SCENY NA CASTING I TEATR IM. J. SŁOWACKIEGO W KRAKOWIE
Jeżeli profanuję nazbyt szorstką dłonią Świątynię twojej dłoni, grzech to jest olbrzymi: Zgładzi go czule para warg, które się płonią Z poczucia winy, jak dwaj nieśmiali pielgrzymi. Dobry pielgrzymie, nie ma w tym grzechu, gdy dłoni Inna dłoń ze czcią dotknie lub nawet ją trzyma: Są święci, przed którymi tłum wiernych się kłoni, I nie szkodzi, gdy rąk ich dotknie dłoń pielgrzyma. Czyż święci ust nie mają, tak jak i pielgrzymi? Usta są im potrzebne, aby wznosić modły. O, niech tych ust ustami dotknę spragnionymi: Gdy wiary z nich zaczerpnę, już mnie w raj przywiodły! Pierwszy krok musi zrobić grzesznik, a nie święty. Nie ruszaj się więc, zanim kroku nie postąpię: Niech ust twoich dotknięcie z moich ust grzech zdejmie. Całuje ją. Lecz teraz mam na ustach grzech, z twoich ust zdjęty. O, ja ci rozgrzeszenia również nie poskąpię: Oddaj mi grzech z powrotem. Całuje ją. Bardzo to uprzejmie...
W oknie na piętrze ukazuje się Julia. Cicho! Cóż to za światło błysło w oknie? To brzask na wschodzie, a słońcem jest Julia! To moja pani! moja ukochana! O, gdyby mogła wiedzieć, że nią jest! Mówi coś; nic nie słychać. Lecz co z tego? Jej oczy mówią - oczom więc odpowiem. Zbyt śmiały jestem; mówią, lecz nie do mnie. Dwie najjaśniejsze gwiazdy w całym niebie, Mając gdzie indziej jakieś pilne sprawy, Znalazły sobie w jej oczach zastępców, Póki nie wrócą na swoje orbity. Jasność jej twarzy Oparła policzek Na dłoni! O, być jedną z rękawiczek Julii i dotknąć przez chwilę tej twarzy Ach! Słyszę: mówi coś. O, przemów znowu, Jasny aniele! bo świecisz nade mną Jak ci skrzydlaci wysłannicy niebios.
Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo? Wyrzecz się ojca i odrzuć nazwisko Lub, jeśli nie chcesz, powiedz, że mnie kochasz, A ja wyrzeknę się swojego rodu. Tylko nazwisko twoje jest mi wrogiem. Ty jesteś sobą - nie żadnym Montecchim. Cóż jest Montecchi? To nie dłoń, nie stopa, Nie twarz, nie ramię - nie człowiecze ciało. O, zmień nazwisko, nazwij się inaczej! Cóż znaczy nazwa? To, co zwiemy różą, Pod inną nazwą nie mniej by pachniało. Tak i Romeo, gdyby się nazywał Inaczej, byłby wciąż tym samym cudem. Romeo, odrzuć nazwisko, a za ten Dźwięk, który nie jest nawet cząstką ciebie, Weźmiesz mnie całą.
Jak to, banicja? Okaż litość, powiedz Śmierć" - bo wygnanie bardziej mnie przeraża. Nie, nie ma świata za murem Werony Tylko udręka, czyściec, samo piekło! Banicja stąd jest banicją ze świata, A być wygnanym ze świata to umrzeć Banicja" zatem to eufemizm śmierci. Dać śmierci nazwę banicji" - to tak, Jakbyś na szafot mnie wiódł i pocieszał, Że topór złoty, a kat uśmiechnięty. Cóż to za łaska? To raczej tortura. Tutaj jest niebo - tu, gdzie Julia mieszka; Kot, pies, mysz, każde mizerne stworzenie Żyje w tym niebie, bo wolno mu patrzeć Na Julię - tylko mnie tego nie wolno. Mucha jest godna większych przywilejów, Większą ma wartość niż ja: może musnąć W przelocie biały cud jej wąskiej dłoni I nieśmiertelną błogość skraść z jej warg, Które dziewiczy wstyd rumieni, jakby Sam ich wzajemny dotyk był już grzechem. Mucha ma prawo do tego - ja nie; Mucha jest wolnym stworzeniem - mnie wiąże Wyrok banicji, ja jestem wygnańcem! I mówisz, że wygnanie to nie śmierć? Masz chyba jakąś truciznę pod ręką, Nóż wyostrzony, pętlę, najpodlejsze Narzędzie śmierci - wszystko będzie lepsze Niż zabijanie mnie słowem banicja"! Ojcze, tym słowem drażnią potępionych Diabli, gdy chcą się nacieszyć ich wyciem! I ty, pobożny spowiednik, ty, który Odpuszczasz grzechy, który się uważasz Za mego przyjaciela - ty masz serce Pasy drzeć ze mnie tym słowem banicja"?
Przed egzekucją skazańcom podobno Zdarza się chwila euforii; dozorcy Zwą taki moment ostatnim przebłyskiem. Czyż mogę nazwać przebłyskiem ten mrok? Julio najdroższa! Ukochana żono! Chociaż śmierć spiła ci z ust miód oddechu, Nie zawładnęła jeszcze twą urodą. Nie, nie poddałaś się. Rumieniec życia Przetrwał jak sztandar na tej ślicznej twarzy: Nie widać białej chorągwi martwoty. Po raz ostatni spójrzcie na nią, oczy; Ramiona, weźcie ją w ostatni uścisk; Usta, w ostatnim tchnieniu pocałunek Złóżcie jak pieczęć na bezterminowej Umowie z chciwą i bezwzględną Śmiercią! Prowadź, trucizno, gorzki przewodniku, Zgubny pilocie - roztrzaskaj o skały Sztormami nieszczęść skołatany okręt! Piję za miłość! Wypija truciznę.
Co trzymasz, miły, w zaciśniętej dłoni? Ach, więc trucizna jest winna twej śmierci? Niedobry, wszystko wypiłeś, a dla mnie Ani kropelki, abym mogła pójść Za tobą? Daj mi choć usta - spróbuję Scałować z nich truciznę; to nas złączy: Ten pocałunek i ta wspólna śmierć. Całuje Romea. Usta masz jeszcze ciepłe...