ROK XCI MAJ - CZERWIEC 2019 CZASOPISMO KLERYKÓW WYŻSZEGO SEMINARIUM DUCHOWNEGO W PŁOCKU

Podobne dokumenty
Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

Nowicjat: Rekolekcje dla Rodziców sióstr nowicjuszek Chełmno, kwietnia 2015 r.

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś?

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Chwila medytacji na szlaku do Santiago.

Podsumowanie ankiet rekolekcyjnych. (w sumie ankietę wypełniło 110 oso b)

Ewangelizacja O co w tym chodzi?

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Kalendarium WSD Diecezji Świdnickiej Rok akademicki 2018/2019. Czerwiec 2019 r.

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

Paulina Szawioło. Moim nauczycielem był Jarek Adamowicz, był i jest bardzo dobrym nauczycielem, z którym dobrze się dogadywałam.

Pomocny Patrol PIELGRZYMKOWY GAZETKA INFORMACYJNA SZKOLNYCH KÓŁ CARITAS DIECEZJI OPOLSKIEJ NR ROK NIECH BĘDZIE POCHWALONY JEZUS CHRYSTUS

Moja Pasja: Anna Pecka

Anselm Grün OSB i Piotr Marek Próba. Ćwiczenia do seminariów: Jak być szczęśliwym... Singlem, Świeckim, Zakonnikiem, Księdzem, Siostrą.

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.

Wypowiedzi chórzystów Gaudeamus, z anonimowej Ankiety przeprowadzonej w lutym 2017 roku ZACHĘCAM CIĘ

KOŚCIÓŁ IDŹ TY ZA MNIE

MODLITWA MODLITWA. Dla ułatwienia poszczególne zadania oznaczone są symbolami. Legenda pozwoli Ci łatwo zorientować się w znaczeniu tych symboli:

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Rozmowa z KS. TOMASZEM ROSĄ kapłanem archidiecezji warmińskiej, obecnie misjonarzem w Tanzanii

Boże Narodzenie 2018 i Nowy 2019 Rok Drodzy w Chrystusie Panu,

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

WSTĘP. Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10, 30).

5 WSTĘP Co zabrać ze sobą? Po drugim tygodniu Ćwiczeń duchownych, który oddajemy do Państwa rąk, to kolejny trzeci już tom z minikolekcji rekolekcyjne

WARSZTATY pociag j do jezyka j. dzień 1

a przez to sprawimy dużo radości naszym rodzicom. Oprócz dobrych ocen, chcemy dbać o zdrowie: uprawiać ulubione dziedziny sportu,

Jezus prowadzi. Wydawnictwo WAM - Księża jezuici

ZAPROSZENIE NA MISJE PARAFIALNE 9 marca - 16 marca 2014 rok BÓG JEST MIŁOŚCIĄ

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Adwent z Piątką Poznańską

Zapraszamy do Szkoły Modlitwy Jana Pawła II środa, 21 września :33

ADORACJA DLA DZIECI Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie

LITURGIA DOMOWA. Modlitwy w rodzinach na niedziele Adwentu Spis treści. Gliwice 2017 [Do użytku wewnętrznego]

Program Coachingu dla młodych osób

Chwała Bogu na wysokościach Radujecie się bracia w Panu

2 NIEDZIELA PO NARODZENIU PAŃSKIM

Bóg a prawda... ustanawiana czy odkrywana?

VI DIECEZJALNA PIELGRZYMKA ŻYWEGO RÓŻAŃCA

Program Misji Świętej w Gromadnie września 2015 r.

Święcenia prezbiteratu 26 maja 2018

Zawsze wydaje się, że coś jest niemożliwe, dopóki nie zostanie to zrobione. Nelson Mandela. Te słowa są idealnym poparciem mojej kandydatury na

Nie ma wakacji od Pana Boga! Czyli 7 wskazówek jak przeżyć urlop po katolicku.

ZELATOR. wrzesień2016

Piaski, r. Witajcie!

Podziękowania dla Rodziców

Człowiek jest wielki nie przez to, co ma, nie przez to, kim jest, lecz przez to, czym dzieli się z innymi Jan Paweł II

Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

Wizyta w Gazecie Krakowskiej

Kazanie na uroczystość ustanowienia nowych animatorów. i przyjęcia kandydatów do tej posługi.

{tab=gdzie i kiedy spotkania?} Spotykamy się w parafii św. Piotra i Pawła na Lotnisku. we wtorki po Mszy świętej ok. godz. 19 w Domu Parafialnym

Msza św. z okazji 40-lecia działalności wspólnoty Wiara i światło (Ewangelia Mt 25,14-30) Wrocław, katedra 17 XI 2018

SAKRAMENT POJEDNANIA. Celebracja

Pielgrzymka, Kochana Mamo!

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. (1 J 4,11) Droga Uczennico! Drogi Uczniu!

drogi przyjaciół pana Jezusa

ROZDZIAŁ 7. Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni

LITURGIA DOMOWA. Spis treści. Modlitwy w rodzinach na niedziele Okresu Wielkiego Postu Gliwice 2016

Jak przygotować i przeprowadzić oazę modlitwy? Wskazania dla animatorów.

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!

Archidiecezjalny Program Duszpasterski ROK B OKRES PASCHALNY. Komentarze do niedzielnej liturgii słowa

MATKI BOŻEJ MIKOŁOWSKIEJ

Głos Jutrzenki. Już w tym numerze: *Wywiad z Panią Ewą Żylińskąpracownikiem

K O M E N T A T O R L I T U R G I C Z N Y

Sierpień 2016 r. Wrzesień 2016 r.

WYWIAD Z ŚW. STANISŁAWEM KOSTKĄ

ZBIÓRKI MINISTRANTÓW ODBYWAJĄ SIĘ W KAŻDĄ Środę MIESIĄCA. O zbiórce jest informacja w zakrysatii na tablicy ogłoszeń ministrantów.

Pragniemy podzielić się z Wami naszą radością z obchodzonego w marcu jubileuszu

Biuletyn informacyjny Kleryków ze Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi.

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

LearnIT project PL/08/LLP-LdV/TOI/140001

METODA MEDYTACJI IGNACJAŃSKIEJ

Uroczystość przebiegła godnie, spokojnie, refleksyjnie właśnie. W tym roku szczęśliwie się zbiegła z wielkim świętem Zesłania Ducha Świętego.

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

- Focolari - - Domowy Kościół - Droga Neokatechumenalna

3 dzień: Poznaj siebie, czyli współmałżonek lustrem

Spis treści. Od Petki Serca

Weź w opiekę młodzież i niewinne dziatki, By się nie wyrzekły swej Niebieskiej Matki.

Pierwsza Komunia Święta... i co dalej

Mikser GAZETKA SZKOLNA UCZNIÓW GIMNAZJUM NR 5 W RACIBORZU

Czy Matka Boska, może do nas przemawiać?

MIŁOSIERNI WE WSPÓLNOCIE

FORMACJA PODSTAWOWA I PERMANENTNA W DOMOWYM KOŚCIELE

Kielce, Drogi Mikołaju!

Podziękowania naszych podopiecznych:

ZARZĄDZANIE CZASEM JAK DZIAŁAĆ EFEKTYWNIEJ I CZUĆ SIĘ BARDZIEJ SPEŁNIONYM

Kalendarium WSD Diecezji Świdnickiej rok akademicki 2016/2017. Luty 2017 r.

SOCIAL STORIES HISTORYJKI Z ŻYCIA WZIĘTE

Najczęściej o modlitwie Jezusa pisze ewangelista Łukasz. Najwięcej tekstów Chrystusowej modlitwy podaje Jan.

Podsumowanie projektu. Dobry zawód otwiera drzwi do Europy PL01-KA

Anioły zawsze są obok ciebie i cały czas coś do

SP 20 I GIM 14 WSPARŁY AKCJĘ DZIĘKUJEMY ZA WASZE WIELKIE SERCA!!!

WERSJA: B ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

VII PIELGRZYMA ŻYWEGO RÓŻAŃCA

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Transkrypt:

Wesołego Alleluja! ROK XCI MAJ - CZERWIEC 2019 CZASOPISMO KLERYKÓW WYŻSZEGO SEMINARIUM DUCHOWNEGO W PŁOCKU O jak dobrze i jak miło, gdy bracia mieszkają razem; jest to jak wyborny olejek na głowie, który spływa na brodę, <brodę Aarona, który spływa na brzeg jego szaty> jak rosa Hermonu, która spada na górę Syjon: bo tam udziela Pan błogosławieństwa, życia na wieki. Psalm 133

Drodzy Przyjaciele WSD Płock! Drodzy Bracia! Dzień Drzwi Otwartych w Seminarium to dobra okazja, aby pokazać od wewnątrz mury naszej Alma Mater, zaprezentować działające tu grupy i agendy, a także spędzić wspólnie czas. To również czas, w którym nasi Goście często pytają nas, jak kleryckie życie wygląda na co dzień o której wstajemy, jak długo się modlimy, czy egzaminy i zaliczenia są trudne, jak spędzamy czas wolny, itd. Z tej okazji w najnowszym numerze Sursum Corda chcemy przedstawić, jak te sprawy wyglądają z perspektywy alumnów roku propedeutycznego. Mając kilkumiesięczne doświadczenie naszej wspólnoty, wprowadzają nas nie tylko w świat swoich zainteresowań, a przede wszystkim dzielą się swoją wiarą. Dotyczy to zarówno przeżywania czasu w Seminarium, jak i poza nim. Niejednokrotnie pada świadectwo powołania. Każdy z jedenastu Braci z kursu pierwszego ma swoją historię życia i każdy wnosi coś do naszej wspólnoty. Choć na co dzień żyją trochę z boku wobec starszych roczników, to od jesieni zdążyliśmy już trochę ich poznać (zwłaszcza Piotrek i Kamil jako seniorzy). W tym numerze pojawi się jednak mnóstwo ciekawostek na ich temat, dzięki czemu możemy dowiedzieć się o nich jeszcze więcej. Dla naszych Gości, którzy czytają naszą gazetę w trakcie Dnia Otwartych Drzwi, może to być z kolei pierwszego roku w pigułce. W myśl zasady nic o nas bez nas autorami artykułów będą sami zainteresowani. Dowiemy się m.in., jak wyglądają pierwsze miesiące w seminarium z punktu widzenia jedynaka i jaki udział w kształtowaniu powołania ma konkretna wspólnota i przeżywanie modlitwy. Będzie też mowa o tym, jak nasi Bracia wspominają studia świeckie i rekolekcje powołaniowe z perspektywy uczestnika. Nie zabraknie poezji oraz wywiadu z księdzem prefektem Radosławem Zawadzki, opiekunem Propedeuticum. Za włożony trud w przygotowanie tekstów składam serdeczne podziękowania wszystkim Autorom. Wydanie numeru zbiega się również z czasem, w którym jego bohaterowie głoszą na refektarzu życiorysy ich świętych patronów. Jesteśmy po wycieczce seminaryjnej, w trakcie której również mogliśmy jeszcze lepiej ich poznać. Mam nadzieję, że przyczyni się do tego również niniejszy numer Sursum Corda. kl. Paweł Zdziarski 2

Jedenastu braci idących ramię w ramię Aleją ich własnych, wzrastających marzeń Co krok o siebie wzajem się wspierają Cierpliwie wyczekując nadchodzących wrażeń Idą wpatrzeni w swe najlepsze wzory Kroki kierując ku Światłu, co rozprasza mrok Zmagając się z myślą czy to moja droga? Nabierając hartu ducha przez okrągły rok Wszyscy za sobą zostawili swe życia Stare doświadczenia, osób innych wiele Różni od siebie, jak woda od ognia Zarówno w duszy, jak i też na ciele Chcecie nas poznać, zobaczyć co nas spoiło? Oto przed Wami strony pełne myśli Różnych jak my, podobnie w jedno zebranych W górę serca, niech przykładem kleryk lśni kl. Cezary Jasiński 3

NASZ WYWIAD. KsiĄdz prefekt: KapłaŃstwo i misje szły ze mną przez całe Życie Móc towarzyszyć tym, którzy zostali mi powierzeni, kiedy położą się na posadzce w katedrze i przyjmą święcenia. To są moje najważniejsze plany mówi w wywiadzie dla Sursum Corda ks. prefekt Radosław Zawadzki, opiekun roku propedeutycznego. Sursum Corda: Szczęść Boże! Proszę Księdza Prefekta, prosimy, aby opowiedział Ksiądz o swoich kleryckich latach, o zabawnych sytuacjach z tamtych czasów Ks. Prefekt: O zabawnych, to nie wiem Moje kleryckie lata rozpoczęły się 20 lat temu, a więc bardzo dawno, jeśli chodzi o wyższe seminarium, bo w jakimś sensie rozpoczęły się w 1994 roku, kiedy rozpocząłem naukę w niższym seminarium, więc łącznie spędziłem tu 10 lat - duży kawałek mojego życia. Generalnie dobrze wspominam ten czas, a co jest najcenniejsze w takim wymiarze ludzkim, to przyjaźnie z tamtego okresu, które trwają do dzisiaj. Taka więź kapłańska, która została i się trzyma - to jest najcenniejsze. A anegdoty myślę, że nie są do opowiadania i publikowania w piśmie kleryckim (śmiech). To trzeba przeżyć. Jakie różnice, które zaszły w seminarium na przestrzeni lat, dostrzega ksiądz w porównaniu do czasów, kiedy ksiądz był klerykiem, a teraz, kiedy jest ksiądz moderatorem? Największą różnicę stanowią ludzie. Kiedy byłem w niższym seminarium, czy w wyższym, to było ono pełne ludzi. Było nas ponad 3 razy więcej niż teraz. W wyższym seminarium, było nas ponad 100. Kaplica była pełna i dla mnie było szokującym doświadczeniem, gdy przyjechałem 3 lata temu, na spotkanie w seminarium, na które mnie zaproszono i w kaplicy było niemal pusto, bo 30 kleryków w porównaniu do 100 stanowi wielką różnicę. To jest największa zmiana dla mnie patrząc na tamte czasy. Ludzie to za sobą wymusza pewne zmiany logistyczne, chociażby to, że w naszych czasach w piwnicach były łaźnie i trzeba było chodzić tam, by się kąpać i z powodzeniem to funkcjonowało. Tak było w niższym seminarium, 4

też tak było w wyższym. W niższym, w pierwszym pokoju było nas 10 razem z seniorem i dlatego była potrzebna łaźnia w piwnicach. W wyższym było troszkę inaczej, pokoje były cztero-, pięcioosobowe. Moim pierwszym seniorem był obecny ksiądz prorektor (śmiech). Ale także nie było łazienek w pokojach, były na korytarzach oraz łaźnie w piwnicach. To jest to, że kiedyś było więcej kleryków. Zmniejszenie liczby pociągnęło za sobą pewne zmiany logistyczne w budynku, np. remonty, które się dokonały. W naszych czasach dopiero wchodziły do użytku telefony komórkowe i przez pewien czas nie było w ogóle żadnego przepisu, który by określał, czy można, czy nie można mieć telefonów komórkowych. Dopiero, gdy się pojawiły, trzeba było stworzyć przepis i wtedy kleryk nie mógł mieć telefonu. Teraz z perspektywy moderatora jest dużo łatwiej, gdy kleryk ma telefon, bo można go w każdej chwili namierzyć i ściągnąć tam, gdzie się potrzebuje. Z regulaminowych spraw to jest jedna z większych rzeczy. Nie było dzikich dni w moich czasach. To też taka nowość, z którą się zetknąłem, teraz gdy przyjechałem po misjach do seminarium. Kiedyś trochę inaczej rozpoczynał się rok akademicki. Myśmy przyjeżdżali w połowie września. Były rekolekcje i w kaplicy św. Stanisława Kostki, 18 września była msza obłóczynowa, zaczynały się wykłady. Ale za to mieliśmy dłuższe ferie świąteczne; na Boże Narodzenie do Trzech Króli i prawdopodobnie trochę wcześniej kończył się rok akademicki, zaraz po 20 czerwca, a więc ilość dni się zgadzała. Jak ocenia Ksiądz funkcję moderatora patrząc na tę funkcję z perspektywy bycia klerykiem i moderatorem? Nie można tego rozdzielić, bo nie istnieje jako taka funkcja moderatora, zawsze stoi za tym jakiś człowiek, który swoje obowiązki wypełnia i nie da się oddzielić jednego i drugiego. Zawsze jest to konkretny człowiek, który w seminarium pełni konkretne funkcje i wypełnia je dobrze lub nie. Dobrze, to w takim razie jakie zmiany dostrzega Ksiądz w funkcjonowaniu moderatorów? Zaszło kilka zmian, bo ja miałem kilku prefektów. To właśnie jedna ze zmian, było dwóch prefektów. Jeden był odpowiedzialny za sprawy wychowawcze, drugi za akademickie. Czy wygląda inaczej? Nie pamiętam już, jak patrzyłem na moich prefektów (śmiech). Minęło kupę czasu. Mam większe doświadczenie w byciu moderatorem niż klerykiem. Klerykiem, nie licząc niższego, byłem sześć lat, a moderatorem w seminarium jestem już rok dziesiąty, a więc dużo więcej, i moje spojrzenie jest skażone długim okresem bycia po tej stronie. 5

Dla mnie nie jest nowością pracować w seminarium w Płocku, bo w Iquitos robiłem to osiem lat, to jest tylko ciąg dalszy. Pewne rzeczy widzę inaczej, np. dlaczego podejmowane są jakieś decyzje, czasami personalne. Można dostrzec, po co są niektóre punkty regulaminu, np. po co jest silentium i jaką ono ma wartość. Widać też, bardziej z perspektywy bycia kapłanem niż moderatorem, sens picia na przerwie kawy w kawiarence i nawiązywania relacji przyjacielskich. Tutaj odegrało dużą rolę bycie księdzem, a potem zobaczenie, np. że silentium ma sens, że troska o przyjaźnie w seminarium ma sens, ale to nie tylko ze względu na bycie moderatorem. Widzę na pewno, tutaj i w Iquitos, jak wielka jest odpowiedzialność za podejmowanie decyzji o życiu innych ludzi. W czasach kleryckich nie zdawałem sobie sprawy, że ciąży taka odpowiedzialność, że jeżeli muszę decydować w głosowaniu, czy dajemy święcenia, czy nie, to nie jest to tylko na zasadzie plusa, minusa i poszło, ale świadomość, że decydujemy o czyimś życiu. I pytanie czy temu człowiekowi, chociaż w Płocku jestem krótko i trudno o tym mówić, wystarczająco towarzyszyłem przez te kilka lat w seminarium, żeby dobrze zagłosować tak czy nie. Kiedy byłem klerykiem, nie miałem świadomości tej części pracy moderatorskiej. Jakie są zalety i wady bycia moderatorem w seminarium? Zalety Porównując z pracą na misjach, tu jest dużo spokojniej, dużo czasu do zagospodarowania na własny rozwój, bo na misjach było dużo pracy fizycznej, biegania, pływania od wioski do wioski, do seminarium, do parafii, organizowania pomocy. Tu jest trochę spokojniej i jest więcej czasu, żeby zatroszczyć się o własną formację. Niewątpliwa zaleta. Wada będzie z tej samej kategorii, jak na filmie National Geografic, bo w Peru jest ciągła przygoda w sensie obcowania z naturą i bycia w dżungli, spotykania dzikich zwierząt (śmiech). Tutaj nie ma takich przygód w codziennej pracy, bo widok za oknem jest ciągle ten sam: wierzba, która się tam spokojnie kołysze, czy ogród, który jest teraz już ładnie ogarnięty. Tu jest większy spokój, tam większa aktywność. Inne plusy i minusy? Nie ma masato (śmiech), brakuje mi również kuchni amazońskiej, która mi bardzo zasmakowała! Małym minusem jest klimat, w Polsce jest po prostu zimno (śmiech). Niestety seminarium ani żadna parafia w Polsce nie może na to wpłynąć! 6 Jak wygląda typowy dzień z życia moderatora?

Dzień z życia moderatora w dużej mierze zależy od tego czy ma dyżur. Najpierw modlitwa w domu, w swoim pokoju, potem spotkanie w oratorium modlitwy poranne, Msza Święta z rokiem propedeutycznym. Potem wspólne śniadanie ze wszystkimi klerykami, jeżeli jest dyżur to po śniadaniu pobyt w kancelarii załatwianie spraw związanych z funkcjonowaniem seminarium. Jeśli nie mam dyżuru to albo mam czas wolny, albo są rzeczy do przygotowania dokumenty do sesji, przygotowanie opinii o klerykach. Teraz wprowadziliśmy rozmowy z każdym alumnem i powoli zaczyna to ruszać, na to należy wygospodarować czas. Trzeba również reprezentować seminarium na zewnątrz: jest wiele wyjazdów na różne spotkania uniwersyteckie inauguracje, akademie czy uroczystości miejskie. Od niedawna rozpocząłem pracę powołaniową spotkania krajowe ds. powołań w Warszawie. Ale głównie chodzi o przygotowanie do sesji wychowawczych i profesorskich trzeba mieć wyrobione zdanie na temat każdego kleryka. A jak to było z Księdza powołaniem? Najpierw pojawiło się powołanie misyjne czy kapłańskie? Kapłańskie przyszło najpierw! Kiedy byłem małym dzieckiem, siedząc w kościelnej ławce ciekawiło mnie co robi ksiądz, chciałem robić to samo, choć było to nieświadome. Jeśli chodzi o misyjne, to też bardzo wcześnie. Potem szło to w parze. Na pierwszych misyjnych rekolekcjach powołaniowych byłem w trakcie wakacji między VII a VIII klasą u Werbistów w Prudowie, potem to rozwijało się przez całe niższe i wyższe seminarium. Przez całe wyższe utrzymywałem, że pojadę na misje, dlatego byłem w Misyjnym Szlaku, potem w Kole Misyjnym. Kapłaństwo i misje szły ze mną przez całe życie, moje powołanie to powołanie do kapłaństwa i misji. Co urzekło Księdza w misjach? Co się najbardziej podobało? Co wpłynęło na to, że pozostał Ksiądz na misjach wiele lat? Podobały mi się piękne kobiety (śmiech), muzyka, śpiew, ale tak naprawdę to ludzie, którzy urzekają, ich otwartość, przyjaźń. Ludzie z jednej strony prości, ale za to otwarci, dobrzy, zawsze gotowi pomóc, otwierają Ci swoje serca, domy. Piękne doświadczenie, kiedy ludzie dzielą się swoją wiarą, wtedy często ja od nich uczyłem się, jak wierzyć. To jest najważniejsze doświadczenie dla mnie. Ale wydaje mi się, że ksiądz facet potrzebuje pewnej przygody w pracy, walki, np. w obronie praw Indian gdy 7

zalewa ich ropa, by ich bronić. Pomoc tym, którzy są albo zagrożeni, albo wpadli w temat handlu ludźmi, żeby im pomóc, walki o dzieciaki, aby miały lepszą przyszłość stypendia, żeby mogły się uczyć, studiować. To jest ważny aspekt, który również porusza książka pt. Tęsknoty męskiej duszy. Myślę, że to się bardzo mocno realizuje. Czym różni się seminarium w Peru od seminarium w Polsce? W seminarium w Peru nie są potrzebne szyby w oknach, nie potrzeba kaloryferów. Myślę, że różnica dotyczy rzeczy drugorzędnych, bo kwestii klimatycznych, a w istocie swojej chodzi o to samo, bo do seminarium przychodzą chłopacy, którzy mają swoją historię, jedni łatwiejszą, inni trudniejszą; mają problemy, różne sytuacje rodzinne. I jednym, i drugim trzeba towarzyszyć, aby powołanie się rozwijało, żeby w nich dojrzewało, by każdy swoją drogę odnalazł. Również sam przebieg studiów: formacja jest dłuższa, lecz z racji tej, że w Peru kończy się szkołę średnią mając 16 lat. I gdyby seminarium trwało 6 lat, chłopacy nie mogli by być święceni. Dlatego jest wydłużona formacja, by dojść do wieku wymaganego 25 lat. Również niski poziom edukacji wymusza, aby na roku propedeutycznym nie wykładać filozofii, a dać taki czas wyrównania poziomu edukacyjnego, podszlifowania możliwości czytania ze zrozumieniem, rozumienia trudniejszych tekstów, kwestii sakramentów, wykładni nauki Kościoła, bo jeśli ktoś przychodzi z wioski nie ma możliwości normalnej, systematycznej katechezy w szkole, jak jest to w Polsce. Różnice są też w przebiegu studiów nie ma tylu profesorów w Peru, żeby każdy rocznik filozofii czy teologii miał wykłady sam, każdy w innym miejscu z innym profesorem. Są to bloki filozofia studiuje razem i teologia razem. W trzy, czteroletnim cyklu. Ale to są kwestie organizacyjne, a istota, problemy są takie same. Prosimy o krótką opinię na temat kursu pierwszego. (Śmiech) Krótka opinia najlepszy kurs w seminarium! Jest wielką nadzieją - patrząc na ilość. Ale miało być krótko, więc to na marginesie krótko najlepszy kurs w seminarium. A jakie Ksiądz Prefekt ma plany na przyszłość? 8

Móc towarzyszyć tym, którzy zostali mi powierzeni, kiedy położą się na posadzce w katedrze i przyjmą święcenia. To są moje najważniejsze plany. A potem móc towarzyszyć im w przygotowaniu do pracy misyjnej (śmiech). Jeżeli kilku zdecydowało by się na misje, to będzie super! Ale najpierw katedra! Na ile potrafię podzielić się moim doświadczeniem, żeby ci którzy zostali mi powierzeni, nie rozproszyli się, ale dotrwali do tego momentu, to będzie wielka radość! Wywiad przygotowali: kl. Michał Perek pochodzi z parafii p.w. św. Maksymiliana Kolbego w Sierpcu. Ukończył grafikę komputerową w ZS nr 2 w Sierpcu. Od gimnazjum lektor, ministrant, ceremoniarz i animator liturgiczny. Przez wiele lat aktywnie działał w szkolnym wolontariacie, a od dwóch lat jest wolontariuszem Szlachetnej Paczki. kl. Filip Rudnicki pochodzi z parafii p.w. św. Katarzyny w Nasielsku. Ukończył Liceum Ogólnokształcące w Płońsku o profilu humanistycznym. Od 11 lat członek Liturgicznej Służby Ołtarza. Przez wiele lat aktywnie działał w szkolnym samorządzie uczniowskim, jako przewodniczący i wiceprzewodniczący. Dziękujemy Księdzu Prefektowi za poświęcony czas. Ksiądz Radosław Zawadzki kapłan Kościoła Katolickiego, pochodzący z parafii p.w. św. Stanisława BM w Bonisławiu. Ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Płocku, od 9 lat misjonarz w Peru, od 2018 r. prefekt WSD, wychowawca roku propedeutycznego. 9

RóŻne są dary łaski, ale ten sam Duch Kościół jest bogaty w wiele wspólnot, które są miejscami wzrostu duchowego i społecznego. Istnieje wiele dróg prowadzących do Pana Boga i każdy z nas ma swoją. My przed przyjściem do seminarium mieliśmy tę przyjemność formować się w konkretnych wspólnotach. Każda z nich jest inna, ma inny charyzmat, co innego w nas wykształciła. Wspólny mianownik stanowi to, że to tam przygotowywaliśmy się do podjęcia decyzji przyjścia do seminarium. Trzy rodzaje posługiwania, ale ten sam Duch. możliwe do wykonania. Utwierdzali mnie w tym starsi koledzy i koleżanki z Stowarzyszenia, którzy stali się dla mnie autorytetem, a także w niejednym przypadku pomocną ręką w trudnym chwilach. Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Miałem przyjemność działania w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży. Wszystko rozpoczęło się w trzeciej klasie szkoły gimnazjalnej, był to czas przygotowywania do sakramentu bierzmowania, a dla mnie również dojrzałej inicjacji chrześcijańskiej. To właśnie w tym czasie po raz pierwszy pojechałem na rekolekcje Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. I tak rozpoczęła się moja przygoda z KSM-em. Początkowo działałem w Kierownictwie oddziału parafialnego, a później w Zarządzie Diecezjalnym. To tam stawiałem swoje pierwsze kroki jako animator, prowadziłem spotkania, dzieliłem się swoim doświadczeniem Pana Boga, organizowałem swoje pierwsze akcje, a także rozbudzałem miłość do przedstawień teatralnych. Z każdym miesiącem coraz bardziej pragnąłem żyć wedle 10 zasad KSMowicza. To trudne zadanie, choć Przez cnotę, naukę i pracę służyć Bogu i Ojczyźnie GOTÓW tak brzmi treść naszego zawołania. Działalność na rzecz KSM stała się dla mnie służbą, gdzie starałem rozwijać siebie poprzez te trzy filary: cnotę, naukę i pracę, jak również rozbudzać to pragnienie wśród młodszych KSMowiczów. Uczyłem się działać według apostolskiej metody widzieć-oceniaćdziałać. A na każde wezwanie Chrystusa odpowiadać GOTÓW. Sam papież św. Jan Paweł II wzywał nas do pracy słowami: "Nie wstydźcie się waszych ideałów wręcz przeciwnie, głoście i brońcie ich! Liczy na was Chrystus, liczy na was Pani Jasnogórska, liczy na was Kościół. Liczy na was Polska! Właśnie jako KSM". A w tej pracy wspierają nas nasi patronowie: Św. Stanisław Kostka i bł. Karolina Kózkówna to oni wypowiedzieli najpiękniejsze GOTÓW, jakie 10

kiedykolwiek moglibyśmy usłyszeć. Za ich przykładem chcemy iść, jak szedł Stanisław i głosić z mocą Karoliny, że Jezus Chrystus Panem jest i my do niego należymy. Focolare Jest to wspólnota założona przez Chiarę Lubich w 1943 roku we Włoszech. Przez Kościół została zatwierdzona pod nazwą Dzieła Maryi. Duchowość opiera się na miłości wzajemnej, której owocem jest jedność. Podstawą naszego życia duchowego jest 17. rozdział Ewangelii św. Jana. Później mieliśmy cotygodniowe spotkania w parafii, co bardzo pomagało trwać przy Bogu. Dzięki temu miałem cały czas naładowane baterie. Pozwoliło mi to bardzo otworzyć się na wszystkich ludzi bez względu na to, kim byli. Dzięki tej wspólnocie odkryłem też, jak wielką wagę dla nas, chrześcijan, stanowi Eucharystia. Zacząłem uczęszczać codziennie na Mszę Świętą. To Jezus w Eucharystii dawał i wciąż daje mi siłę do bycia w pełni chrześcijaninem. Dzięki aktywnym uczestnictwie miałem możliwość wyjazdów na spotkania w całej Polsce, a także do Włoch czy Słowacji. Oczywiście poznałem wielu wspaniałych ludzi, od których uczyłem i uczę się, jak przekazywać Jezusa innym. Ruch Światło-Życie Jak ja poznałem ruch Focolare? Na początku drugiej klasy liceum pojechałem na spotkanie Gen 2 (z wł. Generazione nuova nowe pokolenie). Jest to gałąź ruchu dla młodych w wieku 17 30 lat. Było to dla mnie piękne doświadczenie, kiedy wszyscy przyjęli mnie, jakby znali od dawna, to mi pomogło zaaklimatyzować się i mogłem czerpać pełnymi garściami z tego weekendowego spotkania. To, co na mnie wywarło wielkie wrażenie, to autentyczność życia Ewangelią. Mogę śmiało powiedzieć, że był to moment, kiedy nawróciłem się i zobaczyłem Bożą działalność tu na Ziemi. Ruch Światło-Życie jest wspólnotą skupiającą zarówno młodzież jak i katolickie rodziny. Z tą grupą związałem się na początku gimnazjum co dość poważnie wpłynęło na moje dalsze życie. Na moich pierwszych dwutygodniowych rekolekcjach wakacyjnych Oazy poznałem piękno żywego Kościoła wspaniałych księży i animatorów rozpalonych wiarą i chętnych do jej przekazywania. W ciągu kolejnych lat formacji dzięki metodom opracowanym przez założyciela Ruchu - ks. Franciszka Blachnickiego mogłem pogłębiać wiarę, spotykać różnych ludzi (z wieloma z nich mam nadal dobry kontakt) oraz doświadczać piękna i wsparcia wspólnoty. Po kilku latach uczestnictwa pojechałem pierwszy raz na Oazę wakacyjną jako animator, opiekun grupy. Odpowiedzialność zarówno za bezpieczeństwo jak i stan duchowy chłopaków nauczyła mnie, prócz samej sumienności w obowiązkach, jak ważna jest równowaga i 11

niepopadanie w skrajności. Ta właśnie równowaga została we mnie aż do teraz, nauczyła oceniać rzeczy i ludzi bez pochopności i schematów. Kolejne wyjazdy umacniały tylko moje zamiłowanie do pracy z młodzieżą, gdyż fascynowały mnie zachodzące w tych ludziach zmiany. Zaledwie po piętnastu dniach spora część uczestników wyjeżdżała odmieniona. Bardzo budującym przeżyciem jest też spotkanie z nimi po roku czy dwóch i zobaczenie, że wdzięczni Bogu za Oazę chcą dalej się w niej formować i w niej służyć. Kolejną ważną cechą nabytą przeze mnie w Ruchu, a która bywa przydatna w życiu kleryckim, jest posłuszeństwo. Kształtowało się ono we mnie w czasie pełnienia posługi animatora pod okiem księży moderatorów, którym podlegaliśmy. Parokrotnie dostawałem polecenia z którymi się nie zgadzałem, ale wykonanie ich dawało pewnego rodzaju satysfakcję i siłę. Działo się tak właśnie ze względu na tę rozwijaną w Kościele cnotę. Oaza odegrała w moim życiu ważną rolę, ukierunkowując mnie na życie skupione na wierze i choć były różne momenty zwątpienia, to bliskie trzymanie się Chrystusa, które wykształciła we mnie wspólnota, pozwoliło mi nie stracić ogólnego kierunku. Także obecność moich bliskich przyjaciół, którzy tak wiele razy wspomagali mnie w ciężkich chwilach, zawdzięczam głównie drodze Ruchu Światło- Życie. Jako, że otrzymałem tak wiele, staram się teraz oddawać wspólnocie, ile mogę. Bóg do każdego dociera inną drogą, ale kieruje nas zawsze do jednego celu. Różnorodność w Kościele jest siłą, dopóki potrafimy być w jedności. Doświadczenie wspólnot dało nam dobry grunt pod stawianie czoła seminaryjnym wyzwaniom, a zróżnicowanie ich charyzmatów pozwoliło nam docenić i uczyć się od innych tego, czego w nas samych jeszcze brakuje. kl. Sebastian Szymański kl. Radosław Szawłowski kl. Cezary Jasiński 12

KiedyŚ jedynak, dziś z dziesięcioma braćmi Nie każdy z nas lubi zmiany. Osobiście należę do ludzi, którzy nie przepadają za szybkimi zwrotami akcji. Jakie były więc moje odczucia jako jedynaka, gdy poznałem dziesięciu braci? Opowiem o tym w tym artykule. Czas mijał nieubłagalnie szybko, a moje samopoczucie zbliżającego się dnia przyjazdu do WSD zmieniało się na gorsze. Odczuwałem coraz większy stres. Gdy patrzę na siebie i na swoje zachowanie z dzisiejszej perspektywy, zaczynam się śmiać. Stresowałem się największą błahostką i zamartwiałem się z kim będę na kursie, z kim trafię do pokoju, czy koledzy będą ode mnie starsi, no i czy będę jedynym jedynakiem (jest nas dwóch). Najbardziej bałem się chyba samodzielności, tego, że będę musiał sam sobie prać itp. Parę dni przed wyjazdem do seminarium nauczyłem się obsługiwać bardzo skomplikowaną dla mnie jak na tamten czas maszynę (jest nią pralka). Cieszyłem się jednak, bo pierwsze trudności zostały pokonane. Dni pakowania walizek mijały jeden za drugim, zabrałem ze sobą dwie torby i jeden karton potrzebnych rzeczy. Aktualnie nie zmieściłbym już tam mojego ekwipunku. Do seminarium odwieźli mnie rodzice. Tata pożegnał mnie po męsku, a mamie popłynęły nadopiekuńcze łzy, że rozstaje się ze swoim jedynym synem. Zaaklimatyzowanie się w nowym otoczeniu nie było najłatwiejsze. Omne principium dificile. Musiałem poznać zasady panujące w seminarium i się do nich dostosować. Przyznaję, że przyzwyczaiłem się do nich dość szybko. Najbardziej pozytywnie zaskoczył mnie Ojciec Duchowny. Jego wielkość wynika nie tylko z budowy ciała, ale również z głębokiej duchowości. Jak wspominałem, na początku nie było łatwo. W pierwszym tygodniu myślałem o powrocie do domu, ale oczywiście nikomu o tym nie mówiłem. Zostałem na dłużej, byłem ciekawy, jak funkcjonuje to środowisko i jak żyje się w seminarium. Jako jedynak wbrew pozorom jestem otwarty na nowe znajomości i potrafię się dzielić z innymi. 13

Przyszłych przyjaciół poznałem już na początku, Mieli takie same poglądy, podobne zainteresowania, znalazłem w nich swoje odbicie (takie bratnie dusze). Na tle kursu czuję się dobrze, nie jestem człowiekiem problematycznym i potrafię iść na różne kompromisy. Przychodząc do WSD przydał się dystans do mojej skromnej osoby, gdyż potrafię się z siebie śmiać. W niektórych sytuacjach była to wisienka na torcie. Pierwszy rok jest oddzielony w pewnym sensie od starszych braci, aby się zintegrować na kursie. Do tej pory poznaję starszych kleryków, a jeśli Bóg mi pozwoli, lepiej poznam gdy będę na drugim roku. Wcześniej odczuwałem ogromny respekt wobec stroju duchownego. Ksiądz czy kleryk był dla mnie osobą troszkę ponadludzką, choć nie okazywałem oczywiście tego na zewnątrz. Teraz sutannę widzę na co dzień, to dla mnie już norma. Życie we wspólnocie jest dla mnie czymś pięknym. Dostrzegam w nim zalety, których nie widziałem żyjąc bez rodzeństwa. Z rodzicami nie da się porozmawiać tak jak z bratem czy przyjacielem, który jest w naszym wieku, dobrze nas zna i mieszka z nami cały czas pod jednym dachem. Budujące jest to, że gdy mam chwile załamania, to jest ktoś obok, ktoś kto wie co mi dolega, potrafi pocieszyć, nawet czasami zwrócić uwagę, że źle myślę. Wtedy mogę się poprawić, ucząc się często pozytywnego myślenia. Uważam, że współbrat powinien powiedzieć w oczy, co jest nie tak, a nie obgadać za plecami. Cieszę się również z tego, że mogę komuś pomóc. Czasami nie trzeba czasami wiele, wystarczy wysłuchać kogoś i z tą osobą nosić ten problem, żeby było jej lżej. Z perspektywy tych sześciu miesięcy dochodzę do wniosku, że jest to moje miejsce na ziemi. Chyba, że Pan Bóg pokaże mi inną drogę, wtedy pójdę za Nim i będę dalej realizował swoje powołanie. Na dzień dzisiejszy dziękuję Bogu, że tu jestem, że mogę wzrastać w powołaniu, realizować swoje marzenia, zdobywać wiedzę, poznawać nowych ludzi. Najważniejsze jednak dla mnie jest to, że mogę poznawać bliżej Boga, gdyż mieszkam z Nim przez ścianę. Najbardziej zaś jestem wdzięczny za tych dziesięciu, dzięki którym nie czuję się samotny. Chwała Panu! kl. Piotr Burnus 14

Modlitwa? A na co to komu? Podstawowym ogniwem życia każdego chrześcijanina jest modlitwa. Kiedy zaczyna brakować rozmowy z Panem Bogiem, nasza codzienność diametralnie się zmienia na gorsze. Wynika to z tego, że ludzka dusza jest niespokojna, dopóki nie spocznie w Bogu. Nasze odejście od Pana Boga boli szczególnie wtedy, kiedy poznaliśmy smak rozkoszy przebywania z Nim, a w momencie, kiedy rezygnujemy z Niego, pojawia się w naszym sercu pustka, której nic ani nikt nie jest w stanie zapełnić. Przed wstąpieniem do seminarium łączyłem naukę na studiach z pracą na budowie. Wstawałem wcześnie rano i wracałem późnym wieczorem. Szczerze mogę powiedzieć, że z utęsknieniem czekałem na niedzielę, kiedy mogłem jak przystało na katolika pójść do świątyni i spotkać się z Panem. W czasie tego modlitewnego głodu zaczęły powracać myśli o wstąpieniu do seminarium. Dziś, po sześciu miesiącach spędzonych w seminarium moje doświadczenie modlitwy i obecności przebywania z Bogiem się zmieniło. Mimo tego, że wcześniej miałem styczność z medytacją Słowa Bożego, modlitwą Liturgii Godzin czy Adoracją Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, dopiero w seminarium zacząłem się tego uczyć i poznawać, o co w tym wszystkim chodzi. Na początku drogi w seminarium w drugim dniu rekolekcji Ojciec Wojciech powiedział mniej więcej takie słowa: Jeżeli każdego dnia będziesz medytował Słowo Boże przez 30 minut dziennie, to zawsze będziesz wiedział, co odpowiedzieć na pytanie młodzieży na katechezie, co powiedzieć na kazaniu, będziesz wiedział, co powiedzieć w czasie spowiedzi. Zapisując sobie tą myśl w zeszycie nie wiedziałem, że tak często będzie trzeba o nią walczyć, że czasami będzie trzeba zmuszać się, aby usiąść do medytacji, zwłaszcza wtedy, gdy jest ona prywatna. Nie wiedziałem, że tak ważne w przygotowaniu do rozważania Słowa Bożego jest przeczytanie fragmentu Ewangelii wieczorem, by to Słowo pracowało we mnie do czasu medytacji. Wykonanie tej czynności to tylko kilka minut wieczorem, ale mimo to rozgrywa się wewnętrzna walka. Łatwiej przeżywa się Boże czytanie, kiedy Jezus 15

podczas niej zapewnia Cię o swojej obecności w trudnych momentach, kiedy razem z Tobą wchodzi na górę i nazywa Cię przyjacielem. Znacznie trudniej jest w momencie, kiedy Jezus daje poznać mi mój grzech, zaprasza mnie do nawrócenia lub nazywa mnie plemieniem przewrotnym. W seminarium po raz pierwszy spotkałem się z regularną modlitwą psalmami. Liturgia Godzin to moja kolejna przestrzeń modlitewnych zmagań. Na początku przygody z brewiarzem myślałem, że wystarczy odmówić daną godzinę w odpowiednim czasie, jednak dotarło do mnie, że można odmawiać modlitwę i ani razu nie pomyśleć o Bogu. Z warg wychodzą słowa: Boże mój, Boże, szukam Ciebie, a myślami jestem na zakupach czy w czwartym akapicie tego artykułu. Rano kieruję słowa do Boga: Panie otwórz wargi moje, a usta moje będą głosić Twoją chwałę, a kilka godzin później z tych samych ust wychodzą przekleństwa, kłamstwa i obmowa. Modlitwa psalmami uczy mnie, aby moje słowa i czyny szły ze sobą w parze. Teraz rozumiem słowa proroka Izajasza: Ten naród czci mnie wargami, ale sercem daleko jest ode mnie. W seminarium mieszkamy z Panem Jezusem pod jednym dachem, jest to wielki dar. Odczułem to mocno w czasie przerwy na bożonarodzeniowej, kiedy zauważyłem, że w domu nie mam takich warunków do adoracji jak w seminarium. Wystarczy założyć buty, przejść kilka metrów i już staję w obecności mojego Boga. Adorować Najświętszy Sakrament w seminarium można praktycznie w każdej wolnej chwili, kiedy jest schowany w tabernakulum. Kiedyś ktoś mi powiedział: Można spotykać się z kimś przez drzwi, ale lepiej jest twarzą w twarz. I mamy takie szczególne momenty w ciągu dnia w naszej kaplicy, kiedy księża diakoni wystawiają Pana Jezusa w monstrancji. Niekiedy rano przed regulaminowym czasem pobudki lub wieczorem. Dla mnie jest to kolejna przestrzeń walki o relację z Bogiem. Można przeznaczyć ten czas na odpoczynek, ale można też dać coś od siebie. Wybór należy do mnie. Arcybiskup Sheen napisał tak: Warto spisać na straty czas należytego odpoczynku, jeśli można ocalić duszę. Dawno temu, kiedy boksowałem, poznałem takie powiedzenie: Im więcej potu na treningu, tym mniej krwi w ringu. Parafrazując te słowa można powiedzieć, że im więcej czasu spędzonego na kolanach, tym mniej upadków w przyszłości. Modlitwa uczy postawy ucznia 16

Chrystusa, zawierzenia Mu bez granic. Dzięki niej uczę się iść za Panem Jezusem, nie przed Nim, nie obok Niego, ale za Nim jedyną słuszną drogą na Golgotę, gdzie będę mógł ukrzyżować swoją pychę, egoizm, lenistwo i inne grzechy. I na koniec jeszcze jeden cytat arcybiskupa Sheena: Niewierzący nie widzą nas w szatach liturgicznych, widzą nas w sklepach, w teatrach, na spotkaniach. To, czy zobaczą w nas Chrystusa, zależy od tego czy postępujemy jak Chrystus. A to, czy zobaczą we mnie Chrystusa, zależy od tego jaką mam z Nim relację. kl. Sebastian Szymański Czas wolny na propedeutyku Klerycy Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku także mają czas wolny (otium). Mija on w tym miejscu bardzo szybko. Na pierwszym roku mamy wyjście na miasto we wszystkie dni tygodnia, poza środą i piątkiem. Poza terenem Seminarium możemy jeszcze lepiej poznać zainteresowania naszych współbraci kursowych. Wychodzimy również do kina na filmy o tematyce religijnej i nie tylko. Znajdujemy czas na modlitwę, pracę i naukę. Jak to wygląda w praktyce? Najwięcej czasu, w którym możemy wyjść na miasto, mamy w niedzielę. Spotykamy się wtedy z rodziną czy przyjaciółmi. Często spacerujemy nad Wisłą i udajemy się na wspólny posiłek do restauracji. Jest to jeden z naszych ulubionych dni. Korzystając z dłuższego wyjścia udajemy się także na filmy do kina Przedwiośnie. Niedziela jest dla nas ważnym dniem również ze względu na możliwość spędzenia czasu w wyżej wymieniony sposób. Wyjścia w tygodniu wykorzystujemy najczęściej na zrobienie zakupów oraz zjedzenie fast food na mieście. Dbamy też o nasze zdolności fizyczne. Zimą często wychodziliśmy na miejskie lodowisko, w cieplejsze dni udajemy się na przejażdżki rowerowe, biegamy na malowniczym brzegu Wisły, a sobotnimi wieczorami gramy mecze w piłkę nożną i siatkówkę. W październiku jako kurs I zorganizowaliśmy ognisko dla całego seminarium a także mecz propedeutyk kontra reszta świata. Pozostały wolny czas w seminarium wykorzystujemy na wzajemne poznawanie się. Miejscem spotkań są nasze pokoje mieszkalne, a przede wszystkim sala spotkań, w której mamy ekspres, wygodną kanapę i telewizor. Rozwijamy nasze hobby i nasze zainteresowania, wielu z nas ćwiczy grę na instrumentach (gitara, pianino, fortepian, organy i djembe), śpiewa, czy ogląda filmy. Większą część naszej przerwy od obowiązków 17

wykorzystujemy na gry planszowe takie jak: Dixit, Tajniacy, Scotland Yard, Jungle Speed, Prawo Dżungli i wiele innych oraz gry karciane typu: El presidente, tysiąc, pan. Tradycją długiej przerwy pomiędzy wykładami jest picie kawy i dlatego zwiemy ją kawową. Kilku spośród nas bardzo chętnie czyta książki fantastyczne. Oczywiście świętujemy także popołudniową sjestę, kiedy możemy zregenerować siły na dalszy klerycki dzień. Jak widać, nasz otium jest w pełni wykorzystywany i każdy może znaleźć coś dla siebie, odpocząć czy aktywnie go spędzić. kl. Radosław Szawłowski kl. Mateusz Skierski Rekolekcje powołaniowe a rzeczywistość klerycka Nazywam się Karol Wernik i obecnie jestem studentem kursu I WSD. Pochodzę z niewielkiej parafii pw. św. Bartłomieja Apostoła w Jeżewie, w dekanacie sierpeckim. Moja przygoda z seminarium zaczęła się na dobre około półtora roku temu, jednak pierwsze zetknięcie z samym budynkiem oraz klerykami nastąpiło w wieku czterech lat, kiedy to wraz z rodzicami przyjeżdżaliśmy odwiedzać dwóch kleryków z naszej jeżewskiej parafii. Chciałbym teraz sięgnąć pamięcią do 2017 roku. Wtedy, w grudniu, postanowiłem wybrać się na adwentowe rekolekcje powołaniowe do naszego seminarium. Przed podjęciem tej decyzji słyszałem już kilkakrotnie o inicjatywie powołaniówek, jednak zawsze przedtem brakowało mi odwagi, by wziąć udział w tym wydarzeniu, ponieważ nazwa kojarzyła mi się z jakąś wiążącą decyzją w moim życiu, z faktem wyboru przyszłości w seminarium. Przed podjęciem wolnej decyzji o przyjeździe na moje pierwsze rekolekcje powołaniowe musiałem uświadomić sobie, że nie ma z tym związanych żadnych zobowiązań to czas zbliżenia się do Pana Boga, oddania Mu swojej drogi życia, zaakceptowanie Jego woli, a przy okazji poznania tego specyficznego miejsca, jakim jest seminarium. Można też zobaczyć, że klerycy to jednak normalni ludzie. Do przyjazdu na rekolekcje skłoniła mnie wzmagająca się myśl o przyjściu do seminarium. Po odrzuceniu wszystkich stereotypów, wzbudziła się we mnie szczera ciekawość i chęć uczestniczenia w rekolekcjach, przybliżenia się do Boga i zobaczenia, jak funkcjonuje ta wspólnota. Pamiętam, że w trakcie pierwszej Mszy Świętej byłem pod wrażeniem śpiewu kleryków. Nigdy wcześniej na żywo nie słyszałem 18

jednoczesnego śpiewu tylu męskich gardeł. Nie przeżywałem również modlitw wyłącznie w męskim towarzystwie. Rekolekcje, jak sama nazwa wskazuje, to czas na ponowne uprawianie, zajmowanie się czymś jeszcze raz. W tym czasie skupienia w seminarium, modliliśmy się wspólnie z klerykami w trakcie Mszy Świętych, uroczystej Jutrzni czy też południowej sobotniej medytacji. Medytacja czy śpiewana jutrznia nie były dla mnie dotąd zbyt znanymi formami modlitwy. Znałem za to adorację Najświętszego Sakramentu. To był najlepszy punkt rekolekcji. Była ona prowadzona, to znaczy wyznaczeni klerycy starali się ukierunkować nasze myśli na Pana Jezusa poprzez słowo i piosenki. Starali się, byśmy oddając się naszemu Zbawicielowi, poznali wolę Jego Ojca. Wspominane rekolekcje były, poprzez swoją tematykę, skierowane na rozeznanie powołania. Temat był nam, rekolektantom, przybliżany na konferencjach, które bardziej wprowadzały w skupienie. Jednak nie samą modlitwą kleryk (czy też rekolektant) żyje! Podczas tego czasu spędzonego w seminarium, mieliśmy również możliwość rozegrania meczu piłki nożnej z klerykami, co wtedy utwierdziło mnie w przekonaniu, że alumni WSD to normalni ludzie, którzy także lubią pograć w piłkę, a nie tylko modlić się czy uczyć. Zachęcony adwentowym skupieniem, uczestniczyłem także w rekolekcjach wielkopostnych w ubiegłym roku. Tyle o rekolekcjach, a co z rzeczywistością klerycką? Otóż zaskoczyło mnie to, że żyje się tu rzeczywiście jak w jednej wielkiej rodzinie; przeżywa ze sobą radości i smutki, obowiązki i wolny czas. Mimo, że wcześniej o tym słyszałem jednak trochę niedowierzałem, dopóki nie odczułem tego na własnej skórze. Po przyjściu do seminarium zaskoczył mnie również czas, zorganizowany nawet w lepszy sposób niż na rekolekcjach, wypełniony zajęciami po brzegi, a także to, że również obowiązki są dokładnie rozpisane pomiędzy osoby. Jest jedna rzecz, która między dwoma edycjami rekolekcji, w których uczestniczyłem, a także dwoma semestrami w seminarium pozostała niezmienna: osoba seniora, czy nawet seniorów. Moim pierwszym starszym opiekunem na rekolekcjach był kl. Piotr 19

Adamiak i również on witał nas we wrześniu minionego roku jako senior Roku Propedeutycznego. Podczas moich drugich powołaniówek, seniorem był kl. Kamil Mańkowski (nie mogę nie wspomnieć, że to ziomek z dekanatu), a teraz w drugim semestrze również pełni funkcję seniora, z tą różnicą, że opiekuje się klerykami-pierwszakami, a nie rekolektantami. Pamiętam naszą rozmowę w niedzielę kończącą wielkopostne skupienie, kiedy Kamil zadał mi pytanie, czy będę na kolejnych rekolekcjach. Z uśmiechem odpowiedziałem twierdząco, lecz w głębi serca nie wiedziałem jeszcze do końca, w jakim charakterze. Jak się okazało, dotrzymałem danego słowa, a ostatecznie podczas rekolekcji adwentowych A.D. 2018 pomagałem jako kleryk. Oby idea rekolekcji powołaniowych przetrwała i wydawała jak najlepsze, błogosławione owoce, ad maioram Dei gloriam. kl. Karol Wernik 20

Życie jest muzyką Ludzie od zarania dziejów pasjonowali się muzyką. Z pewnością jestem jedną z takich osób, ponieważ poświęcam jej ogromną część swojego życia. Muzyka towarzyszyła mi od dzieciństwa, zawdzięczam to głównie mojej mamie, która od zawsze lubiła śpiewać i robiła to bardzo dobrze. Mogę śmiało powiedzieć, że to ona zaszczepiła we mnie tę wielką pasję i zamiłowanie. Moja przygoda z muzyką rozpoczęła się w szkole podstawowej i gimnazjum, gdy coraz częściej śpiewałem na różnego rodzaju uroczystościach. Zawsze sprawiało mi to niesamowitą radość. Prawdziwą fascynację muzyką, która trwa do chwili obecnej, przeżyłem jednak dopiero w ostatniej klasie gimnazjum. Zacząłem wówczas angażować się w życie mojej parafii i poznałem zupełnie inny rodzaj muzyki czyli muzykę liturgiczną lub jak kto woli sakralną. Mogę nazwać ten okres momentem zwrotnym w kształtowaniu się mojej pasji. Od tej chwili priorytetem stała się gra na organach. Wtedy też dostrzegłem, że muzyka jest doskonałą formą modlitwy i poprzez śpiew bardzo dobrze i wiernie można oddawać chwałę Bogu. Jak pisał Goethe, gdzie słyszysz śpiew, tam wejdź, tam dobre serca mają, źli ludzie uwierz mi, ci nigdy nie śpiewają Dzięki muzyce bardzo otworzyłem się na ludzi i poznałem mnóstwo wspaniałych osób. Uczestnictwo w różnego rodzaju warsztatach muzycznych czy to muzyki liturgicznej, czy świeckiej, nauczyło mnie, że życie jest muzyką. Wszystko, co nas otacza, tworzy swego rodzaju muzykę świata. Bardzo cieszę się, że dane mi jest słyszeć tę muzykę. W seminarium muzyka jest bardzo ważną częścią mojego życia. Zbliża do Boga, ale też pozwala oderwać się od rzeczywistości. Jest to także wymarzone miejsce na rozwijanie tego typu pasji, ponieważ w każdej wolnej chwili można męczyć współbraci grą na pianinie, fortepianie czy organach. Muzyka gra i śpiew daje mi wiele radości, a gdy śpiewam czy gram, to czuję wtedy, że ma to sens i, jak to mówią, pomnażam ten talent, który dostałem. kl. Kamil Berdyński 21

TaŃczĄcy strażak w seminarium Jak wygląda dzisiaj dzień przeciętnego człowieka? Rano idzie do pracy, z której wychodzi po południu i często nie chce mu się nic robić. Po powrocie do domu siada przed telewizorem i ogląda seriale, na których często zasypia. Dzień osoby młodej zbytnio się nie różni, wystarczy zamienić pracę na szkołę, a oglądanie telewizora na siedzenie przed ekranem komputera Cieszę się, że moje życie tak nie wygląda. Od dziecka znajdowałem sobie różne zajęcia Chodziłem za znajomymi pograć w piłkę, jeśli na to pogoda pozwalała, spędzałem czas na świeżym powietrzu. Duży wpływ na to miał fakt, że mieszkałem na wsi. Gdy miałem 10 lat, w mojej szkole powstał Dziecięcy Zespół Pieśni i Tańca Solec. Poszedłem na pierwsze zajęcia i tak mi się spodobało, że zostałem w nim na 10 lat. Raz w tygodniu chodziłem na kilkugodzinną próbę tańca. Cotygodniowe spotkania tak bardzo weszły mi w krew, że gdy ich nie było, nie wiedziałem, co robić. Zespół poza odciągnięciem mnie od komputera pozwolił mi nawiązać nowe znajomości z osobami, które mają podobne zainteresowania. Dzięki temu, że mieliśmy liczne koncerty, zwiedziłem trochę kraju i świata. Byłem m. in. w Chorwacji, Bułgarii, Włoszech i Niemczech. Taniec ludowy nie należy do najłatwiejszych, ale daje wiele radości. Zwłaszcza, kiedy po udanym koncercie podchodzą do Ciebie ludzie i dziękują za to, że zachowujesz kulturę od zapomnienia. Jedną z takich osób była Emilia Krakowska. Nie raz zdarzało się, że ludzie widząc nasz taniec zapali się na punkcie kultury ludowej. Jeden z fanów tak się zapalił, że jeździł na wszystkie koncerty, które mieliśmy w okolicy i wręczał nam własnoręczne wypalanki. Dzięki takim osobom miałem jeszcze większą motywację, aby dalej tańczyć w zespole. Gdyby fani zbytnio się rozpalili, umiałbym także zapobiec pożarowi, ponieważ jestem także strażakiem i nie raz zdarzało mi się jechać do pomocy przy pożarach. Ze strażą związany jestem od siedmiu lat. Początkowo należałem do Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej. Brałem także udział w konkursach wiedzy pożarniczej. Po ukończeniu 18 lat stałem się czynnym członkiem OSP w Solcu, a po przejściu badań i ukończeniu kursów szkoleniowych od 2 lat jeżdżę na akcje ratownicze. Oprócz wyjazdów do pożarów, wypadków czy klęsk żywiołowych strażacy zabezpieczają imprezy masowe jak Dożynki, Dni miasta czy Jarmarki. Strażacy prowadzą także działalność edukacyjną. Odwiedzają szkoły, by mówić o profilaktyce przeciwpożarowej, pierwszej pomocy czy poprawności zgłaszania wypadku. 22

Co roku odbywają się także zawody strażackie, które sprawdzają sprawność fizyczną strażaków i umiejętność obsługi sprzętu gaśniczego. Odkłamują one stereotyp grubego niedołężnego strażaka. Zawody te są także formą zdrowej rywalizacji pomiędzy poszczególnymi jednostkami. Ochotnicza Straż Pożarna jest dla mnie formą pomocy innym. Cieszyłem się, kiedy mogłem pomóc przy pożarze komina w domku jednorodzinnym czy wypompowywaniu i zabezpieczaniu zalanej piwnicy. OSP nauczyła mnie dyscypliny przez to, że wymaga gotowości do podjęcia działań natychmiast po dostaniu sygnału. Miałem świadomość, że od tego, czy straż przyjedzie, często zależy ludzkie życie. Teraz jestem w seminarium. Mojego czasu nadal nie spędzam przed ekranem komputera czy telewizora. Bardzo się z tego cieszę. W mojej formacji przyświeca mi perspektywa rozpalania ludzkich serc. Dawniej robiłem to poprzez taniec, a teraz czynię to świadectwem wiary. Mam nadzieję, że będę to robił równie dobrze, a także będę mógł dalej pomagać tym, którzy będą tego potrzebowali. kl. Wiktor Rękawiecki 23

Studia Świeckie a studia w WSD Zanim podjąłem studia filozoficznoteologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym w Płocku, miałem przyjemność nauki Inżynierii Środowiska na Politechnice Warszawskiej Filii w Płocku. Przed tym, jak rozpocząłem drogę formacji do kapłaństwa, nie zastanawiałem się nad różnicą pomiędzy dotychczasowym stylem rozwoju intelektualnego. Wykłady w seminarium są OBOWIĄZKOWE. To było moim pierwszym zaskoczeniem i pewnie niektórzy przyjmą to z uśmiechem, bo co ja sobie wyobrażałem? Dla każdego studenta świeckiej uczelni obowiązkowy wykład, myślę, że byłby powodem do płaczu. Oczywiście to nie jest tak, że nie uczestniczy się w żadnym wykładzie, ale ma się wybór i nie liczne przedmioty zalicza się bez nawet jednej obecności. Podejście wykładowców na uczelniach świeckich stanowi olbrzymią przepaść wobec seminarium. Odkąd jestem klerykiem, czuję, że profesorom zależy, abym przekazywane przez nich treści rozumiał. Na świeckiej uczelni niestety wykładowcom nie zależało, żebym wiedział, o czym mówią. Oczywiście nie wszyscy tacy byli. Jednak zdecydowana większość tylko przedstawiała materiał, który student ma przyswoić, a później sprawdzała to na kolokwiach bądź egzaminach. pierwszym tygodniu podchodziłem do egzaminów, a w drugim były terminy poprawkowe. Stąd też, jeżeli udało mi się Wymiar godzin w seminarium jest podobny do tego szkolnego, co jest bardzo wygodne. Wszystkie godziny wykładowe mają po 45 minut. Na politechnice blok lektoratu trwał 120 min bez przerwy. Sprawiało to zmęczenie i niechęć do zajęć. Tutaj nie ma tych godzin dużo i szybko lecą, co pozwala mi być skupionym na całym wykładzie. Co prawda nie obowiązuje nas kwadrans akademicki, ale trudno byłoby o tym myśleć, ponieważ wtedy moje wykłady mogłyby trwać 30 min. Legendarne panie, które sprawiają problem na każdym kroku. W seminarium ten problem nie istnieje. Nie da się opisać tej różnicy. Z doświadczenia potwierdzam, że żarty o dziekanacie, oczywiście na świeckiej uczelni, są prawdziwe. Tutaj już od samego początku czułem, że mogę liczyć na radę i pomoc. Żadne problemy z dokumentami nie istnieją. Wizyta do sekretariatu staje się przyjemnością i atrakcją całego dnia. Choćbym poszedł zmęczony i zły, wyjdę zadowolony. To całkowita zmiana, której się nie spodziewałem. Niestety w tym miejscu muszę dać fory uczelniom świeckim. W seminarium sesja jest dla mnie dużo cięższa. Egzaminów jest więcej mimo że rozkładają się na całe dwa tygodnie. Na poprzedniej uczelni sesja wyglądała tak, że w zaliczyć wszystko w pierwszym tygodniu, drugi miałem już wolny. Na większości przedmiotów wykładowcy dopuszczali też niektórych 24

studentów do terminów zerowych egzaminu. Odbywały się one na ostatnich wykładach przed sesją egzaminacyjną i obowiązywało nas mniej materiału, niż na właściwym egzaminie. Termin ten był zarezerwowany dla tych, którzy lepiej radzili sobie podczas całego semestru (oznacza to obecność na wykładach i lepsze oceny z kolokwiów). Podsumowując, studia w seminarium są oczywiście dużo ciekawsze, może trochę trudniejsze, ale dzięki temu sposobowi życia łatwiej znaleźć więcej czasu na naukę. Trochę brakuje mi wzorów matematycznych, rozwiązywania zadań i rysowania projektów, ale wszystko to kosztem tego, że mogę uczyć się o Panu Bogu. Studiowanie jest przyjemne zawsze wtedy, kiedy robi się to z dobrymi znajomymi i lubi się wykładowców. W moim przypadku zagrało wszystko. Dlatego też nie zamieniłbym studiów w seminarium na świecką uczelnię. kl. Tomasz Smolarczyk 25

Drodzy Czytelnicy! Tak w telegraficznym skrócie wygląda życie kleryków roku propedeutycznego. Każdy z nich zostawił na kartach Sursum Corda cząstkę siebie. Mamy nadzieję, że powyższe artykuły spotkają się z żywym zainteresowaniem i czekamy na Wasze opinie na ten temat! ks. prorektor Andrzej Pieńdyk opiekun redakcji Paweł Zdziarski - redaktor naczelny Alumni roku propedeutycznego: Kamil Berdyński, Piotr Burnus, Cezary Jasiński, Michał Perek, Mateusz Skierski, Wiktor Rękawiecki, Filip Rudnicki, Tomasz Smolarczyk, Radosław Szawłowski, Sebastian Szymański, Karol Wernik Szczególne podziękowania składamy Księdzu Prefektowi za udzielenie wywiadu. 26