Młody Samuraj Krąg ognia

Podobne dokumenty
Krąg ognia. Przełożyła Hanna Pasierska. Chris Br adford. Nasza Księgarnia

Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku...

Pan Toti i urodzinowa wycieczka

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

Kto chce niech wierzy

I Komunia Święta. Parafia pw. Św. Jana Pawła II Gdańsk Łostowice

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Samoobrona. mężczyzny. Głowa Oczy Nos Szyja. Głos. Zęby. Łokieć. Dłoń Jądra Palce. Kolana. Golenie. Pięta. Stopa

Podziękowania dla Rodziców

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka

Bangsi mieszkał na Grenlandii. Ogromnej, lodowatej

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

MISJE PRZYSZŁOŚCIĄ KOŚCIOŁA

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Czy znacie kogoś kto potrafi opowiadać piękne historie? Ja znam jedną osobę, która opowiada nam bardzo piękne, czasem radosne, a czasem smutne

Ziemia. Modlitwa Żeglarza

Pomniejszy szok. Ach! Serce wali ci jak oszalałe i mimowolnie wstrzymałeś oddech. Rozpatrz natychmiast. Brak dodatkowego efektu. Zakryj tę kartę.

I Komunia Święta. Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku

15 niedziela po Trójcy Świętej

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Dzień dobry, panie Piotrze.

ZACZNIJ ŻYĆ ŻYCIEM, KTÓRE KOCHASZ!

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

Pewien człowiek miał siedmiu synów, lecz ciągle nie miał córeczki, choć

Tłumaczenia: Love Me Like You, Grown, Hair, The End i Black Magic. Love Me Like You. Wszystkie: Sha-la-la-la. Sha-la-la-la. Sha-la-la-la.

SZOPKA. Pomysły i realizacja: Joanna Góźdź

PRACA Z PRZEKONANIAMI

Copyright 2015 Monika Górska

Biblia dla Dzieci przedstawia. Bóg sprawdza miłość Abrahama

Copyright 2015 Monika Górska

DOBRE MANIERY. DOBRE MANIERY: zachowanie społecznie właściwe. ETYKIETA: powszechnie przyjęte zasady właściwego zachowania.

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

INFORMACJE PODSTAWOWE

Podziękowania naszych podopiecznych:

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Mała Armia Gedeona

M Ą D R O Ś Ć N O C Y

to myśli o tym co teraz robisz i co ja z Tobą

Chwila medytacji na szlaku do Santiago.

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

Pokochaj i przytul dziecko z ADHD. ADHD to zespół zaburzeń polegający na występowaniu wzmożonej pobudliwości i problemów z koncentracją uwagi.

Nie ruszaj, to moje!

HISTORIA WIĘZIENNEGO STRAŻNIKA

Mojżesz i plagi egipskie (część 1) Ks. Wyjścia, rozdziały 7-9

Paulina Grzelak MAGICZNY ŚWIAT BAJEK

"PRZYGODA Z POTĘGĄ KOSMICZNA POTĘGA"

RODZINA KOWALÓWKÓW. Odcinek: Opowieść rodzinna, którą warto ocalić od zapomnienia. (fragment rozszerzonej wersji scenariusza filmowego)

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. (1 J 4,11) Droga Uczennico! Drogi Uczniu!

Najczęściej o modlitwie Jezusa pisze ewangelista Łukasz. Najwięcej tekstów Chrystusowej modlitwy podaje Jan.

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Hektor i tajemnice zycia

Część 4. Wyrażanie uczuć.

KOCHAM CIĘ-NIEPRZYTOMNIE WIEM, ŻE TY- MNIE PODOBNIE NA CÓŻ WIĘC CZEKAĆ MAMY OBOJE? Z NASZYM SPOTKANIEM WSPÓLNYM? MNIE- SZKODA NA TO CZASU TOBIE-

91-piętrowy. na drzewie. Andy Griffiths. Terry denton

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

Nazywam się Maria i chciałabym ci opowiedzieć, jak moja historia i Święta Wielkanocne ze sobą się łączą

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

Jozue Przejmuje Dowodzenie

Biblia dla Dzieci przedstawia. Jozue Przejmuje Dowodzenie

1 Kiedy Józef doszedł do tych funkcji w więzieniu, trafili tam podczaszy i piekarz króla Egiptu. Obaj narazili się swojemu panu. 2 Faraon rozgniewał

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

SIEDMIU ŚPIĄCYCH KOLOROWANKA. Opowiadania dla dzieci na podstawie Koranu. pokoloruj. obrazki. polskawersja: naukapoprzezzabawe.wordpress.

ALLELUJA. Ref. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja.

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Chrzest. 1. Dziękuję za uczestnictwo w Sakramencie Chrztu Świętego

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

Część 9. Jak się relaksować.

MODLITWY. Autorka: Anna Młodawska (Leonette)

Nie ma innego Tylko Jezus Mariusz Śmiałek

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych.

W obecnej chwili w schronisku znajdują same psy, ale można oddać pod opiekę również inne zwierzęta, które czekają na nowy dom.

Świat bez Klamek opowiadanie surrealistyczno erotyczne cz. 2/3

Nagrodzone prace

PODSKOKI NA JEDNEJ NODZE - pozycja B

Świat naszym domem. Mała Jadwinia nr 29

Ilustracje Elżbieta Wasiuczyńska

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy!

JASEŁKA ( żywy obraz : żłóbek z Dzieciątkiem, Matka Boża, Józef, Aniołowie, Pasterze ) PASTERZ I Cicha, dziwna jakaś noc, niepotrzebny mi dziś koc,

DOROTA WIECZOREK DOTYK MROKU

PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET

Spis treści. Od Petki Serca

Czerwony Kapturek inaczej

Królowa zwierząt. Dawno, dawno temu, przed wiekami w leśnej krainie stał. Klara Mikicka 5a

s. Adriana Miś CSS Mały Ogrodnik Opowiadania o owocach Ducha Świętego Wydawnictwo WAM

Praca z rodzicami dziecka i nastolatka z ADHD

Konspekt lekcji języka polskiego dla klasy II Gim.

Promienie miłości Bożej. Pomóż mi rozsiewać Twoją woń, o Jezu. Wszędzie tam, dokąd pójdę, napełnij moją duszę. Twoim Duchem i Twoim życiem.

Transkrypt:

Młody Samuraj Krąg ognia Spis treści Okładka Karta tytułowa Zajrzyj na strony W serii Mapa Dedykacja List 1 Skostniały z zimna 2 Ryż 3 Neko 4 Czarny księżyc 5 Siedmiu samurajów 6 Pożar 7 Dziecko 8 Uprowadzone 9 Werbunek 10 Stary przyjaciel 11 Pomocny mnich 12 Rozszczepiona strzała 13 Hayato 14 Yuudai 15 Zbyt mało czasu 16 Biały cień 17 Armia dzieci 18 Dowódca z musu 19 Z inspiracji ninja 20 Oczami wroga 21 Jak pies z kotem 22 Linie obronne 23 Miecz samuraja

24 Mroczna tajemnica 25 Rozłam 26 Samurajska szkoła 27 Kolczaste krzewy 28 Przegrana sprawa 29 Poszukiwany 30 Zwiad 31 Po śladach 32 Akuma 33 Pożar 34 Ratunek 35 Walka wśród ognia 36 Lodowy grób 37 Uzdrawianie 38 Słomiani wojownicy 39 Okrzyk bojowy 40 Wątpliwości 41 Strach 42 Nocna straż 43 Najazd 44 Młyn 45 Most 46 Lód 47 Umowa 48 Groza 49 Śmierć od kuli 50 Próba zabójstwa 51 Egzekucja 52 Płonący stos 53 Odwrót 54 Krąg ognia 55 Otoczeni przez wroga 56 Shakujō 57 Staw 58 Koniec koszmaru

59 Łzy i radość 60 Kobany 61 Zbiegowie Informacje na temat źródeł Imiona postaci Słownik japoński Podziękowania Karta redakcyjna

Zajrzyj na strony: www.mlodysamuraj.pl Poznaj kolejne tomy w serii MŁODY SAMURAJ www.nk.com.pl/mlody-samuraj/158/seria.html www.nk.com.pl Znajdź nas na Facebooku www.facebook.com/wydawnictwonaszaksiegarnia

W serii Młody samuraj: Droga wojownika Droga miecza Droga smoka Krąg ziemi Krąg wody Krąg ognia W przygotowaniu: Krąg wiatru

Dla mojego syna Zacha, który jest ogniem naszego życia

List Japonia, 1614 Najdroższa Jess! Mam nadzieję, że ten list kiedyś trafi w Twoje ręce. Z pewnością przez te wszystkie lata uważałaś mnie za zaginionego na morzu. Bez wątpienia ucieszy Cię wieść, że jestem żywy i w dobrym zdrowiu. W sierpniu 1611 roku dotarłem z ojcem do Japonii, lecz ze smutkiem muszę donieść, że zginął podczas ataku piratów na nasz statek. Ja jedyny ocalałem. Ostatnie trzy lata spędziłem pod opieką japońskiego wojownika Masamoto Takeshiego w jego szkole dla samurajów w Kioto. Odnosił się do mnie z wielką życzliwością, lecz mimo to nie było mi lekko. Ninja zwany Smoczym Okiem próbował wykraść rutter (na pewno pamiętasz, jak ważny był dla ojca ten dziennik nawigacyjny). Misja zakończyła się sukcesem. Na szczęście z pomocą samurajskich przyjaciół zdołałem odzyskać ten wyjątkowy skarb. Ten sam ninja zabił naszego ojca. I choć to niewielka pociecha, mogę Cię zapewnić, że morderca już nie żyje. Sprawiedliwości stało się zadość. Jego śmierć nie wróci nam jednak taty bardzo za nim tęsknię i brakuje mi jego rad i opieki. W Japonii wybuchła wojna domowa i cudzoziemcy tacy jak ja nie są już mile widziani. Stałem się zbiegiem. Muszę uciekać, by ocalić głowę. Obecnie podróżuję na południe przez ten dziwny i egzotyczny kraj do Nagasaki, licząc na znalezienie tam statku udającego się do Anglii. Droga Tokaido, którą wędruję, jest jednak pełna niebezpieczeństw, a moim śladem podąża wielu wrogów. Nie boję się o własne bezpieczeństwo. Masamoto wyszkolił mnie na samurajskiego wojownika

i będę walczył, by wrócić do domu i do Ciebie. Pewnego dnia, mam nadzieję, będę Ci mógł osobiście opowiedzieć o swoich przygodach... Nim się jednak spotkamy, droga siostro, niech Cię Bóg ma w swojej opiece. Twój brat Jack PS Już po napisaniu tego listu, pod koniec wiosny, zostałem porwany przez ninja. Odkryłem, że wbrew temu, czego mnie uczono, nie są wrogami. Prawdę mówiąc, zawdzięczam im życie. Podzielili się ze mną też wiedzą o pięciu kręgach, czyli pięciu potężnych siłach wszechświata żywiołach ziemi, wody, ognia, wiatru i nieba. Znam teraz sztukę ninjutsu przewyższającą wszystko, czego się nauczyłem jako samuraj. Okoliczności śmierci Ojca, sprawiają jednak, że wciąż nie potrafię przyjąć do końca Drogi Ninja...

1 Skostniały z zimna Japonia, zima 1614 Kończyny Jacka kompletnie zesztywniały. Było mu tak zimno, że już nawet nie dygotał. Wyłącznie dzięki sile woli stawiał krok za krokiem, walcząc z zadymką. Gorzko żałował decyzji, by powędrować górskim szlakiem. Prawda, uniknął samurajów szoguna, lecz ledwie zdołał pokonać przełęcz Funasaka. W nocy pogoda się załamała, co zmusiło go do zejścia ze zbocza góry. Lodowate podmuchy niczym noże przenikały skórę przez jedwabne kimono. Chłopak objął się ramionami, by zatrzymać resztki ciepła, i pochylił głowę przed wichrem; cienki słomiany kapelusz był nędzną ochroną przed zacinającym śniegiem. Na biodrze grzechotały mu dwa samurajskie miecze o czerwonych rękojeściach, prezent od jego przyjaciółki Akiko. Na plecach niósł tobołek skrywający czarną perłę od dziewczyny, pięć gwiazdek shuriken i, co najważniejsze, rutter ojca bezcenny dziennik nawigacyjny, który chronił z narażeniem życia. Bez względu jednak na to, jak wartościowe były dla niego te przedmioty, obecnie zdawały się niczym ołowiany ciężar zawieszony u szyi. Przemarznięty, znużony i głodny czuł, jak opuszczają go resztki sił. Podniósł wzrok, by się zorientować w okolicy, lecz nic nie zdołał zobaczyć. Krajobraz ginął pod grubym białym kobiercem, niebo przesłaniały szare chmury ciągnące się po horyzont. Za plecami Jacka samotny ślad stóp ginął już pod warstwą świeżego śniegu. Przynajmniej zszedłem z góry pomyślał, rozglądając się po bezkresnej, monotonnej

płaszczyźnie równiny Okayama. Może powinienem chwilę odpocząć. Pozwolić, by śnieg zasypał moje ciało. Nikt by mnie nie znalazł, nawet Kazuki.... Otrząsnął się. Nie może się poddawać podobnym szkodliwym myślom. Przemagając wyczerpanie, skupił się na nadziei płonącej w jego sercu: że wróci do domu, do siostry Jess. Od rozstania z przyjaciółmi samurajem Roninem i złodziejką Haną posuwał się szybko, zmierzając do Nagasaki, portu na południu Japonii, gdzie miał nadzieję znaleźć statek zmierzający do Anglii. Cudownym zrządzeniem losu zdołał pokonać bez szwanku przedmieścia Osaki. Potem ruszył gościńcem wzdłuż wybrzeża, omijając posterunki samurajskie, aż dotarł do miasteczka i zamku Himeji. Tutaj popełnił pierwszy błąd. Ponieważ kończyły mu się zapasy, zaryzykował i za ostatnie monety kupił na targu nieco ryżu. Samuraje szoguna byli jednak wszędzie wypatrywali cudzoziemców, a szczególnie samuraja gaijina. Choć Jack starał się zasłaniać twarz, został zauważony i musiał uciekać. Przez następne trzy dni oddziały samurajów tropiły go bezlitośnie. Zdołał je zgubić dopiero, gdy używając sztuki ukrycia ninja, opuścił przybrzeżny gościniec i zaszył się głęboko w górach. Wyglądało jednak na to, że ta decyzja będzie go kosztować życie. Modląc się o znalezienie schronienia, Jack brnął na oślep przez burzę śnieżną. Dwa razy upadł na ziemię, lecz się podniósł. Za trzecim razem jego ciało po prostu się poddało brak pożywienia, snu i ciepła zebrał swoje żniwo. Śnieg szybko zaczął pokrywać jego zmarzniętą postać. Leżąc pod coraz grubszą warstwą bieli, usłyszał w pamięci cichy głos swojego przyjaciela Yoriego... Siedem razy w dół, osiem razy w górę!. Mantra, która ocaliła go dwa lata wcześniej podczas międzyszkolnego turnieju sztuk walki Taryu-Jiai, rozbrzmiewała raz po raz i coraz głośniej. Siedem razy w dół, osiem razy W GÓRĘ! Siedem razy w dół, OSIEM RAZY W GÓRĘ! SIEDEM RAZY W DÓŁ, OSIEM RAZY W GÓRĘ!. Lekcja, by nigdy się nie poddawać, zapadła mu tak głęboko w duszę, że chłopak pokonał słabość ciała. Zebrawszy resztki energii, z trudem wstał; śnieg osypywał mu się z ramion. Pełen determinacji, by się nie poddawać, miał wrażenie, że dostrzegł w dali migotliwy pomarańczowy płomyk lampki oliwnej. Chwiejnie ruszył w kierunku światła; w zasięgu jego wzroku pojawiało się więcej latarni, aż w końcu z zawiei wynurzyło się całe miasteczko. Choć Jack unikał śladów ludzkiej obecności, teraz desperacja pchnęła go naprzód. Ostatnim wysiłkiem zatoczył się pod osłonę najbliższego budynku i przycupnął w rogu werandy, chroniąc się przed porywistym wiatrem. Kiedy doszedł do siebie, rozejrzał się. Światła wylewały się na ulicę zapraszającymi łukami, a ciepły poblask ognia wabił znużonych

podróżnych do licznych gospód i jadłodajni ciągnących się wzdłuż drogi. Do uszu chłopaka dolatywały śmiechy i pijackie śpiewy, gdy niewielkie grupki samurajów, gejsz, kupców oraz mieszkańców miasteczka przemykały śpiesznie wśród drewnianych, obitych listewkami budynków w poszukiwaniu rozrywki i uchodząc przed zadymką. Leżący bez sił Jack uświadomił sobie, że znajduje się całkowicie na widoku i wkrótce ktoś zwróci na niego uwagę. Otrząsnął się z otępienia, nasunął kapelusz głębiej na twarz i wszedł do miasteczka, zachowując się jak inni samuraje. Jego zmysły zaatakowały aromaty gotowanego ryżu, sosu sojowego i ryb na parze. Po prawej zobaczył częściowo odsunięte shoji. Wokół ognia buzującego na palenisku siedziało trzech wojowników, wlewając sobie do gardeł sake i pakując do ust hojne porcje ryżu. Jack nie pamiętał, kiedy ostatnio jadł przyzwoity posiłek. Przez ostatni tydzień był zmuszony żywić się tym, co udało mu się zdobyć. Zima jednak to pora głodu. Z początku zdołał upolować shurikenem wiewiórkę; poza tym jednak nic nie znalazł, bo śnieg zagnał wszystkie zwierzęta do kryjówek. Gdy jeden z samurajów zasunął shoji, przesłaniając widok, chłopak uświadomił sobie, że pożywienie to w tej chwili najważniejsza dla niego sprawa. Nie mając jednak grosza przy duszy, był zmuszony żebrać, uciec się do wymiany albo kraść. Naraz zderzył się z czymś twardym; siła uderzenia niemal zbiła go z nóg. Uważaj! warknął tęgi samuraj w towarzystwie młodej gejszy o pobielonej twarzy; dziewczyna wybuchnęła niepowstrzymanym chichotem. Sumimasen przeprosił Jack po japońsku i skłonił się z szacunkiem. Kłopoty to ostatnia rzecz, jakiej pragnął. Niepotrzebnie się obawiał. Samuraj był pijany i bardziej go obchodziło dotarcie do kolejnej gospody niż przypadkowy przechodzień. Kawałek przed nim odsunięto gwałtownie drzwi gospody; wyleciało przez nie trzech mężczyzn. Z wnętrza dobiegła salwa śmiechu, kiedy wylądowali twarzami w śniegu. I nie ważcie się wracać! ryknął gospodarz, wytarł dłonie i z hukiem zatrzasnął drzwi. Mężczyźni pozbierali się z ziemi i przygnębieni otrzepali ubrania. Odziani w wytarte bluzy i spodnie wyglądali na żebraków lub ubogich farmerów. Kimkolwiek byli, dla Jacka stało się jasne, że w miasteczku nie żywiono współczucia dla włóczęgów. Nieznajomi ruszyli w jego stronę. Choć nie wyglądali na wojowników, górowali nad nim liczebnie, a biorąc pod uwagę osłabienie chłopaka, stanowili dla niego zagrożenie. Kiedy znaleźli się bliżej, odruchowo sięgnął po miecze. W zgrabiałych palcach ledwie mógł utrzymać katanę i powątpiewał, czy zachował dość sił, by odeprzeć atak. Rusz się! burknął prawdopodobny przywódca grupki o skwaszonym wyrazie twarzy, zapadniętych policzkach i wąskich, spierzchniętych wargach.

Pchnął naprzód najmłodszego towarzysza. Jack nie ustąpił pola. Nerwowy młodzieniec bez zęba, z odstającymi uszami, zapytał: Jesteś panie... roninem? Jack skinął tylko, potwierdzając, że jest samurajem bez pana, i chciał ruszyć dalej. Młodzieniec jednak zastąpił mu drogę. Chłopak stężał przygotowany na wszystko, tymczasem natręt zbierał odwagę do następnego ruchu. Wziął głęboki oddech i wyrzucił gwałtownie: Szukasz pracy?

2 Ryż Jack oniemiał na tę propozycję. Możemy ci zapłacić włączył się trzeci, najstarszy mężczyzna, któremu na łysej czaszce pozostało zaledwie parę pasm włosów. Chłopak się wahał. Bez wątpienia potrzebował pieniędzy. Ale patrząc na nędzną powierzchowność nieznajomych, wątpił, by stać ich było na zapłacenie KOMUKOLWIEK. A nawet jeśli, przyjęcie zlecenia wydawało się zbyt wielkim ryzykiem. Jak mógłby im zaufać? Musiałby zdradzić swoją tożsamość. W podróży nastąpiłaby kolejna zwłoka. Poza tym propozycja najpewniej była pułapką. Pokręcił głową, zbierając się do odejścia. Proszę... wysłuchaj nas nalegał starzec; na jego pomarszczonej twarzy malował się błagalny i pokorny wyraz. Przynajmniej zjedz z nami kolację. Mamy świeżo ugotowany ryż. Jackowi na samą myśl zaburczało w brzuchu. Zresztą desperacja mężczyzny wydawała się szczera. Co może stracić, jeśli ich wysłucha? Głód wziął górę nad rozsądkiem i chłopak przyjął propozycję. Ale nic nie obiecuję dodał. Rozumiemy odparł przywódca, kłaniając się na znak zgody. Chodź tędy. Bocznym zaułkiem ruszył za całą trójką do walącego się składu na skraju miasteczka. Z napiętymi do granic zmysłami rozejrzał się, szukając oznak świadczących o zasadzce śladów stóp prowadzących w ciemną uliczkę; śniegu strąconego z dachu; budynku, zza którego mógł nadejść niespodziewany atak. Lecz jeśli w okolicy znajdowali się wrogowie, dobrze się ukryli.

Mężczyzna o skwaszonym wyrazie twarzy pchnął rozchybotane drzwi i wszedł pierwszy. Jack zawahał się w progu, próbując ocenić niebezpieczeństwo we wnętrzu. Lecz w środku było ciemno choć oko wykol i poczuł jedynie odór gnijącej słomy. Wybacz, panie odezwał się starzec, pokornie zapraszając go dalej. Ale to jedyna kwatera, na jaką nas stać. Zapłonął ogarek świecy; słaby płomyk oświetlił spartańskie pomieszczenie z glinianą polepą i prostą drewnianą platformą do spania. Młodzieniec zamknął drzwi, kiedy przywódca wskazywał gościowi, by usiadł na podwyższeniu. Jack zdjął z ramienia tobołek, wyjął miecze i położył je blisko, w zasięgu ręki. Trzej mężczyźni uklękli przed nim na ubitej ziemi. Nazywam się Toge przedstawił się przywódca, pochylając głowę. Jesteśmy farmerami z wioski Tamagashi. To jest Sora... starzec się ukłonił...a chłopak ma na imię Kunio. Młodzieniec uśmiechnął się szeroko, pokazując szczerby, i padł na twarz przed Jackiem. Zerkając spod ronda kapelusza, chłopak stwierdził teraz, że Kunio jest niewiele starszy od niego. Mógł mieć szesnaście, najwyżej siedemnaście lat. Jack kiwnął głową na znak, że usłyszał, postanawiając nie zdradzać własnego imienia. Musiał zachować ostrożność, póki nie pozna zamiarów nieznajomych, lecz zarazem nie chciał ich okłamywać. Zapadła niezręczna cisza i trzej farmerzy poruszyli się ze skrępowaniem, bo tajemniczy samuraj budził w nich coraz większy niepokój. Ryż zaraz będzie zapewnił pośpiesznie Sora, wskazując odległy kąt magazynu. Dopiero wtedy Jack zauważył czwartą osobę w pomieszczeniu; najwyraźniej zmęczenie przytępiło jego czujność wojownika. Sięgnął po wakizashi, lecz gdy przyjrzał się uważniej, opuścił rękę. Ukryta w cieniu dziewczyna schylała się nad dogasającymi węglami niewielkiego ogniska. Nabrała porcję ryżu z poobijanego garnka, przydreptała drobnymi kroczkami i podała Jackowi miskę. Drobna, chuda czternastolatka w wytartym kimonie miała rozczochrane, krótko ścięte czarne włosy i okrągłą bladą buzię, która pod grubą warstwą brudu musiała być śliczna. Jack zauważył, jak spojrzenie jej podobnych do kocich oczu błyskawicznie przeskoczyło z niego na farmerów, zdradzając żywą inteligencję nieznajomej skrywającą się pod nędzną powierzchownością. Toge niecierpliwie machnął ręką i dziewczyna wróciła do paleniska. W milczeniu napełniła jeszcze trzy miski i rozdała je farmerom. Proszę, jedz zachęcił mężczyzna bez uśmiechu, z zaciśniętymi wargami. Dziękuję odparł chłopak, starając się nie połknąć wszystkiego naraz. Nie może sprawiać wrażenia zbyt zdesperowanego. Nie zaproponowano mu pałeczek, więc użył palców. Jednak gdy tylko poczuł ryż na języku, sapnął z wdzięcznością i energicznie zabrał się do jedzenia.

Smakuje? spytał Sora ze szczerym zadowoleniem na twarzy. Jack pokiwał głową. Nie umiejąc się powstrzymać, wpakował sobie do ust resztę ryżu; pochłonął zawartość miski w kilku wielkich kęsach. Sycące ziarna rozgrzały mu żołądek i nieco go ożywiły. Zjedz jeszcze namawiał Sora, ignorując zirytowane spojrzenie Togego. Starzec dał znak dziewczynie, która wzięła od Jacka miskę i napełniła ją ponownie. Zaspokoiwszy największy głód, chłopak nie śpieszył się z jedzeniem dokładki. Nie chciał napchać sobie brzucha tylko po to, by zaraz zwymiotować. A więc w jakim celu potrzebujecie usług samuraja? spytał świadomy, że przyszła pora, by wypełnił swoją część umowy. Żeby przypilnował naszego składu z ryżem wyjaśnił Toge, miarowo przeżuwając ryż, jakby każde ziarenko miało być ostatnim. Nie wydaje się to zajęciem dla wojownika. Farmer przełknął szybko i odparł: O, zapewniam cię, że jest. Ryż jest dla nas bardzo cenny dodał Sora. Bez niego wioska nie przetrwa, więc nie możemy być nazbyt ostrożni, szczególnie zimą. Zatem złodzieje często się pojawiają? spytał Jack. Raz na czarny księżyc wtrącił się Toge, odstawiając pustą miskę. Chłopak zastanawiał się chwilę. Daleko stąd do waszej wioski? Kiedy wieśniak opowiadał o jej odległym położeniu na skraju równiny Okayama, Jack zauważył, że podczas gdy jego miska jest nadal w połowie pełna, towarzyszom pozostała zaledwie odrobina ryżu. Obejrzał się na dziewczynę i zobaczył, jak wyskrobuje z garnka zaschnięte resztki. Nagle ogarnęła go fala wyrzutów sumienia; uświadomił sobie, że zjada ich zapasy. Choć chętnie pochłonąłby co najmniej pięć kolejnych porcji, wstał i ofiarował służącej swoje jedzenie. Spojrzała zaniepokojona i zmieszana. Uniosła garnek, pokazując, że jest pusty, i pokręciła głową na znak, że więcej nie ma. Dla ciebie wyjaśnił Jack, podając jej miskę. Wydawało się, że dziewczyna nie rozumie japońszczyzny samuraja, więc włożył jej naczynie w dłonie. Teraz pojęła jego intencje; zerknęła na Togego, ale nie czekała na zgodę farmera. Posłała Jackowi szybki uśmiech i umknęła do swojego kąta. Trzej mężczyźni wymienili zdumione spojrzenia, zaskoczeni tym aktem hojności. Widzicie? Wiedziałem, że jak na samuraja ma dobre serce szepnął Sora do osłupiałego Kunio, przesłaniając usta dłonią. Ale mógł dać go nam mruknął półgłosem młodzieniec.

Jack pochwycił wymianę zdań, udał jednak, że niczego nie słyszał. Usiadł z powrotem i zaczął rozważać możliwości. Farmerzy byli z nim szczerzy i poświęcili wszystko, co mieli, dla mglistej nadziei, że może zechce im pomóc. Jako samuraj związany kodeksem bushido czuł się zobowiązany uszanować ich poświęcenie, choćby rozważając propozycję. Zadanie wydawało się proste i z pewnością miał wystarczające umiejętności, by się rozprawić z paroma złodziejami. Co więcej, istniały niewielkie szanse, by w środku zimy i bez zapasów zdołał samotnie zrobić większe postępy na drodze do Nagasaki. Najpierw musiał odzyskać siły. Na drugiej szali jednak należało położyć zwłokę i ryzyko, że dogonią go samuraje szoguna również Kazuki ze swoim bractwem nie mógł się znajdować daleko w tyle. Pielgrzymuję w ważnej sprawie wyjaśnił. Nie mógłbym zostać bardzo długo. Nic nie szkodzi! zawołał Toge, chwytając się cienia nadziei. Potrzebujemy zaledwie miesiąca... do następnego nowego księżyca. Jack rozważył jego słowa. Wieś leżała z dala od bitych dróg, więc mało prawdopodobne, by wrogowie zdołali go odszukać przez ten czas. A gdy tylko niepogoda przeminie i szlaki znowu staną się przejezdne, nic go nie powstrzyma przed odejściem. Co proponujecie w zamian? Trzej mężczyźni spojrzeli na siebie zmieszani. Toge zakasłał i wymamrotał: Jesteśmy wieśniakami, możemy ci, panie, zapłacić jedynie ryżem. Dwa posiłki dziennie oraz miejsce do spania. Chłopak uświadomił sobie, że pozwoliłoby mu to odzyskać siły, lecz nędzne wynagrodzenie nie rozwiązywało problemu zapasów. Mężczyzna widząc, że potencjalny kandydat się waha, dodał pośpiesznie: Trzy posiłki dziennie. I wszelka żywność potrzebna na drogę. Sora, chcąc jak najszybciej przypieczętować umowę, podsunął: A może najpierw odwiedzisz wioskę? Wtedy będziesz mógł się zdecydować. Propozycja przedstawiała się kusząco. Choć Jack wiedział, że najrozsądniej byłoby się NIE angażować, w jego ciężkim położeniu praktyczniejsze wydawało się przyjęcie zlecenia. Pytanie brzmiało: czy może zdradzić farmerom swoją tożsamość? Z tą kwestią jednak postanowił się zmierzyć, kiedy przyjdzie właściwy moment. Jeśli zareagują źle, będzie miał większe szanse uciec z odległej wioski niż z ruchliwego miasteczka. Poza tym czy naprawdę miał wybór? Mógł przyjąć propozycję farmerów albo walczyć o przetrwanie w Okayamie, wrogim miejscu rojącym się od samurajów, gdzie z pewnością zostałby rozpoznany i wydany władzom. Zwrócił się do mężczyzn i oznajmił: Przyjmuję waszą ofertę.

3 Neko Sora i Kunio byli zachwyceni wiadomością. Toge okazywał mniej entuzjazmu, lecz Jack przypisał to jego kwaśnemu charakterowi. Wyjedziemy rankiem zdecydował Toge, wyciągając spod podwyższenia dużą słomianą matę. Położył ją obok chłopaka wraz z wiązką słomy. Trzej wieśniacy umościli się pod przeciwległą ścianą, przytuleni do siebie w poszukiwaniu ciepła, pozostawiając cały podest Jackowi. Ponieważ był samurajem, hierarchia japońskiego społeczeństwa dyktowała, by otrzymał najlepsze miejsce i największe wygody. Kiedy rozrzucał luźną słomę, tworząc legowisko, zauważył dziewczynę na tyłach przed składem, szorującą garnek w korycie pełnym wody pokrytej warstwą lodu. Choć pracowała bez skargi, Jack nie zazdrościł jej pozycji. Owinął matą znużone ciało, nasunął na twarz kapelusz i wygodnie się ułożył. Farmerzy zaczęli szeptać między sobą, lecz był zbyt wyczerpany, by się przysłuchiwać. Zaspokoiwszy głód, szybko odpłynął w sen. Ocknął się gwałtownie, czując, jak ktoś zdejmuje mu kapelusz. Odruchowo użył taijutsu chwycił dłoń napastnika i wykręcił. Mimo to nakrycie głowy potoczyło się na ziemię; Jack znalazł się twarzą w twarz z dziewczyną. Nie wydała dźwięku mimo bolesnego chwytu za nadgarstek, w jakim uwięził jej rękę. Patrzyła jedynie z bezbrzeżnym zdumieniem na jego jasne włosy, niebieskie oczy i białą skórę. Poluzował chwyt, mając nadzieję, że jej nie skrzywdził.

Przepraszam, ale nie powinnaś była tego robić szepnął, kiedy w ciemności rozcierała rękę. Ją jednak bardziej interesowały jego blond loki. Wyciągnęła dłoń, dotknęła niesfornego pasma i rozpromieniła się, zachwycona jego miękkością. Jack uśmiechnął się także, ucieszony jej przyjazną reakcją. Zerknął nad ramieniem dziewczyny i przekonał się, że farmerzy nadal śpią głęboko; Kunio chrapał głośno jak prosiak. Dziewczyna oddała mu kapelusz z pełnym szacunku ukłonem, potem cicho podreptała do swojego kąta i zwinęła się na podłodze, ani na moment nie odrywając oczu od jego twarzy. Nie wydawała się wystraszona i ku zaskoczeniu Jacka nie zaalarmowała pozostałych o swoim odkryciu. Może nie wie o dekrecie szoguna skazującym cudzoziemców na wygnanie z Japonii pomyślał. Ani o nagrodzie za schwytanie mnie żywego lub martwego. To dodało mu otuchy. Może farmerzy także nie słyszeli nowiny. Jeśli tak, wioska mogła się okazać idealną, bezpieczną kryjówką. Kiedy nakrywał głowę, chcąc zasnąć znowu, modlił się, by reakcja wieśniaków na wieść, że jest samurajem gaijinem, okazała się równie pozytywna jak reakcja małej służącej. Jack wynurzył się ze składu z zapuchniętymi oczami i zesztywniały z zimna. Wczorajsza zadymka minęła i pokryty śniegiem krajobraz połyskiwał teraz w pierwszym słońcu kryształową bielą. Tego ranka śniadanie było skąpe cienka zupa miso i filiżanka słabej zielonej herbaty ale przynajmniej go rozgrzało. Sora, skruszony jak zwykle, obiecywał sutą kolację po dotarciu do wioski. Trzej wieśniacy traktowali go z takim samym ostrożnym szacunkiem jak ubiegłego wieczoru, więc chłopak zakładał, że służąca nie wspomniała o nocnym zajściu. Wlokła się na końcu, objuczona przyborami kuchennymi, gdy wszyscy pięcioro wyruszyli z miasta przez równinę Okayama. W głębokim do kolan śniegu posuwali się wolno i z wysiłkiem. Jack zazdrościł farmerom grubych słomianych butów, bo skarpetki i sandały, które miał na nogach, nie dawały wiele ochrony przed mrozem. Idąc, tupał mocno, próbując pobudzić krążenie krwi, póki nie spostrzegł, że nieszczęsna dziewczyna jest boso. Brnęła przez śnieg zgięta pod ciężarem bagażu, wydmuchując oddech w niewielkich białych obłoczkach. Nagle przestał się tak bardzo rozczulać nad sobą. Jesteś pewien, że możemy mu ufać? wyszeptał Toge, który wysforował się naprzód z Sorą. W nieruchomym zimowym powietrzu jego głos niósł się daleko. A Jack, mający słuch wyostrzony dzięki treningom wrażliwości w Niten Ichi Ryū, bez trudu podsłuchiwał rozmowę. Musimy odparł Sora zgnębionym głosem. Nie mamy wyboru. Nie znamy nawet jego imienia syknął Toge. Samuraje bywają nieuprzejmi. Uważają, że farmerzy stoją niżej od nich. Tylko gdzie by byli bez nas, ja się pytam? Ale on nawet nie chce pokazać twarzy. Jest w nim coś dziwnego... W tej chwili do chłopaka przyszurał Kunio, rozpraszając jego skupienie.

Ostrą mamy zimę w tym roku zauważył, rozcierając dłonie dla rozgrzewki. Jack kiwnął, próbując pochwycić dalszy ciąg rozmowy, lecz młodzieniec wciąż paplał. Skąd pochodzisz? spytał. Z Kioto odparł Jack. Jest takie piękne, jak powiadają? Słyszałem, że świątynie zbudowano ze złota i srebra! To prawda potwierdził chłopak. Kunio szeroko otworzył oczy z zachwytu i Jack przypomniał sobie własne oczarowanie, kiedy Akiko pokazała mu złote i srebrne pawilony Ginkaku-ji i Kinkaku-ji. Więc odbywasz musha... musha... młodzieniec szukał właściwego określenia. Musha shugyō podsunął Jack, mając na myśli pielgrzymkę wojownika, którą podejmowało wielu samurajów, by sprawdzić swoje umiejętności szermiercze w pojedynkach na śmierć i życie. Właśnie! Walczyłeś już z kimś? Chłopak przypomniał sobie, jak został podstępem zmuszony do walki z Sasakim Bishamonem, przerażającym samurajem goniącym za sławą. Omal nie skończył nadziany na jego miecz. Owszem odparł i mimo woli dreszcz przebiegł go na wspomnienie. Kunio wpatrywał się w niego z podziwem. Nigdy wcześniej nie spotkałem prawdziwego wojownika. Zerknął w dół na miecze u boku Jacka; zafascynowały go rękojeści oplecione czerwonym jedwabiem. Piękne powiedział, wyciągając dłoń, by ich dotknąć. I zabójcze dodał młody samuraj, ostrzegawczo chwytając katanę. Tak, wyglądają na bardzo ostre przyznał Kunio; uśmiechnął się z zakłopotaniem i szybko cofnął rękę. Chcąc odwrócić uwagę od siebie, Jack zapytał: Powiedz, kim jest ta dziewczyna? Kunio obejrzał się przez ramię, jakby przypomniał sobie o jej istnieniu. Wołamy na nią Neko. Nazwaliśmy ją tak, bo zachowuje się jak kot. Jack obserwował, jak służąca dzielnie brnie przez śnieg. Chętnie by jej pomógł w niesieniu ładunku, ale wiedział, że status samuraja nie pozwala na podejmowanie tak nędznych prac. Musiał postępować odpowiednio do swojej pozycji; nie mógł ryzykować, że wzbudzi wśród farmerów dalsze podejrzenia. Mimo to zapytał surowo: Kunio, czemu jej nie pomożesz? Młodzieniec zmarszczył czoło. Po co miałbym to robić? Bo jesteś od niej silniejszy.

Kunio wyszczerzył zęby i wypiął pierś, uradowany komplementem. Fakt, ale nie chcę się zmęczyć. Do Tamagashi daleka droga. Jack pokręcił głową z niedowierzaniem. Zastanawiał się, czy dziewczynę ktoś pytał o zdanie. Nie wydaje się zbyt rozmowna, prawda? Kunio wybuchnął śmiechem. Pewnie, że nie. Jest głuchoniema i głupia. Chłopak poczuł przypływ sympatii do Neko. Teraz zrozumiał, czemu nie wspomniała farmerom o swoim odkryciu. Okazała się nieoczekiwanym sojusznikiem. Podniosła oczy i pochwyciła jego spojrzenie. Uśmiechnęła się nieśmiało, potem postukała się po nosie, jakby dając do zrozumienia, że zachowa jego tożsamość w tajemnicy. Jack uświadomił sobie, że nawet jeśli dziewczyna nie włada wszystkimi zmysłami, to jest twarda, wytrwała i z pewnością nie brakuje jej rozumu.

4 Czarny księżyc Wioska Tamagashi stanowiła zbiorowisko walących się, krytych słomą chat przycupniętych na skraju równiny Okayama. Na północy dominował na horyzoncie niebosiężny łańcuch górski, który samym swym rozmiarem przytłaczał osadę. Od zachodu jak wachlarz rozpościerał się bezkresny las cedrowy, na południu zaś szachownica poletek ryżowych, ledwie widocznych pod śniegiem, sięgała aż po równinę. Kiedy zbliżali się przez płaski teren od wschodniej strony, Jack nie zauważył nikogo na polach, a osada zdawała się opuszczona. Minęli parę zaniedbanych chłopskich chat oraz stary młyn i dotarli do szerokiej, bystrej rzeki. Drewniany most zatrzeszczał niepewnie, kiedy przechodzili po nim w piątkę, podążając głównym szlakiem wiodącym wzdłuż pól ryżowych do wioski. Obeszli spory staw i znaleźli się na centralnym placu. Tutaj Jacka ogarnęło jeszcze silniejsze wrażenie, że trafił do osady duchów. Nikt nie powitał przybyłych. Chłopak zauważył jednak uchylające się nieznacznie okiennice i drzwi oraz oczy spoglądające lękliwie na tajemniczego samuraja. Czego wszyscy się boją? spytał. Niczego odparł Toge trochę zbyt szybko. Sora, uśmiechając się ze skrępowaniem, wyjaśnił: Są zajęci przyrządzaniem kolacji, to wszystko. Nim chłopak zdążył zadać kolejne pytanie, Toge ponaglił: Przywódca czeka, by cię powitać. Trzej wieśniacy wspięli się po błotnistym zboczu do największego domu, zdjęli buty i weszli na werandę. Jack zsunął ze stóp sandały i podążył za nimi, dziewczynę jednak Toge przepędził gestem;

kazał jej iść i oddać garnki żonie Sory. Jedną chwilę, proszę powiedział, kłaniając się Jackowi. Zastukał do drzwi, po czym wszedł z Sorą do pomieszczenia. Gość i Kunio zostali na zewnątrz. I co powiesz? spytał młodzieniec, z dumą wskazując swoją wieś. Bardzo... spokojna odparł Jack. Prawdę mówiąc, przygnębiająca cisza działała mu na nerwy. W porównaniu z wioską ninja Tamagashi zdawała się dużo biedniejsza i znacznie gorzej zorganizowana. Chaty farmerów leżały rozsypane chaotycznie, większości przydałyby się nowe strzechy, a niektóre sprawiały wręcz wrażenie, jakby lada chwila miały się zawalić. Dom przywódcy wioski, choć największy, w niczym nie przypominał pałacu. Drewniany podest był szorstki i spaczony, ściany zaś nierówne i pełne szpar. Chata mojej rodziny to ta obok stawu wyjaśnił Kunio, wskazując małe, krzywe budyneczki domostwa. Potem zaczął wyjaśniać, kto mieszka w kolejnych budynkach, lecz Jacka bardziej interesowało, co się dzieje za ścianą. Nie było cię trzy tygodnie i wracasz z jednym samurajem! wykrzyknął gniewnie męski głos. Żaden inny nie usłuchał naszych próśb odparł pokornie Toge. Więc gdzie się podział ryż, który wam daliśmy? Każdy ronin, którego udało się skłonić, by nas wysłuchał, zjadał posiłek i zwyczajnie odchodził wyjaśnił z goryczą. Kiedy tylko wspominaliśmy o zadaniu i zapłacie, obrzucali nas wyzwiskami, że zmarnowaliśmy ich czas. Albo za bardzo się bali. Przecież zabraliście dość ryżu, by wykarmić małą armię! Okayama to niebezpieczne miejsce przyznał zgnębiony Sora. Znaczna część została skradziona. Głucha Neko nie nadaje się na strażnika. Idioci! Co teraz zrobimy? Rozległ się ochrypły głos starca: Jednego mamy. To jakiś początek. Yoshi, z całym szacunkiem, na co się przyda JEDEN samuraj? Poznajmy go, a wtedy się przekonamy. Drzwi otwarły się ze skrzypieniem i ukazała się skruszona twarz Sory. Wejdź, panie! zaprosił z wymuszoną wesołością. Przywódca i starszy naszej wioski cieszą się z twego przybycia. Jack przestąpił próg, zastanawiając się, w co się wpakował. Pomieszczenie było ciemne, przesycone silną wonią drzewnego dymu. Nie zauważył żadnych mebli, tylko kilka glinianych pojemników na zapasy i beczkę na wodę w kącie. Nad otwartym paleniskiem pośrodku wisiał na

łańcuchu garnek z gotującym się ryżem. Choć wnętrze było surowe, ciepło bijące z paleniska tworzyło gościnną atmosferę, a Jacka poproszono, by zajął zaszczytne miejsce tuż przy ogniu. Toge siedział naprzeciw obok dwóch mężczyzn. W półmroku twarz Jacka ginęła w głębokim cieniu kapelusza, więc zaryzykował zerknięcie. Jeden z chłopów był w średnim wieku. Głęboka zmarszczka rysowała się między jego brwiami, a twarz porastała szczecina przypominającą skoszone i porzucone pole. Drugi wydawał się już bardzo leciwy; wychudły starzec o cienkich białych włosach i oczach zmrużonych tak mocno, że ledwo je było widać. W migocącym blasku ognia zmęczone oblicza wszystkich trzech sprawiały ponure wrażenie. Jestem Junichi, przywódca wioski oznajmił mężczyzna w średnim wieku, skłaniając głowę. To Yoshi, starszy. Jego towarzysz chrząknął, lecz zesztywniałe ze starości stawy nie pozwoliły mu się skłonić. Jack odwzajemnił ukłon Junichiego. Kiedy się prostował, zauważył Neko zaglądającą przez szparę w tylnej ścianie; chciwie śledziła przebieg wydarzeń. Dziękujemy, że przybywasz nam na ratunek w ciężkim położeniu ciągnął Junichi. Wioska potrzebuje odważnego wojownika takiego jak ty. Mogę jedynie przeprosić, że nagroda jest tak skromna, lecz chwała i sława będą wielkie... i godne samuraja. Poważny ton farmera sprawił, że chłopak poczuł nieprzyjemne ssanie w dołku. Z pewnością, chodzi przecież tylko o ustrzeżenie waszego ryżu przed jednym czy dwoma złodziejami... Starzec Yoshi odchrząknął. Słyszałeś o Czarnym Księżycu? Jack skinął głową, obznajomiony z japońskim określeniem nowiu. Zamierzał zostać miesiąc zgodnie z umową. Nie boisz się tego człowieka? CZŁOWIEKA? Yoshi przyjrzał mu się spod zmrużonych powiek, po czym zwrócił się do Togego. Nie powiedzieliście mu? Ja... ja chciałem wyjąkał Toge. Ale jakoś nie trafiła się okazja. Węzeł w brzuchu chłopaka zacisnął się mocniej. Yoshi ssąc dziąsła, smutno pokręcił głową. Czarny Księżyc to przezwisko, jakie nadaliśmy górskiemu bandycie Akumie. Wydawało się, że w pomieszczeniu zrobiło się ciemniej na samą wzmiankę o zbójcy; wieśniacy rozejrzeli się zalęknieni. Nazwaliśmy go tak, ponieważ wtedy właśnie atakuje wyjaśnił Yoshi. W noc pierwszego zimowego nowiu, kiedy jest najciemniej, napada na wieś i kradnie cały zapas ryżu. Pozostawia nas,

byśmy przymierali głodem, żywiąc się resztkami. Jeden człowiek potrafi dokonać aż tyle? spytał chłopak. Przecież was jest cała wioska. Ma pomocników. Jak wielu? Mniej więcej czterdziestu bandytów.

5 Siedmiu samurajów Jack nie wiedział śmiać się czy zmykać, gdzie pieprz rośnie. Nawet największy samuraj nie pokona takiej gromady! Mówiłem ci, Yoshi odezwał się Junichi. To na nic. Powinniśmy po prostu oddać ryż Akumie. Skończyć z tym na dobre. Starzec zignorował go i zwrócił się do chłopaka: Więc ilu ludzi potrzebujesz? Przeciw CZTERDZIESTCE? Jackowi nie chciało się wierzyć, że w ogóle rozważa taką możliwość. Wrócił myślami do swojego treningu wojownika i bitwy o zamek Osaka. Widział na własne oczy, że najlepsi samurajscy szermierze dawali sobie radę z pięcioma lub sześcioma przeciwnikami naraz. A nawet większą liczbą, jeśli wróg był zdezorganizowany lub słabo wyćwiczony, co wydawało się prawdopodobne w wypadku bandytów. Jeśli będą wyszkoleni i doświadczeni, to jakichś... siedmiu samurajów. Siedmiu! wykrzyknął Toge. Potrzebowaliśmy całych tygodni, żeby znaleźć jednego. Jakim cudem zdołamy przekonać siedmiu wojowników? A wasz daimyo? spytał Jack, który wiedział, że na samurajskich władcach spoczywa obowiązek chronienia mieszkańców żyjących w ich włościach. Wieśniacy prychnęli pogardliwie. Daimyo Ikeda nie dba o nas! Junichi splunął. Jak długo dostaje swój podatek ryżowy, ten dwulicowy władca nie ruszy palcem, by nam pomóc.

Ale skoro kradną wam ryż, jak możecie mu płacić? Akuma jest sprytny wyjaśnił Yoshi. Najeżdża nas dopiero po zapłaceniu podatku. To będzie trzeci rok z rzędu stwierdził przybity Junichi. Nie mieliśmy innego wyjścia, jak poszukać samurajów sami. Lecz wszystko na próżno. Nasza sytuacja jest beznadziejna. Jack musiał się zgodzić. Przy przewadze czterdziestu do jednego walka była przegrana, zanim się jeszcze zaczęła. Przykro mi przyznał z ociąganiem. Ale nie mogę wam pomóc. Toge zawrzał gniewem, był wyraźnie zrozpaczony. Wściekle wygrażając mu pięścią, ryknął: Wy, samuraje, WSZYSCY jesteście tacy sami! Pracujemy na polach, trudzimy się na roli, uprawiamy ryż, by napełnić wam brzuchy. Żebyście mogli toczyć wojenki o ziemie waszych władców. A kiedy was potrzebujemy, gdzie jesteście? Czego ode mnie oczekujesz? bronił się chłopak. Że sam jeden pokonam czterdziestu bandytów? Czy samuraj nie powinien być odważny? parsknął Toge. Ale nie powinien być samobójcą. Jak ja gardzę... Dość, Toge! przerwał mu Yoshi. Nie wypada tak traktować naszego gościa. Przybył z własnej woli. Musimy uszanować jego decyzję, jeśli chce odejść. W pomieszczeniu zapadła posępna cisza; słychać było jedynie trzask ognia i bulgotanie gotującego się ryżu. Jacka gryzło sumienie. Szczerze pragnął pomóc wieśniakom. Jako samuraj czuł się zobowiązany honorem, aby ich bronić. Ale brutalna prawda była taka, że wobec tylu wrogów mógł jedynie zginąć i to na próżno. Bandyci i tak zrabowaliby ryż. W oczach Sory wezbrały łzy; wybuchnął płaczem. Ocierając nos brudną dłonią, zaszlochał: Jak wykarmimy nasze dzieci? Nikt nie odpowiedział. Farmerzy wpatrywali się tępo w podłogę. Nagle Kunio podniósł twarz rozjaśnioną nową myślą. Możemy nająć więcej samurajów! wyrzucił gwałtownie. Toge pokręcił głową z niedowierzaniem nad głupotą młodzieńca. Pomyśl, ile czasu zabrało znalezienie tego jednego! Do czarnego księżyca pozostał niespełna miesiąc. Ale jemu będzie łatwiej odparł Kunio, wskazując Jacka. Tak, rzeczywiście! przyznał Sora i w jego oczach pojawiła się nadzieja. Samuraje nie usłuchają chłopa, ale innego samuraja owszem. Wieśniacy spojrzeli wyczekująco na Jacka.

Nie wiem... zaczął, doskonale zdając sobie sprawę, że gaijin znajdzie jeszcze mniej posłuchu niż farmer. Błagam cię! zawołał Sora, padając przed nim na twarz. Jesteś naszą JEDYNĄ nadzieją. Kunio poszedł w jego ślady, potem przyłączyli się Junichi i Toge. Yoshi, drżąc jak liść, złożył ręce w modlitwie. Ich kompletna uległość sprawiła, że Jack poczuł skrępowanie. Lecz biedni chłopi byli zdesperowani. A miejscowy daimyo najwyraźniej nie zamierzał im przybyć na ratunek. Może uda się ich wyszkolić do walki zastanawiał się Jack. Albo przynajmniej poprawić obronność wioski. Choć z drugiej strony, czterdziestu bandytów...!. Tak czy inaczej coś musiał dla nich zrobić. Kiedy przybył do Japonii, wielki samurajski szermierz Masamoto Takeshi ocalił go od pewnej śmierci. Jack, osierocony i rzucony z dala od domu, został przez niego adoptowany, wyszkolony w sztukach walki w należącej do opiekuna szkole w Kioto, i otrzymał szansę, by walczyć. Nadeszła pora, by spłacić tamten dług, stać się samurajskim wybawcą. Wiedział, że ryzykuje wszystko, ale jego zmarły przyjaciel i japoński brat Yamato pokazał mu, co to znaczy należeć do klanu Masamoto: być zdolnym do bezinteresownego poświęcenia. Pomogę wam oznajmił. Sora zapłakał znowu tym razem z radości. Podbiegł do paleniska i nałożył do miski wielki stos parującego ryżu. Z ukłonem podał go Jackowi. Arigatō gozaimasu, arigatō gozaimasu powtarzał słowa podziękowania. Potem rozdzielił pozostały ryż, podczas gdy Kunio nalewał wszystkim senchę. Junichi z wielką ceremonią uniósł w toaście czarkę z zieloną herbatą. Oddajemy ci cześć za twoją służbę. Czy mogę zapytać o twe imię, samuraju? Jack uświadomił sobie, że nadeszła chwila, by ujawnił swoją tożsamość. To był doskonały moment. Wieśniacy mieli u niego dług wdzięczności i potrzebowali jego pomocy, a sądząc z reakcji Neko, nie miał powodów dłużej się ukrywać. Jack Fletcher odparł i śmiało zdjął kapelusz.

6 Pożar Sora z wrażenia klapnął na tyłek. Kunio zaskoczony szeroko otworzył usta. Junichi krzyknął zdumiony, a Yoshi jeszcze mocniej zmrużył powieki, nie dowierzając swoim starym oczom. Gaijin! wykrzyknął Toge. I w dodatku dzieciak! Wynoś się! wrzasnął Junichi, wskazując drzwi. Przecież chcę wam pomóc zaprotestował Jack, kiedy Toge wyrywał mu z rąk miskę z ryżem. Wpatrywał się w farmerów szeroko otwartymi oczami, wstrząśnięty ich zachowaniem. Przed chwilą błagali go ze łzami, żeby został. Teraz nie mogli się doczekać, by się go pozbyć. Junichi natarł na Togego. To ma być żart? Cudzoziemski dzieciak udający samuraja? Zostaliśmy oszukani! odparł tamten, piorunując Jacka wzrokiem. Nie bardziej niż ja, kiedy nie wyjaśniliście, kto to Czarny Księżyc zaprotestował chłopak. Może nie jestem Japończykiem, ale samurajem tak. A ja jestem daimyo! odparował Toge z drwiącym śmiechem. Słyszałeś Junichiego: wynoś się z naszej wioski, nie jesteś tu mile widziany. Sora, który otrząsnął się z początkowego szoku, stanął w obronie Jacka. A-a-ale obiecał powstrzymać Czarnego Księżyca. Potrzebujemy go. Junichi spojrzał na niego gniewnie. Naprawdę wierzysz, że dzieciak zdoła pokonać takiego diabła jak Akuma? Sora otworzył usta, ale zaraz je zamknął, nie umiejąc znaleźć odpowiedzi. Czasem potrzeba diabła, żeby rozprawić się z szatanem rzucił Yoshi, biorąc stronę Sory.

To zły omen zaoponował Junichi. Powinniśmy się pozbyć gaijina, zanim ściągnie na wioskę pecha. Żaden samuraj nie przyszedł nam z pomocą, tylko ten cudzoziemiec zauważył Yoshi. Nie możemy podejmować takiego ryzyka upierał się Toge. Kiedy byliśmy w Okayamie, słyszałem, że szogun wypędził cudzoziemców. Każdy złapany na ukrywaniu gaijina będzie karany śmiercią! To rozstrzyga sprawę oznajmił Junichi. Jako przywódca wioski rozkazuję natychmiast wygnać chłopaka! Gestem polecił, by Kunio otworzył drzwi. Zanim Jack zdążył zaprotestować, Toge wyprowadził go na werandę i zatrzasnął je za nim. Mgnienie później otwarły się ponownie i wyfrunął słomiany kapelusz. To się nazywa wdzięczność pomyślał chłopak, schylając się po nakrycie głowy. Rozejrzał się po podupadłej wiosce, chatach zaryglowanych przed nim na cztery spusty oraz po surowym, zaśnieżonym krajobrazie, zdając sobie sprawę, że jego widoki na przeżycie nie wyglądają różowo. Bez schronienia i żywności trafił zimą na zupełne pustkowie. Kolejny raz samotny i bez przyjaciół. Choć może niezupełnie. Poczuł na sobie czyjś wzrok. Neko obserwowała go ze skraju werandy z dezorientacją i smutkiem na brudnej buzi. Jej oczy błagały milcząco, by został, kiedy wkładał sandały i schodził na błotnistą drogę. Ślady prowadziły w cztery strony świata i chłopak zastanawiał się, który kierunek wybrać. Znajdował się wiele mil od swojego szlaku; słońce wkrótce miało zajść, więc tego wieczoru nie dotrze daleko. Mógł wrócić do Okayamy trasą, którą przybył, albo ruszyć skrótem na południowy zachód do głównego gościńca wzdłuż wybrzeża. Z tego jednak, co zdążył zobaczyć, równina była bezludna i naga. Czekała go tam niemal pewna śmierć. Góry na północy zdawały się zaś zbyt surowe i niebezpieczne, zresztą oddaliłby się od celu. Najbardziej obiecujący wydawał się las. Dawał osłonę przed żywiołami, szanse na znalezienie pożywienia i leżał mniej więcej w kierunku, w którym Jack powinien zmierzać. Chłopak zarzucił tobołek na ramię, z żalem pomachał markotnej Neko i ruszył na zachód. Mijając kolejne gospodarstwa, zauważał w oknach zabiedzone twarze obserwujących go wieśniaków. Nie współczuł im już tak bardzo. Im nie brakowało ciepłego ognia ani krzepiącej żywności. Zadrżał, bo zimne powietrze już zaczynało kąsać mrozem. Nie uśmiechała mu się kolejna lodowata noc pod otwartym niebem. Ryż zjedzony poprzedniego dnia stał się odległym wspomnieniem i wnętrzności Jacka skręcał głód. Grubiański Toge nie pozwolił mu nawet skończyć ostatniego posiłku!

Dotarł na skraj wioski, kiedy zza ostatniej chaty wyskoczyła Neko. Zdyszana po biegu podała mu niewielki woreczek. Wewnątrz znajdowało się kilka skradzionych w pośpiechu garści ryżu. Dziękuję. Chłopak ukłonił się z wdzięcznością, przyjmując od niej jałmużnę. Zapakował cenną żywność do tobołka i zniknął między drzewami. Kiedy ostatni raz spojrzał na dziewczynę, kłaniała się na pożegnanie, a wokół niej sypał lekki śnieg. Jack miał nadzieję, że za pomoc, jakiej mu udzieliła, nie spotka jej kara. Postanowił wędrować na zachód. Słońce już opadło za horyzont i zaczął szybko zapadać wieczór. Las stał zimny i groźny. Chłopak nie dotarł daleko, kiedy usłyszał śpieszny tupot stóp. Natychmiast skręcił z głównej drogi i ukrył się za drzewem. Wyjął miecz z pochwy, gotowy się bronić. Czyżby farmerzy zmienili zdanie? A może to przerażający Akuma ze swymi bandytami? Prześladowca się zbliżał. Jack przylgnął do drzewa i wstrzymał oddech, nieruchomiejąc jak głaz. Wyszkolony w gotonpo, sztuce ukrycia ninja, był niewidzialny dla wroga. Jakaś postać minęła go, po czym przystanęła, w miejscu gdzie szlak się rozwidlał. Chłopak wyjrzał zza pnia i zobaczył Neko przeszukującą wzrokiem las. Na jej twarzy malował się wyraz desperacji. Już miała pobiec dalej, kiedy wynurzył się z kryjówki. Czego chcesz? spytał surowo. Zaczęła gwałtownie gestykulować, lecz kompletnie nie potrafił doszukać się sensu w jej znakach. Wzruszył ramionami i pokręcił głową. Dziewczyna zrezygnowała z tłumaczeń, chwyciła go za rękę i pociągnęła w las. Zaprowadziła na niewielkie wzniesienie, gdzie drzewa były rzadsze, i zaczęła natarczywie wskazywać wioskę Tamagashi w dolinie. W gęstniejącym zmierzchu zobaczył jaskrawoczerwony ogień szalejący na placu. Z przerażeniem stwierdził, że płonie jedna z chat.

7 Dziecko Jack pędził szlakiem, następując Neko na pięty. Jak na tak drobną dziewczynę okazała się szybka niczym lis. I bardzo przekonująca błagała bez słów, by wrócił do osady, i nie puściła jego ręki, póki nie uległ. Mógł się tylko domyślać, że Akuma plądruje skład z ryżem należącym do wieśniaków, gdyż śniegi zachęciły go do wcześniejszego rabunku zapasów. Wypadli z lasu i pobiegli błotnistą drogą do centrum wsi. Farmerzy zgromadzeni na placu wpatrywali się ze zgrozą w pożogę. Po słomianej strzesze chaty tańczyły płomienie. Paru mężczyzn próbowało gasić ogień wiadrami lodowatej wody ze stawu, ale ich wysiłki nie na wiele się zdały i pożar rozprzestrzeniał się coraz bardziej. Jakaś kobieta, zawodząc, miotała się w ramionach udręczonego mężczyzny o okrągłej twarzy i rzednących włosach. Wyglądało na to, jakby rozpaczliwie pragnęła się rzucić do płonącej chaty. Neko i Jack zatrzymali się obok Sory, na którego twarzy malowało się jeszcze większe przygnębienie niż dotąd. Gdzie Akuma? spytał ostro chłopak, rozglądając się za bandytami. Akuma? sapnął mężczyzna, równie wstrząśnięty dźwiękiem tego imienia, co ponownym spotkaniem z Jackiem. Nie... to nie bandyci. Przewrócił się garnek z olejem i zapaliła się od niego chata. Jack schował katanę do pochwy, rozzłoszczony, że Neko przywabiła go z powrotem z tak błahego powodu. Zdarzenie, choć tragiczne, nie dotyczyło go. Odwrócił się, zamierzając odejść. A-a-ale ich dziecko nadal jest w środku! wykrzyknął Sora. Poprzez ryk płomieni i krzyki matki chłopak dosłyszał teraz płacz niemowlęcia. Chata lada

chwila mogła się zawalić, lecz wieśniacy nadal stali bezczynnie. Było jasne, że obawiają się narazić życie. Jack nie tracił czasu. Podał Neko swoje miecze i tobołek, podbiegł do pobliskiej szopy i zerwał zwisający z okna worek. Potem zabrał jednemu z farmerów wiadro i oblał się wodą. Dygocąc z zimna, chwycił drugie wiadro i zmoczył także worek. Narzucił na głowę przemoczone płótno, wziął głęboki oddech i wbiegł do płonącego budynku. Uderzyła go fala intensywnego żaru, omal nie zwalając chłopaka z nóg. Powietrze paliło, kiedy je wciągał do płuc. Kaszląc niepowstrzymanie, wyjrzał spod worka. Chatę wypełniał skłębiony wir dymu, popiołu i ognia. Ściana po prawej stała w płomieniach, kąt kuchenny przypominał rozpalone piekło. Po lewej drewniana platforma do spania dymiła, ale jeszcze się nie paliła. W jej najdalszym kącie dostrzegł prowizoryczne łóżeczko; usłyszał przenikliwy płacz porzuconego malucha. Kiedy posłanie otoczył dym, dziecko zaczęło kasłać i się krztusić. Jack mocniej owinął twarz wilgotnym workiem i rzucił się przez pomieszczenie. Nawet przez podeszwy sandałów czuł palący żar drewnianego podestu. Lada moment całą podłogę pochłoną płomienie. Dotarł do dziecka i stwierdził z zaskoczeniem, że maluchowi nic nie jest; jego buzię osłaniał stary szal. Porwał niemowlę z posłania i owinął dla ochrony workiem. Lecz płótno było prawie suche i wkrótce miało się stać bezużyteczne. W chwili gdy rzucił się biegiem na zewnątrz, rozległ się ogłuszający trzask. Chłopak podniósł wzrok i zobaczył, że płonąca belka stropowa pękła w połowie. W ostatnim ułamku sekundy odskoczył i przetoczył się po podłodze, tuląc dziecko w ramionach. Belka spadła. Maluch wrzasnął jeszcze głośniej, gdy świat wywinął koziołka. Jack zerwał się i zobaczył, że otacza go krąg ognia. Drzwi były kusząco blisko, lecz aby do nich dotrzeć, musiał przebić się przez płomienie. Worek na jego plecach, suchy jak pieprz, zapłonął; chłopak nie miał wyboru. Strząsnął płótno z ramion, przycisnął dziecko do piersi i rzucił się w stronę jedynego wyjścia. W biegu czuł, jak liżą go płomienie; mokre kimono stanowiło jego ostatnią ochronę. Budynek zatrzeszczał i jęknął, po czym ostatecznie się zapadł w momencie, kiedy chłopak chwiejnie wypadł na plac. Kaszląc i parskając, upadł w śnieg, ten jeden raz wdzięczny za jego zimne objęcia. Moje dziecko! Moje dziecko! krzyczała matka, wyrywając się z uścisku oniemiałego męża. Jack podał jej wrzeszczącego malucha. Gdy tylko niemowlę znalazło się w jej ramionach, przestało płakać. Kobieta obejrzała je z ulgą, potem popatrzyła na Jacka i jej oczy napełniły się łzami wdzięczności. Arigatō gozaimasu wyszlochała, nisko skłaniając głowę. Następny zbliżył się mężczyzna; Jack spodziewał się, że po to, aby ponownie wygnać go z wioski.

Wieśniak jednak padł na kolana, wyciągnął przed siebie ręce i dotknął głową ziemi, okazując najwyższy szacunek. Młody samuraju, nasza rodzina na zawsze pozostanie twoim dłużnikiem powiedział. Nazywam się Yuto. Jestem ojcem tego dziecka i od tej chwili twoim pokornym sługą.

8 Uprowadzone Jack zajadał ryż z największej misy, jaką widział w życiu. Z całej wioski zbiegły się kobiety i złożyły mu w darze jedzenie. Tym razem chłopak się nie ociągał. Zręcznie używając pałeczek, pochłonął ryż i zabrał się do zupy miso, warzyw gotowanych na parze oraz wędzonych makreli. Pamiętając ostatnie doświadczenia z wieśniakami, postanowił korzystać z ich względów, póki mógł. Siedział w domu Junichiego, grzejąc się przy ogniu w nowym kimonie, bo matka dziecka uparła się wyprać jego brudne niebieskie. Neko podkradła się i klęczała teraz obok, z dumą strzegąc jego mieczy i tobołka. Junichi, Yoshi i Toge usiedli naprzeciw, przyłączając się do posiłku i popijali z czarek świeżo zaparzoną senchę. Za nimi przycupnęli Sora i Kunio młodzieniec był zafascynowany nowym bohaterem. Proszę, przyjmij przeprosiny za nasze nieuprzejme zachowanie odezwał się Junichi, skłaniając głowę. Chodziło mi jedynie o bezpieczeństwo wioski. Odkrycie, że jesteś cudzoziemcem, było wstrząsem. Nie możemy się sprzeciwiać rozkazom władcy. Rozumiem odparł Jack, wiedząc, że szogun ma nad swoimi poddanymi nieograniczoną władzę. Chcielibyśmy, żebyś został. Przynajmniej parę dni, aż dobrze wypoczniesz ciągnął Junichi. Oczywiście, gdybyś pragnął zatrzymać się dłużej... Muszę się zastanowić odpowiedział chłopak. Wieśniacy dowiedli, jak są niestali, nie miał więc ochoty się deklarować. Zamierzał jednak skorzystać z propozycji gościny i zostać parę nocy. Płonie w tobie wielki ogień zauważył Yoshi. Widziałeś na własne oczy, jak lękliwe serca