Półrocznik Polskiego Towarzystwa Lekarskiego wrzesień 2007. Polskie Towarzystwo Lekarskie - jesień 2009. 70 lat po Wrześniu

Podobne dokumenty
Prof. dr hab. Adam Wrzosek organizator i Dziekan Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Poznańskiego w latach 1920/ /1923

Patrycja Król 2gs2 Gim. Nr 39 w Warszawie

Gen. bryg. prof. dr hab. Henryk Chmielewski PŁK PROF. DR HAB MED. TEOFAN MARIA DOMŻAŁ DOKTOR HONORIS CAUSA

Epitafium dr. Stanisława Jana Ilskiego Puls Miesięcznik Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie im. prof. Jana Nielubowicza, wyd. luty 2008, nr 2.

Szanowne Koleżanki i Koledzy, w dniu 14 marca br. zmarł w wieku 98 lat dr n. med. Leon BIRN, współtwórca polskiej

Zafascynowany samą operacją, jak i związaną z nią atmosferą: specyficzny nastrój mający. właśnie robi się coś ważnego i niezwykłego.

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

Janusz Korczak. przyjaciel dzieci

Prof. dr hab. Hieronim Bartel. Uroczystość jubileuszu 80-lecia urodzin

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

1 września 2011r. UROCZYSTE ROZPOCZĘCIE ROKU SZKOLNEGO

JUBILEUSZ 90-LECIA PROFESORA ZBIGNIEWA KĄCZKOWSKIEGO

Antoni Guzik. Rektor, Dziekan, Profesor, wybitny Nauczyciel, Przyjaciel Młodzieży

Aneks 1. Przydatne adresy i telefony

Zespół chirurgiczny oraz cały zespół szpitala dziecięcego prezentuje bardzo wysoki poziom

NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ

KRYTERIA OCENIANIA Z JĘZYKA ANGIELSKIEGO W KLASACH IV - VI

Prezydent RP w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu

Janusz Korczak, właściwie Henryk Goldszmit, ps. Stary Doktor lub pan doktor (ur. 22 lipca 1878 w Warszawie, zm. około 6 sierpnia 1942 w komorze

Gen. bryg. prof. dr hab. Henryk Chmielewski

Wymagania edukacyjne na poszczególne oceny z języka angielskiego dla klas VI szkoły podstawowej.

Rozdanie dyplomów w Instytucie Nauk o Zdrowiu

Wydanie specjalne gazetki szkolnej Na szóstkę. z okazji. Ogólnopolskiego Dnia Praw Dziecka. obchodzonego 20 listopada

Uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego 2013/2014

Spotkanie, podczas którego towarzyszyła nam Orkiestra Reprezentacyjna Policji, zakończyło się defiladą poddziałów.

Protokół. z III posiedzenia Wrocławskiej Rady Seniorów. dnia r. we Wrocławiu

MIECZYSŁAW ŚWIEKATOWSKI ŻYCIE I PRACA

Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy,

XX lat transplantacji w Łodzi- korzyści ze współpracy.

Uroczystość nadania sali 28 D-1 imienia prof. Mariana Cegielskiego

JAK POMÓC DZIECKU KORZYSTAĆ Z KSIĄŻKI

Raport miesiąca Polacy a emerytura

Bohaterowie są wśród nas. Dziewczyna z murala bohaterką września

W latach pracował w Klinice Okulistyki Akademii Medycznej w Lublinie. W

PROJEKT REGULAMINU. nadawania godności, odznaczeń i nagród Polskiego Towarzystwa Farmaceutycznego I. PRZEPISY OGÓLNE

Piotr Elsner odebrał nagrody w Pałacu Prezydenckim

bab.la Zwroty: Korespondencja osobista Życzenia polski-polski

bab.la Zwroty: Korespondencja osobista Życzenia chiński-polski

Choroby somatyczne, izolacja społeczna, utrata partnera czy nadużywanie leków to główne przyczyny częstego występowania depresji u osób starszych

Pacjent w labiryncie systemu wskazówki przetrwania

Być człowiekiem oznacza mieć wątpliwości i mimo to iść dalej swoją drogą. Paulo Coehlo

NAUKA JAK UCZYĆ SIĘ SKUTECZNIE (A2 / B1)

Kazanie na uroczystość ustanowienia nowych animatorów. i przyjęcia kandydatów do tej posługi.

Społeczne aspekty chorób rzadkich. Maria Libura Instytut Studiów Interdyscyplinarnych

r. LEKARZE SPECJALIŚCI LEKARZE DENTYŚCI SPECJALIŚCI. Jest nas za mało, a będzie jeszcze mniej

W numerze: - 80 lat biłgorajskiego szpitala - 50-lecie SM Łada - Wreszcie nowa hala sportowa

TYP OSOBOWOŚCI ZAWODOWEJ

W Nowym Roku Akademickim 2009/ AKADEMIA EDUKACYJNA WZNAWIA SWOJĄ DZIAŁALNOŚĆ

Kontakty rodziców dzieci 6 i 7-letnich z przedszkolem/szkołą 1

CHARAKTERYSTYKA STUDIÓW DOKTORANCKICH prowadzonych przez Uniwersytet Medyczny w Łodzi:

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

Korespondencja osobista Życzenia

NON SCHOLAE SED VITAE DISCIMUS

Godność człowieka w hospicjum stacjonarnym

Wstęp. Historia Fizyki. dr Ewa Pawelec

Korespondencja osobista Życzenia

Sobota wczoraj i dziś. Wyjątkowa uroczystość

apassionata apassionat a

KSIĘGA JUBILEUSZOWA WYDZIAŁU NAUK EKONOMICZNYCH UNIWERSYTETU WARSZAWSKIEGO

UCHWAŁA NR XXI/261/2016 RADY MIEJSKIEJ KALISZA z dnia 31 marca 2016 r.

dr inż. Zygmunt Rozewicz

Miasto i Gmina Siewierz - Data umieszczenia informacji: :42:24

Prawo do życia Bez kompromisu

70. rocznica zakończenia II Wojny Światowej

Wymagania edukacyjne z języka angielskiego klasy 4-6

Samodzielny Publiczny Zespół Opieki Zdrowotnej w Brzesku

Nowe wyzwanie przygotowanie pracy licencjackiej

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

NAGRODA PIELĘGNIARSKA KRÓLOWEJ SYLWII

POLICJA.PL OBCHODY ŚWIĘTA POLICJI W WSPOL. Strona znajduje się w archiwum.

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Uroczyste Obchody V- tej Rocznicy Powstania Spółki COPERNICUS Podmiot Leczniczy

Cześć ich pamięci! Rocznica spalenia więźniów Radogoszcza i zakończenia okupacji niemieckiej w Łodzi

Badanie aktywności zawodowej studentów Warszawskiej Wyższej Szkoły Informatyki

MOTIVATION FOR HEARTS 2010 II Ogólnopolska Studencka Konferencja Kardiochirurgicznych i Kardioanestezjologicznych Kół Naukowych

POLAKÓW ZDROWIA PORTRET WŁASNY 2015

1. Ilekroć w rozporządzeniu jest mowa o lekarzu, rozumie się przez to również lekarza dentystę.

SZKOLNE KOŁO CARITAS. Gimnazjum nr 17 im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia w Gdańsku- Zaspie

Andrzej Rossa Profesor Tadeusz Kmiecik - żołnierz, uczony, wychowawca, przyjaciel. Słupskie Studia Historyczne 13, 11-14

Imię i nazwisko /tytuł naukowy/ Adres miejsca pracy. Dziedzina. Prof. dr hab. n. med. Michał Kurek

STYPENDIA PREZYDENTA RP DLA DZIECI POLEGŁYCH LUB RANNYCH FUNKCJONARIUSZY

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

Protokół z posiedzenia Komisji Statutowo Regulaminowej w dniu 12 i 16 maja 2016 r.

Sposoby dopełnienia obowiązku doskonalenia zawodowego lekarzy i lekarzy dentystów.

Zarządzanie zmianą. Czyli jak skutecznie minimalizować opór pracowników wobec zmian

Zakład Pedagogiki Przedszkolnej

DRUGA OPINIA MEDYCZNA INTER PARTNER ASSISTANCE

lekarz, pedagog, pisarz, publicysta, działacz społeczny pochodzenia żydowskiego.

Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola?

Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa im. prof. Edwarda F. Szczepanika w Suwałkach. Sprawozdanie z ankietyzacji absolwentów studiów stacjonarnych I stopnia

JANUSZ KORCZAK- CZŁOWIEK, KTÓRY KOCHAŁ DZIECI

GODZINA WYCHOWAWCZA W GIMNAZJUM- KONSPEKT. Temat zajęć: W poszukiwaniu wartościowych dróg życia.

2. Egzamin dyplomowy licencjata pielęgniarstwa albo egzamin dyplomowy licencjata położnictwa zwany dalej jest egzaminem dyplomowym.

Postawy gimnazjalistów wobec literatury

OBCHODY PIERWSZEGO ŚWIĘTA SŁUŻBY OCHRONY PAŃSTWA

WITAMINA D ELIKSIR ZROWIA

FUNDACJA TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ CENTRUM ZDROWIA DZIECKA ORGANIZACJA POŻYTKU PUBLICZNEGO

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.

ROZPORZĄDZENIE MINISTRA ROLNICTWA I ROZWOJU WSI. z dnia r.

Transkrypt:

Societa s Medica Polonorum WIEŚCI PTL Półrocznik Polskiego Towarzystwa Lekarskiego wrzesień 2007 Polskie Towarzystwo Lekarskie - jesień 2009 Od redakcji. Jesienne numery Wieści zapełnione są zawsze listami i biogramami ludzi dla medycyny zasłużonych, dostrzeżonych i nagrodzonych różnego rodzaju dyplomami, medalami i wyróżnieniami, w tym najwyższym odznaczeniem PTL medalem GLORIA MEDICINAE. Wśród tegorocznych laureatów GM znalazł się też dyplomowany lekarz, misjonarz, a także obecny metropolita warszawsko-praski abp. Henryk Hoser, którego z tej okazji poprosiliśmy o rozmowę. Publikujemy też fragmenty dramatycznych wspomnień Sybiraka, dr. Romualda Pruszyńskiego, przedstawiamy niezwykłą książkę o bohaterach nazistowskiej medycyny i ich dziele, omawiamy też ciekawy, atrakcyjnie wydawany przez Tow. Lek. Warszawskie Pamiętnik. Zresztą zapraszamy na łamy. 70 lat po Wrześniu Co roku 1 września delegacja PTL składa kwiaty pod ufundowaną 20 lat temu tablicą upamiętniającą lekarzy polskich, którzy zginęli lub zostali pomordowani w czasie wojny. Tak było też 1 września tego roku. Tablica wmurowana jest w ścianę jednego z niewielu ocalałych pawilonów Szpitala Ujazdowskiego, placówki nierozerwalnie związanej z Warszawą Walczącą. U góry: prezes prof. dr Jerzy Woy-Wojciechowski i dr Zbigniew Miller Obok: prof. Woy-Wojciechowski, dr Miller i Dominika Czyrkowska z Biura ZG PTL w chwili zadumy po złożeniu kwiatów i zapaleniu zniczy. MAIOR EST DEUS Z księdzem arcybiskupem Henrykiem Hoserem, metropolitą warszawskopraskim, lekarzem, misjonarzem, laureatem wręczanego 23 października br. medalu GLORIA MEDICINAE rozmawia Andrzej Korman. Kiedy w r. 1966 obecny ksiądz arcybiskup otrzymał dyplom lekarza w warszawskiej AM i pozostał na uczelni jako asystent, nikt chyba nie przypuszczał, jak bardzo nietypowo potoczą się dalsze losy młodego absolwenta. O ten właśnie moment chciałbym zapytać. Skąd wziął się tak silny impuls, aby zniknąć na parę lat i pojawić się w misji o innym charakterze niż medycyna? Pozornie trudno jest logicznie uzasadnić decyzję poświęcenia się kapłaństwu podjętą przez uformowanego już lekarza. Ale na pewno nie powinno się na to patrzeć, jak na prostą zmianę zawodu. Tajemnica powołania kapłańskiego dokonuje się przecież w sferze transcendentalnej. Czułem, że będąc kapłanem i lekarzem będę mógł pomagać ludziom w szerszym wymiarze, także w tym ontologicznym. Medycyna zagospodarowuje tylko pewną część fenomenu i zarazem tajemnicy, jaką

2 Wieści PTL MAIOR EST DEUS ciąg dalszy ze str. 1 jest człowiek jako taki. Wiele rzeczy wymyka się aparatowi naukowemu, jakim dysponuje nawet najnowocześniejsza sztuka medyczna. Chociaż muszę przyznać, że przez całe życie korzystałem z tego, co otrzymałem od mojej medycznej Alma Mater. Wygląda więc na to, że to nie była nagła decyzja, a medycyna miała być pomocna do uzyskania w przyszłości Nie, nie! To była nagła decyzja. Nagła! Do tej pory wykluczałem możliwość powołania kapłańskiego. Uważałem, że go po prostu nie mam. To się zrodziło dopiero po 5 roku studiów. Dziś uważam, że przeżyłem coś na kształt iluminacji. W bliskiej perspektywie zaś oznaczało to nowe studia i nową ciężką pracę. 8 lat po dyplomie medycznym przyjąłem święcenia kapłańskie i postanowiłem wyjechać na misje. To nie jest chyba proste, zwłaszcza, jeśli celem jest zagubiona w środkowej Afryce Rwanda. Inna kultura, tradycja, mentalność, cywilizacja, język Przygotowywałem się do tego przez rok w Paryżu studiując m.in. medycynę tropikalną i język rwandyjski już na miejscu. Tutsi i Hutu mówią jednym językiem? Tak, i jeszcze trzecie, mniejsze rwandyjskie plemię, Twa, o którym rzadko się mówi. Wspólny język ułatwia wzajemną komunikację? Owszem, ale trzeba wiedzieć, że język rwandyjski jest zarazem jednym z najtrudniejszych języków świata. W jednym zdaniu na czym ta trudność polega? Przede wszystkim na niesłychanym bogactwie leksykalnym. Do tego bardzo złożona, zniuansowana gramatyka. Masa idiomów! Angielski ze swoimi idiomami jest tylko ubogim krewnym rwandyjskiego. Bardzo niewielu misjonarzy opanowało go w sposób zadawalający. Większość z nas posługiwała się językiem uproszczonym. A po przyjeździe do Kigali - szok? Wszystko było na początku inne. Klimat, kultura, obyczaje, mentalność pierwszy okres to po prostu poznawanie nowej rzeczywistości. Inna jest też niż u nas patologia medyczna i inne, dużo skromniejsze możliwości jej zwalczania. Oprócz języka poważną barierę stanowiło to, że działaliśmy wśród ludzi ekonomicznie i technicznie bardzo skromnie wyposażonych. A trzecia trudność to poznanie i zrozumienie stereotypów ich zachowań. Bez tego wszystkiego trudno jest poznać duszę człowieka i jego duchowe potrzeby. Ksiądz arcybiskup pracował w Rwandzie 21 lat. W tym czasie miała miejsce ta straszna, bratobójcza wojna domowa. Przyjechałem pod sam koniec tego ludobójstwa, bo przez kilka wcześniejszych miesięcy przebywałem Rzymie. Ale wojna wybuchła właściwie 4 lata wcześniej, w roku 1990, kiedy emigranci Tutsi zaatakowali z sąsiednich krajów Rwandę. Ta wojna nasilała się, aż w r. 1994 skończyła się ludobójstwem. Mała, ale korzystnie położona, ludna i względnie zasobna Rwanda przeszła nagle piekło. Ja mogło do tego dojść? Te złe ludzkie instynkty nazywamy tajemnicą nieprawości. Racjonalnie nie da się tego wytłumaczyć. A poza tym, także niektóre mocarstwa maczały w tej rwandyjskiej tragedii palce. Księże arcybiskupie, proszę mi wybaczyć bezpośredniość pytania, ale cały świat wie, jak dramatycznym problemem dla Afryki jest gwałtowne rozprzestrzenianie się AIDS. Wiadomo, że nie samo leczenie, lecz profilaktyka może postawić skuteczną tamę tej chorobie. Ksiądz, będąc 21 lat w Rwandzie, nie tylko zetknął się z tym problemem, ale też przewodniczył m.in. Ośrodkowi Medyczno- Socjalnemu w Kigali, Związkowi Ośrodków Medycznych i Centrum Monitoringu AIDS. Czy ksiądz arcybiskup pracując w Kigali nie miał problemu z tym, że najprostszym sposobem zapobiegania AIDS zalecanym przez środowiska medyczne jest prezerwatywa, której użycia jednak nie akceptuje Kościół? Myślę, że bardzo zwodnicza i krótkowzroczna jest idea, która głosii, iż AIDS można zwalczyć przy pomocy środka technicznego, a takim jest prezerwatywa. To tak, jakby z wypadkami na drogach chciało się walczyć przy pomocy poduszek powietrznych. To wprawdzie zmniejsza urazowość, ale nie tędy droga. Właściwym wyjściem jest działanie ograniczające liczbę wypadków. Ale tego nie sprawią poduszki pneumatyczne. AIDS jest przede wszystkim wyrazem destabilizacji społecznej, gdy nie ma trwałych więzi, zakorzenienia, natomiast upowszechnia się zjawisko nomadyzmu seksualnego, dużej liczby przypadkowych partnerów w niekontrolowanych sytuacjach. Tu rodzi się problem AIDS. Ba, lekarze pracujący na miejscu, w Rwandzie zdawali sobie sprawę, że propagowanie tzw. bezpiecznego seksu wywołuje wręcz nasilanie się postaw całkowicie nieodpowiedzialnych. Dobrze, ale jakie jest w takim razie inne wyjście? Uważam, że obraliśmy dobry kierunek podejmując pracę z młodymi ludźmi, których chcemy uwolnić od częstego dziś uzależnienia seksualnego. Kilkadziesiąt lat temu Amerykanie zastosowali podobną strategię w stosunku do alkoholików. Z dobrym skutkiem. I ta metoda sprawdziła się już w Ugandzie; przekonywujące uświadamianie ludziom, że są odpowiedzialni za własne postępowanie spowodowało zatrzymanie epidemii AIDS. Czyli ta metoda może być skuteczna? Oczywiście, że jest skuteczna! Przecież to nie są zwierzęta! Trzeba ich traktować jak rozumnych ludzi, którzy potrafią odnaleźć sens swojego życia. Odpowiedzialność za drugiego człowieka, wierność, trwałość związku to staramy się w nich zaszczepić. Najlepszą metodą jest tu pomoc w stabilizacji i edukacja. Ale znów wojna, rzecz częsta w tamtym regionie, wydatnie sprzyja epidemiom Roznoszą je żołnierze, którzy nierzadko gwałcą, a w związku z tym mamy masowe ucieczki, obozy dla uchodźców. W czasie ludobójstwa uciekło za granicę prawie 2 mln. Rwandyjczyków. Najwięcej do Zairu, Burundi i Tanzanii. W krajach tych powstały ogromne obozy; niektóre sięgały aż do horyzontu. Ciężarówki codziennie zwoziły stos trupów, ofiar cholery. Straszny widok. Ksiądz arcybiskup po ponad 20 latach działalności w Rwandzie został przeniesiony do Francji i Belgii (na całe 7 lat), krajów silnie zlaicyzowanych, o zupełnie innych problemach, cywilizacji, kulturze To mogło być traumatyczne przeżycie! To był karkołomny przeskok. We wszystkim. Dla przykładu: w Rwandzie kodeks pracy był zaledwie cienkim zeszytem do przeczytania w pół godziny. Francja natomiast, będąca krajem superuregulowanym, ze starymi tradycjami, miała taki kodeks w wielu opasłych tomach. Ale ta wiedza okazała się niebawem bardzo przydatna, skoro miałem być odpowiedzialny za 9 stowarzyszeń, dwie szkoły średnie, budowę akademika itp. Musiałem podjąć zupełnie nowe wyzwania. Jednak wszystko to przydało mi się w mojej późniejszej pracy; w Kongregacji d.s. Ewangelizacji Narodów, w której pełniłem funkcję sekretarza pomocniczego, a także dziś w Polsce. No właśnie! Od przeszło roku ksiądz arcybiskup sprawuje godność metropolity warszawsko-praskiego. Znów zmiana środowiska, inne problemy Tak, mamy tu do czynienia z ogromnym organizmem liczącym ponad milion wiernych. Chcielibyśmy, z jednej strony bardziej skutecznie prowadzić dzieło ewangelizacji, z drugiej zaś rozwijać rozmaite formy działalności prospołecznej i charytatywnej; a więc ruch hospicyjny, domy opieki społecznej, przedszkola, szkoły. To zaś powinno ułatwić właściwe oddziaływanie wychowawcze w wielu rodzinach. Chciałbym jeszcze zapytać o motto, które ksiądz arcybiskup wybrał dla swojej niezwykle wszechstronnej działalności: MA- IOR EST DEUS. Czyli Bóg jest większy. Pochodzi ono z 1 listu św. Jana. Nawet bowiem kiedy czujemy się bezradni i opuszczeni Bóg jednak zawsze niesie nas w swojej dłoni. Może na koniec ksiądz arcybiskup chciałby przekazać kilka słów otuchy środowisku lekarskiemu ostatnio bardzo poniewieranemu przez goniące za sensacją media. Kochani, trwajcie przy Hipokratesie i Miłosiernym Samarytaninie.

Wieści PTL 3 Gloria Medicinae 2008 Wręczenie medali nastąpi 23 października br. w Pałacu na Wodzie w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Abp. Henryk Hoser (ur.1942), biskup warszawsko-praski od r. 2008, lekarz, misjonarz, pierwszy polski pallotyn wyniesiony do godności arcybiskupa. Czytaj rozmowa na str. 1 i 2 tego numeru WIEŚCI Dr hab. med. Jan Włodzimierz Borowiec (1953, Wrocław), absolwent wrocławskiej AM, kardio- i torakochirurg, od końca lat 80. w Szwecji, gdzie zdobył kolejne stopnie specjalizacji i tytuły naukowe, aż do habilitacji w r.1998. Obecnie jest ordynatorem Kliniki Kardio- i Torakochirurgii w szpitalu uniwersytetu w Uppsali. Prowadzi ożywioną działalność naukowo-dydaktyczną obejmującą projektowanie i realizację badań naukowych oraz studiów klinicznych. Jest autorem licznych publikacji naukowych. Współzałożyciel, prezes, a obecnie wiceprezes Polskiego Związku Medycznego w Szwecji. Od roku 2006 jest prezydentem Światowej Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych. Dr med. Marek Świtalski jest od przeszło 30 lat związany z Płockiem, choć dyplom lekarza otrzymał w szczecińskiej Pomorskiej AM (1974). W płockim Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym zorganizował pierwszy ośrodek dializ (hemodializy i dializy otrzewnowe), a następnie współtworzył podobne placówki we Włocławku i w Działdowie. W latach 1981, 1994, 2001 wygrał konkursy na stanowisko ordynatora Oddziału Nefrologii w macierzystej placówce, która dziś nie tylko wydatnie rozbudowała swoje zaplecze techniczne, ale też poszerzyła profil wykonywanych na 16 stanowiskach zabiegów (rocznie ok. 14 tys.). Doktoryzował się w r. 1990 w Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Jest wieloletnim (34 lata), aktywnym działaczem PTL, pełniąc w nim wiele kierowniczych funkcji (m.in. jest od 13 lat prezesem Płockiego Towarzystwa Lekarskiego, które istnieje już od 136 lat). Prof. dr hab. med. Grażyna Świątecka (1933), po powrocie rodziny z zesłania na Wschodzie osiedliła się w Trójmieście. W gdańskiej AM uzyskała dyplom lekarza (1958). Specjalizując się w kardiologii uzyskała kolejne stopnie naukowe (w 1994 tytuł profesora). Zorganizowała i kierowała II Kliniką Chorób Serca, wychowując w oparciu o tradycje gdańskiej szkoły kardiologicznej dynamiczny zespół lekarzy i tworząc wiodący ośrodek diagnozowania i terapii zaburzeń rytmu serca. Jest autorką ok. 200 publikacji naukowych, promotorem licznych prac doktorskich i habilitacyjnych. Była też inicjatorem (od 1994 r.) Gdańskich Spotkań Kardiologicznych, konsultantem wojewódzkim do spraw kardiologii (przez 20 lat), a także aktywnym działaczem naszego Towarzystwa (w tym wieloletnim członkiem Zarządu Głównego). Warto też wspomnieć o współorganizowanej przez prof. Świątecką, działającej od 10 lat Poradni Kardiologicznej Kardiotel monitorującej zaburzenia rytmu serca przez telefon. Prof. dr hab. med. Marek Grzywa, wieloletni ordynator Interny w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie, jest twórcą Oddziału Endokrynologii i całego pionu diagnostyczno-terapeutycznego w tym zakresie w Polsce płd. wschodniej. Jest absolwentem poznańskiej AM (1953). Po pracy na stanowisku asystenta (AM Lublin), obronie doktoratu (1971), uzyskaniu II stopnia specjalizacji w chorobach wewnętrznych kieruje swoje zainteresowania w stronę endokrynologii, uzyskując (1976) tytuł specjalisty w tym zakresie. Przebywając na stypendium w USA rozpoczyna część doświadczalną pracy habilitacyjnej, którą kontynuuje po powrocie w Akademii Medycznej w Lublinie, gdzie w r. 1985 uzyskuje habilitację i gdzie podejmuje pracę na stanowisku kierownika kliniki. Po 4 latach przenosi się do Rzeszowa na stanowisko ordynatora Oddziału Wewnętrznego Szpitala Wojewódzkiego Nr 2. W r. 1996 otrzymuje tytuł profesora. Jest aktywnym pedagogiem i konsultantem wojewódzkim w dziedzinie endokrynologii. Działacz PTL. Prof. dr hab. med. Mieczysław Ujec (1924). Dyplom lekarski uzyskał we wrocławskiej AM (1951) i, co warto podkreślić, od r. 1952 jest nieprzerwanie aktywnym działaczem i członkiem władz różnego szczebla w PTL. Jego praca zawodowa, dydaktyczna i naukowa związana jest z ginekologią i położnictwem. Po uzyskaniu specjalizacji i zdobyciu tytułu dr. nauk medycznych systematycznie awansuje, aż do objęcia (po habilitacji w r. 1970) stanowiska docenta w Klinice Ginekologii Operacyjnej. Następnie obejmuje kierownictwo II Katedry i Kliniki Ginekologii AM we Wrocławiu, które sprawuje aż do przejścia na emeryturę. W latach 1981-84 był dziekanem Wydziału Lekarskiego wrocławskiej AM i przez trzy kolejne kadencje członkiem Senatu. Jest autorem 124 prac naukowych opublikowanych w czasopismach krajowych i zagranicznych. Prof. dr hab. med. Teresa Pajszczyk-Kieszkiewicz (1930) jest absolwentką Wydziału Lekarskiego AM w Łodzi (1953). Po podjęciu pracy w I Klinice Położnictwa i Chorób Kobiecych przeszła wszystkie etapy szkolenia w położnictwie i ginekologii (obydwa stopnie specjalizacji) oraz kolejne szczeble kariery akademickiej (doktorat 1964, habilitacja 1973). W r.1989 została profesorem, kierując przez wiele lat Kliniką Patologii Ciąży. W pracy naukowej interesowała się szczególnie problemami patologii u kobiet w ciąży (w tym problemami kardiologicznymi, zapobieganiem porodom przedwczesnym, operacjami wad rozwojowych narządów płciowych, operacjami ginekologicznymi u chorych kardiologicznych). Jest doświadczonym promotorem i wychowawcą nowych pokoleń, autorką ponad 250 publikacji naukowych, aktywną działaczką różnych towarzystw, a także członkiem ZG PTL. Obok odznaczeń państwowych i resortowych jest też laureatką medalu Serce dziecka. Prof. dr hab. med. Zbigniew Kwias (1941) ukończył poznańską AM (1966) i w niej rozpoczął swoją karierę lekarską i naukową przechodząc kolejne szczeble specjalizacji i uzyskując tytuły naukowe (hab. 1987). Od 1989 pełni funkcję kierownika Kliniki Urologii Instytutu Chirurgii, a po utworzeniu oddzielnej Katedry, w drodze konkursu, obejmuje stanowisko kierownika Katedry i Kliniki Urologii (piastuje je do dziś). Od końca lat 90., wygrywając kolejne konkursy, łączy pracę ordynatora Oddziału Urologicznego szpitala im. Strusia z funkcją kierownika Katedry. Działa aktywnie we władzach PTU będąc przez 12 lat jego prezesem. Konsultant w zakresie urologii w kilku województwach. Ma na koncie przeszło 400 prac. Opiekuje się też kilkudziesięcioma specjalizacjami, doktoratami i pracami habilitacyjnymi. Historia stanowi drugą po medycynie pasję Profesora. Prof. dr hab. med. Maria Siemionow (Cleveland) jest absolwentką poznańskiej AM. Jakiś czas temu światową prasę obiegła wiadomość, że zespół 8 lekarzy z kliniki clevelandzkiej pod kierunkiem prof. Marii Siemionow dokonał pierwszego na świecie przeszczepienia twarzy. Podczas zabiegu udało się zastąpić ponad 80% powierzchni twarzy przeszczepem pochodzącym od martwej dziewczyny. Nie była to jednak zwykła transplantacja skóry, lecz rekonstrukcja twarzy razem z ważnymi strukturami kostnymi, chrzęstnymi i naczyniami. Do tej operacji prof. Siemionow przygotowywała się od ponad 20 lat dokładnie studiując problemy mikrochirurgii i mikrokrążenia. Dzięki przeszczepieniu twarzy klinika w Cleveland, jeden z czołowych szpitali USA, uzyskała granty na dalsze doświadczenia i badania tej problematyki. Prof. dr n. med. Marian Zembala (1950), dyrektor naczelny Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, kierownik Katedry i Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego ukończył z wyróżnieniem studia medyczne we wrocławskiej AM, gdzie też od razu podjął pracę w Klinice Chirurgii Serca. W latach 1981-85 odbył szkolenie kardiochirurgiczne w Utrechcie w Holandii, następnie zaś podjął pracę w Śląskiej Akademii Medycznej w Zabrzu przechodząc kolejne szczeble kariery lekarskiej i naukowej, aż do tytułu profesora zwyczajnego (2003) i funkcji dyrektora naczelnego zabrzańskiego Centrum. Uzyskał specjalizację z zakresu chirurgii ogólnej, kardiochirurgii i transplantologii klinicznej. Jest autorem wielu oryginalnych rozwiązań i procedur medycznych; pierwszy w Polsce wykonał transplantację serca u dziecka (1991), stworzył największy w kraju program rekonstrukcji zastawki mitralnej, pierwszy też dokonał udanego przeszczepienia serca i płuc (2001). Ma w dorobku ponad 300 oryginalnych prac naukowych, 59 rozdziałów w 22 podręcznikach, jest też członkiem wielu krajowych i zagranicznych towarzystw naukowych. Prof. Zembala jest autorytetem naukowym, którego zdanie liczy się w wielu trudnych i precedensowych sprawach związanych z ochroną zdrowia w Polsce. W tym roku odbierze też swój medal (przyznany rok temu) dr med. Ireneusz Tyszkiewicz ordynator Oddziału Wewnętrznego Szpitala im dr. Okońskiego w Warszawie. Szczegółowy biogram zamieściliśmy w Wieściach nr 3.

4 Wieści PTL Romuald Pruszyński 6 lat na Syberii Dr med. Romuald Pruszyński - lekarz, społecznik, epidemiolog i specjalista chorób zakaźnych, aktywista szczególnie zaangażowany w działalność Polskiego Towarzystwa Lekarskiego; członek Pomorskiego i Głównego Zarządu, przewodniczący gdańskiego Zarządu Sekcji Medycyny Komunikacyjnej PTL (1972-2000). Dyplom w gdańskiej AM (1957). Praca doktorska (1963) i specjalizacja II st. (1965) dotyczyły problematyki chorób zakaźnych. W latach 1967-69 był ordynatorem Oddz. Zakaźnego w Łasinie k. Grudziądza, a od 1970 r. pracował jako epidemiolog i specjalista chorób zakaźnych w kolejowej służbie zdrowia. Lekarz Sybiraków. Ma w dorobku m.in. 23 artykuły naukowe, kilkanaście wywiadów w prasie codziennej oraz Wspomnienia z 6 letniego pobytu na Syberii. Obdarzony m.inn. wszystkimi tytułami PTL (w tym medalem GLORIA MEDICINAE), a także Złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Zesłańców Sybiru. Kiedy wybuchła II wojna światowa skończyłem 9 lat i szybko okazało się, że już za sobą miałem radosne dzieciństwo w Baranowiczach wśród kochających rodziców i starszego rodzeństwa. Już 17 września, wraz z wkroczeniem armii sowieckiej życie nasze zatruwać zaczęło poczucie stałego zagrożenia; trwały masowe aresztowania Polaków, rewizje, niebawem zaczęły się wywózki. W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r. przyszła kolej na nas. Do naszego domu weszli funkcjonariusze NKWD z milicją białoruską, polecili zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i żywność, informując nas jednocześnie o decyzji przesiedlenia w głąb Związku Radzieckiego. Rewizja trwała do świtu. Matka z siostrą były zupełnie sparaliżowane dramatyzmem sytuacji. Staraliśmy więc z bratem spakować wszystko co nadaje się do wywózki. Nie zapomnieliśmy nawet o książkach. Bydlęce wagony (z dziurą sanitarną w podłodze) czekały już na nas. Upychano w nich po 40 do 50 osób. A potem przez trzy tygodnie było jak w wierszu Sybiraczki Stanisławy Wiatr Partyki: Jęczą szyny, wiatr w drutach gra, Wieje grozą po ziemi i niebie, Rozstępuje się srebrna mgła, Pędzi pociąg widmowy przed siebie Upiorna podróż zebrała swoje żniwo! Mijając kolejne miejscowości z przerażeniem spostrzegaliśmy ogromną nędzę; zagłodzone dzieci w łachmanach, podbiegające do transportu z prośbą o odrobinę jakiegokolwiek jedzenia (w okolicach Smoleńska te dzieci były odpędzane przez enkawudzistów agresywnymi psami lub wystrzałami na postrach). Ta podróż skończyła się dla nas dopiero w Kazachstanie. Z pociągu przeładowali nas do ciężarówek, z których kilkanaście rodzin wysadzono 150 km dalej w kołchozie Troickoje położonym w rejonie Presnowka. W tym kołchozie pierwszą noc spędziliśmy w byłej cerkwi, która już wtedy służyła za magazyn. Następnego dnia, jak na targu niewolników mieszkańcy kołchozu wybierali rodziny, którym mieli użyczyć schronienia w swoich domach. Cóż to były za domy lepianki składające się z dwóch pomieszczeń: kuchni z ogromnym chlebowym piecem, na którym spali gospodarze oraz dodatkowej izby, gdzie gospodarze starsze małżeństwo umieścili nas. Byli niezwykle zdziwieni przywiezionym przez nas, spakowanym w pospiechu dobytkiem i od razu uznali nas za polskich burżujów. Byliśmy wprost zszokowani nieprawdopodobną nędzą mieszkańców i tragicznym losem rodzin pozbawionych mężów i ojców. Pomimo skrajnego ubóstwa życzliwość gospodarzy była wzruszająca. Na wstępie podzielili się przygotowanym dla siebie posiłkiem: pieczonymi lepioszkami (pszenna mąka z otrębami i wodą), a za drobiazgi przywiezione z Polski obficie wynagrodzili najcenniejszym, co posiadali mąką, pszenicą itp. tak, że nie brakowało nam wówczas żywności, jak również serdeczności. W szczerej rozmowie opowiedzieli nam, jak stracili synów i wielu bliskich. W godzinach nocnych wkraczali enkawudziści i wywozili do łagrów i na ogół ślad po nich ginął, a pozostali żyli w stałym lęku. Wszyscy byliśmy zmuszeni do pracy fizycznej; ja wypasałem cielęta. Wkrótce okazało się, że wymaga to codziennie wielokilometrowych biegów, aby z otwartej przestrzeni zapędzić rozbrykane cielaki do zagrody. Ten ciągły wysiłek fizyczny w miejscowym klimacie miał też pewne dobre strony: zahartował mnie na dalsze, trudne lata pobytu na Syberii. Matka z siostrą zostały zatrudnione w polu kołchozowym, a brat przy wyrębie i zwózce drzewa. Stefan odznaczał się przedsiębiorczością i zdolnościami technicznymi, co wykorzystał przy pracach remontowych rozsypujących się lepianek i zyskał tym duże uznanie. Mieliśmy nawet zapas pszenicy, z której przy pomocy kamiennego żarna uzyskiwaliśmy mąkę. * * * Po napaści Niemców zostaliśmy w czerwcu 1941 roku przesiedleni na goły step, gdzie rozpoczęto budowę drugiej nitki kolejowej łączącej kopalnie Kazachstanu z hutami na Uralu. Kilkadziesiąt polskich rodzin zostało wyrzuconych w środku stepu, gdzie najbliższa miejscowość, zamieszkała przez Kazachów Dżałtyr była oddalona o kilkanaście kilometrów. Rozbito zniszczone namioty przywiezione z frontu i w nich przetrwaliśmy niemal do zimy. Środkiem namiotu biegło wąziutkie przejście między pryczami z gołych desek, na których kładliśmy się pokotem po 12-14 godzinnej, narażającej na urazy, fizycznej pracy, jeden obok drugiego. Od obowiązku pracy przy budowie kolei byli zwolnieni tylko niedołężni starcy i dzieci do 12 r. ż. Obserwowałem, jak niektóre kobiety padały z wyczerpania przy noszeniu kamieni na tzw. nosiłkach i układaniu ich na zboczach nasypu kolejowego lub przy kopaniu rowów. Nie było lekarza, pielęgniarki ani żadnych, nawet najprostszych leków. Zapewne w związku ze spadkiem ogólnej odporności dawała się bardzo we znaki plaga czyraków, ropni na dłoniach itp. Brygadierzy pokpiwali: Patrzcie, jaka delikatna polska pani, Jak dłużej popracujesz to ręce ci zgrubieją. I tak trwało aż do porozumienia Sikorski Majski 23 lipca 1941 roku. * * * Władze Związku Radzieckiego ogłosiły wówczas amnestię dla Polaków i zgodziły się na utworzenie polskiej armii. Zmieniło to radykalnie życie polskich zesłańców, ale na krótko. W tym okresie brat Stefan wykorzystał możliwość opuszczenia przed nadchodzącą zimą namiotu i przeniesienia się do miejscowości Jesil, położonej na szlaku kolejowym w pobliżu wspaniałej rzeki Iszym, pełnej ryb i raków, dopływu Irtyszu. Rzeka ta jednak na moich oczach uległa szybkiej dewastacji w trakcie gwałtownej rozbudowy magistrali kolejowej w pocie i krwi niewolniczej pracy zesłańców, łagierników, jeńców wojennych różnej narodowości! Już po roku zniknęły raki, a skażenie wody ropą i innymi nieczystościami oraz wykarczowanie drzew i krzewów dokonały dalszej degradacji. Stefan i Irena zostali zatrudnieni w przedsiębiorstwie Transwodstroj budującym sieć wodociągową dla potrzeb kolei żelaznej. Praca była bardzo ciężka, 12 godzinna, polegała na kopaniu łopatą i kilofem głębokich wykopów dla wodociągu i kanalizacji. W surowej zimie, gdy ziemia zamarzała do dużej głębokości, kilof był podstawowym narzędziem pracy. Ponadto, dużą uciążliwością i narażeniem dla zdrowia było zmoczenie nie tylko nóg, ale całego ciała, gdy woda podskórna zalewała dół. Przemoknięci i zmarznięci musieli nadal pracować. Opuszczenie pracy, nawet na godzinę, groziło sądem wojennym. Na szczęście matka z powodu wyniszczenia i wyczerpania fizycznego została zwolniona od pracy fizycznej, zaangażowano ją do sprzątania biura, a ja rozpocząłem uczęszczanie do tzw. siedmiolatki, w której byłem jednak bardzo krótko. Niestety, nie mogłem kontynuować nauki, ponieważ doznałem odmrożeń już na początku surowej zimy. Mieszkaliśmy bowiem w znacznym oddaleniu od szkoły i pokonywanie 7 kilometrowej odległości w okresie surowej zimy niekiedy w temp. 40 C i w zamieci śnieżnej wydawało się matce zbyt ryzykowne, zwłaszcza po moim zachorowaniu. Bardzo ubolewałem, bo w przeciwieństwie do wielu rówieśników od wczesnego dzieciństwa nauka w szkole sprawiała mi największą przyjemność i już wówczas dobrze znałem język rosyjski i miałem dostateczne wiadomości z wielu przedmiotów szkolnych. Zawdzięczałem to starszemu rodzeństwu, zwłaszcza siostrze Irenie, która była wzorową uczennicą w Baranowiczach i zawsze troszczyła się o moją edukację. Lubiłem czytać. Z tego okresu datuje się moja znajomość dzieł nie tylko Sienkiewicza, Mickiewicza, ale i Żeromskiego, Puszkina i Lermontowa. W Jesilu zamieszkaliśmy w wielorodzinym baraku, gdzie zimą dokuczała nam wszawica, a latem plaga pluskiew. Wszelkie stosowane zabiegi dezynsekcyjne nafta, ropa naftowa - były nieskuteczne. Latem jedynym ratunkiem było spanie na płaskim dachu lub poza barakiem. Aby uwolnić się od tej dokuczliwości wybudowałem ze Stefanem ze skradzionych desek przybudówkę przy baraku, w której spaliśmy latem. Zdarzały się nocą pożary w barakach od pozostawionych bez nadzoru palących się kopciółek latem, a zimą od piecyków, gdy wszyscy zasypiali kamiennym snem ze zmęczenia fizycznego. Gdy zapalił się w sąsiedztwie barak powstawała panika. Wszyscy rzucali się do ratowania swoich rzeczy w gwałtownym pośpiechu wynosząc je w obawie zajęcia się ogniem także naszego baraku. Tylko młody, zakochany Rumun nie posiadający żadnego dobytku poza watowanymi kufajkami do przykrycia objął czule swoim ramieniem dorodną żonę Rumunkę z małym dzieckiem - ze stoickim spokojem wychodząc z nimi na zewnątrz baraku, wykrzyknął do spanikowanych mieszkańców z ironią: Gołyj zbierajsia gołyj gatow! Tak dobitnie i spontanicznie wyrażona myśl przez szczęśliwego Rumuna, pomimo niewyobrażalnie trudnej egzystencji na zawsze mi pozostała i najwymowniej dowodzi, że poziom zadowolenia z życia nie zależy wcale od zamożności. Nigdy nie spotkałem tam przypadków depresji w pojęciu medycznym tj. choroby psychicznej. W tak trudnych warunkach bytowych, stałego zagrożenia i lęku w systemie okrutnych represji każdy był zmobilizowany do przetrwania, a przede wszystkim ratowanie życia najbliższym, jak to czyniły nawet z poświęceniem swego życia Matki Sybiru. A szczególny wyraz znalazło to we wzniesionym pomniku w postaci Madonny tulącej bezbronne dzieci i pochylonej nad samotnie siedzącym dzieckiem z napisem: Ofiarom Golgoty Wschodu w Gdańsku przy głównej alei Cmentarza Łostowickiego. (c.d. w następnym numerze)

Wieści PTL 5 Szkoła Medycyny Estetycznej przy PTL Rozmowa z dr. Andrzejem Ignaciukiem dyrektorem Szkoły. Kiedy w r.2002 zaproponował Pan Zarządowi Głównemu powołanie szkoły o profilu medycyny estetycznej, zdaje się, że nie spotkał się Pan z entuzjazmem? Wyczuwałem pewne wahanie i brak wiary, ale jednak zgodę uzyskałem. Od razu energicznie zaczęliśmy rozwijać naszą działalność, tak że w ub. roku o jedno miejsce ubiegało się aż 5 kandydatów. I jak w takim razie wyjaśnia Pan ten spektakularny sukces? Tajemnica każdego sukcesu jest taka sama; czytelna i atrakcyjna wizja, no i pasja. No, chyba potrzebne są też jakieś środki Tak, oczywiście. Ale proszę pamiętać, że za naukę słuchacze płacą sami. To są te środki. A gdyby ocena naszej Szkoły była niska zabrakłoby ich natychmiast. Popyt na medycynę estetyczną rośnie na całym świecie. Ma to z pewnością związek z wydłużaniem się ludzkiego życia i chyba też z systematycznym bogaceniem się społeczeństw i naturalną skłonnością do podwyższania komfortu. Czy takie szkoły popularne są też w innych krajach? Tak, ale wygląda to bardzo różnie. Słynna szkoła rzymska ma 4 letni program. Dla nas byłoby to za długo. W Hiszpanii natomiast, tak jak u nas, nauka trwa 2 lata. W obiegowej opinii medycyna estetyczna to przede wszystkim chirurgia; poprawianie profilu, odsysania, liftingi itp. My patrzymy dużo szerzej. W czasie trzystu kilkudziesięciu godzin zajęć w ciągu 2 lat staramy się pokazać jakie są możliwości medycyny estetycznej, a korzystamy z doświadczenia bardzo różnych specjalistów: dermatologów, chirurgów, endokrynologów, psychologów, a nawet ginekologów. Krótko mówiąc sięgamy po wszystko, co jest medycyną i ma związek ze zdrowiem i urodą. Zauważyłem, że wymienia Pan łącznie zdrowie i urodę. Tego właśnie uczymy w Szkole i mam nadzieję, że naszych 190 absolwentów przekaże pałeczkę dalej. Wśród wykładowców wymienia Pan wielu doskonałych fachowców Z kraju i także z zagranicy. Z Włoch prof. Bartoletti mówić będzie o kosmetologii lekarskiej. Przyjadą też specjaliści z Hiszpanii i Francji. Z Polanicy odwiedzi nas prof. Kazimierz Kobuz, który przedstawi swoje doświadczenia z laserami, a prof. Bednorz z Wrocławia zajmie się problemami endokrynologicznymi. To tylko kilka przykładów. Szkoła powstała na bazie sekcji medycyny estetycznej PTL, której przewodniczy Pan od Dr Józef Hornowski odznaczony! narodzin w r. 1993. To jedna z liczniejszych sekcji naszego Towarzystwa. Ale Szkoła to jednak przedsięwzięcie komercyjne, gdy tymczasem PTL ma status stowarzyszenia wyższej użyteczności, niekomercyjnego. Czy nie ma tu pewnego konfliktu wizerunków? Właśnie dlatego, ale też z uwagi na dużą liczbę członków chcemy przekształcić się w bardziej samodzielny twór o nazwie Towarzystwo Medycyny Estetycznej. Przypomnijmy, kto może zgłosić się do Szkoły? Każdy lekarz, niezależnie od specjalności. Zależy nam na tym, aby nie kojarzono nas wąsko z tzw. małą chirurgią, choć tego typu zabiegi nie są w medycynie estetycznej niczym rzadkim. Jednak my chcemy nauczyć bardziej holistycznego podejścia. Formalności chętni mogą załatwiać Do końca maja, przesyłając kopię dyplomu, kopię prawa wykonywania zawodu, no i zgłoszenie. W czerwcu rozmowa kwalifikacyjna, a w październiku początek zajęć. Po 2 latach egzamin, obrona pracy dyplomowej i uroczyste wręczenie dyplomu. Jest jeszcze jedna ważna sprawa; ponieważ na studiach medycznych nie ma specjalizacji medycyny estetycznej, zaraz po powstaniu naszego nowego Towarzystwa przystąpimy do certyfikacji. Lekarze, za których umiejętności możemy ręczyć otrzymają nasze certyfikaty. Podobnie gabinety zajmujące się medycyną estetyczną. Uporządkuje to z pewnością burzliwie rozwijający się rynek tego typu usług medycznych, a pacjentom da wskazówkę, gdzie przede wszystkim mogą szukać pomocy. Rozmawiał Andrzej Korman 5 czerwca br. odbyła się w Domu Lekarza Seniora wzruszająca uroczystość: odznaczenie dr. Józefa Hornowskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski z Gwiazdą. Odznaczenie, w imieniu Prezydenta RP, wręczyła min. Anna Gręziak z prezydenckiej Kancelarii. Dr Józef Hornowski urodził się w Gruzji w r. 1916 (czyli jeszcze za cara ), gdzie zesłani zostali jego przodkowie ze strony matki za udział w Powstaniu Styczniowym. Jest postacią doskonale znaną i cenioną w środowisku lekarskim. Warto dodać, że był także dr Hornowski wieloletnim, aktywnym działaczem PTL, członkiem władz naszego Towarzystwa, długoletnim sekretarzem Kapituły medalu GLORIA MEDICINAE. Nic zatem dziwnego, że na Jego uroczystość do Domu Lekarz Seniora, w którym obecnie dr Hornowski mieszka, przyszło wielu przyjaciół z PTL z prezesem prof. Jerzym Woy- Wojciechowskim na czele. Była również Rodzina, a wśród niej wnuk Laureata, który idąc śladami dziadków podjął też studia medyczne. U góry: dr Józef Hornowski (po prawej) z bratem Sergiuszem, chirurgiem, przed uroczystością. Obok: Po dekoracji gratulacjom i życzeniom nie było końca.

6 Wieści PTL felieton Hygiejo pomóż!!! Opublikowano ostatnio ciekawe i zarazem bardzo optymistyczne prognozy demograficzne. Wynika z nich, że aż 50% dzieci urodzonych w XXI wieku, jeśli oczywiście nie dotkną Ziemi jakieś kataklizmy, dożyje setki. Pięćdziesiąt procent czyli połowa! Oczywiście (i zarazem niestety!) prognoza ta dotyczy tylko kilku najbardziej zaawansowanych cywilizacyjnie krajów świata. Skąd ten przewidywany sukces? W październiku, miesiącu ogłaszania medycznych nobli odpowiedź nasuwa się sama: to wynik trwającego od pokoleń nieustannego rozwoju medycyny; rozpracowania etiologii wielu chorób, olbrzymiego postępu w diagnostyce i terapii wspartego najnowocześniejszą techniką i coraz lepszą organizacją lecznictwa. Ale nie zdarza się to po raz pierwszy. Jeszcze większy skok odnotujemy porównując średni czas życia w XIX w. (nieco ponad 40 lat) i w końcu wieku XX (zależnie od kraju prawie lub ponad 2 razy tyle). Zauważono przy tym, że oprócz oczywistego rozwoju wiedzy medycznej jako takiej, przyczyniło się do tego w wielkim stopniu także znaczące polepszenie się warunków sanitarnych, zwłaszcza w miastach, m.in. powszechny dostęp do zdrowej wody, rozbudowa kanalizacji itp. Krótko mówiąc: dostrzeżono wreszcie przedstawianą zazwyczaj razem z Asklepiosem jego córkę Hygieję, pijącą zawsze z czary kozie mleko, która i dziś patronuje wszystkiemu, co zwykliśmy określać terminem higiena. Jeśli jednak higiena ogólna, sanitarna bardzo się poprawiła, to chyba nie można tego powiedzieć o higienie psychicznej. Nasze zmysły, a w konsekwencji mózg, są coraz brutalniej atakowane przez bodźce z zewnątrz. Grad najrozmaitszych napisów, reklam i informacji bezlitośnie naciera na nasze oczy usiłując przedostać się do mózgu. Podobnie jest z hałasem wytwarzanym przez wszystko, co się porusza (a porusza się dziś prawie wszystko). Jest to prawdopodobnie na obecnym poziomie techniki i organizacji życia nieuniknione. Trudno. Ale gorzej, jeśli sami fundujemy sobie bombardowanie mózgu ulegając pewnym niezdrowym, zwykle importowanym manierom. Konkretnie zaś mam na myśli stacje radiowe i telewizyjne. W radiu nastała moda na stosowanie podkładów muzycznych pod wiadomości. Ma to dynamizować przekaz, ale brudzi go tylko i zamula. Ale ta radiowa maniera to nic w porównaniu z praktykami większości stacji telewizyjnych. Od kilkunastu już lat dziennikarzowi czytającemu wiadomości towarzyszy tzw. pasek czyli przesuwający się monotonnie skrót wiadomości. Chcąc nie chcąc zmusza on do odruchowego sylabizowania pojawiających się wyrazów, skutecznie rozpraszając uwagę. Niektóre stacje zdając sobie sprawę z uciążliwości tej praktyki zdecydowały się rzucać na pasek od razu pełne zdanie. Można je ogarnąć jednym spojrzeniem, ale cóż, w ten sposób da się przekazać jedynie zdania bardzo proste, czasem wręcz kalekie. Chlubnym wyjątkiem jest tu telewizja publiczna, która (poza kanałem INFO) nie stosuje raczej tej dokuczliwej maniery. Ale rekordy bije pewna informacyjna stacja, która ma pasek przesuwany, pasek rzucany od razu, nad nimi jeszcze wytłuszczony temat wiadomości (typu: ZAMIESZKI W TAJLANDII), w małym okienku obok przesuwają się godziny i tytuły późniejszych programów informacyjnych. Na reszcie ekranu można zobaczyć dziennikarza pośpiesznie czytającego informację. Czasem też pojawia się rozmówca, którego odpowiedź na zadane pytanie przestaje interesować prowadzącego już w połowie drugiego zdania. To tylko dwa skromne przykłady zaśmiecania mózgu bez potrzeby. A przecież każdy może ich przytoczyć dużo więcej. Co pozostaje w głowie po takim, jak mawiał Boy, dużo, byle jak i prędko?! Chyba przede wszystkim poczucie chaosu. A więc Hygiejo zlituj się i pomóż!!! Bo inaczej przybywać będzie u nas ludzi zaczadzonych, postrzegających świat poprzez przesuwający się w telewizorze pasek; świat prostacki, niechlujny i pozbawiony jakiejkolwiek refleksji. Andrzej Korman PS W przypisie chciałbym jeszcze podać informację tylko pozornie niezwiązaną z tematem dzisiejszego felietonu: ok. 5% amerykańskich astmatyków używa inhalatora nie zdejmując ochronnego kapturka. Zebranie plenarne ZG PTL w Śremie 22 maja 2009 r. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy wiosenne Plenum ZG PTL, jakie odbyło się już po raz drugi w Śremie (poprzednio gościliśmy tam przed 7 laty). Perfekcyjna organizacja, życzliwość i wsparcie miejscowych władz, atrakcyjny program integracyjny i poznawczy wymyślony przez niezawodną przewodniczącą śremskiego Koła PTL dr Barbarę Siwińską i Jej Kolegów wszystko to skutkowało sprawnymi obradami i miłą atmosferą, jaka nam w Śremie od pierwszych chwil towarzyszyła. Wyrazy serdecznego podziękowania za olbrzymi wkład pracy i gościnność przekazał na ręce dr Siwińskiej prezes PTL prof. dr Jerzy Woy-Wojciechowski, który następnie szczegółowo omówił działalność Prezydium w okresie od ostatniego, jesiennego Plenum. Przedtem jednak chwilą ciszy uczczono pamięć członków PTL, którzy odeszli na wieczny dyżur: prof. prof. Edwarda Rużyłły i Zbigniewa Religi. Po sprawozdaniu odbyła się dyskusja, w której poruszane były rozmaite tematy, a m.in. kwestia przekształcenia się Sekcji Medycyny Estetycznej w Oddział Regionalny o nazwie: Polskie Towarzystwo Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, dzięki czemu działająca przy dotychczasowej sekcji, ale na komercyjnych zasadach Szkoła Medycyny Estetycznej, będzie mogła prowadzić własną rachunkowość i nie będzie zmuszona przeprowadzać jej przez dokumentację ZG PTL. Plenum uznało zgodnie, że posunięcie to umożliwi wyraźne oddzielenie działalności stricte komercyjnej od statutowych zadań Polskiego Towarzystwa Lekarskiego. Zatwierdzono też wnioski o przyznanie konkretnym osobom odznaczeń Zasłużonemu Polskie Towarzystwo Lekarskie i Bene Meritus. Śrem znany jest z gościnności i serdecznego przyjjęcia. Od lewej: dr Tańska (Ostrołęka), dr Siwińska (spiritus movens Koła PTL w Śremie), dr Łapkiewicz (ZG PTL).

Wieści PTL 7 Swoją historię piszcie sami! Józef Piłsudski, zwracając się przy okazji jakiejś rocznicy do swych legionowych towarzyszy miał powiedzieć: Historię swoją piszcie sami, bo inaczej napiszą ja za was inni. I napiszą źle! Mam przed sobą kolejny zeszyt wydawanego przez Towarzystwo Lekarskie Warszawskie Pamiętnika, periodyku ukazującego się corocznie w czerwcu, w czasie Wolffianów, uroczystości dedykowanych założycielowi (przed 189 laty) i patronowi TLW. To prawda, że wiele lekarskich towarzystw regionalnych publikuje materiały związane z historią i współczesnością medycyny na swoim terenie. Są to jednak prawie wyłącznie wydawnictwa okazjonalne, związane z jakąś okrągłą datą, po której z reguły zalega wieloletnia cisza. W przypadku Pamiętnika TLW mamy do czynienia z periodykiem ukazującym się regularnie od 13 lat, a do tego ciekawym i świetnie redagowanym. O krótką wypowiedź proszę dr Wiesławę GRANOWSKĄ, sekretarza redakcji Pamiętnika. prehistoria Nasz tytuł pojawił się bardzo dawno, bo w roku 1837. I choć od razu użyto nazwy Pamiętnik nie zawierał bynajmniej memuarów. Będąc jedynym warszawskim pismem medycznym musiał być uniwersalny i przede wszystkim podejmować tematykę ściśle fachową. W zasadzie tak było przez kolejne 101 lat; ostatni Pamiętnik ukazał się w roku 1938. początki współczesności A potem nastąpiła prawie 60 letnia przerwa, aż do roku 1997, kiedy nasz prezes prof. Jerzy Jurkiewicz, razem z ówczesnym dyrektorem GBL prof. Januszem Kapuścikiem (jako redaktorem naczelnym) postanowili reaktywować Pamiętnik. Dodam skromnie i na marginesie, że w tym samym czasie również i ja pojawiam się w Pamiętniku, jako sekretarz redakcji. dzień dzisiejszy Oczywiście dzisiejszy Pamiętnik jest zupełnie inny niż ten z 19 wieku, czy chociażby z dwudziestolecia międzywojennego. Dziś dziesiątki towarzystw specjalistycznych wydają setki czasopism fachowych, są do dyspozycji pisma zagraniczne, są zjazdy i kongresy, jest Internet Wyciągając z tego wnioski nie podejmujemy z nikim rywalizacji na niwie ściśle fachowej, ale chcemy zapisać i zachować dla pamięci to, co umyka. autorzy i redaktorzy Naturalnie nie jest łatwo wśród zagonionych profesorów i doktorów znaleźć grono kompetentnych i skłonnych do współpracy autorów. Tym bardziej, że nie jesteśmy w stanie gratyfikować naszych publikacji. Ale skutecznie przetarł nam drogę nieodżałowany prof. Kapuścik, będący historykiem medycyny i dyrektorem GBL. Miał dostep do nazwisk z najwyższej półki. Jego też odkryciem jest bardzo ceniona przez nas redaktor Hanna KOŁO- DZIEJSKA, która tak wspaniale szlifuje, skraca i dopracowuje teksty. Niestety, prof. Kapuścik zmarł w r. 1999 i od tego czasu musimy sobie radzić sami. Ale na szczęście nasze niewielkie, pracujące pod przewodnictwem prof. Tadeusza Tołłoczki kolegium (prof. prof. Podgórska-Klawe, Śródka, Towpik) ma ciągle dużo inwencji i nowych pomysłów tematycznych. co w numerze Pewną cechą szczególną naszych Pamiętników jest to, że w każdym roczniku mniej więcej połowę miejsca przeznacza się na konkretna tematykę (w ostatnim numerze jest to tematyka ginekologicznopołożnicza, nad tą częścia czuwał prof. Marianowski). Ostatni Pamiętnik zawiera m.in. sylwetki ważnych postaci historycznych i współczesnych tej dziedziny medycyny, kierowników klinik ginekologiczno-połozniczych, a także ciekawe monografie dwóch warszawskich szpitali kobiecych o starych tradycjach. W ogóle staramy się ocalić od zapomnienia dzieje szpitali i innych placówek medycznych Warszawy, zwłaszcza tych, których już nie ma. Często trudno jest zebrać materiały, ale jeśli się to uda mamy poczucie prawdziwej satysfakcji. Resztę numeru można nazwać trzymaniem ręki na pulsie jest tu więc obficie ilustrowana kronika rozmaitych wydarzeń medycznych, relacje ze spotkań, omówienia jubileuszy, rocznic, a także różne przyczynki historyczne. A w następnym numerze dominować będzie tematyka neurochirurgiczna. kto czyta Jeśli zapytałby mnie pan, czy w związku z przewagą materiałów historyczno-wspomnieniowych Pamiętnikiem interesują się wyłącznie czytelnicy starszego pokolenia odpowiedziałabym, że nie. Okazuje się, że młodzież medyczną, studentów, młodych lekarzy ciekawią jednak korzenie ich uczelni, szpitali, parantele dzisiejszych ich profesorów Wszystko to staramy się wiernie odtwarzać na 260 stronach naszego Pamiętnika. (AK) Nieludzka medycyna Bardzo trudno jest określić dlaczego ta książka* jest niezwykła. Ale jest! O zbrodniach hitlerowskich lekarzy pisano tysiące razy. Najczęściej jednak były to fragmentaryczne świadectwa ocalonych lub prace o charakterze publicystycznym. Prof. Stanisław STERKOWICZ (ur. 1923), były więzień KZ Lager Neuengamme k. Hamburga jako lekarz, więzień i doświadczony publicysta okazał się autorem bardzo kompetentnym, skrupulatnym, ale jednocześnie doskonale rozumiejącym czym różni się książka od sądowego aktu oskarżenia. Jej treść to przegląd zbrodni hitlerowskiej medycyny w latach 1933-45. Choć wynaturzenia nazistowskiej medycyny i okrutne eksperymenty dokonywane na podludziach są tu perfekcyjnie sklasyfikowane i omówione, autor dociera znacznie głębiej przytaczając m.inn. argumenty sądzonych po wojnie zbrodniarzy, docierając do ich motywacji (nierzadko chodziło o karierę), a także opisując ich powojenne losy. Wszystko to napisane jest językiem prostym, w oparciu o dokumenty (przede wszystkim niemieckie) i uwiarygodnione świadectwa. Niezwykłym gestem autora jest też jednoczesny hołd oddany w posłowiu tym licznym lekarzom i badaczom niemieckim, których działalność przyczyniła się do rozwoju medycyny. Prof. Sterkowicz pisze w przedmowie: Obok odrażających czynów lekarzy-nazistów ( ) medycyna niemiecka może poszczycić się imponującymi odkryciami i wspaniałymi lekarzami. Ich godne najwyższego uznania czyny są również przedstawione w książce. Zatem nie wolno zapominać ani o hańbie ani o chwale niemieckiej medycyny. W sumie: nie jest książka do poczytania, ale dobrze byłoby, gdyby przejrzał ją każdy student i młody absolwent medycyny. (AK) * Stanisław Sterkowicz Nieludzka medycyna. Lekarze w służbie nazizmu ; Wydawnictwo MEDYK sp. z o.o. Warszawa 2007

8 Wieści PTL Dobrze zasłużyli się medycynie i jej popularyzacji Wręczenie dyplomów i medali nastąpi podczas uroczystości GLORIA MEDICINAE 23 października 2009. Tytuł ZASŁUŻONEMU POLSKIE TOWA- RZYSTWO LEKARSKIE otrzymają: Prof. dr Piotr Andziak Prof. dr Bogdan Chazan Prof. dr Roman Kaliszan Prof. dr Andrzej Kukwa Prof. dr Roman Lorenc Prof. dr Wojciech Maksymowicz Prof. dr Longin Marianowski Prof. dr Jan Krzysztof Podgórski Prof. dr Jerzy Sadowski Prof. dr Franciszek Walczak Prof. dr Stefan Zgliczyński Prof. dr Bohdan Wasilewski Dr Wanda Błeńska Panie doktorze skarży się lekarzowi pacjent dręczy mnie bezsenność. Przez całe noce przewracam się z boku na bok i nic! Powiem panu, że jakbym się tak wiercił to i ja bym nie zasnął! Panie doktorze zwraca się pacjent od otolaryngologa prawie nic nie słyszę. Zaraz zobaczymy. Proszę powtarzać za mną: Dr Krzysztof Makuch Dr Małgorzata Pierzyńska Dr inż. Marian Baraniecki Waldemar Firek Dyrektor Biura Okręgowej Izby Aptekarskiej Redaktor Andrzej Korman rzecznik ZG PTL Redaktor Zbigniew Wojtasiński tyg. Wprost Redaktor Marek Nowicki TVN Grzegorz Wilkosz Prezes Zepter International Poland Medal BENE MERITUS przyznano: Prof. dr Dariusz Sitkiewicz Prezes Polskiego Towarzystwa Diagnostyki Laboratoryjnej Uśmiechnij się Dowcipy o lekarzach i pacjentach sześćdziesiąt sześć, sześćdziesiąt sześć Pacjent: trzydzieści trzy, trzydzieści trzy No cóż, widzę, że ma pan 50 procent utraty słuchu. Pacjent u stomatologa: Panie doktorze co mi pan doradzi na zażółcone zęby? Ja bym panu doradzał brązowy krawat! Humor z Kalendarza Lekarskiego Dr Andrzej Ignaciuk Dyrektor Podyplomowej Szkoły Medycyny Estetycznej PTL Dr Andrzej Włodarczyk Prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie Zarząd Polskiego Towarzystwa Diagnostyki Laboratoryjnej Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka PRZYJACIEL POLSKIEGO TOWARZY- STWA LEKARSKIEGO to: Ewa Grenda Dyrektor Generalny Roche Polska Tadeusz Steckiewicz Prezes Zarządu Mennicy Polskiej S. A. Sala szpitalna, a na niej między innymi przegłodzony pacjent po wycięciu pęcherzyka żółciowego. Wchodzi siostra i pyta: Który z panów prosił o kaczkę? Ja, ja zgłasza się pacjent po operacji tylko żeby było dużo ziemniaków! rys. Ryszard Zawadzki, praktykujący lekarz anestezjolog ze szpitala w Śremie, malarz, satyryk i karykaturzysta rys. Henryk Sawka Wydaje Polskie Towarzystwo Lekarskie, 00-478 Warszawa, Al. Ujazdowskie 22, tel. 022 628 86 99, e-mail: ptl@interia.pl, www.ptl.org.pl Opracowanie całości i redakcja: Andrzej Korman, opracowanie graficzne i przygotowanie do druku: Andrzej Mazur KA JAK STUDIO, zdjęcia: Andrzej Korman i archiwum.