Turcja
Exim Tours uruchomił II edycję Pracy Marzeń, którą poprowadził podróżnik, fotograf i miłośnik podróży z Opola Mariusz Stachowiak. Znany w podróżniczym świecie jako Oderwany, postanowił oderwać się od standardowego pokazania wakacji z biurem podróży i udowodnić nam, że wakacyjne miejscowości potrafią skusić barwami, smakami i zapachami, jakich nie znajdziemy w żadnym przydomowym sklepie, a żeby je poznać wystarczy wyjść czasami zaledwie za róg naszego hotelu. Tematem przewodnim każdego wyjazdu była kuchnia lokalna i hotelowa, smaczna, aromatyczna, słowem aż ślinka cieknie, a Mariusz do kolekcji otrzymał tytuł Testera Smaku. Poniżej przedstawiamy Wam, okraszoną pięknymi zdjęciami, podróż po Turcji, jakiej nie znajdziecie w tradycyjnych folderach letniego wypoczynku. Zakochaj się w Turcji Witamy w Turcji Moja podróż z Pracą Marzeń zaczęła się w Turcji - spędziłem tydzień na Riwierze Tureckiej. Turcja przywitała mnie słońcem. Do tego uśmiechy na twarzach nowo poznanych ludzi, nawet u celników granicznych :) Otwartość ludzi. To jest to, co kocham najbardziej. W moim przypadku spędzać czas zawsze oznacza coś więcej niż tylko błogie leżenie na leżaku. Dlatego w Turcji odwiedziłem Antalyę, Side, Alanyę, zaporę Oymapinar i inne ciekawe miejsca w okolicy mojego hotelu.
Czas rozpocząć pracę w terenie Zaczynam oczywiście od kuchni :) Jako wysłannik, pracujący pod kryptonimem Tester Smaków, skorzystałem z zaproszenia szefów restauracji hotelowych. Każdy z nich, pragnął pochwalić się daniami, które serwuje swoim gościom. Dla mnie było to zdecydowanie za mało. Nie chciałem przyjeżdżać na gotowe. Zależało mi, aby uczestniczyć również w przygotowaniach. Moja propozycja została przyjęta. Do testowania smaków w Turcji została zaproszona również Marta Wierzbicka. Razem obserwowaliśmy pracę w kuchni oraz współtworzyliśmy różne dania i desery. To było ciekawe doświadczenie. Może wygląda to w relacji fotograficznej na zabawę, ale było to zadanie potraktowane przez nas bardzo poważnie. Dowodem na to może być fakt, że dania przez nas przygotowane, zostały zaserwowane gościom hotelowym. Skoro w restauracjach hotelowych wszystko wyglądało tak spektakularnie i smakowało tak wyśmienicie, to już nie mogłem się doczekać spróbowania lokalnych, tradycyjnych potraw w miejscowych restauracjach lub barach!
By posmakować prawdziwego świata, trzeba wyjść z hotelu! Trzeba nadmienić, że moje biuro, mieszczące się w hotelu Kamelya World w Colakli, było bardzo urokliwe oraz z nieograniczoną ilości atrakcji. Mnie jednak zdecydowanie ciągnęło na miasto. Oczywiście zamiarem było dotarcie do lokalnych dzielnic. Sami rozumiecie, że to jedyny sposób, aby posmakować kraju w tak krótkim czasie, który jest odpowiednikiem standardowego pobytu wczasowiczów. Sposobów na wydostanie się z kurortów jest dużo. Taxi, skuter, rower lub bus. Ja wybrałem to ostatnie. Tutaj bus to Dolmusz. Znalazłem postój Dolmuszy i konkretnego busa, który miał jechać do Side. Wsiadłem i czekałem na odjazd... Kiedy odjechał? Dokładnie minutę po tym, jak zapełnił się cały, czyli jakieś dwadzieścia minut później :) Uwielbiam takie oczekiwania, bo dają mi szansę obserwować codzienność miejsca, do którego przyjechałem. W tym przypadku, byli to kierowcy Dolmuszy, którzy czekając na pasażerów grali w grę o nazwie OKEY. Kierowcy byli szalenie gościnni, poczęstowali mnie uśmiechem i herbatą oraz próbowali wytłumaczyć zasady gry. Jeszcze dziesięć minut dłużej, a pewnie zostałbym zaproszony na obiad. Musiałem jednak jechać, bo bus się zapełnił.
Szukając kolejnego miejsca, które dostępne i znane jest przede wszystkim miejscowym, trafiliśmy z Martą do fantastycznej restauracji. Moim sposobem na odkrywanie ciekawych miejsc, szczególnie gdy nie dysponuję dużą ilością czasu, jest rozmowa z mieszkańcami. Czasami mam nawet wrażenie, że męczę ludzi swoją dociekliwością. Na szczęście Turcy to otwarty i bardzo życzliwy naród. Wszystko powiedzą, wytłumaczą, a nawet, jeśli zaistnieje taka potrzeba, rozrysują. Ta przydrożna restauracja nazywa się Habibe Teyze i znajduje się na drodze prowadzącej z Manavgatu do zapory wodnej Oymapinar. Z ulicy miejsce wydaje się być niepozorne, całą tajemnicę zasłania dom gospodarzy. Przechodząc na drugą stronę budynku oczom ukazuje się niezliczona ilość ustawionych w sadzie stołów, czekających na gości. Mieliśmy szczęście, że byliśmy tam w tygodniu, gdyż w weekend trudno jest o wolne miejsce. Turcy bardzo lubią spędzać czas wolny przy wspólnym posiłku. Śniadanie w sadzie
Co zjedliśmy? Czego my nie zjedliśmy! Co zamówiliśmy na śniadanie? Tu zamawia się zestawy dla konkretnej ilości osób, a gospodarze serwują to, co mają przygotowane na dany dzień. Stół niemalże ugina się pod ciężarem lokalnych smakołyków. Wszystko to z własnego ogródka. Celebrowanie posiłku w takim miejscu wzbogaca jego smak. Można było zapomnieć o całym świecie. Jeśli kiedyś traficie w te okolice, nie zapomnijcie podjechać do zapory Oymapinar i przy okazji zatrzymać się w tej przydrożnej wiosce. Dla nas było tam jak w raju - sielsko i anielsko, a hamak zawieszony pomiędzy drzewami namawiał do leniuchowania.
Świeże owoce tylko z targu! Miło będę wspominać pobyt na lokalnym targowisku z owocami i warzywami. Błąkałem się tam pomiędzy handlarzami i - obserwując ich - wsłuchiwałem się w niezrozumiały dla mnie gwar. A wizytę w tym miejscu zakończyłem wspólnym posiłkiem, do którego zostałem zaproszony przez sprzedawców. Serwowane w tureckich restauracjach hotelowych owoce i warzywa zdecydowanie różnią się od tych, które można dostać w Polsce. Postanowiłem więc dotrzeć do miejsca, skąd pochodzą. Pomyślałem, że skoro nie mogę wejść do sadu, to znajdę bazar. Przecież to następne miejsce, do którego są zwożone, po zerwaniu z drzew i krzewów. Targowisko przepełnione było soczystymi kolorami oraz zapachem i smakiem owoców. Pozytywne odczucia potęgował wprowadzający w egzotyczny klimat gwar, a dopełnieniem szczęścia była życzliwość handlujących oraz bezinteresowne uśmiechy na ich twarzach. Było to kolejne miejsce, które utwierdziło mnie w przekonaniu, że Turcy to otwarty i gościnny naród. W pewnym momencie sympatyczne i uśmiechnięte panie, częstując mnie owocami, zaprosiły do siebie i dały jednocześnie do zrozumienia, że chciałyby być sfotografowane. Śmiechu nie było końca, szczególnie kiedy jedna zachęcała drugą do zdjęcia :) Kiedy będziecie w antycznej części Side to koniecznie podjedźcie na ten bazar i skosztujcie niepowtarzalnych tureckich owoców. Wszystko tak soczyste, słodkie, że smak na długo pozostaje w pamięci! Ja odważyłem się spróbować czegoś więcej. Intrygowały mnie specjały, przy których siedzieli lokalni handlarze. Dosiadłem się więc do nich. Delektowałem się tym samym, co dla nich jest codziennym posiłkiem: warzywami z kozim serem oraz kaszą bulgur z warzywami nabieraną chlebem. Tamtego dnia w Turcji, przy tym stole, podczas wspólnie spożywanego posiłku, bariera językowa między nami jakby nie istniała. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że kuchnia turecka jest wyśmienita. Trzeba jej jednak spróbować również poza restauracjami hotelowymi. To są dwa zupełnie inne światy kulinarne. Jeśli więc ktoś ma ochotę spróbować prawdziwego smaku Turcji, musi choć na chwilę opuścić hotel.
Jak znaleźć targowisko: Bazar znajduje się blisko rzeki Side, niedaleko przystani, z której odpływają statki wycieczkowe. Patrząc na rzekę od przystani należy iść w prawo. Dochodząc do ulicy, skręcić w prawo i dalej iść przed siebie. Dwa skrzyżowania dalej pojawi się targowisko :) Miłego delektowania się smakiem, widokiem i dźwiękiem :) Nie zapomnijcie spróbować Morwy Białej, która jest przepyszna. Midye dolma... palce lizać! Dla mnie najsmaczniejszą potrawą kuchni tureckiej stały się małże przygotowane z ryżem, podsmażoną cebulką, koperkiem i pietruszką zwane Midye. Podawane są one w otwartych muszlach, z których wyjada się farsz bez użycia sztućców. Standardowo, nie można zapomnieć o skropieniu ich wcześniej sokiem ze świeżej cytryny. Nie muszę przypominać o oblizaniu palców, to przychodzi samo :) Midye miałem okazję spróbować w jednej z lokalnych restauracji w Alanyi, w centrum miasta. Dostaliśmy to jako przystawkę, ale dla mnie stało się daniem głównym. Smak uzależnił mnie od pierwszego kęsa. Wiem, że można również kupić je na nadmorskich promenadach. Sprzedawcy, zwani Midyeci, przemieszczają się ze swoim małym stoliczkiem, tacą pełną małż i cytryn. Nawoływaniem dają znać, że właśnie nadchodzą :)
Zapytaj o idealną ofertę wakacyjną dla Ciebie! 801 44 30 30-32 349 27 35 (pn-nd 08:00-20:00) www.eximtours.pl