TUP TUP TUP Na tropie wielkiej przyjaźni Początek Niezwykłej przyjaźni 1
- Tola... Tolcia... lepiej chodźmy, bo znów wpadniemy w tarapaty! krzyknął Urwis, choć dobrze wiedział, że mała przyjaciółka nie zwróci na to uwagi. Biegł więc za nią co sił w nogach, co chwila potykając się o zaśnieżone kamyki. Tola zatrzymała się wreszcie i, chowając się za kopcem kreta, odwróciła się do Urwisa. - Urwis, spójrz! Tutaj dzieje się coś ważnego... ile ptaaaaków przyleciało! zawołała z zachwytem. Faktycznie, u podnóża pagórka przycupnęła wielka gromada ptaków, a wśród nich m.in. bociany i żurawie, sowy i dzięcioły, a nawet kilka małych wróbli. Każdy z nich miał przed sobą otwarty zeszyt i coś w nim notował. Przed ptakami spokojnym krokiem przechadzał się ogromny sokół wyglądał na najstarszego, a na pewno na najgroźniejszego z nich. Na głowie nosił czarną skórzaną czapkę, dlatego też Tola i Urwis mogli zobaczyć jedynie jego czarne przenikliwe oczy. Sokół co chwila wskazywał na coś patykiem, a jego słuchacze raz chórem, raz osobno 2
- Tola, lepiej stąd chodźmy! Ten sokół nie wygląda na najbardziej przyjaznego przekonywał przyjaciółkę Urwis. - Oj, co ty wiesz Tola nie zdążyła dokończyć. Próbując wychylić się zza kopca kreta, poślizgnęła się! Próbowała odzyskać równowagę i pociągnęła za sobą Urwisa! W ciągu sekundy zwierzaki zmieniły się w kulę toczącą się coraz szybciej po polanie. Zakotłowało się tak bardzo, że raz głowa Urwisa, a raz Toli była na wierzchu! - Aaaaa!!! przekrzykiwali się wzajemnie. Bum! Wreszcie kula stoczyła się na sam dół i wpadła na niewielką sówkę stojącą z tyłu gromady. Siła uderzenia tak ją zaskoczyła, że wytrąciła z jej szponów okrągły, srebrny przedmiot, który poszybował wysoko w powietrze. Nim zaczął on spadać, sówka wyskoczyła w górę, aby jednym machnięciem skrzydła złapać błyszczącą rzecz. Opadając, lewym skrzydłem przykryła nie tylko swoją zgubę, ale i dwoje nieznajomych. - Co się stało, Pola?! nagle zabrzmiał przenikliwy głos sokoła. Głos był tak srogi, że Tola i Urwis zadrżeli z przerażenia. Mała kotka kątem oka zauważyła, że sokół uporczywie wpatruje się w skrzydło sówki. Ta rozpostarła je jeszcze szerzej, przykrywając przybyszów dokładniej. Tym razem Tola już nic nie mogła dostrzec... 3
Usłyszawszy sokoła, sówka zadrżała, ale już po chwili odzyskała opanowanie. - Stało się? Nie, nic zupełnie nic odpowiedziała. Zapadła cisza. Niemal wszystkie ptaki odwróciły się i zaczęły w nią wpatrywać. - Na pewno?! spytał donośnym głosem sokół. Słyszałem jakieś uderzenie! zerkał coraz bardziej podejrzliwie na skrzydło sowy. Co tam skrywasz pod skrzydłem, Pola? Natychmiast pokaż! rozkazał wreszcie. W tym momencie sówka, równie zwinnie jak chwilę wcześniej, wykonała posuwisty ruch skrzydłem, przesuwając dwoje nowych przyjaciół za siebie. Następnie podniosła skrzydło... - Ależ nic, naprawdę nic to jakiś kamień tu spadł i narobił tyle hałasu odpowiedziała z drżącymi nogami, ale spokojnym głosem. Sokół jeszcze przez moment wpatrywał się w sówkę, ale po chwili kazał wszystkim odwrócić się w jego stronę i prowadził zajęcia dalej. Sytuacja tak przestraszyła Tolę i Urwisa, że żadne z nich nie poruszyło nawet ogonkiem. 4
Po kilku chwilach bezruchu, które parze przyjaciół wydawały się wiecznością, spotkanie ptaków wreszcie się skończyło, a wszyscy nawet sokół odlecieli. Sówka jeszcze przez moment udawała, że coś pisze. Gdy upewniła się, że zostali sami, odwróciła się do małych urwisów wyraźnie zdenerwowana. - Kim Wy jesteście i co Wy tutaj robicie?! krzyknęła, choć nawet przez chwilę nie brzmiała tak groźnie jak sokół. - Hau, hau! Jestem Urwis, a to moja przyjaciółka Tola odpowiedział piesek, nabrawszy już pewności siebie. - Gdybym Was nie przykryła skrzydłem, Pan Grozek na pewno ukarałby Was za przeszkadzanie w lekcji powiedziała wciąż srogim głosem. Okazało się, że to nie było żadne tajne spotkanie ptaków, lecz po prostu lekcja! Urwis od razu poczuł, jak schodzi z niego napięcie. Zastanawiał się, czego uczniowie się tutaj uczyli, lecz nie zdążył zadać tego pytania, gdyż przyjaciółka go uprzedziła. - Ojej, bardzo Ci dziękujemy, że nas uratowałaś odpowiedziała Tola tak słodkim głosem, jak tylko ona potrafi. Od dziś jesteś moją najukochańszą przyjaciółką. To chyba przeznaczenie, Tola i Pola... ahh! dodała, robiąc do sówki najsłodsze oczy, jakie widział świat. -Yyy? sówkę tak zaskoczyła odpowiedź, że nie wiedziała, jak zareagować. Lepiej zwróćcie mi przedmiot, który zgubiłam, gdy wytrąciliście mnie z równowagi. Potem zmykajcie... powiedziała już znacznie spokojniejszym tonem. - A co to takiego? spytała Tola, oddając przedmiot sówce. To pewnie coś bardzo ważnego, skoro go tak skrywałaś... - Może tak... burknęła sowa. - Oj, a nie możesz powiedzieć, co to? kontynuowała Tola, nie zdając sobie sprawy, że nie powinna zadawać nieznajomej tyle pytań. Zapadła cisza sówka nie była pewna, czy powinna odpowiedzieć. Uznała jednak, że skoro to pies i kot, to i tak nie powiedzą Panu Grozkowi, że posiada... 5
- Kompas, to stary kompas odpowiedziała wreszcie sówka. Wskazuje, gdzie jest północ, a gdzie południe spojrzała na nich i zdała sobie sprawę, że zupełnie nie wiedzą, o czym mówi. No, pokazuje na przykład, gdzie jest mój dom, a gdzie mojej Babci Amalii... jak się wie, czy jest na północy, czy na południu, rzecz jasna uśmiechnęła się, sądząc, że zwierzaki i tak nic nie rozumieją. - Och, a jak to działa? spytała ponownie Tola, wpatrując się w sówkę z takim zachwytem, jakby spotkała najmądrzejszą osobę na świecie. - Nie zadawaj tyle pytań odezwał się wreszcie Urwis i lekko szturchnął przyjaciółkę. Sówka, dziękujemy za ratunek, ale my już pójdziemy. Chodź Tola, hau, hau dodał. Tola jednak ani myślała się ruszyć. Po chwili wahania sowa wyjęła z małej kieszonki kompas, położyła na dłoni, aż nagle... - Rajuniu, hu, hu, hu! Kto zostawił na nim tyle czarnych kłaków? krzyknęła przerażona sówka. Kłaki wyglądały dokładnie jak futerko Toli, więc popatrzyła na winowajczynię ze srogą miną - Oj miaauuu... nieśmiało miauknęła Tolunia, chowając ogonek i spuszczając wzrok. Ja... ja nie chciałam... Chciałam tylko udekorować ten przedmiot i ozdobiłam go moim czarnym futerkiem myślałam, że tak będzie piękniej. - Piękniej?! niemal krzyknęła zaskoczona sówka. Rany Julek, po co ja Was chroniłam? dodała pod nosem i zaczęła usuwać kłaczki. - Oh... zaskomlała Tola. A czy ten kompas jest Ci potrzebny? Czy ja go popsułam? spytała zmartwiona. - Tak, niestety odpowiedziała wciąż zdenerwowana sówka. Miałam pofrunąć do mojej Babci, aż na Ukrainę. Za dwa dni moja rodzina będzie tam obchodzić Boże Narodzenie... takie nasze, prawosławne. Obie- 6
całam Babci, że tam będę, ale drogę mogłabym odnaleźć tylko dzięki kompasowi, a teraz... Nagle Urwis wyrwał kompas sówce, machnął nim kilkakrotnie, a następnie wyjął z kieszeni patyczek i ruszył igłą, aż go oczyścił. - O! Proszę... powiedział, zwracając przedmiot sówce. Już miał odbiec, kiedy jego uparta jak osiołek koleżanka jednym tchem wyrzuciła z siebie ostatnie pytanie. - A czy możemy polecieć z Tobą na święta? Ja nigdy nie byłam na... I w tym momencie Urwis zatkał łapką pyszczek Toli. No to my już naprawdę idziemy, a Tola tylko tak żartowała... Aaaa! nagle krzyknął wniebogłosy, bo Tola ugryzła go w łapę. - Urwis! Jak Ty się zachowujesz? krzyknęła Tola, wyraźnie oburzona zachowaniem przyjaciela. Mała sówka, zamiast odpowiedzieć na pytanie Toli, zaczęła przeskakiwać z nogi na nogę i kręcić pyszczkiem wyglądała jakby tańczyła. Zasłaniała skrzydłem buzię, a później odsłaniała... - Moja Babcia zawsze mówiła, że na święta nie można odmówić nikomu miejsca przy stole, jeśli ktoś chciałby spędzić ten dzień z nami. Jeśli chcecie polecieć ze mną na Ukrainę, to znów zaczęła kręcić główką, jakby nie chciała czegoś powiedzieć. To zapraszam! krzyknęła bez entuzjazmu i wzięła głęboki oddech, krzywiąc się na samą myśl, co to właśnie powiedziała. Ale jeśli nie chcecie, to oczywiście rozumiem, wcale Was nie namawiam na tę podróż. Popatrzyła na psa z nadzieją i tym razem to ona zrobiła oczy mówiące Proszę, powiedz, że nie chcecie lecieć. 7
- Ależ tak, cudownie! krzyknęła Tola, zanim Urwis zdołał odpowiedzieć choćby jednym słowem. - Ale tam będzie zimo... im głębiej w kontynent, tym chłodniej sówka próbowała ją zniechęcić. - Założymy czapki, prawda? powiedziała rozradowana Tola. - Tola, nie jesteśmy ptakami, nie możemy usiąść przy jednym stole z sowami... oponował Urwis. - Oj, co to, to nie! Nieważne, kim i skąd jesteście, gdyż przy świątecznym stole każdy jest równy, każdy jest przyjacielem domu dodała Pola. - Ach, cudownie, nie mogę się doczekać! zawołała Tola, skacząc z radości. Niechcący ponownie wytrąciła kompas z łapek Poli, gdyż zbyt intensywnie machała ogonkiem. - To kiedy i gdzie się spotkamy? zapytała z radością, podając sówce kompas. Sowa i pies popatrzyli na siebie, ale nic nie odpowiedzieli Gdzie polecieli, co zobaczyli, jak przeżyli prawosławne Boże Narodzenie? Dowiecie się już za tydzień... 8
Szukając odpowiedzi Wymień wszystkie gatunki ptaków, które siedziały na polanie. Jaki przedmiot kotka Tola wytrąciła sówce z łapek? W jaki sposób sówka schowała psa i kota przed sokołem? Czy sokół Pan Grozek wyglądał na groźnego ptaka? Czy Pola chciała zaprosić nowych znajomych do domu swojej Babci? Na jakie święto sówka wybierała się na Ukrainę? 9
Słownik UKRAINA Ukraina to państwo, które leży w Europie i graniczy z Polską. Jeśli pojedziemy samochodem, rowerem czy pociągiem cały czas w jednym kierunku na wschód dojedziemy na Ukrainę. W państwie tym mówi się po ukraińsku oraz po rosyjsku, ale bardzo wiele osób rozumie również język polski. KOMPAS Kompas jest wielkości dużego zegarka na rękę. Przedmiot ten służy do znajdowania kierunków świata, np. północy czy południa. W środku kompasu umieszczono namagnesowaną igłę, która może obracać się dookoła (podobnie jak wskazówki zegara). Jedna część igły wskazuje zawsze północ, druga południe. Obecnie ludzie częściej korzystają z GPS-u niż z kompasu, jeśli zgubią się w lesie lub na pustyni. Jeśli jednak chcesz się poczuć jak prawdziwy podróżnik czy odkrywca, kompas pomoże Ci w zorganizo- 10