www.wsiodle.lodzkie.pl
KO? SKA DAWKA PRZYGODY www.wsiodle.lodz.pl Mjr Henryk Dobrzański Hubal patron Łódzkiego Szlaku Konnego Projekt Turystyka w siodle współfinansowany przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.
KO? SKA DAWKA PRZYGODY www.wsiodle.lodz.pl Hubal patronem szlaku
Henryk Dobrzański ps. Hubal (1897 1940) urodzony w Jaśle major kawalerii Wojska Polskiego, sportowiec, dowódca pierwszego oddziału partyzanckiego w czasie II wojny światowej.
Łódzki Szlak Konny promuje turystykę aktywną połączoną z poznawaniem historii oraz dorobkiem kulturowym województwa łódzkiego. W ten motyw doskonale wpisuje się walczący na Ziemi Łódzkiej major Henryk Hubal Dobrzański. Jego życiorys, prezentowana postawa i wartości są powodem, dla którego to właśnie Hubal został wybrany na patrona szlaku.
Odznaczenia Majora Henryka Dobrzańskiego: Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski /pośmiertnie/ Krzyż Virtuti Militari IV klasy /pośmiertnie/ Krzyż Virtuti Militari V klasy Nr 3822 Krzyż Walecznych 4-krotnie Krzyż Niepodległości Medal za wojnę 1918-1921 Medal 10-lecia Odzyskania Niepodległości
Odznaczenia Majora Henryka Dobrzańskiego:
Odznaczenia pamiątkowe Majora Henryka Dobrzańskiego: Odznaka pamiątkowa II Brygady Legionów Polskich Odznaka pamiątkowa 2 Pułku Ułanów Legionów Polskich Odznaka pamiątkowa Komendy Legionów Polskich Odznaka pamiątkowa za niewolę węgierską Huszt Odznaka honorowa Orlęta Odznaka pamiątkowa Gwiazda Przemyśla" Odznaka pamiątkowa Krzyż Obrońców Kresów Wschodnich
Odznaczenia pamiątkowe Majora Henryka Dobrzańskiego:
Postać Henryka Hubala Dobrzańskiego silnie łączy się z tradycjami jeździeckimi naszego regionu. Nie tylko wsławił się on bohaterską postawą podczas II wojny światowej walcząc na Ziemi Łódzkiej, ale zasłynął także jako doskonały kawalerzysta. Był członkiem reprezentacji Polski w jeździectwie. Jego kunszt przyniósł mu dwadzieścia dwa złote, trzy srebrne i cztery brązowe medale. Zdobył wiele prestiżowych nagród, w tym nagrodę indywidualną dla najlepszego jeźdźca w Londynie w 1925 roku.
Henryk Dobrzański podczas zawodów Pucharu Narodów w Nicei na Lumpie (1925)
Urodził się w Jaśle w rodzinie szlacheckiej. Był wnukiem powstańca styczniowego, w prostej linii potomkiem Zawiszy Czarnego z Grabowa, tak od strony ojca, jak i matki. Wybuch wojny w 1914 r. uniemożliwił mu rozpoczęcie studiów.
Już jako nastolatek został członkiem Legionów Polskich, jako absolwent kursu w Polskich Drużynach Strzeleckich. W styczniu 1918 r. kpr. Dobrzański jako jeden z wyróżniających się żołnierzy został skierowany do Szkoły Podchorążych II Brygady w Mamajesti. Nauki jednak nie ukończył, gdyż w lutym 1918 r. został uwięziony na Węgrzech, skąd udało mu się zbiec.
W dwudziestoleciu międzywojennym brał udział w wojnie polskoukraińskiej w 1918 r., gdzie podczas walki o Lwów dowodził plutonem kawalerii. Walczył w wojnie bolszewickiej, a za odwagę na polu walki został odznaczony czterokrotnie Krzyżem Walecznych i Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari. W 1927 r. awansował do stopnia majora. W momencie wybuchu II wojny światowej był zastępcą dowódcy 110. Rezerwowego Pułku Ułanów, który w związku z szybkim postępem Wehrmachtu 11 września 1939 r. został przeniesiony do Wołkowyska, a następnie w kierunku Grodna.
Po kapitulacji Grodna, 110. Pułk Ułanów nie podporządkował się decyzji o przejściu na teren Litwy i wyruszył w kierunku Warszawy. Nad Biebrzą pułk został rozbity przez Sowietów i rozwiązany, nadal jednak 180 żołnierzy pod dowództwem mjr. Henryka Dobrzańskiego zdecydowało się kierować w stronę oblężonej stolicy. Po kapitulacji Warszawy 27 września mjr Dobrzański wraz z 50 żołnierzami, stanął przed decyzją ewakuacji do Francji lub pozostania w kraju. 1 października oddział ten zdecydował się na marsz w kierunku Gór Świętokrzyskich. Już tego samego dnia stoczył on pierwszą potyczkę z Niemcami, co skłoniło oddział do pozostania na Kielecczyźnie do czasu ofensywy alianckiej, oczekiwanej w 1940 r.
Major Henryk Dobrzański przyjął pseudonim Hubal (przydomek rodowy gałęzi Dobrzańskich, z której się wywodził), a jego oddział nazywany później hubalczykami stał się pierwszą formacją partyzancką II wojny światowej. 2 października 1939 r. hubalczycy odnieśli pierwsze zwycięstwo nad Niemcami w potyczce pod Wolą Chodkowską. Dzięki pomocy mieszkańców Kielecczyzny oddziałowi udawało się wymykać z organizowanych przez Niemców pułapek.
30 marca i 1 kwietnia hubalczycy stoczyli dwie walki z Niemcami, w których zadali poważne straty wrogowi. W wyniku tych działań Niemcy stworzyli 1000-osobową formację SS batalionu Wehrmachtu i jednostki czołgów do walki z Szalonym Majorem. 11 kwietnia Niemcy spacyfikowali Skołby i Hucisko zabijając wszystkich mężczyzn. 30 kwietnia 1940 r. poczet majora został zaskoczony w czasie biwaku (prawdopodobnie w wyniku zdrady) przez oddziały 372. dywizji Wehrmachtu w okolicach Anielina, 20 km od Opoczna. W gwałtownej walce oddział uległ rozproszeniu, a sam Hubal poległ z bronią w ręku.
Niemcy zmasakrowali jego ciało i wystawili je na widok publiczny, a następnie wywieźli do Tomaszowa Mazowieckiego i spalili lub pochowali w nieznanym miejscu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że miejscem pochówku była miejscowość Wąsosz Górny 40 km na północ od Częstochowy. Obecnie trwa zbieranie wszelkich informacji na temat jego pochówku. Niedobitki formacji mjr. Hubala walczyły do 25 czerwca, kiedy to oddział ten został ostatecznie rozwiązany.
KO? SKA DAWKA PRZYGODY www.wsiodle.lodz.pl Tajemnica grobu Hubala na podstawie ARTYKUŁU Z DZIENNIKA ZACHODNIEGO 26.10.2006
Czy na cmentarzu w podczęstochowskim Wąsoszu pochowany został legendarny Hubal major Henryk Dobrzański, pierwszy partyzant II wojny światowej? Pochodzący z Wąsosza Stefan Szaflik, obecnie mieszkający w Lublinie jest pewien, że tak.
Wiem na pewno, że na przełomie kwietnia i maja 1940 r. pochowano w tej miejscowości polskiego majora, który zginął w walce i jak wówczas mówili Niemcy był dowódcą partyzantów powiedział nam Stefan Szaflik. Kto inny mógł to być, jak nie major Dobrzański? Oczywiście potrzebne będą badania, aby zamknąć usta niedowiarkom. Mężczyzna twierdzi, że wiarygodne wiadomości na ten temat ma od nieżyjącego już proboszcza parafii księdza Franciszka Bara. Duchowny ten był wikarym w Wąsoszu, gdy wiosną 1940 r. ciężarówką, w skleconej byle jak trumnie, Niemcy przywieźli do wsi i pochowali ciało polskiego żołnierza.
Przeprowadziłem własne śledztwo i wszystko zaczyna się układać w logiczną całość opowiada. Uważam za wysoce prawdopodobne, że w naszej wsi rzeczywiście pochowany został major Hubal. Opowieść o tajemniczym oficerze pochowanym w bezimiennym grobie potwierdził DZ także obecny ksiądz proboszcz parafii w Wąsoszu Zygmunt Pilarczyk. Jest to jedna z tajemnic, jaką przekazał mu jego poprzednik, ksiądz Franciszek Bar.
Krzysztof Moczek, Anna Kijak i Bolesław Świtała o miejscu, gdzie w 1956 r. ekshumowano ciało oficera Wojska Polskiego. Ksiądz Bar był niezwykle małomówny, ale pewnego dnia opowiedział o przypadkowym odnalezieniu zwłok przedwojennego majora mówi ks. Pilarczyk. To było wiosną 1956 r.
Kiedy wkopywano przed starą plebanią słup energetyczny, robotnicy natrafili na ciało żołnierza. Ksiądz Bar je widział. Jak mi opowiadał, na zwłokach widać było resztki munduru. Ksiądz Bar był pewien, że tam były dwie belki i gwiazdka, co wskazywałoby na to, że zmarły był majorem. Dlaczego Niemcy przywieźli zwłoki właśnie do Wąsosza? Otóż zdaniem Stefana Szaflika proboszcz parafii w 1940 r. ksiądz Spirra podpisał volkslistę.
Nieznanego żołnierza ksiądz Bar od razu kazał pochować na starym cmentarzu. Nigdzie jednak w żadnych księgach parafialnych nie odnotował tego faktu. To było przed październikiem, czasy niezwykle trudne dla Kościoła. Może ksiądz Bar po prostu bał się, że UB wywiezie zwłoki i wszelki ślad po nich zaginie? zastanawia się Anna Kijak. Mamy obowiązek poznać historię tego żołnierza i w odpowiedni sposób go uhonorować.
Po 66 latach od śmierci majora Henryka Dobrzańskiego Hubala bliscy jesteśmy rozwiązania jednej z największych tajemnic polskiej historii XX wieku. Do tej pory nikt bowiem nie odnalazł miejsca, gdzie spoczęły szczątki bohaterskiego majora, który nigdy nie złożył broni po wrześniowej klęsce Polski. W Wąsoszu pod Kłobuckiem i w Lublinie dotarliśmy do ludzi, których relacje i świadectwa układają się w zdumiewająco przekonującą całość.
Kluczowymi postaciami w tej sensacyjnej historii są księża parafii w Wąsoszu: nieżyjący już proboszcz ks. Wincenty Spirra oraz ówczesny wikary ks. Franciszek Bar. To ksiądz Bar przechował sekret księdza Spirra. On też dokonał w latach 50. ekshumacji zwłok tajemniczego majora i przeniósł go na cmentarz. Potem wiedzę o wszystkim przekazał obecnemu proboszczowi, księdzu Zygmuntowi Pilarczykowi. W relacje księży zdumiewająco zgodnie wpisują się ułamki wiedzy, jaką zebrali inni ludzie: Stefan Szaflik z Lublina, Henryk Wróż z Wąsosza i Anna Kijak, nauczycielka i autorka monografii o Wąsoszu. Dziś oni wszyscy, mieszkańcy Wąsosza, chcą ostatecznego rozwiązania tej historycznej zagadki. Wiedzą nawet, gdzie szukać szczątków Hubala.
Jako pierwszy sprawą niewyjaśnionego do dzisiaj pochówku w Wąsoszu zainteresował się Henryk Wróż. To do niego przez przypadek trafił rok temu Stefan Szaflik z Lublina. Był początkowo bardzo tajemniczy wspomina Henryk Wróż. Z czasem jednak zaczął nam przekazywać coraz więcej informacji. Henryk Wróż sprawą zainteresował Annę Kijak, ta z kolei zgłosiła się do miejscowego proboszcza.
Jeszcze jako dziecko dowiedziałem się od księdza Bara, że Niemcy w wielkiej tajemnicy zakopali w Wąsoszu majora wojska polskiego opowiada Stefan Szaflik. Opowieść tę słyszeli również od księdza zaprzyjaźnieni z nim moi rodzice. Ksiądz Bar był w 1940 r. wikarym w tej parafii. Proboszczem był wówczas ks. Spirra. Jak opowiadał mi ksiądz Bar, to właśnie proboszcz oraz jego kościelny byli oprócz Niemców jedynymi świadkami pochówku majora.
Ksiądz Spirra nie chciał ujawnić wikaremu żadnych szczegółów dotyczących pochowanego w wielkiej tajemnicy żołnierza. Po latach przyznał się jednak swojemu młodszemu koledze, że widział nieboszczyka. Z opowieści księdza Spirry wynikało, że był to postawny mężczyzna, ubrany w mundur, sądząc po stopniu wojskowym major relacjonuje Stefan Szaflik. Podobno widać było, że zginął w walce. Jakiś czas później powiedział, że może powiedzieć tylko tyle, że był to wielki żołnierz i miał, jak się dokładnie wyraził, dobre nazwisko. Hubal, Dobrzański? - dodaje mężczyzna.
Te same wiadomości ma obecny proboszcz ksiądz Zygmunt Pilarczyk, który również usłyszał je od księdza Bara. Ksiądz wspomniał kiedyś, jak w połowie lat 50. robotnicy kopiący obok plebanii dół pod słup energetyczny natrafili na ciało polskiego przedwojennego oficera mówi ksiądz Pilarczyk. Na resztkach munduru znaleziono wojskowe odznaczenia. Robotnicy dali je księdzu Barowi. Niestety, nie wiem, co się z nimi stało. Ksiądz Bar powiedział mi raz, że miał jeden bardzo ważny order, ale gdzieś mu się zapodział. Był bardzo przybity, zastanawiał się, czy gdzieś sam go zgubił czy też ktoś go ukradł dodaje proboszcz.
Dlaczego Niemcy mieliby wywozić zwłoki Hubala kilkadziesiąt kilometrów od miejsca,w którym go zabili? Zarówno Stefan Szaflik, jak i mieszkańcy Wąsosza mają podobne uzasadnienie. Dotyczy ono księdza Spirra. Podobno zdecydował się podpisać volkslistę opowiada Stefan Szaflik. Ksiądz nie podpisywał żadnej listy mówi ksiądz Pilarczyk, który broni proboszcza Spirra. On pochodził ze Śląska Opolskiego. Niemcy przypisali mu narodowość niemiecką i nie miał nic do powiedzenia.
Fakt ten jednak świadczy, że Niemcy mogli mieć zaufanie do księdza Spirra. Istotne było też to, jak uważa Anna Kijak, że Wąsosz w 1940 r. znalazł się w granicach III Rzeszy. Do tego plebania, w której ogrodzie pochowano tajemniczego oficera znajdowała się blisko posterunku żandarmerii. Trudno było znaleźć bezpieczniejsze miejsce dodaje nauczycielka. W tym punkcie wersje Stefana Szaflika i ustalenia Anny Kijak oraz Henryka Wróża nieco się różnią. Stefan Szaflik utrzymuje, że Niemcy zakopali trumnę na miejscowym cmentarzu. Mieszkańcy Wąsosza i ksiądz Pilarczyk utrzymują, że pierwszy nieoznaczony grób znajdował się w ogrodzie starej plebanii.
Szczegółowe materiały informacyjne W celu uzyskania bardziej obszernych informacji na temat Patrona Łódzkiego Szlaku Konnego zapraszamy na Portal Turystyki Aktywnej W siodle pod adresem: www.wsiodle.lodzkie.pl
Urząd Marszałkowski w Łodzi Departament Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki ul. Traugutta 25, 90-113 Łódź tel. + 48 42 291 98 00 tel. + 48 42 291 98 04 fax + 48 42 291 98 02 e-mail: wsiodle@lodzkie.pl; dep.sportu@lodzkie.pl Wykonawca systemu informatycznego i administrator portalu www.wsiodle.lodzkie.pl: LTC Sp. z o.o. tel. +48 42 235 20 00 e-mail: sekretariat@finn.pl
Promocja projektu: Opracowanie graficzne i multimedialne: Telma Group Communications Sp. z o.o. MobileMS Marta Wróblewska tel. +48 693 909 206 e-mail: m.wroblewska@telmagroup.pl tel.+48 42 23 65 123 kom. +48 606 368 233 e-mail: info@mobilems.pl www.mobilems.pl