Związek Harcerstwa Polskiego Chorągiew Lubelska Komisja Historyczna Krąg Instruktorów i Seniorów im. A. Kamińskiego w Lublinie W HOŁDZIE POMORDOWANYM - pokłonem głębokim tym, które przeżyły Zeszyt Nr 15 Maj 2005 1
W 60-tą rocznicę wyzwolenia obozu w Ravensbrück W hołdzie pomordowanym - pokłonem głębokim tym, które przeżyły Przykazujemy Druhnom i Druhom ten materiał, opracowany przez hm. Stanisławę Witkowską, poświęcony dramatycznym przeżyciom więźniarek obozu w Ravensbrück, w tym naszych harcerek z Lublina i Lubelszczyzny. Niech będzie on pomocny w poznaniu ich los i cierpień oraz bohaterskiej walki z przemocą i o przetrwanie. Komenda Kręgu Mówimy do Ciebie przechodniu, Mówimy skupienia chwilą; Taką siłą naszego wspomnienia Co popiół i diament przemienia, Wyrazem oczu i zmarszczką na czole, Mówimy niejedną blizną na ciele Ale, czy Ty nas rozumiesz, przechodniu Nie wiem... To oratorium ravensbrückie opracowane przez więźniarkę Mirosławę Grupińską (nr 11956) jest mottem widniejącym na wstępnej stronie wydawnictwa Zwyciężyły wartości, zawierającego wspomnienia kobiet z obozu w Ravensbrück. Zawarty w opracowaniu materiał, napisany przez prof. Urszulę Wińską więźniarkę nr 7448, w oparciu o wspomnienia byłych więźniarek to dokument, który powinien być bardziej znany. Podobnym dokumentem jest książka prof. Wandy Półtawskiej I boję się snów..., więźniarki obozu w latach 1941 1945 oraz publikacja Mury (Harcerska Konspiracyjna Drużyna w Ravensbrück), wydana przez Śląski Instytut naukowy w Katowicach w 1986 r. Te pozycje ukazują i przybliżają nam prawdę o dziewczętach, które więzione w obozie nie były tylko ofiarami, ale też bojowniczkami. Trafiły do więzień i do Ravensbrück, ale nie zaprzestały walki, działały, uczyły się, pomagały sobie wzajemnie w warunkach niewyobrażalnych, urągających człowieczeństwu i upodlających. Przebywały w obozie, którego system i organizacja zakładały całkowitą zagładę więźniarek. W przetrwaniu pomagały im bardzo ideały harcerskiego wychowania. Umiejętność współżycia w gromadzie i niesienia pomocy potrzebującym oraz wiara w istnienie rzeczywistości 2
pozaziemskiej broniły je przed wewnętrznym zniewoleniem. Z harcerstwa wyniosły m.in. poczucie koleżeństwa, przyjaźni, chęci robienia dobrych uczynków, hartu i woli działania. Te wartości pomagały nie tylko w przetrwaniu, ale i w zachowaniu ludzkiej godności. Dr Wanda Wojtasik-Półtawska Duśka, nr 7709. Książka prof. Wandy Półtawskiej I boję się snów... wydana po raz pierwszy w 1961 r. (piąte wydanie w 2001 r.) została przetłumaczona na język niemiecki, angielski i włoski. Są w niej fakty i opisy obrazujące przeżycia, często bardzo młodych dziewcząt oraz dokumenty bohaterstwa więzionych. W moim głębokim przekonaniu każdy Polak, każda Polka, a zwłaszcza harcerka powinna zapoznać się z tą pozycją wiernym dokumentem tamtych wydarzeń i świadectwem cierpień kobiet, w tym naszych koleżanek harcerek. Dla nas, instruktorów ZHP i mieszkańców Lubelszczyzny, książka ta jest tym cenniejsza, bo napisała ją drużynowa IV Lubelskiej Żeńskiej Drużyny Harcerskiej im. Orląt Lwowskich w gimnazjum i Liceum ss. Urszulanek w latach 1937 1939 i osobista kurierka komendantki Chorągwi hm. Marii Walciszewskiej w latach 1939 1941. Znajdziemy w niej sylwetki dziewcząt m.in. z naszego miasta i lubelskich szkół. Dziś dr Wanda Półtawska jest nadal bardzo aktywna. Prowadzi wykłady w Papieskiej Akademii Teologicznej, spotyka się z młodzieżą nie tylko polską jeżdżąc po całym kraju, a nawet za granicą. Z wykształcenia jest doktorem medycyny w dziedzinie psychiatrii. Ukończyła też studia w zakresie psychologii. Jej książki to m. in. Stare rachunki, Samo życie, Z prądem i pod prąd oraz Przygotowanie do małżeństwa. Z Lublinem utrzymuje stałe kontakty, spotyka się z młodzieżą na KUL-u, jest wykładowcą ma Międzyuczelnianym Studium Rodziny. Współpracuje z kierownictwem Muzeum Martyrologii Pod Zegarem i pomaga w gromadzeniu dokumentów. A dokumentowanie i ukazywanie historii tamtych lat jest tym bardziej konieczne, że niektórzy próbują zaprzeczać i kwe- 3
stionować podawane fakty i wydarzenia z okresu okupacji niemieckiej Wydają się im one nieprawdopodobne. Przyjmijmy na bieżący rok w 60-tą rocznicę wyzwolenia obozu w Ravensbrück, jako jedno z ważnych zadań zapoznanie się z książką dokumentem I boję się snów.... Uczcijmy w ten sposób pamięć i bohaterstwo, oddajmy hołd tym kobietom, które nie przeżyły gehenny obozowej i pokłońmy się głęboko tym, które przetrwały... Rok 1941 Autorka W pierwszych miesiącach tego roku nastąpiły w Lublinie liczne aresztowania i egzekucje. Szeroko komentowano te wydarzenia łącząc je z ponurą działalnością Polaka agenta Gestapo, który współpracował z niemiecką policją już od wiosny 1940 r. uczestnicząc jednocześnie w pracach jednostek konspiracyjnych Polski Podziemnej. Został na nim wykonany wyrok śmierci. Wśród osób aresztowanych w tym okresie znalazły się nasze koleżanki harcerki. O aresztowaniu Duśki (phm. Wandy Wojtasik - drużynowej IV LŻDH im. Orląt Lwowskich) powiadomiła nas Magda Czerwińska zastępowa z tej samej drużyny nakazując czujność i ostrożność. Do Duśki często chodziłam po odbiór prasy konspiracyjnej. W tym samym czasie zostały aresztowane inne harcerki m.in. hm. Maria Walciszewska, phm. Maria Apcio drużynowa XIII LŻDH w Gimnazjum i Liceum im. Unii Lubelskiej w okresie przedwojennym, Krystyna Czyżówna i Romualda Sekuła z tej samej drużyny oraz siostry Apolonia i Grażyna Chrostowskie z II LŻDH w Gimnazjum i Liceum Heleny Czarnieckiej. Były przetrzymywane w więzieniu śledczym Gestapo Pod Zegarem (przy ul. Uniwersyteckiej), a potem na Lubelskim Zamku. Już wtedy poznały brutalne podstępne metody śledztwa bicie, katowanie i torturowanie. Więzione w zatłoczonych celach pełnych brudu i robactwa oraz szerzących się chorób zakaźnych żyły w ciągłej niepewności jutra. Niemal każdej nocy wywoływano z cel więźniarki, na których na dziedzińcu Zamku, bez sądu i udowodnienia winy wykonywano wyroki śmierci. O egzekucjach świadczyły serie wystrzałów po wyprowadzeniu kobiet z celi. Podobnie, a może nawet bardziej okrutnie postępowano z więzionymi mężczyznami. Po tych niewyobrażalnych przeżyciach niemal z ulgą i nadzieją przyjęły przemyconą od rodzin wiadomość o mającym nastąpić wywiezieniu ich do obozu. Samo słowo obóz przypominało im harcerskie przygody w lesie, życie pod namiotami, wspólne ogniska, śpiewy i skautowe zajęcia. Były przekonane, że każda zmiana po więziennej gehennie będzie korzystniejsza, że będą oddychać świeżym powietrzem i cieszyć się pięknem otaczającej przyrody. Jak bardzo się myliły Wyjechały z Lublina 21 września 1941 r. w dużym, specjalnym transporcie Sondertransport. Przy nazwiskach osób z takich transportów najczęściej figurowała adnotacja powrót do kraju niepożądany - co równało się wyrokowi śmierci. Poprzednie transporty z Lubelskiego Zamku nie były tak liczne. Pierwsze kobiety wywieziono do Ravensbrück 4 kwietnia 1941 r., następne w składzie 18-osobowym w sierpniu tego samego roku. Wrześniowy, 150- osobowy transport składał się w większości z więźniarek aresztowanych za udział w działal- 4
ności konspiracyjnej Polski Podziemnej przeciwko okupantowi. Przeważały kobiety w wieku od 18 do 30 lat. Z tej grupy wiekowej najwięcej było rozstrzelanych i poddawanych w obozie doświadczeniom pseudo-medycznym. W Warszawie, do lubelskiego transportu dołączono wagony z więźniarkami Pawiaka. Z Polski wyjeżdżał już długi pociąg wiozący setki młodych Polek skazanych na wygnanie, bez aktu o skarżenia i możliwości obrony. Po dwu nieprzespanych nocach, 23 września pociąg dojechał na miejsce. A tu, już na wstępie, kobiety zetknęły się z przerażającą rzeczywistością. Wanda Półtawska po latach pisze m.in. Stałyśmy w milczeniu, bez ruchu, otoczone zgrają psów i gorszych od nich ludzi nieludzi. Brutalne głosy, gesty, kopniaki, pięści, policzki od razu w pierwszej chwili to wszystko kamieniem zapadło nam w serca.... Wzorowy obóz Ravensbrück taki napis, brama, wielki plac, z przodu jakieś budynki, dalej szeregi jednakowych, niskich bloków, wysoki mur, a za nim druty wysokiego napięcia i wieżyczki strażnicze... Dobrze były zamknięte i strzeżone. Najbardziej przykre wrażenie zrobiły, na przybyłych do obozu, szeregi przechodzących piątkami kobiet ubranych w niebiesko-szare pasiaste stroje z przerażająco jednakowo bezmyślnymi twarzami, bezdusznymi i bez wyrazu, z przeważnie ogolonymi głowami. Przechodziły one nie patrząc, nic nie mówiąc, nie reagując. Numery, numery i numery nic więcej... bez nazwiska, bez imienia, bez uczucia. One były już jakby zabite określiła w swojej książce prof. Półtawska. Ale znalazły się i żywe Polki z czerwonymi trójkątami, co oznaczało więźnia politycznego. Uśmiechały się ukradkiem i szeptem przekazywała cenne informacje. Nowoprzybyłe wpuszczano po kolei do Badenu, skąd wychodziły już jakby inne w pasiakach, z łysymi głowami. I one wyglądały już bezosobowo, bo tak stały się do siebie podobne. I one otrzymały numery. Przeszły 6-tygodniową kwarantannę zapoznano je z regulaminem obozowym nie szczędząc przy nauce bicia, policzkowania i poniżania. A po kwarantannie były kierowane do ciężkiej, wyniszczającej ich organizm pracy pracy przekraczającej ich siły i możliwości fizyczne. Głodne, wciąż głodne dźwigały kamienie i potworne ilości kilogramów, przesypywały piasek. Wykonywały niejednokrotnie ciężką, ogłupiającą robotę. Na rękach miały często bolesne pęcherze, które twardniały i zamieniały się w odciski. 6 Grudnia 1941 r., po ekstra apelu władze obozu wprowadziły pracę na trzy zmiany. Kobiety zaczęły pracować nocą. Sądziły, że będzie to zmiana na lepsze. Ale szybko okazało się, że jest to nowa forma gnębienia i maltretowania więźniarek. Podczas tej pracy z mokrej słomy plotły warkocze. Słoma darła im skórę z rąk do krwi. Rano, spocone, w letnich sukienkach roboczych wyrzucano je na mróz, na kilkugodzinne apele. Jak one to przeżyły? Jak nazwać taką formę maltretowania? A później prace im wyznaczane stawały się coraz cięższe, coraz bardziej uciążliwe. Więźniarki pracowały przy budowie dróg i torów, przy melioracji terenów, w stajniach, przy wyładunku koksu ze statków, cegły i produktów żywnościowych z samochodów, przy piecach wulkanizacyjnych. Wywożone były też do pracy w warsztatach i fabrykach, głównie dla przemysłu zbrojeniowego, przy produkcji min morskich, kabli do samolotów itp. 5
Lata 1942 1945 My wszyscy we wrześniu 1939 r. nie przypuszczaliśmy, że wojna i okupacja niemiecka będą trwały tak długo. Mówiło się wtedy wiele o tym, że będzie to wojna błyskawiczna. Wierzyliśmy, jak bardzo wierzyliśmy, że Polska nie jest sama w walce z agresją niemiecką, że mamy przyjaciół. Z radością i nadzieją przyjęliśmy wiadomość o wypowiedzeniu wojny Niemcom już 3 września przez Anglię, a dzień później przez Francję. Alianci nie zawiedli... Ale losy tej strasznej zawieruchy wojennej potoczyły się inaczej... Kobiety wywiezione do obozu w Ravensbrück nie sądziły także, że całe lata pozbawione domów rodzinnych i wolności będą tu torturowane, szykanowane, obdzierane z godności ludzkiej, ze wiele z nich straci tu zdrowie i życie. Jakże ciężka do przetrwania była pierwsza zima w obozie. W sypialni u sufitu wisiały sople lodu, a blokowa kazała jeszcze otwierać wszystkie okna na przestrzał z obu stron baraku. Oszronione koce nie grzały wspomina dh. Duśka (Wanda Wojtasik). W dniu 18 kwietnia 1942 r. kobiety w obozie Ravensbrück przeżyły grupową egzekucję. Tragedia ta najbardziej dotknęła Polki z woj. Lubelskiego. Wszystkie więźniarki rozstrzelane były z naszego terenu. Wśród 13 znalazły się m.in. harcerki Maria Apcio, Romualda Sekuła, Grażyna i Apolonia Chrostowskie. Dzień ten wciąż wspominają te, które przeżyły. Wanda Półtawska pisze: W śliczny, słoneczny dzień zabrali całą trzynastkę, wszystkie nasze najbliższe. Znaliśmy je i ich sprawy. Niepokój, gdy wyczytywano ich nazwiska, ale jeszcze nie chciałyśmy wierzyć. Poszły i oglądały się w naszą stronę na wielkim placu nach Vorne. Mila odwróciła się i pokiwała ręką, a Pola wskazała na niebo 1. Nad wszystkimi zawisła teraz i ta męcząca świadomość, że dziś one jutro my. Nie przypuszczały, że w obozie będą wykonywane egzekucje. Wydawało się im, że wyroki śmierci zostały wykonane na Zamku Lubelskim, a te, które tu przyjechały uniknęły takiego losu. Od tego dnia oczekiwanie na śmierć już ich nie opuszczało. Lubelska, młoda, zaledwie wówczas 21-letnia poetka, Grażyna Chrostowska na kilka dni przed śmiercią napisała m.in. i taki wiersz: Niepokój Dzień ten taki właśnie, jak Niepokój Szopena. Ptaki nisko kołujące nad ziemią niespokojne. Spłoszone z gniazd swych nadsłuchują. W przyrodzie cisza. Ciepło, jak przed burzą. Z zachodu płyną niskie, ciemne chmury. Przewalają się po niebie wiosenne wichury. Przyczajony lęk w sercu. Tęsknota... tęsknota... 1 W zeszycie historycznym nr 14 naszego Kręgu przedstawiamy wspomnienia o tym dniu m.in. doc. dr hab. Lucyny Wińskiej, s. 8-9. 6
Chcę chodzić po rozmokłych, po dalekich drogach, Słuchać szumu wichrów... Łowić oddech wiosny, Czuć jak najgłębiej. Odnaleźć ciszę miłości. Idę. Nie znajduję. Wciąż zmierzam i wracam. Gdzieś daleko zostały chałupy wieśniacze, Chmury poszły na wschód. I na wschodniej stronie Stoją drzewa samotne, ciemne pochylone. W wichrze stoją i w ciszy, chwiane niepokojem. Na lubelskim cmentarzu przy ul. Unickiej, na ścianach kaplicy znajdują się tablice poświęcone pamięci m. in. Grażyny i Apolonii Chrostowskich oraz ich ojcu Michałowi, który zginął w Oświęcimiu, a także Marii Apcio i Romualdy Sekuły rozstrzelanych 18 kwietnia 1942 roku w Ravensbrück. W ubiegłym roku Gimnazjum nr 8 w Lublinie, przy ul. Biedronki 13, przyjęło imię harcerki i młodej poetki Grażyny Chrostowskiej. Należy tu podkreślić, że dyrekcja Muzeum Martyrologii Pod Zegarem (a personalnie Barbara Oratowska) podejmuje wiele działań w celu upamiętnienia i udokumentowania tragicznych losów młodzieży w latach okupacji niemieckiej. Uroczystość w Gimnazjum nr 8 odbyła się przy udziale b. więźniarek obozu Wandy Wojtasik-Półtawskiej i Krystyny Czyż-Wilgatowej. W drugiej połowie 1942 r. w obozie w Ravensbrück, Niemcy podjęli nowy rodzaj maltretowania i wyniszczania kobiet. 74 Więźniarki z transportu lubelskiego poddano pseudomedycznym doświadczeniom potraktowano je jak króliki doświadczalne narażając na wielkie cierpienia, utratę zdrowia a nawet życia. Wśród tych, które zostały objęte wyrafinowanym eksperymentem, były i nasze harcerki: Wacława Andrzejak (Gnatowska), Irena Backiel, Krystyna Czyżówna (Wilgatowa), Janina i Krystyna Iwańskie, Genowefa Kluczek, Pelagia Michalik, Joanna Szydłowska i Wanda Wojtasik-Półtawska. Krystyna Iwańska, nr 7710 (Lublin) Janina Iwańska, nr 7711 (Lublin) 7
Joanna Jankowska Szydłowska, nr 7914 dr Krystyna Czyż-Wilgatowa, nr 7708 Wspomnienia kobiet, które przeżyły gehennę obozu w Ravensbrück przedstawiają tamte wydarzenia, przebieg dokonywanych operacji, nieludzkie traktowanie królików oraz warunki, w jakich przeprowadzane były doświadczenia na ich ciele bez liczenia się z tym, co czują i jakie są ich cierpienia. O przeżyciach ponad ludzką miarę pisze obszernie Wanda Półtawska w publikacji I boję się snów.... Opisuje je też fragmentarycznie harcerka z Chełma Wacława Andrzejak (Gnatowska) nr obozowy 7718 w książce poświęconej obozowej drużynie Mury (str. 85-89). Wspomina ona: Kolej na nie przyszła 23 listopada... Pięć z nas skierowano do sali, w której mieściło się dziewięć łóżek, w tym trzy piętrowe... Zastałyśmy tu dwie, uprzednio operowane koleżanki... Pomimo upływu długiego czasu od operacji nie odzyskały sił... Rany ropiały nadal... Miałam dwadzieścia lat Marzyłam zawsze, że przeżyję to piekło. Teraz nadzieja ta została przekreślona.... Opisuje zapamiętane fragmenty zabiegów medycznych, a potem po operacji : Koleżanki majaczyły. Zrywały się z pościeli, odzyskiwały na chwilę przytomność i znów zasypiały... Długo nie odzyskiwały przytomności. Majaczyły, wyły z bólu.... A więźniarka Maria Broel-Plater-Skassa w tej samej książce wspomina: Mijały dnie za dniami, a my leżałyśmy walcząc ze śmiercią i trawiącą nas gorączką. W dzień robiono nam zastrzyki, które nie przynosiły żadnej ulgi; opieki prawie żadnej. Na noc zamykano okiennice i drzwi i zostawiano nas same z naszymi cierpienia-mi. To był koszmar duszno, odór ropiejących ran, gorączka i niesamowite cierpienie zoperowanych nóg.... A w innym miejscu Wacława Andrzejak pisze: panował mrok, koszmar i piekło... Krematoria dymiły nieprzerwanie i domagały się codziennie ofiar, dużo kobiecych ciał nędznych szkieletów - bo te paliły się najszybciej. Panowała beznadziejność, lęk, groza i coś, co trafnie określały ponad ludzka miarę. Ale ta beznadziejność i ten koszmar pobudzały jednocześnie do szukania dróg ratunku i pomocy rodziły opór: czujną, ostrożną, ale zdecydowaną na wszystko działalność o zachowanie swej godności i o przeżycie wbrew woli i zamiarom hitlerowskich oprawców. 8
W publikacjach, na które się powołuję pisząc ten zeszyt historyczny można znaleźć bardzo wiele przykładów heroicznych zmagań kobiet. Podobnie, jak w więzieniach i tu w obozie harcerki były inicjatorkami i organizatorkami ruchu oporu. W małych, nieformalnych grupach, które można by nazwać zastępami, ale i w drużynie 2 podejmowały wysiłki w celu utrzymania wiary, że przeżycie tego piekła jest możliwe, w celu zaszczepienia wiary i nadziei oderwania myśli o najgorszym i o tym, co się dokoła nich działo. Uczyły się, prowadziły tajne nauczanie pod kierunkiem więźniarek, nauczycielek szkół średnich i wyższych, recytowały zapamiętane utwory lub uczyły się ich treści od tych, które pamiętały. Brały udział w życiu religijnym, nuciły, a nawet śpiewały pieśni kościelne oraz melodie harcerskie, ludowe i wojskowe. Odbywały zbiórki harcerskie. Przyjęły hasło Trwaj i innym pomóż przetrwać. Opiekowały się chorymi i torturowanymi, w tym też królikami doświadczalnymi, wyręczały słabsze i starsze kobiety przy wykonywaniu przydzielonych im ciężkich prac fizycznych. Nie poddawały się chciały żyć, przetrwać, wrócić do kraju! Szukały ratunku dla siebie i współwięźniarek. Można by tu mnożyć przykłady poświęcenia, ofiarności i służby dla innych. Wystąpiły nawet z petycją do komendanta obozu pytając, czy jest mu wiadome, że w obozie są dokonywane operacje doświadczalne na zupełnie zdrowych kobietach więźniarkach politycznych. Powoływały się na prawo międzynarodowe niedopuszczające takich operacji na ludziach zdrowych bez ich zgody. Z petycją poszedł po-chód już kalekich i tych świeżo operowanych, niektórych niesionych na rękach. Komendant nie tylko nie wyszedł do nich, ale przez urzędniczkę stwierdził, że operacje, o których mówią są wymysłem histerycznych bab. Organizując taką formę protestu liczyły się z konsekwencjami, mogły to przepłacić życiem. W obozie panowało przekonanie, że operowane kobiety uniknęły egzekucji. Kiedy jednak od lutego 1943 r. zaczęto rozstrzeliwać i króliki harcerki intensywnie szukały metod działania i możliwości ratunku. Jak działać, by nie poddać się, by nie być całkowicie bezsilnymi. Bolało uczucie poniżenia i poddawania się woli oprawców niemieckich. Coraz częściej nękała ich myśl, że rozstrzelanie operowanych więźniarek jest zaplanowane, by nie pozostawić żywych dowodów bestialskich metod zbrodniarzy. Szukając ratunku lubelskie harcerki wpadły na pomysł pisania do rodzin listów tzw. atramentem sympatycznym na kartkach formalnie wysyłanych z obozu między wierszami tekstów lub na stronie adresowej, Nie mając innego środka pisały je własnym moczem. Od stycznia 1943 r. do kwietnia 1945 r., tajną korespondencję prowadziły króliki : Krystyna Czyżówna (Wilgatowa), Janina i Krystyna Iwańskie i Wanda Wojtasik (Półtawska). Zawiadamiały swoje rodziny o operacjach doświadczalnych podając listy operowanych, daty zabiegów, nazwiska lekarzy dokonujących operacji, warunki, w jakich się odbywały i warunki życia w obozie, nazwiska rozstrzelanych. Adresaci odczytywali teksty mimo początkowych trudności technicznych i niezrozumienia. Już po pierwszych listach matka Krystyny, nauczycielka, referentka Wojskowej Służby Kobiet AK Okręgu Lubelskiego mjr Maria Czyżowa przekazała otrzymane wiadomości ówczesnemu szefowi Sztabu Franciszkowi Żakowi (ps. Wir i Ignacy ) a ten z kolei wysłał je natychmiast do Głównego Sztabu w Warszawie, skąd drogą radiową nadano je do Londynu. W ten sposób cały świat dowiedział się o tym, co naprawdę działo się w obozie. 2 Taka istniała o nazwie Mury. 9
Treść niektórych listów jest opublikowana m.in. we wspomnieniach Krysi, umieszczonych w wydawnictwie Harcerki 1939-1945 (relacje pamiętniki), s. 601-620. Oryginały listów - są w posiadaniu rodzin autorek b. więźniarek. (Na następnej stronie przedstawiamy fragment takiego listu). Ta ryzykowna, niebezpieczna praca pisanie i uzgadnianie treści, w rozszerzonym składzie redakcyjnym pochłonęła nasze więźniarki całkowicie. Rodziły się nowe nadzieje i marzenia o możliwości przeżycia i powrotu do Ojczyzny do rodzinnych domów. Czerpały nowe siły do pokonywania trudności i walki o przetrwanie. Różnymi drogami docierały do obozu wiadomości zewnętrzne m. in. o sytuacji politycznej i o klęskach ponoszonych przez Niemców na wszystkich frontach. Nie wpływało to jednak na polepszenie losu więzionych kobiet. Można było stwierdzić nawet nasilenie represji. W szczególny sposób odczuwały to króliki. Ich los zdawał się być przesadzony, gdyż Niemcy za wszelką cenę chcieli zniszczyć ślady dokonywanych zbrodni. Im większy wprowadzali terror i brutalne metody, tym bardziej silna była walka dziewcząt o życie własne i koleżanek tym większa pomoc i solidarność współwięźniarek i to różnych narodowości. I tu też można podać konkretne przykłady poświęcenia propozycje przyjęcia ich numerów, metody i sposoby ukrywania królików, a nawet ich ratowania w obliczu egzekucji. Pisze o tym dość obszernie W. Półtawska w książce I boję się snów... (Wydanie z 2001 r. str. 152-162). A kominy krematorium dymiły aż do chwili wyzwolenia obozu do 1 maja 1945 r. 10
Harcerska konspiracyjna drużyna Mury Powstała w obozie z inicjatywy harcerek: hm Józefy Kantor ze Śląskiej Komendy Chorągwi. Marii Rydanowskiej z Gorlic i Zofii Ranczy hufcowej z nowego Sącza. Powstała na przekór szalejącemu terrorowi, zdawałoby się wbrew logice, ale z potrzeby ducha i walki o 11
przetrwanie. Działała od listopada 1941 r. do wyzwolenia, to jest do końca kwietnia 1945 r. Jej drużynową była hm. Józefa Kantor, wówczas 45-letnia nauczycielka. W drużynie Mury były następujące zastępy: Fundamenty, Cementy, Cegły, Żwiry, Kamienie, Wody i Kielnie. - Dlaczego Mury? Przyjęły takie godło, bo zawierało ono wezwanie do wyrabiania siły woli, zwartości organizacyjnej - wzywało jakby do odgrodzenia się wewnętrznego od tragizmu obozowego i podejmowania działań wzmacniających wolę walki o przeżycie i pomoc bliźnim. Najwyższy stan drużyny z dnia 1 kwietnia 1945 r. wynosił 102 harcerki. Liczba ta była płynna, bo ginęły dziesiątkowane chorobami, egzekucjami i wywożeniem do innych obozów. Nie wszystkie harcerki, które przebywały w obozie należały do drużyny nie wszystkie nawet o niej wiedziały. Utrzymywanie łączności w obozie przy represjach życia lagrowego nie było łatwe graniczyło z nie lada wyczynem. Warto o pracy tej drużyny wiedzieć więcej. Autorki wspomnień tamtych wydarzeń więźniarki, które przeżyły w wydawnictwie Śląskiego Instytutu naukowego p.t. Mury (z 1986 r.) ukazują obrazy z ich życia w obozie i przykłady bohaterstwa kobiet. Jedna z nich stwierdza m.in.: że praca w konspiracji i tam w obozie, to nie żadna zasługa nasza to tylko dla Ojczyzny spłacane długi.... I ta sama autorka mówi dalej: Wróciłyśmy nie dla tego, żeśmy lepsze od innych, ani dlatego, że zasłużyłyśmy na ocalenie, ale ocalałyśmy po to, by dać świadectwo prawdzie. Przekazujemy wam te oto prawdy: 1/ wolność to najcenniejsze dobro ludzkości, 2/ zaufanie człowieka do człowieka i odwaga to ogniwa siły społecznej, 3/ solidarność międzynarodowa i ukochanie pokoju to szczęście ludzkości. A drużynowa hm. Józefa Kantor zwracając się po wojnie do młodzieży powiedziała m.in. Zadaniem społeczeństwa współczesnego jest wielki wyścig ducha, serc i rąk dla zapewnienia pokoju na świecie. Ogólne wiadomości o obozie Obóz w Ravensbrück został założony w 1939 r. w pobliżu m. Früstenberg, w odległości 85 km od Berlina. Był przeznaczony wyłącznie dla kobiet. Posiadał 25 podobozów. Przez obóz przeszło ok. 132 tys. więźniarek 27 narodowości, w tym ok. 40 tys. Polek (niektóre encyklopedie podają 30 tys.). Zginęło ok. 92 tys., w tym ok. 17 tys. rodaczek. Ginęły w egzekucjach, w komorach gazowych, umierały w wyniku niewolniczej pracy i zbrodniczych operacji pseudo-medycznych (m.in. po operacjach kostnych, mięśniowych, po sterylizacji) dokonywanych w większości na młodych Polkach więźniarkach politycznych. Obóz został oswobodzony 1 maja 1945 r. Od 1959 r. w Ravensbrück znajduje się Muzeum i pomnik Solidarności. 12
Halina Chmielewska-Skolimowska, nr 6011 Wacława Andrzejak (Gnatowska), nr 7718 (Biała Podlaska) (Chełm Lubelski) Henryka Bartnicka-Tajchert, nr 7618 (Włodawa). Bibliografia: 1/ Harcerki 1939-1945, Instytut Historii PAN, Warszawa 1983. 2/ Harcerki 1939-1945. Relacje Pamiętniki, PWN, Warszawa 1985. 3/ Zwyciężyły wartości wspomnienia z Ravensbrück, Wyd. Morskie, Gdańsk 1985. 4/ W. Półtawska: I boję się snów.... Drukarnia Wydawnictw Naukowych 2001. 5/ Mury. Harcerska Konspiracyjna Drużyna w Ravensbrück. Wspomnienia. Śląski Instytut Naukowy, Katowice 1986. Redakcja: Stanisław Tryczyński hm. Adiustacja i korekta: Stanisław Jan Dąbrowski hm. 13
Dotychczas wydano: Zeszyt nr 1. Był taki zastęp sierpień 2001 Zeszyt nr 2. Wspomnienia o harcerkach z tamtych lat 1939-1944 - sierpień 2003 Zeszyt nr 3. Wspomnienie o druhnie Danucie Magierskiej w dwudziestą rocznicę śmierci marzec 2004, Alicja Morawiecka hm. Zeszyt nr 4. Druhna Danuta Magierska wzór szlachetnego człowieka kwiecień 2004 Władysław Froch hm. Zeszyt nr 5. Komendantki Lubelskiej Chorągwi Harcerek z okresu okupacji niemieckiej 1939 1944 hm. Maria Walciszewska, hm. Maria Świtalska cz. I - maj 2004, Zeszyt nr 6. Lubelska harcerka w Powstaniu Warszawskim. Wspomnienia o kpt. phm. Janinie Łotockiej w 60. rocznicę Powstania Warszawskiego sierpień 2004 Zeszyt nr 7. Komendantki Lubelskiej Chorągwi Harcerek cz. II sierpień 2004 Zeszyt nr 8. Płk Emil Czapliński Harcerz Rzeczypospolitej Działacz Harcerski - sierpień 2004, Stanisław Dąbrowski hm. Zeszyt nr 9. Druhna Maryla. Ostania komendantka konspiracyjnej Lubelskiej Komendy Chorągwi Harcerek - wrzesień 2004 Stanisława Ziemnicka Zeszyt nr 10. Powojenna służba harcerki - relacja hufcowej - październik 2004 Zeszyt nr 11. Moja droga do harcerstwa listopad 2004 Cezary Siedlecki hm. Zeszyt nr 12. Druhna Antoszka Wspomnienie o hm Antoninie Łopatyńskiej, styczeń 2005, Zeszyt nr 13. Instruktorki Lubelskiej Chorągwi Harcerek w kierownictwie Związku Walki Zbrojnej i Wojskowej Służbie Kobiet AK Okręgu Lubelskiego, luty 2005, Zeszyt nr 14. Swoje życie oddały Ojczyźnie luty 2005 14