ks. Mieczysław Maliński



Podobne dokumenty
Chwila medytacji na szlaku do Santiago.

Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie

Promienie miłości Bożej. Pomóż mi rozsiewać Twoją woń, o Jezu. Wszędzie tam, dokąd pójdę, napełnij moją duszę. Twoim Duchem i Twoim życiem.

Pierwsza Komunia Święta... i co dalej

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka

Modlitwa ciągła nieustająca dopomaga do działania we wszystkim w imieniu Pana Jezusa, a wtenczas wszystkie zwroty na siebie ustają.

a przez to sprawimy dużo radości naszym rodzicom. Oprócz dobrych ocen, chcemy dbać o zdrowie: uprawiać ulubione dziedziny sportu,

Uroczystość przebiegła godnie, spokojnie, refleksyjnie właśnie. W tym roku szczęśliwie się zbiegła z wielkim świętem Zesłania Ducha Świętego.

ALLELUJA. Ref. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja.

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Rysunek: Dominika Ciborowska kl. III b L I G I A. KLASY III D i III B. KATECHETKA: mgr teologii Beata Polkowska

Chrzest. 1. Dziękuję za uczestnictwo w Sakramencie Chrztu Świętego

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!

Miłosierdzie Miłosierdzie

250 ROCZNICA USTANOWIENIA ŚWIĘTA NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA

MISJE PRZYSZŁOŚCIĄ KOŚCIOŁA

I Komunia Święta. Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Bóg troszczy się o każde swoje dziecko

I Komunia Święta. Parafia pw. Św. Jana Pawła II Gdańsk Łostowice

Świątynia Opaczności Bożej - Łagiewniki. Akt oddania się Bożenu Miłosierdziu Historia obrazu Jezusa Miłosiernego. Obraz "Jezu ufam Tobie"

Propozycje śpiewów na Rekolekcje Oazowe stopnia podstawowego

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. (1 J 4,11) Droga Uczennico! Drogi Uczniu!

Tekst zaproszenia. Rodzice. Tekst 2 Emilia Kowal. wraz z Rodzicami z radością pragnie zaprosić

ADORACJA DLA DZIECI Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie

Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku...

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

Spis treści. Od Petki Serca

ODKRYWCZE STUDIUM BIBLIJNE

INFORMACJE PODSTAWOWE

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego

JASEŁKA ( żywy obraz : żłóbek z Dzieciątkiem, Matka Boża, Józef, Aniołowie, Pasterze ) PASTERZ I Cicha, dziwna jakaś noc, niepotrzebny mi dziś koc,

Ogłoszenia Parafialne 15 maja 2016

Najczęściej o modlitwie Jezusa pisze ewangelista Łukasz. Najwięcej tekstów Chrystusowej modlitwy podaje Jan.

Czy znacie kogoś kto potrafi opowiadać piękne historie? Ja znam jedną osobę, która opowiada nam bardzo piękne, czasem radosne, a czasem smutne

Nabożeństwo powołaniowo-misyjne

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Stenogram Nr 10 VN :22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA

Biblia dla Dzieci przedstawia. Bóg sprawdza miłość Abrahama

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

LEKCJA 111 Powtórzenie poranne i wieczorne:

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

Bóg a prawda... ustanawiana czy odkrywana?

TEKSTY PISMA ŚW. DO PRACY W GRUPACH ZAWARTOŚĆ KOPERTY NR 2

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

WYWIAD Z ŚW. STANISŁAWEM KOSTKĄ

Pielgrzymka, Kochana Mamo!

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach

Bóg Ojciec kocha każdego człowieka

W domu i rodzinie Jezusa

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Paulina Grzelak MAGICZNY ŚWIAT BAJEK

Istotą naszego powołania jest tak całkowite oddanie się Bogu, byśmy byli jego ślepym narzędziem do wszystkiego, do czego tylko Bóg nas zechce użyć.

Ewangelia wg św. Jana. Rozdział 1

Ewangelia wg św. Jana Rozdział VIII

2. W kalendarzu liturgicznym w tym tygodniu:

Myśl o mnie, a Ja będę myślał o twoich potrzebach. (Jezus)

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

Święty Ʀ8*Ɗ5 : Ojciec # 3 "5 " - # & 35 Pio 1

MISJE ŚW. W PARAFII TRÓJCY ŚWIĘTEJ W LEŚNICY

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

CYTAT NR 1 Już ten dzień się zbliża, Gdy przyjmę Cię w sercu moim, A Ty spójrz na mnie z Nieba W Miłosierdziu Swoim.

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

KS. SOPOĆKO ODWIEDZIŁ KRAKOWSKI KLASZTOR I ROZMAWIAŁ ZE ŚW. FAUSTYNĄ

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

ŚWIĘTYMI BĄDŹCIE. MATKA ZOFIA CZESKA

Program Misji Świętej w Gromadnie września 2015 r.

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

ZAPROSZENIE NA MISJE PARAFIALNE 9 marca - 16 marca 2014 rok BÓG JEST MIŁOŚCIĄ

Pieśni i piosenki religijne dla przedszkolaków

Przygotowanie do przyjęcia Sakramentu Pojednania

ŚWIĘTY JÓZEFIE, OPIEKUNIE RODZIN. 30-dniowe nabożeństwo do świętego Józefa. tel ;

Podsumowanie ankiet rekolekcyjnych. (w sumie ankietę wypełniło 110 oso b)

Weź w opiekę młodzież i niewinne dziatki, By się nie wyrzekły swej Niebieskiej Matki.

Triduum Paschalne. Krzyż. Wielki Czwartek Msza Wieczerzy Pańskiej.Po Mszy św. adoracja Najświętszego Sakramentu w Ciemnicy do godz

Ja nic nie znaczę, Bóg kieruje wszystkim. Czynię tylko to, czego Bóg żąda ode mnie.

Nazywam się Maria i chciałabym ci opowiedzieć, jak moja historia i Święta Wielkanocne ze sobą się łączą

Jezus prowadzi. Wydawnictwo WAM - Księża jezuici

dla najmłodszych polska wersja: naukapoprzezzabawe.wordpress.com

dla najmłodszych polska wersja: naukapoprzezzabawe.wordpress.com

WĘDROWANIE Z BOGIEM Podręcznik i ćwiczenia do religii dla klasy 0

W naszym kościele główna Msza Święta rozpoczęła się o godz , którą celebrował Ksiądz Proboszcz, Wiesław Kondratowicz.

MODLITWY. Autorka: Anna Młodawska (Leonette)

GODZINA ŁASKI DLA ŚWIATA

Kto chce niech wierzy

1. Czym jest sakrament uzdrowienia chorych?

20 Kiedy bowiem byliście. niewolnikami grzechu, byliście wolni od służby sprawiedliwości.

Nowenna do św. Charbela

GDY UROCZYSTOŚĆ PRZYRZECZEŃ ODBYWA SIĘ PODCZAS MSZY ŚWIĘTEJ

Nie ma innego Tylko Jezus Mariusz Śmiałek

KRÓTKA DROGA KRZYŻOWA SIOSTRY JÓZEFY

Podziękowania dla Rodziców

JAK ROZMAWIAĆ Z BOGIEM?

Kazanie na uroczystość ustanowienia nowych animatorów. i przyjęcia kandydatów do tej posługi.

Transkrypt:

ks. Mieczysław Maliński WYDAWNICTWO WAM

Wydawnictwo WAM, 2010 Korekta Irena Hebda Projekt okładki i opracowanie graficzne Krzysztof Błażejczyk ISBN 978-83-7505-520-7 WYDAWNICTWO WAM ul. Kopernika 26 31-501 Kraków tel. 12 62 93 200 faks 12 42 95 003 e-mail: wam@wydawnictwowam.pl DZIAŁ HANDLOWY tel. 12 62 93 254-256 faks 12 43 03 210 e-mail: handel@wydawnictwowam.pl Zapraszamy do naszej KSIĘGARNI INTERNETOWEJ http://wydawnictwowam.pl tel. 12 62 93 260, 12 62 93 446-447 faks 12 62 93 261 Drukarnia Wydawnictwa WAM ul. Kopernika 26 31-501 Kraków wydawnictwowam.pl

V Kraków 1926

ROZDZIA PIERWSZY Klasztor w Łagiewnikach Klasztor na Żytniej przyjął ją z radością. Postulantki zaklaskały na jej widok i ruszyły, aby ją przywitać. Ale i z płaczem. Co się dzieje? Masz jechać do Krakowa. Do Krakowa? Tak, do Krakowa. A wszystko chyba dlatego, że już tam dotarła sława o tobie. Jaka znowu sława? Że jesteś dobrą kucharką i nadajesz się najlepiej do tej roboty. Jak piłeczkę traktują mnie, to tam, to tu. Dobrze, mój Boże, dobrze, rób ze mną, co uważasz. Jeżeli chcesz mnie w Krakowie, dobrze, niech będę w królewskim Krakowie. Czemu się uśmiechasz? To śmiech przez łzy. Łzy, że was opuszczam, a radość że do Krakowa. Zawsze marzyłam o tym, żeby zobaczyć Kraków. A teraz go nie tylko zobaczę, ale będę tam mieszkać. 213

Masz tam nowicjat odbyć. No proszę. Czy to nie jest powód do wielkiej radości? Pójdę sobie na Wawel, na Rynek Główny, do Barbakanu, do Smoczej Jamy, na kopiec Kościuszki. Ty sobie nie obiecuj zbytnio spacerów. Czeka na ciebie tam robota. Nie kracz jak wrona, po co Helenkę straszysz? A może jej się uda i będzie miała wszystko, czego pragnie. Uda ci się, uda pocieszały Helenkę koleżanki. A może mnie poślą na zakupy na Rynek Krakowski, bo wiem, że tam we wtorek i w piątek jest co tydzień jarmark. Ale nawet gdy się nie uda, to będę duchem blisko kościoła Mariackiego. Siedziała w wagonie kolejowym z towarzyszącą jej socjuszką, widziała przez okno ośnieżone krajobrazy, pola, lasy pokryte śniegiem, miasteczka i wsie. Do przedziału wchodzili ludzie i wychodzili. Coraz ktoś pozdrowił siostry zakonne: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Czasem ktoś zagadał przyjaźnie. Siedziała i była przepełniona radością. Czasem aż przymykała powieki, żeby się nie zdradzać ze szczęściem, które w niej pulsowało. Aleś mi, Boże, wymyślił znowu niespodziankę, żeby mnie wysłać do Krakowa. Skąd taki pomysł? Skąd wiedziałeś, że tak tęskniłam zawsze za tym miastem? Głupio mówię, przepraszam, przecież Ty wszystko wiesz. Ale wybacz, że ja tak po dziecinnemu z Tobą rozmawiam. Bo przecież je- 214

stem Twoim dzieckiem. A więc będę w Krakowie. Prawie że nie wierzyła, że to się staje. A dokąd to siostrzyczki w taki zimowy czas? usłyszała pytanie. Do Krakowa. A skąd to? Z Warszawy. Tak z Królestwa do Galicji? zapytywała ciekawska. A czemu tak siostrzyczka dziwnie ubrana? Bo ja jeszcze jestem postulantka. Jadę do Krakowa, gdzie będę zaczynać nowicjat. To znaczy, że siostra jeszcze może się rozmyślić? Mogę, ale się nie rozmyślę. Nie mów hop, póki nie przeskoczysz, jak przysłowie mówi. A ja wolę mówić hop dwa razy, przed skokiem i po skoku. Kraków przyjął ją styczniowym śniegiem i mrozem. Nie było mowy o żadnych spacerach ani zwiedzaniach. Była za to ciężka robota. Tak ciężka jak nigdy dotąd. Przepowiednie postulantek warszawskich się nie sprawdziły. Nie było żadnych propozycji, aby zajęła się prowadzeniem kuchni. Została przeznaczona znowu do najcięższej roboty do ziemniaków. Obieranie, gotowanie. Ale zbliżał się koniec postulatu. Myślisz, że cię dopuszczą do nowicjatu? A jak ty uważasz? odpowiedziała Helenka. Nie wiem, ale niektóre mówią, że się nie nadajesz. 215

Poczekajmy. Jeżeli matka przełożona wraz z radą uzna za słuszne, żeby mnie przyjąć, to taka jest wola Boża. Jeżeli nie, to nie. Drgnienie serca. A co będzie, jeżeli usłyszę: nie? Co będzie, mój Boże? pytała ciekawa. Ale Pan Bóg milczał. Helenka wyczuwała, że się uśmiecha do niej przyjaźnie. Jakby chciał powiedzieć: To już moje zmartwienie, zaufaj mi. Wątpliwości miała nie bez powodu. Przecież niektóre siostry faktycznie mówią o mnie, żem cudaczka, żem histeryczka. A nawet niektóre są przekonane, żem wariatka. Bo mam zwidy. Bo mi się zdaje, że rozmawiam z Panem Bogiem, że widzę Jezusa. A przecież, Boże, to nie są zwidy. Mnie się nie zdaje, że Cię słyszę. Przecież ja Cię naprawdę słyszę, jak mówisz do mnie. A przecież, Jezu, to nie są zwidy. Ja Ciebie widzę naprawdę. Ale wreszcie rozwiały się niepewności. Matka przełożona wezwała ją do siebie i oświadczyła: Zgodnie z decyzją rady naszego zgromadzenia twój czas postulatu został oceniony pozytywnie. Jesteś przyjęta do nowicjatu. Może odegrało jakąś rolę zdanie, które miała o niej mistrzyni nowicjatu, siostra Joanna Bartkiewicz, która oświadczyła: Helenka jest bardzo ściśle połączona z Panem Jezusem. Może pomogła jej w tym względzie opinia siostry Krescencji Bogdanik jej anioła opiekuńczego która wprowadzała ją w arkany życia zakonnego. Ta powiedziała: Nie trzeba jej niczego dwa razy powtarzać. Ale niewątpliwie głos decydujący należał do matki Michaeli Moraczewskiej, która była Helence bardzo życzliwa. A więc kamień z serca spadł. 216

Zawiadom rodziców i rodzinę. Może ktoś będzie chciał przyjechać na twoje obłóczyny. A kiedy się to odbędzie? 30 kwietnia. Oczywiście w tym roku, czyli w 1926 dodała półżartem. 217

ROZDZIA DRUGI Obłóczyny Napisała do rodziców, zapraszając. Nie spodziewała się nawet, że odpowiedzą. Odpisali. Tylko prosili, żeby wyszczególniła, jak się tam dostać, jak się tam jedzie, gdzie to są te Łagiewniki. Nie chciała wierzyć własnym oczom. Nie posiadała się z radości. Wypisała kolejny długi list, w którym było wszystko dokładnie wytłumaczone, jak trzeba jechać. Pozostawało jej tylko czekać. I dziękować Bogu. Jak Tyś to, Boże, potrafił spowodować, że rodzice się nie tylko pogodzili, ale nawet zdecydowali się przyjechać. Tyli szmat drogi. Jeszcze tata to tata. Przyzwyczajony do jazdy. Ale mama? Siedzi jak ta kwoka w gnieździe i nigdzie się nie rusza. Ale Pan Bóg milczał. Helenka czuła, że się do niej uśmiecha po przyjacielsku. Aż przyjechali. I natychmiast zagadka się wyjaśniła. Obok mamy i taty, górując wzrostem, szedł Romek. To zresztą od razu na początku stwierdzili rodzice: 218

Gdyby nie on, to ani by nam do głowy nie przyszło, żeby jechać. To on główny winowajca. Jedźcie, jedźcie powtarzał. Aleśmy się bronili: Jak jechać? Czy to my wiemy, gdzie to jest? I tak od słowa do słowa doszliśmy do tego, że on z nami pojedzie. Bo jemu to nie pierwszyzna. To światowy człowiek. Jak to światowy? Helenka się zdziwiła. Tak to, bo jest sołtysem. I musi być światowy. A tak po prawdzie, to należy mu się wójtostwo. I ani chybi tak się to wnet stanie. To gratulacje. A gratuluj, gratuluj, bo wart tego. Nie ma drugiego takiego we wsi. Mądry, rozważny, sprawiedliwy, pomaga każdemu, dla każdego ma czas. Nie pije, nie włóczy się, nie siedzi w karczmie, pilnuje gospodarstwa. Tylko trochę mruk. I tak ludzie mówią, że tylko jednego mu potrzeba: kobity. Ale to jest do naprawienia. A może nie ma z kim? Ależ dziewuchy za nim oglądają się, że hej. Może wybierać jak w ulęgałkach. Mówi, że sam sobie daje radę na gospodarce. Niepotrzebna mu żadna kobieta. Ale my tak sobie tu gadu gadu, a nie pytamy Helenki o sprawę najważniejszą wrócił do tematu ojciec. To jak? Obłóczyny to już początek twojego zakonnego życia, bo dotąd to jeszcze była próba, tak? Tak. Masz pewność, że chcesz być zakonnicą? Tak. A powiedz nam, dziecko drogie, co masz ważnego tu do spełnienia? Co tu ważnego wykonujesz, że cię tak ciągnie do tego klasztoru? 219

Jestem w kuchni. Jako pomoc kuchenna. Przeważnie obieram ziemniaki. Jesteś w kuchni? Tak. No a co dalej? Będzie to, do czego mnie skierują przełożeni. A do czego mogą cię skierować przełożeni, jak myślisz? Bo to na czas próby kuchnia, no to może być, ale jak dalej? Ogród, pralnia, magiel, kuchnia. Zapanowała cisza. Wreszcie ojciec wyjąkał: Gospodarska córka do obierania ziemniaków? Wstyd. Wstał, szarpnął wąsa i poszedł do okna. Widać, że dotknęło go to do żywego. Córeczko, co ty tak mówisz? matka włączyła się. Przecież nie na to się jest zakonnicą, żeby obierać ziemniaki. Tak czy owak ktoś to musi zrobić. Samiście mnie tego uczyli, że żadna praca nie hańbi. Tym bardziej, jeżeli się to robi dla sióstr pracujących nad dziewczętami i dla samych dziewcząt. W tym momencie tata oderwał się od okna i powiedział: A to niechby te dziewuchy sobie ziemniaki obierały, prały, maglowały, prasowały, pracowały jako ogrodniczki, wreszcie jako pomoc kuchenna, niech obierają ziemniaki. Owszem, one też pomagają. Ale poza tym mają jeszcze szkołę. Przecież się uczą. W szkołach powszechnych, zawodowych, w gimnazjum. Ale to trzeba powiedzieć, ja nie wstępuję do klasztoru, żeby być matką przełożoną, siostrą profesorką czy siostrą ekonomką, czy nawet siostrą kucharką. Ja wstępuję 220

do zakonu, bo nie mogę być pustelnicą. Pamiętacie, że wam mówiłam tyle razy: chcę być pustelnicą. Toś ty tak mówiła tylko na niby. To nie było na niby, to było naprawdę. Romek może poświadczyć. Tak, poświadczam, chociaż z ciężkim sercem. To wolelibyście, żebym była pustelnicą? Z pewnością nie. No to jestem w zakonie. Ale jako pustelnica. Mogę tu robić, co mi tylko polecą. Najważniejsze, żebym była z Panem Bogiem. Bliziutko, bliziutko. Codziennie na Mszy świętej, codziennie do Komunii świętej, codziennie modlić się rano, w południe i wieczór. Dużo Pana Boga, jak najwięcej. Również przy pracy. To jest dla mnie klasztor. Ale tata był wyraźnie nieprzekonany. Gospodarską córką jesteś i powinnaś zostać na gospodarstwie. Ale nie było czasu na długie rozhowory. Trzeba się było przygotowywać do obłóczyn. Przyjmującym do nowicjatu miał być arcybiskup krakowski książę Adam Sapieha. On też miał poświęcić habity. Ale może to było tylko marzenie matki przełożonej bardziej niż faktyczna możliwość. Przybył zamiast niego jego biskup pomocniczy, ksiądz Stanisław Rospond. Jak to nazywano: jego sufragan. Pięknie odprawiał Mszę świętą w klasztornej kaplicy, pobożnie modlił się z siostrami, poświęcił im habity. Helenka patrzyła, słuchała, uczestniczyła i modliła się po swojemu: Boże mój i Stwórco, czynię tak, jak Ty chciałeś i chcesz. Skierowałeś mnie do tego zgromadzenia. Teraz spełniam Two- 221

ją wolę. Wstępuję w jego szeregi. Będę jedną z wielu. Ale tak jak każda jestem i będę szczególnie przez Ciebie kochana. I chcę odwzajemniać Twoją miłość swoją miłością. Chcę być wpatrzona w Twoją nieskończoną piękność, mądrość, miłość. Chcę trwać przy Tobie jak najwierniejsza Twoja służebnica. Nie chcę Cię zdradzić najmniejszą niewiernością. Ani pychą, ani niecierpliwością, ani przyzwyczajeniem do jakichś rzeczy czy wygody. Tata był z tego szczególnie zadowolony, że prowadził te obrzędy biskup Rospond: No bo gdzież to taki arystokrata, książę. Ten przynajmniej, jak słyszę, chłop z chłopa. Dobrze mówię? Tak. Ale, po pierwsze, książę Sapieha to człowiek, który ma wyczucie do spraw ludzi pokrzywdzonych. Dość się tu nasłuchałam na jego temat, ile to zrobił w czasie wojny, aby ratować uchodźców, biednych, głodnych, chorych. Chociażby to sanatorium, które wybudował w Zakopanem dla dzieci chorych na gruźlicę. Ale Rospond to chłopski syn. Dobrze mówię? A, jeżeli chodzi o księdza biskupa Rosponda, to tak. On pochodzi ze wsi Liszki. Jakieś piętnaście kilometrów na zachód od Krakowa. Wieś ta słynie ze znakomitych kiełbas. A to się chwali. Widzisz, Helenka, chłopy też mają głowę nie od parady. Ale ja już nie będę nazywana Helenką. No to taki dziwny klasztorny zwyczaj westchnęła mama z żałością. A jakie imię chcą ci dać? Faustyna. Ładnie brzmi, ale jakoś nie po polsku. 222

Bo i nie polskie imię. To imię rzymskie. A co to znaczy? Szczęśliwa. Masz to zasłużenie. Tyś zawsze taka była i oby ci się nadal sprawdzało. Tego ci życzę. Tego ci wszyscy dzisiaj życzymy, jak tu jesteśmy. Dziękuję. I ja jestem szczęśliwa, że będę się nazywała Szczęśliwa zażartowała. Ale na mnie czas. Idę ubrać się w poświęcony habit i potem przyjdę do was. No, a teraz ty, Helenka, ściągaj postulanckie okrycie i wkładaj prawdziwy poświęcony habit. Raz dwa, bo tu zimno. Wkładała na siebie poświęconą suknię. Trzęsły jej się ręce z pośpiechu i chyba z przejęcia. Bo tego wszystkiego jak na jeden dzień już było za dużo. Zaplątała się gdzie przód, a gdzie tył, szukała w ciemnościach otworu na głowę. I nagle w tym zawirowaniu, zamieszaniu, w rozgardiaszu przestała słyszeć głosy sióstr. A więc to już habit zakonny. Nie suknia pustelniczki. To koniec moich marzeń dziewczęcych, aby pozostać w samotności, tylko sam na sam z Bogiem. Teraz wybieram życie klasztorne, czyli społeczne. Tylko czy ja naprawdę tego chciałam i chcę?. Zatraciła się jej granica pomiędzy realnością a nierealnością, świadomością i nieświadomością. Poczuła słabość w nogach, a właściwie zdawało się jej, jakby nóg nie miała, i słabość w rękach, jakby je straciła. I ta ciemność choć już głowa tkwiła w otworze sukni. I nagle już leciała w dół czy w górę z rzeczywistości, z tego świata pełnego kłopotów, dyskusji, zmartwień, najrozmaitszych potrzeb, krzyków. I ostatnia myśl, jak wykrzyknik: Umieram. Jak 223

dobrze prawie że westchnęła, wyzwolona z wszystkiego co zbędne, co balastem, co obciążeniem. W jasność, w lekkość. Już słyszała jakby z zaświatów okrzyki: Trzymaj ją, bo leci! Zemdlała! Wody! Prędzej. Na twarz. Więcej. To woda? Kolońska. Nie, potrzeba zwyczajnej wody. Już jest. Budzi się. Otwiera oczy. Ale zbladła. Całe szczęście. Helenko. Helenko! Widzisz mnie? Poznajesz? Gdzie jestem? spytała, nie orientując się w niczym. W klasztorze. W czasie obłóczyn. Obłóczyn? Jakich obłóczyn? dźwigała się ze stołu, na którym się znalazła. W święty habit. A, już wiem. Już wszystko wiem. Jaka szkoda. Czego szkoda? Dobrze, wszystko dobrze. Przepraszam za kłopot. Przepraszam. Chciałam na skróty do nieba mówiła trochę do siebie, trochę do sióstr ją otaczających, już żartując, uśmiechając się do sióstr, do siostry mistrzyni. Ale jesteś w habicie. Dziękuję. Usiądź. Odpocznij, bo jesteś osłabiona. Zaraz wracamy do kaplicy na błogosławieństwo. 224

ROZDZIA TRZECI Nowicjat 12 maja podczas zmywania naczyń poobiednich zdawało jej się, że oknami kuchni wstrząsnął huk armat. Potem tych armatnich wystrzałów było więcej i bez końca. Towarzyszyły im strzały karabinowe i karabinów maszynowych. Zlewały się w jedną potworną lawinę. Gdzie to? Co to? Otrząsnęła się jak ze snu. W kuchni trwał zwyczajny hałas ludzi, garnków, talerzy, sztućców i płynącej wody. Boże, co to było? Przed czym mnie ostrzegasz? Coś mi chcesz przekazać. Jakaś bitwa, jakaś wojna? Usłyszała jakby wyraźny głos: Módl się o pokój w Polsce. Przed wieczornym nabożeństwem w kaplicy matka przełożona zwróciła się do sióstr: Módlmy się o pokój w Warszawie. Dziś po południu marszałek Józef Piłsudski dokonał zamachu stanu. Wsparty przez zbuntowane pułki legionistów zajął Pragę. Na moście Poniatowskiego spotkał się z prezydentem Stanisławem Wojciechow- 225

skim. Postawił żądania. Ten nie ustąpił i rozpoczęły się walki. Módlmy się o pokój. Dla Helenki stało się wszystko jasne. I to popołudniowe widzenie, i rozmowa prowadzona przez siostry profesorki w Skolimowie. A więc miała rację starsza siostra profesorka, która twierdziła, że choć marszałek wycofał się do Sulejówka, ale to nie znaczy, że nie powróci do życia politycznego. Prawie całą noc nie spała. Modliła się. Prosiła o pokój. Przecież jesteśmy takim umęczonym narodem. Nie dopuść do tego, ażeby lała się polska krew. Ażeby brat przeciwko bratu występował. Przed Mszą świętą poranną, po rozmyślaniu, znowu ta sama intencja o pokój. W ciągu dnia przez kuchnię przetaczały się, jak zwykle, wszystkie najnowsze wiadomości, plotki, opinie, komentarze. Helenka wychwytywała je jak krople wody na pustyni. Mówiono o zażartych walkach na ulicy Starego Miasta. O niepotrzebnym przelewaniu polskiej krwi. O przewadze wojsk rządowych. Ale równocześnie o strajku kolejarzy, którzy utrudniali dostawy dla wojsk rządowych. No to kto zwycięży? Jak myślicie? Jeszcze nic nie wiadomo. Wieczorem znowu matka powtórzyła intencję: Módlmy się o pokój. Bo walki wciąż trwają. Helenka płakała przed Bogiem: Tyś mnie nauczył, że choć jesteś wszechmocny, to przecież szanujesz wolną wolę, którą obdarzyłeś człowieka. Ale proszę Cię, zrób coś. Pomóż ludziom, aby byli mądrymi i dobrymi. Pomóż im być tolerancyjnymi. Proszę. Słyszała, jak do niej mówi: Nie bój się. Módl się o to, bo ludzie potrzebują modlitwy. Ty wiesz, że jestem miłosierny. 226

Mimo grzechów, głupoty i złości ludzkiej kocham ich, pomagam im, by wychodzili z błędów i nienawiści. Zawsze po takiej rozmowie uspokajała się. I tym razem zasnęła spokojnie. Ale walki trwały pełne trzy dni. Potem wreszcie nastał upragniony pokój. Porozumienie, sprzątanie, porządkowanie. W kuchni dowiedziała się reszty. A ilu zginęło żołnierzy? Ponad trzystu. I tysiące rannych. I co dalej? Powstał nowy rząd. Z profesorem Kazimierzem Bartlem z Uniwersytetu Lwowskiego na czele. A Piłsudski oczywiście prezydentem? Nie, znowu się wycofał. Prezydentem został Ignacy Mościcki. Rząd za hasło sobie obrał słowo sanacja : uzdrowienie. Dyskusje trwały, argumenty i kontrargumenty przetaczały się przez kuchnię, ale ona już na to nie zwracała uwagi. Modliła się za zabitych, modliła się za rannych. Dzięki, Boże, składam, że walki nie rozszerzyły się po całym kraju, tylko ograniczyły się do Warszawy. Spodziewała się, że gdy rozpocznie nowicjat, zostanie przesunięta do innych zajęć. Tymczasem tak się nie stało. Została w kuchni jak dotąd i przy tej samej robocie przy ziemniakach. Ale okazało się, że już jej siły są za słabe, za małe do tego, żeby dźwignąć gar naładowany ziemniakami, postawić na blasze kuchennej. Aż się sama tym zdziwiła i zaniepokoiła: Co się ze mną dzieje? Nie miała zwyczaju sięgać po termometr, ale takie miała wrażenie, że od pewnego czasu ma sta- 227

le podwyższoną temperaturę. Ale przecież grypy nie mam, bo by mnie łamało w kościach. Ani anginy, bo mnie gardło nie boli. Faktycznie, czasem pokaszliwała, chociaż nie miała kataru, i szybko się pociła, co dotąd nie występowało nawet przy większym wysiłku. Ale jak nie kaszleć, kiedy łaskocze w gardle. Skąd więc ta słabość? Może za mało jem? I dlatego opadłam z sił? Coraz bardziej nie dawała sobie rady z dźwiganiem ciężkich garów. Wzięła się na sposób wnosiła garnek pusty na blachę w kuchni, potem do niego wlewała wodę i dosypywała ziemniaków. Robiła to dyskretnie, żeby nie zauważyła tej operacji siostra kucharka. Gorzej było po ugotowaniu, gdy ziemniaki były już gotowe do zdjęcia z blachy na dół. Usiłowała odlać wodę jeszcze prawie gotującą się. Ale to już podpadło siostrze kucharce. A cóż to siostra wyrabia?! wykrzyknęła. Chce się siostra poparzyć? I będzie nowy kłopot. Trzeba znieść garnek taki, jaki jest, z blachy i załatwione. Ale ja nie potrafię go udźwignąć. Jakiż to francuski piesek zrobił się z siostry, że nagle siostra nie potrafi dźwigać garnka. Młoda dziewczyna ze wsi. No, jakoś osłabłam. E, niech się siostra nie wykręca i nie opowiada takich dyrdymałów. Ale chociaż siostra kucharka nie przyjęła jej wytłumaczenia, to Helenka zauważyła, że wyznacza już inne siostry do gotowania ziemniaków. Ją pozostawiła przy obieraniu. Zbliżało się lato. W kuchni robiło się coraz bardziej gorąco. Helenka przy swojej robocie zalewała się potem. Wciąż 228

czuła mokry placek bielizny na plecach. Czasem zdawało się jej, że jest na granicy omdlenia. A tymczasem roboty nie ubywało. Przed czerwcową uroczystością Serca Jezusa, która przypada w oktawie Bożego Ciała, siostra przełożona zwróciła się do niej z poleceniem: Siostra uda się z paroma innymi nowicjuszkami do Jezuitów na Kopernika, aby uczestniczyć w nabożeństwie i procesji ku czci Serca Jezusa. Dobrze, proszę matki. Jak siostra wie, nasze zgromadzenie jest związane z zakonem jezuitów. Matka założycielka znalazła w nim pomoc. Ale i nasza duchowość jest oparta na duchowości świętego Ignacego Loyoli. Zobaczyła po raz pierwszy bazylikę Jezuitów. Przepiękny kościół, niedawno poświęcony, z czerwonego granitu, z urzekającymi rzeźbami Karola Hukana. Ogromne wnętrze szczelnie wypełnione ludźmi. Kazanie na temat świętej Marii Małgorzaty Alacoque. Że urodzona 22 lipca w 1647 roku w Burgundii, że wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Wizytek w 1671, że mistyczka, że apostołka przekazująca prawdę o miłości Bożej, że wzywająca do kultu Serca Jezusowego w duchu zadośćuczynienia Jezusowi za grzechy własne i innych, że oprócz podstawowego objawienia były następne wzywające do przyjmowania Komunii świętej w każdy pierwszy piątek miesiąca, i jeszcze następne do ustanowienia osobnego liturgicznego święta. I było wiele innych, w których widziała Matkę Najświętszą. Że Maria Małgorzata zmarła w 1690 roku. A wreszcie, że wielką rolę 229

w historii jej życia odegrali jezuiccy spowiednicy, zwłaszcza ojciec Klaudiusz La Colombiere. Helenka, w miarę jak kaznodzieja rozwijał temat, była coraz bardziej zachwycona osobą świętej. Poczuła jakby jakieś pokrewieństwo duchowe. Kaznodzieja wciąż pięknie przemawiał, a ona coraz mniej go słyszała, coraz bliżej była tej prostej jak dziecko świętej. I to rosło w niej jak fala przypływu morza. Już czuła się zaprzyjaźniona z nią. Jakby się znały od zawsze, a przynajmniej od dziecka. Już widziała ją. Już mówiła do niej po imieniu. Małgosiu, ależ tak, masz rację. Ja to samo czuję. Ja Jezusa też widziałam wiele razy. On jest piękniejszy, niż mógłby Go ktoś sobie wyobrazić. A to, że nas kocha, jest takie oczywiste, jak oczywiste jest słońce, które świeci na niebie. Przecież jest Słowem Boga Stwórcy, który nas stwarza z miłości. I kochać Go to sama radość. Jakże się cieszę, że tyle dowiedziałam się o Tobie. Jak się cieszę, że mogłam się z tobą dzisiaj spotkać. Tylko jedno ci powiem: że gdybyś żyła obecnie na świecie, tak jak ja, chyba już inaczej byś głosiła prawdę o miłości Boga i miłości Jezusa, Jego Syna. Bo dzisiejsza ludzkość jest bardzo poraniona. Przeżyliśmy wojnę światową. Ci ludzie, którzy teraz żyją, to są inni ludzie niż ci, do których ty się zwracałaś. To twoje prorokowanie i takie ukazywanie miłości Boga było na pewno trafne na twoje czasy, wycelowane do tamtych ludzi. Miałaś, Małgosiu, na pewno znakomite wyczucie swoich czasów. Ale dzisiaj ludzie czego innego potrzebują. Po tej wojnie my wszyscy czujemy, że mamy dłonie poplamione krwią bratnią. Czujemy piętno Kaina na swoich czołach. W rękach niesiemy judaszowe srebrniki. My wiemy, że nie zasłużyliśmy na mi- 230

łość. My potrzebujemy Bożej litości, miłosierdzia. My szukamy Boga pochylonego nad nami ze współczuciem. I takiej miłości Jego Syna ku nam. Zobaczyła uśmiech serdeczny na twarzy świętej Małgorzaty i usłyszała jej głos: Na pewno wtedy żyli inni ludzie i byli inaczej ukształtowani. Ale w gruncie rzeczy człowiek jest zawsze jakoś taki sam. Dlatego też sądzę, że prawda o zadośćuczynieniu Bożej miłości może być także dzisiaj przyjmowana. Choć nie w tym stopniu jak wtedy. Nagle Helenka usłyszała szept socjuszki: Siostry już wracają do klasztoru. Niech siostra idzie z nami. Otwarła oczy. Spostrzegła ze zdumieniem, że klęczy w ławie. Rozglądnęła się. Brat kościelny gasił świece na ołtarzu. Kościół był już prawie pusty. Idę już, idę. Nie chciała się zdradzić, że niepostrzeżenie uciekło jej kazanie w końcowej części, Msza święta, nabożeństwo z procesją. Nie wiedziała, skąd się znalazła w ławie kościelnej. Przecież nie miała takiego zwyczaju. Ale już szła, starając się iść normalnie, choć wciąż nie czuła zdrętwiałych kolan. Wyszły na zewnątrz. Pospieszmy się, nasze nowicjuszki już są w przedzie. Dobrze już, dobrze. Schodziła ostrożnie po schodach, bojąc się, żeby z nich nie spaść. Starała się przyspieszyć, ale nie bardzo mogła. Nogi jak z ołowiu, bezwładne, nie chciały jej słuchać. Zatoczyła się. Niechże siostra uważa, bo gotowa się przewrócić. 231

Trzymała się wszystkimi siłami. Jak tylko mogła, starała się iść równym krokiem. Całą uwagę skupiła na tym, by się nie zataczać, choć kręciło się jej w głowie. Nagle pojawiła się siostra mistrzyni. Jakieś kłopoty? Nie, tylko jestem trochę zmęczona. To my idziemy do klasztoru. A wy nie musicie się spieszyć. Kiedy przyjdziecie, wtedy przyjdziecie. Dowlokła się z trudem do Plant. Marzyła tylko o tym, żeby tutaj się znaleźć. Ja muszę przysiąść. Socjuszka stropiła się: Jakże to przysiąść? Gdzie przysiąść? Tu na trawniku. Gdzie na trawniku, przecież to nie wypada. Ale ja nie mogę iść dalej, upadnę. Usiadła, a właściwie prawie runęła jak podcięta. Położyła głowę na kolana i wydychała zmęczenie. Socjuszka stała obok niej, wyraźnie coraz bardziej skonfundowana. Jak słup soli czyli jak żona Lota przebiegło Helence przez głowę. Po chwili zaczęło się uspokajać w niej wewnętrzne rozedrganie, Boże mój, co Ty wyrabiasz ze mną? Stałam się dziwowiskiem dla ludzi. I może trochę zgorszeniem dla siostry socjuszki. Podniosła głowę. Zauważyła przechodniów, którzy, mijając je, rzucali zdziwione, zaniepokojone spojrzenia w ich kierunku. No bo kto to widział, żeby zakonnica w habicie nowicjuszki siedziała na trawniku na Plantach. Zrób coś, ukochany Boże. Dodaj mi siły, żebym nie kompromitowała Kościoła katolickiego. 232

Może byśmy już poszły dalej? niecierpliwiła się towarzyszka. Jeszcze chwilka, proszę. Już zabieramy się w drogę. Już mi trochę lepiej. I znowu ukryła twarz między kolanami. Naraz jak przez sen usłyszała: Prrr... Podniosła głowę. Jakiś wóz przystanął. Mężczyzna z lejcami w rękach i z batem, zwrócony ku nim, pytał: A cóż to? Siostrzyczce słabo? Może podwieźć? Słuchała tego zaproszenia jak daru prosto z nieba i zaczęła się rozjaśniać: Mój Boże, jakiś Ty jest dowcipny. Znowu kolejna niespodzianka. A tom słaba, a to nieoczekiwana pomoc. Dokąd to siostrzyczki? kontynuował woźnica. Ja wracam z moją kobietą z odpustu u Jezuitów do domu, do Myślenic. Podniosła głowę jeszcze wyżej: Dziękujemy! odkrzyknęła. Chętnie skorzystamy z zaproszenia. My do Łagiewnik. A to po drodze. Siadajcie, ja pomogę. Dziękujemy za pomoc. Ale to nie bryczka. Tu żadna wygoda. Jeszcze nie dorobiliśmy się, nie stać nas na nią. Ale czym chata bogata, tym rada. Helenka gramoliła się na wóz z pomocą wciąż stropionej socjuszki. A trochę siostra osłabła, jak się domyślam włączyła się kobieta na wozie. Tak, trochę. 233

Już siedziała, już ruszyli. Wio, maluśkie. Nie ma się co dziwić przy dzisiejszym upale. Może wy również wracacie z odpustu u Jezuitów? Ano tak. No to my z jednej parafii. I w ten sposób znalazły się w klasztorze. Została wezwana do matki przełożonej. A cóż się dzieje? Siostra zasłabła, jak słyszę? Trochę, ale już po wszystkim. No to dobrze, bo zaniepokoiłam się. A jak uroczystość u Jezuitów? Uważam, że było bardzo pięknie. Kazanie o tym, jak to posłanie świętej Marii Małgorzaty było odkrywcze na owe czasy. Ale... zawahała się, czy dalej mówić. Proszę, proszę, mów dalej. My potrzebujemy innego spojrzenia na miłość Boga. Dla współczesnego człowieka zadośćuczynienie Panu Jezusowi za grzechy jest w pewien sposób obce. A co siostra ma na myśli? My jesteśmy wszyscy skażeni nienawiścią. I jeżeli się od tego nie wyzwolimy, zmierzamy do następnej wojny światowej. Co też siostra takie rzeczy przepowiada. Proszę popatrzyć, co się dzieje: faszyzm włoski, nacjonalizm niemiecki, imperializm komunistyczny w Rosji Sowieckiej. Wszyscy odwróceni od Boga. Wszystko zbudowane na nienawiści i na pogardzie. A jaki siostra widzi ratunek? 234

Trzeba uwierzyć w miłosierdzie Boże. Zobaczyć, że Bóg jest dla nas miłosierny. A potem samemu być miłosiernym dla siebie i dla bliźnich. Zresztą to samo powiedziałam świętej Marii Małgorzacie. Jak to siostra powiedziała? matka przełożona była prawie przerażona. Zobaczyłam ją w czasie nabożeństwa i powiedziałam jej to, co teraz mówię do matki przełożonej. Ona mi na to wyjaśniła, że i teraz są dusze, które zadośćuczynienie rozumieją i rozumieć będą. Ale ja uważam, że do szerokich mas trafić może prędzej miłosierdzie Boże. Czy siostra o tym rozmawiała ze swoim spowiednikiem? O tym jeszcze nie, ale o poprzednich przeżyciach tak. A tych objawień było dużo? Wciąż je mam. A co mówią na to spowiednicy, jeśli wolno spytać? Przeważnie milczą. Tak jakby mnie nie usłyszeli. Niektórzy wyrażają wątpliwości, że to mi się tylko tak zdaje. Niektórzy zbywają mnie nawet jakimś pobłażliwym słowem. Przepraszam matkę przełożoną, ale ja tych przeżyć nie nazywam objawieniami. To po prostu modlitwa. Nie w każdej modlitwie słyszymy Pana Boga. Tak jak nie w każdej widzimy Pana Jezusa. Tak, ale to sprawa intensywności modlitwy. Przecież Bóg jest Duchem, ale i my mamy duszę. I możemy Boga na sposób duchowy słyszeć. Przepraszam matkę za takie mówienie. Ale jest jeszcze jedna sprawa odparła matka. Jeżeli modlitwa to rozmowa, w takim razie potrzeba zgody obu stron: 235

ja chcę mówić z Bogiem, ale pozostaje pytanie, czy On chce mówić ze mną. Jest miłością, dlatego zawsze chce mówić ze mną. Ale nie przeżywała siostra takiej sytuacji, że ja chcę mówić z Bogiem, a tymczasem On jakby się ukrył przed nami? Nie czujemy Go, nie tylko nie słyszymy Go? Helenka skinęła głową: Tak z pewnością to jest. Ale jak dotąd tego nie doświadczyłam. Nie wiedziała, że to był ostatni promień zachodzącego słońca, że zaraz zacznie się ściemniać. I jeszcze chwila, a zapadnie noc. Gdyby się nawet znalazł taki, kto by jej to powiedział, kto by ostrzegł przed tym, co się stanie, nie uwierzyłaby mu. Odpowiedziałaby, że to niemożliwe, że to nigdy się nie stanie. Nigdy, przenigdy. A stało się. Nastała ciemność. I Helenka znalazła się sama w środku nocy. Bez żadnego oparcia. Bez żadnej pomocy. W zupełnej samotności. Poczuła się jak dziecko zagubione w ciemnym lesie, które próbuje iść po omacku, ale samo nie wie, w którą stronę. I wciąż nadziewa się na krzaki, rozbija się o drzewa. Stało się coś, czego sobie w prostocie swojej duszy nie wyobrażała, że to się stać może. Modlitwy poranne odmawiała w kaplicy ustami, ale zupełnie obojętnym sercem. A jej myśli błądziły bezkarnie po bezdrożach. Poranne rozmyślanie przesiadywała jak kołek w płocie. Czuła się jak w obcym ciele. Czuła się jak obca w społeczności zakonnej. Coraz zadawała sobie pytanie: Co ja tu robię? Skąd się tu wzięłam? Przecież to wszystko zupełnie nie ma sensu. 236