LISA GARDNER NASTĘPNY WYPADEK

Wielkość: px
Rozpocząć pokaz od strony:

Download "LISA GARDNER NASTĘPNY WYPADEK"

Transkrypt

1 LISA GARDNER NASTĘPNY WYPADEK

2 Plan A

3 Prolog Wirginia Namiętnie całował jej szyję. Lubiła jego pocałunki, lekkie jak szept, rozbudzające. Odchyliła głowę. Usłyszała własny chichot. Kiedy wziął między wargi koniuszek jej ucha, chichot zamienił się w jęk. Boże, jak ona kochała, gdy jej dotykał. Palcami uniósł jej gęste włosy. Osuwały się po jej karku i spadały na nagie ramiona. - Piękna Mandy - wyszeptał. - Sexy, sexy Mandy. Znów zachichotała. Roześmiała się i wtedy poczuła słony smak na wargach. Zrozumiała, że płacze. Odwrócił ją na brzuch. Nie protestowała. Czuła jak przesuwa dłońmi po kręgosłupie, zatrzymuje się w talii. - Lubię to miejsce - mruknął, dotykając palcem zagłębienia w plecach. - Idealne do picia szampana. Są tacy, co wolą piersi albo uda. Ja chcę tego miejsca. Mogę je mieć, Mandy? Dasz mi je? Może powiedziała tak". Może tylko jęknęła. Nic już nie wiedziała. Jedna pusta butelka po szampanie na łóżku. Czuła na ustach zakazany smak, ale mówiła sobie, że to nic takiego. W końcu to tylko szampan, a przecież mieli co uczcić, prawda? On znalazł nową pracę, dobrą pracę, tyle że daleko stąd. Ale będą wizyty w weekendy, może listy, telefony... Świętowali, jednocześnie okrywając się żałobą. Kochali się na pożegnanie. Wprawdzie ludzie z AA nie powinni świętować przy szampanie, ale co tam... Przechylił otwartą butelkę szampana nad jej ramionami. Chłodna musująca ciecz spłynęła po karku, rozlewając się kałużą na białym atłasowym prześcieradle. Zlizywała ją, nie mogła się powstrzymać. - Moja dziewczynka - wyszeptał. - Moja słodka dziewczynka... Otwórz się dla mnie, kotku. Wpuść mnie do środka. 7

4 Rozsunęła nogi, wyprężyła się. Pragnęła go aż do bólu. Tylko on mógł ukoić ten ból. Tylko on mógł ją uratować. Napełnij mnie. Spraw, żebym znowu poczuła się dobrze. - Piękna Mandy. Sexy, sexy Mandy. - Proszę... Wszedł w nią. Cofnęła biodra. Rozluźniła mięśnie pleców. Oddała się mu. Napełnij mnie. Spraw, żebym znowu poczuła się dobrze. Sól na policzkach. Szampan na języku. Dlaczego wciąż płakała? Przechyliła głowę, łyczkami spijała szampana. Wreszcie pokój zaczął wirować, przyprawiając ją o mdłości. Nagle łóżko znikło. Stali na zewnątrz, na podjeździe. Była ubrana, miała suche policzki. Szampan zniknął, ale nie pragnienie. Nie piła od pół roku. Teraz miała straszną ochotę na więcej. Została jeszcze jedna butelka. Może nakłoni go, żeby dał jej ją na drogę. Jedna na pożegnanie. Nie odchodź... - Dobrze się czujesz, kotku? - Tak - wymamrotała. - Może nie powinnaś prowadzić. Może powinnaś zostać na noc... - Nic mi nie jest - wymamrotała znowu. Nie mogła zostać i oboje o tym wiedzieli. Piękne rzeczy przychodziły, piękne rzeczy odchodziły. Gdyby teraz spróbowała go zatrzymać, wszystko by pogorszyła. Ale on się jeszcze wahał. Patrzył na nią tym głębokim troskliwym spojrzeniem. Miał zmarszczki wokół oczu. Spodobały jej się, kiedy go poznała. Chwilę później uśmiechnął się, jakby odnalezienie jej uczyniło go szczęśliwszym. Nigdy wcześniej żaden mężczyzna nie uśmiechał się do niej w ten sposób. Jakby była kimś wyjątkowym. O Boże, nie odchodź...! Trzecia butelka szampana. Pełna. Jeszcze jedna za stare czasy. Jeszcze jedna na drogę. Kochanek wziął jej twarz w dłonie. Muskał policzki kciukami. - Mandy... - wyszeptał czule. - Dołek na plecach... Nie mogła już odpowiedzieć. Krztusiła się własnymi łzami. - Zaczekaj, kotku - powiedział nagle. - Mam pomysł. Jechali samochodem. Musiała się naprawdę skoncentrować, bo wąska droga wiła się jak wąż. Było ciemno i bardzo dziwnie, bo najpierw myślała, a jej ciało reagowało dopiero po dłuższej chwili. On siedział obok na miejscu pasażera. Chciał się upewnić, że Mandy bezpiecznie dojedzie do domu. Potem miał wziąć taksówkę. Może jednak powinna jechać taksówką? Może nie po- 8

5 winna prowadzić? Skoro on jest przy niej, dlaczego to ona siedzi za kierownicą? Ale nie potrafiła dłużej skupić się nad tą myślą. - Zwolnij - ostrzegł ją. - Tu droga jest zdradliwa. Przytaknęła, marszcząc brwi i ze wszystkich sił próbując się skoncentrować. Kierownica w jej dłoniach wydawała się śmieszna. Taka okrągła. Dziwne... Postanowiła przyhamować. Zamiast tego wcisnęła gaz. Samochód gwałtownie przyśpieszył. - Przepraszam - mruknęła. Świat znów zaczynał wirować. Nie czuła się dobrze. Miała wrażenie, że zwymiotuje albo zemdleje. Albo jedno i drugie. Gdyby tylko mogła zamknąć oczy... Szosa pędziła prosto na nią. Szarpnęło. Pasy. Powinna zapiąć pasy. Sięgnęła i chwyciła za klamrę. Pociągnęła. Pas wyciągnął się luźno. Racja. Popsuty. Trzeba go naprawić. Któregoś dnia. Dzisiaj. Gwiazdy po kolei znikały, niebo zaczęło jaśnieć. Niedługo wzejdzie słońce. Teraz potrzebowała tylko, żeby mała dziewczynka zaśpiewała: Jutro, jutro, zawsze jest jutro..." - Zwolnij - powtórzył. - Przed nami ostry zakręt. Popatrzyła na niego odrętwiała. Miał w oczach dziwny błysk. Podniecenie. Nie rozumiała. - Kocham cię - usłyszała swoje własne słowa. - Wiem - odparł. Wyciągnął rękę, oparł dłoń o kierownicę. - Słodka Mandy, sexy Mandy. Nigdy o mnie nie zapomnisz. Przytaknęła. Tama została przerwana, po jej policzkach popłynęły łzy. Łkała bezsilnie, podczas gdy ford explorer jechał wężykiem. - Jestem po prostu dobry - mówił. - Beze mnie, Mandy, po prostu byś się zagubiła. - Wiem, wiem. - Zostawił cię twój własny ojciec. Teraz ja robię to samo. Najpierw ustaną wizyty w weekendy, potem telefony. W końcu będziesz tylko ty, Mandy, sama każdej kolejnej nocy. Załkała mocniej. Sól na policzkach, szampan na wargach. Taka samotna. Czarna otchłań. Sama, sama, sama. - Mandy, spójrz prawdzie w oczy - powiedział delikatnie. - Nie jesteś wystarczająco dobra, żeby zatrzymać mężczyznę. Jesteś zwyczajną pijaczką. Chryste, zrywam z tobą, a ty myślisz o kolejnej, trzeciej butelce szampana. Taka jest prawda, zgadza się? Zgadza się? Usiłowała zaprzeczyć, ale tylko bezsilnie skinęła głową. - Mandy - wyszeptał. - Przyśpiesz. Dlaczego tata nie wrócił do domu na moje urodziny? Chcę do tatusia! Napełnij mnie. Spraw, żebym znowu poczuła się dobrze. 9

6 Taka samotna... - Cierpisz, Mandy. Wiem, że cierpisz. Ale ja ci pomogę, kotku. Przyśpiesz. Sól na policzkach. Szampan na wargach. I stopa na pedale gazu... - Wciśnij gaz jeszcze mocniej, a już nigdy nie będziesz samotna. Już nigdy nie będziesz za mną tęskniła. Pedał gazu... Zakręt. Taka samotna. Boże, jaka ja jestem zmęczona! - Śmiało, Mandy. Przyśpiesz. Jej stopa wciska pedał gazu... Zobaczyła go w ostatniej chwili. Mężczyznę na wąskim poboczu. Szedł z psem. Zdziwił się na widok samochodu tak wczesnym rankiem, tym bardziej że samochód pędził prosto na niego. Skręcić! Skręcić! Boże, skręcić! Amanda Jane Quincy szarpnęła kierownicą... Samochód pędził przed siebie. Jej ukochany wciąż trzymał rękę na kierownicy, trzymał bardzo mocno. Czas się zatrzymał. Niczego nie rozumiejąc, Mandy popatrzyła na ukochaną twarz. W oknie ujrzała przelatujący ciemny kształt. Zobaczyła też pas bezpieczeństwa na jego silnej, szerokiej piersi. Usłyszała, jak mówi: - Pa, słodka Mandy. Kiedy już znajdziesz się w piekle, pozdrów ode mnie ojca. Explorer uderzył w mężczyznę. Łubu-du-bum! Krótki okrzyk. Samochód pojechał dalej. I kiedy już myślała, że wszystko będzie dobrze - w końcu nadal była cała, w końcu nadal byli cali - z ciemności wynurzył się słup telefoniczny. Mandy nawet nie zdążyła krzyknąć. Z prędkością sześćdziesięciu kilometrów na godzinę auto uderzyło w gruby drewniany słup. Przód wozu opadł, tył podskoczył do góry. Amanda wyleciała z fotela. Rzuciło ją na przednią szybę. Górna krawędź okna zmiażdżyła jej czubek głowy. Pasażer wyszedł bez szwanku. Pas bezpieczeństwa przytrzymał go w fotelu. Potężne szarpnięcie pozbawiło go oddechu, ale po chwili udało mu się złapać powietrze i już było dobrze. Samochód znieruchomiał. On znieruchomiał. Nic mu się nie stało. Odpiął pas gołymi dłońmi. Wiedział, że nie musi się przejmować odciskami palców. Nie przejmował się również czasem. Wiejska droga wczesnym rankiem. Ktoś będzie tędy przejeżdżał dopiero za dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści minut. Przyjrzał się swojej pięknej Mandy, sexy Mandy. Jej serce nadał biło, chociaż ledwie ledwie. Brakowało jej górnej części głowy. Jej ciało walczyło ostatkiem sił. Nie miała żadnych szans. 10

7 Po osiemnastu miesiącach planowania wreszcie był zadowolony. Amanda Jane Quincy zmarła przerażona, zdruzgotana i ze złamanym sercem. Mężczyzna pomyślał, że jeszcze nie wyrównał rachunków z Pierce'em Quincym, ale to był dobry początek.

8 1 Czternaście miesięcy później Portland, Oregon Wponiedziałkowe popołudnie prywatny detektyw Lorraine Conner usiadła przy zawalonym papierami biurku, wystukała kilka liczb na klawiaturze swojego starego laptopa i skrzywiła się na widok wyniku wyświet lonego na ekranie. Powtórzyła operację, ale wynik był ten sam. Popatrzyła ponuro. Jej budżet pozostawał niezmiennie kiepski. Cholerny program! Cholerne pieniądze! Cholerny upał! I cholerny wentylator. Kupiła go w zeszłym tygodniu, a już się psuł. Aby zaczął działać trzeba go było dwa razy uderzyć. Zrobiła to i wreszcie poczuła delikatny podmuch. Chryste, jak ta pogoda ją dobijała! Poniedziałek, trzecia po południu. Na zewnątrz słońce prażyło i zapowiadał się kolejny rekord upałów w Portland. Teoretycznie w Portland nie zdarzają się takie upały jak na Wschodnim Wybrzeżu i klimat nie jest tu równie wilgotny jak na Południu. Niestety, w ostatnich dniach klimat chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. Rainie już dawno temu zamieniła podkoszulek na kusą białą koszulkę na ramiączkach. W tej chwili koszulka przywarła do jej skóry, a łokcie zostawiały wilgotne kręgi na powierzchni biurka. Jeśli będzie jeszcze goręcej, zacznie chodzić z laptopem pod prysznic. W budynku była wprawdzie klimatyzacja, ale ze względów oszczędnościowych Rainie chłodziła swoje duże mieszkanie w tradycyjny sposób. Otwierała okna i włączała stojący na biurku niewielki wentylator. Ale w taki upał jak dziś na siódmym piętrze wcale nie robiło się chłodniej, za to smog gęstniał dziesięciokrotnie. Zły dzień na program zaciskania pasa. Zwłaszcza w Pearl, modnej dzielnicy Portland, gdzie mrożoną kawę podawano na każdym skrzyżowaniu, a każda kafejka szczyciła się wspaniałymi lodami. Większość sąsiadów prawdopodobnie 13

9 siedziała teraz w swoich ulubionych kawiarniach sieci Starbucks, ciesząc się klimatyzacją i zastanawiając się, czy wybrać mrożoną herbatę, czy kawę z odtłuszczonym mleczkiem. Ale nie Rainie. Nowa, lepsza Lorraine Conner siedziała w swoim modnym mieszkaniu w tej modnej dzielnicy miasta, próbując zdecydować, co jest ważniejsze - pieniądze na pralnię czy nowy gaźnik do, piętnastoletniego grata. Wystukała na komputerze całkiem nowe liczby, ale pozbawiony wyobraźni program pokazał ten sam wynik. Westchnęła. Zaliczyła test kontrolny ore gońskiej rady detektywów na licencję detektywa. Dzięki temu mogła zacząć pracę dla obrońców jako śledczy obrony, tak jak Paul Drake dla Parry'ego Masona. Niestety, dwuletnia licencja kosztowała ją siedemset dolarów. Potem musiała zapłacić sto dolców za ubezpieczenie na pięć tysięcy dolarów na wypadek ewentualnych reklamacji. Na koniec musiała wyłożyć ponad osiemset dolców na ubezpieczenie na milion dolarów, na wypadek błędów i pomyłek w pracy. Tak więc firma Conner Investigations pięła się w górę, a Rainie była do tyłu na tysiąc sześćset dolarów. - Ale ja lubię jeść - próbowała wyjaśnić swojemu komputerowi, lecz program nie zareagował. Odezwał się dzwonek. Rainie wyprostowała się, leniwie przeczesała dłonią włosy i dopiero teraz się zdziwiła. Dziś nie spodziewała się klientów. Zajrzała do salonu, gdzie był telewizor podłączony do systemu ochrony budynku i właśnie pokazywał widok na główne wejście. Przed zamkniętymi drzwiami stał porządnie ubrany mężczyzna o szpakowatych włosach. Po chwili znów zadzwonił. Potem spojrzał w stronę kamery. Z wrażenia Rainie nie mogła złapać tchu. Jej serce chyba przestało na chwilę bić. Przyjrzała się jeszcze raz. Tego człowieka zupełnie się nie spodziewała. Znowu przeczesała dłonią niedawno obcięte włosy. Jeszcze nie przyzwyczaiła się do swojego nowego wyglądu, a w dodatku upał sprawiał, że włosy wyglądały jak stara, najeżona szczotka do zmywania. Koszulka na ramiączkach była stara i przepocona. Dżinsowe szorty - podarte i wystrzępione - zupełnie nieprofesjonalne. W końcu miała się zająć papierkową robotą, a do tego nie trzeba się stroić. Nawet nie użyła rano dezodorantu! Dzień był tak gorący i parny, że szkoda gadać. Agent specjalny Pierce Quincy nadal patrzył w kamerę. Rainie próbowała pozbierać myśli. Przyglądała się Quincy'emu. Minęło prawie osiem miesięcy, odkąd widziała go ostatni raz, i pół roku, odkąd przestał telefonować. Obraz był trochę niewyraźny, ale dostrzegła znajome zmarszczki wokół oczu i głębokie bruzdy na czole. Wyglądał na człowieka, który zbyt długo t A

10 miał do czynienia ze śmiercią. I właśnie to jej się w nim podobało. Quincy. Nieprzenikniona, trudna do rozszyfrowania twarz. Nienagannie skrojony garnitur. Nie istniał drugi taki człowiek jak agent specjalny Quincy. Trzeci raz wcisnął guzik dzwonka. Nie zamierzał odejść. Kiedy Quincy na coś się decydował, nigdy sobie nie odpuszczał. No, chyba że chodziło o Rainie. Z niechęcią odepchnęła od siebie tę myśl. Nie chciała myśleć o tym w ten sposób. Cóż, próbowali, ale się nie udało. Zdarza się. Nie sądziła, żeby tym razem chodziło co coś osobistego. Wpuściła go. Po chwili zapukał do drzwi. Na szczęście zdążyła wypachnić się dezodorantem, ale z włosami nic się nie dało zrobić. Energicznie otworzyła drzwi, jedną dłoń oparła na biodrze i powiedziała: - Cześć! - Witaj, Rainie. Czekała. Milczenie się przeciągało, ale ku jej zadowoleniu Quincy odezwał się pierwszy. - Zacząłem się już martwić, że cię nie ma, bo pracujesz nad jakąś spra wą - Cóż, nawet porządni ludzie nie mogą wciąż pracować. Quincy uniósł brew. - Naprawdę? Uśmiechnęła się wbrew sobie. Potem szerzej otworzyła drzwi i wpuściła go do środka. Quincy nie odezwał się od razu. Niby przechadzał się od niechcenia, ale Rainie nie dała się nabrać. Cztery miesiące wcześniej włożyła w to prawie wszystkie swoje oszczędności i wiedziała, jakie wrażenie robi jej nowe mieszkanie. Urządzone w dawnym magazynie, wysokie na prawie trzy i pół metra, było jasne i przestronne. Osiem potężnych kolumn w kuchni, sypialni, salonie i gabinecie. Olbrzymie okno z autentycznymi szybami z 1925 roku rozciągało się na całą ścianę. Poprzednia właścicielka wykończyła wejście brązowymi płytkami, a ściany wymalowała na kolor jasnej cegły. Mieszkanie miało więc szykowny, modny wygląd, Rainie widywała takie w czasopismach. Wydatki związane z wyposażeniem doprowadziły ją na krawędź bankructwa, ale gdy wreszcie zobaczyła efekty, stwierdziła, że było warto. Gdyby nowa, lepsza Lorraine Conner wcześniej mieszkała w takim lokalu, tak samo jak on byłaby modna i szykowna. - Ładne - powiedział w końcu Quincy. Rainie przyjrzała się jego twarzy. Wyglądało na to, że mówił szczerze. - Nie wiedziałem, że malujesz gąbką- skomentował. - Nie maluję. To dzieło poprzedniej właścicielki. 15

11 - Więc dobrze się spisała. Nowa fryzura? - Obcięłam włosy, żeby mieć za co kupić to mieszkanie. - Zawsze byłaś bystra. Nie zawsze zorganizowana, co widać po twoim biurku, ale bystra. - Po co przyszedłeś? Quincy odczekał chwilę, po czym uśmiechnął się zazdrośnie. - Nadal wiesz, jak od razu przejść do rzeczy. - A ty jak unikać odpowiedzi na pytania. - Przyłapałaś mnie. Uniosła brwi na znak, że to też nie była odpowiedź na jej pytanie, po czym przysiadła na krawędzi biurka i czekała. Agent specjalny Pierce Quincy zaczynał karierę w FBI jako psycholog. Było to w czasach, kiedy wydział nosił nazwę jednostki wsparcia śledczego, a Pierce uchodził za najlepszego z najlepszych. Sześć lat wcześniej, po pewnej szczególnie brutalnej sprawie, przeniósł się do sekcji badań behawioralnych, gdzie zajął się przewidywaniem przestępstw i nauczaniem w Quantico. Rainie poznała go rok temu w swoim rodzinnym Bakersville w stanie Oregon. Spokojną społecznością tego miasta wstrząsnęła masakra, która przyciągnęła też uwagę Quincy'ego. Rainie była wtedy oficerem prowadzącym. Poznała Quincy'ego zaledwie godzinę wcześniej, po czym udali się razem na miejsce zbrodni. Jego opanowanie, z jakim patrzył na obrysy ciał małych dziewczynek, zrobiło na niej ogromne wrażenie. Z początku Rainie nie była twarda. Stała się taka po kilku dniach śledztwa, kiedy sytuacja w mieście zmieniła się ze złej na jeszcze gorszą i kiedy zrozumiała, że naprawdę ma się czego bać. Quincy okazał się jej sprzymierzeńcem, solidnym oparciem. Nim sprawa dobiegła końca, wyglądało na to, że połączy ich coś więcej. Wtedy właśnie Rainie straciła pracę w biurze szeryfa. Prokurator okręgowy oskarżył ją o zabójstwo pewnego czternastolatka. Rainie cztery miesiące czekała na rozprawę. Po ośmiu miesiącach, zupełnie nie wiadomo dlaczego, oskarżenie przeciwko niej zostało wycofane. Adwokat Rainie miał wrażenie, że ktoś interweniował w jej sprawie. Ktoś wpływowy. Rainie nigdy się nie dowiedziała, ale zawsze podejrzewała, że to Quincy maczał w tym palce. Fakt ten nie tylko ich nie zbliżył, ale wręcz odsunął od siebie. Agent specjalny Pierce Quincy był tym agentem, który zatrzymał Jima Becketta. Jim Beckett był człowiekiem, który odkrył Henry'ego Hawkinsa. Ten zaś był osobnikiem, który prawdopodobnie wiedział, co się stało z Jim mym Hoffą. Ona zaś była po prostu Lorraine Conner i jeszcze dużo musiała zrobić, żeby jej życie wróciło do normy. 16

12 - Mam dla ciebie robotę - powiedział Quincy. Rainie omal nie parsknęła. - Co? Biuro już ci nie wystarcza? - To sprawa osobista - zawahał się. - Quincy, biuro jest twoim życiem, więc nic dziwnego, że sprawa jest dla ciebie osobista. - Chodzi o coś zupełnie innego. Mogę prosić szklankę wody? Rainie zmarszczyła brwi. Quincy z osobistą sprawą? To ją zaintrygowało. Poszła do kuchni, nalała dwie szklanki wody, do każdej dodając dużo lodu. Kiedy wróciła do salonu, Quincy rozsiadł się już na kanapie w niebieskie pasy. Była to stara kanapa, jedna z nielicznych pamiątek jej życia w Bakersville. Mieszkała tam w niedużym wiejskim domu. Na jego tyłach rosły wysokie sosny, a powietrze rozbrzmiewało ponurym pohukiwaniem sów. Nie było słychać syren ani odgłosów nocnych imprez. Wieczorami pogrążała się we wspomnieniach: pijana matka i jej uniesiona pięść; uderzenie, które na szczęście nie trafiło w głowę. Nie wszystkie zmiany w życiu Rainie były złe. Quincy wypił większy łyk wody, potem zdjął marynarkę i ułożył ją równo na oparciu kanapy. Ciemna kabura kontrastowała z elegancką białą koszulą. - Moja córka... W zeszłym miesiącu pochowaliśmy Amandę. - Quincy, tak mi przykro. - Rainie odpowiedziała odruchowo, po czym zacisnęła pięści, żeby nie zrobić niczego głupiego, na przykład żeby nie wyciągnąć do niego ręki. Słyszała o wypadku Amandy. W kwietniu w Wirginii dwudziestotrzyletnia córka Quincy'ego wjechała samochodem na słup telefoniczny. W wyniku tego wypadku straciła część mózgu. W szpitalu podłączono ją do urządzeń podtrzymujących funkcje życiowe. Niestety, byłej żonie Quincy'ego, Bethie, pomyliło się podtrzymywanie życia z samym życiem, więc nie zgodziła się na odłączenie urządzeń. Quincy i Bethie sprzeczali się, w końcu on postanowił odejść od łóżka córki i wrócić do pracy. Decyzja ta jeszcze bardziej odsunęła ich od siebie. - Wreszcie Bethie się zgodziła - wyręczyła go Rainie. Quincy przytaknął. - Nie sądziłem... Dla mnie Mandy nie żyła od ponad roku. Ale nie wiedziałem, że będzie tak ciężko. - W końcu to twoja córka. Nic dziwnego, że jest ci ciężko. - Rainie... - Wydawało się, że chce powiedzieć coś więcej. Przez chwilę poczuł się tak, jakby byli starymi przyjaciółmi. Ale ta chwila minęła, więc tylko pokręcił głową i powiedział: 2 - Następny wypadek 17

13 \ - Chcą cię wynająć. - Dlaczego? - Zbadasz sprawę wypadku mojej córki. Chcę się upewnić, że to był wypadek. Rainie aż zaniemówiła ze zdumienia. Quincy domyślił się o jej wątpliwości i dodał stanowczo: - Pojawiły się nowe elementy. Chcę, żebyś je zbadała. - Myślałam, że była pijana - rzuciła Rainie, wciąż próbując zapanować nad sobą. - Po pijanemu przejechała mężczyznę i psa, a potem uderzyła w słup telefoniczny. Koniec pieśni. - Owszem, była pijana. W szpitalu stwierdzili, że we krwi miała dwa razy więcej alkoholu, niż dopuszczają przepisy. Ja jednak chcę się dowiedzieć, w jaki sposób doprowadziła się do tego stanu. Na pogrzebie spotkałem paru jej znajomych. Przyjaciółka Mandy, Mary Olsen, twierdzi, że większość wieczoru Amanda spędziła u niej w domu, gdzie w towarzystwie grali w karty i pili dietetyczną colę. Od pewnego czasu nie rozmawiałem z Amandą. No wiesz... Nie łączyły nas szczególnie bliskie stosunki. Ale pół roku przed wypadkiem Amanda zaczęła chodzić na spotkania AA i szło jej całkiem dobrze. Przyjaciele byli z niej bardzo dumni. Rainie ściągnęła brwi i rzuciła: - Czy tego wieczoru coś się wydarzyło? Czy coś ją zdenerwowało, wytrąciło z równowagi tak, że musiała się napić? - Mary Olsen twierdzi, że nie. Amanda wyszła od niej dopiero o wpół do trzeciej nad ranem, kiedy bary są już zamknięte. - Była sama? - Tak. - Może pojechała do domu i tam się upiła? - A potem wsiadła do samochodu i znów gdzieś pojechała? Dokąd? Rainie przygryzła dolną wargę. - No dobrze, może ukryła alkohol w samochodzie i zaczęła pić zaraz po wyjściu od przyjaciółki? - Nie znaleziono butelek ani w samochodzie, ani w domu. Poza tym sklepy były już pozamykane, więc tamtej nocy nie mogła niczego kupić. - Może zrobiła zakupy przed przyjazdem do przyjaciół, a butelkę wyrzuciła w drodze do domu. Żeby zatrzeć ślady. - Wypadek zdarzył się dwadzieścia pięć kilometrów od mieszkania Amandy, na jakiejś bocznej szosie. To nie po drodze ani do domu Mandy, ani do Mary Olsen. - Więc wybrała się na przejażdżkę... - O wpół do szóstej rano, pijana, ale bez alkoholu - dokończył Quincy. - Rainie, coś mi tu nie gra. 18

14 Rainie nie odpowiedziała od razu. Analizowała fakty, usiłując jakoś poskładać to wszystko do kupy. - Mogła wyjść od Mary i jechać do kogoś innego. - Możliwe. Parę miesięcy wcześniej Mary i Amanda poznały pewnego mężczyznę. Inni znajomi Amandy jeszcze go nie znali, ale podobno był bardzo miły, troskliwy. Moja córka... Amanda powiedziała Mary, że chyba jest zakochana. - Ty go nie poznałeś? - Nie. - A pogrzeb? - spytała. - Na pogrzeb chyba przyszedł? - Nie. Nikt nie znał jego nazwiska ani nie wiedział, jak się z nim skontaktować. Rainie nieco dłużej popatrzyła na Quincy'ego. - Jeśli jest taki wspaniały, to do tej pory sam by cię znalazł. Mandy na pewno opowiadała mu o tobie, a biorąc pod uwagę fakt, że wiele razy byłeś tematem artykułów prasowych... - Myślałem o tym. - Ale ani śladu po uroczym facecie? - Nie. W końcu Rainie zrozumiała. - Uważasz, że to nie był wypadek, prawda? Myślisz, że to wina tamtego faceta, że to on spił twoją córkę i pozwolił jej samej wracać do domu. - Nie wiem, co zrobił - odparł spokojnie Quincy - ale między wpół do trzeciej a wpół do szóstej Amanda w jakiś sposób uzyskała dostęp do alkoholu. Tak, chętnie bym posłuchał jego wersji wydarzeń. - Quincy, wiesz, że tu chodzi o coś innego. W podobnych okolicznościach każdy przechodzi stadium negacji, nie chce akceptować faktów. Rainie usiłowała mówić delikatnie, ale wyszło inaczej i Quincy prawie natychmiast się wściekł. Zacisnął wargi i zmierzył ją ponurym spojrzeniem. Quincy był naukowcem i na ogół traktował świat jak zadanie, które należy przeanalizować i rozwiązać. Ale był też myśliwym. Rainie znała go również z tej strony. Kiedy tamtego wieczoru ostatni raz byli razem, dotykała blizn na jego piersi. - Wiem, co się stało ostatniej nocy życia mojej córki - odparł Quincy. - Ale chcę, żebyś to dla mnie sprawdziła. Jestem gotów zapłacić ci za to. Bierzesz tę robotę czy nie? - Ależ na Boga! - Rainie poderwała się z krzesła. Kilka razy przema szerowała przez pokój, żeby mógł zobaczyć, jaka jest wściekła w końcu powiedziała z goryczą. - Wiesz, że ci pomogę i że nie wezmę od ciebie pieniędzy. - To jest zwyczajna robota, Rainie. Przypadek jest prosty, a ty niczego nie jesteś mi winna.

15 - Gówno prawda! Rzucasz mi kolejny okruch i oboje dobrze o tym wiemy. Jesteś agentem FBI. Masz dostęp do laboratorium kryminalistycznego. Masz sto razy więcej kontaktów niż ja. - Wszyscy oni chcieliby wiedzieć, dlaczego wciąż zadaję pytania. I wszyscy będą grzebać w życiu mojej rodziny i osądzać mój stan ducha, nawet jeśli są zbyt delikatni, by oskarżać mnie o negację. - Powiedziałam tylko... - Wiem, że to stadium negacji! Ale jestem jej ojcem! Jasne, że jestem w stadium negacji, ale podobnie jak ty jestem jednocześnie dobrym detektywem. Rainie, ta sprawa śmierdzi. Spójrz mi w oczy i powiedz, że tak nie jest. Rainie przestała krążyć po pokoju. Wyzywająco popatrzyła mu w oczy. Zobaczyła, jak Quincy zaciska szczęki i zaciska dłonie w pięści. Lubiła go, kiedy stawał się taki. Reszta świata pomyślałaby: profesjonalny Pierce Quincy. A ona pragnęła tego mężczyzny. Wreszcie go pragnęła. - Czy to ty poprosiłeś prokuratora okręgowego o wycofanie oskarżeń pod moim adresem? - spytała prosto z mostu. - Co? - Czy to ty poprosiłeś prokuratora okręgowego o wycofanie oskarżeń pod moim adresem? - Nie - zmieszany pokręcił głową. - Rainie, przecież to ja namówiłem cię na tamten proces, mówiąc, że to najlepszy sposób na załatwienie sprawy. Dlaczego miałbym się wtrącać? - Dobra, biorę twoją robotę. - Co? - Biorę twoją sprawę! Czterysta dolarów dziennie plus wydatki. I nie mam pojęcia o Wirginii ani o prowadzeniu śledztwa po wypadku, więc żebyś potem nie mówił, że mam za małe doświadczenie. Zaznaczam już teraz, że nie mam doświadczenia, ale i tak będziesz musiał zapłacić czterysta dolarów za każdy dzień. - Znów roztaczasz ten swój urok. - Szybko się uczę. Oboje wiemy, że szybko się uczę. - Powiedziała to z większą złością, niż zamierzała. Quincy na chwilę jakby złagodniał, ale zaraz przybrał surową minę. - Stoi - powiedział zdecydowanie. Wziął marynarkę, wyciągnął jasno brązową kopertę i rzucił na szklany blat stolika. - Po wypadku sporządzono raport. Znajdziesz w nim nazwisko policjanta prowadzącego dochodzenie. Na pewno zechcesz zacząć od niego. - Jezu, Quincy, nie powinieneś był tego czytać! - To moja córka, Rainie. Już tylko tyle mogę dla niej zrobić. A teraz chodź. Ja stawiam. - Co? 20

16 - Kolację. Tu jest za gorąco. Poza tym musisz się jakoś ubrać. - Bądź pewien, że pójdę w koszulce na ramiączkach. A ponieważ stawiasz, idziemy do Oba. 2 Dzielnica Pearl, Portland Wystarczył jeden wieczór spędzony razem w mieście, żeby wrócili do swoich dawnych ról. Quincy zjawił się w mieście i zaprosił ją na kolację. Świetne jedzenie: przekąski z krewetek, tuńczyka i enchilada z masłem orzechowym. Quincy wypił dwa kieliszki słynnego koktajlu daiquiri podawanego w schłodzonych kieliszkach do martini. Rainie piła wodę, ponieważ w takich miejscach jak restauracja Oba nie miała odwagi na swój mały rytuał: zamówić piwo budweiser light, ale go nie pić. Trochę rozmawiali. Dużo rozmawiali. Boże, jak dobrze go znów widzieć. - Jak idzie twój interes? - spytał Quincy w połowie deseru, kiedy wyczerpali wszystkie mało istotne tematy. - Dobrze. Niedawno dostałam licencję. Numer to ja. - Prowadzisz prywatne śledztwa? - Czasami. Mam kontakt z paroma obrońcami. To oni namówili mnie do zrobienia licencji. Teraz mogę częściej dla nich pracować: sprawdzam świadków, robię rekonstrukcje miejsc zbrodni, analizuję raporty policyjne. Sporo czasu spędzam przy biurku, ale to lepsze niż sprawy o zdradę małżeńską. - To brzmi ciekawie. - Jest raczej nudno! - zaśmiała się Rainie. - Godzinami tkwię podłączona do Sądowej Sieci Informacyjnej stanu Oregon. Pewnego ekscytującego dnia być może uzyskam dostęp do bazy policyjnej i będę mogła sprawdzać historie różnych przestępstw. Trzeba się przy tym nieźle napracować, ale można całkiem zapomnieć o działaniu adrenaliny. - Ja też czytam wiele raportów - powiedział Quincy tonem nieprzyjmu jącym krytyki. - Latasz samolotami. Rozmawiasz z ludźmi. Docierasz na miejsce, kiedy krew jeszcze nie zdąży zaschnąć. - Tak bardzo ci tego brakuje? Rainie uniknęła jego spojrzenia, nie chcąc odpowiadać na pytanie. Żałowała, że nie zamówiła butelki budweisera i postanowiła zmienić temat. 21

17 - Co u Kimberly? - Nie wiem. Rainie uniosła brwi ze zdziwienia. - Myślałam, że ta córka cię lubi. - Rainie, odrobinę taktu. - Na twarzy Quincy'ego pojawił się grymas. - Staram się być szczera. - Kimberly potrzebuje trochę swobody. Sądzę, że wypadek siostry bardzo ją zdołował. Jest zagniewana i na razie nie potrafi sobie z tym poradzić. - Zagniewana na Amandę czy na ciebie i Bethie? - Szczerze mówiąc, nie jestem pewien. Rainie przytaknęła. - Ja zawsze chciałam mieć brata lub siostrę. Wydawało mi się, że wspaniale byłoby mieć genetycznego sprzymierzeńca na tym świecie. Kogoś, z kim można by się bawić. Kogoś, z kim można by się kłócić. Kogoś, kto miałby tę samą matkę i mógłby powiedzieć, czy ona naprawdę oszalała, czy też to wszystko dzieje się tylko w mojej głowie. Sadzę jednak, że Amanda nie była sprzymierzeńcem Kimberly. Była raczej największym rodzinnym źródłem stresu. - Zbuntowana starsza siostra, która ściągała na siebie uwagę wszystkich - zgodził się Quincy. - Tymczasem Kimberly postępuje jak wzorowe dziecko, urodzony dyplomata. - Bethie nie chce o tym słuchać, ale pewnego dnia Kim zostanie świetną agentką. - Nadal interesuje się kryminologią? - Przede wszystkim socjologią. Ale ma zamiar robić magisterium z kryminologii. - Zmarszczki na czole Quincy'ego natychmiast się wygładziły. Był bardzo dumny ze swojej młodszej córki. - Co słychać w Bakersville? - Dobrze. Po tamtych wydarzeniach powoli coraz lepiej. - Shep i Sandy? - Wciąż razem. - Rainie pokręciła głową, jakby z niedowierzaniem. - Shep pracuje dla firmy ochroniarskiej w Salem. Sandy na nowo zajęła się sprawami nieletnich. - Świetnie. A Luke Hayes? - Jest dobrym nowym szeryfem, a przynajmniej tak twierdzi. Byłam tam jakieś pół roku temu. Miasto jest w dobrych rękach. - Dziwię się, że tam wróciłaś. - Luke miał dla mnie pewną sprawę. Quincy popatrzył na nią z zainteresowaniem. Po chwili Rainie wyjaśniła, wzruszając ramionami. - Prowadził śledztwo w sprawie mojej mamy. 22

18 - Twojej mamy?! - Quincy był zaskoczony. Matka Rainie zginęła piętnaście lat wcześniej. Zginęła postrzelona w głowę ze strzelby. Większość mieszkańców Bakersville uważała, że to Rainie pociągnęła za cyngiel. Tak już jest, kiedy wychodzi się z domu z cudzym mózgiem we włosach. - Jakiś facet próbował ją odnaleźć. Luke uznał, że powinnam o tym wiedzieć. - Dlaczego... po tylu latach? Rainie uśmiechnęła się szeroko. Nie umiała się powstrzymać. - Tamten facet akurat wyszedł z więzienia. Zwolniony po trzydziestu latach odsiadki za zabójstwo. Tak, mama umiała ich sobie dobierać. - Wiedziała też, jak robić wrażenie - dowcipnie dodał Quincy - skoro facet myślał o niej nawet po trzydziestu latach. - Luke sprawdził, czy to przypadkiem nie jakiś numer. Przekazał mi wiadomości i na tym koniec. Quincy spojrzał jakoś dziwnie. Rainie zdawało się, że może chciał powiedzieć coś więcej, a potem się rozmyślił. Przyszedł kelner z rachunkiem. Quincy zapłacił. I jak za dawnych czasów Rainie udawała, że jej to nie przeszkadza. Byłoby rozsądnie zakończyć ten wieczór właśnie tu. Quincy zjawił się, zlecił Rainie ważną dla siebie sprawę i zaprosił ją na kolację. Koniec. Powinna zawczasu dać sobie spokój. Ale była zaledwie siódma, temperatura dopiero zaczynała spadać. Rainie nadal czuła się niepewnie. Poprowadziła go przez dzielnicę Pearl. Piękny stary sklep, a przed nim nieprawidłowo zaparkowane porsche. A tu kolejna kawiarnia, tutaj galeria sztuki, dalej salon wystawowy unikatowych, ręcznie robionych mebli. Pokazała mu też rzędy magazynów niedawno zamienionych na mieszkania po ćwierć miliona dolarów i luksusowe apartamenty. Ich fasady były odnowione, wymalowane w łagodne żółcie i ciepłe brązy. Przed każdym frontowym wejściem siedzieli ludzie w malutkich ogródkach. Kilka par ubranych w ciuchy marki J. Crew spacerowało po wypielęgnowanych ulicach ze swoimi labradorami. Spójrz na to miejsce - pomyślała Rainie. - Spójrz na mnie. Nieźle jak na dziewczynę z zabitego dechami Bakersville. Potem popatrzyła na swoje wystrzępione szorty i nieszczególną koszulkę na ramiączkach i wtedy euforia ją opuściła. Pragnęła tego świata z jego pięknymi rzeczami. Nienawidziła tego świata z jego pięknymi rzeczami. Miała trzydzieści dwa lata, a wciąż nie wiedziała, kim jest i czego chce od życia. Wkurzało ją to, ale gniew kierowała przeciwko sobie. Nagle zawróciła w stronę wzgórz. Quincy nie rozumiał dlaczego, ale zaraz ruszył w ślad za nią. 23

19 Touche, miejscowy lokal. Był tu w czasach, kiedy tylko biedni studenci uważali, że można mieszkać w dzielnicy magazynów. Będzie tu, kiedy właścicielom rodzinnych sportowych samochodów zbrzydną wielkie mieszkania i zaczną uciekać ku zieleńszym pastwiskom. Na dole znajdowała się restauracja. Całkiem niezła. Górę zajmowała sala bilardowa. Znacznie lepsza. Przy barze Rainie podała prawo jazdy i zwitek banknotów. W zamian otrzymała komplet bil, dwa kije i dwie butelki budweisera light. Quincy uniósł jedną brew, po czym zdjął marynarkę. W tym słabo oświetlonym pomieszczeniu był jedynym facetem w garniturze wśród pół tuzina motocyklistów i dwóch tuzinów studentów. Czuł się bardzo nieswojo i ona o tym wiedziała. - Ósemka - powiedziała Rainie. - Kolejność pozostałych bil nie ma znaczenia. Ale gdy wrzucisz pierwszą ósemkę, od razu przegrasz. - Znam reguły - odparł spokojnie. - Na pewno. - Ustawiła bile, a potem podała mu kij. Miło ją zaskoczył, kiedy przetoczył kij po powierzchni stołu, żeby sprawdzić, czy jest prosty. - Nieźle - skomentował. - Nie gadaj, tylko rozbijaj. Quincy był dobry. Spodziewała się tego. Kiedy byli razem, nie zdołała doszukać się w nim żadnego słabego punktu. To ją zarówno irytowało, jak i sprawiało, że wciąż była nim zainteresowana. W dzielnicy Pearl Rainie mieszkała od czterech miesięcy i Touche było jedynym miejscem, w którym czuła się jak w domu. Stoły były odrapane, dywan mocno wytarty, bar spo niewierany. Lokal po przejściach, zupełnie tak jak ona. Quincy trafił dwie bile i przymierzył się do szóstki, ale spudłował. Barman Leonard przyglądał się przez chwilę, po czym obojętnie wzruszył ramionami. Touche przyciągał wielu rekinów bilardu i widział już lepszych. Rainie śmiało przystąpiła do gry. Teraz czuła się dobrze. Adrenalina w żyłach, przyjemny gwar w uszach. Uśmiechała się. W oczach Quincy'ego widać było coraz większy ogień. Czuła go na swoich odsłoniętych ramionach, kiedy pochylała się nad stołem. Miał rozpięty kołnierzyk i podwinięte rękawy. Na palcach miał ślady niebieskiej kredy i jasnoniebieską smugę na policzku. Znaleźli się na niebezpiecznym gruncie. I to jej się podobało. - Róg - powiedziała i gra zaczęła się naprawdę. Grali przez trzy godziny. On wygrał za pierwszym razem, kiedy ona spróbowała białą bilą przeskoczyć nad ósemką. Ale się nie udało. Wygrał za drugim razem, kiedy zaczęła grać agresywnie i chciała zgarnąć wszystko. Ale się nie udało. Potem ona wygrała trzecią, czwartą i piątą rozgrywkę, dając Quincy'emu dużo do myślenia. - Poddajesz się? - spytała. - Dopiero się rozgrzewam, Rainie. Dopiero się rozgrzewam. 24

20 Uśmiechnął się do niej szeroko i wrócił do stołu. W szóstej rozgrywce zaskoczył ją, rezygnując z finezji i demonstrując siłę. Ale ona też miała coś w zanadrzu. Dzięki temu gra stawała się coraz bardziej interesująca. Szóstą dał jej wygrać, teraz szykowali się do siódmej. - Dużo grasz - zauważył. Mówił spokojnie, ale się spocił i widać było, że musi koncentrować się bardziej niż na początku. - Lubię to miejsce. - Miło tu - zgodził się od razu. - Ale żeby naprawdę grać, trzeba jechać do Chicago. Spróbował trafić ósemkę i chybił. Rainie chwyciła kij. - Pieprzyć Chicago! - powiedziała i uporządkowała stół. - Co dalej? - spytał Quincy. Oddychał ciężko. Ona też. W sali bilardowej zrobiło się gorąco. Było już późno. Rainie nie była na tyle naiwna, żeby nie zrozumieć podtekstu jego pytania. Rozejrzała się po mrocznej sali. Wyjrzała na zewnątrz, gdzie światła zachęcająco rozświetlały mrok. Pomyślała o swoim pięknym, mocno przecenionym mieszkaniu. Pomyślała o swoim domu w Bakersville i o sosnach, których tak jej brakowało. Potem popatrzyła na Quincy'ego i... - Powinnam jechać do domu - powiedziała. - Tak myślę. - Rano mam dużą robotę. - Rainie... - Nic się nie zmieniło? Możemy się trochę pooszukiwać, ale nic się nie zmieniło. - Nie wiem, czy nic się nie zmieniło. Nigdy nie wiedziałem. - Nie tutaj. - Dlaczego nie?! Rozumiem, co się wtedy stało. Wiem, że nie poradziłem sobie tak, jak mogłem. Ale chciałem spróbować jeszcze raz. Tyle że kiedy przyjechałem, byłaś zbyt zajęta, żeby się ze mną spotkać. Potem byłaś tak bardzo zajęta, że nie odpowiadałaś na moje telefony. Rainie, rozumiem, przez co przechodzisz. Wiem, że nie jest ci łatwo... - Znów to samo. Litość. - Zrozumienie to nie litość! - No, może nie to samo, ale prawie. Zamknął oczy. Wiedziała, że liczy do dziesięciu, żeby się uspokoić i nie udusić jej od razu. Co za ironia! Rainie zrozumiałaby przemoc zapewne lepiej niż on. - Tęsknię za tobą - w końcu powiedział spokojnie. - Po ośmiu miesiącach wciąż mi ciebie brakuje. I owszem, przyjechałem tu i zaproponowałem ci pracę właśnie z tego powodu... - Wiedziałam! 25

21 - Rainie, to nie będzie trwało wiecznie. Jego słowa zawisły w powietrzu. Nie udawała, że ich nie zrozumiała. Znów pomyślała o Bakersville, o domu, w którym się wychowywała, o wielkiej werandzie i cudownych olbrzymich sosnach. Pomyślała o tamtym jednym dniu sprzed piętnastu lat, potem o tamtej nocy sprzed piętnastu lat i stwierdziła, że on też musi o nich myśleć. Pewnego razu Quincy powiedział, że wydobycie prawdy na wierzch po prostu by ją uwolniło. Teraz, po roku, już nie była tego pewna. Ostatnio żyła jakby bliżej prawdy, ale mimo to zostało jeszcze wiele przeszkód do pokonania. - Powinnam jechać do domu - powtórzyła. - Tak myślę - powtórzył Quincy. Rainie sama poszła do domu. Sama włączyła światło w swoim wielkim mieszkaniu. Sama wzięła prysznic, umyła zęby i sama poszła do łóżka. Miała zły sen. Znalazła się na afrykańskiej pustyni. Znała to miejsce z programu, który obejrzała na Discovery. We śnie częściowo rozpoznawała kolejne sceny z programu, inne zaś jawiły się jako prawdziwe wydarzenia. Pustynna równina. Straszna susza. Malutki słoń, którego urodziła wyczerpana słonica. Niepewnie stanął na nogach, pokryty mazią i resztkami łożyska. Jego matka westchnęła i zdechła. Rainie była zbyt daleko, żeby mu pomóc. Po chwili krzyknęła: Biegnij, malutki, biegnij!, choć jeszcze nie wiedziała, czego może się obawiać. Urodzony przed godziną słoń pochylił się nad matką, szukając pokarmu. W końcu odszedł chwiejnym krokiem. Rainie podążyła za nim przez pustynię. Powietrze drżało od upału, spalona ziemia pękała pod stopami. Osierocony słoń pomrukiwał smutno, szukając jedzenia i towarzystwa. Kiedy dotarł do kępy pochylonych drzew, wyczochrał się o jeden z grubych pni. To nowo narodzone gruboskórne zwierzę myli pień drzewa z nogami swojej matki - Rainie usłyszała głos komentatora. - Ociera się o nie, żeby zaznaczyć swoją obecność i poczuć się bezpiecznie. Gdy nie zaznaje spokoju, wyczerpane kontynuuje poszukiwanie wody na wyjałowionej suszą ziemi. - Biegnij, malutki, biegnij! - znów wyszeptała Rainie. Maluch rzucił się przed siebie. Mijały kolejne godziny. Mały słoń potykał się coraz częściej. Upadał na twardy grunt. Z trudem się podnosił, ale szedł dalej. Musi znaleźć wodę - monotonie mówił komentator - W życiu pustyni woda decyduje o życiu lub śmierci. 26

22 Nagle na horyzoncie pojawiło się stado słoni. Kiedy się zbliżyło, Rainie ujrzała, jak małe słonie biegną w cieniu olbrzymich ciał swoich matek. Kiedy stado przystawało, słoniątka się pożywiały, podczas gdy matki głaskały je trąbami. Rainie się uspokoiła. Skoro zjawiły się inne słonie, sierota zostanie uratowana. Stado podeszło bliżej. Maluch podbiegł do niego, wydając odgłosy radości. Ale przywódca stada, potężny słoń, wyszedł naprzód, chwycił go trąbą i odrzucił. Mały słoń, urodzony zaledwie dziewięć godzin wcześniej, upadł na twardą ziemię. Nie poruszał się. Głos komentatora znów się odezwał. Zdarza się, że stado słoni przyjmuje sierotę do swojego grona. Agresywne zachowanie, jakie tu widzimy, jest wynikiem naprawdę srogiej suszy. Stado ledwo utrzymuje się przy życiu, więc nie chce powiększać swojej liczebności. Przewodnik stada w małym słoniu widzi zagrożenie dla całego stada i dlatego go odpycha. Rainie próbowała podbiec do nieruchomego słoniątka. Pustynia się rozrastała, więc nie mogła tam dotrzeć. Biegnij, malutki, biegnij! Mały słoń wreszcie się poruszył. Potrząsnął łbem i wstał z trudem. Nogi mu drżały. Myślała, że znów się przewróci, ale wtedy opuścił łeb, zebrał siły i drżenie minęło. Stado znajdowało się jeszcze w zasięgu wzroku. Mały pobiegł za nim. Jeden z młodszych słoni zatrzymał się i kopnął malucha w łeb. Ten upadł. Zapłakał. Spróbował jeszcze raz. Dwa inne słonie odwróciły się w jego stronę. Podbiegł do nich. Powaliły go na ziemię. Dźwignął się, ale one znów go powaliły. Z uporem podchodził, płacząc, płacząc i płacząc. One zaś przewracały go na twardą, zeschniętą ziemię. Potem odwróciły się i ciężko ruszyły w drogę. - Biegnij, malutki, biegnij - wyszeptała Rainie. Łzy spływały jej po policzkach. Mały słoń ogromnym wysiłkiem podniósł się na nogi. Muchy krążyły nad otwartymi ranami. Jedno oko miał tak spuchnięte, że nic nim nie widział. Dziewięć godzin życia, same bolesne doświadczenia... Ale on walczył, żeby przetrwać. Zrobił jeden krok. Potem następny. Ruszył w ślad za stadem, ale już się nie odzywał ani nie zbliżał, żeby inne słonie go nie poturbowały. Trzy godziny później słońce zniżyło się nad horyzont, a stado znalazło niewielką kałużę. Słonie kolejno wchodziły do wody. Komentator twierdził, że słoniątko czeka, aż najpierw one się wykąpią. Rainie odetchnęła z ulgą. Sytuacja musiała się wyjaśnić. Zwierzęta znalazły wodę, nie czuły się już zagrożone, więc mogły pomóc sierocie. Mały 27

23 się nie poddał i wszystko zaczęło się układać. No bo tak już jest. Kiedy przetrzyma się najgorsze, nadchodzi to, co musi być lepsze. Myślała tak, dopóki nie zjawiły się szakale i na oczach innych słoni zaczęły rozrywać malucha na strzępy. Rainie obudziła się. W jej uszach pobrzmiewały jeszcze krzyki słoniąt ka. Twarz miała całą we łzach. Niepewnie wstała z łóżka. Poszła do kuchni. Tam nalała sobie wody do szklanki i wypiła kilka dużych łyków. W mieszkaniu panowała cisza. Trzecia nad ranem, cisza, ciemność, pustka. Jej dłonie drżały. Jej własne ciało wydało jej się obce. Pomyślała, że chciałaby... Chciała, żeby Quincy był przy niej. 3 South Street, Filadelfia Elizabeth Ann Quincy ładnie się starzała. Wychowywano ją w przekonaniu, że kobieta powinna o siebie dbać. Wyskubane brwi, ułożone włosy, nawilżona skóra twarzy. Poza tym zęby dwa razy dziennie czyszczone nitką. Nic bardziej nie postarza kobiety niż bakterie mnożące się wśród dziąseł. Elizabeth robiła to, co jej kazano. Dbała o brwi, układała włosy, nawilżała skórę. Kiedy załatwiała jakieś sprawy, wkładała sukienkę. A tenisówki nosiła tylko na korcie. Była dumna z tego, że zawsze postępowała zgodnie z zasadami. Wychowywała się w bogatej rodzinie zamieszkałej na obrzeżach Pittsburgha. W każdy weekend uprawiała angielski styl jazdy konnej i skoki przez przeszkody. Nim ukończyła osiemnaście lat, potrafiła tańczyć Jezioro łabędzie. Wiedziała też, jak używać piwa do skręcania włosów w piękne loki, a potem do ich prostowania za pomocą żelazka fryzjerskiego. Dzisiejsze młode dziewczyny uważały jej pokolenie za frywolne. Ciekawe, czy zmieniłyby zdanie, gdyby każdy dzień zaczynały od prostowania sobie włosów na desce do prasowania. Miała trudny okres. Kiedy zaczęła naukę w college'u, jej matka tego nie zaaprobowała. Właśnie wtedy spodobał jej się Pierce Quincy. Był inny niż wszyscy, których znała. Pochodził z Nowej Anglii. Jej matce to się nawet podobało. 28

24 Może łączyło go coś ze statkiem Mayflower"? Ciekawe, czy utrzymywał jakieś kontakty ze starą ojczyzną? Nie utrzymywał. Jego ojciec prowadził farmę na Rhode Island. Miał setki hektarów ziemi, ale był bardzo zamknięty w sobie. Quincy robił doktorat z psychologii. To też podobało się jej matce. Pracownik naukowy? Może być. Doktor Quincy - bardzo dobrze. Ustatkuje się, będzie miał prywatną praktykę. Na skołatanych umysłach można zarabiać pieniądze. Quincy'ego rzeczywiście pociągały skołatane umysły. Lata pracy w policji w Chicago skłoniły go do studiowania kryminologii i psychologii. Najwyraźniej bardziej niż broń i emocje związane z pracą policjanta fascynowały go umysły przestępców. Skąd brały się skrzywione osobowości? Kiedy ktoś taki zabije pierwszy raz? Jak można go powstrzymać? Elizabeth i Pierce często o tym rozmawiali. Elizabeth fascynowała jasność jego myśli i entuzjazm w głosie. Był człowiekiem spokojnym i dobrze wykształconym. Szokował umiejętnością stawiania się na miejscu zabójcy i przewidywania jego kroków. Mroczność jego pracy dosłownie ją ekscytowała. Kiedy przyglądała się jego dłoniom w czasie rozmów o psychopatach i sadystach, kiedy wyobrażała sobie, jak trzyma w dłoniach broń... Był myślicielem, ale również człowiekiem czynu. Kochała w nim te cechy. Na początku, kiedy jeszcze myślała, że się pobiorą, ustatkują i będą wiedli normalne życie. Na początku, zanim zrozumiała, że dla takiego mężczyzny jak Pierce nie istniało normalne życie. On potrzebował swojej pracy, oddychał nią. Natomiast ona i ich dwie córeczki zupełnie nie pasowały do jego świata. Elizabeth była jedyną osobą w rodzinie, która miała się rozwieść i samotnie wychowywać dzieci. Jej matce to się nie podobało. Namawiała ją, żeby wytrwała, lecz Elizabeth jasno widziała swoją drogę. Musiała myśleć o Amandzie i Kimberly. Córki potrzebowały stabilizacji, spokojnego życia, a nie ojca, którego wywoływano nagle z boiska, gdzie grał z dziećmi w piłkę, tylko po to, żeby jechał oglądać jakieś zwłoki. Zwłaszcza Amanda miała z tym problemy. Nigdy nie zrozumiała, dlaczego może oglądać ojca dopiero wtedy, gdy zabójcy sobie odpuszczali. Elizabeth wolała zadbać o dzieci. W tych czasach często to sobie mówiła. Wolała zadbać o dzieci. Nawet gdy zgodziła się na odłączenie aparatury? W wieku czterdziestu siedmiu lat Elizabeth Ann Quincy nadal była piękną kobietą. Kulturalną, doświadczoną i samotną. W poniedziałkowy wieczór szła South Street w Filadelfii, nie zwracając uwagi na grupki roześmianych ludzi, którzy odwiedzali eleganckie butiki i sex-shopy. Minęła trójkę mocno wytatuowanych nastolatków, potem ustąpiła 29

25 drogi czarnej limuzynie. Tego dnia wyjątkowym wzięciem cieszyły się konne dorożki, co do zapachu ludzkiego potu i jedzenia smażonego na oleju dodawało odór końskich odchodów. Bethie świadomie nie zwracała uwagi na zapachy, a jednocześnie unikała kontaktu wzrokowego z innymi przechodniami. Chciała wrócić do swojego domu na Society Hill, żeby zaszyć się w nim wśród beżowych ścian i obitych jedwabiem kanap. Kolejny wieczór z telewizją kablową. Byle nie patrzeć na telefon. Byle nie myśleć o tym, żeby zadzwonił. Zupełnie nieoczekiwanie zderzyła się z jakimś mężczyzną. Wychodził z eleganckiego sklepu spożywczego i natarł prosto na jej ramię. Chwycił ją za rękę, zanim przewróciła się na ulicę upstrzoną końskim nawozem. - Och, przepraszam! Ale ze mnie niezdara! Już w porządku. Mam nadzieję, że nic się nie stało. Nigdy bym sobie nie darował, gdyby coś się pani stało. Oszołomiona Elizabeth potrząsnęła głową. Chciała już powiedzieć: Nic mi nie jest, ale wreszcie zobaczyła człowieka, który na nią wpadł. Nie zdołała wydobyć z siebie ani słowa. Jego twarz... Wyraźne europejskie rysy, wesołe niebieskie oczy i gęste szpakowate włosy. Był starszy, jak oceniła miał czterdzieści parę, a może nawet pięćdziesiąt lat. Wyglądał na zamożnego. Niezapięta lniana koszula odsłaniała szyję i lekko siwiejące owłosienie na piersi. Miał na sobie beżowe spodnie, spięte paskiem od Gucciego, i mokasyny od Armaniego. Wyglądał... Był wspaniały! Nagle uświadomiła sobie, że nadal trzyma ją za rękę. Zaczęła mówić nieskładnie: - Szukałam... Zagubiłam się w swoim małym świecie... Wpadłam na pana. To nie pana wina. Nie ma za co przepraszać. - Elizabeth? Elizabeth Quincy! - Co? - Znów spojrzała na niego, czując się jeszcze bardziej nieswojo. Był wysoki, bardzo wysoki, miał szerokie bary, był przystojny. I wcale go nie znała. Była tego pewna. - Przepraszam - powiedział od razu. - Znów narozrabiałem. Znam panią, chociaż pani mnie nie zna. - Rzeczywiście, nie znam pana - przyznała Bethie. Puścił ją wreszcie i ku jej zdziwieniu zarumienił się ze wstydu. - To wygląda bardzo dziwnie - wyjąkał, czując się niezręcznie, ale to tylko dodało mu uroku. - Nie wiem, co powiedzieć. Może niepotrzebnie wymieniłem pani nazwisko. No, ale stało się. Ja już panią widziałem. Wskazano mi panią. W zeszłym miesiącu w Wirginii. W szpitalu. Elizabeth dopiero po chwili pozbierała myśli. Aż pobladła z wrażenia. Skoro był w szpitalu i skoro mu ją wskazano... Pomyślała, że wie, dokąd to

26 wszystko prowadzi, i poczuła, jak ogarnia ją dojmujący chłód. Zamknęła oczy. Przełknęła z trudem i powiedziała: - Może lepiej niech pan się przedstawi. - Tristan. Tristan Shandling. - Skąd pan mnie zna, panie Shandling? Nie powiedział ani słowa. Wyciągnął koszulę ze spodni i pokazał jej swój prawy bok. Tego się właśnie obawiała. Blizna nie była duża, miała kilkanaście centymetrów. Widać było, że operacja odbyła się całkiem niedawno. Ale za miesiąc, dwa skóra z pewnością odzyska normalną barwę i wówczas pozostanie zaledwie cienka linia. Zupełnie nieświadomie wyciągnęła rękę i dotknęła blizny. Gwałtowne westchnienie wyrwało ją z marazmu. Nagle uprzytomniła sobie, jak to wygląda: obcy mężczyzna stoi przed nią z podwiniętą koszulą. Ludzie przystawali i gapili się na nich. Płakała. Nie uświadamiała sobie tego, ale łzy spływały jej po policzkach. - Pani córka uratowała mi życie - powiedział cicho Tristan Shandling. Elizabeth Quincy nie wytrzymała. Przytuliła się do mężczyzny, który nosił w sobie nerkę Amandy. Tuliła go mocniej niż kiedykolwiek swoją córkę, jakby to mogło przywrócić jej życie. Matka nie powinna grzebać swoich własnych dzieci. Zgodziła się na odłączenie aparatury. Boże, ona wyraziła zgodę, a oni odebrali jej dziecko... Tristan Shandling objął ją. Pośrodku ruchliwej South Street. Z początku nieśmiało poklepywał ją po ramieniu, potem zaczął to robić śmielej. Pozwolił jej wypłakać się na swojej piersi, mówiąc: - Uspokój się. Jestem przy tobie, Bethie. Zaopiekuję się tobą. Obiecuję. 4 Dzielnica Pearl, Portland We wtorek o piątej rano Rainie wyczołgała się z łóżka. W celu zaspokojenia swoich masochistycznych założeń na ten dzień przebiegła dziesięć kilometrów w wilgotności przekraczającej dziewięćdziesiąt procent. I co interesujące - nie umarła. Kiedy czterdzieści minut później wróciła do domu, od razu poszła wziąć zimny prysznic. Stała pod strumieniem wody i zastanawiała się, jak może być w Wirginii. 31

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Joanna Charms. Domek Niespodzianka Joanna Charms Domek Niespodzianka Pomysł na lato Była sobie panna Lilianna. Tak, w każdym razie, zwracała się do niej ciotka Małgorzata. - Dzień dobry, Panno Lilianno. Czy ma Panna ochotę na rogalika z

Bardziej szczegółowo

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM KATARZYNA ŻYCIEBOSOWSKA POPICIU WYDAWNICTWO WAM Zamiast wstępu Za każdym razem, kiedy zaczynasz pić, czuję się oszukana i porzucona. Na początku Twoich ciągów alkoholowych jestem na Ciebie wściekła o to,

Bardziej szczegółowo

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze. Przedmowa Kiedy byłem mały, nawet nie wiedziałem, że jestem dzieckiem specjalnej troski. Jak się o tym dowiedziałem? Ludzie powiedzieli mi, że jestem inny niż wszyscy i że to jest problem. To była prawda.

Bardziej szczegółowo

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa- Przedstawienie Agata od kilku dni była rozdrażniona. Nie mogła jeść ani spać, a na pytania mamy, co się stało, odpowiadała upartym milczeniem. Nie chcesz powiedzieć? mama spojrzała na nią z troską. Agata

Bardziej szczegółowo

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik! 30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik! Witaj w trzydziestodniowym wyzwaniu: Naucz się prowadzić dziennik! Wydrukuj sobie cały arkusz, skrupulatnie każdego dnia uzupełniaj go i wykonuj zadania

Bardziej szczegółowo

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994 Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994 NA SKRAJU NOCY Moje obrazy Na skraju nocy widziane oczyma dziecka Na skraju nocy życie wygląda inaczej Na moich obrazach...w nocy Życie w oczach

Bardziej szczegółowo

Mimo, że wszyscy oczekują, że przestanę pić i źle się czuję z tą presją to całkowicie akceptuje siebie i swoje decyzje

Mimo, że wszyscy oczekują, że przestanę pić i źle się czuję z tą presją to całkowicie akceptuje siebie i swoje decyzje MATERIAL ZE STRONY: http://www.eft.net.pl/ POTRZEBA KONTROLI Mimo, że muszę kontrolować siebie i swoje zachowanie to w pełni akceptuję siebie i to, że muszę się kontrolować Mimo, że boję się stracić kontrolę

Bardziej szczegółowo

Zaimki wskazujące - ćwiczenia

Zaimki wskazujące - ćwiczenia Zaimki wskazujące - ćwiczenia Mianownik/ Nominative I. Proszę wpisać odpowiedni zaimek wskazujący w mianowniku: ten, ta, to, ci, te 1. To jest... mężczyzna, którego wczoraj poznałem. 2. To jest... dziecko,

Bardziej szczegółowo

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka Maciej Trawnicki Anioł Nakręcany - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka Wersja Demonstracyjna Wydawnictwo Psychoskok Konin 2018 2 Maciej Trawnicki Anioł Nakręcany Copyright by Maciej

Bardziej szczegółowo

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy Miesiąc:. Punkt 1: Wyznacz Twoje 20 minut z finansami Moje 20 minut na finanse to: (np. Pn-Pt od 7:00 do 7:20, So-Ni od 8:00 do 8:20) Poniedziałki:.. Wtorki:... Środy:. Czwartki: Piątki:. Soboty:.. Niedziele:...

Bardziej szczegółowo

Copyright 2015 Monika Górska

Copyright 2015 Monika Górska 1 To jest moje ukochane narzędzie, którym posługuję się na co dzień w Fabryce Opowieści, kiedy pomagam swoim klientom - przede wszystkim przedsiębiorcom, właścicielom firm, ekspertom i trenerom - w taki

Bardziej szczegółowo

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN Olaf Tumski Olaf Tumski: Tomkowe historie 3 Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN 978-83-63080-60-0 Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo Kontakt:

Bardziej szczegółowo

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach Magdalena Bladocha Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach Dawno, dawno temu, a może całkiem niedawno. Za siedmioma morzami i za siedmioma górami, a może całkiem blisko tuż obok ciebie mieszkała

Bardziej szczegółowo

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu Irena Sidor-Rangełow Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu Copyright by Irena Sidor-Rangełowa Projekt okładki Slavcho Rangelov ISBN 978-83-935157-1-4 Wszelkie prawa zastrzeżone.

Bardziej szczegółowo

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy? Praga Cieszyłam się jak dziecko. Po tylu latach Doczekałam się. Mój mąż spytał mnie: Jaki chcesz prezent na rocznicę?. Czy chce pani powiedzieć, że nigdy wcześniej? Jakby pan wiedział, przez pięćdziesiąt

Bardziej szczegółowo

Przyjazne dziecku prawodawstwo: Kluczowe pojęcia

Przyjazne dziecku prawodawstwo: Kluczowe pojęcia Przyjazne dziecku prawodawstwo: Kluczowe pojęcia Co to są prawa?....3 Co to jest dobro dziecka?....4 Co to jest ochrona przed dyskryminacją?....5 Co to jest ochrona?....6 Co to jest sąd?...7 Co to jest

Bardziej szczegółowo

Bangsi mieszkał na Grenlandii. Ogromnej, lodowatej

Bangsi mieszkał na Grenlandii. Ogromnej, lodowatej Bangsi mieszkał na Grenlandii. Ogromnej, lodowatej wyspie, białej jak jego futerko. Pewnego wieczoru miś usiadł na górce i patrzył przed siebie. To, co podziwiał, było niebieskie i pełne gwiazd. Miś nie

Bardziej szczegółowo

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr ) AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr 4-5 2009) Ten popularny aktor nie lubi udzielać wywiadów. Dla nas jednak zrobił wyjątek. Beata Rayzacher:

Bardziej szczegółowo

Tłumaczenia: Love Me Like You, Grown, Hair, The End i Black Magic. Love Me Like You. Wszystkie: Sha-la-la-la. Sha-la-la-la. Sha-la-la-la.

Tłumaczenia: Love Me Like You, Grown, Hair, The End i Black Magic. Love Me Like You. Wszystkie: Sha-la-la-la. Sha-la-la-la. Sha-la-la-la. Downloaded from: justpaste.it/nzim Tłumaczenia: Love Me Like You, Grown, Hair, The End i Black Magic Love Me Like You On mógłby mieć największy samochód Nie znaczy to, że może mnie dobrze wozić Lub jeździć

Bardziej szczegółowo

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii Polska Szkoła Sobotnia im. Jana Pawla II w Worcester Opracował: Maciej Liegmann 30/03hj8988765 03/03/2012r. Wspólna decyzja? Anglia i co dalej? Ja i Anglia. Wielka

Bardziej szczegółowo

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych.

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych. Artykuł pobrano ze strony eioba.pl Zmienić osobowość Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych. Afirmacja to w działaniu potęga ale... Pewien

Bardziej szczegółowo

Część 4. Wyrażanie uczuć.

Część 4. Wyrażanie uczuć. Część. Wyrażanie uczuć. 3 5 Tłumienie uczuć. Czy kiedykolwiek tłumiłeś uczucia? Jeżeli tak, to poniżej opisz jak to się stało 3 6 Tajemnica zdrowego wyrażania uczuć! Używanie 'Komunikatów JA'. Jak pewnie

Bardziej szczegółowo

ROZDZIAŁ 7. Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni

ROZDZIAŁ 7. Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni ROZDZIAŁ 7 Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni Miłość to codzienność Kasia: Czy do szczęścia w związku wystarczy miłość? Małgosia: Nie. Potrzebne są jeszcze dojrzałość i mądrość. Kiedy dwoje

Bardziej szczegółowo

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat BURSZTYNOWY SEN ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat Jestem bursztynnikiem. Myślę, że dobrym bursztynnikiem. Mieszkam w Gdańsku, niestety, niewiele osób mnie docenia. Jednak jestem znany z moich dziwnych snów.

Bardziej szczegółowo

Paulina Grzelak MAGICZNY ŚWIAT BAJEK

Paulina Grzelak MAGICZNY ŚWIAT BAJEK Paulina Grzelak MAGICZNY ŚWIAT BAJEK Copyright by Paulina Grzelak & e-bookowo Grafika na okładce: shutterstock Projekt okładki: e-bookowo ISBN 978-83-7859-450-5 Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

Bardziej szczegółowo

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca. Sposób na wszystkie kłopoty Marcin wracał ze szkoły w bardzo złym humorze. Wprawdzie wyjątkowo skończył dziś lekcje trochę wcześniej niż zwykle, ale klasówka z matematyki nie poszła mu najlepiej, a rano

Bardziej szczegółowo

Drogi Doktorze! Drogi Doktorze!

Drogi Doktorze! Drogi Doktorze! Warszawa, 22 maja 1999 Nazywam się Łucja Kowalska i mam 9 lat. Piszę do Pana, ponieważ słyszałam o Panu na lekcjach języka polskiego. Pani powiedziała nam, że był Pan przyjacielem dzieci i dbał o nasze

Bardziej szczegółowo

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem Jesper Juul Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem Dzieci od najmłodszych lat należy wciągać w proces zastanawiania się nad różnymi decyzjami i zadawania sobie pytań w rodzaju: Czego chcę? Na co

Bardziej szczegółowo

Pan Toti i urodzinowa wycieczka

Pan Toti i urodzinowa wycieczka Aneta Hyla Pan Toti i urodzinowa wycieczka Biblioteka szkolna 2014/15 Aneta Hyla Pan Toti i urodzinowa wycieczka Biblioteka szkolna 2014/15 P ewnego dnia, gdy Pan Toti wszedł do swojego domku, wydarzyła

Bardziej szczegółowo

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód. Rozdział II Kupiłam sobie dwa staniki. Jeden biały, z cienkimi ramiączkami, drugi czarny, trochę jak bardotka, cały koronkowy. Czuję się w nim tak, jakby mężczyzna trzymał mnie mocno za piersi. Stanik

Bardziej szczegółowo

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska spektakl edukacyjno-profilaktyczny dla najmłodszych. (Scenografia i liczba aktorów - zależne od wyobraźni i możliwości technicznych reżysera.) Uczeń A - Popatrz

Bardziej szczegółowo

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM? 3 ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM? Czy potrzeby Twoich rodziców są ważniejsze niż Twoje? Czy kłócisz się z mężem o wizyty u mamy i taty? A może masz wrażenie, że Twoi rodzice nie zauważyli,

Bardziej szczegółowo

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych dr Renata Maciejewska Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie Struktura próby według miasta i płci Lublin Puławy Włodawa Ogółem

Bardziej szczegółowo

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1) FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1) Turysta: Dzień dobry! Kobieta: Dzień dobry panu. Słucham? Turysta: Jestem pierwszy raz w Krakowie i nie mam noclegu. Czy mogłaby mi Pani polecić jakiś hotel?

Bardziej szczegółowo

Przygotuj się do użytkowania protezy zębowej

Przygotuj się do użytkowania protezy zębowej Przygotuj się do użytkowania Jak rozpocząć życie z protezą zębową? Rozpoczynam życie z protezą zębową Czy zdecydować się na protezę zębową? Dla wielu osób proteza zębowa to integralna część ich funkcjonowania

Bardziej szczegółowo

J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków,

J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków, J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków, którzy twierdzą, że właściwie w ogóle nie rozmawiają ze swoimi dziećmi, odkąd skończyły osiem czy dziewięć lat. To może wyjaśniać, dlaczego przesiadują

Bardziej szczegółowo

Copyright 2017 Monika Górska

Copyright 2017 Monika Górska I UŁÓŻ OPOWIEŚĆ, NA DOWOLNY TEMAT. JEDYNYM OGRANICZENIEM DLA TWOJEJ WYOBRAŹNI SĄ CZTERY SŁOWA, KTÓRE ZNA JDZIESZ NA NASTĘPNEJ STRONIE, A KTÓRE KONIECZNIE MUSZĄ ZNALEŹĆ SIĘ W TWOJEJ OPOWIEŚCI. NIE MUSISZ

Bardziej szczegółowo

Hektor i tajemnice zycia

Hektor i tajemnice zycia François Lelord Hektor i tajemnice zycia Przelozyla Agnieszka Trabka WYDAWNICTWO WAM Był sobie kiedyś chłopiec o imieniu Hektor. Hektor miał tatę, także Hektora, więc dla odróżnienia rodzina często nazywała

Bardziej szczegółowo

Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta

Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta Nie wiem zupełnie jak to się stało, że w końcu zdać mi się to udało... Wszystko zaczęło się standardowo: Samo południe plac manewrowy... Słońce jak zwykle zaciekle

Bardziej szczegółowo

TWOJE PIERSI. opis praktyk PDF 3

TWOJE PIERSI. opis praktyk PDF 3 TWOJE PIERSI opis praktyk PDF 3 TY I TWOJE PIERSI Przygotuj się do tego ćwiczenia. Zapewnij sobie chwilę samotności, aby nikt i nic Ci nie przeszkadzało. Zadbaj aby w pomieszczeniu, w którym jesteś było

Bardziej szczegółowo

Copyright 2015 Monika Górska

Copyright 2015 Monika Górska 1 Wiesz jaka jest różnica między produktem a marką? Produkt się kupuje a w markę się wierzy. Kiedy używasz opowieści, budujesz Twoją markę. A kiedy kupujesz cos markowego, nie zastanawiasz się specjalnie

Bardziej szczegółowo

mnw.org.pl/orientujsie

mnw.org.pl/orientujsie mnw.org.pl/orientujsie Jesteśmy razem, kochamy się. Oczywiście, że o tym mówimy! Ale nie zawsze jest to łatwe. agata i marianna Określenie bycie w szafie nie brzmi specjalnie groźnie, ale potrafi być naprawdę

Bardziej szczegółowo

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady, Laura Mastalerz, gr. IV Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady, w których mieszkały wraz ze swoimi rodzinami:

Bardziej szczegółowo

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni Biblia dla Dzieci przedstawia Kobieta Przy Studni Autor: Edward Hughes Ilustracje: Lazarus Redakcja: Ruth Klassen Tłumaczenie: Joanna Kowalska Druk i oprawa: Bible for Children www.m1914.org 2014 Bible

Bardziej szczegółowo

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni Biblia dla Dzieci przedstawia Kobieta Przy Studni Autor: Edward Hughes Ilustracje: Lazarus Redakcja: Ruth Klassen Tłumaczenie: Joanna Kowalska Druk i oprawa: Bible for Children www.m1914.org 2014 Bible

Bardziej szczegółowo

Julia Szostek kl. 6b OD POCZĄTKU DO KOŃCA. Cz. 3

Julia Szostek kl. 6b OD POCZĄTKU DO KOŃCA. Cz. 3 Julia Szostek kl. 6b OD POCZĄTKU DO KOŃCA. Cz. 3 14.04.2017r. data śmierci Najukochańszej Różyczki. Od pogrzebu Rose minęły już 2 tygodnie. Pierwszy raz od wielu miesięcy rodzicom zmarłej dziewczynki przypomniało

Bardziej szczegółowo

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości Rozdział 1 Park Cześć, jestem Jacek. Wczoraj przeprowadziłem się do Londynu. Jeszcze nie znam okolicy, więc z rodzicami Magdą i Radosławem postanowiliśmy wybrać

Bardziej szczegółowo

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK Opracowała Gimnazjum nr 2 im. Ireny Sendlerowej w Otwocku Strona 1 Młodzież XXI wieku problemy stare, czy nowe, a może stare po nowemu? Co jest największym

Bardziej szczegółowo

ŻYCIE BEZ PASJI JEST NIEWYBACZALNE

ŻYCIE BEZ PASJI JEST NIEWYBACZALNE 1 ŻYCIE BEZ PASJI JEST NIEWYBACZALNE 2 Padał deszcz. Mówią, że podczas deszczu dzieci się nudzą. Nie oni. Ukradkiem wzięli rowery i postanowili pojechać przed siebie: -myślisz, że babcia nas widziała?

Bardziej szczegółowo

Trzy kroki do e-biznesu

Trzy kroki do e-biznesu Wstęp Świat wokół nas pędzi w niewiarygodnym tempie - czy Ty też chwilami masz wrażenie, że nie nadążasz? Może zastanawiasz się, czy istnieje sposób, by dogonić ten pędzący pociąg życia pełen różnego rodzaju

Bardziej szczegółowo

STARY TESTAMENT. JÓZEF I JEGO BRACIA 11. JÓZEF I JEGO BRACIA

STARY TESTAMENT. JÓZEF I JEGO BRACIA 11. JÓZEF I JEGO BRACIA JÓZEF I JEGO BRACIA 51 Jakub miał wielu synów. Było ich dwunastu. Jakub kochał wszystkich, ale najbardziej kochał Józefa. Może to dlatego, że Józef urodził się, kiedy Jakub był już stary. Józef był mądrym

Bardziej szczegółowo

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK Upadłam Nie mogę Nie umiem Wstać Sama po ziemi stąpam w snach Sama, samiutka próbuję wstać. Nie umiem Chcę się odezwać Nie wiem do kogo Sama tu jestem, nie ma nikogo Wyciągam

Bardziej szczegółowo

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Czy na pewno jesteś szczęśliwy? Czy na pewno jesteś szczęśliwy? Mam na imię Kacper i mam 40 lat. Kiedy byłem małym chłopcem nigdy nie marzyłem o dalekich podróżach. Nie fascynował mnie daleki świat i nie chciałem podróżować. Dobrze się

Bardziej szczegółowo

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie Szybciej poznaję ceny. To wszystko upraszcza. Mistrz konstrukcji metalowych, Martin Elsässer, w rozmowie o czasie. Liczą się proste rozwiązania wizyta w

Bardziej szczegółowo

Prywatny Rubikon. Esterko zaczął po chwili niepewnie

Prywatny Rubikon. Esterko zaczął po chwili niepewnie Prywatny Rubikon Ten dzień miał być inny, szczególny. W tym dniu miała się rozstrzygnąć jego przyszłość. Nigdy jeszcze w jego życiu nie zależało tak wiele od tak niewielu słów i tak niewielu minut. Jednak

Bardziej szczegółowo

Nikt nigdy nie był ze mnie dumny... Klaudia Zielińska z Iławy szczerze o swoim udziale w programie TVN Projekt Lady [ZDJĘCIA]

Nikt nigdy nie był ze mnie dumny... Klaudia Zielińska z Iławy szczerze o swoim udziale w programie TVN Projekt Lady [ZDJĘCIA] Nikt nigdy nie był ze mnie dumny... Klaudia Zielińska z Iławy szczerze o swoim udziale w programie TVN Projekt Lady [ZDJĘCIA] data aktualizacji: 2019.05.20 - To będzie najmocniejszy sezon "Projektu Lady"

Bardziej szczegółowo

TEST SPRAWDZAJĄCY UMIEJĘTNOŚĆ CZYTANIA ZE ZROZUMIENIEM DLA KLASY IV NA PODSTAWIE TEKSTU PT. DZIEŃ DZIECKA

TEST SPRAWDZAJĄCY UMIEJĘTNOŚĆ CZYTANIA ZE ZROZUMIENIEM DLA KLASY IV NA PODSTAWIE TEKSTU PT. DZIEŃ DZIECKA TEST SPRAWDZAJĄCY UMIEJĘTNOŚĆ CZYTANIA ZE ZROZUMIENIEM DLA KLASY IV NA PODSTAWIE TEKSTU PT. DZIEŃ DZIECKA Drogi uczniu! Instrukcja dla użytkownika testu Najpierw przeczytaj uważnie tekst. Następnie rozwiązuj

Bardziej szczegółowo

Chłopcy i dziewczynki

Chłopcy i dziewczynki Chłopcy i dziewczynki Maja leżała na plaży. Zmarzła podczas kąpieli w morzu i cała się trzęsła. Mama Zuzia owinęła ją ręcznikiem. Maja położyła się na boku i przesypuje piasek w rączce. Słońce razi ją

Bardziej szczegółowo

Laura pokiwała głową. Od kilku tygodni codziennie mierzyli Belli temperaturę, bo ich weterynarz, Marek, powiedział, że tak najlepiej sprawdzić, czy

Laura pokiwała głową. Od kilku tygodni codziennie mierzyli Belli temperaturę, bo ich weterynarz, Marek, powiedział, że tak najlepiej sprawdzić, czy Rozdział pierwszy Bella wydaje się taka gruba! Laura popatrzyła pod stołem na Bellę, sukę rasy beagle, która siedziała pomiędzy nogami zebranych. Dyszała i nie wyglądała na zbyt zadowoloną. Brzuszek miała

Bardziej szczegółowo

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki BARBARA PARK Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki Przełożyła Magdalena Koziej Ilustrowała Denise Brunkus Nasza Księgarnia Cody emu, który spóźnił się na autobus i zainspirował mnie do napisania tej książki

Bardziej szczegółowo

Nagrodzone prace

Nagrodzone prace Wyniki konkursu 1. miejsce - Julia Turek kl. 1a 2. miejsce - Maciej Kloc kl.4c, Matylda Folgart kl. 4b 3.miejsce - Miłosz Kopka kl. 3c, Monika Pszczoła kl. 5b, Rafał Zieliński kl. 6a Wyróżnienia: Hania

Bardziej szczegółowo

JĘZYK. Materiał szkoleniowy CENTRUM PSR. Wyłącznie do użytku prywatnego przez osoby spoza Centrum PSR

JĘZYK. Materiał szkoleniowy CENTRUM PSR. Wyłącznie do użytku prywatnego przez osoby spoza Centrum PSR AKCEPTACJA - ZROZUMIENIE K: (mówiąc bardzo podniesionym tonem) Co wy tutaj sobie myślicie? Że nie mam co robić, tylko tracić czas! T: Wydaje mi się, że jest Pan zdenerwowany! Ma Pan wiele rzeczy do robienia,

Bardziej szczegółowo

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły.

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły. SZKOŁA dla RODZICÓW Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły. (...) Dzieci potrzebują tego, aby ich uczucia były akceptowane i doceniane. Kto pyta nie błądzi. Jak pomóc

Bardziej szczegółowo

Samoobrona. mężczyzny. Głowa Oczy Nos Szyja. Głos. Zęby. Łokieć. Dłoń Jądra Palce. Kolana. Golenie. Pięta. Stopa

Samoobrona. mężczyzny. Głowa Oczy Nos Szyja. Głos. Zęby. Łokieć. Dłoń Jądra Palce. Kolana. Golenie. Pięta. Stopa Samoobrona Jeżeli znalazłbyś się w sytuacji, w której będziesz zmuszony do zastosowania samoobrony, dobrze jest być do tego przygotowanym. Możesz zastosować następujące techniki: Użyj mowy ciała do wyrażenia

Bardziej szczegółowo

Anna Kraszewska ( nauczyciel religii) Katarzyna Nurkowska ( nauczyciel języka polskiego) Publiczne Gimnazjum nr 5 w Białymstoku SCENARIUSZ JASEŁEK

Anna Kraszewska ( nauczyciel religii) Katarzyna Nurkowska ( nauczyciel języka polskiego) Publiczne Gimnazjum nr 5 w Białymstoku SCENARIUSZ JASEŁEK Anna Kraszewska ( nauczyciel religii) Katarzyna Nurkowska ( nauczyciel języka polskiego) Publiczne Gimnazjum nr 5 w Białymstoku SCENARIUSZ JASEŁEK Czas wydarzeń : 24 grudnia Występują : Mama Tata Dzieci

Bardziej szczegółowo

WAŻNE Kiedy widzisz, że ktoś się przewrócił i nie wstaje, powinieneś zawsze zapytać, czy możesz jakoś pomóc. WAŻNE

WAŻNE Kiedy widzisz, że ktoś się przewrócił i nie wstaje, powinieneś zawsze zapytać, czy możesz jakoś pomóc. WAŻNE Cześć, chcemy porozmawiać z wami na pewien bardzo ważny temat. Dotyczy on każdego z nas bez wyjątku. Każdy z nas przecież może stłuc sobie kolano podczas jazdy na rowerze, skaleczyć się w palec przy robieniu

Bardziej szczegółowo

WARSZTATY pociag j do jezyka j. dzień 1

WARSZTATY pociag j do jezyka j. dzień 1 WARSZTATY pociag j do jezyka j dzień 1 POCIĄG DO JĘZYKA - dzień 1 MOTYWACJA Z SERCA Ach, o ile łatwiejsze byłoby życie, gdybyśmy dysponowali niekończącym się źródłem motywacji do działania. W nauce języków

Bardziej szczegółowo

Dzień dobry, panie Piotrze.

Dzień dobry, panie Piotrze. Staś był taki nieśmiały, że kiedy przyszedł listonosz, żeby doręczyć mu list, wstydził się powiedzieć dzień dobry. Staś lubił listonosza. Chciał z nim porozmawiać. Ale nie potrafił zdobyć się na odwagę.

Bardziej szczegółowo

Kto chce niech wierzy

Kto chce niech wierzy Kto chce niech wierzy W pewnym miejscu, gdzie mieszka Bóg pojawił się mały wędrowiec. Przysiadł na skale i zapytał: Zechcesz Panie ze mną porozmawiać? Bóg popatrzył i tak odpowiedział: mam wiele czasu,

Bardziej szczegółowo

Pewien człowiek miał siedmiu synów, lecz ciągle nie miał córeczki, choć

Pewien człowiek miał siedmiu synów, lecz ciągle nie miał córeczki, choć troszeczkę, z każdego kubeczka wypiła łyczek, do ostatniego kubeczka rzuciła zaś obrączkę, którą zabrała ze sobą. Nagle usłyszała trzepot piór i poczuła podmuch powietrza. Karzełek powiedział: Panowie

Bardziej szczegółowo

Bajkę zilustrowały dzieci z Przedszkola Samorządowego POD DĘBEM w Karolewie. z grupy Leśne Ludki. wychowawca: mgr Katarzyna Leopold

Bajkę zilustrowały dzieci z Przedszkola Samorządowego POD DĘBEM w Karolewie. z grupy Leśne Ludki. wychowawca: mgr Katarzyna Leopold KOSMITA W PRZEDSZKOLU B.B Jadach Bajkę zilustrowały dzieci z Przedszkola Samorządowego POD DĘBEM w Karolewie z grupy Leśne Ludki wychowawca: mgr Katarzyna Leopold Pawełek wpadł zdyszany do sali prosto

Bardziej szczegółowo

Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN 978-83-7859-138-2. Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN 978-83-7859-138-2. Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo Andrzej Graca BEZ SPINY CZYLI NIE MA CZEGO SIĘ BAĆ Andrzej Graca: Bez spiny czyli nie ma czego się bać 3 Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN 978-83-7859-138-2

Bardziej szczegółowo

TEST OSOBOWOŚCI. Przekonaj się, jak jest z Tobą

TEST OSOBOWOŚCI. Przekonaj się, jak jest z Tobą TEST OSOBOWOŚCI Przekonaj się, jak jest z Tobą Ustosunkuj się do poniższych stwierdzeń, dokonując w każdym przypadku tylko jednego wyboru, najlepiej Cię charakteryzującego. Podlicz punkty i przeczytaj

Bardziej szczegółowo

Streszczenie. Streszczenie MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY

Streszczenie. Streszczenie MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY Streszczenie MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY 8 Kleofas ma okulary! MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY Mikołajek opowiada, że po przyjściu do szkoły on i wszyscy koledzy z klasy bardzo się zdziwili, gdy zobaczyli, że Kleofas,

Bardziej szczegółowo

Część 11. Rozwiązywanie problemów.

Część 11. Rozwiązywanie problemów. Część 11. Rozwiązywanie problemów. 3 Rozwiązywanie problemów. Czy jest jakiś problem, który trudno Ci rozwiązać? Jeżeli tak, napisz jaki to problem i czego próbowałeś, żeby go rozwiązać 4 Najlepsze metody

Bardziej szczegółowo

Oto kilka rad ode mnie:

Oto kilka rad ode mnie: Powitanie Brawo Moja Droga! Pierwsze koty za płoty i pierwsza mądra decyzja za Tobą! Co będzie dalej? A po co się martwisz na zapas? Co będzie dalej i jak będzie dalej wyjdzie w najbliższych dniach i wtedy

Bardziej szczegółowo

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej. Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej. 34-letnia Emilia Zielińska w dniu 11 kwietnia 2014 otrzymała nowe życie - nerkę

Bardziej szczegółowo

Spis treści. Od Petki Serca

Spis treści. Od Petki Serca CZ. 2 1 2 Spis treści Od Petki Serca ------------------------------------------------------------------------------3 Co jest najważniejsze? ----------------------------------------------------------------------------------------------4

Bardziej szczegółowo

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r. Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej 29.01.2017r. - 04.02.2017r. Dzień I - 29.01.2017r. O północy przyjechałam do Berlina. Stamtąd FlixBusem pojechałam do Hannoveru. Tam już czekała na mnie

Bardziej szczegółowo

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem! Proszę bardzo!...książka z przesłaniem! Przesłanie, które daje odpowiedź na pytanie co ja tu właściwie robię? Przesłanie, które odpowie na wszystkie twoje pytania i wątpliwości. Z tej książki dowiesz się,

Bardziej szczegółowo

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch 1 2 Spis treści Wstęp......6 Rozdział I: Co wpływa na to, jakim jesteś ojcem?...... 8 Twoje korzenie......8 Stereotypy.... 10 1. Dziecku do prawidłowego rozwoju wystarczy matka.... 11 2. Wychowanie to

Bardziej szczegółowo

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie?

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie? CZAS PRZYSZŁY GRY 1. Gra ma na celu utrwalenie form i zastosowania czasu przyszłego niedokonanego i dokonanego. Może być przeprowadzona jako gra planszowa z kostką i pionkami, albo w formie losowania porozcinanych

Bardziej szczegółowo

Spacer? uśmiechnął się zając. Mógłbyś używać nóg do bardziej pożytecznych rzeczy.

Spacer? uśmiechnął się zając. Mógłbyś używać nóg do bardziej pożytecznych rzeczy. Zając wychodził z siebie ze złości i krzyczał: Biegniemy jeszcze raz, jeszcze raz wkoło! Nie ma sprawy, odparł jeż, Ile razy masz ochotę. Biegał więc zając siedemdziesiąt trzy razy, a jeż ciągle dotrzymywał

Bardziej szczegółowo

Pielgrzymka,18.01. 2013. Kochana Mamo!

Pielgrzymka,18.01. 2013. Kochana Mamo! Pielgrzymka,18.01. 2013 Kochana Mamo! Na początku mego listu chciałbym Ci podziękować za wiedzę, którą mi przekazałaś. Wiedza ta jest niesamowita i wielka. Cudownie ją opanowałem i staram się ją dobrze

Bardziej szczegółowo

Stenogram Nr 10 VN :22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA

Stenogram Nr 10 VN :22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA Stenogram Nr 10 VN780040 6:22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA Sylwia: Mamo chodź (Sylwia pozostawiona sama w kuchni na wysokim foteliku na około 20 minut) Mama: Zjesz Sylwia, to przyjdę. Sylwia: Teraz przyjdź.

Bardziej szczegółowo

SOCIAL STORIES HISTORYJKI Z ŻYCIA WZIĘTE

SOCIAL STORIES HISTORYJKI Z ŻYCIA WZIĘTE SOCIAL STORIES HISTORYJKI Z ŻYCIA WZIĘTE Wiele osób z autyzmem ma poważne problemy z radzeniem sobie w sytuacjach społecznych. Wynika to m.in. z deficytów poznawczych w tym zakresie. Przykładem może tu

Bardziej szczegółowo

ĆWICZENIA W ZAPOBIEGANIU OSTEOPOROZY

ĆWICZENIA W ZAPOBIEGANIU OSTEOPOROZY ĆWICZENIA W ZAPOBIEGANIU OSTEOPOROZY Ćwiczenie 1. - Stajemy w rozkroku na szerokości bioder. Stopy skierowane lekko na zewnątrz, mocno przywierają do podłoża. - Unosimy prawą rękę ciągnąc ją jak najdalej

Bardziej szczegółowo

Królowa zwierząt. Dawno, dawno temu, przed wiekami w leśnej krainie stał. Klara Mikicka 5a

Królowa zwierząt. Dawno, dawno temu, przed wiekami w leśnej krainie stał. Klara Mikicka 5a Klara Mikicka 5a Królowa zwierząt Dawno, dawno temu, przed wiekami w leśnej krainie stał piękny, wysoki zamek. W tym zamku mieszkał król, królowa i ich śliczna córka o imieniu Malina. Królewna bardzo kochała

Bardziej szczegółowo

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA UNIVERSIDADE DA BEIRA INTERIOR SEMESTR ZIMOWY 2014/2015 JOANNA ADAMSKA WSTĘP Cześć! Mam na imię Asia. Miałam przyjemność wziąć udział w programie Erasmus. Spędziłam 6 cudownych

Bardziej szczegółowo

Polska poetka noblistka napisała wiele wierszy, które są znane szerszemu kręgowi odbiorców. Wśród nich jest także wiersz pt. Kot w pustym mieszkaniu.

Polska poetka noblistka napisała wiele wierszy, które są znane szerszemu kręgowi odbiorców. Wśród nich jest także wiersz pt. Kot w pustym mieszkaniu. Polska poetka noblistka napisała wiele wierszy, które są znane szerszemu kręgowi odbiorców. Wśród nich jest także wiersz pt. Kot w pustym mieszkaniu. Umrzeć - tego nie robi się kotu o tym przecież wie

Bardziej szczegółowo

Nie ruszaj, to moje!

Nie ruszaj, to moje! Nie ruszaj, to moje! 1 Nie ruszaj, to moje! Głośno wrzasnął chłopak z przeciwległego kąta piaskownicy, podbiegł i mocno popchnął Marysię, tak, że zatoczyła się i upadła na mokry piasek. Jej serce głośno

Bardziej szczegółowo

STARY TESTAMENT. JÓZEF I JEGO BRACIA 11. JÓZEF I JEGO BRACIA

STARY TESTAMENT. JÓZEF I JEGO BRACIA 11. JÓZEF I JEGO BRACIA JÓZEF I JEGO BRACIA 53 Jakub miał wielu synów. Było ich dwunastu. Jakub kochał wszystkich, ale najbardziej kochał Józefa. Może to dlatego, że Józef urodził się, kiedy Jakub był już stary. Józef był mądrym

Bardziej szczegółowo

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz 19 grudnia 2017 r. odbyło się podsumowanie VIII edycji konkursu literackiego Mały Pisarz w SP nr 11 w Kielcach. Wzięły w nim udział dwie uczennice naszej

Bardziej szczegółowo

Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak...

Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak... Wielka przygoda Rozdział 1 To dopiero początek Moja historia zaczęła się bardzo dawno temu, gdy wszystko było inne. Domy były inne zwierzęta i ludzie też. Ja osobiście byłem inny niż wszyscy. Ciągle bujałem

Bardziej szczegółowo

Scena w pokoju terapeutycznym. Zuza wchodzi na scenę, gdzie czeka na nią czytająca książkę zaprzyjaźniona terapeutka- Blanka.

Scena w pokoju terapeutycznym. Zuza wchodzi na scenę, gdzie czeka na nią czytająca książkę zaprzyjaźniona terapeutka- Blanka. Scena w pokoju terapeutycznym. wchodzi na scenę, gdzie czeka na nią czytająca książkę zaprzyjaźniona terapeutka-. Witaj Zuzka, siadaj. Co cię do mnie sprowadza? Nastolatka znajduje sobie miejsce na podłodze

Bardziej szczegółowo

(opr. na podst. To jest właśnie wolność, [online], dostęp: , <http://www.forumksiazki.pl/to-jestwlasnie-wolnosc-opowiadanie-vt17470.

(opr. na podst. To jest właśnie wolność, [online], dostęp: , <http://www.forumksiazki.pl/to-jestwlasnie-wolnosc-opowiadanie-vt17470. Jak się teraz czujesz? Tak wspaniale, jak nigdy w życiu, tato. A wiesz, co to za uczucie? Szczęście? Nie, ale jesteś bardzo blisko. Hmmm Satysfakcja? To słowo, którego nie możesz odnaleźć, to wolność,

Bardziej szczegółowo