Przejdźmy na Zieloną Stronę Mocy Waldemar Pawlak PŁOCK GOSTYNIN SIERPC SOCHACZEW ŻYRARDÓW. Tomasz Kominek

Transkrypt

1 Koniczynka Przejdźmy na Zieloną Stronę Mocy Waldemar Pawlak PŁOCK GOSTYNIN SIERPC SOCHACZEW ŻYRARDÓW egz. bezpłatny 23 sierpnia - 4 września 2015 Piotr Zgorzelski Zwycięska walka o Janosikowe, sprawiła, że jedna gmina może zyskać nawet kilka milionów złotych. Tomasz Kominek Osobiście jestem przeciwnikiem JOW do Sejmu, przede wszystkim dlatego, że taki system wyborczy doprowadzi do zabetonowania sceny politycznej. Paweł Pakieła Uwzględniając troskę jaką przejawia PSL względem polskiego rolnictwa należy zwrócić uwagę na tempo wdrażania PROW oraz na uchwalenie ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego. Wywiad Polska ma za mało prądu Materiał pochodzi i jest finansowany przez Komitet Wyborczy Polskie Stronnictwo Ludowe To problem braku alternatywnych źródeł energii Czytaj str. 6 Co zrobić żeby nie zabrakło prądu Zielona Energia daje wiele możliwości to atrakcyjne miejsca pracy. W Unii Europejskiej jest dużo rozwiązań dotyczących OZE, a w Polsce takich niestety brakuje. Spotkałem wielu fascynujących ludzi, którzy się w to zaangażowali. Wykorzystanie ich możliwości i doświadczenia w zakresie odnawialnych źródeł energii daje ogromne możliwości. Dlatego to jest mój motyw przewodni kampanii Czytaj str. 4-5

2 2 Słowem wstępu 23 sierpnia - 4 września Koniczynka Piotr Zgorzelski: Zawsze z ludźmi, zawsze dla samorządu Dobiega końca kolejna kadencja naszego parlamentu. Przez prawie cztery lata miałem możliwość reprezentowania mieszkańców okręgu płocko ciechanowskiego w Sejmie RP. Startując w wyborach w 2011 roku, miałem na celu dwa główne aspekty, które chciałem realizować. Pierwszy to reprezentowanie interesów mieszkańców z mojego okręgu, spotykanie się z nimi, wsłuchiwanie się w ich głos, niesienie im pomocy w miarę możliwości parlamentarzysty. Drugi to jak największe zdecentralizowanie władzy i przeniesienie pewnych kompetencji na samorządy. Konsekwentnie te zadania realizowałem. Od przeszło 20 lat jestem związany z samorządami, byłem wicewójtem jednej z podpłockich gmin, radnym powiatowym, dyrektorem Delegatury Urzędu Marszałkowskiego, starostą płockim, w Sejmie natomiast przewodniczę Sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Te wszystkie lata pozwoliły mi poznać dogłębnie zasady funkcjonowania samorządów, ich możliwości i ograniczenia związane z wadami prawnymi, a przede wszystkim zrozumieć co tak naprawdę jest ważne dla mieszkańców naszych Małych Ojczyzn. Kiedy zostałem parlamentarzystą, pierwsze co zrobiłem, to założyłem trzy biura poselskie, główne w Płocku, czynne przez 6 dni w tygodniu oraz dwa terenowe, aby mieć jak największy kontakt z ludźmi. Zawsze oburzał mnie fakt, kiedy to parlamentarzyści, tuż po swoim wyborze, odcinali się od swoich wyborców, unikali kontaktów, nie chcieli wsłuchiwać się w ich głos. Ja zrobiłem zupełnie na odwrót. Przez całe cztery lata, każdy kto tylko chce się ze mną spotkać, nie ma z tym żadnego problemu. Zawsze byłem, jestem i będę z ludźmi, wsłuchuje się w ich głos, pomagam rozwiązywać ich problemy. Właśnie to mnie odróżnia od wielu innych parlamentarzystów. Wiem doskonale jak odległa wydaje się być władza centralna. Parlamentarzyści, członkowie rządu dla zwykłych ludzi wydają się być jakimiś odległymi bytami, które oglądają prawie codziennie w wiadomościach telewizyjnych. Co innego jest z władzą samorządową. To samorządy mają bezpośredni, ciągły kontakt z mieszkańcami. Sołtys, wójt, burmistrz, starosta czy radni, to najczęściej nasi sąsiedzi, osoby, które znają nasze bolączki, wiedzą, że właśnie ta droga wymaga remontu, w tej miejscowości trzeba wybudować kanalizację, czy wykonać remont szkoły. To do nich zwracamy się, gdy widzimy, że coś nie funkcjonuje tak jak powinno. Właśnie ten aspekt powodował, że od samego początku pracy w Sejmie, zająłem się problemem zwiększenia uprawnień samorządów. Samorządy znają nasze potrzeby o wiele lepiej niż władza z Warszawy i to one powinny realizować najwięcej zadań, mieć na to fundusze i uprawnienia legislacyjne. Wiele w tym temacie udało mi się zdziałać. Byłem inicjatorem i współinicjatorem wielu przedsięwzięć, które pomagają samorządom w funkcjonowaniu, a przede wszystkim zwiększają ich możliwości finansowe, jak chociażby zwycięska walka o Janosikowe, dzięki czemu jedna gmina może zyskać nawet kilka milionów złotych, które będzie mogła przeznaczyć chociażby na budowę czy remonty dróg. To są wymierne sukcesy, które mają bezpośrednie przełożenie na życie każdego z nas. Za swoje działania na rzecz samorządów zostałem wyróżniony wieloma odznaczeniami zarówno od samorządów, jak i odznaczeniami państwowymi. Właśnie rusza nowa unijna perspektywa finansowa, w której olbrzymie środki są przeznaczone dla samorządów i mieszkańców. Ogromnie ważne jest, aby jak największa pula tych środków została przez nas wykorzystana. Dlatego już od jakiegoś czasu angażuję się zarówno w akcje informacyjne, jak i działania legislacyjne, umożliwiające realizację tego celu. Jest to duże wyzwanie, ale jako społecznik, samorządowiec, a przede wszystkim Państwa głos w Sejmie, nie mogę zaniechać tego tematu i nadal, konsekwentnie walczyć o Państwa lepszą przyszłość. Tomasz Kominek: Bezsensowne referendum i POPiSowe donosy Jak można było się spodziewać w krajowej polityce robi się coraz ciekawiej. Wielkimi krokami zbliża się wrześniowe referendum. Osobiście jestem zwolennikiem umożliwienia Polakom wypowiadania się w sprawach szczególnie ważnych dla naszego kraju. Mam jednak poważne wątpliwości co do tego, czy ogłoszone przez Prezydenta Komorowskiego, tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich, referendum spełnia konstytucyjny warunek, mówiący o tym, że ogłasza się je w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa. Polacy odpowiedzą w nim na trzy pytania: czy są za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu ; czy są za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa i czy są za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika. Ostatnie pytanie dzięki poprawce zaproponowanej w Sejmie przez Posła Waldemara Pawlaka jest już nieaktualne. Sejm przyjął zasadę in dubio pro tributario - niedające się usunąć wątpliwości co do treści przepisów prawa podatkowego rozstrzyga się na korzyść podatnika. Zasada ta znajdzie się na początku ordynacji podatkowej. Pytanie drugie jest mocno nieprecyzyjne, a przez to niezależnie od odpowiedzi Polaków nie jest w żaden sposób zobowiązujące dla parlamentu. Przecież fakt, że ktoś zagłosuje w tym pytaniu na NIE może oznaczać zarówno wyrażenie chęci zmniejszenia, bądź zlikwidowania subwencji państwowych dla partii, jak również chęć zwiększenia kwoty tych subwencji. Powinno być ono zupełnie inaczej sformułowane. No i pytanie pierwsze, czyli zapytanie o słynne JOW- -y. Osobiście jestem przeciwnikiem Jednomandatowych Okręgów Wyborczych do Sejmu, przede wszystkim dlatego, że taki system wyborczy w Polsce doprowadzi do zabetonowania sceny politycznej. Podział mandatów w sejmie nie będzie odzwierciedlał realnych preferencji wyborczych Polaków. Założenie, że wprowadzenie JOW-ów ograniczy wpływ wodzów partyjnych na kandydatów jest całkowicie nieuzasadnione, ponieważ nie uwzględnia zjawiska tzw. safe seat, czyli bezpiecznego miejsca oraz gerrymanderingu, czyli manipulacji granicami okręgów wyborczych. W dużym skrócie polegają one na tym, że każda partia ma swoje mateczniki, miejsca w których praktycznie zawsze weźmie mandat, w związku z tym wpływ szefów partyjnych na elekcję jest jeszcze większy. Kolejnym dużym przekłamaniem jest czarny PR robiony systemowi proporcjonalnemu. Paweł Kukiz próbuje wmówić polskiemu społeczeństwu, że do Sejmu zawsze wchodzi tzw. jedynka, podczas gdy sam wszedł do Sejmiku Województwa Dolnośląskiego z 10 miejsca na liście. Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe argumenty, całym sercem jestem za pomysłem Polskiego Stronnictwa Ludowego, aby środki zaoszczędzone dzięki rezygnacji z referendum (ok zł!) przeznaczyć na pomoc dla rolników, którzy ucierpieli w wyniku tegorocznej suszy. Należy pamiętać, że dzięki tej pomocy uniknęlibyśmy drastycznych podwyżek cen żywności, więc de facto skorzystałoby z niej całe społeczeństwo, a nie tylko jedna grupa społeczna. Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska nie zajmują się jednak tematyką referendum. Obie partie zajęły się ostatnio pisaniem donosów. PiS oskarża PO o to, że wyjazdowe posiedzenia Rządu są de facto kampanią wyborczą, a PO oskarża PiS o to, że Prezydent Andrzej Duda swoimi wystąpieniami wpisuje się w kampanię PiSu. Jednym słowem typowe POPi- Sy i jałowy spór dwóch największych partii. Gonzales Suarez powiedział kiedyś: Spory polityczne wtedy trwają najdłużej, gdy obie strony nie mają racji. Trudno się z nim nie zgodzić

3 Koniczynka 23 sierpnia - 4 września Temat wydania Referendum to wyrzucenie w błoto 100 milionów złotych 3 Referendum, które ma odbyć się we wrześniu będzie kosztowało Polaków nawet ponad 100 milionów złotych. To ogromna suma i prawdopodobnie zostanie ona wyrzucona w błoto. Aby głosowanie było uznane za wiążące, do urn musi pójść ponad 50 proc. uprawnionych do głosowania obywateli. Od 1989 roku tylko jedno referendum, dotyczące wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, uzyskało wymaganą frekwencję. Jest niemal pewne, że podczas wrześniowego referendum nie będzie wymaganej frekwencji. To referendum się pewnie nie uda. Idę o zakład, że frekwencja nie przekroczy 15 proc. powiedział w TVP Info marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik, który opowiedział się za oddaniem 100 mln zł potrzebnych do organizacji głosowania poszkodowanym przez suszę rolnikom. Tego samego zdania jest minister rolnictwa Marek Sawicki. Dlatego zwrócił się do prezydenta Andrzeja Dudy, by ten odwołał głosowanie, które i tak niczego nie rozstrzygnie. Apeluję o to, żeby nie marnotrawić pieniędzy na gry polityczne. W Polsce trwa susza. W tej chwili liczymy straty. Trwonienie 100 milinów złotych jest nieetyczne uważa Sawicki. O odwołanie referendum apeluje też minister Pracy i Polityki Społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz. Dzięki rezygnacji z wrześniowego referendum, można byłoby pozyskać 100 milionów złotych na pomoc dla potrzebujących polskich rodzin. Za tę kwotę udałoby się wybudować domów dziennej opieki nad seniorami albo zwiększyć pomoc dla rodzin wielodzietnych podkreśla minister. Decyzję o rozpisaniu referendum podjął były prezydent Bronisław Komorowski dzień po przegranej pierwsze turze wyborów prezydenckich. Był to desperacki ruch mający na celu skłonienie 20 proc. obywateli, którzy oddali głos na Pawła Kukiza, by w drugiej turze przenieśli swoje poparcie na Komorowskiego. Dlatego w referendum znalazło się pytanie o jednomandatowe okręgi wyborcze do Sejmu, które były głównym postulatem Kukiza. Nic to jednak nie pomogło i Komorowski przegrał. Słabe notowanie ma też partia Kukiza. Ostanie Co można kupić za 100 milinów sondaże wskazują, że może mieć kłopoty z przekroczeniem progu wyborczego. Za odwołaniem referendum przemawiają też argumenty prawne. Widzę poważne wątpliwości konstytucyjne co do referendum zarządzonego przez prezydenta Bronisława Komorowskiego uważa prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. Artykuł 125 konstytucji dopuszcza referenda tylko w sytuacjach ważnych i zasadniczych sprawach państwowych. Każde z zagadnień, które mają być przedmiotem referendum jest sprawą ważną, ale to nie są sprawy o zasadniczym znaczeniu, a tylko w takich ma być przeprowadzane referendum. W tej sytuacji bardzo mi się podoba głos PSL, żebyśmy może znaleźli drogę do odwołania referendum, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie byłoby to łatwe dodaje profesor. Materiał pochodzi i jest finansowany przez Komitet Wyborczy Polskie Stronnictwo Ludowe Paweł Pakieła: Polityka rolna Główne kierunki polityki rolnej państwa zostały już określone i mają obowiązywać do 2020 roku. Na spotkaniu z Federacją Związków Dzierżawców i Właścicieli Rolnych, minister rolnictwa i rozwoju wsi Marek Sawicki, wskazał na ogromną potrzebę powstania w tym okresie nowych, silnych gospodarstw rodzinnych, które mogłyby skutecznie konkurować na europejskim rynku. Uwzględniając szczególną troskę jaką przejawia PSL względem polskiego rolnictwa istotną uwagę należy zwrócić na tempo wdrażania poszczególnych działań nowego Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata oraz na uchwalenie przez Sejm w czerwcu tego roku nowelizacji ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego, zainicjowanej przez stronnictwo. Na realizację PROW przeznaczono łącznie ponad 13,5 mld euro. Jest to kwota skupiająca w sobie środki z Europejskiego Funduszu Rolnego na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich, krajowe środki publiczne a także 5,2 mld euro pochodzące z Funduszu Spójności. Główny nacisk położono na strategię zrównoważonego rozwoju obszarów wiejskich, poprawę konkurencyjności rolnictwa, zrównoważone gospodarowanie zasobami naturalnymi oraz działanie na rzecz klimatu. Pomimo, że początkowo aż proc. rolników sceptycznie odnosiła się do propozycji przystąpienia i korzystania ze środków unijnych to, jak określił prof. Andrzej Kowalski dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, po 10- ciu latach od przystąpienia do członkostwa ponad 60% rolników akceptuje udział w UE, a dopłaty unijne dla rolników znacznie niwelują wahania dochodów tej grupy społecznej. Sukces dotychczasowych działań w ramach PROW warunkuje w znacznej mierze wysokie tempo wdrażania nowego PROW-u. Podczas, gdy niektóre państwa wciąż starają się o akredytację przez Komisję Europejską, Polska systematycznie uruchamia kolejne działania z nowego okresu programowania i do końca roku ogłosi terminy naboru wniosków dla 8 następnych działań dotyczących: modernizacji gospodarstw rolnych, wsparcia dla nowych uczestników systemów jakości żywności, budowy i modernizacji dróg lokalnych, wdrażania lokalnych strategii rozwoju, inwestycji w gospodarstwach położonych na obszarach OSN, rozwoju usług rolniczych, przetwórstwa i marketingu produktów rolnych oraz restrukturyzacji małych gospodarstw. Z uwagi na zbliżający się koniec okresu ochronnego ustalonego z UE na wykup polskiej ziemi, co ma nastąpić 1 maja 2016 r., posłowie PSL przygotowali odpowiednie zapisy w projekcie ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego. Mają one na celu zaostrzenie zasad sprzedaży ziemi obcokrajowcom a także przeciwdziałanie spekulowaniu obrotem ziemią. Ustawa została przyjęta przez Sejm zdecydowaną większością głosów w dniu roku. Zdaniem ministra Marka Sawickiego niniejsza ustawa jest zgodna z prawem krajowym i unijnym oraz z konstytucją a wzorowana na rozwiązaniach francuskich minimalizuje ryzyko zakwestionowania jej przez Komisję Europejską. Zgodnie z ustawą, ziemię będą mogli nabyć tylko ci, którzy mają od 5-ciu lat meldunek w gminie gdzie znajduje się ziemia, lub w gminie sąsiedniej. Kontrolowane będą środki przeznaczone na zakup ziemi. Określone zostały także kwalifikacje zawodowe, jakimi muszą wykazać się nabywcy. Nowe przepisy zapobiegają również nadmiernej koncentracji ziemi w rękach jednego właściciela. Przewidziano w nich zakaz nabywania gruntów dla osób i firm posiadających łącznie powyżej 300 ha oraz 10-letni zakaz obrotu ziemią zakupioną z zasobów państwa pod rygorem wysokich kar. Obecnie ustawa o kształtowaniu ustroju rolnego zaproponowana przez PSL oraz przyjęta przez wszystkie kluby parlamentarne, czeka na podpis Prezydenta RP.

4 4 Wywiad 23 sierpnia - 4 września Koniczynka Przejdźmy na Zielona Energia daje wiele możliwości to atrakcyjne miejsca pracy. W Unii Europejskiej jest dużo rozwiązań dotyczących OZE, a w Polsce takich niestety brakuje. Spotkałem wielu fascynujących ludzi, którzy się w to zaangażowali. Wykorzystanie ich możliwości i doświadczenia w zakresie odnawialnych źródeł energii daje ogromne możliwości. Dlatego to jest mój motyw przewodni kampanii do Senatu. Dlaczego zdecydował się Pan na start do Senatu? Jest pewien rytm w historii pokoleń. Ja dziś mogę spokojnie powiedzieć, że miejsce młodych jest w Sejmie, a doświadczonych w Senacie. Pozostawiam pole młodym ludziom w moim okręgu płocko-ciechanowskim takim jak Mirosław Adam Orliński czy Tomasz Kominek. Wspomniał Pan, że Sejm to młodość, a Senat doświadczenie. Jak te słowa przechodzą przez gardło najmłodszego premiera w historii Polski? Polityka, który zawsze był młody? Pamiętam z początku mojej kariery politycznej wypowiedź Hanny Chorążyny, naszej koleżanki, z PSL emigracyjnego, kiedy proponowano jej w 1990 r., żeby została przewodniczącą Rady Naczelnej partii. Wówczas wypowiedziała bardzo wymowne słowa: w polityce czasami warto odejść za wcześnie niż za późno. Dopiero po latach zrozumiałem, jak duża mądrość kryła się za tymi słowami. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść? Bardziej pasuje przesunąć się w takie miejsca, gdzie można wykorzystać lepiej swój potencjał i doświadczenie. Jak na tę decyzję wpłynęły wydarzenia roku 2012? Wtedy stracił Pan przywództwo w PSL na rzecz Janusza Piechocińskiego. Wiosną próbował Pan je odzyskać, ale bez skutku. Teraz Pan się wycofuje, by nie przegapić momentu, kiedy przegrana staje się zbyt bolesna? Ja nie odchodzę z polityki po prostu zmieniam typ uczestnictwa w niej. Generalnie moja kariera polityczna układa się w ciąg siedmioletnich okresów. Zostałem prezesem PSL po raz pierwszy w 1991 r. i w tym czasie byłem dwa razy premierem. Po siedmiu latach koledzy mnie odwołali. I zaczęło się siedem lat chudych? Niekoniecznie. To były lata mniej polityczne a bardziej gospodarcze. Zebrałem wiele ciekawych doświadczeń i na początku 2005 r. ponownie zostałem prezesem PSL. Udało nam się odbudować pozycję w samorządzie i rządzie, ja zostałem w 2007 r. wicepremierem i ministrem gospodarki. Po upływie siedmiu lat znowu nastąpiła kolejna zmiana. Szybko Pan przeszedł nad wydarzeniami z 2012 r. Ale jak Pan to zniósł? Po prostu przeszedłem na inne pola aktywności. Na szczęście nie brakuje mi pasji raczej ciągle brak czasu. Chociażby energia odnawialna. To bardzo wdzięczny obszar, gdzie spotkałem wielu fascynujących ludzi, którzy się w to zaangażowali. Wykorzystanie ich możliwości i doświadczenia w zakresie odnawialnych źródeł energii daje ogromne możliwości na stworzenie wielu miejsc pracy. Dlatego to jest mój motyw przewodni kampanii do Senatu. Gdyby OZE kręciło Pana najbardziej, kandydowałby Pan w ubiegłym roku do europarlamentu, a nie teraz do Senatu. Pan po prostu chce być w centrali. Akurat w Unii Europejskiej jest dużo rozwiązań dotyczących OZE, a w Polsce takich niestety brakuje. A ten obszar daje wiele możliwości. Pozwala m.in. tworzyć miejsca pracy. Czyli OZE ponad wszystko. Rękawicy Januszowi Piechocińskiemu po raz kolejny Pan nie rzuci? Mamy dwa miesiące do wyborów i to nie jest czas na tego typu dyskusje. Jest zajęty kampanią do Senatu. Do tego typy pytań wrócimy po wyborach. Czyli nie mówi Pan nie? Trzeba zadbać o dobry wynik w wyborach. W ostatnich, i samorządowych, i prezydenckich, mieliśmy zaskoczenia. W tych nadchodzących może być podobnie. Widać, że Polacy nie głosują w rytm tego, co podpowiadają im sondaże, tylko kierują się własnym wyczuciem. Jakiego wyniku oczekuje PSL? Przed wyborami do europarlamentu poprzeczka wisiała na poziomie wyniku z poprzednich wyborów. Jesteście nadzwyczaj łaskawi. Przecież przed tamtymi wyborami była mowa o tym, że PSL zdobędzie więcej mandatów. Piechociński mówił o sześciu mandatach, a wywalczył cztery tyle, ile PSL w 2009 r. Teraz mówi o 12 procentach w wyborach. Jeśli chodzi o PSL i wysokość poprzeczki, zachęcam do rozmowy z innymi osobami. Szczególnie z jedną osobą, która lubi bardzo dużo się wypowiadać. Ja na ten temat nie będę mówił. Wróćmy na chwilę do przeszłości. W 2005 r. wrócił Pan do wielkiej gry, a władzę w kraju przejął PiS. Jak Pan zapamiętał dwa lata ich rządów? To było ciekawe wyzwanie w zakresie retoryki politycznej, programów politycznych. Należało znaleźć sposoby na tę nową rzeczywistość. PiS w tamtym czasie odniósł sukces na gruzach rozpadającego się SLD, które miało i prezydenta, i rząd W którym był także PSL. W 2005 r. już nie. My wcześniej rozstaliśmy się z SLD i proszę zobaczyć, co z niego zostało. Niewiele. Teraz PiS też rośnie. Na czyich gruzach? Nie widzę analogii z 2005 r., bardziej z rokiem Daleko Pan się cofnął. Pamiętam, jak wtedy z Jarkiem Kalinowskim zaczęliśmy pojawiać się w centrali PSL-u. Dziś obaj mamy tyle lat, ile mieli wtedy Roman Malinowski, czy Kazimierz Olesiak nasi ówcześni liderzy. Historia wprawdzie się nie powtarza, ale się rymuje. Proszę spojrzeć na wybory prezydenckie. 20 lat temu Lech Wałęsa, legenda Solidarności, miał 63 lata i przegrał z 41-letnim Aleksandrem Kwaśniewskim. Dzisiaj Bronisław Komorowski, który ma 63 lata i jest legendą Solidarności przegrywa z 43-letnim Andrzejem Dudą. Trzeba z tego wyciągać wnioski. Kto dziś w PSL jest tym Pawlakiem i Kalinowskim z 1989 roku? Jest kilka osób. Choćby europarlamentarzysta Krzysztof Hetman Bardzo dobrze zapowiada się też Adam Jarubas. Także Władysław Kosiniak-Kamysz czy Andżelika Możdżanowska, która teraz kieruje sztabem wyborczym PSL. To są osoby, które niewątpliwie są nową jakością w PSL, mają duże umiejętności i spore doświadczenie. Według Pana PSL powinien postawić na młodych? Na pewno ważne jest poruszanie się z rytmem historii. W tej chwili społeczeństwo chce zmiany jakościowej, są ku temu duże oczekiwania. Tę zmianę widzi w młodych, którzy będą motorem napędowym takich zmian. Warto zabiegać o rozwój, choć czasem zmiana dla zmiany bywa dość kosztowna.

5 Koniczynka Zieloną Stronę Mocy 23 sierpnia - 4 września Wywiad 5 Materiał pochodzi i jest finansowany przez Komitet Wyborczy Polskie Stronnictwo Ludowe Efektem tego w nowym Sejmie nie będzie takich osobowości jak Pan, Stanisław Żelichowski, Ryszard Kalisz, Włodzimierz Cimoszewicz, Ludwik Dorn by wymienić kilku. Czy to uczciwa cena za oczekiwanie zmiany? Przejścia do innych obszarów działalności powinny odbywać się z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie należy czekać, tylko uprzedzać pewne fakty. Jesteście wypalonym pokoleniem, które już nic ważnego nie wniesie? Oczywiście, że nie. Ale ludziom potrzeba mieszkanki pokoleniowej. Swoje największe sukcesy odnosiłem wtedy, gdy współpracowałem z dwoma doradcami, jeden był starszy ode mnie o 15 a drugi o 30 lat. Ta mieszanka trzech pokoleń dawała bardzo dobre efekty. Dzięki temu wielokrotnie udawało się znaleźć dobre rozwiązania, które potem były skuteczne. Pan przekonuje nas, że ta zmiana pokoleniowa ma sens., Ale w 2012 r. to Janusz Piechociński pierwszy zaczął mówić o potrzebie zmiany pokoleniowej w PSL i na tym wygrał. Piechociński napuścił młodych na starych. To było bardzo niebezpieczne w PSL i szerzej w relacjach społecznych. Bardzo istotne jest, żeby młodzi awansowali nie na zasadzie metryki, ale na bazie osiągnięć. Na przykład Adam Jarubas był już dwa razy marszałkiem województwa świętokrzyskiego, zanim zaczął myśleć o polityce wyżej. Młodzi powinni dorastać poprzez aktywność w samorządzie. To naturalna droga. Nie zmienia to faktu, że Piechociński jako pierwszy się zbudował politycznie poprzez hasło otwierania drzwi do polityki młodym. W 2012 r. pokazywał, że to otwarcie jest na horyzoncie. A horyzont to taka linia, która zawsze jest daleko nie można się niej zbliżyć. Do dziś zmiana nie nastąpiła. Teraz Pan krytykuje Piechocińskiego, bo przez niego znalazł się Pan na aucie. W żadnej mierze nie mogę narzekać na koleżanki, kolegów z PSL a to ich głosy zdecydowały. Z PSL odnieśliśmy wiele sukcesów. Mimo wszystko PSL bez Pawlaka to nie to samo. PSL należy do formacji, które zachowały wewnątrz demokratyczne mechanizmy. To czasami jest przyjemne, czasami mniej ale w sumie daje dobry efekt, bo cały czas wymusza mobilizację i nadążanie za tym, co się zmienia w społeczeństwie. Może to był jakiś znak? Co Panu pokazał? Był dla mnie sygnałem, że trzeba poszukać nowej drogi. Dla PSL potrząśnięcie i sprawdzenie czy to będzie zmiana na lepsze, czy nagle poparcie dla nas urośnie do 20 proc. W przypadku eurowyborów nie udało się, ale w przypadku wyborów samorządowych tak. Dziś szyldy już nie wystarczają, trzeba spojrzeć na ludzi. Dowodzi tego choćby fakt, że twa dyskusja o JOW-ach. To pokazuje, jak rośnie znaczenie personalnych wyborów. Wspomniał Pan, że gdy PSL przestał popierać SLD w 2005 r., Sojusz się posypał. Teraz PSL popiera Platformę Obywatelską. Ciągle widzicie potencjał u koalicjanta? Mmo pikujących sondaży i afery taśmowej? Ja miałem zupełnie inne podejście do relacji koalicyjnych. W 2011 r., nastąpiło zdarzenie, które było wyjątkowe w historii naszej demokracji, czyli koalicja wyborcza na kolejną kadencję uzyskała mandat do rządzenia od społeczeństwa. Przez cztery lata toczyliśmy z premierem Donaldem Tuskiem dość mocne dyskusje o tym, jak prowadzić politykę. To była polityka na serio, bardzo poważna. Awantury z opozycją były na obrzeżach. Kluczowym elementem był dialog społeczny, poważne traktowanie pracodawców, związków zawodowych. Później tego zabrakło. W 2011 r. minister finansów podważył moje porozumienie z pracodawcami i związkami zawodowymi dotyczące płacy minimalnej. To był mały drobiazg, bo chodziło o 24 złote. Premier Tusk i minister Rostowski unieważnili ten dokument. Konsekwencje były dramatyczne. Później związki zawodowe odeszły od dialogu na komisji trójstronnej. Wybuchły awantury, protesty, strajki. Mamy wrażenie, że rozumie Pan świetnie to co mówił Marek Belka na ujawnionej rozmowie z Bartłomiejem Sienkiewiczem o Jacku Rostowskim. Ta cała rozmowa jest naprawdę warta uwagi. Odsłuchałem ją w całości i sformułowania, które zostały tam zawarte są dla mnie interesujące i ważne. Marek Belka mówił trafnie choćby o tym, że w walucie krajowej nie można zbankrutować. Patrząc na to, co się dzieje w Grecją, widać, jaki zysk płynie z posiadania własnej waluty. Marek Belka narzekał na współpracę z Rostowskim, Pan także teraz na niego narzeka. Dlaczego premier Donald Tuska tak długo trzymał go w rządzie? Nie było łatwo z nim współpracować, ale to była typowa postawa ministra finansów. Rostowski na początku pierwszej kadencji wykazywał się dość dużym pragmatyzmem. Można narzekać na tę jego dokuczliwość dla innych ministrów w takim sensie, że premier Tuska go trochę rozpuścił, bo powiedział że kiedy będzie jakiś konflikt między ministrem finansów, a innym ministrem, to on zawsze stanie po stronie ministra finansów. Z drugiej strony nie można też zapomnieć, że tuż po kryzysie Rostowski nie był ortodoksem. Poluzował trochę budżet, wypuścił pieniądze w rynek i w ten sposób Polska nie popadła w recesję. Natomiast recenzowanie przez ministra finansów wszystkich innych ministrów to była duża przesada. On się po prostu na tym nie zna. Mówi Pan, że w pierwszej kadencji rządów PO- -PSL było dużo poważnej polityki, a w drugiej mniej. Pierwsza kadencja, to Pan, druga to Piechociński. Czy oznacza to, że rola PSL w koalicji uległa takiej zmianie, stała się służalcza wobec PO? Przez cztery lata toczyliśmy z premierem Donaldem Tuskiem dość mocne dyskusje o tym, jak prowadzić politykę. To była polityka na serio, bardzo poważna. Awantury z opozycją były na obrzeżach. Ludziom potrzeba mieszkanki pokoleniowej. Swoje największe sukcesy odnosiłem wtedy, gdy współpracowałem z dwoma doradcami, jeden był starszy ode mnie o 15 a drugi o 30 lat. Bardzo istotne jest, żeby młodzi awansowali nie na zasadzie metryki, ale na bazie osiągnięć. Na przykład Adam Jarubas był już dwa razy marszałkiem województwa świętokrzyskiego, zanim zaczął myśleć o polityce wyżej. Nie można tak stawiać sprawy. Choć w sprawie afery taśmowej, gdyby PSL podczas głosowania ws. wotum nieufności wobec Sienkiewicza, rok temu wstrzymał się od głosu, to wynik głosowania wyglądałby zupełnie inaczej. Natomiast gadanie bez działania, to stanowczo za mało. Pana PSL by się wstrzymał? Tak. Co raziło u Sienkiewicza? To już minęło, dziś Sienkiewicza już nie ma w rządzie. Widać było brak stanowczej decyzji w określonym czasie, ale tego już się nie cofnie. W tamtym czasie PSL podwinął pióra i efekt był taki, że później to odbiło się czkawką Platformie i PSL. Przecież pani premier Kopacz nie dokonywała zmian w rządzie pod wpływem własnej analizy, lecz pod wpływem publikacji w internecie akt ze śledztwa. Dokonywanie zmian pod taką presją przyniosło odwrotny skutek. Wrażenie, że nie chodzi o zmianę, a o ucieczkę od złego wizerunku. Platforma od afery taśmowej dołuje. Czy ma jeszcze szansę się odbudować? Odwołam się do przykładu. Obecnie trwa dyskusja o dopalaczach. Gdy ten problem się pojawiał za czasów Donalda Tuska, to sam byłem świadkiem takiej rozmowy premiera z osobami za to odpowiedzialnymi, którą obrazowo streszczę. Tusk postawił sprawę jasno, że następnego dnia wszystkie sklepy z dopalaczami mają zostać pozamykane. Na to usłyszał odpowiedź, że nie ma do tego podstaw prawnych. Co Donald Tusk podsumował krótko: skoro tak, to ja znajdę podstawy prawne, żeby to was pozamykać za bezczynność. W tamtym momencie reakcja państwa była adekwatna do sytuacji. Twarda i skuteczna. Dziś też policja czy straż miejska, mogłaby stać obok sklepiku z dopalaczmi i spisywać rutynowo każdego, kto do niego wchodzi. Czy takie zjawisko nie zostałoby ograniczone? Oczywiście, że tak tylko potrzebne jest do tego twarde, sprawne działanie. Gdyby tak zaczął działać PiS, natychmiast pojawiłyby się komentarze, że buduje państwo policyjne. Jest różnica między ściganiem dilerów twardych narkotyków, a opresyjnym ściganiem podejrzanych w środku nocy. Nie jestem zwolennikiem szaleństw, które się wyprawia teraz, gdy mowa o kierowcach i odpieraniu prawa jazdy po przekroczeniu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę w środku nocy. To nadgorliwość w wykonaniu Platformy, co pewnie odbiło się na wyniku prezydenta Komorowskiego. Natomiast w przypadku PiS, ta formacja próbowała policyjne metody stosować do wszystkich, a kierowane przez tę partie służby specjalne wodziły ludzi na pokuszenie. Tego typu model państwa mi nie odpowiada. Natomiast z drugiej strony takie rozlazłe państwo, które nie reaguje na najprostsze rzeczy, też nie jest do zaakceptowania. Ludzie oczekują od państwa skuteczności, powagi i siły. Może to kwestia lidera? Ewa Kopacz nie radzi sobie na stanowisku premiera? Nie chciałbym tego teraz oceniać szczegółowo. Były okresy, że pewne sprawy możliwe były do zrealizowania, ale były też i takie, kiedy pewne rzeczy robiono na wyrost chociażby zmiana wieku emerytalnego. Jeżeli zmieniliśmy zasady i mechanizmy, polegające na tym, że dziś każdy odkłada na swoją emeryturę, to powinniśmy iść w takim kierunku, o którym mówi minister Kosiniak- Kamysz, że w ogóle znosimy wiek emerytalny. Wrześniowe referendum jest zasadne? Jeżeli mowa o referendum, to sprawa JOW nie warta jest stu milionów złotych. O finansowaniu partii politycznych można sobie dyskutować, ale wydaje mi się, że bez tego publicznego finansowania, może być dużo więcej różnych nadużyć. Trzecia kwestia czyli ustawa o rozstrzyganiu wątpliwości na rzecz podatnika, została uchwalona i podpisana przez prezydenta. Nie bardzo rozumiem, po co w takim razie wyrzucać sto milionów złotych. Mamy teraz suszę, moglibyśmy te pieniądze przeznaczyć na wsparcie rodzin dotkniętych tym żywiołem czy na rzecz dzieci. Można spokojnie zrezygnować z takiego referendum i przekazać te środki na rzeczy stokrotnie ważniejsze. Do wrześniowego referendum Beata Szydło proponuje trzy dodatkowe pytania dotyczące wieku emerytalnego, sześciolatków i lasów państwowych. Sprawę sześciolatków warto zostawić rodzicom. Jeśli chodzi o wiek emerytalny, to PSL optuje za zniesieniem wieku emerytalnego. W sprawie lasów, PiS już raz miał szansę się wypowiedzieć przy zmianie Konstytucji. To wtedy PiS tę zmianę Konstytucji gwarantującą nienaruszalność własności lasów państwowych, to PiS tę zmianę ustawy konstytucyjnej odrzucił. A teraz próbuje robić sztuczne zagrożenie sam straszy i sam chce przynieść rozwiązanie. Czy w przyszłym Sejmie możliwa jest koalicja PSL-PiS? Dziś to pytanie do kogoś innego z PSL. Ja skupiam się na kampanii do Senatu. Wspominał Pan o swoim siedmioletnim cyklu. Wychodzi na to, że kolejna zmiana czeka Pana w 2019 r. roku wyborów parlamentarnych. Dlatego to jest bardzo dobry czas, żeby przez cztery lata w Senacie pracować nad dobrą jakością stanowionego prawa i wspierać samorządowców, przedsiębiorców i mieszkańców powiatów płockiego, gostynińskiego, sierpeckiego, sochaczewskiego i żyrardowskiego. A w 2019 r. wróci Pan na pierwszy front i znów zagra o najwyższą stawkę? W 2019 r. będę miał jeszcze siedem lat do emerytury czyli czeka mnie kolejny siedmioletni cykl. Czas przynosi wiele niespodzianek. Wywiad dla Polska The Times z Waldemarem Pawlakiem rozmawiają Ewelina Nowakowska i Agaton Koziński czytaj więcej na

6 6 Informacje z regionu 23 sierpnia - 4 września Koniczynka Jest sposób na rozwiązanie problemów energetycznych Polski Przez wyjątkowo gorące lato grożą nam przerwy w dostawie prądu. Duże zakłady przemysłowe już teraz muszą ograniczać produkcję, bo elektrownie nie są w stanie dostarczyć im odpowiedniej ilości energii. Natomiast zapotrzebowanie na nią z roku na rok jest coraz większe. Jeśli nic się nie zmieni, Polsce grozi blackout czyli brak prądu lub w najlepszym razie jego reglamentacja. Były minister gospodarki Waldemar Pawlak twierdzi, że wie jak rozwiązać ten problem. Według jego propozycji, niemal każdy kto posiada dach lub kawałek ziemi może w dużym stopniu uniezależnić się od dostaw prądu z elektrowni. Przemysł energetyczny znajduje się na granicy wydolności. Z roku na rok nasze zapotrzebowanie na prąd zwiększa się. Według analityków za 10 lat będziemy potrzebować ponad 20 proc. energii więcej niż obecnie. Tymczasem tegoroczne lato pokazało, że już teraz nasze elektrownie nie są w stanie dostarczyć przemysłowi odpowiedniej ilości prądu. Strach pomyśleć co będzie za kilka lat. Brak energii to brak nowych miejsc pracy i powolny upadek naszej gospodarki. Lekiem na ten problem miała stać się elektrownia atomowa. Problem w tym, że budowa takiego obiektu trwa kilkanaście lat. Polska gospodarka nie może tyle czekać. Były minister gospodarki Waldemar Pawlak wie jak rozwiązać ten problem. Powinniśmy mocno postawić na fotowaltaikę uważa Pawlak. Mówiąc o fotowoltaice wracamy do źródeł. Do źródeł energii, która tworzy ekosystem Ziemi, całe bogactwo i różnorodność na naszej planecie. Były wicepremier i minister gospodarki zauważył także, iż inwestycje w domowe systemy fotowoltaiczne mogą przyczynić się do zmniejszenia kosztów energii w domowych budżetach. Może się okazać, że lepiej będzie zainwestować pieniądze w fotowoltaikę, zamiast w fundusze czy lokaty bankowe, które mogą wyparować. Będzie można także produkować energię elektryczną, nie oglądając się na rozwiązania systemowe, a wytworzona energia będzie lepszym dodatkiem do emerytury dodaje Pawlak. Były premier zwraca też uwagę, że budowa małej elektrowni słonecznej na dachu trwa zaledwie półtora dnia, a przy instalacji tego typu urządzeń i produkcji podzespołów zatrudnienie mogłoby znaleźć tysiące osób. Jednym z pierwszych budynków w Polsce, na którym zamontowano małą elektrownię słoneczną jest urząd powiatowy w Gostyninie. Instalacja składa się z 16 modułów fotowoltaicznych, każdy o mocy 250 W, o łącznej mocy 4 kw. Produkowana przez nią energia zaspokoi 20 proc. zapotrzebowania na prąd generowany przez budynek powiatu mówi starosta gostyniński Tomasz Matuszewski. Instalacja została sfinansowana w ramach leasingu, we współpracy z BOŚ Bankiem. Jej koszt wyniósł 24 tys. zł, a miesięczna rata leasingowa to około 400 zł. Dzięki instalacji władze powiatu gostynińskiego chcą promować wykorzystanie odnawialnych źródeł energii. Ponadto planują montaż instalacji fotowoltaicznych i kolektorów słonecznych na kolejnych budynkach. W tym celu wytypowano już 13 obiektów, na których znajdą się instalacje do produkcji prądu z energii słonecznej. Wywiad z Adamem Orlińskim Pracować z ludźmi i dla ludzi Bycie samorządowcem można powiedzieć, że wyniósł Pan z domu. Jak to jest pracować w samorządzie? Bycie samorządowcem to duże wyzwania i ciągła praca ze społeczeństwem. Podobnie jak w mojej pracy zawodowej jako prawnika więc wiedziałem, że zrozumienie zawsze tej drugiej strony będzie miało duże znaczenie w moim życiu. Dlatego w samorządzie staram się być zawsze ze społeczeństwem i uczestniczyć w wielu inicjatywach. Ta praca to nie tylko blaski, ale również cienie. Co sprawia najwięcej przyjemności i satysfakcji, a co jest największą trudnością. Satysfakcją jest realizacja zadań i projektów kluczowych dla wspólnego rozwoju i wspieranie zwłaszcza mojej ukochanej ziemi sochaczewskiej w pozyskiwaniu środków z Mazowsza. Trudnością jest brak czas na życie prywatne, zwłaszcza w weekendy ponieważ wtedy jest najwięcej uroczystości i spotkań np. strażackich i sportowych. Obecnie po raz drugi został Pan radnym sejmiku mazowieckiego. Jakie tematy wydają się Panu najtrudniejsze w tej pracy? które działania wymagały zdobycia nowej wiedzy? Czy ta praca stawia przed Panem wiele wyzwań? Oczywiście rozwój najbardziej zróżnicowanego województwa w Polsce powinien być zrównoważony i to jest chyba największe wyzwanie, aby dysproporcje pomiędzy stolicą regionu i zarazem stolicą Polski Warszawą zmniejszać, aby Mazowsze było widoczne na każdej wiosce i małym mieście. Myślę, że ta praca jak każda inna wymaga ciągłego rozwoju i uczenia się. Ja w ramach podnoszenia kwalifikacji piszę doktorat z prawa samorządowego na UW, aby jak najlepiej tworzyć prawo miejscowe. Czy trudno jest pogodzić bycie radnym sejmiku z życiem prywatnym? Czy ciężko jest znaleźć wolny czas dla siebie? Radny Sejmiku posiada taki sam okręg wyborczy i obszar jak poseł na Sejm RP więc to pokazuje skalę działań dla społeczeństwa i potrzebę dużego zaangażowania, a ja staram się być aktywnym i często życie prywatne schodzi troszkę na drugi plan, ale podczas urlopu staram się nadrabiać ten czas. Czy ma Pan możliwość zajmowania się swymi pasjami? Co Pana najbardziej pasjonuje? Co Pan lubi i jak spędza wolne chwile (np. sport, rozrywki kulturalne, spacery, wycieczki ) Pasje posiadamy wszyscy i powinniśmy je rozwijać. Ja lubię aktywnie spędzać czas więc jak najbardziej sport, rozrywki kulturalne i praca fizyczna pomaga często odreagować. Wspólnie z bratem prowadzimy również gospodarstwo rolne i wspólna praca daje mi dużą satysfakcję i oderwanie się od codziennych problemów. Jakie ma Pan plany na przyszłość, czy myśli Pan o zajęciu się polityką czy wprost przeciwnie tylko o działalności lokalnej, dla swego regionu? Czas pokaże, a wyborcy jak na demokrację przystało będą mieli głos decydujący. Ja zawsze oddaję się do dyspozycji społeczeństwa. Czego Pana zdaniem najbardziej brak mieszkańcom Mazowsza i powiatu sochaczewskiego. Dobrych dróg, dobrego rozwoju transportu oraz miejsc pracy ponieważ praca jest podstawą Naszej egzystencji. Myślę, że jako Mazowsze mocno wspieramy te działania choć nie na wszystko mamy wpływ ponieważ nie są te wszystkie działania w kompetencjach samorządu choć podejmujemy ogromne działania jak budowa jedynej na Mazowszu i najnowocześniejszej Stacji Eksploatacji i Napraw Taboru pociągów w Sochaczewie gdzie już kupiliśmy 15 ha terenów pod otwarcie tej inwestycji. Na co trzeba stawiać, by był to region konkurencyjny, dobrze się rozwijał i przyciągał inwestorów? Rozwój terenów inwestycyjnych, rozbudowę dróg i połączeń kolejowych. Przykład w gminie Teresin gdzie kilka miesięcy temu wspólnie z Markiem Olechowskim Wójtem Gminy Teresin i Marszałkiem Adamem Struzikiem otworzyliśmy tereny inwestycyjne stworzone dzięki środkom Samorzadu Województwa Mazowieckiego i decyzji Marszałka, o co z Panem Wójtem i Radą Gminy mocno zabiegaliśmy.

7 Koniczynka 23 sierpnia - 4 września 7 Zza kulis polityki PSL chwali się wizerunkiem Waldemara Pawlaka Materiał pochodzi i jest finansowany przez Komitet Wyborczy Polskie Stronnictwo Ludowe Dziennik Fakt opublikował niedawno artykuł, w którym opisał jak działacze PSL zagrali na nosie Januszowi Piechocińskiemu. Zamieścili oni w internecie grafikę, na której Stronnictwo promuje swój ostatni największy sukces uchwalenie ustawy o ochronie polskiej ziemi przed wykupem przez obcokrajowców. Na grafice widać pracujący w polu kombajn. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że prowadzi go Waldemar Pawlak największy przeciwnik Piechocińskiego. Koniczynka dotarła do nigdzie wcześniej niepublikowanych informacji jak doszło do tego zdarzenia. W Sejmie politykom PSL została zaprezentowane ilustracja, która w kampanii ludowców miała promować sukces jakim niewątpliwie jest ustawa o ochronie polskiej ziemi. Na obrazku widać było kombajn nie polskiej produkcji, który pracuje w polu. Na dole widniał napis: Polska ziemia własnością polskich rolników. Marka maszyny promująca inny kraj i napis mówiący o polskości ewidentnie ze sobą nie współgrały. Pierwszy zauważył to Waldemar Pawlak, który w promowanie polskich marek zaangażowany jest od lat. To właśnie on, gdy był premierem RP nakazał wymianę floty zachodnich samochodów rządowych na polskie Polonezy. Czy tylko ja uważam, że ten kombajn nie pasuje do grafiki promującej ochronę polskiej ziemi? zapytał zgromadzonych w Sejmie posłów PSL były premier. Dopiero po słowach byłego prezesa Stronnictwa inni posłowie również zauważyli, że tak skomponowana grafika jest kuriozalna. Z jednej strony promuje polskość ziemi, z drugiej zachodnią firmę. W gronie osób znajdujących się w sali, gdzie pokazywano prezentację wywiązała się ożywiona dyskusja. Niemal wszyscy zgromadzeni poparli konieczność wymiany zdjęcia na takie, na którym będzie widoczny polski kombajn. Ale my takiego zdjęcia nie mamy z rozbrajającą szczerością i bezradnością w głosie powiedział jeden z autorów grafiki. Wśród posłów podniósł się szmer wyrażający dezaprobatę na jakość przygotowania do pracy autorów grafiki. Całą sytuację postanowił uratować Waldemar Pawlak. Poczekajcie ja powinienem coś mieć. Były premier wziął do ręki swój słynny tablet i zaczął przeszukiwać zgromadzone w jego pamięci zdjęcia. Po chwili obrócił go w stronę zgromadzonych. A co powiedzie o takim zdjęciu? Na wyświetlaczu posłowie zobaczyli pracujący w polu poczciwy kombajn Bizon. Może nie jest to najnowocześniejsza maszyna, ale z doświadczenia wiem, że daje radę uargumentował swój wybór Pawlak. Wszyscy zainteresowani również zgodzili się, że to zdjęcie będzie dużo lepsze. Poproszę adres to prześle je wam były prezes PSL zwrócił się do autorów grafiki. Gdy Waldemar Pawlak wpisywał podany mu adres na jego twarzy pojawił się charakterystyczny uśmiech. Tylko najbliżsi współpracownicy wiedzą, że były premier uśmiecha się w ten sposób w sytuacji, kiedy pozwala sobie na mały psikus. Dopiero następnego dnia po opublikowaniu grafiki z kombajnem Bizon, pojawiło się w internecie drugie zdjęcie z tej sesji, a żart na jaki pozwolił sobie Pawlak stał się oczywisty dla wszystkich. Na drugim zdjęciu można było dostrzec kabinę Bizona, a w niej Waldemara Pawlaka. Było to zabawne, bo obecna władza PSL z Januszem Piechocińskim na czele bardzo dbają o to, żeby w oficjalnych materiałach Stronnictwa Waldemar Pawlak nie pojawiał się. Psikus rozbawił niemal wszystkich członków PSL, z małym wyjątkiem. Kto za to odpowiada?! słychać było wyraźnie poirytowany głos dobiegający z gabinetu ministra gospodarki. Z kim ja muszę pracować? To oburzające! pieklił się obecny prezes PSL Janusz Piechociński. Niechęć do siebie obu panów trwa już od lat. Jej apogeum nastąpiło kilka tygodni temu, gdy przy ustalaniu list, Piechociński nie zgodził się, aby Pawlak został liderem listy Płocko-Ciechanowskiej. W tej sytuacji Waldemar Pawlak postanowił podjąć ryzyko i wystartować do Senatu. To ogromne wyzwanie nawet dla tak rozpoznawalnego polityka. W poprzednich wyborach PSL zdobyło zaledwie dwa mandaty senatorskie. Sławomir Świerzyński Cesarz disco polo Na początku lat dziewięćdziesiątych jeździłem z zespołem do USA. Koledzy zawsze przywozili stamtąd prezenty swoim żonom. Markowe buty, torebki, piękne sukienki. A ja nie. Ja kupowałem instrumenty, kable, wzmacniacze. Żeby rozwijać Bayer Full. Żeby iść do przodu. I nie raz widziałem jak moja żona, Renata, patrzy na te sukienki a w oczach ma łzy. Nie płacz mówiłem wtedy, Poczekaj, zobaczysz, będziesz miała to wszystko co one i jeszcze więcej. I tak się stało. Kolorowa prasa nadal rozpisuje się na temat mojego bogactwa. Pisza o jachtach, zamkach. Tak. Mam jacht. Dziesięciometrowy, trzy metry szerokości. Dwie kabiny, może spać sześć osób. jest łazienka i kuchnia. Nazywa się Seniorita. Kupiłem go po dużej trasie koncertowej w 2008 roku. Mam kosztowne hobby konie i powozy. Ale dzięki temu wymyśliłem strażacką kawalerię. Pojechałem do Waldka (Waldemara Pawlaka red.) i mu rzuciłem taki pomysł ochotnicza straż pożarna na koniach. Takie lotne patrole po lasach, plażach polach, wszędzie dojadą znajdą każde nielegalne wysypisko śmieci, każdy niezgodnie z prawem rozpalony w lesie grill. On mówi: Dobre. Ale żeby to nabrało jakiegoś ciała ja cię wyśle na zjazd komendantów wojewódzkich do Kir pod Zakopane. Prezesi zaczęli wymyślać umundurowanie, zasady. Bardzo długa to była dyskusja ale w 2001 roku już odbyło się pierwsze pasowanie kawalerzystów. Założenie jest jedno to nie może obciążać żadnej Ochotniczej Straży Pożarnej. I nie obciąża. W okolicy są ludzie, którzy maja konie i chcą się tym zajmować. No i bardzo ładnie wyglądamy. Mamy mundur strażacki i amarantowe peleryny do samej ziemi. Na śluby nas zamawiają, żeby w asyście jechać. Ale największe szczęście dla mnie to rodzina. Chciałbym zawsze mieć ich zdrowych i przy sobie. A nie tak, jak czasem słyszę: Córka w Anglii, ale jako ona ma cudownie!. Tak sobie myślę jak to cudownie? Na obczyźnie? Nie wierzę, ze może być dobrze poza Polską. Polska to moja ukochana ojczyzna. Urodziłem się 15 października 1961 roku w Gostyninie i stamtąd pochodzi cała rodzina mojej mamy. Ja też spędziłem tu całe dzieciństwo. Mama, Helena, była z domu Moczydłowska. Jej ojciec Stanisław pochodził spod Białegostoku i był żołnierzem w armii Józefa Piłsudskiego. W 1920 roku walczył z bolszewikami. Dostał za to odznaczenie Cud Wisły. Ale to nie wszystko co zdobył na tej wojnie. Jak wtedy bolszewicy podeszli pod Płock, a on z armia wycofywał się to tu niedaleko, w Korzeniu poznał moja babcię. Potem pogonił bolszewików, ale z babcią został i się ożenił. Mój ojciec, Eliasz, też pochodzi z rodziny ziemiańskiej. Jesteśmy herbu Poraj a rodzina wywodzi się ze Strugienic pod Łowiczem. Pradziadek przeniósł się do Krzyżanowa a później jego syn a mój dziadek do Mateuszewa parafia Orłów w okolice Kutna. Skoligacili się z Waliszewskimi, tamtejszą zaściankową szlachtą. Jak się jedzie do Mirosławic czy do Waliszewa to całe wsie to jest moja rodzina.

8 8 Fotorelacja 23 sierpnia - 4 września Koniczynka