Księga Joba. Biblia Tysiąclecia. Poznań Warszawa 1971, Wydawnictwo Pallotinum, s. 541 569. Żył w ziemi Us człowiek imieniem Job. Był to mąż sprawiedliwy, prawy, bogobojny i unikający zła. Miał siedmiu synów i trzy córki. Majętność jego stanowiło siedem tysięcy owiec, trzy tysiące wielbłądów, pięćset jarzm wołów, pięćset oślic oraz wielka liczba służby. Był najwybitniejszym człowiekiem spośród wszystkich ludzi Wschodu. Synowie jego mieli zwyczaj udawania się na ucztę, którą każdy z nich urządzał po kolei we własnym domu w dniu oznaczonym. Zapraszali też swoje trzy siostry, by jadły i piły z nimi. Gdy przeminął czas ucztowania, Job dbał o to, by dokonywać ich oczyszczenia. Wracał wczesnym rankiem i składał całopalenie stosownie do ich liczby. Bo mówił Job do siebie: «Może moi synowie zgrzeszyli i złorzeczyli Bogu w swym sercu?». Job zawsze tak postępował. Zdarzyło się pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stanąć przed Jahwe, że i szatan też poszedł z nimi. I rzekł Bóg do szatana: «Skąd przychodzisz?». Szatan odrzekł Jahwe: «Przemierzałem ziemię i wędrowałem po niej». Mówi Jahwe do szatana: «A zwróciłeś uwagę na sługę mego, Joba? Bo nie ma na ziemi drugiego, kto by tak był prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający grzechu jak on». Szatan na to do Jahwe: «Więc czy za nic Job czci Boga? Czyż Ty nie okoliłeś zewsząd jego samego, jego domu i całej majętności? Pracy jego rąk błogosławiłeś, jego dobytek na ziemi się mnoży. Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego majątku. Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył!». Rzekł Jahwe do szatana: «Oto cały majątek jego w twej mocy. Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki». I odszedł szatan sprzed oblicza Jahwe. Pewnego dnia, gdy synowie i córki jedli i pili w domu najstarszego brata, przyszedł posłaniec do Joba i rzekł: «Woły orały, a oślice pasły się tuż obok. Wtem napadli Sabejczycy, porwali je, a sługi mieczem pozabijali, ja sam uszedłem, by ci o tym donieść». Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: «Ogień Boży spadł z nieba, zapłonął wśród owiec oraz sług i pochłonął ich. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść». Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: «Chaldejczycy zstąpili z trzema oddziałami, napadli na wielbłądy, a sługi ostrzem miecza zabili. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść». Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: «Twoi synowie i córki jedli i pili wino w domu najstarszego brata. Wtem powiał szalony wicher z pustyni, poruszył czterema węgłami domu, zawalił go na dzieci, tak iż poumierały. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść». Job wstał, rozdarł swe szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał pokłon i rzekł: Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Jahwe i zabrał Jahwe. Niech będzie imię Jahwe błogosławione. W tym wszystkim Job nie zgrzeszył i nie przypisał Bogu nieprawości. Pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stawić się przed Jahwe, poszedł i szatan z nimi, by stanąć przed Jahwe. I rzekł Jahwe do szatana: «Skąd przychodzisz?». Szatan odpowiedział Jahwe: «Przemierzałem ziemię i wędrowałem po niej». Rzekł Jahwe szatanowi: «Zwróciłeś uwagę na sługę mego, Joba? Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by był tak prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający zła jak on. Jeszcze trwa w swej prawości, choć mnie nakłoniłeś do zrujnowania go, na próżno». Na to sza- 1
tan odpowiedział Jahwe: «Skóra za skórę. Wszystko, co człowiek posiada, odda za swoje życie. Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego kości i ciała. Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył». I rzekł Jahwe do szatana: «Oto jest w twej mocy. Życie mu tylko zachowaj». Odszedł szatan sprzed oblicza Jahwe i obsypał Joba trądem złośliwym od palca stopy aż do wierzchu głowy. [Job] wziął więc skorupę, by się nią drapać, siedząc na gnoju. Rzekła mu żona: «Jeszcze trwasz mocno w swej prawości? Złorzecz Bogu i umieraj». Job jej odpowiedział: «Mówisz jak kobieta szalona. Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?». W tym wszystkim Job nie zgrzeszył swymi ustami. Usłyszeli trzej przyjaciele Joba o wszystkim, co na niego spadło, i przyszli, każdy z nich z miejscowości swojej: Elifaz z Temanu, Bildad z Szuach i Sofar z Naamy. Porozumieli się, by przyjść, boleć nad nim i pocieszać go. Skoro jednak spojrzeli, z daleka nie mogli go poznać. Podnieśli swój głos i zapłakali. Każdy rozdarł swe szaty i rzucał proch w górę na głowę. Siedzieli z nim na ziemi siedem dni i nocy, nikt nie wyrzekł słowa, bo widzieli ogrom jego bólu. [Job w poetycki sposób przeklina chwilę swojego urodzenia. Elifaz zachęca go, by zaufał Bogu, bo Bóg wie więcej niż człowiek o winie i niewinności] Czyż człowiek u Boga niewinny, czy u Stwórcy stworzenie jest czyste? [ ] Szczęśliwy, kogo Bóg karci, więc nie odrzucaj nagan Wszechmocnego. On zrani, On także uleczy [ ] [Job nadal narzeka w boleści swej duszy. Bildad podtrzymuje opinię Elifaza] A jeśli synowie zgrzeszyli i oddał ich w moc ich występku? [ ] Prawego Bóg nie odrzuci, złego nie wzmocni ramieniem. [Job waha się między samopotępieniem i samoobroną, ale nie oskarża Boga, uznając Jego wszechmoc i swoją bezsilność] Czym czysty? Nie znam sam siebie, potępiam swe własne życie. [ ] Nie człowiek to, aby Mu odrzec: Razem stawajmy u sądu! Czy jest między nami rozjemca, co rękę położy na obu? [ ] Choć wiesz, żem przecież nie zgrzeszył, nikt mnie z Twej ręki nie wyrwie. [Sofar kontynuuje jesteś winny] Lecz gdyby Bóg przemówił i zaczął z tobą rozmawiać, objawił ci tajniki rozumu, gdyż wieloraka to mądrość: poznałbyś, ile Bóg ci zapomniał. [Job trwa przy swoim: jest niewinny, ale nie można pozwać Boga, bo On nie jest związany żadnymi zasadami. Bóg potwierdza jego słowa] 2
Naprawdę chcesz złamać me prawa? Wykażesz Mi zło? Jesteś czysty? Czy ramię masz mocne jak Bóg? Czy głos twój rozbrzmiewa jak Jego? [ ] Skoro Jahwe te słowa powiedział do Joba, przemówił i do Elifaza z Temanu: «Zapłonąłem gniewem na ciebie i dwóch przyjaciół z tobą, bo nie mówiliście o Mnie prawdy, jak sługa mój, Job [ ]. I Jahwe przywrócił Joba do dawnego stanu [ ] oddał mu całą majętność w dwójnasób. Przyszli do niego wszyscy bracia, siostry i dawni znajomi, jedli z nim chleb w jego domu i ubolewali nad nim, i pocieszali go z powodu nieszczęścia, jakie na niego zesłał Jahwe. Każdy mu dał jeden srebrny pieniądz i jedną złotą obrączkę. A teraz Jahwe błogosławił Jobowi, tak że miał czternaście tysięcy owiec, sześć tysięcy wielbłądów, tysiąc jarzm wołów i tysiąc oślic. Miał jeszcze siedmiu synów i trzy córki. Pierwszą nazwał Gołębicą, drugą Kasją, a trzecią Rogiem Antymonu. Nie było w całym kraju kobiet tak pięknych jak córki Joba. Dał im też ojciec dziedzictwo między braćmi. I żył jeszcze Job sto czterdzieści lat, i widział swych potomków w całości cztery pokolenia. Umarł Job stary i pełen lat. 3
4
5
6
7
8
9
10