aut. Juliusz Sabak 12.01.2017 UŻYWANE JASTRZĘBIE DLA SIŁ POWIETRZNYCH? "DŁUGA LISTA TRUDNYCH PYTAŃ" [ANALIZA] Wiceminister Bartosz Kownacki potwierdził prowadzenie analiz zakupu używanych samolotów F-16, mówiąc również o możliwości ich modernizacji w polskich zakładach. Pomysł dokupienia nawet 96 kolejnych Jastrzębi do posiadanych już 48 maszyn wydaje się interesujący, generuje jednak wiele potencjalnych problemów. Może być próbą "urealnienia" koncepcji poprzedniego kierownictwa MON z 2014, która zakładała zakup nawet 64 samolotów bojowych 5. generacji, była jednak znacznie niedoszacowana. W obu przypadkach pojawiają się długa lista trudnych pytań o czas, pieniądze i dostęp do technologii. Dziennik Gazeta Prawna w tekście Macieja Miłosza F-16 z drugiej ręki dla Polski informuje, że MON prowadzi obecnie analizy dotyczące nie tylko zakupu do 96 maszyn F-16 Jastrząb. Pod uwagę brana jest również ich modernizacja i obsługa w polskich zakładach WZL-2 w Bydgoszczy, które obecnie remontują i modernizują większość służących w polskim lotnictwie maszyn. - Prowadzimy analizę, czy zakup używanych samolotów F-16 jest efektywny ekonomicznie i operacyjnie powiedział cytowany w tekście DGP wiceszef MON Bartosz Kownacki w rozmowie z Maciejem Miłoszem. I z pewnością takie analizy są prowadzone. Były prowadzone również przez poprzednią ekipę. Potrzeba pozyskania nowych samolotów wielozadaniowych została zidentyfikowana i zdefiniowana w ramach Przeglądu Potrzeb Operacyjnych oraz ujęta w,,planie Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP na lata 2013-2022 pisał MON w odpowiedzi na zapytanie Defence24.pl z 2015 roku. Natomiast rok wcześniej pojawiła się sensacyjna koncepcja zakupu po roku 2017 nawet 64 samolotów bojowych 5. generacji, najprawdopodobniej F-35. F-35 dla Polski? Wówczas większość ekspertów potraktowało te doniesienia z bardzo dużą rezerwą. Zwłaszcza, że szacowany koszt zakupu był co najmniej 2-3 krotnie niedoszacowany. Według ujawnionych wtedy danych w PMT SZ przewidziano 170 milionów złotych w 2020 r. na uruchomienie programu zakupów samolotów F-35 i po 330 milionów złotych w pierwszych, kolejnych latach (2021 2022). Miało to pozwolić na kupienie dwóch samolotów rocznie. Cała dostawa miała być realizowana w latach 2021-2030 i potrzeba było na to ponad 10 miliardów dolarów. Rocznie zamierzano odbierać od Stanów Zjednoczonych od 4 do 8 maszyn. Cena samego płatowca F-35A (bez pakietu logistycznego) to dziś około 100 mln dolarów a w 2014 roku była o kilkadziesiąt mln dolarów wyższa. Szybki rachunek ceny i wielkości planowanych zakupów pokazuje nam jak bardzo nierealne były to zamierzenia. Jako jednego z kandydatów na nowy myśliwiec wielozadaniowy dla Sił Powietrznych wymienia się maszyny F-35. Fot. USAF
Czytaj też: MON chce kupić do 2030 r. 64 samoloty wielozadaniowe V-tej generacji Jednak równocześnie w 2014 roku oczywiste było, że eksploatacji posowieckich myśliwców MiG-29, a zwłaszcza przestarzałych maszyn Su-22 nie może być przedłużana w nieskończoność. Polskie siły powietrzne potrzebują nowych samolotów bojowych i prędzej będą to używane F-16 niż nowe, nadal bardzo kosztowne F-35. Za takim rozwiązaniem przemawiają względy ekonomiczne i eksploatacyjne, choć oczywiście wielu polskich pilotów chciałoby F-35, jakie niebawem będą rozmieszczane w Europie przez USAF. Jednak realia wskazują, że jeszcze przez co najmniej kilka lat Polska nie będzie raczej mogła kupić tych maszyn. Czym zastąpić Su-22? Liczba samolotów bojowych jakie posiada obecnie Polska nie jest wystarczająca, a wiele z nich reprezentuje niewielki lub wręcz symboliczny potencjał operacyjny. Flagowym przykładem są tu wspomniane już samoloty Su-22, których wycofanie z eksploatacji wstrzymuje de facto jeden czynnik bez nich wielu pilotów nie będzie miało na czym wylatać wymaganej liczby godzin w oczekiwaniu na przydział do lotów na myśliwcach MiG-29 czy F-16. W tym zakresie uzasadnione byłoby zastąpienie Su-22 samolotami szkolno-bojowymi, jak np. M-346FT Master, które posiadają konfigurację awioniki (cyfrowej, nie jak w Su-22 analogowej) i parametry lotu zbliżone do F-16. Przy tym posiadają możliwość przenoszenia nowoczesnego uzbrojenia kierowanego powietrze-ziemia i powietrzepowietrze oraz zdolność do symulacji np. radaru. Jest to opcja tańsza, jednakże służąca w większym stopniu szkoleniu i np. wsparciu potencjalnych misji zagranicznych niż znaczącemu zwiększeniu potencjału obronnego Polski. Czytaj też: Wybór następcy MiG-29 i Su-22 ruszy do 2022 roku? W obecnej sytuacji geopolitycznej i w kontekście zwiększonego zagrożenia ze strony Moskwy zasadny jest zakup samolotów bojowych o możliwie wysokich walorach operacyjnych. F-35 byłby interesującą opcją, zwłaszcza, że wiele europejskich krajów NATO rozpoczęło już wprowadzanie tych maszyn do służby a inne rozważają ten wybór. Cena F-35 będzie systematycznie spadać w miarę zwiększania się liczby maszyn wyprodukowanych oraz wprowadzonych do służy. Nadal jednak jest to samolot kosztowny i wymagający stworzenia infrastruktury dla jego eksploatacji. Pojawia się też czynnik polityczno-przemysłowy. W programie F-35 nie ma więc dużych szans na znaczny udział przemysłowy. Ten międzynarodowy projekt polegał m.in. na podzieleniu produkcyjnego tortu pomiędzy uczestników programu, który już obecnie jest realizowany w kooperacji. Fot. sp.mil.pl Pozostaje więc szukać tańszych i bardziej realnych na obecną chwilę opcji. Jest obecnie kilku producentów, którzy walczą o uwagę MON. Saab, wielki przegrany przetargu w którym wybrano F-16 Jastrząb proponuje samolot Gripen, posiadający dziś wówczas niedostępne opcje atakowania celów naziemnych, wysoka autonomię oraz solidne zaplecze użytkowników związanych z Polską Grupą Wyszehradzką: Czech i Węgier. JAS39 Gripen walczy też o swoje miejsce w Bułgarii i na Słowacji. Również koncern Eurofighter jest zainteresowany poszerzeniem grupy użytkowników samolotów wielozadaniowych Typhoon o Polskę. Zaletą Eurofightera są spore możliwości operacyjne i udział w programie Niemiec, Wielkiej Brytanii i Włoch. Przy tym jednak dwa ostatnie kraje zdecydowały się na zakup F-35. Z jednej strony stawia to znak zapytania co do dalszych losów maszyny, z drugiej jednak może oznaczać możliwość zakupu relatywnie nowych i nowoczesnych maszyn z drugiej ręki. Przynajmiej tepretycznie, bo realnie F-35 zastąpią starsze typy samolotów, służąc równolegle z nowszymi wariantami Eurofightera. Z technicznego punktu widzenia nie jest wykluczone również
nabycie nowych F-16, na przykład w wariancie F-16V. F-35 czy F-16? W rozważaniach MON obecnie przeważa jednak opcja "amerykańsko-natowska" i dylemat, który - jak przyznał w rozmowie z PAP wiceminister Bartosz Kownacki - zostanie rozstrzygnięty w lutym-marcu bieżącego roku. Myślę, że w ciągu półtora miesiąca będziemy mieli jasną wizję tego, czy ( ) warto by było kupić używanych samolotów F-16 ( ) czy np. z drugiej strony nie warto byłoby kupić nowych F-35 i trzeba sobie odpowiedzieć w tym krótkim czasie, czy te kierunki są warte uwagi czy nie. Jeden z problemów związanych z używanymi F-16 był taki, że nasze zakłady, nawet gdyby osiągnęły odpowiednie zdolności do ich upgrade'owania, nie byłyby w stanie dostarczyć nawet 50 w ciągu dwóch-trzech lat, tylko to by trwało lat 10. ( ) Warto było o F-35 rozmawiać pięć lat temu, kiedy byśmy byli współuczestnikami projektu i - nawet w skromnym wymiarze, ale - byli w światowym łańcuchu dostaw, to wtedy byłaby propozycja ciekawa. Dzisiaj bylibyśmy po prostu zwykłym odbiorcą i to jest wątpliwe tym bardziej, że całkiem niedawno kupiliśmy F-16. Bartosz Kownacki, Sekretarz Stanu w MON Diagnoza wiceministra Kownackiego, wynikająca prawdopodobnie z wspomnianych przez niego prac analitycznych, jest dość trafna. Otóż - patrząc z punktu widzenia maksymalizacji korzyści dla Sił Zbrojnych - zarówno na zakup F-16 jak i F-35 jest dziś za wcześnie lub za późno. Czytaj też: 10 lat F-16 w polskiej służbie. Kuwejt i co dalej? Abstrahując nawet od możliwości finansowych Polski, dziś jest moment niezbyt szczęśliwy na zakup któregokolwiek z tych samolotów. Jeśli chodzi o F-16, to obecnie od USA można pozyskać tylko bardzo stare, wyeksploatowane maszyny wersji F-16A/B. Takich samych pozbywać się będą w najbliższym czasie takie kraje jak Dania, Holandia czy Norwegia, które wprowadzą na ich miejsce F-35 Lightning II. Są to maszyny o znacznie mniejszych możliwościach operacyjnych a przy tym poważnie wyeksploatowane. Na zakup takich samolotów, zmodernizowanych w Portugalii, zdecydowała się niedawno Rumunia. Taką samą opcję rozważa również Bułgaria. Oba kraje są jednak w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej i militarnej, nie posiadając nowoczesnych maszyn spełniających standardy NATO. U.S. Air Force/Senior Airman Solomon Cook Polska posiadając 48 samolotów F-16C/D Block 52+ znajduje się na znacznie korzystniejszej pozycji. W przypadku decyzji zakupu F-16 optymalne byłoby więc albo w przypadku zakupu używanych
samolotów zmodernizować je do standardu maksymalnie zgodnego z posiadanymi obecnie Block 52+. Alternatywa to również zakup nowych maszyn, na przykład F-16V lub też używanych w jakiejś opcji pośredniej i podniesienie wszystkich samolotów do nowego, wspólnego standardu. Druga opcja jest bardziej kosztowna, ale gwarantuje też dłuższą eksploatację. Czytaj też: F-35 nowym "koniem roboczym" NATO? Obecny moment jest mocno niekorzystny na rozpoczęcie samego procesu wymiany myśliwców, aczkolwiek może być dobrym punktem do podejmowania kierunkowej decyzji. Za kilka lat bowiem sytuacja w zakresie dostępności tak nowych, jak i używanych maszyn zmieni się znacząco. Po pierwsze, USAF zacznie wycofywać samoloty F-16C/D zastępując je w kolejnych eskadrach maszynami F-35A. Oznacza to, że staną się dostępne do zakupu dla sojuszników Stanów Zjednoczonych nowsze i mniej wyeksploatowane samoloty tego typu. Po wtóre, w miarę obniżania się kosztów F-35 zmieni się cena nowych F-16V Viper, które korzystają częściowo z technologii stosowanych w F-35, ale cena obu typów nie może zbytnio się zbliżyć. Jeśli chodzi o zakup dla polskiego lotnictwa F-35, to zdaniem autora artykułu jest on bardzo mało prawdopodobny w ciągu najbliższych kilku lat, gdyż wiąże się ze znacznymi wydatkami związanymi nie tylko z samym zakupem, ale również tworzeniem infrastruktury i wsparciem eksploatacji. Należy też brać pod uwagę wspomnianą powyżej tendencję spadku ceny jednostkowej F-35 w miarę trwania produkcji. Około 2021 roku ma ona osiągnąć około 85 mln dolarów, czyli około 340 mln złotych za maszynę plus koszty infrastruktury i eksploatacji. Używany F-16 może być ponad dwukrotnie a nawet trzykrotnie tańszy, a przy tym posiadamy już w Polsce odpowiednia infrastrukturę. Zważywszy na obecny przebieg Programu Modernizacji Technicznej nie należy się spodziewać, aby środki na zakup nowych samolotów bojowych znalazły się w budżecie wcześniej niż po 2022-2024 roku. W tym czasie w służbie na całym świecie ma być już kilkaset samolotów F-35 różnych wersji i sytuacja może znacząco ulec zmianie. Mogą również ewoluować zagrożenia i warunki geopolityczne. W tym kontekście zrozumiała jest odpowiedź wiceministra Kownackiego, który o mających się pojawić za około półtora miesiąca wnioskach mówi. Rozważamy różne możliwości, które byłby korzystne, czy to samolotów F-16 używanych, czy nowych, czy jakichś innych rozwiązań. To jest dzisiaj przedmiotem bardzo pogłębionych analiz i w niedługim czasie może nie tyle będzie można powiedzieć, co zdecydujemy, natomiast - w które kierunki na pewno nie pójdziemy. Dlatego decyzje w tym zakresie, jakie zapadną w ciągu kilku miesięcy, będą mieć prawdopodobnie charakter kierunkowy, być może związany z prowadzonym Strategicznym Przeglądem Obronnym. Natomiast ostateczny wybór powinien zostać dokonany zgodnie z planami około roku 2020-2022. Inaczej grozi nam dalsze odwlekanie zakupów i kumulacje kosztownych programów, tak jak ma to miejsce obecnie. To, że równocześnie Polska musi kupić śmigłowce uderzeniowe, śmigłowce wielozadaniowe, systemy obrony powietrzne Narew i Wisła oraz system rakietowy Homar (wspominając tylko najbardziej znane i kosztowne programy) jest wynikiem wieloletnich, sięgających czasem ponad dekady, opóźnień i przesunięć w planach zakładających stopniową modernizację i ciągnących się od przełomu XX i XXI stulecia. W dalszym ciągu nierozwiązane są też problemy dotyczące wozów bojowych (BWP), czy dużej części broni przeciwpancernej. Kolejna kluczowa kwestia to kolejność zakupów i ich wzajemna zależność. W sytuacji dysponowania 48 F-16C/D i całkowitego braku wielokanałowych systemów OPL średniego zasięgu nie ma sensu zakup nawet najnowocześniejszych samolotów bez skutecznego systemu obrony powietrznej ich baz, a więc bez Narwi i Wisły. Bez kluczowych decyzji o zorganizowaniu odpowiedniego systemu szkolenia i podtrzymywania umiejętności personelu. Zamiast więc liczyć potencjalne eskadry polskich F-16 czy F-35, powinniśmy
zadbać o to, aby stały się częścią skutecznego systemu obrony kraju, a nie sprzętem, który w przypadku zagrożenia będzie musiał być wycofany na sojusznicze lotniska bądź narażony na atak środków rażenia, których polska obrona (np. przeciwrakietowa) nie będzie w stanie odeprzeć bez bezpośredniego wsparcia krajów NATO.