Michael Ende Nie kończąca się historia o
Michael Ende Nie kończąca się historia o przełożył Sławomir Błaut WYDAWNICTWO ZNAK KRAKÓW 2010
III Prastara Morla Czarny centaur Chairon, ledwie ucichł stukot kopyt konia Atreju, osunął się na posłanie z miękkich skór. Wysiłek bardzo go wyczerpał. Kobiety, które nazajutrz znalazły go w namiocie Atreju, obawiały się o jego życie. Gdy po kilku dniach wrócili łowcy, centaur czuł się niewiele lepiej, ale bądź co bądź zdołał im wyjaśnić, dlaczego Atreju wyjechał i że nieprędko się tu pokaże. A ponieważ wszyscy lubili chłopca, chodzili z poważnymi minami i myśleli o nim z niepokojem. Zarazem jednak byli też dumni, że Dziecięca Cesarzowa właśnie jemu powierzyła Wielkie Poszukiwanie chociaż nikt nie mógł tego w pełni zrozumieć. Stary Chairon nigdy zresztą nie wrócił do Wieży z Kości Słoniowej. Nie umarł jednak i nie został u Zielonoskórych w Morzu Traw. Los miał go poprowadzić zupełnie inną, w najwyższym stopniu nieoczekiwaną drogą. Ale to już inna historia i opowiemy ją innym razem. Atreju jeszcze tej nocy dotarł do podnóży Srebrzystych Gór. Nad ranem zarządził postój. Artaks skubał trawę i chłeptał wodę -54-
PRASTARA MORLA z czystego górskiego strumienia. Atreju owinął się purpurowym płaszczem i spał parę godzin. Lecz gdy wzeszło słońce, byli już ponownie w drodze. Pierwszego dnia przeszli Srebrzyste Góry. Znali tu każdą drogę i każdą ścieżkę, więc raźno posuwali się naprzód. Gdy chłopiec poczuł głód, zjadł kawałek suszonego bizoniego mięsa i dwa małe placki z ziaren trawy, które przechowywał w sakwie u siod ła właściwie z myślą o swoim polowaniu. A właśnie! powiedział Bastian. Od czasu do czasu człowiek musi po prostu coś zjeść. Wyciągnął kanapkę z teczki, rozpakował, starannie przełamał na dwoje, jeden kawałek na powrót zawinął i schował. Drugi zjadł. Pauza skończyła się, Bastian zastanawiał się, na co teraz przyjdzie kolej w klasie. Ach, racja, na geografię z panią Karge. Trzeba wyliczać rzeki i ich dopływy, miasta i liczby mieszkańców, bogactwa naturalne i gałęzie przemysłu. Bastian wzruszył ramionami i czytał dalej. O zachodzie słońca mieli Srebrzyste Góry za sobą i znów zatrzymali się na odpoczynek. Tej nocy Atreju śnił o purpurowych bizonach. Widział je w oddali, jak przemierzały Morze Traw, i starał się do nich zbliżyć konno. Ale na próżno. Pozostawały wciąż jednakowo dalekie, choćby nie wiem jak popędzał swojego konika. Drugiego dnia jechali przez Krainę Śpiewających Drzew. Każde z nich miało inny kształt, inne liście, inną koronę, ale przyczyną, dla której tak tę krainę nazywano, było to, że słyszało się, jak rosły, ich łagodna muzyka rozbrzmiewała z bliska i z daleka, zespalając się w potężną całość, której piękna nie dało się porównać z niczym innym w Fantazjanie. Uważano, że jazda przez tę okolicę nie jest wolna od niebezpieczeństw, bo już niejeden podróżny siadał jak zaczarowany i zapominał o wszystkim. Atreju również odczuwał -55-
NIE KOŃCZĄCA SIĘ HISTORIA potęgę tych cudownych dźwięków, ale oparł się pokusie i nie przystanął. Następnej nocy znów śniły mu się purpurowe bizony. Tym razem był pieszo, a one przeciągały obok niego w wielkim stadzie. Były jednak poza zasięgiem jego łuku, a gdy chciał podkraść się bliżej, spostrzegł, że jego stopy były jak wrośnięte w ziemię i nie dały się poruszyć. Od wysiłku, żeby je wyrwać, obudził się. Było jeszcze przed wschodem słońca, ale natychmiast ruszył w dalszą drogę. Trzeciego dnia zobaczył Szklane Wieże w Eribo mieszkańcy tych stron chwytali w nie i gromadzili światło gwiazd. Robili z niego wspaniale zdobione przedmioty, prócz nich samych nikt jednak w Fantazjanie nie wiedział, do czego one właściwie służą. Spotkał nawet kilku tych ludzi, małe postacie, które same wyglądały jak wydmuchane ze szkła. Zaopatrzyli go nadzwyczaj przyjaźnie w jedzenie i picie, ale gdy spytał, kto mógłby wiedzieć coś o chorobie Dziecięcej Cesarzowej, zapadli w smutne i bezradne milczenie. Kolejnej nocy Atreju ponownie śniło się, że przeciąga obok niego stado purpurowych bizonów. Widział, jak jedno ze zwierząt, wyjątkowo duży, okazały buhaj, odłączyło się od pozostałych i ruszyło ku niemu, powoli, nie okazując strachu czy wściekłości. A jak wszyscy prawdziwi łowcy również Atreju potrafił u każdego stworzenia od razu dostrzec miejsce, w które trzeba trafić, aby zwierzę upolować. Purpurowy bizon ustawił się nawet tak, że stanowił dla niego wymarzony cel. Atreju założył strzałę i ze wszystkich sił napiął gruby łuk ale nie zdołał wystrzelić. Jego palce były jakby zrośnięte z cięciwą i nie puszczały jej. I tak lub podobnie wiodło mu się w snach przez wszystkie następne noce. Zbliżał się coraz bardziej do purpurowego bizona był to akurat ten, którego w rzeczywistości chciał upolować, poznał go po białej łacie na czole ale z jakiegoś powodu nie mógł wysłać śmiercionośnej strzały. -56-
PRASTARA MORLA Za dnia jechał dalej, wciąż dalej, nie wiedząc dokąd i nie znajdując nikogo, kto by mógł mu doradzić. Złoty amulet, jaki nosił, budził szacunek wszystkich spotykanych istot, ale żadna nie znała odpowiedzi na jego pytanie. Pewnego razu dostrzegł z daleka płomienne ulice miasta Brousz, gdzie mieszkały stwory z ognia, ale wolał tam nie wstępować. Przemierzył rozległą wyżynę Sassafranów, którzy rodzą się starzy i umierają, gdy staną się oseskami. Odwiedził puszczańską świątynię Muamath, w której wznosi się w niebo wielka kolumna z kamienia księżycowego, i rozmawiał z zamieszkałymi tam mnichami. Ale i stamtąd musiał ruszyć dalej, nie uzyskawszy upragnionej informacji. Prawie już tydzień błąkał się to tu, to tam, gdy siódmego dnia i następnej po nim nocy przeżył dwie zupełnie różne rzeczy, które zmieniły gruntownie jego wewnętrzną i zewnętrzną sytuację. Opowieść Chairona o straszliwych zdarzeniach, do jakich doszło we wszystkich częściach Fantazjany, wywarła co prawda na nim wrażenie, ale dotychczas wszystko to było dla niego tylko relacją. Siódmego dnia jednak miał je zobaczyć na własne oczy. Koło południa jechał przez gęsty, ciemny las, złożony z nadzwyczaj ogromnych, sękatych drzew. Był to ów Dziwobór, w którym jakiś czas temu spotkali się czterej posłowie. W tej okolicy, o czym wiedział Atreju, żyli korowi trolle. Byli to, jak mu opowiadano, ogromni osobnicy i osobniczki, którzy sami wyglądali jak sękate pnie drzew. Kiedy, jak to mieli w zwyczaju, zastygali w bezruchu, można było nawet wziąć ich rzeczywiście za drzewa i przejechać obok nieświadomie. Tylko kiedy się poruszali, widać było, że mają gałęziopodobne ręce i krzywe, korzeniopodobne nogi. Mieli co prawda niebywałą siłę, ale nie byli niebezpieczni co najwyżej lubili od czasu do czasu płatać figle zbłąkanym wędrowcom. Atreju wypatrzył właśnie polanę, przez którą wił się strumyczek, i zeskoczył z siodła, żeby pozwolić Artaksowi napić się wody i popaść, -57-
NIE KOŃCZĄCA SIĘ HISTORIA gdy raptem w zaroślach za plecami posłyszał potężny łomot i trzask i odwrócił się. Z lasu szli ku niemu trzej korowi trolle, na których widok dreszcz przebiegł mu po plecach. Pierwszemu brakowało nóg i podbrzusza, tak że musiał iść na rękach. Drugi miał ogromną dziurę w piersiach, przez którą można było patrzeć na wylot. Trzeci skakał na jedynej prawej nodze, bo postradał całą lewą połowę, jakby został przez środek przecięty na dwoje. Dojrzawszy amulet na piersi Atreju skinęli sobie nawzajem głowami i wolno podeszli bliżej. Nie bój się! powiedział ten, co szedł na rękach, a jego głos brzmiał jak skrzypienie drzewa. Nasz widok z pewnością nie jest zbyt piękny, ale w tej części Dziwoboru nie ma już prócz nas nikogo, kto by cię mógł ostrzec. Dlatego przyszliśmy. Ostrzec? spytał Atreju. Przed czym? Słyszeliśmy o tobie wystękał ten z przedziurawioną piersią i opowiadano nam, po co wybrałeś się w drogę. Nie wolno ci jechać tędy dalej, bo będziesz zgubiony. Bo przytrafi ci się to samo, co nam się przytrafiło westchnął przepołowiony. Przyjrzyj się nam! Chciałbyś tego? A co wam się przytrafiło? dopytywał się Atreju. Zniszczenie rozprzestrzenia się jęknął pierwszy rośnie i rośnie, z każdym dniem staje się większe, jeśli o nicości można powiedzieć, że się zwiększa. Wszyscy inni w porę uciekli z Dziwoboru, ale my nie chcieliśmy opuszczać ojczystych stron. I wtedy zaskoczyło nas we śnie i zrobiło to, co teraz widzisz. Bardzo to was boli? spytał Atreju. Nie odrzekł drugi troll, ten z dziurą w piersi nic się nie czuje. Tylko coś tracisz. I to z każdym dniem więcej, jak już cię dopadnie. Niedługo w ogóle przestaniemy istnieć. A gdzie jest to miejsce w lesie zapytał Atreju w którym się zaczęło? -58-
PRASTARA MORLA Chcesz je zobaczyć? Trzeci troll, z którego została już tylko połowa, spojrzał pytająco na swych towarzyszy niedoli. Gdy kiwnęli głowami, ciągnął dalej: Zaprowadzimy cię tak daleko, żebyś mógł to zobaczyć, ale musisz przyrzec, że nie podejdziesz bliżej. Bo nieodparcie cię przyciągnie. Dobrze powiedział Atreju przyrzekam wam. Wszyscy trzej odwrócili się i ruszyli w stronę lasu. Atreju wziął Artaksa za uzdę i podążył za nimi. Przez krótki czas kluczyli między olbrzymimi drzewami, aż stanęli przed nadzwyczaj grubym pniem. Nie objęłoby go chyba pięciu dorosłych mężczyzn. Postaraj się wdrapać możliwie jak najwyżej powiedział beznogi troll a potem patrz w stronę wschodu słońca. Tam to zobaczysz, a raczej nie zobaczysz. Atreju wspiął się po sękach i wypukłościach pnia. Potem dosięgnął najniższych gałęzi. Podciągnął się na następne, podążał coraz wyżej i wyżej, aż stracił z oczu to, co było w dole. Wdrapywał się dalej, pień ścieniał, coraz liczniejsze były poprzeczne gałęzie, tak że szło mu coraz łatwiej. Gdy usiadł wreszcie na czubku korony, skierował wzrok w stronę wschodu słońca i oto zobaczył: Korony pobliskich drzew były zielone, natomiast listowie tych, które rosły dalej, zatraciło jakby wszelką barwę, było szare. A jeszcze trochę dalej wydawało się w osobliwy sposób rozrzedzone, mgliste, a ściślej mówiąc, po prostu coraz bardziej nierzeczywiste. A dalej nie było już nic, absolutnie nic. Nie było to miejsce ogołocone, nie była to ciemność, nie była to też jasność, było to coś nieznośnego dla oczu, sprawiającego wrażenie, że człowiek oślepł. Bo żadne oko nie może wytrzymać patrzenia w zupełną nicość. Atreju zasłonił twarz dłonią i omal nie spadł ze swojej gałęzi. Przytrzymał się mocno i czym prędzej zszedł z powrotem na dół. Widział dosyć. Teraz dopiero pojął w pełni przerażenie, jakie ogarniało Fantazjanę. -59-
NIE KOŃCZĄCA SIĘ HISTORIA Gdy znalazł się u stóp olbrzymiego drzewa, trzej trolle już zniknęli. Atreju wskoczył na swego konika i wyciągniętym galopem popędził w kierunku przeciwnym tej z wolna, ale niepowstrzymanie rozprzestrzeniającej się nicości. Dopiero kiedy zapadł zmrok, a Dziwobór został daleko w tyle, zatrzymał się na odpoczynek. A tej nocy czekało go drugie przeżycie, które jego Wielkiemu Poszukiwaniu miało nadać nowy kierunek. Śnił mu się bowiem jeszcze dużo wyraźniej niż dotąd wielki purpurowy bizon, którego chciał upolować. Tym razem Atreju stał naprzeciw niego bez łuku i strzały. Czuł się maleńki, a zwierzęca zjawa zapełniała całe niebo. I słyszał, że bizon mówi do niego. Nie wszystko mógł zrozumieć, ale zwierzę powiedziało mniej więcej tak: Gdybyś mnie zabił, byłbyś teraz łowcą. Lecz ty zrezygnowałeś z tego i oto ja mogę ci pomóc, Atreju. Posłuchaj! Jest w Fantazjanie istota starsza od wszystkich istot. Daleko, daleko stąd na północy leżą Bagna Smutku. Pośród tych Bagien wznosi się Rogowa Góra. Tam mieszka Prastara Morla. Szukaj Prastarej Morli! Po tych słowach Atreju obudził się.
SPIS TREŚCI Antykwariat. Właściciel: Karol Konrad Koreander 5 I. Fantazjana w opresji 19 II. Powołanie Atreju 35 III. Prastara Morla 53 IV. Ygramul, czyli mrowie 69 V. Samowtóry 81 VI. Trzy bramy magiczne 93 VII. Głos ciszy 109 VIII. W krainie motłochu 125 IX. Miasto Nawiedzone 139
X. Lot ku Wieży z Kości Słoniowej 155 XI. Dziecięca Cesarzowa 169 XII. Starzec z Wędrownej Góry 183 XIII. Perelin, Las Nocy 199 XIV. Goab, Pustynia Barw 213 XV. Graograman, Kolorowa Śmierć 227 XVI. Srebrne Miasto Amarganth 239 XVII. Smok dla bohatera Hynreka 259 XVIII. Acharaje 279 XIX. Współtowarzysze 295 XX. Widząca dłoń 311 XXI. Gwiezdny klasztor 331 XXII. Bitwa o Wieżę z Kości Słoniowej 349 XXIII. Miasto Starych Cesarzy 371 XXIV. Pani Aiuola 393 XXV. Kopalnia obrazów 411 XXVI. Wody Życia 425
Najpiękniejsza baśń wszech czasów. Klasyka literatury dziecięcej. Bastian Baltazar Buks wchodzi przypadkiem do antykwariatu, gdzie znajduje starą zakurzoną księgę zatytułowaną Nie Kończąca Się Historia. Czytając ją, przenosi się do cudownej krainy fantazji pożeranej przez tajemniczą Nicość. Dzieje się tak, ponieważ ludzie nie wierzą już w marzenia. Bastian przestaje być zwyczajnym chłopcem i staje się bohaterem tej opowieści. To właśnie on może uratować Cesarzową oraz powstrzymać zagładę całej Fantazjany Cena detal. 39,90 zł