Wyspy Korzenne Smaki, które odmieniły oblicze świata Zdjęcia: adam PiOTROWSKi
Siedząc na plaży na którejś z wysp Moluków, obserwując toczące się leniwym rytmem życie ich mieszkańców, patrząc na malownicze wioski wtopione w krajobraz zbyt doskonały, aby mógł być prawdziwy, aż trudno wyobrazić sobie ich dramatyczną historię oraz to, w jak ogromnym stopniu ten wyizolowany kawałek lądu na końcu świata wpłynął na losy całej planety. Tymczasem, płynąc właśnie na Moluki, Kolumb odkrył Amerykę, Magellan opłynął świat dookoła, a o kontrolę nad tymi wyspami brutalnie rywalizowały wszystkie potęgi kolonialnej Europy oraz Azji przez kilka stuleci. Legendarne Wyspy Korzenne to miejsce pochodzenia przypraw, które w szesnastowiecznej Europie były cenniejsze niż złoto, cel niebezpiecznych i desperackich wypraw organizowanych przez gildie kupieckie i władców Portugalii, Hiszpanii, Anglii i Holandii, nie wspominając już o Chińczykach, Arabach czy sułtanach Archipelagu Malajskiego. Kto kontrolował Wyspy Korzenne, ten miał monopol na handel najcenniejszym towarem ówczesnego świata, a ów monopol budował imperia, które w niektórych przypadkach przetrwały do dziś. Gdy Anglikom udało się opanować zaledwie jedną wyspę na Banda kawałek skalnej ziemi pozbawionej nawet źródła słodkiej wody król Jerzy I dodał go do swojego oficjalnego tytułu. W końcu wyspa ta (Rhun) została przez Anglików wymieniona z Holendrami na inną wyspę w zupełnie innej części świata na Manhattan! Za każdego pensa, którego Anglicy inwestowali w gałkę muszkatołową kupowaną na wyspach Banda, otrzymywali 50 szylingów w Londynie trudno dziś znaleźć towar, na którego popyt generowałby aż tak kolosalny zysk. Wizja bogactwa i władzy wypychała za oceany tysiące żeglarzy, awanturników i łowców przygód, bohaterów swoich czasów, którzy płynęli zupełnie w nieznane, gdyż praktycznie do końca XVI wieku nie było dokładnie wiadomo, gdzie znajdują się niektóre z wysp Moluków. Oczywiście, mieszkańcy Wysp Korzennych, zwłaszcza archipelagu Banda, szybko zapłacili za bogactwo swojej ziemi koszmar niewolnictwa, kolejne podboje i rzezie szybko sprawiły, że plantacje goździków i gałki muszkatołowej stały się bardziej przekleństwem niż źródłem bogactwa i dostatniego życia. Niedole spowodowane kolonizacją europejską skończyły się dopiero po zakończeniu II wojny światowej i ogłoszeniu niepodległości przez Indonezję. Dzisiejsze Moluki nie stanowią już na pewno centrum polityki zagranicznej Europy, zostały też zapomniane przez stołeczną Dżakartę, co nie zmienia faktu, że są one jedną z najpiękniejszych pereł ukrytych w trudno dostępnej, wschodniej Indonezji. Moluki rozciągają się na ogromnym, bo tworzonym aż przez cztery morza, akwenie pomiędzy Sulawesi (byłym Celebes), Nową Gwineą a Timorem.
Gałka muszkatołowa od owocu do ziarna Podzielone na prowincje północną i południową Moluki składają się z kilkunastu głównych wysp oraz setek pomniejszych, w większości niezamieszkałych. Do głównych wysp należą: Morotai, Halmahera, Ternate, Tidore, Obi, Misool, Ambon, Seram, Sula, Banda, Kai, Aru, Tanimbar, Wetar, Leti, Babar. Zamieszkuje je około półtora miliona ludzi (co stanowi mniej niż 1% populacji Indonezji) mówiących blisko 130 językami. Każda wyspa ma swoją wyraźną specyfikę krajobrazową, etniczną i kulturową, chociaż główna różnica pomiędzy dwoma prowincjami archipelagu związana jest jednak z dominacją islamu na północy oraz chrześcijaństwa na południu. Te różnice w dramatyczny sposób doszły do głosu pod koniec lat dziewięćdziesiątych, kiedy obie społeczności pogrążyły się w brutalnym konflikcie religijnym jednym z najostrzejszych w historii niepodległej Indonezji. W wyniku walk zbrojnych zginęły dziesiątki tysięcy ludzi, a jeszcze więcej zmuszonych było do opuszczenia swoich wysp i wiosek, dokąd już nigdy nie powrócili. Dziś jednak na Molukach panuje spokój, a nieprawdopodobna wręcz uroda wysp sprawia, że do regionu powoli wraca turystyka. Nie jest to proces szybki, gdyż na Molukach nie istnieje niemal żadna infrastruktura turystyczna, a dostać się tam można tylko za pomocą nieregularnych połączeń lotniczych i jeszcze mniej przewidywalnych promów PELNI. Nagroda za wysiłek podróży jest jednak wspaniała Moluki to prawdziwy, tropikalny ogród Edenu, pełen skarbów czekających na odkrycie. Za jedno z najciekawszych miejsc na Molukach uważam wyspy Banda. Archipelag składa się z dziewięciu wysp położonych na morzu Banda, pomiędzy Ambon i Seram na północy i Timorem na południu; dokładnie w połowie drogi pomiędzy Nową Gwineą a Sulawesi. Dostępu do naturalnej przystani przy największej z wysp
broni Gunung Api (z ind. góra ognia ), aktywny wulkan wyrastający wprost z morza. Stolica archipelagu, Banda Neira, wygląda jak ogromny, holenderski skansen z XVII wieku, a każdy dom mógłby być samodzielnym muzeum. Stare, siedemnastowieczne forty, zmurszałe armaty, nagrobki sprzed 400 lat, plantacje gałki muszkatołowej to wszystko sprawia, że każdy, kto odwiedzi Banda, czuje się, jakby cofnął się w czasie do epoki kolonialnej. Na każdym kroku człowiek niemalże potyka się o Wielką Historię, a podczas nurkowania w zatoce portowej do dziś znaleźć można... holenderskie monety z XVIII wieku! Piaszczyste i zupełnie puste plaże tak białe, że wydaje się, jakby były przysypane śniegiem lazurowe laguny, krystalicznie czysta woda, dżungla porastająca zbocza wulkanu oraz ciekawi i życzliwi mieszkańcy to kolejne atrybuty wysp Banda, które sprawiają, że z trudem się je opuszcza. Z jeszcze cięższym sercem Wyspy Korzenne opuszczają amatorzy nurkowania, którzy w wodach wokół archipelagu znajdą jedne z trzech najlepszych miejsc nurkowych w Indonezji, zaliczane do pierwszej dziesiątki najlepszych miejsc nurkowych na świecie. Ogromne bogactwo miękkich i twardych korali osiągających kilkumetrowe rozmiary, mandarinfish, rekiny młoty, samogłowy (Mola mola), manty, żółwie to tylko kilka z niespodzianek, na które można natknąć się podczas nurkowania w tych okolicach. Każdy, kto odwiedzi Banda, czuje się, jakby cofnął się w czasie do epoki kolonialnej
Plaża na wyspie ambon Nieco bardziej na wschód odkryjemy kolejne niezwykłe miejsce legendarny już w środowiskach nurkowych Koon, co w lokalnym narzeczu oznacza dosłownie za dużo ryb. Miejsce to znajduje się nad podwodnym rowem, który służy za kanał migracji ogromnej ilości ryb i wielorybów przemierzających trasę z Pacyfiku do Oceanu Indyjskiego i z powrotem. Mając do dyspozycji wyczarterowany jacht i będąc w okolicy w odpowiednim sezonie, można się tam natknąć między innymi na rekiny wielorybie. Z Koon już tylko kilka kroków dzieli podróżników od kolejnych, wspaniałych skarbów Indonezji. Na Ambon możemy odkryć kolejne fortece budowane przez Portugalczyków i Holendrów, na Seram możemy obserwować endemiczne papugi z platform budowanych na drzewach w Parku Narodowym Manusela nawet
czterdzieści metrów nad ziemią! Seram to również ziemia plemienia Alifuru w dawnych czasach okrytych ponurą sławą łowców głów. Dalej na wschód dotrzemy do miniarchipelagu Kai, szczycącego się najpiękniejszymi plażami w Azji, nieco dalej do legendarnego Raja Ampat (wskazywanego jako najlepsze miejsce nurkowe na świecie) oraz ogromnej, stanowiącej osobny świat Nowej Gwinei. Wyspy Korzenne choć ciągle stanowią wyzwanie dla podróżników to jeden z najpiękniejszych i najbardziej autentycznych celów podróży do Azji Południowo-Wschodniej. Adam Piotrowski Pilot i przewodnik Ex oriente Lux. kulturoznawca, antropolog, podróżnik, dziennikarz. Podczas samodzielnych wypraw przemierzył niemal wszystkie kraje azji i oceanii, eksplorował też afrykę. Mieszka na Bali. Miłośnik morza, surfingu, nurkowania i wypraw z plecakiem. www.exorientelux.pl reklama