Przyjaciółka, jakiej nie miał nikt Pod dom ciotki Małgorzaty zajechała biała limuzyna. Lili ze zdziwienia otworzyła buzię i stała tak, wyglądając chyba troszkę głupio. Ale ta limuzyna była taka długa, że wydawało się jakby ktoś skleił ze sobą cztery auta. Było to jakieś przedziwne skrzyżowanie samochodu z okrętem. Lili nigdy jeszcze nie widziała takiego wielkiego i takiego eleganckiego pojazdu. Limuzyna cała lśniła, w oknach miała czerwone zasłonki, a część, w której siedział kierowca oddzielona była specjalną szybką i ojej! Okazało się, że kierowcą jest pan Tolek. Lili w pierwszym momencie wcale go nie poznała. Miał na sobie czarny kapelusz i czapkę z daszkiem, a na rękach białe rękawiczki. Widocznie był to odpowiedni strój dla kierowcy limuzyny. - Zapraszam Szanowne Panie do środka! - powiedział i otworzył drzwi samochodu, a ciotka Małgorzata i Lili wsiadły, uważając by nie pognieść sobie sukienek. W limuzynie były kanapy i nawet telewizor. I barek. I telefon! Lili uznała, że limuzyna jest najwspanialszym autem na świecie. - Och Ciociu! Ja chcę już zawsze jeździć limuzynami! - Hmm - uśmiechnęła się ciotka. - W takim razie powinnaś zostać gwiazdą filmową o międzynarodowej sławie. - Ojej - jęknęła Lili. - Muszę być tą gwiazdą? - Na ogół limuzynami podróżują tylko wielkie gwiazdy - westchnęła ciotka. - I to też tylko przy wyjątkowych okazjach. Pan Tolek uruchomił silnik i krzyknął:
- Dzisiaj, Droga Małgorzato, Ty jesteś gwiazdą! Jedziemy! I Lili też jest gwiazdą, no powiedzmy, że jest taką małą gwiazdką, u boku wielkiej gwiazdy! Limuzyna ruszyła i już wkrótce wyjechała na autostradę, na której rzeczywiście był korek, tak jak zapowiadała papuga Irena. Korek robi się wtedy, kiedy na drodze jest bardzo dużo aut. I zamiast jechać - stoją. Kierowcy wtedy strasznie się denerwują i trąbią jeden na drugiego, chyba tylko po to, żeby wyrazić złość. Jednak pan Tolek zachowywał spokój. - Moje Drogie - powiedział. - W barku jest poziomkowa lemoniada. I poziomki z bitą śmietaną. Przygotowane specjalnie dla Was! Możecie tez włączyć sobie telewizor i obejrzeć powtórki programów muzycznych. Przy dobrej muzyce, podróż nie będzie Wam się dłużyła. - A niech się dłuży! - powiedziała Lili. - To jest najwspanialsza podróż mojego życia! Chciałabym, żeby trwała ile tylko można! - Nie, nie - pokręciła głową Ciotka Małgorzata. - Moja przyjaciółka czeka na mnie niecierpliwie No i wszyscy inni goście. - Będą tam także inni goście? - O, tak, przypuszczam, że czeka nas tam mała uroczystość. Możliwe, także, że zrobią nam zdjęcia. - To ważna uroczystość! - huknął pan Tolek. - Dlatego właśnie postanowiłem wynająć na ten dzień limuzynę! A co!? Jak gala to gala! - Co to jest gala?
- To bardzo uroczysta uroczystość - uśmiechnęła ciotka Małgorzata. - Na przykład wręczenie ważnych nagród za coś jakimś ważnym osobom. - Ojej Twoja przyjaciółka musi być jakąś ważną osobą, ciociu. - Haha! - ryknął pan Tolek. - No powiem Ci tyle, że to jest wieeelka postać naprawdę wielka! Ale naprawdę ważna osoba siedzi tu z nami. - Och Tolku - ciotka Małgorzata zrobiła skromną minę. - Bardzo Cię proszę, nie przesadzaj. Gdy dojechali na miejsce, limuzynę otoczyli dziennikarze z aparatami fotograficznymi. Wszyscy pstrykali zdjęcia ciotce Małgorzacie. Przy okazji pstrykali zdjęcia także nieco onieśmielonej Lili. - Gdzie my jesteśmy? - zapytała i rozejrzała się dookoła. - Och!!! Tuż przed nią wznosiła się wysoka brama z wielkim napisem: Ogród Zoologiczny. Lili wsunęła łapkę w dłoń ciotki Małgorzaty i szepnęła: - Ciociu jesteśmy w ZOO ale ja nie rozumiem mówiłaś, że jedziemy odwiedzić Twoją starą przyjaciółkę. - Tu właśnie mieszka zachichotała ciotka. Zobaczysz ją już za moment. Szeroką aleją weszły do ZOO. Lili z zachwytem przyglądała się zwierzętom. To dobrze, że nie trzymano ich w klatkach, Zoo było bardzo nowoczesne i zwierzęta swobodnie spacerowały sobie po wybiegu. Były tam zebry i lwy, i wilki w wielkim basenie pływał prawdziwy hipopotam. Na końcu alei, na
placyku, stało specjalne podium, a wokół siedzieli różni ludzie. Jakiś pan w jasnym garniturze podbiegł do ciotki Małgorzaty, przywitał się z nią bardzo serdecznie i zaprosił ją na podium. Mocniej chwyciła Lili za rękę i pociągnęła ją ze sobą. Znalazły się na podwyższeniu, a wtedy wszyscy zgromadzeni wokół ludzie zaczęli bić brawo. - Witamy serdecznie Naszego Szanownego Gościa! - powiedział do mikrofonu pan w jasnym garniturze, wskazując na ciotkę. - Pani Małgorzata jest wielką miłośniczką zwierząt. Od lat wspiera nasze ZOO, przekazując fundusze na jego utrzymanie. I to dzięki niej mogliśmy sprowadzić do naszego ogrodu ten wspaniały okaz... Publiczność zaczęła bić brawo, a Lili obejrzała się za siebie i dopiero teraz zauważyła, że tuż za podium, za siatką stoi Ojej! To żyrafa!!! Och, jaka wielka! Ale ma długą szyję! Jakie ma zabawne różki! I jaką śmieszną robi minę! - Ciociu! Prawdziwa żyrafa! - pisnęła radośnie Lili i prawie podskoczyła z uciechy, zapominając, że stoi na podium, przed publicznością. - Ta wspaniała żyrafa o imieniu Agata - mówił dalej pan w jasnym garniturze - obchodzi właśnie dziesiąte urodziny. Z tej okazji chcieliśmy wręczyć pani Małgorzacie specjalny Order Miłośnika Zwierząt. Wielkie brawa! - Och Ciociu - szepnęła Lili - nie wiedziałam, że jesteś taką ważną osobą. A Twoja przyjaciółka jest tu gdzieś? - Ależ to jest właśnie moja przyjaciółka powiedziała ciotka Małgorzata. - To moja droga Agata. Czy to nie miło mieć żyrafę za przyjaciółkę?
- Suuuper - roześmiała się Lili. - Takiej przyjaciółki nie ma nikt! - No to część oficjalną mamy już za sobą. A teraz zrobimy sobie z Agatą zdjęcia! - powiedziała ciotka i poprawiła sobie włosy. Lili też odgarnęła grzywkę i uśmiechnęła się do zdjęcia, najładniej jak umiała. Tłum fotografów otoczył podium i znowu zaczęli pstrykać i pstrykać, trwało to dosyć długo. Lili zerkała na żyrafę wyciągającą w górę niesamowicie długą szyję i wtedy przyszła jej do głowy zabawna rymowanka: Gdyby nosiła szalik do szafy nie zmieściłby się szalik żyrafy A czy taka długa szyja zmieści się na zdjęciu? I czy to możliwe, że Lili będzie miała zdjęcie z żyrafą? Ale wspaniały dzień! Kto by przypuszczał, że ciotka Małgorzata ma takie niezwykłe przyjaciółki. - Zapraszamy wszystkich gości na mały poczęstunek - huknął do mikrofonu pan w jasnym garniturze, który prawdopodobnie był dyrektorem Zoo. - Przygotowaliśmy dla Państwa małe przekąski w naszej ogrodowej kawiarni, obok małpiarni. - Chodźmy, chodźmy - powiedział pan Tolek - bo zaraz małpy wszystko nam zjedzą! Lepiej się pośpieszmy! - Chodźmy - przytaknęła Małgorzata. - Umieram z głodu i Lili chyba też! - Ja nawet nie pomyślałam o jedzeniu - powiedziała Lili. - To znaczy pomyślałam tylko czy można nakarmić jakieś
zwierzęta w tym ZOO? Bo podobno w ZOO nie można karmić zwierząt -.Nie byle czym! - powiedziała ciotka. - Ale pan dyrektor z pewnością zgodzi się, żebyśmy nakarmiły Agatę owocami. Na co dzień zjada liście akacji, ale w końcu ma dzisiaj urodziny, prawda? Musi przecież mieć jakąś. urwała zdanie i porozumiewawczo mrugnęła do Lili. I Lili także mrugnęła. I obie roześmiały się na cały głos.