Relacja nadesłana do publikacji w sezonie 2011 ( )

Transkrypt

1 Relacja nadesłana do publikacji w sezonie 2011 ( ) Sponsor głównej nagrody dla Moto-Turysty Roku w postaci bonu na zakup towarów z oferty Sw-Motech o wartości 300 zł. Pomysł na wyjazd do Palermo narodził się w 2010r. podczas wcześniejszej wyprawy motocyklowej do Chorwacji, kiedy to przyjaciele (Agnieszka z Mariuszem) pochwalili się, że mają kuzynkę w Palermo. Od słowa do słowa i przygotowania ruszyły pełną parą, czyli studiowanie mapy oraz czytanie relacji innych którędy i gdzie warto jechać. Ustalony termin od do , nie porażał ilością dni ale warto spróbować. Do ekipy czyli mnie, Agnieszki z Mariuszem, mojego brata Daniela, dołączyli Darek i Krzychu, razem 6 osób i 5 motocykli. Dwa dni do wyjazdu. czyli wielkie pakowanie i drogą naturalnej selekcji (ograniczona ilość miejsca) eliminujemy zbędny balast - trudno było ale się udało. W końcu nie potrzeba 10 koszulek i 15 par skarpetek przecież jadę na wakacje! Pobudka 5.00, szybkie pakowanie i jazda na miejsce zbiórki, czyli stacje paliw w Krapkowicach. Zameldował się pełny skład czyli brat Daniel, Mariusz z Agnieszką, Darek, Krzychu i oczywiście ja (Marcin). Szybkie śniadanie i jazda! 1 / 10

2 Pogoda dopisuje więc pomykamy na Głubczyce, Krnov, Bruntal, Sterberg (piękna trasa często odbywają się tu rajdy samochodowe), Olomouc i wpadamy na autostradę do Brna. Następnie obieramy kierunek Wiedeń. Na granicy Austriackiej kupujemy winietki (najtańsza 4.5 EUR za 10 dni) i śmigamy na Wiedeń. Początkowo jedziemy lokalną szeroką drogą przez małe miasteczka i wpadamy na autostradę. Wiedeń mijamy bez problemów, obieramy kierunek Graz, następnie Klagenfurt (zaczynają się liczne zwężki i ograniczenia. Przy drodze mnóstwo fotoradarów mamy nadzieję, że nie dostaniemy pocztówek z podróży. Pogoda znacznie się pogorszyła jest pochmurno i chłodno, a na granicy Austria - Włochy (dokładnie Travisio) zaczyna kropić. Szybka fotka pod tablicą Italia i jazda! Autostrada do Udine prowadzi przez kilka tuneli i za każdym przejazdem coraz bardziej pada, oczywiście za ostatnim prawdziwe oberwanie chmury! Deszcz towarzyszy nam do Mestre, gdzie rozbijamy nasz kramik na polu campingowym jednak nie na trawie (bardzo mokry grunt), lecz na dróżce wysypanej bazaltem!!! Szybki prysznic mała kolacja, czyli chińszczyzna z torebki i spanie. O godzinie 6.00 budzi nas deszcz więc szybkie pakowanie i jazda dalej kierunek Chióggia, Ravena, Rimini tym razem cały czas drogami lokalnymi. Pogoda znacznie się poprawia, przestaje padać i wychodzi nawet słońce. Troszeczkę się zawiodłem, miałem nadzieję, że poznam włoski temperament na drogach, walkę o każdy centymetr, wyścigi spod świateł tak jak na ¼ mili. A tu kicha! Jeżdżą jak flegmatyki, zero zacięcia jednak trzeba przyznać, że ustępują motocyklom i zawsze jakoś się idzie przecisnąć. Następnie obieramy kierunek Tavulia - mała mieścina gdzie mieszka Valentino Rossi i znajduje się jego oficjalny fun club. Oczywiście nasz Waluś - czyli Darek - musiał się zapisać i za jedyne 40 EUR dostał czapeczkę, koszulkę, oraz umowę wpisową. 2 / 10

3 Cała miejscowość żyje numerem 46, nawet jest wywieszony na kościelnej wieży! W miejscowej pizzerii. oczywiście z numerem 46, jemy świetną pizzę za 4 EUR a Darek chwali się że jest fanem Valentino i dostaje gratis! Szybka fotka pod klubem i jazda do San Marino, czyli małego księstwa. Wjazd na szczyt księstwa, gdzie znajduje się kompleks zamkowy to prawdziwa bajka! Same zakręty i nawroty a asfalt idealny, warto pojeździć po okolicy. Parking pod zamkiem dla motocykli bezpłatny, widok na okolicę przepiękny, wstęp darmowy a w środku kilka sklepików i restauracji - naprawdę warto. Szybka fotka i śmigamy na wybrzeże w miejscowości Misano Adriatico. Znajdujemy tam camping, więc rozkładamy kramik i lecimy się wykąpać! Znowu rozczarowanie, woda brudna i cuchnąca jak w naszym Bałtyku, a na dodatek wszędzie plaże prywatne. Powrót na camping z małym co nieco, później chińszczyzna na kolację i spanie. Wstajemy o 9.00, bo wczorajsze co nieco nas osłabiło. Pogoda super więc szybkie pakowanie i jazda wzdłuż wybrzeża. Wjazd do Pesaro ma 5 km korka, dlatego próbujemy objechać lokalem. Był to dobry wybór, bo droga przez małe miejscowości była praktycznie pusta. Za Pesaro wracamy na drogę krajową wzdłuż wybrzeża i znów pakujemy się w straszne korki, praktycznie co miejscowość to przeciskamy się między autami i tak do Ancona. Tam tankowanie i wesoły Włoch podaje mi pistolet, po czym odchodzi a ja tankuję, płacę i odjeżdżam. Zaledwie po 400 metrach kicha, moplik zakopcił i zgasł. Szyki rekonesans i okazuje się, że Diesel w zbiorniku! Gumowy wężyk wiaderko z marketu i spuszczamy. Na szczęcie do następnej stacji nie było daleko, więc mała gimnastyka, tankowanie i decyzja - wjeżdżamy na autostradę - mamy dość korków i upału! 3 / 10

4 Autostradą do Termoli, gdzie zjeżdżamy na drogę 647 do Campobaso, Benevento, Avellino, Salerno. Droga szeroka z długimi zakrętami prowadzi przez zielone wzgórza - po prostu malina! Wjeżdżamy do miejscowości Spineta Nuova, gdzie szukamy noclegu o jednak bez rezultatów. Zapadła decyzja i wjeżdżamy na autostradę A3 (od Salerno do Regio di Calabraia jest bezpłatna). Zakorkowane jednak są 4 pasy, my ciśniemy awaryjnym przez 15 km i nikt nawet nie zatrąbił na nas! W okolicach Lavria rozbijamy obóz o 1.00 w nocy na stacji benzynowej, padamy ze zmęczenia nawet chińszczyzny nie dotykamy. Start 8.00, najpierw nuda jednak od Cosenza piękne góry i zakręty. Szkoda tylko, że bardzo dużo zwężek i robót drogowych, jednak widoki na wybrzeże rekompensują wszystko. Zjeżdżamy do Reggio do Calabria skąd odpływa prom do Messina. Kupujemy bilety za 14 EUR, kolejka na prom straszna. Patrzymy jak miejscowy tubylec objeżdża kolejkę przez przejście dla pieszych, więc my podążamy za nim o dziwo zero sprzeciwu kogokolwiek. Lądujemy w Messina i nagle inny świat! Śmieci są wszędzie a ruch na drodze to po prostu chaos, każdy jedzie jak mu się podoba. Zatrzymujemy się w przydrożnej pizzerii i obserwujemy tubylców z kawałkiem pizzy w ręku, to co widzieliśmy to zgroza. Wszechobecne skutery jeżdżą jak chcą, motocykle zapier przez miasto 150 km/h, wszyscy bez kasków tylko w spodenkach i klapkach, każdy trąbi bez powodu. Wjeżdżamy na autostradę do Palermo, jednak nie rozpieszcza jakością, dziury i tunele bez oświetlenia. Na wysokości Sant Agata di Millitelo zjeżdżamy z autostrady na drogę 113 wzdłuż wybrzeża. 4 / 10

5 Ta droga toraj dla motocyklistów, gładki asfalt jak stół, cały czas zakręty i prowadzi po samym wybrzeżu na dodatek ruch znikomy, ale trzeba jednak uważać na miejscowych, którzy lubią ścinać zakręty. W miejscowości Villabate (przedmieścia Palermo), gubimy drogę i wjeżdżamy w mało elegancką dzielnicę. Uliczki są tak wąskie, że ledwie mieściłem się z kuframi. Dookoła mnóstwo wyżelowanych małolatów, gaz do dechy i już nas tu nie ma! Znowu mylimy drogę i wjeżdżamy w tą samą dzielnicę, jednak tym razem robimy nawrót i jedziemy pod prąd. Wjeżdżamy do Palermo i zatrzymujemy się na stacji paliw podziwiać miejscowych. Chaos!!!!!! Jedyne słuszne słowo, każdy trąbi nawet jak stoi to i tak trąbi! Samochody bez lusterek i zderzaków to norma. Podjeżdża stare Uno a w nim 8 osób, natomiast na skuterze mieści się czterech!!! Podjeżdża facet, pali papierosa, tankuje skuter, wsiada, gaz do oporu i wyjeżdża na główną drogę nawet nie rozglądając się na boki - oczywiście trąbi! Przebijanie się przez miasto to koszmar, zasady ruchu drogowego nie istnieją i każdy jedzie jak uważa za słuszne. Dojeżdżamy na miejsce gdzie wita nas Madzia - kuzynka Agnieszki. Mopliki upychamy gdzie się da, jeden wstawiamy do piwnicy. Uroczysta kolacja, oczywiście makaron na kilka sposobów i małe co nieco. Niedziela, wyprawa na plażę - piękna plaża i lazurowa woda, niestety miliony plażowiczów. Szukamy lokalu z telewizorem, bo w końcu Moto GP leci. Włosi ze smutnymi minkami wcinają pizze a ja świętuję browarem zwycięstwo Stonera! Wracamy przez ubogie dzielnice, adrenalina na wysokim poziomie, ale udało się. Standardowo u Madzi świetny makaron małe co nieco i spać. Lenistwo na całego, upał nie do zniesienia, odpoczywamy w domu, niestety Madzia musiała iść do pracy. Wieczorem zbieramy się na prom do Neapolu a tu niespodzianka -odprowadza nas Madzia z mężem Pepe, oczywiście na skuterze. 5 / 10

6 Odpływamy o 20.00, koszt to 70 EUR za miejsce siedzące, za kajutę dodatkowo 15 EUR. Rozkładamy się w śpiworach na podłodze, początkowo dziwnie się na nas patrzą, jednak po 2 godzinach w taki sposób śpi połowa promu, jednak polak potrafi. Przybijamy w Neapolu o 7.00 zjazd z promu i jedziemy wzdłuż wybrzeża w kierunku Minturno i Cassino. Neapol to tragedia, dziury i szczury. Po wyjeździe z miasta trochę lepiej, dojeżdżamy do Cassino. Udajemy się na cmentarz Polskich żołnierzy chwila zadumy i wracamy. Po chwili słyszymy to nasze chłopaki szła wycieczka z Poznania. Krótka wymiana pozdrowień i idziemy na klasztor Monte Cassino, parking dla motocykli za darmo. Szybkie fotki i zbieramy się do drogi, jedziemy do Rzymu. Lądujemy na świetnym campingu gdzie mają nawet swoje namioty z łóżkami za jedyne 14 EUR. Małe co nieco i spać! 9.00 wymarsz z koszar, kupujemy bilety za 4 EUR na komunikację miejską na cały dzień - w metro i śmigamy po Rzymie. Naprawdę nie warto jeździć motocyklem, metro praktycznie dojeżdża wszędzie, a korki są niemiłosierne. Prawda jest taka, żeby zobaczyć wszystko co ma do zaoferowania Rzym, to braknie tygodnia - więc na pewno tam wrócę! Wieczorem małe co nieco i spać. 6 / 10

7 8.00 kierunek Civitavechia jedziemy drogą ekspresową (bezpłatna), dalej Grosseto, Livorno (tutaj ostatnia kąpiel w morzu Ligurskim) i jedziemy do Pisa. Faktycznie krzywa wież robi niesamowite wrażenie, śnieżno biała i niesamowicie przekrzywiona. Swoją drogą, aż dziw, że jeszcze nie pier Szybka fotka i kierunek Lucca, a dalej drogą nr.12 do Modeny. Świetny odcinek z długimi i szerokimi zakrętami - jeden z najładniejszych zakątków Włoch. Znajdujemy marny camping w okolicach Modeny małe co nieco i spanie start do Maranello i muzeum Ferrari, wstęp 14 EUR. Szczerze mówiąc, liczyłem na coś większego a tu 20 minut i wszystko zobaczyłem. 7 / 10

8 Z Modeny kierujemy się drogą nr 12 do Verony a tu płasko, i nudno. Dalej na Trento zaczęło robić się ciekawiej, a z Trento do Bolzano - to prawdziwy odcinek specjalny, zakręt za zakrętem i strome podjazdy a ruch znikomy. W Bolzano myślałem, że przejechałem już granicę z Niemcami, czysto, napisy po niemiecku, sami Niemcy dookoła. Wreszcie znajdujemy camping a tu sami Niemcy i dlatego nie przypadło mi to do gustu, bo cały czar Włoch prysnął jak bańka mydlana. Wieczorkiem postanawiam pośmigać troszkę po okolicy, a naprawdę jest gdzie pojeździć, każda droga jest idealnie gładka z dziesiątkami zakrętów i podjazdów, coś wspaniałego. Wieczorkiem małe co nieco i spanie. Dzień powrotu, jednak piękna pogoda zachęca do pozostania. Szybka rozmowa z całą ekipą i decyduję z bratem, że zostajemy! Pożegnanie było trudne, łzy cisnęły się do oczu. Rozmowa z Danielem i obieramy kierunek Merano, a dalej Stelvio czyli przełęcz 2757 m n.p.m. Wyjeżdżamy z campingu i tragedia, wszędzie Niemcy, samochód za samochodem na niemieckich blachach, nawet nie myślą żeby zrobić miejsce dla motocykli. Nawet jednoslady na niemieckich blachach też stoją w korkach (nie zrozumiałe dla mnie), ale my już umiemy jeździć w końcu byliśmy na Sycylii! Po 20 minutach manewrów okazało się, że cały peleton prowadzi zdezelowany camper - oczywiście na niemieckich blachach! Odbijamy na drogę prowadzącą na przełęcz i zaczyna padać, co tam gumy nie zakładam to będzie malutki deszczyk. Podjazd miał 23 km - 46 niesamowicie stromych nawrotów o 18 st. Niestety padał intensywny deszcz ze śniegiem, wiatr osiągał 140 km/h a temperatura to 4 st. C. Na poboczu leży 50 cm śniegu w końcówce czerwca! Po drodze mijaliśmy dziesiątki rowerzystów i motocyklistów, na szczycie okazało się, że jest ich znacznie więcej. Widać nie tylko ja mam dziwne pomysły. Zjeżdżamy z drugiej strony znacznie łagodniejszej. Jest tak zimno, że nie chce nam się wyciągać mapy i to był błąd. Jedziemy na czuja i wjeżdżamy na następną przełęcz Eria 2208 m n.p.m. i lądujemy w miejscowości Livigno. 8 / 10

9 Deszcz leje i jest cholernie zimno, kończy się paliwo a stacje tylko bezobsługowe i nie przyjmują kart bankomatowych. Sjesta pełną gębą, nawet nie ma gdzie rozmienić pieniędzy, żeby wrzucić do automatu na stacji (nie wydają reszty). Czekamy do sklep otwarty, kasa jest, tankujemy i w drogę. Znowu czeski błąd i nie zaglądamy na mapę. Wjeżdżamy na zaporę, na niej bramka płacimy po 10 EUR i wjeżdżamy do tunelu. Śmiało wjeżdżamy na następną przełęcz i tu już był przesyt - miałem dość gór, przełęczy, deszczu i zimna! Lądujemy w. Szwajcari! Tego już było za wiele, wyciągam mapę i okazuje się, że aby wrócić musimy przejechać następną przełęcz! Trudno jedziemy -kierunek Bolzano. Przestaje padać ale jest przeraźliwie zimno. Z Bolzano kierujemy się na Innsbruck. Po 30 km załamanie pogody, prawdziwa nawałnica przy 6 st. C. W Brennero zjeżdżamy na pobocze, bo dostaje takich drgawek z zimna i przemoczenia, że nie mogę utrzymać kierownicy. Siadam obok motocykla i próbuję zagrzać się od silnika. Daniel jedzie w tym czasie szukać schronienia. Wraca za 15 minut z dobrymi wiadomościami -znalazł hotel. Wchodzimy próbujemy coś wyszprechać ale z marnym skutkiem. Przeklinam pod nosem i odzywa się głos to wy z Polski?. Okazało się, że pokojówka jest Polką z Olsztyna. Bierzemy klucze od pokoju, a ta przesympatyczna Pani znosi nam dodatkowe koce, ręczniki i pozwala nam zostać do Oczywiście tradycyjnie wieczorem chińszczyzna i małe co nieco na rozgrzanie kości. Budzi nas piękne słoneczko ale temperatura 5 st. C nie rozpieszcza. Szybkie pakowanie, wskakujemy w mokre ciuchy i jazda na Insbruck. Radość nie trwała długo za Insbruckiem znowu nawałnica i temperatura w okolicach 7 st. C i tak aż do Drezna. Za Bautzen rozpogadza się, Zgorzelec mijamy przy pięknej pogodzie. Szybkie tankowanie i jazda na Wrocław, temperatura 22 st. C, to teraz dla nas prawie jak Majorka! O godzinie docieramy do Tułowic. Motorki do garażu, kupujemy z bratem małe co nieco, bo trzeba uczcić szczęśliwy powrót! Już myślimy nad wyjazdem w przyszłym roku! 9 / 10

10 Chciałem podziękować wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki i nas wspierali, oraz naszym sponsorom. Dzięki nim mogliśmy spełnić nasze plany i marzenia!!! Pomogli nam: -Cementownia ODRA Opole -Radio Opole -OLEKMOTOCYKLE Bielsko-Biała -DUNLOP opony Wskazówki dla motocyklistów Ogólnie drogi są pozazdroszczenia, szczególnie w górach, gdzie każdy odcinek to może być traktowany jako OS. Jedynie Neapol odbiega od ogółu - dziury i wyboje. Policja i Carabiniery bardzoooo wyrozumiali dla motocyklistów, z samochodziarzami nie ma problemów zawsze nas widzą i ustępują - wyjątkiem północne Alpy, tam sami Niemcy, więc wiadomo Ceny nie rozpieszczają, jedzenie bardzo drogie nawet w marketach. Pizza od 5 EUR (Margeritta, czyli ser i sos pomidorowy) i nie dają ketchupu! Makaron z sosem w restauracji to minimum 7 EUR i uwaga północne rejony doliczają sobie obsługowe do rachunku! Koszt obsługi to 1-2 EUR od każdej osoby i nie mamy na to wpływu -delikatna porażka. Ogólnie północ i wybrzeża północne to komercja, żeby poczuć prawdziwe Włochy i luz trzeba zasuwać na południe, im dalej tym lepiej! Ceny paliw to od 1.45 EUR do nawet 1.89 EUR. Zazwyczaj tankowanie na bezobsługowych znacznie tańsze jednak automaty nie przyjmują kart bankomatowych ani kredytowych. Uwaga automat przyjmuje gotówkę ale nie wydaje reszty, więc warto mieć parę groszy. Najwięcej bezobsługowych jest na północy. Pamiętać trzeba o sjeście wtedy stacje też zamieniają się w bezobsługowe. Autostrady świetne, cena straszna, płatne na bramkach, A3 z Salerno do Regio di Callabria bezpłatna, jednak dużo zwężek i robót drogowych natomiast widoki świetne. Warunki campingowe różne, od super wygód (basen, super sanitariaty, sklep, a nawet namioty z łóżkami - tak było w Rzymie). Do porażki światowej zaliczyć trzeba tragiczne toalety, 4 prysznice na 1000 osób - tak było w Misano Adriatico. Warto więc najpierw wejść i sprawdzić, gdyż ceny praktycznie takie same i wahają się od 12 EUR do 15 EUR za namiot i motocykl. I jeszcze dobra rada na koniec. Jeżeli makaron krzyczy na Ciebie, to Ty drzyj się ile wlezie po swojemu - naprawdę to działa! 10 / 10