/.../ udało nam się wyegzekwować badania aparatem rentgenowskim, czyli mówiąc wprost - zrobienie zdjęć rentgenowskich, ale tego również nie udało się doprowadzić do końca, gdyż okazało się, że zabrakło kliszy do tego aparatu. Z Piotrem Walentynowiczem, wnukiem Anny Walentynowicz, legendarnej działaczki "Solidarności", rozmawia Marta Ziarnik Prokuratura zaznacza, że na wyniki ekshumacji Anny Walentynowicz trzeba jeszcze poczekać. Pan wraz z ojcem nie mają chyba jednak żadnych wątpliwości co do wyniku pierwszego badania. - Jesteśmy pewni i nie ma tutaj żadnego "chyba" bądź "raczej". Jesteśmy na sto procent pewni, że ciało, które zostało ekshumowane z grobu mojej babci, nie jest ciałem Anny Walentynowicz. Co na to wskazuje? - I tu jest cały problem, bo gdyby chodziło o ciało mojej babci, to nigdy bym nie robił z tego żadnej tajemnicy. Mamy jednak świadomość, że to jest ciało kogoś innego i nie chciałbym podawać żadnych szczegółów, żeby rodzina tej osoby, która została pochowana jako moja babcia, nie miała do nas później jakichkolwiek pretensji, że podawaliśmy publicznie szczegóły dotyczące ich bliskiego. Bo prędzej czy później wyjdzie na jaw, czyje jest ciało ekshumowane w poniedziałek. To jest naprawdę nietypowa sytuacja, dlatego proszę uwierzyć nam - wnukowi i synowi Anny Walentynowicz - na słowo. W końcu znaliśmy babcię jak nikt inny i wiemy, że to nie jest ona. Czy po otworzeniu drugiej trumny rozpoznał Pan Annę Walentynowicz? - Problem w tym, że na chwilę obecną nie. Tak jak w przypadku pierwszej ekshumacji od razu mogliśmy stwierdzić na 100 proc., że to nie jest babcia, tak teraz nie możemy ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, że w trumnie z Warszawy spoczęła moja babcia. Bardzo Panu współczuję. W żadnej z trumien nie znaleźli Panowie różańca, który Rosjanie mieli tam włożyć. - Otóż to. Po katastrofie przekazaliśmy Rosjanom różaniec babci z prośbą, żeby go umieścić w jej trumnie. Jednak ani trumna wykopana w Gdańsku, ani też ta z Warszawy tego różańca nie 1 / 5
zawierała. To nie jest jednak absolutny wyznacznik, czekamy na dalsze badania. Być może to kwestia tego, że Rosjanie tego różańca w ogóle do trumny nie włożyli. Kiedy można się spodziewać wyników badań? - Materiał porównawczy DNA już został wysłany do badań, więc potrwa to co najmniej 4-5 dni, jeśli mimo dalszych czynności, które jeszcze trwają, nie będziemy w stanie razem z tatą ustalić, czy rozpoznajemy naszą mamę i babcię. Jak do Panów spostrzeżeń odnoszą się specjaliści biorący udział w ekshumacji? - Nie rozmawiamy w ogóle na ten temat. Prokuratorzy i pozostali specjaliści robią swoje, a my swoje. Myślę, że nasza opinia raczej ich nie interesuje, gdyż będą się opierać na swoich wynikach. A te będą znane za miesiąc, może później. Mam jednak nadzieję, że po zakończeniu swoich prac uwzględnią nasze uwagi. Na czym dokładnie polega Panów udział w ekshumacji? - Przede wszystkim patrzymy wszystkim na ręce, żeby nie było przypadkiem jakichś nieścisłości, przeoczeń i żeby nie okazało się później, że znowu coś zostało niedokładnie zbadane. Może Pan na swój użytek dokumentować przebieg badań? - Nie. Wszystko jest dokumentowane i zapisywane cyfrowo oraz fonetycznie tylko i wyłącznie przez prokuraturę. My nawet nie możemy mieć na sali telefonów komórkowych. Jakie ma Pan uwagi do samej organizacji ekshumacji i badań ekshumacyjnych? - Niestety, jak wiadomo, nie obyło się bez problemów. Od samego początku wszystko szło nie tak, jak powinno i co mogło zawieść, zawiodło. Ekshumacja zaplanowana w poniedziałek na godz. 3.00 rano zaczęła się dopiero o godz. 5.40. Zawiodła logistyka i błędy organizacyjne. Później pojechaliśmy do Bydgoszczy, gdzie pojawił się problem z urządzeniem, w którym prokuratura pokładała tak wielkie nadzieje i które reklamowano jako supernowoczesny sprzęt, którego wyniki nie pozostawiają żadnych wątpliwości i na którym bez obaw można się oprzeć. Jak się jednak okazało, to urządzenie zawiodło. Potem dowiedzieliśmy się, że wcale nie jest to tak supernowoczesny i świetny sprzęt, gdyż ma już ponad 10 lat. I w związku z tym, że nie można było przeprowadzić w Bydgoszczy planowanego badania, pojechaliśmy do Krakowa. Dopiero w Krakowie, drugiego dnia, wszystko wyglądało i przebiegało tak, jak powinno. Tam rzeczywiście wszystko było już dobrze zorganizowane i tomograf, za pomocą którego przeprowadzano badanie, był naprawdę nowoczesnym urządzeniem, działającym szybko i z 2 / 5
ogromną dokładnością. Tak to powinno przebiegać od samego początku. Taki jeszcze niuans z Bydgoszczy ciśnie się na usta. Otóż udało nam się wyegzekwować badania aparatem rentgenowskim, czyli mówiąc wprost - zrobienie zdjęć rentgenowskich, ale tego również nie udało się doprowadzić do końca, gdyż okazało się, że zabrakło kliszy do tego aparatu. Amatorzy lepiej by się przygotowali do tych procedur. Tego typu badanie jest standardem w takich przypadkach? - Wygląda na to, że razem z panem mecenasem Stefanem Hamburą forsujemy wszystko, co się da i mam wrażenie, że ustalamy jakieś "nowe standardy", które przecież powinny obowiązywać od dawna. Zdawanie się na jedno urządzenie, które - jak się dodatkowo okazuje - zawodzi, nie świadczy o profesjonalizmie. Nie świadczy o nim też fakt, że w placówce przeprowadzającej badania rentgenowskie zabrakło kliszy. To pokazuje, w jaki sposób prokuratorzy byli przygotowani do ekshumacji. Na szczęście drugiego dnia zostały wyciągnięte z tego bałaganu wnioski. W Krakowie odpowiednio przeprowadzono badanie tomografem, a w środę we Wrocławiu oba ekshumowane ciała sfotografowano za pomocą aparatu rentgenowskiego. Dopiero teraz mamy co z czym porównać, bo posiadamy już zarówno dane z aparatu RTG, jak i dane z tomografu. Po tych badaniach przystąpiono dopiero do sekcji, podczas której - nie widząc jeszcze ani zdjęć RTG, ani wyników z tomografu - już na samym początku wraz z ojcem wiedziałem, że to nie jest ciało Anny Walentynowicz. Kolejne etapy tej sekcji nie tyle nas w tym utwierdziły, co - przepraszam za wyrażenie - dolewały oliwy do ognia. Każdy kolejny element badań potwierdzał nasze pierwsze spostrzeżenia. Na gdański cmentarz próbowały wejść posłanki Anna Fotyga i Dorota Arciszewska-Mielewczyk, aby pełnić wartę honorową w pobliżu grobu. Nie zostały jednak wpuszczone. - My jako rodzina nikomu nie zabranialiśmy wchodzenia na cmentarz. Cały czas domagamy się jawności działań prokuratury związanych z Anną Walentynowicz. Dlatego nie rozumiem, co było powodem tego, nazwijmy to, zamieszania. Nie jestem politykiem i trudno mi spekulować na ten temat, jednak od razu nasunęła mi się myśl, czy podobnie nie wpuszczono by na cmentarz premiera Donalda Tuska. Pański ojciec widzi w tych wszystkich błędach towarzyszących ekshumacji kolejny sposób na upokorzenie legendarnej działaczki "Solidarności". - Mam podobne spostrzeżenia. Zauważmy, że całe to zamieszanie i szum wokół sprawy robią politycy i prokuratura, bo gdyby nie robili z tego takiej tajemnicy, to podejrzewam, że wszystko przebiegałoby o wiele spokojniej. Bo przyzna pani, że sam fakt, dlaczego utajnia się tego typu sprawy, jest zastanawiający. Osobiście upatruję w tym działania, które mają w pierwszym rzędzie ukryć zaniedbania poczynione na samym początku śledztwa, podjęte wówczas absurdalne decyzje - jak chociażby uniemożliwienie rodzinom otwarcia w Polsce trumien. Teraz 3 / 5
widzimy, komu zależy na tuszowaniu błędów polityków i służb, które brały w tym udział od samego początku. Mam na myśli także tuszowanie błędów samych Rosjan, którzy popełnili ich tyle, że teraz o wiele bezpieczniejsze dla władz w Polsce wydaje się ich dalsze ukrywanie, by nie narazić się na ich wyciąganie, zwłaszcza przed zbliżającymi się wyborami. Prokuratura nie zgodziła się na udział w badaniach światowej sławy patomorfologa z USA prof. Michaela Badena. - To wpisuje się w logiczny ciąg działań. Zresztą nawet gdyby się zgodzili, to już pierwszy dzień skompromitowałby prokuraturę w oczach całego świata. Bo podejrzewam, że prof. Baden z całym profesjonalizmem wypunktowałby te wszystkie błędy i zaniedbania, których był świadkiem. Na swoje szczęście nasi prokuratorzy na jego obecność się nie zgodzili, co jedynie potwierdza nasze przypuszczenia w tym względzie. Jaki jest Pana zdaniem cel sugerowania w mediach, że nawet ekshumacja nie rozwieje wszystkich wątpliwości co do tożsamości ofiar? - Może chodzić o zniechęcenie pozostałych rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej do występowania z podobnymi wnioskami. Proszę zauważyć, z jakimi oporami my o wszystko musimy walczyć i z jakimi brutalnymi komentarzami ze strony mediów się spotykamy. Pozostałe rodziny, widząc to, mogą faktycznie obawiać się podobnych kroków. Mnie to jednak nie powstrzyma, gdyż staram się żyć w zgodzie ze sobą i wartościami, które zostały mi wpojone przez rodzinę. Skoro jestem przekonany i czuję, że robię dobrze, nie cofnę się przed tym. Zawdzięczam mojej babci bardzo wiele i zrobię wszystko, aby jej ostatnia wola została spełniona. A było nią spocząć u boku męża na Srebrzysku. W głównym wydaniu "Wiadomości" TVP zabrakło w środę miejsca na informacje o zamianie ciał. - Ja mam bardzo proste podejście do tego. Bo bez względu na to, czy ktoś szanował moją babcię za jej działalność, czy też jej nie szanował, nie powinno to mieć znaczenia. Każdy Polak powinien interesować się tą sprawą, bo wszystko, co wychodzi przy okazji tej ekshumacji, wszystkie te błędy i zaniedbania sprowadzają się do tego, że to my, czyli całe społeczeństwo, za to płacimy. Płacimy za te kordony policji i żandarmerii oraz wszystkie czynności. A przecież tak nie powinno być. Za to powinni zapłacić ludzie, którzy doprowadzili do tego, że te ekshumacje są teraz niezbędne. Czyli powinno się wreszcie przeprowadzić śledztwo, znaleźć winnych i obciążyć ich tymi kosztami, za które można by przecież budować np. szkoły. Tylko zainteresowanie opinii publicznej i dążenie do prawdy może ujawnić ludzi, którzy do tych wszystkich błędów się przyczynili, i wyciągnąć wobec nich konsekwencje. Dziękuję za rozmowę. 4 / 5
Marta Ziarnik za: http://www.naszdziennik.pl (kn) *** Szokująca informacja, że w trumnie Anny Walentynowicz legendy Solidarności znajduje się ciało innej osoby, została pominięta w głównych wydaniach serwisów informacyjnych stacji telewizyjnych. Wiadomości TVP i Wydarzenia Polsatu w ogóle o tym nie wspomniały. O sprawie jako pierwszy napisał portal Niezależna.pl. Wiadomości pominęły informację o tym, że po ekshumacji śp. Anny Walentynowicz rodzina legendarnej działaczki nie rozpoznała w ekshumowanych szczątkach swojej bliskiej. Oba serwisy TVP i Polsatu w swoich głównych programach informacyjnych w ogóle nie zauważyły tego bulwersującego faktu, a Fakty, sztandarowy serwis TVN-u, poświęciły mu zaledwie 55 sek. Decyzję TVP tym trudniej zrozumieć, że jak ustaliła Codzienna, informację na ten temat prowadzący wiadomości i jednocześnie redaktor wydania Krzysztof Ziemiec miał już od godz. 15.10. Co więcej, wiedział o tym jako jedna z pierwszych osób w kraju. Nie jestem upoważniony do udzielania informacji. Odsyłam do Piotra Kraśki (szefa Wiadomości red.) ucina. Ten ostatni był jednak wczoraj nieuchwytny. To oczywisty skandal. Wydarzyło się coś bardzo ważnego, co pokazuje, że to, co nam wmawiano przez dwa lata, mówiąc, że państwo zdało egzamin w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej i prowadzenia tej sprawy, jest nieprawdą mówi Codziennej poseł PiS-u Jarosław Sellin, były wiceminister kultury i eksczłonek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jeżeli Wiadomości tego nie zauważyły, kompromituje to profesjonalizm twórców tego programu. W najgorszym wypadku można podejrzewać świadome wypieranie tematu Smoleńska ze świadomości społecznej dodaje Sellin. Innego zdania jest Jerzy Fedorowicz, poseł Platformy Obywatelskiej, członek sejmowej komisji Kultury i Środków Przekazu. Moim zdaniem informacja ukaże się, kiedy będzie znana dokładna ekspertyza ucina pytany przez Codzienną poseł PO. Rzecznik prasowy TVP Joanna Stępień-Rogalińska w odpowiedzi na nasze pytania przesłała oświadczenie, że obszerny materiał na temat ostatnich ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej miał się ukazać we wczorajszym wieczornym wydaniu Wiadomości. Nie podano jednak, dlaczego w środowym wydaniu serwisu informacyjnego nie pojawiła się informacja, że w grobie śp. Anny Walentynowicz przez dwa lata spoczywał ktoś inny. Na temat ekshumacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej»wiadomości«tvp1 przygotowały w ciągu minionych kilku miesięcy 11 materiałów czytamy w oświadczeniu. za: http://niezalezna.pl (kn) 5 / 5