Praktykant: Karolina Fieber Wydział: GGiIŚ Czas praktyki: 20.06.05 29.07.05 Firma: Public Power Corporation, Grecja Miejsce praktyki: Ptolemaida, kopalnia węgla brunatnego Kopalnia South Field Mine, Ptolemaida (10 km długości, 4 km szerokości) Wstęp Nie będę ukrywać, że się nieco obawiałam mojej praktyki w Grecji. A to głównie z tego powodu, że miejscem mojej praktyki miała być kopalnia węgla brunatnego w Ptolemaidzie. Tak wiec po pierwsze nie było to duże miasto, siedziba Lokalnego Komitetu, ale małe miasto w głąb lądu oddalone około 100 km na południowy zachód od Salonik. Obawiałam się więc, że będę tam jedyną praktykantką IAESTE a taka opcja nie bardzo mi się podobała. Korespondencja mailowa z LC Thessaloniki nieco mnie jednak pod tym względem uspokoiłaokazało się, ze mieli być tam też inni studenci. Pozostawała jeszcze druga sprawa- to że praktyka miała być w kopalni odkrywkowej. To napawało mnie nie małym niepokojem. Gdzie ja, taka drobna osoba wśród maszyn i pyłu...??? Niemniej jednak po kilku chwilach słabości zdecydowałam się jechać. Po załatwieniu wszelkich formalności wyjazdowych (nie było tego wiele) i wykupieniu biletu na samolot (niestety z przesiadką w Budapeszcie bo nie udało mi się znaleźć bezpośredniego połączenia do Salonik) nie pozostawało mi nic innego jak spakować walizkę i stawić się na lotnisku w Balicach. Pierwsze kroki na greckiej ziemi... Na lotnisku w Salonikach wylądowałam ok. 2 w nocy czasu lokalnego. Tam czekało już na mnie dwóch członków IAESTE Thessaloniki. Z nimi udałam się do miejsca mojego pierwszego noclegu. Po drodze dowiedziałam się, że kilka godzin wcześniej przyjechał do
Salonik chłopak z Turcji, który miał mieć praktykę w tym samym miejscu co ja, i że prawdopodobnie w dalszą podróż udam się już z nim. Następnego dnia poznałam kilka osób, które już od jakiegoś czasu były w Salonikach na praktyce (Czeszkę, Niemkę i Norwega) oraz owego Turka. Razem zadecydowaliśmy ze zostaniemy w Salonikach jeszcze 2 dni, jako że mieliśmy jeszcze czas do rozpoczęcia praktyki. Pierwszy dzień minął nam na zwiedzaniu Salonik. Było gorąco i parno, w powietrzu czuć było wilgoć od morza, a to przecież była dopiero połowa czerwca... Zaczęłam się zastanawiać jak wytrzymam w takich warunkach... Drugiego dnia wybraliśmy się na Chalchidiki na plaże. Wtedy można było poczuć się jak na prawdziwych wakacjach. Słoneczko, piasek i czyściuteńkie Morze Egejskie... Trzeciego dnia udaliśmy się już na stacje autobusową i ruszyliśmy w kierunku Kozani. Okazało się, że dla naszej wygody będziemy zakwaterowani w Kozani a nie w Ptolemaidzie, jak wcześniej sądziłam, ponieważ powstał tam właśnie nowy komitet IAESTE. Na praktykę mieliśmy dojeżdżać codziennie autobusem. Na miejscu także zostaliśmy odebrani przez członków IAESTE. W Salonikach
Zakwaterowanie I tu pojawił się pewien problem. Niestety przed wyjazdem nie udało mi się uzyskać żadnych informacji na temat miejsca zakwaterowania ani ewentualnych potrzebnych rzeczy, które powinnam ze sobą zabrać z Polski. Na miejscu okazało się, że w pokoju nie ma żadnej pościeli, garnków, sztućców, szklanek, miotły itp. Tak wiec nie pozostawało mi nic innego jak zaopatrzyć się owe sprzęty w sklepie. Problem był tylko jeden... W dniu, w którym przyjechaliśmy do Kozani, Grecy obchodzili święto i wszystkie sklepy były zamknięte. Trzeba było więc przeboleć jedną noc na samym materacu. Na szczęście jeden z Greków który odebrał nas z dworca autobusowego pożyczył nam po prześcieradle. Na drugi dzień zaopatrzyliśmy się w śpiwory, a późnym popołudniem odwiedził nas poznany wcześniej członek IAESTE i przywiózł koce i poduszki. Poza tą małą niedogodnością na początku, na zakwaterowanie nie mogę narzekać. Mieszkaliśmy w akademiku na obrzeżach miasta, na wzgórzu. Mieliśmy widok na całe miasto. Do centrum było jakieś 15 min piechotą (podobno jak na Kozani było to bardzo daleko). Każdy pokój miał własną łazienkę i mały aneks kuchenny (łącznie z lodówką). Pokoje były dwuosobowe i stosunkowo duże. Cena też niezbyt wygórowana. Ogółem za 6 tygodni wyszło niecałe 300 euro (ok. 7 euro za noc). Klimatyzacji nie było, ale też nie była potrzebna- mieszkaliśmy na najniższej kondygnacji i nawet w najbardziej upalne dni można było normalnie funkcjonować. Praca Elektrownia St. Dimitris Już przed wyjazdem słyszałam, że praktyki w Grecji nie należą do najcięższych. Spodziewałam się jednak że cos dostanę do roboty. Tymczasem jak się okazało niewiele tego było.. Największą przeszkoda w tym względzie był język. Niestety bardzo niewiele osób znało angielski, szczególnie pośród geodetów. Nie pozostawało mi więc nic innego jak się przyglądać ich pracy, czasem pomagać.
Trafiłam do największej z sześciu kopalni South Field Mine. Miałam okazje zobaczyć wiele rzeczy których chyba nigdzie indziej nie mogłabym oglądać. Co prawda wycieczki na kopalnie (większość czasu spędzaliśmy w biurach) nie należały do najprzyjemniejszych, ze względu na pył, brud i skwar to jednak z czasem stały się jedyną rozrywką w ciągu dnia. Każda kopalnia miała swoją stołówkę, w której mogliśmy jeść za pół i tak już niskiej ceny. To pozwoliło mi sporo zaoszczędzić. Grecy Na każdym kroku spotykałam się z ogromną życzliwością i otwartością ze strony Greków. Zarówno osób z IAESTE, studentów mieszkających w tym samym akademiku, jak i w pracy. Pomimo, że niejednokrotnie język stanowił pewna barierę to jednak zawsze dało się odczuć, że są pozytywnie do nas nastawieni. Grecy w pracy niewiele robią. Palą papierosy i piją kawę. Jednym słowem nie przemęczają się. Natomiast prywatnie są bardzo szczodrzy i mili. Na Meteorach Na koniec kilka rad. Kozani i wolny czas... Warto zaplanować sobie każdy weekend i nie zostawać w Kozani. Co prawda jest to urocze miasto. Jest tam dużo pubów i kawiarni i podczas roku akademickiego tętni ono życiem.
Jednakże ma jedną wadę... nie ma tam morza! Tak więc polecam wycieczki do okolicznych miejscowości, na Meteory oraz nad morze (szczególnie na Chalchidiki). Najlepiej przeznaczyć na te wycieczki 2 dni i załatwić sobie nocleg lub wziąć ze sobą namiot i śpiwór. Polecam także dołączenie się do LC Thessaloniki oni przeważnie organizują coś dla praktykantów. (Niestety LC Kozani nie organizował dla nas nic, więc lepiej nie uzależniać swoich planów od nich) Kozani ma także pewną zaletę. Klimat jest tam inny niż w Salonikach. Jest bardziej znośny. W większym gronie, w jednym z pubów Transport Kozani nie jest dużym miastem więc my wszędzie poruszaliśmy się raczej pieszo. Można także korzystać z autobusów miejskich. Polecam także taksówki, które przy 4 osobach nie są drogie. Z Kozani do Salonik jedzie się niecałe dwie godziny autobusem. Wrażenia: Cieszę się bardzo, że udało mi się wyjechać na tą praktykę. Była to dla mnie wielka przygoda i niezwykłe doświadczenie. Gdybym miała jeszcze raz jechać to nie wahałabym się ani chwili. W razie jakichkolwiek pytań proszę pisać: kfieber@wp.pl.