Oświecenie sala balowa w pałacu Proszę Państwa, oto pierwsza gwiazda oświeceniowej literatury, jego ekscelencja biskup warmiński, ksiąŝę poetów, ulubieniec dam, bywalec salonów, kształcony w Rzymie, przeznaczony przez rodziców do stanu duchownego dla grosza i dla chwały BoŜej Ignacy Krasicki ( Maciek Koszewski). W swojej rezydencji w Lidzbarku Warmińskim kolekcjonował dzieła sztuki, rzadkie ksiąŝki i ryciny, zabawiał się uprawianiem pięknego ogrodu, chętnie gościł licznych przyjaciół, człowiek ujmujących manier i wielkiej kultury, ale pozbawiony jakiegokolwiek zmysłu praktycznego. Jeden z przyjaciół pisał: Jest on zawsze bardzo miły, choć tak zrujnowany, Ŝe najmniejszy wydatek przekracza jego moŝliwości. Umie na pamięć dawnych i nowych poetów, ale nie potrafi zliczyć dziesięciu talarów. Arcydziełem klasycznego nurtu oświeceniowego są bajki. Gatunek wywodzi się z antyku, od półlegendarnego Ezopa. Krasicki stosuje genialne skróty myślowe, po mistrzowsku operuje językiem, ma świetne wyczucie dramatyzmu. JuŜ Wstęp do Bajek (wydane w 1779 r.) przynosi zapowiedź ich gorzkiej i przewrotnej filozofii. Wszystko, co zwykłe, normalne i zdrowe zostaje uznane za nieprawdopodobne i wyrzucone z kart tej ksiąŝki. Świat bajek jest kaleki i pokraczny, wstrętny i brutalny, tryumfuje podłość, zło i przemoc. Krasicki z równą odrazą patrzy na okrucieństwo silnych, jak i bezbronną głupotę słabych. Ten ponury obraz zostaje złagodzony przez humor, a śmiech ma walor ocalania.
Ignacy Krasicki Wstęp do bajek, bajka Ptaszki w klatce Maciek Koszewski jako Ignacy Krasicki Był młody, który Ŝycie wstrzemięźliwie pędził; Był stary, który nigdy nie łajał, nie zrzędził; Był bogacz, który zbiorów potrzebnym udzielał; Był autor, co się z cudzej sławy rozweselał; Był celnik, który nie kradł; szewc, który nie pijał; śołnierz, co się nie chwalił; łotr, co nie rozbijał; Był minister rzetelny, o sobie nie myślał; Był na koniec poeta, co nigdy nie zmyślał. A cóŝ to jest za bajka? Wszystko to być moŝe! Prawda, jednakŝe ja to między bajki włoŝę. Ptaszki w klatce CZEGOś płaczesz? staremu mówił czyŝyk młody, Masz teraz lepsze w klatce, niŝ w polu wygody; Tyś w niej zrodzon, rzekł stary, przeto ci wybaczę; Jam był wolny, dziś w klatce, i dlatego płaczę.
Adam Naruszewicz (Arkadiusz Lao) czyta bajki: Ks. Arkadiusz Lao jako ksiądz Adam Naruszewicz Wół minister Kiedy wół był ministrem i rządził rozsądnie, Szły, prawda, rzeczy z wolna, ale szły porządnie. Jednostajność na koniec monarchę znudziła; Dał miejsce woła małpie lew, bo go bawiła. Dwór był kontent, kontenci poddani z początku; Ustała wkrótce radość nie było porządku. Pan się śmiał, śmiał minister, płakał lud ubogi. Kiedy więc coraz większe nastawały trwogi, Zrzucono z miejsca małpę. śeby złemu radził, Wzięto lisa: ten pana i poddanych zdradził. Nie osiedział się zdrajca i ten, który bawił: Znowu wół był ministrem i wszystko naprawił. Malarze
Dwaj portretów malarze słynęli przed laty: Piotr dobry, a ubogi. Jan zły, a bogaty. Piotr malował wybornie, a głód go uciskał, Jan mało i źle robił, więcej jednak zyskał. DlaczegoŜ los tak róŝny mieli ci malarze? Piotr malował podobne, Jan piękniejsze twarze. Pan i pies Pies szczekał na złodzieja, całą noc się trudził; Obili go nazajutrz, Ŝe pana obudził. Spał smaczno drugiej nocy, złodzieja nie czekał; Ten dom skradł; psa obili za to, Ŝe nie szczekał. W satyrach jest Krasicki dojrzałym, pewnym siebie mistrzem, ale jest teŝ człowiekiem pozbawionym złudzeń. Czy krytycy króla zawstydzą się swoją zawiścią i wesprą władcę? Czy śona modna i jej nieszczęśliwy, bo głupi małŝonek zmienią swoje Ŝycie? Czy smutne pijackie przygody sarmatów nauczą trzeźwości? W satyrach jest Krasicki poetą filozofem, a śmiech ocala go przed rozpaczą. Satyra Pijaństwo w interpretacji Pawła Soty i Piotra Rousseau Satyra Pijaństwo fragmenty
"Skąd idziesz?" - "Ledwo chodzę". - "Słabyś?" - "I jak jeszcze. Wszak wiesz, Ŝe się ja nigdy zbytecznie nie pieszczę, Ale mi zbyt dokucza ból głowy okrutny". - "Pewnieś wczoraj był wesół, dlategoś dziś smutny. Przejdzie ból, powiedzŝe mi, proszę, jak to było? Po smacznym, mówią, kąsku i wodę pić miło". - "Oj, niemiło, mój bracie! Bogdaj z tym przysłowiem Przepadł, co go wymyślił. Jak było, opowiem. Upiłem się onegdaj dla imienin Ŝony; Nie Ŝal mi tego było., Cieszyliśmy się pięknie i nieźle się piło. Trwała uczta do świtu. W południe się budzę, CięŜy głowa jak ołów, krztuszę się i nudzę. Jejmość radzi herbatę, lecz to trunek mdlący. Jakoś koło apteczki przeszedłem niechcący, HanyŜek mnie zaleciał, trochę nie zawadzi. Napiłem się więc trochę, aczej to poradzi: Nudno przecie. Ja znowu, juŝ mi raźniej było, Wtem dwóch z uczty wczorajszej kompanów przybyło. JakŜe nie poczęstować, gdy kto w dom przychodzi? Jak częstować, a nie pić? I to się nie godzi. Więc ja znowu do wódki, wypiłem niechcący( Kieliszek jeden, drugi zdrowiu nie zawadzi. A zwłaszcza kiedy wino wytrawione, czyste, Przestajem na takowe prawdy oczywiste. Idą zatem dyskursa tonem statystycznym O miłości ojczyzny, o dobru publicznym, Reformujemy państwo, wojny nowe zwodzim, Tych bijem wstępnym bojem, z tamtymi się godzim - A butelka nieznacznie jakoś się wysusza. Przyszła druga; a gdy nas Ŝarliwość porusza, Pełni pociech, Ŝe wszyscy przeciwnicy legli, Trzeciej, czwartej i piątej aniśmy postrzegli. Poszła szósta i siódma, za nimi dziesiąta. Naówczas, gdy nas miłość ojczyzny zaprząta, Pan Jędrzej, przypomniawszy Ŝurawińskie klęski, NuŜ w płacz nad królem Janem. "Król Jan był zwycięski! - Krzyczy Wojciech. - Nieprawda!" A pan Jędrzej płacze. Ja gdy ich chcę pogodzić i rzeczy tłumaczę,
Pan Wojciech mi przymówił: "Słyszysz waść" - mi rzecze. "Jak to waść! Nauczę cię rozumu, człowiecze". On do mnie, ja do niego, rwiemy się zajadli, Trzyma Jędrzej, na wrzaski słuŝący przypadli; Nie wiem, jak tam skończyli zwadę naszą wielką, Ale to wiem i czuję, Ŝem wziął w łeb butelką. Bogdaj w piekło przepadło obrzydłe pijaństwo! CóŜ w nim? Tylko niezdrowie, zwady, grubijaństwo. Oto profit: nudności i guzy, i plastry". - "Dobrze mówisz, podłej to zabawa hałastry, Brzydzi się nim człek prawy, Zła to radość, mój bracie, po której Ŝal chodzi. Ci, co się na takowe nie udają zbytki, Patrz, jakie swej trzeźwości odnoszą poŝytki: Zdrowie czerstwe, myśl u nich wesoła i wolna, Moc i raźność niezwykła i do pracy zdolna, Majętność w dobrym stanie, gospodarstwo rządne, Dostatek na wydatki potrzebne, rozsądne. Te są wstrzemięźliwości zaszczyty, pobudki, Te są". - "Bądź zdrów!" - "GdzieŜ idziesz?" - "Napiję się wódki". Satyra Do króla Maciek Koszewski król Stanisław August Poniatowski Rafał Golubiec,
Satyra Do króla Maciek Koszewski jako Ignacy Krasicki i Rafał Golubiec jako król Stanisław August Poniatowski : Do króla Im wyŝej, tym widoczniej. Chwale lub naganie Popadają królowie, najjaśniejszy panie! Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka: Wielbi urząd, czci króla, lecz sądzi człowieka. Gdy więc ganię zdroŝności i zdania mniej baczne, Pozwolisz, mości królu, Ŝe od ciebie zacznę. Jesteś królem, a czemu nie królewskim synem? To niedobrze, krew pańska jest zaszczyt przed gminem. Kto się w zamku urodził, niech ten w zamku siedzi; Z tegoć powodu nasi szczęśliwi sąsiedzi. Bo natura na rządczych pokoleniach zna się: Inszym powietrzem Ŝywi, inszą strawą pasie. Stąd rozum bez nauki, stąd biegłość bez pracy. Źle to więc, Ŝeś jest Polak: źle, Ŝeś przychodzień; oto młodyś jeszcze. Chcesz, by cię kochali? Niech się raczej boją. CóŜeś zyskał dobrocią twoją? Księgi lubisz i w ludziach kochasz się uczonych, To źle. śeś dobry, gorszysz wszystkich, jak o tobie słyszę, I ja się z ciebie gorszę i satyry piszę. fragment Monachomachii Niw wszystko złoto, co się świeci z góry, Ani ten śmiały, co się zwierzchnie sroŝy; Zewnętrzna postać nie czyni natury, Serce, nie odzieŝ, ośmiela lub trwoŝy.
I śmiech niekiedy moŝe być nauką, Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa; I Ŝart dowcipną przyprawiony sztuką Zbawienny, kiedy szczypie, a nie kąsa; I krytyk zda się, kiedy nie z przynuką, Bez Ŝółci łaje, przystojnie się dąsa. Szanujmy mądrych, przykładnych, chwalebnych, Śmiejmy się z głupich, choć i przewielebnych. Wybitnym pisarzem politycznym doby oświecenia był Stanisław Staszic. W młodości wybrał stan duchowny, który otwierał mu drogę do kariery naukowej i literackiej. Po studiach w Niemczech i Francji został nauczycielem dzieci kanclerza Jana Zamoyskiego, później był organizatorem Ŝycia kulturalnego ( to dzięki niemu wzniesiono pomnik Mikołaja Kopernika) i intelektualnego (był załoŝycielem i prezesem Towarzystwa Przyjaciół Nauk). W roku 1790 ukazało się jego dzieło Przestrogi dla Polski. Proszę Kacpra Stosio o odczytanie fragmentu utworu. (Stanisław Staszic Kacper Stosio) Kacper Stosio czyta tekst Staszica
Stanisław Staszic Przestrogi dla Polski (fragment) Dobra białogłowskie Najpierwszy gwałt praw natury był wykonany na kobietach. Najpierwszym niewolnikiem była Ŝona. Daleko później i z większą trudnością zagarniono w niewolę rolnika. Prawo nie przypuszcza w Polsce do równego działu siostry z braćmi. Jest to prawo barbarzyńskie, zwyczaj hord dzikich, prawo familiom przyjazne, krajowi szkodliwe. Zawsze dla Rzeczypospolitej lepiej, kiedy się majątki dzielą. Ta ustawa, przez którą Ŝona traci pod władzą męŝa prawo do własnego majątku, jest jeszcze zabytkiem praw feudalnych. To prawo było dobre wtenczas, kiedy Ŝona nie przynosiła męŝowi innego posagu, tylko cnotę, lecz mąŝ był obowiązany dawać jej posag. To prawo jest teraz prawem przemocy męŝczyzn. Szkodzi najczęściej poprawie dóbr. Albowiem widzimy przykłady, Ŝe chciwiec, kartownik, marnotrawca, bogatą a nieroztropną wdowę złudziwszy, obejmuje często z niewdzięcznością wielkie i piękne dobra. A poniewaŝ dla nierówności wieku, dla zepsutych obyczajów i zdrowia, z takich małŝeństw najczęściej dzieci nie bywa, przeto nie przywięzuje się do poprawy tych dóbr. Owszem, choć z największą ich ruiną, jakby z nich najwięcej doczesnej intraty wyciągnąć, o to się stara. Na tym kraj traci. śona, nie mając do ich rządzenia prawa, nie moŝe z miłości swojej familii w lepszym ich stanie utrzymywać. Bóg dał równie kobietom, jako męŝczyznom wolę i rozum. Słuszność i dobro kraju wyciąga, aby równe było prawo dla męŝczyzn i dla białychgłów. Siostra z bratem równy dział mieć powinni. MąŜ swoim majątkiem, Ŝona swoimi dobrami zarządzać równe a krajowi uŝyteczne prawo mają.
Są z nami Krakowiacy i Górale Krakowiacy i Górale -(Ewa RząŜewska i Mateusz Karlewski) Autoprezentacja postaci: Z inicjatywy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1765 roku w Warszawie otwarto Teatr Narodowy Operę Narodową. Przedstawienia teatralne miały być formą edukacji społecznej i walki z przywarami Polaków. Jednym z najsłynniejszych spektakli była opera Cud mniemany, czyli krakowiacy i górale Wojciecha Bogusławskiego, wystawiona w 1794 roku. Niestety, po kilku przedstawieniach cenzura carska zakazała wystawiania opery dopatrzono się w niej elementów antycarskich. Być moŝe car przestraszył się polskich kostiumów narodowych? Dlatego jesteśmy tutaj z państwem, by podkreślić wielkość wydarzeń kulturalnych w okresie oświecenia i zademonstrować siłę narodowego stroju (i góralskiej ciupagi). Nurt sentymentalny w polskim oświeceniu reprezentuje twórczość Franciszka Karpińskiego. W sielankach, takich jak Laura i Filon dominuje jeszcze rokokowa atmosfera zabawy. Kochankowie odczuwają głęboką więź z naturą. Dominuje motyw znany z filozofii Rousseau, to jest mit powrotu do pierwotnego, niezepsutego przez cywilizację szczęścia. Poezja Karpińskiego jest niezwykle melodyjna, to jakby gotowe do śpiewania piosenki.
Laura i Filon Hanna Semeniuk (dyrektor Zespołu Szkół nr 1), Wojciech Karaś (nauczyciel religii w LO w Sulejówku) Pani Hanna Semeniuk i pan Wojciech Karaś jako Laura i Filon Laura JuŜ miesiąc zeszedł, psy się uśpiły, I coś tam klaszcze za borem. Pewnie mnie czeka mój Filon miły Pod umówionym jaworem. Nie będę sobie warkocz trefiła, Tylko włos zwiąŝę splątany; Bobym się bardziej jeszcze spóźniła, A mój tam tęskni kochany. Wezmę z koszykiem maliny moje I tę plecionkę róŝowę; Maliny będziem jedli oboje, Wieniec mu włoŝę na głowę. Oto juŝ jawor... Nie masz miłego! Widzę, Ŝe jestem zdradzona!
On z przywiązania Ŝartuje mego, Kocham zmiennika Filona. Och, nie! on zdrajca, on u Dorydy, On moŝe teraz bez miary Na sprośne z nią się wydał niewstydy.. A ja mu daję ofiary... Widziałam wczoraj, jak na nię mrugał, Potem coś cicho mówili; Pewnie to dla niej kij ten wystrugał, Co mu się wszyscy dziwili. Kiedy w chrościnie Filon schroniony Wybiegł do Laury spłakanéj, JuŜ był o drzewo koszyk stłuczony, Wieniec róŝowy stargany. Filon O, popędliwa!... O, ja niebaczny!... Lauro!... poczekaj... dwa słowa!... MoŜe występek mój nie tak znaczny, MoŜe zbyt kara surowa. Jam tu przed dobrą stanął godziną, Długo na ciebie klaskałem, Gdyś nadchodziła, między chrościną Naumyślnie się schowałem, Laura Dajmy juŝ pokój troskom i zrzędzie, Ja cię niewinnym znajduję; Teraz mój Filon droŝszy mi będzie, Bo mię juŝ więcej kosztuje. Filon Teraz mi Laura za wszystko stanie, Wszystkim pasterkom przoduje; I do gniewu ją wzrusza kochanie, I dla miłości daruje. Filon Sciśnij twojego, Lauro, Filona, Ja cię przycisnę wzajemnie, Serca, zbliŝone łonem do łona, Rozmawiać będą tajemnie.
Laura Ty mię daleko ściskasz goręcej, A jam cię tylko dotknęła; Nie przeto, Filan, kochasz mnie więcej: Miłość mi siły odjęła. Pani Hanna Semeniuk i pan Wojciech Karaś Opracowanie: Marcin Sadowski, Mateusz Sawicki i Maciek Teleon.