Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne Terra Incognita w Chojnie. Pismo historyczno-społeczne

Wielkość: px
Rozpocząć pokaz od strony:

Download "Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne Terra Incognita w Chojnie. Pismo historyczno-społeczne"

Transkrypt

1 Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne Terra Incognita w Chojnie ROCZNIK CHOJEŃSKI Pismo historyczno-społeczne TOM II Chojna

2 KOMITET REDAKCYJNY: Marek Bednarz, Saba Keller, Przemek Lewandowski, Paweł Migdalski (sekretarz redakcji), Robert Ryss, Radosław Skrycki (redaktor naczelny) Kontakt z redakcją: redakcja@rocznikchojenski.pl Tłumaczenia na jęz. niemiecki: Saba Keller Korekta językowa: Eugenia Hajduk Na 1. stronie okładki: fragment północnego szczytu ratusza i wieża Kościoła Mariackiego w Chojnie Na 4. stronie okładki: kapliczka w okolicach Lubiechowa Górnego (fot. Andrzej Łazowski, 2010) Skład: Konrad Kowalczyk druk: Drukarnia KAdruk Szczecin Wydawca: Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne Terra Incognita w Chojnie ul. Żółkiewskiego 20, Chojna nakład: 300 egzemplarzy ISSN:

3 SPIS TREŚCI Artykuły Edward Rymar Klasztor chojeńskich augustianów...6 Edward Rymar Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności)...27 Mirosław Korecki Mennica w średniowiecznej Chojnie...51 Wiesław Czajka Symbole astronomiczne w heraldyce miejskiej Nowej Marchii...67 Andrzej Puławski Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku...86 Wolfgang J. Brylla Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry Ewa Gwiazdowska Szczeciński malarz August Ludwig Most pośród murów Chojny w roku Tomasz Zgoda Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsbergu Emilia Szczygieł-Lembicz Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach Wspomnienia Tadeusz Białecki Z moich wędrówek po Pomorzu Zachodnim (2). Kostrzyn

4 Radosław Skrycki...tu sam szkielet, więcej nic!. Wspomnienia Anny Kostańskiej Jerzy Jakubiak, Wspomnienia WOP-isty Andrzej Umecki, Moje wspomnienia o odbudowie kościoła św. Trójcy w Chojnie WYWIAD Dużych cmentarzy nie kocham Rozmowa Roberta Ryssa z Eckehartem Ruthenbergiem RECENZJE, POLEMIKI, REFLEKSJE Nemini vox deneganda, refleksja nad lokalną historią (Renata Gałaj-Dempniak) Radosław Gaziński, Rozważania wokół syntezy dziejów Nowej Marchii MISCELLANEA Grzegorz Graliński, Średniowieczna rzeźba sakralna z Chojny Edward Rymar, Zaginione miejscowości ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej. Cz. 1. Kacerska wieś Konrada Andrzej Kordylasiński, Odciski pieczętne rureckich joannitów, chojeńskich augustianów i cedyńskich cysterek Radosław Skrycki, Glosa do przeglądu chronologicznego źródeł ikonograficznych do dziejów Chojny Cezary Kujawski, Cmentarz leśny w dawnym Nadleśnictwie Krzywin

5 Paweł Migdalski, Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne Terra Incognita w Chojnie. Sprawozdanie z pierwszego roku działalności Terra Artificum Chojna i gminy ościenne kronika wydarzeń za rok 2009 (Marek Bednarz)

6 Edward Rymar* Pyrzyce Klasztor chojeńskich augustianów Klasztor chojeńskich augustianów Początki 6 Zaliczany do żebrzących zakon Świętego Augustyna (ecclesia fratrum ordinis sancti Augustini OSA) powstał 1 marca 1266 roku ze zjednoczenia różnych europejskich wspólnot eremickich, m. in. wilhelmickich, znanych też na Pomorzu (Szczecin 1253, Lipiany 1263) 1, które wtedy przyjęły z polecenia papieskiego regułę św. Augustyna z Hippony. Ubiorem mnichów jest czarny habit z kapturem i skórzanym pasem. Lipiany od 1276 r. znalazły się w Marchii Zaodrzańskiej (terra transoderana, późniejsza Nowa Marchia) margrabiów brandenburskich linii starszej (joannickiej), sprzedane im zostały wraz z ziemią lipiańską przez biskupa kamieńskiego Hermana von Gleichen. Henryk, przeor eremitów reguły św. Augustyna w Lipianach, poprosił kapitułę kamieńską i biskupa Jaromira o zgodę na przeniesienie swego konwentu do miast * Prof. dr hab. Edward Rymar jest emerytowanym pracownikiem Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, wieloletnim dyrektorem pyrzyckiej Biblioteki Publicznej, autorem kilkuset publikacji głównie dotyczących średniowiecznych dziejów Pomorza i Nowej Marchii. 1 Zob. E. Rymar, Klasztor wilhelmicki i augustiański w Lipianach w XIII wieku, w: Przegląd Zachodniopomorski, 1993, z. 4, s. 127 n.

7 Edward Rymar Chojna i Strzelce, na co 11 maja 1290 r. biskup wystawił pisemną zgodę w odniesieniu do interesującej nas tu Chojny, a 15 maja tego roku tenże zatwierdził tę fundację i zezwolił przeorowi i mnichom w kamieńskiej diecezji spowiadać, nakładać kary pokuty i głosić kazania 2. Konwent ten pozostawał najpierw w niemieckiej prowincji, podzielonej ok r. na cztery mniejsze. Od tej pory znajdował się w sasko-turyngskiej z kapitułą w Himmelpfort k. Wernigerode, potem zaś w jednym z siedmiu dystryktów: Marchia-Pruzzia 3. Nowe miejsce w Chojnie miało od początku kultowy charakter. Już 20 IV 1290 r. arcybiskup Rudolf [v. Hoheneck] z Salzburga i 15 maja tegoż roku Konrad [I v. Fohnsdorf], biskup Lavant (czyli Mariboru w Słowenii, wtedy w archidiecezji salzburskiej) udzielili w Erfurcie 80-dniowego odpustu pielgrzymom udającym się do tego klasztoru na cztery święta Maryjne, w dzień św. Augustyna oraz innych patronów tego kościoła, zaś biskup Jaromir przywileje te zatwierdził 3 XII 1290 roku 4. Z tego roku pochodzić mają podobne listy odpustowe wystawione przez Henryka [II v. Rotterbeck], biskupa Ratyzbony (6-tygodniowy), Bonifacego z Poznania (40-dniowy) i Konrada z Erfurtu (40-dniowy). 5 Do tych gestów dołączył się w 1291 r. Askańczyk Eryk, arcybiskup Magdeburga, udzielając 40-dniowego odpustu pielgrzymującym 6. Następny biskup to kamieński Piotr, który 23 III 1297 r. zezwolił augustianom w swej diecezji na wygłaszanie kazań, dawanie rozgrzeszenia, grzebanie 2 Pommersches Urkundenbuch (dalej: PUB) Bd I- XI, Stettin , Köln 1998, III, nr 1539, M. Wernicke, Königsberg/Augustiner, w: Brandenburgisches Klosterbuch. Handbuch der Klöster, Stifte und Kommenden bis zum Mitte des 16.Jahrhunderts, Berlin 2007, s PUB III, nr A. Kehrberg, Erlauterten historisch-chronologischer Abriß der Stadt Königsberg Nm., Berlin 1724, Abt. 1 2, s W Poznaniu biskup taki jednak nieznany, wtedy biskupem był Jan Herbicz; również w Erfurcie nie było wtedy biskupa Konrada! 6 Codex Diplomaticus Brandenburgensis (dalej: CDB) hrsg. A. F. Riedel, Berlin , Hauptteil I, Bd I XXV (cytowano podając tom, stronę), Hauptteil II, Bd I VI (cytowano: litera B, tom, strona), Hauptteil III, Bd I III (cytowano: litera C, tom, strona), Hauptteil IV, Bd I (cyt. litera D, strona), Suplementband (cytowano: SB) XIX, s

8 Klasztor chojeńskich augustianów ludzi 7. Dalszy przywilej mnisi otrzymali wkrótce od kolejnego biskupa kamieńskiego, Henryka: 5 II 1303 r. zgodę na grzebanie w kościele ciał osób nie obciążonych klątwą 8. Z akt zdaje się wynikać, że klasztor i kościół do końca XIII w. nie były zbudowane 9. Ale pierwotny, tymczasowy klasztor był gotowy już 3 VIII 1300 r., skoro tego dnia przebywał w nim (bo w Kungesberg) Jan, prowincjał sasko-turyngski 10, widocznie podczas posiedzenia kapituły prowincjonalnej 11. Klasztor ulokowano w północno-wschodniej części miasta, w obrębie murów obronnych. Istniejąca budowla u zbiegu ulic Klasztornej z Malarską pochodzi z XIV i XV wieku. Fundację klasztoru przypisywano margrabiom Ottonowi IV ze Strzałą (zm. 1308) i Konradowi (zm. 1304) z linii starszej, posiadającej ziemię chojeńską 12. Współczesny badacz dostrzega w formie architektonicznej obiektów klasztoru i kościoła chojeńskiego podobieństwa z architekturą askańską w Brandenburgu, Boitzenburgu, Angermünde, zwłaszcza słynnego klasztoru cystersów w Chorin 13. Rola w prowincji zakonnej i dziejach miasta 8 W latach klasztor otrzymał dalsze przywileje od biskupów: franciszkanin Albert [de Bichelingen], biskup Ibunensis, 20 XII 1338 Lokalizacja klasztoru na planie miasta z 1724 r. nadał 6-tygodniowy odpust wszystkim odwiedzającym klasztor i biorącym 7 CDB XIX, s. 176 za archiwum w Chojnie. 8 PUB IV, nr 1981 (z błędną datą 1301; zob. M. Wehrmann w: Monatsblätter (Stettin), 1910, s. 103), A. Kunzelmann, Geschichte der deutschen Augustiner- Eremiten, Würzburg , Bd V, s Tamże, s M. Wernicke, dz. cyt., s H. Berghaus, Landbuch der Mark Brandenburg...in der Mitte des 19. Jahrhunderts, Bd III, Brandenburg 1856, s J. Jarzewicz, Gotycka architektura Nowej Marchii. Budownictwo sakralne w okresie Askańczykow i Wittelsbachów, Poznań 2000, s. 210.

9 Edward Rymar udział w nabożeństwie w święta Wielkanocy, Zielonych Świąt, Bożego Narodzenia lub też tylko odwiedzającym klasztorny cmentarz i składającym ofiarę za zmarłych, na budowę, oświetlenie lub ozdobienie kościoła; biskup brandenburski Ludwik [Schenk von Reindorf ] w 1340 Lokalizacja klasztoru na planie miasta z 1724 r. udzielił 4-tygodniowego odpustu; Henryk, tytularny biskup Apoldy, wikariusz i biskup pomocniczy kamieński, nadał pielgrzymom 9 XII 1342 r. odpust 40-dniowy 14. Zapewne ta nowa fala odpustowa wiąże się z budową kościoła, ale i cudownym wizerunkiem Maryi będącym pod opieką zakonników. Delegaci klasztoru wymienieni byli w 1320 r. na 10 (16?) miejscu w posiedzeniu prowincjonalnej kapituły w Himmelpfort 15. Zakonnicy w 1348 r. po wystąpieniu w Brandenburgii pseudo-waldemara brali udział w rewolcie skierowanej przeciwko wójtom margrabiego Ludwika kiedy i miasto Chojna jakiś czas Samozwańca popierało za co przeora osadzono w areszcie 16. Przeor i konwent z Chojny zostali wymienieni wśród duchownych Nowej Marchii, upomnianych w Villeneuve 14 V 1350 r. przez legata papieskiego Guaffreda de Carpentras z powodu nie zważania na dotychczasowe klątwy rzucane na margrabiego Ludwika Starszego i innych winnych zajęcia dóbr biskupa lubuskiego 17. Budowa gotyckiego kościoła klasztornego trwała kilka dziesięcioleci. Mieszczanin z Chojny Ludek v. Schiltberg fundował 10 VIII 1358 r. ołtarz w kościele parafialnym a także zapisał augustianom 12 solidów rocznie na mszę codzienną w intencji swych rodziców 18 ; w przywileju margrabiego Ottona z 16 III 1372 r. wspomniano najstarszy 14 Regesta Historiae Neomarchicae, hrsg. v. K. Kletke (Teil I- III), Märkische Forschungen Jg X XII, , I, s. 147, 152, PUB XI, s A. Kunzelmann, dz. cyt., s K. Kalita-Skwirzyńska, Rozwój urbanistyki i architektury Chojny w okresie średniowiecza, w: Terra transoderana. Sztuka Pomorza Zachodniego i dawnej Nowej Marchii, Szczecin 2004, s CDB B II, s CDB XIX, s

10 Klasztor chojeńskich augustianów ołtarz NMP w chórze. Nie wiadomo jednak, czy był to rozbudowany ten z 1388 r. (niżej), czy chodzi o nowy pod tym wezwaniem 19. Ród rycerski Sydowów z okolicy przekazał mnichom w latach 1372 i 1407 sumę za nabożeństwa żałobne; chojnianin Dietrich Mus ufundował 15 VII 1375 r. msze ku czci św. Bartłomieja sumą 350 grzywien oczek zięby 20. Od tego kapitału rada miejska miała co roku krewnemu Musa, Henrykowi Wernerowi, wikariuszowi prezentowanemu przy ołtarzu, wypłacać 28 grzywien. Po śmierci Musa rada mogła wybierać stosownego duchownego do obsługi tej mszy, a Werner i jego następcy mieli odprawiać msze w kościele parafialnym, klasztornym lub którejś z miejskich kaplic 21. Biskup kamieński Jan (Hanko) Brunonis ustanowił 16 III 1388 r. święto rocznicowe poświęcenia kościoła w niedzielę Miłosierdzia Bożego (Misericordiae Domini, drugą niedzielę po Wielkanocy), a następnego dnia dominikanin Jan, tytularny biskup Maieriny [na greckim Chersonezie] 22 i biskup pomocniczy kamieński, poświęcił nowy kościół klasztorny w Chojnie p.w. Wszystkich Świętych z sześcioma ołtarzami: 1) NMP i św. Marii Magdaleny, 2) św. Jana Ewangelisty, św. Michała i św. Ducha (animarum sanctarum; 3) św. Marcina, św. Mikołaja, 4) św. Krzyża, św. Wawrzyńca i św. Stefana, 5) św. Piotra i Pawła, 6) św. Katarzyny, św. Barbary, św. Doroty oraz udzielił 40-dniowego odpustu obecnym na nabożeństwach w dniach ich patronów 23. Prace budowlane przy klasztorze trwały w tym czasie nadal. 10 W statutach kapituły kamieńskiej z ok r. klasztor chojeński zobowiązany do dostarczania na Wielkanoc 10 doke(?) barchanu 24, tkaniny lniano-bawełnianej jednostronnie barwionej. 19 M. Wernicke, dz. cyt., s Finkenaugen, drobna moneta srebrna. 21 CDB XIX, s Meierensis, na pieczęci: Mai(eriensis), zob. H. Bütow, Zu den Kamminer Weihbischöfen, Monatsblätter (Stettin), 52, 1938, s. 117 i przyp CDB XIX, s R. Klempin, Diplomatische Beiträge zur Geschichte Pommerns aus der Zeit Bogislafs X, Berlin 1850, s. 401, nr 251.

11 Edward Rymar W 1415 r. mowa o wędrownym augustiańskim studium (Studium continuum) filozofii i teologii 25. Zebrani 14 września przeorzy augustianów z Chojny, Strzelec, Rößel/Reszla, Gartz/Gardźca nad Odrą, Stargardu, Marienthron/Świątek (k. Szczecinka), Chojnic i Anklam postanowili co roku jednego młodego, uzdolnionego i pilnego ucznia posyłać dla kontynuowania studiów filozofii i teologii. Miejsce studiów jednak każdego roku będzie się zmieniać w wymienionej kolejności, rozpoczynając od Chojny. Była więc i tu szkoła łacińska z lektorem (Lesemeister), wspomnianym np. w 1433 roku 26. O provinciae studium w klasztorze chojeńskim mowa też w aktach prowincji augustiańskiej z 1436 roku 27. W 1445 r. w klasztorze tym Jan Screyen z Osnabrück pisał traktat Sermones de sanctis, co jest świadectwem istnienia w Chojnie teologicznego ośrodka umysłowego 28. Jan Colberg, lektor w 1484 r. (sacrae theologiae lector vicariusque districtus Marchiae), był wikarym w kościele augustiańskim w Stargardzie (1494) 29. W październiku 1515 r. chojeński augustianin Jan Doschenberg został immatrykulowany na uniwersytecie w Wittenberdze, podobnie 7 VIII 1520 r. Kaspar Williken 30 ; są to widocznie absolwenci chojeńskiej szkoły klasztornej. Wojska czeskich husytów, posiłkujące Polskę w wojnie z zakonem krzyżackim, wkroczyły w czerwcu 1433 r. do Nowej Marchii. Po zajęciu Strzelec, Dobiegniewa, oblężeniu Gorzowa, zajęciu i spaleniu Myśliborza, 20 czerwca obległy Chojnę, jednak już następnego dnia odstąpiły, spiesząc na główny front wojny na Pomorzu Nadwiślańskim. Z okazji szczęśliwego wybawienia mieszczanie urządzili 29 czerwca uroczystą procesję. Augustianie: Mikołaj Beyer (zapewne przeor), lektor Piotr Putzerlin 25 A. Kunzelmann, dz. cyt., s H. Hoogeweg, Die Stifter und Klöster der provinz Pommern, Bd I, Stettin 1924, s. 8; M. Wernicke, dz. cyt., s H. Bütow, Beiträge zur Geschichte pommerscher Klöster und Stifter, Monatsblätter (Stettin), 1931, s A. Kunzelmann, dz. cyt., s H. Bütow, Beiträge..., s M. Wernicke, dz. cyt., s

12 Klasztor chojeńskich augustianów i brat Piotr Wulf dla upamiętnienia wybawienia w imieniu konwentu zobowiązali się urządzać w swym kościele uroczystość 4 razy w roku: w niedzielę po Bożym Ciele, w oktawie św. Piotra i Pawła, niedzielę po św. Michale, w dzień Wszystkich Świętych. Podczas mszy przewidziano wywieszenie szyldu i herbu Jurgena von Waldowa w podzięce za zbrojnego konia, darowanego im ze spadku po tym rycerzu. Ze szturmem zbiegła się widocznie śmierć Waldowa, a w spadku po nim mnisi otrzymali konia 31. W klasztorze 18 III 1445 r. odbyło się posiedzenie sądu rozjemczego w składzie: dr Jan Bramstedt, prepozyt kolegiaty z Myśliborza, Jan Zorges, archidiakon Stolpe i kanonik myśliborski, burmistrzowie Chojny: Laurenz Klossow, Hans Butterfeld i Kone Klot. Rozptarywano spór o spadek po Ludeke Walmowie i Hansie Molnerze. W wyroku z 300 reńskich guldenów od stron przewidziano z tego 50 dla kościoła parafialnego i 50 dla augustianów 32. W sierpniu tego roku Bramstedt tu sporządził pismo dla krzyżackiego wójta Nowej Marchii wysłane do Malborka w sprawie przenoszenia cystersów z Himmelstädt/Mironic (k. Gorzowa) do Prus. W 1447 r. augustianie toczyli spór z wójtem o pewien dom budowany przez niego na terenie klasztornym dla organizowanego dworu/ zamku krzyżackiego, w związku z czym prowincjał w prowincji saskoturyngeńskiej mgr Jan Prilop pisał do wielkiego mistrza w Malborku, a ten polecał wójtowi ułożyć się z mnichami 33. W klasztorze odbyło się 10 IX 1458 r. posiedzenie generalnej kapituły prowincji saskiej 34. Czasem i tu dochodziło do łamania reguł życia zakonnego. Prowincjał zakonu, mgr Henryk Koch z Würzburga, otrzymał 28 VIII 1457 r. zlecenie reformowania klasztorów augustiańskich 31 CDB XIX, 335; A. Kunzelmann, dz. cyt., s Nie oznacza to jednak, że dzięki ich negocjacjom z husytami miasto ocalono od zniszczenia jak twierdzi K. Kalita-Skwirzyńska (dz. cyt., s.108). 32 CDB XIX, s Repertorium der im Kgln. Staatsarchive zu Königsberg i. Pr. befindlichen Urkunden zur Geschichte der Neumark, bearb. E. Joachim, hrsg. P. v. Niessen, Schriften des Vereins der Geschichte der Neumark, 3, 1895, nr ; M. Wernicke, dz. cyt., s Budowla krzyżacka miała być następstwem udziału w spisku mieszczan nowomarchijskich z 1443 roku. 34 CDB XXIV, s

13 Edward Rymar i tego dnia zjazd augustianów w Osnabrück zobowiązał klasztor chojeński do przestrzegania życia zakonnego w regule 35. Generalna kapituła augustianów w Pamiers potwierdzała w 1465 r. reformę konwentu również w Chojnie 36. Kardynał-legat Barnhardin Carvajal skierował do augustianów 15 XII 1507 r. jakieś decyzje kongregacji do spraw reformy zakonu. Nie ma źródłowego śladu, że rozkaz wykonano 37. Kościół i klasztor Klasztor i kościół zbudowano na północno-wschodnim krańcu miasta, w obrębie murów obronnych. Opis klasztoru (długość 80, szerokość 16 łokci, 13 okien), wyposażenia i losów obiektu do XVIII w., także kościoła i cmentarza przyklasztornego pozostawił w początkach XVIII w. chojnianin Augustin Kehrberg 38. Opisu architektury i stanu zachowania dokonali niedawno Jarosław Jarzewicz i Michael Wernicke 39. Kościół gotycki z kamieni polnych datowano kiedyś na lata czy raczej z XIII XIV wieku 41. Może jednak sugerowano się fałszywym wtedy datowaniem dokumentu z roku 1418 na Najstarszą częścią kościoła jest partia wschodnia. Zachodnia połowa kościoła pochodzi z okresu W ciągu XIV w. w kościele dobudowano cztery przęsła jednonawowego korpusu z 2-przęsłową salą konwentu 43. Ołtarze boczne istniały w 1388 r., w dniu poświęcenia kościoła. Po reformacji 35 M. Wernicke, dz. cyt., s A. Kunzelmann, dz. cyt., s Tamże, s A. Kehrberg, dz. cyt., I, s J. Jarzewicz, dz. cyt., s , 268 n.; M. Wernicke, dz. cyt., s Z. Świechowski, Architektura granitowa Pomorza Zachodniego, Poznań 1950, s Die Kunstdenkmäler der Provinz Brandenburg, Bd VII, Teil I: Kreis Königsberg, Berlin 1928, s. 231; szeroki opis daje H. Butow, Reichenfelde, Die Neumark, 9, 1932, s Die Kunstdenkmäler..., s J. Jarzewicz, dz. cyt., s , 268 n.; tenże, Die Bedeutung der Bettelorden f. die Architektur der Neumark, w: Die Mittelalterliche Plastik in der Mark Brandenburg, Berlin 1989; K. Kalita- Skwirzyńska, dz. cyt., s

14 Klasztor chojeńskich augustianów w XVI w. przeszedł liczne przebudowy. Do 1945 r. zachowały się na północnej ścianie malowidła, w tym św. Krzysztofa z inskrypcją 44. Do dziś z dawnego wystroju przetrwały fragmenty polichromii, rzeźba głowy, może opata, detale architektoniczne 45. Losami klasztoru i kościoła po reformacji zajmujemy się w końcowej partii artykułu. Maria Miraculosa Kościół klasztorny w Chojnie był celem pielgrzymek. Dali temu wyraz liczni biskupi, zachęcając od 1290 r. do odwiedzanie klasztoru w zamian za odpust 40-dniowy. W specjalnej kaplicy kościoła klasztornego znajdował się cudowny, łaskami słynący obraz Najświętszej Marii Panny (Maria miraculosa). Zapewne obok kościoła był dom dla 2-3 augustianów opiekujących się kościołem sanktuarium i pielgrzymami. Obraz Maryi istniejący jeszcze w 1617 r., w 1672 r. został zaliczony do 1200 najważniejszych na świecie obrazów Maryi. Po reformacji znajdował się w kościele w Garnowie. Właściwie była to drewniana płaskorzeźba cel pielgrzymek z Polski, Pomorza, Śląska, o czym pisali A. Kehrberg (1714) i pastor z Nawodnej (1712), donoszący też o ruderze (Rudera) pewnego zamku (Schlosse) koło wsi Garnowo, w którym rezydował ostatni opat. Tego zamku wypada dopatrywać się w pomorskim grodzisku, w należącej do miasta bagnistej dolinie na południowy zachód od Garnowa 46. Bruno Stephan w 1954 roku, powołując się na kronikę brandenburską Andreasa Angelusa z 1598 r., pisał, że cudowny obraz NMP (Maria miraculosa) znajdował się wtedy (po reformacji) w kościele w Garnowie 44 Zob. M. Wernicke, dz. cyt., s K. Kalita-Skwirzyńska, dz. cyt., s A. Kehrberg, dz. cyt., I. s. 137; H. Butow, Reichenfelde..., s. 31. Do bezpodstawnych zmyśleń zaliczyć wypadnie liczne przywileje biskupów kamieńskich odnośnie do urządzania uroczystości w Garnowie i częstego tu ich szczególnie biskupa Jaromira 1289/93 przebywania, zob. Königsberger Kreiskalender, 1996, s. 319; B. Dratwa, Sanktuaria diecezji szczecińsko-kamieńskiej, 1976, mps, s. 30. Wieś Rykenfelde/Garnowo znana jest od 1364 r. 14

15 Edward Rymar i pochodził z chojeńskiego klasztoru 47. Późny przekaz mówi też o obrazie NMP z kościoła w Garnowie. Kult Maryi oczywiście nie rozwinął się tu po reformacji i musiał mieć dawną metrykę. Pisze o nim Daniel Cramer w swej historii kościoła pomorskiego z 1628 roku. Nadproboszcz chojeński Heinsius pisze w 1785 r. o cudownym obrazie w Garnowie. Wnętrze kościoła wypaliło się podczas pożaru jeszcze w XVIII w. Ponieważ z tych okolic na przełomie XIV/XV w. pielgrzymowano do Akwizgranu, na Górę Chełmską, do Rzymu czy Wilsnack, nigdy zaś nie wzmiankowano o podróżach pokutnych do Garnowa 48, dlatego Hans Bütow wysnuł wniosek, że kult maryjny narodził się tu najpóźniej w końcu XV w., za czym przemawia też testament burmistrza chojeńskiego Henryka Berkowa z 11 XII 1494 r., wymieniający wszystkie chojeńskie kościoły, kaplice i szpitale 49. Augustianie sprawowali patronat nad kościołem w Garnowie od 1372 roku. Jednocześnie istnieją inne ślady chojeńskiego kultu. Gotfryd Dreger, generalny wikariusz biskupa kamieńskiego Magnusa, w 1413 r. udzielał odpustu czcicielom obrazu Chrystusa u augustianów 50. Czy była to drewniana figura Chrystusa, od 1912 r. znajdująca się w Stołecznej (w 2004 r. w kaplicy), uchodząca za pochodzącą z chojeńskiego klasztoru? W planach z 2004 r. miała stanąć w kościele NMP w Chojnie B. Stephan, Augustiner in der Mark, Wichmann-Jahrbuch f. Kirchengeschichte im Bistum Berlin 8, 1954, s. 57 n.; C. Nagel, Die Augustiner-Eremiten In der Mark Brandenburg, Jahrbuch f. Berlin-Brandenburgische Kirchengeschichte, 38, 1963, s. 13 n. ten przekaz uznaje za bardzo niepewny, zob. M. Wernicke, dz. cyt., s Np. nawet w 1422, gdy rada miejska Chojny narzuciła osadzonemu mordercy stanu rycerskiego pokutną pielgrzymkę do Rzymu i na Górę Chełmską. 49 H. Bütow, Reichenfelde, s CDB XIX, s Königsberger Kreiskalender 2004, s

16 Klasztor chojeńskich augustianów Terminaria Augustianie poza swą siedzibą klasztorną posiadali w miastach nieruchomości, tzw. Terminei, Terminieren (od łac. terminare = ograniczać) bazy dla prowadzenia żebraczych zbiórek w toku wędrówek od domu do domu. O terminariach mnichów chojeńskich słyszymy wnet po 1325 r. w Eberswalde, w 1432 r. w Berlinie przy Augustinerstrasse (potem Bischofstrasse), jakiś Termineihaus, mieli też przy wadze miejskiej; istniał widocznie i w Schwedt nad Odrą, czego śladem są potem ulica Augustinerstrasse i w murach miejskich brama Augustiner Tor 52. Posiadłości Chojeński klasztor żebrzących mnichów prowadził liczącą się w mieście działalność gospodarczą. Posiadał dobra ziemskie i kapitał. Margrabia Otton 16 III 1372 r. nadał im dwór (curia) Reichenfelde (Garnowo), kupiony przez nich za 390 grzywien oczek zięby (czyli szczecińskich fenigów) od kuzynów, rycerzy Betkina i Henninga Plötz, z łąkami, bagnami, pastwiskami, ziemią orną i nieużytkami, wodami, pełnym sądownictwem, zagajnikiem chmielowym, wolne od służby konnej (servitium dextrarii) (którą Plötzowie już teraz tylko ze swej wsi Krajnik wypełniali), z dochodami i prawami, jakie dotąd ci na gospodarstwie tym mieli. W zamian obarczeni zostali obowiązkiem odprawiania mszy za dusze ich przodków i następców: codziennie przy ołtarzu NMP w chórze, zaś kiedy margrabia do Chojny i klasztoru przybędzie w jego intencji. Zakup objął lasek Kamel (lub Camyl, Kumel), a przy opisie granic wymieniono: zagajnik jeżyn zwany Burstruck, Jezioro Krzymowskie i połowę Mątnicy. Dalej granica biegła połową Rurzycy, drogą i bezdrożami aż po tzw. Krauswerder 53. Obciążenie nabożeństwami w intencji margrabiego już 52 Die Kunstdenkmäler..., s. 15; C. Nagel, dz. cyt.; M. Wernicke, dz. cyt., s CDB XIX, s., 254; tekst poprawny zob. H. Bütow, Reichenfelde..., s

17 Edward Rymar w roku następnym stało się nieaktualne, bo tenże zakończył swe panowanie w Brandenburgii. Nabyty obszar miał 344,7 ha 54. Plötzowie byli krewnymi i prawdopodobnymi spadkobiercami rodu Fiddichowów. W 1390 r. posiadali nadal były obszar Fiddichowów w widłach Mglicy (prawe ramię Odry) i Rurzycy. Augustianie, a w ich imieniu bracia zakonni Jan Wa(h) le, lektor i wikariusz prowincjonalny, Piotr Puterlyn (Putzerlin) przeor, Jan Gyke (Gyte?) podprzeor, Michał Pyl (Pfeil) zakrystian, 2 (9) I 1418 r. układali się z miastem w sprawie granic swego dworu w Rykenvelde (Garnowie). Opisano wtedy szczegółowiej granicę: wzdłuż suchej Elzen, rzeki Mątnicy (Mantenitzen), ponad Groten Eykebom, obok wzgórza Wynberch (tj. Winnica), do Cremow (czyli Jeziora Krzymowskiego) Mątnicy (Mantenitze). 55 Klasztor w 1451 r. roku miał roszczenia do części dóbr rodu rycerskiego Gustebiesów 56 (Gozdowice i okolice) przejmowanych wtedy przez Krzyżaków. Bracia Claus i Otto von Sack 6 III 1472 r. za 300 grzywien marchijskiej monety zastawili augustianom połowę wsi Brwice z prawem wykupu w ciągu 6 lat 57. Otrzymując od rady miejskiej Chojny 10 reńskich guldenów, należnych im od miasta Gryfina z tytułu spadku ich współbrata Pawła Godeke (rodem z Gryfina) i jego przyjaciela, Wawrzyńca Lubbenow (z Lubanowa?), 17 XII 1484 przeor Ambroży Bredenfeld i konwent zastawili radzie Chojny swe dwory Garnowo i Czartoryja 58. Posiadłość powróciła wnet do zakonników, bo 7 III 1499 r. elektor Joachim, przebywając w Chojnie dla odbierania hołdu poddanych, potwierdził im dwory pod Chojną jako niegdyś kupione, Reichenfelde od Betkina i Henninga von Plötz, Wedel (Czartoryja) od Lamprechta von Wedel. Wcześniej już potwierdzane 54 W Garnowie w 1602 i 1718 było 25, 5 łanów; H. Bütow, Reichenfelde..., s CDB XIX, s. 318; Regesta..., I, s. 87; A. Kehrberg, dz. cyt., s. 137, z błędną datą Repertorium..., nr CDB XXIV, s CDBXIX, s. 412, ale nie 18 XII 1433 jak Regesta..., II, s

18 Klasztor chojeńskich augustianów przez elektorów Fryderyka II ( ), Albrechta ( ) i Jana ( ) 59. Mnisi otrzymywali liczne zapisy od mieszczan Chojny: burmistrz Jan Butterfelde poczynił im legat 500 grzywien; w 1459 r. Konrad Risco (mieszczanin?) w testamencie zapisał 25 grzywien; w 1485 r. miał miejsce zapis od wdowy Borchard; z 3 III 1486 r. pochodzi testamentowy legat burmistrza Henryka Berkowa i jego żony Anny w postaci 1 wispla żyta z 6 łanów koło miasta. Rada w 1490 r. postanawiała, że prowincjonalny wikariusz Jan Colberg, przeor Ambroży Bredenfeld i cały konwent może poprzez mury klasztorne wykonać bramę i przejście przez ogród warzywny ścieżką do dolnego domu (nygen hus) w ulicę miejską koło domu Pawła Krügera 60. Otrzymywali też zapisy od mieszczan z innych miast, np. z wkrzańskiego Strausberga (1482, 1489) 61. Książę pomorski Bogusław X zatwierdził 6 I 1510 r. szlachcicowi Michałowi von Steinbeck z Lisiego Pola zastawienie augustianom za 75 florenów czynszu rocznego w wysokości 4,5 florena 62. Przeorzy i inni znani zakonnicy W klasztorze było ok. 12 braci i pewna liczba braci świeckich. Na czele konwentu stał przeor. Inni funkcyjni to: wikariusz dystryktu, podprzeor, zakrystian, prokurator, lektor. Znani ze źródeł są przeorzy Henryk Welsow (6 V 1380), Piotr Puterlyn (Putzerlin) (1418), zapewne Mikołaj Beyer (1433), Jan (6 III 1472), Ambroży Bredenfeldt (15 IX 1482), (17 XII 1484, 13 IX 1489, 1490; też jako lektor), Benedykt Vonemann (1527) 63. Podprzeorzy Jan 59 CDB XIX, s A. Kehrberg, dz. cyt., s. 71, 133, 137 n. 61 CDB XXIV, s. 463, XII, s M. Wernicke, dz. cyt., s A. Kunzelmann, dz. cyt., s. 279: 1380 r.; CDB XXIV, s. 198: 1472 r., XXIV, s. 463: 1482 r., XIX, s. 412: 1484 r., XII, s. 116: 1489 r.; A. Kehrberg, dz. cyt., I, s. 137: 1490 r.; M. Wernicke, dz. cyt., s. 682: 1527 r. 18

19 Edward Rymar Gyke (1418), Jan Godeke (17 XII 1484). Lektorzy Jan Wa(h)le (1418), Piotr Putzerlin (29 VI 1433) 64, Jan Screyen (1445), Michał Pyl (Pfeil), zakrystian w Bracia: Michał Pyl (1418), Piotr Wulf (1433), Maciej Blomenfeldt i Marcin Schulte, którzy otrzymali 1 II 1491 r. na dwa lata kościół w Naroście z filiami w Jeleninie, Grabowie i Krajniku Dolnym 65. W klasztorze mieszkał w 1445 r. dr Jan Bramstedt, doradca wójta Nowej Marchii w sprawie idei przeniesienia klasztoru z Mironic do Prus i 18 III tego roku stał na czele składu sądu, który w klasztorze rozpatrywał spór o spadek między mieszczanami Chojny; widocznie był to uczony mnich 66. Potem jeszcze studiujący w Wittenberdze: Jan Doschenberg i Tileman Schnabel w 1515 r. oraz Kaspar Williken w 1520 roku 67. Pieczęć Zachowała się pieczęć klasztoru na kilku dokumentach: a) z 17 XII 1484 r.; owalna przedstawia w środku kroczące zwierzę, zapewne lwa, poniżej 3 kuny czy psy. Ponad lwem głowa koronowanego króla (z herbu miasta), a po obu stronach gwiazdy i napis 68. b) pieczęć przeoratu z 13 IX 1489 r.; owalna 27x50 mm, w środku dołem gotyckie trójłucze, siedząca postać biskupa, po lewej żaglowiec, wskazujący na Augustyna żeglującego z Afryki do Rzymu i na okręcie w 387 r. z powrotem do Afryki; z prawej strony biskupa mała figura świętego. Ponad trójłuczem trzywieżowy kościół, w dolnej części, w niszy, klęczący adorant CDB XIX, s. 412: 1484 r., s. 335: 1433 r. 65 R. Klempin, dz. cyt., s. 35, nr CDB XIX, s. 355, Repertorium..., nr 1061; M. Wernicke, dz. cyt., s A. Kunzelmann, dz. cyt., s. 232; Die Kunstdenkmäler..., s. XXI. 68 M. Wernicke, dz. cyt., s. 682, ryc. s Tamże, s. 682, ryc. s. 685 (za archiwum w Poczdamie). 19

20 Klasztor chojeńskich augustianów c) A. Kehrberg opisuje jeszcze pieczęć z 1490 r.: lew w pysku coś trzymający, niżej i obok 3 psy szczekające, ponad lwem głowa króla z herbu miasta 70, ale najprawdopodobniej jest to opisana wyżej pieczęć z 1484 roku. Reformacja. Kasacja klasztoru i losy budynków Idee luterańskie szerzyły się w Chojnie od zarania, tj. od wystąpienia Marcina Lutra w 1517 roku. Augustianin chojeński Tileman Schnabel studiował w 1515 r. w Wittenberdze jako uczeń Lutra i w 1521 r. przebywał w Chojnie. W 1515 r. we Frankfurcie studiował bakałarz Mateusz Reimann z Chojny, przed 1534 r. pleban w Lubanowie k. Bani, potem do śmierci w 1558 r. pastor w Baniach. W 1541 r. we Frankfurcie studiował Joachim Ludwig z Chojny 71. Jednak wcześniejsze opinie o początkach luterańskiego plebana Lucasa Friedricha ( /7) 72 zakwestionowano, ponieważ nie wiedzieli nic o nim w XVI w. A. Angelus i E. Löckel, a pisał o nim dopiero kostrzynianin Jan Hänfler w kronice z ok roku. W matrykule uniwersytetu we Frankfurcie pod rokiem 1522 jest Lucas Friderici Wornitzensis, potem pleban w Anklam (1539), żeniący się w 1541 r., ale nie wiadomo, czy to ten sam osobnik. Elektor Joachim (zm. 1535) był wrogiem luteranizmu, zatem trudno przyjąć instalowanie protestanckiego duchownego za jego życia, zresztą w Chojnie brak śladu obrządku luterańskiego w tym czasie, skoro 5 V 1534 r. joannici sprawują nadal patronat nad parafią 73. W 1535 po śmierci elektora jego młodszemu synowi Janowi wydzielono część elektoratu z Nową Marchią. Osiadł w Kostrzynie i wnet z małżonką Katarzyną przyjął wyznanie luterańskie. Przybył do Chojny 70 A. Kehrberg, dz. cyt., s A. Bütow, Zur Reformationsgeschichte der Stadt Königsberg, Die Neumark, 14, 1943, s. 21 n. 72 A. Kehrberg, dz. cyt., s.126, H. Bütow, Zur Reformationsgeschichte..., s

21 Edward Rymar 19 I 1536 r. i następnego dnia odebrał hołd szlachty tej ziemi, co miało ponoć tak przestraszyć augustianów widzących w nim wroga papistów, że w obawie przed złym potraktowaniem, ze wszystkim, co mieli najlepszego, salwowali się wtedy ucieczką do swej wsi Garnowo, dokąd też przenieśli cudowny obraz Maria miraculosa 74. Czy tak było w istocie, nie jest jednak pewne 75. Pierwsze luterańskie nabożeństwo w Kostrzynie z udziałem margrabiego odbyło się w 1536 r. i rok 1537 można bezpiecznie uznać za termin reformacji w Nowej Marchii. Jednak najpóźniej w końcu 1537 r. musiało dojść i w Chojnie do wyraźnego wystąpienia zwolenników Lutra, bo joannicki pleban skarżył się 29 I 1538 r. kapitule zakonu w Chwarszczanach na odmowę świadczeń ze strony mieszczan 76. Być może augustianie istotnie już w latach 1535/36 opuścili klasztor, zabierając kosztowności i dokumenty. Faktem jest, że mnisi opuścili klasztor najpóźniej latem 1539 r., bo ich dobra wtedy stają się z woli margrabiego świeckim lennem i od tego czasu pierwszym pastorem w mieście jest mgr Henryk Hamme (Hammius), ur. ok r. w Nordhausen w Turyngii, po studiach w Wittenberdze, reformujący w 1538 r. na zlecenie margrabiego kolegiatę w Myśliborzu 77. W ciągu 1538 r. i w Chojnie odbywano zapewne luterańskie nabożeństwa. Margrabia Jan przejął patronat nad parafią. Pierwszy pewny ślad likwidacji klasztoru pochodzi z 25 VIII 1539 r., kiedy to margrabia przekazał swemu radcy dworskiemu, dr. Albertowi Malsowowi Garnowo i Czartoryję wraz z lasem, owczarniami, winnicami, wyrębem, wypasem, wodami, prawem połowu ryb, służbami, dziesięcinami, daninami zagrodników w kurach, sądownictwem, dochodami 74 A. Angelus, Annales Marchiae Brandenburgicae, Frankfurt 1598, III, s. 324; tenże, Breviarum..., 1593, s. 133, gdzie o mnichach nie ma mowy; A. Kehrberg, dz. cyt., s. I, 137; F. Müller, Die Reformation in der Neumark, Frankfurt 1917, s Falsyfikował przekaz o tym zdarzeniu z 1536 H. Butow, Zur Reformationsgeschichte..., s Tamże, s. 19 n. 77 Tamże, s

22 Klasztor chojeńskich augustianów wszelkimi, jakie miał po kasacie klasztoru, gdy w klasztorze żyło jeszcze dwóch mnichów, starych lub chorych, których Malsow miał dożywotnio zaopatrzyć 78. Miejscowy kronikarz pisał w początkach XVIII w., że istnieje jeszcze opodal wsi Garnowo rudera zamku, w którym mieszkał ostatni przeor mając ogród i winnicę 79. Wątpliwa jest też ucieczka mnichów wraz ze skarbcem, skoro jeszcze 2 V 1542 r. rada miejska korespondowała i układała się z margrabią w sprawie sreber klasztornych, a więc skarbiec był w opuszczonym klasztorze. Skarbiec przejął margrabia, oprócz zajętych przez miasto sreber, oszacowanych na 600 florenów. Na miasto przeszły też tereny klasztoru na polach miejskich. W 1548 r. mowa o Mniszej Łące (Munniche Wiese) i Brackiej Łące (Bruderwiese) na Barnkowskim Polu koło tzw. Schlangenwinkel 80. Przed śmiercią w 1540 r., Malsow toczył spór z von Schöningami właścicielami Grabowa o teren zwany Kronenwerder. Jego syn Albrecht junior trzymał Garnowo. W testamencie margrabiego Jana z 11 VII 1546 r. Malsow posiadał Czartoryję, a ekspektatywę na wypadek jego śmierci otrzymał wtedy Günter von Kottwitz. Margrabia potwierdzał 23 XI 1551 r. lenno Albertowi Malsow Młodszemu 81. W testamencie margrabiego z 29 VI 1560 r. stwierdzono, że po śmierci Alberta Malsowa Garnowo i Czartoryję nadał w lenno jako zastaw swemu radcy, dr. Adrianowi Albinusowi, a teraz nadał ekspektatywę swemu sekretarzowi Hipolitowi Hildesheimowi 82. Już 19 kwietnia tego roku administrował Garnowem zarządca (Hauptmann) domeny w Cedyni (powstałej w 1555) Jürgen Tiedeke. Jeśli Hildesheim posiadał te dobra po śmierci margrabiego Jana (1571), to do swej śmierci 3 IX 1576 r., przy roszczeniach Adriana Albinusa, wygasłych 5 VI 1590 r. w dniu jego śmierci i wtedy na pewno ostatecznie 78 Tamże, s. 40 n.; Regesta..., III, s. 453; H, Bütow, Reichenfelde..., s. 12; M. Wernicke, dz., cyt., s A. Kehrberg, dz. cyt., I, s H. Bütow, Zur Reformationsgeschichte..., s C. Gahlbeck, Zisterzienser und Zisterzienserinnen in der Neumark, Berlin 2002, s C XXIV, 256, 279, H. Bütow, Reichenfelde..., s

23 Edward Rymar przeszły na domenę elektorską w Cedyni 83. Po latach 1679/85 Garnowo należało do władztwa Hohenzollernów w Schwedt Swobnicy. Z dworu rozwinęła się obecna wieś licząca w 1602 r. 25,5 łana. Jeszcze w 1681 Chojna, będąc w sporze o prawa do jeziora Krzymowskiego, powoływała się na ustalenia granicy z 1418 roku. Wtedy na terenie pobliskiego grodziska założono młyn Reichenfelder Mühle 84, dziś Garnówko. *** Obudowę skrzydła południowego klasztoru w 1558 r. wykorzystano na remont szpitali św. Ducha i Gertrudy. Ok. lat budynek klasztoru zamieniono w szpital, do którego przeniesiono chorych i podopiecznych ze szpitala św. Mikołaja i św. Ducha. W skrzydle zachodnim od 1562 r. urządzono pomieszczenie dla chorych. Szpital istniał do pod nazwą św. Ducha, a drewno i kamienie z budynków przeznaczono na szkołę 85. W latach budynki częściowo przeznaczono dla szkoły i na mieszkanie pastora. Od 1698 r. była tu szkoła, zajmująca część sal i trzy piętra jako mieszkania. Sklepienie od ok r. było sukcesywnie rozbierane, zaś wyposażenie średniowieczne i malowidła ścienne rozproszono po okolicy 86. Niszczejący kościół (od 1582 protestancki) z 6 ołtarzami bocznymi, już w XVI w. rozebranymi, w latach był kościołem garnizonowym 87. Potem w kościele zorganizowano lazaret (1813), a najpóźniej około 1820 r. znikł z kościoła główny ołtarz. Następnie była tu siedziba fabryki sukna ( ), miejskiej straży pożarnej, wreszcie 83 H. Bütow, Reichenfelde..., s.13 gdzie dalsze losy budynków. 84 Tamże, s. 13; Königsberger Kreiskalender, 1996, s A. Kehrberg, dz. cyt., s. 138, 145; H. Bütow, Zur Reformationsgeschichte..., s. 43; F. Müller, Die Reformation..., s Więcej w: Königsberger, Kreiskalender, 1979, s. 29 n. 87 A. Kehrberg, dz. cyt., s.139; M. Wernicke, dz. cyt., s. 678; Die Kunstdenkmäler..., s ; G. Kumkar, Königsberg in der Neumark. Kurzer Abriss einer Stadtgeschichte, Königsberger Kreiskalender, 1995, s

24 Klasztor chojeńskich augustianów hala sportowa. Skrzydło wschodnie zostało rozebrane 88. Ok roku obrazy i snycerkę sprzedano, 30 lat potem rozebrano sklepienie, przypory i część kościoła. Ok plac przykościelny służył jako plac musztry i składowisko rożnych przedmiotów. W latach był tu skład węgla, remiza i sala gimnastyczna. W 1928 r. w prywatnym posiadaniu plebana byty trzy kondygnacje skrzydła południowego (część krużganku) i przesklepiona sala przyziemia. Krzyż z ołtarza głównego przez cały XIX w. i do 1945 r. pozostawał w wieży kościoła parafialnego. W 1945 r. kościół i klasztor zostały zniszczone, zaś w 1957 r. teren przekazano parafii. Odbudowa kościoła na kościół katolicki nastąpiła latach Der Kloster der Königsberger Augustiner 24 Das Kloster wurde im Jahre 1290 gegründet, die Mönche aus Lippehne übersiedelten auf Bitte des dortigen Priors. Der Gründung hat der Camminer Bischof Jaromir zugestimmt. Das Befugnis zum Ausstellen von Ablassbriefen bekam das Kloster von den Erzbischöfen von Salzburg (1290) und Magdeburg (1291), den Bischöfen von Lavant, Regensburg (1290), Brandenburg (1340), aber auch den nachfolgenden Bischöfen von Cammin, Peter (1297), und Hendrik (1303) und den Hilfsbischöfen (1338, 1340). Das Kloster wurde innerhalb der Stadtmauer, in dem nord-östlichen Teil der Stadt erbaut. Die Bauarbeiten an der gotischen Kirche dauerten mehrere Jahrzehnte, geweiht wurde sie am Die Seitenaltäre stifteten angesehene Bürger-Familien der Stadt. Das Kloster bildete ein Zentrum des theologischen Denkens, hier wirkte eine kleine eigene 88 Die Kunstdenkmaler..., s ; G. Kumkar, dz. cyt., s Die Kunstdenkmäler, s. 69; M. Wernicke, dz. cyt., s. 678, 682. Opis zachowanej partii kościoła chojeńskiego daje J. Jarzewicz, dz. cyt., s. 269.

25 Edward Rymar Schule der Philosophie und der Theologie. Im 15. Jahrhundert war es ein Ort des Marienkultes mit einem geheiligten Marienbild (Maria miraculosa), welches man nach der Reformation nach Reichenfelde/Garnowo brachte, einem früheren Klosterdorf. Der Reformation folgte die Auflösung des Klosters, was spätestens 1538 geschah. Der Grundbesitz (Reichenfelde/Garnowo, Wedel/Czartoryja) wurde zum Teil der Domäne Zehden (Amt Zehden) zugeschlagen; die Schatzkammer teilten unter sich der Markgraf Johan von Brandenburg- Küstrin und die Stadt auf. Im 16. Jahrhundert hat man in den Gemäuern des Klosters ein Spital errichtet. Im 17. Jahrhundert befand sich dort eine Schule und im 19. Jh. hat man den Bau abgetragen. Aus der Kirche wurden seit dem 19. Jahrhundert ein Krankenhaus, eine Tuchfabrik, die Feuerwehr, eine Sporthalle und eine Wohnung. Dann wurde sie teilweise abgetragen und im Jahr 1945 völlig zerstört, jedoch zwischen 1959 und 1965 wieder aufgebaut. 25

26 Klasztor chojeńskich augustianów Ryc. 1 Lokalizacja klasztoru na planie miasta z 1724 r. Ryc. 2 Rozplanowanie klasztoru augustianów (za: J. Jarzewicz, Gotycka architektura..., s. 207). Ryc. 3 Pieczęć augustianów chojeńskich z

27 Edward Rymar Edward Rymar* Pyrzyce Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) Rodzina rycerska von Sydow (Sidow, Zidow) przybyła na teren Nowej Marchii z ziem Marchii Brandenburskiej (na zachód od Odry), pozostając wpierw w służbie margrabiów linii młodszej (ottońskiej) Askańczyków. Doczekała się w XIX w. swej monografii, sporządzonej przez jej przedstawiciela Hansa von Sydowa 1. Najstarsze generacje obecnie można lepiej źródłami oświetlić, a w ślad za tym inaczej konstruować linie rodowe. Pierwszym znanym przedstawicielem rodu był Henryk (I) de Sidlu, * Prof. dr hab. Edward Rymar jest emerytowanym pracownikiem Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, wieloletnim dyrektorem Pyrzyckiej Biblioteki Publicznej, autorem kilkuset publikacji głównie dotyczących średniowiecznych dziejów Pomorza i Nowej Marchii. 1 H. v. Sydow, Genealogie der Familie von Sydow, Dobberphul 1877 (dalej: SG). Jest też trzecie i poszerzone wydanie tego dzieła, sporządzone przez Ferdinanda v. Sydow w 1969 (maszynopis), do którego nie miałem dostępu. 27

28 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) marszałek margrabiego brandenburskiego Ottona III, obecny przy jego czynności 11 I 1259 roku. On lub już syn Henryk 1 VIII 1272 r., dwa lata po nabyciu przez Askańczyków ziemi chojeńskiej, wystąpił tuż pod Chojną w Barnkowie przy nadaniu cystersom z Chorynia przez Ottona V i Albrechta III łanów w podchojeńskim Mirowie. 15 IV 1275 r. towarzyszył im w Spandau, ale był już zapewne uposażony w rejonie Chojny, zresztą 18 VIII 1280 r. na przywileju dla brandenburskiego rycerstwa wymieniony został wśród niewątpliwych rycerzy z Nowej Marchii, a 8 VI 1281 r. był świadkiem nadania dla miasta Myśliborza 2. Zawsze wśród rycerzy wymieniany jako świadek był Henryk (syn?): 21 III 1290 r. w Golinie przy nadaniu Albrechta III dla cysterek pełczyckich, 27 VI 1293 r. w Brunneke k. Barlinka, 30 VIII 1295 r. i 24 IV 1297 r. w Mieszkowicach. Ze względu na upływ 38 lat ( ), mamy do czynienia przyjmijmy z przedstawicielami już dwóch pokoleń. Henryk II był widocznie po 1280 r., tj. po nabyciu ziemi pełczyckiej przez margrabiów linii ottońskiej, organizatorem tamże wsi, której dał miano Sydow (wspomnianej w 1295). 3 Dziś to Żydowo, materialna pamiątka po rodzie w Polsce. Współczesny Henrykowi (II) Jan (Henning I), może jego brat, znany jest przede wszystkim przy czynnościach prawnych w obszarze wkrzańskim: nadaniu dla cystersów z Chorin przez margrabiów linii starszej Ottona IV i Konrada 9 X 1281 r., gdy wymieniony został na końcu długiej listy świadków jako wójt, najwidoczniej tamtejszy regionalny; 13 VIII 1284 r. był świadkiem pokoju pomorsko-brandenburskiego; 1 XI 1286 r. wystąpił w Angermünde, 7 XII 1297 r. był przy nadaniu dla cystersów z Bierzwnika wśród rycerzy z Nowej Marchii. Z tego wynika 2 Codex diplomaticus Brandenburgensis (dalej: CDB), hrsg. A.F. Riedel, Berlin , Hauptteil I, Bd I- XXV (cytowano podając tom, stronę), Hauptteil II, Bd I- VI (cytowano: litera B, tom, strona), Hauptteil III, Bd I-III (cytowano: litera C, tom, strona), Hauptteil IV, Bd I (cyt. litera D, strona), Suplementband (cytowano: SB). B VI, s. 5: 1259 r.; XIII, s. 214: 1272 r.; XX s. 187: 1275; C I, s. 10: 1280 r.; XVIII, s CDB XVIII, s. 65, 69; Pommersches Urkundenbuch, Bd I XI, Stettin , Köln (dalej: PUB): III, nr

29 Edward Rymar więc, że i tu mógł być uposażony, ewentualnie pełnił urząd. Występuje w licznych dokumentach do 1307 r., miał lenna w ziemi wkrzańskiej; być może był więc przodkiem linii rodowej na Blumberg (zob. niżej). Śladem jego związków z okolicą Chojny jest obecność 25 XI 1308 r. przy sprzedaży mieszczanom chojeńskim łanów w Barnkowie przez rycerza von Sacka 4. Może jego syn lub syn Henryka II, to rycerz Henning (II), wójt margrabiego Waldemara. Wystąpił 23 III 1319 r. w Grüneberg przy nadaniu dochodów z młyna dla mieszczan gorzowskich. Ponieważ trzy dni wcześniej margrabia był w Tangermünde, daleko w Starej Marchii, a 2 kwietnia w Spandau 5, wykluczymy wsie nowomarchijskie o tej nazwie (dziś Skrzynka k. Lipian i Golice k. Cedyni). Ponieważ wieś o nazwie Grünberg stwierdzamy na południowy wschód od Löwenberg, 90 km w linii powietrznej od Tangermünde i drugą na południe od Jez. Werbelińskiego, zatem i tego Sydowa wypadnie łączyć z terytorium wkrzańskim. Pojawia się pytanie: Czy był identyczny z Henningiem obecnym z innymi rycerzami ziemi mieszkowickiej (Morner, Witte, Velthane) 13 I 1320 r. w Moryniu przy fundacji ołtarza uposażonego dochodami z młyna pod Mieszkowicami przez wdowę po rycerzu Ludolfie de Barnim i Wulkowów? Jego bratem mógł być Henryk III. W rejestrze kosztów wojennych, zestawionym przez marszałka książąt pomorskich Wedegona v. Wedel w 1321 r., wymieniono Wernera (I), a w rejestrze kosztów wojennych wasali książąt pomorskich i mieszczan ziemi wkrzańskiej (z Prenzlau) wspomniano: Henninga na 22 łanach w Zichow (na północ od Angermünde) i Henryka (III) z dworem tamże i z 12 łanami 6. Związek z Prenzlau i okolicami nie przemawia przeciwko jednoczesnemu występowaniu w okolicy Chojny, 4 CDB XIII, s. 222: 1281 r., PUB II, nr 1312: 1284 r.; Regesten der Markgrafen von Brandenburg aus askanischem Hause, bearb. v. H. Krabbo, G. Winter, Leipzig/Berlin/Dahlem , nr 1412: 1286; CDB XIII, s. 224: 1287 r.; XXI, s. 98: 1294 r.; XIII, s. 488: 1295 r.; XXI, s. 99: 1296 r. w Prenzlau; IX, s. 353 i XIX, s. 446: 1297 w Grimnitz dla cystersów z Bierzwnika; XXI, s. 101: 1299 w Schwedt; XV, s. 48: 1300 r.; XIII, s. 329: 1301 r.; XXI, s. 402: 1303 r.; XIII, s. 6: 1307 r.; XIX, s. 179: 1308 r. 5 CDB XVIII, s. 376: 1319 r.; X, s. 68; XXV, s CDB XIX, s. 11: 1320 r., PUB VI, nr 3560, s. 782; nr 3561 s

30 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) wręcz przeciwnie stanowić może dodatkową przesłankę przemawiającą za przeniesieniem z Prenzlau do Chojny wzorców prawa miejskiego, czemu towarzyszyło przenoszenie się elit rycersko-mieszczańskich 7. W przytoczonym materiale źródłowym brak jasności, gdzie w ziemi chojeńskiej ród zapuścił korzenie. Pierwszy pewny grunt pod nogami uzyskujemy w 1325 roku. Wtedy Michel von Sydow wystąpił wspólnie z Fryderykiem v. Sack w roli pana Boleszkowic, pozostając w sporze z miastem Mieszkowice. Rycerz Henning (II?) w 1328 r. obecny był przy sprzedaży Chojnie części Barnkowa przez Fidichowów i w 1329 r. przy sprzedaży radzie miejskiej przez Butzów dochodów z chojeńskiego młyna. Także w 1330 r. przy sprzedaży dalszego dochodu z młyna przez Fidichowów. Ten posiadał wówczas lenno w Krzymowie i wraz z synami z Krzymowa 26 I 1332 r. sprzedał Jezioro Krzymowskie (stagnum Crymo) mieszczaninowi chojeńskiemu Mikołajowi Culebarsowi i jego żonie Krystynie, z zastrzeżeniem prawa do dalszego połowu ryb i co roku połowy żniw trzciny. Posiadał też chyba łany w Zielinie i Czachowie 8. Henryk (III) uczestnik stronnictwa starobrandenburskiego (1329) był w Prenzlau przy nadaniu dla kościoła parafialnego w Chojnie, a z Henningiem przy nadaniu przez Ostenów dochodu w Zehdenick; w 1333 r. przy nadaniu Chojnie przez Fidichowów łanów w Barnówku. Otrzymał w 1333 r. dochód ze wsi Wierzchlas i z tamtejszego młyna, Wysokiej gorzowskiej i z komory celnej w Kostrzynie. Synowie Henninga, który może zmarł w 1336 r., zapewne bracia Henryk (V) i Henning (III) dzierżyli w 1334 r. Krzymów oraz 20 łanów w Czachowie, z patronatem nad kościołem i 2/3 dochodów z karczmy, które 2 V 1336 r. margrabia nadal rodzinie Stendalów z Chojny 9. Dzięki Księdze Ziemskiej z 1337 r., 7 Zob. w tej sprawie E. Rymar, Początki miasta Chojny ( ) w ramach miejskiej reformy w księstwie Barnima I zachodnio-pomorskiego, w: Materiały Zachodniopomorskie, XXXIII, 1987 (wyd. 1991), s CDB XIX, s. 187, 190, 191,192; SG, s CDB B II, s. 61: 1329 r.; XIX, s. 12; E. Melcher, Geschichte der nordwestlichen Neumark. Aus amtlichen Quellen bearb., Frankfurt /O. 1894, s. 106: 1334 r.; nie wiem na jakiej podstawie, też Regesta Historiae 30

31 Edward Rymar opisującej stan dochodów margrabiego w Nowej Marchii, w tym lenna rycerskie, otrzymujemy rejestr gniazd rodowych. Rodzina ma mianowicie 8 łanów lennych w Wierzchlasie, Jan (Henning) młyn super Slonitz (tj. na Słubi), wymieniony po młynie Ładkowo, Mętnie a przed wsią Góralice (to najwyraźniej młyn Krępacz), Henning 10 łanów w Krzymowie, Henryk 4 łany w Kamieniu (w ziemi już gorzowskiej) 10. Ród nie odgrywał większej roli w okresie wojny Wittelsbachów brandenburskich od lata 1348 r. z Pseudo-Waldemarem. Giermkowie (famule), bracia Henryk Starszy, Henning, Henryk Młodszy i Albert 30 III 1348 r. sprzedali Chojnie Jez. Krzymowskie. Wypadnie chyba przyjąć, że to czterej bracia lub może kuzyni. Henryk, jeden z nich, był w 1349 r przy nadaniu Barnówka Mornerom i Uchtenhagenom oraz w 1352 r. w Myśliborzu; Werner (II) sprzedał gospodarstwo w Sitnie (Schönfeld) w 1353 r., giermek Henryk w Chojnie przy zrzeczeniu się przez Fidichowów praw do Barnkowa i wystawiał dokument w Krzymowie 11. Bracia Henning i Werner oraz synowie ich zmarłego brata Henryka w 1355 r. za służby, zwłaszcza za udział w bitwie ze zwolennikami Samozwańca pod Oderbergiem (1349), w której Henryk dostał się do niewoli, otrzymali potwierdzenie poboru bedy w Wierzchlasie i Łukowicach, także dalszych 6 łanów w tej wsi, a w 1359 r. margrabia przekazał Mieszkowicom dochody z łanów miejskich kupione od zmarłych Henninga i Wernera, ich kuzynów i synów 12. Heyne/Henryk z Krzymowa 14 XI 1354 r. układał się w sprawie Neomarchicae, hrsg. v. K. Kletke (Teil I- III), Märkische Forschungen, Jg X XII, , I, s.26, który wie, że tego roku Henning był w Zielinie oraz w 1332 w Krzymowie; CDB XIX, s. 198: 1336 r. 10 Neumärkisches Landbuch Markgraf Ludwigs des Aelteren aus dem J. 1337, hrsg. v. L. Gollmert, Frankfurt a. O. 1862, s. 11, 15, 14, 21. M. Fischer, Heimatbilder von Schmarfendorf, Kreis Kalender Königsberg, 14, 1966, s. 122: E. Melcher, dz. cyt., s. 106: na Zielinie Henryk i zmarły 1336 brat Henning, co odrzucono w: Die Kunstdenkmäler der Provinz Brandenburg, Bd VII, Teil I: Kreis Königsberg, Berlin 1928, s CDB XIX, s. 210, 230, 232, XXIV, s. 47, XVIII, s. 129; K.F. Klöden, Diplomatische Geschichte des für falsch erklärten Markgrafen Waldemar von Brandenburg vom Jahre , Bd II, Berlin 1845, s K.F. Klöden, dz. cyt., II, s.270, CDB XIX, s

32 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) dochodu z gruntu Katarzyny, córki zmarłego Hermana Piskatora w Chojnie, do czasu jej pełnoletności; być może był to Heyne w 1373 r., współwłaściciel Brwic 13. Michel (II) był w 1381 r. w Chojnie świadkiem czynności wójta Nowej Marchii na rzecz Chojny w sprawie Barnkowa. Z okolic Chojny w 1393 r. Heyne, pan na Goszkówku, wymieniony został w protokole z przesłuchań sekty waldensów 14. Ok r. Eghard (Eckerd, Engelhard) otrzymał wkrzańską wieś Blumberg od Bogusława VII szczecińskiego; był spotykany na dworze książąt szczecińskich (10 VII 1382, 30 IV 1388) i w listach wielkiego mistrza krzyżackiego do księcia szczecińskiego ; w 1389 r. posłował od księcia do Malborka. Był też wójtem pełczyckim księcia Świętobora w 1400 r. 16, wymieniony wraz z Mathiasem Sydowem w 1401 r. jako mieszkający w... berghe (odczyt nazwy miejscowej w dokumencie niepełny), zatem może w Krzymowie (Hanseberghe) albo raczej w Blumenberge 17 (zob. niżej pod informacją z 1428 r., upoważniającą do brania pod uwagę obydwu możliwości). Henryk z Krzymowa (1391), Werner, Hilprecht i Dietrich Sydowowie oświadczali, że ich przyjaciele: Arnd v. der Osten, Hans i Klaus v. Brederlow, Franz Trampe, zawarli 10 V 1394 r. pokój z Chojną i Hermanem Witte w sporze o tamę w Kriemow (przy Jez. Krzymowskim); ci sami tego roku układali się w Chojnie po sporze z rycerzem Hermanem Witte o dochody z rzeki Mątnicy, Rurzycy i Jez. Krzymowskiego. Podtrzymano prawa miasta do grodziska (Borchwall), lasku, wycinki 13 CDB XIX, s. 232, CDB XIX, s. 274, 284; D. Kurze, Quellen zur Ketzergeschichte Brandenburg und Pommerns, Berlin 1975, s. 156, nr 90: 1393 r. 15 O. Grotefend, Geschichte des Geschlechts von der Osten. Urkundenbuch (dalej: UBO), Stettin 1914, 1923 Bd I, nr 896, 918, 922; H. Wätjen, Geschichte des Geschlechtes von der Osten, Bd II, Bremen 1977, s UBO I, nr 956, Archiwum Państwowe Szczecin (dalej APSz), Zbiór starych inwentarzy nr 1130: Regesten zu den Urkunden das Klosters Kolbatz nr APSz, Zbior starych inwentarzy nr wol (dawniej 28): Regesten zu den Urkunden das Marienstiftes in Stettin vereinigt mit den Regesten zu den Urklunden das Ottostiftes in Stettin, begonnen von dr Oberländer 1914, ergäntzt u. beendigt von dr. Hoogeweg 1917, nr 84: 1382 r., UBO I, nr 918: 1388, nr 925: 9 I 1390 w Szczecinie, nr 956: 1400 r.; CDB XIX, s

33 Edward Rymar trzciny w terenie między Mątnicą i Rurzycą i oblewanego przez nowy rów die Crymow (zapewne odprowadzający wody z jez. Krzymowskiego do Mątnicy), ale zastrzeżono, że miasto nie będzie rowu spiętrzać, a Sydowowie groble tak wysoko będą wykonywać, jak rada miejska zechce (zgodzi się?) 18. W 1402 r. zakonowi krzyżackiemu po nabyciu Nowej Marchii hołdowali: głowa rodu Michel z synami Eghardem, Marcinem, Clausem z cedyńskiego winkla, ponadto Werner, Michał Młodszy, Mathias, Henning, Piotr, Busso, Wilke, Kord i Claus 19. To przegląd wszystkich ówczesnych dorosłych przedstawicieli rodu zobowiązanych do odnowienia lenna. Michał uczestniczy w ważnych czynnościach kraju (radca wójta krzyżackiego?), w rokowaniach, jako reprezentant wójta z zachodniej części kraju w latach ; w 1420 r. otrzymał dziedzicznie (potwierdzenie?) w lenno połowę Boleszkowic, wystąpił w 1426 r. jako pan Boleszkowic 20. Jego syn w 1407 r. dostał się do więzienia pomorskiego w toku sporu o granicę państwową księcia szczecińskiego z Krzyżakami nad Rurzycą k. Chojny. Bracia Mathias i Wilke w 1413 r. układali się z Chojną w sprawie praw do grodziska i połowu ryb w Jez. Krzymowskim. Niejaki Kurd rabował w księstwie szczecińskim (1417). Do 1423 r. jego żona miała tytułem dożywocia Lekowo k. Świdwina, które w tym roku wróciło do Lekowów 21. Widocznie pochodziła z rodu świdwińskich 18 CDB XIX, s. 282, R. Eckert, Geschichte von Landsberg, a. d. Warthe. Stadt u. Kreis, Landsberg 1890, Teil I, s.79: 1402 r. 20 Repertorium der im Kgln. Staatsarchive zu Königsberg i. Pr. befindlichen Urkunden zur Geschichte der Neumark, bearb. E. Joachim, hrsg. P. v. Niessen, Schriften d.vereins f. Geschichte der Neumark 3, 1895, nr 140: 1404 r., nr 166: 1408 r., nr 393: 1417 r., nr 528: 1424 r.; Regesta historico diplomatica Ordinis S. Mariae Theutonicorum (dalej: RHD), bearb. v. E. Joachim, hrsg. v. W. Hubatsch, Göttingen 1948, Pars I, nr 905: 1407 r., nr : 1409 r., nr 2054: 1414 r., nr 5523: 1430 r.; Regesta.., II, s.73: 1419; CDB XIX, s. 42: 1433 r., XXIV, s.132: 1420 r., XIX s.326: 1426 r. W 1411 wśród poszkodowanych w wojnie (Repertorium, nr 359); K. Heidenreich, Der Deutsche Orden in der Neumark ( ), Berlin 1932, s.70: 1413 r. 21 Repertorium, nr 166; RHD I, nr 1447: 1407 r., nr 2547, II, nr 2182; CDB XIX, s.314: 1413 r. 33

34 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) Lekowów. Znany był także Werner z Sitna k. Mieszkowic (1426). Eggert z Blumenberge na Pomorzu (chodzi i tym razem o wieś wkrzańską Blumberg, a nie o dzisiejszą Morzycę k. Dolic) w związku z Krzymowem i tamtejszym zamkiem, był dłużnikiem Kurda Sydowa i w 1428 r. w Chojnie, w obecności rycerstwa z okolicy i pogranicza, zobowiązał się spłacić mu dług; w 1435 r. podpisywał układ Krzyżaków z księciem szczecińskim 22 i jego krewniaczy związek z Eghardem wójtem pełczyckim jest niewątpliwy. Byli także: Marcin i Michał (1434), Busso syn Henninga z Blumenberge na Pomorzu; Eghard z Woltersdorf k. Gardźca nad Odrą (1442). Być może ten Busso to Busso z Boleszkowic, świadek wójta w Chojnie (1443, 1445), który z braćmi swymi, Marcinem i Hansem w 1447 r. sprzedali Krzyżakom swe dobra k. Kostrzyna, 23 a więc Boleszkowice. Zakon zabiegał o wykup Boleszkowic już w 1445 r. i dokonał tego w 1447 r., ale w 1451 r. wójt meldował wielkiemu mistrzowi o nabyciu od Sydowów połowy tego miasteczka 24. Busso w 1452 r. miał wprowadzić Mieszkowice w posiadanie połowy wsi Stołpek. Eghard (1443, 1449) z Tchórzna (Tornen, Torne) w 1450 r. obecny był przy układzie Sacków i Straussów w sprawie granicy k. Godkowa, tak więc może miał posiadłość w Tchórznie myśliborskim. Hans i Henryk z Dobropola ( ) 25, świadkowie zaciągania długu przez Arnda Sydowa z Krzymowa (1447), to chyba Hans z Krzymowa ( ) i Henryk z Krzymowa (1446). Tenże Hans z Dobropola i Achim w 1448 r. byli uczestnikami napadu rabunkowego na kupców pomorskich k. Krzymowa (1448) 26. Henryk 6 VII 1449 został odnotowany wśród poręczycieli przysięgi Konrada Gustebiese, 22 CDB XIX, s.326, 327, XXIV, s CDB XIX, s. 335: 1434 r., XIX, s. 346: 1442 r.; RHD I, nr 8223; Repertorium, nr 967, nr 1189: 1447 r.; CDB XIX, s. 354: 1443, 1445 r. 24 Repertorium, nr 1063: 1445 r., nr 1329: 1451 r. 25 CDB XIX, s. 44: 1352 r., s. 369, XXIV, s. 157: r.; Repertorium, nr 929; R. Eckert, dz. cyt., s.109: CDB XXIV, s. 157: 1446 r., XIX, s. 360: 1447 r., s. 368: 1446 r., s. 372: 1448 r.; Repertorium, nr

35 Edward Rymar opuszczającego krzyżackie więzienie w Gorzowie. W 1450 r. zakupił pewien zamek od Nickela v. Ellingena (ten w 1443 r. miał lenno w Krzymowie) w obecności Wawrzyńca Sydowa i pewnych rycerzy z zachodniej części Nowej Marchii. Hans pisał się z Czachowa w 1451 r., a Claus miał dochody w Gozdowicach (1452) 27. W 1454 r. zakon krzyżacki sprzedał Nową Marchię elektorowi brandenburskiemu Fryderykowi II. Hołdowali mu tego roku: Busso, Eggert (Eckhart), Werner, Absalon, Jorge, Dytryk, Arnd, Marcin, Hans i Hans (z Krzymowa?). To najwyraźniej przedstawiciele kilku linii chojeńskich Sydowów, głównego rodu rycerskiego w tym regionie. Miastu Chojna potwierdzono w 1456 r. Krzymów, stwierdzając, że wieś nabyło od braci Wernera i Michela von Sydow. Chojna zakupiła tego roku od von Sydowów w Krzymowie także 24 łany na polu Crinoschen (tj. na terenie opuszczonego Krzywowa ), ale w 1461 r. nadal z Krzymowa pisali się Hans i Mathis 28. Wśród immatrykulowanych w latach 1457/8 na uniwersytecie w Gryfii (Greifswald) był pewien Michał Sydow z Myśliborza. Może po latach to Michał z Dobropola (1493, niżej), ale może i była jakaś inna linia prominentnych mieszczan, ponieważ jakiś Michel (ojciec?) jako zmarły został wspomniany 10 VI 1471 przez radę Myśliborza 29. W 1460 r. wystąpił Henning jako pan (Her) Stołecznej i Gogolic k. Trzcińska. Wioski te ród miał zapewne już w XIV wieku. Potem połowa Gogolic była częścią majątku w Stołecznej 30. Kuno z Mieszkowic otrzymał w 1466 r. 6 łanów Kurzycku, w 1471 r. dwór i sąd ziemski (mański) w Mieszkowicach i był to zapewne Kurt z Goszkowa (1472). Jako sędzia dworski (Hofrichter) w Mieszkowicach wystąpił jeszcze w 1499 roku CDB XIX, s (R. Reiche, Bausteine zur Geschichte der Stadt Königsberg in Neumark während des Mittelalters, Königsberg i. Nm. 1898, s. 126, uznał, że ten zamek huse był w Chojnie); s. 374: 1451 r., Repertorium, nr 1391: 1452 r. 28 CDB XXIV, s.161: 1454 r., XIX, s.385, 415: 1456 r., s. 392: 1461 r. 29 J.G.L. Kosegarten, Geschichte der Universität Greifswald mit urkundlichen Beilagen, Teil I, Greifswald 1856, s. 269; CDB XVIII, s M. Fischer, dz. cyt., s CDB XIX, s. 48: 1466 r., s. 49: 1470 r., s. 400: 1471 r., s. 50: 1472 r., s. 407: 1479 r.; XVIII, s. 497: 35

36 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) Piotr von Sydow z Krzymowa został pozwany 4 V 1490 r. przez radę Chojny przed sędziego ziemskiego Kunona von Sydow z powodu długu 625 grzywien 32. Jorge z Sitna (1472) to zapewne jeden z tych lenników elektora z 1454 r. (przy transakcji z Krzyżakami, o czym wyżej). Werner układał się w 1474 r. z Mornerami w sprawie połowu ryb w Neudorf (zatem w Neuendorf, w łęgu Odry, zob. niżej pod 1495 r.), w 1490 r był współwłaścicielem sądu ziemskiego w Mieszkowicach z Kunonem, i to zapewne ten sam Werner, lennik z 1454 i Werner z Sitna w 1491 roku. Inni: Mathias z Krzymowa (1475), Piotr z Krzymowa ( , syn Hansa) 33 ; Kurd z Geilstorp tj. z Góralic k. Trzcińska (1491), Małgorzata córka Mathiasa z Chojny (1490; widocznie owego z Krzymowa). Bracia Arnold, Michał i Jan byli patronami kościoła w Dobropolu (1493). Benedykt z Mieszkowic studiował w Lipsku w 1483 r.; zapewne po studiach oficjał i altarzysta w Chojnie, bo 16 III 1494 r. na prezentację rady miejskiej objął wikarię św. Bartłomieja, oficjał i vicedominatus Caminensis, officialis dicti opidi (Chojny) wspomniany też w 1509 roku. Miał być synem sędziego Kunona i Katarzyny v. Ellingen 34. W 1495 r. mamy cenne źródło pozwalające na większą orientację w rozgałęzionym coraz bardziej rodzie. Z tego roku pochodzi list lenny dla Sydowów: - Kurt z dworu Tchórzono ( Toren), Arnd, Michel i Hans, bracia z Dobropola; bracia Hans i Busso z Sitna (synowie Jerzego) mają 1482 r.; XIX, s. 411: 1484 r., s. 414: 1487, 1490 r.; C II, s. 440: 1499 r.; Regesta II, s. 331: 1491 r. 32 CDB XIX, s CDB XIX, s. 50: 1472 r., s. 414: 1490 r., s. 499: 1491 r., s. 415; Regesta II, s. 290: 1474 r., s. 331: r,; H. Bütow, Schuldnerregister des S. Georgshospitals zu Königsberg Nm. aus der Zeit um 1475, Die Neumark 6, 1929, s , s.130: 1475 r. 34 F. Priebatsch, Geistiges Leben in der Mark Brandenburg am Ende des Mittelalters, Forschungen f. Brandenburgische u. Preussische Geschichte, XII, 1899, s. 8 (332): 1483 r.; Regesta II, s. 330: 1491 r.; CDB XIX, s. 416: 1490 r.; do Benedykta R. Klempin, Diplomatische Beiträge zur Geschichte Pommerns aus der Zeit Bogislafs X, Berlin 1859, s. 92, 134; H. Bütow, Zur Reformationsgeschichte der Stadt Königsberg, Die Neumark, 14, 1943, s. 6: 1494 r.; SG, s

37 Edward Rymar potwierdzone: 5 łanów na połowie Troszyna (Crossin), 9 łanów i połowę opuszczonego Wicina (Stoltendorp k. Morynia), opuszczony folwark Pannekel, dwie części Otwyck i Neuendorf, 17 łanów w Wierzchlasie, trzy części Goszkówka, 7 łanów w Goszkowie; - Jasper, Henning, Michel i Hans, bracia ze Stołecznej (synowie Henninga z 1460) z połową Gogolic; Hans (syn Kurta z 1472) i jego synowiec Ludwik z Goszkowa mają 25 łanów; - do wspólnej ręki z nimi lenno posiada Kurd i Arnd z braćmi oraz Claus z Góralic do wspólnej ręki, mają połowę Gogolic, 1/3 Otwick i Neuendorf, 7 łanów w Wierzchlasie, 4 łany w Goszkowie 35. Narastający materiał wykorzystano w załączonych tablicach genealogicznych. Powyższe uzupełniają obficie akty hołdownicze wobec nowego elektora brandenburskiego Joachima I z 1499: elektor 7 III 1499 zatwierdzał Chojnie 11 łanów na owym polu Crinoschen, nabyte od zmarłego Piotra von Sydow z Krzymowa 36. W Myśliborzu hołdowali mu wtedy: Kurt, Arndt, Michał (nie zaprzysiężony), Hans, Hans, Busso, Jasper, Henning, Michel, Hans (nie zaprzysiężony), Hans z Goszkowa, Claus (zu Struszberg, nie zaprzysiężony) i Kuno sędzia ziemski. Otrzymali nowy list lenny: Hans z Goszkowa z 8,5 ł., Hans i Busso (Bone!) z Sitna otrzymali Wicin (Stolzendorf), pola opuszczonego Pannakel (k. Troszyna), 2 części Otwick i Neuendorp, 17 łanów w Wierzchlasie, trzy części w Goszkówku, 23,5 łana w Goszkowie. Wyżej wymieniono jednak braci Hansa i Hasso z Sitna. Tego roku też Piotr z Krzymowa (syn Hansa) otrzymał po ojcu lenna, a mianowicie 11 łanów Krzymowie, 2 łany opuszczone i 4 zagrodnicze, dochód z karczmy, 11 łanów na polu Cremow (opuszczonego Krzymowa), a Kuno otrzymał dziedziczne dochody, młyn, sąd ziemski i sąd sołtysi w Mieszkowicach z 12 łanami w Kurzycku 37. Porządkowaniem poszczególnych linii, coraz lepiej się odsłaniających, 35 CDB XIX, s Tamże, s CDB C II, s. 440; XXIV, s. 214; XIX, s. 423; Regesta II, s

38 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) zajmujemy się w tablicy genealogicznej z wykorzystaniem tablic Sydowa. Busso w 1505 r. otrzymał list lenny na pół Białęg (Bellin = Białęgi?), ½ jez. Sarbinowo (Zorbenow), 4 łany i zagrodę zagrodniczą w Goszkowie po wdowie Ellingen, 3 łany i zagrodnika w Troszynie kupione od Ellingenów. W 1509 r. bracia Benedykt, Mathias, Achim, Benedykt Młodszy, Michał z Kurzycka otrzymali list lenny na 24 łany w Kurzycku, sąd ziemski w Mieszkowicach po ojcu Kunonie; Hans Starszy z Czachowa przy sprzedaży łanu w Czachowie (1511), Hans z Sitna (syn Jerzego) w 1514 r. kupił Lubiechnię Wielką i Małą w ziemi torzymskiej i w 1517 r. otrzymał je w lenno od joannitów. Jakub z Thorne (1511) 38 i Busso na Goszkowie (Gossen) w 1529 r. udzielili pożyczki Uchtenhagenowi z Neuenhagen 39. Joachim po ojcu Kunonie otrzymał 20 VI 1536 r. list lenny na 32 łany w Kurzycku i sąd miejski w Mieszkowicach 40. Linię na Stołecznej założył Henning (1460, 1465) z żona Anną von Strauss z Czernikowa (k. Myśliborza). Synami jego byli Kaspar, Henning, Michał i Hans. W 1536 r. Henning, syn Kaspara ze Stołecznej (1495, 1499) i Ewy von Schaplow z domu Quilitz oraz Hans, syn Michała (1495, 1499) i Katarzyny von Schaplow z domu Gutow, otrzymali list lenny obejmujący dobra jak w 1499 r. a także 1/6 Stok i ¼ Góralic, zwolnione przez zgon Clausa. Piotr na Goszkowie ożenił się 4 III 1540 r. z Elżbietą NN 41. Henning zmarł przed 1544 r., zakładając linię rodową wymarłą przed 1644 rokiem. Katarzyna, siostra Henninga, była żoną Kaspara von der Marwitz z Marwic. Hans, zmarły przed 1562 r. z żoną Urszulą von Beneckendorff z Wardynia założył linię trwającą do dziś. Kuzynka Henninga i Hansa Urszula, córka Hansa (1495, 1499) i Agnieszki von Witte z Morzycy, była żoną Mikołaja von Sack. Marcin, syn Piotra z Krzymowa (1499) i Zofii 38 CDB XII, 465: 1498 r.; XIX, s. 425: 1500 r., s. 59: 1509 r., s. 114: 1511 r.; XXIV, s. 225: 1505 r.; XIII, s. 302: 1514 r.; o linii na Sitnie i Goszkowie SG, s CDB XIX, s Tamże, s Regesta III, s

39 Edward Rymar von Krummensee, objęty też listem lennym z 1536 r., na Stokach i części Krzymowa, zmarł przed 1562 rokiem. Z żoną Elżbietą von Wreech założył linię wymarłą w 1823 roku. Po Henningu z Gogolic syn Kaspar był żonaty z Gertrudą von Holtzendorf. Arnd i Michał na Dobropolu i połowie Góralic (1495) i ich brat Hans na Dobropolu i ¼ Góralic (1499) byli synami Arnda (1454). Arnd (II) z Adelajdą von Strauss miał córkę Annę (ur. 1484, zm. po 1544), żonę Wernera von Böcke z Barnimia, synów Piotra (1536), zm. przed 1544 r., żonatego z Hipolitą von Küssow, Szymona (1536, 1544), i Jaspara (1536). Hans ze Stołecznej ożenił się 27 II 1550 roku. Z kuzynem Kasparem ze Stołecznej odnotowani zostali w 1558 roku 42. Kunz (Konrad) na Theeren (1495, 1499) żonaty z Elsą von Wedel z Krępcewa i następnie Anną von Damnitz z Rościna i Kurt na Góralicach (1495, 1499) byli synami Hansa z Theeren i Góralic (1465) i Anny von Güntersberg z Wapnicy. Synami Kunza z pierwszej żony byli Jakub na Theeren (1511) i Eggert (1530), żonaty z Katarzyną von Blankensee, córką Dionizego ze Sławęcina i Ilsy von Wedel (ten miał tylko córki). Synami Kurta byli Hans na Góralicach i Theeren (1536) zmarły przed 1562 r., żonaty z Małgorzatą von Runge oraz Absalon na Góralicach i Theeren (1540). Synami Hansa byli Hans na Theeren (1530, zmarły przed 1594) żonaty z Anną von Wedel (ród wymarł w 1813) i Tomasz na Góralicach (1562), zakładający dalszą linię. Z linii na Sitnie synami Hansa (1495, 1499) byli Piotr Starszy i Krzysztof mający w 1536 r. do wspólnej ręki z kuzynami Sitno, Troszyn do 7 łanów (3 należały do Piotra), Wicin, 8,5 łana w Wierzchlasie, 1/8 Stoków, Lubiechnię Wielką i Małą, część Orthwig i Neuendorf. Piotr z Elżbietą miał synów Kaspara (1536) i Hansa. Krzysztof zmarły przed 1544 r. z Zofią von Parlow miał córkę Ewę, żonę Bernda von Muckerwitza. Drugą linię założył brat Hansa Busso (1495, 1505). Z NN von der 42 F. Fischer, dz. cyt., s. 36 n; Regesta III, s

40 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) Marwitz miał synów Busso i Hansa. Busso w 1536 r. miał 3 łany w Goszkowie, Białęgi z jez. Zorbenow, 3 części Goszkówka, 8,5 łana w Wierzchlasie, 1/8 Stoków, 3 łany w Troszynie. Zmarł w 1543 roku. Jego brat Hans na Grzymiradzu, Goszkowie, Wierzchlasie zmarł przed 1536 rokiem. Z Ilse von Beerfelde z Trebnitz miał Piotra (Młodszego) i Bussona. Piotr po bratankach i kuzynach (z linii Hansa) przejął całość: Sitno, Goszków, Białęgi, ¼ Stoków, 2/3 Orthwig i Neuendorf, obie Lubiechnie oraz swą część Wierzchlasu, Troszyna, Wicina, Parnekel, w 1544 r. w dobrach po stryju Bussonie. Zmarł w 1563 roku. Z żony Ilse von Steinwehr z Widuchowej miał Achatza (ur. 1538, zm. 1598), którego potomkowie żyją do dziś i Hansa z Goszkowa. Brat Piotra Busso (1544) zmarł w 1548 roku. Z NN von Schöning miał syna Krzysztofa. Linię na Kurzycku założył Kuno (1466), zapewne z Goszkówka (1472), sędzia ziemski mieszkowicki ( ), mający 12 łanów w Kurzycku (1499), zmarły przed 1509 rokiem. Z Katarzyną von Ellingen z Białęg miał: Benedykta (Starszego), duchownego w kościele parafialnym w Chojnie w 1509 (także wikarym przy ołtarzu św. Bartłomieja w kościele parafialnym w 1494); Mathiasa, duchownego (1509); Joachima z braćmi na Kurzycku (1509), sędziego miejskiego w Mieszkowicach, gdzie kupił 4 łany w 1517 r., zmarłego przed 1544, żonatego z Małgorzatą von Sydow z Gogolic (jego dziećmi byli Anna, żona Bogusława von Damnitz z Rościna i Henryk na 32 łanach w Kurzycku (1544), żonaty z Anną von Kuhmeise z Barnówka, założyciel linii trwającej do dziś), Benedykt (Młodszy) i Michał na Kurzycku (1509) 43. Były też linie pomorskie. Jedna na Blumenberg i Woltersdorf k. Gardźca nad Odrą (Henryk Starszy 1469, 1483, zm. przed 1507, ojciec Dionizego, Henryka i Hansa), Schönow i Woltersdorf (Marx 1469, 1483, ojciec Joachima i Mathiasa); w Chrapowie k. Pyrzyc (NN 1470 na 6 ła- 43 SG, s. 8 9 (linia na Stołecznej), s (linia na Sitnie i Goszkowie), s. 35 (linia na Dobropolu i Góralicach), s. 41 (linia na Krzymowie), s. 46 (linia na Tchórznie i Góralicach), s. 50 (linia na Kurzycku). Zob. też M. Fischer, dz. cyt., s. 36 n (linia na Stołecznej i Gogolicach). 40

41 Edward Rymar nów, jako lennik Borków, ojciec Klausa i Kaspara 1506) 44. Znany jest także Piotr z Goszkowa (1553). Katarzyna wyszła za mąż w 1559 r. za Kaspara von der Marwitz z Zielina 45. Piotr z Goszkowa odnotowany w 1563 r. z kuzynami na Sitnie, Goszkowie, Białęgach, ½ Stoków, ¾ Ortwig, Neuendorf, Lubiechowie Górnym i Dolnym, części Wierzchlasu, Troszyna, Wicina i Parnakel 46. Z Bussonem w 1565 r. został zobowiązany do stawania w 4 zbrojne konie w wojennej potrzebie, zaś jego kuzyn Hans w 2 konie 47. Elektorski list lenny wystawiony został w 1571 r. dla Achatiusa z Sitna i Hansa z Goszkowa, synów Piotra, Arndta syna Piotra z Dobropola, Hansa i Tomasza z Góralic, synów Tomasza, Joachima, Andrzeja i Kaspra, synów Hansa ze Stołecznej, Kurta i Joachima z Retzdorf, synów Marcina, Henryka z Kurzycka syna Achami 48. Z lustracji lenn szlacheckich, zarządzonej w Nowej Marchii przez elektora w 1572 i 1588 r., po połączeniu jej z elektoratem po czasach margrabiego Jana kostrzyńskiego, poznajemy lepiej stan posiadania Sydowów. I tak: Arnd (III) ma 5 łanów i siedzibę w Dobropolu. W Góralicach ma 6 łanów, które w 1573 r. wykupił (widocznie od chłopów); (tenże?) Hans ma 9 rycerskich (folwarcznych) łanów w Góralicach, tamże 2 łany wykupione w 1567 r., 2 wykupione w 1578 r., 2 kupione w 1582 r.; Achatius w 1572 r. ma opuszczony troszyński Parnakel, 13 łanów w Sitnie, 10 łanów w Winicie, w Troszynie 3 łany, w tym 1 plebański bez konsensu władcy; Kurt 14 łanów Stokach; Joachim Starszy i Młodszy ze Stołecznej mają w 1572 r. ½ Gogolic; w Stołecznej Joachim Starszy 12 łanów, jego matka 4, Joachim Młodszy 10 łanów, w tym 3 które ma matka; w 1588 r. Joachim Młodszy ponadto 2 łany nabyte bez konsensu; Tomasz w 1572 r. 44 SG, s Regesta III, s. 301, D. v. Bädicke, Der Parnäkel, KK 1930, s C. v. Eickstedt, Beiträge zu einem neueren Landbuch der Mark Brandenburg, Magdeburg 1840, s Tamże, s

42 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) w Tchórznie w nie pomierzonych polach miał areał ok. 6 łanów. Hans w 1572 r. 12 łanów w Białęgach (Bellingen), w 1588 r. ponadto 4 łany od 1580 r.; w Goszkowie Hans (1572) ma 17 łanów, w 1588 r. zapisano że 4 łany, 4 łany wykupił w 1570 r., 4 w 1575 r., 3 przed laty w Kurzycku w 1572 Ryc. 1 Herb Sydowów: trzy ostrza oszczepu (bagnetu?) stykające się w środku tarczy Schäckerkreuzes (za: J.T. Bagmihl, Pommersches Wappenbuch, Stettin , Bd III, Tabl. XIX) 50 Tabl. I Najstarsze generacje Henryk i marszałek margrabiów brandenburskich 1259, 1272, 1281 roku. Henryk 30 łanów 49. Zaprezentowany wyżej materiał źródłowy zbieramy za H. v. Sydowem lapidarnie w tablicach genealogicznych, które w odniesieniu do okresu przed XVII wiekiem są zaledwie roboczą propozycją oczekującą na doskonalenie i uzupełnianie. Zarazem niechaj posłużą za streszczenie powyższej rozprawy. Tablice genealogiczne? Henryk ii 1290, 1298 Henning i wójt (w ziemi wkrzańskiej) (na Blumberg?) werner i 1321?= Henning ii wójt 1319-?=w ziemi choj. 1328, 1330 na Krzymowie (?) Henryk iii w zichow (1321)?= 1329, w wierzchlasie 1333 Michel i na Boleszkowicach 1325 tabl. ii werner ii w sitnie 1353, p 1359 Henning iv p Henryk iv najwcz w wierzchlasie, Łukowicach, Krępaczu, Krzymowie synowie 1349, 1355 (tab. iii) 49 H.G. Ost, Die zweite deutsche Ostsiedlung im Drage und Küddow Gebiet, Leipzig 1939 (Deutschland u. der Osten, Bd 14), s. 63, 65 67, 71, 72, 74, Opis szczegółowy zob.: SG, s

43 Edward Rymar Tabl. II Linia na Krzymowie, Stokach Henning ii starszy (?) 1328 na Krzymowie, zielinie, Czachowie Henryk iii 1321, 1329, w wierzchlasie 1333 Henryk V starszy na Krzymowie 1334, 1354 Henning iii Czachowie 1334, 1348 Krzymowie 1337 Henryk VI Młodszy na Krzymowie 1348, giermkowie albert werner iii na Krzymowie 1402 Hilprecht Henryk Vii 1391 z Krzymowa dietrich i na Krzymowie Busso i hołd 1402 Piotr i hołd 1402 Henning iv hołd 1402 na Krzymowie 1401 Mathias i hołd 1402; 1413 wilke hołd 1402; 1413 Claus i 1402 Kurd 1417, 1428 x nn na lekowie arend z Krzymowa 1447, 1454 Mathias ii 1456, Henryk Viii 1446 z Krzymowa 1450 achim 1448 dytryk ii 1454 Hans i na Krzymowie 1461 Małgorzata 1490 Piotr ii p. 7 iii 1499 x zofia v. Krummensee Marcin 1536, p na stokach i cz. Krzymowa x Elżbieta v. wreech Kurd na stokach i cz.. Krzymowa 1562, 1609 x Hipolita. wreech Joachim na stokach i cz.. Krzymowa sprzedał swa część 1626 x Elżbieta v. sydow

44 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) Tabl. III Linia na Sitnie, Brwicach Heyne (Henryk) Michel i starszy 1373 w Brwicach, , hołd 1402?pan Goszkowa 1393 Marcin Eghard i na Blumberg 1380, 1388 z cedyńskiego winkla 1402 hołdują Claus 1434 w Blumberg woltesdorf 1442 Claus Michel II Młodszy 1402,? radca wójta na ½ Boleszkowic 1426 werner iii 1426, z sitna 1454, sprzedali swą część Krzymowa ,1491 Michel iii 1454 Henryk na zamku Ellingenów 1450, hołd 1454 Michel IV z Myśliborza, immatrykulowany w Gryfii 1457, wspomn Jerzy hołd 1454, z sitna 1472 (?) Kurd ½ Goralic 1495, 1/3 ortwigk, neuendorf cz. wierzchlasu, Goszkowa arnd Hans z sitna 1495, cz. troszyna, wicina, ortwigk, neuendorf wierzchlasu, Goszkowa, Goszkówka, w lubiechni Piotr starszy na Goszkowie, części Sitna, troszyna, wicina wierzchlasu, Stoków, lubiechni, ortwig x 4 iii 1540 Elżbieta N.n. Kaspar 1536 Hans na Goszkowie (1572) Krzysztof +przed 1544 x zofia v. Parlow Ewa x Bernard v. Mukerwitz Busso (i) 1505 Busso (ii) na Goszkowie na Grzymiradzu, Goszkowie Bialęgach, części Wierzchlasie + przed 1536 wierzchlasu, Stoków, troszyna Piotr Młodszy na sitnie, Goszkowie Białęgach, stokach ortwig, cz. wierzchlasu wicina, troszyna x ilse v. steinwehr z widuchowej Busso (iii) na Goszkowie Hans x ilse v. Beerfelde Krzysztof achatz (achatius) ur. 1538, na sitnie (1571) winicie troszynie Hans na Goszkowie (1571) 44

45 Edward Rymar Tabl. IV Linia na Tchórznie, Góralicach Eghard (Eggert) ii 1443, 1449 z Tchórzna 1450, 1454 Hans I na Tchórznie i Góralicach 1465 x anna v. Güntersberg z wapnicy Absalon I hołd 1454 Kunz (Konrad) 1495, 1499 na Tchórznie x Ele v. Wedel z Krępcewo xxanna v. Damnitz z Rościna Kurt 1495, 1499 na Góralicach i Jakub na Tchórznie 1511 ii Eggert iii na Tchórznie 1530 x Katarzyna c dionizego v, Blankensee ze Slawęcina anna x asmus v.schönebeck z dolska otylia x Joachim v.der Marwitz Hipolita x Jerzy v. Beneckendorff z wardynia Claus z Góralic 1495 części Ortwig, neuendorf Hans ii w Gogolicach i Tchórznie przed 1562 ilse absalon ii 1540 Hans iii na Tchórznie 1536+przed 1594 x anna v. wedel tomasz i na Gogolicach 1562 Hans na Góralicach 1580, 1594 x Elżbieta v. Uchtenhagen z Freienwalde xx Elźbieta v. Schönebeck tomasz ii 1571,

46 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) Tabl. V Linia na Kurzycku (s. 50) Kuno 1466, 1499 na Kurzycku, 1470, 1499 sędzia ziemski w Mieszkowicach, 1471 tamże ma dwór i sąd dominialny, (=?Kurt z Goszkowa 1472), + przed 1509 x Katarzyna v. Ellingen z Białęg Benedykt starszy student. 1483, duch w Chojnie 1509 Mathias duch Joachim sędzia ziemski w Mieszkowicach + przed 1544, na Kurzycku 1536 X Małgorzata v. sydow z Gogolic Benedykt Młodszy Benedykt Młodszy Michał Hans 1509 z braćmi w Kurzycku (24 łanów) ludwik z Goszkowa 1495 anna x Bogusław v. damnitz z Rościna Henryk 1544 na Kurzycku (32 łany), posiadacz sądu w Mierszkowicach + przed 1577 x anna c. Baltazara v. Kuhmeise z Barnówka i Katarzyny v. steinbeck z Bielina Do dziś 46

47 Edward Rymar Tabl. VI Linia na Stołecznej (s. 8 9) Henning na Stołecznej i Gogolicach 1460, 1465 xanna v. strauss z Czernikowa Kaspar Henning Michał Hans 1495, 1499 wszyscy na Stołecznej, ½ Gogolic, 4 ł. w Goszkowie, 1/3 ortwig, neuendorf x Katarzyna v.schapplow x Ewa v.schapplow x agnieszka v witte z Blumberg Katarzyna x Kaspar v. der Marwitz z Marwic k. Gorzowa Henning +przed z kuzynami w dobrach (jak 1499) oraz ½ Stok ¼ Góralic (po + Clausa) Hans przed 1562 x Urszula v. Beneckendorff z wardynia k. Choszczna Kaspar 1544/62 xgertruda v.holtzendorff Jerzy 1533/1562 Marcin 1544/1562 Baltazar andrzej 1571 Kaspar 1571 Joachim starszy ze Stołecznej 1572 Joachim Młodszy na ½ Gogolic 1572 Do dziś Urszula x Mikołaj v. sack 47

48 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) Tabl. VII Linia Na Dobropolu i Góralicach (s. 35) Henryk na dobropolu Hans na dobropolu 1447, 1454 Hans z Czachowa 1451 Arnd I hołd 1454 na Dobropolu i ½ Goralic arnd ii i ½ Góralic x adelajda v. strauss Michał -1493, 1495, 1499 na dobropolu i ¼ Góralic Hans i ¼ Góralic anna ur.1484+po 1554 x werner v. Böck Piotr po 1544 x Hipolita v. Küssow +po1552 szymon 1536, 1544 Kasper p arend 1559, na dobropolu etc. + p x) nn v. Stülpnagel c. wolfa z taschenberg xx)emerentia v. Sydow ze Stołecznej xxx)urszula v. Beneckendorff z wardynia Hans w Góralicach 1572 Do dziś Hans starszy z Czachowa

49 Edward Rymar Tabl. VIII Linia na Blumberg i Woltersdorf k. Gardźca Mathias (i) na Blumberg 1402, 1413 Henning z Blumberg Busso 1443, , 1454 Marcin 1447 sprzedali dobra w Boleszkowicach hołd 1454 Henryk i starszy 1469 na Blumberg i woltersdorf p x Katarzyna v. Klützkow z Dedelow dinnies i 1516 z braćmi Henryk ii p.1541 x Elżbieta v.elsholz z Lünow Hans ii 1516 na B. i w. Hans iii 1541 na B. i w. x agnieszka v. Greifenberg z Bruchhagen i Zützen Do dziś dinnies ii 1571 Claus +bp Joachim ii 1566+p.1593 Hans i hołd 1454 Marx 1469, 1507 na Schönow i woltersdforf 1483 Joachim i 1515 x Gertruda v. wustrow Matthias 1515 Mathias ii 1540, 1561 na Schönow i woltersdorf. Elżbieta x achim v.greiffenberg agnieszka x Jerzy adam v.briesen Do dziś Emmerentia 1584 żyją w Gardźcu anna 1584 Tabl. IX Linia na Schönow i Woltersdorf 49

50 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności) Das Rittergeschlecht von Sydow im Mittelalter und das Königsberger Land (Neumark) Das Rittergeschlecht von Sydow besaß zahlreiche Landgüter im Landkreis Königsberg/Neumarkt und gehörte dadurch bis 1945 zu dessen Elite. Ziel des Aufsatzes ist es, diese Familie im Mittelalter zu zeigen ( Jahrhundert). Als Grundlage dienen verschiedene erhaltene Quellen und eine Monographie der Familie aus dem 19. Jh. (H. v. Sydow, Genealogie der Familie von Sydow, Dobberphul 1877). Die Familie wurde 1259 erstmalig erwähnt und kam zusammen mit den brandenburgischen Markgrafen ca in die Neumark (Land Königsberg, Schönfliess, Bärwalde). Sie besaß auch in der Uckermark (Blumberg, Schönow, Woltersdorf) Lehen. Das Dorf Sydow im Land Bernstein macht die Anwesenheit der Familie hier vor 1280 sehr wahrscheinlich. Das Geschlecht teilte sich bald in mehrere Linien. In dem damaligen Landkreis Königsberg besaßen sie Lehen in Hanseberg/Krzymów, Dobberphul/Dobropole, Belgen/Białęgi, Fürstenfelde/Boleszkowice, Falkenwalde/Wierzchlas, Schulzendorf/Wicin, Gossow/Goszkowo, Görlsdorf/Góralice, Theeren/Tchórzno, Schmarfendorf/Gogolice, Zachow/ Czachowio, Rehdorf/Stoki, Schönfeld/Sitno, Sellin/Zielin, Altenkirchen/ Łukowice, Blankenfelde/Brwice und Ortwig / Neuendorf (die beiden letzten lagen auf der linken Seite der Oder). Das zusammen getragene und besprochene Quellenmaterial wird in den Stammbaumtafeln verbildlicht. Der Teil der Tafeln, der die Jahre vor den 17. Jahrhundert betrifft, bedarf noch einer Vervollständigung in einer weiterführenden Arbeit. 50

51 Mirosław Korecki Mirosław Korecki* Iserlohn (Niemcy) Mennica w średniowiecznej Chojnie 1. Margrabia Ludwik I Starszy ( ) 766 lat temu, w roku 1244 pojawia się pierwszy raz w dokumentach nazwa miejscowości Konigesberge (Chojna) 1. Po przekazaniu ziemi chojeńskiej ( terra Konigesberge ) w 1267 r. przez biskupów brandenburskich margrabiom brandenburskim miasto otrzymało prawo wolnego handlu (Marktrecht) i sądownictwa. Wówczas było głównym miastem Nowej Marchii. W dokumentach archiwalnych znajdziemy informację, że margrabia Ludwik I z bawarskiego domu Wittelsbachów nadał 13 września 1335 r. prawo otwarcia mennicy w Chojnie. Prawo to otrzymał Walther Verwer, mieszczanin z Myśliborza (Soldin) stycznia 1340 r. na miej- * Mirosław Korecki numizmatyk, kolekcjoner, hobbysta-archeolog. Z wykształcenia spawacz, od 1986 roku pracuje w koncernie metalowym w Nadrenii-Westfalii jako kontroler spawów osi do ciężarówek Mercedesa. 1 Dokument w: Codex Diplomaticis Brandenburgensis (dalej: CDB), Hrsg. A.F. Riedel, Bd. XIX, Berlin 1860, s. 173, nr I; O dokumencie zob. P. Migdalski, Dokument księcia pomorskiego Barnima I z 1244 roku z darowizną wsi Nawodna dla zakonu templariuszy, zawierający pierwszą wzmiankę o Chojnie, w: Chojna i okolice na przestrzeni wieków, red. R. Skrycki, Chojna-Zielona Góra 2008, s E. Bahrfeldt, Das Münzwesen der Mark Brandenburg, Berlin 1895, tabl. I, s. 50, dok. nr

52 Mennica w średniowiecznej Chojnie sce zarządcy mennicy chojeńskiej powołano mincmistrza Falce (Valco) stycznia 1344 r., margrabia Ludwik I. dzierżawę mennicy na okres 6 lat nadaje Heinrichowi Bollo. Po upływie tego czasu dzierżawa przechodzi na 13 lat w ręce braci Nicolasa i Johanna Ungelderów ( monetam civitatis nostre Koningesbergh ) 4. 6 marca 1344 r. dochody z mennicy przyznano w docenieniu zasług niejakiemu Nicolsaowi von Bork kwietnia 1345 r. odnotowano, że margrabia Ludwik I oddał na 6 lat (do 1351 r.) zarządzanie mennicą dla Heine Franke, mieszczaninowi ze Stendal i Jakubowi Zweth z Chojny 6. 1 stycznia 1350 r. margrabia Ludwik I potwierdził w Gorzowie mincerzowi Jakubowi Zweth, prawo wybicia denarów ( denariorum brandenburgensium ) z 400 grzywien czystego srebra 7. W tym samym roku mincerza oskarżono o fałszowanie monety, za co został wydalony z kraju 8. W 1345 r. margrabia Ludwik zaproponował coroczne wycofywanie monet z obiegu i wymianę ich na nowe. Było to spowodowane stratą ćwierci wartości dla osoby wymieniającej (za 100 starych denarów otrzymywano 75 nowych). Liczba wybijanych denarów z jednej grzywny stopniowo zwiększyła się do 340 sztuk. W rzeczywistości margrabia Ludwik I planował podwyższyć wybijanie denarów z jednej grzywny na 720 sztuk. Zyski, jakie miało mu to przynieść, wynosiłyby 212 procent z każdej przebitej grzywny srebra 9. Sprzeciw stanów uniemożliwił zrealizowanie tego planu. Mimo tego pod koniec jego panowania zwiększono liczbę do 420 denarów z jednej grzywny. Za panowania tego władcy, trwającego 28 lat, zostały wybite duże ilości denarów, które pochodziły z wielu mennic. 3 Tamże, tabl. I, s. 50, dok. nr CDB, s. 206, nr LVI. 5 Tamże, s. 207, nr LVIII. 6 Tamże, s. 208, nr LX. 7 Tamże, s. 218, nr LXXVI. 8 Tamże, s. 221, nr LXXXI. 9 E. Bahrfeldt, dz. cyt., tabl. I, s

53 Mirosław Korecki Jak do tej pory, tylko jedna odmiana denara została mu przypisana. Było na nim imię margrabiego i został wybity lepszą techniką. Co do miejsca wybicia, to 100-procentowej gwarancji nie ma, przypuszczenia kierują się ku mennicy w Spandau. W katalogu Bahrfeldta (dalej: Bahrf.), odmiana tego denara znajduje się pod nr. I Awers: między dwoma rozetkami stojący margrabia z mieczami, rewers: napis wokół hełmu LODE-V-IC. Waga między 0,5 0,65g., średnica 15mm. 2. Margrabia Ludwik II Rzymianin ( ). Dokumenty archiwalne mówią m.in., że 17 grudnia 1351 r. mennicę chojeńską przejęli bracia i kuzyni Mörner (Morner) 11. Z wcześniejszych dokumentów wynika, że niejaki Henning Frise otrzymał pozwolenie na bicie monet i z niewyjaśnionych powodów zostało ono natychmiasto- 10 Tamże, tabl. I, s. 235; tabl. XVIII, dok. nr Tamże, tabl. I, s. 51, dok. nr

54 Mennica w średniowiecznej Chojnie wo cofnięte. Mimo to Frise pojawia się ponownie jako zarządca mennicy w 1356 roku lutego 1352 r. odnowiono zeszłoroczne przywileje dla rodziny Mörner 13. Mieszkańcom kraju położonego po drugiej stronie Odry rygorystycznie nakazano przyjmowanie i wydawanie monety bitej w mennicy chojeńskiej marca 1356 r. margrabia Ludwik II przekazał mennicę na 30 lat braciom Frise (Vrissen) z Eberswalde oraz mieszczanom Brunowi Goldschmidt (Goltsmedt) i Clausowi Lyst (Clawis Lysten) z Frankfurtu. Jako wcześniejsi właściciele mennicy (1344) są tutaj także wymieniani bracia Ungelder kwietnia 1356 r. Margrabia Ludwik II wydał zarządcy mennicy zezwolenie na przebicie 50 grzywien srebra 16 a 15 kwietnia tego roku przepisał dochody z mennicy chojeńskiej swojemu chirurgowi Borchardowi z Berlina 17. Za panowania margrabiego Ludwika II zwiększyła się potrzeba wybicia znacznej ilości denarów. Do istniejących dzierżawionych mennic z czasów panowania Ludwika I (nowomarchijskie: Chojna 1335, Moryń 1352, Myślibórz 1340) dochodzi jeszcze jedna w 1353 r., w Mieszkowicach. W tym czasie spadła wartość denarów, których wybijano z jednej grzywny srebra 480 sztuk. Także za jego panowania wybite denary trudno przyporządkować do określonej mennicy. Tylko dwie odmiany zostały wybite z jego imieniem. Emil Bahrfeldt wyszczególnia trzy odmiany denarów tego władcy 18 : 12 Tamże. 13 CDB, s. 226, nr LXXXVIII. 14 E. Bahrfeldt, dz. cyt., tabl. I, s. 51, dok. nr Tamże, tabl. I, s. 52, dok. nr Tamże, dok. nr Tamże, dok. nr E. Bahrfeld, dz. czyt. 54

55 Mirosław Korecki 1. Bahrf. nr I-620 Awers: margrabia z dwiema strzałami, rewers: napis LODEVICh wokół hełmu. Waga: 0,5 0,67g, średnica: 15mm. 2. Bahrf. nr I-621 Awers: margrabia trzymający w dłoniach łodygi kwiatów, rewers: litera L i otaczający ją krąg z pereł. Waga: 0,58 0,61g, średnica: 16mm. 55

56 Mennica w średniowiecznej Chojnie 3. Bahrf. nr I-622 Awers: margrabia jak na poprzednim egzemplarzu (I-621), rewers : dwa ptaki trzymające liść w dziobach. Waga: 0,58 0,6g, średnica 15 mm. 3. Margrabia Otto VIII Leniwy ( ) Za jego panowania sytuacja finansowa kraju pozostawała nadal krytyczna. Ten stan doprowadził w końcu do tego, że w 1369 r. margrabia Otto VIII rezygnował sukcesywnie do praw zwierzchności nad staromarchijskimi mennicami. Wybijane za jego panowania denary, na których była umieszczana korona, względnie ukoronowany margrabia, zostały uznane za wyrób mennicy chojeńskiej. XIX-wieczny badacz numizmatyki Bernhard von Köhne powołał się na starą miejską pieczęć, na której widnieje ukoronowana głowa 19. W roku 1365 mennica została na 103 lata zamknięta. Odmiany denarów z mennicy chojeńskiej tego władcy: 1. Bahrf. nr I Tamże, tabl. I, s. 248; tabl. XXVI, dok. nr

57 Mirosław Korecki Awers: margrabia z dwoma pucharami (?), rewers: ukoronowana głowa panującego w oprawie z trzech łuków i trzech szpic. Waga: 0,57 0,63g, średnica: 14mm. 2. Bahrf. nr I-679 Awers: Margrabia pomiędzy dwoma skrzydłami i dwoma orlimi głowami, rewers: sześcioramienna gwiazda z trzema koronami i trzema kulami obsadzonymi na przemian. Waga: 0,49 0,78g, średnica: 14mm. 3. Bahrf. nr I-680 Awers: margrabia trzymający dwie korony, rewers: tak samo, jak na poprzednim egzemplarzu ( I-679 ). Waga : 0,58g / średnica : 14mm. 57

58 Mennica w średniowiecznej Chojnie (Egzemplarz ten jest unikatem i znajdował się jedynie w XIX-wiecznym zbiorze Emila Bahrfeldta ). 4. Bahrf. nr I-681 Awers: margrabia z dwoma hełmami i dwoma łukami, rewers: korona w wieńcu z róż. Waga: 0,59 0,67g, średnica: 15mm. 5. Bahrf. nr I-682 Awers: margrabia z kluczami, rewers: korona, nad nią dwie orle głowy, pod nią dwa hełmy. Waga: 0,53 0,64g, średnica: 15,5 mm. 58

59 Mirosław Korecki 4. Fryderyk II Hohenzollern ( ) Ponowne otwarcie mennicy w Chojnie nastąpiło 14 lipca 1468 roku. Michael Hemelporte (Himmelpforte) został zarządcą mennicy, w której wybijał fenigi brakteatowe, kwartniki i grosze według przeprowadzonej 25 czerwca 1463 r. reformy menniczej 20. Z powodu olbrzymiego finansowego obciążenia, które było spowodowane wciąż nowymi wojnami brandenbursko-pomorskimi (1468/1469), postanowiono na początku 1470 r. obniżyć stopę menniczą ustanowioną w 1463 roku. Do monet srebrnych dodano więcej miedzi, aby wybić ich większą ilość; potrzebne były na opłacenie żołdu wojskom wystawionym do obrony Nowej Marchii przed Pomorzanami. Numizmatyk i znawca monet Emil Bahrfeldt przeprowadził próbę zawartości kruszcu groszy z mennicy chojeńskiej, stwierdzając 10% ubytek srebra 21. W roku 1463 na złotego guldena przypadało 30 marchijskich groszy, a w roku 1470 już 33 tych groszy. Najpóźniej na początku roku 1470 wstrzymano wybijanie marchijskich groszy i fenigów brakteatowych. W sierpniu 1468 r. książę pomorski Eryk II najechał ze swoim wojskiem tereny Nowej Marchii, podchodząc aż pod mury Chojny. Do lata następnego roku toczyły się walki o miasto aż do otrzymania rozkazu od cesarza (14 lipca 1469 r.), aby wstrzymać walki i zawrzeć rozejm między Pomorzanami a Brandenburczykami. Podczas oblężenia Chojny czynny udział w obronie miasta brali także mieszkańcy. Przypuszcza się, że powodem tych walk było wstrzymanie lub bardzo małe emisje produkcji menniczej, dlatego monety pochodzące z tej mennicy należą dzisiaj do rzadkich egzemplarzy numizmatycznych. W skarbie monet z Rowu koło Myśliborza znajdowało się 12 egzemplarzy fenigów brakteatowych z mennicy chojeńskiej (kilka odmian stempli). Kwartniki brandenburskie Fryderyka II (bite w Chojnie 20 Tamże, tabl. I, s Tamże, s

60 Mennica w średniowiecznej Chojnie i w Prenzlau) występują dość powszechnie w XVI-wiecznych znaleziskach z Pomorza Zachodniego. Znaleziska tej monety wskazują, że długo utrzymały się w obiegu, niemal do połowy XVI wieku. Spotyka się je również w znaleziskach skandynawskich. Rodzaje monet bitych w chojeńskiej mennicy. Grosz z jednej grzywny srebra miało być wybijanych 92 sztuki, waga wynosiła 2,54g. Po zbadaniu wagi groszy z mennic brandenburskich wynika, że waga tych groszy jest zróżnicowana: bite w Brandenburgu ważą 2,32g, w Havelbergu 2,33g, w Rathenow 2,39g, w Chojnie 2,25g. Z zestawienia tego wynika, że zarządcy mennic nadużywali procederu obniżania wagi groszy, co wiązało się z większymi dla nich dochodami. Grosze wybite w mennicy chojeńskiej były najlżejszymi, jakie wybito za panowania Fryderyka II. Dzisiaj są to bardzo rzadkie perełki numizmatyczne Kurs waluty brandenburskiej z połowy XV w. przedstawiał się następująco: Reński złoty gulden Grosz marchijski Fening brakteatowy Grosz marchijski Fening brakteatowy Kwartnik ,4 1,3 Awers: u góry krzyż rozdzielający napis FREDERICVS.D.G.IMPI. ELECTOR (Fryderyk z Bożej Łaski Cesarza Elektor). Pośrodku wiszący na tasiemce herb orła w tarczy (przeważnie występują odmiany z rozetkami 60

61 Mirosław Korecki 1. Bahrf. nr II-40 (grosz) po bokach tarczy orła). Rewers: u góry krzyż rozdzielający MONETA. NO.MARCh.KOINGSBER (moneta nowa marchijska, Chojna). Pośrodku krzyż z czterema herbami w rogach: 1 herb Hohenzollernów; 2 gryf księstwa szczecińskiego; 3 herb Norymbergi, 4 herb Hohenzollernów. E. Bahrfeldt wyszczególnia 11 wariantów stempli groszy chojeńskich: Ten rzadko występujący w znaleziskach grosz, został znaleziony w okolicach Pyrzyc w 2007 roku. Kwartnik (niem. Vierchen): z jednej grzywny srebra wychodziło około 600 sztuk, co dawało wagę 0,39 g. Kwartniki chojeńskie są bardzo podobne do kwartników pomorskich i dlatego łatwo je pomylić. Kwartniki były specyficznie pomorskim rodzajem pieniądza. Przyjmuje się, że ich naśladownictwo w Chojnie miało na celu ułatwienie stosunków pieniężnych pomiędzy Nową Marchią a Pomorzem. 1. Bahrf. nr II-27a-g (kwartnik) Awers: głowa orła skierowana w lewo, wokół napis przedzielony trójlistkiem F.D.G.I.E.II.N początek napisu pokrywa się z tytułem pa- 61

62 Mennica w średniowiecznej Chojnie nującego, lecz do końca nie został jeszcze rozszyfrowany: F=Fridericus. D= Dei. G=Gratia. g=gratia. I= i= Imperii. imperii. E= e= Elektor elektor (Fryderyk z Bożej łaski cesarski elektor). Przy odmianach kwartników II-27f, końcowa litera K, świadczy o mennicy Königsberg (Chojna). Rewers: gryf kroczący w lewo w perełkowej obwódce. Długi krzyż pod gryfem nie występuje na wszystkich odmianach. Odmiany wg Bahrfeldta: 62

63 Mirosław Korecki * Obok wariantu kwartnika podano, w jakim zbiorze się znajdował 63

64 Mennica w średniowiecznej Chojnie 1. Bahrf. nr II-11 Orle fenigi brakteatowe (Adlerhohlpfennige, z łac. bractea blaszka) to srebrne monety środkowoeuropejskie, używane od XII do XVIII w., bite jednostronnie z bardzo cienkiej blaszki na miękkiej podkładce, skutkiem czego wyobrażenie widoczne jest po jednej stronie wypukło, po drugiej wklęsło. Tzw. orle fenigi brakteatowe z mennicy chojeńskiej powinny mieć wagę około 0,32g. i średnicę między 15,5 17,5 mm. Występujące różnice wagowe zbadanych brakteatów są nieuniknione. Awers: orzeł z łapami i głową z wyciągniętym językiem, skierowaną w prawo. W każdym skrzydle po trzy pióra. Obwódki radialne zawierają przeważnie od 17 do 24 promieni. Nad głową orła w obwódce radialnej litera K (Königsberg, występuje kilka odmian stempli). Literatura : E. Bahrfeldt, Das Münzwesen der Mark Brandenburg, Berlin A. Mikołajczyk, Leksykon Numizmatyczny, Warszawa Łódź E. Neumann, Brandenburg-preußische Münzprägungen unter der Herrschaft der Hohenzollern , Köln T. Szczurek, Skarb monet z XV i XVI wieku z Rowu k. Myśliborza, Gorzów Wlkp J.A. Szwagrzyk, Pieniądz na ziemiach polskich X XXw., Wrocław, Warszawa, Gdańsk, Łódź,

65 Mirosław Korecki L. Tewes, Brandenburgisches Kriegsgeld 1470/72, Numismatisches Nachrichten Blatt, November A. Weyl, Die Paul Henckelsche Sammlung Brand.-Preußischer Münzwesen der Mark Brandenburg, Berlin 1877 (reprint Berlin 1987). Mittelalterliche Königsberger Münzstätte Das Münzrecht bekam Königsberg in der Neumark am vom Markgraf Ludwig I. aus dem Hause Wittelsbach. Der erste Verwalter der Münzstätte war ein Bürger aus Soldin, Walter Verwer. Im Laufe der Jahre hatte die Münzstätte viele Pächter und Münzer, unter anderem wirkten hier lange Zeit Nicolas und Johanna Ungelder. Unter der Regentschaft Ludwig I, die 28 Jahre währte, prägte man hier viele unterschiedliche Denaren aber nur eine von ihnen ist mit dem Markgrafen verbunden. Unter den Ludwig II. wurde die Münzstätte durch die Gebrüder und Vettern Mörner geführt (1351). Denaren, die in dieser Zeit geprägt wurden, kann man nur unter großen Schwierigkeiten einer konkreten Münzstätte zuordnen. Nur 2 Denaren kann man mit Ludwig II. verbinden. Die Tatsache, dass sein Name auf den Münzen steht, belegt dies. Der letzte Herrscher aus dem Hause Wittelsbach, bei dem das Münzregal für die Königsberger Münzstätte lag, war der Markgraf Otto VIII.. Auf den von ihm geprägten Denaren, von denen es 5 Arten gibt, waren eine Krone und ein bekrönter Monarch zu sehen wurde die Münzstätte für 100 Jahre stillgelegt. Friedrich II. von Hohenzollern (1468) wiederbelebte sie, ihr Verwalter war nun Michael Hemelporte. Unter dem Grafen Friedrich prägte die Münzstätte Adlerhohlpfennige - Vierchen und Groschen angepasst an die Münzreform aus dem Jahre Häufige Kriege, 65

66 Mennica w średniowiecznej Chojnie die mit Pommern geführt wurden, sind die Ursache dafür, dass die in Königsberger Münzstätte geprägten Münzen heute eine numismatische Rarität sind. 66

67 Wiesław Czajka Wiesław Czajka* Warszawa Symbole astronomiczne w heraldyce miejskiej Nowej Marchii W symbolice heraldycznej miast Nowej Marchii występują symbole gwiezdne, których obecność nie do końca została wyjaśniona. W literaturze poświęconej heraldyce miejskiej zarówno niemieckiej jak i polskiej nie znajdujemy odpowiedzi, skąd te motywy się pojawiły. Niniejszy artykuł stanowi próbę odpowiedzi na to pytanie. Najnowsze badania w dziedzinie meteorytyki wskazują, że znaleziska meteorytów z miejscowości Przełazy (gmina Lubrza, powiat świebodziński) oraz okolic Moraska pod Poznaniem należą do jednego spadku. Wieloletnie badania nie doprowadziły do jednoznacznego datowania tego zdarzenia. Ostatnie opracowanie autora 1 kojarzy datę * Warszawianin, mgr inż. geodeta, geolog, hydrograf morski i kartograf. Absolwent Wydziału Geodezji i Kartografii Politechniki Warszawskiej. Były topograf wojskowy, obecnie urzędnik w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. Członek Polskiego Towarzystwa Meteorytowego. Od 2002 roku zajmuje się meteorytyką. Opublikował hipotezę o największym polskim kraterze meteorytowym, strukturze Podlesie na Roztoczu (2003). Opisał zapomniane i nieistniejące już miejsce pochówku Ernesta Chladniego, ojca meteorytyki, zmarłego w roku 1827 we Wrocławiu i tam pochowanego na Cmentarzu Wielkim (2007). W swych pracach związanych z bolidem wielkopolskim zakwestionował genezę uderzeniową zagłębień bezodpływowych, zwanych kraterami Moraska, identyfikowanymi przez niektórych badaczy jako kratery wybuchowe powstałe po spadku meteorytów (2004), a także zajmował się wyznaczeniem trajektorii przelotu bolidu (2005). 1 W. Czajka, Geograficzno-historyczne datowanie spadku wielkopolskiego, referat na Konferencji 67

68 Wiesław Czajka Symbole astronomiczne w heraldyce miejskiej Nowej Marchii spadku z poglądami wyrażonymi w pracy Grzegorza Brzustowicza 2, a rozwiniętymi przez Łukasza Karwowskiego w Olsztynie w 2007 roku 3. Istnieją zatem ważne przesłanki do stwierdzenia, że odnotowany spadek bolidu, pomimo niedostatku bezpośrednich relacji pisanych, był na tyle znaczącym wydarzeniem, że został przeniesiony do miejscowej tradycji, a przede wszystkim ikonografii, której przejawem są elementy astronomiczne w herbach miast Nowej Marchii i sąsiadujących z nią krain historycznych. Spadek wielkopolski (bolid wielkopolski) Bolid, czyli na tyle duży meteor, że jego pozostałości po przelocie przez atmosferę znajdujemy w postaci opadłych meteorytów, nadleciał prawdopodobnie znad Turyngii 4 i nad Wielkopolską osiągnął stan rozrywającej się podwójnej ognistej kuli, dzielącej się dalej w postaci strzelających gwiazd opadających na ziemię. Zaiste widok musiał być niezwykły, szczególnie dla obserwatorów z obszaru Nowej Marchii i Pomorza, gdyż zostaje to odnotowane w Roczniku Kołbackim pod datą 1 października (św. Remigiusza) 1305 roku 5. Prawdopodobnie były też inne zapiski o tym zdarzeniu, jednak z czasem uległy rozproszeniu lub zniszczeniu, zaś niespokojne czasy przełomu XIII i XIV wieku nie sprzyjały szerszej działalności kronikarskiej. Badania polskich meteorytów - Wyniki i perspektywy, Kraków G.J. Brzustowicz, Czy cystersi z Bierzwnika widzieli meteoryt?, w: Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny, 8, Ł. Karwowski, G.J. Brzustowicz, Strzelce Krajeńskie deszcz meteorytów czy kataklizm średniowieczny? IV Seminarium Meteorytowe, Olsztyn, kwietnia 2007, niepublikowany (spis referatów dostępny na stronie: 4 R. Bartoschewitz, B. Spettel, A. Tabarz, Fragment of the Morasko Strewn Field?, w: Meteoritics and Planetary Science, 36, 2001, A15 A16. 5 Przyjęto datę zaproponowaną przez Brzustowicza, jednak można spotkać, też inne daty 1303, 1304, 1306 a nawet

69 Wiesław Czajka Rozmiary spadku były jednak imponujące. Był to rozpad asteroidu żelaznego o wadze kilkudziesięciu ton. Wskazuje na to masa zebranej do dzisiaj materii, którą można oszacować na kilka ton. Największe znaleziska to: okaz z Przełazów o wadze około 100 kg z roku , z Moraska (około 80 kg 7 z 1914 r.) oraz największy z 2004 r., który po oczyszczeniu miał masę 156 kg 8. Zniszczenia i straty po katastrofie były ograniczone i temu chyba należy zawdzięczać zapomnienie tej niezwykłej historii. Miejsca, na które spadł żelazny deszcz na przełomie XIII i XIV w., należały do miejsc wyjątkowo odludnych. Do dzisiaj okolice Przełazów to jedno z rzadziej zaludnionych miejsc lubuskiego. Morasko zaś leży blisko Biedruska, którego dawna nazwa Biezdrowsko jednoznacznie wskazuje na bezdroża, czego dowodem jest utworzenie na tym odludziu poligonu wojskowego w XIX wieku. Nie oznacza to, że miejsc tych nie penetrowali ówcześni mieszkańcy, którzy musieli być pod wrażeniem lasu wypalonego przez opadłą rozżarzoną materię kosmiczną. Motywy gwiazd w heraldyce miejskiej Nowej Marchii Dominujący element astronomiczny w omawianym temacie to motyw promienistych gwiazd. Występuje w herbie Lipian i Myśliborza. Gwiazda pięcioramienna występuje w herbie Drezdenka. Torzym, jako serce Ziemi Torzymskiej związanej z Nową Marchią, również posiada w herbie trzy gwiazdy, które w różnych okresach przyjmowały różne formy. Podobnie Lubrza leżąca na pograniczu Wielkopolski, Nowej Marchii i Ziemi Torzymskiej ma w swym herbie nadmiarowość gwiazd w stosunku do swych 6 J. Pokrzywnicki, Meteoryty Polski, w: Studia Geologica Polonica, Vol. XV, Warszawa 1964, s Tamże, s A. Muszyński, A.S. Pilski, K. Socha, Dwa lata w rezerwacie MORASKO, w: Meteoryt, 4 (60), 2006, s

70 Symbole astronomiczne w heraldyce miejskiej Nowej Marchii Ryc. 1. Górny wiersz: współczesne herby Myśliborza, Lipian, Drezdenka, Torzymia i Lubrzy (źródło: internet). Wiersz dolny: ich XIX-wieczne odpowiedniki w opracowaniu Otto Huppa (źródło pierwowzorów (ryc. 1) 9. Odpowiedź na pytanie, czy istnieje bezpośredni związek pomiędzy symboliką astronomiczną herbów miast Nowej Marchii a spadkiem wielkopolskim, nie jest sprawą prostą. Odległość czasowa zdarzenia, a zatem niemożność pełnej konfrontacji ze źródłami pisanymi, powoduje, że możemy przyjąć to powiązanie z niedowierzaniem czy rezerwą. Wszystko jednak wskazuje, że w tworzeniu ikonografii omawianych herbów nastąpiło odwoływanie do zdarzeń podtrzymujących legendę heraldyczną miast lub zdarzeń datujących ową legendę. Położenie geograficzne gwiezdnych miast względem spadku wielkopolskiego Wszystkie wymienione wyżej miasta mają szczególny związek geograficzny ze spadkiem wielkopolskim. 9 Herb Lubrzy jest prawdopodobnie adaptacją herbów znanych w północnej Hesji, przybyłą razem z rycerzami nabywającymi tutejsze ziemie w XIV wieku. 70

71 Wiesław Czajka Torzym i Lubrza znajdowały się najbliżej miejsca spadku w Przełazach, w odległości rzędu km. Okolice te musiały odczuć fizycznie siłę zjawiska. Polegać to mogło na bezpośrednim oddziaływaniu błysku, a przede wszystkim huku w momencie spadku. To mieszkańcy tych okolic penetrowali obszar zniszczeń. Od nich prawdopodobnie wieści roznosiły się do pobliskiego klasztoru cysterskiego w Paradyżu / Gościkowie, a później do braterskiego Kołbacza i być może innych miejsc. Lipiany i Myślibórz leżą na szlaku Śląsk Kołbacz (Pomorze) i były to silne ośrodki grodowe na tym szlaku. Jest bardzo ważnym faktem, że z tych miejsc, odległych o niecałe 100 km, widoczność zjawiska była najlepsza 10. Na całym południowym widnokręgu, musiano obserwować niezwykłe, ogniste, diabelskie iluminacje. Podobnie Drezdenko, wymienione wyżej, należało do miejsc najlepszej obserwacji tego zjawiska. Musiało to na ówczesnych zrobić kolosalne wrażenie. Pragmatyczny, średniowieczny człowiek, którego celem życia było przetrwanie, doskonale sobie zdawał sprawę z groźby nadlatującej z nieba. Odbierał to jako mistyczny boski znak. Z czasem miejsce katastrofy zabliźnia swoje rany i ulega zapomnieniu, tym bardziej że w te odludne miejsce niewielu się zapuszczało. Wydarzenie z punktu widzenia gospodarczego nie miało znaczenia, dlatego znalezione pojedyncze odłamki żelaza uległy rozproszeniu. Może więc powstać pytanie, dlaczego w opracowaniu nie wymienia się innych miejsc, z których widziano bolid. Pobliski Łagów znajdował się wtedy w rękach templariuszy. Nie mieli oni jednak głowy na rozpamiętywanie strzał piorunowych. Ważniejszy był ich los, zaczęły się bowiem prześladowania. Za niespełna 3 lata zostanie aresztowany ich mistrz Jakub de Molay. W tym czasie Łagów pozostawał słabym ośrodkiem rycerskim. Dopiero za około 20 lat zamek 10 Wlatujące w atmosferę meteoroidy zaczynają świecić mniej więcej na wysokości 70 km, co dla odległości 100 km daje doskonałe widzenie na niebie pod kątem około

72 Symbole astronomiczne w heraldyce miejskiej Nowej Marchii łagowski mieli przejąć joannici, których historia będzie zupełnie inna. Cystersi z Paradyża, którzy słynęli z piśmiennictwa, też doświadczyli grzmotów i ognia z nieba. Jednak w miejsce spadku prawdopodobnie nigdy się nie zapuszczali. Były to tereny zbyt odległe i nieprzyjazne. Być może są jeszcze gdzieś cysterskie zapiski z tego okresu, ale bogatą w rękopisy średniowieczne bibliotekę strawił pożar w 1633 roku 11, niszcząc bezcenne manuskrypty. Kto wie, może wśród nich były opisy spadku? Żeby wyświetlić zagadnienie braku polskich zapisków kronikarskich dotyczących spadku wielkopolskiego należy dobrze zrozumieć tło historyczne przełomu XIII i XIV wieku. Skrytobójcza śmierć w 1296 roku, koronowanego rok wcześniej w Gnieźnie króla polskiego, księcia wielkopolskiego Przemysła II ( ), spowodowała zachwianie władzy politycznej na obszarze jego księstwa. W tymże roku Gniezno oddało koronę Polski księciu kujawskiemu Władysławowi Łokietkowi, który zajął Wielkopolskę i eksploatował ją w sposób dotychczas nieznany. Skończyło się to w roku 1300 odebraniem władzy nowemu władcy, który zbiegł z Polski do Rzymu. Wielkopolska przeżywała załamanie gospodarcze, zaś brak władzy politycznej powodował słabość ośrodków grodowych i kościelnych. Prawdopodobnie wzrost gospodarczy i ludnościowy z połowy XIII wieku został w znacznej mierze uszczuplony. Jedyny poważny kasztel Poznań, obsadzony lokalnym rycerstwem, zainteresowany był wyłącznie przetrwaniem. Panowie i szlachta Wielkopolski przyjęli w 1306 r. zwierzchnictwo księcia Henryka III głogowskiego ( ), który zaprowadził porządek na tych terenach. Nie trwało to długo, gdyż w 1309 roku umarł, a rok później Władysław Łokietek ponownie został nominalnym księciem wielkopolskim. Wykorzystując to, już jako król Polski, powrócił na te ziemie w roku 1326, łupiąc doszczętnie nie tylko Wielkopolskę, ale i Brandenburgię aż po Berlin. Nieszczęścia dopełnił 11 Monasticon Cisterciense Poloniae, red. A.M. Wyrwa, Poznań 1999, s

73 Wiesław Czajka najazd Litwinów rok później. Dopiero po śmierci Łokietka nastąpiła powolna stabilizacja. W roku 1320 wymarli ostatni dziedziczni władcy brandenburscy z dynastii askańskiej. Walka polityczna o schedę po nich osłabiła administrację gospodarczą w regionie. Wszystko to nie sprzyjało działalności kronikarskiej, która zawsze związana była z silną władzą polityczną lub gospodarczą. Nawet jeśli były jakieś zapiski dotyczące spadku, to los tych dokumentów jest nieznany. Wiemy jedynie, że Kronika Wielkopolska 12 nie obejmuje interesujących nas lat. Podobnie burzliwe zmiany polityczne na Śląsku nie pozostawiły dorobku w tym zakresie. Należy mimo to wierzyć, że ponowna analiza piśmiennictwa, w nowym kontekście, może przynieść nieoczekiwane rezultaty. Próba związania symboliki gwiazd ze spadkiem wielkopolskim Ziemia Torzymska, należąca w drugiej połowie XIII wieku do rodu Schwalenberg-Sternberg, ma podstawowe znaczenie do rozwiązania zagadki omawianego spadku. Konrad II von Sternberg, biskup magdeburski, założył pod koniec XIII wieku gród Sternberg (Torzym). Schwalenbergowie (ojciec Konrada II) i Sternbergowie (Konrad II) pieczętują się herbami zawierającymi, jako element heraldyczny, gwiazdę ośmiopromienną. W historii Czech pod rokiem 1269 wspomina się castrum Sternberch 13, własność biskupów magdeburskich, który w swym herbie ma górę, nad 12 Kronika wielkopolska kronika dotycząca dziejów średniowiecznej Polski napisana w języku łacińskim przez nieznanego autora w końcu XIII lub w XIV wieku. Kronika zawiera opis wydarzeń od czasów legendarnych aż po 1273 rok (dalsza część nie została zachowana). Była pisana z perspektywy Wielkopolski. Wg niektórych historyków pierwsza jej redakcja powstała w latach , a jej autorem był kustosz kapituły poznańskiej Godzisław Baszko, natomiast druga redakcja (uzupełnienie pierwszej) w latach Według innych całość napisał Jan z Czarnkowa w drugiej połowie XIV wieku. Autor kroniki postawił sobie za cel spisanie dziejów władców Polski. Wiele uwagi poświęcił też ich rycerskim dokonaniom. Kazimierz Abgarowicz przetłumaczył w 1965 kronikę na język polski. Zob. Kronika wielkopolska, przeł. Kazimierz Abgarowicz, wstęp i komentarze oprac. Brygida Kürbisówna, Warszawa Obecne miasto Šternberk, Czechy (po polsku Szternberk, po niemiecku Sternberg). 73

74 Symbole astronomiczne w heraldyce miejskiej Nowej Marchii którą również jaśnieje gwiazda ośmiopromienna. Nic w tym dziwnego. Przyjęcie takiego herbu to identyfikacja miasta z tożsamością płynącą ze zwierzchnictwa rodu nadającego prawa miejskie. Zatem przyjęta ikonografia odnosi się bezpośrednio do znaku i nazwiska założyciela Ryc. 2. Herb rodu Schwalenberg i współczesne zobrazowanie herbu miasta Šternberk (Czechy). Łączy je ośmiopromienna gwiazda Sternbergów biskupów magdeburskich (źródło: internet).. 74 Sternberga (ryc. 2). Podobnie w przypadku Torzymia należałoby oczekiwać gwiazdy nad trójwzgórzem 14. O ile posiadanie w herbie trójwzgórza nie stanowi zagadki, o tyle trzy gwiazdy nad nim już są. Zasady heraldyczne podpowiadają, że takie rozmnożenie się gwiazd nie może być przypadkowe i raczej odnosi się do konkretnego zdarzenia. Sprawa staje się jeszcze ciekawsza, gdy uświadomimy sobie, że obecny Torzym i stary gród, który istniał za Konrada II, nie stanowią jedności miejsca. Stary dom 15, który można umiejscowić w pobliżu XII-wiecznego grodziska, znajduje się prawie 3 km na północny zachód od współczesnego miasta. Ponadto w Ziemi Torzymskiej były silniejsze centra grodowe, na przykład Rzepin, Sulęcin czy Lubniewice. Do tego należy dodać, że trwałość posiadania tych ziem przez Sternbergów była krótka i skończyła się w pod koniec XIII wieku. Mimo to toponimiczna identyfikacja ziemi (landu) ze Sternbergami była niezwykle silna, ale nie przez czynnik posiadania ziemi przez samego Konrada II czy czynnik osady centralnej (gród Torzym), co mogło mieć znaczenie drugoplanowe, 14 Trójwzgórze przedstawia wzgórze składające się z trzech brył, w których środkowa jest większa od dwóch pozostałych. W symbolice trójwzgórze oznacza góry, wyżynę lub po prostu pagórkowatość terenu. Herb pobliskiego Poźrzadła (Spiegelberg) również je zawiera. 15 Alte Haus, miejsce pokazywane na niemieckich mapach, utożsamiane czasami ze starym grodziskiem.

75 Wiesław Czajka lecz raczej z powodu psychologicznego, związanego z wydarzeniami spadku wielkopolskiego. Innymi słowy, to ta ziemia, gdzie gwiazdy rozbłyskują nad lasami, przypominające wolę biskupa magdeburskiego Sternberga, o budowie zamków i osad 16. Wracając do symboliki samego herbu Torzymia, to dane pisane wskazują, że pieczęć Torzymia była użyta już w 1328 roku 17. Najlepiej znane są przedstawienia XIX-wieczne. Dwa z nich to herby miejskie z charakterystyczną corona muralis. Pierwsze przedstawiają herby Torzymia lub Ziemi Torzymskiej. Najbardziej rozpowszechnione przedstawianie herbu pochodzi z dzieła Ottona Huppa 18 (ryc. 3). Ryc. 3. Różne przedstawienia herbu Torzymia (kopie ze zbiorów autora). Na szczególną uwagę zasługują gwiazdy, a w zasadzie ich forma. Zgodnie z heraldyką Sternbergów gwiazda powinna być ośmiopromienna. W symbolice oznacza ona na ogół Słońce czyli centrum, przypisane do władzy dobrej, z której płynie jasność i ciepło. Gwiazda ośmiopromienna z czeskiego Szternberka jest zamieniona na gwiazdy sześcioramienne, raz w formie sześciopromiennej z wydłużonymi ramionami, dwa zbliżonej do heksagramu. Najchętniej stosowane są jednak sześciopromienne 16 O R Z Y M/html/historia4.html#Legenda o Ziemi Torzymskiej (30 maja 2010 r.) O R Z Y M/html/historia9.html#html#Legenda o Ziemi Torzymskiej uzupełnienie (30 maja 2010 r.). 18 O. Hupp, Wappen und Siegel der deutschen Stadte, Flecken und Dörfer, Königreich Preussen Ostpreussen,Westpreusen und Brrandenburg Frankfurt 1896, Band I, Heft 1. 75

76 Symbole astronomiczne w heraldyce miejskiej Nowej Marchii gwiazdy przypominające bardziej spadające gwiazdy. Można z tego wysnuć wnioski, że w zależności od projektanta i wykonawcy znaku, jego wiedzy i umiejętności, stosowano odmienny rodzaj gwiazdy. Oznacza to, że kształt gwiazdy ma charakter drugoplanowy. W tym momencie rolę zaczyna odgrywać ilość gwiazd i ich oblicze. Rozmieszczenie też nie jest przypadkowe. Ich symetryczna, jednak zróżnicowana w wysokości pozycja, oznacza wypełnienie przestrzeni, horyzontu, nieba. Zatem pod wpływem jakiegoś znaczącego wydarzenia, następuje zerwanie więzi pomiędzy źródłem, jakim był emblemat Sternberg, a herbem Torzymia, którego symbolika wyraża się powieleniem motywu gwiazdy. Współczesna forma odbiega w swym wyrazie od pierwowzorów. Rozmieszenie trzech heksagramów na równej wysokości, pomimo zachowania formy jest wyraźnym odcięciem się od przeszłości i w swej percepcji nawiązuje do zasady égalité 19. Podsumowując omówienie herbu Torzymia, należy podkreślić, że ukształtował się on w XIX wieku 20, jednak u podłoża musiały znajdować się starsze tradycje. Herb pobliskiej Lubrzy, leżącej w XIII wieku w obszarze wpływów księstwa głogowskiego, stanowi ewenement, jeśli chodzi o zasady heraldyczne. Gród w tym czasie należał do lokalnych rycerzy, prawdopodobnie z zachodniej Nadrenii-Westfalii lub północnej Hesji 21. Jedynym czytelnym elementem tarczy herbowej jest pastorał, symbol oddania pobliskiemu cysterskiemu klasztorowi Paradisus (Paradyż). Oprócz murów i wieży, na tle nieba występują trzy niesymetryczne, różnej wielkości gwiazdy. Podobnie jak w przypadku Torzymia, w herbie przedwojennym znajdujemy sześciopromienne strzelające gwiazdy. Powielenie się gwiazd, mimowolnie skłania nas do poszukiwania wspólnego źródła tego motywu. Wszystkie uwagi dotyczące rodzaju 19 Dewiza rewolucji francuskiej Liberté, Égalité, Fraternité (wolność, równość, braterstwo). 20 W. Strzyżewski, Treści symboliczne herbów miejskich na Śląsku, Ziemi Lubuskiej i Pomorzu Zachodnim do końca XVIII wieku, Zielona Góra 1999, s Warto porównać herby miejskie Melsungen i Naumburga. 76

77 Wiesław Czajka użytych gwiazd i ich rozmieszczenia są analogiczne z Torzymiem. Przenosząc się na ziemie rdzennej Nowej Marchii, następuje zmiana stylistyki herbów miejskich. Herby miast nowomarchijskich standardowo zawierają orła brandenburskiego z elementami dodatkowymi, wyróżniającymi daną miejscowość. Nie jest to niczym niezwykłym. Złożenie hołdu władcy, symbolizowanemu przez orła, to również identyfikacja z Nową Marchią. Motywami odrębnymi stają się inne emblematy związane z tradycją poszczególnych miast (landów). Wracając do symboliki astronomicznej, zaczniemy od ikonografii Lipian, gdyż jest to klucz naszych rozważań. Pomimo że pieczęć herbowa Lipian ukształtowała się dopiero w XVIII wieku 22, to na pieczęci z połowy XIV wieku już widniał wizerunek półorła brandenburskiego, a obok trzy gwiazdy 23. Wojciech Strzyżewski stawia tezę, że symbolizowały one mieszczan. Obecnie herb Lipian to orzeł brandenburski, którego prawa połowa przykryta jest niebem z trzema gwiazdami ułożonymi w słup. Sześciopromienne strzelające gwiazdy używane do 1945 r., współcześnie zamieniono na heksagramy. Terra Lippen 24, czyli ziemia lipiańska to XIV-wieczny land brandenburski. Zajmuje on szczególne miejsce w geografii Nowej Marchii. Leży na średniowiecznym szlaku ze Śląska na Pomorze Zachodnie, między innymi do Kołbacza. Lipiany, podobnie jak Torzym, Lubrza, ale i inne siedziby landów Nowej Marchii, to miejsca wyjątkowo dogodnej obserwacji spadku wielkopolskiego. Należy przypuszczać, że to tu dochodziły i stąd w pierwszej kolejności roznosiły się wieści o ognistych kamieniach z nieba. Być może pobliski Gorzów pełnił identyczną rolę, tam jednak gwiazd nie ma. Dla Lipian te gwiazdy miały jednak szczególne znaczenie, a można to tłumaczyć tym, że po wygaśnięciu dynastii askańskiej (1320 r.) 22 W. Strzyżewski, dz. cyt., s Tamże, s Die Neumark Brandenburg im Jahre 1337, oder, Markgraf Ludwig s des Aelteren..., hrsg. Georg Wilhelm von Raumer, Berlin

78 Symbole astronomiczne w heraldyce miejskiej Nowej Marchii i po długotrwałych sporach o sukcesję, w 1337 r., jako lenno biskupa kamieńskiego, miasto pozostało ostatecznie przy Brandenburgii. W ten sposób gwiazdy mogły stanowić element datowania i przywiązania do Askańczyków. Dla Nowej Marchii szczególną rolę odegrał Otto IV ze Strzałą ( ), jeden z ostatnich Askańczyków. Pomimo swej wojowniczości, zaznaczonej przydomkiem pochodzącym z czasu, gdy został ugodzony grotem strzały, musiał być światłym władcą i wizjonerem silnej Brandenburgii. Należał do elity intelektualnej swoich czasów, czego przejawem była uprawiana przez niego poezja. Został upamiętniony w ilustrowanym zbiorze średniowiecznej poezji niemieckiej Codex Manesse, spisanym na pergaminie latach Pośród kilkudziesięciu przedstawień władców tam umieszczonych jedynie Otto iluminowany jest w obwódce przedstawiającej niebo z gwiazdami. Na okres jego życia przypada spadek wielkopolski. Da się pokazać, że w ikonografii margrabiów brandenburskich Otto IV mógł być wyróżniany poprzez atrybut gwiazdy 26. Niech przykładem będzie tu przedstawienie gwiazdy z warkoczem 27 jako złowróżbnej zapowiedzi śmierci króla Anglii Harolda w roku 1066 w bitwie pod Hastings, umieszczonej na Tapiserii z Bayeux 28. Dla Wilhelma I, zwycięzcy w tej bitwie, był to znak dobry. Przepowiednia ta Ottonowi IV jako minnesingerowi 29 prawdopodobnie była znana, a on sam lub jego spadkobiercy, przypisali mu ten ikonograficzny wyróżnik (ryc. 4). W znaku Lipian występuje też pewna ciekawa historyczna oboczność w stosunku do współczesnych przedstawień. W panoramie Lipian, wydanej przez Meriana 30 w 1652 r., znajduje się herb miasta (30 maja 2010 r.). 26 Dotyczy to między innymi XIV-wiecznej ceramiki i numizmatów. 27 Kometa Halleya. 28 Ręcznie haftowane płótno przedstawiające podbój Anglii przez Wilhelma I Zdobywcę, Długość tkaniny wynosi 70,34 m a szerokość 0,5 metra. Została wykonana w XI wieku. 29 Niemiecki trubadur. 30 M.Z. Topographia Electoratus Brandenburgici et Ducatus Pomeraniae..., Frankfurt / Main

79 Wiesław Czajka Ryc. 4. Otto IV ze Strzałą na ilustracji z Codex Manesse. Obraz obwiedziony jest wyjątkowym marginesem, przedstawiającym niebo z gwiazdami. Nad głową margrabiego jego atrybut, hełm z czarnym pióropuszem (źródło: Pokazana jest tam trójka gwiazd siedmiopromiennych w grupie niesymetrycznej, nie zaś jak chce współczesny herb w słup. Użycie takiej stylistyki świadczy, że dla autora widoku nie miała znaczenia gwiazda sama w sobie, lecz pewne wyobrażenie, związane z czymś tak wymownym, że graficznie oddać to mogła tylko grupa gwiazd o niekoniecznie określonym kształcie. Tak można przedstawiać tylko obserwację widzianą na niebie. Pod względem symbolicznym pokazanie gwiazd w pieczęci Lipian można traktować jako element datowania związany z czasem, momentem, utrzymaniem przynależności do Brandenburgii po wygaśnięciu dynastii askańskiej. Terra Soldin 31, czyli ziemia myśliborska to inny land brandenburski istniejący już w XIV wieku. Gdy po śmierci Przemysła II w 1298 r. na pograniczu piastowsko brandenburskim nastała chwilowa stabilizacja, Myślibórz stał się jednym z centralnych grodów Nowej Marchii. Nastąpił rozwój miasta i do XVI wieku pozostawał wiodącym ośrodkiem politycznym i gospodarczym. Taką rangę miastu nadał nie 31 Die Neumark Brandenburg... 79

80 Symbole astronomiczne w heraldyce miejskiej Nowej Marchii kto inny jak Otto IV. W panoramie Myśliborza z dzieła Meriana znajduje się herb miasta. Orzeł brandenburski trzyma w złotych szponach hełmy rycerskie z pióropuszem. Hełmy uosabiają margrabiów, Ottona IV i prawdopodobnie jego młodszego brata Konrada. Identyczny hełm, z czarnym pióropuszem otoczony czerwoną chustą, iluminator umieścił nad postacią Ottona w Codex Manesse. Powróćmy jednak do symboli astronomicznych umieszczonych w omawianym znaku. Ponad koronowaną głową orła, między skrzydłami, pojawiają się symetrycznie rozmieszczone dwie gwiazdy siedmiopromienne. Praktyka z wyżej omówionych herbów podpowiada nam, że powinna wystąpić trójka gwiazd. Klasyczny orzeł brandenburski korony jednak nie zawiera. Zatem trzecią gwiazdę może symbolizować korona. Jej barwa, złoto, odpowiada barwie gwiazd. Być może złota korona symbolizuje Myślibórz jako nadrzędny ośrodek Nowej Marchii (ryc. 5). Uznając, że po raz kolejny mamy do czynienia z trójką gwiazd, zaczyna nam się rysować pewna reguła heraldyczna. Stosowanie Ryc. 5. Ułożenie gwiazd w herbach Lipian i Myśliborza na podstawie panoram Meriana zxvii wieku. Opracowanie własne autora. tożsamość. owej triady jest graficznym uniwersalnym znacznikiem czasu, czytelnym dla ówczesnych, dla których taka symbolika z jednej strony łączyła się ze spadkiem wielkopolskim, z drugiej zwiastowała koniec dynastii askańskiej. W sensie graficznym oba zdarzenia traktowano jako Spróbujmy zastosować ową zasadę do następnego herbu miejskiego. W ziemi strzeleckiej herb Drezdenka stanowi szczególną zagadkę. Orzeł brandenburski z sercem i gwiazdą na ogonie nie sugeruje jeszcze archetypu trzech gwiazd, tym bardziej że gwiazda na ogonie jest 80

81 Wiesław Czajka pięcioramienna. Zapoznanie się z herbem sprzed 1945 r. zmienia nieco perspektywę. Graficznie przedstawiona jest tylko jedna gwiazda. Jednak zgodnie z zasadami heraldycznymi mamy tu do czynienia z przeobrażeniem gwiazdy sześciopromiennej w pięciopromienną, aby zachować i dopasować jej charakter do uzbrojenia 32 orła brandenburskiego. Przypomnijmy, szpony orła są złote i tworzą pięcioramienną formę. Razem z nietypową gwiazdą symbolizują trójkę gwiazd znaną już z wyżej omawianych herbów. Co w takim razie może oznaczać serce jako symbol uczucia i przywiązania? Być może odpowiedzią jest spór piastowsko brandenburski o ten ważny gród w okresie końca dynastii askańskiej. To w tym okresie następuje utrata wielkopolskiego Drezdenka na rzecz Nowej Marchii. Krótki epizod odzyskania go dla Królestwa Polskiego za Kazimierza Wielkiego nie zmienia faktu, że sercem był gród z orłem brandenburskim. Drezdenko do państwa polskiego wróciło dopiero w 1945 roku. To utożsamienie się z Brandenburgią przypada na okres trzech gwiazd. W ten sposób herb Drezdenka może nieść zapis ikonograficzny spadku. Dodajmy, że Drezdenko było najlepszym miejscem obserwacji bolidu wielkopolskiego. Legenda spadku wielkopolskiego Autorzy ikonografii omówionych herbów świadomie zmierzali do wyeksponowania idei trzech gwiazd. Wcale nie jest pewne, czy wszyscy mieli świadomość, co stało u podstawy akurat takiej symboliki. Istnieją jednak inne przesłanki, że w przekazie ustnym na ziemiach Brandenburgii krążyły niezwykłe legendy o jaśniejącym niebie, piorunach z nieba czy odbiciach Księżyca. Podania te, pochodzące z przełomu XVI i XVII wieku, należy wiązać z barokową ekspresją wypowiedzi, których źródła odnoszą się do wieku XIV. Ponowny rozkwit tych opowieści w 32 Oręż, uzbrojenie: w heraldyce zbiorcza nazwa elementów anatomicznych zwierząt herbowych, np. szpony, dziób, kopyta, płetwy i inne. 81

82 Symbole astronomiczne w heraldyce miejskiej Nowej Marchii wieku XIX poparty już był racjonalizmem wynikającym z odkryć naukowych. Dla spadku wielkopolskiego taką przełomową datą jest rok 1847, kiedy 100-kilogramowe znalezisko żelazne z Przełazów (Seeläsgen) zostało zidentyfikowane jako meteoryt. Należy w tym miejscu dodać, że wiedza o meteorytach, jako kamieniach pochodzących z kosmosu, liczyła wtedy niewiele ponad 50 lat 33. Nie znamy szczegółów, ale mniej więcej w tym czasie omówione wyżej herby przyjęły swój ostateczny kształt, zmieniony dopiero po drugiej wojnie światowej. Siła legendy heraldycznej leżącej u podstaw omawianych herbów musiała być jednak na tyle duża, że przeniosła się również do współczesnej literatury polskiej. Warto zacytować wiersz 34 w kapitalnym tłumaczeniu Urszuli Niekrasz, filolog niemieckiej z Torzymia, pod tytułem Skąd pochodzi nazwa Torzym? 35 : W zamierzchłej het przeszłości, Jak głosi nam legenda, Nie tak zwał się nasz Torzym, Jak? Któż to dziś pamięta. Pewnego razu z Koryt Z jajkami, masłem, serem, Przybyła pani Schulzen Handlując tym z weselem. A swoim przyjaciołom Gorące pozdrowienia Od Krischan, Fieken, Rieken I gospodyni Schmidt przyniosła i życzenia. A kiedy już na powrót Najwyższy nadszedł czas, Iskrzyła nad górami 33 Ernst Chladni, ojciec meteorytyki, w swym dziele Über den Ursprung der von Pallas gefundenen und anderer ihr ähnlicher Eisenmassen (Leipzig und Riga 1794) przesądza o pochodzeniu meteorytów z kosmosu. 34 Wiersz opublikowano w: Heimatkalender des Kreises Oststernberg (Bd II, s. 67) w roku 1927, autor Friedrich Matz. 35 Niemiecka nazw Torzymia brzmiała Sternberg Gwiaździsta Góra. 82

83 Wiesław Czajka Moc promienistych gwiazd. I tak urzekła Schulzen Ta jasność mimo nocy, Że naraz dał się słyszeć Jej okrzyk pełen mocy. O Boże, cóż za gwiazdy, Gwiaździsta góra cała! I od tej pory właśnie Ta nazwa pozostała. Nie wiemy, pod wpływem jakiej idei był autor wiersza w wersji oryginalnej. Nie mniej opis geograficzny miejsca i zdarzenia odpowiada całkowicie współczesnemu oglądowi miejsca zdarzenia. Współczesna stylistyka i podsumowanie Wydarzenie obserwowane przez cystersów z Bierzwnika w dniu 1 października 1304 r. związane prawdopodobnie ze spadkiem meteorytów, odnajdywanych współcześnie w Morasku i Przełazach, to największy spadek średniowiecznej Europy. Bolid wielkopolski nie znalazł dotychczas swego pełnego opisu i wyjaśnienia, choć wiedzę o takim spadku znajdujemy w licznych notatkach począwszy od początku XIV wieku. Niespójny charakter zapisów marginalizował je. Okazuje się, że jego psychologiczne i kulturowe oddziaływanie musiało być jednak bardzo silne. Należy uznać, że symbolika ukształtowana na tamtych wydarzeniach przeniknęła do ikonografii, jednym z jej przejawów są symbole gwiezdne w wizerunkach herbów miast Nowej Marchii. Zastanawiająca jest trwałość tej tradycji, zachowana w obecnych herbach miejskich, pomimo skomplikowanych relacji polsko-niemieckich w XX wieku oraz wpływu ideologii radzieckiej po II wojnie światowej. Zauważa się to w przekształceniu gwiazd sześciopromiennych (typ 83

84 Symbole astronomiczne w heraldyce miejskiej Nowej Marchii Sternberg) w heksagramy typu Leliwa czy przekształceniu gwiazdy pięciopromiennej Drezdenka w de facto czerwona gwiazdę, używaną w państwach realnego socjalizmu (porównaj ryc.1). Innym ciekawym, współczesnym, choć nie wiadomo czy zamierzonym przejawem tej tradycji, jest herb województwa lubuskiego projektu Wojciecha Strzyżewskiego. Na zielonym polu lewym, dwie sześciopromienne złote gwiazdy położone w słup symbolizują Gorzów Wielkopolski i Zielona Górę, grody będące niemymi świadkami spadku meteorytu. Zielona barwa pola symbolizująca lasy przywodzi nas z powrotem do herbu Torzymia projektu Huppego, w którym nad zielonym trójwzgórzem, niczym nad lasem, rozbłyskują spadające gwiazdy. I to niech będzie podsumowaniem. Die astronomischen Symbole in der Heraldik der Neumark In Groß Polen befindet sich der größte Fallort der Boliden im mittelalterlichen Europa, der im Kolbatzer Jahrbuch (Annales Colbazenses) unter dem Datum des 1. Oktober 1305 notiert wurde. Mit diesem Meteoritenfall sind folgende Funde verbunden: in Seeläsgen mit einem Gewicht von 100 kg im Jahr 1847, in Morasku (bei Posen) 1914 mit einem Gewicht von ca. 80 kg und der Größte 2004, der nach dem Reinigen 156 kg wog. Die unruhige Zeit um die Wende des XIII.-XIV. Jh. in den Grenzgebieten Brandenburgs, Schlesiens und Großpolens war für die Arbeit der Chronisten nicht besonders gut. Vielleicht ist die Tatsache, dass der Meteorit keine großen Schäden verursacht hat, der Grund dafür, dass dieses Ereignis bald vergessen wurde. Die Orte, wo die Anschläge im XIII. und XIV. Jh. stattfanden, gehörten zu den besonders abgelegenen. Die Notizen, die sich diesem Ereignis widmeten, wurden mit der Zeit falsch interpretiert oder gingen verloren. Jedoch hatte sich der Meteorit wohl stark auf Psyche und Kultur 84

85 Wiesław Czajka ausgewirkt. Die Symbole, die auf dieses Ereignis zurückzuführen sind, drangen in die Ikonografie und fanden sich in den Sternen von Wappen der Städte in der Neumark wieder. Genannt seien hier: Myślibórz (Soldin), Lipiany (Lippehne), Drezdenko (Driesen), Torzym (Sternberg) und Lubrza (Liebenau). Sowohl in der deutschen als auch in der polnischen Fachliteratur findet sich keine Erklärung dafür, woher die Symbole kamen. Gemeinsam ist den Symbolen das Bild der drei Sterne, die unterschiedlich dargestellt wurden. In den Wappen von Sternberg, Liebenau und Lippehne sind es leicht zu erkennende Sterne an verschiedenen Positionen. Das Wappen von Soldin hat zwei Sterne und eine Krone, die durch die heraldische Tinktur (Gold) verbunden ist. Driesen weist in seinem Wappen den brandenburgischen Adler auf, dessen Krallen mit der von ihnen gehaltenen Bewehrung die drei Sterne bilden. Aus diesem Grund wurde der populäre sechsarmige Stern durch einen fünfarmigen Stern ersetzt. Die Symbole greifen auf die Tradition des XIV. Jh. zurück, die mit den Askaniern verbunden ist. Otto IV. mit dem Pfeil nimmt unter ihnen eine besondere Stellung ein. Er wird in der Ikonografie mit einem Stern oder umgeben von Sternen dargestellt. In seiner Amtszeit fand der Meteoritenfall statt, aber auch der Aufschwung der Städte in der Neumark. Die drei Sterne in den Stadtwappen symbolisieren diese Ereignisse. 85

86 Andrzej Puławski* Księżnica Stargardzka Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku Wstęp W średniowieczu, na terenie Pomorza Zachodniego i Nowej Marchii znajdowały się obiekty warowne, po których pozostały ruiny i wzmianki źródłowe o nich. Nierzadko pełniły one ważne funkcje w handlu czy funkcjonowaniu systemu obronnego danego organizmu politycznego. Bez wątpienia takim obiektem był zamek Szadzko, który począwszy od XIV w. stał na straży pomorskich granic w rejonie ziemi stargardzkiej i był bardzo ważnym punktem obrony. Potwierdzeniem tej tezy jest wyprawa wojsk brandenburskich podczas wojny pomorsko-brandenburskiej toczonej w latach oraz konsekwencje zdobycia go dla pomorskiej dyplomacji podczas rokowań pokojowych. Źródło, które dla niniejszej pracy jest najbardziej przydatne, to instrukcja szturmu na zamek Szadzko sporządzona przez Albrechta Achillesa ( ). Zawiera ona nakreślony podział ról podczas mające- * Historyk, absolwent Uniwersytetu Szczecińskiego. Zainteresowania: historia średniowieczna, dzieje Pomorza Zachodniego i Nowej Marchii, pogańskie kulty ludów Europy. 86

87 Andrzej Puławski go dopiero nastąpić ataku. Elektor dokładnie w niej określa manewry, umiejscawiając je w czasie i przestrzeni. Rozporządzenie mówi również o przygotowaniach do ataku oraz wymienia część dowództwa. Instrukcja jest również cennym źródłem dla historii wojskowości okresu późnego średniowiecza, dotyczy to zarówno uzbrojenia jak i metod stosowanych w sztuce wojennej podczas oblężeń. Została trzykrotnie opublikowana 1. Kolejnym przekazem jest pamiętnik Wilwolta von Schaumburga, uczestnika kampanii i szturmu na zamek. Autor nie określa się, pisząc w trzeciej osobie. Znawcy przedmiotu uważają, że zawarte w pamiętniku informacje o Bambergu, Würzburgu i Norymberdze zdradzają dobrą znajomość tych miejscowości, co ma być dowodem na pochodzenie autora z Frankonii 2. Wilwolt był wnukiem Jerga von Schaumburga i niejakiej Barbary; mieli oni potomstwo, w tym synów Hansa i Wawrzyńca. Hans, najemny żołnierz i kondotier, służył elektorowi saskiemu Fryderykowi II Łagodnemu ( ), a następnie cesarzowi Fryderykowi III Habsburgowi ( ). Synem Hansa był właśnie Wilwolt, który poszedł w ślady ojca. Wilwolt również służył cesarzowi, przydzielony do oddziału Rudolfa Sulz i wysłany na Węgry podczas walk króla Węgier Macieja Korwina ( ) z królem Czech Jerzym z Podiebradu ( ) 3. Uczestniczył w wyprawach do Rzymu i Wenecji, a następnie na Morawy i Śląsk. Oddelegowany do służby księciu burgundzkie- 1 Geschichtsquellen des burg und schlossgesessenen Geschlechts von Borck, hrsg. G. Sello, Berlin 1903, Bd II/2, nr 235, s Opublikowana została także przez Fritza Knacka: Sechshundert Jahre Jacobshagen, Stargard 1936, s W języku polskim została wydana w pracy Edwarda Rymara, według przekładu Krzysztofa Gołdy: Trzy relacje o wojnie pomorsko-brandenburskiej z lat , Szczecin 2003, s Die Geschichten und Toten Wilwolts von Schaumburg, hrsg. Adelbert von Keller, Stuttgart 1859 (Bibliotek des Litterarischen Vereins in Stuttgart 50, 1859) (dalej Wilwolt), uwagi wydawcy, s. 204; E. Rymar, Trzy relacje o wojnie pomorsko-brandenburskiej z lat , Szczecin 2003, s Jerzy Podiebradu jako pierwszy król państwa europejskiego porzucił wiarę katolicką i przyjął nauki Jana Husa. Papież Paweł II r. ekskomunikował Jerzego, wymówił mu koronę Czech i zakazał posłuszeństwa wobec niego wszystkim katolikom. Kiedy szlachta czeska wznieciła powstanie, dołączyli do niego cesarz Fryderyk III i Maciej Korwin. 87

88 Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku mu Karolowi Zuchwałemu ( ), gdzie wypełniał swe obowiązki do 1477 r., kiedy to Karol zginął w bitwie pod Nancy 4. Wtedy to Wilwolt zasilił szeregi armii Albrechta Achillesa. Pod dowództwem syna Albrechta, margrabiego Jana ( ), walczył z Węgrami. Następnie wyruszył z elektorem i jego synami na Pomorze, gdzie doszło do wydarzeń, które są punktem ciężkości owej pracy. W kampanii uczestniczył również stryj Wilwolta Wawrzyniec, który u margrabiego Jana był kuchmistrzem. Pamiętnik kończy się na bawarskiej wojnie, podczas której Wilwolt służył księciu bawarskiemu Jerzemu Bogatemu ( ) 5. Wilwolt pochodził z rodziny rycerskiej, o czym sam wspomina 6, był najemnikiem. Kolebką kondotierów były Włochy. Liczne, zorganizowane oddziały żołnierzy najemnych pojawiły się w Italii już w XIII w. i z czasem na stałe weszły do tamtejszego krajobrazu militarnego. W krajach niemieckich późnego średniowiecza kondotierzy nie przejawiali tak wysokiej organizacji jak we Włoszech, ale byli równie popularni, zarówno w konfliktach większego jak i mniejszego formatu. Zaciągali się do armii w małych grupach a nawet pojedynczo 7. Obrazy najemnika w wiekach średnich były najróżniejsze, od przestępcy do bohatera 8. Zapewne w początkach tego fachu, jego przedstawiciele byli kojarzeni z tą pierwszą grupą. Jednak w XV w., w czasach Wilwolta von Schaumburga, najemnik nie chciał być zwykłym psem wojny, dowódcą bandy, ale generałem, bohaterem, którego czyny byłyby wysławiane przez pisarzy i artystów 9. Takimi pobudkami kierował się Wilwolt, pisząc pamiętnik, który zawiera jego wojenne czyny. Znał on stare niemieckie poezje i 4 Bitwę pod Nancy stoczono r., była ostatnim starciem wojny szwajcarsko-lotaryńskoburgundzkiej ( ). Wojska burgundzkie, pod dowództwem Karola Zuchwałego, przegrały z siłami lotaryńsko-szwajcarskimi, dowodzonymi przez Rene Lotaryńskiego. 5 Wilwolt, s. 6 8, E. Rymar, dz. cyt., s Wilwolt, s P. Contaqmine, Wojna w średniowieczu, Gdańsk-Warszawa 2004, s. 179, W. Urban, Średniowieczni najemnicy, Warszawa 2008, s P. Contaqmine, dz. cyt., s

89 Andrzej Puławski legendy bohaterskie 10 i inspirował się nimi, co świadczy o ich przekładaniu na swoje zasługi. Takich bohaterskich czynów miał dokonać Wilwolt podczas zdobywania zamku Szadzko, przez co, jak sam napisał:...tamże to przygód tych bohatera ustanowiono mistrzem szańcowym 11. Wysławianie takich czynów bardzo łatwo mogło ulec przebarwieniu, co w konsekwencji zanieczyszcza źródło. Opisując oblężenie zamku Szadzko, autor okazuje szacunek dla jego załogi, obronę przed nacierającymi brandenburczykami stawia na wysokim poziomie, co jeszcze bardziej podkreśla jego wyczyny. Podczas walki ciężko raniony został Wawrzyniec, stryj Wilwolta. Ten zaniechał walki, rzucając się na ratunek krewniakowi, co również miało świadczyć o jednej z jego cnót:...zaniechał Wilwolt wszelkiej korzyści i zysku, skoczył ku półżywemu [Wawrzyńcowi], który mężem był wyrośniętym i ciężkim, i chciał go spod ostrzału wynieść pod osłonę, i dalej: Niechaj nikt nie zapomni, że wielka i potężna miłość oraz wierność wszelką przewyższyła korzyść, wszelki lęk przed uszczerbkiem i jakkolwiek Wilwolt z biedą wciąż się zmagał i widział, jak inni zyskują, gdy on tymczasem zwleka, choć za wspomniany trud oraz pracę takoż ze zwycięstwa winien mieć korzyść przecie za najlepsze uznał ratowanie przyjaciela swego 12. W pamiętniku ujawniają się również pasje polityczne autora. Wilwolt skończył pisanie pamiętnika w 1507 r. krótko po dniu św. Jerzego 13, czyli 29 lat po ataku na szadzki zamek. Autograf pamiętnika Wilwolta znajdował się w brunszwickiej bibliotece książęcej w Wolfenbüttel 14 i został opublikowany przez Alberta von Kellera w 1859 roku 15. Fragmenty pamiętnika opublikował także E. Rymar E. Rymar, dz. cyt., s Tamże, s Tamże, s Wilwolt, s. 204, E. Rymar, dz. cyt., s Wilwolt, s Tamże. 16 Tamże, s

90 Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku 90 O szturmie wspomina relacja anonimowego kronikarza, napisana w 1478 bądź najpóźniej 1479 roku. Autor pochodził z otoczenia Albrechta Achillesa, był uczestnikiem brandenburskiej wyprawy na Pomorze. Przekaz jest kroniką pomorskiej kampanii. Miała ona charakter propagandowy, rozprowadzona została w kopiach i miała za zadanie zniechęcać do zasilania szeregów armii Macieja Korwina, wroga Brandenburgii 17. Została opublikowana przez A. Weißthannera 18, zaś fragmenty w języku polskim przytacza E. Rymar 19. Pozostałe źródła pisane wykorzystane w pracy, wiążą się jedynie ze szturmem na zamek Szadzko. Wspominają one o twierdzy w opisach układów pokojowych, zdobyczy wojennych i rozliczeń. Dokumenty zostały zawarte w seriach: Geschichtsquellen des burg- und schlossgesessenen Geschlechts von Borcke, hrsg. G. Sello (w szczególności tom drugi), Berlin 1903; Codex diplomaticus Brandenburgensis, hrsg. v. A. F. Riedel, Berlin ; F. Priebatsch, Politische Correspondenz des Kurfürsten Albrecht Achilles, Bd. I III, Leipzig O powrocie Szadzka w ręce pomorskie wspomniał również słynny kronikarz Thomas Kantzow w swojej Pomeranii 20. W pracy wykorzystano także wizerunek zamku Szadzko, umieszczony na mapie Eilharda Lubinusa z 1618 roku (ryc. 3). Jednak to nie Lubinus był autorem wspomnianego przekazu ikonograficznego, ale szczeciński malarz Johann Wolfart. Widok powstał między 1614 a 1617 rokiem 21. Źródło to należy jednak traktować z dużą rezerwą. Wizerunek zamku powstał po szesnastowiecznych przebudowach, w wyniku czego stał się on renesansową siedzibą. Wprawdzie za- 17 Tamże, s Die Kämpfe des Kurfürsten Albrecht Achilles gegen die Herzöge von Pommern 1478, Ferschungen f. Brandenburgische u. Preußische Geschichte 55, 1943, s E. Rymar, dz. cyt., s , 26 28, 38, 43 44, Polskie wydanie: Thomas Kantzow, Pomerania, tłumaczenie K. Gołda, przypisy i komentarze T. Białecki, K. Gołda, E. Rymar, T I II, Szczecin M. Stelmach, Eilhardus Lubinus i jego wielka mapa Księstwa Pomorskiego, Szczecin 2001, s

91 Andrzej Puławski uważalne są na przekazie elementy średniowieczne 22, jednak jest to zbyt skromny materiał, aby dokonać rzetelnej rekonstrukcji twierdzy z czasów oblężenia. Literatura sprzed II wojny światowej głębiej pochylała się nad oblężeniem zamku podczas analiz konfliktu pomorsko-brandenburskiego. Byli to głównie W. Raumer 23 i W. Brant 24. Jednak autorzy ci, co udowodnił E. Rymar, błędnie identyfikują instrukcję do szturmu z atakiem na Gardziec (Gartz) 25. Nie wolno zapomnieć w tym miejscu o pracy Fritza Knapka 26, w której autor opisując dzieje zamku, rozwodzi się nad wydarzeniami z 1478 r., a w pracy wykorzystuje wspomniane wyżej źródła. Polska historiografia również nie dorobiła się publikacji poświęconej jedynie oblężeniu zamku Szadzko. Należy jednak zwrócić uwagę na dwie prace E. Rymara, których punktem ciężkości jest cała wojna pomorsko-brandenburska 27. Obydwie pozycje zawierają informacje o ilości i uzbrojeniu walczących; dodatkowo druga praca zawiera fragmenty źródeł dotyczących oblężenia. Dla niniejszego tekstu duże znaczenie ma publikacja Zbigniewa Radackiego: Średniowieczne zamki Pomorza Zachodniego, Warszawa Jej autor przeprowadził próbę odtworzenia stanu średniowiecznego zamku, co jest bardzo cennym materiałem dla rekonstrukcji krajobrazu działań. Źródła konfliktu i działania militarne przed szturmem Od kiedy Dania straciła swoje czołowe znaczenie w zachodniej części Morza Bałtyckiego, o czym przesądziła przegrana przez nią bitwa 22 Z. Radacki, Średniowieczne zamki Pomorza Zachodniego, Warszawa 1976, s Beitrage zur Kriegsgeschichte der Churmark Brandenburg im 15 Jahrhundert, w: L. v. Ledeburs, Allgemeins Archiv f. d. Geschichtskunde des preuss. Staates, t. I, Der Märkische Krieg gegen Sagen und Pommern , Greifswald E. Rymar, dz. cyt., s. 33 (tam patrz przypis 62). 26 Sechshundert Jahre Pomorze Zachodnie w walce o granice i suwerenność ( ), w: Studia i materiały do historii wojskowości, t. XXXII, 1989; Trzy relacje o wojnie pomorsko-brandenburskiej z lat , Szczecin

92 Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku pod Bornhöved 28, jedną z nowych potęg w regionie stała się Marchia Brandenburska 29. Jak się okazało, miało to ogromny wpływ na dalsze losy Pomorza Zachodniego. Ten twór terytorialny okazał się bardzo agresywnym sąsiadem, a w dodatku pragnął dostępu do morza, do którego na drodze stało państwo zachodniopomorskie. Już samo posiadanie wspólnych granic z jakąkolwiek tego typu jednostką terytorialno-wojskową było niebezpieczne, gdyż wykształcenie organizacji marchionalnych miało na celu nie tylko obronę przed Słowianami, ale również wchłanianie ich ziem 30. Bardzo ważnym faktem w dziejach stosunków pomorsko-brandenburskich oraz dla tematu niniejszej pracy jest utworzenie Nowej Marchii. W ciągu XIII w. Brandenburczycy znacznie rozszerzyli granice swojego państwa, oddzielając Pomorze od Wielkopolski. W roku 1297 klinem świdwińskim wbili się w obszar sąsiadów, tworząc jednocześnie bardzo niewygodny dla Pomorzan odcinek pogranicza 31. Sama nazwa Nowa Marchia, dla tych nowo nabytych obszarów, przyjęła się na przełomie XIII i XIV stulecia 32. W 1295 r. dokonano podziału państwa zachodniopomorskiego na dzielnice: wołogoską i szczecińską 33, celem było utrzymanie przez Pomorze jedności 34. Jednak założenie to nie znalazło zastosowania, czego przykładem jest układ zawarty w 1338 r. między księstwem szczecińskim a Brandenburgią 35, według którego Witelsbachowie, po wymarciu szcze- 28 K. Ślaski, Początki rozdrobnienia feudalnego na Pomorzu Zachodnim ( ), w: Historia Pomorza, t. 1, cz. 2, pod redakcją G. Labudy, Poznań 1969, s. 127; Bitwę pod Bornhöved stoczono 22/7/1227 r. w ramach walk niemiecko-duńskich o Szlezwik. Siły koalicji miast niemieckich (Szlezwik- Holsztyn, Brema, Dithmarschen, Lubeka, Hamburg, Mecklenburg, Ratzeburg), dowodzonymi przez Adolfa VI pokonały wojska duńsko-szweckie, dowodzone przez Waldemara II. 29 Tenże, Kształtowanie się wczesnofeudalnego państwa zachodniopomorskiego, w: Historia Pomorza, t. 1, cz. 2, s J. Strzelczyk, Słowianie Połabscy, Poznań 2002, s K. Ślaski, Kształtowanie się..., s. 66, tam mapa. 32 Tenże, Początki rozdrobnienia, s B. Zientara, Rozkwit stosunków feudalnych ( ), w: Historia Pomorza, t. 1, cz. 2, s Pommersches Urkundenbuch, (dalej PUB), T. III, (T. I VII, Stettin ), nr J. M. Piskorski, Epoka wielkich przemian (do 1368 r.), w: Pomorze Zachodnie poprzez wieki, red. 92

93 Andrzej Puławski cińskich Gryfitów, mieli przejąć władzę w tej dzielnicy 36. Przykład ten został w tym miejscu odnotowany nie bez powodu, gdyż, jak się okaże, dla przedmiotu pracy będzie miał znaczenie zasadnicze. W 1464 r. na skutek zarazy zmarł bezpotomnie dwudziestoletni książę szczeciński Otto III ( ) 37. Wówczas to Pomorze dzieliło się na trzy księstwa: szczecińskie, wołogoskie i słupskie. Drugim z nich miał władać Warcisław X ( ), a trzecim Eryk II ( ). Spadek po Ottonie przejęli Gryfici, na co miał im pozwolić układ o podziale Pomorza z 1295 roku 38. Jednak elektor brandenburski Fryderyk II ( ) podpierając się układem z 1338 r., którego założenia zostały podtrzymane w 1417 r. 39, wysunął roszczenia do księstwa szczecińskiego. Na uwagę zasługuje również fakt, iż Fryderyk był wujem Ottona, a młody Gryfita miał często przebywać w otoczeniu swojego brandenburskiego krewnego, a nawet być pod jego wpływem 40. Jeszcze w tym samym roku elektor zaczął używać tytułu księcia szczecińskiego, a rok później otrzymał poparcie od cesarza Fryderyka III ( ) dla swojej sprawy 41. Obydwie strony podejmowały działania dyplomatyczne w celu pozyskania sobie stanów, co zakończyło się mizernym skutkiem. Oliwy do ognia dolewały złe stosunki małżeńskie między Warcisławem a Elżbietą, spokrewnioną z Fryderykiem II 42. Ostatecznie w Myśliborzu dnia 21 stycznia 1466 r. strony ustaliły, że Gryfici otrzymają ziemie, do których prawo rości sobie elektor, ale jako lenno od tegoż, Szczecin 1999, s Codex diplomaticus Brandenburgensis, hrsg. v. A. F. Riedel (dalej CDB), seria B, Berlin , t. II, s E. Rymar, Rodowód Książąt Pomorskich, Szczecin 2005, s Tenże, Pomorze Zachodnie w walce o granice i suwerenność ( ), w: Studia i materiały do historii wojskowości, t. XXXII, 1989, s Tenże, Trzy relacje, s Tenże, Rodowód, s B. Wachowiak, Próby scentralizowania państwa pomorskiego za Bogusława X i jego następców, w: Historia Pomorza, t. II, cz. 1, s E. Rymar, Rodowód, s

94 Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku Brandenburgii, z tym jednak zastrzeżeniem, że stany złożą Fryderykowi hołd 43. Do realizacji hołdu nie doszło, wobec czego zaostrzyły się stosunki pomorsko-brandenburskie oraz knowania na arenie międzynarodowej. Elektor uznając użycie siły za stosowne, rozpoczął działania zbrojne. Wraz ze swoją piętnastotysięczną armią wkroczył w lipcu 1468 r. na tereny pomorskie, zdobywając po kolei: Gardziec, Czworokół (Vierraden), Łeknicę (Löcknitz), Boryszewo, Pieńkuń (Penkun), próbował zająć Szczecin, a następnie pociągnął i zdobył Widuchową i Banie. Przypuszczono również atak na Gryfino. Sprzymierzeni z Brandenburgią Meklemburczycy zdobyli w tym czasie Trzebiatów nad Dołężą (Treptow), pustosząc przy tym całą okolicę. Z kolei Eryk II najechał Nową Marchię, niszcząc takie miasta, jak Lipiany, Barlinek i Trzcińsko oraz obległ Recz i Choszczno. Dokonał również udanej próby odzyskania Bań. W tym czasie Warcisław X triumfował podczas odbijania Trzebiatowa. Eryk zwrócił się do Polski z prośbą o mediację, co zaowocowało krótkim rozejmem w końcu 1468 roku. W 1469 r. Eryk znowu wyprawił się na Nową Marchię, co spowodowało odwet. Kolejny raz interwencja dyplomatyczna ze strony Polski doprowadziła 27 sierpnia do zawarcia następnego rozejmu. Do 30 maja 1472 r., kiedy to w Przęcławiu podpisano pokój, prowadzono jeszcze akcje zbrojne, najczęściej na odcinku graniczącym z Nową Marchią. W międzyczasie Fryderyk II abdykował (1470), na rzecz swojego brata Albrechta III Achillesa (ryc. 1 2) 44. Na formowanie się układów w sporze pomorsko-brandenburskim duży wpływ miały czynniki płynące z sytuacji politycznej pomiędzy innymi krajami. Polska, aktywny mediator na rzecz Grafitów, zyskała wroga w postaci króla Węgier Macieja Korwina, sprzymierzonego z Zako- 43 CDB, seria C, t. I, s B. Wachowiak, dz. cyt., s ; E. Rymar, Pomorze Zachodnie w walce, dz. cyt., s ; Tenże, Trzy relacje, dz. cyt., s. 1 5; Tenże, Wojny na Pomorzu Zachodnim i wojenne czyny Pomorzan poza Pomorzem XII XVII wieku. (Kalendarium), w: Pomorze militarne XII XXI wiek, pod redakcją Kazimierza Kozłowskiego i tegoż, Szczecin 2004, s

95 Andrzej Puławski nem Krzyżackim. Ten wybitny władca, zasiadający na węgierskim tronie od 1458 r., a na czeskim od 1469 r., począł w początkach 1477 r. organizować koalicję antypolską i antybrandenburską. Stawiało to Polskę w niezręcznej sytuacji, gdyż nie chciała, w obliczu takiego zagrożenia, zrażać sobie ewentualnego sojusznika. Sprawy pomorskie odeszły w cień. W kwietniu 1477 r. rozpoczęła się wojna śląska. Wówczas to Nową Marchią, jako namiestnik, zarządzał syn Achillesa, Jan 45. Jednak już 31 lipca zawarto rozejm. Hohenzollernowie postanowili wydać za mąż córkę Fryderyka II Małgorzatę za Bogusława X ( ), który objął władzę w dzielnicy słupskiej po śmierci ojca Eryka II w 1474 roku. Ślub odbył się we wrześniu 46. Z pewnością ostrze intencji zawarcia tego małżeństwa, było wymierzone przeciw współpracy Bogusława ze swoim stryjem Warcisławem. Jednak książę wołogoski, zachęcony niepowodzeniami Brandenburczyków podczas wznowionych walk oraz po porozumieniu się z Węgrami, zaatakował 6 kwietnia 1478 roku. Podstępnie zajął Gardziec nad Odrą, 9 kwietnia zdobył Czworokół, 23 kwietnia oblegał Chojnę, a następnie pomaszerował w kierunku Kostrzyna. Mniej więcej w tym samym czasie Pomorzanie przeprowadzili akcje zbrojne w innych częściach kraju: przed 9 kwietnia starosta z Wkryujścia (Uckermünde), Henryk Linkstedt zdobył zamek w Czworokole, a wójt z Szadzka Henryk von Bork pustoszył Nową Marchię w okolicy Drawska i Świdwina. Zainspirowany tymi pomorskimi sukcesami Bogusław, przyłączył się do stryja. Najeżdżali Nową Marchię z obszaru pyrzyckiego. Zaniepokojony niepowodzeniami syna Albrecht Achilles postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, po czym natychmiast podjął działania dyplomatyczne oraz organizowanie armii. Miała ona liczyć od 11 do 12 tysięcy zbrojnych, 900 wozów bojowych, 4 działa oraz sprzęt niezbędny do oblegania twierdz i warownych miast. Elektor 22 lipca z Chojny 45 E. Rymar, Pomorze Zachodnie w walce, dz. cyt., s Tenże, Rodowód, dz. cyt., s. 378, 385,

96 Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku wybrał się nie w stronę Szczecina, stolicy pożądanej przez Brandenburgię dzielnicy, tylko w kierunku pogranicza pomorsko-brandenburskiego, na odcinku gdzie północna część Nowej Marchii od zachodu graniczyła z ziemiami Gryfitów, w tym Szadzka. Już 23 lipca o sile armii margrabiego przekonały się Banie, gdzie najeźdźcy dokonywali zniszczeń do dnia 26 tegoż miesiąca. Następnie elektor ruszył w kierunku Pełczyc. W drodze spotkał wojska Bogusława, pobił je i począł oblegać Pyrzyce, gdzie książę się ukrył. Walki trwały od 27 lipca do 1 sierpnia. Wieść o wymknięciu się Bogusława (na drugi dzień po rozpoczęciu ataku) z obleganego miasta sprawiła, że Albrecht Achilles, zapewne z częścią wojsk, ruszył w pościg; zrównano z ziemią polowy obóz Pomorzan, lecz Stargardu, miasta gdzie skrył się książę pomorski, Brandenburczycy nie ważyli się ruszyć. Podjęcie ataku na tak dobrze ufortyfikowane miasto mogło zakończyć się dla nich ogromnymi stratami. Albrecht przystąpił z częścią swoich sił do pustoszenia okolic Stargardu, Płoni i Kołbacza. Następnie, 2 sierpnia zdobyto Pełczyce 47. Po zajęciu Pełczyc ruszono w stronę Szadzka, jednak twierdza ta nie była osamotniona. Ze strategicznego punktu widzenia obiektem pomocniczym dla Szadzka była Wapnica, zamek należący do rodu von Güntersberg 48. Strażnica w owym czasie znajdowała się ok. 5 kilometrów od granicy pomorsko-nowomarchijskiej i również posiadała duże znaczenie taktyczne. Anonim tak pisze o Wapnicy i wydarzeniach z 1478 r.:...w marszu zaś zdobył [Albrecht Achilles], dobrą warownię zwaną Wapnicą G. Labuda, Pomorze Zachodnie w obronie swojej niezawisłości XII XVI wieku, w: Z dziejów wojennych Pomorza Zachodniego, red. B. Miśkiewicz, Poznań 1972, s. 168; E. Rymar, Pyrzyce i okolice podczas działań wojennych w 1478 roku, w: Zeszyty Pyrzyckie, t. 4, 1971, s ; tenże, Pomorze Zachodnie w walce, s ; tenże, Wojny na Pomorzu Zachodnim, s. 172; tenże, Pyrzyce i okolice poprzez wieki, Pyrzyce 2009, s ; G. J. Brzustowicz, Z dziejów ziemi pełczyckiej, Choszczno 2004, s Zamek zbudowano pod koniec XIII w. wykorzystując do tego wczesnośredniowieczny gród znajdujący się na jeziorze. W 1338 r. zniszczony przez Brandenburczyków a następnie odbudowany. Z. Radacki, dz. cyt., s ; A. Puławski, O zamkach powiatu stargardzkiego słów kilka, w: Wokół szkolnych spraw, nr 7, Stargard 2009, s Cyt. za E. Rymar, Trzy relacje, dz. cyt., s

97 Andrzej Puławski Oblężenie i jego konsekwencje W owym czasie zamkiem Szadzko (od 1477 r.) zarządzał Henryk von Borck z Łobza i Reska, zwany Czarnym Rycerzem. Na Pomorzu był on książęcym wójtem i radcą. W latach w Nowej Marchii pełnił funkcję krajowego wójta, a od 1470 dzierżył wykupione od rodu von Wedel dobra zamkowe w Złocieńcu, potwierdzone przez syna elektora margrabiego Jana w 1477 roku 50. Opowiedzenie się po stronie Gryfitów groziło Henrykowi utratą nowomarchijskich własności. Zamek został zbudowany w pierwszej połowie XIV w. przez członków rodziny von Steglitz i zhołdowany książętom wołogoskim w 1336 roku 51. Był on zamkiem rycerskim, a inspiracją do jego powstania i lokalizacji była utworzona w końcu XIII w. granica Pomorza z brandenburską Nową Marchią. Zamek w okresie średniowiecznym znajdował się kolejno w dzielnicach Księstwa Pomorskiego: wołogoskiej (do 1368), słupskiej (do 1402), stargardzkiej (do 1403), ponownie słupskiej (do 1463), szczecińskiej (do 1478). W XV w. zamek przejęli książęta, w imieniu których zarządzali przedstawiciele rodu von Borck 52. Dokładna rekonstrukcja obiektu, z czasu omawianych tu wydarzeń, nie jest możliwa. W XVI w. zamek został rozbudowany a po pożarze w 1588 r. przebudowany na renesansową siedzibę (ryc. 3) 53. Budowla została zlokalizowana na podmokłym terenie, w bliskim sąsiedztwie jeziora. Fortyfikacje dźwigał ziemny nasyp, który pełnił również funkcje obronne. Zbigniew Radacki, na podstawie XVIII wiecznego opisu architekta Dornsteina, odtworzył wymiary średniowiecznego rzutu zamku na m (ryc. 4). Jego mury miały zamykać się w czworoboku, dom mieszkalny był umieszczony na wychodzącym w stronę jeziora boku, 50 Tenże, Pomorze Zachodnie w walce, s PUB X, nr Obszerniej o historii zamku w innym tekście autora: Zamek Szadzko w Średniowieczu (w druku: Stargardia, t. VI). 52 A. Puławski, Zamek Szadzko. 53 Z. Radacki, dz. cyt., s

98 Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku który w pracy będzie określane skrzydłem mieszkalnym 54. Na wizerunku zamku z mapy Eilharda Lubinusa (1618) widoczny jest omawiany fragment fortyfikacji (ryc. 3). Obiekt zapewne zawierał budynki gospodarcze. Zamek wyposażony był w wieżę, która była zlokalizowana w południowo-wschodnim narożniku zamku, przy łączeniu się boku ze skrzydłem mieszkalnym i boku, w którym umieszczona była brama wjazdowa. Na ikonograficznym przekazie Lubinusa również i ona jest zauważalna. Miała kwadratową podstawę i cylindryczne zwieńczenie 55. Stanowiła bardzo mocny punkt umocnień zamku, załoga zainstalowana na niej miała zabezpieczać wjazd. Wieża była przystosowana do samodzielnej obrony, w razie gdyby wróg wdarł się do wewnątrz pozostałej części zamku. Dzieliła się ona na kondygnacje, między którymi komunikację zapewniały drabiny bądź schody. Powołując się na ustalenia znawców przedmiotu dla obiektów okresu, można przyjąć, że pierwszy poziom zawierał pomieszczenie więzienne i dostępny był przez otwór w sklepieniu wewnątrz 56. Druga kondygnacja, która była pierwszą dostępną od zewnątrz, zawierała pomieszczenia magazynowe i gospodarcze, trzecia mieszkalne, a czwartą stanowił taras, wyposażony w urządzenia obronne, tworząc tym samym główne stanowisko, z którego zadawano rany nacierającym przeciwnikom. Atakującego przeciwnika można było niepokoić również przez otwory w niższych kondygnacjach (ryc. 5). W instrukcji do szturmu Albrecht Achilles zawarł polecenie, by ostrzeliwać bastiony 57. Wzmianka ta dowodzi istnienia także tego typu elementów w umocnieniach. Cały zamek otoczony był fosą, przez którą do bramy wjazdowej prowadził most 58. Jednak Albrecht Achilles, w instrukcji do sztur- 54 Tamże, s. 202, 204 (tam próba rekonstrukcji stanu średniowiecznego zamku); M. Słomiński, Karta Ewidencyjna Zabytków Architektury i Budownictwa. Obiekt Relikty Zamku, Szczecin Z. Radacki, dz. cyt., s. 202; M. Słomiński, dz. cyt., s J. Bogdanowski, Z. Holcer, M. Kornecki, Architektura obronna, Warszawa 1994, s Za E. Rymar, Trzy relacje, s Z. Radacki, dz. cyt., s. 203; M. Słomiński, dz. cyt., s

99 Andrzej Puławski mu, wspomina o materiałach, w postaci wiązek chrustu, desek i żerdzi na dwudziestu wozach, mających umożliwić przejście przez rowy 59. Zdradza tym samym, że wówczas wokół zamku nie było wody. Wspiera tę tezę fakt, iż opisywane wydarzenia miały miejsce w sierpniu. Do najbliższych okolic tej pomorskiej strażnicy należała wieś o takiej samej nazwie, a także inne: Odargowo, Ognica, Kępno oraz miasteczko Dobrzany, które nie posiadało murów obronnych. Warto wspomnieć, że Dobrzany nie zostały wymienione, ale instrukcja do szturmu na szadzki zamek wymienia nazwę miejscowości Stadtlein koło zamku 60, a wśród 14 miast i zamków zdobytych przez elektora podczas kampanii pomorskiej wspomina się o zamku Szadzko wraz z miasteczkiem 61. Zapewne chodzi tu więc o Dobrzany 62. Miejscowości z okolic zamku zostały potraktowane tradycyjnie taktyką spalonej ziemi. Elektor nakazał:...chaty wszystkie trzeba zwalić i roznieść ogień 63. Wbrew pozorom takie zachowanie nie było jedynie zwykłą grabieżą, tylko metodą psychologicznego oddziaływania, które mogło doprowadzić do poddania się 64. Wyznaczonych grabieży miano dokonywać w nocy. W ramach przygotowania do szturmu zorganizowano 10 wozów z wiązkami chrustu i 10 wozów z deskami, drewnem i żerdziami do wypełnienia rowów. Podczas rabowania okolicy, szczególnie pożądane były drabiny potrzebne do oblegania zamku, czym miał się zająć Ecktorff. Niejaki młody Sluckerer miał zadbać o przygotowanie amunicji dla strzelców z rusznicami i kuszników 65. Wyznaczony został podział obowiązków, od dowódców do strażników pilnujących w nocy przed i w dzień szturmu. 59 Za E. Rymar, Trzy relacje, s Tamże. 61 CDB seria B, s E. Rymar, Pomorze Zachodnie w walce, s. 93 (przyp. 135); tenże, Trzy relacje, s. 34 (przyp. 65). 63 Za E. Rymar, Trzy relacje, s P. Contamine, dz. cyt., s E. Rymar, Trzy relacje, s

100 Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku Dzień przed szturmem, w niedzielę 16 sierpnia, podczas uroczystości, pasowano na rycerzy dwóch synów Albrechta Achillesa oraz 200 innych grafów i panów uczestniczących w operacji zbrojnej, w tym Wilwolta von Schaumburga. Pola pod zamkiem miały być miejscem przeprowadzenia turnieju rycerskiego. Natomiast...po północy zaś mszę świętą należy odprawić o świętych trzech królach i wypić Wójt nie był w zamku obecny. Obroną mieli zająć się jego bracia Maćko i Boranta Borkowie 67. Być może Henryk obawiał się stanąć naprzeciw samemu elektorowi, co mogło się skończyć utratą jego nowomarchijskich dóbr. Na załogę zamku składało się okoliczne rycerstwo, przy czym biorąc pod uwagę liczbę wziętych do niewoli, można jej ilość ustanowić na około Broniący się mogli posiadać sprzęt niezbędny do obrony. Wilwolt pisał, że załoga zamku strzelała i miotała oraz rzucała kamieniami znacznej wielkości, które... mąż z ledwością zdolny byłby unieść 69. Trudno jednak stwierdzić czy oprócz tradycyjnego, ręcznego zrzucania kamieni, zastosowano balisty czy miotacze kamieni, których używano do obrony zamków 70. Ustalenie liczebności całkowitej armii brandenburskiej jest niemożliwe, wprawdzie wcześniej podana została informacja o tysiącach zbrojnych, ale trzeba wziąć pod uwagę straty w wyniku wcześniejszych walk podczas kampanii oraz żołnierzy pozostawionych w obsadzonych obiektach. W oblężeniu nie brała udziału cała, przybyła pod Szadzko, armia. Lis Germanii, jak nazywano Albrechta Achillesa, wyznaczył do operacji część swych podwładnych. Do szturmu powołane zostały dwa oddziały, chorągiew czarno-biała (główna) dowodzona przez margrabiego Jana, i burgrabiowska, dowodzona przez margrabiego Fryderyka. Każdy z nich liczył po 1000 ludzi: 66 Tamże, s Tenże, Pomorze Zachodnie w walce, s Tenże, Trzy relacje, s. 28, Tamże, s P. Contamine, dz. cyt., s

101 Andrzej Puławski 150 kuszników, 50 strzelców z rusznicami, 400 jezdnych, 400 piechoty. Każda z chorągwi miała przydzielony mniejszy oddział wspomagający, składający się z 50 ludzi niosących drabiny i 50 z dużymi tarczami osłonowymi (pawężami). Swoich przydzielonych dowódców mieli strzelcy, ludzie niosący drabiny, niosący pawęże oraz każda nacierająca setka wspinająca się na drabinach. Wilwolt wspominał, że podczas natarcia dowódcami grup z drabinami byli: Kumet z Tobenecku i Toman z Reitzensteinu 71. Pomocą miało również służyć 4 cieśli, po dwóch w każdej chorągwi, wyznaczonych przez, wymienionego przez instrukcję Pfenniga 72. Szturmujący mieli być wspomagani przez 4 działa, z których na chorągiew przypadało po dwa. Każde z dział było obsługiwane przez mistrza kanonierskiego. Imiona dwóch z nich wymienia instrukcja do szturmu, byli to Walh oraz Zygmunt. Drugi z nich miał strzelać ze, jak podaje źródło, Sternbergerki. Według E. Rymara, miała to być, pochodząca z miasta Torzym (Sternberg), duża armata 73. Instrukcja wspomina również o wielkiej armacie, przy której przed szturmem gromadzone miały być drabiny 74. Źródło zawiera informację o uzbrojonych w hakownice; dziesięcioma w chorągwi czarno-białej dowodził Stefan von Staff i taką samą liczbą w chorągwi burgrabiowskiej dowodził niejaki Kitzing, którego E. Rymar identyfikuje z prepozytem berlińskim Albrechtem von Klitzingiem 75. W taborach uczestniczyć miało 20 wspomnianych wyżej wozów, czym miało się zająć 100 wyznaczonych ludzi. Każdy wóz obsługiwany był przez woźnicę, zabezpieczony przez strzelca i oszczepnika. Pozostała część armii, która nie została do ataku na zamek wyznaczona, miała strzec obozu. Została ona przegrupowana w dwa 71 Za E. Rymar, Trzy relacje, s Tamże, s Tamże, s. 32, przyp. 59. W średniowiecznej Europie wielkim działom nadawano imiona a nawet wierszowane inskrypcje, które dawały im osobowość oraz miały siać postrach. P. Contamine, dz. cyt., s. 120, Za E. Rymar, Trzy relacje, s Tamże, s. 33 (przyp. 58). 101

102 Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku oddziały. Pierwszym dowodził niejaki von Lubus, którym, według E. Rymara, miał być biskup lubuski i kanclerz Fryderyk von Sesselmann 76. W średniowiecznej Europie spotykane było, że dowódcami podczas wypraw zbrojnych były osoby duchowne. Czasem dowodziły one nawet oddziałami najemnymi 77. Drugim oddziałem dowodził Fritz von Schulenburg. Taktyka i podział ról podczas operacji była przez elektora dokładnie nakreślona. Oczywiste jednak jest to, że nie wszystko, co zostanie zaplanowane, musi się w stu procentach ziścić. Dlatego trzeba zaznaczyć, że instrukcja Achillesa mówiła, co dopiero miało się wydarzyć podczas oblężenia a nie o tym, co zaistniało. Stąd trzeba to źródło traktować z pewną rezerwą. W tym miejscu bardziej przydatny jest fragment z pamiętnika Wilwolta, niestety, nie jest on tak obszerny jak instrukcja szturmu. Brandenburczycy zmuszeni byli powtórnie zbudować most prowadzący do zamku, gdyż jego załoga, w ramach przygotowań do obrony, zniszczyła przejście. Nic nie wiadomo, czy bramę zabezpieczono dodatkowymi umocnieniami, jak np. zapory. Działa ostrzeliwały zamek, z jednego strzelano do wieży; wystrzał z największego działa mierzył w bastiony. Pierwsze do szturmu ruszyły oddziały z dużymi tarczami osłonowymi, wbijanymi w ziemię. Za nimi ustawiali się kusznicy i strzelcy. Ustawieni oni byli w zewnętrznym taborze. Obsługa hakownic, o których wspomina instrukcja, a które najpewniej zostały tu zastosowane podczas oblężeń, wymagała dwóch osób, z wykorzystaniem specjalnych kozłów transportowanych na wozach bądź samych wozów, które w instrukcji wielokrotnie są wymieniane. Wszystkie zabiegi z udziałem artylerii i kuszników miały za zadanie osłaniać tych, którzy podejmowali pracę umożliwiającą zbliżenie się do murów. Gdy operacja się udała mury zdobywano. Artyleria bardzo utrudniała zadanie broniącej się załodze. 76 Tamże, s. 31 (przyp. 56), W. Urban, dz. cyt., s

103 Andrzej Puławski Następnie ruszyli ludzie odpowiedzialni za drabiny i przystawiali je do murów. Po tym zabiegu, przez most ruszyli rycerze, wspinając się po drabinach na mury zamku. Szturmowano stuosobowymi oddziałami jeden po drugim. W skład tych dwustu wchodziło 50 żołnierzy piechoty i 150 żołnierzy spośród jezdnych. Ten sam rozkaz tyczył się obu chorągwi z osobna, tak więc w pierwszej fazie oblężenia, na mury zamku wspinało się 400 zbrojnych. Następnie do ataku, w razie potrzeby, ruszyć miały, stuosobowe oddziały, po jednym z każdej chorągwi. Miały one nacierać i jednocześnie sprawić, że żaden z hufców nie zostanie przełamany. Ich udział był uzależniony od tego, jak silny opór stawią Pomorzanie i jakie decyzje podczas oblężenia podejmą dowódcy. W razie, gdyby wsparcie nie było potrzebne, miały one zostać w bezpiecznym miejscu. Obrońcy zamku, jak pisze Wilwolt: mężny stawiali opór i strzelając oraz miotając, zadawali rany 78. W wyniku takiej obrony, bardzo poważnie został raniony w głowę kamieniem z wieży stryj Wilwolta Wawrzyniec. Źródła nie określają, jakim sprzętem obronnym dysponowała załoga szadzkiego zamku. Wspomniane zostały już kamienie, którymi rzucali obrońcy z murów i wieży na głowy oblegających. W owym czasie, podczas obrony twierdz i miast powszechnie używano gorącej smoły, którą lano na próbujących się dostać do środka przeciwników. Przekazy źródłowe milczą, czy Pomorzanie dysponowali bronią palną, jak na przykład używanymi w tym okresie do obrony przed oblężeniami, hakownicami. Bardzo możliwe, że w tego typu broń była uzbrojona załoga zamkowa. Różnego rodzaju broń palna trafiała do zamkowych zbrojowni jako wyposażenie podstawowe. W XV w. artyleria bardzo się rozpowszechniła, zaopatrzenie się w nią było rozsądnym posunięciem. Szczególnie przez załogi tak ważnych, ze strategicznego punktu widzenia, obiektów jak Szadzko. 78 Za E. Rymar, Trzy relacje, s

104 Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku Zamek Szadzko padł łupem Albrechta Achillesa. Według anonima, straty brandenburskie wynosiły: 4 zabitych i 30 rannych 79, w tym wspomniany powyżej Wawrzyniec z Schaumburga, ochmistrz margrabiego Jana. O jakichkolwiek zabitych po stronie pomorskiej brak informacji. Anonim wspomina o sporej liczbie wziętych do niewoli Pomorzan. Miało być ich 50 rycerzy (z których znanych jest 40 bądź 39 odstawionych do Starej Marchii, do Stendal): Achim Lepel, Arnd Trumell, Asmus von Güntersberg, Boranta von Borck, Einwolt Versen, Hans Besske, Hans von Güntersberg, Hans von Horn, Hans Mure, Hans Yserhovet, Henning Mildenitz, Henning von Wopersnow, Henryk Kolve, Kurtz von Güntersberg, Hasso von Güntersberg, Ludeke Gumetaw, Jakub Berlin, Jakub Hanaw, Jaspar Spremberg, Jobst Sastrow, Matzke von Borck, Mikołaj Petz, Mikołaj von Blankenburg, Mikołaj von Borck, Mikołaj von Güntersberg, Paul Sastrow, Piotr Podewils, Piotr Putkamer, Reimer Stroder, Kartze von Güntersberg, Kurd Finckenhagen, Kurd Versen, Kurd Runge, Eggerd Plötz, Ulryk von der Fliet, Henning Sastrow, Kersten (Młodszy) von Güntersberg, Ludeke Lepel, Hans (młodszy) von Güntersberg, Paul von Güntersberg. 8 knechtów: Burchard Scholte, Hans Clainsmedt, Henning Baldekaw, Herman Kruger, Mikołaj Hertoge, Mikołaj (stajenny Henryka von Borcka), Piotr Bratz, Piotr Nienfeld; 10 chłopów: Diderick Delch, Jakub Metz, Jurgen Weitenhagen, Marcin Molner, Mikołaj Sneder, Mikołaj Muth, Lentze Berneknecht, Hans Ridder, Henryk Yekel, Paweł Bonenberg 80. Anonim napisał, że elektor w szadzkiej okolicy przebywał przez kilka dni 81, przez ten czas właśnie trwały wszystkie powyżej opisane wydarzenia. Po wojnie swoje straty Henryk von Borck oszacował na 1000 guldenów Tamże, s E. Rymar, Pomorze Zachodnie w walce, s. 93; tenże, Trzy relacje, s. 34 (przyp. 33, 34). 81 Tenże, dz. cyt., s Geschichtsquellen des burg und schlossgesessenen Geschlechts von Borcke, hrsg. G. Sello (dalej UBB), Berlin 1903, Bd II, nr

105 Andrzej Puławski Elektor obsadził zamek swoją załogą, co (jak się później okazało) miało duże znaczenie podczas rokowań pokojowych. Nieznana jest liczba brandenburskiej załogi Szadzka, wśród wszystkich zdobytych 14 miast i zamków od rozejmu zawartego 28 września miało przebywać 300 jezdnych a także siły zhołdowanych miast i lennego rycerstwa 83. Brandenburczycy ruszyli w dalszą drogę, ich łupem padły ośrodki: Drawno, Chociwel, Dobra. 23 sierpnia, pod miejscowością Dobropole w okolicach Dobrej, podpisano krótkotrwałe zawieszenie broni 84. W okolicach Szadzka doszło do starcia, wygranego przez Brandenburczyków, którego lokalizacja w czasie i przestrzeni jest trudna. Miało ono się odbyć gdzieś na północ od zamku między wsiami Tarnowo i Kępno na polu noszącym nazwę Słowiańskie Zarośla (Wendenbusch). Poparciem przekazu ustnego mogą być znaleziska archeologiczne z początków XX w., a w niej znaczna ilość uzbrojenia i szkieletów. Zostały one odnalezione między miastem Dobrzany i wsią Kępno przy górze Pfingstberg. F. Knack uważa, że do starcia doszło po zdobyciu Wapnicy, natomiast E. Rymar, opierając się na lokalizacji owego wzgórza powyżej zamku, przydziela mu okres po zajęciu Szadzka czy nawet Drawna 85. Po przeprowadzeniu bliższego rozeznania w terenie zwraca uwagę nieznaczna odległość Pfingstberg od Szadzka. Oddala to hipotezę o bitwie po zdobyciu Drawna 86. Za hipotezą o starciu przed zdobyciem zamku może przemawiać brak informacji o nim w źródłach, co może świadczyć o jego małych rozmiarach. Do walki mogło dojść podczas wspomnianych w instrukcji Achillesa grabieży przed oblężeniem. Równie dobrze mogło dojść do potyczki po zajęciu Szadzka, a polegli w niej 83 E. Rymar, Pomorze Zachodnie w walce, s Tamże, s ; G. J. Brzustowicz, Czasy Wedlów, Choszczno 2003, s. 39; Chociwel. Dzieje miasta, red. E. Brzosko, mps w zbiorach archiwum Urzędu Miasta i Gminy Chociwel, Szczecin 1988, s F. Knack, Festschrift 600 Jahre Jacobshagen, Stettin 1936, s. 70; E. Rymar, Pomorza Zachodnie w walce, s. 94 (przyp. 139); tenże, Trzy relacje, s (przyp. 70). 86 Z Drawna, przez Ińsko, wyprawiono się na Chociwel. Trasa ta jest znacznie oddalona od Szadzka, Dobrzan i Pfingstberg. 105

106 Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku Pomorzanie należeli do spóźnionej odsieczy zmierzającej w stronę atakowanego zamku. 106 Wedle rozejmu zamek szadzki miał wrócić do Pomorza, jeśli w ciągu tygodnia do Brandenburgii wróci Gardziec. Warunku tego nie dotrzymano i Szadzko oraz Gardziec nadal były pod okupacją. Główne siły brandenburskie wycofały się do Eberswalde. Po krótkiej przerwie Achilles wznowił działania wojenne (7 września). Po przekroczeniu granicy 12 września zajął: Czworokół, Świecie (Schwedt), Łęknicę i ruszył w stronę Szczecina. Akcja zakończyła się rozejmem 28 września, za pośrednictwem mediacji polskiej. Duży wpływ na decyzję o rozejmie miały wznowione węgierskie działania zbrojne, wymierzone w Brandenburgię. Umowa miała obowiązywać do 24 czerwca 1479 roku. W Chojnie 1 grudnia 1478 r. rozpoczęto rozmowy w sprawie wymiany zajętych przez obie strony miast i zamków. Przedstawicielem strony pomorskiej był Henryk von Borck, który chciał również uwolnienia swoich braci wziętych do niewoli w Szadzku. Rokowania się nie powiodły, kolejne zaplanowano na styczeń. Niespodziewanie, w niewyjaśnionych okolicznościach, zmarł 17 grudnia Warcisław X Wołogoski 87. Wówczas Bogusław stał się władcą całego, zjednoczonego Pomorza Zachodniego. Były to bardzo trudne rokowania, elektor proponował powrót Szadzka do Pomorza za zrzeczenia się praw Bogusława X do władztwa Beeskow i Storkow na Łużycach. Kolejne rokowania odbyły się w marcu 1479 r., podczas których warunki zwrotu Szadzka zostały podtrzymane. Rokowania zostały zerwane, wskutek czego Albrecht Achilles rozpoczął przygotowanie do nowych działań zbrojnych. Załoga szadzkiego zamku miała zostać wzmocniona, gdyż jego okolice były penetrowane przez Pomorzan 88. Wojna o sukcesję szczecińską zakończyła się 26 czerwca pokojem w Przęcławiu. Bogusław X złożyć miał hołd lenny Albrechto- 87 Tenże, Rodowód, s Tenże, Pomorze Zachodnie w walce, s ; tenże, Trzy relacje, s ; tenże, Wojny na Pomorzu Zachodnim, s

107 Andrzej Puławski wi Achillesowi. Dogadano się w sprawie wymiany więźniów, miast i zamków. Zamek Szadzko natomiast z powrotem miał znaleźć się w granicach pomorskich, po uiszczeniu odszkodowania w wysokości 2600 guldenów 89. Thomas Kantzow tak napisał o tym wydarzeniu:...w roku 1479 zjazd odbył się z margrabią i tak się z nim w końcu ułożył, [Bogusław X] iż Książe miał Gardziec zatrzymać i odzyskać Szadzko Henryk domagał się od Albrechta odszkodowania za straty, jakich doznał w walce z siłami brandenburskimi 91. Podczas negocjacji zamek Szadzko zajmował jedno ze szczególniejszych miejsc, co potwierdza jego duże znaczenie strategiczne. Ostatecznie zamek wrócił we władanie Henryka von Borck, o czym informuje dokument z 8 września 1479 roku 92. Jednak z informacji z 22 stycznia 1481 r. wynika, że do zwrotu nie doszło 93. W ramach zrekompensowania strat doznanych w walce, wynoszących 1000 guldenów, wójt Henryk von Borck otrzymał od Bogusława X zamek Szadzko w posiadanie dożywotnio 94. Zakończenie Oblężenie zamku Szadzko należało do ważniejszych działań zbrojnych podczas wojny pomorsko-brandenburskiej toczącej się w latach Był on jedną z największych twierdz na Pomorzu, stanowił solidny punkt w obronie pomorskich granic i groźną bazę dla Pomorzan zapuszczających się zbrojnie w głąb Nowej Marchii. Jego zdobycie dla obu stron miało duże znaczenie, zarówno taktyczne jak i moralne. Szturm był 89 CDB, seria B, V, s ; CDB, seria C, II, s Thomas Kantzow, Pomerania, k. III, s UBB II, nr , Tamże, nr Tamże, nr Tamże, nr 303, 317, 327. Po śmierci Henryka von Borck (1496/97), z powodu nie dopełnionej spłaty zamek otrzymali 30 kwietnia 1498 r. jego synowie: Kersten i Adrian; tamże, nr

108 Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku pokazem sił armii brandenburskiej i potwierdzeniem jej dużych możliwości. Przyłączenie zamku do brandenburskich zdobyczy wojennych spowodowało znaczne osłabienie zabezpieczeń granic pomorskich. Szadzko było dla elektora bardzo cenną kartą przetargową podczas rokowań pokojowych, co potwierdza jego wysoką pozycję w pomorskim systemie obronnym, zaś jego strata określa znaczne rozmiary porażki Bogusława X. Brandenburgische Belagerung von Saatzig in 1478 Burg Saatzig wurde im pommersch-brandenburgischen Krieg , am 17. August 1478 belagert. Die Hauptquellen, die für diese Arbeit verwendet wurden, sind: die Instruktion für den Angriff, die einen Tag davor der Kurfürst Albrecht Achilles erstellte, das Tagebuch von Wilwold von Schaumburg, der 1507 abgeschlossen wurde und eine Chronik des brandenburgischen Feldzuges in Pommern, die ein anonymer Autor nach dem Beenden des Krieges geschrieben hatte. Der Autor war jemand aus dem vertrauten Kreise des Kürfürsten, der das kriegerische Unternehmen begleitete Besprochen werden die Ursachen des Erbfolgekrieges, die militärische Handlungen beider Parteien sowohl in der Neumark als auch in Pommern und dann auch das Hauptthema. Es soll die, mindestens hypothetische, Rekonstruktion des baulichen Befindens der Burg in der Zeit des Erbfolgekrieges durchgeführt werden. Die späteren Umbauten der Burg haben sein Bild stark verändert, was zu Folge hat, dass die spätere Ikonografie (Lubinus-Karte vom 1618) für den Forscher keine glaubwürdige Quelle sein kann. Es ist schwer festzustellen, wie stark die Burg war. Die Besatzung belief sich auf etwa 68 Mann, was die Ausrüstung betrifft, kann man nur Hypothesen aufstellen. Anders ist es bei den Daten über die brandenburgische Armee. Angegriffen haben zwei Kompanien mit jeweils 150 Arm- 108

109 Andrzej Puławski brustschützen, 50 Hakenbüchsenschützen, 400 Kavallerie, 400 Infanterie. Jede Kompanie wurde mit 50 Mann mit Schilden und 50 Mann mit Leitern unterstützt. Die Quellen sprechen auch von 4 Kanonen. Der Ansturm endete mit dem Sieg der Brandenburger, wobei 4 wurden getötet und 30 verletzt. 50 Ritter, 10 Bauer und 8 Knechte wurden gefangen genommen. Die Burg besetzte brandenburgische Mannschaft und die Armee zog weiter. Bei den Friedensverhandlungen wurde beschlossen, dass die Burg den Pommern übergeben wird, nachdem 2600 Gulden gezahlt werden. Saatziger Voigt Heinrich von Borck schätzte seine Verluste auf 1000 Gulden. Der Pommersche Herzog Bogislaw X übergab die Burg in eine lebenslange Nutzung den Voigt Heinrich als Entschädigung. Die Ereignisse zeigen deutlich, dass die Burg Saatzig eine wichtige Rolle in den pommersch-brandenburgischen Beziehungen spielte. Als eine der größten Festungen stellte sie eine Bedrohung für die Neumärker und die brandenburgischen Städte dar. Ryc. 1: Albrecht Achilles, za: F. Knack, Die Burg Saatzig- Jacobshagen, Hildensheim

110 Brandenburskie oblężenie zamku Szadzko w 1478 roku Ryc. 2: Albrecht Achilles na murach Greiffenbergu (Gryfic). Miedzioryt Bernharda Rode z 1783 r. Za: Kunst im Dienste der Aufklärung. Radierungen von Bernhard Rode ( ) mit einem Gesamtverzeichnis aller Radierungen des Künstlers im Besitz der Graphischen Sammlung der Kensthalle zu Kiel, Hrsg. v. Frank Büttner, Kiel Ryc. 3: Szadzko na mapie Księstwa Pomorskiego Eilharda Lubinusa z 1618 r. Za: F. Knack, Die Burg Saatzig... Linie naniesione przez autora wyszczególniają elementy średniowieczne zamku: skrzydło mieszkalne i wieżę. 110

111 Andrzej Puławski Ryc. 4: Próba rekonstrukcji rzutu średniowiecznego stanu zamku Szadzko według Zbigniewa Radackiego. Za: tenże, Średniowieczne zamki Pomorza Zachodniego, Warszawa Ryc. 5: Hipotetyczny rys sylwety średniowiecznego stanu zamku. Oprac. własne. 111

112 Wolfgang J. Brylla* Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry Zielona Góra Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry Bo kościół bez organów, to dzwon bez serca! To człowiek niemowa podziwiający cuda przyrody, który mimo wezbranych w duszy uczuć nie może na zewnątrz wybuchnąć hymnem uwielbienia dla Stwórcy. (znalezione w internecie) 112 Muzyka organowa i organy pojawiły się w świątyniach za papieża Witaliana ( ), który w 666 r. oficjalnie wprowadził je do liturgii Kościoła zachodniego, prawnie sankcjonując istniejący stan rzeczy. Przy czym trzeba tu wspomnieć, że pierwotnie służyły ne nie do akompaniamentu, ale do przygotowania do śpiewu, była to tzw. technika alternatim 1 stosowana jeszcze w późnym średniowieczu. * Wolfgang Jan Brylla, historyk, regionalista. Zajmuje się m.in. dziejami budownictwa organowego na obszarze historycznego Dolnego Śląska, Łużyc Wschodnich i Nowej Marchii. Jest autorem wielu artykułów z tej tematyki, uczestnikiem krajowych i zagranicznych organologicznych konferencji naukowych a także konsultantem w krajowych projektach badawczych. Współopracowuje drugi tom Lexikon norddeutscher Orgelbauer, obejmujący Saksonię. 1 Uwaga odautorska: fragmenty cytowane w formie oryginalnej podane zostały kursywą, dosłownie tłumaczone na język polski ujęto w cudzysłów.

113 Wolfgang J. Brylla Na obszarze Starej Marchii Brandenburskiej, a także Nowej Marchii, organy pojawiły się stosunkowo późno i nielicznie. Najstarsza znana informacja o ich używaniu na wspomnianym terenie związana jest z kościołem mariackim we Frankfurcie nad Odrą i odnosi się do roku Z biegiem lat instrumentów przybywało, głównie jednak w dużych ośrodkach miejskich i klasztorach. W Chojnie głos organów można było usłyszeć już około 1440 roku 3. Dopiero reformacja i upowszechnienie chorału luterańskiego sprawiły, że organy stały się ważnym elementem wyposażenia kościołów ewangelickich, za którymi poszły też katolickie. Ich znaczenie dla życia duchowego swoich podwładnych doceniał też pruski król Fryderyk Wilhelm I ( ). Do jego szczególnych upodobań zaliczali się wysocy żołnierze, wysokie i okazałe wieże oraz dobre organy. Na te cele, przy znanym przesadnym skąpstwie, nie szczędził pieniędzy. Taka postawa władcy pozwoliła zaistnieć pierwszemu rodzimemu, wysokiej klasy budowniczemu organów, Joachimowi Wagnerowi. Dotychczas bowiem posiłkowano się mistrzami z ościennych krajów. Joachim Wagner, dzięki sprzyjającej koniunkturze, wypracował jedyny w swoim rodzaju styl północnoniemieckiego budownictwa organowego odmiany berlińskiej, nad wyraz udatnie łączący ze sobą wpływy północno- i środkowoniemieckie ze śląskimi. W literaturze przyjęło się określać jego twórcę, trochę na wyrost, marchijskim Silbermannem 4. Joachim Wagner, syn księdza, urodził się 13 kwietnia 1690 r. w miejscowości Karow w księstwie Magdeburg. Zawodu organmistrzowskiego uczył się zapewne w pobliskim Magdeburgu u Matthäusa Hartmanna, ucznia Arpa Schnittgera, wybitnego twórcy tzw. 2 Ch. Kirchner, Beiträge zur Geschichte des Orgelbaus in der Mark Brandenburg bis zum Jahre 1600, Acta Organologica 20, 1988, s H. Bütow, 500 Jahre Orgeln in der Königsberger Marienkirche, Die Neumark, Bd. XVIII, 1941, s Zob.: ( ). 113

114 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry północnoniemieckiej szkoły budowy organów lub u Christopha Treutmanna. Kolejnym etapem jego nauki był, poświadczony źródłowo, dwuletni okres pracy w warsztacie Gottfrieda Silbermanna we Freibergu (Saksonia). W 1719 r. przeniósł się do Berlina, by rozpocząć samodzielną działalność. Termin przybycia okazał się dla niego szczęśliwy, gdyż akurat w tym czasie zmarł Michael Mietke posiadający wyłączną koncesję na budowę organów w tym mieście. Dzięki protekcji nadmarszałka dworu Marquardta Ludwiga von Printzena, została ona udzielona nowoprzybyłemu 5. Wagner od razu też uzyskał zlecenie na budowę nowych organów do budującego się w tym czasie kościoła mariackiego. Powstał duży, czterdziestogłosowy instrument, oddany r. 6, który był majstersztykiem, a zarazem pierwszym dziełem Wagnera Wagner stawiał organy nie tylko w Berlinie, Poczdamie, ale także w kościołach całego państwa, sporadycznie także za granicą w Trondheim (Norwegia). Z dotychczasowych ustaleń wynika, że zbudował co najmniej 53 8 różnej wielkości instrumenty. Jego drugie organy (z 1732 r.) w poczdamskim kościele garnizonowym były podziwiane przez Johanna Andreasa Silbermanna, starszego brata Gottfrieda, oraz przez samego Johanna Sebastiana Bacha, który na zaproszenie Fryderyka II 8 maja 1747 r. przedstawił tak swoje umiejętności, jak i możliwości brzmieniowe instrumentu 9. Lista dokonań Wagnera co i raz jest poszerzana o odkrycia doko- 5 A. Kitschke, Die Orgelbauten von Joachim Wagner ( ) in der Residenzstadt Potsdam, Acta Organologica, Bd 23, 1993, s E. Friedlaender, Joachim Wagner, w: Allgemeine deutsche Biographie, Bd 40, Leipzig 1896, s A. Kitschke, dz. cyt., s ( ) podaje 52. Szczegółowy wykaz zbudowanych jak i tylko projektowanych dzieł Wagnera, według stanu wiedzy na 1992 r., zawiera publikacja A. Kitschkego, dz. cyt., s Wśród niemieckich badaczy zajmujących się tym organmistrzem nie ma zgody, co do kościoła, w którym miał koncertować Bach. Kitschke, dz. cyt., s. 217, twierdzi, że miało to miejsce we wspomnianym kościele garnizonowym, zaś U. Czubatyński ( wagner_jo.shtml) opowiada się za kościołem Św. Ducha.

115 Wolfgang J. Brylla nywane w archiwach i w terenie 10. Kilka takich odkryć związanych jest z terenami leżącymi na wschód od Odry. Joachim Wagner zmarł 23 maja 1749 w Salzwedel. *** Instrumenty brandenburskiego Silbermana posiadały specyficzną, mocną intonację, która charakteryzowała się surowym i świeżym, ale też nie niepoetyckim brzmieniem. Ich srebrzyste pleno 11, przy użyciu ciepło brzmiącego tercjowego głosu Scharff, nabierało złocistego koloru. Predylekcja do kornetowych 12 brzmień (w manuale głównym jako osobny głos, w pozostałych zestawiany z pojedynczych rejestrów) nawiązywała do francuskich tradycji Silbermannów. Chętne dysponowanie rejestrów ośmiostopowych, głosów kwintowych i stosowanie rezonatorów naturalnej długości, bogato obsadzona sekcja pedałowa pozwalająca na solowe ich wykorzystywanie, to kolejne wyznaczniki jego stylu 13. Do tych wyróżników Wagnera należałoby jeszcze dodać jego inklinację do indywidualnego podchodzenia do każdego zamówienia, zarówno pod względem brzmieniowym jak i zewnętrznego wystroju artystycznego oraz opracowanie systemu transmisji. Stworzona przez niego berlińska szkoła organmistrzowska znalazła też swoich kontynuatorów. Pierwszymi byli jego uczniowie, jak Peter Migendt (aktywny później w Szczecinie), Ernst Julius Marx (w Berlinie), Gottlieb Scholtze (w Neu Ruppin) czy działający w krajach nadbałtyckich (Łotwa) Heinrich Andreas Contius. Po nich tradycję tę przejęli, z oczywistymi modyfikacjami wynikającymi z postępu technicznego i upodobań epoki, ich uczniowie, żeby tu wspomnieć tylko Friedricha Emanuela Marxa czy Johanna Friedricha Wilhelma Grünberga i ich następców (Buchholtza, Langa czy Dinse). 10 Np. w Czachowie czy Schwedt n. Odrą. 11 Pleno = Tutti granie na włączonych wszystkich rejestrach. 12 Kornet głos wielorzędowy. Dobrze zrobiony przypomina w brzmieniu instrument dęty o tej nazwie. 13 A. Kitschke, dz. cyt., s

116 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry Stargard Szczeciński Jak już wspomniano, kilka dzieł Joachima Wagnera znalazło się na obszarze na wschód od Odry. Według informacji przekazanych Andreasowi Kitschke przez Stefana Behrensa, który przed wojną przeprowadził kwerendę w szczecińskim archiwum 14, najwcześniej organy Wagnera pojawiły się w Stargardzie (1730/31). Przypuszcza się, że nie bez wpływu pełniącego w tym czasie obowiązki proboszcza brata Joachima, Friedricha ( ) 15. Oprócz tych przekazów oraz charakterystycznego, niestety, częściowo zubożonego, prospektu organowego z kościoła p.w. św. Jana, nieznane są żadne inne materiały potwierdzające tę informację. Jako ciekawostkę można podać, że osoba przeprowadzająca w roku 1979 inwentaryzację zabytkowych organów w województwie szczecińskim stwierdziła, że jest to dzieło w manierze neobarokowej z początków XX wieku 16. Kolejne informacje o działalności Wagnera, tym razem dobrze udokumentowane, choć dokumentami znanymi nam tylko z odpisów, związane są z dwiema miejscowościami leżącymi na umownie określonej Ziemi Chojeńskiej: w Chojnie i Nawodnej. Chojna 116 Organy fary chojeńskiej dzięki niespożytej aktywności i kompetencji miejscowego regionalisty, syna budowniczego organów, Hansa Bütowa 17, doczekały się już przed 1945 r. kilku opracowań 18, 14 Tamże, s ( ). 16 Biuro Dokumentacji Zabytków Warszawa, Karta inwentaryzacyjna zabytkowych organów w kościele p.w. św. Jana Chrzciciela w Stargardzie Szczecińskim, sporządzona r. przez Mariana Dorawę. 17 Więcej o nim samym zob.: L. Łukasiuk, Hans Bütow ( ) badacz dziejów Chojny i Nowej Marchii, w: Chojna i okolice na przestrzeni wieków (2), red. R. Skrycki, Chojna-Zielona Góra 2008, s H. Bütow, dz. cyt.; tenże, Ein Orgelbau im Jahre Zur 200-Jahr-Feier der Orgel in St. Marien zu Königsberg (Neumark), Königsberger Kreiskalender 1937, s ; przedruk w Königsberger

117 Wolfgang J. Brylla mimo to wśród organologów berlińskich długi czas były nieznane, czego dowodzi np. podstawowa publikacja o J. Wagnerze z 1993 roku 19. Jako jedyne źródło informacji o organach w Chojnie wymieniono w niej tylko druk z roku Brak szczegółów o instrumencie dowodzi, że był on nieznany z autopsji. Więcej światła na historię organów rzucił dwa lata później w Königsberger Kreiskalender Kurt Speer. Przedstawił on tekst Über die Orgeln in Königsberg/Neumark 21, częściowo sięgając do pracy Bütowa, lecz popularny charakter tego opracowania zaważył na wykorzystaniu jedynie kilku ciekawostek. Dopiero dotarcie przez Karla Richtera do archiwalnego egzemplarza Die Neumark 22 i opublikowanie wyjątków w Kreiskalender 23 po części wypełniło luki w powojennej wiedzy organologicznej. Odnaleziony przez Bütowa drugi egzemplarz kontraktu zawartego pomiędzy przedstawicielami rady miejskiej, dozoru kościelnego i Wagnerem do 1945 r. znajdował się w archiwum miejskim. Późniejsze losy są nieznane. Zapewne uległ zniszczeniu. Ten ciekawy dokument, jeden z nielicznych tego typu XVIIIwiecznych kontraktów dotyczący organów w zaodrzańskiej Nowej Marchii, wart jest przybliżenia. Jest bowiem swoistą sensacją a zarazem jednym z nielicznych znanych nam dziś kontraktów Wagnera. Stąd też w oryginalnej wersji został przytoczony w Aneksie. Kreiskalender 1968 s A. Kitschke, dz. cyt. 20 Ch. Woldermann, Succincta Musicae Sacrae, Veteris et Novi Testamentu, Historia, Oder kurtze Historische Nachricht, Von der Vocal- und Instrumental-Music der Kirche Gottes, im Alten und Neuen Testament:... Nebst einer beygefügten Disposition und Bericht, von der alten 1684 erbaueten Orgel, wie auch von dem zu Königsberg in der Neumarck, neu verfertigten, und bey Volck-reicher Versammlung, solennen Predigt und Music den Eingeweiheten Orgel-Wercke, Alten Stettin K. Speer, Über die Orgeln in Königsberg/Neumark, Königsberger Kreiskalender 1995, s Die Neumark. Mitteilungen des Vereins für Geschichte der Neumark, Nummer 1/ K. Richter, Die Wagnerorgel der St. Marienkirche zu Königsberg/Neumark, Königsberger Kreiskalender 2002, s

118 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry Nim doszło do podpisania umowy na budowę nowego instrumentu, nadproboszcz Maeber nawiązał kontakt z organomistrzem, którego zaprosił do Chojny. Z pewnością powodem zwrócenia się do Joachima Wagnera były znakomite opinie napływające z niedalekiego Stargardu. Na spotkaniu 23 czerwca 1733 r., w którym uczestniczył jeszcze burmistrz, doktor medycyny Praetorius, sporządzono umowę wstępną, będącą podstawą właściwej, podpisanej 14 września 1733 roku. Kontrakt sporządzono w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach, do którego dołączono, zaakceptowane poprzez przystawienie pieczęci miejskiej, wykaz głosów oraz projekt prospektu oba autorstwa Wagnera. Tekst kontraktu zawierał się w 8 punktach (paragrafach), które określały życzenia jak i obowiązki inwestora z jednej strony, z drugiej zaś ustalały warunki płatności oraz zabezpieczenia w przypadku śmierci zleceniobiorcy przed wypełnieniem podjętych zadań. W punkcie pierwszym Wagner obiecywał, że w ciągu dwóch lat od daty podpisania umowy zbuduje organy według uzgodnionego ze zleceniodawcą zestawem głosów i projektem prospektu, przy czym już w punkcie drugim zasugerowano organmistrzowi pewną modyfikację w projektach: zamiast głosu Principal 16 miał wstawić Principal 8. Wydaje się, że propozycja tej zmiany wynikła z chęci poczynienia pewnych oszczędności, gdyż zużywano mniej kosztownej cyny angielskiej 24 ; prospekt miał upiększyć o dwie dodatkowe rzeźbione, ruchome postacie bijące w bębny, podobnie jak to wcześniej zrobił w prospekcie organów kościoła garnizonowego w Berlinie. Przy tym same bębny miały być opłacone z innej puli. W kolejnym (trzecim) punkcie ustalono koszt budowy. Zgodzono się na kwotę 2640 talarów Rzeszy, z czego gotówką 2400 talarów, a pozostałą część miał 24 Określenie >cyna angielska< można rozumieć dwojako: jako cynę pochodzącą z Anglii albo jako cynę bardzo wysokiej czystości, przy czym cyna z Anglii charakteryzowała się właśnie wysoką czystością. W północnych Niemczech stosowano także zamiennego określenia Probezinn (cyna wysokiej próby). Według badań Martina Balza (tenże, Probezinn Englisches Zinn, Ars Organi 3/2004, s ), była to cyna zawierająca nie mniej niż 70 % czystej cyny. Najczęściej było jej około 90 %. 118

119 Wolfgang J. Brylla pokryć przejęty kompletny stary instrument wyceniony na 240 talarów. Tak określona kwota nie uwzględniała kosztów postawienia szafy organowej, prac rzeźbiarskich, snycerskich i malarskich, jak i kosztów transportu narzędzi i części organowych z Berlina. Miały one być regulowane osobno, w miarę postępujących prac. Następny punkt określał zasady płatności: przy podpisaniu kontraktu Wagner otrzymywał 200 talarów; gdy prace przy mechanizmie organowym (Werku) będą w pełnym toku 400; gdy przystąpi do montażu na miejscu 400; gdy piszczałki zostaną wstawione do organów 400; gdy organy po raz pierwszy zabrzmią 400 i na koniec, gdy całe organy będą gotowe i jego praca będzie zasadniczo ukończona ostatnią ratę 600 talarów. Na koniec przejmował też wspomniane stare organy, które do czasu ukończenia nowych miały być używane w kościele. W punkcie szóstym skupiono się na zapisach gwarantujących ukończenie inwestycji w przypadku przedwczesnej śmierci organomistrza. Wagner zobowiązywał się, że budowę w takiej sytuacji ukończą na tych samych warunkach jego spadkobiercy a także ich spadkobiercy. W przeciwnym wypadku będą musieli zwrócić zadatkowane kwoty 25. Kontrakt w punkcie siódmym zabezpieczał prawa inwestora do zażądania od Wagnera, po trzech latach od ukończenia instrumentu, wykonania koniecznych napraw i strojeń za zwrotem kosztów podróży i utrzymania. Punkt ósmy zobowiązywał dozór kościelny do odpowiednio wcześniejszego dostarczenia drewna, tak aby miało czas właściwie wyschnąć oraz na takie pokierowanie pracami przy przebudowie empory, by nie powstrzymywały prac przy organach. Zgodnie z ówczesnymi prawidłami, aby kontrakt uznać za kompletny, powinien zawierać jeszcze dyspozycję oraz rysunek 25 Zapis ten nieodparcie ciśnie komentarz: Mimo renomy, mimo sławy, mimo królewskiego poparcia, o swój interes, niezależnie od okoliczności i sytuacji, należy dbać na każdym kroku. A szczególnie wtedy, gdy dysponuje się powierzonymi pieniędzmi. O tym wiedziano już przed wiekami. Teraz bywa, niestety, inaczej. 119

120 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry prospektu. Pierwotnie tak było, gdyż wynika to z treści umowy. Jednak na początku XX wieku Bütowowi nie udało się ich odnaleźć. Do umowy podpięta była za to kartka Wagnera, ale z dyspozycją w momencie zakończenia inwestycji. Dyspozycja ta nieco różniła się od pierwotnej, bowiem już w momencie podpisywania umowy dokonano pewnych zmian, o których wyżej wspomniano. Nie były to jedyne odstępstwa. Z kwerendy przeprowadzonej przez Bütowa wynika, że Wagner wykonał 17 dodatkowych ośmiostopowych piszczałek prospektowych z cyny angielskiej, wstawił nie planowany nowy głos Cleron, który udoskonalał brzmienie pedału oraz wykonał dwie dodatkowe figurki ruchomych aniołków dmących w trąby 26. Te modyfikacje, a głównie przeciągająca się budowa empory organowej, sprawiły, że termin oddania organów przesunął się o ponad rok. W powyższym kontrakcie zastanawia brak passusów dotyczących szczegółów technicznych. Odbioru dzieła dokonał 9 sierpnia 1736 r. szczeciński organista z kościoła mariackiego, Christian Michael Wolff, który wystawił bardzo dobrą opinię o wykonanej pracy. Dała ona podstawę do wypłacenia premii w kwocie 17 talarów i 8 groszy. Bütow nie znalazł dokumentów potwierdzających dokładną datę poświęcenia nowego dzieła 27. Analizując dostępne mu archiwalia, opowiedział się za datą 25 listopada 1736 roku. Datę tę miała też potwierdzać, nieczytelna po 1907 roku, część inskrypcji na tablicy pamiątkowej umieszczonej na prospekcie. Jej cały napis miał być następujący: Diese Orgel ist erbauet 1735 von Herr Joachim Wagner und Staffiret 1743 von Herr Ludewig Michaelis, Eingeweiht 25. November Na wybór tej daty najpewniej złożyły się opóźnione prace wykończeniowe przy emporze organowej a także chęć przeprowadzenia tej ceremonii w dniu kościelnego Dziękczynnego Święta Żniwnego, które 26 H. Bütow, 500 Jahre, s Tamże, s

121 Wolfgang J. Brylla przypadało akurat na 25 listopada. Duma i radość z posiadania instrumentu tak wspaniałego twórcy znalazła bardzo wcześnie swój wyraz w publikacjach. Już w roku poświęcenia organów chojeński kantor Woldermann, w swojej książce Succincta Musicae Sacrae... wydanej w Szczecinie 28, zamieścił ich dyspozycję i krótką historię. Kilka lat później, około 1750 r., informacje te przejęto do innej publikacji 29. Dyspozycje w materiałach drukowanych są identyczne z odnalezioną przez Bütowa zapiską Wagnera. Przy czym przytoczona przez Bütowa, uzupełniona została o zmiany później przeprowadzone 30. Opierając się na najstarszej dostępnej informacji źródłowej, którą jest publikacja z 1750 r., poniżej, w brzmieniu oryginalnym, przytoczono dyspozycję organów Wagnera 31. Im Haupt=Clavier 32 befindet sich: Fuß 1. Principal von Englisch Zinn u. polirt Bordun von Metall Rohr=Flöt von Metall Viola di Gamba von Zinn Fleute Traversiere von Zinn Octava von Zinn 4 48 Pfeiffen 28 Ch. Woldermann, dz. cyt. 29 Einige zum allgemeinen Nutzen deutlicher gemachte Musikalische Erwegungs= und andere leichter eingerichtete Uibungs=Wahrheiten herausgeben von einem Freunde dieser Wissenschafft, Leipzig [ca 1750], s H. Bütow, 500 Jahre..., s Einige zum allgemeinen..., s >Haupt-Clavier< manuał główny; w tym przypadku była to środkowa klawiatura ręczna. 33 Z cyny angielskiej, polerowany. Piszczałki polerowane umieszczane były w prospekcie. 34 Pierwotnie miał to być głos Principal >Metal, metal organowy< to stop zawierający nie więcej niż 50 % czystej cyny. Pozostała część, to głównie ołów oraz inne pierwiastki, jak antymon. 36 >Cyna< stop, w którym zawartość cyny mieści się pomiędzy 50 a 70 %. 121

122 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry 7.Spitz-Flöt von Zinn Quinta von Zinn Octava von Zinn Cornett von Zinn fünffach Scharff von Zinn aus 1 ½ Fuß sechsfach Cymbel von Zinn aus 1 Fuß vierfach Fagotto von Zinn Im Ober=Claviere 38 Fuß Pfeiffen 1. Principal von Englischen Zinn Quintadena von Metall Gedact von Metall Salicinal von Zinn Vugara 39 von Zinn Octava von Zinn Quinta von Zinn Wald=Flöte von Zinn Octava von Zinn Mixtur von Zinn aus 1 ½ Fuß fünffach Trompett von Zinn Hautbois von Zinn 8 48 Im Unter=Clavier 40 Fuß Pfeiffen 1.Principal von Englischen Zinn Quinta dena von Metall >Fach< rząd lub chór. 38 >Ober-Clavier< manuał górny; tutaj trzecia klawiatura ręczna (licząc od dołu). 39 Chodzi o Fugarę, śląskiej albo czeskiej proweniencji, bardzo popularny głos o dźwięku spokojnym, śpiewnym z odcieniem smyczkowym. 40 >Unter-Clavier< - manuał dolny; tutaj pierwsza klawiatura ręczna. 122

123 Wolfgang J. Brylla 3.Gedackt Rohr=Flöte von Metall Nasat von Metall Octava von Zinn Tertia von Zinn 1 3/ Quinta von Zinn 1 ½ 48 9.Cymbel von Zinn dreyfach Vox human. von Zinn 8 48 Im Pedal Fuß Pfeiffen 1.Principal von Englisch Zinn Violon, von Holtz Gembs=Horn von Zinn Quinta von Zinn Octava von Zinn Nacht=Horn von Metall Mixtur von Zinn aus 2 Fuß sechsfach Posaune, Corpora von Holtz Trompet Corpora von Zinn Cleron 41 Corpora von Zinn 4 26 Noch ist zu gedencken, dass sie 4. Sperr-Ventile 42, 1. Tremulanten, 1. Schwebung, Coppel 43, Sonnen 44, Paucken 45, Trompeten-Zug 46 und Calcanten=Glocke 47 habe, 41 Głos dodatkowy 42 Wentyle blokujące. 43 Połączenie międzyklawiaturowe. 44 Cięgło uruchamiające wirujące słońce. 45 Cięgło uruchamiające figurki z bębnami. 46 Cięgło uruchamiające figurki z trąbami. 47 Cięgło uruchamiające dzwonek powiadamiający kalikanta. 123

124 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry Den Wind aber zur Orgel geben 6. grosse Bälge. Z powyższego wykazu wiadomo, że organy ostatecznie posiadały 45 głosów rozdzielonych na trzy manuały i pedał (13, 12, 10, 10). Aparat dźwiękowy tworzyło 2819 piszczałek należących do 39 głosów labialnych (wargowych) i sześciu języczkowych (Fagotto, Trompet, Hautbois, Posaune, Trompet, Cleron). W celu rozszerzenia wolumenu brzmieniowego jednego z manuałów (zapewne drugiego) wbudowana była kopulacja, pozwalająca połączyć z nim prawdopodobnie trzeci manuał. Przypuszczalnie Wagner zastosował tu ulubioną przez siebie tzw. kopulację widełkową (Gabelkoppel) 48. Z liczby piszczałek w poszczególnych rejestrach (48 w manuałach, 26 w pedale), uwzględniając panujące wtenczas reguły, wynika, że zakres dźwięków obejmował odpowiednio cztery oktawy (od C do c 3 ) i nieco ponad dwie oktawy (od C do d). Przy tym pierwsze oktawy były tzw. krótkimi oktawami, gdyż brakowało w nich dźwięku Cis. Pierwsze Cis było praktycznie nieużywane i rezygnacja z drugich co do wielkości piszczałek wyraźnie obniżała koszt organów. Przypuszczalnie, gdyż kontrakt tego nie precyzuje, organy strojone były w kamertonie, stroju odpowiednim do towarzyszenia zespołom muzycznym. Organy posiadały też, modne i pożądane w tamtych czasach, specjalne efekty akustyczno-wzrokowe. Były to ruchome postacie uderzające w prawdziwe bębny, aniołki markujące grę na trąbach oraz wirujące słońce z dzwonkami. Prospekt organowy, według projektu Wagnera, zrealizował za 329 talarów i 18 groszy mistrz stolarski Daniel Moßkopf. Całą snycerkę szafy organowej jak i balustrady chóru wykonał miejscowy rzeźbiarz Philipp Thiele; otrzymał za to 30 talarów. Dodatkowe elementy snycerskie, kosztujące 4 talary, były dziełem rzeźbiarza Heinricha Bernhardta 48 A. Kitschke, dz. cyt., s

125 Wolfgang J. Brylla Hattenkerela (Hattenkrell) z Morynia. Warto tu wspomnieć, że chojeński prospekt był wyjątkowy. Wagner zastosował w nim po raz pierwszy dwa pilastry utworzone z piszczałek. Podobne rozwiązanie powtórzył jeszcze tylko raz w Magdeburgu ( ) 49. Budowa nowych empor i organów nadszarpnęła finanse parafii i patrona, które na ten cel wyłożyli, jaki to obliczył Bütow, co najmniej 4082 talary 20 groszy i 10 fenigów. Stąd też musiano odłożyć w czasie decyzję pomalowania szafy organowej i empory oraz pozłocenia snycerki. Stało się to możliwe dopiero sześć lat później. Prace te wykonał, zaprotegowany przez Wagnera, Ludwig Michaelis, który zadowolił się kwotą 500 talarów 50. To wspaniałe dzieło berlińczyka, będące jego drugim co do kolejności, a czwartym w ogóle wielkim instrumentem przetrwało, nieznacznie tylko zmienione, aż do 1945 r., kiedy to w trakcie walk o miasto zostało zniszczone. Jego znaczenie dla XIX- i XX-wiecznej kultury muzycznej Brandenburgii było ogromne, gdyż było najbardziej oryginalnym dziełem brandenburskiego Silbermanna pośród innych wtedy jeszcze istniejących. Nawodna Przeciągające się prace przy wznoszeniu empor w Kościele Mariackim w Chojnie sprawiły, że Wagner musiał wstrzymywać prace. Aby jednak nie pozostawać przez ten czas bez środków do życia, rozglądał się za nowymi zleceniami. W efekcie udało mu się podjąć co najmniej dwa zlecenia. Jedno w Nawodnej (w obecnym kościele Św. Krzyża) nieopodal Chojny, drugie w pobliskim Czachowie. Inwestycja w Nawodnej znana jest nam tylko z przekazów źródłowych, w Czachowie z artefaktów. Podobnie jak informacje o budowie organów w Chojnie, również dane o instrumencie w Nawodnej zawdzięczamy niestrudzonemu Hansowi 49 Tamże, s H. Bütow, 500 Jahre..., s

126 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry Bütowowi. Przeprowadzając kwerendę w archiwum szczecińskim, odnalazł dokument będący skróconą formą umowy na budowę nowych organów 51. Tym samym jest to drugi instrument Wagnera na wschód od Odry posiadający poświadczenia w dokumentach. Kontraktem podpisanym 17 sierpnia 1735 r. Joachim Wagner zobowiązywał się do wykonania nowych, małych siedmiogłosowych organów z jednym tylko manuałem. Był to pozytyw, który także nie posiadał w pierwszej oktawie dźwięku Cis. Całkowity zasięg klawiatury wynosił od C do c 3. Trzy rejestry (Octav, Quinta i Cimbel) miały być odmiennej konstrukcji. Miały być podzielone na część basową i dyszkantową (wysoką). Uruchamiać je miano osobnymi wyciągami, tak że w sumie było 12 registrów. Kontrakt nawodniański, mimo pewnej lakoniczności, zawiera w przeciwieństwie do chojeńskiego istotne informacje techniczne. Precyzuje wygląd klawiszy: mają być wykonane z czarnego hebanu, a klawisze semitoniczne (półtonowe, obecnie czarne) z nakładkami z kości słoniowej. Jednoznacznie stwierdza, że instrument ma być strojony w chortonie, czyli stroju odpowiednim do towarzyszenia śpiewowi ludu. Precyzuje rodzaj materiału przeznaczonego do budowy wiatrownicy (drewno dębowe) oraz sprężyn, zawiesi abstraktów i osi wałków skrętnych (drut mosiężny). Odpowiedniej ilości powietrza miał zapewniać dobry miech klinowy. Z urządzeń dodatkowych przewidziano Tremolo i Zimbelstern. Sam prospekt miał być wykonany według drugiego (B) z przedstawionych projektów. Koszt całej inwestycji określono na okrągłe 200 talarów. W sumie tej nie uwzględniono kosztów transportu ani wynagrodzenia dla kalikanta potrzebnego przy strojeniu. Umowa nie określa także terminu oddania organów. Wydaje się, że miało to miejsce przed ukończeniem prac w Chojnie, tzn. przed sierpniem 1736 roku, co potwierdzałaby informacja o przekazaniu Wagnerowi w tym 51 Tamże, s

127 Wolfgang J. Brylla miesiącu ostatniej części zapłaty. Także w tym przypadku Wagner przejął, wycenione na 25 talarów, stare organy pomniejszając tym samym wydatki inwestora 52. Można przyjąć, gdyż brak jakichkolwiek sugestii, aby umowę zmieniono, że organy miały dyspozycję zgodną z ustaloną, a mianowicie: 1. Principal von englischen Zinn 4 2. Gedackt 8 3. Rohrflöte von Metall 4 4. Nassat von Metall 8 5. Octav von Zinn 2 6. Quinta von Zinn 1 ½ 7. Cimbel von Zinn aus 1, 3 fach Instrument, jak to wynika z dostępnych materiałów, tylko raz w 1912 r. poddany został znaczącej ingerencji organomistrzowskiej. Został powiększony o dwa głosy. Niestety, źródła nie precyzują, czy była to rozbudowa manuału, dobudowa sekcji pedału czy też całkowita zmiana mechanizmu i dyspozycji. Instrument miał spłonąć w 1965 roku 53. Czachów Drugim instrumentem, który prawdopodobnie pojawił się równolegle z chojeńskim, były organy w obecnym kościele p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej w Czachowie. Dotychczas nikt nie przypuszczał, że autorem tego dzieła był, czy chociaż mógł być, Wagner. 52 Tamże, s Verzeichnis von Orgelwerken der Firma W.Sauer Orgelbau Frankfurt(Oder) GmbH. Stand September 2007, (Müllrose?), 2007, s

128 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry Jak dotąd 54, opierając się na dostępnych źródłach, sądzono, że wyszły przed rokiem 1859 z warsztatu Carla Augusta Buchholza z Berlina 55. Dzięki intuicji i dociekliwości Karla Richtera, któremu udało się obejrzeć ten instrument w roku 2003, na podstawie zachowanych częściowo rozwiązań konstrukcyjnych jak i, niestety, dzisiaj niekompletnego XVIII-wiecznego prospektu, wiadomo z niemal całkowitą pewnością, że instrument ten pochodził z warsztatu Wagnera. Niewiedza o pierwotnym budowniczym wynikała ze znaczącej ingerencji w wolumen brzmieniowy wspomnianego już Buchholza. Odkrywca instrumentu sugeruje, że gdy w roku 1736 kończono przebudowę, a może i rozbudowę kościoła, pomyślano też o nowym instrumencie. Nie wiadomo, czy decyzji tej nie przyspieszyła obecność na tym terenie organmistrza popieranego przez władcę. Richter przypuszcza, że pierwotnie był to pozytyw z siedmioma głosami, o dyspozycji bardzo zbliżonej, o ile nie identycznej do tej z Nawodnej. Miał on także posiadać dwa urządzenia dodatkowe: Tremulant i Zimbelstern. Znając zasadę Wagnera o indywidualnym traktowaniu każdego dzieła, nie można się zgodzić z sugestią Richtera o skopiowaniu pozytywu z Nawodnej. Ze względu na stosunkowo niski strop nawy głównej Zimbelsternu raczej też nie było. Przypisany mu przez Richtera wyciąg zapewne uruchamiał dzwonek kalikanta (Kalikantenglocke). Z czasów Wagnera zachował się piękny w swojej prostocie rokokowy prospekt, dzielona na część basową i dyszkantową wiatrownica oraz układ krótkiej oktawy 56. Pierwotnie przednie płyciny cokołu szafy organowej tworzyły jedną linię z balustradą. Prawdopodobnie w trakcie rozbudowy dokonanej przez Buchholza, który dawne przejście za organami wykorzystał 54 Zob: K. Richter, Sensationeller Orgelfund in der Zachower Dorfkirche, Königsberger Kreiskalender 2004, s J.C.G. Kloß, Orgelbau, Orgelspiel und kirchliche Musik an der neumärkisch-pommerschen Grenze, Urania Musik-Zeitschrift, 1859/2, s Przy czym w pedale, jako nowej sekcji, oktawa jest już pełna. 128

129 Wolfgang J. Brylla do postawienia sekcji pedału, przekonstruowano balustradę balkonu, skutkiem czego instrument został odsunięty od niej. Tym samym snycerka stała się niewidoczna. Ingerencja Bucholza sprawiła, że od połowy XIX wieku organy te posiadają 8 głosów w jednym manuale i trzy głosy w pedale. Do końca wojny były sprawne. Później uległy częściowej dewastacji i dekompletacji, tak że dzisiaj są one niesprawne. Pruszyn (gm. i pow. Siedlce, woj. mazowieckie) Daleko na wschód od Odry, niegdyś w Warszawie, teraz w niewielkim Pruszynie znajduje się kolejne dzieło berlińczyka Joachima Wagnera. Brak źródeł nie pozwala zrekonstruować drogi, jaką przebył instrument do roku 1827, kiedy to (przez kogo?) został zakupiony do kościoła p.w. św. Mikołaja Biskupa w Pruszynie 57. Organy przechodząc kilka remontów, dotrwały roku 1964, kiedy to zostały wymienione na nowe. Jako stary, niepotrzebny mebel bezceremonialnie rozebrano go i złożono na bocznym chórze. Po latach (w 1988 r.) odkrył go budowniczy organów Marian Leśniczuk, a powtórnie (w 2002 r.) ks. Michał Szulik. Według ustaleń badaczy niemieckich zajmujących się organami Wagnera, Dietricha Kollmannspergera, Martina Schulze i Gunnara Weidnera, to wyjątkowe dzieło rąk Joachima Wagnera, to jedyny zachowany egzemplarz organów posiadający autorski system transmisji. Opracowany przez Wagnera system, po raz pierwszy zastosowany w 1726 r. w organach kościoła p.w. św. Katarzyny w Brandenburgu 58, nie był dotychczas znany z natury. Instrument warszawsko-pruszyński jest jedynym w swoim rodzaju 57 Zob.: W.Z. Łyjak, Pozawarszawskie losy stołecznych organów, (artykuł w druku); M. Trzaskalik-Wyrwa, B. Bulicz, Dokumentacja historyczno-konserwatorska organów Joachima Wagnera z 1744 roku, s. 6, a za nimi D. Kollmannsperger, M. Schulze, G. Weidner, Eine erhaltene Transmissionsorgel Joachim Wagners von 1745, orgellandschaftbrandenburg.de/images/dokumentation.pdf ( ). 58 A. Kitschke, dz. cyt., s

130 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry pozytywem salonowym 59 przeznaczonym do kameralnego koncertowania, dotychczas nieznanym w działalności Wagnera. Posiada dwa manuały z zakresem od C do d 3 i pełnymi pierwszymi oktawami, dzielone na część basową i dyszkantową wiatrownice (z podziałem na strony C i Cis) oraz manuał górny transponujący dzięki transmisji o pół tonu. Według pierwszego odkrywcy 60, zespół brzmienia tego obiektu miał posiadać 6 głosów, a według innych 61 6 i ½, z których cztery należały do obu manuałów. Co do tego instrumentu nie ma jakichkolwiek wątpliwości dotyczących jego autorstwa, bowiem na desce z wałkami skrętnymi twórca się podpisał: A o 1744 d. 21. Märtz ist diese Orgel zu bauen angefangen, 1745 d. 18. November völlig zu Ende gebracht worden von Hn. Joachim Wagnern Orgelbauern. Ten wyjątkowy na skalę europejską zabytek po latach doczekał się konkretnych działań. Został przeniesiony do Siedlec i poddawany jest restauracji wykonywanej przez łużycką firmę organową Ekkeharta Großa. *** W niniejszym tekście przedstawiono informacje o pięciu instrumentach barokowego budowniczego organów, twórcy berlińskiej odmiany szkoły północnej, Joachima Wagnera. W ciągu trzydziestoletniej aktywności zawodowej zbudował on około 53 różnej wielkości organów, z których około 9% znalazło się na terenach na wschód od Odry. Z tych 9% do naszych czasów zachowały się jedynie dwa obiekty (w Czachowie i Pruszynie). W diecezji siedleckiej dostrzeżono ich wyjątkową wartość historyczną oraz muzyczną i przystąpiono do przywracania pozytywu kulturze muzycznej. A co z drugim obiektem? W tym miejscu muszę zaapelować o rozważenie następującej 59 ( ). 60 W.Z. Łyjak, dz. cyt ( ). 130

131 Wolfgang J. Brylla koncepcji dotyczącej organów w Czachowie. Instrument jest nie wykorzystywany, bo stan techniczny na to nie pozwala. Nie ma też pewności, a znając z autopsji problemy z muzykami kościelnymi, jestem pewny, że jego status nie zmieni się nawet po jego wyremontowaniu. Po krótkim czasie euforii, staną się nie wykorzystywanym eksponatem muzealnym. W takim razie warto doprowadzić do sytuacji, w której do odbudowywanej dawnej fary chojeńskiej przeniesiono by wspomniany instrument. Nie powinno być problemów własnościowych, gdyż wszystko odbyłoby się w ramach tej samej diecezji. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że propozycja ta kolidowałaby z zasadą zachowywania zabytkowych artefaktów w pierwotnym otoczeniu (in situ). Więc na marginesie: ileż to zabytkowych przedmiotów znajduje się po różnych muzeach i innych uznanych kolekcjach? I jakoś to nikomu nie przeszkadza! Warto mieć na uwadze, że niejednokrotnie pozwoliło to je uratować przez zniszczeniem i zachować dla potomności. Zyski z takiej translokacji byłyby niewymierne, w końcu uratowano by przed dalszą destrukcją wyjątkowy zabytek będący sumą rzemiosł różnych 62, obiektem mogącym też być przedmiotem badań z historii kultury, historii muzyki, malarstwa, rzeźby (snycerki), instrumentologii, historii muzycznych praktyk wykonawczych, historii rzemiosła (meblarstwa, obróbki drewna i metalu) oraz historii techniki. Należy pamiętać i zdawać sobie sprawę, że zabytkowe organy dla każdej z powyższych dziedzin posiadają odrębną wartość 63. Translokacja i konkretny program wykorzystania odrestaurowanych organów niewątpliwie pozwoliłyby uzyskać też, np. unijne fundusze na ich rekonstrukcję. 62 J. Gołos, Dawne budownictwo organowe jako suma rzemiosł różnych, Kwartalnik Historii Kultury Materialnej, 1974, nr 1, s M. Trzaskalik-Wyrwa, Zrozumieć zabytkowe organy, Ruch Muzyczny, 2006, nr

132 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry Fara chojeńska, przejmując pozytyw z Czachowa, uzyskałaby wybitny instrument, który nie byłby obcym dla tej świątyni, gdyż już kiedyś znajdowało się w niej dzieło Wagnera. Należałoby jednak pamiętać, że z powodu swoich rozmiarów, powinien on być ustawiony na chórze bocznym i pełnić rolę organów chórowych, tak jak to już kiedyś w tym kościele bywało. Zrekonstruowane organy mogłyby służyć przez początkowy okres także jako główny instrument liturgiczny; podobna sytuacja miała miejsce, póki w zeszłym roku nie zbudowano organów głównych w katedrze szczecińskiej, ale też idealnie nadawałyby się do przeprowadzania koncertów kameralnych a także recitali organowych. Bez wątpienia można by dokonywać na nich nagrań płytowych. Do czasu całkowitej odbudowy kościoła dobrym miejscem dla organów byłaby wyremontowana już kaplica mariacka. Znając niektórych członków powstałych w roku 1992 Aktion zur Rettung historischer Orgeln in Berlin-Brandenburg i w 2006 r. Joachim- Wagner-Gesellschaft, stowarzyszeń zajmujących się ratowaniem organów związanych ze wagneroską szkołą berlińską, jestem przekonany, że udzielona zostanie z ich strona wszechstronna pomoc merytoryczna, która ułatwiłaby i przyśpieszyła fachowy, zgodny ze sztuką konserwatorską i organomistrzowską ratunek. Dzieła Wagnera uważane są arcydzieła. W środowisku organistów oryginalne organy Wagnera jeszcze dzisiaj wywołują uczucie zazdrości i pożądania. A my taki obiekt posiadamy. Wykorzystajmy tę sytuację i zacznijmy działać, przywróćmy mu dawny blask! Polskiej kulturze muzycznej przybyłby nadzwyczajny instrument epoki baroku. Instrument od początku związany z tą ziemią. Posłowie Już po napisaniu tego tekstu, na kanwie dość ostrej polemiki 132

133 Wolfgang J. Brylla dotyczącej nowych organów w kościele p.w. św. Jakuba w Szczecinie, na łamach lokalnego dodatku do Gazety Wyborczej 64, ujrzała światło dzienne ważna informacja, która może odmienić losy instrumentu w Czachowie. Bohdan Boguszewski w ostatnim akapicie zatytułowanym Ratujmy stare instrumenty pisał: Pomorskie Stowarzyszenie Instrumentalistów Academia, (...) przy współpracy z Uniwersytetem Szczecińskim, Kurią Arcybiskupią i Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków aplikuje o przydział środków unijnych na renowację najcenniejszych organów w naszym mieście i regionie, wybudowanych najczęściej przez firmę Grueneberga. Na razie zabiegamy o umieszczenie projektu na liście indykatywnej Zachodniopomorskiego Urzędu Marszałkowskiego. Jeżeli uda się zdobyć środki na ten cel, z całą pewnością przynajmniej kilka instrumentów uratujemy przed całkowitym zniszczeniem, potwierdzając wymownie, że potrafimy dbać o polskie i niemieckie, a tym samym europejskie dziedzictwo kulturowe w Szczecinie. Nic stworzone przez człowieka nie jest doskonałe, jednak nie wolno nam niszczyć niczego, co z takim trudem zostało na przestrzeni stuleci osiągnięte 65. I tutaj widzę pole do działania wszystkich tych, którym na sercu leżą organy Wagnera sprawić, aby na liście instrumentów przeznaczonych do renowacji, organy Wagnera, jako najcenniejsze w całym regionie, obowiązkowo znalazły się na miejscu pierwszym! Aneks 1. Chojna Treść kontraktu na nowe organy do Kościoła Mariackiego w Chojnie zawartego r. pomiędzy Joachimem Wagnerem a radą miejską i proboszczem. Treść kontraktu przepisana przez Hansa Bütowa 64 Gazeta Wyborcza, Szczecin, 5 stycznia B. Boguszewski, Jedne organy katedralne są świetne, drugie zdewastowane, tamże. 133

134 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry z egzemplarza znajdującego się w chojeńskim archiwum miejskim 66. Zu wissen, daß am endesgenannten Tage zwischen E.E.Rat der Stadt Königsberg wie auch der hiesigen großen Pfarrkirche, in deren Namen der Herr Inspektor Maeber und die Kirchenvorsteher Hr. Assessor Ziegeler und Hr. Harnisch persönlich zugegen gewesen, an einem und dem Orgelbauer aus Berlin Hrn. Joachim Wagener am andern Teile wegen Verfertigung einer neuen Orgel hieselbst in der großen Pfarrkirche folgender Kontrakt verabredet und geschlossen worden: Nämlich es hat 1.) gemeldeter Orgelbauer Hr.Wagener versprochen, in Zeit von 2 Jahren, a dato an zu rechnen, eine tüchtige, gute und fertige Orgel nach der von ihm übergebenen und hieselbst approbierten Disposition und Zeichnung zu machen, zu welchem Ende ihm dann auch die Zeichnung unter E.E.Rats Siegel wieder zurückgegeben worden. Jedoch ist 2.) beliebet, daß das Prinzipal=Manual statt 16 nur von 8 Fuß, imgleichen ebenso wie an der Orgel in der Garnisonkirche zu Berlin 2 Pauken, welche durch 2 dahinter stehende und vom Bildhauer verfertigte Kinder effektive geschlagen werden, an der Orgel annoch gemachet werden sollen, jedoch daß die Pauken besonders bezahlet werden müssen. 3.) Vor diese Orgel nun sind Hrn. Wagener aus den Mitteln der hiesigen Pfarrkirche an Bezahlung zweitausend sechshundert und vierzig Rtlr., und zwar 2400 Rtlr. bar Geld, versprochen worden. Vor die übrigen 240 Rtlr. aber will er die alte Orgel, was nämlich die Pfeiffen und das Eisenwerk betrifft, in solutum annehmen und sich zuschlagen lassen. 4.) Unter dieser verakkordierten Summe aber ist die Struktur= oder Tischlerarbeit, imgleichen Bildhauer= und Malerarbeit wie auch 66 H. Bütow, 500 Jahre..., s

135 Wolfgang J. Brylla 5.) die Transportkosten derer Sachen, so zu solchem Behuf von Berlin hieherzubringen sein möchten, nicht mitbegriffen, sondern es soll dieses alles von der Kirche à parte bezahlet werden, wiewohl Hr. Wagener angenommen, daß er die Tischler= und Bildhauerarbeit, damit solche ordentlich und gut verfertiget würde, wollte mit angeben helfen. Anlagend die Bezahlung, so hat Hr. Wagener anjetzo bei Schließung des Kontrakts auf Abschlag bar empfangen 200 Tal, worüber er auch hiemit zugleich der Pfarrkirche quittieret. Wegen der übrigen Summe aber sind folgende Termine stipulieret worden, daß er nämlich haben soll: Wenn er in voller Arbeit des Werks stehet 400 Tal. Wenn er die Arbeit allhier anhebet 400 Wenn er das Werk mit Pfeiffen aufsetzet 400 Wenn das Werk klinget 400 Und dann endlich, wann die ganze Orgel fertig und seine Arbeit dabei vollkommen zu Ende ist Tal. Hernächst bekommt er noch künftig vorerwähntermaßen die alte Orgel vor 240 Tal. welche aber anjetzo noch zum Gebrauch in der Kirche gelassen wird Summa 2640 Taler Wie nun 6.) Hr. Wagener wegen der pränumerierten 200 Tal., imgleichen wegen der Terminen, so er laut Kontrakts künftig zu erheben hat, mit alle seinem Habe und Gute unter Begebung aller Ausflüchten und Rechtsbehelfen, sie haben Namen wie sie wollen, kavieret dergestalt, daß, wann der große Gott ihn noch eher, als die Orgel 135

136 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry 7.) fertig würde, durch einen zeitlichen Tod von der Welt abfodern sollte, seine Erben und Erbnehmen sodann schuldig sein sollten, entweder das Werk nach den Kontrakt zu vollführen oder die pränumierierte 200 Tal. wie auch diejenige Termine, so er alsdann bereits gehoben, bar und unweigerlich der Pfarrkirche zu restituieren und wieder zurückzugeben. Also hat derselbe auch mit eben einer solchen Verbündlichkeit mit alle seinem Habe und Gute vor sich, seine Erben und Erbnehmern wegen der Tüchtigkeit der Orgel von der Zeit an, da selbige vollkommen wird sein fertiggeworden, auf Jahr und Tag kavieret und davor zu stehen angelobet. Nächstdem will er wenn es verlangt werden sollte, nach drei Jahren, von der Zeit an zu rechnen, da die Orgel fertig worden, schuldig sein, gegen Erlegung der Reisekosten und einer billigen Diskretion die Orgel noch einmal durchstimmen und wieder in einem guten Stand zu setzen. Wogegen aber Hr. Wagener 8.) verlanget, dass die Pfarrkirche beizeiten gute Materialien zur Struktur anschaffen möge, damit unter andern das Holz recht austrocknen könnte, er auch wegen der Chöre nicht aufgehalten würde. Zu Urkund ist dieser Kontrakt unter E.E. Rats Insiegel und desselben wie auch des Hrn. Inspektoris Maebers und der Kirchenvorsteher, imgleichen Hrn. Wageners Unterschrift in duplo ausgefertiget und jedem Teile ein Exemplar davon zugestellet worden. So geschehen Königsberg in der Neumark, den 14ten Septembris /pieczęć miejska/ Burgemeister und Rat allhier /-/ J.D.Goldschmidt /-/ G.Maeber, Inspektor /-/ A.Rente /-/ G. Schwarm /-/ Johann Samuel Harnisch /-/ Joachim Wagner, Orgelmacher. 136

137 Wolfgang J. Brylla 2. Nawodna Treść kontraktu na nowe organy do kościoła w Nawodnej. Odpis Hansa Bütowa na podstawie archiwaliów ze szczecińskiego archiwum państwowego 67. Disposition zum kleinen neuen Orgelwerk in der Kirche zu Nahausen. 1. Principal von englischen Zinn 4 2. Gedackt 8 3. Rohrflöte von Metall 4 4. Nassat von Metall 8 5. Octav von Zinn 2 6. Quinta von Zinn 1 ½ 7. Cimbel von Zinn aus 1, 3 fach Die 2 letzteren Stimmen werden also angeleget, dass der Bass und Diskant jedes alleine angezogen und gespielt werden kann. Das Klavier wird von schwarz Ebenholz mit elfenbeinbelegten Semitonien verfertigt und gehet von C, D, Dis, E bis c und auf Chorton eingestimmt. Die Windlade wird von Eichenholz gemacht, die Federn dazu nebst Wellenstifte[n] und Angehänge[n] zur Abstraktur von messingen Draht. Hierzu kommt ein guter Schöpfbalg, Tremulant und Zimbelstern. Dieses alles tüchtig und gut nach der Zeichnung B zu liefern, kommt das Genauste auf 200 Taler ausser bis Fuhren und Kalkanten beim Stimmen. Königsberg, den 17. September /-/ Wagner Orgelmacher. 67 Tamże, s

138 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry Joachim Wagners Orgel in Königsberg (Chojna) und östlich der Oder Anfang des 18. Jahrhunderts hat ein außergewöhnlicher Orgelbaumeister, der Begründer der Berliner Schule im norddeutschen Orgelbauwesen, der als märkischer bzw. brandenburgischer Silbermann bezeichnet wurde, seinen Betrieb aufgemacht. Joachim Wagner war schon immer für seine charakteristischen Orgeln bekannt, die sich durch eine kr äftige Intonation, ein gut besetztes Pedal wenn er von ihr Gebrauch gemacht hat und durch terzhaltige Mixturen kennzeichneten. Wagner stand unter einem großen Einfluss nicht nur der norddeutschen und mitteldeutschen Orgelbaukunst.. Meister Wagner wurde am 13. April 1690 in Karow, Herzogtum Magdeburg geboren und hat trotz seiner kurzen Lebenszeit (er wurde schon am 23. Mai 1749 in Salzwedel beerdigt) etwa 50 von der Größe her verschiedene Orgeln gebaut (bis heute ist sich die Forschung bezüglich der Genauigkeit der Zahl nicht einig). Mindestens 9 Prozent davon d.h. fünf Instrumente wurde in den Gotteshäusern östlich der Oder untergebracht: drei Orgeln fanden ihren Sitz im Königsberger Land in der Neumark, ein Instrument kam in der Johannes-Kirche in Stargard zum Einsatz und die letzte Orgel hatte ihren Platz ursprünglich in Warschau, im heutigen Pruszyn in der Woiwodschaft Masowien, gefunden. Das Stargarder Instrument, abgesehen von dem modifizierten und veränderten Prospekt, ist nicht erhalten geblieben. Das Positiv aus Pruszyn, das sich bis vor kurzem noch in einem desaströsen Zustand befand, wird seit einem Jahr vollkommen restauriert. Im Königsberger Land, laut einige Archivmaterialien, auf die Hans Bütow gestoßen ist, hat Wagner eine große Orgel in der Pfarrkirche in Königsberg in der Neumark und ein Positiv in Nahausen (Nawodna) installiert. Die Realisierung des dritten Instruments Wagners in Zachow (Czachów) bestätigen diese Dokumente und Unterlagen allerdings nicht. 138

139 Wolfgang J. Brylla Aber schon ein Blick auf und in die Orgel selbst lässt erahnen, aus welcher Orgelwerkstatt sie stammen könnte. Die große Orgel aus der Königsberger Marienkirche war der Reihe nach die zweite und im Allgemeinen die vierte große Orgel Wagners. Sie wurde drei Jahre lang gebaut ( ). Letztendlich erhielt sie 45 klingende Stimmen, die auf drei Manuale und Pedal aufgeteilt wurde entsprechend 13, 12, 10, 10 in der Zahl. Das Pfeifenwerk bestand aus 2819 Metallpfeifen aus unterschiedlichen Zinnlegierungen und Holzpfeifen, die zu den 39 Labialstimmen und sechs Zungenstimmen gehörten. Die Orgel war auch mit zusätzlichen optischen wie beweglichen Engelfiguren, die ein Trompetenspiel simulierten, und akustisch-optischen Mechanismen ausgestattet, sogenannte tönende (klingende) Nebenregister, wie Zimbelstern und beweglichen Figuren die auf den funktionierenden Trommeln gespielt haben. Wagners Orgel besaßen in der Regel keine erste volle Oktave, weil der Cis gefehlt hat. Nebenbei lohnt es sich zu betonen, dass der Königsberger Prospekt völlig neue Wege im artifiziellen Bereich der Prospektbearbeitung und -gestaltung gegangen ist: Wagner hat vorgeschlagen, klingende Prospektpfeifen als Pilaster anzuordnen. Wagners Konzept schlug fehl, mit seiner neuen Idee fand er kein offenes Ohr bei den potentiellen Investoren. Nur noch ein einziges Mal durfte und konnte Wagner seinen Plan in die Praxis umsetzen, und zwar in Magdeburg. Die Kosten für den Orgel- und Orgelemporebau inklusive Vergoldung und Bemalung in der Königsberger Kirche betrugen 4580 Reichstalar. Dieses wunderschöne Prachtstück aus Wagners Werkstatt - der ganze Stolz der Neumark -, ist sogar bis 1945, mit ein paar Veränderungen und Erweiterungen, erhalten geblieben, jedoch schließlich wurde die Orgel infolge der Kämpfe um die Stadt zerstört. Die Geschichte ist mit den zwei restlichen Königsberger Orgeln Wagners unterschiedlich umgegangen. Einerseits ging das Positiv in Nahausen, das 1912 modifiziert wurde, in den 1960er Jahren in Flammen 139

140 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry auf, aber andererseits ist die Orgel aus Zachow glücklicherweise f ür die späteren Generationen nicht verloren gegangen. Da dieses Instrument Mitte des 19. Jahrhunderts umfangreicheren Umbaumaßnahmen unterzogen wurde, konnte man erst 2003, dank den Untersuchungen K. Richters, seinen Stammbaum feststellen. Das Positiv in Zachow (das ursprünglich sieben Stimmen hatte) ist leider in Vergessenheit geraten und sollte so schnell wie möglich wieder ihrem prim ären Zweck dienen. Wagners Instrumente werden von den Musikern und Orgelforschern auf der ganzen Welt als wahre Meisterwerke gelobt; noch heute rufen sie Neidgefühle und Begierde hervor. Und im Königsberger Land konnte man solch eine Orgel Wagner scher Provenienz ausfindig machen. Nach längerem Hin und Her wurden sich erst die Funktionären in der Diözese Siedlce des ingeniösen Stellenwertes ihres musikalischen Schatzes bewusst. Sie haben begonnen, das Kabinettspositiv aus Pruszyn in die polnische Musiklandsacht einzubetten. Dies lässt die folgende Frage erheischen: warum ist solch ein Umgang mit den Orgeln an der westlichen Grenze Polens, in der Diözese Stettin (Szczecin) nicht möglich und denkbar? Die einfachste und gleichzeitig sinnvollste Lösung wäre eine Translokation des Positivs aus Zachow in die wiederaufgebaute Königsberger Pfarrkirche, in der man die Rekonstruktion resp. Restauration des Spielwerks und Prospekts in Angriff nehmen könnte. Der Königsberger Pfarrkirche würde mit der Übernahme des Positivs ein einzigartiges Instrument in die Hände fallen, das sogar in den Kirchenmauern nicht völlig deplaziert wirken würde, denn im Königsberger Gotteshaus stand in der Vergangenheit schon eine Orgel, die Wagners Handschrift trug. Aufgrund der Größe der Orgel wäre für ihre Situierung des Nebenchors geeignet, wodurch man indirekt einen kontinuierlichen Anschluss an die sich jahrelang in der Kirche befindenden Chororgeln schaffen würde. Solange keine Zentralorgel gebaut wird, könnte das Positiv in der Anfangsphase nach der Rekonstruktion für 140

141 Wolfgang J. Brylla liturgische Zwecke als Hauptinstrument verwendet und später als Hilfsorgel im Rahmen disparater Kirchenveranstaltungen in Betracht gezogen werden. Auf jeden Fall würde die Orgel zu Konzerten der Klassischen Musik jeglicher Art, aber vor allen Dingen der Barock-Musik, taugen. (Übersetzung: Wolfgang Damian Brylla) Ryc. 1 Ogólny widok na organy kościoła Mariackiego od ołtarza (Ze zbioru R. Skryckiego). 141

142 Organy Joachima Wagnera w Chojnie i na obszarze na wschód od Odry Ryc. 2 Prospekt chojeńskich organów (Ze zbioru R. Skryckiego) Ryc. 3 Prospekt organów z Czachowa (fot. Małgorzata Trzaskalik-Wyrwa) 142

143 Wolfgang J. Brylla Ryc. 4 Stół gry organów z Czachowa (fot. Małgorzata Trzaskalik-Wyrwa) 143

144 Szczeciński malarz August Ludwig Most pośród murów Chojny w roku 1835 Ewa Gwiazdowska* Muzeum Narodowe w Szczecinie Szczeciński malarz August Ludwig Most pośród murów Chojny w roku 1835 August Ludwig Most (ur. i zm. w Szczecinie, ) po studiach w Berlinie odbytych w latach i pierwszych latach pracy w Dreźnie ( ) powrócił na stałe do rodzinnego miasta i rozpoczął aktywną działalność na polu sztuki oraz organizacji miejscowego życia kulturalno-artystycznego 1. Jego praca jako malarza rodzajowego podejmującego motywy folklorystyczne, niejednokrotnie umieszczone w tle krajobrazowym, wymagała podróży studyjnych. Malarz chętnie wyruszał na krótsze i dalsze wędrówki. Zgodnie z duchem czasu już w trakcie studiów i początków pracy poznawał ojczystą ziemię, ale i wyprawiał się w dalsze strony i zwiedzał krainy niemieckie. Wędrował po Pomorzu, Brandenburgii i Saksonii. Kontynuacją tych wypraw pełnych patriotycznych uniesień, ale i żywego zainteresowania realiami oto- * Ewa Gwiazdowska historyk sztuki, doktor nauk humanistycznych. Od 1982 roku w Muzeum Narodowym w Szczecinie, opiekuje się Gabinetem Grafiki, w którym gromadzi dawną grafikę europejską, przygotowuje wystawy i opracowuje katalogi. Ponadto zajmuje się badaniem i publikuje prace poświęcone ikonografii Pomorza oraz artystom pomorskim XIX i XX wieku. 1 Więcej o osobie i twórczości A.L. Mosta w: August Ludwig Most ( ). Pomorski artysta epoki biedermeieru. Der pommersche Künstler der Biedermeierzeit, red. E. Gwiazdowska, R. Makała, Szczecin

145 Ewa Gwiazdowska* czenia, przedsiębranych w poszukiwaniu romantycznych motywów, odkrywaniu piękna rodzimego krajobrazu i pomników historii własnego kraju stały się wycieczki, które odbywał jako dojrzały artysta. Już w następnym roku po osiedleniu się w Szczecinie A.L. Most zaplanował wyjazd na Śląsk, w Sudety 2. Podróż na Śląsk udokumentowana została przez szczecińskiego malarza w podręcznym szkicowniku, który wraz z innymi tego typu dokumentami przechowywany był później przez rodzinę. W 1940 roku wnuk artysty, Peter Paul Most, przekazał spuściznę po dziadku do Stadtmuseum Stettin. Po II wojnie światowej omawiany szkicownik, oznakowany przez P.P. Mosta numerem VII 3, trafił do zbiorów obecnego Muzeum Narodowego w Szczecinie i otrzymał ostatecznie sygnaturę MNS/Rys/ Jest to notatnik złożony z 24 kart grubego rysunkowego papieru o wymiarach 18,4 x 12,1 cm, ujętych w twardą, introligatorską oprawę. Z boku wklejono naprzemiennie trzy pętelki, które umożliwiają zamknięcie szkicownika przez przesunięcie przez nie ołówka. Rysunki datowane są od 19 sierpnia do 15 września 1835 roku. Na verso przedniej okładki P.P. Most umieścił składaną wklejkę z szaroniebieskiego grubego papieru, na której spisał marszrutę wyprawy według dat, miejscowości i motywów rysunków. Wynika z niej, że A.L. Most był w Chojnie 19 i 20 sierpnia 1835 roku 5. 2 Na temat tej podróży zob.: E. Gwiazdowska, Podróż na Śląsk w 1835 roku szczecińskiego malarza Augusta Ludwiga Mosta w świetle zachowanego szkicownika, w: Z dziejów rysunku i grafiki na Śląsku oraz w kolekcjach i zbiorach ze Śląskiem związanych, Materiały Sesji Oddziału Wrocławskiego Stowarzyszenia Historyków Sztuki Wrocław, , Wrocław 1999, s Na werso przedniej okładki poniżej uwagi ołówkiem: August, P.P. Most napisał piórem: Ludwig Most Stettin. Skizzenbuch VII. 4 Przed przekształceniem Muzeum Pomorza Zachodniego w MNS szkicownik był zainwentaryzowany pod numerem M.P.Z. Szczecin Ogólne omówienie całego szkicownika w: E. Gwiazdowska, Znaczenie szkicowników w twórczości Augusta Ludwiga Mosta, w: August Ludwig Most..., s Odpowiedni zapis brzmi: 19./20. Aug Königsberg (Neumark) Aquarell des Tores,/ Bleistiftsk. des Giebels des Rathhauses. (19/20 sierp. Chojna (Nowa Marchia) akwarela bramy/ szkic ołówkiem szczytu ratusza) 145

146 Szczeciński malarz August Ludwig Most pośród murów Chojny w roku A. L. Most, Brama Świecka od zewnątrz, , ołówek, akwarela, fot. Ewa Daszyńska, opr. cyfr. Grażyna Orzeł. Zbiory Muzeum Narodowego w Szczecinie. pozwala S z k i c o w n i k prześledzić etapy podróży na Śląsk, odzwierciedla wrażenia artysty, poświadcza, zainteresowanie jakie tematy i motywy wzbudzały szczególne podróżującego. Ze Szczecina A.L. Most wyruszył 19 sierpnia 1835 roku. Wybrał trasę prowadzącą bezpośrednio na południe. Pierwszą odnotowaną miejscowością, do jakiej dotarł już w dniu rozpoczęcia podróży, była Chojna (Königsberg in Neumarck). Pobyt Mosta w Chojnie i zwiedzanie miasta zaowocowały trzema rysunkami w formacie pionowym, uzupełnionymi o krótkie objaśnienia słowne. Na karcie nr 1 (ryc. 1) artysta utrwalił pierwsze wrażenie, jakiego doznał, zbliżając się do miasta. Rysunek ołówkiem, podmalowany brązową akwarelą w dwu tonach, ukazuje oglądany od dołu, ale z jakiegoś wyższego punktu, może z pojazdu, fragment średniowiecznych obwarowań miejskich gotycką Bramę Świecką wraz z pobliską 146

147 Ewa Gwiazdowska* zabudową. Pod rysunkiem, po prawej stronie notatka ołówkiem mówi, co jest tematem szkicu i podaje datę jego wykonania: Thor in Königsberg d. 19 August 1835 / Neumark 6. Dodatkowo na rysunku objaśnione są słownie mury miejskie: Stadtmauer, murawa przed murami: Gras, fosa miejska: Graben. Na pierwszym planie rozpoznać można fragment muru barbakanu ze szczelinowymi otworami strzelnic, łukiem bramy prowadzącej do miasta i niewielkim arkadowym oknem powyżej. Obok bramy widoczne są zarysy drzew. Za barbakanem stoi budynek bramny, którego szczyt wznosi się ponad murem. Nad przedbramiem dominuje strzelając wysoko w górę główna budowla bramna. Jej dolne kondygnacje wzniesione na planie prostokąta, wzmocnione zostały na narożu przyporą, a w górnej części rozczłonkowane różnych kształtów blendami i rozdzielone ażurowym fryzem i zwieńczone blankami. Wskazany fryz artysta odtworzył na rysunku tylko fragmentarycznie. Górne kondygnacje bramy, zbudowane na planie regularnego ośmioboku, zwieńczono blankami i nakryto ostrosłupowym dachem. Ta część wieży na narożach rozbudowana została o koliste przybudówki ze stożkowymi daszkami. Po bokach bramy, za murami, których tylko korona została naszkicowana, rozpościera się zabudowa mieszkalna. Po lewej stronie widać piętrową, skromną kamienicę z oknami w poddaszu w kształcie wolich oczu. Po stronie prawej fragment połaci dachowej i szczyt niższego domu. W prawym narożniku A.L. Most przedstawił wzory dekoracji kształtkami ceglanymi: fryzu z czteroliści oraz pokrycia dachów i korony murów kolistych dobudówek. Zastosowana w rysunku akwarela, kładziona raz mocniej, raz delikatniej pozwoliła rysownikowi na bardzo plastyczne, iluzyjne wręcz przedstawienie utrwalonej budowli i wprowadzenie do szkicu kilku planów tworzących głębię perspektywiczną. Rozbudowana, obronna, a jednocześnie ozdobna forma bramy, jak widać, zrobiła duże wrażenie na artyście. W całym szkicowniku to wyróżniający się ze względu na techni- 6 Brama w Chojnie, dn. 19 sierpnia

148 Szczeciński malarz August Ludwig Most pośród murów Chojny w roku A. L. Most, Widok z zajazdu w Chojnie w stronę Bramy Świeckiej, , ołówek, fot. Ewa Daszyńska, opr. cyfr. Grażyna Orzeł. Zbiory Muzeum Narodowego w Szczecinie. kę wykonania rysunek. Na drugim rysunku, wykonanym ołówkiem na verso karty 1 (ryc. 2) A.L. Most także przedstawił bramę miejską. Ukazał z okna zajazdu budowlę wznoszącą się ponad stromymi, spiętrzonymi dachami miejskiej zabudowy złożonej z domów, magazynów i ogrodzeń, pośród których wystrzelają z rzadka smukłe korony topoli włoskich. Pod tym rysunkiem, obwiedzionym konturową ramką, znajduje się krótki podpis: Das Thor von Gasthoffenster gesehen 7. Poniżej rysownik zanotował uwagę: Marienkirche in Königsberg erbaut 1243/ schus Gewolbe. 3 Fenster Glasmalerei/ gute Orgel/ Das Gewölbe ist ähnlich dem in der Johanniskirche in Stettin 8. Słowne objaśnienia na rysunku są następujące: stare topole: Pappel alten, płot: Zaun, dziedziniec: Hof. Na pierwszym pla- 7 Brama widziana z okna zajazdu. 8 Kościół Mariacki w Chojnie wybudowany 1243/ strzeliste sklepienie. 3 okna witrażowe/ dobre organy/ Sklepienie jest podobne jak w kościele św. Jana w Szczecinie. 148

149 Ewa Gwiazdowska* A. L. Most, Fasada ratusza w Chojnie, , ołówek, fot. Ewa Daszyńska, opr. cyfr. Grażyna Orzeł. Zbiory Muzeum Narodowego w Szczecinie. nie delikatnego szkicu rysowanego cienkim ołówkiem rozpoznać można dziedziniec gospody ogrodzony płotem. Naroże dachu 149

150 Szczeciński malarz August Ludwig Most pośród murów Chojny w roku 1835 z ceramicznych gąsiorów zaznaczone po lewej stronie wskazuje, że A.L. Most wykonywał swój szkic patrząc na miasto z pokoju na poddaszu, w którym zapewne nocował. W głębi zaznaczył dwa ciągi kalenicowych dachów. Można przypuszczać, że wyznaczały one bieg wąskiej uliczki. Podwórka poszczególnych parcel oddzielone są od siebie parkanami. Dalej widać stromy, o krótkiej kalenicy, gotycki dach naczółkowy budynku stojącego w sąsiedztwie bramy miejskiej. W górnej partii muru bramy, na wysokości niższych blanek rysownik zaznaczył charakterystyczną dobudówkę w formie wąskiego wykusza wspartego na dwu kroksztynach tak zwany dansker, czyli ubikację. Wszystkie obiekty budowlane na tym rysunku przedstawione są konturowo. Brama miejska wyróżniona została przez oddanie jej formy cienką ale mocną, wyrazistą kreską. Zarysy pozostałych motywów nakreślone słabo, delikatnie, są jedynie tłem bramy, pozwalającym ją umiejscowić w konkretnym środowisku, otoczeniem nadającym bramie rzeczywisty wymiar i przez kontrast podkreślającym jej wielkość. Trzeci rysunek, umieszczony na karcie nr 2 (ryc. 3), także wykonany cienkim ołówkiem powstał następnego dnia. Świadczy on, że artysta zwiedzał wówczas miasto przed wyruszeniem w dalszą drogę. Rysunek dokumentuje szkicowo i fragmentarycznie wygląd szczytowej fasady gotyckiego ratusza. Pod spodem A.L. Most zapisał, co ten rysunek przedstawia i dodał objaśnienie: Giebel des Rathhauses in Königsberg/ die andere Hälfte eben so dieses/ x die Bögen und Nischen sind grauer Ovalart/ d 20 t August 1835/ von halb, die gotische Kränzianungen und die Pfeiler sind scharfen Ziegel gearbeitet 9. Objaśnienia słowne na rysunku oznaczają kramy: Buden, drzwi boczne: halbe Thüre, drzwi: Thüre, dom: Haus. Fasada gotyckiego ratusza pokazana została z silnego ukosa, co pozwoliło zaakcentować jej strzeliste kształty utworzone z kilkuczęściowych wielobocznych przypór, których każdy odcinek zdobią szeregi nisz zwieńczonych wimpergami. Także poszczególne 9 Szczyt ratusza w Chojnie/ Druga połowa jest taka sama jak ta/ x łuki i filary są szare, owalne/ 20 sierpnia 1835/ od połowy, gotyckie zwieńczenia i filary są wykonane z kanciastych cegieł. 150

151 Ewa Gwiazdowska* schodkowe wejścia zamknięte ostrołukami zwieńczono wimpergami. Po bokach ratusza widać słabe zarysy domów. Przed ratuszem stał natomiast szereg kramów kupieckich. W prawym rogu karty A.L. Most umieścił dwa rysunki detali architektonicznych budowanych z kształtek ceglanych: ornamentu z fryzu złożonego z czworoliści w okręgach oraz jednej z wimperg detalu upiększającego przypory. Zainteresowanie gotyckimi budowlami, a także sposób ich przedstawienia: szkicowo i fragmentarycznie, jest przykładem istnienia w twórczości A.L. Mosta pierwiastków romantycznych. Jednak rysunki z widokami gotyckich budowli w Chojnie stanowią wyjątek tematyczny w szkicowniku rejestrującym studyjną podróż szczecińskiego malarza na Śląsk. Prace te, noszące cechy szkiców inwentaryzacyjnych, świadczą, że A.L. Most zafascynował się architektonicznymi pomnikami wielowiekowych dziejów tego zakątka Nowej Marchii. Musiały one wywrzeć na artyście wyjątkowe wrażenie swoim monumentalnym wyglądem połączonym z subtelnym pięknem ceglanego detalu. Zapewne wyróżniały się pośród prostej ryglowej zabudowy mieszkalnej, typowej dla miast północnych, podobnie zresztą jak okazała ceglana architektura sakralna i municypalna, której były przykładem. Na kolejnych kartach szkicownika artysta dokumentował motywy z zakresu kultury ludowej, takie jak stroje, domy i ich wnętrza, czasem obiekty rzeźby przydrożnej oraz krajobrazy. Widoki budowli przedstawiał z daleka w otoczeniu pejzażowym. Fakt, że A.L. Most postanowił uwiecznić akurat chojeńskie motywy, może wskazywać, że budowle te wyróżniały się szczególnym urokiem pośród różnych obiektów architektonicznych oglądanych przez niego na trasie odległej wędrówki. Podążając dalej, przez Godków, Kostrzyn, Frankfurt nad Odrą, Gubin, Lubsko, Żary, Żagań, do Szprotawy, gdzie narysował pierwszy motyw śląski, nie uznał już żadnej budowli za godną swego szkicownika. Ten wybór dowodzi, jak cenne są architektoniczne pomniki przeszłości zachowane w Chojnie. 151

152 Szczeciński malarz August Ludwig Most pośród murów Chojny w roku 1835 Stettiner Maler August Ludwig Most innerhalb der Mauern Chojna im Jahr 1835 Nach einem Studium in Berlin und nach den ersten Jahren der Verbesserung der Malerkunstgewandheit in Dresden im Jahre 1843 August Ludwig Most ( ) ließ sich dauerhaft in Stettin nieder. Weil er in das Genre des volkstümlichen Motiven spezialisiert, setzte seine Touren durch die Heimat und des deutschen Ländern fort. Bereits im Jahre 1835 reiste er nach Schlesien. Die erste Etappe war Chojna, wie in einem Reise-Skizzenbuch dokumentiert wird, jetzt im Nationalmuseum in Szczecin. Der Künstler war an den historischen Denkmäler der Vergangenheit fasziniert die Relikten der gotischen Pracht der Stadt: Stadttor, jetzt genannt Schwedter Tor und das Rathaus. Diese Ziegelsteinbauten bezeichnend für die Städte des Nord, waren dem Thema der ersten drei Skizzen, die im 19 und 20 August 1835 gemacht wurden. Bleistiftzeichnung (untergemaltes mit Aquarellen) zeigt den Tor von der Einfahrtseite in die Stadt. Der zweite Skizze dem Tor, die durch Most von dem Fenster des Zimmers im Gasthof in denen er übernachtet verrichtet worden. Die dritte Bleistiftzeichnung zeigt der Giebelwand des Rathauses: die Fassade mit den Strebepfeilern, gewölbte Eingängen aus Ziegeln gemacht geschmückt mit aufwendigen Verzierungen. Die Themen beweisen Einfluss der Romantik nach den Stil des Künstlers und zeigen die Einzigartigkeit der erhaltenen gotischen Bauten in Chojna. übersetzung: Joanna Kościelna 152

153 Tomasz Zgoda Tomasz Zgoda* Trzcińsko Zdrój Obóz koncentracyjny dla kobiet w KönigsbergU,,Pierwsza praca przy jego [lotniska wszystkie dopiski autora] budowie była wykonywana przez rosyjskich chłopów dobrowolnych pracowników. ( ) Wszyscy mieli dobry wygląd i byli ciepło ubrani. Każdego wieczoru wracali do swojego domu. My nie byłyśmy tym samym gatunkiem 1 Virginia d Albert-Lake Na uboczu chojeńskiego lotniska, tuż przy drodze do miasta, znajduje się niewielka, mocno zalesiona dolinka. Obecnie już nic nie wskazuje na to, co istniało w niej przed blisko 65 laty. Jedynie w pamięci niektórych z okolicznych mieszkańców na określenie tego miejsca pojawia się słowo,,obóz. Blisko pięćdziesięcioletnia obecność wojsk radzieckich na tym terenie skutecznie zatarła wszelkie znaki mogące wskazywać na jego istnienie. Wspomnienie o nim zachowało się jedynie w opowieściach *Tomasz Zgoda student Wydziału Prawa i Administracji w Poznaniu, członek Korporacji Akademickiej Chrobria. 1 Ch. Bernadac, Komandos de femmes: III. Ravensbrück, Paryż, 1973, s

154 Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsberg (Neumark) kobiet, które spędziły tu ponad pół roku swojego życia. Wiele z nich nigdy stąd nie powróciło. W poniższym artykule postaram się przywrócić pamięć o nich i przedstawić wydarzenia, które rozegrały się tu przed 65 laty. Autor chciałby podziękować Panu Ryszardowi Mizgierowi za współpracę przy określeniu lokalizacji obozu. Bez jego pomocy znalezienie tego miejsca byłoby z pewnością znacznie trudniejsze. Powstanie obozu,,zapytałyśmy naszych strażników, dokąd zmierzamy i czym będziemy się zajmować, ale nic nam nie powiedzieli. Jednego byłyśmy pewne: nie mogłyśmy być bardziej nieszczęśliwe w jakimkolwiek miejscu niż w Ravensbrück (Virginia d Albert-Lake) 2. Powstanie obozu w Könisgberg Neumark nierozerwalnie wiąże się z rozwojem chojeńskiego lotniska. Stale zwiększająca się skala alianckich nalotów na miasta III Rzeszy, w tym Berlin czy Szczecin, skutkowała próbami wzmocnienia obrony przeciwlotniczej. Na chojeńskie lotnisko na początku 1944 r. przebazowany został Zerstörergeschwader 26 Horst Wessel 3. Wkrótce okazało się, że lotnisko nie jest przystosowane do zwiększonego ruchu lotniczego. Konieczna była jego rozbudowa. Ciężka sytuacja na froncie i stale odczuwany brak siły roboczej skutkował skierowaniem do pracy pracowników przymusowych oraz więźniów obozów koncentracyjnych. Przed sprowadzeniem do Chojny więźniarek z Ravensbrück na terenie późniejszego obozu koncentracyjnego znajdował się prawdopodobnie obóz dla polskich lub czeskich jeńców. Informacja o tym fakcie pojawia się w co najmniej dwóch niezależnych 2 J. Barrett Litoff, Virginia d Albert-Lake, An american heroine in the french resistance. The diary and memoir of Virginia D Albert-Lake, New York 2006, s ( ). 154

155 Tomasz Zgoda źródłach 4. Dzień otwarcia obozu do dziś nie może być dokładnie ustalony. Pewną wskazówkę w tej materii może stanowić lista z rewiru obozu, na której pierwszy przypadek choroby więźniarki został wpisany pod datą 20 października 1944 roku. Z pewnością obóz był już otwarty w październiku 1944 r., gdyż data ta pojawia się we wspomnieniach wielu więźniarek. Największą część mieszkanek obozu stanowiły kobiety z Polski. Wzięte do niewoli po upadku Powstania Warszawskiego, zostały skierowane 8 października 1944 r. do Chojny. Transport liczył ok. 500 kobiet. Kolejną grupę pod względem liczebności stanowiły Francuzki. Po aresztowaniu część Francuzek została deportowana do podobozu Buchenwaldu w Torgau w Saksonii, gdzie musiały pracować w zakładzie produkującym amunicję. Z powodu odmowy pracy i sabotażu przeniesiono je do Chojny. Dotarły one do obozu prawdopodobnie w tym samym okresie co Polki. Ich liczbę można określić na ok Ponadto w obozie znajdowało się ok. 50 Rosjanek (które miały zajmować obóz już w momencie przyjazdu pierwszych transportów z Ravensbrück), kilka Niemek, trzy Angielki 5, Holenderka i Amerykanka. Prawdopodobnie w obozie znajdowały się również Jugosłowianki oraz Czeszki. Brak jednak jednoznacznych źródeł wskazujących na ten fakt. Należy przy tym wskazać, że liczebność więźniarek nie może być dokładnie określona z powodu stałej zmiany ich liczby. Podsumowując, w zależności od źródła, ilość więźniarek oscyluje wokół , a przytoczone wyżej szczegółowe liczby wydają się najbardziej wiarygodne. W ramach uzupełnienia warto dodać, że z nazwiska znanych jest ok. 600 kobiet 6. 4 Ch. Bernadac, dz. cyt., s. 182; J. Barrett Litoff, dz. cyt., s Denise Bloch, Lilian Rolfe i Violette Szabo. Członkinie SOE (brytyjskie tajne służby). Stracone w Ravensbrück na początku 1945 roku. 6 E. Schwarz, S. Steppan, Die Außenlager Königsberg/Neumark, Zichow und Mildenberg des Frauenkonzentrationslagers Ravensbrück, w: Bulletin für Faschismus und Weltkriegsforschung, Wissenschaftliche Halbjahresschrift, 2003, s

156 Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsberg (Neumark) Lokalizacja obozu,,znajdowałyśmy się w znacznym obniżeniu terenu. Obóz lotniczy był za nami na południe i zachód, podczas gdy na północ i wschód biegły pola uprawne (V. d Albert-Lake) 7. Do dziś nie może być określona jednoznaczna lokalizacja obozu. Posiłkując się wspomnieniami więźniarek, planem lotniska oraz planem obozu wykonanym przez jedną z kobiet więzionych w Chojnie, można pokusić się o wskazanie miejsca, w którym, jak się wydaje, umieszczono obóz. Według licznych źródeł, obóz miał znajdować się w zagłębieniu terenu, obecnie zadrzewionym, pomiędzy ul. Narciarską oraz ul. Generała Władysława Sikorskiego. Taką lokalizację obozu podawało wiele wspomnień, podkreślając, że znajdował się on na północny zachód od lotniska. Również wg autorów opracowania dotyczącego obozu znajdował się on najprawdopodobniej w tym rejonie 8. Nieocenioną pomocą przy ustaleniu umiejscowienia obozu oraz przedstawienia drogi kobiet do obozu służą wspomnienia Virginii d Albert- Lake. Ze względu na ich duże znaczenie warto przytoczyć je w całości:,,teraz rozkazano nam wyjść [z pociągu]. Twardo zeskoczyłyśmy na dół i ustawiłyśmy się w szeregu na brukowanej drodze, które biegła równolegle do bocznicy. Wszystko było odrażające i nagie. Nie było nawet drzew, tylko krótka trawa i matowy, szary piasek. Gdy posuwałyśmy się naprzód, po raz pierwszy mogłyśmy zobaczyć, co znajduje się po drugiej stronie torów. W bliskiej odległości ukazała się grupa budynków wyglądających całkiem jak campus uniwersytecki. Gdy się zbliżyłyśmy, mogłyśmy policzyć 12 albo 15 dwupiętrowych obiektów, wzniesionych w regularnej formie wokół otwartego, kwadratowego obszaru. Były one pokryte łupkową płytką dachową i pomalowane na kolor ciemnozielony. Z szerokim oblicowaniem 7 J. Barrett Litoff, dz. cyt., s E. Schwarz, S. Steppan, dz. cyt., s

157 Tomasz Zgoda okien i szerokimi stopniami uznałam je za raczej atrakcyjne. Kilka miało kamienne ganki z dużymi, kwadratowymi kolumnami podpierającymi wystające drugie piętro. Wszystkie były czarująco położone pomiędzy trawnikami i grządkami krzaków i wiecznie zielonych roślin, podczas gdy brukowane drogi biegły wokół i przez granice dużego kwadratu. Okrążyłyśmy tył budynków lotniska, skręcając gwałtownie przy przejściu przez najdalszy koniec bazy i weszłyśmy na nierówną, brudną drogę, która stopniowo prowadziła nas z wyżyn twierdzy nazistowskiej władzy i dumy na dół, do bagna i nędzy naszego obozu 9. Również relacja Eliane Guiz-Dardaigne potwierdza położenie obozu w zagłębieniu terenu:,,zeskakujemy z naszych prycz, szczęśliwe, że możemy znów się ruszać i rozgrzać nasze zbolałe i zmarznięte członki. Piątkami poruszamy się w kierunku obozu. Obóz jest w małym zagłębieniu, gdzie przed nami byli jeńcy wojenni, Polacy albo Czesi 10. Powyższe relacje potwierdzą domniemane miejsce lokalizacji obozu i to zarówno pod względem odniesienia do całego założenia lotniska jak i umiejscowienia obozu w obniżeniu terenu. Ponadto plan obozu sporządzony przez Magdalenę N. zasadniczo odpowiada zabudowaniom widocznym na zdjęciu sporządzony przez aliancki zwiad lotniczy 11. Widoczny jest na nim szereg budynków znajdujących się na północny zachód od lotniska. Ich rozmiary są znacznie mniejsze od znajdujących się na południe koszar. Co więcej, widoczna jest również znakomicie brukowana droga prowadząca z rampy rozładunkowej przy torach kolejowych do obozu 12. Na wskazanym obszarze znajduje się kilkanaście betonowych fundamentów budynków. Niemożliwe jest jednak określenie okresu, w którym zostały one wykonane. Wątpliwe jest jednak, aby mogły stanowić 9 J. Barrett Litoff, dz. cyt., s Ch. Bernadac, dz. cyt., s E. Schwarz, S. Steppan, dz. cyt., s Plan lotniska sporządzony prawdopodobnie na podstawie zdjęcia lotniczego lotnictwa alianckiego. Źródło nieznane. 157

158 Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsberg (Neumark) elementy baraków zamieszkałych przez więźniarki. Po pierwsze, jak wspominają one, baraki były wykonane z drewna. Po drugie, rozmieszenie fundamentów nie odpowiada ułożeniu budynków obozowych widocznym na zdjęciu lotniczym oraz planie obozu. Co więcej ich rozmiar jest za mały by pomieścić przedstawianą we wspomnieniach liczbę więźniarek. W ramach uzupełnienia można dodać jedynie, że również obecni mieszkańcy lotniska zwykli określać to miejsce mianem,,obozu. W świetle powyższych faktów oraz wspomnień więźniarek, twierdzenie o lokalizacji obozu właśnie w tym miejscu wydaje się uzasadnione. Jednakże ze względu na charakter zabudowy wątpliwe jest czy potencjalne badania terenowe mogłyby przynieść dodatkowe argumenty na poparcie powyższej tezy. Próby rozpoznania miejsca, w którym znajdował się obóz przeprowadzone przez niemieckich naukowców przy pomocy jednej z więźniarek nie powiodły się. Użytkowanie obszaru lotniska przez wojska radzieckie oraz upływ czasu uniemożliwiły rozpoznanie miejsca nawet przez osobę, która spędziła tam prawie pół roku swego życia. Wygląd obozu Nigdy nie widziałam miejsca bardziej odrażającego i brudniejszego niż nasze małe więzienie. Mogłoby być porównane do dawnego chlewu [w Ravensbrück], ze znanym drutem kolczastym. Nie pomalowane, zaniedbane szopy i błoto (V. d Albert-Lake) 13. Ze względu na brak źródeł, które w sposób jednoznaczny rozstrzygnęłyby powyższą kwestię, opisując wygląd obozu, należy odwołać się do wspomnień więźniarek. Jednakże relacje pomiędzy poszczególnymi wspomnieniami często ukazują w odmienny sposób założenie obozu. Brak pewności co do wyglądu obozu powiększa dodatkowo rozbieżność pomiędzy jedynymi będącymi do dyspozycji planami, tj. planem 13 J. Barrett Litoff, dz. cyt., s

159 Tomasz Zgoda obozu wykonanym po wojnie przez Magdalenę N. a planem lotniska sporządzonym na podstawie zdjęcia lotniczego. Według Virginii d Albert-Lake, która podała najobszerniejszy opis zabudowań, cztery z nich zostały przeznaczone na cele,,mieszkalne dla więźniarek, jeden barak zamieniono na rewir [w obozowej gwarze szpital], kolejny na stołówkę, magazyn oraz pracownię. Natomiast ostatni barak, już pierwszego dnia, został ogołocony z wszelkiej zawartości przez więźniarki, usiłujące w jakikolwiek sposób uczynić swą egzystencję bardziej znośną. Każdy barak mieszkalny zawierał dwa identyczne pomieszczenia, w których znajdowały się: krótka sala, na którą składały się trzy otwarte sypialnie, jedna łaźnia i mały pokój dla,,blokowej [osoby pełniącej funkcje administracyjne przy każdym z pomieszczeń baraku]. W każdej sypialni umieszczonych było od 20 do 30 dwupoziomowych, metalowo drewnianych prycz. Virginia d Albert-Lake wspomina również, że za terenem obozu znajdowały się kwatery SS i strażniczek 14. Nie mniej interesujący opis przedstawia Magdalena N., pracująca przez okres uwięzienia w obozowej kuchni oraz przy pracach wewnątrz obozu. Stwierdza ona, że wewnątrz obozu znajdowało się ok. 10 drewnianych, parterowych baraków, umieszczonych obok siebie tak, że tworzyły jakby bliźniacze zabudowania. Przy każdym wejściu do baraku znajdowało się pomieszczenie,,blokowej. Baraki nr 9, miały zamieszkiwać Polki, nr 15 Rosjanki, natomiast nr 8, 11 i 14 Francuzki oraz więźniarki z zachodniej Europy. Przez środek obozu, wzdłuż całej jego długości biegła nieutwardzona droga. Naprzeciw rewiru utworzono plac apelowy. Cały obóz otoczony był podwójnym drutem kolczastym, z których jeden był pod napięciem elektrycznym. Z tyłu obozu stały lampy, które oświetlały jego teren. Przed obozem znajdowały się stróżówka, szwalnia magazyn i kwatery straży 15. Źródłem uzupełniającym powyższe opisy jest plan lotniska 14 Tamże, s E. Schwarz, S. Steppan, dz. cyt., s

160 Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsberg (Neumark) sporządzony na podstawie zdjęcia lotniczego wykonanego przez lotnictwo aliantów. Widoczne jest na nim 12 budynków jednakowej wielkości ustawionych w 3 rzędach oraz 5 mniejszych obiektów. Zapewne stanowiły one przedmiotowy obóz. Niestety, plan ten nie odpowiada założeniu obozu przedstawionemu przez Magdalenę N., więc niemożliwe jest na tej podstawie nawet hipotetyczne określenie przeznaczenia poszczególnych zabudowań. Dodatkowym utrudnieniem jest brak daty na ww. planie lotniska. Nie wiemy zatem również, z jakiego okresu pochodzi widoczny na zdjęciu układ budynków 16. Nieznany jest los zabudowań po wojnie. Prawdopodobnie uległy one rozebraniu przez okoliczną ludność. Praca przymusowa W drodze do pracy na lotnisko spotykaliśmy dzieci z Hitlerjugend. Zatrzymały nas one. Śmiejąc się i hałasując rzucały w nas kamienie i z odrazą opluwały nas. Nie budziło to już mojego zaskoczenia (Hanna Krzewska-Lis) 17. Dzień pracy rozpoczynał się pobudką o godz Blokowe wydawały kawę i następował apel. Trwał on do godz. 5.00, gdy wraz ze świtem kobiety popędzano do pracy. Pracę wykonywano od poniedziałku do soboty wieczorem. Zasadniczo można wyróżnić trzy rodzaje pracy, którą wykonywały więźniarki. Część z nich zajmowała się wyrównywaniem pól uprawnych rozciągających się wokół lotniska w celu powiększenia jego obszaru. Na planie lotniska zaznaczony został obszar lotniska w budowie, rozciągający się na południe od zabudowań wojskowych 18. Kobiety musiały usuwać wierzchnią warstwę przemarzniętej trawy, która 16 Plan lotniska, dz. cyt. 17 E. Schwarz, S. Steppan, dz. cyt., s Plan lotniska, dz. cyt. 160

161 Tomasz Zgoda znajdowała się już pod śniegiem, a następnie stosownie do miejsca, usuwać bądź dowozić ziemię. Następnie, na tak splantowanym terenie układana była, wycięta uprzednio, darń. We wspomnieniach wielokrotnie przewija się zimno nie do zniesienia, potęgowane przez przenikliwy wiatr, na które były wystawione więźniarki. Pewnego dnia wiał on tak mocno, że osłabione kobiety musiały być popychane w drodze do pracy przy pomocy silnika lotniczego. Relacjonowany jest również przypadek skierowania kobiet do ubijania śniegu, aby umożliwić funkcjonowanie pasa startowego 19. Kolejna grupa zajmowała się wycinką drzew na terenie w pobliżu lotniska. Według zeznań, wycinka drzew służyła budowie drogi wewnątrz lasu. Niemożliwe jest jednak dokładne zlokalizowanie miejsc pracy kobiet. We wspomnieniach Virginii d Albert-Lake pojawia się informacja o trasie marszu, który miał przebiegać przez teren zabudowań na lotnisku a następnie asfaltową drogą na południowy zachód [w kierunku Mętna]. Na miejsce pracy docierały one po blisko godzinnym marszu. Wspólne ścinanie drzew przez kilka osób ułatwiało pracującym zniesienie tego wysiłku ponad ich siły. Po ścięciu drzew kobiety wykopywały korzenie i wyrównywały teren pod budowę drogi. Następnie układane były tory, na których umieszczano wagoniki służące do wywozu ziemi. Często wspominały one, że zgłaszały się do pracy w lesie, gdyż było w nim nieco cieplej niż na płaskowyżu. Poza tym nie odczuwało się tam zimnego wiatru. Wyżywienie, w postaci zupy, było dostarczane kobietom na miejsce pracy ciężarówkami. Zwolnione od pracy były kobiety, które pełniły rolę tłumacza w kontaktach pomiędzy strażniczkami a więźniarkami. W pracy, zarówno w lesie, jak i na polach, kobietami kierowali cywilni pracownicy. Później część kobiet skierowano do prac budowlanych przy wznoszeniu różnych obiektów lotniska. Po zakończonej pracy maszerowały w ciemności do obozu, gdzie miał miejsce kolejny apel, po którym kobiety 19 Ch. Bernadac, dz. cyt., s. 183,

162 Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsberg (Neumark) udawały się do baraków. Trzecią grupą były osoby, które miały szczęście znaleźć pracę wewnątrz obozu, tj. w kuchni, rewirze i przy pozostałych pracach. Prace te były niezwykle pożądane ze względu na dużo większe szanse zdobycia dodatkowego wyżywienia, ochrony przed zimnem i opieki lekarskiej. Ciężka praca i niewystarczające do regeneracji sił wyżywienie powodowało nie tylko utratę sił fizycznych, ale również apatię: To było szokujące widzieć zmiany w tych wokół siebie. Przykładem była Mina. Piękna, krzepka dziewczyna ze Szwajcarii, która po dwóch miesiącach stała się pomarszczoną, zgiętą i wychudzoną starą kobietą. Straciła morale oraz siłę podejmowania decyzji i musiała być prowadzona jak małe dziecko 20. Warunki życia Pnie brzóz z ich poplamioną na sino czarną korą, przypominają nogi większości z nas pokryte ranami i wrzodami (Eliane Guiz-Dardaigne) 21. Warunki, w który przebywały więźniarki, były zatrważające. Kobiety spały w nieogrzewanych barakach, w których jedynym źródłem ciepła był niewielki piecyk opalany drewnem, które kobiety zdołały uzyskać z rozbiórki niepotrzebnych prycz czy też przynieść z pracy w lesie. Jednakże część drewna przed wejściem do obozu musiała być pozostawiana strażnikom. Często wnętrza baraków pokryte były lodem. W barakach znajdowały się jedno lub wielopiętrowe prycze. Na pryczach leżały sienniki wypchane trawą. Na jednej pryczy spały często po dwie więźniarki. Toalety znajdowały się na zewnątrz baraków. Jak wspomina Hanna Krzewska-Lis, kobiety nie miały żadnej możliwości zadbania o higienę czy też umycia się przez cały okres pobytu w obozie, tj. 20 J. Barrett Litoff, dz. cyt., s Ch. Bernadac, dz. cyt., s

163 Tomasz Zgoda niemalże 5 miesięcy 22. Na wyżywienie składały się trzy posiłki dziennie. Opisuje je francuska więźniarka Michele: To miejsce to piekło. Do jedzenia dostawałyśmy byle co: rankiem czarną kawę, w południe zupę a wieczorem kromkę chleba 23. Kobiety pracujące poza obozem otrzymywały na miejscu pracy posiłek, tj. zupę z warzywami. Często posiłek był już lodowaty zanim dotarł do celu. Niskokaloryczna dieta doprowadzała do zatrważającej utraty masy ciała: Jedna z nas przyniosła lód. Gdy odwróciłam się w tamtą stronę by zobaczyć, kto przyszedł, ujrzałam siebie niezdolna do uwierzenia, że ta wychudzona, pomarszczona i pożółkła twarz z tymi nieruchomymi oczami to ja 24. Nasilały się również kradzieże jedzenia, surowo piętnowane przez więźniarki. Aby zdobyć jedzenie kobiety często starały się zebrać porzucone warzywa w trakcie pracy. Jednakże było to bardzo ryzykowne zajęcie. Poświadczone jest kilka przypadków, gdy strażnicy zastrzelili bez ostrzeżenia osoby, które oddalały się od miejsca pracy. Równie źle jak wyżywienie wyglądała kwestia ubioru kobiet. Z licznych wspomnień wyłania się obraz wychudzonych kobiet, ubranych w najróżniejsze ubrania cywilne oraz drewniane obuwie. Na ubraniach umieszczone były numery więźniarek i kolorowe trójkąty oznaczające przynależność narodowościową. Ciężką sytuację kobiet pod względem ubioru opisuje Eliane Guiz-Dardaigne: Spędzamy wieczór na stworzeniu systemu sznurków i linek, które będą utrzymywały naszą bieliznę. Te detale, proste w życiu cywilnym, wymagały dużo wyobraźni. Ponieważ nie pozwolono nam na posiadanie czegokolwiek, absolutnie niczego, drzemy kawałki sukienek, by użyć ich jako sznurówek przy naszych drewniakach 25. Po opuszczeniu obozu przez straż części kobiet udało się uzupełnić braki w ubiorze, jednakże pewne trudności występowały nawet 22 Hanna Krzewska-Lis, Dom Spotkań z Historią, Fundacja Ośrodka KARTA, Archiwum Historii Mówionej, nagranie nr AHM 1088, przeprowadzone przez M. Bożyk. 23 Michele, ( ) 24 Ch. Bernadac, dz. cyt., s Ch. Bernadac, dz. cyt., s

164 Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsberg (Neumark) długo po wyzwoleniu 26. Niezwykle ciekawym, a do tego rzadko poruszanym tematem, jest stosunek więźniarek do innych współosadzonych. Ze wspomnień wyłania się nie do końca tak pozytywny obraz jak mogłoby się wydawać. Wprawdzie często podkreślana była solidarność i chęć niesienia pomocy bez względu na możliwe konsekwencje, ale zachowania takie były najczęściej obecne w ramach grupy o jednej narodowości. Zarówno we wspomnieniach Virginii d Albert-Lake jak i więźniarek z Francji pojawia się niechęć do kobiet z Polski i Rosji, motywowana m.in. tym, że zajmowały one bardzo pożądane przez wszystkie osoby, miejsca pracy w kuchni. Ponadto ujawniały się również negatywne nastawienie wobec Polek i Rosjanek z powodu ich rzekomego faworyzowania przez Niemców. Pojawiają się także opisy przedstawiające kobiety z Francji jako przedstawicielki,,wyższej kultury. Napięte stosunki w obozie opisuje Virginia d Albert-Lake: Od początku czułyśmy zdumiewający kontrast między tym komandem roboczym [w Chojnie] a tym w Torgau. Atmosfera tu była brutalna. Kontakty, które miałyśmy z Polkami i Rosjankami, były w większości wypadków niekorzystne. Występowała bariera językowa i stała irytacja spowodowana różnicami w charakterze ras. Gdy Francuzki wolały bić się za pomocą języka, Słowianki wolały pięści 27. Z pewnością umiejętne obsadzanie funkcji blokowych przez Niemców i granie na animozjach pomiędzy przedstawicielkami wielu narodów zamkniętymi w obozie ułatwiało zarządzanie nim. Osłabione więźniarki zapadały na najróżniejsze choroby i dolegliwości. Najczęściej odnotowywanymi były grypa, odmrożenia, angina, bronchit, wrzody, odmy, choroby żołądka, ale również ogólne osłabienie organizmu, dolegliwości sercowe, reumatyzm, gruźlica, tyfus. Kobietom dokuczały także wszy: Pod koniec listopada jesteśmy pokryte wszami. Ostatecznie zarządzone jest odwszenie. Dziś kolej na nasz pokój 26 H. Krzewska-Lis, dz. cyt. 27 J. Barrett Litoff, dz. cyt., s

165 Tomasz Zgoda i cieszymy się, ponieważ oznacza to jeden dzień całkowitego odpoczynku dla bloku. Po apelu zbieramy nasze ubrania, które zostają zaniesione do łaźni. Zostajemy, zatem całkiem nagie i otulone w narzuty pożyczone przez sąsiednie pokoje 28. Brak lekarstw i ograniczona liczba miejsc w szpitalu utrudniała powrót do zdrowia. Chore i osłabione więźniarki były kierowane do rewiru. Średnio codziennie znajdowało się w nim ok. 35 osób. Dla wielu osób rewir był upragnionym azylem od zimna i morderczej pracy, jednakże tylko niewielu udawało się do niego dostać: Jeszcze straszniejsze było gdy więźniarki nachodziły polską lekarkę aby je zatrzymała w szpitalu w celu wycofania ich z pracy. Niestety, była to strata czasu i energii. Nie mogła ona zrobić dla nich nic. Z ciężkich kroków, okrzyków raus, raus, z jęków, domyślałyśmy się, że niezadowolone były wyrzucane przy pomocy uderzeń kija czy pejcza 29. Pomimo skandalicznych warunków panujących w obozowym szpitalu, często dostanie się do rewiru czy przydział do prac w obozie decydował o śmierci bądź życiu. Wystarczy podkreślić fakt, że zarówno Virginia d Albert-Lake, Wiesława Z. czy Magdalena N. to osoby, które bądź to znalazły pracę wewnątrz drutów czy też schroniły się przed pracą w szpitalu. Szanse na przeżycie pozostałych kobiety były nieporównywalnie mniejsze. Opiekę nad chorymi sprawowały dwie lekarki Polka Wiesława Z. oraz Francuzka Maria de Peretti. Pielęgniarkami były Polka Berthe Lankowitz oraz Rosjanka Tonia. W rewirze pracowała również Francuzka Yvonne Kocher, nazywana Nanouk, osoba mocno wierząca i o nieograniczonej chęci niesienia pomocy. Kobiety, które nie były w stanie pracować, kierowano do pracy wewnątrz obozu albo wywożono do obozu głównego w Ravensbrück. Ciężka praca, zimno i skąpe wyżywienie były głównymi czynnikami powodującymi śmierć kobiet. Według zeznań jednej z więźniarek, zmarłe kobiety były chowane w pobliżu obozu. Wprawdzie miejsce to nie jest 28 Ch. Bernadac, dz. cyt., s Tamże, s

166 Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsberg (Neumark) znane do dziś, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można wskazać jako potencjalne miejsce pochówku obszar znajdujący się na północny wschód od obozu, tj. teren, na którym obecnie znajdują się ogródki działkowe lub jego najbliższą okolicę. Inne miejsca wyklucza gęsta zabudowa lotniska i ukształtowanie terenu. Życie religijne i kulturalne Yvonne Baratte prześlizgnęła się, by przynieść Marylène, mojej sąsiadce, jej noworoczny prezent szpilkę w drucie, który zachwyca. Żaden klejnot nie mógłby być piękniejszy dla nas! (Hélène Maspero) 30. Wydarzenia dotyczące życia kulturalnego i religijnego kobiet nie pozostawiły znaczących śladów we wspomnieniach. Okres Bożego Narodzenia, na który przyznano trzy dni wolnego od pracy, kobiety spędzały na wspominaniu życia za drutami i opowiadaniach o swoich rodzinach. Więźniarki z Francji miały nawet możliwość świętowania przy choince: Przyniosłyśmy z lasu małą jodłę i udekorowałyśmy ją kawałkami materiału i papieru. Yvonne, tak zręczna ze swoimi rękoma, wypełniła małą gałązkę sosny żłóbkiem ze świętą rodziną, której członków wyrzeźbiła z gliny znalezionej na lotnisku. Udekorowałyśmy prycze gałązkami sosny jak i naszymi wiszącymi światełkami 31. W celu przygotowania specjalnego puddingu z okazji świąt, przez okres tygodnia poprzedzającego święta kobiety odkładały części swojej racji chleba, margaryny, miodu i ziemniaków. Wieczorami śpiewano kolędy i odprawiano nabożeństwa, prowadzone m.in. przez Yvonne Kocher, w których uczestniczyły zarówno protestantki jak i katoliczki. Jedna z więźniarek, Tity Nanine, zajmująca się pisaniem bajek dla dzieci, opowiadała je wieczorami współwięźniarkom. Zachowała się również relacja o przekazaniu, w ramach świątecznych prezentów, żywności dla 30 Tamże, s J. Barrett Litoff, dz. cyt., s

167 Tomasz Zgoda kobiet leżących w rewirze. Niestety, brak relacji dotyczących spędzania świąt przez Polki. Podobnie trzy dni odpoczynku zostały zarządzone z okazji Nowego Roku. Upłynął on pod znakiem nerwowego oczekiwania na nadciągające oddziały radzieckie. Spodziewające się rychłego wyzwolenia kobiety życzyły sobie szybkiego powrotu do domu i końca wojny. Straż obozowa Dowódca obozu odszedł. Został zastąpiony przez kobietę z SS. Duża, chuda, której aura okrucieństwa stale nas zadziwia. Wkrótce wiemy już, że jest ona w SS przez 15 lat. Jest fanatyczką i dowiadujemy się o tym szybko (Eliane Guiz-Dardaigne) 32. Załoga obozu rekrutowała się głownie z SS. Żołnierze byli wykorzystywani do pilnowania więźniarek na zewnątrz obozu, podczas gdy do utrzymania porządku wewnątrz i wszystkich zadań organizacyjnych skierowano nadzorczynie, również należące do SS. Niestety, z powodu niedostatku źródeł niemożliwe jest ustalenie, do jakich jednostek należeli ww. żołnierze. Wiadomo jedynie, że personel SS podlegał dowództwu obozu w Ravensbrück. Z opisów więźniarek oraz zeznań żołnierzy wynika, że obok członków SS funkcje strażników w obozie pełnili również żołnierze Luftwaffe. Do sprawowania nadzoru przydzielonych zostało 53 podoficerów i 300 żołnierzy Luftwaffe, którzy podlegali komendanturze obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Dzięki zeznaniom więźniarek oraz strażniczek znane jest nazwisko komendanta obozu. Był nim SS-Unterführer Fischer. Znane są także nazwiska 4 strażniczek. Były to: 32 Chr. Bernadac, dz. cyt., s

168 Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsberg (Neumark) 1. Sofia Daniszewski 24 letnia strażniczka. Opisuje ją Alicja B.:,,Była to mocno zbudowana, niska blondynka z niebieskimi oczami i czerwonymi wypiekami na twarzy; mogła mieć wtedy ponad 20 lat. Mi zapadły w pamięć cztery z nich (strażniczek), m.in. strażniczka o imieniu Zofia, szczególnie z tego powodu, że mnie dwa razy boleśnie pobiła. 2. Wilhelmine Pielen, nazywana Mimi Pielen. Zanim została odkomenderowana do Chojny, sprawowała tą samą funkcję w Ravensbrück oraz w obozie filialnym Neubrandenburg. Sadystyczne praktyki W. Pielen wobec więźniarek opisuje Wiesława Z.:,,Dowodząca komando Pielen, około 36 letnia, dobrze wyszkolona w obozie centralnym, była szalona. Kobieta diabeł, która [stojąc] naprzeciw mnie, przekazywała mi śmiejąc się informacje o śmiertelnych przypadkach wśród więźniarek. Śmierci, której tylko ona była winna przez niestosowanie lekarstw i materiałów opatrunkowych, które były przewidziane dla nas z Ravensbrück oraz poprzez niewystarczającą [ilość] materiału do ogrzewania szpitala, dla leżących w 41 O gorączce chorych więźniarek. 3. Liselotte Sch. Pracowniczka zakładu Ruhrchemie. Po czterotygodniowej służbie w obozie głównym w Ravensbrück, gdzie została wyszkolona na strażniczkę nastąpiło jej przeniesienie do podobozu w Chojnie. Wg jej zeznań, w Chojnie działało pięć strażniczek. 4. Erna J. Do października 1944 r. pracowała w Dortmund Hörder Hütten Werken. Po zwolnieniu przez zakład poprzez urząd pracy znalazła pracę strażniczki w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück. Po otrzymaniu szybkiego przeszkolenia melduje się na ochotnika w obozie filialnym w Chojnie. Ponadto Magdalena N. wspomina, że okazjonalnie do pilnowania 168

169 Tomasz Zgoda więźniarek kierowane były członkinie obsługi lotniska należące do Luftwaffe (tzw. Blitzmädel) 33. Kilka dni wolności Rosjanki, które dniami były prawie poza kontrolą, teraz dosłownie rozszalały się. Wybiegłyśmy na zewnątrz, by ujrzeć olbrzymie płomienie wzbijające się w niebo. Zabudowania lotniska były w ogniu! Nie tylko to nasza brama była otwarta a w zasięgu wzroku nie było straży! (Virginia d Albert-Lake) 34. Pogłoski o zbliżających się oddziałach Armii Czerwonej docierały do więźniarek na długo przed zbliżeniem się frontu. Drugiego dnia odpoczynku morale pokoju wyraźnie podnosi się do góry. Renee, stara Austriaczka, która śpi koło nas, przynosi ze szwalni, gdzie pracuje, najdziwniejsze wieści: Rosjanie mają być w Wiedniu i w Szczecinie. Jesteśmy gotowe uwierzyć w to. Z drugiej strony, gdy czytamy w kawałku niemieckiej gazety, że nadal trwają walki we Francji, wydaje się nam to groteskowe, ponieważ jesteśmy już przekonane, że Francja jest już zupełnie opuszczona [przez Niemców] 35. Wyzwolenie nadeszło jednak ostatecznie o wiele później. Po przełamaniu niemieckiego frontu na Wiśle 12 stycznia 1945 r. przez radziecką ofensywę sowieckie oddziały w błyskawicznym tempie przetoczyły się przez tereny bronione przez o wiele słabsze oddziały niemieckie i wkroczyły na obszary Nowej Marchii. Przez Chojnę przez większą część stycznia przepływała rzeka uciekinierów z obszarów leżących na wschód. Jednakże rozkaz opuszczenia rodzinnych stron dla ludności cywilnej Chojny długo nie nadchodził. Obszar powiatu chojeńskiego znajdował się niejako na uboczu osi działań radzieckich 33 E. Schwarz, S. Steppan, dz. cyt., s J. Barrett Litoff, dz. cyt., s Ch. Bernadac, dz. cyt., s

170 Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsberg (Neumark) oddziałów usiłujących uchwycić przyczółek po zachodniej stronie Odry na wysokości na północ od Kostrzyna pod Kienitz. Z tego też powodu na obszary wokół Chojny oddziały Armii Czerwonej wkroczyły dopiero na początku lutego. W nocy 31 stycznia 1945 r. w pośpiechu wycofały się ostatnie oddziały żołnierzy Luftwaffe z pobliskiego lotniska, dokonując wysadzenia części obiektów. Doprowadziło to do pozbawienia miasta wody i prądu. Pogłoski o nieuchronnym nadejściu,,hord ze wschodu, jak określała oddziały radzieckie niemiecka propaganda, potęgowały grupki żołnierzy z rozbitych oddziałów stale przeciągające przez miasto. Co więcej w mieście właściwie nikt nie rządził, gdyż burmistrz Kurt Flöter uciekł z niego 36. Tymczasem w obozie pojawiły się pierwsze oznaki pojawiającej się paniki, które wzbudziły w więźniarkach nadzieję na szybkie wyzwolenie. Wspomina Eliane Guiz-Dardaigne: Godzina 10 [31 stycznia 1945 r.]. Odgłos drewnianych podeszew uderzających w biegu. Właściwie to kolumny pracujących więźniarek powracają do obozu, dręczone przez kierowników prac i nadzorczynie. Denise natychmiast przekazuje mi informację: godzinę temu przyjechał żołnierz. Powiedział on kilka słów do kierownika. Okrzyki straży. Każda miała natychmiast podnieść swój szpadel czy kilof i biec z powrotem. To samo miało miejsce również w innych grupach. Rozpacz i nadzieja przeplatały się. Pozostałyśmy w grupie nie mówiąc nic. Co się teraz wydarzy? Czy będzie to koniec naszego komando? Nasz koniec? 37. W południe po raz ostatni więźniarki otrzymały z rąk straży żywność. Po tym nastąpiła ewakuacja straży obozowej. Pozostawione swojemu losowi więźniarki rozpoczęły rozglądanie się po okolicy, szybko dowiadując się, że dosłownie za drutami obozu znajduje się wiele okazji do poprawienia swojego losu. Wydarzenia te opisuje Virginia d Albert- Lake: Było to zaraz po tym jak się ściemniło gdy usłyszałyśmy podniecenie 36 K. Speer, Der Kampf um Königsberg/Neumark. Flucht und Vertreibung, Celle 1996, s Ch. Bernadac, dz. cyt., s

171 Tomasz Zgoda w obozie. Niebo było rozświetlone przez tańczące płomienie. Wzruszające było widzieć kobiety biegające w tą i z powrotem jak przedziwne wiedźmy w mgle, słyszeć ich okrzyki radości w językach, których nigdy nie zrozumiem 38. Korzystając z wolności, kobiety rozbiegły się po lotnisku w poszukiwaniu żywności i ubrań. Znalezione rzeczy przynosiły do obozu. Wycieczki na obszar lotniska kończyły się często tragicznie dla więźniarek. Niemieckie patrole przejeżdżające przez ten obszar strzelały do znajdujących się na terenie lotniska więźniarek, zmieniając poszukiwanie żywności w ryzykowanie własnym życiem. Według wspomnień ludności zamieszkującej Chojnę, więźniarki dopuściły się wielu aktów grabieży okolicznych sklepów i magazynów. Usiłowały również napadać na ludność cywilną. Informacje te ciężko zweryfikować, gdyż brak relacji więźniarek odnoszących się do ich,,aktywności w Chojnie 39. Jednocześnie niemieckie dowództwo, sformowawszy pospiesznie Grupę Armii Wisła, podjęło działania zapobiegawcze, starając się załatać luki w obronie poprzez wysłanie na front wszelkich dostępnych oddziałów oraz tworzenie jednostek z żołnierzy rozbitych oddziałów. 31 stycznia 1945 r. SS-Sturmbannführer Otto Skorzeny odebrał rozkaz utworzenia przyczółka mostowego pod Schwedt i rozpoznania sytuacji wojskowej w tym rejonie. Gdy jego oddziały dotarły w ten rejon 1 2 lutego 1945 r., sytuacja wokół Chojny w pełni zasługiwała na określenie mianem chaosu 40. Jednakże już wkrótce miało się to zupełnie zmienić. Ponownie w niewoli Moja zaduma została brutalnie przerwana przez wielki jazgot 38 J. Barrett Litoff, dz. cyt., s G. Ballentin, Die Zerstörung der Stadt Schwedt/Oder, Schwedt 2006, str A.J. Munoz, Forgotten Legions, Obscure combat formations of the Waffen-SS, Colorado 2004, s. 73,

172 Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsberg (Neumark) na podwórzu. W tej samej chwili, jedna z naszych dziewczyn wbiegła, tak jakby widziała ducha. To Niemcy! krzyknęła.,,ss z Ravensbrück. Przyjechali by nas zabrać! Rozkazali nam ustawić się na zewnątrz! (Virginia d Albert-Lake) 41. Już 2 lub 3 lutego 1945 r. w Chojnie pojawili się żołnierze SS 42. Wkrótce skierowali się oni do obozu. Zebrali rozproszone po lotnisku więźniarki i skierowali je ku wyczerpującemu marszowi do macierzystego obozu. Kilkanaście minut musiało wystarczyć wystraszonym kobietom na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy na drogę. Drogę, której wiele z nich miało nie przeżyć. Przy formowaniu kolumny do wymarszu naprędce wykonywane były egzekucje. Popędzane uderzeniami żołnierzy kobiety uformowały się w kolumnę, która wkrótce opuściła teren obozu kierując się w stronę Schwedt. Wyczerpane kobiety, które nie mogły dotrzymać tempa, były rozstrzeliwane przez straż podczas drogi. Trasę przemarszu relacjonuje Virginia d Albert-Lake: Byłyśmy ciche i zdruzgotane, gdy zaczęłyśmy iść naprzód drogą do Chojny. Dotarłyśmy do malowniczej, starej bramy wjazdowej, która prowadziła do miasta. Skręciłyśmy na zachód, udając się drogą, 2 czy 3 mile przez zaorane pole, z której mogłyśmy ujrzeć dachy lotniska. Naszą uwagę nagle zwróciła duża kolumna dymu, która wznosiła się daleko z lewej. Bez wątpienia pochodziła ona na miejscu naszego osadzenia. Co płonęło? Nasz obóz? 43. Tą samą drogą poruszał się wtedy żołnierz SS Fallschirmjäger Bataillon 600, Joachim Dräger. 6 lutego [właściwie 2 3 lutego], gdy jechaliśmy drogą z Chojny do Schwedt, minęliśmy długą kolumnę 41 J. Barrett Litoff, dz. cyt., s Niemożliwe wydaje się określenie przynależności tych żołnierzy. W omawianym rejonie znajdowały się jednostki SS Jagdverband Mitte oraz SS Fallschirmjager Bataillon 600. Jednakże najbardziej prawdopodobna wydaje się wersja o powrocie do obozu jego wcześniejszej straży. Tak zeznają również więźniarki. Być może pomagali im żołnierze z oddziałów znajdujących się okolicy. 43 J. Barrett Litoff, dz. cyt., s

173 Tomasz Zgoda więźniarek obozu koncentracyjnego, pilnowanych przez starych ludzi z Volkssturmu. Zrobiło to na mnie upiorne wrażenie. Nigdy wcześniej nie widziałem takiego widoku 44. O zmroku kobiety dotarły do Schwedt. Miasto było już wówczas przepełnione żołnierzami i cywilnymi uchodźcami. Liczba kobiet wysłanych z powrotem z Chojny w kierunku obozu głównego nie może być dokładnie ustalona. Nieznany jest również przebieg pokonanej przez nie drogi i wykorzystywanych Ryc. 1. Jeden z budynków lotniska opisanych we wspomnieniach Virginii d Albert-Lake (wszystkie fotografie autora). środków transportu. Niektóre relacjonują, że były w drodze 10 dni. Inne przypominają sobie, że pokonały część drogi pieszo a resztę w wagonach bydlęcych. Jednakże część kobiet zdołała uniknąć losu swych towarzyszek. 44 A.J. Munoz, dz. cyt., s

174 Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsberg (Neumark) Ukrywając się w zabudowaniach lotniska i w obozowym rewirze uchroniły się przed koniecznością wzięcia udziału w marszu śmierci. Kilkanaście więźniarek ocalało dzięki pomocy polskiej lekarki, Wiesławy Z, która ukryła je w szpitalu. Opuszczając obóz żołnierze usiłowali podpalić rewir. Próba ta nie powiodła się z powodu niskiej temperatury i znacznych opadów śniegu. Okres od 2 3 lutego do dnia 5 lutego kobiety spędziły ukryte w obozowym szpitalu. Według wspomnień jednej z francuskich więźniarek, pierwsze oddziały radzieckie dotarły do obozu ok. godz lutego 1945 roku 45. Wyzwolenie opisuje Hanna Krzewska-Lis: Właściwie w nocy zaczęła się jakaś wielka bitwa artyleryjska między Niemcami i Rosjanami, i akurat pociski latały nam nad głową, między innymi z katiusz. Wydawało nam się, że się krzyżują nad samym obozem. No, ale rano obudził nas o ile w ogóle któraś z nas spała wjeżdżający na teren obozu radziecki czołg. No była, muszę przyznać, wielka radość, bo to byli wyzwoliciele 46. Po dezynfekcji w obozie i pierwszej pomocy lekarskiej w małych grupach kobiety były wywożone ze strefy walk ciężarówkami Armii Czerwonej. Ostatni transport opuścił Chojnę 19 lutego 1945 roku. Ciężko chore więźniarki otrzymały pomoc medyczną w polskich szpitalach. Podsumowując, 138 więźniarek zdołało ocaleć przed swoimi prześladowcami. Było wśród nich 68 Polek, 52 Francuzki, 15 Rosjanek, 2 Niemki i 1 Holenderka. 91 z tych 138 więźniarek, jak pokazuje porównanie nazwisk, było wypisanych na liście rewiru i służby wewnętrznej. Zostały uznane przez SS za nienadające się do transportu z powodu ich chorób i osłabienia. 47 pozostałych ukryło się na terenie obozu i lotniska Ch. Bernadac, dz. cyt., s H. Krzewska-Lis, dz. cyt. 47 E. Schwarz, S. Steppan, dz. cyt., s

175 Tomasz Zgoda Das Frauen-Konzentrationslager (KZ) in Königsberg (Neumark) Die Entstehung des Frauen-Konzentrationslagers in Königsberg/ Neumark ist verbunden mit dem Ausbau des Flughafens, der sich in der Nähe befand. Das KZ wurde in einem kleinen Tal errichtet, das nordwestlich von dem Flughafen lag. Es bestand aus mehreren hölzernen Baracken und war mit Maschendraht umzäunt. Die Quartiere der Wachmannschaften befanden sich außerhalb des Lagers. Die ersten Gefangenen kamen im Oktober 1944 an. Inhaftiert wurden hier 500 Polinnen, 250 Französinnen, 50 Russinnen und einige Frauen anderer Nationalitäten. Während der Arbeit außerhalb des Lagers bewachten sie SS-Soldaten, innerhalb des Lagers sorgten SS-Wächterinnen für Ordnung. Unterstützung leisteten aber auch Soldaten und weibliche Angestellte der Luftwaffe. Die weiblichen KZ-Häftlinge arbeiteten beim Ausbau des Flughafens und beim Fällen der Bäume. Ein Teil der Inhaftierten wurde für Arbeiten innerhalb des Lagers eingesetzt. Die harte Arbeit, die Kälte und unzureichende Ernährung waren die häufigste Ursache für den Tod der Frauen. Obwohl im Lager eine Krankenstation unterhalten wurde, konnte dort jeweils nur eine kleine Gruppe der Kranken versorgt werden. Die gestorbenen Frauen wurden in der Nähe des Lagers vergraben. Nach dem Abzug der Wachen am 31 Januar 1945 hatten die Häftlinge vorübergehend ihre Freiheit wiedererlangt. Jedoch schon am 2./3. Februar 1945 kehrten die Wachen zurück und sammelten alle die, die sich bewegen konnten ein, um sie Richtung des Hauptlagers, dem KZ Ravensbrück, marschieren zu lassen. Ein Teil der Frauen konnte sich in der Krankenstation und auf dem Flughafen verstecken. Das Lager wurde am 5. Februar 1945 befreit. Am überlebenden Frauen haben medizinische Hilfe bekommen und wurden durch die sowjetischen Einheiten aus der Frontzone gebracht. 175

176 Obóz koncentracyjny dla kobiet w Königsberg (Neumark) Ryc. 2. Droga, która prowadziła wzdłuż obozu znajdującego się jej po prawej stronie. 176

177 Emilia Szczygieł-Lembicz Emilia Szczygieł-Lembicz* Mierzyn Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach Koniec II wojny światowej przyniósł zasadnicze zmiany na politycznej mapie Europy. Stało się oczywiste, iż Polska wejdzie w radziecką strefę wpływów, a więc powrót do służby ocalałej części przedwojennej zawodowej kadry podoficerskiej i oficerskiej będzie utrudniony, a w wielu przypadkach niemożliwy. Totalitarny charakter nowo kształtującego się państwa polskiego zdeterminował sposób ochrony jego granic. Stało się jasne, że do utrzymania szczelności oraz spokoju na granicach potrzebna jest solidna, dobrze uzbrojona i wyposażona specjalistyczna formacja 2. Dodatkowym elementem utrudniają- * Emilia Szczygieł-Lembicz urodzona w Chojnie, obecnie mieszka w Mierzynie. Ukończyła Liceum Ogólnokształcące w Chojnie i studia magisterskie na Uniwersytecie Szczecińskim, kierunek historia; specjalność stosunki międzynarodowe. Ukończyła również dwa kierunki studiów podyplomowych: Fundusze Strukturalne UE oraz Akademia Trenera w Zachodniopomorskiej Szkole Biznesu. Zainteresowania: historia, zwłaszcza okres średniowiecza i nowożytności. 1 Niniejszy artykuł jest uzupełnioną wersją fragmentu rozprawy magisterskiej, napisanej pod kierunkiem prof. Tadeusza Białeckiego. 2 Ostatnio tematykę tę podjął M. Stefaniak: Działalność aparatu represji na zachodnim pograniczu 177

178 Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach cym tworzenie formacji była ideologiczna i polityczna indoktrynacja, połączona z sowiecką obecnością w każdym kawałku powojennej rzeczywistości. Ochrona granic państwa przez liniowe jednostki wojskowe była ze względów politycznych i militarnych rozwiązaniem doraźnym, wynikającym z braku formacji granicznej odpowiadającej celom i zadaniom służby granicznej. Takiego stanu nie można było utrzymywać przez dłuższy okres, jako że jednostki wojskowe nie były przygotowane do pełnienia służby granicznej zarówno pod względem wyszkolenia specjalistycznego, jak i strukturalno-organizacyjnym. Powołanie do życia formacji granicznej odpowiadającej celom i zadaniom służby granicznej umożliwiało stopniowe krzepnięcie aparatu administracyjnego państwa, a także wzmocnienie międzynarodowej pozycji Polski po utworzeniu 28 czerwca 1945 r. Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej oraz decyzji konferencji poczdamskiej, aprobującej oparcie zachodnich granic polski na linii rzeki Odry i Nysy Łużyckiej. Jesienią 1945 r. zostały sformowane Oddziały Wojska Ochrony Pogranicza, na których od tej chwili spoczął ten trudny, ale zaszczytny zarazem obowiązek strzeżenia granicy swej ojczyzny. (...) Zaszczytna i odpowiedzialna jest służba żołnierza ochrony pogranicza stojącego na posterunku strzelca z orłem na czapce. Żołnierz WOP to równocześnie czujny strażnik interesów naszego państwa wobec wszystkich, którzy wbrew tym interesom próbowali przekroczyć granicę. Musi on być nie tylko lepiej wyszkolony, sprytniejszy, wytrzymalszy fizycznie, by sprostać owym trudnym zadaniom. Musi być także odpowiedzialny moralnie i pod każdym względem być godnym najwyższego zaufania, jakim obdarzył go naród, powierzając mu straż na granicy państwa Decyzja w sprawie powołania Wojsk Ochrony Pogranicza ukształtowała się w końcu sierpnia 1945 r., ostatecznie jednak 13 września Polski w latach , Szczecin T. Słaby, Witamy młodych żołnierzy, w: Granica Pismo Żołnierza Wojska Ochrony Pogranicza, nr 12 (19), 15 czerwiec 1950, s. 10.

179 Emilia Szczygieł-Lembicz 1945 r. naczelny dowódca Wojska Polskiego wydał rozkaz powołujący formację. Od pierwszych dni tworzenia WOP wśród licznych trudności odczuwano dotkliwy niedobór specjalistów. Brak doświadczonych oficerów zdolnych do organizacji skutecznego zabezpieczenia granicy w powojennych, specyficznych warunkach, powodował przedłużenie się formowania poszczególnych struktur. Wojska Ochrony Pogranicza bardzo często poddawano różnego rodzaju reorganizacjom. Od samego początku próbowano zmienić wcześniej uformowaną świadomość oficerów i żołnierzy w odniesieniu do mechanizmów obowiązujących w służbie. Niezależnie od tego, w jakim resorcie WOP się znalazł, zawsze w swej strukturze organizacyjnej formacja WOP była na wysokości departamentu lub jego odpowiednika. Układ ten powodował, iż WOP poza ministrem miał po drodze zwłaszcza w przejściach granicznych wielu przełożonych, którzy dbali o zakres zadań. Jak dobrze wiadomo, każda reorganizacja powinna prowadzić do usprawnienia mechanizmów i instrumentów mających wpływ na końcową efektywność. W bardzo wielu przypadkach reorganizacje cele te osiągnęły, wnosząc korzyści dla ochrony i zabezpieczenia granicy państwa. Powołanie do życia Pomorskiej Brygady Wojsk Ochrony Pogranicza Koniec II wojny światowej oznaczał dla państwa polskiego konieczność budowy od podstaw wielu dziedzin życia. Decyzje mocarstw w sprawie granic Rzeczpospolitej oraz sytuacja wewnętrzna wymuszały podjęcie szeregu działań także w wojsku 4. Po zakończeniu działań wojennych ochronę granicy na Odrze i Nysie powierzono jednostkom frontowym Wojska Polskiego. Rozkazem nr z dnia 17 maja 1945 r. dla ochrony granicy zachodniej wyznaczono 2. Armię WP. W skład 2. Armii 4 W. Ziemianek, Proces powstawania, organizacji i rozwoju Wojsk Ochrony Pogranicza w latach na przykładzie jednostki w Kłodzku, w: Problemy Ochrony Granic, nr 23, 2003, s

180 Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach włączono w maju nowo sformułowaną w rejonie Poznania 12. Dywizję Piechoty. W myśl rozkazu poszczególne dywizje miały dokonać odpowiednich przegrupowań i obsadzić wyznaczone im odcinki granicy. 12. DP miała obsadzić odcinek: ujście Odry Gryfino; Sztabu Goleniów. W momencie prac związanych z obsadzaniem granicy przyszła kolejna decyzja Naczelnego Dowódcy nakazująca przesunięcia Dywizji na zachód. 27 maja 1945 r. dowódca 2 Armii WP wydał rozkaz nr 018, wyznaczając tym samym nowe rejony rozmieszczenia, polecając obsadzenie granicy na nowych odcinkach. 12 DP otrzymała odcinek: wybrzeże Bałtyku w rejonie Kamienia Pomorskiego ujście Rurzycy do Odry; Sztabu Stargard Szczeciński. Termin zakończenia obsadzania granicy i rozpoczęcia służby granicznej przez pododdziały wyznaczony w rozkazie z 17 maja na 10 czerwca 1945 r. został dotrzymany 5. W rezultacie dalszych zmian dyslokacji jednostek, 12. DP pod koniec października 1945 r. objęła odcinek granicy zachodniej od wybrzeża morskiego w rejonie Dziwnówka i dalej przez Zalew Szczeciński, Dąbie, Gryfino do Kostrzyna. Początkowo nie była również rozstrzygnięta kwestia przynależności Szczecina i Świnoujścia do Polski, dlatego Dywizja nie ochraniała tych miast. Jak napisał w swoich wspomnieniach prezydent Szczecina Piotr Zaremba za najważniejszą zatem sprawę uznałem potrzebę niezwłocznego ustawienia kordonu wzdłuż linii granicznej. Niestety na to właśnie brakowało pełnomocnictwa. Nie istniało wówczas jeszcze w Szczecinie Wojsko Ochrony Pogranicza 6. Coraz to lepsze warunki zaopatrzenia w Szczecinie czy to w żywność, czy przedmioty codziennego użytku, ściągały osobliwych klientów z zachodu. Byli to Niemcy, którzy wykorzystując iluzoryczną obsadę linii demarkacyjnej przekraczali ją wcześnie rano, sprzedając ze- 5 S. Głąb, Kilka uwag o narodzinach i doświadczeniach Wojsk Ochrony Pogranicza na Pomorzu Zachodnim ( ), w: Pomorski Oddział Straży Granicznej tradycja i współczesność, red. K. Kozłowski, Szczecin 1993, s P. Zaremba, Wspomnienia Prezydenta Szczecina , Poznań 1977, s

181 Emilia Szczygieł-Lembicz garki, aparaty fotograficzne i inne poszukiwane przedmioty, a za uzyskane pieniądze wykupywali masowo żywność, wynosząc ją wieczorem na teren niemiecki. Prezydent Zaremba w raporcie informował Urząd Wojewódzki w Koszalinie: (...) fakt ten, jeszcze raz jaskrawo podkreślający konsekwencje nieobsadzenia granicy państwa pod Szczecinem, podkreśla jednocześnie absurdalną sytuację, że wolny handel w Szczecinie służy bezpośrednio do zaprowiantowania terenów niemieckich 7. Ochrona granic państwa przez liniowe jednostki wojskowe była ze względów politycznych i militarnych rozwiązaniem doraźnym, wynikającym z braku formacji granicznej, odpowiadającej celom i zadaniom służby granicznej. Takiego stanu nie można było utrzymać przez dłuższy okres, jednostki wojskowe nie były w pełni przygotowane do pełnienia służby granicznej zarówno pod względem wyszkolenia specjalistycznego jak i strukturalno-organizacyjnym. W związku z tym nie zapewniały właściwej ochrony granicy tak pod względem jej nienaruszalności jak i celnym. Ochrona granic pod względem celnym była tak dalece nieskuteczna, że zaczęła odbijać się na stabilizacji ekonomicznej kraju. Na to zwrócił uwagę ówczesny minister skarbu Konstanty Dąbrowski w piśmie skierowanym do Ministra Obrony Narodowej marszałka Michała Roli-Żymierskiego we wrześniu 1945 roku. Minister pisał: Wobec niezabezpieczenia granic pod względem celnym przemyt do Polski uprawiany jest obecnie na olbrzymią skalę. W niektórych dzielnicach Polski przeważnie nie pali się papierosów monopolowych, gdyż na rynku można dostać tańsze zagraniczne... Zagraniczne zapałki, drożdże i sacharyna są w sprzedaży prawie na całym terytorium państwa. Gospodarka narodowa traci przez to dziennie miliony złotych. W związku z tym przemytem wywozi się z kraju przez niestrzeżoną granicę walutę zagraniczną, gdyż takimi walutami trzeba płacić za przemycane towary... Otwarte granice grożą gospodarce narodowej poważnymi zaburzeniami 8. 7 Tamże, s H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza w latach , Warszawa 1971, s

182 Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach W tych warunkach zachodziła pilna potrzeba powołania formacji specjalistycznej, przeznaczonej wyłącznie do ochrony granic, odpowiednio do tego przygotowanej i przystosowanej. Tworzeniu formacji granicznej, odpowiadającej celom i zadaniom służby granicznej, sprzyjało stopniowe krzepnięcie aparatu administracyjnego państwa, a także wzmocnienie międzynarodowej pozycji Polski po utworzeniu 28 czerwca 1945 r. Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej oraz zwołaniu konferencji poczdamskiej, aprobującej oparcie zachodnich granic polski na linii rzeki Odry i Nysy Łużyckiej. Sprawę powołania formacji granicznej kierownictwo Ministerstwa Obrony Narodowej konsultowało z Ministerstwami Bezpieczeństwa Publicznego, Administracji Publicznej oraz Skarbu. W połowie sierpnia 1945 r. Minister Obrony Narodowej powołał zespół organizacyjny do opracowania szczegółowego projektu organizacji ochrony granic państwa. Na czele zespołu stanął doświadczony oficer wojsk pogranicznych ZSRR, płk Gwidon Czerwiński, późniejszy szef Departamentu Wojsk Ochrony Pogranicza 9. Projekt systemu ochrony granic wraz z dokumentami organizacyjno-operacyjnymi przedstawiony Ministerstwu Obrony Narodowej, zatwierdził 12 września 1945 r. marszałek Rola-Żymierski. 13 września 1945 r. ukazał się rozkaz organizacyjny nr 0245/org. Naczelnego dowódcy WP podpisany w zastępstwie marszałka przez szefa Sztabu Generalnego WP gen. broni Władysława Korczyca i zastępcę szefa Sztabu Generalnego gen. bryg. Jana Rotkiewicza, którym zgodnie z planem rozwoju Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej Polski dla ochrony granic na czas pokoju powoływał Wojska Ochrony Pogranicza 10. Rozkaz nr 0245/org. wstępnie ustalał miejsca postoju sztabów oddziałów ochrony pogranicza w miejscowościach: 1. Oddział Żagań, 9 J. Prochwicz, Powstanie Wojsk Ochrony Pogranicza, w: Problemy Ochrony Granic, 2001, nr 15, s H. Dominiczak, dz. cyt., s

183 Emilia Szczygieł-Lembicz 2. Oddział Rypin (Rzepin), 3. Oddział Stargard (Szczeciński), 4. Oddział Gdańsk, 5. Oddział Węgorzewo, 6. Oddział Skółka (Sokółka), 7. Oddział Włodawa, 8. Oddział Przemyśl, 9. Oddział Nowy Sącz, 10. Oddział (Kędzierzyn-) Koźle, 11. Oddział Bolkowice. W dniu 29 września 1945 r. ukazał się rozkaz organizacyjny dla 1. Departamentu WOP określający jego ogólną strukturę. Rozkaz ten stwierdził między innymi, że Wojska Ochrony Pogranicza pełnią służbę na wszystkich granicach Rzeczypospolitej Polskiej, dzielą się na okręgi, okręgi na oddziały, oddziały na komendy, komendy zaś na strażnice. Wyznaczono równocześnie odcinki granicy dla poszczególnych oddziałów. Dowódcom oddziałów nakazano przydzielić odcinki granicy poszczególnym komendom i strażnicom 11. W ślad za rozkazem org. nr 05/45/org. z dnia 12 października 1945 r. oraz na podstawie rozkazu szefa Sztabu Generalnego WP nr 175/n/52 z dnia 1 października 1945 r. w sprawie formowania Oddziałów Ochrony Pogranicza Dowódca Okręgu Wojskowego rozkazuje natychmiastowe przystąpienie do formowania jednego lądowego Oddziału Ochrony Pogranicza dla ochrony zachodniej granicy lądowej RP na linii Szczecina. 3. Oddział Ochrony Pogranicza wg etatu nr 8/8-B w składzie 5 Komendantur Odcinków, 25 Strażnic liniowych o składzie osobowym 2507 wojskowych i 23 kontraktowych w oddziale M. Cupryjak, Ochrona zachodniej granicy państwa polskiego na Pomorzu Zachodnim po 1945 r., w: Przegląd Zachodniopomorski, t. 7, 1992, z. 3, s Archiwum Straży Granicznej (dalej: ASG), Rozkazy i zarządzenia Dowódcy Oddziału 1945 r., 183

184 Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach W ślad za tym rozkazem 16 października 1945 r. ukazał się rozkaz Szefa Wydziału WOP przy Dowódcy Okręgu Wojskowego Morskiego, który określał dokładnie miejsce sztabu 3. Oddziału WOP. Ponadto rozkaz ten wyznaczył rejon ochrony granicy państwowej oraz linie rozgraniczenia między komendami odcinków. Zgodnie z powyższym rozmieszczenie komend 3. Oddziału WOP przedstawiało się następująco: 11. komenda w Mieszkowicach, 12. w Chojnie, 13. w Szczecinie, 14. w Policach, 15. w Wolinie i dowodzącymi nimi sztab 3. Oddziału w Szczecinie. Pierwsza grupa 21 oficerów przybyła do Szczecina 16 października 1945 roku. W połowie listopada nowo organizowane komendy przejęły poszczególne odcinki granicy do ochrony, mając na to trzy dni. Pierwszy dzień przeznaczony był na zakwaterowanie, drugi na zapoznanie się z tymczasową instrukcją graniczną i topografią odcinków granicy, natomiast w trzecim przez całą dobę wopiści pełnili służbę wraz z żołnierzami 12. DP, po czym ci ostatni opuścili posterunki, wycofując się z granicy. Pierwszym dowódcą 3. Oddziału był ppłk Sergiusz Czesnakow oficer radziecki. Miał zastępców: ds. polityczno-wychowawczych, liniowych i zwiadu oraz szefa sztabu. Taki sam układ obowiązywał w komendach odcinków, w których funkcjonowała służba inżynieryjna i chemiczna oraz wydziały zwiadu i gospodarczego. Oprócz tego istniał pluton: komendancki, łączności, sanitarny i weterynaryjny. Komendzie odcinka, oprócz strażnic, podlegały również PPK. Podstawową komórką organizacyjną w formacji były jednak strażnice liczące po 56 żołnierzy zorganizowanych w pięciu drużynach, wzmocnionych instruktorem do tresury psów służbowych i instruktorem sanitarnym. Kierownictwo strażnicy stanowili: komendant i dwaj zastępcy ds. polityczno-wychowawczych i ds. zwiadu. Mieli do dyspozycji jeden motocykl z przyczepą, dwanaście koni wierzchowych i cztery taborowe 13. sygn. II 180/2, s S. Głąb, dz. cyt., s

185 Emilia Szczygieł-Lembicz Organizacja oddziału rozpoczęta 16 października 1945 r. w Szczecinie (pierwotne miejsce dyslokacji dowództwa oddziału Stargard Szczeciński), mimo wydanych w tym celu rozkazów przez dowódcę Pomorskiego Okręgu Wojskowego gen. bryg. Jana Jośkiewicza, przebiegała niezwykle powoli. 12. DP, która miała zgodnie z wydanym rozkazem przekazać organizowanemu oddziałowi do dnia 11 listopada 1945 r ludzi, w tym 76 oficerów i 500 podoficerów, nie wywiązała się z nałożonego na nią zadania. W wyniku tego 1 listopada 1945 r. (dzień planowanego przystąpienia do służby granicznej) oddział liczył zaledwie 139 ludzi, w tym 135 oficerów i 4 podoficerów. Dopiero w dniach 8 9 listopada 1945 r. z 12. DP przybyło 688 ludzi, w tym 20 podoficerów. Mimo takiego stanu rzeczy dowódca oddziału ppłk Sergiusz Czesnakow rozkazem organizacyjnym nr 1 z dnia 9 listopada 1945 r. nakazał zorganizowanie dwóch komend odcinków nr 11. i 12. oraz wyjście ich tego samego dnia na odcinek ochraniany przez 43 pułk piechoty 12. DP Kostrzyn Gryfino. Komendy nr 11. i 12. wraz z pospiesznie skompletowanymi załogami strażnic wyszły ze Szczecina i 10 listopada 1945 r. przejęły ochronę granicy od 43. pp. 12. DP. Zasadnicze zakończenie prac nad organizacją oddziału i przejęcie przez niego ochranianego odcinka granicy od 12. DP nastąpiło 13 listopada 1945 roku. Jednak rzeczywiste przejęcie całego dotychczas ochranianego przez 12. DP odcinka granicy nastąpiło dopiero w dniu 4 grudnia 1945 r., kiedy to 15 komenda odcinka przejęła odcinek granicy od Kanału Piastowskiego po wyspę Wolin od 39. pp. 12. DP. Powyższą datę należy przyjąć za zakończenie procesu obsadzania granicy zachodniej przez jednostki Wojsk Ochrony Pogranicza, aczkolwiek przejęcie portu szczecińskiego oraz odcinków nadbrzeżnych w jego rejonie nastąpiło dopiero we wrześniu 1947 r., z chwilą opuszczenia tego rejonu przez jednostki Armii Czerwonej. 13 listopada 1945 r., w momencie przejmowania granicy od

186 Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach DP, stan liczebny oddziału daleki był od stanu etatowego. Tego dnia oddział WOP nr 3 liczył bowiem 1173 ludzi, w tym 192 oficerów i 32 podoficerów. Przejęcie ochrony granicy państwowej, które nastąpiło ze znacznym opóźnieniem w stosunku do terminu wyznaczonego rozkazem, nie oznaczało końca procesu formowania oddziału. Według oceny Departamentu WOP, mimo że Pomorski OW organizował w pierwszej kolejności tylko ten jeden oddział, praca nad formowaniem szła tu najgorzej. Mimo to do końca stycznia 1946 r. udało się uzupełnić oddział do stanu bliskiemu etatowi 83,3%. Nastąpiło to w wyniku skierowania w grudniu 1945 r. i styczniu 1946 r. do oddziału głównie z 12. DP i 1 dywizji rolno-gospodarczej 825 ludzi, w tym 24 oficerów i 307 podoficerów. Jednakże w marcu 1946 r. oficer Departamentu WOP mjr Tadeusz Bożejko, nadzorujący przekazywanie obowiązków dowódcy oddziału przez ppłk. S. Czesnakowa dla mjr. Aleksandra Bochana stwierdził, że organizacja oddziału nie została jeszcze faktycznie zakończona 14. Dnia 1 maja 1948 r. 3. Oddział WOP został przemianowany na 8. Brygadę Ochrony Pogranicza, która siłami pięciu samodzielnych batalionów zabezpieczyła granicę państwa na wyznaczonym odcinku. W 1956 r. po wcześniejszej (1951) zmianie numeracji z 8. na 12. brygadzie WOP nadano nazwę Pomorskiej Brygady Wojsk Ochrony Pogranicza. W ten sposób zakończono pierwszy i najtrudniejszy etap nad tworzeniem i organizacją WOP, które od listopada 1945 r. do jesieni roku 1946 przejęły służbę na całej granicy państwa. W tym czasie wydano szereg rozkazów i zarządzeń, regulujących tok służby granicznej. Wiosną 1946 r. wprowadzono w Wojskach Ochrony Pogranicza czapki garnizonowe w formie rogatywek z otokiem koloru jasnozielonego. Na kołnierzach kurtki i płaszczach pojawiły się jako oznaki broni na- 14 H. Dominiczak, dz. cyt., s

187 Emilia Szczygieł-Lembicz szywki w formie wydłużonego w poziomie trójkąta z wypustką granatową przez jego środek. Organizacja Komendy WOP w Chojnie Decyzja w sprawie powołania Komendy w Chojnie nabrała realnego wymiaru. Rozkazem organizacyjnym w dniu 9 listopada 1945 r. Dowódca Oddziału WOP nr 3 powołał 12. Komendę w Chojnie. W dniu 12 listopada 1945 r. Komendant odcinka wydał rozkaz: Na podstawie rozkazu org. nr 1, z dnia 9 listopada 1945 r. Dowódcy Oddziału WOP nr 3. rozkazuję: - Kom[endant] 56. straż. w m. Zehden (Cedynia) ppor. Biadun zajmuje odcinek wzdłuż Odry od miasta Wutzow 15 (Osinów Dolny) wyłącznie do m. Bellinchen (Bielinek). Linia zaporowa od folwarku wł. przez Hohen Lubichow 16 (Lubiechów Górny) do wysokości 167 leśnictwo Dreifful 17 (Trzypole). - Kom. 57. straż. w m. Pätzig (Piasek) ppor. Olejniczak zajmie odcinek wzdłuż Odry od m. Bellinchen (Bielinek) wyłącznie do m. Radun 18 (Raduń). Linia zaporowa od wysokości 167 leśnictwo Dreifful (Trzypole) przez Ganzeberg 19 (Krzymów) do szosy Chojnice 20 Schwedt. - Kom. 58. straż. w m. Hohenkränig (Krajnik Górny) ppor. Proniek zajmie odcinek wzdłuż Odry od m. Radun (Raduń) wył., od leśniczówki (80 50) do m. Fidihof 21 (Widuchowa). Linia zaporowa od styku dróg Chojnice Schwedt przez Neuhauzen 22 (Nawodna) do m. Roderberg 23 (Rynica) wł. 15 Prawidłowo Niederwutzen, por. Słownik współczesnych nazw geograficznych Pomorza Zachodniego z nazwami przejściowymi z lat , red. T. Białecki, Szczecin 2002 r., s Prawidłowo Hohenlübbichow, tamże, s Prawidłowo Dreiphul Försterei, tamże, s Prawidłowo Raduhn, tamże, s Prawidłowo Hanseberg, tamże, s Prawidłowo Chojna, tamże, s Prawidłowo Fiddichow, tamże, s Prawidłowo Nahausen, tamże, s Prawidłowo Roderbeck, tamże, s

188 Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach Kom. 59. straż. w m. Niperwitze 24 (Ognica) ppor. Sobieraj zajmie odcinek wzdłuż Odry od leśniczówki (80-50) do Fidihow (Widuchowa) wł. Linia zaporowa od m. Roderberg (Rynica) wył. przez m. Kerberg 25 (Krzywin) Wilhelmsfelde (Bolkowice) wł. - Kom. 60. straż. m. Marwitz (Marwice) ppor. Senktas zajmie odcinek wzdłuż Odry od m. Fidihof (Widuchowa) wył. do m. Greifenhagen (Gryfino) wł. Linia zaporowa od m. Pakulent (Pacholęta) wł. Przez Neu Carnow 26 (Nowe Czarnowo) Kronheide (Żórawie) Woltin (Wełtyń) do Wilhelmsfelde (Bolkowice) odcinek Chojnice zajmie odcinek wzdłuż Odry od m. Wutzow (Osinów Dolny) wył. do Greifenhagen wł. Linia zaporowa od m. Mantel (Mętno) wył. przez Bernikow 27 (Barnkowo), Pechern 28 (Rurka), Liebanow (Lubanowo), Langenhagen (Dołgie), Babin (Babin), Körtenhagen 29 (Kartno), Binow (Binowo) Hekendorf 30 (Klęskowo) do Szinkenwalde 31 (Zdroje) wł. Południową granicę zajmie 55. strażnica w m. Alt Rüdnitz (Stara Rudnica), tor kolejowy przez Odrę do m. Wutzow (Osinów Dolny) wł. Północną granicę zajmie 61. strażnica w m. Szeningen 32 (Kamieniec) od mostu na dół Odry Komendzie w Chojnie przypadła w udziale ochrona odcinka granicy wzdłuż rzeki Odry, gdzie sytuacja po zakończeniu II wojny światowej była z wielu względów skomplikowana. Na ten stan rzeczy przyczyniły się zmiany terytorialne, przesunięcie granic Polski, wysiedlenia z tych te- 24 Prawidłowo Nipperwiese, tamże, s Prawidłowo Kehrberg, tamże, s Prawidłowo, Neu Zarnow, tamże, s Prawidłowo Bernickow, tamże, s Prawidłowo Rörchen, tamże, s Prawidłowo Kortenhagen, tamże, s Prawidłowo Hőkendorf, tamże, s Prawidłowo Finkenwalde, tamże, s Prawidłowo Schöningen, tamże, ASG, Rozkazy i zarządzenia Komendanta Odcinka w Chojnie, 1945 r., sygn. II , s

189 Emilia Szczygieł-Lembicz renów Niemców. Włączenie ziem zachodnich do państwa polskiego było dla Związku Radzieckiego swoistym gwarantem uzależnienie Warszawy, dla której z kolei Moskwa była ówczesnej europejskiej konstelacji geopolitycznej jedynym gwarantem trwałości zmian terytorialnych. Polacy mogli i buntowali się przeciwko administracji politycznej, kontroli ze strony Związku Radzieckiego, jednakże trudno sobie wyobrazić, aby mieli coś przeciw własnej państwowej obecności na Ziemiach Odzyskanych 34. Problemem była również organizacja strażnic na wyznaczonych terenach. Zniszczone budynki lub ich brak uniemożliwiały pełnienie służby. W odpowiedzi na rozkaz z dnia 9 listopada 1945 r. Komendant Odcinka melduje poszczególni dowódcy zajęli strażnice w myśl wyżej podanego rozkazu, jedynie ppor. Proniek za zgodą moją zamiast Hohenkränig (Krajnik Górny) zajmie 58. strażnicę w Nd. Kränig (Krajnik Dolny). Zmianę motywuję tym, że m. Hohenkränig oddalona jest od Odry o 2,5 km, co utrudniałoby w dużym stopniu służbę graniczną, natomiast m. Nd. Kränig leży tuż nad Odrą. Prócz tego Hohenkränig posiada budynki kompletnie zniszczone 35. Dodatkowym elementem utrudniającym tworzenie formacji była sowiecka obecność w każdym kawałku polskiej powojennej rzeczywistości. Postępująca sowietyzacja nie ominęła służb granicznych. Z chwilą objęcia granicy przez oddziały WOP natrafiono na ogromne trudności w dziedzinie strzeżenia granicy. Wojska Armii Czerwonej i ludność cywilna nie mogli się początkowo przyzwyczaić do przepisów służb granicznych, czego wynikiem były częste zajścia oficerów z żołnierzami Armii Czerwonej, polegające na zaostrzonych kłótniach, lekceważeniem posterunków granicznych w przekraczaniu granicy w jednym i drugim kierunku 36. Trudności w sprawowaniu służby na terenie 12. Komendy sprawiała Dywizja Lotnicza Armii Czerwonej. Oficerowie i szeregowi dopuszczają się często różnorodnych 34 L. Mażewski, Krzywa suwerenność, w: Polityka, nr 12, 1988 r., s ASG, Rozkaz organizacyjny Komendanta odcinka w Chojnie, 1945 r., sygn. II , s ASG, Meldunek sytuacyjny nr 4, 02 listopad 1945 r., sygn. II 188.4, s

190 Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach wykroczeń (kradzież, rabunki, napady, opilstwo). Brak dyscypliny u oficerów i szeregowych tej Dywizji utrudnia, a poniekąd wprost uniemożliwia, prace z zaprowadzenia porządku i ładu na terenie odcinka 37. Zaraz po wprowadzeniu pierwszych zmian organizacyjnych w strukturze WOP, na terenie komendy w Chojnie rozpoczął się proces zagospodarowywania budynków, potrzebnych na cele biurowe, koszary oraz mieszkania dla oficerów. - Budynek nr 1. przy ul. Roosevelta biuro Sztabu Komendy, - Budynek nr 3. przy ul. Demokracji kasyno oficerskie, świetlica oraz pokoje gościnne dla przyjezdnych, - Budynek nr 4. przy ul. Demokracji koszary żołnierzy, - Budynek nr 5. przy ul. Demokracji mieszkania dla oficerów i podoficerów, - Budynek nr 6. przy ul. Demokracji kuchnie żołnierzy i magazyny, - Budynek nr 7. przy ul. Demokracji mieszkania dla oficerów, - Budynek nr 26. przy ul. Jagiellońskiej garaż i warsztaty mechaniczne 38. W roku 1947 rozpoczęto pracę nad urządzeniem pierwszych odcinków pasa kontrolnego oraz oczyszczeniem z drzew i krzewów pasów granicznych. Było to przedsięwzięcie bardzo trudne, wymagające dużego wysiłku, gdyż w większości były to tereny zalesione. Dla oczyszczenia pasów granicznych należało wyciąć kilkaset hektarów lasów i wszelkiego rodzaju krzewów. Stopniowe wprowadzanie pasów kontrolnych umożliwiało strażnicom wykrycie śladów naruszeń granicy i tym samym podejmowaniu pościgów za przestępcami granicznymi z wykorzystaniem psów służbowych. Przy rozwijającym się ruchu morskim handlu, rybołówstwie, turystyce żeglarskiej, obsady wymagała również granica morska. Wkrótce okazało się, że oprócz zabezpieczenia wybrzeża, portów, przystani rybackich trzeba było objąć ochroną wody terytorialne, co wiązało się z konieczno- 37 ASG, Meldunek sytuacyjny nr 12, 10 styczeń 1946 r., sygn. II , s ASG, Rozkaz Organizacyjny Komendanta Odcinka w Chojnie, sygn. II , s

191 Emilia Szczygieł-Lembicz ścią zorganizowania systemu patrolowania wód. Pomorska Brygada WOP wydała rozkaz 12. Komendzie: Celem dokonywania kontroli dokumentów i osób wyjeżdżających na wody graniczne lub wyjeżdżających z wód granicznych albo przejeżdżających wodami granicznymi. Departament WOP pismem nr 04163, z dnia 31 grudnia 1946 r. w oparciu o umowę między RP a ZSRR w sprawie komunikacji wodnej na wodach śródlądowych i granicznych rozkazał zorganizowanie punktu kontroli rzecznej w m. Gryfino ze składu osób 60 strażnicy 39. Dla bezpieczeństwa granicznego jak również usprawnienia dowodzenia trzeba było koniecznie rozbudować łączność. Już w pierwszym roku, 6 marca 1946 r. została uruchomiona linia kolejowa Szczecin Kostrzyn przez Gryfino i Chojnę. W związku z tym polepszyła się łączność między 12. a 13. Komendą, jak również siedzibą Dowódcy Oddziału. 20 marca 1948 r. rozkazem ministra obrony narodowej wprowadzono dalszą modernizację w strukturze organizacyjnej WOP. W związku z powyższym na podstawie rozkazu organizacyjnego Departamentu WOP nr 036 z dnia 6 kwietnia 1948 r. Dowódca 3. Oddziału WOP rozkazał: Przenieść na nowe etaty z dniem 15 kwietnia 1948 r. Szczeciński Oddział WOP z etatu nr 7/22 na etat nr 7/40 8. Brygady Ochrony Pogranicza (...). 12 Komendę WOP w Chojnie na 40. Samodzielny Batalion Ochrony Pogranicza Oddział Szczeciński przejął nazwę 8. Brygady Pomorskiej z liczbą 5 batalionów i etatami 1886 wojskowych i 12 cywilnych. Dowódcą owej Brygady został powołany ppłk Aleksander Bochan. Warto również dodać, iż od dnia 25 marca 1947 r. funkcję szefa Departamentu WOP w miejsce gen. bryg. Gwidona Czerwińskiego przejął płk Marian Gutakier, który pełnił ją do połowy maja 1948 roku. 16 maja 1948 r. głównym inspektorem ochrony pogranicza został mianowany płk Roman Garbowski. 39 ASG, Rozkazy i zarządzenia Dowódcy Brygady WOP, 1946 r., sygn. II , s ASG, Rozkazy i zarządzenia Dowódcy Brygady WOP, 1948 r., sygn. II 189/3. 191

192 Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach Ostatnia zmiana organizacyjna w latach nie dotyczyła już struktury wewnętrznej WOP, lecz podporządkowania jej pod względem służbowym Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego, na podstawie rozkazu Ministra Obrony Narodowej nr 205/org. z dnia 4 grudnia 1948 roku. Zmiany organizacyjne w strukturze WOP w latach udoskonaliły system bezpieczeństwa ochrony granicy, w lepszy sposób przygotowując się do potrzeb i wymogów służby. Z chwilą przejścia WOP do resortu bezpieczeństwa publicznego, struktura organizacyjna była już częściowo przygotowana do podziału administracyjnego kraju i organów służby bezpieczeństwa. Brygady ochrony pogranicza miały objąć odcinki granic województw nadgranicznych, a samodzielne bataliony odcinki w ramach podziału na powiaty. Ówczesne względy polityczne i zmieniające się cele ochrony granicy, coraz wyraźniej zmierzające do izolowania obywateli socjalistycznego państwa od demokratycznego świata zachodniego i zabezpieczania się przed napływem szpiegów i innych wrogów ludu pracującego miast i wsi, Wojska Ochrony Pogranicza z dniem 1 stycznia 1949 r. przeszły ze struktury Ministerstwa Obrony Narodowej pod kompetencje Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Głównymi kierunkami ochrony granicy Polski jeszcze wyraźniej stały się granica zachodnia i morska. Podległość Wojsk Ochrony Pogranicza Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego miało skutki także dla samej formacji służby wewnętrzne osławionego ministerstwa energicznie zajęły się tropieniem szpiegów i przeciwników ustroju także w szeregach kadry zawodowej wojska. Wielu oficerów i żołnierzy zawodowych formacji granicznej padło ofiarą tej wzmożonej czujności narastającej w miarę zaostrzania się walki klasowej. Od 1 stycznia 1950 r., dla nadania większej rangi ochrony granicy i podkreślenia wojskowego charakteru ochraniającego Bezpieczeństwa Publicznego nakazano przemianować Główny Inspektorat Ochrony Pogranicza na Dowództwo Wojsk Ochrony Pogranicza. Kolejna zmiana or- 192

193 Emilia Szczygieł-Lembicz ganizacyjna na podstawie rozkazu ministra bezpieczeństwa publicznego z dnia 10 kwietnia 1952 r. dotyczyła przesunięć personalnych, licznych zmian na stanowiskach służbowych. Dowódcą WOP w miejsce płk. Romana Garbowskiego mianowano płk. Michała Przońskiego, dotychczasowego szefa sztabu dowództwa. Funkcję tę pełnił do roku 1955, kiedy to nastąpiła zmiana na stanowisku dowódcy i powołano 25 czerwca płk. Stefana Sobczaka. Druga połowa lat pięćdziesiątych zapoczątkowała znaczne zmiany w organizacji Wojsk Ochrony Pogranicza. Formacja weszła wówczas w drugie dziesięciolecie swojego istnienia i miała już poważny dorobek operacyjno-służbowy i organizacyjny. Zapoczątkowane zmiany organizacyjne związane były niewątpliwie z głębokimi przeobrażeniami, jakie nastąpiły w życiu społeczno-politycznym kraju. Po wydarzeniach Października 1956 r. doszło do kolejnych przemian w służbie na granicy. Zrezygnowano z utrzymywania zbyt kosztownych w stosunku do efektów urządzeń inżynieryjno-saperskich, usunięto z granicy płoty i zasieki z drutu kolczastego, zaprzestano zaorywania i bronowania pasa drogi granicznej, przeprowadzono zmiany kadrowe i strukturalne dostosowujące organizację i obsadę etatową jednostki WOP do rzeczywistych warunków służby na granicy oraz potrzeb wzrastającego ruchu granicznego. Wydano wiele zarządzeń uchylających przepisy krępujące rozwój życia na pograniczu i ograniczające turystykę. Wydano także nowe przepisy regulujące tok służby granicznej. Istotne znaczenie dla dalszej działalności służbowooperacyjnej WOP miał dekret Rady Państwa PRL z dnia 23 marca 1956 roku O ochronie granic państwowych, nadający moc prawną obowiązującym ustaleniom i przepisom, odnoszącym się między innymi do takich zagadnień, jak: określenie granic państwowych, pasa drogi granicznej, strefy nadgranicznej i pasa granicznego, wytyczenie zadań dla organów ochrony granic, warunków użycia broni przez żołnierzy WOP oraz ustalenie przepisów karnych wobec osób przekraczających granicę państwową 193

194 Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach bez zezwolenia lub wykraczających przeciwko przepisom o ochronie granic państwowych. Powyższy dekret upoważniał również Radę Ministrów do przeprowadzenia, w zależności od aktualnych potrzeb, zmian obowiązujących przepisów w strefie nadgranicznej. Rok 1956 przyniósł ze sobą reorganizację 12. Brygady WOP, na podstawie zarządzenia Dowódcy Wojsk Wewnętrznych nr 013/ww. z dnia 16 czerwca 1956 r., w związku z wprowadzeniem nowych etatów. Dowódcy 122. Batalionu WOP. Reorganizacja, która miała objąć całą formację, prowadzona była pod znakiem dokonujących się przemian społeczno-politycznych, a przy tym poszukiwań znacznych oszczędności dla budżetu państwa. Opracowany w maju 1956 r. przez dowództwo WOP plan reorganizacji formacji przewidywał rozformowanie kilku brygad, sztabów batalionów, zmniejszenie stanów etatowych. Redukcje te miały objąć ponad 25% stanu etatowego WOP, i to zarówno etatów oficerskich, podoficerskich, jak i żołnierskich 41. Stan etatowy Dowództwa WOP po reorganizacji zmniejszył się do 354 wojskowych. W roku 1957 jednostki WOP otrzymały nowe nazwy, związane z terenem, na którym stacjonowały. Od tego momentu dowództwu WOP podlegała m.in. 12. Pomorska Brygada WOP w Szczecinie. W przeobrażeniach struktury organizacyjnej WOP ujemną rolę odegrała zbyt duża redukcja etatowa w latach Zwolniono do rezerwy wielu oficerów i podoficerów zawodowych, zmieniła się również obsada wielu ważnych stanowisk służbowych. W ramach ogólnych przesunięć odeszli z Wojsk Ochrony Pogranicza oficerowie radzieccy, specjaliści z różnych dziedzin, którzy wnieśli duży wkład w rozwój formacji. Zmienili się także dowódcy WOP. Z dniem 15 czerwca 1956 r. stanowisko dowódcy WOP w miejsce płk. Stefana Sobczaka objął płk Henryk Jurewicz, który funkcję tą pełnił krótko. Z dniem 1 listopada 1956 r. na stanowisko dowódcy Wojsk Ochrony Pogranicza powołany został płk 41 H. Dominiczak, dz. cyt., s

195 Emilia Szczygieł-Lembicz Eugeniusz Dostojewski, dotychczasowy szef sztabu WOP. Głęboka reorganizacja Struktury WOP wywarła ogromny wpływ na system ochrony granic państwa. Wspomniany wcześniej dekret z dnia 23 marca 1953 r. o ochronie granic zmusił dowództwo WOP do wprowadzenia istotnych zmian w reorganizacji i metodach pełnienia służby granicznej. Rok 1965 zapoczątkował nowy etap w organizacji Wojsk Ochrony Pogranicza. Formacja z dniem 1 lipca 1965 r. podporządkowana została Ministerstwu Obrony Narodowej pod względem operacyjnym, a z dniem 1 stycznia 1966 r. pod względem gospodarczym. Zarządzenie prezesa Rady Ministrów nr 41. z dnia 24 czerwca 1965 r. stanowiące podstawę przejścia WOP do nowego resortu, uzasadniało to potrzebą ujednolicenia struktury organizacyjnej i systemu dowodzenia Sił Zbrojnych PRL 42. Analizując stan przestępczości na terenie 122. Batalionu WOP w roku 1957 stwierdzono obniżenie przestępczości w okresie zimowym a zwiększenie w okresie wiosenno-letnim, szczególnie w kierunku do Polski. Na obniżenie się przestępczości w dużej mierze wpłynął w pierwszej połowie miesiąca stycznia stan Odry, który nie zezwolił na pokonanie Odry wpław, a w drugiej połowie miesiąca stycznia zamarznięcie Odry na całym odcinku. Oba przypadki poważnie odstraszyły element przestępczy przed zamiarem nielegalnych przekroczeń granicy. Okres wiosenny to z kolei podniesienie stanu Odry, co również uniemożliwiało jej pokonanie wpław 43. Inne przykłady metod przestępczych na terenie omawianego Batalionu: 1. Zatrzymany osobnik usiłował przekroczyć granicę z Polski do NRD przybył na teren strefy nadgranicznej do m. Gryfino pociągiem z m. Gniezno woj. Poznań i dla zorientowania się o możliwości przekroczenia granicy usiłował dowiedzieć się od ludności cywilnej, a szczególnie 42 H. Dominiczak, dz. cyt., s ASG, Analiza służby granicznej 122 Batalionu WOP, 1957 r., sygn. 191/

196 Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach Ryc. 1 - Rozmieszczenie 12 Komendy Odcinka WOP w Chojnie wraz ze strażnicami w roku 1945 (oprac. własne autorki) od dzieci szkolnych o stanie służby na granicy Dnia 12 marca 1956 r. w godzinach wieczornych mieszkaniec miejscowości przygranicznej powiadomił Dowódcę Strażnicy, że spotkał nieznanego osobnika, który wypytywał się o przebieg linii granicznej i udał się w kierunku do granicy. Dowódca Strażnicy zabierając ze sobą patrol alarmowy udał się natychmiast we wskazane miejsce poczym wszczął pościg za osobnikiem. W trakcie ścigania został zatrzymany, który to z kolei przyznał się, że szedł z zamiarem nielegalnie przekroczyć granicę Wołszyn Stanisław dnia 2 lipca 1967 r. kąpiąc się w rzece Odrze w m. Zatoń Dolny na odcinku strażnicy Krajnik Dolny przepłynął przez rzekę na brzeg NRD przebywał tam ok. godziny i wrócił na stronę polską. 4. Dnia 14 grudnia 1967 r. ekipa kontrolna strażnicy Widuchowa w czasie kontroli barki motorowej m bandery polskiej powracającej z NRD i RFN wykryła ukryty na barce przemyt wartości ok. 22 tysięcy złotych 46. Zainicjowana na szeroką skalę na przełomie lat pięćdziesiątych 44 Tamże. 45 ASG, Analiza służby granicznej 122 Batalionu WOP, 1956 r., sygn. 195/ ASG, Sprawozdania operacyjne Pomorskiej Brygady WOP r., sygn. 1942/10 196

197 Emilia Szczygieł-Lembicz i sześćdziesiątych modernizacja systemu ochrony granicy państwowej na wszystkich jej odcinkach kontynuowana była w latach następnych. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych Wojska Ochrony Pogranicza znalazły się ponownie po 17 latach w resorcie Ministerstwa Obrony Narodowej. Zmiana resortu nie zahamowała prac przy doskonaleniu ochrony granic. Rozkazy operacyjne głównego inspektora obrony terytorialnej nakazały rozbudowę urządzeń technicznych na nowych odcinkach granicy zachodniej oraz wprowadzenie do służby na Odrze większej liczby łodzi motorowych. Kontynuowano także budowę wież obserwacyjnych, wymieniając stare drewniane na nowoczesne stalowe o znacznie większym zasięgu obserwacji, a ponadto stwarzające lepsze i bezpieczniejsze warunki pracy i służby żołnierzy. Współpraca z ludnością cywilną w czerwcu 1956 r. na podstawie raportu Dowódcy Batalionu Chojna prowadzona była systematycznie różnymi formami, odnotowano pozytywne wyniki dwukrotnych powiadomień przez dyżurnych strażnic kolejowych o pojawieniu się osobników nieznanych. Zespół artystyczny z Jednostki Wojskowej w Chojnie dał w czerwcu dwa występy dla ludności strefy nadgranicznej i żołnierzy strażnic w Gryfinie i Widuchowej. Poza tym obsłużono szereg zebrań gromadzkich przez oficerów strażnic 47. Analiza współpracy z ludnością cywilną w latach sześćdziesiątych na odcinku Batalionu Chojna prowadzona była w różnorodnych formach. Od pogadanek z dziećmi szkolnymi przez poga- 47 ASG, Zarządzenia i rozkazy 122 Batalionu WOP od do r., sygn. II 807/13, s Ryc. 2 - Rozmieszczenie 40 Samodzielnego Batalionu WOP w Chojnie wraz ze strażnicami i Granicznymi Punktami Kontrolnymi w roku

198 Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach Ryc. 3 - Rozmieszczenie 122 Batalionu WOP w Chojnie wraz ze strażnicami i Granicznymi Punktami Kontrolnymi w roku 1953 danki z ludnością gromad, zebraniach Związku Młodzieży Polskiej, partyjnych, w udziale w uroczystościach plenarnych, posiedzeniach Komitetu Powiatowego PZPR do wspólnych i własnych występów artystycznych dla żołnierzy i ludności strefy granicznej oraz pasa granicznego. Szczególnie pomyślnie rozwijała się współpraca żołnierzy WOP z harcerzami. W latach powstały pierwsze drużyny harcerskie, które obrały za swych patronów bohaterskich żołnierzy WOP lub całą formację. Drużyny ZHP przyjmowały nazwy: Wojska Ochrony Pogranicza czy Zawiadowców Morskich WOP. Wkrótce potem powstały, najpierw na terenach województw zachodnich drużyny Harcerskiej Służby Granicznej. Brały one udział wraz z żołnierzami WOP w ochronie granicy, zdobywając specjalności graniczne, przechodząc szkolenia pod kierunkiem instruktorów ZHO z jednostek WOP. Żołnierze WOP wykonywali również wiele prac na rzecz mieszkańców pogranicza. Zarządzeniem dowódcy WOP z 17 marca 1960 r. pododdziały i oddziały otrzymały polecenie wykonania prac dla gospodarki narodowej np. udział w żniwach i innych pracach polowych. Niemal co roku żołnierze pracowali przy zbiorze zbóż, ziemniaków czy buraków cukrowych. Pracowali również przy budowie dróg, mostów oraz elektryfikacji wsi. WOP włączyły się aktywnie do ogólnopolskiej akcji 1000 szkół na tysiąclecie państwa. Ponadto żołnierze pomagali przy budowie innych szkół, które powstawały w miejscowościach przygranicznych. Nad niektórymi z nich objęty został trwający 198

199 Emilia Szczygieł-Lembicz do dziś patronat m.in. nad budowaną przez WOP Szkołą Podstawową w Ognicy koło Krajnika czy Szkołą nr 48. w Szczecinie, które noszą imię Wojska Ochrony Pogranicza 48. Truppeneinheit in Chojna vor dem Hintergrund der Errichtung und Organisation der Pommerschen Brigade WOP in den Jahren Die Entscheidung in der Angelegenheit der Gründung der Grenzschutztruppen hat sich am Ende August 1945 gestaltet, jedoch der Oberchef der Polnischen Streitkräfte hat endgültig am 13. September 1945 den Befehl erlassen, der die Formation berufen hat. Am 29. September 1945 ist der Organisationsbefehl für 1. WOP Departement erschienen, der die Allgemeinstruktur von WOP bestimmt. Dieser Befehl hat unter anderem bestätigt, dass die Grenzschutztruppen den Dienst an allen Grenzen der Republik Polen tun, in Bezirke geteilt werden, die Bezirke in Truppeneinheiten, die Truppeneinheiten in Kommandos, die Kommandos dagegen in Wachen. DerFührer des Militärbezirks hat einen sofortigen Beginn der Gründung eines Landestrup- Ryc. 4 - Rozmieszczenie 122 Batalionu WOP w Chojnie wraz ze strażnicami i Granicznymi Punktami Kontrolnymi w roku S. Głąb, dz. cyt., s

200 Jednostka Wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach penteils des Grenzschutzes für den Schutz der westlichen Landesgrenze der Republik Polen auf der Linie von Szczecin befohlen. 3. Truppenteil des Grenzschutzes 49 Am 1. Mai 1948 wurde der 3. WOP Truppenteil in 8. Grenzschutzbrigade umbenannt, der mit Kräften von fünf unabhängigen Bataillone die Landesgrenze auf dem bestimmten Abschnitt gesichert hat nach der früheren Änderung der Nummerierung von 8 in 12 im Jahr 1951 wurde der WOP Brigade der Name der Pommerschen Brigade der Grenzschutztruppen erteilt. Die Entscheidung in der Angelegenheit der Gründung des Kommandos in Chojna ist real geworden. Mit dem Organisationsbefehl am 9. November 1945 hat der Führer des WOP Truppenteils Nr. 3 das 12. Kommando in Chojna ins Leben gerufen. Dem Kommando in Chojna ist der Schutz der Grenzstrecke entlang dem Ufer der Oder zugekommen, wo die Situation nach dem Ende des II. Weltkriegs aus verschiedenen Gründen kompliziert war. Zu dieser Sachlage haben die Gebietsänderungen, das Verschieben der Grenzen von Polen und die Aussiedlung der Deutschen aus diesen Gebieten beigetragen. Die Organisation der Wachen auf den bestimmten Gebieten war auch Problem, zerstörte Gebäude oder ihr Fehlen hat den Dienst unmöglich gemacht. Auch die Meeresgrenze musste besetzt werden, bei dem sich entwickelnden Seeverkehr Handel, Fischerei, Segeltouristik. Es hat sich bald erwiesen, dass man außer Sicherung der Küste, Häfen, Fischeranlegeplätze Territorialgewässer schützen muss, was mit der Notwendigkeit verbunden war, das System der Gewässerstreife zu organisieren. Die Organisationsänderungen in der WOP Struktur in Jahren haben das Sicherheitssystem des Grenzschutzes verbessert, indem es auf eine bessere Weise für die Bedürfnisse und Erfor- 49 Das Archiv des Grenzschutzes, Befehle und Anordnungen des Truppenteilführers 1945, Aktenzeichen. II 180/2, S

201 Emilia Szczygieł-Lembicz dernisse des Dienstes vorbereitet hat. Seit 1. Januar 1950 hat man befohlen, den Hauptinspektorat des Grenzschutzes in die Leitung der Grenzschutztruppen umzubenennen, um einen höheren Rang für Grenzschutz zu gewähren und den Militärcharakter zu betonen, der die öffentliche Sicherheit schützt. Zweite Hälfte der fünfziger Jahre hat wesentliche Änderungen in Organisation der Grenzschutztruppen angefangen. Die Formation ist damals ins zweite Jahrzehnt ihres Existierens eingetreten und hatte schon eine bedeutende operationsdienstliche und organisatorische Leistung. Die angefangenen organisatorischen Änderungen waren zweifellos mit tiefen Verwandlungen verbunden, die im sozial-politischen Leben des Landes erfolgt haben. übersetzung: Autorin 201

202 Tadeusz Białecki* Szczecin Z wędrówek po Pomorzu Zachodnim (2). Kostrzyn Z wędrówek po Pomorzu Zachodnim (2). Kostrzyn 1 Miastem regionu zachodniopomorskiego, do którego dotarłem jako do ostatniego, należał Kostrzyn. Często zaliczany on jest do tzw. ziemi lubuskiej, ale to fantazja. W historii był bardziej grodem wielkopolskim aniżeli pomorskim, ale ostatecznie zostawmy go przy tym ostatnim. W okresie niemieckim Kostrzyn zawsze należał do powiatu chojeńskiego 2, ale w 1946 roku przyłączono go do powiatu gorzowskiego i tak już pozostało. Wiedziałem tylko, że miasto jest bardzo zniszczone, ponieważ w 1945 roku toczyły się o nie i okolice niezwykle zażarte walki. Latem 1960 roku, będąc któregoś miesiąca w delegacji w Dębnie, skorzystałem z okazji i w towarzystwie jeszcze trzech osób pojechałem do Kostrzyna. Informacje o rozmiarach zniszczeń miasta całkowicie się potwierdziły. Odbudowana już była wprawdzie nowsza część Kostrzyna (dzięki fabryce papieru i celulozy), ale Stare Miasto leżało całkowicie w gruzach. 1 Przedstawione tu wspomnienia są fragmentem nieopublikowanego jeszcze, drugiego tomu wspomnień prof. Tadeusza Białeckiego. Pierwszy (Szczecin przystanek na całe życie. Wspomnienia z lat ) ukazał się w Szczecinie w 2009 roku [przyp. red.]. 2 Po reformie administracyjnej państwa pruskiego w 1816 roku utworzono powiat kostrzyński. Istniał ledwie do 1835 roku, po czym z powrotem włączono miasto do powiatu chojeńskiego [przyp. red.]. 202

203 Tadeusz Białecki Tutaj nie ocalał ani jeden dom. Przed nami rozpościerała się ogromna płaszczyzna samych gruzów, porośniętych bujną roślinnością, krzewami i sporymi już drzewami. Spośród stosów gruzów wystawały całe fragmenty i ułomki murów, reliktów dawnych domów. Stare Miasto nie zostało dotąd uprzątnięte, wskutek czego gruzy zalegały dużymi zwałami. Tylko niektórymi ulicami można było przejść, inne, zasypane, nie były nawet Ryc. 1 Fragment fortu sarbinowskiego(?) k. Kostrzyna (wszystkie fot. T. Białecki) widoczne. W centrum tego rumowiska wyłaniał się duży, pusty, pozbawiony bruku plac o prostokątnym kształcie, w którym bez trudu można było rozpoznać zarys dawnego rynku miasta. To było centrum starego Kostrzyna. Tylko wyobraźnia podpowiadała, jakie tutaj musiały toczyć się boje i jakie szalało piekło śmierci, aby kwitnące ongiś miasto sprowadzić do takiego stanu. Młyny zniszczenia przemieliły w swoich trybach dokładnie całe miasto w jedną miazgę. Widok był porażający. Nawet na mnie, 203

204 Z wędrówek po Pomorzu Zachodnim (2). Kostrzyn a widziałem przecież wiele zniszczonych miejscowości, ten obraz wywarł wstrząsające wrażenie. W dotychczas widzianych miastach, nawet wśród tych najbardziej zniszczonych, jakieś resztki zabudowy pozostawały i były już zamieszkałe. Tutaj nie zachowało się nic. Tylko śmiertelna cisza Ryc. 2 Budowla niezidentyfikowana panowała nad tym rumowiskiem. A więc mamy swój Babilon lub Niniwę pomyślałem. Wędrując wśród tych ruin, ujrzeliśmy nagle wyłaniający się z nich szkielet jakiejś większej budowli. Okazało się, że był to zamek margrabiów brandenburskich. Początkowo gotycki, zbudowany w XIV XV wieku na miejscu pierwotnego grodu, w XVI wieku został przebudowany w stylu renesansowym na siedzibę margrabiów. Cały fronton zamku dosłownie zrąbany pociskami do wysokości parteru, pozostałe zamkowe skrzydła, jakkolwiek wszystkie zniszczone i poszczerbione, zachowały się 204

205 Tadeusz Białecki jeszcze do pierwotnej wysokości. Niektóre portale wejściowe ozdobiono piękną dekoracją i płaskorzeźbami, wszystko w czerwonym piaskowcu. Według moich ocen, zamek po odpowiednim zabezpieczeniu, mógł być z powodzeniem odbudowany. Można to ocenić na załączonych zdjęciach. Niestety, w dziesięć lat później całość została rozebrana. Obok północnego skrzydła zamku znajdowały się ruiny jakiejś szkieletowo-betonowej konstrukcji, przypominającej zajezdnię tramwajową lub halę targową. Naprzeciwko zamku stała kolejna ruina kościoła farnego, zburzonego Ryc. 3 Fragment Starego Miasta do wysokości pierwszej kondygnacji. Zachowały się częściowo dwie zewnętrzne ściany świątyni. Całość tonęła w zaroślach. W części północnej miasta, nad Odrą, wzrok przyciągał duży obelisk-pomnik z armatą, wzniesiony ku czci poległych w walkach o miasto żołnierzy Armii Czerwonej. Był tutaj również ich cmentarz. Postawiono 205

206 Z wędrówek po Pomorzu Zachodnim (2). Kostrzyn go na miejscu jednego z fortów, otaczających niegdyś całe Stare Miasto. Przy obelisku urna z ziemią z różnych pól bitewnych oraz tablice z nazwiskami bohatersko poległych żołnierzy. Kostrzyn w czasach pruskich otoczony był wieńcem fortyfikacji ziemnych i zaliczano go do jednej z najsilniejszych twierdz w środkowym biegu Odry, przy ujściu doń Warty. Już samo położenie miasta, na wyspie leżącej w widłach Warty i Odry, podnosiło jego walory obronne. Te fortyfikacje zachowały się wówczas Ryc. 4 Brama wjazdowa do zamku kostrzyńskiego jeszcze w dobrym stanie. Zwiedziłem ich wtedy pewne fragmenty, wykonując sporo zdjęć. To było wszystko, co mogliśmy zobaczyć w starym Kostrzynie. Wracaliśmy do Dębna w niewesołym jednak nastroju. Eskapady, kończące się takimi widokami, nie nastrajały optymizmem. Zastanawialiśmy się, czy w ogóle jest sens odbudowy tego miasta. Czy nie zachować 206

207 Tadeusz Białecki tych ruin jako memento, przestrogę dla przyszłych pokoleń? Z drugiej strony utrzymanie tak wielkiej powierzchni miasta w trwałej ruinie pociągnie za sobą przeogromny koszt. Czy to warto? A nie konserwowane ruiny pokryje z czasem prawdziwy las i nic nie będzie można zobaczyć. Więc lepiej odbudować, a widoki zniszczonego miasta umieścić w muzeum. Ryc. 5 Fasada frontowa zamku W duchu wierzyłem, że Kostrzyn będzie kiedyś odbudowany, podobnie jak wiele innych zniszczonych miast. W latach późniejszych wielokrotnie jeszcze bywałem w Kostrzynie, zaglądając za każdym razem na jego starówkę. Poza wyburzeniem ruin zamku nic tutaj się nie zmieniało. Przybywało tylko coraz więcej dzikiej roślinności. Dopiero w latach 90. władze miasta podjęły decyzję o odbudowie Starego Miasta. Wówczas odgruzowano prawie całą kostrzyńską starówkę, a nawet w jednym z niej miejsc zaczęto wznosić kilka 207

208 Z wędrówek po Pomorzu Zachodnim (2). Kostrzyn budynków mieszkalnych. Jednak pięknie zapowiadające się plany, rychło, w atmosferze pewnego skandalu, obróciły się w niwecz. W 1999 roku będąc w Kostrzynie wykonałem serię zdjęć odgruzowanego Starego Mia- Ryc. 6 Terakotowy portal ze sceną nawrócenia św. Pawła na zamkowym dziedzińcu 208

209 Tadeusz Białecki Ryc. 7 Terakotowy tzw. portal piwniczny zamku kostrzyńskiego sta. Wyglądało jak prawdziwe Pompeje. Pokazują to załączone zdjęcia. A co będzie dalej ze Starym Miastem? Korzystając z fachowej literatury dowiedziałem się, w jakich okolicznościach zniszczony został Kostrzyn. Kiedy 31 stycznia 1945 roku wojska radzieckie, w wyniku styczniowej ofensywy uchwyciły dwa przyczółki mostowe za Odrą, na północ i południe od Kostrzyna, Niemcom udało się utrzymać swój przyczółek na prawym brzegu Odry łącznie z Kostrzynem i okolicą. Zamienili samo miasto oraz otaczające je stare forty w autentyczną twierdzę i przygotowali się do fanatycznej obrony. Wszędzie wzniesiono bunkry i zapory, w piwnicach domów wybito strzelnicze otwory, mające zapewnić długotrwały opór. Wybudowano cały system umocnień polowych i przeciwpancernych przeszkód. Miasta broniły jednostki SS i Wehrmachtu w sile ok. 10 tys. ludzi. Przyczółek kostrzyński stał się w ten sposób najsilniejszym 209

210 Z wędrówek po Pomorzu Zachodnim (2). Kostrzyn Ryc. 8 Dziedziniec zamku (narożnik południowo-zachodni) węzłem oporu, osłaniającym od tej strony wszystkie drogi prowadzące do Berlina. Walki trwały nieprzerwanie (nawet w nocy) od 31 stycznia do 12 marca i od razu przybrały niezwykle zacięty charakter. Poszczególne części miasta przechodziły kilkakrotnie z rak do rąk, a każdy bez mała budynek musiano indywidualnie zdobywać. 12 marca, kiedy ostatecznie padł ostatni punkt oporu, jaki stanowiło Stare Miasto na wyspie, całość była dosłownie zrównana z ziemią. Kostrzyn zdobywały wojska 5. Armii Uderzeniowej i 8. Armii Gwardii 1. Frontu Białoruskiego. W walkach zniszczono ponad 8200 budynków, czyli ok. 95 % miasta legło w gruzach, a Stare Miasto w 100 %. W powojennej odbudowie miasta, kostrzyńska starówka została zupełnie pominięta i pozostawiona sama sobie. Zarosła więc kompletnie dziką roślinnością. Nowe budownictwo mieszkalne, które rozwinęło się od lat 60. w związku z odbudowana fabryką ce- 210

211 Tadeusz Białecki lulozy i papieru, skoncentrowało się na prawym brzegu Warty i Odry. Tam właśnie powstały nowe dzielnice mieszkaniowe, tam przeniosło się całe centrum miasta. Dopiero od kilku lat słyszy się głosy o konieczno- Ryc. 9 Ośmioboczna wieża południowa w skrzydle odrzańskim od strony dziedzińca zamkowego 211

212 Z wędrówek po Pomorzu Zachodnim (2). Kostrzyn Ryc. 10 Skrzydło zamku od strony Odry, tzw. wieża trójboczna 212

213 Tadeusz Białecki Ryc. 11 Skrzydło wejściowe zamku od strony dziedzińca; widoczna brama wjazdowa i wieża z portalem terakotowym ści ponownego zabudowania Starego Miasta, wspaniale położonego nad obu rzekami. 213

214 Radosław Skrycki...tu sam szkielet, więcej nic! Wspomnienia Anny Kostańskiej Bezrzecze...tu sam szkielet, więcej nic! Wspomnienia Anny Kostańskiej* 214 Mój ojciec, Hieronim był gajowym, matka, Karolina była gospodynią domową. Gdy ojciec przeszedł na emeryturę, został dróżnikiem, miał pod sobą ludzi i opiekował się pewnym odcinkiem drogi. Pracował tak aż do wojny. Gdy odchodził z lasu, dostał odprawę: materiał (drewno) na budowę nowego domu. Nasz dotychczasowy był bardzo, bardzo stary; główne słupy były tak szerokie, że potrzeba było dwóch ludzi do objęcia ich. Stały na kamieniach. Nowy dom budowali od 1936 roku, stał na fundamentach, był kryty dachówką. Miejscowość, w której mieszkaliśmy, Uzin 1, była duża, miała chyba z 280 numerów. Wiele małżeństw było mieszanych, polsko-ukraińskich. Jak ojciec był Polakiem, to synowie byli chrzczeni u polskiego księdza, a dziewczęta u popa. Jak żona była Polką, to córki były chrzczone w kościele, a synowie w cerkwi. Ok. 30 rodzin było czysto polskich. Nie wiem, jak było kiedyś, ale tuż przed wojną Polacy byli szlachtą i wyraź- * Anna Kostańska, ur. 23 stycznia 1926 w Uzinie. Od sierpnia 1945 r. zamieszkała w Mętnie. 1 Uzin (dawn. Uziń) przed wojną wieś gminna w pow. stanisławowskim, woj. stanisławowskie, 14 km na pn.-wsch. od Stanisławowa.

215 Radosław Skrycki nie różnili się od Ukraińców. Pamiętam, że jak przyszli Ruskie 17 września, to Ukraińcy chcieli Polaków wymordować. Ale Ruskie powiedzieli że nie, że jest wszystko jedno czy Polak, czy Ukrainiec. No i Ukraińcy się wstrzymali. Wszystko zmieniło się, jak napadł Niemiec na Ruskich 2. Najpierw ich sprowokował, żeby napadli na Polskę, a potem sam napadł na nich. Gdy wybuchła wojna, Ruskie pobrali wielu ludzi do Armii Czerwonej. Wcześniej do wojska brali też Polacy. Ojciec był już za stary, więc go nie wzięli, miał tylko w razie potrzeby kopać okopy i rowy. Ale zabrali mojego brata Jana 3 i kuzyna Michała. Z dalszej rodziny wzięli Piotra Magnowskiego (był oficerem). Jak wojna się toczyła, wielu Polaków uciekało z wojska i próbowało przekraczać granicę. Dwóch młodszych kuzynów przedostało się do Rumunii, a z niej chyba do Francji. Już nie wrócili. Jeden nazywał się Kazimierz Borkowski, drugi Karol Borkowski. Nie byli żołnierzami, to byli strzelcy, taka wtedy była organizacja 4. Nawet księża to organizowali. Jak wojna wybuchła, to wielu strzelców pouciekało przez granicę w Zaleszczykach. A gdzie dalej tego nie wiem. Wielu wtedy do Rumunii uciekało. Po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej weszli do nas Niemcy. W naszej wiosce nie było takiej tragedii, żeby Niemcy pobili kogoś czy coś komuś spalili. Tylko dali wolną rękę Ukraińcom. I ci zaczęli nas 2 22 czerwca Ryc. 1 Zdjęcie ślubne, 1947 r. 3 Jan Jasiński, ur. 1931, zm. w 2006 r. w Mętnie. Jest jeszcze młodszy brat, Stanisław, ur Paramilitarny Związek Strzelecki, związany z obozem piłsudczykowskim, który w 1939 r. liczył ok. 500 tys. członków, zaś w czasie kampanii wrześniowej wykonywał zadania powierzone przez władze wojskowe. 215

216 ...tu sam szkielet, więcej nic! Wspomnienia Anny Kostańskiej Ryc. 2 Józef Kostański, 1945 niszczyć. Popalili nam dom, nowy. Nocowaliśmy w zakątkach jakichś, żeby na nas nie napadli. Jak było we wsi wojsko, to byli spokojni. A bywali u nas żołnierze, których nazywali Magiary, to chyba Węgrzy 5. Ci żołnierze byli bardzo przyjacielscy, trzymali stronę za Polakami, wtedy można było być w domu. Ale jak nie było wojska, bo front przechodził, to wtedy trzeba było się chronić, w lesie nocowaliśmy. Jak później Niemcy zaczęli brać ludzi do Niemiec do pracy, wielu wyjeżdżało na ochotnika, szczególnie ci, którzy byli biedni. Wyjeżdżali z całymi rodzinami. Ale z czasem Niemcy zaczęli robić obławy, łapali młodych ludzi. To wtedy każdy się chował, bo kto chciał pojechać, to już dawno pojechał. Więc dali zarządzenie wójtowi, by wyznaczał ludzi: tyle i tyle ma odstawić. On był Ukraińcem, ale mój wujek, Maciej Jasiński (po wojnie osiedlił się koło Jeleniej Góry), kolegował się z nim w młodości, więc próbował nas trochę chronić. Nie pamiętam, jak się nazywał, ale mówili na niego Hulaj. Kiedyś w sobotę przyszedł do mojego wujka i powiedział: - Słuchaj kolego, do tej pory jakoś was broniłem przed Niemcami, ale teraz już nie mogę. No i musieliśmy uciekać do miasta. Miasto jak to miasto więcej ludności, więcej Polaków. Banda na miasto nie mogła ruszyć, bo tam też było wielu żołnierzy: Rumuni, Magiary, Czesi, Niemcy. Myśmy byli tam półtora roku. Zanim się banda stworzyła, pracowaliśmy w majątku u Niemców. Kiedyś to był majątek księży 6, ale jak przyszli Ruscy to wszystko rozda- 5 Węgry przystąpiły do wojny po stronie Niemiec 27 czerwca Dominikanów z Jezupola. 216

217 Radosław Skrycki li ludziom, a księży powypędzali. Jak później przyszli Niemcy, tak to wszystko pole od ludzi pozabierali i stworzyli majątek z powrotem. Prowadził to Niemiec Langert, mieszkał pod samym Stanisławowem, we Włóczyńcu 7. Tam była gorzelnia i majątek; do nas przyjeżdżał tylko na inspekcje. U nas gospodarstwo prowadził Polak, który jeszcze u księży pracował. Był z Krakowa, jak przyszli Niemcy, zapisał się na volksdeutscha. Jego żona dobrze mówiła po niemiecku, była nauczycielką. Jak Niemcy wiedzieli, że będą uciekać, zaczęli wszystko wywozić. Wtedy banda się stworzyła, później spalili ten majątek. Zarządca uciekł do miasta. Kiedy przyszli nas mordować Ukraińcy, matka z najmłodszą siostrą Rózią 8 nocowały w domu u jednego Ukraińca. Miał pięcioro dzieci, a jego żona była naszą dobrą znajomą. Mieszkał na samym końcu wioski. Kazał mamie nocować ze swoją żoną, bo sam szedł w bandę. Mówił: - Będziesz tu bezpieczna. Na imię miał Piotr, ale nazwiska nie pamiętam. Ja nocowałam gdzie indziej, a moja siostra Janka 9 nocowała w domu nieżyjącej już wtedy stryjenki. Jej męża zabrali do Niemiec. Stryjenka została przez kogoś zgwałcona, zaszła w ciążę i chciała poronić, ale wdało się zakażenie i zmarła. Matka wysłała telegram do Niemiec, który 7 Właśc. Wołczyniec. 8 Rozalia Jasińska, ur. 1941, zm. w Mętnie w 1965, najmłodsza z rodzeństwa. 9 Janina Jasińska, ur. 1934, zm. w Mętnie w 2010 r. Ryc. 3 Z mężem Józefem, córkami Krystyną (starsza), Alicją (młodsza) i synem Januszem (na ręku), 1955 r. 217

218 ...tu sam szkielet, więcej nic! Wspomnienia Anny Kostańskiej Ryc. 4 Szczecin-Gumieńce, 1945, Józef Kostański siedzi w dolnym rzędzie trzeci od lewej Ryc. 5 Rozalia Kostańska (z lewej) szedł miesiąc albo i dłużej. Stryj przyjechał w tę samą noc, jak nas palili. Wysiadł na stacji w Haliczu i stamtąd szedł pieszo. Widział, że się coś dzieje niedobrego, bo wtedy palili wiele wiosek. To było 24 marca 1943 roku 10. Wtenczas spalili część naszego domu, stodołę, oborę. Bydło wypuścili, ale jedną świnię, którą ojciec hodował, spalili w chlewie. Mieli na plecach bańki z benzyną, jakieś miotły i tak szli, kropili i podpalali. Domy drewniane ludzie na zimę ogacali słomą i liśćmi, więc łatwo się paliło. A gdzie był polski dom blisko ukraińskiego, to nie palili, tylko w domu niszczyli i 10 Być może były to wydarzenia w jakiś sposób powiązane z antypolskimi wydarzeniami tzw. rzezi wołyńskiej. Data roczna wydaje się być niepewna i chyba należy ją przesunąć o rok, ponieważ obszary te stały się teatrem większych aktów przemocy ze strony Ukraińców dopiero w początkach

219 Radosław Skrycki Ryc. 6 Jan Jasiński (pierwszy z prawej) mieszali wszystko mąkę z cukrem, solą, meble rozwalali. Nasz dom stał trochę na uboczu, mieliśmy niewielki sadek, wszystkiego było z morgę, na środku stał nowy dom, opływał go potok no i to wszystko spalili, bo było daleko od budynków ukraińskich. Trzeba więc było uciekać do miasta. W Stanisławowie w okresie niemieckim, było ciężko. Nie było pracy. Moja mama miała znajomych, z którymi kiedyś handlowała, więc brała młodszą córkę (Rózię), chodziła do nich i zawsze coś przyniosła. Mieszkaliśmy w 9 osób w jednym mieszkaniu z gospodarzami, zajmowaliśmy jeden pokój. W dzień musieliśmy się chować, bo Niemcy wszystkich młodych zabierali na roboty. Kiedy przyszedł front i rozpoczęły się walki o miasto 11, myśmy schronili się w piwnicy pod jakąś kamienicą. Siedziało nas tam ze 40 osób. Młodzi, ciekawi, wyglądali przez okno. Widzieliśmy na ulicy taki obra- 11 Kwiecień

220 ...tu sam szkielet, więcej nic! Wspomnienia Anny Kostańskiej Ryc. 7 Stanisław Jasiński, 1956 zek: siedzi dwóch Niemców, mają jakieś działko. Jeden z nich podszedł do naszych drzwi, zapukał i poprosił wodę. Dali mu kawy; jakby nie było to też człowiek, musiał iść na front. Dali mu też bochenek chleba, taki mały, kwadratowy. Zaraz podszedł do kolegi i łapczywie jedli ten chlebek. Ledwo zdążyli zjeść, gdy z drugiej strony ulicy, z punktu obserwacyjnego w kamienicy, jakiś Niemiec krzyknął: Alarm! i zaczęli uciekać. Ale czy zdążyli nie wiem, ale chyba ich Ruscy zagarnęli. Bo jak oni zaczęli biec, Ryc. 8 Stoją od lewej: NN, Czesław Jasiński (kuzyn), Michał Jasiński (kuzyn), Jan Jasiński (wujek, brat matki), Franciszek Jasiński (kuzyn), Michał Jasiński (wujek, brat mamy). 220

221 Radosław Skrycki to na ulicy obok widzieliśmy cała masę Ruskich. Wiedzieliśmy, że są blisko, bo dwa dni wcześniej widzieliśmy, jak Niemcy prowadzili po ulicy jeńców, może z 50. Ruskie może i by prędzej zdobyli to miasto, ale im było szkoda, bo wiedzieli że będzie ich. Leżało w takiej dolince, opływała je Bystrzyca. Z jednej strony była góra, na niej stali Ruskie z katiuszami, ale nie puścili ich na miasto tylko poza nie. Sama widziałam takie katiusze to był taki samochód a nim trzy albo cztery szyny. I to ponoć mocno paliło. Kiedy przyszli Ruscy, wróciliśmy do domu. Stodoła była spalona a dom tylko z boku, z jednej strony. Z drugiej można było jeszcze mieszkać. Ale banda ukraińska była w lesie, oni nie poszli z Niemcami. Były żniwa, ale ojciec bał się na pole wychodzić. Ja, matka i babka chodziłyśmy na pole. Poukładałyśmy zboże w kupki, ale nie zdążyłyśmy go zwieźć, bo znowu bandy zaczęły napadać. Przyszedł do nas ten Ukrainiec, u którego matka nocowała, i mówi: - Nie pokazujcie się tu nigdzie, bo będą tędy przechodzili. No i tak myśmy siedzieli w kukurydzy, ale nie szli tą stroną tylko poszli inną. Wtedy dwóch ludzi zabili, kobietę i mężczyznę. Jak palili pierwszy raz, to też dwoje ludzi zabili. Jednego starego pod stajnią siekierą zarąbali. My się Ukraińców bardziej baliśmy niż Niemców. Dlaczego tak było? Nie wiem, ale kiedyś było jakieś poróżnienie. Nawet oni mieli taką piosenkę: Już trzysta lat mija / jak brat w niewoli kona. Jak drugi raz uciekliśmy do miasta, mieszkaliśmy w pożydowskim domu. Żydów już nie było 12. Kiedyś, już za Ruskich, przyszedł do nas pewien młody Żyd. Przechował się gdzieś w piwnicach czy kanałach, nie chciał podać swojego nazwiska, chciał rozmawiać tylko z Ruskimi. Poszedł do nich i dostał jakąś pracę i dwa pokoje w tym domu. Miał przestrzeloną rękę, potem niewładną. Jego rodzina zginęła. W Stanisławowie też było getto. Zamknięta była jedna ulica, nazywała się Pasieczna. Potem ich wywieźli, ale dużo ich postrzelali w pobliżu miasta. Ludzie widzieli, jak kazali im wyko- 12 Getto zostało zlikwidowane w 1944 r., ludność żydowską wywieziono do obozu w Bełżcu. Przed wojną zamieszkiwało Stanisławów ok. 40 tys. Żydów. 221

222 ...tu sam szkielet, więcej nic! Wspomnienia Anny Kostańskiej pać doły i tam ich postrzelali. Podobno ziemia się jeszcze trzy dni ruszała. W (radzieckim) Stanisławowie każdy, jak mógł, kombinował. Ojciec z bratem Jasiem chodził na rynek, kupowali zboże (żyto). W budynku, w którym mieszkaliśmy, przed wojną mieszkali Żydzi i wynajmowali Polakom. Potem ich Niemcy zabrali. Mieszkał z nami ruski milicjant z siostrą. W nocy przynosił drzewo z kantyny, ojciec rąbał je, wiązał w wiązki i sprzedawał na targu. Za pieniądze kupował żyto, w młynie dostawał za nie mąkę pszenną, najlepszą. Z tej mąki mama piekła pączki i sprzedawała na rynku. Policjant też z tego korzystał. Mieliśmy też znajomych, u których mieszkał major ruski z żoną, która była kapitanem. Jak mnie zobaczyła, to zaczęła się rozczulać, bo Niemcy jej taką córkę jak ja zabili. Więc ona się mną zaopiekowała. Pracowałam w jakimś laboratorium i im pomagałam zmywałam, sprzątałam, prałam. Potem zaczęli wywozić Polaków, ale tylko chętnych. Kto chciał zostać, musiał podpisać ruskie obywatelstwo. Wielu starszych zostało. My pojechaliśmy do Polski, ale gdzie? Tego nikt nie wiedział. Jechał nas tak duży transport, że musiały go ciągnąć dwie lokomotywy. Dojechaliśmy do Mikulczyc 13, a tam tory były węższe w tę stronę. Miasteczko nawet było fajne, były tam dwie duże szkoły. Jedną zamknęli, a w drugiej pozwalali nam nocować. To było z kilometr od stacji. Gdy nas tam wyładowali, musieliśmy czekać dwa tygodnie. Przychodzili wojskowi i zaczęli się wypytywać, czy mamy kogoś na wojnie i czy mamy adresy. Mieliśmy trzy adresy: dwóch wujków i kuzyna. Przez te adresy wojskowe przywieźli nas tu, nad Odrę, do Chojnic, bo tak się wtedy nazywała Chojna. A które rodziny były niewojskowe, to wyładowywali je w gorzowskim. Jak tu jechaliśmy, to człowiek był niczego nieświadomy, gdzie i po co jedzie. Matka była chora, więc całą drogę, gdy zatrzymywaliśmy się na stacjach, to musiałam brać z Czerwonego Krzyża leki na uspoko- 13 Dzielnica Zabrza. 222

223 Radosław Skrycki jenie bólu. Przyjechaliśmy do Kostrzyna, słońce na czerwono zachodziło, a w Kostrzynie same szkielety. No i ten porucznik co nas wiózł mówi tak: -Tu się będziemy rozładowywać. A ludzie zaczęli krzyczeć, że tu sam szkielet, więcej nic! A ludzie byli różni, z miasta i ze wsi. I zaczęli biec za nim. A on na to: - Nie, nie, ja tylko żartuję. Poszedł do Czerwonego Krzyża, bo na każdej stacji był Czerwony Krzyż, żeby coś załatwić. No i powieźli nas do Godkowa, bo w Chojnie stacji nie było; była tylko drewniana, jakby polowa. Z Godkowa furmankami zabierali na wioski. Kto był ze wsi, to jechał na wieś, a kto z miasta, to do miasta. Ojciec koniecznie chciał zostać najpierw w Zabrzu, bo tam był jego kolega ze Stanisławowa, z którym razem mieszkaliśmy. Ale mama uparła się, że nie, bo jej siostra i brat tu przyjechali. Ojciec chciał potem w Chojnie się osiedlić, ale matka chciała jechać na wieś, bo siostra i brat już tam byli. Błażej, brat matki mojego męża Józefa 14, dostał się do niewoli i w czasie wojny był w obozie jenieckim w Niemczech. Do Mętna przyjechał wcześniej i miał poniemieckie konie, więc furmanką woził ludzi, i tak spotkał swoją rodzinę. Część przyjechała do Mętna a część rodziny i znajomych osiedliła się w Stokach. Mając adres z wojska Józef przyjechał tu na urlop no i tak już został. Po skończeniu wojny żołnierze musieli jeszcze odsłużyć dwa lata, zanim armia nabrała nowych. Ale że dziadek był jedynym żywicielem rodziny, zwolnili go 9 miesięcy wcześniej. Mętno nie było zniszczone, Chojna za to była bardzo; szczególnie cały środek, tylko boki były zachowane. Same gruzy. Z Godkowa do Mętna wieźli nas przez Chojnę. W Mętnie była już piekarnia. Ci, którzy wcześniej przyjechali (sierpień 1945), byli osiedlani przymusowo, żeby zagospodarować ziemię. Gdy przyjechaliśmy, to było jeszcze zboże 14 Józef Kostański, ur. w 1926 r. w Wołczkowie, zm. w 2002 r. w Mętnie. Przed wojną mieszkał w Mariampolu k. Stanisławowa. Żołnierz I Armii Wojska Polskiego. Po wojnie osiadł w Mętnie. 223

224 ...tu sam szkielet, więcej nic! Wspomnienia Anny Kostańskiej na polu, ziemniaki. Gdy przyjechaliśmy, było tu jakieś wojsko, ruskie, ale jakieś cywilne i oni też tu pracowali. Sztab ich był na lotnisku. Kościół w Mętnie widać, że nie był katolicki, a Ruscy zrobili sobie w nim suszarnię na zboże. Na wieży był duży zegar. Mieszkał z nami Stanisław Gronkowski, który chodził na górę, nakręcał go korbą, i zegar wybijał dwunastą i na wieczór szóstą. Z daleka, z pola widziało się, która godzina. Kiedy my przyjechaliśmy, byli już tu ci, którzy przyjechali z Niemiec. Oni w większości byli z centralnej Polski, mówiliśmy na nich centralaki. Oni na nas mówili zza Buga. Żadnych animozji między nami nie było, chociaż na początku się ze sobą nie żenili, ale potem się zjednali. Jak przyjechaliśmy, to była już szkoła. Przed nami przyjechał wcześniejszym transportem nauczyciel z rodziną i on tę szkołę prowadził. Msze odprawiał niemiecki ksiądz z Chojny 15. Przyjeżdżał do Mętna, i chyba odprawiał w szkole, bo w kościele była ruska suszarnia na zboże. Dopiero jak się Ruskie wyprowadzili na lotnisko, to wtedy ludzie zaczęli opiekować się kościołem, pościągali znad Odry różne ołtarze i obrazy, postawili też metalowy krzyż na dachu, który kazał potem ściągnąć któryś ksiądz, gdy przekładali dach. Widać było, że ten kościół wcześniej nie był katolicki. Kiedy przyjechaliśmy to był tu już sołtys, powrócił z Niemiec, ale szybko wyjechał, bo był z centrali 16. Wszystkie urzędy trzymali w ręku centralaki. Potem, jak zaczęli puszczać z wojska, to sołtysem został ktoś od nas. Podziałów politycznych żadnych nie było, dopiero potem, jak miało być referendum i wybory, to zaczęło się mówić o polityce. Życie wtedy płynęło spokojnie, powoli się wszyscy osiedlali. W Mętnie była 15 W Chojnie od 1913 roku znajdowała się parafia katolicka, która obsługiwała nieliczną, rodzimą ludność katolicką oraz polskich robotników sezonowych (parafia p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa). 16 Tzn. z centralnej Polski. 224

225 Radosław Skrycki piekarnia, więc mieliśmy chleb, dostawaliśmy też jakieś zapomogi. Niemców już wtedy nie było. Zostało dwóch czy trzech, służyli u Polaków, którzy wrócili z Niemiec z robót, były też dwie starsze siostry, które mieszkały koło kościoła. Ale później i ich też wysiedlili. Ten młody (do czterdziestki) ksiądz niemiecki był może z rok, potem wyjechał. I po nim przyszedł ksiądz Czechowicz. W maju 1946 zmarła moja mama. 225

226 Wspomnienia WOP-isty Jerzy Jakubiak* Chojna Wspomnienia WOP-isty Pierwszy raz Chojnę zobaczyłem w listopadzie 1948 roku, był to mój pierwszy kontakt z tym miastem. W ramach kontrolnych z brygady 1 została wysłana komisja 2. Mimo że pracowałem w Szkole Podoficerskiej 3, włączono mnie do tej komisji. Przyjechaliśmy do Chojny wieczorem, była jesień. Na dworcu patrol wojskowy, kontrola, ciemno, żadnych świateł. Zakwaterowanie dostaliśmy w koszarach na żołnierskich łóżkach 4. Poszliśmy coś zjeść, akurat otwarta była Piastowska. Weszliśmy, światła nie było, na stołach stały lampy naftowe, bo żarówek zabrakło. Spytaliśmy o jedzenie; był śledź i nic więcej. Rano postanowiłem troszkę obejrzeć Chojnę. Ulice w gruzach, same ruiny rozwalone, brak chodnika, wrażenie niesamowite. Wyznaczono mnie jednak do kontroli do Piasku na strażnicę i szybko opuściłem Chojnę, jednak jeszcze wtedy nie wiedziałem, że tak szybko tam wrócę. 226 W 1946 roku rozpocząłem Szkołę Oficerską w Krakowie. Była to ta sama szkoła, którą ukończył generał Jaruzelski w Związku Radzieckim, * Jerzy Jakubiak ur. 26 grudnia 1925, podpułkownik. Dwukrotny dowódca jednostki wojskowej WOP w Chojnie. Wspomnienia zostały spisane przez Emilię Szczygieł-Lembicz. 1 Brygada WOP w Szczecinie. 2 Komisja Kontrolna. 3 Szkoła Podoficerska w Szczecinie. 4 Koszary w obecnym budynku policji w Chojnie. 4 W grudniu 1944 r. w Riazaniu utworzono Centralną Szkołę Podchorążych, która miała kształcić kadry dla Wojska Polskiego w ZSRR. W lutym 1945 została przeniesiona do Krakowa i przemianowana w Oficerską Szkołę Piechoty nr 1 (potem Oficerska Szkoła Piechoty i Kawalerii nr 1). Od kwietnia 1947 we Wrocławiu (ponownie Oficerska Szkoła Piechoty nr 1).

227 Jerzy Jakubiak Ryc. 1 Kuter na Odrze wraz z przedstawicielami straży granicznej NRG 1965/1966 Ryc. 1 Kuter na Odrze wraz z przedstawicielami straży granicznej NRG 1965/

228 Wspomnienia WOP-isty Ryc. 3 Kuter na Odrze wraz z przedstawicielami straży granicznej NRG 1965/1966 Ryc. 4 Wręczanie legitymacji członkom organizacji młodzieżowych 228

229 Jerzy Jakubiak Do w miejscowości Riazań 5. Ukończyłem ją w roku 1948 już we Wrocławiu. Do dzisiaj funkcjonuje we Wrocławiu Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Lądowych im. Generała Tadeusza Kościuszki, która szkoli w różnych specjalnościach. Z ponad 250 promowanych nowych oficerów wybrano 24 do Wojsk Ochrony Pogranicza, w tym również mnie. Miałem wówczas 23 lata, nauczono mnie w domu posłuszeństwa i dyscypliny wojskowej. Nigdy nie zastanawiałem się nad przydziałem, takie były czasy. Dostaliśmy miesiąc wolnego i po miesiącu trzeba się było Ryc. 5 Na kontroli granicznej zgłosić do Głównego Inspektora OP (później Dowództwa WOP). Otrzymałem przydział razem z kolegą do 8 Brygady w Szczecinie (później 12 Brygada) Ryc. 6 Załoga Strażnicy Konradów koło Głuchołaz na czeskiej granicy 229

230 Wspomnienia WOP-isty Ryc. 7 Strażnica Trzebinie na czeskiej granicy na stanowisko dowódcy plutonu w Szkole Podoficerskiej byłem tam pół roku. Jednak żeby szkolić podoficerów do służby granicznej, trzeba samemu znać Ryc. 8 Wręczanie nagród wyróżniającym się żołnierzom. dobrze ten temat. Zostałem wysłany na 3 miesiące, jako dowódca na strażnicę w Dołujach, tj. małą wieś za Mierzynem, w kierunku Lubieszyna. Odcinek nie był duży, 3800 m, ok. 120 żołnierzy, ale za to ruch nielegalnych przekroczeń granicy ogromny. Co noc zatrzymywano około osób; nie było nocy, żeby kogoś nie zatrzymano. Również w dzień, jednak zdecydowanie noce były intensywniejsze. Po 3 miesiącach wróciłem do Szczecina, do Szkoły Podoficerskiej. Szkoła wkrótce dobiegła końca, co zbiegło się z powstawaniem w całym kraju Związku Młodzieży Polskiej. W związku 230

231 Jerzy Jakubiak z tym było do obsadzenia wolne stanowisko instruktora młodzieży, które objąłem w kwietniu 1949 roku. Mając 24 lata, bardzo dobrze dogadywałem się z młodzieżą. Miałem w swoim życiu również przygodę, którą mogę się pochwalić. Był rok 1950, otrzymałem wezwanie do Warszawy, na miejscu okazało się, że przyjechało więcej żołnierzy, ale nikt nic nie mówi, nikt nic nie wie. Zostaliśmy przewiezieni pod Warszawę do twierdzy Modlin, bez możliwości opuszczania koszar. Tam spędziliśmy 10 dni, różne myśli wtedy do głowy przychodziły. Czy nas wyślą na wojnę z Koreą? Po dziesięciu dniach na teren koszar przyjechał wiceminister Bezpieczeństwa 6, samochody się nazjeżdżały, a spod ziemi zaczęto wyciągać skrzynie: małe były ciężkie, duże lekkie. Załadowano tymi skrzyniami łącznie 123 samochody. Otrzymałem przydział, jako dowódca konwoju, do Poznania. W każdym samochodzie był oficer i podoficer, a na pace samochodu po 2 żołnierzy, którzy otrzymali magazynki z amunicją, granaty i ostrzeżenie, że nie może zginąć ani jedna skrzynka. Dojechaliśmy do Poznania, gdzie dopiero okazało się, że w skrzyniach były pieniądze, które następnie zostały rozwiezione po wszystkich starostwach i gminach. 30 października 1950 roku nastąpiła pierwsza wymiana pieniędzy w Polsce powojennej. W roku 1951 objąłem stanowisko dowódcy kompanii młodego rocznika 1500 żołnierzy, 10 kompanii. W sierpniu 1952 roku skończyłem Wyższą Szkołę Piechoty w Rembertowie z trzecią lokatą na 170, wtedy również dostałem przyspieszony awans na kapitana. Dostałem stopień kapitana o rok wcześniej za dobre wyniki w nauce. Po Rembertowie wróciłem do brygady w Szczecinie, gdzie zaproponowano mi stanowisko starszego pomocnika szefa wydziału operacyjnego, a kierownikiem wydziału operacyjnego był podpułkownik Nowicki. Niezbyt długo zajmowałem to stanowisko. Dowódcą bry- 6 Wiceminister, gen. bryg. WP Konrad Świetlik, ur. 15 września 1911 Kolebiatino/ Koliubiakino, gubernia moskiewska, zm. 4 września 1998 w Warszawie.. 231

232 Wspomnienia WOP-isty gady był wówczas pułkownik Suchy, który zaprosił mnie do siebie i poinformował o zwalniającym się stanowisku w brygadzie, na emeryturę odchodził bowiem kapitan Gerber. I tak objąłem 6 wydział, czyli ruch graniczny i konflikty graniczne. Podlegały mi wówczas wszystkie przejścia na terenie brygady, wszystkie graniczne placówki kontrolne, porty w Świnoujściu, Szczecinie, ruch statków. Bardzo odpowiedzialna praca. W lutym 1955 otrzymałem wezwanie na rozmowę w Warszawie, wezwał mnie szef sztabu WOP. Kapitanie pójdziecie na dowódcę jednostki w Chojnie usłyszałem bo tam trzeba zrobić porządek. Uważano mnie za miotłę, która sprząta. Ja zawsze miałem szczęście przejmować stanowisko po kimś, kogo zdejmowano i robić porządki. Był marzec 1955 roku, miałem 29 lat, gdy objąłem jednostkę. Był tutaj niejaki major Paterman, od którego przejmowałem obowiązki. W Warszawie powiedziano: Masz rok czasu na zaprowadzenie porządku. Należałem do grupy oficerów, o których za plecami podwładni mówili brzytwa, byłem bowiem bardzo wymagający i ostry. Potrafiłem obronić oficera czy podoficera przed moimi przełożonymi z różnych względów, ale również nie pozwalałem na takie czy inne historie; szczególnie walczyłem z alkoholizmem. Gdy w 1955 roku przenosili mnie ze Szczecina do Chojny, miałem pewne obawy po tym, co widziałem w 1948 roku... Jednak 7 lat zrobiło swoje, była wielka różnica: wysprzątane gruzy, zasypane piwnice, trawa zielona, całkiem inaczej to wyglądało. Rok po objęciu przeze mnie jednostki w 1956 przyjechała komisja na kontrolę z Warszawy, w składzie 2 oficerów. Ogólna ocena wypadła bardzo dobrze (4,6). Zaraz po kontroli rozmawiam z zastępcą szefa sztabu WOP (późniejszy generał 7 ), który zaproponował przeniesienie do Warszawy na stanowisko dowódcy lotniska Okęcie, 7 Ostatni dowódca WOP (maj 1983 r.), gen. bryg. Feliks Stramik, ur. 20 listopada 1924 w Sanoku, zm. 4 kwietnia

233 Jerzy Jakubiak na kontrolę lotniska, jednak odmówiłem. W maju 1958 roku przejęty został czerwony budynek w Chojnie, wcześniej wypalony, potem wyremontowany dzięki wynajętej firmie cywilnej. Sztab został przeniesiony do nowego budynku, a w starym (obecnie komisariat policji) została kompania odwodowa. Podpułkownik Nita był wówczas dowódcą kompanii. Wcześniej cała ulica Demokracji Ludowej była zamknięta a domy poniemieckie po dwóch stronach ulicy należały do wojska. Na początku stała brama wejściowa z wartownikiem, i to były koszary. Gdy dostaliśmy wyremontowany duży budynek (przy jednostce WOP), zostawiliśmy sobie tylko budynek obecnej policji i dwa poniemieckie domy na mieszkania dla kadry. Reszta oddana został miastu. W roku 1958 dowódcą brygady był płk Tymiński. Otrzymałem wówczas propozycję przeniesienia do Cieszyna na czeską granicę, a moje obowiązki miał przejąć major Baran z Mieszkowic. Nie zgodziłem się, a major Baran ostatecznie poszedł do Cieszyna. W tym samym czasie jednostka wojskowa Mieszkowice została likwidowana i jednostce w Chojnie podporządkowano strażnice aż po Kostrzyn. Od Namyślina do Gryfina, wzdłuż nurtu rzeki było 158 km, wzdłuż linii brzegowej trochę więcej. Między Cedynią a Piaskiem była jeszcze strażnica Bielinek, jednak bardzo krótko. Łącznie 9 strażnic, przeciętnie na strażnicy ok żołnierzy, w zależności od wielkości strażnicy i terenu. W tym miejscu warto wspomnieć, że żołnierzy ze służby zasadniczej razem z kompanią obwodową i pododdziałami pomocniczymi było ok Na każdej strażnicy było około 3 oficerów i 4 podoficerów czyli łącznie na wszystkich 9 strażnicach zawodowej kadry, podoficerów i oficerów, było około 100 żołnierzy. Przestępczość nie była duża, Odra była pewną granicą. Rocznie 3 4 osoby były zatrzymane za nielegalne przekroczenie granicy. Zasadnicza służba w WOP trwała 27 miesięcy. Pobór był 2 razy w roku na wiosnę i jesienią. Po wojsko się kiedyś jeździło. Sam kilka razy przywoziłem chło- 233

234 Wspomnienia WOP-isty paków do wojska z Rawy Mazowieckiej, Piotrkowa Trybunalskiego, Radomska ok. 150 mężczyzn. Po odbyciu służby też się ich odwoziło, żeby nie rozrabiali. Była selekcja, nie każdy trafiał do WOP. Selekcja odbywała się poprzez przegląd kartotek: wykształcenie, opinia milicji, opinia środowiskowa, stan cywilny. Początkowo kierunek był taki, żeby przywozić wojsko jak najdalej od domu, ale później się to zmieniło i w Chojnie byli żołnierze, którzy pochodzili z Chojny, tam się urodzili, mieszkali i byli w wojsku. I było to o tyle korzystne, że jak żołnierz dostał przepustkę to szedł do domu, tam rodzina upilnowała. A tacy z daleka to szukali alkoholu albo dziewczyny. Żołnierzy było jednak mniej niż na granicy lądowej, gdyż Odra była pewnego rodzaju hamulcem, nie każdy odważył się w pływać na drugą stronę. Mosty strategiczne zostały zniszczone. Dopiero po jakimś czasie nastąpiła odbudowa mostów, most w Osinowie odbudowali Niemcy, most w Krajniku Polacy, tak na zmianę. Mogę również wspomnieć o zaopatrzeniu jednostki. Tam gdzie obecnie stoi budowa szpitala, stała za moich czasów stodoła, wojsko posiadało konie i 120 świń. Wszystkim zajmował się żołnierz i 2 świniarzy. Jeśli uznano, że zabijana będzie świnia, nie było przydziału z masarni. Było to jedzenie tylko dla wojska. Kadra miała na terenie jednostki sklep, jednak w tamtych czasach nie było tak łatwo jak teraz. Jeśli raz w tygodniu dostaliśmy w podziale po 1 kg mięsa, to było dobrze. Każdy jednak sobie radził, jak mógł. Ja chodziłem na polowania. Tam gdzie obecnie mamy Plac Konstytucji, było targowisko, stały kramy, stoły. Rolnicy przywozili swoje kurczaki, sery, mleko, wszystko własnej produkcji. Każdy oficer miał działkę, uprawiał ziemniaki i inne warzywa. Nawiążę jeszcze w tym miejscu do stosunków, jakie panowały za moich czasów między jednostką WOP a wojskami radzieckimi stacjonującymi na lotnisku. Ta współpraca była dobra, ale umiarkowana, nie było zażyłych stosunków. Gdy było święto WOP, zapraszano delega- 234

235 Jerzy Jakubiak cję radziecką z lotniska. Między żołnierzami również nie było zażyłych spotkań. Często sami organizowaliśmy takie spotkania żołnierzy, zawiadamiało się ich jednostkę, żeby się spotkać na granicy, w strażnicy. Oglądali, jak u nas się żyje, 2 3 godziny i każdy wracał do siebie. Na ich narodowe uroczystości również dostawałem zaproszenia. Zaczynało się akademią, musiałem coś powiedzieć, złożyć życzenia, później zapraszano mnie na przyjęcie, gdzie suto zastawione stały stoły, grała orkiestra. Oni wykonywali swoje, my swoje, nie było za moich czasów zadraśnięć. W roku 1956 Gomułka wyszedł z więzienia, był przeciwny Stalinowi i rozpoczęła się odwilż. Zaczęły się pojawiać antyradzieckie demonstracje. W sali kina w Chojnie w tym czasie zebrała się cała sala ludzi, mnie tam nie było, ktoś zaczął głosić, burzyć ludzi, dyrektor Sroka przez kogoś zawiadomił mnie, że robi się źle i może dojść do rozlewu krwi. Ludzie już prawie wychodzili podburzeni. W ostatniej chwili poszedłem i od siebie wygłosiłem piętnastominutowe przemówienie, co zapobiegło marszowi na lotnisko. A wiedziałem, że radzieckie wojsko miało obstawione lotnisko wewnątrz i na zewnątrz. Gdyby doszło do tego spotkania, aż szkoda myśleć. Radzieccy żołnierze czasami byli puszczani po kilku do miasta, byli bardzo grzeczni, tak że nasi w tamtych czasach mogli brać z nich przykład. Na terenie lotniska był sklep, z którego korzystali Rosjanie. Niektórzy mieli przepustkę, aby korzystać z tego sklepu. Ja akurat miałem taką przepustkę, kupowało się wtedy cukierki, perfumy Czerwony Mak, proszek, z którego robiło się musztardę (mieszało się z octem, była bardzo ostra), ryby suszone. Ryba solona i wysuszona pod piwo. Miasto nie miało dostępu do terenów lotniska. Jednak pracowało tam wielu Polaków, krawcy, szewcy, sprzątaczki kancelarii, palacze, hydraulicy. Pracownicy wybierani byli w porozumieniu, od strony politycznej i moralnej. Z tą moralną było różnie. WOP miał bardzo duże poparcie wśród ludności cywilnej. Życie kulturalne i sportowe kręciło się wokół strażnicy. Przypominam 235

236 Wspomnienia WOP-isty sobie mecz piłki nożnej strażnica Widuchowa a młodzież, wynik: 24 do 18 wygrała strażnica. Był to pewnego rodzaju ośrodek sportowo-kulturalny. Na wioskach nie było telefonów; strażnice miały, a jak była potrzeba wezwania pogotowia, lekarza, to inicjatywa zależała od dowódcy strażnicy. To on organizował wszelkie imprezy. Pomagano starszym ludziom, np. przywieźć drzewo, przy pracach w polu. Na tym cała rzecz polegała, żeby mieć w ludności sprzymierzeńców. W każdą sobotę i niedzielę orkiestra z wojska w Chojnie grała na deskach (obecnie naprzeciwko sklepu Neptun). Wśród 800 ludzi zawsze się znajdzie kilku muzyków. Ile dziewczyn było, które wyszły za mąż za wojskowych! Jak zaczęto likwidować wojsko, wśród mieszkańców Chojny był żal. W Gryfinie inaczej to wyglądało, bo Gryfino to miasto. Ale taki Krajnik tętnił życiem dzięki strażnicy; mecze w piłkę nożną, w siatkówkę, ludzie poznawali się, atmosfera bardzo przyjazna. Wrzesień 1958 rok rozpoczął się wezwaniem do Warszawy i informacją o przeniesieniu, gdyż taka była konieczność, bez żadnych wyjaśnień. Do dyspozycji dostałem 5 miast, wszystkie na czesko-słowackiej granicy - Nowy Targ, - Żywiec, - Wałbrzych, - Duszniki, - Prudnik. Wybrałem Prudnik, gdzie byłem do roku W sierpniu tego roku dowiedziałem się, że jednostka w Prudniku będzie likwidowana. W 1963 r. awansowałem na stopień podpułkownika a dowódca brygady nie miał stanowiska dla takiego stopnia. Będąc na czeskiej granicy zasłynąłem z działalności kulturalno-oświatowej. W swojej jednostce zrobiłem bardzo ładny klub niby-żołnierski, ale to był oficerski i podoficerski, z wszelkimi udogodnieniami, wyłożony marmurami, gdyż na tamtym terenie była kopalnia marmuru. Zebraliśmy 236

237 Jerzy Jakubiak dużo odpadków, które zostały użyte w klubie. Sprawa mojej działalności trafiła do województwa opolskiego i wojewoda przy okazji święta państwowego przyznał mi nagrodę na wniosek Warszawy. Wracając jednak do Prudnika i likwidacji tamtej jednostki, sprawa mojego stanowiska była pod znakiem zapytania. Wtedy generał brygady Jan Puławski 8 zaproponował ponowne przejście do jednostki wojskowej w Chojnie. I tym razem była potrzeba usunięcia części kadry, wskutek zaniku dyscypliny wśród nich. Była potrzeba zdjęcia całego dowództwa ze stanowisk z powodu pijaństwa, rozrób, wypadków nadzwyczajnych na granicy itd. Dla mnie oznaczało to jedno, powrót do Chojny po 6,5 roku, na to samo stanowisko. Znałem ten teren, znałem granicę, znałem część ludzi. I kolejny raz zaszła potrzeba, by zrobić porządek. Był to rok 1964, dla mnie było to 16 lat na stanowisku dowódczym, a praca była bardzo odpowiedzialna. Można powiedzieć ciężka, nie można było poza jednostkę oddalić się bez zgody Szczecina, gdy nawet chciałem z rodziną w niedzielę iść na spacer, na plecach radiostacja i dyżurny wiedział, w którym kierunku idę. Ciągle się coś działo. Samochód w razie potrzeby był dla mnie przygotowany. 1 stycznia 1968 roku złożyłem specjalny zeszyt, w którym notowałem ilość telefonów między godz. 22 a 6 rano. Ile wyszło? Średnio 3,6 telefonu na jedną noc. Dowódca musiał być wszystkim. Jeśli coś się działo na granicy, a bym wysłał szefa sztabu, zaraz dostałbym wezwanie do brygady na tłumaczenie się, gdzie był dowódca. W 1969 roku w miesiącu marcu napisałem raport o zwolnienie, mając ukończone 44 lata życia i będąc w stopniu podpułkownika. Już miałem uprawnienia emerytalne, z pracą okupacyjną przed wojskiem. Raport trafił do Warszawy, gdzie zapanowało pełne zaskoczenie. Oficer nienaganny, bardzo dobry dowódca. Zostałem wezwany 3 razy 8 Jan Puławski, (ur. 20 sierpnia 1924 w Trembowli na Podolu, zm. 4 grudnia 2003), gen. bryg. Wojska Polskiego. 237

238 Wspomnienia WOP-isty do Warszawy, gdzie proponowano mi różne stanowiska, na które się nie zgodziłem. Pierwsze stanowisko zaproponowali mi w dowództwie WOP, a już w tym czasie WOP należał do MON (1965 r. z MSW do MON, w roku 1970 z powrotem do MSW), jako szef powiatowego sztabu w Świnoujściu. Kolejne proponowane stanowisko to wykładowca taktyki wojskowej w Szkole Oficerskiej w Kętrzynie. Podczas trzeciej wizyty w Warszawie skierowano mnie do kadr MON i zaproponowano stanowisko dowódcy pułku w Okręgu Warszawskim. Odpowiedź moja brzmiała: Nie, ja się nie znam na jednostkach liniowych, ja w czołgu nie siedziałem, z artylerii nie strzelałem, ja jestem wopistą z krwi i kości. Nie mogę przyjąć tego stanowiska, gdyż może to wpłynąć na wartość jednostki. Ostatecznie w sierpniu 1969 r. przyszedł rozkaz o zwolnieniu. Jak się po wielu latach dowiedziałem, sięgając do swojej teczki w WKU, na moim raporcie widniała decyzja generała Jaruzelskiego zwolnić. On wydał decyzję o zwolnieniu. W tym czasie dowódcą brygady w Szczecinie był generał Czesław Stopiński 9. Zwlekał on z przekazaniem decyzji o zwolnieniu, gdyż nie było zastępcy. Ostatecznie obowiązki zostały przekazane majorowi Gałązce, który był jednym z moich zastępców. 25 sierpnia 1969 roku pożegnałem się z mundurem. Mieszkałem i mieszkam dalej w Chojnie z rodziną. W roku 1971 zapukał do mnie do domu żołnierz, żebym pilnie skontaktował się z generałem Stopińskim. Był on już wówczas dowódcą WOP, był również kiedyś i moim przyjacielem, i przełożonym. Mimo że rozkazy mnie nie dotyczyły, przyzwoitość nakazała zadzwonić. Później spotkaliśmy się, pojechałem osobiście do kancelarii WOP-u. Efektem spotkania było rok później w 1972 r. przyznanie mi Krzyżu Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski. 9 Dowódca WOP (od 30 września 1971 r.), gen. bryg. Czesław Stopiński. 238

239 Andrzej Umecki Andrzej Umecki* Chojna Moje wspomnienia o odbudowie kościoła św. Trójcy w Chojnie Do napisania tych wspomnień zmobilizowało mnie zdanie ze wspomnień prof. Tadeusza Białeckiego, opublikowanych w pierwszym numerze Rocznika Chojeńskiego 1. O kościele pw. św. Trójcy i budynkach poklasztornych w Chojnie pisze on m.in.: I ten obiekt również po latach został odbudowany i przekazany na użytek Kościoła 2. Cytowane stwierdzenie dziwnie trąci PRL-owską propagandą. Można je odczytać w ten sposób, że ktoś (może państwo?) odbudował cały zespół kościelno-klasztorny i dał Kościołowi w użytkowanie. Jest to informacja nieprawdziwa, jeśli to tak rozumieć. Chociaż byłem wtedy kilku-, a potem kilkunastoletnim chłopcem, to jednak pamiętam, kto ten zabytek odbudowywał. Większość informacji * Andrzej Umecki, chojnianin od urodzenia (1952). Od 14 lat pracownik wydawnictwa Gazety Chojeńskiej. Absolwent chojeńskiego Liceum Ogólnokształcącego im. Bohaterów spod Siekierek (1971) i Policealnego Studium Zawodowego nr 1 w Szczecinie (technik programowania elektronicznych maszyn cyfrowych, 1974). 1 T. Białecki, Z wędrówek po Pomorzu Zachodnim. Moje pierwsze spotkania z Chojną, Rocznik Chojeński, t. I, s Tamże, s

240 Moje wspomnienia o odbudowie kościoła św. Trójcy w Chojnie Ryc. 1 Kościół św. Trójcy (zespół klasztoru augustianów) od ul. Mieszka I, 1966 lub 1967 rok (wszystkie fotografie z prywatnych zbiorów autora) Ryc. 2 Zespół klasztorny od ul. Malarskiej, 1966 lub 1967 rok 240

241 Andrzej Umecki uzyskałem dzięki uprzejmości obecnego proboszcza rzymskokatolickiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Chojnie ks. kanonika Henryka Przestackiego, który udostępnił mi kronikę parafialną z lat 50., 60. i 70. ubiegłego wieku (w dalszej części tych wspomnień używam nazwy kronika). Korzystałem też z informacji emerytowanego proboszcza tej parafii - ks. kanonika Zbigniewa Wójcika, który w latach 60. i 70. XX wieku odbudowywał cały, leżący wówczas na terenie parafii NSPJ, obiekt wraz ze swoim wujem, emerytowanym już wtedy ks. prałatem Pawłem Mikulskim. Dziękuję obu księżom proboszczom za okazaną mi w tej sprawie życzliwość. Ryc. 3 Wnętrze kościoła św. Trójcy widziane z chóru, 1966 lub 1967 rok Kronikę w owym czasie prowadzili: do sierpnia 1960 r. ks. proboszcz Andrzej Czechowicz, od września 1960 do podziału parafii NSPJ r. ks. proboszcz Zbigniew Wójcik i ks. prałat Paweł Mikulski. Niewiele wiedziałem o odbudowie kościoła w latach 50. i pierwszej połowie lat 60. Sporo pamiętam od czasu obchodów Millennium 241

242 Moje wspomnienia o odbudowie kościoła św. Trójcy w Chojnie Ryc. 4 Obraz Nawiedzenia w kościele św. Trójcy, 8 IX 1962 Chrztu Polski w 1966 r. byłem wtedy ministrantem w parafii NSPJ w Chojnie. Początki odbudowy kościoła i klasztoru były bardzo trudne i nic nie wskazywało, że to się uda. Zapisano w kronice, że 29 września 1957 r. przejęto od władz państwowych kościół i klasztor, aby przystąpić do odbudowy. 6 grudnia tegoż roku wykonano 2000 odbitek zdjęcia kościoła z wypisanymi życzeniami bożonarodzeniowymi i dopiskiem: Cegiełka na odbudowę. Pamiętam, jak ks. Czechowicz, chodząc po kolędzie, rozprowadzał kartki (właściwie czarno-białe zdjęcia) z widokiem fasady kościoła i części starego klasztoru. Kuria Biskupia Administracji Apostolskiej w Gorzowie Wielkopolskim (organizacyjnie parafia chojeńska do niej wtedy należała) przekazała 20 tys. zł na odbudowę. 20 maja 1958 r. kronikarz pisze, że podjęto prace przy odbudowie. Zakupiono materiały, m.in. zgaszono 20 ton wapna. Biuro projektów z ul. Staromłyńskiej w Szczecinie miało wykonać plany odbudowy. 4 lipca 1958 r., po wielu konferencjach w sprawie odbudowy, wojewódzki konserwator zabytków w Szczecinie zapewnił, że przyzna na rok 1958 pomoc w wysokości 150 tys. zł. Mieszkańcy Chojny bardzo słabo interesowali się odbudową, ale w końcu ustalono, że każda rodzina złoży składkę po

243 Andrzej Umecki zł na pokrycie dachu. Od 10 sierpnia do 20 września zebrano od parafian zł, a 6 września budowniczy podpisał umowę na roboty przy kościele. Otrzymał zadatek na niektóre materiały i robociznę (35 tys. zł). Plany odbudowy ciągle nie były gotowe. Właściwe prace przy odbudowie zaczęły się 31 października 1958 roku. Wywieziono kilkadziesiąt wozów śmieci poniemieckich. W międzyczasie ów budowniczy naraził parafię na straty i zerwał umowę na roboty. Sprawa rozstrzygnęła się potem w sądzie. 30 marca 1959 r. w kronice zapisano, że po zimie trwały dalsze prace przy odbudowie, ale zadeklarowane składki wpłacano bez entuzjazmu. Całe lato 1959 r. trwały kolejne prace przy odbudowie. Otrzymano też zezwolenie na tzw. remont częściowy. Prace nadzorował inż. Andrzejewski ze Szczecina. Władze nie dały ani grosza. Wykonano pół dachu na kościele. W styczniu 1960 r. w czasie kolędy parafianie zadeklarowali ofiary na 116 tys. zł (zapis w kronice z r.). Ryc. 5 Ks. bp Pluta poświęca kaplicę Matki Boskiej, 3 XII 1966 Od wiosny 1960 r. prace posuwały się wolno. Przychodziło zaledwie po kilka osób, a władze nadal nie dały żadnych funduszy. Przyjeżdżający ze Szczecina inżynier z biura konserwatora był opłacany przez parafię. W grudniu 1959 i styczniu 1960 r. kuria biskupia 243

244 Moje wspomnienia o odbudowie kościoła św. Trójcy w Chojnie w Gorzowie przyznała razem 40 tys. zł na odbudowę. Kupiono wtedy cement i dachówkę, a żelaza szukano po składach w Dębnie, Chojnie i Szczecinie. Od 11 do 19 czerwca postawiono przy kościele krzyż misyjny, a plac przykościelny uporządkowano w związku z misjami w parafii. Odbyła się wtedy wielotysięczna procesja wokół kościoła. Ponieważ dekretem ks. bpa ordynariusza nowym proboszczem został ks. Zbigniew Wójcik 25 sierpnia 1960 r. ks. Andrzej Czechowicz przekazał parafię, w tym i odbudowę w jego ręce. 8 września nowy proboszcz zapisał, że nadal trwa remont dachu kościoła, ale ciągle brak ludzi do pracy i funduszy. Ofiar jest mało i to przeważnie od najbiedniejszych. W październiku 1960 r. pokryto dach kościoła od strony ul. Dworcowej. Ks. prałat Paweł Mikulski wuj ks. Wójcika przybyły wraz z nim do parafii, ale w charakterze emerytarezydenta, całkowicie zaangażował się w odbudowę i jej doglądał był tam chyba codziennie. W dniach listopada 1960 r. uprzątano gruz z przedniej części kościoła, a w pierwszej dekadzie grudnia zwieziono drewno potrzebne do remontu dachu nad kaplicą i klasztorem. Oczyszczano też z gruzu z zawalonego dachu tzw. stary klasztor i zabezpieczono sklepienia gotyckie, aby je uratować przed zawaleniem. Roboty się posuwały, ale wierni nadal byli dość obojętni. Przed Bożym Narodzeniem 1960 r. dach na kościele naprawiono. W odbudowę wierzył właściwie chyba tylko ks. Mikulski. Zimą nad kaplicą runęła część sklepienia. Apele o pracę przy odbudowie bez wynagrodzenia pozostawały bez echa. Jedynie kolejarze miejscowi dyżurni ruchu pracowali bardzo sumiennie. W czerwcu i lipcu 1961 r. przywieziono dachówkę i cegły kupione w fabryce. W czasie wakacji młodzi chłopcy czyścili z gruzu i ziemi ruiny tzw. nowego klasztoru. Dostawali za to wynagrodzenie. Pod datą 27 sierpnia 1961 r. jest w kronice ciekawy zapis, że władze państwowe planowały wyremontować klasztor z przeznaczeniem na hotel, ale wobec wielkości zniszczeń wycofały się z tego zamiaru. Jest też informacja, że ks. Czechowicz chciał odbudować tylko kościół. Biskup pomocniczy 244

245 Andrzej Umecki ordynariusza gorzowskiego ks. dr Jerzy Stroba dziwił się, że ks. Mikulski chce odbudować także klasztor. Ponieważ sytuacja finansowa budowy była katastrofalna, ks. biskup Stroba zadecydował, że ks. Wójcik dostanie jeszcze jednego wikariusza do pomocy w pracy duszpasterskiej w parafii, a sam będzie jeździł od parafii do parafii, głosił kazania w niedziele i kwestował, zbierając w ten sposób fundusze na odbudowę. Dotąd było też dwóch pomocników, ale ks. Kazimierz Radom od kwietnia 1961 r. został przeniesiony do Kalisza Pomorskiego, na zastępstwo przysłano ks.adama Hejnego z Towarzystwa Chrystusowego (był tylko do wakacji i odszedł do Dobrzan), a ks. Henryk Jędrychowski, który był wikariuszem jeszcze od czasów ks. Czechowicza, został przeniesiony do Polic. Od lipca przysłano dwóch nowych pomocników ks. Teodora Grzegórskiego i nowo wyświęconego ks. Lecha Bystrzyckiego (który uczył mnie religii w III kl. szkoły podstawowej). Kwestę rozpoczął ks. Wójcik 6 sierpnia 1961 r. od parafii Najświętszego Zbawiciela w Szczecinie (Niebuszewo). Wyglądało to tak, że przez 2-3 niedziele w miesiącu trzeba było jeździć po parafiach, wygłaszając 6 8 kazań dziennie. Proboszczowie dzielili się tym, co było ponad normalną tacę niedzielną. Zimą na przełomie 1961 i 1962 r. sprowadzono trochę drewna na odbudowę. W pierwszej połowie 1962 r. odczuwano dotkliwy brak cieśli i murarzy. W kwietniu 1962 r. rozpoczęto również restaurację okien kościoła. W ciągu roku wykonano więźbę dachową nad kaplicą i pokryto starą karpiówką dach na wieżyczce (według zaleceń konserwatora). Latem przygotowano nową więźbę dachową nad starym klasztorem. Na nowym klasztorze przygotowano mury i więźbę dachową. W wirydarzu wykonano 13 przypór i wymurowano nową jednopiętrową zakrystię (z cegły rozbiórkowej otrzymanej od zarządu miasta). Wykonano też nad nią więźbę dachową. 5 września 1962 r. rozpoczęły się misje przygotowujące do przyjęcia wędrującej po Polsce od parafii do parafii kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, zwanego Obrazem Nawiedzenia, który gościł w tym 245

246 Moje wspomnienia o odbudowie kościoła św. Trójcy w Chojnie kościele 8 września 1962 roku. Z propozycji, czy przyjąć obraz w kościele parafialnym NSPJ, czy św. Trójcy wybrano, po pewnych kontrowersjach i z poparciem ks. biskupa Ignacego Jeża (drugiego biskupa pomocniczego w Gorzowie), właśnie odbudowywany kościół. Pamiętam kościół bez sklepienia (była tylko niewielka część nowego belkowania nad prezbiterium), z brudnymi ścianami i ceglaną nierówną posadzką, z prowizorycznym oświetleniem. Ludzi było bardzo dużo. Przed kościołem siedzieli żebracy (pamiętam dwóch), którzy prawdopodobnie wędrowali za obrazem. Rozpocząłem wtedy akurat czwarty rok nauki w szkole podstawowej. Po uroczystości zawieszono niewielki obrazek Matki Bożej Częstochowskiej na dużym, drewnianym krzyżu (pochodził on z kościoła Mariackiego i najpierw trafił do kościoła w Mętnie, a następnie do św. Trójcy), umieszczonym w prezbiterium. Wisiał tam przez cały czas prac budowlanych wśród kurzu i pyłu. Roboty ruszyły raźniej, choć trudności były ogromne. 2 grudnia 1962 r. rozpoczęto szklenie okien w kościele. Do końca roku oszklono 8 z 13 istniejących. Pasterka o północy 24/25 grudnia 1962 r. odprawiona była już w kościele św. Trójcy. Również w oba dni świąt Bożego Narodzenia msza św. była o godz i 11.00, a 1 i 6 stycznia 1963 r. o godz marca 1963 r. zakończono w tzw. nowym klasztorze prace nad więźbą dachową, trwające cały luty mimo śniegu i mrozu, a 7 kwietnia stało już rusztowanie do prac przy stropie kościoła. 1 września ks. prałat Józef Ferensowicz poświęcił nowy krzyż na tabernakulum. Od 8 do 14 września 1963 r. odbywały się w parafii prowadzone przez o.o. jezuitów rekolekcje przed poświęceniem parafii i rodzin Najświętszemu Sercu Jezusowemu. W czasie jednego z kazań rekolekcjonista o. Zbigniew Frączkowski, który bardzo zainteresował się odbudową, przejęty brakiem zainteresowania i pomocy ze strony parafian przy odbudowie, wraz z ks. Wójcikiem padł krzyżem przed ołtarzem w akcie przeprosin Pana Jezusa za obojętność wiernych wobec odbudowy oraz by pobudzić do energicznej pomocy przy odgruzowaniu terenu kościelnego i rozbiór- 246

247 Andrzej Umecki ce rusztowania w kościele. Skutek był nadzwyczajny. Roboty posunęły się naprzód. Ludzi do pomocy było bardzo dużo. 15 września o godz w odbudowywanym kościele znowu odprawiona została msza św., a 22 września 1963 r. o godz ordynariusz gorzowski ks. biskup Wilhelm Pluta poświęcił kościół. Po kilkumiesięcznym przygotowaniu, także w tym kościele, 8 listopada ks. bp Ignacy Jeż udzielił sakramentu bierzmowania 422 osobom w bardzo różnym wieku. Również ja przyjąłem wtedy ten sakrament. Wracając do prac budowlanych, to jeszcze w lutym i marcu wciągnięto (wykonane jeszcze w 1962 r.) wiązanie na mury klasztoru. W czasie urlopów wymurowano 9 nowych kominów i przywrócono gotyckie sklepienia w klasztorze. Zrobiono szalunek pod sklepienie w kaplicy Matki Bożej. Zrekonstruowano tam największe okno gotyckie. Zakrystia została przykryta dachem i oszklono w niej 3 okna. Nad krużgankami zbudowano nowe stropy i rozpoczęto odbudowę sklepień, która trwała jeszcze i w 1964 roku. Założono odgromienie na kościele, 500 m 2 stropu nad nawą, instalację radiofoniczną i elektryczną wnętrza. Pasterka w 1963 r. i msze św. o 9.00 i odbyły się w oba dni świąt Bożego Narodzenia i Nowy Rok. Zimą z 1963 na 1964 r. msze św. w niedziele odprawiano tylko o godz lub także o godz , a Liturgia Wielkiego Tygodnia w 1964 r. odbyła się w odbudowywanym kościele. W Wielkanoc odprawiono msze o godz i i tak już zostało do końca maja. Jedynie w Boże Ciało była msza tylko o godz. 9.00, a 24 maja w uroczystość św. Trójcy odbyła się I Komunia Święta dzieci. Potem nastąpiła przerwa aż do 2 sierpnia 1964 r., kiedy wrócono do dwóch mszy niedzielnych, tj. o godz i Wiosną 1964 r. założono na kościele krzyże i odbudowywano fasadę. 28 lipca zakończono kładzenie posadzki w kościele aż do chóru. W lipcu wykonano nowe sklepienie nad kaplicą. Z jej wnętrza wywieziono 100 m 3 gruzu. Powstała główna więźba betonowa chóru, a do jesieni założono na nim betonową balustradę. Na posadzkę lastrykową 247

248 Moje wspomnienia o odbudowie kościoła św. Trójcy w Chojnie i podkład pod ołtarz zużyto w 1964 r. 800 worków cementu. Cement zdobywano przy pomocy życzliwych ludzi, którzy na swoje nazwiska wypisywali asygnaty na materiały budowlane, a płaciła parafia (ksiądz nie mógł na swoje nazwisko wypisać asygnaty). W klasztorze wykonano 600 m 2 stropów. W kronice jest zapisana pewna ciekawostka, stanowiąca obraz tamtejszej rzeczywistości czasów Gomułki. Otóż przy odbudowie klasztoru pracowali żołnierze z pobliskiej budowy Zespołu Szkół Zawodowych w Chojnie. Za cichym przyzwoleniem dowódcy po pracy tamże przychodziło ich około 10 i pracowali bardzo sprawnie codziennie do godz Zarabiali na papierosy, piwo itp., a roboty posuwały się szybko naprzód. W kościele zamontowano 30 ławek bez klęczników. Jeśli chodzi o parafian, to wpływało trochę ofiar, mało pracowali przy odbudowie, a finansowo bardzo pomogła kuria biskupia z Gorzowa. Od 7 do 9 stycznia 1965 r. kładziono podłogę w kapitularzu, a 10 kwietnia zakończono posadzkę w kaplicy. 13 kwietnia założono też wykonane jeszcze w 1964 r. dębowe drzwi główne. Także pod chórem założono dębowe drzwi. W 1965 r. uroczystości Wielkiego Tygodnia i Boży Grób także były w odbudowywanym kościele. 23 maja 1965 r. odbyła się także I Komunia św., a w niedzielę 13 czerwca uroczystość odpustowa św. Trójcy. W ciągu roku 1965 nadal odbudowywano klasztor. Trwały prace nad łukiem głównych drzwi wejściowych do kościoła, które bardzo solidnie wykonali murarze bracia Józef i Jan Czuprynowie z Chojny. Przez dwa tygodnie kościół był całkowicie otwarty. Pilnowali go bezinteresownie państwo Adamowscy z ul. Browarnej na przemian wraz ze swoją córką. Jarzeniowe żyrandole zamontowano po 4 szt. w 1963 i 1965 roku. Obchody Wielkiego Tygodnia w 1966 r. odbywały się także w odbudowywanym kościele. W czasie obchodów Millennium Chrztu Polski (we wtorek 3 maja na Jasnej Górze) w parafiach w całym kraju odbywały się uroczystości w łączności z Jasną Górą. Odbyły się 248

249 Andrzej Umecki także w Chojnie, i to właśnie w kościele św. Trójcy o godz Prace przy odbudowie posunęły się na tyle, że 3 grudnia 1966 r. ordynariusz gorzowski ks. dr biskup Wilhelm Pluta poświęcił kaplicę Matki Bożej Królowej Polski i udzielił sakramentu bierzmowania kolejnym młodym ludziom. Już po uroczystości ks. prałat Mieczysław Marszalik z Gorzowa przywiózł dar dla kościoła św. Trójcy: ważącą ok. 5 kg monstrancję, którą ks. bp. Plucie podarowali w czasie II Soboru Watykańskiego biskupi z Ameryki Północnej. W 1967 r. prowadzono prace nad montażem organów i w niedzielę 9 kwietnia po raz pierwszy zagrały pierwsze trzy głosy. 25 czerwca odprawił w kościele mszę św. prymicyjną ks. Stanisław Skibiński, który do gorzowskiego seminarium wstąpił jeszcze w latach 50. Przyjechał na tę uroczystość ks. Andrzej Czechowicz (poprzedni proboszcz) był tu pierwszy raz od chwili wyjazdu z Chojny. Ks. Skibiński dorastał niedaleko mojego domu, bo rodzice jego mieszkali wtedy przy ul. Owocowej, a ja wychowałem się w domu przy ul. Pływackiej obie ulice na tzw. II kolonii. Prace przy organach trwały nadal w 1967 i 1968 roku. W międzyczasie zamontowano ambonę i balaski w prezbiterium. W niedzielę 1 września 1968 r. ks. bp Pluta poświęcił organy, ambonę i balaski. Czuwający nad odbudową i wyposażeniem kościoła prałat Mikulski myślał też o dzwonnicy i dzwonach. W czerwcu 1969 r. podpisano umowę ze znaną firmą p. Felczyńskiego z Przemyśla na 3 dzwony razem ważące ok. 2 ton. Latem przygotowywano się do budowy żelbetowej dzwonnicy z tyłu za kościołem. O ile dobrze pamiętam, to między innymi czternastoletnie dziewczęta: Bożena Murzynowska i Teresa Matła z Chojny, młodszy ode mnie o rok Zbyszek Wójcik (bratanek ks. proboszcza Zbigniewa Wójcika, przebywający w Chojnie na wakacjach) z Gorzowa i ja pomagaliśmy w oczyszczaniu z cegieł rozbiórkowych terenu pod przyszłą dzwonnicę. We wrześniu gotowy był fundament pod dzwonnicę, a z początkiem 249

250 Moje wspomnienia o odbudowie kościoła św. Trójcy w Chojnie grudnia stanęły jej betonowe słupy. 26 lutego 1970 r. dzwony dotarły z Przemyśla do Chojny i po jakimś czasie zostały zawieszone. Poświęcenie ich nastąpiło 29 czerwca 1971 r. w ramach obchodów jubileuszu 50-lecia święceń kapłańskich ks. prałata Pawła Mikulskiego. Dzwony poświęcił ks. bp Ignacy Jeż. Noszą imiona: Maryja kg, Józef kg i Antoni kg. Na tym zakończyłbym wspomnienia o pierwszej, głównej części odbudowy chojeńskiego kościoła św. Trójcy i klasztoru. Widać, że nie odbudowało tego obiektu państwo, ale wbrew wszelkim przeciwnościom zabytkowy zespół poklasztorny powstał z ruin dzięki wierze i uporowi ks. prałata Pawła Mikulskiego i ks. proboszcza Zbigniewa Wójcika (także jego pracy fizycznej na budowie), wielkiej pracy wielu ludzi i pomocy kurii biskupiej w Gorzowie. Trzeba też pamiętać o początkach prac przy odbudowie do sierpnia roku 1960, które były prowadzone pod kierunkiem ówczesnego proboszcza Andrzeja Czechowicza. Zaznaczyć należy, że Kościół na tzw. Ziemiach Odzyskanych nie miał prawa własności, a obiekty kościelne, zakonne i parafialne traktowane były co najmniej do lat 70. XX wieku jako mienie poniemieckie i zostały po wojnie upaństwowione, a odbudowę prowadzono w czasach Gomułki po wyrzuceniu religii ze szkół i w czasie otwartej konfrontacji władz państwa komunistycznego z Kościołem. 250

251 Andrzej Umecki Ryc. 6 Cegiełka na odbudowę kościoła św. Trójcy 251

252 Dużych cmentarzy nie kocham Dużych cmentarzy nie kocham Rozmowa z Eckehartem Ruthenbergiem 1 berlińskim artystą-plastykiem, badaczem historii cmentarzy żydowskich w byłej NRD i w zachodniej Polsce. NRD i Żydzi - Najpierw zacząłeś szukać cmentarzy żydowskich w NRD. Jak to się zaczęło? - Nie miałem pracy, nie mogłem wystawiać ani zarabiać pieniędzy. STASI mnie załatwiło. 1 Eckehart Ruthenberg ur w Greifswaldzie. W 1970 r. ukończył wzornictwo przemysłowe w Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie Wschodnim (Weißensee). Do 1979 r. pracował jako artysta w Dreźnie, a potem do 1983 r. w Wismarze, gdzie wykonywał m.in. drewniane konstrukcje na place zabaw. W 1984 r. władze NRD zakazały mu wystawiania i sprzedaży, a także zabrały dowód osobisty. Wtedy zaczął badać historię cmentarzy żydowskich na terenie NRD. W 1989 r. pozbawiono go obywatelstwa NRD i wyjechał do Berlina Zachodniego, a rok później do Bergisch Gladbach koło Kolonii. W 1991 r. bez żadnego wsparcia finansowego ukończył sześcioletnie badania nad 300 cmentarzami żydowskimi w nowych landach niemieckich (odkrył większość z nich, która nie była nigdzie udokumentowana). Trzy lata później ukazał się leksykon tych obiektów Stein und Name (Kamień i nazwisko). Od 2001 r. Ruthenberg mieszka w Berlinie, gdzie w dzielnicy Prenzlauer Berg otworzył sklep-galerię Galerie Süßholz. Autor licznych rzeźb drewnianych, a także kolaży i grafik m.in. o historii żydowskiej (wystawy w Berlinie i Jesteburgu k. Hamburga, gdzie w 2006 r. otrzymał nagrodę Tygodnia Artystycznego). Od 2006 r. szuka i bada cmentarze żydowskie w zachodniej Polsce. Po odnalezieniu macewy wykonuje jej odbitkę metodą wymyśloną przez siebie: pokrywa nagrobek dużym arkuszem białego, błyszczącego papieru i wciera w niego ziemię. Na papierze powstaje dokładne odbicie kamienia w skali 1:1. 252

253 Eckehart Ruthenberg - Za co? - Złożyłem wniosek o wyjazd do Niemiec Zachodnich. I się zaczęło. To wystarczyło. Może było coś więcej, ale i tak nigdy się nie można było dowiedzieć, co mieli na kogoś. Zabrali mi dowód osobisty, nie mogłem mieć konta w banku. Gdy pytałem na policji czy gdziekolwiek, to zawsze była ta sama odpowiedź: nie jesteśmy zobowiązani do udzielenia żadnych informacji. A więc chciałem znaleźć dla siebie jakieś sensowne zajęcie. - Co robiłeś przedtem? - Zajmowałem się snycerką, czyli rzeźbieniem w drewnie, robiłem urządzenia na place zabaw dla dzieci, malowałem obrazy, wykonywałem grafiki itp. - I nagle zacząłeś mieć dużo wolnego czasu. - Tak. Z nudów wymyśliłem np. kulistą łódź, która nie tonie. Potem przy Kollwitzplatz w Berlinie zrobiłem rodzaj drogowskazu, wskazującego wymarzone miejsca mojego dzieciństwa. Np. do Nowej Zelandii drogowskaz musiał prowadzić w dół, przez całą kulę ziemską. - Co doprowadziło cię do pierwszego cmentarza żydowskiego? - Czysty przypadek. W 1983 lub 1984 roku mój przyjaciel obfotografował i pokazał mi zdjęcia zupełnie zdewastowanego cmentarza w Eberswalde. Cały był zarośnięty bluszczem. - To była reguła, jeśli chodzi o kirkuty w NRD? - Tak. Bardzo niewiele, może z dziesięć na trzysta było w dobrym stanie. Ze trzy lata trwało, zanim dowiedziałem się, co ja bym chciał z tym w ogóle zrobić. Zacząłem w Berlinie wypytywać ludzi o Żydów, czy sobie coś przypominają itd. - Co do tego czasu wiedziałeś o Żydach? - Absolutnie nic! Zacząłem od książek. W NRD były ze dwie, trzy, w których można było coś znaleźć, ale i tych nie można było dostać. Poszedłem więc do biblioteki żydowskiej. Takie przygotowania trwały trzy lata. Dopiero którejś nocy przed zaśnięciem przyszło mi do głowy, że muszę wszystko 253

254 Dużych cmentarzy nie kocham rzucić, całą moją sztukę i zacząć się tym zajmować: jeździć i szukać. - Z czego żyłeś przez te trzy lata? - Utrzymywała mnie żona. Miała dobry zawód: była skrzypaczką w najlepszych orkiestrach w Berlinie i dobrze zarabiała. Wtedy, w 1985 r. urodził się nasz syn Jonas. Jak miał rok, to już go zabierałem na moje wyprawy, a więc już od urodzenia żydowskie cmentarze były jego domem. Pierwszy kirkut to był ten w Eberswalde. W Berlinie Wschodnim była tylko jedna kopiarnia. Tam skopiowałem plany. Za każdym razem, gdy byłem w Eberswalde, nanosiłem na plan to, co znalazłem. - Co konkretnie zacząłeś robić na tym cmentarzu? - Pomierzyłem każdy kamień, każdy grób. Podjąłem starania o przetłumaczenie napisów na nagrobkach. W NRD było może z pięć osób, które mogły to przetłumaczyć. Ale jak je znaleźć? Na żadnym uniwersytecie nie było judaistyki i nikogo, kto władał starohebrajskim. Chcieli mi pomóc księża, ale nie dali rady, bo znali tylko nowohebrajski. W końcu znalazłem studentkę teologii, która brała udział w rekonstrukcji cmentarza ortodoksyjnej gminy żydowskiej. Ona dostarczyła mi pierwsze tłumaczenia. - Czy już wtedy, w NRD, zacząłeś robić odbitki nagrobków? - Tak. Ale trochę trwało, zanim znalazłem odpowiednią metodę. Próbowałem kredą, grafitem, ołowiem. Dopiero po jakimś czasie wpadłem na to, żeby wcierać w papier ziemię. - Czyli doszedłeś do tego sam, metodą prób i błędów? - Tak. Sam próbowałem, odrzucałem to, co nie dawało efektów i szukałem dalej. W Eberswalde na środku cmentarza stał stary dąb. Spod niego wziąłem ziemię. Była ciemnobrązowa i znakomicie się nadała. Nic nie trzeba było więcej robić z odbitkami ani niczym ich utrwalać. Wystarczyło przyłożyć papier i wcierać tę ziemię rękami. Dziennie dawałem radę zrobić 6-7 sztuk, bo potem zaczynały mi krwawić dłonie. - Na każdym cmentarzu można znaleźć taki stary dąb? - Nie na każdym, ale na bardzo wielu. Myślę, że były to dęby założycielskie. 254

255 Eckehart Ruthenberg To byli niemieccy Żydzi, od czasów romantyzmu bardzo zasymilowani, a dąb w niemieckiej kulturze odgrywał ogromną rolę. Sądzę, że niemieccy Żydzi byli bardzo dobrymi Niemcami. Ale ta sprawa z dębem nie jest udowodniona. Pewnego dnia będę w stanie to udowodnić. Jak będę miał pieniądze, to kupię specjalne pięciomilimetrowe wiertło i będę mógł się przewiercać przez słoje dębu, by porównać jego wiek z udokumentowanym wiekiem cmentarza. I zobaczę, czy moja teoria się potwierdzi. To kosztuje 300 euro i do tej pory nie było mnie na to stać. - Ile kirkutów udokumentowałeś w ten sposób w NRD? Z tego duża część oficjalnie nie istniała i była poza wszelką dokumentacją? - Jak zaczynałem, to oficjalna ilość, podawana nawet przez gminę żydowską, to było 100. Zgłosiłem się na pewne sympozjum i powiedziałem, że moim zdaniem jest co najmniej 200 cmentarzy. Następnego dnia w gazecie była informacja, że jest ich 125. Znalazłem historyka, który zajmował się tym, co ja. Powiedział mi w prywatnej rozmowie, że jest 180 cmentarzy, ale na pewno nie więcej. - Jak więc znalazłeś tak niesamowicie dużą brakującą ilość? - Mam tu taką moją złotą księgę Kommunales Auskunftsbuch für 1914/15. To rodzaj leksykonu z Prowincji Prusy. O każdej miejscowości są informacje. - A więc ta księga była ci potem pomocna także w poszukiwaniach w dzisiejszej zachodniej Polsce. - Naturalnie. Przy każdej miejscowości jest m.in. liczba mieszkańców i ich wyznanie oraz liczba kościołów. Jeśli była synagoga, to ją wymieniono. I to już było dla mnie jasne: tam, gdzie była synagoga, tam musiał być kirkut. - Zobaczmy Chojnę, czyli ówczesny Königsberg in der Neumark. - Dobrze. Jest napisane, że była synagoga i 60 Żydów. Ale w latach

256 Dużych cmentarzy nie kocham 1914 był duży odpływ ludności ze wsi i małych miast do Ameryki, a także do Berlina i Wrocławia. Można więc wnioskować, że lat wcześniej Żydów w Chojnie było dwa razy więcej. W Nowym Warpnie według spisu ludności z 1910 r. było 5 Żydów, a w 1850 roku 10. Znalazłem tam 6 grobów i tylko trzy nagrobki pod ziemią. Kim był mój ojciec? - Przez trzy lata teoretycznie zajmowałeś się historią Żydów. Do jakich doszedłeś wniosków, że postanowiłeś zająć się historią żydowskich cmentarzy? - To czysty przypadek. - W prasowych publikacjach pojawia się stwierdzenie, że jest to z twojej strony ciche zadośćuczynienie. - Dziennikarze tak sobie o mnie pomyśleli. - A sprawa twego ojca Martina Ruthenberga nie miała znaczenia? - Już zajmowałem się kirkutami, gotowy był też leksykon Stein und Name (Kamień i nazwisko) 2, gdy zacząłem badać przeszłość mego ojca. - Czy miało to wpływ na twoje zaangażowanie emocjonalne w to, co robisz? - Oczywiście. Ale jak zacząłem zajmować się cmentarzami, to jeszcze nie znałem historii ojca. Odwiedziłem wszystkie uniwersytety, w których pracował, przejrzałem wszystkie publikacje i tak dowiedziałem się, że ojciec zajmował się eugeniką rasową. - To było już w czasie wojny? - Jeszcze przed. W 1937 r. zrobił doktorat z biologii ras. Czytałem tę pracę, ale nie bardzo rozumiałem, więc kupiłem sobie książkę o nazistowskich teoriach rasowych. Wtedy zrozumiałem, czym ojciec się zajmował. 2 M. Brocke, E. Ruthenberg, K.U. Schulenburg, Stein und Name. Die jüdischen Friedhöfe in Ostdeutschland (Neue Bundesländer/DDR und Berlin), Berlin

257 Eckehart Ruthenberg - Ojciec jeszcze żył? - Już nie. Zmarł w 1991 r. W czasie wojny został odkomenderowany do Instytutu Rasowego w Rydze, gdzie pracował jego kolega, który razem z nim robił doktorat. Z książki o eutanazji dowiedziałem się, że właśnie w Rydze-Kleistenhofie zaczęto praktykować gazowanie ludzi spalinami w specjalnych samochodach. Dowiedziałem się też, że przełożeni ojca mieli z tym do czynienia. On był tam miesiąc albo dwa, ale nie mogłem stwierdzić jego bezpośredniej odpowiedzialności. Wcześniej był jako żołnierz na froncie wschodnim, zajmował się parkiem samochodowym. W jego listach do mojej matki do Greifswaldu znalazłem jeden z 19 marca 1942 r. z Nowomoskowska. Dołączony był kawałek mapy sztabowej tego terenu z dopiskiem Koniecznie zachować. List się zaczynał słowami: Ostatnie trzy dni były tak okropne, że w ogóle nie mogę o tym pisać. W książce Wiesenthala 3 pt. Jeder Tag ein Gedenktag (Każdy dzień to dzień pamięci) są kolejne daty z czasu Zagłady. I tam znalazłem datę, o której pisał w liście ojciec. Dokładnie w czasie tych trzech dni w Nowomoskowsku nad rzeką zamordowano 400 Żydów. Przypuszczam, że ojciec był tam wtedy ze swoją ciężarówką, ale nie mam dowodów. - Ojciec nigdy nie opowiadał o tym twojej matce? - Nigdy. - Czy te straszne odkrycia i przypuszczenia nadały nowy sens i nowy impuls temu, co robiłeś do tej pory z cmentarzami żydowskimi? - Nie wiem. Po wydaniu pierwszego leksykonu siedziałem w tym już tak głęboko, że nie potrzebowałem żadnych nowych impulsów. Ale po tym, czego dowiedziałem się o ojcu, zachorowałem. Potrzebowałem paru lat, żeby to przetrawić i zdystansować się. W tym czasie rozwiodłem się i wróciłem do Berlina. Wtedy objawiło mi się, że teraz powinienem zajmować się cmentarzami po polskiej 3 Szymon Wiesenthal ( ) pochodził ze Lwowa, w czasie wojny więzień hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Po wojnie tropił nazistowskich zbrodniarzy i przyczynił się do postawienia przed sądem wielu z nich. Utworzył działające w Wiedniu Żydowskie Centrum Dokumentacji Historycznej okresu holokaustu. 257

258 Dużych cmentarzy nie kocham stronie i że będzie to logiczna kontynuacja. I że będzie to zadanie skierowane ku przyszłości zamiast zajmowania się przeszłością ojca. - Ojciec komentował jakoś to, co robiłeś z kirkutami? - Nie. Jak miałem 21 lat, wyrzucił mnie z domu. - Dlaczego? - Kłóciliśmy się, jak jeszcze byłem dzieckiem. Jego metody wychowawcze były takie, że już jako mały chłopak myślałem, że to musi być faszysta. Albo że ma nie po kolei w głowie. Stosował reżim, wczesne wstawanie, zimny prysznic, posłuszeństwo. No i bił mnie mocno... To nie było przyjemne... Wyrzucił mnie z domu całkiem dosłownie, bo wyrzucił wszystkie moje rzeczy przez okno, prosto na piękną rabatkę majowych tulipanów. Krzyczał przy tym, że pora, bym poszedł do wojska i nauczył się porządku oraz że przestałem być już jego synem i nie będę nim aż do jego śmierci. - Ze strony władz NRD i STASI nie miałeś przeszkód w swej działalności? - Miałem, i to dużo. - Żydzi to był w NRD temat trudny lub wstydliwy? - Tak, objęty absolutnym milczeniem. - Wynikało to z państwowego antysemityzmu czy z czegoś innego? - Najpierw myślałem, że to skutek jakiejś głupoty, ale później przekonałem się, że jeden z powodów to antysemityzm w NRD. - Antysemityzm specyficznie enerdowski? - Myślę, że we wszystkich krajach ówczesnego bloku wschodniego istniał uśpiony antysemityzm. Większość cmentarzy żydowskich wszędzie tam wyglądała tak jak teraz w Polsce. Z jedną różnicą: w NRD w miejscu większości zrównanych z ziemią cmentarzy stawiano jakiś kamień pamiątkowy czy tablicę. Tego było trochę więcej niż gdzie indziej. Dlaczego w Polsce jest tak jak jest? Czy ludzie o tym nie myślą? Czy to z głupoty albo antysemityzmu? Wcale nie uważam, że Polacy są szczególnie antysemiccy. Przyczyną jest raczej brak wiedzy i głupota. Z każdym historycz- 258

259 Eckehart Ruthenberg nym tematem jest podobnie. Najpierw nikt się tym nie zajmuje, a dopiero potem przychodzi czas, kiedy jest to jakoś przepracowywane i dochodzi do świadomości. Zaczynam poszukiwania w Polsce - Miałeś 15 lat przerwy między ukończeniem dokumentowania cmentarzy w byłej NRD a rozpoczęciem w 2006 r. takiej działalności w Polsce. - Bo przeprowadziłem się na zachód Niemiec, w tym na 12 lat pod Kolonię. Po rozwodzie wróciłem do Berlina. I teraz mam do Cedyni godzinę drogi. - Jaki był pierwszy impuls do poszukiwań w Polsce? - Właściwie już dawno wiedziałem, że chcę to robić dalej. Ale życie mi nie pozwalało. Trzeba było zarabiać pieniądze, więc musiałem uprawiać swoją sztukę, stworzyć tę galerię. Musiałem zapewnić sobie warunki, by móc dalej zajmować się kirkutami. Choć w czasie tej przerwy zajmowałem się jednym cmentarzem w Siegburgu pod Bonn. Potem powstała najlepsza w zachodnich Niemczech książka o tym cmentarzu. Ale to nie były moje cmentarze. Moje są tu. Tam są dobrze zachowane, m.in. dzięki dobrym przepisom z lat 60. Tam za każdy cmentarz odpowiada gmina. Ma o niego dbać, ogrodzić itd. - Ważne było tylko dobre prawo czy też mentalność ludzi? Czy między wschodnią a zachodnią częścią Niemiec jest też różnica w postawach ludzi? - W RFN też późno zaczęto zajmować się tymi sprawami. Stosunek ludzi jest wszędzie jednakowy. Większości w ogóle to nie interesuje. - Czyli o lepszym stanie cmentarzy w zachodniej części Niemiec zadecydowały sprawy urzędowe. - Tak. Gdyby w Polsce prawo zobowiązywało burmistrza do ogrodzenia każ- 259

260 Dużych cmentarzy nie kocham dego zachowanego cmentarza, zebrania śmieci i skoszenia raz w roku trawy, to wyglądałoby to dużo lepiej. Dlatego cmentarze na zachodzie Niemiec są w sto razy lepszym stanie niż gdzie indziej. - W ten sposób prawo reguluje w Polsce opiekę nad wojennymi cmentarzami rosyjskimi. Ale to efekt umowy międzyrządowej. Burmistrz dostaje na to pieniądze z Warszawy. - I tak powinno być z żydowskimi cmentarzami. Zapytałem jednego z polskich posłów do sejmu, czy widzi jakąś możliwość pomocy żydowskim cmentarzom w Polsce zachodniej. Odparł, że owszem, mógłby mi pomóc, ale gdybym ja zajął się wszystkimi cmentarzami żydowskimi i niemieckimi. To nierealne dla jednego człowieka, bo niemieckich jest na zachodzie Polski ok. 5 tysięcy i żydowskich Gdzie był twój pierwszy kirkut w Polsce? - Podejrzewałem, że nie ma żadnej dokumentacji na tym obszarze. Wtedy zapytałem swego profesora Michaela Brockego z Duisburga, czy wie coś na temat materiałów o cmentarzach na dawnych ziemiach niemieckich. Odpisał, że nie może niczego znaleźć. W 2006 roku zdecydowałem, że wybiorę się z synem w dwie próbne podróże niespełna 100 km od Berlina: do Cedyni, Trzcińska-Zdroju, Morynia, Mieszkowic, Dębna, Boleszkowic, Kostrzyna. Stwierdziliśmy, że jest tam 12 cmentarzy. Byłem już pewien, że odległość między nimi wynosi ok. 20 km, tak jak w NRD. W Kostrzynie nie ma nic, tylko łąka. W Cedyni było 6 nagrobków i akurat ktoś z gminy kosił tam trawę. W Trzcińsku-Zdroju z cmentarza zrobiono ogródki. W Moryniu w porządku były 2-3 nagrobki, w Myśliborzu stał prywatny dom i ogród. To wszystko zanotowaliśmy i dokonaliśmy obliczeń. Doszliśmy do wniosku, że jedna trzecia cmentarzy nie istnieje, jedna trzecia zachowała się tylko jako pusta przestrzeń i jedna trzecia jest w takim stanie, że jeszcze można coś z nimi zrobić: pomierzyć i jakoś zadbać. Takie trzyczęściowe proporcje sprawdzają się też na innych terenach. W sumie po polskiej stronie 260

261 Eckehart Ruthenberg w dawnej Brandenburgii znalazłem 50 cmentarzy. I wtedy wyznaczyłem te, o które można jeszcze zadbać i które powinny zostać ogrodzone. Zrobiłem też kosztorysy zakupu niezbędnych materiałów z uwzględnieniem niemieckich cen. Pierwszym cmentarzem, o który tak zadbano, była Witnica Gorzowska. Zrobił to Zbigniew Czarnuch 4. Kosztowało to ok euro. - Taki kosztorys opracowałeś dla każdego cmentarza? - Tylko dla tych, dla których jest to konieczne i na których coś zostało. Bań ani Chojny nie ma wśród nich. W Chojnie jest tylko mur i łąka. - 7 lat temu dzieci urządziły sobie tam boisko piłkarskie, ale po interwencjach Gazety Chojeńskiej to się zmieniło i bramki zabrano. W 2006 r. stanęła tablica informacyjna, co prawda z niezbyt prawdziwymi informacjami, ale przynajmniej nie gra się tam już w piłkę. - To dobrze. - Jak twoje poszukiwania w Polsce wyglądały w praktyce? Przecież znalazłeś również nieudokumentowane cmentarze. - Większość jest na starych mapach sztabowych. - Są tam oznaczone jako cmentarze żydowskie? - Nie, jako niechrześcijańskie. Oznaczne są literą L. Gminy zwykle przeznaczały na cmentarze żydowskie miejsca, których nie dało się wykorzystać na inne cele. Np. bagnistą łąkę, gdzie sami Żydzi musieli nawieźć dużo ziemi, żeby zwłoki się nie zapadały. Była to celowa złośliwość. Np. w Münchebergu kirkut zlokalizowano na bardzo stromym zboczu, bo nic innego nie dało się tam zrobić. - Czy w Polsce musiałeś prosić o informację mieszkańców? - Też. Wiedzą coś już tylko starzy ludzie, którzy jako dzieci chodzili np. 4 Zbigniew Czarnuch (ur. 1930) mieszka w Witnicy Gorzowskiej. Jeden z najbardziej cenionych regionalistów na polsko-niemieckim pograniczu. Stworzył w swojej miejscowości słynny Park Drogowskazów i Kamieni Milowych Cywilizacji. Jest prezesem Polsko-Niemieckiego Stowarzyszenia Educatio Pro Europa Viadrina. Otrzymał honorową Nagrodę Kulturalną im. Georga Dehio za rok 2009, przyznawaną przez Niemieckie Forum Kultury Europy Środkowej i Wschodniej. 261

262 Dużych cmentarzy nie kocham do lasu na grzyby czy jagody i teraz przypominają sobie, że gdzieś wśród drzew były nagrobki. - Czyli zaraz po wojnie było więcej śladów niż dzisiaj. - Oczywiście. W Boleszkowicach byłem 5 lat temu, a rok temu brakowało już 10 nagrobków. Zniknęły wszystkie te, które stały, a nie leżały. Ktoś w miejscowym barze opowiadał, że przyjechała po nie półciężarówka z przyczepą z niemiecką rejestracją z Kraju Saary. Nie wiem, ile w tym prawdy. W Niemczech taki nagrobek z piaskowca kosztuje 1000 euro, więc taka wyprawa by się opłacała. - Odbitki nagrobków robisz, gdy macewa leży na ziemi. A gdy stoi? - Wtedy robię tylko zdjęcie, bo do wykonania odbitki musiałbym mieć kogoś do pomocy. W Wolinie znalazłem jeden stojący nagrobek. Przyłożyłem do niego papier, a od góry zawiesiłem marynarkę, która go przytrzymywała. Ale jak wieje czy pada, to w ogóle nie da się zrobić odbitki. - Jaka jest typowa reakcja polskich mieszkańców, gdy pytasz o żydowski cmentarz? - Bardzo dobra. W trzy miesiące odwiedziłem wszystkie 50 miejscowości i znalazłem wszystkie cmentarze. Mam prawie wyłącznie dobre doświadczenia z polską ludnością. Na sto dobrych było może jedno negatywne. To było w niedzielę przed kościołem Krzeszycach (woj. lubuskie). Zapytałem starą kobietę o cmentarz żydowski, ale tylko machnęła ręką, coś mruknęła pod nosem i poszła. Szedłem za nią i mówiłem po polsku Proszę panią, proszę panią, ale ona się tylko odganiała. - A po jakiemu pytasz? Nauczyłeś się polskiego? - Znam tylko 12 słów, np. na prawo, na lewo, powoli, nie bystro. Ale zawsze mam ze sobą kartkę z odręcznym napisem po polsku: Poszukuję i zajmuję się cmentarzami żydowskimi w Polsce. Czy może mi Pani/Pan proszę powiedzieć czy w tej miejscowości znajduje się cmen- 262

263 Eckehart Ruthenberg tarz żydowski. Na rynku przed kościołem w Lipianach siedział starszy człowiek. Usiadłem koło niego i rozgadałem się po polsku: pogoda, czy wszystko dobrze. Potem pokazuję mu tę moją złotą kartkę. Od razu zaczął bardzo szybko i szczegółowo wyjaśniać, jak muszę iść. To było dla mnie za szybko, za dużo i zbyt skomplikowane. Poszliśmy razem, a on co 10 kroków staje, ciężko oddycha i mówi: mein serce. Podchodzimy do mojego auta, a on się strasznie śmieje, bo tam jest tylko jedno siedzenie i materac do spania. Więc musiał się położyć. Bardzo rozbawiło go, że jedzie jak w karetce. Ale rzeczywiście, poprowadził mnie jakąś skomplikowaną drogą do cmentarza w lesie. Mówię mu po polsku: Dziękuję bardzo, bardzo, bardzo!. Potem znów go załadowałem i zawiozłem do domu. W bramie stała kanapa, na której usiedliśmy. Zawołał żonę, zadzwonili po córkę, która znała jeszcze jakichś ludzi. Wszystko po to, żeby ich jeszcze wypytać i mi pomóc. Wspaniale! W takich sytuacjach nie chce mi się odjeżdżać. I nieważne, czy tego dnia jeszcze coś zrobię, czy nie. - Podczas swych wypraw zawsze nocujesz w aucie czy też u ludzi? - W Reczu przy obwodnicy stał kiosk. Jeden kawa proszę powiedziałem po polsku, choć wiedziałem, że w takich kioskach kawy nie podają. Ale sprzedawczyni poszła na zaplecze i zrobiła mi w swoim czajniku kawę. Wtedy pokazuję jej moją kartkę, a za mną stoi już trzech ludzi, którzy chcą coś w kiosku kupić. Czytają mi przez ramię i zaraz zaczyna się gorąca dyskusja, gdzie jest cmentarz. Siadam z kawą, obok mnie ci ludzie, a nowi, którzy przychodzą, są też pytani. Musiałem im wyjaśniać po polsku: Nie niemiecki. Żydowski, bo ludzie często nie rozróżniają cmentarzy. Przyszedł jakiś starszy człowiek i powiedział jak się domyśliłem że to się w ogóle nie zgadza, co tamci mówią. Stwierdził, że trzeba iść ul. Dworcową koło wieży telefonicznej. Po krótkiej dyskusji reszta orzekła, że faktycznie, to się może zgadzać. To było 263

264 Dużych cmentarzy nie kocham po dziewiątej wieczorem. Wtedy dwie kobiety powiedziały mi, żebym z nimi poszedł. Zobaczyliśmy to miejsce i uznałem, że tu mógł być kirkut. Wróciliśmy i jedna z kobiet, która trochę znała niemiecki, bo pracowała w Niemczech chyba jako pielęgniarka, zapytała: A gdzie pan nocuje?. Powiedziałem, że w aucie. Zajrzały do środka i ta starsza się oddaliła. W domu zapytała męża, bo przecież tak nie można, żeby spać w samochodzie. Wróciła i mówi: Wszyscy idziemy do domu. Tam były dwa pokoje, w tym jeden mały, a przyszło 6-7 osób. Najpierw było jedzenie, a koło północy zobaczyłem świeżo pościelone łóżko. Pościel była błyszcząca i kolorowa, jak na wesele. Spałem więc w łożu małżeńskim, a w drugim pokoju oni porozkładali dla siebie tapczany. A rano wielkie śniadanie. - Bez wódki?! - Była wieczorem. I to wszystko zdarzyło się dzięki tej mojej kartce. Tak więc mam tylko dobre doświadczenia i nie spotkałem w Polsce antysemitów. - Nikt nie chciał od ciebie pieniędzy za informacje? - Parę razy się zdarzyło. W Pełczycach i w Baniach, gdzie przed południem pijaczkowie chcieli ode mnie na piwo. Odpowiedziałem im po polsku: Nie rozumiem, ja niemiecki. Nie tylko cmentarze - Planujesz wydać podobny leksykon z kirkutami Polski zachodniej? - Oczywiście. Ale nie wiem, kiedy. Niedawno się zezłościłem, że zrobili już taki przewodnik po Kaszubach. - Ale Kaszuby to już nie twój region. - Ależ tak! Wszystko jest moim regionem! - Nawet Ukraina? Słyszałem, że masz propozycję robienia tam takich poszukiwań. - Tak. Ukraiński profesor historii przyjechał i na klęczkach prosił mnie, 264

265 Eckehart Ruthenberg żebym zaczął szukać kirkutów na Ukrainie. Zapewnia mi mieszkanie i utrzymanie. Odpowiedziałem, że życia mi nie starczy, bo najpierw muszę zakończyć badania w Polsce. - Ile zostało ci w Polsce do zrobienia, żeby wydać taki leksykon? - Teraz obszar dawnej Brandenburgii zszedł na razie na dalszy plan, bo bardziej zająłem się Ziemią Lubuską, a nawet Dolnym Śląskiem i Wielkopolską. Wcześniej zakładałem, że będę robił jedną prowincję na rok. Z Brandenburgią zdążyłem: wszystkie miasta i wsie, dokumentacja zdjęciowa. Przez następny rok miało być Pomorze. Ale pojechałem na Dni Kultury Żydowskiej do Zielonej Góry. Tam Andrzej Kirmiel 5 powiedział do mnie: Tylko cmentarze? To nie będzie dobra książka. Twierdzi, że tam powinny być też informacje o żydowskich gminach, synagogach, sklepach. I nie w dawnej niemieckiej Brandenburgii, ale na Ziemi Lubuskiej. Zapytałem, co to takiego Ziemia Lubuska, bo nie wiedziałem,że coś takiego istnieje 6. Kirmiel pokazał mi mapę i krzyknąłem: Boże, odpada cała moja północ!. Poza tym historia Żydów wielkopolskich wyglądała zupełnie inaczej niż na Dolnym Śląsku. Zacząłem więc zajmować się też historią Żydów poznańskich. Andrzej dał mi kopie 200 różnych archiwalnych dokumentów na temat Ziemi Lubuskiej. Żaden Polak nie jest w stanie tego przeczytać i tylko niewielu Niemców, bo to są dokumenty ręcznie pisane w staroniemieckim. Im wyższe stanowisko, tym gorszy był charakter pisma. Ale jestem w stanie to wszystko przeczytać. Wpisuję linijka po linijce do komputera i uwspółcześniam niektóre słowa, by były zrozumiałe dla kogoś, kto zna tylko dzisiejszy niemiecki. - To znaczy, że nie będzie leksykonu cmentarzy? - Będzie leksykon w ogóle o życiu Żydów na Ziemi Lubuskiej. 5 Andrzej Kirmiel historyk, nauczyciel, przewodniczący Lubuskiej Fundacji Judaica, której celem jest rekonstrukcja i opieka nad pozostałościami materialnej kultury żydowskiej w woj. lubuskim. Fundacja organizuje Dni Kultury Żydowskiej w Zielonej Górze. Kirmiel w 2009 r. wygrał konkurs na dyrektora muzeum w Międzyrzeczu. 6 Do 1945 roku Ziemia Lubuska nie istniała; historycznie jest to część Śląska, Łużyc, Brandenburgii i Wielkopolski. 265

266 Dużych cmentarzy nie kocham - To dla mnie nie jest dobra wiadomość. - Mam nadzieję, że skończę to w 2 3 lata i wtedy wrócę na Pomorze. - Chojna i okolice historycznie nie leżały na Pomorzu, ale w Nowej Marchii i w Brandenburgii. - Ale trzeba się kierować podziałem na dzisiejsze województwa. Tak twierdzi Kirmiel, choć ja wolałbym się opierać na starym podziale. - Skąd bierzesz takie materiały jak w przypadku Ziemi Lubuskiej? - Chodzę do Tajnego Archiwum Państwowego w Berlinie. Tajne było kiedyś, bo policyjne. Zrobiłem już spis treści 600 dokumentów, a 200 mam skopiowanych. Ale kosztuje to sporo pieniędzy. Część kosztów pokryło Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie. Resztę pokrywam z własnej kieszeni. - Powiedziałeś kiedyś, że te żydowskie cmentarze są dla ciebie jak sieroty. - Bo tak jest. To moje najukochańsze dzieci. Są takie malutkie: 20 na 20 metrów. Straciły rodziców w czasie holokaustu, a potem źle je traktowano. Musiały żyć na obczyźnie, wśród obcych. Najwyższy czas, żeby ktoś był dla nich dobry. Dużych cmentarzy nie kocham. Boję się Szczecina, bo nie wiem, jak duży jest tam kirkut. Mam nadzieję, że nie jest zbyt wielki. Przy pracy nad leksykonem Kamień i nazwisko nie zajmowałem się dużymi kirkutami, jak w Dreźnie, Halle, Magdeburgu, Lipsku i Berlinie. Zrobił to profesor Brocke. Ja jestem od wiejskich cmentarzy. Chciałbym, aby cmentarze żydowskie znajdowały się pod ochroną. Kto ma to robić i jak? To dla mnie obojętne. Ja sam nie dam rady. Rozmawiał Robert Ryss Autor serdecznie dziękuje Ewie Czerwiakowskiej i Jerzemu Czerwiakowskiemu za pomoc translatorską 266

267 Eckehart Ruthenberg Ryc. 1 Eckehart Ruthenberg (fot. R. Ryss) Ryc. 2 Eckehart Ruthenberg z jedną z wykonanych przez siebie licznych odbitek nagrobków (fot. R. Ryss) Ryc. 3 Odbitka macewy z Cedyni (fot. E. Ruthenberg) Ryc. 4 Odbitka macewy z Bań (fot. E. Ruthenberg) 267

268 Dużych cmentarzy nie kocham Ryc. 5 Eckehart Ruthenberg przy swym sklepiku-galerii w berlińskiej dzielnicy Prenzlauer Berg. Nad sklepem szyld: Rzeczy, których świat nie potrzebuje (fot. R. Ryss) Ryc. 6 Przed galerią Ruthenberga często zatrzymują się dzieci. Pozdrawiają go, wołając zdrobniale Eckie, podobnie jak znajomi (fot. R. Ryss) 268

269 Renata Gałaj-Dempniak Renata Gałaj-Dempniak* Szczecin Nemini vox deneganda *, refleksja nad lokalną historią A W bieżącym roku w Gryfinie lokalną społeczność mocno zaangażowały spory wokół nadania mostowi imienia Stefana Czarnieckiego. W spory te, często mimowolnie, wmieszane zostały osoby, które w wewnętrzne rozgrywki nie angażowały się w żaden sposób. Dotyczy to także autorki niniejszego tekstu, która od samego początku odcięła się od gloryfikacji Czarnieckiego i dorabiania dowodów dla nadania mostowi imienia tej interesującej skądinąd postaci. Obywatele każdego miasta mają niezaprzeczalnie prawo honorowania wybranych ludzi w dowolny sposób. Nie powinno temu towarzyszyć jednak naginanie prawdy historycznej dla osiągnięcia zamierzonego celu. O ile godną pochwały jest zawsze inicjatywa badania lokalnej tradycji, odgrzebywania zapomnianych faktów, ustalania rzeczywistego stanu rzeczy, o tyle czynienie tego w dowolny sposób, podporządkowany z góry zaplanowanemu efektowi jest naganne. Tak, niestety, przedstawiają się fakty związane z próbą powiązania z Gryfinem pobytu Czarnieckiego na Pomorzu. * W łacinie prawniczej: Nikomu nie można odmówić głosu. 269

270 Nemini vox Deneganda, refleksja nad lokalną historią W listopadzie 2009 roku ukazała się książeczka Mariana Anklewicza zatytułowana Stefan Czarniecki w Gryfinie. Epizod wyprawy duńskiej Praca liczy 33 strony, w tym 7 stron autorskiego tekstu. Resztę stanowią wypisy ze źródeł i ikonografia, które pozbawiono opisu bibliograficznego. Już sam tytuł sugeruje pobyt Czarnieckiego w mieście, na co nie ma żadnych dowodów. Podkreślam: nie ma dowodów, a historia opiera się na faktach nie na domysłach i pobożnych życzeniach. Uczciwość naukowca zasadza się na zbadaniu materiału, ustaleniu bezsprzecznych faktów, ich ocenie oraz przedstawieniu wydarzenia w kontekście czasowym. W tekście, który powinien służyć edukacji i przekazywać prawdę historyczną, niestety, jej nie odnajdziemy. Autor tak bardzo pragnie, aby Stefan Czarniecki był w Gryfinie, że dokonuje karkołomnej analizy lingwistycznej tekstu niemieckiego, co jest niedopuszczalne. Pozwala sobie na snucie hipotez, którym nadaje rangę prawdy historycznej. Gdybyż tylko w swojej pogoni za realizacją własnych pragnień ograniczył się do przytoczenia źródeł i podał ich opis bibliograficzny, otrzymalibyśmy interesujące wypisy źródłowe, które czytelnikowi przybliżyłyby końcowy okres walk w wojnie polsko-szwedzkiej ( ), rozgrywanej nie tylko na ziemiach polskich 2. Oddziały polskie pod dowództwem Czarnieckiego rzeczywiście walczyły poza granicami Rzeczypospolitej, niosąc pomoc oddziałom duńskim, w ramach sojuszu antyszwedzkiego. Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska czy Jakuba Łosia przynoszą wiele informacji o tym, co żołnierze robili na obcej ziemi. Przytaczają je także kroniki i listy. Żadne z wymienionych źródeł nie mówi jednak, że Stefan Czarniecki był w Gryfinie. Wiem, że prof. Edward Rymar ustosunkował się już do wykorzystania swoich prac 1 M. Anklewicz, Stefan Czarniecki w Gryfinie. Epizod wyprawy duńskiej , Gryfino Obecna historiografia terminu potop używa wyłącznie w odniesieniu do roku 1655, należałoby więc zweryfikować tekst także w zakresie stosowanej terminologii. Zastrzeżeń nie budzi przytaczana faktografia związana z wojną, oparta na opracowaniach uznanych badaczy. 270

271 Renata Gałaj-Dempniak przez Mariana Anklewicza dla poparcia stworzonych przez niego teorii i że był mocno zniesmaczony przeinaczaniem faktów, czego dopuścił się autor Stefana Czarnieckiego w omawianej publikacji. Dziwi stanowisko M. Anklewicza, który literaturę dotyczącą Stefana Czarnieckiego 3 po prostu ignoruje. Gdyby którykolwiek z autorów biografii hetmana czy opracowań dotyczących działań militarnych okresu nowożytnego, był przekonany, że Czarniecki był w Gryfinie, na pewno napisałby o tym, a nie że był koło Gryfina czy w okolicy Gryfina. Dla Mariana Anklewicza nieprecyzyjne zapiski stały się podstawą budowania karkołomnych wywodów, mających jego zdaniem rangę dowodu, że generał wojsk JKMci był w mieście. Służy temu analiza zwrotów i przyimków niemieckich, topografii okolic Gryfina, nawiązywanie nawet do sytuacji meteorologicznej 4. Dla kogoś, kto posiada rzetelną wiedzę historyczną, bardzo irytujący jest brak zdecydowania autora, który niby wie, że ma rację, ale nie jest konsekwentny i przekonujący w przedstawianych dowodach. Lektura broszurki nie przynosi odpowiedzi na pytanie, dlaczego polski wódz pozostawił armię i udał się na inną przeprawę w Gryfinie sam?, z grupą zaufanych? z oficerami? Jako przykład braku konsekwencji może służyć tekst na stronie 4., w którym autor oznajmia, że prof. Jan Maria Piskorski wycofał się z popierania domysłów, iż dowódca polskich oddziałów interwencyjnych był w Gryfinie, a prof. Edward Rymar twierdzi, że jest to raczej niemożliwe 5. Autor nie zastanowił się najwyraźniej, dlaczego historycy, mający ogromy dorobek w zakresie badań nad historią Pomorza, nie popierają tezy o bytności polskich oddziałów w mieście. Rzetelność badawcza polega także na tym, że przytacza się istniejącą literaturę przedmiotu, a nie tylko tą, która jest wygodna. 4 Autor przytacza prace: W. Czaplińskiego i biografię hetmana pióra A. Kerstena, powinien jednak wykorzystać także biografię L. Podhorodeckiego i informacje zamieszczone w zbiorze hetmańskich biografii, np. pod red. M. Nagielskiego. Powołuje się prace zawierające informacje na temat walk na Pomorzu: M. Gawędy, E. Rymara, F. Hayna, M.M. Hayna, E. Opitza. 4 Zwłaszcza wywody o nieprecyzyjnym tłumaczeniu, s.2, 7. 5 S

272 Nemini vox Deneganda, refleksja nad lokalną historią Żadna z cytowanych prac ani żadne ze źródeł nie potwierdza tezy postawionej w broszurce, którą wydał Anklewicz. Autor mimowolnie sygnalizuje, że w literaturze przedmiotu nie odnajdziemy potwierdzenia tego, że Czarniecki znalazł się w mieście. Konsekwentnie jednak brnie w wywody, nie posiadające na dzień dzisiejszy żadnego oparcia w źródłach. Zestawienie literatury tematu zamieszczone na końcu broszurki przyniosłoby znacznie więcej korzyści niż przekonywanie do istnienia nieznanych faktów. Rodzi się pytanie, dlaczego autorowi tak bardzo zależy na umieszczeniu dowódcy polskiej ekspedycji w Gryfinie. Bytność chorągwi Rzeczypospolitej nie była na pewno dla mieszkańców tych okolic błogosławieństwem. Byli tu, bo wymagało tego wsparcie udzielane sojusznikowi. Pomimo że Czarniecki miał twardą rękę dla podkomendnych, to i tak za oddziałami ciągnęły się ludzkie łzy, przekleństwa i cierpienia. Czy rekwizycje, a zapewne i zwykłe kradzieże, bicie, nie wykluczone że gwałty, niszczenie mienia, są tak pociągające, że autor poszukuje w nich uzasadnienia dla uznania Czarnieckiego bohaterem dla obywateli Gryfina? Oddziały na obczyźnie musiały się utrzymać, a w okresie wojny było to o wiele trudniejsze niż w czasie pokoju. Anklewicz podpiera twierdzenia, odwołując się do pamiętników Paska, czyli niezbyt fortunnie. Zapomina, że Pasek opisał stan wojska, które wróciło z duńskiej wyprawy. Cały opis wskazuje, że żołnierz wyposażył się na obcej ziemi we wszystko, co pozwoliło mu przeżyć i powrócić 6. Rzadko też udawało się dowódcom ochronić od nadużyć ludność okolic, przez które ciągnęły chorągwie. Stefan Czarniecki dla Rzeczypospolitej rzeczywiście zrobił dużo, ale i w kontekście losów państwa jego czyny uzyskują różną ocenę współczesnych mu ludzi i potomnych. Czy możemy jednak doszukiwać się pozytywnych ocen dla Stefana Czarnieckiego i jego żołnierzy 6 S. 3: autor powołuje się na aneks, w którym wyczytał w tekście, że Pasek jeszcze wiele lat po wojnie nosił duńskie talary. Umknęło jego uwadze, że Pasek przyznał się do zdobycia ich w mało uczciwy sposób. Wojsko popełniało nadużycia. 272

273 Renata Gałaj-Dempniak w kontekście historii Gryfina? Nie bardzo, chyba że nie poznaliśmy jeszcze wszystkich zachowanych źródeł. Może odpowiedzią jest podejrzenie autora sformułowane w pracy, że badacze nie interesują się historią lokalną 7. Jest to oczywista niedorzeczność, bo badania prowadzone nad poszczególnymi ośrodkami zaprzeczają tym insynuacjom. Przypomnę tylko, że w 2009 roku odbyła się w mieście konferencja naukowa, podczas której naukowcy prezentowali badania w zakresie historii Gryfina 8. Niekiedy epizodów tej historii. W tej sytuacji należy żałować, że autor nie ograniczył się po prostu do opublikowania wypisów ze źródeł, nie obarczając ich komentarzem. Należało dać czytelnikowi możliwość wyrobienia sobie własnego zdania, odsyłając go do przekazów historycznych i literatury. Zapewne nauczyciele, zwłaszcza z Gryfina, byliby wdzięczni autorowi za danie im do ręki materiałów poruszających lokalne dzieje. Badanie lokalnej historii nie polega na tworzeniu wygodnych faktów, ale na odgrzebywaniu zaistniałych. Nic nie usprawiedliwia autorów postępujących inaczej. Są oni winni wypaczania historii i wiedzy tych, którzy nie mogąc sami zweryfikować treści tekstów, przyswoją ją sobie w błędnej formie. Odpowiedzialność za słowo, a zwłaszcza drukowane, powinna cechować każdego, kto zabiera głos na forum publicznym. Nie będę zachęcała do lektury dzieła będącego przedmiotem mojej refleksji. Mam nadzieję, że autor, który ma aspiracje do popularyzacji historii własnego miasta, i robił to dotychczas w dobry sposób, zmieni podejście do sposobu jej prezentacji. Historia Gryfina zasługuje na szacunek z jego strony, jest interesująca i warta upowszechnienia, podobnie jak źródła wytworzone poprzez stulecia. Jeżeli autor chce upowszechnić wiedzę o nich, niech nie dorabia do faktów upiększeń. Historia jego miasta obroni się sama. 7 S Materiały te zostały opublikowane nakładem Gminy Gryfino, zob. Gryfino i okolice na przestrzeni wieków, red. R. Gałaj-Dempniak, R. Skrycki, Szczecin

274 Radosław Gazinski* Szczecin Rozważanie wokół syntezy dziejów Nowej Marchii Rozważania wokół syntezy Dziejów Nowej Marchii Historia lokalna była do początków XX wieku domeną zapaleńców amatorów szperających po różnych archiwach i odkrywających dzieje swojej małej ojczyzny : wioski, gminy, miasta, powiatu czy prowincji. Przed XX stuleciem daleko jej było do profesjonalnej historii, mającej wykształcone metody i warsztat, a uprawianej na uniwersytetach. Dopiero wspomniany wyżej XX wiek przyniósł w tej dziedzinie radykalne zmiany. Historia lokalna, rozumiana najczęściej jako dzieje społeczne, stała się przedmiotem uprawianym przez zawodowych historyków. Odkryto wówczas dość nieoczekiwanie inny świat, codzienne życie lokalnych społeczności, ich pracę, rozrywki, poglądy. Miejscowe sprawy, tworzące podstawowy tok narracji tak rozumianych dziejów, stawały się dla mieszkańców danego terytorium spoiwem wzmacniającym ich dumę z siebie jak i z przodków oraz były fundamentem tworzącej się lokalnej społeczności obywatelskiej. Czy dzisiaj we współczesnym technokratycznym świecie warto * Prof. dr hab. Radosław Gaziński jest pracownikiem naukowym Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, prezesem szczecińskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego, prezesem Szczecińskiego Towarzystwa Naukowego, dyrektorem Biblioteki Głównej US. Jego zainteresowania badawcze skupiają się na dziejach nowożytnych Pomorza, państwa pruskiego i Rzeczypospolitej. 274

275 Radosław Gaziński nadal uprawić historię lokalną? Na tak postawione pytanie znajduję tylko jedną odpowiedź: bezwzględnie warto. Jest to konieczne zwłaszcza a obszarach objętych przez państwo polskie po 1945 roku. Poznanie swego nowego miejsca zamieszkania poprzez jego dzieje jest najlepszym sposobem na budowanie lokalnej tożsamości. Pozwala na pełne oswojenie otoczenia, w którym się żyje, na uznanie go za własne. Dopiero wówczas jesteśmy w stanie zbudować więź emocjonalną z naszym miastem, wsią, okolicą. Warunkiem poznania powinna być jednak pełna otwartość na to wszystko, co nas otacza 1. Na jałowej ziemi niewiedzy nic nie urośnie konstatuje Anna Wolff-Powęska 2 i wypada się z nią w tej materii w pełni zgodzić. Tworzenie wzajemnych relacji i powiązań, budowa zdrowej tkanki społecznej, muszą być poparte wiedzą na temat miejsca, gdzie owa tkanka funkcjonuje. W moim przekonaniu, powinniśmy być w pełni świadomi tego, gdzie po 1945 roku rzuciły nas losy historii. Pięknym przykładem, opisanym przez Annę Wolff-Powęską, jest Zbigniew Czarnuch z Witnicy, związany z Nadwarciańskim Rocznikiem Historyczno-Archiwalnym. Bez zewnętrznego wsparcia odczarowuje on lokalną historię, tworzy regionalną izbę pamięci, przywraca pamięć 3. Dawna Nowa Marchia 4, w skład której wchodzi Ziemia Chojeńska, wymaga specjalnego potraktowania, gdyż do tej pory nie prowadzono tu regularnych badań, co było i jest spowodowane brakiem ośrodka akademickiego, który zająłby się nowomarchijskim regionalizmem. Wrocław w badaniach regionalnych zajmuje się Śląskiem, Poznań Wielkopolską, Szczecin zaś Pomorzem. Bliski geograficznie tym ziemiom, choć leżący na historycznym Śląsku, Uniwersytet Zielonogórski mógłby stać się miej- 1 Rozwinięcie: A. Sakson, Kształtowanie się świadomości regionalnej na pograniczu polskoniemieckim po 1945 roku, w: Pogranicze polsko-niemieckie. Przeszłość. Teraźniejszość. Przyszłość, red. E. Włodarczyk, Szczecin 2001, s , tam też podstawowa literatura. 2 A. Wolff-Powęska, Piękna mała historia, Gazeta Wyborcza, marca 2010, s Tamże. 4 Uwagi na temat Ziemi Lubuskiej i Nowej Marchii: A. Piskozub, Dziedzictwo polskiej przestrzeni, Wrocław 1987, s , ,

276 Rozważanie wokół syntezy dziejów Nowej Marchii scem, w którym uprawia się historię Nowej Marchii, lecz póki co nie widać z jego strony w tej dziedzinie większej aktywności. Być może w przyszłości ośrodkiem zajmującym się na stałe obszarem Nowej Marchii będzie Gorzów, w którym na naszych oczach kształtuje się ośrodek akademicki. Ale czy warto czekać, aż w Zielonej Górze zajmą się Nową Marchią lub kiedy w Gorzowie ukształtuje się znaczące środowisko historyczne? Może lepiej zacząć już robić coś sensownego tu na miejscu w Chojnie i w innych miastach ziemi nowomarchijskiej? Warto być może rozpocząć dyskusję, a następnie działania mające w dłuższej perspektywie doprowadzić do powstania syntezy Nowej Marchii, skupiając wokół tej inicjatywy lokalne środowiska, z władzami samorządowymi na czele. Na projekt, który roboczo można nazwać Dzieje Nowej Marchii, należy próbować pozyskać środki zewnętrzne unijne. Może łatwiej byłoby to zrealizować przy współpracy lub poparciu Uniwersytetu we Frankfurcie n. Odrą? Planowana synteza powinna być napisana nowocześnie, w sposób zrozumiały dla miejscowego czytelnika. Nie znaczy to wcale, że można przy jej opracowywaniu pominąć poważne badania źródłowe. Niestety, większość źródeł archiwalnych odnoszących się do dawnej Nowej Marchii znajduje się poza jej granicami. W Archiwum Państwowym w Gorzowie przechowywane są jedynie materiały pomocnicze, złożone ze szczątkowo zachowanych: urzędów starościńskich, katastralnych, domenalno-rentowych, akt miejskich (z wyjątkiem dobrze zachowanego magistratu gorzowskiego), akt wymiaru sprawiedliwości i kościelnych 5. Po podstawowe archiwalia trzeba więc jechać do Niemiec, stąd niezbędny jest projekt badawczy rozłożony na kilka lat. Trzon źródeł znajduje się bowiem w Poczdamie, w Brandenburskim Głównym Archiwum Krajowym (Brandenburgisches Landeshauptarchiv). Między innymi przechowywane są tam akta Nowomarchijskiej Kamery Wojenno-Skarbowej, najważniejszego zespołu dla dziejów interesującego nas obszaru w XVIII wieku. W Poczdamie znajdują się również archiwalia 5 Archiwum Państwowe w Szczecinie Oddział w Gorzowie Wielkopolskim. Przewodnik po zasobie archiwalnym, oprac. zbiorowe pod red. Dariusza Rymara, Warszawa 2002, s

277 Radosław Gaziński z wcześniejszych epok. Trzeba także przeprowadzić badania w Państwowym Tajnym Archiwum w Berlinie-Dahlem (Geheimes Staatsarchiv Berlin-Dahlem). Natomiast nie ulega wątpliwości, że w gorzowskim archiwum przechowywane są podstawowe materiały odnoszące się do współczesnej historii obszaru pokrywającego się w znacznej części z dawną Nową Marchią. Jeszcze raz wypada podkreślić, że praca, o której piszę, musi być profesjonalna i przynosić nowe spojrzenie na dzieje tych ważnych dla nas ziem. Zgadzam się w pełni z Witoldem Molikiem, że taka regionalna synteza nie powinna być ucieczką w faktografię lub też leczyć polskie dusze. Wydaje się, że największą trudnością metodologiczną w przypadku omawianej książki będzie umiejętne połączenie z sobą różnych aspektów życia lokalnej społeczności i przedstawienie ich w sposób zrównoważony tj. stosunków gospodarczych, społecznych, politycznych, ideologii, przemian kulturowych w regionie we wzajemnym powiązaniu 6. Oczywiście proponowana synteza, jeżeli już powstanie, powinna być przetłumaczona na język niemiecki. Pewnie trzeba by przygotować również jej interaktywną, elektroniczną wersję, pozwalającą na komentarze czytelników. Może przy okazji warto zastanowić nad rozpoczęciem budowy elektronicznej encyklopedii Nowej Marchii? Miałaby ona szansę zmienić się w lokalny portal społecznościowy, na forum którego mieszkańcy prowadziliby wymianę poglądów nie tylko na historię, lecz przede wszystkim na problemy bieżące ich miast i wiosek. Zdaję sobie doskonale sprawę, jak wielkie jest to wyzwanie; być może na razie zbyt trudne do udźwignięcia przez lokalne środowiska. Ale dlaczego nie zacząć rozmawiać na ten temat teraz? Moim zdaniem, taka inicjatywa winna kiełkować i rozwijać się w środowisku skupionym wokół świeżo powołanego do życia Rocznika Chojeńskiego. Wydaje się, 6 W. Molik, O nowy model syntezy dziejów regionu na przykładzie Wielkopolski, w: O nowy model historycznych badań regionalnych, red K. A. Makowski, Poznań 2007, s

278 Rozważanie wokół syntezy dziejów Nowej Marchii że w tej chwili nie ma lepszej grupy osób, które mogłyby rozwijać inicjatywę nowomarchijskiej syntezy. Być może w tej sprawie warto porozumieć się ze środowiskiem gorzowskim skupionym wokół Nadwarciańskiego Rocznika Historyczno-Archiwalnego. 278 W Chojnie natomiast, w moim przekonaniu, winno się poważnie zastanowić się nad powołaniem serii wydawniczej związanej z Rocznikiem Chojeńskim 7, w której publikowano by lokalne monografie, chociażby nowe opracowanie dziejów Ziemi Chojeńskiej 8, historie miast leżących na tym terenie, z samą Chojną na czele 9. Warto zastanowić się nad wydawaniem wspomnień osób, które po wielu przejściach dotarły po II wojnie światowej na obszar Ziemi Chojeńskiej i pozostały tu, tworząc polskie życie. Teksty te trzeba tłumaczyć na język niemiecki, aby sąsiedzi wiedzieli, że nie tylko z nimi okrutnie obeszła się II wojna światowa. Wiem dobrze, że ludzkie cierpienia są niewymierne, ale mam wrażenie graniczące z pewnością, że strona polska wycierpiała podczas ostatniej wojny zdecydowanie więcej. Dla nas, Polaków, totalna wojna rozpoczęła się już we wrześniu 1939 roku, podziałem kraju między okupanta niemieckiego i sowieckiego. Natomiast do powszechnej świadomości Niemców mieszkających w Nowej Marchii, nie nękanych alianckimi nalotami, jak chociażby sąsiedni Berlin czy Szczecin, tragedia wojny zaczęła być może docierać późną jesienią 1944 roku, gdy rozkazem z dnia 25 października tegoż roku powołano pospolite ruszenie (Volksturm). Grozę z pewnością potęgowali coraz liczniejsi pod koniec 1944 roku uciekinierzy, pojawiający się w nowomarchjskich miasteczkach. Prawdziwa tragedia rozpoczęła się jednak, gdy w styczniu 1945 roku znad Wisły ruszył front rosyjski. Jak pisała hrabina Marion Dönhoff:...zostaliśmy zmieceni 7 Integralną częścią idei powołania Rocznika było stworzenie serii Biblioteka Rocznika Chojeńskiego. Prace nad pierwszymi publikacjami są już w toku [przyp. red.]. 8 Zastąpiłoby ono ważną w momencie wydania, lecz wymagającą już nowego spojrzenia monografię: Z dziejów ziemi chojeńskiej, red. T. Białecki, Szczecin Nadal aktualne pozostają tezy E. Włodarczyka, Uwagi o badaniach regionalnych, w: Chojna na przestrzeni wieków, red. R. Skrycki, Chojna Zielona Góra 2007, s

279 Radosław Gaziński przez tamten wielki chaos, kiedy to bezczelna arogancja, bezmyślna brutalność, upiększona fantastycznymi iluzjami, przerodziły się w zwykłą panikę i obezwładniającą nieudolność. Wtedy to w nawałnicy nacierających czołgów rosyjskich, wycofujących się jednostek niemieckich, uciekających kobiet, dzieci i starców przepadło sześćset lat historii 10. Tekst ten odnosi się co prawda do sytuacji w Prusach Wschodnich, lecz pasuje także do wydarzeń dziejących się w Nowej Marchii zimą 1945 roku. O tych wszystkich trudnych sprawach należy z sobą rozmawiać spokojnie, otwarcie i z rozwagą, a pomocą mogą być pamiętniki pisane przez przedstawicieli obu narodów, zestawiane z sobą w serii wydawniczej Rocznika Chojeńskiego. Nie ma lepszej budowy wzajemnych poprawnych relacji, niż powiedzenie sobie często gorzkiej prawdy, lecz bez obrażania uczuć drugiej strony i ze zrozumieniem jej sytuacji. Tylko wtedy mamy do czynienia z autentycznym dialogiem. Nie retuszowana i odmitologizowana historia może stać się fundamentem owego dialogu, prowadzonego przez lokalne środowiska mieszkające po obu stronach otwartej przecież granicy. Można to robić codziennie z pominięciem central w Berlinie i Warszawie, najlepiej w oderwaniu od wielkiej polityki. Równie otwarcie powinniśmy rozmawiać ze sobą o naszej trudnej powojennej historii. Często będzie to opowieść o straconych szansach, o prześladowaniach za odmienne poglądy. Mam jednak wrażenie, że obraz ten nie powinien być jednoznacznie ciemny. Okres PRL-u to także opowieść o niekwestionowanym awansie społecznym sporej liczby osób. To realizacja wielu lokalnych aspiracji. Na koniec pamiętajmy, że jesteśmy spadkobiercami ziemi, na której mieszkali wcześniej Słowianie, Niemcy i Żydzi; że ziemia ta domaga się od nas odpowiedzialności i gospodarnej ręki w każdej dziedzinie. Zachęcam do skoncentrowania sił do społecznej akcji, mającej na celu poznanie ziemi na której Państwo mieszkacie. Synteza Nowej 10 M. Dönhoff, Nazwy, których już nikt nie wymienia, Olsztyn 2001, s

280 Rozważanie wokół syntezy dziejów Nowej Marchii Marchii może stać się pretekstem, hasłem wywoławczym, wokół którego powinny skupić się inicjatywy lokalne. Warto pomyśleć o zawarciu porozumienia nowomarchijskich miast, może gmin. W następnej kolejności o wspólnym wystąpieniu po środki unijne, które można zużytkować na przykład na wytyczenie szlaków turystycznych, pokazujących piękno tej ziemi, na uporządkowanie miejsc wartych zwiedzenia, na rewaloryzację mało znanych lub nieznanych zabytków. Przy tej okazji warto zająć się rekonstrukcją starówek-serc miast regionu. Trzeba próbować wykorzystać walory przyrodnicze interesującej nas ziemi. Może zbudować tu centrum ekologiczne 11? W sumie należy działać w tym kierunku, aby mieszkańcom żyło się tu, na zachodzie naszego kraju, jak najlepiej. Może inicjatywa syntezy Nowej Marchii stanie się zaczynem pobudzającym rozliczne działania lokalnego obywatelskiego społeczeństwa. 11 Warto zwrócić uwagę na pozycję: Odra jako krajobraz kulturowy. Historia i codzienność na polsko-niemieckim pograniczu, red. B. Müller, S. Horoszko, Szczecin 1998, s

281 Grzegoż Graliński Grzegoż Graliński* Chojnia/ Strzelce Krajeńskie Średniowieczna rzeźba sakralna z Chojny Chojna posiadała do początku 1945 roku kilkanaście wysokiej klasy dzieł średniowiecznej sztuki rzeźbiarskiej. W wyniku działań II wojny światowej i powojennych zniszczeń miasta, część rzeźb bezpowrotnie zaginęła, a te które ocalały, trafiły do świątyń i muzeów w różnych miastach Polski. Poniższe opracowanie jest pierwszą w historiografii polskiej próbą szerszego zajęcia się tym interesującym tematem, a zarazem przyczynkiem do głębszych studiów nad chojeńską rzeźbą gotycką. Zanim przystąpię do omówienia przykładów figuralnej rzeźby średniowiecznej, funkcjonującej w Chojnie zarówno przed zniszczeniem miasta w lutym i marcu 1945 roku, jak też tych ocalałych z pożogi wojennej, przedstawię uwarunkowania i okoliczności, w jakich owe dzieła rzeźbiarskie znalazły swoje miejsce * Grzegorz Graliński - ur r. w Strzelcach Krajeńskich, historyk-regionalista, dziennikarz, poeta. Autor monografii Strzelce Krajeńskie Friedeberg (Neumark). Historia jednego miasta. W latach 70. i 80. XX w. pracował w Dziale Etnograficznym Muzeum Okręgowego w Gorzowie Wlkp. oraz w Gorzowskim Biurze Wystaw Artystycznych. Od roku 1990 do 1991 pełnił funkcję dyrektora Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy w Strzelcach Krajeńskich. Współtwórca i wydawca trzech gazet lokalnych: Echa Strzelec ( ), Ziemi Strzeleckiej ( ) i Strzelecko-Drezdeneckiego Kuriera Powiatowego ( ). Interesuje się historią i architekturą Nowej Marchii, w tym sztuką gotycką oraz średniowiecznym budownictwem obronnym miast nowomarchijskich. Z Chojną związany od 1975 r., kiedy to podjął próbę renowacji gotyckiej Baszty Piekarskiej (Nagroda Specjalna Ministra Kultury w I Konkursie na Najlepszego Użytkownika Obiektu Zabytkowego w Polsce). Mieszka w Strzelcach Krajeńskich, pracuje w Strzeleckim Ośrodku Kultury 281

282 Średniowieczna rzeźba sakralna z Chojny Ryc. 1 XV-wieczny krucyfiks z klasztoru augustianów (fot. Bildarchiv Foto Marburg) Ryc. 2 Misa z głową św. Jana z XV w. (fot. Bildarchiv Foto Marburg) w grodzie nad Rurzycą. Okres średniowiecza zapisał się w dziejach nowomarchijskiej Chojny nader znacząco. Już na przełomie XIII / XIV wieku przystąpiono do modernizacji dotychczasowego układu przestrzennego ośrodka miejskiego. W ramach szeroko zakrojonej reformy miejskiej poszerzono znacznie granice miasta, wytyczono rynek, ulice i działki siedliskowe oraz parcele pod budowę fary, ratusza i siedziby (zamku) wójtów nowomarchijskich. W tym samym czasie wytyczono także parcele pod budowę kolejnych obiektów sakralnych: klasztoru augustianów (1290), kaplicy św. Ducha (1310) i kaplicy św. Mikołaja. W wiekach XIV i XV nastąpił dalszy rozwój Chojny, która wspomagana przez margrabiów brandenburskich, zakony templariuszy, augustianów i joannitów, stała się jednym z najbogatszych i najważniejszych miast Nowej Marchii. W roku 1389 rozpoczęto budowę (w miejscu rozebranej fary miejskiej) olbrzymiego Kościoła Mariackie- 282

283 Grzegoż Graliński go według projektu wybitnego szczecińskiego architekta Henryka Brunsberga. W tym samym czasie przystąpiono także do rozbudowy ratusza i modernizacji kamiennych murów obronnych, zastępując je murem z cegły i wyposażając w liczne baszty i bramy, w tym silnie ufortyfikowane: bramę Barnkowską i Świecką 1. Wzmożony w tym okresie mistycyzm religijny oraz postępujący rozwój ekonomiczny miasta zaowocował wkrótce kolejnymi realizacjami budowli sakralnych. W 1479 r. przy wieży fary Mariackiej powstała kaplica chrzcielna św. Anny, a poza murami miejskimi wybudowano zespół kaplic Drogi Krzyżowej z kaplicą Jerozolimską i kaplicą Grobu Świętego oraz kaplice: św. Jerzego, w sąsiedztwie Bramy Barnkowskiej i kaplicę św. Gertrudy (św. Jana) przed Bramą Świecką. W końcowej fazie średniowiecza Chojna stanowiła znakomite dzieło architektoniczne o wysokiej randze artystycznej. Widniejące w sylwecie miasta monumentalne budowle sakralne i obronne były wyznacznikiem ambicji, dobrego gustu oraz zamożności miejscowego patrycjatu 2. Ambicją chojeńskich włodarzy, rajców i mieszczan było również wyposażenie wnętrz owych budowli w liczne i nietuzinkowe dzieła sztuki, których twórcami byli często artyści i rzemieślnicy z tak znanych ośrodków miejskich, jak: Frankfurt n. Odrą, Kolonia, Lubeka, Magdeburg, Stargard i Szczecin. Przedstawiciele działających w Chojnie cechów prześcigali się w fundowaniu ściennych malowideł, naczyń i przedmiotów liturgicznych, obrazów, relikwii świętych, dzwonów i witraży oraz przede wszystkim ołtarzy i rzeźb. Szczególnie uprzywilejowana była pod tym względem główna świątynia miejska kościół Mariacki, w którym w początkach XVI wieku ustawionych było 14 go- 1 K. Kalita-Skwirzyńska, Rozwój urbanistyki i architektury Chojny w okresie średniowiecza, w: Terra Transoderana, Sztuka Pomorza nadodrzańskiego i dawnej Nowej Marchii, red. M. Glińska, K. Kroman, R. Makała, Szczecin 2004, s Kaplice św. Ducha i św. Mikołaja usytuowane były wewnątrz obwarowań miejskich. Pierwsza z nich znajdowała się przy dzisiejszej ul. Basztowej (dawnej Schwedtter Strasse), druga zaś przy ob. ul. Łużyckiej (d. Nicolai Strasse). 2 Tamże, s

284 Średniowieczna rzeźba sakralna z Chojny Ryc. 3 Grupa Ukrzyżowania z Chojny-Barnkowa (fot. K. Łuszczek) tyckich ołtarzy, utrzymywanych przez miejscowe bractwa religijne i cechy. Przypuszcza się, że ogólna liczba ołtarzy znajdujących się w chojeńskich budowlach sakralnych sięgała blisko pięćdziesięciu. wielkie spustoszenie w tak dużym, w skali Nowej Marchii, zespole gotyckiej sztuki rzeźbiarskiej przyniósł okres renesansu i nowy prąd religijno-społeczny, zwany reformacją i protestantyzmem (w Chojnie od 1536 r.), którego normy i doktryny teologiczne nakazywały wiernym ascezę estetyczną i obyczajową oraz znajomość Biblii. Jednym z przejawów tych doktryn był ruch obrazoburczy (ikonoklazm), zwalczający oddawanie czci obrazom i figurom świętych. Charakteryzował się on powszechnym usuwaniem, jak też niszczeniem elementów wyposażenia kościołów oraz kaplic tzw. walka z bałwanami 3. I chociaż na terenie Brandenburgii i Nowej Marchii (w tym także Chojny) proces ten przebiegał stosunkowo łagodnie, to i tak uczynił poważny uszczerbek w wyposażeniu ruchomym chojeńskich budowli sakralnych. Kolejne poważne uszczuplenia znacznie nadwątlonej substancji chojeńskiej rzeźby przyniosły działania wojny 30-letniej ( ), XIX-wieczna regotyzacja głównej świątyni miejskiej oraz ostatni etap II wojny światowej, w którym doszło do całkowitej zagłady części zabytkowego zespołu oraz rozproszenia, 3 S. Michalski, Reformacyjne obrazoburstwo, w: Protestanci a sztuka Spór o obrazy w Europie nowożytnej. Idee i Sztuka, Studia z dziejów sztuki i doktryn artystycznych, red. J. Białostocki, Warszawa 1989, s

285 Grzegoż Graliński Ryc. 4 Tryptyk ołtarzowy z prezbiterium katedry św. Jakuba w Szczecinie. (za: w tym zaginięcia (?) ocalałych rzeźb. Przystępując do omówienia i analizy poszczególnych przykładów chojeńskiej rzeźby średniowiecznej, pomińmy rozważania nad realiami, związanymi z powstawaniem i zasadniczą funkcją, jaką pełniła rzeźba sakralna w ówczesnym środowisku, gdyż te zagadnienia omówił wyczerpująco w swojej książce znakomity polski filozof, Władysław Tatarkiewicz, szczególnie zaś w dziale Teoria sztuk plastycznych Sztuka gotycka 4. Wczytajmy się w nieodzowną w tym przypadku lekturę, Die Kunstdenkmaler der Provinz Brandenburg; tutaj tom poświęcony chojeńskim zabytkom sztuki (Band VII, Teil 1), Kreis Konigsberg Nm., Die Bau und Kunstdenkmaler der Stadt Konigsberg, gdzie udokumentowano niemalże wszystkie, zachowane do 1928 roku relikty chojeńskiej rzeźby gotyckiej, zarówno z cenną obecnie ikonografią, jak też opisem poszczególnych dzieł rzeźbiarskich. W tomie tym niemiecki badacz Georg Voss skatalogował następujące dzieła rzeźbiarskie: drewnianą figurę Marii z Dzieciątkiem z 1400 r., figurę świętej niewiasty z książka w ręku (?), dato- 4 W. Tatarkiewicz, Historia estetyki 2, Estetyka średniowieczna, Warszawa

286 Średniowieczna rzeźba sakralna z Chojny Ryc. 5 Matka Boska Apokaliptyczna z Chojny (za: waną na XIV w., figurę Chrystusa Ubogiego (Christus im Elend) w pozycji siedzącej, XV-wieczny krucyfiks, nawiązujący do wielkiego krucyfiksu z miejscowości Gadebusch k. Schwerinu (zaginiony?), krucyfiks z 1500 r. przeniesiony do fary Mariackiej z kościoła klasztornego (ryc. 1), grupę Ukrzyżowania z 1500 r., XV-wieczny tryptyk ołtarzowy z figurami Marii z Dzieciątkiem, św. Jerzego zabijającego smoka i nieokreślonej postaci świętej, przeniesiony z kaplicy św. Jerzego (Georgskapelle; stojącej do 1960 r. przed bramą Barnkowską), dwie późnogotyckie figury ołtarzowe z początku XVI wieku: Marii z Dzieciątkiem i św. Anny oraz XVwieczną rzeźbę, przedstawiającą Głowę św. Jana na Misie 5. Z przedwojennego inwentarza gotyckiej rzeźby chojeńskiej, klasą i wysokim poziomem artystycznym wyróżniały się szczególnie cztery dzieła rzeźbiarskie. Dwa pierwsze z nich, to po mistrzowsku wykonane późnogotyckie krucyfiksy, które ze względu na swoje niemalże bliźniacze podobieństwo (forma krzyży z medalionami i modelunek postaci 5 G. Voss, Die Kunstdenkmaler der Provinz Brandenburg, Band VII, Teil 1, Kreis Konigsberg Nm., Die Bau und Kunstdenkmaler der Stadt Konigsberg, Berlin 1928, s

287 Grzegoż Graliński ukrzyżowanego Chrystusa) oraz analogie z innymi tego typu zabytkami pozwalają nam domniemywać, że pochodzą one z kręgu warsztatu mistrza Klausa Berga z Lubeki. Do naszych czasów przetrwał jedynie krucyfiks, będący niegdyś na wyposażeniu kościoła klasztoru augustianów (również dzisiaj stanowi element wystroju tego kościoła, należącego obecnie do parafii p. w. św. Trójcy). Niezwykle cennym dziełem okresu gotyku, i to na skalę sztuki europejskiej, jest zaginiona (?), unikalna rzeźba Misa z głową św. Jana (ryc. 2). Rzeźba ufundowana zapewne przez zakon joannitów z pobliskiej Swobnicy, była przed zakończeniem II wojny światowej jednym z trzech znanych tego typu zabytków ruchomych na terenie Nowej Marchii. Dwie inne, nieco wcześniejsze misy, znacznie odbiegające stylowo od rzeźby chojeńskiej, pochodzą z Gorzowa Wlkp. i Łagowa 6. Pierwsza zdobi ekspozycję sztuki sakralnej w gorzowskim Muzeum im. J. Dekerta, druga natomiast (poddana ostatnio konserwacji) jest własnością Muzeum Narodowego w Poznaniu. Czwartym dziełem, odznaczającym się według badaczy wybitnymi cechami artystycznymi, jest zachowana do czasów nam współczesnych grupa Ukrzyżowania (ryc. 3), datowana na początek XVI w., a przypisywana wpływom sztuki mistrza rzeźbiarskiego Tilmana Riemenschneidera z Würzburga. Przypuszcza się, że ten interesujący zespół rzeźb, składający się z figur Ukrzyżowanego Chrystusa, Matki Boskiej Bolesnej, św. Jana Ewangelisty, Łotrów oraz św. Magdaleny, zdobił w średniowieczu wnętrze stojącej poza murami miejskimi kaplicy Jerozolimskiej. Po rozebraniu tej budowli rzeźby przeniesiono do kościoła Mariackiego, a stąd do XV-wiecznego kościółka (Sankt Markus Kirche) w podchojeńskiej wsi Barnkowo, stanowiącej w średniowieczu własność miasta. Obecnie zespół grupy Ukrzyżowania z Chojny Barnkowa zdobi wnętrze kaplicy Seminarium Duchow- 6 Ziemia lubuska, red. M. Szczaniecki, St. Zajchowska, Poznań 1950, s

288 Średniowieczna rzeźba sakralna z Chojny nego w Szczecinie. Ten wyjątkowy zabytek późnogotyckiej sztuki rzeźbiarskiej omówiła szeroko w swojej rozprawie szczecińska historyk sztuki, Zofia Krzymuska-Fafius 7. Interesującym przykładem średniowiecznej rzeźby jest również wymieniony w inwentarzu Vossa XV-wieczny gotycki tryptyk ołtarzowy z figurami św. Gertrudy, św. Marii i św. Jerzego zabijającego smoka. Pierwotnie tryptyk był na wyposażeniu kaplicy szpitalnej p. w. św. Jerzego. W okresie międzywojennym przeniesiono go do Kościoła Mariackiego, w którym znajdował się do zakończenia II wojny światowej. Dalsze losy zabytku nie były znane i domniemywano, że tryptyk spłonął wraz z innymi dziełami sztuki podczas powojennego pożaru chojeńskiej świątyni. Jednakże ostatnio pojawiła się zdawkowa, lecz bardzo cenna informacja mówiąca o funkcjonowaniu tego tryptyku w Gorzowie Wlkp. Danuta Gońska i Elżbieta Górowska opisując w periodyku Trakt gotyckie ołtarze katedry gorzowskiej, wymieniły stojący w ołtarzu głównym, zrekonstruowany współcześnie renesansowy tryptyk ołtarzowy z elementami figur gotyckich. Przy okazji wspomniały także o innym ołtarzu będącym niegdyś na wyposażeniu tego kościoła: W latach sześćdziesiątych XX w. znajdował się tu drugi ołtarz ze Świętym Jerzym w szafie głównej, pochodzący z Chojny Szczecińskiej. W predelli tego ołtarza ustawiono figury dwunastu apostołów 8. Jednakże największy zespół średniowiecznej rzeźby chojeńskiej znajduje się w katedrze św. Jakuba w Szczecinie. Szczególnym miejscem tej świątyni jest prezbiterium, gdzie w ostatnim czasie zawieszono współcześnie wykonaną ołtarzową szafę tryptykową, w której obok XV 7 Z. Krzymuska-Fafius, Studia nad rzeźbą średniowieczną na Pomorzu Zachodnim, Szczecin 2009, s Składam serdeczne podziękowania ks. dr. Krzysztofowi Łuszczkowi z Wyższego Seminarium Duchownego w Szczecinie za wykonanie i przesłanie fotografii rzeźb barnkowskiej grupy Ukrzyżowania. 8 D. Gońska, E. Górowska, Ołtarze gotyckie w województwie lubuskim, w: Dziedzictwo kulturowe województwa lubuskiego. TRAKT - Pismo Społeczno - Kulturalne, Gorzów Wlkp. 2004, nr 25, s

289 Grzegoż Graliński -wiecznej figury Matki Boskiej z Dzieciątkiem z Mieszkowic, wykonanej w typie Pięknych Madonn ustawiono osiem (sześć?) pochodzących z Chojny późnogotyckich rzeźb figuralnych, przedstawiających świętych biskupów: św. Ottona i św. Wojciecha oraz święte niewiasty (ryc. 4). Kolejną chojeńską rzeźbą znajdującą się w szczecińskiej katedrze jest pochodząca z XVI w. figura Matki Boskiej Apokaliptycznej (Maria stojąca na sierpie księżyca jest symbolem zwycięstwa nad siłami zła i szatana, ryc. 5). Rzeźba wkomponowana została do współcześnie wykonanej tryptykowej szafy ołtarzowej, zawieszonej w kościelnej kaplicy św. Wojciecha 9. Innymi interesującymi rzeźbami z okresu późnego średniowiecza są zachowane do naszych czasów figury św. Anny Samotrzeć, pochodzącej prawdopodobnie z XV-wiecznej kaplicy św. Anny w Chojnie, a przechowywanej dziś w skarbcu katedralnym w Kamieniu Pomorskim oraz chojeńska figura Marii z Dzieciątkiem ze zbiorów rzeźby średniowiecznej Muzeum Narodowego w Poznaniu. W powyższym artykule przedstawiłem niemalże wszystkie znane chojeńskie dzieła średniowiecznej sztuki rzeźbiarskiej. W większości przypadków trudno jest dzisiaj ustalić ich pochodzenie i warsztat w jakim powstały. Zadanie to w znacznym stopniu utrudnia rozproszenie poszczególnych rzeźb oraz wyrwanie ich z historycznego kontekstu, którym były oryginalne (chociaż w znacznym stopniu uszkodzone) szafy ołtarzowe średniowiecznych tryptyków i poliptyków. Trudno też odpowiedzieć, czy zachowały się gdzieś jeszcze inne chojeńskie rzeźby. Na to pytanie może jedynie odpowiedzieć dokładna kwerenda ksiąg inwentarzowych w muzeach Gorzowa Wlkp., Poznania, Stargardu Szczecińskiego, Szczecina i Zielonej Góry oraz bogatych w zabytki sztuki sakralnej zbiorów kościelnych. 9 Strona internetowa katedry szczecińskiej: ( ). 289

290 Zaginione miejscowości ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej. Cz. 1. Kacerska wieś Konrada Edward Rymar* Pyrzyce Zaginione miejscowości ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej. Cz. 1. Kacerska wieś Konrada W 1337 roku margrabia brandenburski Ludwik Starszy ( ), syn cesarza Ludwika IV z bawarskich Wittelsbachów, skierował do Nowej Marchii pisarzy dla zinwentaryzowania stanu swego posiadania. Inwentarz miał objąć wsie z liczbą łanów, łany plebańskie, łany lenne w ręku rycerstwa oraz wszelkie dochody. Powstało źródło historyczne zwane Księgą ziemską (Landbuch). W opisie ziemi chojeńskiej odnotowano wieś Konrada (Conradesdorp) liczącą 54 łany, z których cztery należały do parafii, cztery posiadał jako lenno pewien (rycerz) Slot, przy czym jego synowie (pueri Slotzen) zobowiązani byli do jednokonnej służby wojskowej. Pierwszą mizerną wskazówką odnośnie do lokalizacji tej wsi * Prof. dr hab. Edward Rymar jest emerytowanym pracownikiem Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, wieloletnim dyrektorem Pyrzyckiej Biblioteki Publicznej, autorem kilkuset publikacji głównie dotyczących średniowiecznych dziejów Pomorza i Nowej Marchii. 290

291 Edward Rymar kościelnej może być umieszczenie jej w Księdze... po Mętnie i Raduniu, a przed Zatonią (Dolną) 1. Imię Konrad występuje też w formie niemieckiej Kuno, Kurt. Dlatego w nazwach miejscowych dochodziło do przekształcenia Konradsdorfu w Kurtsdorf. Można to prześledzić na przykładzie dzisiejszego Mostkowa koło Barlinka: Conradesdorf (1296), Conradsdorf (1304), Conradestorp (1337, 1350), przechodzi w Curtstorff (1368), Kuststorp (1449), Conerstorp, Conrestorff (1486), Kurstorf (1572), wreszcie Chursdorf w Dlatego wolno naszą wieś Konrada identyfikować z wsią Cunertsdorp z 24 IV 1368 roku. Wtedy to margrabia Otto zatwierdził zastawienie jej połowy wraz z połową Łysogórek i Żelichowa przez Eryka von Videchowa (Fiddichowa) rycerzowi Henningowi Plötz 2. Identyfikacja jest uzasadniona wyraźnym jej sąsiedztwem tak z wsiami z ziemi chojeńskiej, jak i sprawcami transakcji. Obydwie rodziny znane są w ziemi chojeńskiej. Więcej, możemy czego dotąd nie czyniono ową rodzinę rycerską Slotz potraktować jako pomyłkę bawarskich pisarzy z 1337 roku, albo pomyłkę w odczycie. Rodzina rycerska Slotz w Nowej Marchii poza tym nie jest znana. Zatem lenno w 1337 roku posiadali Plötzowie, w tej okolicy od dawna znani. Do ziemi chojeńskiej, jak Fiddichowowie, przybyli z ziemi wkrzańskiej i jak oni mieli w herbie łabędzia 3. Henryk w 1308 roku był świadkiem sprzedaży mieszczanom chojeńskim łanów w Barnkowie, w 1310 roku z braćmi Henningiem i Boyzem sprzedawał szpitalowi św. Ducha w Chojnie dochód z młyna pod miastem, pieczętując dokument wraz z Ebelinem von Videchow. Henryk (ten sam?) w 1330 roku był obecny przy sprzedaży przez Videchowów Chojnie dochodu z młyna, a Dydolf 1 Das Neumärkisches Landbuch Markgraf Ludwigs des Aelteren vom Jahre 1337, hrsg. Gollmert, Frankfurt a. O. 1862, s Codex diplomaticus Brandenburgensis (dalej: CDB), hrsg. A.F. Riedel, Berlin , Bd XXIV, s Zob. E. Rymar, Dzieje Widuchowej w latach ok , w: Widuchowa nad Odrą, Pyrzyce 1997, s. 58 n. 291

292 Zaginione miejscowości ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej. Cz. 1. Kacerska wieś Konrada von Plote i tym razem chodzi zatem o Plötza w 1333 roku był przy nadaniu mieszczanom przez Videchowów dochodu w Barnkowie. Henryk Blosz i Fryderyk Bloss mający w 1337 roku również według Księgi ziemskiej po 6 łanów lennych w Czachowie 4, też musieli być Plötzami jak owi Slotz z Konradsdorfu, zapewne więc Henryk lub Fryderyk z synami. Przed 1351 roku mieli lenno w Goszkowie, do 1372 roku Garnowo k. Chojny, część Krajnika, potem znamy ich lenno w Mętnie (Fryderyk, 1401), Brwicach (1420, 1428), nadal w Czachowie (do 1425 Fryderyk), następnie w Chełmie (1444), skąd przenieśli się do Żabowa k. Pyrzyc w księstwie pomorskim. Wszyscy podejmujący kiedyś próby odszukania wsi Konrada nie znali interesujących i ważnych przekazów tkwiących w aktach procesu szczecińskiego w latach przeciwko sekcie waldensów 5. Ośrodki sekciarzy znajdowały się w ziemi chojeńskiej, zwłaszcza w Starym i Nowym Objezierzu, między Moryniem i Cedynią. Herman Gossow (tj. rodem z Goszkowa?) z Nowego Objezierza zeznał w grudniu 1392 roku, że jest synem sekciarzy Heylewyka (Heyll) z Bielina i Cüne (Kunegundy?) Gossow, zmarłych w Bielinie, ale pochowanych in cimiterio in Cunrasdorp. Jakub Hildebrant z Goszkowa, ale rodem z Trzcinnej w ziemi myśliborskiej, zeznał 11 I 1393 roku, że do pierwszej spowiedzi w obrządku sekciarzy przystąpił w domu brata swego Clausa w Cunrsdorp, co może jednak oznaczać wspomniane przez nas wyżej Mostkowo w ziemi lipiańskiej. Miesiąc później przesłuchano 49-letnią Zofię, wdowę po Henningu Hagenie z Mieszkowic, której syn Heyne był rolnikiem w Conradsdorp. W Conradorp została pochowana Temmel, żona Michała Smeta, też sekciarza. W Conradorp urodziła się w 1376 roku Greta, córka sekciarzy Heyne Tramburga (tj. z Dramburga, dzisiejszego Drawska Pomorskiego) i Tylss, żona Cuno Holczendorpa z Żelichowa. Henning Coppens z Conraddorp (Conradorp) miał żonę Matyldę urodzo- 4 CDB XIX, s. 179, 191, 194, Neumärkisches Landbuch, s O procesie i sekcie zob. artykuł E. Rymara w I tomie Rocznika Chojeńskiego [przyp. red.]. 292

293 Edward Rymar ną w Nowym Objezierzu. Kilka dni później przed sądem stanęli Mews z Żelichowa (Selchaw) i Henning Mews z Conradesdorp jako stryjowie przesłuchiwanej Matyldy z Objezierza. 27 II 1393 roku zeznawała w procesie Tylss, której matka była pochowana na cmentarzu w Conradorp. Greta, wdowa po Hermanie Wegener z Nowego Objezierza, urodziła się w Conradesdorp jako córka sekciarza Heyne Schmekera pochowanego w (Starej) Rudnicy. Claus Posselaw z Żelichowa zeznał 5 III 1393 roku, że był w sekcie wraz z dwiema krewnymi, Mette, żoną Heycze i Geze, żoną Hansa Lencz z Conradorp. W Conradesdorp urodziła się około 1344 roku i została pochowana Tylss żona Szymona Tramburcha (tj. pochodzącego z Dramburga, tj. Drawska) z Morynia, córka sekciarzy Fryderyka Myldepenninga i Tele z Starego Objezierza, zeznająca 15 III 1394 roku. Dzień później przesłuchano Katarzynę, żonę Heyncza Hagena z Cunradsdorp, urodzoną w Nowym Objezierzu oraz Katarzynę, żonę Henninga Gerkens z Cunradsdorp, urodzoną w Dolsku k. Objezierza. Wreszcie 24 III 1394 roku zeznania złożyła Tele, żona Hermana Hokmana, zamieszkała w Conradesdorp, urodzona in Dobyr 4 miliarum a Stargardia (zatem w Dobrej Nowogardzkiej), jako córka Hansa i Geze Bungerów, sekciarzy, uwiedziona w Nowym Objezierzu 6. Otrzymujemy sporo dalszych wiadomości o poszukiwanej wsi, bo przecież musi o nią chodzić. Przesłuchania wyraźnie wskazują, że mieszkańcy tej wsi w znacznej części należeli do sekty mającej swój ośrodek w Starym i Nowym Objezierzu, pozostawali w związkach małżeńskich z osobami z Dolska, Orzechowa, Nowego i Starego Objezierza, Żelichowa. W tamtej więc okolicy należy jej poszukiwać. Wskazówek lokalizacyjnych jest więcej. Zadłużone dobra rycerzy z rodu Güstebiese w Gozdowicach (Güstebiese), Golicach, Żelichowie, Siekierkach, części Orzechowa, w latach nabył zakon krzyżacki. Nowy od 1454 roku pan kra- 6 D. Kurze, Quellen zur Ketzergeschichte Brandenburgs und Pommerns, Berlin 1975, s. 88, 112, 136, 148, 163, 187, 195, 202, 207, 218, 244, 246,

294 Zaginione miejscowości ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej. Cz. 1. Kacerska wieś Konrada ju, elektor brandenburski Fryderyk II, przekazał je jako dobra państwowe ostaniemu krzyżackiemu wójtowi krajowemu Krzysztofowi Eglingerowi, a po zwrocie skutkiem protestu jego centrali z Malborka, w 1460 roku zastawił Achimowi von Bredow z Kremmen. Wśród nich wymieniono pola opuszczonej wsi (wüste Dorfstätte) Kurczdorf. Po wykupie zastawu 7 I 1466 roku elektor sprzedał te dobra zakonowi joannitów, którzy w Golicach urządzili siedzibę nowej komandorii. I tym razem wśród dóbr wymienia się w tym kompleksie opuszczoną (wüsten Felde und dorfstellen) wieś Kunerstorff i Zaborzyce 7. Gdy w 1529 roku Wolf von Uchtenhagen, pan na Neuenhagen (wtedy w Nowej Marchii, dziś w Niemczech, na płd.-zach. od Cedyni), zaciągał pożyczkę u Busso von Sydowa z Goszkowa, świadkiem transakcji był pewien Paweł Dorffs z Konrstorff 8. Ta wieś ze względu na kontekst mogłaby być kojarzona z wsią poszukiwaną w ziemi chojeńskiej, jednak skoro nasza już w 1460 roku była opuszczoną, a do tego stanowiła własność zakonu joannitów. Pawła Dorffsa wypadnie wywodzić z Kunersdorfu już za Odrą, zwłaszcza ze ów Paweł mógł być w związku (rodzinnym?) ze szlachcicem marchijskim Pawłem z Conresdorf (Kunersdorf). Paweł był sędzią dworskim elektorskim w Kölln nad Szprewą, w 1451 roku rozstrzygał spór mieszczan Köpenick z tamtejszymi chyżanami, w 1456 roku w obecności rycerzy nowomarchijskich ze Stok, Smolnicy, Bielina, Piasku kwitował w Chojnie ostatniemu krzyżackiemu wójtowi Nowej Marchii Eglingerowi pobranie od niego pożyczki. Był wtedy wójtem krajowym elektorskim w Nowej Marchii z siedzibą w Kostrzynie. Jeszcze 7 VII 1458 był nadal kuchmistrzem, a jeszcze w 1462 roku landwójtem w Kölln; w Nowej Marchii znów wystąpił w 1467 roku 9. Tejże wsi (Kunerstorf) dotyczy więc też wzmianka o gradobiciu 9 VII 1591 roku, które 7 CDB VII, s. 163, XXIV, s CDB XIX, s E. Rymar, Studia i materiały z dziejów Nowej Marchii i Gorzowa. Szkice historyczne, Gorzów Wlkp. 1999, s. 137, 138,

295 Edward Rymar zniszczyło doszczętnie plony 10. Trudno przyjąć 11 obecnie, by ów szlachcic mógł pochodzić z joannickiej przecież wsi w ziemi chojeńskiej, już w 1460 roku do tego opustoszałej. Trzeba ją koniecznie odnosić do Kunersdorfu na zachód od Odry, w Brandenburgii elektoralnej. Kolejny natomiast pewny ślad poszukiwanej wsi w ziemi chojeńskiej znajdujemy w inwentaryzacji dóbr państwowych zarządzonej w 1572 roku przez elektora Joachima II. Otóż nadal opuszczone pola (wuste Feldmark) Kunerstorp należą po likwidacji komandorii w Golicach za margrabiego Jana kostrzyńskiego do joannitów ze Słońska, liczą 70 morgów, 700 prętów długich i 300 szerokich, co daje, w zależności od kategorii morgów, 23 lub 39 łanów 12. Położenie wsi Kunerstorp w obszarze komturii golickiej wystarczająco ogranicza poszukiwanie wsi Konrada do tej właśnie okolicy. Dawne próby identyfikacji jej z Gudziszem (Gutistorp 1261, Küstzstorp 1451, Kutzdorf 1944) 10 km na płn. od Kostrzyna, w komandorii templariuszy, potem joannitów w Chwarszczanach 13, były całkowicie nietrafione. Błędem była też próba lokalizowania wsi Konrada w miejscu czy okolicy wsi Wedel (dziś Czartoryja) k. Chojny, której nie wymienia Księga Ziemska z 1337 roku, a dopiero źródła od końca XIV wieku. Po opuszczeniu wsi Konrada Wedlowie mieli jakoby w jej miejscu założyć nową i nazwać od swego nazwiska. Brak wsi w 1337 roku do tego nie upoważnia. Zabrakło przecież podobnie wsi Butterfelde (dziś Przyjezierze) k. Morynia, Reichenfelde (dziś Garnowo) 10 CDB, D, s. 148 (chociaż obok zanotowano zdarzenie z Barnówka w Nowej Marchii). 11 Tak jednak suponuje Matag, Von untergegangener Dörfern im Königsberger Kreise, Die Neumark. Mitteilungen d. Vereins f. Geschichte d. Neumark, 7, 1930, s H.-G. Ost, Die zweite deutsche Ostsiedlung im Drage und Küddow Gebiet. 1 Teil, Leipzig 1939 (=Deutschland und der Osten, Bd 14), s Tak F. W. Brätring, Statistisch topographische Beschreibung der gesamten Mark Brandenburg, Bd III, Berlin 1809; CDB XXIV, s. 191; podobnie H. Berghaus, Landbuch der Mark Brandenburg und des Margrafthums Nieder Lausitz in der Mitte des 19. Jahrhunderts, Brandenburg 1856, Bd III, s

296 Zaginione miejscowości ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej. Cz. 1. Kacerska wieś Konrada k. Chojny, chociaż wtedy istniały 14. Znane nam dziś akta procesowe waldensów z końca XIV w. dowodzą, że wieś była wtedy zamieszkała, zaś Wedel Czartoryja znana jest już od lat Bez podstaw skojarzono wieś chojeńską z Conradesdorp, w której sądownictwo w 1350 roku margrabia nadawał rodowi von Schöning 15, bo to Mostkowo w ziemi lipiańskiej o czym wyżej już mowa w której rodzina Schöningów i później jest znana. W tej sytuacji jedynym trafnym jest spostrzeżenie, że wieś znajdowała się na południowy wschód od Żelichowa w Łysogórskim Lesie, na południe od młyna Latzkower Mühle (dziś Ładkowo), gdzie na mapie sztabowej z końca XIX w. zaznaczono Gross i Klein Dorfstelle 16, czyli miejsce po wsi. Już G.F.L. Neumann w 1824 roku lokalizował wieś Kursdorf, Kunersdorf koło Żelichowa i Zaborzyc, w miejscu leśniczówki Müggenburg (dziś Brochucin) w Łysogórskim Ryc. 1 Wycinek mapy powiatu chojeńskiego F.L. Güssefelda (Norymberga 1796). 14 Krytykę pomysłu przeprowadził już Matag, dz. cyt., s CDB XVIII, s. 79, Matag, dz. cyt., s R. Reiche, Bausteine zur Geschichte der Stadt Königsberg in Neumark während des Mittelalters, Königsberg i. Neumark 1898, s. 117; Matag, dz. cyt., s. 47, który chyba przesadził, domyślając się w Gross wsi Conradesdorp, w Klein Kunesdorf. 296

297 Edward Rymar Lesie (ryc. 1, 2) 17. Inni zwrócili uwagę nawet na popielnice (urny) prehistoryczne znalezione w Brochucinie 18. Nazwę wuste Feldmark Cunersdorf stwierdzamy na mapie Łysogórek jeszcze w drugiej połowie Ryc. 2 Wycinek współczesnej mapy topograficznej 1: XVIII wieku. Nosi ją fragment lasu między lasem Gozdowic i łąkami domeny państwowej z Cedyni 19. Wieś opustoszała po 1394 roku a przed 1460 rokiem, mogła ulec zniszczeniu podczas operacji wojsk polskich i czeskich husytów w 1433 roku 20 na terenie Cedyńskiego Winkla okolonego od zachodu przełomem Odry. Po procesach z zepchnięci do podziemia przetrwali tam waldensi. Oczekiwali oni na swych pobratymców z Czech. Ślady współdziałania wojsk czeskich (tzw. sierotek ) posiłkujących Polskę w wojnie z zakonem krzyżackim, z chojeńskimi innowiercami z okolic 17 G.F.L. Neumann, Versuch einer Geschichte und Topographie der Stadt Königsberg in der Neumark nebst einer statistisch topographischen Uebersicht des Königsberger Kreises, Berlin 1824, s. 35; za nim E.E. Melcher, Geschichte der nordwestlichen Neumark, Frankfurt /O. [1894], s Bt. (zapewne H. Bütow), Das Schlibbetal, Königsberger Kreiskalender 6, 1931, s E. Rehdorf, Altlietzegöricke in der letzten Hälfte des 18 Jahrhundert, Die Neumark, 18, 1941, nr 3, s Tak Neumann, dz. cyt., s

298 Zaginione miejscowości ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej. Cz. 1. Kacerska wieś Konrada Morynia i Cedyni, przeniknęły do kronik. Piotr Hafftitz w swej Microcronicon Marchicum z 1599 roku, powołując się na bliżej nieznaną kronikę pewnego diakona z Chojny, w nieco bałamutnym kontekście, mieszając fakt wyprawy husytów do Marchii w 1431 roku z wyprawą z 1433 roku, donosi o splądrowaniu okolic Chojny wzdłuż Odry, gdzie znajdowały się wioski z czeskimi nazwami, zwane odtąd Ketzerdörfer, tj. wioski kacerskie. Dlatego w tych wsiach jeszcze długo po wyprawie husyci przed ukrytymi w piwnicach ołtarzami odprawiać mieli swe nabożeństwa 21. Wedle kroniki (Annales Marchiae Brandenburgicae) bardziej wiarogodnego Andreasa Angelusa z 1598 roku, po zajęciu Myśliborza husyci mieli splądrować i spalić wsie w okolicach Chojny, lecz zorientowawszy się, że mieszkają tu ich religijni pobratymcy, mieli naprawić pomyłkę i je odbudować. Powtarza to na początku XVIII w. chojeński historyk Augustyn Kehrberg. Wioski te (Objezierze Stare i Nowe, Rudnica) jeszcze w jego czasach zwano Ketzerdörfer, w czym chojnianin upatrywał ślad sympatii dawnych mieszkańców do ruchu husyckiego. Odnotował też podanie o ołtarzach w kilku piwnicach 22. Trudno dać wiarę przekazowi o odbudowie zniszczonych wsi, skoro wojska bawiły tu zaledwie w dniach czerwca 1433 roku. Wieś Konradsdorf Kurtsdorf, Konradowo, mogła być jednak rzeczywiście w tych dniach 1433 roku spalona i potem już nie odbudowana. 21 CDB D, s. 61; zob. P. Schwarz, Die Ketzerdörfer im Königsberger Kreis, Die Neumark, 1, 1924, s. 65 n.; W. Wattenbach, Über Ketzergeschichte in Pommern und der Mark Brandenburg, Sitzunsberichte der Königl. Akad. der Wissensdchaften zu Berlin, 1886, 1 Hlbbd, s. 47 n. 22 A. Kehrberg, Historisch chronologische Abriss der Stadt Königsberg in der Neumark, 2 Aufl., Berlin 1724, II Abth., s

299 Andrzej Kordylasiński Andrzej Kordylasiński* Cedynia Odciski pieczętne rureckich joannitów, chojeńskich augustianów i cedyńskich cysterek Na terenie Nowej Marchii i Pomorza Zachodniego prawie wszystkie założone w średniowieczu zakony zniknęły wraz z wprowadzeniem reformacji w XVI wieku. Mamy po joannitach (będących spadkobiercami templariuszy) kaplicę w Rurce jedną z najstarszych budowli na Pomorzu Zachodnim. W Cedyni pieczołowicie odbudowano zachodnie skrzydło klasztoru cysterek. W Chojnie kościół św. Trójcy kryje pozostałości trzech skrzydeł augustiańskiego zgromadzenia. Wspólną cechą joannitów, augustianów czy cysterek była ich asceza i skromność. Wymienione zgromadzenia pozostawiły po sobie w naszym regionie surowy gotyk. Gorzej z dokumentami te zaginęły w większości bezpowrotnie. Nie ma również pieczęci, które stanowią główny temat tego artykułu. Przepadły. Opisywane przeze mnie dwie pieczęcie (cysterska i augustiańska) zniszczone zostały w pożarach w Chojnie w 1945 roku 1. Na szczęście zachowały się odciski * H. D. Heimann, K. Neitmann, W. Schich, M. Bauch, E. Franke, Ch. Gahlbeck, Ch. Popp, P. Riedel, Brandenburgisches Klosterbuch. Handbuch der Klöster, Stifte und Kommenden bis zur Mitte des 16. Jahrhunderts, Berlin 2010, s. 682 (Bd. 1) i s (Bd. 2). 299

300 Odciski pieczętne rureckich joannitów, chojeńskich augustianów i cedyńskich cysterek Ryc. 1 Rekonstrukcja własna omawianych pieczęci pieczętne. Warto prześledzić ich genezę oraz ikonografię 2. Pieczęć w komunikacji symbolicznej W średniowieczu trzeba było posługiwać się pieczęcią. Tak robiły władze świeckie, duchowne i szlachetnie urodzeni. Następnie mnisi przejęli zwyczaje rycerskie związane z herbami. I ta symbolika godeł weszła potem na pieczęcie. Nie stało się to jednak od razu. Najstarsza znana polska pieczęć klasztorna pochodzi z XI w. z benedyktyńskiego klasztoru 2 Pieczęciami zajmuje się nauka pomocnicza historii sfragistyka. Na pieczęcie wpływ miały herby, a tymi z kolei zajmuje się heraldyka. Pieczęcie podlegały procesowi heraldyzacji, czyli przybierały formę herbu. Ten znowu był na początku znakiem rozpoznawczo-bojowym. Pomocna staje się tu heraldyka kościelna i zakonna. Słowo herb pochodzi z niemieckiego Erbe dziedzictwo. Co ciekawe, po niemiecku herb to Wappen od słów zbroić, uzbroić. Heraldyka zakonna, mimo iż posiada wspólne punkty z nauką o herbach, to ma swoją specyfikę, np. nie posługuje się tarczą integralną częścią herbu. Wizerunek pieczętny z czasem stał się symbolem terytorium czy instytucji. W tym wypadku zakonnej. Elementy zawarte na herbie to godło. I to one z czasem w coraz większym stopniu znajdowały się na pieczęciach. Wśród rozpatrywanych przeze mnie godeł spotyka się głównie symbole religijne, które próbuję odczytać i częściowo zrekonstruować. 300

301 Andrzej Kordylasiński w Sieciechowie 3. W Nowej Marchii, gdzie kultura heraldyczna była bliska kulturze Europy Zachodniej, pojawiła się dość późno wraz z nadaniami dla zakonów w XIII wieku. W godłach należy się doszukiwać sensu tajemnego ; niemal wszystko miało w średniowieczu sens symboliczny 4. I to zarówno w zakonach monastycznych, jakimi byli cystersi i augustianie, jak też w zakonach krzyżowych. Przez te ostatnie należy rozumieć kongregacje rycerskie i szpitalne, które powstały do obsługi krucjat, jak i zakony do wspomagania pielgrzymek oraz krucjat zastępczych 5. Wyobrażenia napieczętne spełniały różnorakie funkcje komunikacji symbolicznej. Wizerunki z pieczęci przekazywały informacje o osobach wyposażonych w ten atrybut. Godło powstawało w miarę potrzeb identyfikacji poszczególnych klasztorów. Z krzyżem nie tylko na płaszczu Po kasacie templariuszy dobra tego zakonu przejęli joannici. Prawa patronackie nad Chojną otrzymali w 1334 roku. Jednak pierwsza wzmianka o joannitach w komandorii rureckiej odnotowana została pięć lat wcześniej. Joannici byli zakonem rycerskim, od innych zakonów odróżniały ich białe krzyże na czerwonych płaszczach. To właśnie w tym środowisku pojawiła się najszybciej heraldyka. Joannici, podobnie jak templariusze, czerpali wzorce z kultury rycerskiej. A to właśnie z elementów rycerskiego uzbrojenia wzięły się herby. Często miały charakter bojowy. Zachował się odcisk pieczęci komandorii z Rurki 6. W otoku, wydzielonym okręgiem, bie- 3 M. Gumowski, M. Haisig, S. Mikucki, Sfragistyka, Warszawa 1960, s W. Tatarkiewicz, Historia estetyki, t. 2, Warszawa 2007, s M. Starnawska, Pieczęcie zakonów krzyżowych na ziemiach polskich w średniowieczu jako źródło do ich dziejów. Perspektywy badawcze, w: Pieczęć w Polsce średniowiecznej i nowożytnej, red. P. Dymmel, Lublin 1998, s M. Hlebionek, Wiedza i Życie. Inne Oblicza historii, nr 10 z maja 2006 r. 301

302 Odciski pieczętne rureckich joannitów, chojeńskich augustianów i cedyńskich cysterek gnie krótka legenda. Brzmi ona: S. CURI[A] [R]OREKEN, czyli komandoria Rurka. Dodatkowo napis wieńczy krzyż. Dwie litery (podane przeze mnie w nawiasie kwadratowym) są nieczytelne. Krzyż odpowiada kształtem godłu zakonu. Niemal dla wszystkich zakonów krzyżowych typowym motywem były emblematy zakonne. Herbem joannitów jest umieszczony na czerwonym polu tarczy biały krzyż kawalerski. Pieczęć przyjęła zatem heraldyczną formę. Symbolika pieczęci jest niezwykle prosta i czytelna. Odwołuje się do symboliki ogólnozakonnej. Wynikać to może z tego, że komandoria rurecka miała samodzielną pozycję. Dokumenty rureckich Ryc. 2 Pieczęć rureckich joannitów joannitów, podobnie jak wiele innych w baliwacie brandenburskim (do którego należała Rurka), pieczętowały władze zakonne prowincji 7. Odwo- 7 M. Starnawska, Pieczęcie zakonów krzyżowych na ziemiach polskich w średniowieczu jako źródło do ich dziejów. Perspektywy badawcze, [w:] Pieczęć w Polsce średniowiecznej i nowożytnej, red. P. Dymmel, Lublin 1998, s

303 Andrzej Kordylasiński łują się do znaku krzyża jako czytelnego symbolu uczestników krucjat (ryc. 2). Skromni chojeńscy augustianie Joannici posiadali prawa patronackie nad chojeńską farą. W tym samym czasie swoją działalność prowadzili w Chojnie augustianie. Już w 1290 r. biskup kamieński zatwierdził ich chojeńskie założenie klasztoru. Głównymi dziedzinami działalności augustianów były kazania, opieka nad umierającymi i sprawy związane z pochówkami. Mnisi znali dobrze Biblię. To oni tłumaczyli chojnianom wiarę. Należałoby się zatem spodziewać bogatego przekazu zawartego na klasztornej pieczęci. Faktycznie, na tle odcisku stempla joannitów niezwykle ciekawie prezentuje się wizerunek napieczętny augustianów. Zachował Ryc. 3 Pieczęć chojeńskich augustianów z 1484 r. wg rysunku F.A. Vossberga się rysunek F.A. Vossberga i zdjęcia pieczęci klasztornej 8. Odcisk pieczętny widniał na dawnym dokumencie miasta Chojna z 17 grudnia 1484 r., który został spalony wraz z przywieszonymi pieczęciami w 1945 roku (ryc. 3) 9. Wizerunek napieczętny chojeńskich augustianów zawiera elemen- 8 H. D. Heimann, K. Neitmann, W. Schich, M. Bauch, E. Franke, Ch. Gahbeck, Ch. Popp, P. Riedel, Brandenburgisches..., t. 1, s Tamże, t.1, s

PARAFIA PW. NARODZENIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY W PEŁCZYCACH

PARAFIA PW. NARODZENIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY W PEŁCZYCACH PARAFIA PW. NARODZENIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY W PEŁCZYCACH ul. Kościelna 4 PEŁCZYCE 73-260 tel. 95 7685315 wik. 957685015 Kościół parafialny: Pw. Narodzenia NMP w Pełczycach - poświęcony: 8 IX 1946 r.

Bardziej szczegółowo

Kościół p.w. Podwyższenia Krzyża w Lubiechni Małej

Kościół p.w. Podwyższenia Krzyża w Lubiechni Małej Kościół w Lubiechni Małej położony jest w niewielkiej wsi odległej o 7 km na północ od Rzepina. Jest to niewielki kościółek wzniesiony w konstrukcji ryglowej w drugiej połowie XVII wieku z drewnianą wieżą

Bardziej szczegółowo

Skoczów miasto urodzenia Jana Sarkandra

Skoczów miasto urodzenia Jana Sarkandra Skoczów miasto urodzenia Jana Sarkandra Opis miasta: Jacek i Maria Łempiccy, Święci w Polsce i ich kult w świetle historii, Kraków 2008, s. 197-198 (wydanie papierowe) lub: Jan Sarkander, Skoczów - http://sancti_in_polonia.wietrzykowski.net/2j.html

Bardziej szczegółowo

Chełmno ul. Franciszkańska 8. kościół pw. Wniebowzięcia NMP i Sanktuarium MB Bolesnej ("Fara")

Chełmno ul. Franciszkańska 8. kościół pw. Wniebowzięcia NMP i Sanktuarium MB Bolesnej (Fara) Chełmno ul. Franciszkańska 8 kościół pw. Wniebowzięcia NMP i Sanktuarium MB Bolesnej ("Fara") Opis kościoła: Jacek i Maria Łempiccy, Święci w Polsce i ich kult w świetle historii, Kraków 2008, str. 74-75,

Bardziej szczegółowo

Radomsko. Ikonografia w Kościele OO. Franciszkanów pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Ważnym elementem wystroju kościelnego,

Radomsko. Ikonografia w Kościele OO. Franciszkanów pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Ważnym elementem wystroju kościelnego, Radomsko Ikonografia w Kościele OO. Franciszkanów pw. Podwyższenia Krzyża Świętego Ważnym elementem wystroju kościelnego, kaplic i ołtarzy są obrazy, figury, freski i witraże świętych Postaci Kościoła.

Bardziej szczegółowo

via sacra PODRÓŻOWANIE BEZ GRANIC.PRZEZ WIEKI. W ZADUMIE.

via sacra PODRÓŻOWANIE BEZ GRANIC.PRZEZ WIEKI. W ZADUMIE. via sacra PODRÓŻOWANIE BEZ GRANIC.PRZEZ WIEKI. W ZADUMIE. W dniach od 23.08.2014 roku do 28.09.2014 roku, w Bazylice Mniejszej Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Strzegomiu trwać będzie wystawa, pt. Spotkania,

Bardziej szczegółowo

Trzebnica Woj. Dolnośląskie. Bazylika pw. św. Jadwigi i św. Bartłomieja

Trzebnica Woj. Dolnośląskie. Bazylika pw. św. Jadwigi i św. Bartłomieja Trzebnica Woj. Dolnośląskie Bazylika pw. św. Jadwigi i św. Bartłomieja Opis kościoła: Jacek i Maria Łempiccy, Święci w Polsce i ich kult w świetle historii, Kraków 2008, str. 173, 175 lub: Jadwiga Śląska,

Bardziej szczegółowo

Kościół parafialny pod wezwaniem św. Marcina w Chojnacie

Kościół parafialny pod wezwaniem św. Marcina w Chojnacie Kościół parafialny pod wezwaniem św. Marcina w Chojnacie Chojnata jest starą wsią. Powstała nie później niż w XIII w. Niegdyś posiadała duże znaczenie dzięki zakonowi benedyktynów, którzy posiadali tutaj

Bardziej szczegółowo

Święta Anna ul. Aleksandrówka Przyrów (Woj. Śląskie) Sanktuarium Świętej Anny

Święta Anna ul. Aleksandrówka Przyrów (Woj. Śląskie) Sanktuarium Świętej Anny Święta Anna ul. Aleksandrówka 42 41-248 Przyrów (Woj. Śląskie) Sanktuarium Świętej Anny Opis kościoła: Jacek i Maria Łempiccy, Święci w Polsce i ich kult w świetle historii, Kraków 2008, str. 45-46 więcej:

Bardziej szczegółowo

L.p. Miejscowość Obiekt Adres Forma ochrony Czas powstania Uwagi. Białęgi. XIII/XIV w., 1840 r., folwarcznym, ob. nieużytkowany.

L.p. Miejscowość Obiekt Adres Forma ochrony Czas powstania Uwagi. Białęgi. XIII/XIV w., 1840 r., folwarcznym, ob. nieużytkowany. ANEKS 1. Rejestr zabytków nieruchomych wykaz L.p. Miejscowość Obiekt Adres Forma ochrony Czas powstania Uwagi 1. Białęgi kościół spichlerz w zespole Białęgi XIII/XIV w., 1840 r., folwarcznym, ob. nieużytkowany

Bardziej szczegółowo

Szczepanów (Woj. Małopolskie)

Szczepanów (Woj. Małopolskie) Szczepanów (Woj. Małopolskie) Bazylika pw. śś. Marii Magdaleny i Stanisława BM Sanktuarium św. Stanisława BM Opis kościoła: Jacek i Maria Łempiccy, Święci w Polsce i ich kult w świetle historii, Kraków

Bardziej szczegółowo

Komunikat Kurii Metropolitalnej Szczecińsko-Kamieńskiej (do Księży Proboszczów posługujących w Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej)

Komunikat Kurii Metropolitalnej Szczecińsko-Kamieńskiej (do Księży Proboszczów posługujących w Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej) KURIA METROPOLITALNA SZCZECIŃSKO-KAMIEŃSKA WYDZIAŁ DUSZPASTERSKI ul. Papieża Pawła VI 4; 71-459 Szczecin tel. 91/454-22-92; fax 91/453-69-08 Szczecin, 30 września 2010 r. Znak: CK 98/2010 Komunikat Kurii

Bardziej szczegółowo

2 sierpnia 1983r. św. Maria Franciszka Kozłowska otrzymuje objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia, co staje się momentem zwrotnym w dziejach

2 sierpnia 1983r. św. Maria Franciszka Kozłowska otrzymuje objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia, co staje się momentem zwrotnym w dziejach 2 sierpnia 1983r. św. Maria Franciszka Kozłowska otrzymuje objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia, co staje się momentem zwrotnym w dziejach Zgromadzenia Sióstr i początkiem Zgromadzenia Kapłanów Mariawitów

Bardziej szczegółowo

Historia Polski Klasa V SP

Historia Polski Klasa V SP Temat: Bolesław Krzywousty i jego testament. Historia Polski Klasa V SP Bolesław Krzywousty ur. 20 sierpnia 1086, zm. 28 października 1138. Był synem Władysława Hermana i Judyty Czeskiej. Książę Śląski,

Bardziej szczegółowo

Umowy dotacyjne MKZ

Umowy dotacyjne MKZ Umowy dotacyjne MKZ - L.p. Nr konkursu Nazwa konkursu Nazwa własna zadania NR umowy Nazwa podmiotu Kwota dotacji Data rozpoczęcia Data zakończenia 1 1471 2 1471 3 1471 4 1471 III EDYCJA. III EDYCJA. III

Bardziej szczegółowo

Trasa wycieczki: Zabytki sakralne Łomży. czas trwania: 5 godzin, typ: piesza, liczba miejsc: 8, stopień trudności: bardzo łatwa

Trasa wycieczki: Zabytki sakralne Łomży. czas trwania: 5 godzin, typ: piesza, liczba miejsc: 8, stopień trudności: bardzo łatwa Trasa wycieczki: Zabytki sakralne Łomży czas trwania: 5 godzin, typ: piesza, liczba miejsc: 8, stopień trudności: bardzo łatwa Opis wycieczki to duże miasto w województwie podlaskim nad rzeką Narwią. Historia

Bardziej szczegółowo

Częstochowa (Woj. Śląskie)

Częstochowa (Woj. Śląskie) Częstochowa (Woj. Śląskie) Sanktuarium NMP Częstochowskiej Jasnogórska Bazylika pw. Znalezienia Krzyża Świętego i Narodzenia NMP Opis kościoła: Jacek i Maria Łempiccy, Święci w Polsce i ich kult w świetle

Bardziej szczegółowo

Szczątki biblioteki i archiwum po klasztorze augustianów-eremitów w Książu Wielkim

Szczątki biblioteki i archiwum po klasztorze augustianów-eremitów w Książu Wielkim dr Agnieszka Fluda-Krokos Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie Instytut Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa Katedra Badań Książki i Prasy Szczątki biblioteki i archiwum

Bardziej szczegółowo

JAKIE SĄ NAJSTARSZE KOŚCIOŁY W BIELSKU BIAŁEJ?

JAKIE SĄ NAJSTARSZE KOŚCIOŁY W BIELSKU BIAŁEJ? JAKIE SĄ NAJSTARSZE KOŚCIOŁY W BIELSKU BIAŁEJ? MENU: 1.Bielsko-Biała 2. Kościół św. Stanisława 3. Katedra św. Mikołaja 4. Kościół Trójcy Przenajświętszej 5. Kościół św. Barbary Bielsko-Biała miasto na

Bardziej szczegółowo

Przedbórz. kościół pw. św. Aleksego

Przedbórz. kościół pw. św. Aleksego Przedbórz kościół pw. św. Aleksego Kościołów pw. św. Aleksego jest w Polsce tylko kilka; początki budowy kościoła z Przedborza sięgają 2. poł. XIII wieku. Wieża z czerwonego piaskowca z detalami ciosu

Bardziej szczegółowo

Dukla ul. Bernardyńska 2. Sanktuarium św. Jana z Dukli Bernardyni

Dukla ul. Bernardyńska 2. Sanktuarium św. Jana z Dukli Bernardyni Dukla ul. Bernardyńska 2 Sanktuarium św. Jana z Dukli Bernardyni Opis kościoła: Jacek i Maria Łempiccy, Święci w Polsce i ich kult w świetle historii, Kraków 2008, str. 201-202 więcej: Jan z Dukli http://sancti_in_polonia.wietrzykowski.net/2j.html

Bardziej szczegółowo

Radom, 18 października 2012 roku. L. dz. 1040/12 DEKRET. o możliwości uzyskania łaski odpustu zupełnego w Roku Wiary. w Diecezji Radomskiej

Radom, 18 października 2012 roku. L. dz. 1040/12 DEKRET. o możliwości uzyskania łaski odpustu zupełnego w Roku Wiary. w Diecezji Radomskiej Bp Henryk Tomasik: Dekret o możliwości uzyskania łaski odpustu zupełnego w Roku Wiary w Diecezji Ra Radom, 18 października 2012 roku L. dz. 1040/12 DEKRET o możliwości uzyskania łaski odpustu zupełnego

Bardziej szczegółowo

Edward Rymar Toytenowie - rodzina dziedzicznych sołtysów Barlinka. Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 5,

Edward Rymar Toytenowie - rodzina dziedzicznych sołtysów Barlinka. Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 5, Edward Rymar Toytenowie - rodzina dziedzicznych sołtysów Barlinka Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 5, 313-317 1998 N a d w a r c ia ń s k i R o czn ik H isto ryczn o-a rchiw aln y NR 5 -

Bardziej szczegółowo

Olsztyn, r.

Olsztyn, r. Olsztyn, 30.06.2017 r. Lista wniosków o dofinansowanie projektów, które przeszły pozytywnie weryfikację wymogów formalnych w konkursie IZ.00-28-002/17 w ramach Osi 6 Kultura i dziedzictwo Działania 6.1

Bardziej szczegółowo

Lubasz Sanktuarium Matki Bożej Królowej Rodzin w Lubaszu.

Lubasz Sanktuarium Matki Bożej Królowej Rodzin w Lubaszu. Lubasz W kościele katolickim sanktuaria to miejsca święte, gdzie w sposób szczególny Bóg udziela swojej łaski. Takim miejscem, które pragniemy Państwu przedstawić jest Sanktuarium Matki Bożej Królowej

Bardziej szczegółowo

Ksiądz Kanonik Stefan Ginalski

Ksiądz Kanonik Stefan Ginalski Historia Grabowca, ksiądz Stefan Ginalski, inne parafie i nie tylko 1 Historia życia kapłana Ksiądz Kanonik Stefan Ginalski 03.11.1889 27.10.1954 (praca w trakcie opracowywania) Tomasz Ginalski, Renata

Bardziej szczegółowo

Wieża Trynitarska jest najwyższym punktem zabudowy staromiejskiej Lublina. Została wzniesiona w 1693 roku w miejscu dawnej furty miejskiej jako

Wieża Trynitarska jest najwyższym punktem zabudowy staromiejskiej Lublina. Została wzniesiona w 1693 roku w miejscu dawnej furty miejskiej jako WIEŻA TRYNITARSKA Wieża Trynitarska jest najwyższym punktem zabudowy staromiejskiej Lublina. Została wzniesiona w 1693 roku w miejscu dawnej furty miejskiej jako dzwonnica. Dzisiejszy wygląd zawdzięcza

Bardziej szczegółowo

Wielki Odpust w Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Limanowej

Wielki Odpust w Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Limanowej Wiadomości Poniedziałek, 5 września 2016 Wielki Odpust w Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Limanowej Uroczystość ta będzie połączona z diecezjalnymi obchodami 1050. rocznicy Chrztu Polski. Szczegółowy

Bardziej szczegółowo

Piękna nasza Rydzyna cała

Piękna nasza Rydzyna cała Piękna nasza Rydzyna cała Historia Ciekawostki Zabytki Rydzyna jest miastem zabytkiem. Objęta jest opieką konserwatorską z uwagi na zachowany XVIII - wieczny układ przestrzenny oraz liczne zabytkowe budowle.

Bardziej szczegółowo

Warszawa-Mokotów ul. Czerniakowska 2. Kościół pw. św. Antoniego i Bonifacego (historia parafii)

Warszawa-Mokotów ul. Czerniakowska 2. Kościół pw. św. Antoniego i Bonifacego (historia parafii) Warszawa-Mokotów ul. Czerniakowska 2 Kościół pw. św. Antoniego i Bonifacego (historia parafii) Opis kościoła: Jacek i Maria Łempiccy, Święci w Polsce i ich kult w świetle historii, Kraków 2008, str. 65;

Bardziej szczegółowo

PĘTLA STRONIE-BYSTRZYCA 78,9 km

PĘTLA STRONIE-BYSTRZYCA 78,9 km PĘTLA STRONIE-BYSTRZYCA 78,9 km Jest to bardzo trasa prowadząca przez najbardziej lesistą gminę w Polsce, przez Śnieżnicki Park Krajobrazowy. Proponujemy ją dla aktywnych rowerzystów, którzy poradzą sobie

Bardziej szczegółowo

KALENDARZ WYDARZEŃ Roku Jubileuszowego 800 - lecia Kapituły Kolegiackiej w Opatowie

KALENDARZ WYDARZEŃ Roku Jubileuszowego 800 - lecia Kapituły Kolegiackiej w Opatowie Powiat Opatowski Miasto i Gmina Opatów KALENDARZ WYDARZEŃ Roku Jubileuszowego 800 - lecia Kapituły Kolegiackiej w Opatowie 06 listopad 2005 r. Wydarzenie: Powołanie Komitetu Honorowego Obchodów Jubileuszu

Bardziej szczegółowo

nr 1566 pn. DZIAŁANIA W ZAKRESIE OCHRONY DÓBR KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO WE WROCŁAWIU

nr 1566 pn. DZIAŁANIA W ZAKRESIE OCHRONY DÓBR KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO WE WROCŁAWIU INFORMACJA Z WERYFIKACJI FORMALNEJ OFERT ZŁOŻONYCH W OTWARTYM KONKURSIE OFERT: nr 1566 pn. DZIAŁANIA W ZAKRESIE OCHRONY DÓBR KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO WE nr oferty NAZWA ORGANIZACJI NAZWA WŁASNA

Bardziej szczegółowo

Piotr z Gumowa [Gumowski] (k. XIV w ) - wójt tykociński

Piotr z Gumowa [Gumowski] (k. XIV w ) - wójt tykociński Piotr z Gumowa [Gumowski] (k. XIV w. - 1459) - wójt tykociński Urodził się przypuszczalnie w końcu XIV w. Pochodził ze szlachty osiadłej w Gumowie, najprawdopodobniej w powiecie łomżyńskim, parafii lubotyńskiej.

Bardziej szczegółowo

EWIDENCJA ZABYTKÓW GMINA WIEJSKA ZAKRZEWO KARTY ADRESOWE ZABYTKÓW POWIAT ALEKSANDROWSKI WOJEWÓDZTWO KUJAWSKO POMORSKIE

EWIDENCJA ZABYTKÓW GMINA WIEJSKA ZAKRZEWO KARTY ADRESOWE ZABYTKÓW POWIAT ALEKSANDROWSKI WOJEWÓDZTWO KUJAWSKO POMORSKIE EWIDENCJA ZABYTKÓW KARTY ADRESOWE ZABYTKÓW GMINA WIEJSKA ZAKRZEWO POWIAT ALEKSANDROWSKI WOJEWÓDZTWO KUJAWSKO POMORSKIE WSIE: GĘSIN, KOBIELICE, KOLONIA BODZANOWSKA, KOLONIA ZAKRZEWO STARE, LEPSZE, SEROCZKI,

Bardziej szczegółowo

Jemielnica Europejska gmina ze śląską duszą turystyczna alternatywa dla znudzonych miastem

Jemielnica Europejska gmina ze śląską duszą turystyczna alternatywa dla znudzonych miastem Jemielnica Europejska gmina ze śląską duszą turystyczna alternatywa dla znudzonych miastem Urząd Gminy Jemielnica ul. Strzelecka 67 47-133 Jemielnica www.jemielnica.pl GMINA JEMIELNICA położenie Gmina

Bardziej szczegółowo

Z pamiętnika Wichulca

Z pamiętnika Wichulca Z pamiętnika Wichulca Prawdopodobnie nasza urokliwa miejscowość powstała w I poł, XV w. Wówczas jak podają niemieckojęzyczne źródła przyjęła ona nazwę Eichholz. Możliwe, że w XV w. stanowiła ona majątek

Bardziej szczegółowo

ŚWIĘTY O. MAKSYMILIAN MARIA KOLBE

ŚWIĘTY O. MAKSYMILIAN MARIA KOLBE ŚWIĘTY O. MAKSYMILIAN MARIA KOLBE Rok św. ojca Maksymiliana Marii Kolbego 2011 (decyzja Senatu) W prezentacji wykorzystano materiały z książki Anny Kubajak Szlakami świętych i błogosławionych. Wielcy Polacy

Bardziej szczegółowo

Dotacje przyznane w latach na remont zabytków w powiatach nakielskim, sępoleńskim, tucholskim

Dotacje przyznane w latach na remont zabytków w powiatach nakielskim, sępoleńskim, tucholskim Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego Dotacje przyznane w latach 2009-2012 na remont zabytków w powiatach m, m, tucholskim 2009 r. Wnioskodawca Gmina Nazwa obiektu Nazwa zadania Kwota udzielolnej

Bardziej szczegółowo

Trzebnica. Zarys rozwoju miasta na przestrzeni wieków. pod redakcją Leszka Wiatrowskiego. Wrocław Trzebnica 1995 Wydawnictwo DTSK Silesia

Trzebnica. Zarys rozwoju miasta na przestrzeni wieków. pod redakcją Leszka Wiatrowskiego. Wrocław Trzebnica 1995 Wydawnictwo DTSK Silesia Trzebnica Zarys rozwoju miasta na przestrzeni wieków pod redakcją Leszka Wiatrowskiego Wrocław Trzebnica 1995 Wydawnictwo DTSK Silesia Spis treści Przedmowa (Henryk Jacukowicz) 5 Wstęp (Jerzy Kos, Leszek

Bardziej szczegółowo

Ocena kryteriów formalnych. Wynik oceny kryteriów formalnych wyboru projektów. Wnioskowana kwota dofinansowania środkami publicznymi

Ocena kryteriów formalnych. Wynik oceny kryteriów formalnych wyboru projektów. Wnioskowana kwota dofinansowania środkami publicznymi Załącznik nr 1 do Uchwały nr. Zarządu Województwa Warmińsko-Mazurskiego z Olsztyn, 22.11.2017 r. Lista wniosków o dofinansowanie projektów ocenionych pod względem formalno-merytorycznym opracowana przez

Bardziej szczegółowo

Propozycja Patrona Szkoły Podstawowej w Osielsku

Propozycja Patrona Szkoły Podstawowej w Osielsku Propozycja Patrona Szkoły Podstawowej w Osielsku Data publikacji: 2018-10-15 17:52 GŁÓWNY ODPUST PARAFIALNY - NARODZENIE NMP 8.09.2019 r. Program Uroczystości Odpustowych Sobota, 7.09.2019 7.00 Piesza

Bardziej szczegółowo

MATERIAŁY DO DZIEJÓW SZTUKI SAKRALNEJ NA ZIEMIACH WSCHODNICH DAWNEJ RZECZYPOSPOLITEJ Redakcja naukowa: Jan K. Ostrowski CZĘŚĆ I

MATERIAŁY DO DZIEJÓW SZTUKI SAKRALNEJ NA ZIEMIACH WSCHODNICH DAWNEJ RZECZYPOSPOLITEJ Redakcja naukowa: Jan K. Ostrowski CZĘŚĆ I Światosław Lenartowicz, Jan K. Ostrowski, Jerzy T. Petrus,, Jan K. Ostrowski Wstęp Oznaczenia i skróty Piotr Krasny Kościół parafialny p.w. Św. Jana Chrzciciela w Biskowicach Kościół parafialny p.w. Św.

Bardziej szczegółowo

Kraków ul. św. Jana 7. Kościół pw. śś. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty (Siostry Prezentki)

Kraków ul. św. Jana 7. Kościół pw. śś. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty (Siostry Prezentki) Kraków ul. św. Jana 7 Kościół pw. śś. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty (Siostry Prezentki) Kościół św. Jana Chrzciciela i św. Jana Apostoła i Ewangelisty w Krakowie został ufundowany w XII wieku przez

Bardziej szczegółowo

województwo zachodniopomorskie

województwo zachodniopomorskie Egzamin dla kandydatów na przewodników terenowych województwo zachodniopomorskie 14.07.2009 r. część pisemna (wersja A) 1. Elektrownia wodna, szczytowo-pompowa w Żydowie wykorzystuje różnice poziomu (80

Bardziej szczegółowo

Zbigniew Czarnuch Edward Rymar-badacz dziejów Nowej Marchii. Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 5,

Zbigniew Czarnuch Edward Rymar-badacz dziejów Nowej Marchii. Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 5, Zbigniew Czarnuch Edward Rymar-badacz dziejów Nowej Marchii Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 5, 415-420 1998 Rocznik N a d w a r c ia ń s k i Historyczno-Archiwalny NR 5 - ROK 1998 Zbigniew

Bardziej szczegółowo

Parafialna pielgrzymka Kół Żywego Różańca do Częstochowy. Uczestnicy wyjazdu na Wałach Jasnogórskich (13.09.1997 r.).

Parafialna pielgrzymka Kół Żywego Różańca do Częstochowy. Uczestnicy wyjazdu na Wałach Jasnogórskich (13.09.1997 r.). Parafialna pielgrzymka Kół Żywego Różańca do Częstochowy. Uczestnicy wyjazdu na Wałach Jasnogórskich (13.09.1997 r.). Rada duszpasterska parafii p. w. Trójcy Świętej (30.11.1997 r.). Na zdjęciu stoją od

Bardziej szczegółowo

Ryc. 1. Sianki. Cerkiew greckokatolicka z 1645 r., obecnie we wsi Kostrino (Ukraina). Budzyński S. 1993. Op. cit., s. 325. 2

Ryc. 1. Sianki. Cerkiew greckokatolicka z 1645 r., obecnie we wsi Kostrino (Ukraina). Budzyński S. 1993. Op. cit., s. 325. 2 Sianki Parafia greckokatolicka w miejscu, dekanat Wysoczański 1. Najstarsza wzmianka dotyczy cerkwi wykonanej w typie bojkowskim, zbudowanej w 1645 r. (ryc. 1). Cerkiew tą sprzedano w 1703 r. do wsi Kostrino

Bardziej szczegółowo

Wykaz udzielonych dotacji celowych na prace konserwatorskie, restauratorskie lub roboty budowlane przy zabytku wpisanym do rejestru zabytków.

Wykaz udzielonych dotacji celowych na prace konserwatorskie, restauratorskie lub roboty budowlane przy zabytku wpisanym do rejestru zabytków. Wykaz udzielonych dotacji celowych na prace konserwatorskie, restauratorskie lub roboty budowlane przy zabytku wpisanym do rejestru zabytków Rok 2016 Uchwałą nr XIX/124/16 Rada Powiatu Opolskiego w dniu

Bardziej szczegółowo

WSTĘP STANOWISKO POMORSKICH TEOLOGÓW PROTESTANCKICH W SPRAWIE SZTUKI KOŚCIELNEJ 35

WSTĘP STANOWISKO POMORSKICH TEOLOGÓW PROTESTANCKICH W SPRAWIE SZTUKI KOŚCIELNEJ 35 SPIS TREŚCI WSTĘP 11 1. KOŚCIÓŁ NA POMORZU W XVI IXVII WIEKU 21 1.1. POCZĄTKI REFORMACJI NA POMORZU 21 1.2. POMORSKI KOŚCIÓŁ KRAJOWY W DOBIE KONFESJONALIZACJI 24 1.3. POMORSKI KOŚCIÓŁ KRAJOWY W DOBIE UKSZTAŁTOWANEJ

Bardziej szczegółowo

Recenzent dr hab. Krzysztof Kaczmarek, prof. UAM. Redaktor Wydawnictwa Michał Staniszewski. Projekt okładki i stron tytułowych Andrzej Taranek

Recenzent dr hab. Krzysztof Kaczmarek, prof. UAM. Redaktor Wydawnictwa Michał Staniszewski. Projekt okładki i stron tytułowych Andrzej Taranek Recenzent dr hab. Krzysztof Kaczmarek, prof. UAM Redaktor Wydawnictwa Michał Staniszewski Projekt okładki i stron tytułowych Andrzej Taranek Na okładce Widok kościoła Dominikanów w Gdańsku (R. Curicke,

Bardziej szczegółowo

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; 83-130 Pelplin e-mail: ksmdp@o2.pl www.pelplin.ksm.org.pl Nr rachunku: 18 1160 2202 0000 0000 5342 0223 Kalendarz formacyjny

Bardziej szczegółowo

Ksiądz Kanonik Edward Kłopotek

Ksiądz Kanonik Edward Kłopotek Historia życia kapłana. Ksiądz Kanonik Edward Kłopotek 1 Historia życia kapłana Ksiądz Kanonik Edward Kłopotek 26.10.1934 19.11.2008 (praca w trakcie opracowywania) Część III Renata Kulik, Henryk Kulik

Bardziej szczegółowo

15. ANEKS. Ludwikowo - rodzinny dom Mączyńskich tu urodził się ks. Kazimierz Mączyński. Rodzinny dom

15. ANEKS. Ludwikowo - rodzinny dom Mączyńskich tu urodził się ks. Kazimierz Mączyński. Rodzinny dom 82 15. ANEKS Ludwikowo - rodzinny dom Mączyńskich tu urodził się ks. Kazimierz Mączyński Rodzinny dom 82 Ludwikowo - fundamenty starego kościoła 83 Ludwikowo - dzisiejsza kaplica parafialna kiedyś była

Bardziej szczegółowo

O godz odbyła się uroczystość I Komunii św. dzieci, które przygotowała katechetka s. Emanuela Oleksiej. Komunię św. przyjęło 24 dzieci.

O godz odbyła się uroczystość I Komunii św. dzieci, które przygotowała katechetka s. Emanuela Oleksiej. Komunię św. przyjęło 24 dzieci. 16.05. O godz. 10.30 odbyła się uroczystość I Komunii św. dzieci, które przygotowała katechetka s. Emanuela Oleksiej. Komunię św. przyjęło 24 dzieci. Tego dna o godz. 12.00 mszę św. z okazji 25-lecia święceń

Bardziej szczegółowo

Biuletyn informacyjny Kleryków ze Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi.

Biuletyn informacyjny Kleryków ze Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi. Biuletyn informacyjny Kleryków ze Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi. 18. XII. 2008 Wrocław nr 4 (6) 2008 1 Bardzo serdecznie witamy już w ostatnich dniach Adwentu tuż przed Bożym Narodzeniem.

Bardziej szczegółowo

Historia kościoła i parafii p.w. Narodzenia NMP w Jazowsku

Historia kościoła i parafii p.w. Narodzenia NMP w Jazowsku Historia kościoła i parafii p.w. Narodzenia NMP w Jazowsku Utworzenie rzymskokatolickiej parafii w Jazowsku należy datować w przybliżeniu na drugą połowę XIII wieku. Zapewne w tym samym okresie wybudowano

Bardziej szczegółowo

Pustelnia de Foucauld

Pustelnia de Foucauld Niezbadane są drogi Bożego Miłosierdzia. Tych, których Pan powołuje do zgłębiania wielkości Jego Miłosierdzia, prowadzi przedziwnymi drogami. Tak było kiedyś w przeszłości i jest dzisiaj, właśnie tu na

Bardziej szczegółowo

Fot. 1. Pozdrowienia z Chełmży z wizerunkami: katedry, kościoła św. Mikołaja, cukrowni i budynku poczty. Pocztówka sprzed I wojny światowej.

Fot. 1. Pozdrowienia z Chełmży z wizerunkami: katedry, kościoła św. Mikołaja, cukrowni i budynku poczty. Pocztówka sprzed I wojny światowej. Fot. 1. Pozdrowienia z Chełmży z wizerunkami: katedry, kościoła św. Mikołaja, cukrowni i budynku poczty. Pocztówka sprzed I wojny światowej. 15 Fot. 2. Katedra Chełmżyńska w okresie międzywojennym. 16

Bardziej szczegółowo

Zakon Maltański powstał w 1099 r. w Palestynie i jest świeckim zakonem religijnym o tradycyjnie rycerskim charakterze. W okresie krucjat (XI- XIII

Zakon Maltański powstał w 1099 r. w Palestynie i jest świeckim zakonem religijnym o tradycyjnie rycerskim charakterze. W okresie krucjat (XI- XIII Zakon Maltański powstał w 1099 r. w Palestynie i jest świeckim zakonem religijnym o tradycyjnie rycerskim charakterze. W okresie krucjat (XI- XIII w.) powstały trzy zakony: joannici, templariusze i krzyżacy.

Bardziej szczegółowo

Edward Rymar Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu : w ziemi chojeńskiej w szczególności. Rocznik Chojeński 2, 27-50

Edward Rymar Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu : w ziemi chojeńskiej w szczególności. Rocznik Chojeński 2, 27-50 Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu : w ziemi chojeńskiej w szczególności Rocznik Chojeński 2, 27-50 2010 * Pyrzyce Rodzina rycerska von Sydow w średniowieczu (w ziemi chojeńskiej w szczególności)

Bardziej szczegółowo

ZABYTKI NIERUCHOME WPISANE DO REJESTRU ZABYTKÓW

ZABYTKI NIERUCHOME WPISANE DO REJESTRU ZABYTKÓW POWIAT ŚWIECKI ZABYTKI NIERUCHOME WPISANE DO REJESTRU ZABYTKÓW GMINA MIEJSCOWOŚĆ ADRES OBIEKT DATA DECYZJI NR REJESTRU BUKOWIEC BUDYŃ Założenie pałacowoparkowe: 31.08.1995 A/1063 Pałac Ptaszarnia, ob.

Bardziej szczegółowo

Wybory Prezydenckie - 24 maja 2015 r.

Wybory Prezydenckie - 24 maja 2015 r. Nr. 5/116 17 maj 2015 Wybory Prezydenckie - 24 maja 2015 r. Dobrowolna rezygnacja z udziału w wyborach jest grzechem zaniedbania, ponieważ jest odrzuceniem odpowiedzialności za losy ojczyzny. Ludzie wierzący

Bardziej szczegółowo

Kraków ul. Reformacka 4. kościół pw. św. Kazimierza Królewicza Reformaci

Kraków ul. Reformacka 4. kościół pw. św. Kazimierza Królewicza Reformaci Kraków ul. Reformacka 4 kościół pw. św. Kazimierza Królewicza Reformaci Opis kościoła: Jacek i Maria Łempiccy, Święci w Polsce i ich kult w świetle historii, Kraków 2008, str. 55, 239 więcej: Kazimierz

Bardziej szczegółowo

Koperta 2 Grupa A. Szukanie śladów w dawnej twierdzy Kostrzyn Widzieć, czytać i opowiadać historię

Koperta 2 Grupa A. Szukanie śladów w dawnej twierdzy Kostrzyn Widzieć, czytać i opowiadać historię Szukanie śladów w dawnej twierdzy Kostrzyn Widzieć, czytać i opowiadać historię Koperta 2 Grupa A Podczas dzisiejszego szukania śladów przeszłości w starym mieście Kostrzyn, dla waszej grupy ciekawe będą

Bardziej szczegółowo

województwo zachodniopomorskie

województwo zachodniopomorskie Egzamin dla kandydatów na przewodników terenowych województwo zachodniopomorskie 12.09.2011 r. część pisemna (wersja B) 1. Której z baszt nie ma w Pyrzycach: a. Lodowej, b. Mniszej, c. Sowiej, d. Kaszanej.

Bardziej szczegółowo

województwo zachodniopomorskie

województwo zachodniopomorskie Egzamin dla kandydatów na przewodników terenowych województwo zachodniopomorskie 12.09.2011 r. część pisemna (wersja A) 1. Koło Polanowa znajduje się góra niegdyś pogańskie miejsce kultu: a. Święta Góra

Bardziej szczegółowo

Andrzej Kordylasiński Odciski pieczętne rureckich joannitów, chojeńskich augustianów i cedyńskich cysterek. Rocznik Chojeński 2,

Andrzej Kordylasiński Odciski pieczętne rureckich joannitów, chojeńskich augustianów i cedyńskich cysterek. Rocznik Chojeński 2, Andrzej Kordylasiński Odciski pieczętne rureckich joannitów, chojeńskich augustianów i cedyńskich cysterek Rocznik Chojeński 2, 299-312 2010 Andrzej Kordylasiński Andrzej Kordylasiński* Cedynia Odciski

Bardziej szczegółowo

Wieliczka ul. Brata Alojzego Kosiby 31. Kościół pw. św. Franciszka z Asyżu. Sanktuarium MB Łaskawej

Wieliczka ul. Brata Alojzego Kosiby 31. Kościół pw. św. Franciszka z Asyżu. Sanktuarium MB Łaskawej Wieliczka ul. Brata Alojzego Kosiby 31 Kościół pw. św. Franciszka z Asyżu Sanktuarium MB Łaskawej Opis kościoła: Jacek i Maria Łempiccy, Święci w Polsce i ich kult w świetle historii, Kraków 2008, str.

Bardziej szczegółowo

Cezary Kujawski Cmentarz leśny w dawnym nadleśnictwie Krzywin. Rocznik Chojeński 2,

Cezary Kujawski Cmentarz leśny w dawnym nadleśnictwie Krzywin. Rocznik Chojeński 2, Cezary Kujawski Cmentarz leśny w dawnym nadleśnictwie Krzywin Rocznik Chojeński 2, 318-323 2010 Chojna/ Nadleśnictwo Gryfino Cmentarz leśny w dawnym Nadleśnictwie Krzywin Cmentarz leśny w dawnym Nadleśnictwie

Bardziej szczegółowo

Spis treści MARYJNE I HAGIOGRAFICZNE. Kazanie do Mszy Świętej o NMP z Wieczernika Kazanie na nabożeństwo do Matki Bożej Pocieszenia...

Spis treści MARYJNE I HAGIOGRAFICZNE. Kazanie do Mszy Świętej o NMP z Wieczernika Kazanie na nabożeństwo do Matki Bożej Pocieszenia... 3 Spis treści MARYJNE I HAGIOGRAFICZNE O. KRZYSZTOF CZEPIRSKI OMI Ochrzczeni Duchem Świętym Kazanie do Mszy Świętej o NMP z Wieczernika... 7 Maryja mistrzynią dobrych spotkań z ludźmi Kazanie na nabożeństwo

Bardziej szczegółowo

Osoby duchowne pochodzące z parafii św. Błażeja w Januszkowicach

Osoby duchowne pochodzące z parafii św. Błażeja w Januszkowicach Osoby duchowne pochodzące z parafii św. Błażeja w Januszkowicach Ksiądz Antoni Duczek Ksiądz Johannes Tomala Rocznik 1912. Święcenia 31 III 1940. Był wikarym w Rzymkowicach koło Prudnika i w Oleśnie. Następnie

Bardziej szczegółowo

POŚWIĘCENIE TABLICY KU PAMIĘCI BŁ. KS. JERZEGO POPIEŁUSZKI

POŚWIĘCENIE TABLICY KU PAMIĘCI BŁ. KS. JERZEGO POPIEŁUSZKI POŚWIĘCENIE TABLICY KU PAMIĘCI BŁ. KS. JERZEGO POPIEŁUSZKI 30. 11. 2011 roku w Sanktuarium Błogosławionej Matki Bolesławy w Białymstoku miała miejsce podniosła uroczystość, która jest nawiązaniem do historii

Bardziej szczegółowo

Pieczęć Olsztyna IV WIEK

Pieczęć Olsztyna IV WIEK Pieczęć Olsztyna IV WIEK Pierwowzorem herbu Olsztyna była sekretna pieczęć, którą jeszcze w 1526 roku pieczętowano dokumenty. W drugiej połowie XVI w. na pieczęci pojawiła się postać wędrowca trzymającego

Bardziej szczegółowo

ZIEMIANIE W PORTRECIE I FOTOGRAFII

ZIEMIANIE W PORTRECIE I FOTOGRAFII ZIEMIANIE W PORTRECIE I FOTOGRAFII Zofia Zinserling MAJĄTEK MONIAKI ZEMBRZUSKICH W połowie XIX w. duży niegdyś majątek Moniaki stopniowo podupadał i kilkakrotnie zmieniał właścicieli, aż wreszcie w 1858

Bardziej szczegółowo

Nasze miasto Elbląg. Ośrodek Szkolno Wychowawczy nr 2 im. Janusza Korczaka

Nasze miasto Elbląg. Ośrodek Szkolno Wychowawczy nr 2 im. Janusza Korczaka Nasze miasto Elbląg Ośrodek Szkolno Wychowawczy nr 2 im. Janusza Korczaka Historia miasta Nie ma chyba w Polsce miasta, miasteczka lub wioski, które nie miałyby własnego podania, bajki czy też opowiastki.

Bardziej szczegółowo

Szczegółowy program wędrówki symboli Światowych Dni Młodzieży w Diecezji Kaliskiej, 3 18 maja 2014r.

Szczegółowy program wędrówki symboli Światowych Dni Młodzieży w Diecezji Kaliskiej, 3 18 maja 2014r. Szczegółowy program wędrówki symboli Światowych Dni Młodzieży w Diecezji Kaliskiej, 3 1 2014r. Dzień Miejsce Godzina Wydarzenie 3 maja 3 maja 3 maja 3 maja Jarocin, parafia Chrystusa Króla 20.00 Powitanie

Bardziej szczegółowo

Grzegorz Jacek Brzustowicz Od rycerzy do prezydenta Nowomarchijskie korzenie Paula von Hindenburg-Beneckendorf, niemieckiego prezydenta i marszałka

Grzegorz Jacek Brzustowicz Od rycerzy do prezydenta Nowomarchijskie korzenie Paula von Hindenburg-Beneckendorf, niemieckiego prezydenta i marszałka Grzegorz Jacek Brzustowicz Od rycerzy do prezydenta Nowomarchijskie korzenie Paula von Hindenburg-Beneckendorf, niemieckiego prezydenta i marszałka Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 14, 295-298

Bardziej szczegółowo

Edward Rymar "Stolec" (Stolzenburg) - Różanki to gorzowskie czy zawsze zamek koło Morynia? Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 9,

Edward Rymar Stolec (Stolzenburg) - Różanki to gorzowskie czy zawsze zamek koło Morynia? Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 9, Edward Rymar "Stolec" (Stolzenburg) - Różanki to gorzowskie czy zawsze zamek koło Morynia? Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 9, 249-253 2002 NADWARCIAŃSKI ROCZNIK HISTORYCZNO-ARCHIWALNY NR

Bardziej szczegółowo

Trasa wycieczki: Dolnośląskim Szlakiem św. Jakuba. czas trwania: 1 dzień, typ: samochodowa, liczba miejsc: 8, stopień trudności: łatwa

Trasa wycieczki: Dolnośląskim Szlakiem św. Jakuba. czas trwania: 1 dzień, typ: samochodowa, liczba miejsc: 8, stopień trudności: łatwa Trasa wycieczki: Dolnośląskim Szlakiem św. Jakuba czas trwania: 1 dzień, typ: samochodowa, liczba miejsc: 8, stopień trudności: łatwa Opis wycieczki Naszą wyprawę Dolnośląskim Szlakiem św. Jakuba możemy

Bardziej szczegółowo

Hubert Mącik Cmentarz przy ul. Walecznych w Lublinie dokument różnorodności kulturowej Lublina

Hubert Mącik Cmentarz przy ul. Walecznych w Lublinie dokument różnorodności kulturowej Lublina Hubert Mącik Cmentarz przy ul. Walecznych w Lublinie dokument różnorodności kulturowej Lublina Rocznik Lubelskiego Towarzystwa Genealogicznego 4, 273-276 2012 Rocznik Lubelskiego Towarzystwa Genealogicznego

Bardziej szczegółowo

Rozpoczęcie nowego Roku Liturgicznego pod hasłem "Idźcie i głoście"

Rozpoczęcie nowego Roku Liturgicznego pod hasłem Idźcie i głoście .: 08.12.2016 r. Święto Dzieci Maryi.: 27.11.2016 r. Rozpoczęcie nowego Roku Liturgicznego pod hasłem "Idźcie i głoście".: 21.11.2016 r. Święto Służby Liturgicznej Ołtarza.: 20.11.2016 r. 1 / 18 Zamknięcie

Bardziej szczegółowo

Obiekty wpisane do GMINNEJ EWIDENCJI ZABYTKÓW

Obiekty wpisane do GMINNEJ EWIDENCJI ZABYTKÓW Obiekty wpisane do GMINNEJ EWIDENCJI ZABYTKÓW LP. MIEJSCOWOŚĆ OBIEKT/ ZESPÓŁ OBIEKTÓW ADRES 1 Bogucice budynek mieszkalny Bogucice nr 41 2 Bogucice kapliczka Bogucice przy nr 8, Dz. nr 306/3 3 Bogucice

Bardziej szczegółowo

List biskupa elbląskiego na niedzielę [22 stycznia 2017] w Tygodniu Modlitwo Jedność Chrześcijan: w związku z 500-leciem Reformacji

List biskupa elbląskiego na niedzielę [22 stycznia 2017] w Tygodniu Modlitwo Jedność Chrześcijan: w związku z 500-leciem Reformacji List biskupa elbląskiego na niedzielę [22 stycznia 2017] w Tygodniu Modlitwo Jedność Chrześcijan: w związku z 500-leciem Reformacji Drodzy uczestnicy Mszy świętej, Siostry i Bracia w wierze i nadziei zawartej

Bardziej szczegółowo

1411 Wielki Mistrz Krzyżacki Henryk von Plauen usuwa przemocą radę miejską i narzuca nową.

1411 Wielki Mistrz Krzyżacki Henryk von Plauen usuwa przemocą radę miejską i narzuca nową. {gallery}miejsca/ratusz{/gallery} Stoi niemal na samym środku toruńskiego Rynku Głównego. Jego historia, bogata w przemiany stylów architektonicznych, konstrukcji i zabudowań rozpoczyna się już w połowie

Bardziej szczegółowo

Pytania konkursowe. 3. Kim z zawodu był ojciec Karola Wojtyły i gdzie pracował? 4. Przy jakiej ulicy w Wadowicach mieszkali Państwo Wojtyłowie?

Pytania konkursowe. 3. Kim z zawodu był ojciec Karola Wojtyły i gdzie pracował? 4. Przy jakiej ulicy w Wadowicach mieszkali Państwo Wojtyłowie? Pytania konkursowe 1. Podaj imię i nazwisko Jana Pawła II. 2. Podaj imię brata Karola Wojtyły. 3. Kim z zawodu był ojciec Karola Wojtyły i gdzie pracował? 4. Przy jakiej ulicy w Wadowicach mieszkali Państwo

Bardziej szczegółowo

Serwis Internetowy Gminy Lutomiersk

Serwis Internetowy Gminy Lutomiersk Zabytki Zabytki na terenie Gminy Lutomiersk: Parki zabytkowe: Na terenie gminy znajduje się kilka parków zabytkowych i wiejskich. Parki te są bowiem dziełem natury oraz twórczej i artystycznej działalności

Bardziej szczegółowo

GOSTYŃSKIE RATUSZE. Robert Czub Grzegorz Skorupski

GOSTYŃSKIE RATUSZE. Robert Czub Grzegorz Skorupski Robert Czub Grzegorz Skorupski GOSTYŃSKIE RATUSZE Ratusz (niem. Rathaus) dom rady, reprezentacyjny budynek użyteczności publicznej, tradycyjna siedziba samorządowych władz miejskich. Pojawił się w średniowiecznych

Bardziej szczegółowo

Ksiądz Kanonik Edward Kłopotek

Ksiądz Kanonik Edward Kłopotek Historia życia kapłana. Ksiądz Kanonik Edward Kłopotek 1 Historia życia kapłana Ksiądz Kanonik Edward Kłopotek 26.10.1934 19.11.2008 (praca w trakcie opracowywania) Część V Renata Kulik, Henryk Kulik 2

Bardziej szczegółowo

Wykaz obiektów zabytkowych nieruchomych ujętych w ewidencji zabytków zlokalizowanych na terenie gm. Skoroszyce. Lp Miejscowość Obiekt Ulica Nr Uwagi

Wykaz obiektów zabytkowych nieruchomych ujętych w ewidencji zabytków zlokalizowanych na terenie gm. Skoroszyce. Lp Miejscowość Obiekt Ulica Nr Uwagi Wykaz obiektów zabytkowych nieruchomych ujętych w ewidencji zabytków zlokalizowanych na terenie gm. Skoroszyce. Lp Miejscowość Obiekt Ulica Nr Uwagi 1. Brzeziny kościół filialny pw. św. Marcina 61 2. Brzeziny

Bardziej szczegółowo

Parafia neounicka w Grabowcu 1935-1937 (praca w trakcie opracowywania)

Parafia neounicka w Grabowcu 1935-1937 (praca w trakcie opracowywania) Historia Grabowca: parafia neounicka w Grabowcu 1 Historia Grabowca Parafia neounicka w Grabowcu 1935-1937 (praca w trakcie opracowywania) Renata Kulik, Henryk Kulik 2 Historia Grabowca: parafia neounicka

Bardziej szczegółowo

ROCZNIK CHOJEŃSKI Pismo historyczno-społeczne TOM III

ROCZNIK CHOJEŃSKI Pismo historyczno-społeczne TOM III ROCZNIK CHOJEŃSKI Pismo historyczno-społeczne TOM III Chojna 2011 1 KOMITET REDAKCYJNY: Marek Bednarz, Dorota Dobak-Hadrzyńska, Saba Keller, Przemek Lewandowski, Paweł Migdalski (sekretarz redakcji), Robert

Bardziej szczegółowo

Zofia Antkiewicz. Olesko

Zofia Antkiewicz. Olesko Zofia Antkiewicz Olesko Miasta wielu religii. Topografia sakralna ziem wschodnich dawnej Rzeczypospolitej, pod redakcją Melchiora Jakubowskiego, Maksymiliana Sasa i Filipa Walczyny, Muzeum Historii Polski,

Bardziej szczegółowo

Moja pierwsza historia Pasłęka

Moja pierwsza historia Pasłęka Moja pierwsza historia Pasłęka Witold Chrzanowski, Rysunki: Jan Solka Cześć, mam na imię Staś, i podobnie jak Wy, moi drodzy, jestem pasłęczaninem. No może jestem nim trochę dłużej od Was. Żyłem tutaj

Bardziej szczegółowo

18.00 Msza św. z kazaniem dla wszystkich po Mszy Świętej NAUKA STANOWA DLA KOBIET

18.00 Msza św. z kazaniem dla wszystkich po Mszy Świętej NAUKA STANOWA DLA KOBIET ` PROGRAM MISJI ŚWIĘTYCH Prowadzonych przez Misjonarzy Świętej Rodziny w parafii Trójcy Świętej w Pruszczu w dniach 3-11 października 2009 r Sobota 3 październik Uroczysta Msza Święta z obrzędem wprowadzenia

Bardziej szczegółowo

Pielgrzymka do Cudownego Sanktuarium Maryjnego Matki Bożej z Lourdes w Alta Gracia Cordoba Argentyna

Pielgrzymka do Cudownego Sanktuarium Maryjnego Matki Bożej z Lourdes w Alta Gracia Cordoba Argentyna Pielgrzymka do Cudownego Sanktuarium Maryjnego Matki Bożej z Lourdes w Alta Gracia Cordoba Argentyna W dniach 10 11 maja 2016 roku Rektor Polskiej Misji Katolickiej w Argentynie, O. Jerzy Twaróg wraz ze

Bardziej szczegółowo

UCHWAŁA NR... RADY MIEJSKIEJ W ŚREMIE. z dnia r. w sprawie nadania tytułu Honorowy Obywatel Śremu

UCHWAŁA NR... RADY MIEJSKIEJ W ŚREMIE. z dnia r. w sprawie nadania tytułu Honorowy Obywatel Śremu Projekt z dnia 28 lutego 2014 r. Zatwierdzony przez... UCHWAŁA NR... RADY MIEJSKIEJ W ŚREMIE z dnia... 2014 r. w sprawie nadania tytułu Honorowy Obywatel Śremu Na podstawie art. 18 ust. 2 pkt 14 ustawy

Bardziej szczegółowo

Anna Wysocka Angelika Miezio Alicja Wysocka

Anna Wysocka Angelika Miezio Alicja Wysocka Anna Wysocka Angelika Miezio Alicja Wysocka MAPA WOJEWÓDZTWA DOLNOŚLĄSKIEGO Tu mieszkamy - Raszowa ZABUDOWANIA DOMY MIESZKALNE-57 ZABUDOWANIA GOSPODARCZE-42 NAJSTARSZA OSOBA URODZONA W RASZOWEJ ROZALIA

Bardziej szczegółowo

LITERATURA cz. II. Wybrane wizerunki Św. Jana Nepomucena na Śląsku i w Polsce.

LITERATURA cz. II. Wybrane wizerunki Św. Jana Nepomucena na Śląsku i w Polsce. LITERATURA cz. II. Wybrane wizerunki Św. Jana Nepomucena na Śląsku i w Polsce. Figura Św. Jana Nepomucena znajduje się w kościele pw. Św. Jana Nepomucena w Lisowicach. Figurę zakupił w 1903 r. ówczesny

Bardziej szczegółowo

Dekret Wykonawczy do Dekretu Penitencjarii Apostolskiej na Rok Wiary o możliwości uzyskania łaski odpustu zupełnego

Dekret Wykonawczy do Dekretu Penitencjarii Apostolskiej na Rok Wiary o możliwości uzyskania łaski odpustu zupełnego Dekret Wykonawczy do Dekretu Penitencjarii Apostolskiej na Rok Wiary o możliwości uzyskania łaski odpustu zupełnego Ojciec Święty Benedykt XVI Listem Apostolskim Porta fidei", ogłosił 11 października 2012

Bardziej szczegółowo