W życiu każdego czynnego szachisty, czy to zawodowca, czy to amatora, są turnieje szachowe, o których wiadomo, że będzie się je długo wspominać z pewnym sentymentem. I nie musi to być koniecznie uzależnione od osiągniętego wyniku sportowego. Nasz wyjazd nad Bałtyk w dniu 17 kwietnia 2011 r.spowodowany był tym, że już na turnieju w Trzebiatowie podszedł do nas Przemek Łukasiewicz i namawiał nas gorąco na przyjazd na turniej do Dziwnowa. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem wtedy, że mamy ten turniej w planie, chociaż jeszcze było zbyt wcześnie, aby podejmować ostateczną decyzję. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dostałem parę dni temu telefon od Przemka z ponowionym zaproszeniem. Pomyślałem sobie, że jest to wielkie wyróżnienie dla SKOCZKA, ponieważ o swoje miejsce wśród mocnych w województwie to my dopiero walczymy. A tu proszę, ktoś dostrzegł nasze starania i zaliczył do grona szachowych znajomych. Dlatego decyzja mogła być tylko jedna jedziemy! Ze skompletowaniem składu tez nie było problemu. Stała ekipa Radek, Krzysiek i Oskar nie dają się w zapisach na wyjazd wyprzedzić. Doszlusował do grupy Bartosz Małoszuk. Punktualnie w niedzielę o godzinie 7-mej spotkaliśmy się w umówionym miejscu i dramat. Awaria samochodu. Cóż, przyszło przeprosić za nieswoje grzechy i rozpuścić grupę do domu. Podjechałem pod dom i okazało się, że wszystko wróciło do normy. Samochód ożył. Złapałem 1 / 6
za komórkę i udało mi się ściągnąć ponownie trzech pierwszych. Do Bartosza niestety nie miałem numeru telefonu komórkowego, więc musiał zostać w Choszcznie. Potem ruszyliśmy w drogę. Wyjechaliśmy wcześniej, ponieważ chcieliśmy jeszcze przed turniejem powdychać morskiego powietrza. Okazuje się, że to czego nas uczą szachy konsekwencja i wytrwałość popłacają. Już nie było żadnych niemiłych niespodzianek, ani w tę stronę, ani z powrotem. Po przyjeździe do Dziwnowa poszliśmy na godzinny spacer nad brzegiem morza, a potem na salę gier, gdzie tradycyjnie rozgrzaliśmy się lekkimi partiami błyskawicznymi. Zaraz od wejścia zostaliśmy niezwykle serdecznie powitani przez starych znajomych i obdarowani gadżetami z motywami reklamowymi Dziwnowa. Przekonaliśmy się, że organizatorzy klub DZIWNA z Dziwnowa - ściągnęli na ten turniej bardzo wielu spośród najmocniejszych szachistów z regionu wybrzeża zachodniego. Kiedy wywieszono listę zawodników, okazało się że jesteśmy w niższej części tabeli a i tam przegrać możemy praktycznie z każdym. Tym niemniej nastawienie mieliśmy bardzo pozytywne, bo wielu szachistów znamy osobiście, znamy też ich styl gry, wręcz z niektórymi już zdążyliśmy się zaprzyjaźnić, z wieloma jesteśmy na ty. W turnieju było dwóch zdecydowanych faworytów Jerzy Kot mistrz FIDE z Polonii Wrocław i Borys Tofil z Solny Grzybowo. Wiedzieliśmy, ze do walki o puchary mogą się włączyć : Arkadiusz Korbal, Rafał Dogoda, Tadeusz Twarogiel albo Kacper Karwowski. I wiele się nie pomyliliśmy. To pojedynki pomiędzy nimi zadecydowały o końcowych wynikach. Czujemy się nieszczególnie, kiedy system kojarzy naszych zawodników pomiędzy sobą. W tym 2 / 6
wypadku Oskar trafił na Radka, a ja w trzeciej rundzie na swojego imiennika Krzysia Sielickiego. W turnieju sentymentów nie ma. Graliśmy na ostro. Ja w bardzo ostrej pozycji poświęciłem skoczka za atak na króla, byłem od krok od wygranej, ale w dużym niedoczasie wypuściłem uzyskaną przewagę i będąc już w gorszej pozycji, przegrałem przez przekroczenie czasu. Natomiast Oskar wygrywając z Radkiem sprawił olbrzymią niespodziankę. Radek po niespodziewanej przegranej nie załamał się. Zaczął wygrywać wszystko co było do wygrania i zaliczył tylko porażki z najsilniejszymi szachistami turnieju - z Borysem Tofilem i Jerzym Kotem. W tak silnej obsadzie Radek zajął bardzo dobre ósme miejsce. Że bardzo dobre, wystarczy się przekonać obserwując, kto go wyprzedził, a kto za nim został. po lewej : Radek Badsung rozgrywa partię z Helmutem Borkowskim (fot. Dziwna Dziwnów) 3 / 6
Na mnie morskie powietrze podziałało świetnie. Pierwszą partię wygrałem dość łatwo. Już w drugiej trafiłem na przesympatycznego Tadeusza Twarogiela, który wziął na mnie srogi rewanż za porażkę w Sławoborzu przed tygodniem. Mówi się trudno szachy to jest sport. W trzeciej rundzie była wyżej opisana partia z Krzysiem. Czwartą partię łatwo wygrałem przez atak z baterii skoczkowo-gońcowej. W piątej było trudniej, ale też dobrze się skończyło. W szóstej rundzie trafiłem na pana Jerzego Wasylowa z Trzebiatowa i wiedziałem, że będzie trudno, bo on ma agresywny, atakujący styl gry, taki jak ja, ale bije mnie na głowę doświadczeniem. Po debiucie bardzo długo myślałem co zrobić i w końcu podjąłem ryzyko ataku. Poświęciłem na skrzydle skoczka za dwa pionki, bo bałem się pasywnej gry w obronie. Była szansa na sukces, miałem inicjatywę, rozwinąłem atak, odbiłem figurę ale wpadłem w niedoczas, a wtedy stary wyga wiedział co ma zrobić. W następnych partiach grałem równie agresywnie i tutaj mi się poszczęściło. Mając nieco gorsze pozycje rozwijałem atak, później kombinacja, (szczególnie ładna w pojedynku z panem Gniazdowskim przez poświęcenie jakości ze zdobyciem hetmana) i kolejne punkty. W ostatniej rundzie długo szukałem swojego nazwiska w tabeli kojarzeń raczej w środkowej strefie, a tu patrzę, że w ostatniej rundzie gram czarnymi na drugiej szachownicy z panem Jerzym Kotem mistrzem FIDE. Mówię sobie trudno to nie hańba przegrać z mistrzem. Postanowiłem sobie, że będę grać agresywnie, na wygraną. Z debiutu czarnymi wyszedłem świetnie, w lepszej nawet pozycji. Potem przygotowałem atak, zrobiłem ofiarę gońca, której mistrz oddając pionka nie przyjął, potem broniąc się znowu poświęcałem gońca i znowu on tego gońca nie przyjął. W końcu jednak zaczęła się gra na wiszącej chorągiewce i tutaj czułem, że doświadczenie mistrza weźmie górę, co i rzeczywiście nastąpiło. Ale mi pozostała satysfakcja, że nie każdy poświęca mistrzowi FIDE w grze figurę i to dwa razy Na zdjęciu po prawej : mistrz FIDE - Jerzy Kot z POLONII Wrocław w pojedynku z Kacprem Karwowskim - utalentowanym i utytułowanym juniorem z UKS SZACH Gryfice Oskar rozegrał w Dziwnowie świetne zawody. Nie bał się grać z nikim. Wygrał najpierw z Radkiem, potem z utalentowanym Piotrem Stylińskim grając gambit budapeszteński (sic!), z 4 / 6
Mieczysławem Doroszem (II kat.) oraz szczęśliwie, przez nieuwagę przeciwnika (podstawienie figury) z Kazimierzem Łaszewskim (II kat) oraz zremisował w przedostatniej rundzie z Harrym Eiseltem z Kamienia Pomorskiego. To spowodowało, że Oskar zajął bardzo dobre 21 miejsce, wyprzedzając wielu wyżej rankingowo klasyfikowanych szachistów. Krzysiek Sielicki miał trudnych przeciwników i nie miał najlepszego dnia. Wygrał z kim miał wygrać i przegrał z kim mógł przegrać. Sądzę, że krótka świąteczna przerwa dobrze mu zrobi, odświeży zasób sił i będzie nawet jeszcze lepiej niż było do tej pory. Turniej wygrał Borys Tofil z Grzybowa, który nie przegrał żadnej partii, natomiast w bezpośrednim pojedynku pokonał Jerzego Kota. Wyniki turnieju znajdują się na serwerze : http://www.chessarbiter.com/turnieje/2011/ti_147/ Na zdjęciu po prawej : Przemysław Łukasiewicz - sędzia główny turnieju i jeden z głównych organizatorów 5 / 6
DZIWNA - było szachowy; kojarzeń. imprezy, oraz znaczeniu pretensji. Wielkie Kawa, czas I zwolnieni Dziwnowie Chyba zrobimy jeszcze zorganizowali deser, koniec wszystko, ingerował trwania herbata nikt słowa wszystko, szybkie klubowy Dziwnów Sędzia z przed prestiżowym, osobne nie potraktowano. kilka zapłaty turnieju; uznania będzie czego i tylko turniej, smaczne, końcem bardzo kojarzenie główny wątek aby, stoliki wpisowego. dyrekcja tam, do miał ponadto należą który znowu ciepłych osobisty turnieju, szczęścia do gdzie domowej wątpliwości par, było można gry; Szkoły się przyjechać w było To prezentację praktycznie słów porze podano miłej jasna Przemysław mówi potrzebują nasi śmiało roboty to Podstawowej o obsłudze naprawdę i obiadowej organizacji zawodnicy przestronna chyba jeszcze przeczytaniu stawiać ciasto Dziwnowa. wyników żadnych miłośnicy Łukasiewicz już niezbędne. było okolicznościowy zaserwowano w wszystko innym turnieju. z zorganizowany Dziwnowie uwagi sala, sporów rundowych, tego szachów dyspozycji organizatorom tablica na Organizatorzy dbał artykułu, o W czy tym daleki efekcie, oraz smaczną o : do powodów był tort, profesjonalny odpowiednie bufet jak zawodników publikacji władze dojazd że tam z gościnnie motywem pomimo w dla gdzie zupę turnieju przyszłym wzór. do zawodników. (150 miejskie wyników jakichkolwiek gulaszową. powinien tempo gier sprzęt przez km) W nas szachowym. klub turnieju o roku i zostali wsołeckie dużym cały i być A 6 / 6