SŁOWACY na ROZŁOGACH antologia tłumaczenie Stanisław Andrzej Średziński
To już pięć lat, jak za sprawą Damiana Vizara, Teresy Grzelczak, Bohuslavy Vargovej i KAMENY, powstają polsko słowackie tomiki, zeszyty i kartoniki literackie obrazujące amatorski ruch artystyczny osób, które z racji wieku, choroby czy mniejszej sprawności czuja się odrzuceni lub mają obawy przed pełnoprawnym uczestniczeniem w głównym nurcie życia. Czasami zupełnie bezpodstawnie, bo ich twórczość nie odbiega w niczym od głównych trendów kultury europejskiej a ich amatorskość nie ma nic wspólnego z amatorszczyzną i polega jedynie na braku wynagrodzenia za tworzone wartości. Nic więc dziwnego, że na Słowacji i w Polsce nawiązywane są więzi pomiędzy twórcami zacierające podział na ruch amatorski, nieformalny czy profesjonalny. Dobre jest zawsze dobre, bez względu na to z jakiego źródła pochodzi. Dlatego i w tym tomiku znajdziecie Państwo utwory znanych i uznawanych oraz tych, którzy z powodzeniem stawiają pierwsze kroki. A nam pozostaje satysfakcja, że powierzyli nam swoje utwory, które my prezentujemy Państwu, licząc na życzliwą ocenę. Mnie pozostaje jedynie wyrazić, żal ze nie umiem myśleć po słowacku. Gdyby tak było, tłumaczenia byłyby z pewnością bardziej adekwatne do atmosfery i poetyki oryginałów. Czas nie pozostaje jednak w miejscu i nasze zacieśniające się kontakty pozwalają na stałe doskonalenie wiedzy o kulturze i języku co wpływać będzie również na jakość przekładu. Póki co zapraszam do lektury SŁOWAKÓW na ROZŁOGACH, wierząc ze pozwoli ona poznać naszych przyjaciół.
Bohuslava Vargová Pochovajte ma v riečke Parná I. Pochovajte ma v riečke Parná, keď k Trnave navždy podídem. Pochovajte ma, lásky málo, zo seba čerpať únavou sa stalo. II. Pochovajte ma v riečke Parná, nech sa ochladím, pochovajte ma, dávne trávy ostré ako bič, dávne drúzgľavce s chlebíčkami za plotom domu rodného, pochovajte ma v náručí. III. Kolíšu sa boky činžiakov na Prednádraží, Klokočine, Peknej ceste, kolíšu do trávy vyvrhnutej z poschodí.
Pochovajte ma v steblách, v jedinom kríku, čo sa osamelie v náručí odľudštených panelov, aj s tými sme si odišli. Slnko sa škaredí na nestrechy, opaľuje činžiakové deti v asfaltovej tráve. Pochovajte ma v riečke Parná, nech sa ochladím. IV. Pochovajte ma v riečke Parná, keď odídem. Čaká ma tam popol môjho muža, dávne orechy, čerešňový spev. V. Kamenný mlyn sa dávnie v leknínoch, bambusoch odumrelých rybníkov. Dávne kapry lapajú
po vzduchu, dodýchavam. A vtedy ma pochovajte. Nech sa ochladím. VI. Zostarla riečka Parná, už hlavičky neskáčem, s rybkami vlnky neoberám. Zostarla Trnava v stáročiach, to len my sa míňame v smrti znovuzrodení pre iných. VII. Pochovajte ma v riečke Parná. Nedoprúdim.
Pochowajcie mnie w rzece Parna I Pochowajcie mnie w rzece Parna tam gdzie płynie przez Trnawę pochowajcie obdarowując odrobiną miłości moje zmęczone ciało II pochowajcie mnie w chłodnym nurcie rzeki Parna pochowajcie mnie pośród traw ostrych jak bicze i taszników zielonych z bożymi chlebkami pod płotem w ramionach rodzinnego domu III Kołyszą sie trawy wzrastające pod murami domów na Prednádraží, Klokočine, Peknej ceste Pochowajcie mnie w ramionach
ostrokrzewu który samotnie strzeże dalekiego odludzia z tymi którzy mnie opuścili Bezlitosne słońce na nieboskłonie opala uliczne szkraby na asfaltowych podwórkach Pochowajcie mnie w chłodnym nurcie rzeki Parna IV Pochowajcie mnie w rzece Parna gdy odejdę Czekaja mnie tam popioły mojego męża stare orzechowe drzewa, szumiace czeresnie. V Stary kamienny młyn jak dawniej w liliach wodnych w bambusowych wiklinach obumarłych stawów Stare karpie łapczywie chwytają powietrze
westchnę A wtedy mnie pochowajcie w chłodnej wodzie VI Zestarzała się rzeka Parna nikt nie skacze na główkę z rybkami wzbudzając falujące kręgi Zestarzała się wiekowa Trnawa Tylko my jesteśmy śmiertelni By po śmierci Odrodzić się w innych VII Pochowajcie mnie w rzece Parma Nieodwołaln
Ružena Šípková v každej izbe je iné ročné obdobie iná teplota vlhkosť vzduchu atmosféra iný deň iný svet v každej izbe som niekým iným prečo mám teda problém zmeniť sa? w każdym domu inaczej mija rok inna temperatura wilgotność powietrza atmosfera inny dzień
inny świat w każdym domu jestem kimś innym dlatego mam problem: zmieniać się? srdcia prebodnuté dáždnikmi si ako decko kreslieval svojim školským láskam ktoré ťa sklamali tak si mi to rozprával a ešte že každá pieseň sa raz skončí predtým než si odišiel otec nepovedal si nič s dáždnikom
v srdci mi najviac prší na Havlu serca przebite parasolami rysowałeś będąc dzieckiem swoim szkolnym miłościom które cię rozczarowały tak mi mówiłeś i jeszcze że każda pieśń kiedyś się kończy ale kiedy odszedłeś ojcze nie powiedziałeś nic z parasolem w sercu spływam strugami łez včera som sa dozvedela že existuje maďarský zväz bosoriek
mňa by prijať nemohli neviem po maďarsky wczoraj dowiedziałam się że istnieje węgierskie stowarzyszenie czarownic mnie by przyjąć nie mogli nie znam węgierskiego k meninám som dostala dve ozdobné nádobky s anglickým nápisom že sú na ocot fajn už sme doma na ocot tri na imieniny dostałam dwa ozdobne pojemniki z angielskim
napisem na ocet fajnie jesteśmy teraz w na ocet trzy domu ako trinásťročnú ma chytila schizofrénia ešte som dobre dopadla susedov pes mal trinásť a pošiel jako trzynastolatkę chwyciła mnie schizofrenia ale mam szczęście pies sąsiadów miał trzynaście i odszedł
Mária Martincová Ako písať Básne by mali vznikať z mlčania, inak pohania autorku či autora. Tým sú krásne, že sa pravda čistá črtá aj tam, kde je pôda močaristá. Jak pisać Wiersze powinny wynikać z milczenia, inaczej hańbią autorkę, autora Tym są piękniejsze, Im prawdziwsza prawda Spisana, nawet w samym środku bagna. Leto Daždík vzal dáždnik a so sesternicou slnečnicou vybrali sa na výlet. Idú het do sveta, nech dáka osveta im príde pred oči, nech sa dačo dozvedia zoči-voči cudzej kultúre. To nič, že len na susednom poli, urobili si po vôli. Lato Deszczyk wziął parasol, - kuzyna słoneczników
i wybrał sie w podróż dookoła świata, by mieć przed oczami cały urok ziemi, by poznać, zobaczyć czary innych kultur. To nic że dotarł tylko Na sąsiednie pole. Ráno Zem sa prigúľala až na dohľad k slnku. Len natiahnuť ruku a má ho v hrsti. No nespáliť sa... Vetra vlnku a pofúkať, ak by niečo bolelo. Deň môže byť rezké bolero aj nádoba plná smútku. Skús vydržať aspoň do večera ako včera a tiež ako predtým. Ranek Ziemia się przyturlała i pilnuje słońca. Wystarczy wyciągnąć rękę i ma się je w garści Byle się nie oparzyć... Ale wiatr zatańczy i podmucha, by nie bolało. Dzień bywa jednostajnym bolerem statkiem pełnym smutku. Wczoraj, dziś, jutro takie same
Alena Rachel Jurečková Moje tajemnice Rozdział I: Opowieści dojrzałej singielki BIAŁACZKA Wybrałam się w pięciogodzinną podróż autobusem do przyjaciółki. Na przejściu granicznym była półgodzinna przerwa. Potrzebowałam koniecznie iść na stronę. Już myślałam, że się posikam. Jadąc z północnej Słowacji na południowe Morawy miałam ze sobą czeskie korony. Ale tam WC 10 koron! Drogo! Co robić żeby uniknąć płacenia. Dostrzegłam na drzwiach nalepkę : Toaleta bezpłatna dla gości restauracji. Co zrobić? pomyślałam. - Zamówię coś i pójdę za darmo. Ale co zamówić? Zabrałam z domu pokaźny prowiant a pić w tej sytuacji było nierozważnie, bo nie wytrzymałabym kolejnych kilku godzin jazdy. Znów chciałoby mi się sikać, a kierowca musiałby robić przystanek na żądanie. Spojrzałam na kartę napojów i wybrałam ziołowy likier BECHEROVKA. Szybko wróciłam do stolika, który zajęłam zaraz obok drzwi z napisem WC. Zadowolona udałam się tam, gdzie królowie chodzą pieszo. Na dworzu zapaliłam papierosa, potem drugiego i zajęłam miejsce w autobusie. Jechaliśmy drogą. Nic się nie działo. Za oknami pola, żółte od kwitnącej gorczycy. Przypomniały mi się obrazy z poprzedniej wyprawy. Kto wie, może wiózł mnie ten sam kierowca, tym samym autobusem? Spostrzegłam, że niedługo będę u mojej przyjaciółki. Poznałyśmy się przypadkowo dwanaście lat temu. Jak to się stało? zapytacie. Moja przyjaciółka, z naszej wsi, powiedziała mi kiedyś wieczorem, iż jakaś Czeszka zaproponowała jej korespondowanie. Od razu się tym zainteresowałam. Lubię pisać listy i często je pisałam do wszystkich. Dawałyśmy ogłoszenia ( anonse ) do młodzieżowych pism. Oczywiście za darmo. POP- CORN. KAMERAT, DOMINO, BRAVO i inne, których nazwy już zapomniałam. Podawałam adres, przesyłałam zdjęcie, pisałam o swoich zainteresowaniach. Między innymi pisałam o karate na które chodziłam kilka lat. Mia-łam wiele tych korespondencyjnych przyjaźni i chętnie zawarłam nową znajomość. Od razu spodobało mi się jej imię : Kajinka Kiedy dotarłam do Kajinkowego miasteczka, na przystanku czekała ona z mamą. Przywitaliśmy się serdecznie a ja pierwsze o co zapytałam to: gdzie jest WC. Poszliśmy do ich domu, który remontowali szykując na stałe miejsce
zamieszkania. Odkupili go od sąsiadów i podnieśli standard Przytulność i ciepło tego lokum poznałam już z przy poprzednich wizytach. Nie było poczęstunku. Gotowały tylko czasami gdyż mama Kajunki miała bardzo czasochłonną pracę. Poszliśmy zjeść do restauracji. Byłam po raz pierwszy w życiu w takim lokalu i kiedy kelner zapytał o przystawki i dodatki nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie wiedziałam co to jest. Zamówiłam kung-pao (kurczak po chińsku z orzeszkami ziemnymi ), bo jadłam to raz i mi bardzo smakowało. Dopiero kiedy znów, za jakiś czas zapytał czy ma podać ryz czy ziemniaki zrozumiałam co to sa te: dodatki, przystawki. Wróciliśmy do domu, Jak to bywa u ludzi z białaczką i u Kajinki nie działo się nic szczególnego. Nosiła jednak perukę, była blada, wychudzona ale z napuchniętym brzuchem i pobielałe wargi. Nosiła w lecie rękawiczki by nie dotykać używanych przez innych przedmiotów jak: klucze czy poręcze przy schodach. Kiedy młodsza siostra trąciła ja niechcący albo mocniej ścisnęła, natychmiast w tym miejscu pojawiał się siniak. Była taka silna i krucha równocześnie... Jeszcze tego dnia oznajmiła mi, że jutro pojedziemy zobaczyć miasteczko z żydowskimi tradycjami. W tym samym dniu miał być koncert mojego ulubionego piosenkarza, na który się tak bardzo cieszyłam. Nie miałam ochoty łazić po jakimś tam miasteczku. Mruknęłam więc nieświadomie: Po co chcesz się włóczyć po tym miasteczku? I co ja głupia narobiłam! Kajinkę to bardzo poruszyło. Ona przygotowała dla mnie program wizyty, żebym się nie nudziła, a ja co? Źle się wysłowiłam. Chodziło mi o to, żebyśmy pobyli razem. Tak długo się nie widzieliśmy. Chciałam się nagadać, cieszyć się naszym spotkaniem. Zrobiła sie grobowa cisza, nie wyjaśniliśmy do końca powstałej sytuacji, nie przeprosiłam za to włóczenie się Nie pomyślałam ze to nieładnie. Wypsnęło mi się z ust sama nie wiem jak. Kajince zrobiło się przykro, mnie też. To ona z ochotą idzie na koncert mojego ulubionego piosenkarza, którego nawet nie słucha, i nigdy by jej nie przyszło do głowy iść na ten koncert. Kupiła dwa bilety na najlepsze miejsca i nie chciała za nie pieniędzy a ja tak sie za to wszystko odwdzięczyłam. No cóż - pomyślałam, wszystko się wyjaśni jak opadną emocje. Kajinka zmarła osiemnaście lat po zdiagnozowaniu u niej białaczki. Nie miałam juz okazji przeprosić ja za tamto głupie słowo, ani za... ale to już inna sprawa... Kiedy przeszczepiano jej szpik kostny, znalazła dawcę a mnie było przykro, że jej nie zaproponowałam i nie pomogłam jako taki dawca. Tak chciałabym ją za
to wszystko przeprosić. Gdyby żyła, usprawiedliwiłabym się, podziękowałabym... Z tej krótkiej opowieści wypływa nauka: jak mamy coś na sercu, powiedzmy to danej osobie jak najszybciej, kiedy tylko to możliwe, nawet gdy nie za bardzo umiemy ująć to w słowa. Lesana Královičová Lampa Pozorujem lampu a zdá sa mi, akoby nad ňou lietali mušky Som jednou z nich Bojazlivá a verná A malá a nemohúca... Vzďaľujúca sa realite Neskutočne krehká a bojazlivá... A silná...v srdci Lampa Patrzę na lampę i wydaje mi się, jakby nad nią unosiły się muszki Jestem jedną z nich Nieśmiała i wierna Mała i bezradna... Nierzeczywista Nadzwyczaj delikatna i bojaźliwa Ale silna sercem Mám rada slnko, vzduch i oheň Tri živly, ktoré do seba spadajú Život je bez nich neistota
Ktorá tápe v nás Žime život a pestujme živly v nás Pretože nás držia nad hladinou a v sebe... Kocham słońce, powietrze i ogień Trzy żywioły, które się łączą A życie bez nich niepewność Zbijająca z tropu Żywioły elementy życia Utrzymujące nas na powierzchni Naszego wnętrza Keby som nebola človekom, bola by som stromom Mám rada stromy, tajomnosť ich, a rada obdivujem ich Ach, ako túžim byť stromom Dívať sa z výšky na svet Na poetiku všedného i nevšedného dňa Pocítiť bolesť priezračnú Stromy, tie zelené pahorky Vydávajúce zo seba krásu a neistotu, buďte rovnaké, lebo ste potrebné Pre život i rast Gdybym nie była człowiekiem, byłabym drzewem Kocham drzewa, podziwiam ich tajemniczość Ach, jak chciałabym być drzewem Patrzeć na świat z wysokości Na poetykę zwykłego i niezwykłego dnia Odczuwać trud wzrastania Drzewa, te zielone wzgórza Emanujące pięknem i niepewnością, Bądzcie niezmienne, bo jesteście potrzebne Dla życia i przyszłości
Mária Martincová Peťa,,Do riti, Peťa, ty máš vši! Spali sme v jednej posteli, hlava pri hlave, nepamätáš? Nebola voľná váľanda a ty si prišla v noci o pol jednej taxíkom z Košickej, kde si ma hľadala... Teraz bývam v Petržalke v rodine mojej sestry Boženky. Peťa je mladšia dcéra mojej pani domácej v čase, keď som žila a pracovala v Košiciach. Bolo to dávno. Povedala by som, že v dávnoveku mojej mladosti, ale to nie je dôležité. Z taxíka vystúpila ošumelá stará pani, z ktorej razil pach kontajnerov. Nakŕmila som ju a uložila vedľa seba. Všetko tak potichu ako sa len dalo, nech nebudíme spiacich. Na druhý deň sa okúpala, umyla si vlasy a sediac oproti mne sa posťažovala, že ju svrbí hlava asi z nervozity. Ani na myseľ mi neprišlo, že jej pomedzi vlasy korzujú zvieratká. A množia sa. V tom čase už aj mne. Treba priznať, že mala starosti, preto som sa nečudovala, že je nervózna. Mala byť z čoho. Všetky deti bez peňazí, vzťahy v rodine pred rozpadom, Ečko, najnádejnejší syn, práve vyšiel z basy, ani sa nepriznala, kvôli čomu sedel... Nič moc. Som hrdá na sestru, že od Peti nevzala ponúkané peniaze. Peti sa korunky zišli a mne zaplatila tým, čoho mala veľa hmyzom v hlave. Petia szkic do tłumaczenia - Cholera, Petia. Ty masz wszy! Spaliśmy w jednym łóżku, głowa przy głowie. Kanapa była zajęta a ty przyjechałaś taksówką o wpól do pierwszej z Koszyc gdzie się poznałyśmy... Od lat mieszkam na Petrzalce u mojej siostry Bożenki. Petia zaś jest młodszą córką mojej dawnej gospodyni z Koszyc gdzie poprzednio mieszkałam i pracowałam. Ale to było, jak to mówią : dawno i nieprawda. Czasy mojej młodości. Tamtej nocy z taksówki wypełzła przybrudzona staruszka pachnąca śmietnikiem. Nakarmiłam ją i szybko położyłam obok siebie, cicho by nie budzić śpiących. Na drugi dzień wykąpana z umytymi włosami siadła przy stole na przeciw mnie. Narzekała że swędzi ją głowa: z tych wszystkich nerwów. Nie pomyślałam wcale że to nie nerwy tylko zwierzątka spacerują po niej jak po promenadzie, rozmnażają się pięknie i za chwilę spacerować będą też po
mnie. Byłam pewna, że to nerwy bo kłopotów miała niemało. Wszystkie dzieci bez środków do życia, w rozpadających się związkach. Jeszcze na dodatek najmłodszy syn wyszedł właśnie z więzienia i nawet nie powiedział rodzinie, za co siedział. Koszmar. Cieszę się, że siostra nie wzięła od niej pieniędzy, gdy chciała zapłacić za pobyt. Za to mnie zapłaciła Petia tym czego miała najwięcej - wszami kąsającymi moją głowę Sviňa Justín Počas prázdnin obišiel všetky spolužiačky, ktoré nemali holý zadok, ale jednoznačne to vyhrala Jana. Niežeby chcela u Justína uspieť, ale mala na to predpoklady. Bola majetná, bývala na dedine v dome, nie v nejakej bytovke, a dalo sa na ňu aj pozerať. Bola príjemná, múdra a čo bolo hlavné, vedela robiť. Všetko. A to u Justína rozhodlo. To bolo pred tridsiatimi rokmi. Mne sa ohlásil ako starý priateľ, milý, distingvovaný, s jemnými spôsobmi. Pri prípravách na stretnutie po štyridsiatich rokoch od skončenia učňovky sme sa stretli aj my dvaja. Zavolal, vysvetlila som mu, ako sa dostane až k môjmu činžiaku, a on prišiel. Nič mu nerobilo problémy, čo sa týkalo orientácie. Mal ten dar už ako mladý, mal mapy v hlave. Ako sťahovavé vtáky. V malej garsónke sa vynímal celkom dobre. Už nefajčil ako v mladosti, takže príjemne voňal po kvalitnej pánskej vode po holení. Spôsobne sedel v kresielku a pokojne a s rozvahou si bral z nárezu na tanieriku a zajedal chlebom a uhorkami. A rozprával. Pokojne, vyrovnane. Počúvala som. V podstate sa prihodilo toto: Janina rodina mala po Prahe niekoľko bytov, ktoré udržiavali. Dedičstvo po zomrelých členoch rodiny a či čo. Keď ju Justín navštívil, prichádzajúc zo zemplínskeho valalu, Janka ho zaviedla do jedného takého bytu. Prezliekla posteľnú bielizeň, pripravila niečo pod zub. Rozprávali sa, kuli plány do budúcna. Veľa sa smiali a boli k sebe milí, ako to už u takto dávno dohodnutých býva. Uprostred príjemného sedenia sa rozhodol, že zájde na jedno pivo. A tu sa situácia mení. Na pive bol do záverečnej. Nevypil veľa, to bola súčasť plánu. To, že sa má mať pod kontrolou, ako mu prikázali rodičia, ktorým bola Janka nie vhodnou nevestou.
Hral na mol opitého. Ledva trafil do dverí a po prekročení prahu oblečený a obutý zaliezol do krásnych perín, čo mali byť svedkom potvrdenia ich lásky. A hneď zaspal. Akože. Aj chrápal akože. Čo bolo do rána s Jankou, ako sa vyrovnala s tým, že má vedľa seba opilca, neviem. Ako pochovala plány na spoločný život i radostné očakávanie jeho prejavov lásky, tiež neviem. Nehovoril o tom. Povedal iba:,,to som si mal vziať Češku? Akoby toto malo byť prekážkou. Pre rodičov azda aj bolo, ale pre jedného mladého chlapa bol svet v bývalom Československu otvorený dokorán. Bol materialista. Bolo preň nemožné vzdať sa rodičovského majetku, a tak radšej obetoval lásku. Sviňa Justín. Świnia szkic do tłumaczenia Podczas wakacji objechałam wszystkich dawnych znajomych którym powiodło się w życiu. Najlepiej powiodło się Janie. Nie tylko z powodu Justina. Miała największe możliwości. Była majętna, mieszkała w swoim domu a nie w bloku i wszyscy chłopcy się za nią oglądali. Przy tym miła, mądra i zaradna. I to wszystko Justina ujęło. To było trzydzieści lat temu Odwiedził mnie jako stary przyjaciel, miły dystyngowany, subtelny. Przygotowywał spotkanie absolwentów z okazji czterdziestolecia ukończenia szkoły przez nasz rocznik. Zadzwonił, powiedziałam mu jak trafić do mojego domu. Nie miał z tym żadnego problemu. Zawsze świetnie radził sobie w terenie. Mówiono w młodości, że ma mapę w głowie, jak wędrowne ptaki. W eleganckim garniturze. Nie palił, jak w młodości i pachniał przyjemnie elegancką wodą po goleniu. Rozsiadł się wygodnie na krześle i rozprawiając nakładał sobie na talerz chleb i ogórki. A opowiadał spokojnie z rozwagą dobierając słowa. Słuchałam w milczeniu. W rzeczywistości historia jego i Jany wyglądała tak: Jana miała w Pradze kilka mieszkań, po zmarłych krewnych, które wynajmowała. Kiedy odwiedził ją Justin, a mieszkał wtedy w Zemplén, zaprowadziła go do jednego z takich mieszkań.
Naszykowała pościel, przygotowała poczęstunek. Rozmawiali snuli plany na przyszłość. Cieszyli się jak to młodzi po słowie. Kiedy juz sytuacja stała się bardzo intymna młodzieniec postanowił nagle wyskoczyć na jedno piwo, I tu sytuacja się zmieniła radykalnie. Na piwie był do późna ale nie wypił zbyt wiele. Tak obiecał rodzicom, którzy nie pochwalali jego planów i uważali, że Jana nie nadaje się na jego żonę. Wrócił udając bardzo pijanego i od razu w ubraniu i butach rzucił się na pięknie zasłane łóżko mające być świadkiem spełnienia ich miłości. Zasnął chrapiąc donośnie. Jak spędziła tę noc Jana w towarzystwie pijanego oblubieńca, nie wiem. Jak pogodziła się z fiaskiem wizji wspólnego życia i wielkiej miłości, też nie. Nie mówił o tym. Dodał tylko: To miałem wziąć Czeszkę? Jakby to miałoby być przeszkodą. Może dla rodziców ale nie dla młodego mężczyzny. Był materialistą. Wolał zrezygnować z miłości by tylko pozyskać majątek po rodzicach. Świnia Przyjaciele ze Słowacji i nasza Wolontariuszka ds. Międzynarodowych w gmachu RADY MIEJSKIEJ w Łodzi, 14 października 2014