KAZUS 1 Janowski przeciwko Polsce, skarga nr 25716/94 Skarżący urodził się w 1937 r. Skarżący jest dziennikarzem i mieszka w Zduńskiej Woli w Polsce. Według skarżącego w dniu 2 września 1992 r. zauważył on dwóch strażników miejskich, którzy nakazywali ulicznym sprzedawcom opuszczenie rynku w Zduńskiej Woli, gdzie sprzedaż była ponoć zabroniona przez władze miejskie. Strażnicy nakazali sprzedawcom przenieść swoje prowizoryczne stoiska na pobliskie targowisko. Rząd utrzymuje jednakże, że strażnicy, którzy działali ze względów sanitarnych i drogowych zwyczajnie zwrócili się do sprzedawców o przeniesienie działalności handlowej na pobliskie targowisko. Skarżący w dalszej części utrzymuje, że podjął on interwencję, informując strażników, że ich działania nie mają podstaw prawnych i naruszały prawa gwarantujące wolność działalności gospodarczej. Skarżący zaznaczył, że władze miejskie nie przyjęły żadnej uchwały, która pozwalałaby strażnikom oczyścić rynek. Skarżący zauważył, że strażnicy działali ponoć wyłącznie na podstawie ustnych instrukcji od burmistrza i przekonywał sprzedawców by zostali. Grupa osób postronnych była świadkiem wymiany zdań między skarżącym a strażnikami miejskimi. W konsekwencji w bliżej nie sprecyzowanym dniu prokurator rejonowy w Zduńskiej Woli wszczął postępowanie karne przeciwko skarżącemu. W dniu 5 stycznia 1993 r. prokurator rejonowy wniósł akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Zduńskiej Woli. Skarżący został oskarżony o naruszenie artykułu 236 kodeksu karnego w powiązaniu z artykułem 59 1 kodeksu karnego poprzez znieważenie strażników miejskich podczas wykonywania przez nich obowiązków służbowych. W akcie oskarżenia stwierdzono, iż skarżący wyzwał funkcjonariuszy nazywając ich ćwokami i głupkami. Czyn ten nosił również znamiona umyślnego występku o charakterze chuligańskim. W dniu 29 kwietnia 1993 Sąd Rejonowy uznał skarżącego winnym naruszenia artykułu 236 kodeksu karnego poprzez ustne znieważenie dwóch strażników miejskich. Sąd uznał, że występek miał charakter chuligański w rozumieniu artykułu 59 1 kodeksu karnego. Skarżący został skazany na osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i na grzywnę w wysokości 1.500.000 (starych) złotych. Nakazano również skarżącemu wpłacenie 400.000 złotych na cele charytatywne oraz 346.000 złotych w ramach kosztów sądowych. W bliżej nie sprecyzowanym dniu skarżący odwołał się od tego wyroku, wnosząc, że jego skazanie oparte było na niewystarczających dowodach. Skarżący zaznaczył, że Sąd Rejonowy nie ustalił dokładnie jakich znieważających słów użyto i ustalono jedynie, że skarżący nazwał strażników ignorantami. Tego rodzaju słowo nie powinno być uznane za zniewagę, ale za dopuszczalną krytykę funkcjonariuszy publicznych. Skarżący w dalszej części uznał, że sąd w sposób niewłaściwy zastosował prawo, ponieważ wbrew dokonanym ustaleniom, ewidentnym było, że jego działania nie miały charakteru chuligańskiego, ponieważ jego zamiarem była jedynie ochrona sprzedawców ulicznych przed bezprawnymi działaniami strażników miejskich. W dniu 29 września 1993 r. Sąd Wojewódzki w Sieradzu uchylił tę część wyroku, która odnosiła się do skazania na pozbawienie wolności oraz nakazu zapłaty 400.000 złotych na instytucje charytatywne. Jednakże sąd utrzymał w mocy karę grzywny w wysokości 1.500.000 złotych oraz obniżył koszty sądowe do kwoty 150.000 złotych. Sąd Wojewódzki był zdania, że sąd rejonowy błędnie uznał, że przedmiotowy występek miał charakter chuligański, ponieważ motywacją skarżącego była obrona sprzedawców ulicznych przed działaniem strażników miejskich, które uznał on za bezprawne. Dlatego też skarżący nie działał bez żadnych usprawiedliwionych pobudek, które były warunkiem wstępnym uznania, że występek miał charakter chuligański.
Co więcej, Sąd Wojewódzki zgodził się ze skarżącym, że Rada Miejska w Zduńskiej Woli nie przyjęła żadnej uchwały zakazującej sprzedaży towarów na ulicy i że żadne publiczne zawiadomienie o tym fakcie nie zostało umieszczone we właściwym miejscu i czasie. Tym samym nie było podstaw by sąd uznał, że skarżący wykazał jawne lekceważenie dla porządku prawnego. Na zakończenie, Sąd Wojewódzki zauważył, że wyrok nie wymienił obraźliwych słów, którymi posłużył się skarżący. Tym niemniej sąd uznał, że istniało wystarczająco dużo dowodów w aktach sprawy by uznać, że skarżący faktycznie znieważył strażników poprzez nazwanie ich ćwokami i głupkami. Słowa te były powszechnie uznane za obraźliwe, a posłużenie się nimi przez skarżącego przekroczyło granice wolności słowa. Sąd uznał, że wyrok skazujący został właściwie wymierzony na gruncie artykułu 236 kodeksu karnego, którego celem było zapewnienie by funkcjonariusze publiczni nie byli zakłócani w trakcie wykonywania swoich obowiązków. Skarżący wniósł skargę do ETPC. Podniósł w niej, że nie miał zamiaru znieważyć strażników, ale jedynie chciał przekazać informację dotyczącą bezprawności ich działań. Mimo że jego informacja w sposób zdecydowany wyrażała dezaprobatę w stosunku do strażników, to słowa, którymi się posłużył powinny być uznane jako dopuszczalne. Co więcej, ponieważ strażnicy działali bezprawnie nie mogli oni liczyć na specjalną ochronę przed krytyką. Na zakończenie, skarżący stwierdził, że ponieważ jest dziennikarzem jego skazanie było powszechnie uznane za próbę przywrócenia cenzury i miało na celu zniechęcić do wyrażania krytycznych opinii w przyszłości. KAZUS 2 sprawa Płoski przeciwko Polsce, nr skargi 26761/95 Tymczasowo aresztowany Wacław Płoski w trakcie pobytu w areszcie otrzymał wiadomość o nagłej śmierci swojej matki. Złożona przez niego do administracji więziennej prośba o udzielenie tzw. przepustki losowej została rozpatrzona negatywnie, gdyż w opinii sądu penitencjarnego istniało uzasadnione podejrzenie, że może on naruszyć warunki udzielonej przepustki. Sąd nie wziął w ogóle pod uwagę pozytywnej opinii wystawionej Płoskiemu przez wychowawcę zakładu karnego, który wręcz gotów był ręczyć za praworządne postępowanie tymczasowo aresztowanego. Po upływie miesiąca do Płoskiego dotarła kolejna dramatyczna wiadomość, tym razem o nagłej śmierci ojca. W sensie formalno- procesowym sytuacja powtórzyła się. Ponowna prośba o przepustkę losową i umożliwienie wzięcia udziału w pogrzebie osoby najbliższej została I tym razem rozpatrzona negatywnie (nota bene, już po pogrzebie). Na forum ETPCz W. Płoski zarzucał organom władzy państwowej naruszenie jego prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, gdyż w takiej kategorii traktował udział w ceremonii pogrzebu osób najbliższych.
KAZUS 3 Laskey i inni przeciwko Wielkiej Brytanii, skarga nr 21627/93 W 1987 r. policja angielska, w czasie rutynowego śledztwa prowadzonego w innej sprawie, znalazła w domu położonym w Shropshire amatorskie filmy wideo nakręcone podczas homoseksualnych i zarazem sadomasochistycznych orgii. Jak wykazało śledztwo, filmy były rozpowszechniane wśród osób biorących udział w sadomasochistycznych spotkaniach, niektóre były przesyłane pocztą. Jednak taśmy te nie były sprzedawane ani w żaden inny sposób udostępniane tym, którzy nie byli członkami tej nieformalnej grupy homoseksualistów. Sceny utrwalone na taśmach były tak drastyczne, że na przeszukanie domu, w którym te spotkania się odbywały, zabrano psy, które miały pomóc w odnalezieniu jak się spodziewano pogrzebanych w ogrodzie zwłok ludzkich. W spotkaniach tych brało udział łącznie około 45 mężczyzn o orientacji homoseksualnej. Tworzyli oni nieformalną, dobrze zorganizowaną grupę. Spotkania te miały charakter prywatny, odbywały się w specjalnych pomieszczeniach (w domu niedostępnym dla osób postronnych), które były wyposażone w narzędzia tortur i kamery wideo. Uczestnicy byli osobami dorosłymi, nie otrzymywali żadnego wynagrodzenia za udział w tych spotkaniach, ich zgoda na stosunki homoseksualne i praktyki sadomasochistyczne była pełna i pozbawiona jakiejkolwiek wady (brak przymusu, błędu, podstępu, itp.). W czasie spotkań, podczas praktyk polegających na zadawaniu bólu i cierpienia, dochodziło do uszkodzeń ciała (nie miały one jednak charakteru trwałego). Praktyki te koncentrowały się na powodowaniu uszkodzeń w okolicy genitaliów. Używano kajdan, sznurów i młotków oraz innych, często wymyślnych, akcesoriów. Zachowania uczestników były starannie planowane i uzgadniane. Istniały ustalone słowakody, których wypowiedzenie powodowało natychmiastowe zaprzestanie opisanych wyżej praktyk. Dopuszczano się również spółkowania ze zwierzętami. Spotkania trwały przez ok. 10 lat. W tym czasie rekrutowano też nowych członków. Spośród uczestników tylko niektórzy zostali postawieni w stan oskarżenia (kilku ochronił immunitet dyplomatyczny). W większości mężczyźni ci prowadzili tzw. podwójne życiepozostawali w związkach małżeńskich lub nieformalnych związkach heteroseksualnych. Ich wiek (średnio między 45 a 55 rokiem życia) oraz pozycja społeczna (m.in. prawnicy, urzędnicy państwowi, inżynierowie) sprawiły, że aresztowania, do których doszło po rewizji w Shropshire, wywołały prawdziwy skandal. Skarżący byli uczestnikami tych spotkań. Oskarżenie przeciwko nim oraz 12 innym mężczyznom oparte było w głównej mierze na dowodach przeprowadzonych ze znalezionych w Shropshire taśm wideo. Fragmenty filmów zostały zaprezentowane na rozprawie. Podczas projekcji sędzia James Rant musiał zarządzić przerwę w rozprawie z powodu wrażenia, jakie wywarły na nim te obrazy pełne przemocy i okrucieństwa. Skarżący zostali postawieni w stan oskarżenia m.in. na podstawie art. 20 i 47 angielskiej ustawy z 1861 r. o przestępstwach przeciwko osobie za zamachy na integralność fizyczną i spowodowanie obrażeń ciała. Wskazane przepisy przewidują karę pozbawienia wolności na czas nie dłuższy niż 5 lat. 19 grudnia 1990 r. zapadł wyrok w pierwszej instancji. Sąd podkreślił, że przedmiotem oskarżenia nie były praktyki homoseksualne. Stanowiły one jedynie tło dla praktyk polegających na bezprawnym naruszaniu integralności cielesnej oraz powodowaniu uszkodzeń ciała. C. Laskey został skazany na karę 4 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności za prowadzenie domu publicznego i posiadanie zdjęć pornograficznych dzieci. Za współudział (pomocnictwo) i sprawstwo w spowodowaniu uszkodzeń ciała został skazany na karę 1 roku pozbawienia wolności. R. Jaggard został skazany na karę 3 lat pozbawienia wolności, a A. Brown został skazany na karę 2 lat i 9 miesięcy pozbawienia wolności; obaj za współudział (pomocnictwo) i
sprawstwo w spowodowaniu uszkodzeń ciała. Do skazania doszło pomimo wskazywania przez obronę, że zgoda uczestników praktyk sadomasochistycznych powinna skutkować brakiem odpowiedzialności karnej za popełnione czyny. 19 lutego 1992 r. Wydział Karny Sądu Apelacyjnego utrzymał w mocy wyrok skazujący, doszło jednak do obniżenia wymierzonych kar (C. Laskey 2 lata pozbawienia wolności, R. Jaggard i A. Brown 9 miesięcy pozbawienia wolności). Zasadniczą podstawą do złagodzenia kar był wzgląd na to, że skarżący nie mieli świadomości bezprawności swych czynów. Uważali je za legalne1[19]. 11 marca 1993 r. Izba Lordów oddaliła odwołanie w tej sprawie. Uznała, że zgoda pokrzywdzonego nie może wyłączyć kryminalnej bezprawności czynów, które w rzeczywistości są niebezpieczne, w szczególności nie może ekskulpować zachowań stypizowanych w ustawie z 1861 r. Zgoda taka sprzyjałaby upowszechnianiu i gloryfikacji okrucieństwa. Społeczeństwo ma prawo i obowiązek, by chronić się przed kultem przemocy. Czerpanie przyjemności z zadawania i doznawania bólu jest złem. Wprawdzie zgoda pokrzywdzonego może wyłączyć kryminalną bezprawność niektórych zachowań, które są formalnie zakazane, nie może to jednak dotyczyć tych uszkodzeń ciała, do których dochodzi w trakcie sadomasochistycznych spotkań. Tym samym argumentacja skarżących, że każdy ma prawo do dysponowania swoim ciałem zgodnie z własnym wyborem, nie została uznana za słuszną2[22]. Jednak dwóch spośród pięciu sędziów nie zgodziło się z tym orzeczeniem. Zdania odrębne (złożyli je Lord Mustill i Lord Slynn) wskazywały, że zgoda pokrzywdzonego ma znaczenie m.in. w przypadku zabiegów chirurgicznych i zorganizowanych zawodów sportowych, nawet wtedy, gdy dochodzi do poważniejszych uszkodzeń ciała niż w tym przypadku. Zgoda ta powinna mieć więc znaczenie również w tej sprawie, skoro nie doszło do poważnych (ciężkich) i trwałych uszkodzeń ciała. Zwrócono uwagę, że skazanie za praktyki sadomasochistyczne jest w tym przypadku wyrazem paternalizmu ze strony organów państwowych oraz niedopuszczalną ingerencją w treść przepisów. Penalizacja ekstremalnych praktyk sadomasochistycznych powinna nastąpić w drodze decyzji ustawodawczej, nie zaś w wyniku wykładni sądowej. Przebieg całego procesu był szeroko komentowany w prasie angielskiej. Wszyscy skarżący stracili swoje dotychczasowe posady, a R. Jaggard wymagał intensywnej opieki psychiatrycznej. Colin Laskey zmarł na atak serca 14 maja 1996 r. Jeden z obrońców w tej sprawie John Wadham stwierdził, że Policja powinna łapać prawdziwych zbrodniarzy, a nie martwić się tym, co inni ludzie robią w łóżku. Jako jeden z zarzutów przeciwko postępowaniu władz brytyjskich podniesiono też olbrzymie koszty oskarżenia, które przecież zostały pokryte z pieniędzy podatników.
KAZUS 4 Natalie Evans przeciwko Wielkiej Brytanii, skarga nr 6339/05 Skarżąca Natalie Evans nie mogła samodzielnie zajść w ciążę z uwagi na chorobę nowotworową jajowodów. Przed zabiegiem usunięcia jajowodów lekarze powiadomili ją o możliwości pobrania kilku komórek jajowych w celu umożliwienia zabiegu sztucznej prokreacji w przyszłości. Skarżąca udała się więc w tym celu do specjalistycznej kliniki, gdzie zaproponowano jej od razu zapłodnienie komórek jajowych nasieniem męża z uwagi na fakt, że klinika dysponuje wyłącznie możliwością przechowywania embrionów, lecz nie komórek jajowych. Wraz z małżonkiem zdecydowała się więc na zabieg sztucznego zapłodnienia. W wyniku tego zabiegu za jej świadomą zgodą oraz świadomą zgodą jej męża w specjalistycznej klinice powstało sześć embrionów. Personel kliniki powiadomił małżeństwo Evans o możliwości wycofania zgody na zapłodnienie, zanim embriony zostaną zaimplantowane w macicy. Po dwóch latach związek małżeński się rozpadł. Mąż skarżącej pisemnie powiadomił personel kliniki o wycofaniu swojej zgody na zapłodnienie. Klinika powiadomiła więc Natalie Evans, że w tej sytuacji zgodnie z prawem brytyjskim embriony powinny zostać zniszczone. Skarżąca skierowała skargę do sądu, ale przegrała sprawę. Następnie Natalie Evans złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka zarzucając, że brytyjska ustawa o ludzkim zapłodnieniu i embriologii, dopuszczająca w przypadku wycofania zgody partnera na zapłodnienie możliwość unicestwienia embrionów powstałych in vitro, narusza przepisy Konwencji, a mianowicie jej art. 2 (prawo embrionów do życia), art. 8 (prawo skarżącej do poszanowania jej życia prywatnego i rodzinnego) oraz art. 14 (zakaz dyskryminacji).