Dziejba leśna (tomik) Dziejba leśna, I Niegdyś dom mój ochoczy

Podobne dokumenty
BOLESŁAW LEŚMIAN Dziejba leśna, II Krzywda

BOLESŁAW LEŚMIAN Dziejba leśna, IV Miłość stroskana

BOLESŁAW LEŚMIAN Dziejba leśna, III Jam nie Osjan¹

I Komunia Święta. Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku

z tamtej strony ciszy

Magiczne słowa. o! o! wszystko to co mam C a D F tylko tobie dam wszystko to co mam

Miłosne Wierszyki. Noc nauczyła mnie marzyć. Gwiazdy miłością darzyć. Deszcz nauczył mnie szlochać A ty nauczyłeś mnie kochać!

Ziemia. Modlitwa Żeglarza

Szara piechota. Karabiny błyszczą, szary strój, a przed nimi drzewa salutują, Bo za naszą Polskę idą w bój! x2

Maryjo, Królowo Polski, /x2 Jestem przy Tobie, pamiętam, /x2 Czuwam.

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

BOLESŁAW LEŚMIAN Dziejba leśna (tomik) Dziejba leśna, I Niegdyś dom mój ochoczy

BOLESŁAW LEŚMIAN Dziejba leśna (tomik) Dziejba leśna, I Niegdyś dom mój ochoczy

Śpiewnik. Teksty autorstwa Adriana Nafalskiego. Zapraszamy na stronę zespołu

Dziejba leśna. BOLESŁAW LEŚMIAN ś

Przez wiele lat szłam bezdrożami Nie znając lepszych w życiu dróg Widziałam smutne serca I płynące strugi łez Przyszedłeś Ty i wyschły wszystkie łzy

TWÓRCZOŚĆ POETYCKA UCZNIÓW GIMNAZJUM NR 3

ALLELUJA. Ref. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja.

MODLITWY. Autorka: Anna Młodawska (Leonette)

I Komunia Święta. Parafia pw. Św. Jana Pawła II Gdańsk Łostowice

to myśli o tym co teraz robisz i co ja z Tobą

Ofiaruję Ci. Kiedyś wino i chleb

Nie ma innego Tylko Jezus Mariusz Śmiałek

1. Dzięki za to co mam Ref.

CYTAT NR 1 Już ten dzień się zbliża, Gdy przyjmę Cię w sercu moim, A Ty spójrz na mnie z Nieba W Miłosierdziu Swoim.

Chrzest. 1. Dziękuję za uczestnictwo w Sakramencie Chrztu Świętego

Ten zbiór dedykujemy rodzinie i przyjaciołom.

Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku...

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

Maria Jolanta Piasecka MGNIENIA

MISJE PRZYSZŁOŚCIĄ KOŚCIOŁA

ŚPIEWNIK SCHOLA DZIECIĘCA NIEBIAŃSKIE DZIECI. przy PARAFII POD WEZWANIEM PRZEMIENIENIA PAŃSKIEGO I NMP KRÓLOWEJ POLSKI W SOMONINIE WŁASNOŚĆ:

Droga Krzyżowa STACJA

1. Mój Pan 1. Mój Pan, mój Bóg Mój jedyny życia król. Mój Zbawca, mój Jezus Mój jedyny życia dar.

Cytaty do zaproszeń ślubnych

Marcin Ufnalski. Wiersz o Janie Pawle II. Laura Romanowska

Tekst zaproszenia. Rodzice. Tekst 2 Emilia Kowal. wraz z Rodzicami z radością pragnie zaprosić

Propozycje śpiewów na Rekolekcje Oazowe stopnia podstawowego

Archidiecezjalny Program Duszpasterski. Okres PASCHALNy. ROK A Propozycje śpiewów

Spis treści. Od Petki Serca

Wszelkie Pismo od Boga natchnione jest i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości.

Wiersze. Pod stopy krzyża. Dużo cierpiałem... lecz koniec się zbliża. Z uspokojeniem po odbytej męce. Pójdę, o Chryste, do stóp twego krzyża

CYTAT NR 1. Musicie być silni miłością, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, wszystko przetrzyma, tą miłością, która nigdy nie zawiedzie.

2 NIEDZIELA PO NARODZENIU PAŃSKIM

NIE MA INNEGO JAK JEZUS NIE MA INNEGO JAK ON ZAGLĄDAM WSZĘDZIE - NIE MA, NIE MA SZUKAM, SZUKAM, ALE NIE MA, NIE MA KRĄŻĘ, KRĄŻĘ -NIE MA, NIE MA

Weź w opiekę młodzież i niewinne dziatki, By się nie wyrzekły swej Niebieskiej Matki.

SPIS TREŚCI. Od Autora...5 ALFABETYCZNY SPIS PIEŚNI

Wiosna w Wilanowie. œ J. & b. J J J J J œ J œ œ. ? c œ œ œ œ œ. œ r œ j œ j œ J. œ œ œ. j œ œ. œ œ œ J. b œ œ œ. œ j œ j œ j nœ.

W rodzinie wszystko się mieści Miłość i przyjaźń zawiera Rodzina wszystko oddaje Jak przyjaźń drzwi otwiera.

Spis treści. Słowo wstępne... 7

KRÓTKA DROGA KRZYŻOWA SIOSTRY JÓZEFY

Dusze czyśćowe potrzebują naszej modlitwy

TO BYŁA BARDZO DŁUGA NOC

KOCHAM CIĘ-NIEPRZYTOMNIE WIEM, ŻE TY- MNIE PODOBNIE NA CÓŻ WIĘC CZEKAĆ MAMY OBOJE? Z NASZYM SPOTKANIEM WSPÓLNYM? MNIE- SZKODA NA TO CZASU TOBIE-

Jan Brzechwa BAŚNIE I POEMATY PRZYGODA LUTKA - HISTORIA KRÓTKA

Gromadzisz nas. a G a / Gromadzisz nas i łączysz nas w jedno, h A h. By wielbić święte Imię Twe. /x2

Pultusk24 Walentynkowe wiersze

Propozycje śpiewów na Rekolekcje Oazowe stopnia pierwszego

Spacer? uśmiechnął się zając. Mógłbyś używać nóg do bardziej pożytecznych rzeczy.

Ty jesteś Bogiem działającym cuda (Ps 77,15)

Najczęściej o modlitwie Jezusa pisze ewangelista Łukasz. Najwięcej tekstów Chrystusowej modlitwy podaje Jan.

Modlitwa wiernych: 1 Alicja Lenczewska, Słowo pouczenia, Poznań 2016, s Tamże, s Tamże, s. 218

Co mnie łączy z Adamem? KSIĘGA RODZAJU ROZDZIAŁ 2

C A 7 Dm Z tamtej strony Wisły, cyganeczka tonie, G C A 7 Dm G 7 C Gdybym miał łódeczkę, popłynął bym do niej - 2x


Jak mam uwielbiać Boga w moim życiu, aby modlitwa była skuteczna? Na czym polega uwielbienie?

Nowenna do Najświętszego Serca Jezusowego. Wpisany przez Administrator piątek, 11 kwietnia :32 - DZIEŃ 1

JEAN GUITTON ( ) Daj mi, Boże, pokój, pogodę ducha i radość

Rysunek: Dominika Ciborowska kl. III b L I G I A. KLASY III D i III B. KATECHETKA: mgr teologii Beata Polkowska

Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie

Księga Ozeasza 1:2-6,9

Katharsis. Tyle bezimiennych wierszy, ilu poległych rycerzy Dariusz Okoń

Prawdziwa miłość ani nie poucza, ani nie straszy.

Wstęp...5. Okres Adwentu i Bożego Narodzenia

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka

Kto chce niech wierzy

9 STYCZNIA Większej miłości nikt nie ma nad tę, jak gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich. J,15,13 10 STYCZNIA Już Was nie nazywam

Hostio św., w której zawarty jest testament miłosierdzia Bożego dla nas, a szczególnie dla biednych grzeszników.

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!

SCENARIUSZ Z UROCZYSTOŚCI Z OKAZJI DNIA MATKI I OJCA

M Ą D R O Ś Ć N O C Y

BIG DAY KALEJDOSKOP. Teksty do utworów z albumu: Wszelkie prawa zastrzeżone ZAIKS/BIEM 1994/1995

Jezus Wspaniałym Nauczycielem

7 minut. na ambonie. Homile na rok C

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo.

JAK ROZMAWIAĆ Z BOGIEM?

BLOKI TEMATYCZNE: 1.Taki sam, ale inny. 2. Na moim podwórku. 3. Nadchodzą wakacje

Czy znacie kogoś kto potrafi opowiadać piękne historie? Ja znam jedną osobę, która opowiada nam bardzo piękne, czasem radosne, a czasem smutne

JASEŁKA ( żywy obraz : żłóbek z Dzieciątkiem, Matka Boża, Józef, Aniołowie, Pasterze ) PASTERZ I Cicha, dziwna jakaś noc, niepotrzebny mi dziś koc,

Latem 2014 roku przyszedł tam do mnie Duch DRZEW ZIELONY CZŁOWIEK. Postać znana z celtyckich i słowiańskich legend. Ten sam duch

Pomyślności i radości, Szczęścia w kartach i miłości, W dzień słoneczny i po zmroku Chcę Ci życzyć w Nowym Roku.

Mojżesz i plagi egipskie (część 1) Ks. Wyjścia, rozdziały 7-9

BIG DAY. Teksty do utworów z albumu:

INSCENIZACJA NA DZIEŃ MATKI I OJCA!!

Jezus Wspaniałym Nauczycielem. Biblia dla Dzieci przedstawia

DANIEL CZASY OSTATECZNE

piotr semla DOWÓD ŻYCIA

ŚPIEWNIK PIEŚNI NA WIZYTACJĘ BISKUPIĄ KOCHANA MATKO GRZAWA - MARZEC 2013

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni

Transkrypt:

Ta lektura, podobnie ak tysiące innych, est dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl. Utwór opracowany został w ramach pro ektu Wolne Lektury przez fundac ę Nowoczesna Polska. BOLESŁAW LEŚMIAN Dziejba leśna (tomik) Dziejba leśna, I Niegdyś dom mój ochoczy

I Niegdyś dom mó ochoczy i świat za dąbrową Porzuciłem, by dachu nie mieć ponad głową, I siebie porzuciłem gdzieś na skra u lasu Bez pomocy, bez żalu, bez śpiewu, bez czasu I biegłem tam, gdzie burza, mrok i zawierucha, By serce niepokoić i narazić ducha Tak się chciałem utrudzić i krwią własną zbroczyć, Żeby istnieć wbrew sobie i ból swó przekroczyć. I minęło lat wiele i po latach wielu Marnotrawiąc dróg tysiąc dotarłem do celu I pieśniami nade mną rozbrzmiały niebiosy, Powiększyły się kwiaty, zolbrzymiały rosy I zgadu ę, że z płaczem, po własnym pogrzebie, W opuszczoną bezdomność powracam do siebie. Tu jestem Bezdomność, Samotność, Życie ako wędrówka, Podróż, Pielgrzym, Poświęcenie, Droga

I Tu estem w mrokach ziemi i estem tam eszcze W szumie gwiazd, gdzie niecały w mgle boże się mieszczę, Gdzie powietrze, drżąc ustnie, sny mówi i gra mi, I estem eszcze dale poza tymi snami. Zewsząd idę ku sobie; wszędzie na się czekam, Tu się spieszę dośpiewnie, tam docisznie zwlekam I trwam, niby modlitwa, poza swą żałobą, Ta, co spełnić się nie chce, bo woli być sobą. Wczesnym rankiem Melancholia, Modlitwa, Kondyc a ludzka

I Gdy ulice, stopami ludzkimi nietknięte, W słońcu porannym sto ą dla nieba otworem, Nie pozna ę drzew dawnych takie są zaklęte, Tak trafnie olbrzymie ą i tak pachną borem. Świt, Drzewo, Las, Czary, Miasto, Przemiana Zda się, że po raz pierwszy owiane szelestem Jawią się moim oczom w cudnym niepoznaniu, Jakbym zastał e nagle na ich skrytym trwaniu W świecie zgoła odmiennym, niż ten, gdzie a estem. Lecz pierwszy zgiełk ulicy, wrzask życia ułudy Płoszy e, że male ąc tłumią czary swo e I cofa ą się właśnie w ten świat, gdzie a sto ę I podglądam ich pilnych przeistoczeń trudy. Południe

I Obłok blaskiem sam siebie zaćmiewa w upale, Dno błękitem przeciera, lub nie ma dna wcale. Rumianek, co w tych żarach biel gubi cudacznie, Trzykroć w nic się odzłoci, nim kwiatem być zacznie Płat murawy od wzgórza całą źdźbeł bezsiłą Zielenie e mi w oku w skrócie i pochyło Głos od brzmienia własnego w te ciszy odwyka, Nie chce mu się być głosem bez żalu zanika. Drwal, nogi rozkraczywszy, z zadumą snu szczerą W pień uderza zbłyskaną od słońca siekierą. Echo się do uderzeń opóźnia o mgnienie, A a właśnie to drobne chwytam opóźnienie I, nim odgłos siekiery osobno dolata, Całe niebo przeżywam i zwiedzam pół świata! W tych przerwach między echem a ciosów bezgwarem Dusza mo a, z niczego zrodzona nad arem, Szuka wolne umieszczki dla trwania na nice, Dla istnienia na opak, dla tchu w ta emnice! Nie wie o tym siekiera, że w ten dzień słoneczny Pracu e na baśń mo ą, na mó żywot wieczny! I że w edną edyną bezbrzeż się zespala Je połysk i pnia wygłos mó sen i ruch drwala! Że echo do uderzeń opóźnia się czaru, By snom dać krztynę czasu na wstęp do bezmiaru! Zachód Dźwięk Czas, Praca, Filozof

I W błękicie szkarłat zórz! Wniebowstąpienie róż! Wieczność płonie tak samo, ak płonęła za młodu Ogród, gdzie w złotym mchu tkwi odrobina tchu, Niezbędnego dla ciebie, co śnisz wnętrze ogrodu. By iść do tamtych stron, odzyskać trzeba zgon, Zagubiony w tym bycie, co narzucił się światu. Nic nie mów tylko patrz! I nie patrz, ale płacz, Bo uż nie ma dla duszy wy ścia z tego szkarłatu! Idzie zmierzch Nieśmiertelność, Życie snem Śmierć

I Idzie zmierzch od zapłotków od stodół od arów, Idzie zewsząd i znikąd, a taki ma narów¹, Że im bardzie snem przymrze i w rów się zagrzebie, Tym widnie mu w niebycie tym łatwie znieść siebie. O, niełatwo nam było powiązać los z losem! Smutek boczył się na nas; żal patrzył ukosem Odeszłaś w ślad za tobą dzień złoty przeminął, Ale, z ziemi uchodząc, po niebie wciąż płynął Wieczór Smutek Światło Dogorywa dnia reszta w obłokach zbłąkana, Dołem mrok, lecz nadwyżką dnia płonie stóg siana. Więc raz eszcze choć ciebie nie ma w pól rozłogu Przeżywam dzień miniony ten, co lśni na stogu. Krajobraz utracony ¹narów zły nawyk, wada. [przypis edytorski]

I Czemu obcą mi wioskę z zwykłych lip gromadą Wspominam, ak dostępną niegdyś ta emnicę, Gdzie owiec znakowanych natłoczone stado Napełniło uż znikłą na zawsze ulicę? Wspomnienia, Zwierzęta, Wieś, Czas, Obraz świata Czemu dziś we wspomnieniu tak pilnie e śledzę? Ruch każdy, snem sprawdzony, odtwarzam zawzięcie Czas mijał One w czasu wbłądziły niewiedzę I, nagle bezładnie ąc, znikły na zakręcie. I czemu czu ę w piersi zdławiony płacz boży Na myśl, że nie zaszumią tamtych pól powiewy, I że się nie rozwidnią światłem tamte zorzy Zgubioną wełną owiec pośmiecone krzewy? Dziejba leśna, II Krzywda

II Zamknij okno W ogrodzie zbyt śpiewno. Oczy do snu, lub do śmierci zmruż. Krzywda nasza kończy się na pewno! Życie mija Wolno spocząć uż Vanitas, Krzywda, Cierpienie, Przemijanie, Kondyc a ludzka Dzień się nowy na obłoków bieli Nie zatrwoży, że ciał naszych brak Lecz to wszystko, cośmy przecierpieli, Niecha we mgle ma choć drobny znak! Bo czym zgrozę odkupić zagłady, Łez wysiłek i ten pusty czas, Gdy śmierć zniszczy nawet ran tych ślady, Ran, co niegdyś tak bolały nas? Com uczynił

II Com uczynił, żeś nagle pobladła? Com zaszeptał, żeś wszystko odgadła? Jakże milcząc poglądasz na drogę! Kochać ciebie nie mogę, nie mogę! Wieczór słońca zdmuchu e roznietę. Nie te usta i oczy uż nie te Drzewa szumią i szumią nad nami Gałęziami, gałęziami, gałęziami! Ten ci estem, co idzie doliną Z inną Bogu wiadomą dziewczyną, A ty idziesz w ślad za mną bez wiary W łez potęgę i w oczu swych czary, Idziesz chwie na, ak cień, co się tuła, Wynędzniała, na ból swó nieczuła, Pylną drogę zamiatasz przed nami Warkoczami, warkoczami, warkoczami! O zmierzchu Zdrada, Rozstanie Przemijanie Miłość niespełniona, Cierpienie

II Gdy zmierzch na oknie naszym uż dosięga kwiatów, My, w cień wspólny związani na zna ome ścianie Myślami do dwu różnych odbiegamy światów, Dłońmi zwarci w tym ziemskim, ak na pożegnanie. Wieczór, Cisza, Ciało Wędrówka myśli naszych, stroniących od ciała, Każe pod grozą straty trwać w znieruchomieniu Dech przy tchu, skroń przy skroni, ramię przy ramieniu I unikać wszystkiego, co szumi lub pała Czu ę ucho twe miękkie zgrzane przy mym uchu, Lecz go nie śmiem ochłodzić wilgotnych warg brzegiem, By dreszczem nieobacznym lub pieszczot zabiegiem Nie skłócić nabytego od zmierzchów bezruchu. Prośba

II Czemuśmy się zgodzili na brzemię pokory? Na istnienia naszego ból, krzywdę i strwon? Czemuśmy nie wyryli choćby krecie nory, By dać szczęściu kry ówkę i nocleg, i schron? Zaniedbaną pieszczotą chcemy zmóc rozpacze, Na ustach słów spóźnionych zbytecznie e gwar I płacz ciągle nas ściga, choć uż nikt nie płacze, Bo i cóż nam zostało? To edno: twó czar! Cierpienie, Rozpacz, Zwątpienie Kondyc a ludzka Miłość, Erotyzm O, nie znuż się ostatnim czarowania trudem! Wytrwa w awie, co męczy zbyt usilnym snem! Nie wiesz nawet, czym dla mnie w mroku poza cudem Są twe dłonie! Ja tylko, gdy cału ę, wiem Powrót

II Wracam, wracam po długie rozłące Dłonie two e, niecierpliwie lgnące! Wszystko dawne, a niby na nowo Drogi oddech zna omy ruch głową Znów prowadzisz przez wszystkie poko e, I idziemy, idziemy obo e Spotkanie Tęsknota Przemiana Kobieta Nowe sukni nie postrzegłem wcale Śmiech twó dzwoni, że patrzę niedbale. Pokazu esz dłonią niespodzianie Nowe w kwiaty obicia na ścianie I list do mnie zaczęty na stole «Pełen żalu Niech leży Tak wolę». List Okno nagle otwierasz w głąb nieba Niepotrzebnie, a właśnie tak trzeba. Dłoń mą tulisz do serca, więc słyszę Jak uderza choć w ustach masz ciszę Cisza, Milczenie, Tęsknota, Łzy I w te ciszy, w straszliwym milczeniu Skroń mi, płacząc, składasz na ramieniu. Skończoność

II Tyle nam pieszczoty, Co dla czworga rąk. A ty, zmierzchu złoty, Kona wpośród łąk. Przemijanie, Szczęście, Rozstanie Jedna dal w błękicie, Ale różna łódź! Trzebaż było życie Z ową dalą skuć? Późny wieczór stroni Od zielonych bruzd. Dłoniom zbrakło dłoni, Ustom zbrakło ust! Szczęście, co od słońca Wzięło czar i kres, Dobiega do końca, Unika ąc łez. Oto zlękłe ciało, Oto gwiezdny kurz! To, co stać się miało, Niech się stanie uż! Dreszcze nasze u warg się spotkały

II Dreszcze nasze u warg się spotkały. Powieki Zwarły się, by nie widzieć nic oprócz rozkoszy, Co, po ciemku zrodzona, śni pożar daleki Sadów, gdzie ptak śpiewa ąc ognia się nie płoszy. Nie domknąłem twe wrótni, upuściłem róże W twym progu i zaledwo w snów i pieszczot przerwie Widzę e wraz z mieczami aniołów w lazurze, Z których żaden od ust mnie twoich nie oderwie! A czas nastał. Idąca do lasu przez drogę Śmierć mnie woła. Na próżno! Umrzeć uż nie mogę! Razem z tobą w rozkoszy i kwiatach zaryty, Choćby nade mną nagła wyrosła mogiła, Skrawka ziemi, gdzie miłość do snu mnie złożyła, Nie opuszczę, by ode ść w nieznane błękity! Nie zamienię snu mego na sen wiekuisty, Bogom, zeszłym do aru tam, gdzie mo a chata, Nie oddam łąk, ścielących swó dywan kwiecisty Dla ciał dwo ga, co uszły potęgom wszechświata! A czas nastał. Wpatrzona w chmur naokół trwogę Śmierć mnie woła. Na próżno! Umrzeć uż nie mogę! Słońce na duchy nasze, dla nieba zbyteczne, A dzielące z kwiatami swó czar i przewinę, Patrzy ako na żywe zegary słoneczne, Gdzie cień chabrów miłości wskazu e godzinę. Dłonie nasze, splecione w szczęścia niepodzielność, U stóp brzozy przygodne wobec szumów łąki Skruszyły w swym uścisku wza emną śmiertelność, I nie masz dla nich czasu i nie masz rozłąki! A czas nastał. Wiodąca wzwyż duchów załogę Śmierć mnie woła. Na próżno! Umrzeć uż nie mogę. Twój portret Pocałunek, Pożądanie, Pożar Miłość silnie sza niż śmierć Nieśmiertelność, Rozkosz Słońce Czas

II Twó portret z lat dziecinnych Ten uśmiech niecały, Co dziś mi zapowiada pieszczotę gołębną, Też nogi, które grze ę wargami, gdy zziębną, Lecz skaczące w ogrodzie przez sznur rozbu ały. Pierś agoda znikliwa i nie do u ęcia, W biegu wklęta w ramiona, ak łódź między wiosła, Serce czuć w nie, ak w gnieździe ciepły łeb pisklęcia: Długo siebie nie znało, nim w pełnię urosła! Na dwie siostry w rozłące patrzę na przemiany, I czarem podobieństwa w milczeniu się po ę, Którąż dzisia posiadam, żądzą opętany? Jednąż kocham dziewczynę, czyli dziewcząt dwo e? Lubię szeptać ci słowa Portret, Dzieciństwo, Ciało, Czas, Miłość spełniona, Erotyzm, Przemiana

II Lubię szeptać ci słowa, które nic nie znaczą Prócz tego, że się garną do twego uśmiechu, Pewne, że się twym ustom do cna wytłumaczą I nie wstydzą się swego mętu i pośpiechu. Bezładne się w tych słowach niecierpliwią wieści A a czekam, ciekawy ich poza mną trwania, Aż e sama powiążesz i ułożysz w zdania I brzmieniem głosu dodasz znaczenia i treści Skoro e swo ą wargą wyszepczesz ku wiośnie Sta ą mi się tak asne, niby rozkwit wrzosu I rozumiem e nagle, gdy giną radośnie W śpiewnych falach two ego, co mnie kocha, głosu. Szczęście Słowo, Flirt, Miłość

II Coś srebrnego dzie e się w chmur dali. Wicher do drzwi puka, akby przyniósł list. Myśmy długo na siebie czekali. Jaki ruch w niebiosach! Słyszysz burzy świst? Ty masz duszę gwiezdną i rozrzutną. Czy pamiętasz pośpiech pomieszanych tchnień? Szczęście przyszło. Czemuż nam tak smutno, Że przed ego blaskiem uchodzimy w cień? Wiatr Obłok Melancholia Łzy, Strach Czemuż ono w mroku szuka treści I rozgrzesza nicość, i zatraca kres? Jego bezmiar wszystko w sobie zmieści, Oprócz mego lęku, oprócz twoich łez Dziejba leśna, III Jam nie Osjan² ²Osjan (mit. irl.) Oisín syn Fionna, legendarny wo ownik i bard celtycki, bohater średniowiecznych podań. Miał być autorem tzw. Pieśni Osjana, rzekomych średniowiecznych poematów celtyckich, za których odkrywcę podawał się szkocki poeta James Macpherson. Wydane zostały w ęzyku angielskim w r. (Macpherson twierdził, że tłumaczył e z ęzyka gaelickiego) i stały się bardzo popularne w całe Europie, wywiera- ąc wpływ na literaturę romantyczną. Mimo raportu spec alne komis i, ogłoszonego przez Highland Society w Edynburgu w r., a podważa ącego autentyczność pieśni, duża część elity intelektualne Europy uważała Pieśni Osjana za prawdziwy zabytek dawne poez i celtyckie, a zarazem za dokument historyczny. [przypis edytorski]

III Jam nie Os an! W zmyślone postaci ukryciu Bezpiecznie śpiewam mo ą ze światem niezgodę! Tarczą złudy obronny zyskałem swobodę, Które on by zapragnął, gdyby tkwił w tym życiu. Poeta, Maska, Fałsz, Pozory Za niego dźwigam brzemię należne mi sławy I za niego o przyszłość mych pieśni się trwożę Ży ę tak, akbym ego życia był ciekawy Ginę, ak on by ginął, choć zginąć nie może! Ten go uczci, co będzie na moim pogrzebie, Gdy mo a mgła się z ego spokrewni tumanem. Nikt się nigdy nie dowie, czym byłem dla siebie Dla innych chciałbym zawsze być tylko Os anem. Tak rzekł śpiewak, lecz własnym smutkom nie podołał, I nagle: Boże, Boże! do Boga zawołał. Bóg Jam nie Bóg! Twarzy mo e spragniony zatraty, Maskę Boga przywdziałem zdradziecko pokrewną, I za Niego stworzyłem bezrozumne światy, Tak, ak On by e stworzył Na pewno! Na pewno! Za Niego w mrok się wdarłem, by trwać w obłąkaniu, Tak ak On by to czynił, gdyby chciał się wdzierać! Za Niego mrę na krzyżu w bolesnym przebraniu Tak właśnie, ak On marłby, gdyby mógł umierać! Za Niego, akby rozpacz gnała Go po niebie, Płacząc w próżnię uchodzę, by marnieć odłogiem! Nikt się nigdy nie dowie, czym byłem dla siebie! Dla was, co się modlicie, estem tylko Bogiem. Wyruszyła dusza w drogę

III Wyruszyła dusza w drogę Dzwonią we dzwony. «Gdzie są teraz mo e sady? Gdzie mo e schrony?» Zawołały wszystkie lasy, pełne motyli: «Spocznij, duszo, w naszym cieniu, nie zwleka chwili!» Motyl Śmierć Dusza, Zaświaty, Konflikt wewnętrzny Las «Jakże mogę w waszym cieniu spocząć niezwłocznie, Kiedy sama estem cieniem, gdzie nikt nie spocznie!» Zawołała wonna łąka, zalśniona rosą: «Koś mnie sobie na użytek złocistą kosą!» «Jakże mogę ciebie kosić, łąko zielona Kiedy sama kosą śmierci estem skoszona!» I zawołał Bóg z awiony: «Miłu mnie w niebie, Gdzie radością niecierpliwy czekam na ciebie!» Bóg, Rozpacz «Jakże mogę cię miłować w szczęścia pobliżu, Gdym smutnego pokochała niegdyś na krzyżu?» «Pozbawiłem ciebie świata i sosen z boru, Byś nie miała, oprócz Boga, nic do wyboru!» Bunt «Zagnałeś mnie z krasnych maków w ciemność mogiły, Gdzieżeś ukrył owe miecze, co mnie zabiły?» «Nie ukryłem owych mieczy, mam e przy boku, Jeno zechcie nieszczęśliwa spocząć w obłoku!» Obłok «Jakże spocznę w twym obłoku z ziemią w rozłące, Kiedym lasom odmówiła i mo e łące!» «Otrzy oczy zapłakane szat moich bielą, A rozkażę mym aniołom niech cię weselą!» «Jakże mogę się weselić z tobą w przestworze, Kiedy śmierci twe pożądam Boże, mó Boże!» I zamilkli, i patrzyli nawza em w oczy A ponad nim i ponad nią wieczność się toczy. Puściła po stole swawolący wianek

III Puściła po stole swawolący³ wianek. «Kto go chwyci pierwszy ten mó ukochanek!» Miłość silnie sza niż śmierć, Duch Zabawa, Flirt Pochwycił tak ściśle, aż się kwiaty zwarły. «Skąd ty esteś rodem?» «Ja rodem umarły!» «Co się stało wokół, że świat mi się mroczy?» «To a własnoręcznie zamykam ci oczy» «Już mnie nigdzie nie ma i nigdy nie będzie!» «Nie ma ciebie nigdzie, bo uż esteś wszędzie.» Skrzeble ³swawolić bawić się beztrosko; tu o wianku: toczyć się w podskokach. [przypis edytorski]

III Skrzeble biegną, skrzeble przez lasy, przez błonie, Drapieżne żywczyki⁴, upiorne gryzonie! Biegną szumnie, tłumnie powikłaną zgra ą, A nie ży ą nigdy, tylko umiera ą Umiera ą, skomląc, szereg za szeregiem. Śmierć est dla nich właśnie tym po lasach biegiem, Śmierć est dla nich pędem w niepochwytne cienie Biegną tylko po to, aby śnić istnienie. Świat im śni się w biegu daleki i bliski, Śnią się własne ślepie, śnią się własne pyski, Śni się im, że mogą kąsać adowicie Węszą przez sen mo e i to two e życie, A ten sen łakomy wystarcza im prawie Kogo gryzą we śnie, ginie ten na awie, Gryzą we śnie boga, co sen stworzyć umiał, A ów dąb umiera, co dla niego szumiał. Spotykam go codziennie Upiór, Sen, Śmierć, Stworzenie ⁴żywczyk mała rybka przeznaczona na przynętę a. zwierzę przeznaczone na ubó ; daw.: żywa istota. [przypis edytorski]

III Spotykam go codziennie. Twarz, wklęta w ramiona, Jak mgła, męczarnią oczu ledwo obgłębiona. Wyciąga błędne ręki widemko niemrawe, By nim zgłaskać surduta połataną awę. Patrzy we mnie, ak w pustkę, lecz głowy nie zniża. Te same zawsze gwoździe tłoczą go do krzyża. Życie nowych mu skąpi, a starych nie kruszy. Gdzie mu tam w myśli teraz nowy gwóźdź dla duszy! Już niezgrabny od nędzy, zły i niedorzeczny, Chce coś mówić, lecz wstyd go przeraża odwieczny Ten wstyd, co w swó niebieski wpatrzony rodowód, Pielęgnu ąc cierpienie, boczy się na powód. Wstydu ego przede mną zawczasu się wstydzę Więc uda ę, że w tłumie uż go niedowidzę. A chcę mu coś powiedzieć coś na wieczność całą Rozpłakać się rozśmieszyć to zgłodniałe ciało Nakarmić i przyodziać nadmiernie, odświętnie. Ale on mnie uż minął i znikł obo ętnie. I tak zawsze i nigdy nie będzie inacze Nikt nie zmieni mgły ego i mo e rozpaczy, I nikt nas choć się rozpacz do mgły czasem zbliża Nie wbije nowym gwoździem do wspólnego krzyża. Zbój Bieda, Chrystus, Obcy, Cierpienie Współczucie, Kondyc a ludzka

III Przez śnieżyce, co, wy ąc, powiększa przestworza, Zbó się skrada w nawiane puszyście ąc bieli Nie masz prawa sięgania do ludzkie gardzieli! Mam prawo noża! Zbrodniarz, Zima Pcha go naprzód w mrok pusty wicher i nadzie a Stanął nagle, ak gdyby z durną zmorą zszedł się. I oczy, zaszronione nieściśle, rozkle a I patrzy przed się. Z cieniem, który ułomnie zboczony na murze Na przelewne ramiona wdział czapę bez głowy, W sztywnym brzasku latarni piętrzy się w mundurze Posterunkowy. Księżyc na chmur czuprynę wyplusnął dzban mleka, A Bóg żywcem uchodzi w śnieg, w chłód i w zawie ę. Zbó krzyczy: «Panie Chmura!» i w nicość ucieka, A on olbrzymie ąc poważnie e Tango Urzędnik Księżyc

III Ogień nasturc i⁵ w ślepiach kota. Mgły czu ne wokół ciał zabiegi. Łódź, co odpływa w nic ze złota! Żal i liliowe brzegi. Kwiaty Taniec, Muzyka Suńmy się ruchem dwóch gondoli, Nie patrząc w lśniące dno podświatów, Niepoko eni z własne woli Ta emną wiedzą kwiatów. W zwierciadłach świateł piętrowanie, A w szybach zmrok posępny, I nieustanne zanurzanie Stopy w ten dźwięk następny A dźwięki, z tańcem snu ąc zmowę, Mgławie ą byle mgławieć. Tango bezwiednie purpurowe Zaczyna nie chcąc błękitnawieć Obłok, Dźwięk Stopę, co szuka mgły wygodne, Ostatni dźwięk wyminął I niezużyty i swobodny Chce ginąć I uż zginął. Pogrzeb Don Żuana⁶ ⁵nasturcja roślina o żółtych, pomarańczowych lub czerwonych kwiatach, uprawiana w ogrodach i na balkonach. [przypis edytorski] ⁶Don Żuan a. Don Juan, a. Don io anni postać literacka, które wzorem miał być szlachcic hiszp. Juan Tenorio, ży ący w Sewilli w XVI w. Słynął z urody i uroku osobistego, ale także z przedmiotowego traktowania kobiet i egoizmu. Postać Don Juana inspirowała wielu twórców (m.in. Moliera, Mozarta, Byrona), którzy bardzo często różnili się w interpretac i te postaci. W operze Don io anni Mozarta ten hulaka i uwodziciel okazu e się ednocześnie nieustraszonym indywidualistą, nieugiętym wobec duchów i śmierci. [przypis edytorski]

III Zbladła twarz Don Żuana, gdy w ulicznym mroku Spotkał swó własny pogrzeb, i przynaglił kroku. I zatracił różnicę między ciałem w ruchu A tym drugim, co legło w trumiennym zaduchu. Czuł tożsamość obo ga orszak szedł pośpiesznie A emu się zdawało, że w mie scu tkwi śmiesznie. Czekał, aż uśnie w Bogu, lecz stwierdził naocznie, Że Bóg nie est noclegiem, i że uż nie spocznie. Pogardą na śmiertelne odpowiadał dreszcze. «Śpi snem wiecznym» szeptano, ale nie spał eszcze. Szedł coraz bezpowrotnie w pozgonnym rozpędzie. «Śpi snem wiecznym» Snu nie ma i nigdy nie będzie! «Szczęśliwy! Już nie cierpi!» tak mówiono wkoło, A on w świat trosk mogilnych kroczył niewesoło, W świat, gdzie pierwszą ułudą est ostatnie tchnienie, I zaczęło się nowe nieznane cierpienie. Dzwony eszcze dzwoniły. Nie słuchał ich wcale. Szli ludzie dotąd żywi Minął ich niedbale. Czczość dzwonów i daremność zrozumiał pogrzebu I zmarłymi oczyma przyglądał się niebu. Dziejba leśna, IV Miłość stroskana Ciało, Dusza, Trup Pogrzeb, Zaświaty, Pozory, Duch Bóg Sen Cierpienie

IV Która godzina? Która w niebie zorza? Nie czas na skargi! Świat właśnie est taki! Dawnoś to w zbożu rwał chabry i maki? Pokocha zboże! Nic nie ma, prócz zboża! Czemuż tak patrzysz w otchłanie bezczasu, I mówisz: «Jakże pokocham tę zmorę?» Dawnoś to w lesie całował drzew korę? Więc las pokocha! Nic nie ma, prócz lasu! «Przyszedłem na świat, poprzedzon żałobą, I byle aką ode dę stąd bramą.» A cóż zabierzesz na drogę ze sobą, Jeśli nie wszystko, eśli nie to samo? Niech dusza two a, miłością wielmożna, Takim się żalem po nocach nie trudzi, Że prócz tych roślin i zwierząt, i ludzi Nic na tym świecie pokochać nie można! Usta i oczy Miłość, Obraz świata Kondyc a ludzka Dusza

IV Długo się usta mo e karmiły twym ciałem, Aż głodu ust mych doznałem, Boś u ęła im pieszczot w ostatnie godzinie, Co, przemija ąc, nie minie. I odtąd, odrzucone w świat, słońcem rozbłysły, Straciły rozum i zmysły I cału ą te głazy i te martwe rzeczy, Które duch zdeptał człowieczy. Cału ą księżyc w studni, słońce wśród alkierzy I wiatr, gdy na wprost uderzy, I gniazda, które burza strąciła przedwcześnie, I kwiaty w polu i we śnie, I cału ą u źródeł szemrzącego losu Wszystko, co kwitnie bez głosu, Wszystko, co pocałunków, złożonych w pokorze, Oddać im nigdy nie może, Jeno musi w to słońce zapatrzyć się złote I, milcząc, przy ąć pieszczotę. I radu ą się usta, że całować mogą Wszystko, nie ma ąc nikogo! I że wolno im teraz na kwiatach oniemieć I ma ąc wszystko nic nie mieć! Zaś oczy, gdy się usta do kwiatów zbliżały, Odbiły nagle świat cały. I radu ą się oczy, że nad ust szkarłatem Z całym spotkały się światem! Wiersz konny Rozstanie Natura, Ciało, Pocałunek, Samotność, Doskonałość, Miłość spełniona Kondyc a ludzka Spotkanie

IV Pochylony ku światu patrzę w cień mó konny, Jak się obco przewija skośny i postronny Wybo em dróg. Mó cisawy⁷, któremu i głaz nie zacięży, Zaświat w słońcu zwęszywszy, kark zagrzany tęży W uparty łuk! Wonie ące od pola, z traw wywiane losy Złączyły nas na wspólny bieg w tamte niebiosy I w tamten las I kazały ednakim zespolić się ruchem Na sny różne, co awy związane łańcuchem Śnią się raz w raz. Dąb, miga ąc za dębem, wstecz luźnie odlata⁸, W przerwach między dębami zaskoczona chata Cofa się w ar! Rucza ⁹, słońcu na ukos arząc się samopas, Z oczu nagle nam znika, ak wylękły topaz¹⁰, Mara wśród mar Stogi siana z bocianem lub wroną na czubie Olbrzymie ą do czasu, aż giną w przegubie Minionych miedz! I dobrze nam i barwno, gdy skra em źrenicy Pochwycimy mak w życie lub kąkol w pszenicy, By dale biec! I dobrze nam i skrzyście, gdy wpobok cmentarza Chata szybą od blasku oślepłą przeraża Daleki step Lub gdy srebrem oparty o wierzchołek drzewa Obłok snem rozwidniony na słońcu wygrzewa Kudłaty łeb! Bezmiar nozdrza nam szarpie i wre w naszym pocie, A my piersią zdyszaną na własne tęsknocie Kładziem się wzdłuż! W eden tętent dwa nasze stapia ąc milczenia, Sprzepaszczamy się w zamęt bystrego istnienia Obo giem dusz! Koń Podróż, Przestrzeń Cień Sen Wieś Kwiaty Obłok Lot Koń Czy to śmierć się tak dymi w zdybanym bezkresie? Tak, to ona! To ona! Bo tak właśnie zwie się. Tchu w piersi brak! Trzeba przemknąć pomiędzy śmiercią a pokrzywą Cisak¹¹ w nicość się gęstwi pogmatwaną grzywą, Jak lotny krzak! Jeszcze chwila a niebo skończy się! Lecz niech no Próżnie zowąd wybłysłe ku nam się uśmiechną Zza mgieł i wzgórz, Niebo ⁷cisawy koń maści czerwonobrunatne. [przypis edytorski] ⁸odlata dziś popr. forma os. lp cz.ter.: odlatu e. [przypis edytorski] ⁹ruczaj mała rzeczka, strumień. [przypis edytorski] ¹⁰topaz minerał, kamień ozdobny, przezroczysty, niebieskawy lub żółtawy. [przypis edytorski] ¹¹cisak koń cisawy, t. o czerwonobrązowe sierści. [przypis edytorski]

A my, łamiąc przeszkody, groźnie i pochmurnie Pośpieszymy w tę otchłań na wieczysty turnie Tamte szych burz! Jakiś blady mieszkaniec chmur z niebios wybrzeża Widzi, że wicher w locie o pierś nam uderza Jak stal o stal, I nie może rozeznać poprzez kurzaw zwo e, Co się stało na ziemi, że tych kształtów dwo e Mknie w edną dal? I nie może zrozumieć w swoim wniebowzięciu, Czemu z wyżyn drapieżnych spadł na kark zwierzęciu Człowieczy stwór? I dlaczego dwie zmory różnego obłędu Zbiegły się, aby zdwoić czar swego rozpędu Do innych zmór? Ciało me, wklęte Koń

IV Ciało me, wklęte w korowód¹² istnienia, Wzruszone słońcem od stóp aż do głów, Zna ruchy dziwne i znieruchomienia, Które zeń w śpiewie przechodzą do słów. Taniec, Śpiew, Życie ako wędrówka Ciało Zna pląsy gwiezdne, wszechświatów taneczność I wir, i turkot rozszalałych azd, Pieśnią est życie i pieśnią est wieczność W takt mego serca i nie moich gwiazd! Gdy wieczór na noc do snu się układa, Zmierzchami tłumiąc purpurowy żal, Bóg, niby z nieba strącona kaskada, W pierś mą uderza i rozdzwania w dal I drga ą w piersi rozdzwonione losy, Bije do głowy rozśpiewana krew, I pieśnią całe ogarniam niebiosy, I ziemię całą widzę poprzez śpiew! Jak niewiele ma znaków ¹²korowód szereg osób posuwa ących się edna za drugą. [przypis edytorski]

IV Jak niewiele ma znaków to ubogie ciało, Gdy chce o sobie samym dać znać, co się stało Stało się, bo się stało! Już się nie odstanie! Patrzę ciągle i patrzę, ak gdyby w otchłanie, I ciągle nasłuchu ę, czy kto puka w ciszę? Nie dlatego, że widzę, nie przeto, że słyszę. I usta mo e bledną, a to ten ból biały Nie dlatego, że zmarły, lecz bardzo kochały, I uśmiech nie dlatego trwa na nich przelotem, Żeby się uśmiechały sam uśmiech wie o tem¹³. A gdy ciebie wspominam świat mi cały gaśnie, Bo tak oczom potrzeba, tak chce się im właśnie! A dłonie załamu ąc, wiem, że nie z rozpaczy, Lecz nie mogę inacze nie mogę inacze. Ciało, Tęsknota, Konflikt wewnętrzny, Żałoba Śni się lasom las ¹³tem dziś popr. forma Msc. lp r.n.: tym; tu zachowano starą formę ze względu na rym. [przypis edytorski]

IV Śni się lasom las, Śnią się deszcze. Jawią się raz w raz Znikłe ma e. Sen, Las I mija ą znów, I raz eszcze A a własnych snów Nie pozna ę. Dłoń zanurzasz w śnie

IV Dłoń zanurzasz w śnie, W zagrobowym cieniu. Nie zna du esz mnie, Wołasz po imieniu! A a leżę tu, Gdzie ma być nas dwo e. Brak mi tylko tchu, Oto ciało mo e Mrok na schodach Śmierć, Tęsknota, Sen Ciało

IV Mrok na schodach. Pustka w domu. Nie pomoże nikt nikomu. Ślady two e śnieg zaprószył, Żal się w śniegu zawieruszył. Zima, Samotność, Milczenie Trzeba teraz w śnieg uwierzyć I tym śniegiem się ośnieżyć I ocienić się tym cieniem, I pomilczeć tym milczeniem. Boże, pełen w niebie chwały

IV Boże, pełen w niebie chwały, A na krzyżu pomarniały, Gdzieś się skrywał i gdzieś bywał, Żem Cię nigdy nie widywał? Wiem, że w moich klęsk czeluści Moc mnie Two a nie opuści! Czyli razem trwamy dzielnie, Czy też każdy z nas oddzielnie. Mów, co czynisz w te godzinie, Kiedy dusza mo a ginie? Czy łzę ronisz pota emną, Czy też giniesz razem ze mną? Pogrzeb Modlitwa, Bóg Cierpienie Współczucie

IV Słyszę, ak deszcz po liściach coraz gęście pluska. Tak mnie nuży zwłok moich w zaświaty wywózka Na kołach, co się kręcą, choć nie wiedzą¹⁴ drogi! Dla mnie uż tylko mroki i mroków rozłogi! Boże, czemuś dał duszę, co snu musi żebrać, I życie, które można tak łatwo odebrać? I czemuś mnie z takiego utworzył marliwa¹⁵, Że mnie w tę obcą ciemność byle noc porywa? Czemu nieśmiertelnie esz na moim pogrzebie? Czemuś zabił mnie adem, co nie tru e ciebie? Czemu nuży mnie zwłok mych w zaświaty wywózka, A deszcz po żywych liściach coraz gęście pluska? Życie ako wędrówka, Pogrzeb, Dusza, Śmierć, Kondyc a ludzka, Bóg Sen, Życie snem Śmierć wtóra ¹⁴nie wiedzą drogi (daw.) nie zna ą drogi. [przypis edytorski] ¹⁵marliwo (neol.) substanc a podległa śmierci. [przypis edytorski]

IV Dwo gu zmarłym w cmentarza zakątku Dawna miłość śni się od początku, I westchnęli, i po małe chwili Wspomnieniami ust się połączyli. Śmierć Pocałunek, Trup, Cmentarz, Miłość silnie sza niż śmierć Usta, usta! Próchno w was migota! Któż odgadnie, że to est pieszczota? Któż pomyśli, że to est kochanie Pocałunków trudne wspominanie? Słodka eszcze est taka żałoba: Cień cieniowi, mgła mgle się podoba. Ale szczęście nie potrwało długo: Niespodzianie zmarli śmiercią drugą Boże, Boże! Gdzie two e lazury? Straszno zmarłym umierać raz wtóry! Straszno nie być pod żadnym namiotem Cicho cisze Nie mówmy nic o tem¹⁶ Sen wiejski Śni mi się czasem wieś, którą wbrew losom Wysiłkiem marzeń przymuszam do trwania, Czu ąc, ak przymus co chwila e wzbrania Zniknąć, gdy właśnie zmyślonym niebiosom, Oczyma ledwo naznaczyłem w próżni Mie sce spotkania snu mego z błękitem. Drzewa mnie nęcą naocznym rozkwitem Czasem się tylko akiś liść opóźni Lub gałąź, nie tak z awiona, przez szpary Snu w mrok wybiegnie ponad snu zamiary A zresztą wieczór żmudny, nieustanny, Z pola znużone wraca ą dziewczęta, Wadząc spódnicą o złote dziewanny¹⁷, O których sen mó, że śnią się, pamięta. A kroki dziewcząt uparte, bezgłośne I ednoczesne i dziwnie nieznośne, Jakby szły po to, by mi tylko dowieść, Że idą, dbałe o pył, co się zrywa Spod stóp ku zorzy. I, ak we śnie bywa, Gdy życie wkracza we własną opowieść, Wiem o nich wszystko A one mą wiedzę Zgadu ą na wskroś, że nie ta i pusta, I dale idą, wypełnia ąc miedzę I umie ętnie rozchyla ąc usta Jakby do śpiewu. Choć śpiewu nie słyszę, Wiem, że śpiewa ą i wsłuchany w ciszę Ich warg, niemotą drętwych beznadzie ną, Te słowa chwytam na pozór kole no: «Czy kto nas wyśnił? I skąd nasza dola? Kondyc a ludzka Sen Wieś Sen, Stworzenie Śpiew ¹⁶tem dziś popr. forma Msc. lp r.n.: tym; tu zachowano starą formę ze względu na rym. [przypis edytorski] ¹⁷dziewanna roślina zielna z niewielkimi żółtym kwiatami na wysokie łodydze. [przypis edytorski]

I czy to prawda, że wracamy z pola? I czy to prawda, że my w sobie żywe? Śnijmy się nadal zgodne i cierpliwe!» Choć słów tych nie ma, lecz słyszę e w chwili, Kiedy pomyślę, że tak być powinno. Zorza ku głębiom strumieni się chyli, Ścieka ąc złotem i purpurą płynną, Biele ą brzozy, krwawią się czereśnie Wszystko to we śnie. Wszystko to we śnie. Gdy chylę w sen głowę, Dziewczęta chylą tak samo swe skronie Przechodzą teraz przez nagłą dąbrowę, Które nie było, a która, ustronie Wprzód upatrzywszy, w sieć snu siebie chwyta I na spotkanie idącym rozkwita, Szumiąc zieleni zaklętą pierwszyzną, Nieprzewidzianą, a bu ną i żyzną, Wśród które życie, przemieszane z zorzą, Prześwieca ące wraz z niebem przez liście, Purpurowie e mętnie i cieniście. Na widnokręgu obłoki się mnożą. Od dziewcząt cienie pada ą ukośne I ednoczesne i dziwnie nieznośne, Jak gdyby po to wysnuły się drogą, Aby mi dowieść, że ma ą od kogo I na co upaść I błędne motyle Na pokaz, z trudem swó kształt w zorzy trwalą¹⁸. Teraz chcę zliczyć tłum dziewcząt, co falą Płynie po kwiatach est tyle a tyle, To wszystko, liczby określić nie umiem, Ale ą na wskroś i żywcem rozumiem, Jak gdyby była nie liczbą, lecz spadem Ciał w głąb na oścież rozwartego ducha. Już czerwiec, skrząc się, biegnie moim sadem, A w chacie mo e noc lipcowa, głucha, A w polu wieczór dogasa sierpniowy. Jakiż to miesiąc zmącił sny me głowy? Mija ą lipce i sierpnie, i wrześnie Wszystko to we śnie. Wszystko to we śnie! I wszystko przemija, Nie przemija ąc. I trwa wieś niczy a I wieczór, złotą znakowany smugą. O, akże znikąd i akże uż długo Idą te z pola znużone dziewczęta! I a wraz z nimi! Bo i mnie też pęta Żądza przebycia nad strumieni wodą Nagłego lasu, co złudnie się spiętrza, Ale nie mogę we ść cały do wnętrza Mego snu: estem sam sobie przegrodą. Choć w nim się błąkam, choć dłońmi obiema Dotykam kwiatów, wiem, że mnie tam nie ma. Dziewczęta wza em poprzez mgieł błękitność Wskazu ą sobie mo ą tam niebytność Las Cień Motyl Czas, Lato, Przemijanie Sen Życie snem ¹⁸trwalić się (neol.) trwać, utrwalać się. [przypis edytorski]

I sad, gdzie mogłem w cieniu grusz i śliwek Czekać na przy ście ich wśród drzew bezładu, I popod płotem tego właśnie sadu Siada ą rzędem na wspólny przyśniwek O tym, co serce niewoli do bicia Czy pozyskanie, czyli strata życia? I o tym eszcze, co słodsze dla ciała Sen, który gaśnie, czy awa, co pała? I o tym eszcze, skąd przyszła ich dola? I czy to prawda, że wraca ą z pola? I czy to prawda, że z awiona w ciszy Pierś ich tym ży e, że swó oddech słyszy? I tak śnią chórem chciwie, pracowicie, Dłonią w swych piersiach przytrzymu ąc życie, A która dośni do końca ta gaśnie. Gasną kole no, bez żalu. Już właśnie W ostatnie tli się snu reszta ostatnia, Która się w zorzy eszcze wyszkarłatnia, A i ta z wolna do śmierci nawyka I w mgle samochcąc bez śladu zanika, W te mgle, co w dal się rozwiewa bezkreśnie Wszystko to we śnie. Sen, Śmierć, Przemijanie Śmierć Buddy¹⁹ U wód Hiranjawati²⁰ nad brzegiem żałoby Poległ Budda, trawiony mgłą ślepe choroby. Był w pobliżu tłum uczniów i był ptak na drzewie, I dziewczyna, o które nikt dotąd nic nie wie. Śmierć opodal, we zgubne zwinięta pierścienie, Czekała, ak pies wierny, na ego skinienie. Uczył ą wlec obrożę i lizać złe pęta I patrzał, ak w ślad za nim po snach się wałęta, A dziś choć się skłębiła nad wspólną otchłanią Nawet e nie pogłaskał i nie spo rzał na nią Było ponad potokiem drzew tyle a tyle, A kwiatów eszcze więce. Fruwały motyle. A on mówił do uczniów: «Czylim się spodziewał, Że będę wspomnieniami zgon zimny zagrzewał? Pamiętam, ak bystrego dosiadłem Kantaki, By od echać na zawsze w ten świat byle aki²¹, I pamiętam snu nędzę i noc lotusową, Gdy się księżyc do reszty spełnił nad mą głową, A am poglądał duchem, co złudzeń unika, W przepaść rozkwieconego kędyś października. Krążyła w sokach drzewnych szalenizna czasu, I eziorniała nicość opodal śród lasu, Śmierć, Choroba, Żałoba Pies Wspomnienia Czas ¹⁹Budda (hind.: Oświecony, Przebudzony) Budda Siak amuni, własc. Siddhartha Gautama (prawdopodobnie p.n.e.), twórca buddyzmu. Syn królewski, asceta, myśliciel i nauczyciel duchowy. Żył w płn. Indiach, przy dzisie sze granicy z Nepalem. [przypis edytorski] ²⁰ ira awati rzeka w Indiach, wg legendy nad e brzegiem umierał Budda. [przypis edytorski] ²¹Pamiętam, jak bystrego dosiadłem Kantaki, By odjechać na zawsze w ten świat byle jaki wg legendy Budda uciekł nocą konno z pałacu o ca, aby szukać lekarstwa na choroby, starość i śmierć, o których istnieniu dowiedział się dopiero w wieku ok. lat. [przypis edytorski]

I chyliły się kwiaty nadmiarem brzemienia W cienistość zgęstniałego od rosy istnienia, A a, tropiąc kres bytu w kierunku ich woni, Czułem dumną zniszczalność ust, piersi i dłoni, Czułem, że duch mó, w leśną schwytany zieloność, Potrafi zdławić w sobie czar i nieskończoność O, wytępić ślad gwiezdne z błękitem łącznicy! Wymknąć się zwinnym sidłom puste ta emnicy! Stracić z oczu brzeg niegdyś zna ome rozpaczy! Umrzeć, dopóki eszcze śmierć trwa i coś znaczy!» I śmierć to słowo: umrzeć pochwyciła mętnie I węsząc zdobycz, dla nie zachowaną skrzętnie, Ku ciału śladem duszy podpełzła zawile. Lecz dał znak. Śmierć odeszła. Fruwały motyle. A on mówił: «Com widział w obłędne pogoni Za źródłem nieistnienia, gdzie się nic nie trwoni? Widziałem Wieczność w górach w godzinie niewiary W trwałość własne żałoby i w uciszeń czary, Gdy odziana w śnieżycy wzburzony gronosta Z płaczem o wszystkich zmarłych wybiega na rozsta! Widziałem, ak się borów osoba liściata Wyłania z pęt zieleni i bada głąb świata, Co powstał wbrew e szumom i z myślą nie o nie, Liście zwiędłe od niego, on od liści stroni I tu eszcze widziałem, ak trup się spopiela, A popiół, zamiast spocząć, w inny kształt się wciela: Psem się sta e u wrótni obcego mu domu Lub dziewczyną zdradzoną, co łka po kry omu, Lub przypłodkiem tygrysim, lub dłonią zbrodniarza Trup na długość te dłoni uchodzi z cmentarza I bruzda po umarłym czernie e w niebycie A gdziekolwiek poszedłem szło za mną w krok życie, Szło, skomląc o kęs ciała i tucząc się troską, Szło z te nędzy człowiecze w tamtą nędzę boską. Próżno ego czepliwe u ść pragnąłem zmorze: Jest wszędzie est zawczasu i nie być nie może! Byłem w miazgach mdłych mroków, w tumanach bez treści Lecz i tam się coś krząta, szemrze i szeleści! Wiem: sen wieczny to tylko czasu w grobie strata, Bo w na dalszych zakątkach i przerwach wszechświata Nie ma zwłok dość umarłych, dość znikłego cienia I pyłów dość nikczemnych bez łez, bez istnienia! I ąłem wówczas walczyć z tym pyłem ostatnim Z tym szelestem, z tym szmerem na pozór tak bratnim Aż, krusząc na drobnie sze istnienia ka dany, Znalazłem nagłą wolność w otchłaniach Nirwany²²! Mó to twór! W nim się zmieszczę, mimo żądz ogromu! Grób na miarę nicości, nie znane nikomu! Ciemność, które nie tyka żaden promień słońca! Trumna, gdzie nieskończoność dobiega do końca! Zanim w nie się ułożę, zanim rzucę ziemię, Niech eszcze przed od azdem śmierć poda mi strzemię.» To rzekłszy, w ślepie śmierci popatrzył tak bacznie, Przemijanie Śmierć Motyl Żałoba, Wieczność Grób, Dusza, Życie ako wędrówka Trup Żebrak Grób, Doskonałość Śmierć Żałoba ²²Nirwana (z sanskrytu: zgaśnięcie, zdmuchnięcie) stan całkowitego spoko u i poznania prawdy absolutne uzyskiwany podczas medytac i. Termin występu ący w religii i filozofii indy skie. [przypis edytorski]

Że pobiegła ku niemu, blednie ąc nieznacznie I część ruchu w przydrożnym zostawia ąc krzewie. Lecz dziewczyna, o które nikt dotąd nic nie wie, Krzyknęła: Nie umiera! Chociaż nic nie znaczę Dla ciebie we wszechświecie, lecz spo rzy, ak płaczę Nie umiera! Raz eszcze oprzy się mogile! Więc dał znak. Śmierć odeszła. Fruwały motyle. A dziewczyna szeptała: Czas nagli! Śmierć bliska! Spó rz prędze w moich oczu modre zmierzchowiska Nie umiera! Daremnie o nicość się kusisz! Nie znalazłeś e nigdzie! Po śmierci trwać musisz! Pó dź ze mną w żal bez końca i pó dź w beznadzie ę! Wszystka teraz dla ciebie z całych sił istnie ę Kocham moc twego ducha zmarszczki two e twarzy, I schorzałość, co w oczach trucizną się arzy. Nie umiera! Pieszczotą wyróżnię twe ciało, By dla ciebie i dla mnie niezbędnym się stało! Myśl zatopię w rozkoszy obłędnym bezkresie, Aby nic nie myślała prócz tego, co chce się Białą szy ę potrafię giąć do twe rozpaczy I zrozumiesz, że rozpacz nic wówczas nie znaczy. Ży, dopóki me dłonie biele ą po świecie, Dwa narzędzia pieszczoty, a usta to trzecie! Twego bólu do życia żaden grób nie schłonie! I dziewczyna obydwie wyciągnęła dłonie I usta doń zbliżyła, by go zmóc za chwilę. Budda skinął. Śmierć przyszła. Fruwały motyle. Dziejba leśna Wnętrze grobowca pogańskiego Przez otwór z prawej strony wchodzi święty Makary²³ z wiązką chrustu na plecach Posuwa się w głąb grobowca, układa chrust na ziemi i roznie ca ognisko Zrazu drobny, a potem coraz większy płomień rozwidnia grotę światłem, które pełga²⁴ po ścianach grobowca wraz z towarzyszącą mu w bezładnym popłochu gromadą niepo hamowanych cieni Blask pada na leżące tu i ówdzie zwłoki, rozmaicie na ziemi rozpostarte Święty Makary odziany w szaty ubogie Jest krępy z czarną brodą uchy ma pewne siebie, choć nieco porywcze i niespokojne Układa płaszcz na ziemi i z chrustu robi jakie takie wezgłowie, aby spocząć Tu spocznę. Tu mó nocleg w pobliżu tych twarzy, Z którymi blask ogniska tak źle się ko arzy, Tak mu obco po martwych bezwyrazach pełgać Tak się boi w sen wieczny zbyt złociście wełgać! ozgląda się po grobowcu Erotyzm, Rozkosz, Śmierć, Starość, Pokusa Motyl Grób, Cmentarz, Gotycyzm, Danse macabre Cień, Ogień, Światło Pielgrzym Przemijanie ²³święty Makary istnie e kilku świętych o tym imieniu, na bardzie znany est Makary Wielki, zwany też Starszym lub Egipskim (ok. ok. ). Pasterz, od młodości czuł powołanie do życia pustelniczego, ale rodzice zmusili go do ożenku. Po śmierci żony i rodziców, w wieku lat został mnichem i osiadł w pustelni Skete (dziś: Wadi al-natrun w Egipcie). Tam zasłynął z surowego trybu życia, licznych umartwień i postów, a także z wymownych i pięknych kazań. Ży ąc w poście i modlitwie otrzymał dar proroczy oraz zdolność czynienia cudów. Pozostawił po sobie wiele homilii oraz liczne grono naśladowców, a ego pustelnia stała się ośrodkiem życia kontemplacy nego na następne stulecia. W ikonografii przedstawia się go ako siwobrodego zakonnika na tle askini, często z trupią czaszką, symbolem przemijania, znikomości i śmierci, lub ze zwo em. [przypis edytorski] ²⁴pełgać palić się słabo, świecić nierówno. [przypis edytorski]

Prześpię noc. Na noc całą dla świata przeminę I pomyślę, żem nabył śmierci odrobinę Od tych zmarłych A z taką odrobiną właśnie Łatwie mi uż do Boga Przygląda się kolejno zwłokom Leżą tak grymaśnie Ten na wznak, ów na boku, a tamten na brzuchu. Coś w nich eszcze się dzie e pomimo bezruchu. Może milczą wsłuchani w podziemnych burz łoskot? A może weszli w bezmiar tych pośmiertnych prostot, Gdzie się wszystko tak spełnia, ak chęć szumu w lesie, A cokolwiek się sta e est tym, czego chce się Trup, Ciało Posuwając się w głąb grobowca, zatrzymuje się nad trupem o kształtach świadczących jeszcze o dobrobycie tłustych i ordynarnych Więc i taki otylec z mgłą zaświatów sprzeczny Karkiem śmiesznie rubasznym pcha się w żywot wieczny? Przygląda się następnemu A ten ma niesprawdzalną obo ętność w twarzy Na to, co się zdarzyło lub eszcze się zdarzy Spostrzega piłkę Piłka, którą poganin w swe bezbożne chuci Rzucił w zaświat i czekał, czy mu kto odrzuci? Spostrzega trupa dziewczyny Trup dziewczyny. Trup świeży. Skóra eszcze gładka. Ileż to wiosen w kościach? Młodziuchna próchniatka. I dłonie dołyszkami²⁵ odwróciła blada, Jak gdyby próbowała, czy właśnie deszcz pada? Można całą e duszę pomieścić w askółce! Trup, Świętokradztwo Zamyśla się na chwilę Na nie, ak na upchane nicością pościółce, Głowę do snu utrwalę na dowód pogardy Dla tych zgręzów²⁶ pogańskich! Sen będę miał twardy! Układa głowę na piersiach dziewczyny i nogi przed się wyciąga I przez sen będę chwalił bezmiar Twe wszechmocy Śnij mi się, Boże wielki, śnij mi się te nocy! Szepce modlitwy i zasypia Z głębi mroku z najdalszych zmierzchów grobowca wyłaniają się nagle dwie, nie określone w swych zarysach postaci, które w miarę zbliżania się do śpiącego określają się coraz wyra niej i pośpieszniej w swych kształtach To mazarak²⁷ i zaradel²⁸ Obydwaj przy glądają się Św Makaremu Śpi. Bóg, Sen ²⁵dołyszek wewnętrzna stronę dłoni. [przypis edytorski] ²⁶zgręz a. zgręza fus, męt; resztka. [przypis edytorski] ²⁷ mazarak (znany również ako Amez arak, Amazarek, Sem aza, Szam aza, Szemhaza ) w tradyc i udaistyczne i chrześcijańskie upadły anioł, który nauczył rzemiosła czarnoksiężników i zielarzy. Jest ednym z przywódców dwustu aniołów, którzy zstąpili z nieba na ziemię i współżyli z ludzkimi kobietami, płodząc gigantów, co stało się edną z przyczyn decyz i Boga o zniszczeniu ludzkości przez potop. Wg Zoharu Amazarak po ął za żonę edną z córek Adama i Ewy i miał z nią synów. [przypis edytorski] ²⁸ zaradel w etiopskie apokryficzne Księdze enocha Azaradel est ednym z upadłych aniołów, którzy ob aśnia ą ludziom bieg Księżyca. [przypis edytorski]

I myśli, że właśnie sam Bóg mu się marzy A śni mu się nic z Boga coś z człeka twarz twarzy, Złuda do powszedniego dla śpiących użytku, Bóg prawdziwy dla świata est przedmiotem zbytku. Nogi przed się wyciągnął dość krępe w budowie. Nicość ma za podnóżek, trupa za wezgłowie. I co to za karczemny do trupa stosunek! Chrapać na zmarłe piersi, co śni pocałunek! Trup, Erotyzm, Kobieta, Świętokradztwo Kara, Gotycyzm I żywcem wstydliwości urągać trupięce! Płeć zmarłych est ta sama! A może coś więce! zaradel przyklęka nad trupem dziewczyny Boże! Jeśli Twe oczy umarłą postrzegą Wwódź ą na pokuszenie, nie zbaw ode złego, Nie da e spocząć w grobie! Niech zawsze się trwoży O swó proch złotowłosy o Twó uśmiech boży! Niecha nawet po śmierci dba o urok trwalszy, Niech się w mroku boryka o szczęścia ciąg dalszy! Wstaje z klęczków Amen! Szczera modlitwa wzrusza ak żałoba. I ten «szczęścia ciąg dalszy» dość mi się podoba. Ty ciał znawca. Zbudź trupa. Da mu pląs i dreszcze. Niech ciało samo siebie przeży e raz eszcze. I niech święty Makary, gdy noc minie pusta, Pokocha w ustach zmarłe nie tylko te usta. Modlitwa, Szczęście Czary, Obrzędy Zmartwychwstanie Ciało zaradel zaklinająco wyciąga dłonie nad trupem dziewczyny Twarzyczko, zaniedbana w śmiertelnym uboczu, Mie wiarę w siebie samą i w mus moich oczu. Noc mi dała w ciemnościach zata ony urząd, Bym się życia dobudził w zamarciu twych nóżąt. Zbudźcie się, dłonie, zziębłe od lęku i chłodu Zbudźcie się, piersi, śmiercią zniszczone za młodu. Zbudźcie się, usta, troską zbielałe nieżywą, By dać innym swych pieszczot ciepłotę i lgniwo²⁹. I ty zbudź się, dziewczyno ty sama, prócz ciała Prócz ust, dłoni i piersi byś wszystka³⁰ istniała! Dziewczyna otwiera oczy mazarak i zaradel, unosząc się w powietrze, znikają w głębi mroku W miejscu ich zniknięcia ukazuje się drobna, jak zabawka, łód ze świetlistego złota i, płynąc gdziekolwiek, gaśnie w punkcie nieokreślonym jakby dobiła do brzegu, gdzie istota Okręt, Podróż, Anioł ²⁹lgniwo neol. od czas. lgnąć, t. przytulać się. [przypis edytorski] ³⁰wszystka cała. [przypis edytorski]

łodzi staje się zbyteczna Piersi dziewczyny wzdymają się najpierw próbnym, a potem coraz pewniejszym oddechem Przez otwór grobowca przenika blada smuga świtu Makary budzi się, nasłuchuje i zrywa się nagle na równe nogi Ży esz? Ży ę wbrew życiu. Coś mi się wspomina A co robisz w grobowcu? Cierpię. Mo a wina, Żem się w piersi zawczasu życia nie dosłuchał. wstając Zły byłeś dla me piersi! Świt cię udobruchał. Gbur esteś ze zmarłymi! Ze śmiercią rubacha³¹! Gdyś się porwał na nogi miałam nawet stracha. zamyślony Czym byłaś dla mnie w mroku? Hańba, Kobieta upadła Jest w mroku wygoda Czym byłaś? Tak mi nagle same siebie szkoda! Łbem tkwiłeś na me piersi żywy nieprzytomnie, Miażdżyłeś bez miłości spałeś bez snów o mnie, A teraz śmiesz mi patrzeć w zmartwychwstałe lico I pytać, czym ci byłam? Two ą przespanicą! Krzywda Religia Grzech Boże, eżelim zgrzeszył w niewiedzy godzinę, Przebacz sen mó przebiegły i noc, i dziewczynę! Korzysz się modlitewnie, a gardzisz mną z pańska. Nie kochasz? W oczach twoich mgła krąży pogańska. Zmysły, Erotyzm Ciało Kuszenie A usta? ³¹rubacha tu: człowiek rubaszny, nieokrzesany, grubianin; być może przez sko arzenie z ros. rubacha, t. koszula, aluz a do bliskości ze śmiercią i braku szacunku dla nie, ak w powiedzeniu bliższa koszula ciału. [przypis edytorski]

O, nie myślę o ust twych koralu! Giniesz z nadmiaru grzechów! Ginę z samożalu! O, weź mnie i w ob ęciach zanieś biedne ciało Daleko aż do szczęścia! zamyślona Szczęście mi zmalało Szczęście Zmalało? Tak! Nic usta ustom nie pomogą! Nikt nikogo nie kocha! Wiem, że nikt nikogo! Bóg Miłość w Bogu! Z twe duszy uczyń mu ofiarę. Nie mam czasu na ciągłą w twego boga wiarę. Wierzę w to, co się samo naprędce wywróży, I w przemokłą od rosy nieskończoność róży Tyle w tobie nicości, co skrzydeł w łabędziu Twó bóg nazbyt est nigdzie, mó na podorędziu³². Wskazuje otwór, słońcem zalany Spó rz światła uż się burzą! W słońcu mi do twarzy! Osłania z lekka piersi Lubię w nim się zazłocić! Niech się pierś po arzy³³! I lubię kędziorami niepotrzebnie wstrząsać, Śmiać się i nic nie wiedzieć, i na świat się dąsać. I nim stało się właśnie to, co mnie pokładło Na ziemi Co się stało? To, że wszystko zbladło! Las obi kilka kroków w głąb grobowca Było tak: da my na to, że las się kołysze Uderza stopą w ziemię W tym mie scu nie gdzie indzie ozlega się szum leśny Słyszysz szumy? ³²na podorędziu pod ręką, tuż obok. [przypis edytorski] ³³jarzyć się błyszczeć w asnym świetle. [przypis edytorski]

Choć brak lasu Słyszę Nic nie brak! Zresztą brak mi czasu Z chłopcami szłam do lasu, z całych sił do lasu, Aż zabrnęłam w gęstwinę, gdzie las się odmienił, Wypodziemnił się nagle i wypodzielenił I dział się tak pośpiesznie, że aż zbrakło czasu I nie można uż było iść dale w głąb lasu I nikt nie mógł zrozumieć i nie chciał zrozumieć, Czemu trzeba tak istnieć, żeby łkać i szumieć? A sęki i gałęzie, i liście przez liście Działy się zieleniście, bardzo zieleniście I a, gdym w dzie bę leśną wbiegła nieostrożnie, Działam się wobec chłopców bez płaczu a trwożnie! O, chwyć teraz w ramiona dzie bę mego ciała! To ta sama, co w lesie! Ta, co nie płakała Łzy O, Boże! Tak! O, boże! Okropną pomyłkę Los mi zdarzył! Z chłopcami bawiłam się w piłkę. Podnosi piłkę To ta sama. A dłonie do piłki mam skore. Pokocha mo e dłonie! Lecz serce mam chore! Pamięta! Matka radzi, żebym oszczędzała Serca mego starannie, niźli reszty ciała. Było tak: Gra, Zabawa Serce Odsuwa go w prawą stronę grobowca i wciska mu w dłonie piłkę Tu w tym mie scu mnie więce mnie więce Stali chłopcy, pieszczoty spragnieni dziewczęce, Sama się co a naprzeciw w lewą stronę grobowca i uderza stopą o ziemię A a stałam tu właśnie! Tu była snu zaródź. Las dział się. do Makarego Dzie się prędze! Rzuć piłkę! Nie marudź! rzuca piłkę O, Boże! łapiąc piłkę Jeden z chłopców wpatrzony niezłomnie Zawołał: Jeśli kochasz rzuć piłkę wprost do mnie! Flirt Miłość tragiczna I rzuciłaś?

rzuca weń piłką Rzuciłam, a on się zasmucił! Nie dowierzał rzutowi i, blednąc, odrzucił. No, odrzuć! Czemu zwlekasz? odrzucając w zadumie piłkę Coś we mnie się mroczy łapiąc piłkę Oczy masz takie trudne! Po prostu nie oczy! Rzekłam chłopcu: Jeżeli tę piłkę dla ciebie Tak wysoko podrzucę, że aż zginie w niebie, Czy uwierzysz, że kocham? Zaszeptał: Uwierzę! Danse macabre zuca piłkę coraz wyżej i wyżej pod strop grobowca w pląsach i podskokach Rzuciłam zbyt miłośnie, zbyt mocno, zbyt szczerze I w skok za nią i serce pękło mi na dwo e! Chwyta się za serce Tak samo! O, tak samo! Biedne serce mo e! Pada na ziemię, Makary przyklęka nad nią I dlaczego ty właśnie? Da dłoń, bym się wsparła. Makary składa jej głowę na swej dłoni Jeżeli spotkasz chłopca powiedz, żem umarła. Egzorcyzm, Błogosławieństwo, Ksiądz, Pocałunek, Śmierć Pociąga go ku sobie Usta mo e ucału dla ulgi konania Oto krzyżem cię żegnam zamiast całowania. Więc eżeli nie w usta, to choć bliże czoła Już twe czoło niczy e Las szumi dokoła Umiera Szum leśny nagle zanika Szum ustał. Tak bezleśnie teraz i bezziemnie, Jakbym z lasu w nic wyszedł, lub las wyszedł ze mnie Patrzy na trupa Da, Boże, te pogance w otchłani cierpienia Kąt taki, żeby miała choć pozór wytchnienia.

zaradel i mazarak zjawiają się tuż poza plecami Św Makarego, który powierzchnią ciała i domysłem wyczuwa ich obecność oglądając się nagle Kto tam? My Tak pozna ę Pozna esz nie wszystko. Jak spędziłeś noc z rudą na wznak wiekuistką? Już odtąd będzie tobie śnił się na wyprzódki³⁴ To Bóg, to znów dziewczyna, dwie mgły lub dwa smutki, Dwie bliźnięce rozpacze a może dwa cienie, Lub edno w dwu osobach nieporozumienie! Sen mó będzie posłuszny wolne woli nieba, A noc spędziłem z trupem tak właśnie, ak trzeba! Sen Konflikt wewnętrzny, Religia, Miłość niespełniona, Bóg, Tęsknota, Wspomnienia Grzech, Bóg, Pocałunek Poskąpiłeś umarłe posługi ostatnie Skromnego pocałunku lub pieszczoty bratnie. W zamian za to głosiłeś myśli dość rozlazłe Twó wspólnik to podkreśla i ma ci to za złe. Mó wspólnik? Jaki wspólnik? No, Ten, co to w niebie Myśli tylko o tobie i czeka na ciebie. Wyzna swo ą ciemnawą na tle Boga winę. Nic nie skrywam! Żeś właśnie pokochał dziewczynę. Je usta Może w myśli spijałeś ich żale? Ciało ³⁴na wyprzódki (daw.) na wyścigi, na zmianę. [przypis edytorski]