Poszukiwacz dźwięków Michał Kamil Zawadzki rodowity płocczanin od lat romansujący ze stolicą. Pianista, akompaniator, nauczyciel przedmiotów teoretycznych, wykładowca akademicki, kompozytor piosenek, okazjonalnie aranżer i recenzent muzyczny. Bywa połączeniem szperacza i stratega wynajduje mało znane lub zapomniane utwory, by następnie dopasować je do znanych sobie wykonawców. Lubi twórcze, odważne i oryginalne podejście do interpretacji. Każdy pobyt na scenie to dla niego małe misterium, podczas którego stara się dać z siebie możliwie najwięcej, a swym zachowaniem i grą odcisnąć swoiste piętno na każdym z wykonywanych utworów. Wciąż pracuje nad swoim własnym, rozpoznawalnym stylem. Dziennik Płocki: Muzyka to twój sposób na życie? Michał Zawadzki: Nigdy nie myślałem o muzyce jako o sposobie na życie. Nie lubię się stresować. Zawsze twierdziłem, że jestem z zawodu nauczycielem, a muzykiem dopiero na co najmniej drugim miejscu i do tego tylko hobbistycznie. To trochę taki rodzaj usprawiedliwienia, niemniej pozwala mi zachować odpowiedni dystans, pomaga w zdrowy sposób ułożyć priorytety. Nie muszę ścigać się ze sobą, robić z muzyki bezdusznego narzędzia, które da mi niezbędne do przeżycia pieniądze. To z kolei minimalizuje ryzyko obniżania jakości i skutecznie oddala mnie od zostania taśmowym rzemieślnikiem. Lepiej mi się żyje, gdy muzyka stanowi taki przyjemny dodatek, pewien rodzaj luksusu. DP: Czym jest dla ciebie muzyka? MZ: Jest naturalnym środowiskiem, do którego trafiłem jako dziecko za sprawą mojej Mamy. To ona posłała mnie do szkoły muzycznej, co wcale nie było takie oczywiste. Nie mam żadnych muzycznych korzeni. Dzięki ukończonej muzycznej podstawówce i szkole średniej ale także dzięki dość otwartej głowie i ogólnej ciekawości świata uzyskałem pewien szczególny rodzaj
tolerancji na dźwięki. Zawsze interesowałem się różnymi gatunkami muzycznymi i dlatego dziś, nawet jeśli nie lubię danej muzyki, to nigdy jej nie skreślam. Staram się raczej w jakikolwiek sposób zbliżyć, zaadaptować do niej cały swój organizm, wejść w jej materię. Cały czas warto mieć na względzie, że poczucie własnej estetyki to nie wszystko. Paradoksalnie dzisiejsza dostępność muzyki w internecie (chociażby w serwisach streamingowych) jest tak ogromna, że bardzo ten proces komplikuje. Tak naprawdę trochę nie chce nam się szukać, a często też nie potrafimy słuchać. Ale cóż cierpliwość jest cnotą wybrańców. Są wykwintne, smaczne kanapki i szybkie hamburgery. Dla wielu ludzi muzyka spełnia właściwie tylko funkcję towarzyszącą lub użytkową i przecież nie mogę się za to na nich obrażać. DP: Od początku wiedziałeś, że chcesz komponować? MZ: Nie jestem kompozytorem, ponieważ nie komponuję muzyki np. symfonicznej czy kameralnej. Piszę sobie czasem jakieś piosenki poetyckie przy fortepianie, i tyle. Może kiedyś zrobię coś w tamtym kierunku. Dotychczas poczyniłem w swym życiu drobne aranżacje więc pisuję o sobie okazjonalnie aranżer. DP: Przygoda pisania piosenek miała gdzieś jednak swój początek. Gdzie? MZ: Wszystko zaczęło się od tekstów Karoliny Słyk (absolwentka wiedzy o teatrze Warszawskiej Akademii Teatralnej, copyrighterka i scenarzystka przyp. red). Poznałem ją w Pracowni Literackiej Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki. Takim sposobem wpadły mi w ręce jej teksty i zacząłem pisać swoje pierwsze piosenki, które zdarzało nam się potem razem wykonywać. Zawsze powtarzałem, że przede wszystkim jej zawdzięczam głębsze zainteresowanie się piosenką poetycką, literacką, a później piosenką autorską i aktorską, czyli generalnie tzw. piosenką artystyczną, czy piosenką z tekstem jak bywa przewrotnie określana.
DP: Obecnie współpracujesz z jednym z młodych krakowskich aktorów i dwiema wokalistkami. MZ: Tym młodym aktorem jest (prawie już) absolwent krakowskiej PWST Mateusz Bieryt. Wykonujemy w duecie recital Od B do Z, czyli subiektywny elementarz piosenki. To projekt muzycznoaktorski, który składa się wyłącznie z cudzych piosenek, wykonywanych w naszych myślę, że dość przebojowych i indywidualnych aranżacjach. Ot, taki nasz prywatny elementarz piosenki, w którym pojawić się obok siebie mają szansę tacy wykonawcy jak Zaucha, Grechuta, Ciechowski, Kofta, Osiecka, Brel, Nougaro, Kurtycz, Lubomski, Starsi Panowie, zespół Klan. Recital wykonywaliśmy już w kilku miejscach w Polsce i wszędzie zbieraliśmy pozytywne opinie. Drugą osobą, z którą obecnie współpracuję, jest Agata Grześkiewicz (absolwentka dietetyki i prawa kanonicznego na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim), wyborna wokalistka i wielbicielka piosenek z przekazem. Z Agatą gramy przede wszystkim Pejzaże moje recital moich kompozycji do tekstów żyjących autorów współczesnych (wyjątkiem jest jeden utwór do tekstu Jonasza Kofty) oraz recital wokalno-aktorski Sama sobie napiszę tę rolę swego rodzaju przewodnik po zakamarkach kobiecej duszy, pisany zarówno z perspektywy kobiecej (m.in. A. Osiecka, A. Achmatowa, M. Czapińska, A. Kitschman), jak i męskiej (m.in. W. Młynarski, B. Maj, J. Kaczmarski, W. Dymny, W. Shakespeare). Od prawie półtora roku jestem także pianistą w zespole pieśniarki Joanny Lewandowskiej, z którą obecnie koncertujemy promując jej czwarty album Mężczyźni mojego życia Marek G. z Krakowa. DP: Jak dobierasz ludzi do swoich projektów? MZ: Znajomość z osobami, z którymi obecnie współpracuję, zawdzięczam spotkaniom na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie. Tam nasze drogi skrzyżowały się po raz pierwszy. Jednak, od spotkania na festiwalu do zrealizowania wspólnego koncertu często musiało upłynąć wiele miesięcy, a czasem lat.
Natomiast z Joanną Lewandowską połączył nas bidol, czyli cykl istniejący krótko w stołecznym Służewskim Domu Kultury, w ramach którego Joanna wraz z kompozytorem Jerzym Satanowskim, prezentowali młode, utalentowane osoby, laureatów rozmaitych festiwali piosenki. Dużo zawdzięczam też corocznym przesłuchaniom do Konkursu Pamiętajmy o Osieckiej, gdzie poznałem ludzi, którzy znaczyli nowe punkty na mojej zawodowej ścieżce. DP: Jesteś również kierownikiem muzycznym Ogólnopolskiego Przeglądu Młodych Wokalistów Debiuty we Wrocławiu. MZ: Tak, jeżdżę do Wrocławia od pięciu lat, zawsze na początku czerwca. Akompaniuję grupie młodych wokalistów w ramach warsztatów i koncertu, przy którym mam przyjemność współpracować z Jerzym Satanowskim oraz doskonałymi muzykami wrocławskimi. Dotychczas warsztaty gościły wiele znakomitości polskiej sceny muzycznej, m.in. Renatę Przemyk, Zbyszka Zamachowskiego, Magdę Kumorek, Marcina Przybylskiego, czy Stanisławę Celińską. DP: Czy zdarzyło ci się samemu pisać teksty? MZ: W życiu napisałem tylko dwa teksty piosenek i właściwie nic z nimi nie zrobiłem. Nie czuję, że umiem to robić, więc tego nie robię taka drobna sugestia dla niektórych autorów. Kiedyś pisywałem wiersze, ale to były czasy szkolne jak wiadomo, młodość ma swoje prawa. Nie ma jednak tego złego, bo dzięki nim poznałem poetę, redaktora i animatora kultury Marka Gralę z Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki, z którym utrzymuję kontakt do dziś. Cóż, wpierw sporo trzeba przeczytać, by napisać jeden swój krótki tekst. A ja do książek nigdy się specjalnie nie garnąłem szczególnie tych grubszych. DP: Czy masz swój zespół? MZ: Obecnie nie mam swojego zespołu. Jeśli grywam w większym składzie, to tylko użytkowo np. w trio z basem i perkusją, w ramach wrocławskiego Ogólnopolskiego Przeglądu Młodych Wokalistów Debiuty. Z Joanną Lewandowską gramy również w
różnych składach personalnych, w trio lub w kwartecie. Od dziewięciu lat współpracuję także z Płocką Orkiestrą Symfoniczną i mam za sobą wiele koncertów w bardzo różnych stylistykach muzycznych. DP: Dlaczego nie ma jeszcze płyty z Twoimi piosenkami? MZ: Odpowiedzi może być wiele. Ponieważ ta płyta nie jest światu potrzebna. Ponieważ nie chce mi się za to zabrać. Ponieważ nie lubię nagrywać. Ponieważ jak to ja mam ciągle szereg wątpliwości, a do tego jestem leniwy i sceptyczny. DP: Załóżmy, że płyta jest potrzebna światu MZ: Jeśli cokolwiek nagram, najpierw będzie to zapewne wersja demo recitalu Pejzaże moje z Agatą Grześkiewicz. Agata pojawiła się już dwukrotnie na składankach z serii Empik prezentuje dobre piosenki, wkrótce nastąpi to po raz trzeci. We wrześniu ubiegłego roku zarejestrowaliśmy w studiu Radia Olsztyn piosenki Grechuty, wraz z Joanną Lewandowską, Sebastianem Wypychem oraz Grzechem Piotrowskim. Ten album jest od jakiegoś czasu dostępny na naszych koncertach i w tzw. dobrych sklepach muzycznych. DP: W swoim repertuarze masz teksty innych płockich poetów (m.in. M. Grala, M. Woźniak, K. Słyk) Dlaczego? Skąd taki pomysł? MZ: Wybór tekstów, do których piszę jest rezultatem krzyżowania się kilku tendencji lokalnego patriotyzmu, mojej duszy poszukiwacza oraz chęci znalezienia czegoś oryginalnego, niewyeksploatowanego. To najbardziej naturalna droga sam pochodzę z Płocka, więc jestem zainteresowany twórczością autorów lokalnych. Maćka Woźniaka również poznałem w Płockim Ośrodku Kultury i Sztuki. Podarował mi kilka swoich tekstów piosenkowych. Dotychczas napisałem jeden utwór do jego wiersza Głód z tomu Iluzjon. Co do Marka Grali, to pozwoliłem sobie wykorzystać jego piękny tekst Nasze usta, a w swej teczce mam jeszcze dwa inne pomysły. Nie mogę także zapomnieć o Stefanie Themersonie, do którego wierszy muzykę pisywałem już parę lat temu. Te piosenki jeszcze czekają na
swój czas, wykonawców, odpowiedni kontekst. DP: Masz za sobą krótką współpracę z Mirosławem Czyżykiewiczem (polski pieśniarz, poeta, kompozytor, przedstawiciel nurtu polskiej poezji śpiewanej przyp. red). MZ: To był czas, gdy odezwała się we mnie dusza młodego zapaleńca. Zawsze bardzo ceniłem Mirka. Po tej współpracy swego czasu wiele się spodziewałem; musiałem się do niej sporo samodzielnie przygotowywać. Niestety, z powodu skomplikowanych relacji personalnych musiała się zakończyć po dwóch wspólnych koncertach, co trochę przeżyłem Nadal jednak śledzę na bieżąco twórczość Mirka, choć nie szarpie mną tak, jak kiedyś. DP: Jaka jest twoja publiczność, która przychodzi na koncerty? MZ: Trudno mówić, że mam jakąś swoją publiczność. Jeżeli już, to ta publiczność jest nasza, jako że przeważnie współistnieję na scenie z osobą śpiewającą. Opis może być tu dość uniwersalny myślę, że są to ludzie spragnieni kontaktu z żywą muzyką, wykonywaną z autentyzmem, pasją i emocją, w kameralnej, a czasem wręcz intymnej atmosferze, bez zbędnego zagrywania się, czy pustego popisywania, za to z szacunkiem, szczerością, finezją i humorem, w sposób przebojowy i komunikatywny. DP: Na co dzień nie usłyszymy jej w radiu? MZ: Jeśli będzie płyta, to pewnie coś się pojawi Jednak utwory wykonywane przeze mnie wraz z moimi znamienitymi przyjaciółmi, nie należą do tych, które muszą przejmować się słupkami sprzedaży i słuchalności. Ta muzyka ma mieć coś do powiedzenia przede wszystkim w wersji na żywo ma rozbawić, wzruszyć, zburzyć spokój, czy w jakikolwiek inny sposób oddziałać na słuchacza. Dzięki nam ludzie obecni na koncercie przypomną sobie pewne piosenki, być może na powrót się nimi zachwycą albo odkryją nowe, nieznane utwory, co osobiście cieszy mnie najbardziej. Dużą wagę przywiązuję do tego, aby w wyborze piosenek dla Agaty i Mateusza stronić od rzeczy oklepanych. Jestem także otwarty na ich propozycje.
DP: Dużo grasz w Polsce, mniej za to w Płocku. MZ: Mnie to akurat za bardzo nie dziwi. Może coś się zmieni po tym wywiadzie? Subiektywny Elementarz Piosenki jako projekt skupiający recitale z Agatą i Mateuszem ma prężną menadżerkę Basię Serwatkę, która organizuje koncerty, prowadzi facebookowy fanpage, no i jeździ z nami na recitale. Bardzo chciałbym zagrać w Płocku, ale myślę, że zarówno Dom Darmstadt jak i POKiS nie są nami specjalnie zainteresowane. W końcu gramy za pieniądze, a statusu wielkich gwiazd jeszcze się nie doczłapaliśmy i raczej nam to nie grozi przynajmniej w tym życiu. DP: Na liście miejsc, w których koncertowałeś jest m.in. Piwnica pod Baranami. MZ: Piwnica przytuliła nas dwukrotnie, podczas dwóch recitali Agaty Grześkiewicz, w kwietniu i czerwcu tego roku. Były nadkomplety publiczności i bisy. Co tu dużo mówić myślę, że ludzie są spragnieni tamtej bohemicznej atmosfery sprzed lat. Być może udało się nam ofiarować im choć namiastkę tamtych czasów, w których paradoksalnie jeszcze nie byliśmy w planach rodziców, wystarczająco wiarygodnie. ale, widać, wypadliśmy DP: Jest w Płocku miejsce na taką scenę? Czy mogłaby być to scena stworzona przez ciebie? MZ: Płock właściwie nie ma swojego środowiska muzycznego z prawdziwego zdarzenia to raz. Dwa, że zbudowanie pewnej marki, zbudowanie swojej publiczności to działania długofalowe, wymagające cierpliwości, samozaparcia, odpowiedniej infrastruktury i środków finansowych. Równie dobrze można zapytać, czy w Płocku potrzebny jest klub jazzowy z muzyką na żywo? DP: A jest? MZ: Nie, nie jest, i raczej nigdy nie będzie. Włodarzom zawsze łatwiej jest robić pojedyncze koncerty gwiazd i imprezy masowe. W końcu Płock ma kilka markowych, letnich festiwali z czego bardzo się cieszę. Jednak elitarne koncerciki dla
garstki osób nikogo tu na dłuższą metę nie zainteresują. DP: Kolekcjonujesz płyty? MZ: Tak, głównie polski współczesny jazz i piosenkę artystyczną, ale powoli od tego odchodzę. Nie mam już miejsca i coraz mniej słucham muzyki z płyt taka smutna prawda czasu. Chciałbym kiedyś wrócić do winyli. To nośnik, który ma najszlachetniejszą duszę i najpiękniej gra. Mam też mnóstwo muzyki w plikach mp3, zarówno na komputerze, jak i w zbiorach płyt CD. Tej słucham najmniej chętnie, bo ani nie pachnie, ani nie można dotknąć. Trochę jak naga kobieta na ekranie komputera, do tego taka bez twarzy. DP: Jaka muzyka cię pochłania? Pytam o orientację muzyczną. MZ: Oprócz tego, o czym wspomniałem wyżej, pochłania mnie generalnie jazz w różnych odmianach, dobrze wyprodukowany, ambitny pop i rock, polski hip-hop w wersji inteligenckiej (Łona, ostatnio Taco Hemingway), acid-jazz oraz wszelkie mieszanki jazzu, soulu, funku i disco, muzyka klubowa z gatunku nu-jazzu, loungu, czasem chillout, trip-hop, house i trance, polska muzyka chrześcijańska (np. TGD, Deus Meus, New Life m) i pewnie jeszcze wiele innych Właściwie lubię dużo rzeczy, tylko trudno mnie dziś czymś absolutnie zachwycić. Ale to nie bufoniada; raczej konsekwencje mojego stylu życia. Zawsze grało u mnie dużo muzyki i zmysły trochę się stępiły, a wymagania wzrosły. DP: Jesteś szperaczem, poszukiwaczem dźwięków. Masz jakąś strategię? MZ: Chodzę do sklepów, łażę między półkami, rozglądam się, zapamiętuję okładki i nazwy, których nie znam, potem czytam prasę muzyczną, słucham radia, szukam w internecie, oglądam czasem coś w telewizji. Bywa też, że pożyczam płyty lub ktoś mi coś poleca. Zazwyczaj poszukuję konkretnej płyty, ale zdarza się, że kupuję zupełnie inną. Czasem chadzam na żywioł, tzn. żywiołowo wydaję pieniądze. Przyznaję, że do dziś nie słyszałem wielu klasycznych, kultowych płyt i to napawa mnie smutkiem i gorzką refleksją. Po prostu często nie mam w sobie
motywacji, żeby te braki nadrobić. DP: Opowiedz o zbliżeniach z muzyką filmową, teatralną. MZ: Dzięki koordynacji kompozytora muzyki filmowej Pawła Lucewicza (autor muzyki do filmów i seriali, m.in. Carte Blanche, Disco Polo, Prokurator, Przyjaciółki) miałem okazję uczestniczyć w sesji nagraniowej części utworów do serialu TVP Bodo, gdzie, wraz z zespołem znakomitych muzyków, zarejestrowaliśmy kompozycje i aranżacje Piotra Komorowskiego. Natomiast moje dotychczasowe zbliżenia z muzyką teatralną zawdzięczam wspaniałym kolegom, kompozytorom, aranżerom i pianistom, których mogłem zastępować na scenie jako pianista. Gościłem wielokrotnie na Novej Scenie Teatru Muzycznego ROMA, gdzie przez parę lat grałem w zespole, w kilku spektaklach w reż. Jerzego Satanowskiego, Krzysztofa Jaślara i Łukasza Czuja. Było to możliwe dzięki zaufaniu, jakim obdarzyli mnie kierownicy muzyczni tych przedsięwzięć, Jacek Kita i Marcin Partyka. Od lutego do maja tego roku miałem przyjemność akompaniować na jednym z przedmiotów prowadzonych przez Krzesimira Dębskiego w warszawskiej Akademii Teatralnej, gdzie przygotowywaliśmy ze studentami piosenki z musicalu kompozytora pt. Rękopis znaleziony w Saragossie. DP: Jaka jest rola kobiet w życiu młodego twórcy piosenek? Czy chcą i czy potrafią być muzami? MZ: Wolałbym za bardzo tego nie sprawdzać. Lepiej oddzielać od siebie pole zawodowe i prywatne. Wolę inspirować się tekstem, a jeśli ma być to kobieta, to raczej nie ta, z którą występuję na jednej scenie. Wówczas można dłużej zachować zdrowie a ja bywam raczej chorowity DP: Bardzo serdecznie dziękujemy za rozmowę. Rozmawiała Renata Jaskulska. Fot. Daniel Fabrykiewicz
Pechowy remis w Chorzowie Drugi w tym sezonie wyjazd Nafciarzy na Górny Śląsk nie przyniósł upragnionych trzech punktów. Podopieczni Marcina Kaczmarka pod koniec pierwszej połowy na krótko objęli prowadzenie, ale ostatecznie zwycięstwo zabrał im w ostatniej minucie Rafał Grodzicki. Na początku spotkania optyczną przewagę osiągnęli gospodarze, ale to zawodnicy z Płocka stworzyli sobie groźniejszą sytuację. Piłkę w środku pola wyłuskał Giorgi Merebashvili, podbiegł kilkanaście metrów i wycofując ją na 16. metr nabił Patryka Lipskiego. Futbolówka po chwili trafiła pod nogi Jose Kante, który jednak zmarnował tę okazję trafiając w debiutującego w ekstraklasie Kamila Lecha. Cztery minuty później pierwszy groźny, choć niecelny, strzał oddali Niebiescy za sprawą Miłosza Przybeckiego, który próbował wykończył akcję z lewej strony. Po tej akcji z szybką kontrą wyszli płocczanie, ale Dimitar Iliev po założeniu Łukaszowi Surmie siatki wyraźnie przestrzelił. W 17. minucie następną szansę mieli goście, a konkretnie Arkadiusz Reca, którego uderzenie po nodze jednego z defensorów pewnie złapał Lech. Chorzowianie w dalszym ciągu wymieniali więcej podań, dlatego też mieli większy procent posiadania piłki, lecz nie przekładało się to na zagrożenie pod bramką Seweryna Kiełpina. Płockiemu bramkarzowi najwięcej kłopotów sprawił strzał Mariusza Stępińskiego z 26. minuty, który szczęśliwie opuścił boisko. Nie minęło wiele czasu, a Nafciarze wyszli z kolejnym kontratakiem. Tym razem w roli kończącego znalazł się Dominik Furman, ale Lecha nie zdołał zaskoczyć.
W kolejnych minutach z przodu aktywny był szczególnie Merebashvili, który jednak dwukrotnie nie ustawił dobrze celownika, przez co golkiper Ruchu nie miał problemów z obroną jego strzałów. Tak samo było również w 39. minucie, gdy Kiełpina starał się pokonać Maciej Urbańczyk oraz cztery minuty później, kiedy po błędzie Surmy to uderzał Kante. Gdy wydawało się, że obie drużyny zejdą na przerwę przy wyniku 0-0 fantastyczne dośrodkowanie Merebashvilego strzałem głową na bramkę zamienił Kante! Radość gości nie trwała długo, ponieważ w drugiej minucie doliczonego czasu akcję podopiecznych Marcina Kaczmarka skopiowali piłkarze Ruchu i po wrzutce Martina Konczkowskiego piłkę do siatki skierował Stępiński. Po wznowieniu gry mecz nadal był niesamowicie otwarty, ale klarownych trochę brakowało. Nafciarze, gdy przyspieszali byli naprawdę groźni, a z biegiem czasu zaczęli być stroną dominującą. Najbliżej strzelenia drugiego gola był wprowadzony w 63. minucie Siergiej Kriwiec, który po sześciu minutach, mając naprawdę sporo miejsca, huknął z daleka, lecz trafił w słupek. Dziesięć minut później ponownie wystąpił w roli głównej. Tym razem w roli podającego, ale zawsze. Kriwiec popisał się doskonałym prostopadłym podaniem, które starał się wybić Lech, ale zrobił to tak niefortunnie, że zdobył bramkę Merebashvilim. Gruzin przez cały mecz pracował na swojego gola i swój dobry występ uwiecznił golem. Historyczne zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki, ale w ostatniej minucie piłkę ręką w polu karnym zagrał Przemysław Szymiński, a Kiełpina z 11. metrów pokonał Rafał Grodzicki i gospodarze rzutem na taśmę zdołali uratować remis. Ruch Chorzów Wisła Płock 2-2 (1-1) Mariusz Stępiński 45+2, Rafał Grodzicki 90 Jose Kante 45, Giorgi Merebashvili 80 Ruch Chorzów: 1. Kamil Lech 15. Martin Konczkowski, 51.
Rafał Grodzicki, 2. Mateusz Cichocki, 14. Michał Koj 4. Łukasz Surma, 17. Maciej Urbańczyk (85, 9. Jakub Arak) 16. Miłosz Przybecki, 10. Patryk Lipski (57, 37. Bartosz Nowak), 20. Piotr Ćwielong (76, 27. Kamil Mazek)- 18. Mariusz Stępiński. Wisła Płock: 87. Seweryn Kiełpin 20. Cezary Stefańczyk, 25. Przemysław Szymiński, 24. Tomislav Bozić (85, 17. Damian Byrtek), 95. Patryk Stępiński 8. Dominik Furman, 6. Maksymilian Rogalski (62, 30. Siergiej Kriwiec) 10. Giorgi Merebashvili, 41. Dimitar Iliev, 9. Arkadiusz Reca (58, 22. Dominik Kun) 29. Jose Kante. Żółte kartki: M. Stępiński Rogalski, Furman, Szymiński, Stefańczyk. Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów: 6176. Fot. Dziennik Płocki Jeszcze więcej kursów Płocka do Warszawy z PolskiBus.com i Mobilis Group rozpoczynają współpracę partnerską. Współpraca z Mobilis Group na trasie Warszawa Płock to 9 dodatkowych kursów dziennie, które doskonale uzupełniają dotychczasową ofertę 4 kursów PolskiBus.com. PolskiBus.com i Mobilis Group łączą siły na nowych zasadach. W ramach tego porozumienia trasa Warszawa Płock będzie realizowana wspólnie przez pojazdy obu przewoźników. Dzięki temu pasażerowie będą mieć do dyspozycji łącznie aż 13 kursów
dziennie, obsługiwanych przez najwyższej jakości autokary PolskiBus.com oraz Mobilis Group. Pierwsze kursy odbędą się już 1 września, a bilety dostępne będą wkrótce na stronie www.polskibus.com. Od początku skupiamy się na rozwoju zarówno naszej działalności operacyjnej, jak i IT. Dzięki inwestycji w rozbudowę naszej platformy internetowej, która z miesiąca na miesiąc staje się coraz bardziej popularna możemy nawiązywać kolejne współprace z partnerami biznesowymi, udostępniając naszym lojalnym pasażerom jeszcze bardziej atrakcyjną i zróżnicowaną ofertę połączeń. Dowodem na to, iż jest to bardzo skuteczna strategia jest fakt, że już szósty przewoźnik dołącza do naszej platformy integrującej przewoźników autokarowych. Kooperacja z Grupą Mobilis wyróżnia się tym, iż trasę z Warszawy do Płocka będziemy obsługiwać wspólnie, co zapewni naszym Pasażerom łącznie aż 13 kursów dziennie mówi Piotr Pogonowski, dyrektor ds. Marketingu i Komunikacji PolskiBus.com. Dzięki współpracy z PolskiBus.com bilety na przejazdy wysokiej klasy autobusami Mobilis Group dystrybuowane będą jeszcze szerzej niż dotychczas. Jako właściciel 10 spółek PKS na terenie Mazowsza oraz Warmii i Mazur Mobilis Group od lat posiada ugruntowaną pozycję w tym regionie oraz w całym kraju. Kursy Mobilis Group wprowadzone do systemu sprzedaży PolskiBus.com realizowane będą nowoczesnymi autokarami marki Scania A30. Pojazdy wyposażone są w klimatyzację, Wi-Fi, gniazdka elektryczne oraz skórzane fotele z dodatkową przestrzenią między rzędami. Jestem przekonana, że nawiązana z PolskiBus.com współpraca przyniesie dodatkowe korzyści pasażerom. Zauważamy, że coraz więcej podróżnych decyduje się na zakup biletów w Internecie, a im większa ich dostępność tym większa łatwość bezproblemowego zaplanowania przejazdu przez podróżnych. Posiadamy wysokiej jakości i komfortowy tabor. Ponadto na wielu trasach w regionie Mazowsza oraz Warmii i Mazur jesteśmy
bardzo dobrze rozpoznawalnym przewoźnikiem, który posiada wielu lojalnych klientów. Wprowadzając nasze przejazdy do systemu sprzedaży PolskiBus.com będziemy mieli okazję osiągnąć efekt synergii z korzyścią dla pasażerów mówi Magdalena Selder, dyrektor Marketingu Grupy Mobilis. PGNiG Superliga wszystkie karty odkryła Z nowym logo, podziałem na grupy, bez spadków, a także bez remisów tak w skrócie będzie wyglądać PGNiG Superliga piłkarzy ręcznych w sezonie 2016/2017. W Płocku zostanie ona zainaugurowana 14 września, jednak pierwszy mecz Nafciarze zagrają już pięć dni wcześniej w Elblągu. LOGO Zmiany w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce rozpoczęły się od przedstawienia nowego logo, które miało miejsce 29 lipca. Nowe logo rozgrywek nawiązuje do idei, które towarzyszą nam przy tworzeniu ligi zawodowej: jedność, fair play, wspólnota celów. Postanowiliśmy zmienić wizerunek, aby dać sygnał, że chcemy wspólnie stworzyć najlepsze rozgrywki piłki ręcznej na
świecie Gontarek. mówił wówczas prezes PGNiG Superligi Łukasz ROZGRYWKI Dzisiaj z kolei dowiedzieliśmy się jak wyglądać będzie zawodowa PGNiG Superliga. Od nadchodzących rozgrywek będzie ona liczyła 14 zespołów, które spełniły szereg kryteriów. Jak czytamy na stronie płockiego klubu Bezwarunkowe licencje na grę w PGNiG Superlidze otrzymało pięć klubów: ORLEN Wisła Płock, Meble Wójcik Elbląg, Piotrkowianin Piotrków Trybunalski, MKS Zagłębie Lubin oraz Wybrzeże Gdańsk. Pozostałej dziewiątce (Vive Tauron Kielce, Pogoń Szczecin, Górnik Zabrze, Gwardia Opole, KPR RC Legionowo, Chrobry Głogów, MMTS Kwidzyn, Stal Mielec, Azoty-Puławy) przyznane zostały licencje warunkowe. Wszystkie zespoły zostały przydzielone do dwóch grup: granatowej i pomarańczowej. Każdy z drużyn już teraz ma trzyletnią gwarancję, że nie spadnie do pierwszej ligi. Utrzymany zostanie za to system gry każdy z każdym. Za zwycięstwo przyznawane będą 2 punkty, chyba, że pokonanym zespołem będzie zespół ze swojej grupy, wówczas zwycięzca otrzyma jeden dodatkowy punkt. Jednocześnie mecz nie będzie mógł zakończyć się wynikiem remisowym. Jeżeli po regulaminowym czasie nie będzie rozstrzygnięcia, to rozegrana zostanie dogrywka 2 razy 5 minut. Jednak jeśli ona także nie wyłoni zwycięzcy dojdzie do rzutów karnych. Nie chcemy jednak krzywdzić zespołów, które walczyły do końca, ale zabrakło sił albo szczęścia. Drużyna, która w regulaminowym czasie remisowała, ale po dogrywce przegrała i tak otrzyma jeden punkt za to spotkanie mówił prezes PGNiG Superligi Łukasz Gontarek. Po rundzie zasadniczej odbędzie się runda finałowa, do której awansują bezpośrednio trzy najlepsze drużyny z obu grup. O
czwarte miejsce w ćwierćfinałe powalczą zespoły z miejsc 4-5, które zmierzą się w barażowym dwumeczu. Poszczególne rundy fazy pucharowej również będą składać się z dwóch spotkań, a gospodarzem pierwszego ze spotkań zawsze będzie drużyna, która po rundzie zasadniczej zajmowała niższą lokatę w tabeli. Mecze finałowe zaplanowane są na drugą połowę maja, jednak sezon zakończy Gala PGNiG SUPERLIGI, podczas której uhonorowane zostaną najlepsze drużyny, trenerzy, zawodnicy i debiutanci. Przy okazji poznaliśmy wstępny terminarz nadchodzących rozgrywek, według którego płocczanie fazę zasadniczą zainaugurują 9 września 2016 roku, wyjazdowym meczem z KS Meble Wójcik Elbląg.
Źródło i fot. PGNiG Superliga / SPR Wisła Płock Wymień punkty i idź na mecz Nafciarzy Fani Wisły Płock, uczestniczący w programie Vitay mogą wymienić swoje punkty lojalnościowe na karnety na mecze piłki nożnej z udziałem Nafciarzy odbywające się w tym sezonie w Płocku.
To oferta PKN Orlen w ramach programu wsparcia Klubu skierowana do entuzjastów tej dyscypliny sportu. Do dyspozycji kibiców oddanych zostało 500 karnetów. Pojedynczy karnet można nabyć za pośrednictwem programu Vitay za jedyne 10 000 punktów. Pozostałe 500 karnetów z puli 1000 sztuk zakupionych od Klubu przez PKN Orlen przeznaczonych zostanie na nagrody w konkursach organizowanych przez lokalne media m.in. Tygodnik Płocki i Katolickie Radio Diecezji Płockiej oraz trafi do pracowników Koncernu. Szczegółowe informacje o możliwości zamiany punktów programu Vitay na karnety znajdują się na stacjach PKN Orlen lub na stronie internetowej www.vitay.pl. Fot. http://zperspektywykominow.blogspot.com/ Wolny wakat Miejskiej w Straży Do 12 sierpnia 2016 roku przyjmowane będą zgłoszenia kandydatów na strażnika miejskiego. Praca w Straży Miejskiej to przede wszystkim służba na rzecz miasta i jego mieszkańców. O pracę w Straży Miejskiej mogą się starać osoby, które mają skończone 21 lat, polskie obywatelstwo, co najmniej średnie wykształcenie, a poza tym są sprawne i niekarane.chętni muszą dostarczyć komplet dokumentów m.in.: list motywacyjny, życiorys (cv), wypełniony kwestionariusz osobowy, kserokopię świadectw pracy i dokumentów potwierdzających wykształcenie i szereg oświadczeń.
Przyjęci do pracy funkcjonariusze będą pracować na ulicy legitymować, przyjmować interwencje od mieszkańców oraz zabezpieczać imprezy i uroczystości. Wcześniej jednak kandydat przejdzie postępowanie kwalifikacyjne. Uwaga! Do testów dopuszczeni będą ci, którzy złożą komplet poprawnie złożonych dokumentów. Potem będzie sprawdzian sprawności fizycznej kandydatów i rozmowa kwalifikacyjna. Praca w Straży Miejskiej to zadanie trudne i czasami niewdzięczne, ale czuwanie nad spokojem i porządkiem publicznym w mieście, a także honor i zaszczyt noszenia munduru strażnika miejskiego, powinny dawać wszystkim kandydatom ogromną satysfakcję tłumaczy Jolanta Głowacka, rzecznik płockiej straży miejskiej. Dlatego, od osób które chcą wstąpić w nasze szeregi oczekujemy, że nie boją się nowych wyzwań i gotowe są z poświęceniem służyć mieszkańcom Płocka dodaje. Kandydat na strażnika powinien być odpowiedzialny, spokojny. Musi, także posiadać silną motywację niesienia pomocy i zapewnienia bezpieczeństwa społeczeństwu. Jeżeli jesteście zainteresowani podjęciem pracy w płockiej Straży Miejskiej więcej informacji uzyskacie na stronie www.straz.bip.ump.pl oraz na tablicy ogłoszeń w siedzibie Straży Miejskiej przy ul. Otolińskiej 10. W razie, jakiś trudności z wydrukowaniem formularzy ze strony internetowej, wątpliwości dodatkowych pytań związanych z naborem można dzwonić pod numery telefonów 24 366 03 10, 24 364 70 43. Fot. Straż Miejska Płock
Usłyszeli zarzuty. Posiadali narkotyki Policjanci z Wydziału do spraw walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu z Komendy Miejskiej Policji w Płocku, w miniony piątek zatrzymali pięć osób, które posiadały narkotyki. Mężczyźni usłyszeli zarzuty posiadania środków odurzających. Grozi im kara do 3 lat pozbawienia wolności. W piątek, 5 sierpnia, w rejonie odbywającego się festiwalu hip hop, na plaży nad Wisłą, płoccy policjanci wykonując czynności służbowe, związane z zapewnieniem bezpieczeństwa uczestnikom festiwalu oraz prowadząc pracę operacyjną w zakresie zwalczania przestępczości narkotykowej, zatrzymali pięć osób, które posiadały środki odurzające. Pierwszy mężczyzna, 24 letni mieszkaniec gminy Zgierz został zatrzymany o godzinie 16.10. Mężczyzna miał przy sobie 2 torebki z suszem roślinnym. Użyty tester wskazał wynik w kierunku marihuany. Torebki z suszem posiadali również mężczyźni zatrzymani: o godz. 20.50 20 letni mieszkaniec miejscowości Mniszewo oraz o godz. 21.00 29 letni mieszkaniec Gdyni. Około godziny 17.10 funkcjonariusze zatrzymali również 2 mieszkańców Warszawy, w wieku 19 i 20 lat, którzy mieli przy sobie torebki z tabletkami. Użyty tester wskazał wynik w kierunku amfetaminy. Mężczyźni zostali zatrzymani w policyjnym areszcie, wszyscy usłyszeli zarzuty posiadania środków odurzających, za co w Ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii przewidziana jest kara do 3 lat pozbawienia wolności. Mężczyźni po złożeniu wyjaśnień zostali zwolnieni.
Nafciarze zwyciężają turnieju Szczypiorno Cup w Zwycięstwem w towarzyskim turnieju Szczypiorno Cup rozpoczęli granie w okresie przygotowawczym zawodnicy Orlen Wisły Płock. Podopieczni Piotra Przybeckiego na końcowy triumf zapracowali pokonaniem: MKS Kalisz, Górnika Zabrze i niemieckiego drugoligowca ASV Hamm-Westfalen. Na rozgrywane w dniach 5-7 sierpnia Szczypiorno Cup trener Przybecki zabrał 17 szczypiornistów. Wśród nich znaleźli się między innymi dwaj młodzi skrzydłowi Jakub Ciećwierz i Karol Kisiel. W kadrze na kaliski turniej zabrakło natomiast dochodzącego do siebie Mateusza Piątkowskiego oraz trzech graczy przebywających na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro: Adama Wiśniewskiego, Michała Daszka i Jose Guilherme de Toledo. W swoim pierwszym turniejowym meczu Nafciarze zagrali z ekipą gospodarzy MKS Kalisz: Orlen Wisła Płock MKS Kalisz 32:20 (15:10) Orlen Wisła Płock: Corrales, Morawski, Wichary Mihić 3, Pušica 1, Racoțea 2, Duarte, Zhitnikov 2, Tarabochia 3, Ivić 5, Ghionea 5, Kwiatkowski, Gębala M. 2, Rocha 5, Kisiel 3, Ciećwierz 1 Po inauguracyjnym zwycięstwie przyszedł czas na półfinał z Górnikiem Zabrze: Orlen Wisła Płock Górnik Zabrze 36:25 (15:11) Orlen Wisła Płock: Corrales, Morawski, Wichary Mihić 3, Pušica 4, Racoțea 5, Duarte 4, Zhitnikov 1, Tarabochia 1, Ivić 3, Ghionea 5, Kwiatkowski, Gębala M. 4, Rocha 5, Kisiel 1, Ciećwierz, Gębala T.
i w końcu także na finał z niemieckim drugoligowcem ASV HammWestfalen, który w sobotę ograł KS Azoty Puławy 31:26. Spotkanie z Niemcami nie należało do najłatwiejszych. Do przerwy Wiślacy przegrywali 11:16, ale do końca regulaminowego czasu zdołali wyciągnąć wynik na remis 27:27. Podopieczni Przybeckiego szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili więc dopiero w rzutach karnych i ostatecznie wygrali 32:31, dzięki czemu turniej Szczypiorno Cup w Kaliszu zakończyli na pierwszym miejscu. Orlen Wisła Płock ASV Hamm-Westfalen 27:27 (11:14), 32:31 po rzutach karnych Orlen Wisła Płock: Corrales, Wichary, Morawski Duarte 2, Racoțea 1, Ghionea 4, Rocha 6, Ivić 2, Tarabochia 2, Pušica 1, Mihić 5, Zhitnikov 4, Kwiatkowski, Gębala M. MVP turnieju: Dmitry Zhitnikov Najlepszy bramkarz turnieju: Marcin Wichary Klasyfikacja końcowa: 1. ORLEN Wisła Płock 2. ASV Hamm-Westfalen 3. Azoty Puławy 4. Górnik Zabrze 5. Chrobry Głogów 6. Pogoń Szczecin 7. KPR Ostrovia 8. MKS Kalisz Źródło i fot. SPR Wisła Płock
#4. Ruch Chorzów. Czy Nafciarze w końcu zdobędą Chorzów? Domowa wygrana 2-1 na inaugurację, a później dwa razy w plecy. Po trzech kolejkach zarówno Ruch jak i Wisła mają na swoich kontach po trzy punkty, choć wywalczone w nieco innych okolicznościach. Chorzowianie swoją jedyną dotychczasową zdobycz punktową zawdzięczają bramce wracającego z urlopu Mariusza Stępińskiego w doliczonym czasie gry meczu z Górnikiem Łęczna, a płocczanie w głównej mierze stałym fragmentom gry wykonywanym przez Dominika Furmana. Poza tym Nafciarze ulegli wicemistrzowi (1-2) i mistrzowi Polski (2-3), pomimo tego, że w Gliwicach wygrywali 1-0, a w Płocku z Legią nawet wyżej (2-0). Dwie z pięciu bramek zdobyli pomocnicy (Furman, Reca), trzy pozostałe obrońcy (2x Szymiński, Bozić), a przy czterech z nich bezpośredni udział miał Dominik Furman i jego stałe fragmenty gry. W każdym z tych spotkań zawodnicy Marcina Kaczmarka nie grali źle, choć i do ideału było daleko. Momenty jednak były. O ostatecznych porażkach zadecydował brak doświadczenia, cwaniactwo przeciwników i indywidualne błędy, takie jak strata piłki w środku pola, złamanie linii spalonego czy zwyczajne gapiostwo w kryciu. Oj mają Wiślacy nad czym pracować, ale z czasem powinno być lepiej, w końcu płocczanie cały czas uczą się tej ligi. CZYTAJ DALEJ Fot. Wisła Płock
Płock polską stolicą hip-hopu [FOTO] Kiedy my mówimy Hip-Hop, wy mówicie Płock, Hip-Hop Płock, Hip-Hop Płock. Taka wymiana słów inicjowana przez prowadzących PHFF miała miejsce podczas tego festiwalu wielokrotnie. Publika reagowała na nią żywiołowo, dając do zrozumienia, że w Płocku bawi się dobrze. A więc właśnie Hip-Hop Płock. Trzy słowa, krótkie hasło, zwrot, ale Polska już wie, że miasto Płock na hip-hopowofestiwalowej mapie warto nie tylko zaznaczyć. Warto je również odwiedzić. Potwierdza to frekwencja, która z roku na rok rośnie, przez co na pewno motywuje organizatorów do ciągłej pracy i rozwoju imprezy. Szacuje się, że w piątek i sobotę przez festiwal przewinęło się pięciocyfrowa liczba uczestników, co oczywiście jest rekordem PHHF. Jednocześnie wskazuje to na to, że Płock staje się powoli stolicą polskiego hip-hopu. Jestem tutaj czwarty raz. I widzę, że z roku na rok jest coraz lepiej nie tylko pod względem line-upu, ale także ze względu na ilość uczestników oraz powstającą na czas festiwalu atmosferę powiedział Dawid z Włocławka. Festiwalowicze w naszym mieście zaczęli pojawiać się już dzień wcześniej. Celem ich wcześniejszego przyjazdu było wzięcie udziału w zaplanowanych na ten dzień preeliminacjach V Płockiej Bitwy Festiwalowej. Ostateczną wojnę na słowa, po zaciętym sobotnim finale z Kennym, wygrał Czeski. Pierwszy dzień festiwalu, pomimo niezbyt sprzyjającej aury, nie przeszkodził fanom rapu w dobrej zabawie. Zgodnie z przewidywaniami publiczność licznie zgromadziła się na plaży,
aby na żywo posłuchać swoich ulubionych artystów. W piątek publikę na dobre rozruszał Pezet, a podtrzymał to Kękę. Gorzej było na niemieckim Snowgoons, ale już Taco Hemingway, O.S.T.R. i Quebonafide zadbali o to, aby pierwszy dzień zakończył się w dobrym stylu. Już Rasmentalism dawał radę, lecz dla mnie wszystko zaczęło się właśnie od koncertu wracającego na scenę Pezeta. Pogoda faktycznie mogłaby być trochę lepsza, ale nie ma co narzekać, może jutro będzie lepiej mówił wracający z piątkowych koncertów Jakub z Bielsko-Białej. I pod tym względem rzeczywiście było lepiej, choć pogoda nadal nie rozpieszczała. Wygląda na to, że to jedyny aspekt PHHF, nad którym trzeba jeszcze popracować. Może by tak zamówić z wyprzedzeniem? Koniec końców nawet siły natury nie stanęły na drodze do świetnej zabawy. Drugiego dnia naprawdę gorącą atmosferę zaczęli rozkręcać Dwa Sławy, którzy po wejściu na scenę stwierdzili, że są na najlepszym festiwalu hip-hopowym w kraju, a później dali istny popis. Jako kolejny przed płocką publicznością pojawił się Ten Typ Mes wraz ze Stasiakiem oraz wokalistką Furii Futrzaków Kingą Miśkiewicz pierwszą kobietą na scenie PHHF 2016! Następnie wystąpili jeszcze: VNM, JWP/BC, długo oczekiwany amerykański Onyx, Sokół z Mrysią Starostą oraz Tede & DJ Buhh. Każdy z nich na swój sposób zadbał o to, aby za rok tłum uczestników wrócił na płocką plażę. Nie jestem fanką takiej muzyki, przyjechałam tutaj z chłopakiem, ale bardzo podoba mi się klimat i miejsce tego festiwalu powiedziała Monika z Olsztyna. Jej kolega Andrzej dodał Najbardziej podobały mi się koncerty Kękę oraz Dwóch Sławów, czyli w sumie tak jak się spodziewałem. Zobaczcie sobotnią Lenkiewicza. galerię zdjęć autorstwa Grzegorza