Relacja nadesłana do publikacji w sezonie 2011 (01.04.2011-31.03.2012) 052 / 2011 / Turystyczne wojaże NR RELACJI Nowy Rok po krakowsku TYTUŁ Leszek (MT 151) AUTOR 01.01.2012 DATA WYPRAWY Jak wszystkim wiadomo, Kraków słynie ze smoków. Ostanie podania traktują o Szewczyku Dratewce, co to jagnię siarką nafaszerował i smokowi mającemu siedzibę w jaskini pod wawelskim wzgórzem podrzucił. Smok zjadłszy ten smakołyk pił tak długo wodę z Wisły, że aż pękł. Zdawało się, że od tego czasu księżniczki mogą spać spokojnie. Aż do wczoraj Wczoraj mianowicie, w pierwszy dzień roku pańskiego 2012 smok znowu się uaktywnił. Jak przystało na XXI wiek, smok zajechał z fasonem na Gold Wingu do Muzeum Lotnictwa Cywilnego by pożreć jedną z oblubienic, która w czasie podniebnego lotu balonem nad królewskim miastem Krakowem, miała powiedzieć sakramentalne - tak. Nie bał się nawet wycelowanych w niego armat Ale zacznę od początku. Znamienita rozgłośnia radiowa RMF FM ogłosiła podniebne zaręczyny: zobacz materiał >>> 1 / 6
Warunek był taki, że pary chcące się w ten niezwykły sposób zaręczyć, muszą posiadać pierścionek zaręczynowy i przesłać swoje zgłoszenie do Radia do godz. 11-tej, kiedy to wylosowano dwie pary. Start miał się odbyć z terenu MLP w Krakowie, ale pogoda pokrzyżowała plany organizatorom. Nad miastem wisiała czapa smogu który unieruchomił powietrze. Prawdopodobnie to sprawka niewiele później przybyłego smoka Istniało niebezpieczeństwo, że balony po starcie utkną na ścieżce schodzenia do Balic, i w ten sposób skutecznie zablokują lotnisko. Na to kontrola lotów pozwolić nie mogła! Marek Michalec - spiritus movens przedsięwzięcia, podjął decyzję o przegrupowaniu kolumny balonowo spadochronowo paralotniowej na lotnisko Aeroklubu Krakowskiego w Pobiedniku Wielkim. Decyzja była słuszna, bo po pierwsze uratowano dziewice z paszczy smoka, a on sam w tym całym bałaganie gdzieś zniknął, po drugie wiatr na Pobiedniku wiejący z kierunku SW z prędkością 1-2 m/s dawał kapitalne warunki do lotu. Nie zwlekając więc załogi balonowe przystąpiły do startu. 2 / 6
Narzeczeńskie pary miały lecieć największym 11-to miejscowym balonem, w towarzystwie skoczków spadochronowych i ekipy filmowej, oraz repliką balonu Braci Montgolfier dowodzoną przez świetnego pilota balonowego - Krzysia Rękasa, nawiasem mówiąc świeżego zdobywcę zaszczytnego tytułu Człowieka Roku 2011 w baloniarstwie. W czasie kiedy kolumna przemieszczała się na lotnisko, udałem się motocyklem na startowisko paralotniowe Grabie, gdzie brać paralotniowa Małopolskiego Klubu wyznaczyła sobie noworoczne spotkanie. Wykonując tam lot na Nucleonie w barwach MLP, rozpocząłem sezon paralotniowy. Sezon również rozpoczął Kamil Mańkowski Człowiek Roku 2011 w paralotniarstwie. 3 / 6
Po lotach obaj udaliśmy się na Pobiednik ja goldaskiem, a Kamil lotem na swoim ulubionym Dudku Hadronie. Przybyłem na ostatnią chwilę, w sam raz na start balonów. Z duszą na ramieniu, ciężkim goldasem wjechałem na mokrą murawę lotniska, tak by mieć najlepszy punkt do fotografowania. A przede mną rozgrywało się piękne widowisko, jakim zazwyczaj jest grupowy start balonów. Zresztą oceńcie sami wykonane fotografie. 4 / 6
Miedzy nimi ostro zawijał Kamil na PPG, dając popis możliwości Hadrona. Kiedy już ostatni z aerostatów wzniósł się majestatycznie w powietrze, Kamil wylądował, a ja rozpocząłem tzw. pogoń za lisem, którym dla mnie był Montgolfier. Dopadłem go jakieś dwadzieścia kilometrów dalej, akurat tuż przed międzylądowaniem w celu wymiany załogi. Po raz pierwszy miałem okazję sfotografować jego lądowanie i.. muszę przyznać, że warto było jechać. Prezentuje się pięknie... Zrobiłem fotkę świeżo zaręczonym narzeczonym, pomogłem przy starcie i wróciłem na lotnisko. Moja ekipa ze sprzętem paralotniowym pojechała już do domu, więc i ja ruszyłem niespiesznie w kierunku Podolan, delektując się pięknym pomarańczowo-czerwonym zachodem słońca. Przyjechałem tuż przed zachodem. 5 / 6
Piękny był ten Nowy Rok. Dzięki prezentowi przygotowanemu przez kaprys natury mogłem rozpocząć nowy roku na motocyklu, paralotni i balonie. A teraz to już z górki. Jeszcze tyko trzy miesiące i znowu sezon. Pozdrawiam, Leszek Moto-Turysta 151 P.S. Pewnie frapuje Was co stało się ze smokiem. Otóż okazało się po przyjeździe do Podolan, że w bagażniku goldaska znajduje się jego skóra. Widocznie znów dopadł go jakiś współczesny Szewczyk. Ale to już inna historia W tym pięknym dniu przejechałem 190 km, a 2 stycznia już razem z Krysią zrobiliśmy kolejne 140 km wycieczki. 6 / 6