Pierwsze zmiany kadrowe w Wiśle Zespół wraz ze sztabem szkoleniowym przebywa od kilku dni na urlopach, natomiast działacze pracują nad kompletowaniem kadry na rundę jesienną nowego sezonu. Trwają rozmowy z zawodnikami, którzy być może dołączą do Wisły w nowych rozgrywkach, natomiast już wiadomo kto z Wisły odejdzie. Pierwsi, którzy opuszczą Wisłę to Mirosław Kalista (wypożyczony z Łysicy Bodzentyn, wystąpił w 7 meczach rundy rewanżowej), Mateusz Struski (trafił do Wisły z Ruchu Chorzów i zagrał w jednym wiosennym meczu przeciwko Unii Tarnów) oraz Rafał Zembrowski (do Wisły przyszedł latem 2011 r. z drużyny Młodej Ekstraklasy Polonii Warszawa. W ciągu dwóch sezonów pobytu w Płocku wystąpił w 39 spotkaniach ligowych i 3 pucharowych kontrakt rozwiązano za porozumieniem stron). Adidas partnerem piłkarzy nożnych Wisły! Największy i najbardziej uznany na świecie producent sprzętu sportowego niemiecka Firma Adidas podpisała umowę partnerską z Wisłą Płock i przez dwa lata będzie jedynym dostawcą ubiorów meczowych i treningowych ze swojej najnowszej kolekcji dla kadry naszego pierwszego zespołu. Przypominamy, że kilkakrotnie, począwszy od 1983 r., a zwłaszcza w latach 90tych, Wisła występowała w strojach Adidasa, jednak nigdy dotychczas nie było partnerskiej umowy pomiędzy naszym klubem, a tą firmą.
Płoccy kibice zebrali 250kg nakrętek!!! Kibice Wisły Płock bardzo często organizują akcje prospołeczne i patriotyczne. Tym razem zbierali plastikowe nakrętki od butelek, by umożliwić zakup wózka dla chorego dziecka. Akcja Nakręceni kibole przez rundę wiosenną rozgrywek piłkarzy nożnych przyniosła aż 250 kilogramów nakrętek. To jednak nie koniec akcji. Cały czas będzie ona trwała do końca wakacji, a celem kibiców jest uzbieranie co najmniej takiej samej ilości jak w rundzie wiosennej. Torby z nakrętkami można zostawiać na portierni stadionu Wisły lub w barze Nafciarz (przy III Liceum). Organizatorzy gotowi są również do osobistego odbioru nakrętek, po uprzednim kontakcie telefonicznym pod numer: 724 030 265 lub 511 996 574. Szczegóły akcji można znaleźć również na Facebooku po linkiem. Wysokie loty i czarne chmury nad płockim Piknikiem Lotniczym Jednym ruchem minister transportu oraz Urząd Lotnictwa Cywilnego wykreślił z Płockiego Pikniku Lotniczego to, co było istotą i największą atrakcją tych pokazów oglądanie latających samolotów na wysokości oczu. Czy warto bez tego bajeru w ogóle organizować tę imprezę nad Wisłą? Pierwsze trzy pikniki lotnicze odbyły się na lotnisku Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej przy ul. Bielskiej. Dopiero czwarty i jednocześnie pierwszy zorganizowany nad Wisła nadał imprezie rozmachu, pokazał jej potencjał i jednocześnie walory miasta.
Samoloty, latające nisko nad dachami starówki, czy też jeszcze niżej nad lustrem wody stały się największą atrakcją Pikniku Lotniczego. Płock jest jedynym takim miastem w kraju, gdzie pokazy tego typu można oglądać bez zadzierania głowy do góry. Ukoronowaniem tych szaleństw stal się Air Snake wyścig samolotów manewrujących między rozstawionymi na Wiśle pylonami, coś na wzór Red Bull Air Race rozgrywanego w luksusowych warunkach np. w Dubaju. Wypadek i śmierć Marka Szufy na piątym pikniku wywołały prokuratorskie śledztwo (także postępowanie komisji badającej wypadki lotnicze), które w uproszczeniu nie dopatrzyły się złamania żadnych przepisów, bo Urząd Lotnictwa Cywilnego pozwolił wybranym pilotom latać bez limitu wysokości. Reaktywowany tegoroczny piknik lotniczy na pewno można zaliczyć do udanych. Przelot SU -22, Herculesa, pokazy Artura Kielaka, czy Grupy Akrobatycznej Żelazny zrobiły furorę wśród widzów. Jednak pozostał niedosyt. Nie zobaczyliśmy m.in. zapowiedzianego, super widowiskowego Air Snake. Pierwszego dnia pikniku organizatorzy mogli ukryć swoje kłopoty, bo lunął deszcz i finał trzeba było odwołać. Ale uważny obserwator szybko zauważył jak niewiele samolotów lata nisko nad głowami widzów. A właściwie żaden. Replika RWD-5 polatała na 50 metrach wysokości, ale akrobacje Żelaznych lub Artura Kielaka odbywały się na tak dużej wysokości, że równie dobrze można było je oglądać na lotnisku, czy też w każdym innym zakątku miasta, albo i kraju. Co się stało? Żeby płocki piknik mógł się odbyć potrzebna jest zgoda Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Dlatego Aeroklub Ziemi Mazowieckiej organizator imprezy zaczął rozmowy z ULC na długo przed piknikiem. Już w lutym pojechaliśmy do urzędu i przedstawialiśmy nasze plany. Chcieliśmy wiedzieć jak ULC to widzi i przede wszystkim czy jest szansa żeby zaprezentować Air Snake. Nie jest to nasz pierwszy piknik i wiedzieliśmy, że mogą mieć zastrzeżenia, tym bardziej po wypadku Marka Szufy. I dostaliśmy oczekiwana zgodę tłumaczy Arkadiusz Choiński z Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej, rzecznik stowarzyszenia. Jedyne zastrzeżenia ULC dotyczyły gwałtownego schodzenia podczas akrobacji nad wodę. W przypadku Air Snake chodziło jedynie o to, by nawroty za pylonami były łagodniejsze, żeby po prostu zawracać większym łukiem. Nie był to dla nas problem, zalecenie nie psuło widowiska dodaje.
Na tym etapie wszystko zmierzało w odpowiednim kierunku. Wyglądało, że po udanych rozmowach w ULC wystarczy złożyć dokumenty i zgoda na piknik będzie tylko formalnością. Dziś wiemy, że tak się nie stało. Aeroklub jeszcze w kwietniu, czyli na ponad 30 dni przed pokazami złożył w urzędzie wszystkie dokumenty, wraz z programem imprezy. Od tego momentu codziennie byliśmy w kontakcie z urzędnikiem ULC, który zajmował się naszym piknikiem. Telefonował i prosił, bym coś uzupełnił, zaznaczył jakiś element na mapce, albo że pilot zapomniał wpisać daty zdobycia licencji, takie drobne sprawy. Wszystko na bieżąco uzupełnialiśmy. I przez cały ten czas nigdy nie było tematu wysokości, żadnych zastrzeżeń co do tego podkreśla Arkadiusz Choiński. W między czasie w Płocku dopinane były ostatnie sprawy. Organizatorzy musieli wydrukować zaproszenia, zarezerwować hotel dla pilotów, ustalić trasę specjalnego autobusu, który woził odwiedzających z lotniska na Tumy, zapewnić bezpieczeństwo widzom i dużo, dużo więcej. W przygotowania zaangażowanych było mnóstwo osób, płockich urzędników, wolontariuszy, mundurowych Na tydzień przed piknikiem odbyła się duża konferencja prasowa, na której m.in. prezydent Płocka zapraszał wszystkich na Wzgórze Tumskie, bo to wyjątkowe miejsce, z którego można podziwiać samoloty nie zadzierając głowy do góry. Organizatorzy przedstawili plan imprezy z jej główną atrakcją Air Snake. A informacja o płockim pikniku obiegła kraj. I nieoczekiwanie w środę, już po godzinach pracy urzędu organizatorzy odebrali mail od ULC Dostaliśmy zgodę na Air Snake, ale na minimalnej wysokości 50 metrów nad wodą, dodatkowo Grupa Żelazny mogła wykonać akrobacje na minimalnej wysokości 150 metrów, a Artur Kielak na 300 metrach zaznacza rzecznik AZM Przypomnijmy, że pylony między którymi miały latać samoloty mają po około 20 metrów wysokości. Czyli piloci mogliby przelecieć nie między, ale 30 metrów ponad pylonami. Dodatkowo przy takich limitach wysokości widzowie mogą jedynie pomarzyć o oglądaniu samolotów na wysokości głowy. Największy atut płockiego pikniku odleciał. Organizatorzy próbowali kontaktować się z ULC różnymi drogami formalnymi i nieformalnymi. Niestety nie udało nam się zmienić decyzji. Urzędnik, z którym praktycznie codziennie rozmawiałem przestał odbierać telefony. Wyświetla mu się mój nr i specjalnie nie odbiera. A dodam, że mam kilka jego numer
łącznie z prywatnym tłumaczy Choiński. Dodaje: Spotkałyby nas konsekwencje, gdybyśmy pozwolili na przelot poniżej limitów. Nawet gdyby nic nikomu się nie stało. Trzeba pamiętać, że jesteśmy pilotami, to nasza praca. ULC wydaje nam licencje, ich utrata oznacza nas zawodowy koniec. Jedyne co może zrobić teraz aeroklub to złożyć skargę, która być może posłuży za podstawę do zmiany przepisów. O komentarz poprosiliśmy Bogusława Strześniewskiego, prezesa zarządu Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej. ULC odpowiada za bezpieczeństwo, ale i za propagowanie lotnictwa. Już można zaobserwować spadek zainteresowania młodzieży lotnictwem. Dlatego czujemy niedosyt. Po pikniku dostaliśmy zapewnienie, że będą nowe przepisy, korzystne z naszego punktu widzenia. Dlatego mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Na pewno się nie poddamy. Już zaczęliśmy przygotowania do następnego pikniku. Mam nadzieję, że ULC dostrzeże w jak wyjątkowym miejscu odbywają się nasze pokazy. Inaczej całą sprawę widzi Urząd Lotnictwa Cywilnego Oto zapis korespondencji mail owej z Martą Chylińską, rzeczniczką ULC. Dziennik Płocki: Dlaczego ULC ustalił minimalną wysokość lotów 50 metrów na trasie Air Snake? Dlaczego akurat taka wysokość a nie inna? Marta Chylińska: Zgodnie z 36 ust. 1 pkt. 1 Rozporządzenia Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z dnia 16 maja 2013 r. (Dz. U. z 2013 r. poz. 576) w sprawie lotów próbnych i akrobacyjnych oraz pokazów lotniczych minimalna wysokość podczas lotów ze stałą prędkością, przechyleniem do 30 i kątem wznoszenia do 45 dla statków powietrznych osiągających podczas pokazu lotniczego maksymalną prędkość lotu poziomego mniejszą niż 280 km/h (150 kt) wynosi 50 m (150 ft). W związku z powyższym wykonywanie Air Snake a, czyli lotu slalomem między pneumatycznymi pylonami ustawionymi na barkach na rzece Wiśle, w strefie pokazu lotniczego może być wykonywane na wysokości nie mniejszej niż 50 m nad terenem. Prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego nie wyraził zgody na wykonywanie lotów na wysokościach, o których jest mowa w pkt. 2 4 wniosku Dyrektora Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej z dnia 29 kwietnia 2013 roku, wynoszących odpowiednio 30 m i 10 m, ponieważ przedmiotowe rozporządzenie nie dopuszcza takiej możliwości. Dlaczego minimalna wysokość nie obowiązywała podczas poprzedniego pikniku? W 2012 roku organizator nie złożył do Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego
wniosku o wyrażenie zgody na pokazy lotnicze. Na pokazy lotnicze w 2011 r. minimalna wysokość była wyznaczona na poziomie 150 m nad terenem, natomiast Prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego wydał zgodę na obniżenie wysokości lotu poniżej 150 metrów podczas wykonywania lotu w strefie akrobacji znajdującej się nad rzeką Wisłą, wyznaczonej w strefie EA 40 (przepisy wykonywania lotów jak w strefie TSA) opublikowanej w AIP Polska, zgodnie z programem publicznych pokazów lotniczych w ramach V Płockiego Pikniku Lotniczego w dniach 18 19 czerwca 2011 roku. Natomiast ustalenie minimalnej wysokości między innymi dla Air Snake a po uprzednio przeprowadzonej analizie ryzyka, było w gestii organizatora pokazów lotniczych, zgodnie z ówczesnymi regulacjami prawnymi, które wymagały nowelizacji. Czy ta wysokość obowiązywała podczas wszystkich występów czy tylko Air Snake a? Zgodnie z obowiązującymi w 2011 roku regulacjami wysokość minimalna była ustalona w strefie akrobacji na poziomie 150 m nad terenem, natomiast Prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego wydał zgodę na obniżenie wysokości lotu poniżej 150 m podczas wykonywania lotu w strefie akrobacji znajdującej się nad rzeką Wisłą. Ustalenie minimalnej wysokości dla poszczególnych pilotów dla których wydano zgodę na obniżenie wysokości (między innymi w celu wykonania Air Snake a) spoczywało na organizatorze pokazów lotniczych. Czy ULC miał jakieś zastrzeżenia dot. płockiego pikniku? Jeśli tak to jakie i czy je zgłaszał organizatorom? Urząd Lotnictwa Cywilnego miał uwagi do przedstawionego przez organizatora Programu pokazów lotniczych, ponieważ tenże Program nie zawierał wszystkich elementów składowych wymaganych w Rozporządzeniu Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z dnia 16 maja 2013 r. w sprawie lotów próbnych i akrobacyjnych oraz pokazów lotniczych (Dz. U. z 2013 r. poz. 576), które weszło w życie dnia 17 maja br. i tym samym obowiązywało także w dniu pokazów. Dotyczyły one między innymi: 1. Braku oświadczeń dyrektora pokazu lotniczego, kierownika programu pokazu lotniczego i kierownika lotów dotyczących wyrażenia przez nich zgody na podjęcie obowiązków w zakresie organizacji i przebiegu pokazu lotniczego; 2. Braku imion i nazwisk wszystkich pilotów. Dlaczego informacja o min. wysokości 50 metrów dotarła do organizatorów
tak późno (środa popołudniu), na dwa dni przed imprezą? A tak naprawdę to jeden dzień roboczy ponieważ czwartek był wolny? Przecież ULC wiedział o Air Snake u od kwietnia? Regulacje zawarte w rozporządzeniu zostały podane do publicznej wiadomości 17 maja w Dzienniku Ustaw z 2013 r. poz. 576. O publikacji rozporządzenia ULC niezwłocznie poinformował organizatora, który miał możliwość zapoznać się z obowiązującymi przepisami i uzupełnić wniosek o informacje niezbędne do wydania przez Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego decyzji. Ostatnie dokumenty uzupełniające od organizatora wpłynęły do Urzędu 28 maja, natomiast decyzja została wydana 29 maja. Zatem Prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego wydał zgodę na pokazy lotnicze zaraz po zaistnieniu takiej możliwości. I dlaczego ULC nie zareagował wcześniej na pilne zalecenie z 2011 roku Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych dot. nowelizacji przepisów określających min. wysokości lotów na pokazach lotniczych? Urząd podjął stosowne kroki niezwłocznie po otrzymaniu w drugiej połowie 2011 roku zalecenia PKBWL zawartego w raporcie wstępnym, czego wynikiem jest rozporządzenie Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z dnia 16 maja 2013 r. (Dz. U. z 2013 r. poz. 576) w sprawie lotów próbnych i akrobacyjnych oraz pokazów lotniczych. Prace legislacyjne, przebiegają w określonych etapach i nie jest możliwe przyspieszenie, a tym bardziej pominięcie któregokolwiek z nich bez szkody dla ostatecznego kształtu rozporządzenia. Jakie konsekwencje groziłyby organizatorom gdyby nie zastosowali się do wytycznej o minimalnej wysokości? Stwierdzone niezastosowanie się do ograniczeń wprowadzonych zapisami Rozporządzenia Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z dnia 16 maja 2013 r. (Dz. U. z 2013 r. poz. 576) w sprawie lotów próbnych i akrobacyjnych oraz pokazów lotniczych może grozić konsekwencjami wynikającymi z art. 212 ustawy z dnia 3 lipca 2002 r. Prawo lotnicze (Dz. U. z 2012 r. poz. 933, 951 i 1544 oraz z 2013 r. poz. 134). Urząd Lotnictwa Cywilnego zobowiązany jest zgłosić takie działanie do prokuratury ze względu na podejrzenie o popełnieniu przestępstwa.
Reprezentanci Polski w drodze do Danii Dwóch szczypiornistów Orlen Wisły poleciało do Herning na towarzyski mecz z Duńczykami. W sumie Michael Biegler zabrał ze sobą piętnastu zawodników. Polacy rozegrają towarzyski mecz z reprezentacją Danii w piątek o godz. 20:30. Jednak zanim zabrzmi pierwszy gwizdek sędziów odbędzie się ceremonia losowania grup do mistrzostw Europy 2014. W składzie na to spotkanie znalazło się dwóch zawodników Orlen Wisły Kamil Syprzak i Piotr Chrapkowski. Reprezentacja Polski na towarzyski mecz z Danią Piotr Chrapkowski, Kamil Syprzak (obaj Orlen Wisła Płock), Damian Kostrzewa (SPR Stal Mielec), Przemysław Krajewski, Piotr Masłowski, Michał Szyba, Rafał Przybylski (wszyscy KS Azoty Puławy), Robert Orzechowski, Antoni Łangowski, Michał Daszek, Krzysztof Szczecina (wszyscy MMTS Kwidzyn), Jakub Łucak (SPR Chrobry Głogów), Maciej Pilitowski (MKS Piotrkowianin Piotrków Trybunalski), Piotr Wyszomirski (Csurgoi KK Węgry), Paweł Podsiadło (Selestat Alsace Handball Francja) Majewski: Orlen Cup to świetna impreza Tomasz Majewski wygrał pierwszy Orlen Cup rozgrywany na Starym Rynku. Polski kulomiot zakończył zawody z wynikiem 20,70m, choć gdyby nie ostatni spalony rzut byłoby jeszcze lepiej. Pokonał drugiego w konkurencji Kanadyjczyka Dylana Armstronga o 3 centymetry. W końcu moja forma wygląda coraz lepiej, więc mam nadzieję, że teraz wszystko już będzie szło w dobrym kierunku mówi dwukrotny mistrz
Olimpijski Tomasz Majewski. Jestem zadowolony z występu w Płocku. Co prawda mogło być trochę lepiej, ale przede wszystkim cieszę się, że moje pchanie wygląda w miarę normalnie. Szkoda tego ostatniego rzutu, bo utrzymałem go w kole, ale spaliłem na progu. Są następne zawody i może będzie lepiej. Jeśli w przyszłym roku będzie również Orlen Cup to super. To naprawdę świetna impreza, zapraszam wszystkich, bo zabawa jest fantastyczna i mam nadzieję, że z kolejnymi latami będzie jeszcze lepiej. Holzdeppe: To były bardzo dobre zawody Raphael Holzdeppe wygrał pierwszy mityng lekkoatletyczny Orlen Cup w Płocku. Niemiec podczas konkursu na Starym Rynku skoczył 5,80m, choć starał się nawet atakować wysokość 6,02m. Jestem zadowolony ze swojego występu. Chciałem skoczyć 5,80m i to mi się udało mówi zwycięzca konkursu skoku o tyczce Raphael Holzdeppe. Na koniec chciałem jeszcze skoczyć 6,02m, ale się nie udało. Ze skoku na skok byłem coraz bliżej i myślę, że w kolejnych zawodach uda mi się osiągnąć tą wysokość. To były bardzo dobre zawody. Moim celem numer jeden jest teraz zdobycie medalu na mistrzostwach świata i na tym się skupiam. Pierwszy Orlen Cup dla Majewskiego i Holzdeppe Kulomiot Tomasz Majewski i niemiecki skoczek o tyczce Raphael Holzdeppe to dwaj zwycięzcy środowych zawodów lekkoatletycznych Orlen Cup na Starym
Rynku w Płocku. O godz. 17 wystartował konkurs główny skoku o tyczce. W nim zwyciężył zdecydowanie Niemiec Raphael Holzdeppe, któremu do wygranej wystarczył wynik 5,80m. Choć Holzdeppe próbował jeszcze zaatakować wysokość 6,02m to wszystkie trzy próby były nieudane. Drugie miejsce w zawodach zajął zawodnik z Kuby, Lazarov Borges z wynikiem 5,70m. Na trzeciej pozycji uplasował się Rosjanin Sergey Kucheryanu, który skoczył 5,65m. Niestety w konkursie nie mógł wystąpić aktualny mistrz świata Paweł Wojciechowski, który od roku boryka się różnymi kontuzjami. Mimo to Wojciechowski przyjechał do Płocka i starał się pomagać skaczącym kolegom, dając im przydatne rady. W konkursie pchnięcia kulą mogliśmy obserwować niezwykle zaciętą walkę pomiędzy Tomaszem Majewskim, a Kanadyjczykiem Dylanem Armstrongiem. Różnica w najlepszym rzucie pomiędzy tymi zawodnikami to jedynie 3cm (Majewski 20,70m, Armstrong 20,67m). Szkoda również ostatniego rzutu Polaka, który był spalony i nie był mierzony, choć wydawało się, że może być jeszcze lepszy niż w najlepszej próbie. Trzecią lokatę zajął inny Kanadyjczyk Tim Nedow, który pchnął kulę na odległość 20,12m. Do udanych konkurs może zaliczyć również Rafał Kownatke, który właśnie na mityngu w Płocku po raz pierwszy w życiu przekroczył granicę 20 metrów (wynik 20,01m). Po konferencji nowej SPR Wisły Nadal brak nazwisk nowych zawodników którzy będą grali w Wiśle. Jednak powoli sytuacja w klubie zaczyna się krystalizować. Na pytania dziennikarzy odpowiadali prezes Robert Raczkowski i trener Manolo Cadenas. Konferencja trwała blisko godzinę. Skład na przyszły sezon Orlen Wisły
Manolo Cadenas: Chciałbym pozdrowić wszystkich. Bardzo cieszę się, że jest tak duże zainteresowanie piłką ręczną w Płocku. Jeśli chodzi o skład Wisły, to nie ma pośpiechu, bo trzeba zrobić najlepszą drużynę jaką będzie można. Chcemy zrównoważyć jakoś i cenę tej drużyny. Bardzo łatwo byłoby sprowadzić tych zawodników, których oferują nam menadżerowie, ale możemy poszukać własnych piłkarzy z każdej części świata. Teraz tym się właśnie zajmujemy. Chcemy piłkarzy młodych, którzy mają przed sobą wielką przyszłość i będą rozwijać się tutaj w Płocku,a z drugiej strony graczy doświadczonych, na których nas będzie stać. Trzeba też rozważyć, którzy z zawodników, którym kończą się kontrakty mają zostać w zespole. Proces tworzenia będzie otwarty i w trakcie sezonu będziemy mogli szukać zawodników. Jako, że chcemy konkretnych graczy, którzy mają podpisane umowy, trzeba to wszystko dokładnie przeanalizować. Chcemy wszystko robić krok po kroku. Najważniejsze jest to, żeby 24 lipca większość z nich zaczęła treningi. Robert Raczkowski: Zespół wymaga niewielu uzupełnień. Cały trzon składu jest już zgrupowany w Płocku. Zespół Wisły jest organizmem żywym i tak naprawdę podczas całego sezonu będzie mógł ewoluować i będziemy mogli robić zmiany. Na pewno do nowego sezonu wystartujemy z kadrą 15-16 osobową. Kontrakt Marcina Wicharego Manolo Cadenas: Z mojej strony jest zainteresowanie sportowe tym zawodnikiem. Jest to piłkarz, którzy musi kontynuować grę w Wiśle, ze względu na wysiłek, który włożył w reprezentowanie tego klubu. Zaakceptowałem jego kontrakt. Robert Raczkowski: Jesteśmy w fazie finalizowania jego rocznego kontraktu. Kontrakt Muhameda Toromanovicia Manolo Cadenas: Podobna sytuacja jak u Marcina Wicharego. Zasługuje na to żeby zostać w Wiśle i dalej ją reprezentować. Brakuje tylko ostatniego elementu, którym będzie zrównoważenie ceny i jakości zawodnika. Kontrakt Artura Siódmiaka i jego rola w klubie Robert Raczkowski: Pan Siódmiak ma współdziałać i współpracować z klubem. Były różne głosy, że pan Siódmiak miał pełnić rolę dyrektora sportowego, ale żeby uprościć i wygładzić całą strukturę podjęliśmy decyzję, że zarówno trenerem jak i dyrektorem sportowym będzie pan Manolo Cadenas, bo to jego wizja powinna być realizowana. Co do pana Artura cały
czas negocjujemy. Chcemy wykorzystać jego osobę w roli wzmacniającej nasz wizerunek. Poprzez jego uczestnictwo w stacji Polsat Sport, będziemy chcieli wzmocnić ekspozycyjność w mediach ogólnopolskich. Myślę, że pan Siódmiak będzie w Wiśle. Jesteśmy na etapie dopinania wszystkich szczegółów. Cele na nadchodzący sezon Robert Raczkowski: Skupiamy się na tym, żeby zbudować całą strategię rozwoju klubu. Te działania idą w dwóch obszarach produkt sportowy i produkt wizerunkowy. Cele konkretne podamy po zakończeniu okresu przygotowawczego. Trener Cadenas widział zawodników na wideo, ale teraz musi z każdym z nich porozmawiać osobiście, trenować ich i zobaczyć jaki w nich tkwi potencjał. Co do celów wizerunkowych mamy już opracowaną pewną strategię, która pozwoli nam ustabilizować naszą sytuację i zbudowanie lepszego wizerunku wykraczającego poza miasto Płock. Znajomość polskiej ligi przez Manolo Cadenasa Manolo Cadenas: W Europie trenerzy śledzą piłkę ręczną. Polską piłkę ręczną śledziłem za pośrednictwem Mariusza Jurkiewicza. Rozmawiałem wcześniej z Ivanem Nikceviciem i Petarem Nenadiciem, którzy wcześniej byli ze mną w Granollers i Barcelonie. Byłem cały czas w kontakcie z Bogdanem Wentą, który był moim wrogiem sportowym, bo trenował rywalizujący z nami zespół. Ostatnio obserwowałem również Ligę Mistrzów i dobrze znam Kielce. Może inne zespoły trochę mniej, ale Kielce bardzo dobrze. Od trzech miesięcy nieustannie oglądam również mecze Wisły. Nowi sponsorzy Robert Raczkowski: Nie mamy informacji mówiących, że z danym dniem rezygnują ze sponsorowania Wisły, więc wszystkie informacje o tym, że któryś ze sponsorów chce się wycofać są tylko spekulacjami. Robimy wszystko, żeby pozyskać jak najwięcej sponsorów, ale również wyjdziemy z nową ofertą do tych, którzy już nas sponsorują. Chcemy wprowadzić trzy programy: partnerski/lojalnościowy (celem będzie wprowadzanie przez firmy partnerskie zniżek dla osób posiadających karnety na mecze Wisły), niebiesko-biało-niebieski klub biznesu (dedykowany dla wszelkiego rodzaju przedsiębiorstw, dzięki któremu będą mogli m.in. odnosić korzyści finansowe), oferta typowo sponsorska. Umowy z Kompanią Piwowarską i Orlenem Robert Raczkowski: Renegocjujemy umowę z kompanią piwowarską. Chcemy uzyskać jak najwięcej korzyści dla naszych kibiców. W czwartek mamy się
spotkać z przedstawicielem kompanii. Zobaczymy na ile nasz partner biznesowy będzie elastyczny. Co do Orlenu, będziemy oferować nowy pakiet usług klubu, który możliwe, że przełoży się na większe zaangażowanie finansowe ze strony Orlenu. Kontrakty trenerów Krzysztofa Kisiela i Artura Górala Robert Raczkowski: Jeśli chodzi o współpracę obydwu panów z trenerem Manolo Cadenasem, to jest bardzo dobra nić porozumienia między nimi. Mamy już doprecyzowane warunki kontraktów, więc można powiedzieć, że jesteśmy po słowie. Juniorzy Manolo Cadenas: Moja praca zawsze była związana z młodzieżą i to jest coś co zawsze mnie interesuje. Podczas mojej ostatniej wizyty miałem okazję na żywo zobaczyć grę młodych zawodników Wisły. W dodatku mam sprawozdania trenerów Kisiela i Górala. Moją uwagę przykuł Mateusz Piechowski. Wygląda na to, że ma bardzo dobre warunki zwłaszcza do gry w obronie, dlatego musi od pierwszego dnia trenować z pierwszym zespołem. Akademia trenerów Robert Raczkowski: Chcemy stworzyć taką akademię, w której trener Manolo Cadenas będzie szkolił trenerów grup młodzieżowych Wisły. Ten program ma również przynieść skutki przyszłościowe. Będziemy mieć dobry narybek dla pierwszego zespołu Wisły. Reprezentacja Hiszpanii w Płocku Manolo Cadenas: Bardzo bym chciał, żeby reprezentacja Hiszpanii zagrała w Płocku. Chciałbym zrobić to przede wszystkim dla kibiców, ale również dla moich znajomych z Hiszpanii, żeby pokazać im Płock, jak się tu pracuje i żyje. Poza tym byłby to dobry sposób, aby przygotować się do mistrzostw Europy w 2016 roku. Szlakiem żołnierzy wyklętych W środę rano harcerze z płockiego obwodu ZHR wyruszyli na Rajd Szlakiem Żołnierzy Wyklętych, organizowany przez Instytut Pamięci Narodowej. Rajd odbędzie się już po raz szósty. Tym razem jego trasa przebiegać
będzie na terenie powiatów: mławskiego, nidzickiego, rypińskiego i żuromińskiego. Rajd Szlakiem Żołnierzy Wyklętych ma charakter edukacyjny, a jego celem jest przybliżenie młodym uczestnikom wiedzy na temat żołnierzy podziemia niepodległościowego z lat 40-tych i 50-tych ubiegłego stulecia oraz upamiętnienia trudu i poświęcenia członków powojennej konspiracji. Wzorem poprzednich lat młodzież będzie mogła poznać miejsca i postaci związane z walkami i działalnością antykomunistycznej partyzantki niepodległościowej swoich małych ojczyzn, spotkać się ze świadkami historii i zebrać od nich relacje. Uczestnicy zostali podzieleni na cztery patrole, z których każdy otrzymał swojego patrona. Patronem płockiej grupy jest kpt. Paweł Nowakowski, ps. Łysy. Tym razem rajd zakończy się w Mławie, gdzie młodzież dojdzie w sobotę. W niedzielę natomiast, w kościele św. Trójcy zostanie odprawiona msza, po której odbędzie się historyczna rekonstrukcja. W porannej zbiórce harcerzy wziął udział prezydent miasta Andrzej Nowakowski.