08 kwietnia 2016 Los tak chciał Skąd pomysł na zawodową służbę w wojsku? Nigdy nie planowałem wiązania swojego życia ze służbą wojskową. Ze względów pragmatycznych postanowiłem zgłosić się na ochotnika do odbycia zasadniczej służby wojskowej. Chciałem mieć ją za sobą, a w książeczce wpis o przeniesieniu do rezerwy i święty spokój. Los jednak spłatał mi figla. Połknąłem bakcyla i okazało się, że służba w mundurze jest właśnie tym, co chcę w życiu robić. Ten sam los sprawił, że możemy dziś porozmawiać Zapewne tak. W 2008 wyjechałem do Afganistanu jako uczestnik III zmiany PKW, gdzie na krótką, lecz brzemienną w skutkach chwilę opuściło mnie żołnierskie szczęście. Strona 1
Co skłoniło Pana do wyjazdu na misję? Czy był jakiś konkretny powód? Powód? Raczej nie, prędzej świadomość obowiązków jakie wynikają z faktu noszenia munduru. Zdawałem sobie sprawę, że prędzej czy później jako żołnierz zawodowy będę musiał podjąć się zadania służby w niebezpiecznych rejonach. Jako żołnierz zakładam, że szkoląc się w zespołach, plutonach, drużynach należy wykonywać zadania razem. Nikt nie powie kolegom: dobra, to wy jedźcie, a ja tu na was zaczekam. Razem się szkolimy i razem ryzykujemy kiedy zajdzie taka konieczność tak to działa. Do służby w Afganistanie stawił się praktycznie cały 30 osobowy skład plutonu. Jak ma się służba w kraju to tej na misji? Na samym początku człowiek musiał się odnaleźć. Dla mnie była to pierwsza misja, dlatego z uwagą obserwowałem nielicznych doświadczonych kolegów, którzy mieli już za sobą uczestnictwo w różnych innych misjach. Służyli nie tylko w Afganistanie ale też w Iraku czy Bośni i Hercegowinie. Cała reszta - praktycznie 90% plutonu - składała się z żołnierzy, którzy podobnie jak ja po raz pierwszy pojechali na misję. Uczestnictwo w misji było dla nas możliwością sprawdzenia się jako drużyna, weryfikacji naszego wyszkolenia oraz podniesienia go na dużo wyższy poziom. Wiadomo, poligon sprawdza, szkoli i zgrywa działania, jednak realne zagrożenie jakie może wydarzyć się podczas patrolów na misji w żaden sposób nie jest porównywalne do ćwiczeń na poligonie. Strona 2
Jakieś nadzwyczajne wspomnienia? Pamiętam moje emocje oraz wrażenie jakiego doznałem zaraz gdy wysiedliśmy w Bagram. Mogę to trochę porównać do filmu 9 kompania w oddali piękne, ośnieżone górskie szczyty, a w pobliżu startujące lub lądujące samoloty niezapomniany widok. Po przyjeździe mieliśmy dwa tygodnie aklimatyzacji, był to czas na przyzwyczajenie organizmu do zmiany klimatu. Po dwóch tygodniach mieliśmy się przenieść już do bazy docelowej i przejąć obowiązki od zdającej zmiany. Pierwsze patrole, ogromny strach, nie wiadomo co nas może spotkać. Z ciekawością słuchałem kolegów, którzy zdawali zmianę. Wszelkie informacje były dla mnie bardzo istotne. Jako dowódca sekcji w FOB Sharana, byłem odpowiedzialny za ludzi, którzy ze mną jeździli. Starałem się jak najlepiej wszystkie uwagi zapamiętać i wziąć je pod rozwagę. A czy można mówić o planie dnia na misji? Każdy dzień, każda godzina była zaplanowana. Jeśli nic się takiego nie działo (w przypadku grupy szybkiego reagowania QRF byliśmy w każdym momencie do użycia) rano śniadanie, jeśli nie jechało się na patrol tylko siedziało się w bazie to była normalna obsługa sprzętu. Był też czas dla siebie, czas na odpoczynek. Musiały być takie dni gdzie człowiek mógł zregenerować swoje siły. Strona 3
A czy dostrzega Pan jakieś różnice kulturowe pomiędzy Polakami a Afgańczykami? Różnice są widoczne gołym okiem. Powiedzmy sobie szczerze u nas człowiek wychodzi z domu i ma wszystko na wyciągnięcie ręki (sklepy, kina, teatr) a tam życie jest całkowicie inne. Jednak dla ludzi, którzy nigdy nie poznali innej rzeczywistości takie życie jest całkowicie normalne i mogę śmiało stwierdzić, że odnajdują się w nim bardzo dobrze. Czy łatwo było wrócić do życia rodzinnego po misji? U mnie powrót był bardzo skomplikowany. Pech chciał, że zostałem ranny w połowie wykonywania swoich obowiązków, czyli w 3 miesiącu pobytu na misji. W moim przypadku powrót nie był normalny, ponieważ sam o swoich siłach stamtąd nie wróciłem. 20 sierpnia 2008 roku miał być dniem jak każdy inny, jednak okazał się nie tak zwyczajny jak to zakładałem. Tego dnia, podczas patrolu najechaliśmy na tak zwanego ajdika, czyli improwizowany ładunek wybuchowy. Potężny wybuch pod naszym Hamerem pozbawił życia trzech jadących ze mną kolegów. Ja jako jedyny przeżyłem. Moje cierpienie tak naprawdę było potrójne przez co potrójnie trudniej było mi wrócić do normalności. Utraciłem kolegów, zdrowie i normalne rodzinne życie. Musiałem walczyć o to, aby wrócić do tej normalności. Bardzo pomogła mi w tym moja rodzina, żona i koledzy, wszyscy dawali mi siłę, abym nie zrezygnował ze swoich planów. Od kiedy zostałem żołnierzem mundur był dla mnie bardzo dużą wartością i wiedziałem, że za wszelką cenę muszę do niego wrócić. To dzięki wsparciu, które uzyskałem od rodziny oraz mojemu uporowi i ciężkiej pracy udało mi się to zrealizować. Z dumą nadal przywdziewam mundur i służę najlepiej jak pozwala mi na to obecny stan zdrowia. Strona 4
Rozmowa przeprowadzona z weteranem poszkodowanym. Kpr. Emil Uran, uczestnik III zmiany misji ISAF w Afganistanie. W 2009 roku kpr. Emil Uran odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego, za czyny bojowe połączone z wyjątkową ofiarnością i odwaga podczas użycia Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej poza granicami państwa przez Ś.P. Prezydenta RP Lecha KACZYŃSKIEGO. Również w 2009 roku uhonorowany BUZDYGANEM - wyróżnieniem miesięcznika Polska Zbrojna. Prezentowana publikacja ani żaden jej fragment nie może być powielany lub rozpowszechniany w jakiejkolwiek formie i w żaden sposób bez uprzedniego zezwolenia. Kpr. Emil Uran Strona 5