Róża Luksemburg. Domki z kart

Podobne dokumenty
Ł

Ą Ą Ł Ą

Ł Ą Ż Ż Ó ż ć

ż ą Ę ą ą Ż ą ż ż ą Ż Ż ż ą ą ż ć Ż Ź ż ż ą ą Ł ć Ó ż Ó Ć


Ł ó ż ż Ż Ż Ż Ż Ż Ż Ż Ź Ź ż

Ź Ć Ó Ó

ż Ż Ż Ż Ż Ż

Ł Ó Ó Ó Ł Ó Ó Ł Ł Ó Ą Ć Ó Ą ć Ó ć ć

ć Ę ó ż ć

Ł ż Ó Ó ć Ó Ć

ą ą ż ąż Ę ć ć ż ż ż ć ą ą

ż ć

ć ć Ą ć Ęć Ó Ą ź ć ć ć ć ź ź Ą ć Ę ć ź ć ć ć ź ć ź ć ć ć Ś Ź ź

C e l e m c z ę ś c i d y s k u s y j n e j j e s t u ś w i a d o m i e n i e s o b i e, w o p a r c i u o r o z w a ż a n i a P i s m a Ś w.

ź Ą Ę Ę ć Ł ć ć ć ć ć ć ć

Ź ć Ż ć ć Ó

ż ż ż ż Ź ż Ą ż ż ż Ś

ć Ś Ś Ść

Ą Ł ć Ę ć Ę ć

ź Ś Ó Ó Ż

ć Ę ż Ł ź ż ź Ś Ś ź ć Ć ż Ś ż Ś

Ą Ź ć ć Ó Ó Ć Ć Ś

Ż ć ć Ł Ł ć ć Ł ć ć

ć ć ć Ó ć Ó ć Ę ć Ł ć Ś ć Ę ć Ą ć ć ć ć ć ć ć

ć ć Ł ć Ź ć Ł ź ć Ś ć ć Ż Ł Ż ć ż ć

ć ć ć ć ć Ł

Ó Ł Ę ź ź ź ć Ó ć

ć ć Ł ć ć ć Ę Ę

Ę Ą Ż Ż Ę Ą

Ó Ś Ś ć

Ą Ó Ś ź Ś

ć ć ź ć ć ć Ść ć ź ź ź ć ź Ą ź

Ś

Ś Ż Ó Ś ż Ó ć ź ż ż Ą

Ź ź Ź

Ł ż

Ć ć ć Ś ć

ź Ę

Ł Ą Ż Ą Ż Ż ź

Ó Ż Ó ź Ć

ć

ć ż ć Ń ć ć Ó ć ń ć ń ć ć

Ą Ż Ę Ź Ł Ż Ł Ż Ż Ż

Ą Ż Ż Ę Ę

ż ó ó ó ó ó ó Ć ó Ę

Ą Ą

Ż Ć Ź Ź Ż Ą Ą ć Ź Ź Ć Ę

Ę Ą Ż ć Ę Ż Ł ź

Ą Ą Ł

Ę Ą Ł Ę Ł ć

ć Ę ć ć ć ć ą

Ą Ą

ż

ć Ę Ę ć Ę ć Ę Ę Ę

Ą Ą ć Ę ć

Ś Ó Ó Ś ż Ś Ó Ś ŚÓ Ó

ż ż Ę Ę Ą Ó

Ó Ó Ę ź

ć Ę

Ż Ż

ć

Ł Ż

Ż Ę Ę Ę Ę Ę Ź Ż

Ź Ę ć ź


ź Ą Ę ź Ć

Ż Ą ź ź ź ź

ć ć Ę Ó Ś ż ż Ś ż ż ż Ęć ż ć ć ż ż

Ę ż ć ŁĄ

Ó Ą ź ć Ę Ń Ę

ŁĄ Ł

Ł Ł Ę Ż ź

Ę Ę ŁĘ Ł Ł Ó Ż

ż ć Ń Ł Ż Ść Ść ć Ż Ść Ż ć ć Ż ź Ś ć ć Ó ć ć Ść

Ę Ł Ź Ł

Ń ź ź ź ź Ś ź ź Ś ź

ć Ś

Ś ź Ś Ś

Ż Ś ś Ę Ż

ż ń ń ź ź ź

ć ć Ą Ź Ż Ą Ż ć Ą Ż Ź

Ą ź Ą Ą Ś Ó Ą

Ł ć Ł ć ć ć ć Ń ć ć

ż Ś ż ż ć ć Ś Ź Ą

Ł Ż Ń Ń ć

ć ę ę ć ę Ś ę Ń ę ź ę ę ę Ś ę ę ę Ó Ł Ł Ę Ą ę

ź Ż Ż Ś ć ć Ł ż Ż Ż Ż Ż Ł Ż Ł Ż Ż Ż ż ż ż ż ż ż Ż ć Ż Ś Ś Ń Ść

Ł Ś Ś Ó ń

Ł ć Ś ć Ś ć ć Ę ź ć ć

Ą Ó Ź Ą Ź Ź

Ł Ę Ż Ą Ęć Ń Ń Ł Ę

ń ń ń ż ć Ł ż ż ń ż Ą ń Ż ż

Ę ż Ó Ł Ść ą ą ą Ą ć ż ą ż ń ą ć ż ć Ę ą ż ą ą ż ą ź ą ń ą ń ą ą ż ć

Ą Ś Ó

ź ć

Ą Ż ć ć

ó Ć Ó Ż Ó ó Ó Ę Ź Ź Ź Ź ó

Ę Ł ź Ś ź ź ź

ć ć

Transkrypt:

Róża Luksemburg Domki z kart Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski) WARSZAWA 2007

Artykuł Róży Luksemburg Domki z kart został opublikowany w piśmie Die Rote Fahne z 13 stycznia 1919 roku. Podstawa niniejszego wydania: Róża Luksemburg, Wybór pism, tom 2, wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1959. Przekład poprawiony w oparciu o tłumaczenie angielskie przez Piotra Strębskiego. 2

Na dymiących ruinach, wśród kałuż krwi i trupów pomordowanych spartakusowców bohaterowie porządku spieszą na nowo umocnić swoje panowanie. Rząd Eberta usiłuje kurczowo skonsolidować swoją władzę: chce teraz oprzeć się już tylko na bagnetach. Zupełnie na wzór cezarów Ebert urządza rewię swoich wojsk gwardyjskich, wygłasza do nich przemówienie, wyraża w obliczu zabitych i rannych na berlińskim bruku podziękowanie rządu dzielnym wojskom i wyznacza im zadanie zbrojnego strzeżenia Z g r o m a d z e n i a N a r o d o w e g o. Naczelny wódz Noske przyjmuje w swoim rozkazie dziennym z 11 go stare, znane rejestry Hindenburga, von Kessla i pozostałych pachołków reżimu Hohenzollernów: Na wschodzie bandy spartakusowców jeżdżą samochodami z odbezpieczonym pistoletem i plądrują jeden dom po drugim... Ostatnia maska, jakoby chodziło tu o ruch polityczny, spadła. Grabież i plądrowanie ujawnia się jako ostateczny i jedyny cel rewolty... Cierpliwość rządu wyczerpała się i teraz mają przemówić ciężka artyleria i karabiny maszynowe. Klasa robotnicza musi się zjednoczyć przeciwko Spartakusowi kończy splamiony krwią dorobkiewicz. W ten sposób Scheidemannowie spodziewają się przy materialnej pomocy kontrrewolucyjnych wojsk i moralnym poparciu burżuazji na trupach berlińskich rewolucyjnych robotników zbudować na nowo władzę swojego rządu. Rachuby te zawierają jednak lukę. Wojskowi i burżuazja, którzy pomagają dzisiaj rządowi Eberta Scheidemanna wydźwignąć się z błota, chcą s a m i korzystać z krwawego plonu. Elementy te popierały rząd socjalistyczny tak długo, jak długo mogły sądzić, że za pomocą sfałszowanego sztandaru utrzymają masy proletariackie na uwięzi i zdołają przez moralne oddziaływanie zdusić rewolucję, socjalizm. Ale teraz czar prysnął. Ostatni tydzień odsłonił przepaść ziejącą między rządem Eberta a rewolucją. Dziś jest już jasne, że Ebert i Scheidemann mogą rządzić tylko za pomocą bagnetów. Ale jeżeli tak jest, to bagnet chce też rządzić b e z Eberta i Scheidemanna. Burżuazja idzie na całego i krzyczy o jawne proklamowanie dyktatury szabli, o całkowite przywrócenie starego porządku. Buntownicy powinni stanąć przed sądem doraźnym lub znaleźć się w więzieniu woła ochryple Tägliche Rundschau nie należy im się wolność... Przywrócenie spokoju i porządku musi być doprowadzone do najdrobniejszych szczegółów: policję, która od 9 listopada niemal nie istniała, należy znów ustanowić według dawnego stanu liczebnego i przywrócić jej dawne znaczenie; musi ona być uzbrojona i posiadać pełnomocnictwa. Jednocześnie pułkownik R e i n h a r d t, dowódca gwardii Noskego, oświadcza, że w p r o w a d z i s ą d y d o r a ź n e ; n i k t r ó w n i e ż i r z ą d n i e m a m u n i c d o r o z k a z y w a n i a, o n j e s t ż o ł n i e r z e m i s a m b ę d z i e d e c y d o w a ł. A 3 pułk gwardii oświadcza na własną rękę, że jest zdecydowany siłą zbrojną zebrać Zgromadzenie Narodowe. W Berlinie i na przedmieściach oficerowie dokonują samowolnie aresztowań. Tak buntuje się przeciw rządowi Eberta kontrrewolucyjny korpus oficerski, dając wyraźnie do zrozumienia, że cała sprawa pomyślana była odwrotnie: to Ebert i Scheidemann mieli wyciągnąć kasztany z ognia dla burżuazji, nie zaś burżuazja dla Eberta i Scheidemanna. Gdy zaś dochodzi do tego, że burżuazja musi ratować rząd socjalistyczny przed rewolucyjnymi robotnikami, gra jest już skończona; wówczas burżuazja sądzi nie bez podstaw, że ma bardziej uzdolnionych kandydatów do sprawowania dyktatury szabli aniżeli dorobkiewicze Ebert i Noske. 3

Z trzeciej zaś strony partia Haasego usiłuje wykorzystać kryzys do utworzenia rządu koalicyjnego, grupującego w s z y s t k i e s o c j a l i s t y c z n e k i e r u n k i zgodnie z haasowską polityką listka figowego. Chodzi o to, by utopić wszystkie wewnętrzne sprzeczności rewolucji w niezróżnicowanej papce, zatuszować wszystkie przeciwieństwa i rozładować bojową energię mas w zgniłym kompromisie. Jedynie skompromitowani przywódcy Ebert, Scheidemann, Landsberg, Noske mają zejść ze sceny, ma nastąpić tylko z m i a n a o s ó b, ale p o l i t y k a scheidemanowska ma tak jak przedtem pozostać u steru, a wraz z nią wszystkie socjalistyczne kierunki mają utworzyć wspólny rząd. Ponieważ spartakusowcy mają dziś w obliczu trupów pomordowanych proletariuszy, w obliczu krwawych orgii Scheidemannów dziesięć razy więcej niż kiedykolwiek pogardy i zaciśniętą pięść w stosunku do tej nikczemnej polityki kompromisu i zdrady sprawy rewolucji, frazes ludzi Haasego o koalicji wszystkich socjalistycznych kierunków sprowadza się w rzeczywistości do od dawna znanej kombinacji: scheidemanowcy plus niezależni. Restytucja rządu Eberta Haasego z nowymi nazwiskami oto wszystko, do czego zmierza wielki jednościowy hałas NPS. I im mocniej wymyśla się dziś w Freiheit na Eberta i Scheidemanna, tym pewniej przygotowuje się pod osłoną tej upozorowanej kanonady, haniebny upadek NPS, która mimo wszystkich nauczek, mimo że była już zmuszona 28 grudnia zrezygnować ze spółki z scheidemanowcami, pragnie obecnie pod zmienionym szyldem jak gdyby nigdy nic wrócić do starego interesu. Tak więc z obecnego kryzysu wynikają trzy kombinacje: Ebert i Scheidemann pragną zachować status quo, pragną utrzymać swoją władzę w oparciu o bagnety burżuazji. NPS pragnie cofnąć rozwój do stanu z 9 listopada, pragnie rządu Eberta Haasego pod zmienioną firmą. Burżuazja wreszcie pragnie rewizji prowadzącej wstecz do stanu rzeczy s p r z e d 9 listopada, do jawnej dyktatury szabli. Wszystkie trzy kombinacje stanowią domki z kart już chociażby dlatego, że wszystkie trzy nawracają do minionych, przeżytych etapów. Rewolucji nie można odkręcić, dokonać nawrotu ani do 9 listopada, ani tym bardziej do pięknych czasów s p r z e d 9 listopada i tak samo nie da się jej unieruchomić w martwym punkcie pod berłem Eberta. Cały sens polityczny i historyczna treść kryzysu ostatnich tygodni polegają na tym, że podczas gdy dziś jeszcze elementy hamujące usiłują na każdym kroku zagrodzić drogę rewolucji, jej siła wewnętrzna i logika rozwoju pchają ją naprzód, do zdobycia na serio władzy przez proletariat i urzeczywistnienia socjalizmu. I choć siły przeciwnika uzyskują chwilami przewagę za pomocą brutalnych środków przemocy, są one całkowicie bezradne wobec dalszego rozwoju, nie potrafią powstrzymać zwycięskiego pochodu rewolucji. Najlepiej uwidacznia się to w fakcie, że ani jedna w jakimkolwiek stopniu trwała kombinacja nie może się ostać na gruzach ostatniego tygodnia. Cokolwiek jutro lub pojutrze skleci się jako wynik i rozwiązanie kryzysu będzie to p r o w i z o r i u m, będzie to domek z kart. I choć jawna przemoc karabinów maszynowych lub dwuznaczność zamaskowanego planu NPS mogą uzyskać przewagę, jednak w najbliższym czasie pierwotne moce rewolucji w a l k i e k o n o m i c z n e przekreślą ten rachunek między pracą a kapitałem. W ten sposób rewolucja postawi na porządku dziennym sprawę podstawową: generalny rozrachunek między pracą a kapitałem. A ten rozrachunek jest historyczną rozprawą między dwoma śmiertelnymi wrogami, rozprawą, która może zakończyć się tylko po długotrwałej walce o władzę, oko w oko, pierś w pierś. Zaledwie zostaną uprzątnięte ruiny i trupy ostatniego epizodu, gdy rewolucja przystąpi na nowo do swego niezmordowanego codziennego trudu. Spartakusowcy pójdą nadal swoją drogą z niewzruszonym zdecydowaniem. Liczba ofiar, które ponoszą, rośnie z każdym tygodniem, liczba ich 4

zwolenników rośnie jednak stokroć szybciej. W warunkach stanu oblężenia zapełniali oni więzienia i kazamaty, za socjalistycznego rządu Eberta Scheidemanna wypełniają groby w Friedrichshain. Ale wokół sztandaru bezwzględnej walki rewolucyjnej skupiają się coraz bardziej masy proletariackie. I jeśli nawet poszczególne warstwy dadzą się chwilowo otumanić demagogią i frazesem o zjednoczeniu, to tym bardziej zdecydowanie i wiernie staną już jutro, po nowym rozczarowaniu i nowym wytrzeźwieniu, u boku jedynej partii, która nie zna żadnych kompromisów, żadnych wahań, która kroczy swoją wyznaczoną przez historię drogą, nie oglądając się w prawo ni w lewo, nie licząc sił wroga i niebezpieczeństw aż do zwycięstwa. 5