Sabine Städing z Petronela Jabloniowego Sadu Magia Świąt
Sabine Städing Petronela z Jabłoniowego Sadu Magia Świąt Z ilustracjami SaBine Büchner Przekład z języka niemieckiego Urszula Pawlik
Tytuł oryginału: Petronella Apfelmus. Schneeballschlacht und Wichtelstreiche Boje Verlag in the Bastei Lübbe AG 2015 by Bastei Lübbe AG, Köln, Germany Okładka: Kirstin Osenau Ilustracja na okładce: SaBine Büchner ISBN 978-3-414-82427-1 Wszelkie prawa zastrzeżone, zwłaszcza prawo do przedruku i tłumaczenia na inne języki. Żadna z części tej książki nie może być w jakiejkolwiek formie publikowana bez uprzedniej pisemnej zgody Wydawnictwa. Copyright for the Polish edition by Edra Urban & Partner, Wrocław 2018 Copyright for the Polish translation by Urszula Pawlik, 2018 Przekład z języka niemieckiego: Urszula Pawlik Prezes Zarządu: Giorgio Albonetti Dyrektor Wydawniczy: lek. med. Edyta Błażejewska Redaktor tekstu: Marzena Kwietniewska-Talarczyk Redaktor prowadzący: Renata Wręczycka The translation of this work was supported by a grant from the Goethe-Institut. ISBN 978-83-65835-97-0 Edra Urban & Partner ul. Kościuszki 29, 50-011 Wrocław tel. +48 71 7263835 biuro@edraurban.pl www.esteri.pl Skład: Paweł Kazimierczyk Druk i oprawa: OPOLGRAF, Opole
Katar i dreszcze A psik! Jabłoniowa czarownica siedziała w bawialni swego jabłkowego domku, kichając tak potężnie, że aż drżały szyby w oknach. Po chwili z trudem wygrzebała chusteczkę do nosa z kieszeni spódnicy i porządnie wydmuchała nos. Czy coś się stało? Czy może ktoś jest ranny? Zdenerwowany Lucjusz wpadł do pokoju i rozejrzał się z niepokojem. Pomyślałem sobie, że któreś z twoich zaklęć zadziałało nie tak, jak trzeba zaburczał. Hałas był taki donośny, że byłem pewny, że to trąbi rozeźlony słoń, którego wyczarowałaś z jakiegoś sobie tylko znanego powodu albo przez pomyłkę. Urażona do żywego Petronela spojrzała ze złością na swego współmieszkańca. Lucjusz był okazałym chrząszczem jelonkiem rogaczem. Był też najlepszym przyjacielem, jakiego można sobie wymarzyć. Problem w tym, że nie miał bladego pojęcia, jak to jest, gdy cieknie z nosa i całym ciałem wstrząsają dreszcze. Siesz się, że szrząszcze jelonki nigdy nie mają kafaru wychrypiała Petronela markotnie takim głosem, jakby miała zapiętą na nosie klamerkę do wieszania pra- 5
nia. Brrr Czarownica szczękała zębami z szybkością karabinu maszynowego. Prawdziwy cud, że jak do tej pory ani razu nie ugryzła się w język. Naprawdę jest aż tak bardzo źle? Zatroskany Lucjusz położył jedną z chrząszczowych rąk na czole czarownicy. Jesteś taka rozpalona, że na twoim czole można by usmażyć jajecznicę. Przypuszczam, że masz gorączkę. 6
G g gorączkę? Petronela cała się trzęsła. Wykluczone M m moje siostry wkrótce przyjeżdżają w odwiedziny i w związku z tym mam jeszcze mnóstwo do zrobienia. Robota może poczekać. Przede wszystkim musisz wyzdrowieć. Lecę po Ogórczastego Kapelusznika. Jabczaste sznuraki z pewnością wiedzą, co się robi przy paskudnym przeziębieniu. Tyle to ja też wiem. Petronela ponownie pociągnęła nosem, próbując wstać z fotela. Nigdzie się nie ruszaj. Lucjusz zdecydowanym ruchem wcisnął czarownicę w fotel, z którego próbowała się podnieść. Zaraz wracam. Z tymi słowy zniknął za drzwiami. Petronela znowu głośno kichnęła, po czym skierowała wzrok na kalendarz wykonany specjalnie dla niej przez Lilkę i Leona Kuchniopożarskich. Do Bożego Narodzenia pozostawało zaledwie parę dni. A ona co? Zamiast piec jabłkowe pączki i przyozdabiać dom, siedzi w fotelu, drżąc jak osika, i słucha dzikiego wycia wiatru hulającego po ogrodzie okalającym dom młynarza. Trzęsąc się z zimna, czarownica sięgnęła po czarodziejską różdżkę i skierowała ją w stronę stojącego koło pieca koszyka pełnego szczap drewna. Petronela przez 7
całą jesień zbierała połamane gałęzie i suche konary, by mieć czym palić w zimowe miesiące. Teraz w piecu buzował wesoło wielki ogień, wypełniając pokój przyjemnym ciepłem. Mimo to cała trzęsła się z zimna. Nagle czarownica usłyszała donośny hałas, najwyraźniej dochodzący sprzed domu. I raz! I raz! I dwa! dotarł do niej chór głosów. Po chwili otworzyły się drzwi i pięć jabczastych sznuraków wciągnęło do jabłkowego domku drewnianą balię. 8
Ostrożnie, panowie! rozległ się głos Ogórczastego Kapelusznika, przywódcy grupy. Uważajcie, żeby nie wylać bobrzej śliny. Petronela wychyliła się, niemal zginając się wpół, i ze swego miejsca spojrzała nieufnie na wielką balię, wypełnioną zielonkawymi, spienionymi pomyjami. Tylko ostrosznie! wychrypiała, patrząc pytająco na Lucjusza. Mówiłem im, że prościej będzie wlać to paskudztwo na samym końcu, jak już będziemy na miejscu powiedział skruszony chrząszcz, wzruszając ramionami. To niemożliwe! odburknął w odpowiedzi Ogórczasty Kapelusznik. Tymczasem jabczaste sznuraki wspólnymi siłami przesuwały wypełnioną po sam brzeg balię w kierunku fotela Petroneli. No, załatwione! sapnął Myszopłochowy Kieł, jeden z jabczastych sznuraków. Teraz trzeba tylko wsypać garść miodników i dodać kompost z pluskiew różnoskrzydłych. Wówczas przyjemniutka uzdrawiająca kąpiel, w której będziesz musiała wymoczyć stopy, będzie gotowa. Petronela poczuła się nieswojo i zaniepokojona zmarszczyła czoło. To coś, co chlupotało w cebrzyku, wyglądało niezbyt zachęcająco, żeby nie powiedzieć 9
paskudnie nieapetycznie. Poza tym wcale nie sprawiało wrażenia środka uzdrawiającego. Wręcz przeciwnie. Podczas gdy czarownica z obrzydzeniem patrzyła na podejrzane pomyje, Ogórczasty Kapelusznik sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął puszkę. Następnie wsypał do balii dokładnie dwie pełne garście proszku. Gotowe oznajmił. Teraz musisz wsadzić obie nogi do środka. Przekonasz się, jak to cudownie działa. W mig wyzdrowiejesz. No, śmiało, nie bój się W tej sytuacji Petroneli nie pozostawało nic innego, jak ściągnąć pantofle i zanurzyć stopy w podejrzanie wyglądających pomyjach. Najpierw z ociąganiem i największą ostrożnością wsadziła do zielonkawego paskudztwa duży paluch lewej stopy. No, na co czekasz? Szybko zanurz stopy! zawołały jabczaste sznuraki zgodnym chórem. Czarownica zdecydowanym ruchem włożyła obie nogi do podejrzanej brei, po czym przerażona natychmiast je wyciągnęła. Nieapetyczna ciecz natychmiast zaczęła bulgotać i kipieć. W dodatku na jej powierzchni pojawiły się małe, łapczywie otwierające się pyszczki. Do fszystkich faskudnych zgniłków! wrzasnęła czarownica. Co ty sobie wyobrażasz, Ogórczasty Kapeluszniku, że czym to ja niby jestem? Karmą dla ryb? 10
Nie masz się czego obawiać, moja droga. Ogórczasty Kapelusznik uśmiechnął się od ucha do ucha. Purpurowe kłapacze błotne wcale nie są niebezpieczne. To dzięki nim wywar osiąga właściwą temperaturę, przez co jest skuteczny. Czarownica ponownie z ociąganiem wsadziła do balii najpierw jedną stopę, potem drugą. Następnie powolutku zaczęła poruszać palcami. Po chwili odetchnęła z ulgą. Bulgocząca ciecz okazała się bardzo przyjemna. Palce u nóg zaczęły się rozgrzewać i już po chwili Petronela poczuła ciepło w całym ciele. Nie wyłączając uszu. Przestała też szczękać zębami. Ni z tego, ni z owego jabłoniowa czarownica poczuła cudowne ukojenie i odprężenie. Całkiem rozluźniona i przyjemnie rozleniwiona zamknęła oczy, by w pełni rozkoszować się uzdrawiającą kąpielą. 11
Do Bożego Narodzenia pozostało zaledwie parę dni. Podczas gdy bliźniaki Lilka i Leon z utęsknieniem wypatrują pierwszych płatków śniegu, jabłoniowa czarownica ma pełne ręce roboty z przygotowaniem jabłkowego domku na przyjazd dawno niewidzianych sióstr, pogodowych czarownic. Niestety, pomimo czarów i pomocy bajkoludków, nic nie idzie tak, jak powinno. Na domiar złego w domu młynarza zaczynają się dziać dziwne rzeczy, które stają się przyczyną nieustannych kłótni między rodzeństwem. A wszystko to za sprawą złośliwego skrzata Ancymona. Wyrzucony przez Świętego Mikołaja gagatek niepostrzeżenie wślizgnął się do młyna, gdzie płata najróżniejsze figle. W tej sytuacji może pomóc jedynie Petronela. Maleńka czarownica pomimo licznych zajęć ponownie bierze sprawy w swoje ręce. Z siostrami u boku przystępuje do wyjaśnienia zagadki. Wiadomo, co cztery przebiegłe czarownice, cztery czarodziejskie różdżki i cztery latające miotły, to nie jedna Dalszy ciąg wspaniałych przygód pełnej uroku, rezolutnej Petroneli oraz Lilki i Leona Kuchniopożarskich. Tym razem w zimowej scenerii i atmosferze zbliżających się świąt. Z licznymi ilustracjami SaBine Büchner ISBN 978-83-65835-97-0 www.esteri.pl