Wspomnienie nr 2: Góry Kodar i uranowy rudnik GÓRY KODAR I URANOWE TAJEMNICE Tekst: Jan Paweł TRYK (20.04.2007) Foto: Jan Paweł Tryk, Gerard Drabik, Bartosz Piotrowski, Andrzej Przedpełski, Robert Sobiecki Od jeziora Chubsuguł w Mongolii, poprzez Wschodnią Syberię w Rosji, a dokładniej poprzez Tunkińską Dolinę, jezioro Bajkał, Wierchnieangarską Kotlinę oraz poprzez Mujsko- Kuandińską Kotlinę, aŝ do Czarskiej Kotliny, czyli z południowego zachodu na północny wschód, biegnie wielki, azjatycki rów tektoniczny, będący prawdopodobnym zaczątkiem podziału kontynentu na dwie części i utworzenia między nimi nowego, syberyjskiego oceanu. Moim marzeniem, jeszcze z lat młodzieńczych, była chęć poznania wszystkich części owego rowu tektonicznego. I ono, czyli owo marzenie, spełniło się po części między innymi dzięki wędrówce po Czarskiej Kotlinie oraz po sąsiadujących z nią górach Kodar. Czarska Kotlina, długa na około 150 kilometrów, a szeroka na 30-40 kilometrów, połoŝona jest w północnym Zabajkalu, w Górach Stanowych, na terenie obwodu czytyńskiego, na granicy z obwodem irkuckim. Prawą, czyli południowo-wschodnią stronę Czarskiej Kotliny zamykają hełmy pasma górskiego Udokan. W jej środku znajduje się płaskie, leŝące na wysokościach 700-1000 m npm, bagienne dno, porośnięte rzadką i niską modrzewiową tajgą, urozmaiconą kępami gęstych, mieszanych lasów, po którym meandrami wije się rzeka Czara, biorąca swój początek w jeziorze Małe Leprindo, połoŝonym u wylotu tunelu kolejowego Bajkalsko-Amurskiej Magistrali, przebitego znad rzeki Sjulban w Mujsko-Kuandińskiej Kotlinie. Natomiast lewą stronę tejŝe kotliny zamykają strzeliste, alpejskiego typu wierchy pasma górskiego Kodar, będącego jednocześnie najwyŝszym pasmem górskim w Górach Stanowych. I to owe pasmo górskie oraz jego uranowe tajemnice były celem wędrówki, opisanej w tymŝe artykule. Turyści, zamierzający zrealizować wędrówkę po wspaniałych, tajemniczych, choć okrutnych górach pasma Kodar, zwykle przybywają tam pociągiem, wysiadając nie na przystanku o nazwie Kodar, lecz na stacji Nowa Czara, znajdującej się w miasteczku zbudowanym od podstaw wraz z budową Bajkalsko-Amurskiej Magistrali, a połoŝonym trzydzieści parę kilometrów na południe od starej, choć bardzo duŝej wsi o nazwie Czara, która to dla odmiany ma port lotniczy, eksploatowany przede wszystkim dla przewozów towarowych. Jako ciekawostkę dodam, Ŝe w Czarskiej Kotlinie, u ujścia rzeki śuja do rzeki Czary, znajduje się trzecia miejscowość o nazwie Czara dla odróŝnienia od dwóch poprzednich nie posiada ani stacji kolejowej, ani portu lotniczego. Ale za to posiada niewielki port rzeczny, łączący wieś, poprzez dolny bieg rzek Czara i Olokma, ze szlakami wodnymi rzeki Lena. Po wyjściu z pociągu natychmiast rzuca się w oczy ogromny i nowoczesny budynek dworca kolejowego. Jego bryła, podobnie jak i niektórych innych dworców na BAM-ie, w tym na stacji w Siewierobajkalsku, połoŝonej na północnym krańcu Bajkału, prawie jednoznacznie kojarzy się z bryłami współcześnie budowanych kościołów w Polsce. Dworzec kolejowy na stacji Nowa Czara, wyposaŝony był między innymi w mały hotelik, restaurację, kompleks sanitarny, no i w przestronne poczekalnie dolną i górną, których wzajemny układ bardzo przypominał układ nawy głównej i chóru w....
Ściany poczekalni wyłoŝono płytkami, wykonanymi z róŝnych kamieni dekoracyjnych oraz półszlachetnych, w tym z czaroitu. Tu naleŝy zwrócić uwagę, Ŝe ów czaroit jest minerałem występujący tylko w jednym miejscu na świecie, a mianowicie w tym rejonie, a dokładniej w okolicach góry Murun, połoŝonej w pobliŝu środkowego biegu rzeki Czary. Odkrywcami tegoŝ bardzo mało znanego minerału o fioletowo-czarnej barwie, z białymi, kwarcytowymi wrostkami i o włóknistym przekroju, byli geologowie, którzy w czasie badań tego obszaru związanych z pracami projektowymi BAM-u, natrafili na te niezwykle zabarwione i dotychczas nieopisane skały, którym dali nazwę od przepływającej tędy rzeki Czara. Do niedawna ten syberyjski minerał był w krajach Europy zupełnie nieznany. Dopiero po ostatnich zmianach politycznych na Wschodzie dotarł on tam, przede wszystkim za pośrednictwem rosyjskich handlarzy i zbieraczy minerałów. Wędrówka po wydawałoby się na pierwszy rzut oka (ale o tym później) górskich bezdroŝach Kodaru, ma posmak prawdziwej, choć bardzo trudnej przygody i moŝe dostarczyć wielu emocji, związanych zarówno z pobytem w naturalnej, dzikiej przyrodzie, jak i związanych z historią ludzkich dramatów lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku. Jak pamiętamy, w owych latach, pomiędzy dwoma największymi mocarstwami świata, rozpętał się wyścig zbrojeń nuklearnych. W związku z tym w Rosji rozpoczęto na wielka skalę prace poszukiwawcze nowych złóŝ rudy uranu, gdyŝ dotychczas eksploatowane złoŝa, między innymi w okolicach NiŜnego Butugyczagu, okazały się niewystarczające. W górach Kodar, będących wraz z Północno-Mujskim pasmem górskim centralną częścią Gór Stanowych o jednoznacznie mówiącej nazwie: Delun-Uranskij Chrebiet, na wysokości 2200 m npm, u źródła Mramornego Potoku, będącego prawym dopływem rzeki Średni Sakukan, zbudowano następną kopalnię tegoŝ strategicznego surowca. Nadano jej sympatyczną nazwę Mramornyj rudnik. Obsługiwana ona była oczywiście przez więźniów obozu koncentracyjnego, mieszkających w tak zwanym dolnym obozie, połoŝonym mniej więcej w środkowej części doliny Średniego Sakukanu, do którego, celem dalszego przerobu, zwoŝono urobek z tak zwanego obozu górnego, czyli z interesującej nas kopalni. Oba wyŝej wymienione obozy, wraz z otaczającymi je przełęczami i szczytami, były celem szczególnym opisywanej w tymŝe artykule wędrówki, w której oczywiście tradycyjnie towarzyszyła mi grupa warszawskiej młodzieŝy, w większości uwaŝanej przez nauczycieli i wychowawców za tak zwanie grzeczną inaczej. Ich wiek wahał się w granicach od dwunastu do dwudziestu jeden lat, za wyjątkiem mnie i jednej silnie dorosłej dziewczyny. Większość z tychŝe dzieciaków, a właściwie młodzieŝy, juŝ uczestniczyła w tego typu wędrówkach. Wspomnę tylko, Ŝe równieŝ tradycyjnie - na plecach taszczyliśmy plecaki (jedni cięŝkie, a inni jeszcze bardziej cięŝkie) ze standardowym wyposaŝeniem, czyli z prowiantem na minimum trzy tygodnie, namiotami, toporami, linami, kociołkami, aparatami fotograficznymi i innymi, niezbędnymi rupieciami, w tym własnymi ubraniami, odpowiednimi do róŝnych temperatur, równieŝ do temperatur ujemnych. Nasza wędrówka rozpoczęła się w Irkucku, do którego dojechaliśmy Transsyberyjską Koleją. Tam, po kilku dniach pobytu w mieście, wsiedliśmy się na wodolot Zaria, którym dopłynęliśmy do Portu Bajkał, gdzie przesiedliśmy się na potęŝny wodolot Kometa, płynący na północny kraniec jeziora Bajkał, do miasta Siewierobajkalsk. Stąd było juŝ tylko 17 godzin jazdy pociągiem po BAM-ie na wschód, do wspomnianej juŝ na wstępie stacji Nowa Czara, do której dotarliśmy po południu. Obiad ugotowaliśmy oczywiście na ognisku, rozpalonym na krańcu peronu kolejowego. Co
ciekawe, nikomu to nie przeszkadzało, a zachowane ślady jednoznacznie wskazywały na często powtarzający się tenŝe proceder. Z noclegiem teŝ nie było problemu. śeńska część naszej grupy spała w hoteliku, natomiast męska część spała na karimatach, rozłoŝonych na podłodze górnej poczekalni. Następnego dnia rano przemieściliśmy się przygodnym autobusem marki PAZ do wsi Czara, a stamtąd, równieŝ przygodną, cięŝarówką marki Ural w kierunku doliny rzeki Średni Sakukan, wypływającej z gór Kodaru do Czarskiej Kotliny. Niestety, ujechaliśmy tylko siedem kilometrów, czyli do miejsca, w którym, wskutek podmycia przez rzekę i rozmarznięcia gruntu (normalnie, nawet latem, skutego lodem wiecznej marzłoci) osunął się grunt wraz z leŝącym na nim czymś, co miejscowi nazywali drogą. PoniewaŜ omijanie owych osunięć, czyli przedzieranie się cięŝarówką po sąsiadujących z drogą bagnach, zajęłoby nam duŝo czasu, a do osiągnięcia wylotu interesującej nas doliny i rzeki z gór Kodaru zostało nam tylko niecałe 20 kilometrów, dalszą trasę przebyliśmy pieszo. Później okazało się, iŝ taka decyzja była właściwa. Pierwszy nocleg w namiotach w trakcie tejŝe wędrówki wypadł nam właśnie na granicy Czarskiej Kotliny i strzelistych szczytów gór Kodaru, u wylotu rzeki Średni Sakukan z głębokiej, śródgórskiej doliny. Góry Kodaru wznoszą się nad poziom Czarskiej Kotliny w efektowny sposób, bo bez przedgórza, około półtorakilometrowymi szczytami. Szerokość pasma gór Kodaru waha się w granicach 60-90 kilometrów. Większość szczytów osiąga wysokość 2500-2800 m npm, a najwyŝszy szczyt, Pik BAM, znany równieŝ jako Pik Bezimienny, Pik Bamowskij lub po prostu jako Pik Kodar, ma wysokość 3072 m npm (choć na niektórych mapach podawana jest liczba 2999 m npm). Przełęcze centralnej części Kodaru leŝą na wysokościach ponad 2000 m npm. Spływające z tej części gór trzy dopływy rzeki Czara, a mianowicie Apsat, Średni Sakukan i Wierchni Sakukan, tworzą w nim dosyć wąskie, ale za to bardzo długie, bo kilkudziesięciokilometrowe, i głębokie doliny, z górującymi nad nimi na 600 do 1000 metrów szczytami. Doliny rzek i zbocza gór porośnięte są tajgą do wysokości mniej więcej 1500 m npm, a wyŝej, do wysokości około 1700 m npm owe doliny i stoki pokryte są bardzo gęstym kiedrowym stłannikiem, czyli skarłowaciałymi, limbowymi krzakami. PowyŜej nich są tylko nagie góry, w wielu miejscach, juŝ od wysokości 2300 m npm, pokryte śniegami i lodowcami, mimo, iŝ dla tego klimatu dolna granica wiecznych śniegów powinna być na wysokości 3300 m npm. W górach Kodaru znajduje się 36 lodowców o łącznej powierzchni około 15 tysięcy km kw. Języki największych z nich mają długość 1500 do 2000 metrów i szerokość 500 do 600 metrów. Oprócz lodowców moŝna w Kodarze spotkać tak zwane naledzie, czyli grube płaszczyzny lodowe o ogromnej powierzchni, leŝące najczęściej w dolinach potoków lub kotlinkach. Poranek następnego dnia poświęciliśmy na fotografowanie właśnie takiej naledzi, mającej długość sali gimnastycznej i wysokość dochodzącą w wielu miejscach do dwóch metrów. Potem ruszyliśmy pieszo w górę rzeki Średni Sakukan, dnem jej głębokiej, śródgórskiej doliny. Początkowo szliśmy po śladzie resztek odnalezionej starej drogi, eksploatowanej w czasach działalności kopalni i obozu koncentracyjnego. Ku naszemu zaskoczeniu, po pewnym czasie i w wielu miejscach owe resztki przerodziły się w... dobrą, zadbaną leśną drogę, na której odbudowano nawet niektóre mosty nad potokami, spływającymi do Średniego Sakukanu z wysokich zboczy szczytów, górujących nad doliną. Dlatego, w jednym z
początkowych akapitów tegoŝ artykułu, zapisałem, Ŝe będziemy wędrować po wydawałoby się na pierwszy rzut oka górskich bezdroŝach Kodaru. A tu taka niespodzianka: komu zaleŝało na udroŝnieniu tej drogi, która wiedzie tylko do... Po południu dotarliśmy do tak zwanego dolnego obozu koncentracyjnego, na którego terenie postawiliśmy nasze namioty. Po czterdziestu paru latach bezczynności obozu, tajga dokładnie zarosła jego terytorium, za wyjątkiem terenu budowli, w której to ruda uranu, czyli urobek górnego obozu był najpierw kruszony na odpowiednie frakcje, a następnie poprzez wibracyjne sita spadał do podziemnych silosów, gdzie był poddawany procesowi wypraŝania. Tak przygotowany półprodukt był następnie transportowany do wsi Czara (dokładnie tą drogą, którą przybyliśmy) na znajdujące się tam lotnisko. Po dokładnym spenetrowaniu terytorium dolnego obozu oraz na podstawie połoŝenia ocalałych resztek budowli moŝna było odtworzyć jego przypuszczalne rozmiary i jego infrastrukturę. Oprócz wspomnianego budynku przerobu rudy, baraków mieszkalnych dla więźniów i baraków straŝników, były tam równieŝ warsztaty techniczne, kuźnia, elektrownia, a nawet system drewnianych wodociągów i kanalizacji. Zachowały się równieŝ, choć ledwie widoczne, niektóre wybrukowane trotuary, a takŝe część zasieków ogradzających obóz oraz, niestety nadpalona, brama wjazdowa do obozu. Dalsza nasza wędrówka w dalszym ciągu wiodła w górę rzeki, dnem jej głębokiej doliny, w której, w wielu miejscach, dosyć dobrze zachowała się nawierzchnia drogi kołowej, wykonana jeszcze w tamtych latach z drewnianych dylin. Niestety, wskutek upływu czasu, trzęsień ziemi, przepływu wody oraz lawin śnieŝnych i kamiennych, wiele mostów uległo zniszczeniu lub bardzo silnemu uszkodzeniu. Niektóre z tychŝe mostów przyroda zaczęła wykorzystywać jako nowe koryta potoków wodnych.. Jednym ze zniszczonych mostów niestety był most przez rzekę Średni Sakukan, zbudowany ówcześnie na trasie z obozu dolnego do kopalni, czyli do obozu górnego. Wskutek duŝej głębokości rzeki, jej bardzo silnego nurtu oraz temperatury wody wahającej się około zera stopni, zdecydowaliśmy się przekroczyć ją w jej górnym biegu, 12 kilometrów powyŝej mostu, w miejscu jej rozwidlenia, gdzie woda w jej korycie rozlewała się na duŝą szerokość, a głębokość wody nie przekraczała 1,5 metra. Niestety, temperatura wody nie uległa zmianie. Po dotarciu do wspomnianego mostu, rozpoczęliśmy wspinaczkę po bardzo stromym stoku doliny, wykorzystując do tego serpentyny starej, ledwie widocznej trasy drogi dojazdowej do górnego obozu, docierając w końcu do źródła Mramornego Potoku, w pobliŝu którego rozpościerał się teren właściwej kopalni. Ze względu na bardzo surowy klimat, brak roślinności i niską temperaturę, latem niewiele przewyŝszającą zero stopni, oraz ze względu na połoŝenie uniemoŝliwiające dotarcie tam zwykłych turystów, wszystkie baraki i urządzenia obozowe zachowały się w zasadzie w dobrym stanie. Po dokładnym zwiedzeniu i zdokumentowaniu terenu kopalni rudy uranu, pozostało w drodze powrotnej do dolnego obozu pobiegać trochę po przełęczach oraz najwyŝszych szczytach gór Kodaru. Wypoczęliśmy dopiero w naszym obozowisku, zlokalizowanym, jak juŝ uprzednio wspomniałem, na terenie dolnego obozu koncentracyjnego, spędzając tam jeszcze kilka dni. Do Irkucka powróciliśmy tą samą drogą, którą przybyliśmy z niego. Nasz bagaŝ w postaci zawartości plecaków bardzo silnie się zmniejszył, w przeciwieństwie do bagaŝu doświadczeń i przeŝyć oraz historycznych informacji, który gwałtownie się zwiększył, przerastając swoją wagą nasze straty kalorii, poniesione na zrealizowanie - sądzę Ŝe niezłej
wędrówki powiązanej z, równieŝ niezłą przygodą. Z tejŝe wędrówki powróciliśmy jak zwykle oczywiście na szczęście w komplecie. I jak zwykle, o czym juŝ wspominałem w innych artykułach, młodzieŝ udowodniła tym, Ŝe do zrealizowania tego typu wędrówki wystarczy być dobrze przygotowanym, lecz nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Im wszystkim, a szczególnie tym, którzy pełnili rolę tak zwanych starszych, serdecznie dziękuję za pomoc w zrealizowaniu tejŝe jednej z najtrudniejszych wędrówek. Irkucki dworzec wodny "Rakieta" - oczekiwanie na wodolot do Portu Bajkał. Mały wodolot Zaria, o charakterystycznej budowie kadłuba, który przewozi pasaŝerów po Irkuckim jeziorze zaporowym do Portu Bajkał, do duŝego wodolotu.
Port Bajkał - przesiadka na wodolot Kometa-15. Jezioro Bajkał mijanie się z wodolotem Kometa-4. Buchta Piesczanaja (zatoka Piaskowa) widziana od strony Bajkału. Przylądek Kotelnikowski latarnia morska.
Przylądek Kotelnikowski nostalgiczne spojrzenie na profilaktorium, znane nam z wyprawy w góry Bajkalskiego Chrebtu RównieŜ nostalgiczne spojrzenie na ukryte w chmurach wierzchołki Bajkalskiego Chrebtu Siewierobajkalsk wysiadanie z wodolotu, w tle widoczne galerie i tunele BAM-u
Bajkało-Amurska Magistrala kolejowa wylot tunelu Siewieromujskiego, najdłuŝszego na BAM-ie (15,343 km). Przebieg trasy BAM-u po szczytach Siewieromujskiego Chrebtu
Słup graniczny Buriacja Czytyńska Obłast Przystanek kolejowy Kodar, na tle alpejskiego typu wierchów gór Kodaru.
Prawie cała nasza grupa przed wejściem do budynku dworcowego stacji Czara (w rozkładach jazdy owa stacja oraz lokomotywownia na tejŝe stacji nazywane są Nowa Czara). Stacja Nowa Czara charakterystyczny, bo kojarzący się z bryłami współcześnie budowanych kościołów w Polsce, budynek dworca, widziany od strony torów kolejowych
TenŜe sam budynek dworca, lecz widziany od strony miasta Wnętrze dolnej poczekalni dworcowej, z widokiem na poczekalnię górną ich wzajemny układ mimo wszystko bardzo przypominał układ nawy głównej i chóru w
Górna poczekalnia i jej wyposaŝenie. Przejazd PAZ-ikiem ze stacji kolejowej Nowa Czara do wsi Czara (tej z lotniskiem).
Jak wyŝej w dali widoczne szczyty gór Kodar. CięŜarówką marki Ural dojechaliśmy tylko do tego miejsca w miejscu zawalenia się drogi dobrze widoczny jest lód wiecznej marzłoci
Jak wyŝej, lecz zarówno dokładniejsze, jak i w kolorze, spojrzenie na feralne miejsce. Wylot interesującej nas doliny rzeki Średni Sakukan, widziany na przedłuŝeniu feralnej drogi.
Granica Czarskiej Kotliny i gór Kodar u wylotu doliny rzeki Średni Sakukan nasz biwak przy naledzi. Nasze namioty widziane z bliska. Naledź siedzi na niej Jan Paweł Tryk.
Przy naledzi stoi Robert Sobiecki jak widać, jej wysokość wynosi około 1 m. Początkowy fragment doliny rzeki Średni Sakukan.
Ku naszemu zaskoczeniu, resztki starej drogi, wydawałoby się, Ŝe nie eksploatowanej od przeszło pięćdziesięciu lat, przerodziły się w... dobrą i zadbaną leśną drogę...... na której odbudowano nawet niektóre mosty nad potokami, spływającymi ze zboczy górujących nad doliną po jednym z takich nowych mostów przechodzą: Gerard Drabik i Paweł Gurnecki.
Brama dolnego obozu koncentracyjnego na jej tle nasza grupa; stoją: 22-letnia Ania Niedźwiecka, miejscowy Rosjanin, 14-letni Sebastian Balcerzak, 13-letni Sebastian Jabłkowski, 14-letni Łukasz Drabik, 14-letni Daniel Lichota, 13-letni Sebastian Wiśniewski, 12-letni Wojciech Stasinowski, 14-letni Bartosz Piotrowski, 15-letni Gerard Drabik, n-letnia ElŜbieta Łabędzka, 16-letni Andrzej Przedpełski, 19-letni Robert Sobiecki oraz 21-letni Marek Karny; siedzą: 12-letni Wojciech Domański, 20-letni Paweł Gurnecki oraz 14-letni Michał Bielecki; fotografującym jest n-letni Jan Paweł Tryk. Widok spod obozowej bramy na wierzchołki gór otaczających dolinę rzeki Średni Sakukan.
Widok z owych wierzchołków na rzekę Średni Sakukan i teren dolnego obozu koncentracyjnego; jak widać, po czterdziestu paru latach bezczynności tegoŝ obozu tajga dokładnie zarosła jego teren, za wyjątkiem budynku przerobu rudy uranu. Spojrzenie spod obozowej bramy w kierunku rzeki i na namioty naszego biwaku. Jeszcze jedno spojrzenie spod obozowej bramy na nasze namioty.
Nasze skromne obozowisko na terenie dolnego obozu koncentracyjnego. Jako tacę pod kanapki wykorzystaliśmy deskę, sądzę Ŝe historyczną, gdyŝ obozową; na fotografii ElŜbieta Łabędzka, Andrzej Przedpełski i Jan Paweł Tryk Obozowa brama początkowe miejsce zwiedzania obozu.
Stara, główna droga przez obóz, jej obecny wygląd sugerował, iŝ jest ona w trakcie odbudowy. Stary most pod główną drogą w środku obozu; z lewej strony zwraca uwagę wyrzeźbiony na drzewie rzymskokatolicki krzyŝ. Ów stary most i potok przepływający w poprzek terenu obozu.
Ruiny baraku straŝników obozowych Szafa na karabiny w tymŝe baraku, która mimo upływu ogromu czasu zachowała się w jako takim stanie. Pozostałości baraków więźniów.
Ruina budynku przerobu rudy uranu na tle górujących nad doliną szczytów. Inny, choć podobny widok.
Widoczne w ruinie owego budynku śruby po stanowiskach maszyn słuŝących do przerobu rudy uranu oraz podziemia tegoŝ budynku
Podobne spojrzenie na ruiny budynku, z wyraźnie widocznymi podziemiami. Jeszcze jedno spojrzenie na góry, ruiny budynku i jego podziemia
Michał Bielecki i Marek Karny (obecnie utytułowany fizyk nuklearny) dyskutują o technologiach pozyskiwania uranu stojąc w ruinie budynku przerobu jego rudy. Schodzenie do podziemi tegoŝ budynku; od prawej, czyli od schodów: Marek Karny, Łukasz Drabik (ledwo widoczny), Sebastian Jabłkowski, Wojciech Stasinowski oraz Michał Bielecki
Do podziemi schodzi Łukasz Drabik. Zwiedzanie podziemi najwaŝniejszego budynku tegoŝ obozu koncentracyjnego.
Przemarsz z dolnego do górnego obozu koncentracyjnego; pokonywanie dopływu Średniego Sakukanu po ruinie częściowo zatopionego i częściowo zasypanego mostu od lewej: Łukasz Drabik, Gerard Drabik (zdejmuje buty), Michał Bielecki, Robert Sobiecki oraz Marek Karny. Marek Karny, będący drugim według starszeństwa (oczywiście wśród męskiej części grupy), zwykle pokonywał wszelkie przeszkody jako ostatni, mając za zadanie kontrolę i obserwację wszystkiego swoimi bardzo czujnymi oczami.
Nasza wędrówka częstokroć biegła po drodze, której nawierzchnia została wykonana jeszcze w tamtych czasach z tak zwanych drewnianych dylin trzeba przyznać, Ŝe jeszcze nieźle wygląda po ponad pięćdziesięciu latach jej leŝenia. RównieŜ dosyć dobrze zachowały się stare mostki lecz przy przechodzeniu przez nie naleŝało zachowywać duŝą ostroŝność, ze względu na ich konstrukcję nadgryzioną upływającym czasem.
Przed nami następny częściowo zatopiony i zasypany most jednakŝe dobrze zachowała się na nim poręcz. Pokonywanie tegoŝ mostu
Po przebyciu kilku kilometrów od wspomnianego mostu, na szczytach połoŝonych po drugiej stronie doliny rzeki Średni Sakukan, pojawiły się języki naledzi potoku Mramornego, spływającego z górnego obozu koncentracyjnego
Mimo, iŝ źródłowy fragment Potoku Mramornego był w zasięgu ręki, a raczej wzroku, to dotarcie do niego niestety wymagało od nas jeszcze wiele fatygi. I znowu przechodzenie po zniszczonym moście znajdującym się nad jednym z wielu dopływów Średniego Sakukanu z lewej na pierwszym planie najmłodszy uczestnik tejŝe wyprawy, 12-letni Wojtek Domański
Tak wygląda twarz prawdziwego (a nie filmowego, czy teŝ tak zwanie medialnego) wędrowca umęczonego, zapoconego i zakurzonego, choć zadowolonego (tak nas zapewniał) 13-letniego Sebastiana Jabłkowskiego W tym miejscu spotkała nas okrutnie niemiła niespodzianka: most przez Średni Sakukan był zerwany Na zniszczonym moście siedzi Robert Sobiecki, dumając, jak przedostać się na drugi brzeg rzeki.
Przeprawa przez rzekę w pobliŝu mostu, z powodu duŝej jej głębokości, bardzo silnego nurtu oraz oblodzenia brzegów rzeki, prawdopodobnie byłaby zbyt niebezpieczna. PowyŜej mostu rzeka co prawda była wąska, ale przez to bardzo głęboka i z bardzo silnym nurtem, a jej brzegi były zabudowane ogromnymi, śnieŝno-lodowymi nawisami.
Właściwe warunki do przeprawy przez Średni Sakukan znaleźliśmy 12 kilometrów powyŝej feralnego mostu. Szykowanie się do przeprawy.... i przeprawa najmłodsi, a dokładniej najlŝejsi, zostali wzięci w środek, aby nie porwał ich nurt rzeki
Feralny most widziany z góry od strony doliny potoku Mramornego ZbliŜanie się do celu, czyli źródeł Mramornego potoku, gdzie zlokalizowany był górny obóz koncentracyjny oraz kopalnia rudy uranu. I juŝ na tle naszego celu tejŝe niełatwej wędrówki, na wysokości około 2400 m npm od lewej: Paweł Gurnecki, Łukasz Drabik, Wojtek Stasinowski oraz Robert Sobiecki
Część mieszkalna górnego obozu koncentracyjnego Tu była kiedyś część socjalno-administracyjna obozu - od lewej: Gerard Drabik, Łukasz Drabik oraz Wojtek Stasinowski. System wieŝ i zasieków odgradzający strefę wydobycia rudy uranu (oraz dodatkowo pewnych minerałów, uwaŝanych za bardzo drogocenne), zlokalizowaną powyŝej obozu
Pozostałości urządzeń systemu transportu kołowego i linowego urobku dobywanego ze sztolni. Chwila zadumy nad tym wszystkim Czterech spośród wielu eksploratorów, którzy dostąpili zaszczytu poznania największych tajemnic Syberii, a mianowicie: Wojtek Stasinowski, Łukasz Drabik, Gerard Drabik oraz Paweł Gurnecki; na zawieszonej tablicy napis: tutaj będzie zorganizowany historycznoekologiczny obszar chroniony, prosimy wszystko zostawić na swoich miejscach, sztab WŁKSM (Komsomołu) na BAM-ie.
Widok z platformy kopalni na górny obóz koncentracyjny i na górną część doliny Średniego Sakukanu. Dolina rzeki Średni Sakukan widziana w kierunku dolnego obozu koncentracyjnego. Po dokładnym zwiedzeniu i udokumentowaniu terenu kopalni, pozostało nam trochę pobiegać po najwyŝszych szczytach...
... i przełęczach gór Kodaru; na zdjęciu Robert Sobiecki i Paweł Gurnecki. W dali widoczny Pik BAM, znany równieŝ jako Pik Bezimienny, Pik Bamowskij lub jako Pik Kodar.
Ów Pik widziany z bliska. Zatknięcie przez Roberta Sobieckiego polskiego proporca na najwyŝszych szczytach gór Kodaru.
Droga powrotna: ostatni fragment dolnego odcinka doliny rzeki Średni Sakukan, w dali widoczna Czarska Kotlina. Znana juŝ nam naledź, a właściwie jej wytopione resztki, u wylotu rzeki Średni Sakukan z gór Kodaru do Czarskiej Kotliny Wieś Czara (stara, to znaczy ta z lotniskiem) hotel Siewiernyj ; na jego tle siedzą: Robert Sobiecki, miejscowy Rosjanin, Paweł Gurnecki, Sebastian Wiśniewski, Wojciech Stasinowski (u góry), Bartosz Piotrowski, Łukasz Drabik, Michał Bielecki, Wojciech Domański, Andrzej Przedpełski, Gerard Drabik, Sebastian Jabłkowski, Daniel Lichota, Sebastian Balcerzak, Jan Paweł Tryk, Anna Niedźwiecka.
Jak wyŝej lecz w kolorze.