Bałtyckie rozgrywki gazowe - Państwa bałtyckie, jak na razie, nie mogą porozumieć się w sprawie terminalu gazu skroplonego powiedział 11 lutego 2011 premier Estonii po spotkaniu trzech premierów państw bałtyckich. Bałtyccy braciszkowie znów odwrócili się do siebie plecami" - komentuje z kolei perypetie gazowe regionu litewska Respublika". Według Andrusa Ansipa, bałtyckim państwom byłoby korzystnie mieć jeden duży terminal, który mógłby otrzymać wsparcie UE. Do takiego terminalu pretenduje jednak także Łotwa, a litewscy politycy obowiają się, że projekt w Rydze może być powiązany z interesami Gazpromu. - Nie mogę powiedzieć, że mamy już rozwiązanie, ale po dzisiejszym spotkaniu mamy idee, jak dojść do decyzji - mówił podczas konferencji prasowej premier Estonii, A. Ansip. - Jest oczywiste, że trzy, czy nawet więcej terminali, to za dużo dla państw nadbałtyckich. Tak więc, musimy zjednoczyć się, żeby móc efektywnie skorzystać fundusze UE oraz podatki naszych podatników. Oczywiste, że musimy mieć tylko jeden, ale bardzo produktywny terminal - tłumaczył podczas konferencji estoński premier. I choć premier Estonii zapewnia o konieczności zbudowania jednego, dużego terminalu, to prywatny estoński biznes szukuje się jednak sam do takiej inwestycji. Prywatna spółka Balti Gaas" już projektuje terminal skroplonego gazu i oświadcza, że to właśnie estoński projekt powinien stać się regionalnym, bałtyckim terminalem gazowym dla sąsiednich krajów (Litwy, Łotwy, Estonii). Terminal ma powstać w porcie Paldisko, niedaleko Zatoki Fińskiej. Urmo Manni, generalny dyrektor "Balti Gaas", już wiosną 2010 roku przekonywał, że to Estonia powinna stać się regionalnym centrum gromadzenia i dystrybucji takiego gazu. W sierpniu ub. roku poinformował, że znaleziono już i dostawców gazu do tego terminalu oraz potencjalnych inwestorów. Za estońską lokalizacją przemawia, zdaniem Urmo Manni, centralne położnie jego kraju oraz poparcie Finlandii. Tymczasem KE ma podjąć decyzję o wyborze miejsca i współfinansowaniu inwestycji na przełomie marca i kwietnia 2011 roku. Projekty LNG są powszechnie uważane za opłacalne, gdy zdolność regazyfikacji jest nie mniejsza niż 4 mld m3 w skali roku. W tej sytuacji, projekty bałtyckie mogą być konkurencyjne wobec siebie, a konkurowanie może doprowadzić do skazania projektów na niepowodzenie jeszcze przed ich rozpoczęciem - ostrzegają specjaliści z tej branży. Litewskie zapewnienia Litwini przestają już niby mówić o dużym, na 5 mld m3, terminalu. Znów powraca koncepcja tylko terminalu - platformy LNG o przepustowości 2-3 mld m3 rocznie oraz podziemnego zbiornika. Koszt inwestycji nie powinien przekroczyć 200 mln euro. Po lutowym spotkaniu premierów, pojawiły się informacje, że rząd litewski planuje zrealizować tę inwestycję własnymi środkami, nie pretendując do pomocy UE, bo to może odwlec proces inwestycyjny. Chodzi o to, że projekt jest wciąż w polu",
więc na jego realizację można byłoby ubiegać się o finansową pomoc UE dopiero w nowej finansowej perspektywie na lata 2013-2020, podczas gdy terminal powinien zostać oddany do użytku najpóźniej w 2014 roku, co nie przeszkadzało Litwinom czynić w unijnych strukturach starań o poparcie swoich projektów. Pod koniec lutego na Litwę przyszła dobra wiadomość: terminal, podziemny zbiornik gazu, gazociąg polsko-litewski oraz gazociąg Kłajpeda - Jurbarkas znalazły się na liście inwestycji rozwojowych ENTSO G (europejska sieć przesyłu gazu) do 2020 roku. - To bardzo dobra wiadomość - skomentował od razu minister energetyki Arvydas Sekmokas. - Wpisanie naszych strategicznych inwestycji do infrastrukturalnej mapy UE oznacza, że są one rozumiane przez nią, jako część wspólnego rynku energetycznego. Pomoże nam to w skorzystaniu z różnych form unijnej, finansowej pomocy w realizacji przedsięwzięć. W przyszłości, zdaniem litewskiego rządu, Litwa mogłaby zaproponować akcje terminalu dla Estonii i Łotwy. Największym odbiorcą gazu ma być litewska Elektrine", produkująca najdrożyszy, bo z gazu, prąd w kraju (cena oscyluje wokół 30 centów litewskich, podczas gdy na giełdzie Litwini mogą kupić energię po15 centów). - Litwa już nie będzie protestować przeciwko łotewskiemu terminalowi w porcie w Rydze, ale równolegle chce mieć własny, mniejszy na swoim terytorium. Takie stanowisko władz Litwy zaprezentowała prezydent Republiki Litewskiej, Dalia Grybauskaitė, podczas spotkania Wilnie z prezydentem Łotwy - Valdisem Zatlerem. Grybauskaitė dodała, że usłyszała zapewnienie, iż łotewski terminal będzie realizowany przez łotewską państwową spółkę Latvenergo", a nie przez prywatną firmę. Wcześniej docierały słuchy, że projektem interesuje się rosyjski Gazprom". - Litwa czyni starania, aby zarówno na Łotwie, jak i na Litwie, zapewnić utworzenie rynku gazu, który powinien być niezależny li tylko od jednego dostawcy. Obecnie mamy bardzo dobre doświadczenie przy tworzeniu giełdy energii elektrycznej. Tak więc oba kraje dążą, aby w przyszłości znalazła się i giełda gazu. Jest na to kilka sposobów. Najpierw infrastruktura, połączenie sieci gazowych z państwami Europy Północnej i Polską. Czy wystarczy tylko jeden terminal gazu na całym wybrzeżu bałtyckim, to otwarte pytanie. My staramy się wszelkimi sposobami uzyskać gwarancję i alternatywy dostaw. Dlatego też Litwa, póki co, planuje budować mniejszy terminal na swoim terytorium, ale naprawdę nie będzie oponować, jeśli Łotwa postawi sobie większy terminal, tym bardziej, że macie duży zbiornik podziemny - mówiła podczas wspólnej konferencji prasowej D. Grybauskaitė, dodając, iż bardzo się cieszy z wiadomości, że projekt łotewski nie trafi w prywatne ręce, bo była obawa, że mógłby on stać się udziałem którejś ze spółek - córek Gazpromu. W takim przypadku, terminal stałby się własnością jedynego dostawcy gazu i nie można byłoby zapewnić dostaw do niego z alternatywnych źródeł. Rosjanie kuszą Łotyszy Według V. Zatlera, Łotwa będzie budować terminal gazowy, bo w kraju jest duży zbiornik, dużej mocy magistrale gazowe, które w przyszłości mogą zostać uzupełnione łączami z Estonią, Szwecją oraz Polską. Wówczas można by osiągnąć cel - zakupu gazu na giełdzie gazowej. Na Łotwie nie ogłoszono jeszcze, kto konkretnie inwestowałby w terminal, ale duże zainteresowanie wykazują: spółka Iter Latvia", która jest rosyjską spółką - córką i razem z Gazpromem i E. On Ruhrgas" zarządza łotewską spółką gazową Latvijas Gaze". Stąd obawy Litwinów. Gdyby Gazprom (lub jej spółka zależna "Iter"), zbudował tu terminal, to pozycja Gazpromu w regionie Morza Bałtyckiego uległaby jeszcze większemu wzmocnieniu. Strona rosyjska chce, by możliwości terminalu były duże, pozwalające nie tylko na magazynowanie gazu, ale również jego eksport. To by powiązało terminal z operatorem rurociągu - Latvijas Gaze". Ta spółka handlująca gazem, jest kontrolowana przez Gazprom i jej spółkę zależną "Inter", (50 procent. udziałów w spółce) oraz E. ON Ruhrgas - 47 procent udziałów. Strona rosyjska wystąpiła już do Łotwy z propozycją budowy wielkich podziemnych zbiorników
magazynowania gazu, przeznaczonych też dla eksportu rosyjskiego gazu. Niektórzy twierdzą, że zwiększenie dostaw do krajowych magazynów gazu, przyniesie dochód dla Łotwy, gwarancje jego dostaw i zapewniają, że byłoby pewne paliwo do planowanych elektrowni gazowych oraz do ogrzewania budynków. Jednak znacznie bardziej prawdopodobne jest, że mogłoby to zaszkodzić regionowi i Łotwie poprzez wzmocnienie pozycji Gazpromu i uniemożliwiłoby dywersyfikację dostaw oraz integrację Łotwy z rynkami europejskimi Uwarunkowania geologiczne Łotwy są bardzo korzystne dla podziemnego magazynu gazu. Może to także stanowić zachętę dla inwestorów europejskich do budowy terminalu LNG na Łotwie, a Komisję Europejską zachęcić do zapewnienia wsparcia projektu. Warunkiem uzyskania takiego wsparcia jest uzyskanie dla niego statusu wspólnego projektu, co nie będzie możliwe, gdy zaangażuje się w projekt Gazprom. Wszystko musi być litewskie? Ale w stosunkach między państwami bałtyckimi wciąż iskrzy. Jestem przekonany, że Litwa robi wszystko, aby terminal skroplonego gazu ziemnego był postawiony u nich, a nie na Łotwie. Trzy bałtyckie państwa już od dawna są ekonomicznymi konkurentami, a nie sentymentalnymi przyjaciółmi" - oświadczył z kolei prezes łotewskiej spółki gazowej Iter Latvija", Juris Savickis, dla estońskiego portalu biznesowego dv.ee. Litwini zachowują się tak, jakby mieli prawo decydować o wszystkich, co można robić, co można budować, a czego nie - dodaje J. Savickis, który aktywnie propaguje ideę budowy terminalu na Łotwie. "Litewskie postanowienie jest tylko jedno - wszystko musi być litewskie. Atomowa elektrownia - na Litwie, gazociąg z Polski na Litwę, terminal gazowy też musi koniecznie być w Kłajpedzie. Litwini bez kompleksów próbują wymóc decyzje na Unii Europejskiej oraz wychowywać sąsiadów". Według niego, litewscy, wysokiej rangi urzędnicy kłamią w żywe oczy, iż terminal w Rydze jest związany ściśle z Gazpromem". - Gdy tylko V. Zatlers (prezydent Łotwy) to zanegował, przewodniczący komisji spraw zagranicznych litewskiego parlamentu Česlovas Stankevičius, oficjalnie oświadczył, że jednak to będzie terminal Gazpromu" i Litwa nie udzieli jego budowie poparcia - opowiada J. Savickis. Jak podaje się w tej w informacji, łotewska państwowa spółka Latvenergo" już dawno dostała zadanie przeanalizowania możliwości budowy terminalu, a J. Savickis już przedłożył ministerstwu gospodarki jego projekt oraz zarezerwował działkę w ryskiej portowej wolnej strefie ekonomicznej. Wcześniej Litwini pokłócili się z Łotyszami o most energetyczny ze Skandynawii. Kilka lat trwał spór o to, czy najpierw na terytorium Litwy, czy też Łotwy zostanie poprowadzone połączenie elektroenergetyczne ze Szwecji, zamykające tzw. mały pierścień bałtycki. W 2009 roku zakończył się on sukcesem Litwy, przy czym Łotwa uzyskała 50 proc. udziałów w projekcie. Łotysze ustąpili, bo bardziej byli dotknięci kryzysem ekonomicznym. Konserwatystów wojna z prywatnym biznesem Tymczasem dla litewskiego rządu może być kłopot i z małym terminalem, bo gdy unijną pomoc uzyska (a to wydaje się pewne) łotewski projekt, to Litwini zostaną zdani na własne fundusze, których nie mają w nadmiarze, albo na całkowitą łaskę inwestora zagranicznego, bo krajowego, czyli B. Lubysa, najbogatszego Litwina, konserwatyści nie chcą widzieć na oczy. Socjaldemokrata, nawet najbogatszy, nie powinien wchodzić w układy biznesowe z konserwatystami. Taką religię" gospodarczą wyznaje rząd Kubilisa. Minister energetyki Arvydas Sekmokas już wyraźnie daje do zrozumienia, że uznawany za jednego z najbogatszych Litwinów prezydent Konfederacji Przemysłowców Litewskich, Bronislovas Lubys, jest
niepożądany przy budowie terminalu gazowego, choć nie chce od rządu na ten cel ani centa. To jest prywatny kapitał, on ma prawo budować terminal, myślę, że nawet mógł to uczynić wcześniej, może to robić i obecnie, nikt mu nie przeszkadza, ale udział w tym terminalu, do którego realizowania jest upoważniona Klaipėdos nafta", myślę, że wywołałby wiele kontrowersji, mając na uwadze proces sądowy, który obecnie się toczy. To by brzmiało bardzo kontrowersyjnie" - mówił minister litewskim dziennikarzom. Minister twierdził, że trzyma się zdania, iż obecnie projekt realizować będzie państwowa firma, a prywatny kapitał będzie przyciągany, gdy będzie taka potrzeba. Zapytany, czy jego zdanie byłoby inne, gdyby prokuratura nie skierowała do sądu aktu oskarżenia przeciwko trzem wysokiej rangi urzędnikom w sprawie protegowania Achemy", spółki Lubysa, minister odpowiedział: Chyba nie odpowiem, co by było, gdyby było". Prokuratorzy mają podejrzenia o protegowanie koncernu Achema" podczas tworzenia spółki Gamtinių dujų terminalas" (terminal gazu), mającej zarządzać terminalem importowanego gazu skroplonego. Rząd Gedimino Kirkilo (poprzednik obecnego) utworzył spółkę, gdzie jedną piątą akcji miała należąca do Lubysa Achema". Ta nowa firma miała zarządzać przyszłym terminalem gazu skroplonego. Później, gdy specjalne służby zaczęły badać proces tworzenia spółki, B. Lubys oświadczył, iż zmniejsza swój udział w przedsięwzięciu do 10 procent akcji. Kilku urzędnikom postawiono zarzuty, ale Lubys nie został nawet wezwany na świadka, nie mówiąc już o stawianiu mu zarzutów. Ale premier nowego konserwatywnego rządu, Andrius Kubilius, postanowił zlikwidować ten twór. Potem, po upływie roku, ten sam rząd postanowił jednak budować terminal. I od nowa tworzy struktury. Ma też nadzieję, że zacznie on działać w 2014 roku, lecz wciąż nie jest jasny model finansowania przedsięwzięcia. Za rok na Liwie odbędą się kolejne wybory parlamentarne. Kto wie, czy nowy rząd nie wymyśli nowego projektu? Przebywający w ub. roku z wizytą w USA premier Litwy Andrius Kubilus, prowadził tam rozmowy m.in. i na temat współpracy z Amerykanami przy budowie terminalu gazowego. Liczy na to, że nie ograniczy się ona tylko na pomocy przy pracach studyjnych, ale dotyczyć też będzie wsparcia technologicznego. Litewski premier starał się też przy okazji przekonać Amerykanów do zaangażowania się w budowę elektrowni atomowej w Ignalinie. Prezydent Konfederacji Przedsiębiorców Litewskich, B. Lubys, nie wierzy jednak w możliwość budowy przez państwo terminalu. Publicznie, w Sejmie, wyraził zdziwienie, dlaczego rząd nie chce skorzystać z darmowego wariantu, proponowanego przez jego grupę kapitałową, a upiera się przy programie rządowym, nie mając na to pieniędzy. Jako zainteresowanych budową za własne pieniądze wskazał m.in. na Katarczyków (chcą oni być także dostawcą gazu skroplonego), koncern Shell" oraz japońskie firmy. Ci potencjalni inwestorzy skorzy są postawić - wspólnie z Achemos grupe - terminal o przepustowości 3 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Gdyby rząd postawił jeszcze jeden na Grzbiecie Świń", to wówczas można byłoby przeładować rocznie łącznie 5-6mld m3, co by pozwoliło na zmniejszenie ceny kupowanego gazu - przekonuje B. Lubys. Nie widać końca gazowej wojny litewsko-rosyjskiej - Nie odstąpimy od wcielenia w życie III Pakietu Energetycznego - twardo powiada prezydent kraju Dalia Gribauskaitė. - Ten proces potrwa kilka lat, ale wiadomo, że tę dyrektywę należy wdrożyć we wszystkich krajach UE do 2014 roku i Litwa to uczyni. Premier - konserwatysta Andrius Kubilius powiada, że rząd potrafi wprowadzić w życie zmiany, którym sprzeciwiają się grupy wpływowego biznesu". Dokładnie tak samo brzmiały słowa, że nie można rozczłonkować "Leo LT" (chodzi o
państwowo-prywatną spółkę utworzoną przez poprzedni socjaldemokratyczny rząd do budowy nowej elektrowni atomowej). Gazprom teraz mówi, że nie wolno nam tknąć jego interesów tu, na Litwie" - w wywiadzie dla litewskiego radia mówił prezes Rady Ministrów, komentując proponowane zmiany w gospodarce kraju. Trzeci unijny pakiet, które wszedł w życie 3 marca br., wymaga wprowadzenia co najmniej jednego z trzech możliwych rozwiązań własnościowych: TSO (Transmission System Operator), czyli operatorem gazociągu jest jednocześnie właściciel sieci, nieprowadzący jednak żadnej innej działalności poza przesyłem gazu; niezależny operator przesyłowy operujący na gazociągu należącym do kogoś innego i w żaden sposób niepowiązany z właścicielem oraz pozostawienie pod pewnymi warunkami możliwości operowania na gazociągu przez właściciela, który jednocześnie handluje gazem (ITO - Independent Transmission Operator). Litwini wybrali najradykalniejsze rozwiązanie. Zdaniem B. Lubysa, Litwa mogłaby chwycić się przeciwko Gazpromowi radykalniejszych rozwiązań dopiero wówczas, gdy będzie (jeśli będzie) zbudowany terminal gazu ziemnego w Kłajpedzie i szczególnie wtedy, gdy będą pociągnięte gazociągi do Polski i Łotwy. Niektórzy obserwatorzy uważają jednak, że działania rządu są przemyślane i mogą skończyć się sukcesem. Tyle tylko, że likwidując "Leo LT", rząd musiał jednak ostatecznie zapłacić prywatnej spółce, uczestniczącej w przedsięwzięciu, 680 mln litów odszkodowania. Tymczasem akcjonariusze Lietuvos dujos" odpierają ataki litewskiego rządu dotyczące rzekomego przeszkadzania mu w realizacji inwestycji uniezależniających Litwę od rosyjskiego gazu. Jednym z głównych fikcyjnych oskarżeń wyrażonych przez ministra Sekmokasa jest to, że, Gazprom robi naciski, żebyśmy (jako Litwa) nie zbudowali terminalu skroplonego gazu ziemnego, ani połączeń gazowych z Polską. Chcielibyśmy podkreślić, że ani Gazprom, ani E.ON Ruhrgas International GmbH nigdy nie sprzeciwiły się budowie terminalu LNG. Wręcz przeciwnie, na przykład 20 września 2010 roku, w liście otwartym akcjonariusze spółki, powiedzieli jednoznacznie, że "w żaden sposób nie stwarzają żadnych przeszkód do budowy terminalu LNG na Litwie", i że zgodnie z prawem, Lietuvos dujos" jest zobowiązana do podłączenia terminalu i zapewnienia dostępu do systemu gazowego na warunkach państwa i zgodnie z cenami regulowanymi. Lietuvos dujos" już w 2007 roku postanowiła zbudować gazociąg łączący Šakius i Kłajpedę, aby stworzyć możliwość przesyłania w głąb kraju gazu z terminalu. Jednakże, przewidziane w Narodowej Strategii Energetycznej fundusze strukturalne UE na częściowe sfinansowanie tego projektu, decyzją rządu, w jakiś sposób, przypisano do innych projektów, aby zatrzymać realizację inicjatywy tego projektu. A wspólny projekt gazociągu z Polską został reaktywowany w 2009 roku, w szczególności z inicjatywy Lietuvos dujos" - głosi oficjalny komunikat spółki. Dopiero 17 lutego br. litewski rząd zaakceptował wniosek ministerstwa energetyki przeznaczenia 80,229 mln litów na budowę gazociągu Jurbarkas-Kłajpeda. Pieniądze pochodzą z funduszy UE z programu pn. Modernizacja i rozwój przesyłu gazu ziemnego". Pozostałą część kosztów, czyli ok. 50 procent - pokryje spółka Lietuvos dujos". Odcinek Jurbarkas - Kłajpeda jest konieczny, aby przyłączyć do sieci gazowych terminal w Kłajpedzie, który ma zostać zbudowany w 2014 roku. Ten gazociąg stworzy też możliwość podłączenia odbiorców gazu w rejonach Tauragė i Šilutė oraz zapewni lepszą możliwość przesyłu gazu obecnym jego użytkownikom. Budowę tej magistrali gazowej przewidziała Narodowa Strategia Energetyczna z 2007 roku, ale obecny rząd przesunął wcześniej unijne pieniądze na inne cele. Teraz je pozbierał z różnych projektów energetycznych. Będzie tylko drożej? Jak wynika z oficjalnego komunikatu spółki, główna działalność Lietuvos dujos" - to import gazu ziemnego, obrót, przesył i dystrybucja, rozwój, opartej na zbalansowanych i ekonomicznie uzasadnionych kosztach infrastruktury dostaw gazu ziemnego. Firma zarządza aktywami o wartości
ponad 2,5 mld litów. Pod koniec 2010 eksploatowała 1900 kilometrów rurociągów przesyłowych, 8200 kilometrów gazociągów dystrybucyjnych, 65 stacji dystrybucyjnych, trzy stacje pomiaru i dwie tłocznie (stacje kompresorowe). Firma dostarcza gaz ziemny dla energetyki, przemysłu, przedsiębiorstw i innych organizacji oraz indywidualnym konsumentom. Spółka dostarcza około 40% zużywanego na Litwie gazu. Przesyła też tranzytem gaz ziemny do obwodu kaliningradzkiego. Średnia liczba pracowników oscyluje wokół 1700, firma posiada ponad 550 tys. klientów. Lietuvos dujos" jest trzecim, pod względem wielkości, płatnikiem podatków na Litwie. Wyprzedza go tylko "Orlen Lietuva" oraz "Philip Morris Baltic"- koncern tytoniowy. Lietuvos dujos" poinformowały też, że w styczniu 2011 roku, w związku z wzmocnieniem kursu euro do USD o 8 litów, spadła cena gazu dla odbiorców komercyjnych (z 947 do 939 Lt za 1000 m3).w porównaniu do najwyższej ceny w tej grupie odbiorców, jaka była w październiku 2008 roku, wynoszącej 1443 Lt za 1000 m3, cena gazu jest obecnie o 35 procent niższa. Walerij Jaziew, prezes Rosyjskiego Towarzystwa Gazowego, twierdzi natomiast, że przemiany na litewskim rynku gazu spowodują wzrost cen gazu na Litwie. Według agencji informacyjnej Reuters, Walerij Jaziew, który jest także wiceprzewodniczącym Dumy rosyjskiej, powiedział w Brukseli, że Litwa i Polska stosują literalną wykładnię prawa przewidującą liberalizację rynku energetycznego Unii Europejskiej, co może tylko zwiększyć cenę gazu od Gazpromu. "Polska i Litwa wybierają bardzo prostą drogę. Uważają, że Gazprom powinien zniknąć ze struktury akcjonariatu Lietuvos Dujos (...) Ceny dla Litwy więc wzrosną z powodu zwiększonego ryzyka" - powiedział Jaziew. A. Sekmokas zapewnia, co prawda, że dostawcy gazu nie będą mogli mieć większości udziałów operatora systemu przesyłowego, ale podkreśla, że nie oznacza to nacjonalizacji. Jak tłumaczył na łamach Lietuvos žinios" (Litewskie Wiadomości) ekspert z Instytutu Wolnego Rynku we Wilnie, Žilvinas Šilėnas, Litwa wybrała najbardziej skomplikowany model gospodarki gazem, choć dyrektywa UE przewiduje i prostsze rozwiązania. Poza tym, po reorganizacji, utworzeniu dwóch spółek gazowych, i tak nie będzie w kraju realnej konkurencji, gdyż nadal nie ma alternatywnych źródeł zaopatrzenia, więc jedynym dostawcą gazu wciąż pozostaje Gazprom. Zgodnie z III Pakietem Energetycznym, produkcja energii powinna być oddzielona od jej przesyłu albo poprzez rozdział właścicielski, albo menedżerski. Polska wybrała rozdział menedżerski, a na Litwie Gazprom musi pozbyć się głównych magistrali gazowych. Władimir Putin, przebywając 24 lutego w Brukseli, ostrzegł, że wdrożenie tego przepisu w niektórych krajach UE doprowadzi do wywłaszczenia i nacjonalizacji infrastruktury, której obecnie właścicielem lub współwłaścicielem jest rosyjski Gazprom." Przestrzegł też, że "powierzenie dróg przesyłu innym spółkom doprowadzi do wzrostu cen". A idąca najsurowszą drogą liberalizacji gospodarki gazem Litwa, już jest karana gazem ziemnym - musi płacić za surowiec najdroższej ze wszystkich państw członkowskich UE. W pierwszym kwartale tego roku Litwa kupuje gaz po 367 dolarów za 1000 metrów sześciennych, a więc drożej niż w sąsiednie kraje (Estonia za 1000 metrów sześciennych gazu płaci - 309 dolarów, Łotwa - 310 dolarów, Polska - 311 dolarów). Mieszkańcy Litwy za nośniki energetyczne zmuszeni są wydawać zdecydowanie największą część swoich dochodów ze wszystkich krajów UE. W Wielkiej Brytanii uważa się, że rodzina, która płaci za zasoby energii więcej niż jedną dziesiątą dochodów, żyje w ubóstwie. Choć podobne obliczenia na Litwie nie są wykonywane, eksperci twierdzą, że w energetycznym ubóstwie" żyje ponad połowa mieszkańców gospodarstw domowych w kraju" - konkludują "Lietuvos żinios". Tymczasem eksperci "Societe Generale"prognozują, że w czerwcu br. cena gazu ziemnego dla Litwy
przekroczy granicę 410 USD za 1000 m3 i będzie o jedną trzecią wyższa niż w połowie ubiegłego roku, gdy Litwa płaciła za gaz 335 dolarów. Tymczasem, jak podała, opierając się na nieoficjalnych źródłach agencja Interfax", najtaniej w 2010 roku za gaz płaciła, mająca nienajlepsze stosunki polityczne z Rosją, Wielka Brytania, bo zaledwie 191 dolarów za 1000 m3. Agencja podkreśla, że Brytyjczycy dysponują zarówno własnymi zasobami, jak i dużym terminalem gazu skroplonego. Najdrożej w Europie za rosyjski gaz płacili: Grecy (357 USD), Węgrzy (348 USD), Polacy(336 USD). Przymkną kurek? Rosyjscy eksperci, pytani przez dziennikarzy ostrzegają, że jeżeli sprawy pójdą nadal wojenną ścieżką, Gazprom może przerwać dostawy gazu dla Litwy, szczególnie wówczas, gdy wygaśnie obecny kontrakt. Po prostu, do podpisania nowego może nie dojść. Są jednak i inne poglądy. Np. ekspert centrum Carnegie" w Moskwie, Andrej Riabow, uważa, że wprowadzanie w życie trzeciego pakietu energetycznego w Europie, powoli wymusi na Rosji przystosowanie się do nowych zasad polityki energetycznej UE, ale w najbliższym czasie kierownictwo Rosji będzie czyniło wszelkie starania utrzymania obecnej polityki energetycznej, dającej tak duże wpływy do budżetu, a podpartej kontrolą gazowych i naftowych rurociągów. Zdaniem eksperta, starania Litwy zmierzające do skorzystania z unijnych przepisów spowodują napięcia między obydwoma krajami, lecz w dłuższej perspektywie mogą przynieść pozytywne rezultaty - skomentował sytuację w A. Riabow. Gazprom ogłosił także, że nawet gdyby dostosował się do żądań litewskiego rządu i zmienił swoich przedstawicieli w Lietuvos dujos", to i tak dla Litwy nie da rabatu na zakup gazu. Tymczasem, w związku ze spadkiem cen na rynku spotowym, Gazprom obniżył w lutym 2011 r. ceny w kontraktach z ENI, GWH, Gashandel, EconGas, EGL, Synergie Italiane i ERG. Analiza polsko-litewskiej rury W międzyczasie GAZ-SYSTEM SA i Lietuvos dujos" przeprowadziły przetarg na wybór wykonawcy analizy otoczenia biznesowego planowanego połączenia gazowego między Polską, a Litwą. Analiza ma zawierać m.in. informacje na temat rynku gazu w Polsce i krajach bałtyckich (Litwa, Łotwa i Estonia) - obecnego i przewidywanego zapotrzebowania na gaz ziemny w regionie, cen na rynkach energii i sposobu zapewnienia bezpieczeństwa dostaw gazu, w tym i w kontekście nowych unijnych przepisów prawnych, dotyczących bezpieczeństwa dostaw gazu. Połowę kosztów analizy (425 tys. euro) pokryje Unia Europejska. Studium wykonalności powinno być gotowe w 2011 roku i pod jego koniec złożony zostanie wniosek do KE o dofinansowanie inwestycji. Później zostanie opracowany plan realizacyjny i ustalone terminy wykonania. Prezes Gaz-System, Jan Chadam, jeszcze grudniu 2010 roku, prognozował że budowa mogłaby ruszyć w 2013-2014 roku i potrawałaby 1,5 roku. Z kolei 7 lutego w Warszawie, Joachim Hockertz, wiceprezes litewskiego operatora gazociągów Lietuvos dujos", mówił że budowa powinna rozpocząć się w 2016 r. Przypomnijmy, iż rząd litewski deklarował, iż chciałby mieć to łącze już w 2014 roku. Szacuje się, że inwestycja może pochłonąć miliard złotych, w tym dofinansowanie UE wyniosłoby 40 procent kosztów. Gazociąg tranzytowy zostanie poprowadzony na Litwę z Mazowsza lub Mazur i w obu wariantach pobiegnie przez Suwalszczyznę. Mazurski kierunek wydaje się o tyle prawdopodobny, że PGNiG chce nie tylko wybudować w najbliższych latach gazociąg biegnący z mazurskich Mikołajek do przygranicznych Suwałk, ale i wspólnie z Gazpromem zbudować w okolicach Ełku elektrownię lub elektrociepłownię gazową. Autor: Jan Wyganowski Źródło: www.gigawat.info
KONTAKT Gigawat Energia E-mail: energia@staszica.com WWW: www.gigawat.net.pl Tel.: 012/631-32-50