Spis treści I. That s why I took my vacation in Beirut, to get her outta my mind, to find some peace...3 II. The Origins of Ruin...11 III.

Wielkość: px
Rozpocząć pokaz od strony:

Download "Spis treści I. That s why I took my vacation in Beirut, to get her outta my mind, to find some peace...3 II. The Origins of Ruin...11 III."

Transkrypt

1

2 Spis treści I. That s why I took my vacation in Beirut, to get her outta my mind, to find some peace...3 II. The Origins of Ruin...11 III. Pilgrim in an Unholy Land...21 IV. Illumination...30 V. Sick to Death...35 VI. Depesza z Damaszku...41 VII. Syriana...50 VIII. The Happy Dead, The Dead Weather...61 IX. Wielka ImproWIZAcja...71 X. Iran Awakening...81 XI. No one knows about Persian cats...92 XII. Esfa-fun XIII. Prince of Persia XIV. Baśnie z tysiąca i jednej nocy XV. Prisoner of Tehran XVI. Midnight Express XVII. Crossing the Bridge XVIII. Before the Rain XIX. Once upon a time there was a country Epilog

3 I. That s why I took my vacation in Beirut, to get her outta my mind, to find some peace Jednym z czynników, które zaważyły poważnie na mym rozwoju duchowym, była lektura dzieła Michała Bułhakowa, oczywiście Mistrza i Małgorzaty. Inne dokonania Bułhakowa również są niezłe, ale tylko to wybitne według powszechnego przekonania. Pierwszy raz przeczytałem je, gdy miałem 17 lat, chwilę potem po raz drugi, rok nie minął, a i trzeci. Jednym z moich marzeń stało się posiadanie miłości życia o imieniu tytułowej bohaterki. Pewnie gdyby tradycja nakazywała, żeby bal u szatana prowadziła Anna lub Dorota, to mógłbym mieć marzenia ukierunkowane nieco inaczej. Lata płynęły, mnie los nie chciał obdarować żadną Małgorzatą, a gdy w końcu obdarował, to skończyło się, że zamiast na bal do szatana, trafiłem do miejsca odosobnienia zwanego powszechnie domem wariatów. Jak wiadomo z lektury dzieła: zdarza się, że w nagrodę za psychiatryk dostaje się Małgorzatę i mniej więcej tak to się potoczyło u mnie. W czerwcu 2009 odnowiłem relację z Małgorzatą poznaną spektakularnie na libacji w 2003 roku. Sprawy toczyły się dość powoli, ale w końcu zaprosiłem ją do kina, potem na libację, a potem dokładnie 8 października to ona mnie zaprosiła. Gdyby nie wielkie ale, można byłoby wróżyć wielki rozwój relacji - z ołtarzem, dziećmi, kredytem rozłożonym na 30 lat spłat i na apartament 40 m2. Pewnego lipcowego dnia ma matka poprosiła mnie o poszukanie jej sensownego połączenia do Chorwacji. Jedni, drudzy, Malev i ooo, jakie tanie loty na Bliski Wschód. Kupiłem matce tę Chorwację, a sam zasiadłem do liczenia, kalkulowania i planowania. Czas był luksusem, którego miałem w nadmiarze. Z pieniędzmi było gorzej, ale wyszło mi, że jeżeli pożyję oszczędnie, to jest szansa na jakiś miesiąc, może nawet półtora, jazdy po okolicy. Z listy Amman-Damaszek-Bejrut, wybrałem ostatnią opcję. Bilet w jedną stronę kosztował trochę ponad 1100 PLN. Co ciekawe, w dwie strony kosztował mniej więcej tyle samo. Podczas jednej z rozmów z mym wujem opowiedziałem o tym, że mnie krew zaleje, bo będę blisko Iranu, a nie będę mógł jechać, na to nie za nic nie było mnie stać. Przedsięwzięcie wyceniłem na jakieś 3000 złotych. Zemdlałem, gdy w prezencie imieninowym (29 września) dostałem właśnie tę kwotę, z życzeniami powodzenia. Z planowanego miesiąca zrobiły się ponad dwa. Właściwie to wspaniale. Wyliczyłem sobie, że 9 października jest Tori w Zabrzu, 10 w Warszawie, więc lot wziąłem na 12. Na etapie lipca nie wiedziałem jednak tego, że za jakieś dwa miesiące moja wymarzona podróż będzie w zasięgu krakowskich linii tramwajowych, dokładniej dziewięć przystanków od domu, niecałe 30 minut jazdy. Wyżej wymienionego 9 października pożegnałem potencjalną Małgorzatę życia i poszedłem do domu, prawie płacząc z żalu. Obama dostał pokojowego Nobla, a ja się wypierdalam w jakieś abstynenckie klimaty? Przeklinałem się, na chuj mi ten Liban i okolice? Z chlaniem słabo, religia interesująca mnie o wiele mniej niż buddyzm, ludzie też nie słyną ze znajomości angielskiego, będzie droga przez mękę jak skurwysyn, a tu człowiek może leżeć z blond Małgorzatą w objęciach i popijać carmenere na zmianę z chardonnay. Pójdzie się skurwić do jakiejś etatowej pracy, zapłaci rachunki, spłodzi dom, zasadzi syna, wybuduje drzewo, czy co tam w tym sezonie jest modne. 10 października pojechałem do Warszawy na drugą Tori. 11 października, depresja. Możesz mi powiedzieć, po chuj mi Bejrut? Siedzę u wujostwa w Warszawie, którego prawie nie znam. Okazuje się, że najwspanialsi ludzie świata. Nie wiedziałem, że mam w rodzinie kogoś, kto przejeździł wiele z tych klimatów, do tego niemało Azji, i to jeszcze za poprzedniego systemu. Z ciekawszych tekstów: - Hm, to skróć do Iranu przez Irak, ja tak jechałem i jest najwygodniej. Taaak, a ile historii do opowiadania, zwłaszcza granicznych. Na etapie drugiego wina opowiadam o miłości od drugiego wejrzenia. Ciotka informuje, że mam przejebane, bo będąc tak długo i tak daleko, wyidealizuję sobie Małgorzatę do i poza granice możliwości. Jeżeli będzie mi dane kontynuować tę relację po powrocie, to będę musiał się pogodzić z 3

4 tym, że będzie inaczej niż sobie myślę. Myślę sobie, że niestety jest to prawda i wcale nie poprawia mi to humoru. 12 października - dramat. Może ja zgubię ten bilet? Może się uda i mnie nie wpuszczą na pokład? Może Izrael rozpocznie wojnę? O, albo wjadę na dwa dni, zrobię sobie zdjęcia, gdzie trzeba, a potem wojna i deportacja w małgorzatowe ramiona? Strudzony podróżnik regionów extremalnych został zmuszony do powrotu, nie miał wyboru, decyzja podjęła się za niego. Idę na jedno z netową koleżanką, Olą. Mam przy sobie jakieś 1500 euro, złotówek na koncie ze 2000, więc temat nie mam na piwo szybko ginie. Widzę Centralny i strasznie kusi mnie tam iść i wrócić do Krakowa. Co jest bardziej racjonalne: rzucić plany ostatnich miesięcy, czy jechać na koniec świata, po chuj wie co? Odpowiedzi brak, wracam do wujostwa. Mam szczęście, bo odwożą mnie na lotnisko. Pogoda kurewska, deszcz pada, zimno, absolutny koszmar. Żegnam się w sekundę, wchodzę na Okęcie. Nie ma nawet kolejki, żeby się wkurwić i jakoś ożywić. Nadaję bagaż, wychodzę załamany, palę. Tak sobie myślę: Bejrut? Bejrut! Trochę ponad pięć miesięcy i znowu w trasę. Poza aspektem rozstaniowym, to przecież powód do radości, któż ma tak wielkie szczęście? Może nie Azja, ale Liban, Syria, Jordania, brzmi nieźle. Poza tym chyba najcenniejszy aspekt - koniec z telefonami, truciem dupy ze strony przełożonego, dennymi wyjściami, gdzie wszyscy się zanudzają, a tematów brak. Nastrój nieco psuł fakt, że byłem zajebiście chory, zatoki mi rozsadzało, głowa mnie bolała, katar towarzyszący oczywiście. 19:50, start dziennika pokładowego. Nic się nie zmieniło odkąd ostatnio latałem, czyli jakieś niecałe sześć miesięcy. Skurwysyny z zachodu straszą skurwysynami ze wschodu. Pierwsi zarabiają 6,75 PLN za colę, drudzy zarabiają kibicowanie w dyscyplinie wysadzania w powietrze korporacyjnych biur lotniczych. A wysadźcie w powietrze te budy, gdzie woda mineralna okazuje się tak cenna. Dobra, jest duty free monopol. Dogaduję się z panią, że lecę poza Europę, więc mogę kupić Soplicę za 18 PLN. Aż żal kupować tylko litr, ale dobra, kraj muzułmański, a po drodze bratanki, może z czegoś jeszcze poprawię. W poczekalni wifi dla bogatych - tylko w poczekalni biznesowej. Wyczekałem, ile musiałem. Wchodzenie na pokład przywodziło na myśl burdel w negatywnym tego słowa znaczeniu. Wprawdzie dziewczynki w mundurach, ale gitara jakoś nie gra. Miałem pewne zmartwienie: wiza. Ogólnie zdobycie wizy Libanu nie jest przesadnie skomplikowane, lądujesz i wbijają ci gratis prawo pobytu na 28 dni, ale miałem pewne zmartwienie: wymieniłem paszport i w nowym nie miałem ani pół pieczątki. Wprawdzie martwienie się tym nic nie zmieniało, ale wizja, że ląduję i zaraz mnie cofają, średnio mnie cieszyła. Siedzący przede mną w samolocie pan miał Playboya po węgiersku, więc niestety, nie mogłem poczytać artykułów, ale kusiło pożyczyć, żeby chociaż pooglądać reportaże i porównać je z edycją rodzimą. Lotnisko w Budapeszcie cechuje dość daleko posunięty burdel. Bezcłówka rozczarowała. Ceny w ogóle nieatrakcyjne, asortyment tylko dla bogatych, w efekcie nie kupiłem sobie żadnej pamiątki. Palarni brak, ale gdyby za każde sto tabliczek z zakazem palenia dali jedną, to byłoby ich przynajmniej kilkadziesiąt. Panuje tam też przeświadczenie, że węgierski jest niesamowicie popularnym językiem, którego wszyscy na całym świecie się uczą. W Polsce miewają podobne pomysły, oczywiście nie z węgierskim w roli głównej. Zaczęli się muzułmanie. Panie ubrane wiadomo w jakim stylu, stada dzieci, oczywiście głośnych jak szlag. Dwójkę chciałem zabić, wywrócili kosz na śmieci i turlali go, rodzice rzecz jasna mieli to w dupie. Hałas okrutny, koszmar! Dla dzieci powinni zrobić osobną klasę, bo to nieludzkie jak strasznie potrafią się wydzierać. Do tego wymyślono, że ludzi z potomstwem wpuszczano poza kolejnością. Jakaś stojąca przede mną pani w chuście krzyknęła coś, co chyba znaczyło po arabsku "Kurwa, pierdolę to!" i wróciła do siedzenia na ławce. Sam też się nie zrywałem, przyjemniej się siedzi w tłumie niż stoi w tłumie. W końcu udało się wejść na pokład, ale zanim dobrze rozłożyłem bety, to przyszedł do mnie chłopiec i poprosił o zamianę miejsc, bo chce siedzieć koło siostry. Spełniłem pierwszy dobry uczynek wyjazdu i zamieniłem się. Gdyby okazało się, że jednak Allach jest odpowiedzią na sens ludzkiego życia, to mam już pewną podkładkę. Nie pospałem nic, chociaż bardzo chciałem, ale wspomniane dzieci sprawiły, że tematu nie było. Jakieś 2,5 godziny lotu, godzina zmiany czasu i jesteśmy w Bejrucie, 4

5 czas lokalny: 3:20. Można palić ledwo się wyląduje! Korzystam z tej możliwości, jak zresztą czyni większość przybyszów. Idę do nonsensów granicznych, widzę, że panuje lekki burdel i dezorganizacja, niemniej wszyscy sprawiają dość miłe wrażenie. Pan patrzy na mnie, na mój paszport i zaczyna go kartkować. Widzi absolutne zero pieczątek i zaczynamy bawić się w "Misia" Co to jest? Paszport? TO BYŁ PASZPORT! A raczej: - Gdzie jest pieczątka wyjazdowa z Unii Europejskiej? Jakim cudem nie dostałeś? - W Warszawie nie wbili, bo leciałem na Węgry, a to Unia Europejska. W Budapeszcie był taki cyrk, że nie zdziwiłbym się, gdyby wbili mi wizę Jemenu... - Nie masz w ogóle żadnych pieczątek! - Gdyby był pan tak miły, zmienił ten stan rzeczy i został moim pierwszym wyklepałem z uśmiechem idioty. - Welcome to Lebanon! - z wielkim uśmiechem człowieka wykonującego dobrze swą robotę pan wbił pieczątkę z cedrem libańskim. No to paszport już nie jest czysty, chwała. Wjechałem. Pierwsze wyzwanie wizowe za mną, obyło się bez ofiar i strat własnych. Ku memu zaskoczeniu przyjeżdżających wita bezcłówka. Z alkoholem bryndza, drogo, ale papierosy na szczęście nie. Kupiłem karton Gauloises'ów za dziewięć dolarów. Jakiś dziwnie dobry kurs euro, dałem 20, reszty dostałem 20 dolarów. Nieco gorzej poszło mi w kantorze. Oficjalny kurs wynosił 2221 libańskich funtów za euro. Na lotnisku kurs wynosił Dostałem za 10 euro, a gdy zapytałem jak ty to kurwa kurwo policzył?, to dowiedziałem się, że prowizja. Gdy pewnego dnia odpierdoli mi całkowicie i pójdę mordować, to zacznę od banków, a potem przejdę się do ZUSu i na pocztę. Wszędzie będę się świetnie bawił, ale banki... Intryguje mnie to: wszyscy wiedzą, że ich okradają, łatwo ustalić, ile zarabiają dyrektorzy, a jakoś nie słyszałem, żeby ktoś chciał się tym zająć, coś może zmienić, znieść trochę nonsensownych opłat. Nie kurwa, wszystkim jest dobrze, że mogą utrzymywać stada korporacyjnych pijawek, spłacać horrendalnie oprocentowane kredyty i pożyczki. No i właśnie takim chujowym kursem wita podróżnika niemal każde lotnisko świata. Tak z 10% kary za to, że przyjechałeś do kraju. Wymyśliłem kiedyś, że we wszystkich oddziałach banku powinien być taki sam kurs. Czyli jeżeli na lotnisku jest 1986, to w każdym oddziale w kraju ma być W ten sposób każdy pójdzie bank obok i wymieni za 2200, ci zaś będą golili tylko wlatujących i nikogo więcej. Dziękuję, problem rozwiązany. Tylko skąd wiem, że nigdy do tego nie dojdzie? Kupiłem sobie wodę (półlitrowa butelka 1000), napiłem się i ruszyłem na podbój kolejnego kraju. Przy wejściu już czekały kolejne pijawki. Taksiarze. Nieco upierdliwi, ale w porównaniu z np. Indiami, to cywilizacja i kultura. Przeszedłem koło nich, pełen ignore i tylko thank you, thank you, thank you. Dotarłem na coś, co chyba było przystankiem. Nie miałem pewności, bo była zatoczka, metalowy słupek, ale nic poza tym. Pewnie był znak, ale taksiarze wyrwali, żeby przekonać ludzi do swych usług. Po chwili dołączył do mnie inny turysta, Australijczyk. Siedzimy i czekamy na autobus i wiemy, że trochę nam to zajmie, tak przynajmniej do 6, więc specjalnej euforii nie ma. Milion razy słyszałem, że mam zajebiście w życiu, bo tyle podróżuję i że każdy by tak chciał. O tak, już widzę większość tak mówiących jak spędzają czas na krawężniku koło bejruckiego lotniska. Czasem jakiś taksiarz zatrzymywał się przy nas, ale szybko mu dziękowaliśmy. Nie zapowiadało się na wielką przyjaźń z Australijczykiem, koleś przyjechał, żeby chodzić przez cztery tygodnie po górach i mieć spokój od cywilizacji. Chciał dotrzeć do Bejrutu i szybko z niego wybyć. Ja miałem nieco bardziej wielkomiejskie plany. O 5:10 rozległy się modły. W końcu poczułem, że nie jestem w Europie i uwierzyłem, że może będzie fajnie. Chwilę później zobaczyłem transportery opancerzone ONZ, zjeżdżały do bazy, która była chyba zaraz obok lotniska cywilnego. Zaczęły kursować busy, ale prawie żaden nie chciał się przy nas zatrzymać. Gdy już ktoś zaintrygowany zwalniał, to bariera językowa uniemożliwiała porozumienie, więc zrażeni szybko odjeżdżali. Bejrut zaczął mi się jawić jako niesamowicie skomplikowane miasto. O ile początkowo pytałem o Charles Helou Garage, czyli dworzec autobusowy Charles Helou, o tyle szybko mi to przeszło i pytaliśmy o center. Odnosiłem wrażenie, że nie rozumieli ani jednego, ani drugiego. W końcu ktoś chciał nas zabrać i tu zarysowały się pewne różnice między mną, a Australijczykiem. Ten chciał wsiadać i zobaczyć, co dobrego dzień 5

6 przyniesie. Ja chciałem dowiedzieć się na ile pan busiarz wycenia swoje usługi. Szło nam kiepsko, może dlatego, że mi przeszkadzał i gdy kierowca powiedział, że chce 10000, to zamiast pozwolić mi zjechać z tego na 5000 za dwie osoby, to wsiadł. Sam też wsiadłem i gotowałem się na wielką chryję przy płaceniu. Pan odwiózł wszystkich lokalnych, a potem nas na dworzec. Po drodze miałem pierwsze wielkie wow na Place des Martyrs stoi pomnik męczenników, cały noszący ślady kul z wojny domowej, której to stał się symbolem. Obok wielki meczet, port, piękny widok, a co lepsze: pozwalało mi to zorientować w końcu, gdzie jestem. - No to będzie jajo pomyślałem sobie, gdy przyszło do wysiadania. Australijczyk zapłacił 10000, ja się do pana uśmiechnąłem, on do mnie i na tym skończyła się nasza przygoda. Chciał zapłacić te 10, no to zapłacił. Nie było to może bardzo uczciwe, ale jakoś nie chciałem płacić więcej panu busiarzowi, skoro puszczał bez darcia ryja, a ponieważ tamten chciał zapłacić 10 i uważał, że to dobra cena, to proszę. Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Miałem wskazówki, miałem oczywiście Lonely Planet Middle East, ale bałem się, jak pójdzie. Gdy już udało mi się wyjaśnić dworcowym panom, że na razie nie chcę jechać do Damaszku, a raczej szukam czegoś tutaj, to już się nie bałem, byłem przerażony. Nazwy hotelu nie kojarzy nikt, adresy w Bejrucie służą raczej jako ciekawostka. Polazłem na bardzo duży azymut i kilka minut później całkowitym przypadkiem znalazłem obiekt, który mnie interesował Talal's New Hotel. Jedyny nie bardzo drogi w Bejrucie, zrobiłem nawet rezerwację, bo jak zobaczyłem ceny innych, to bardzo nie chciałem się dowiedzieć, że nie mają miejsca i krzyż na drogę. Pytanie: dlaczego nie Couchsurfing? Z prostego powodu: nie udało się. Wysłałem około SZEŚĆDZIESIĘCIU wiadomości, większość bez odzewu, reszta odmowna. Do dziewczynek za bardzo nie ma co pisać, chociaż jedna odpowiedziała, że może coś z tego będzie, umówiliśmy się więc na zwiedzanie miasta. Przyznam, że byłem dość podkurwiony po złotych seriach Couchsurfowania w Malezji przyjąłem dobre kilka osób. Niektórym naprawdę poświęciłem dużo czasu, wszystkich przynajmniej raz wziąłem na nightlife, który sponsorowałem. Miałem wrażenie, że skoro osób przybywa w takim tempie, to już wkrótce będzie można niemal przerzucić się na ten sposób zwiedzania świata. Sprawdziłem sobie profile paru osób, które u mnie były. No i wyszło, że zdecydowana większość uznała, że u kogoś przekimać się to chętnie, ale samemu przyjąć to już nie bardzo. Kolejne miejsce w necie, które wypaczyła nadmierna popularność (jak zresztą i sam internet). W pewnym momencie zaszalałem nawet i napisałem do kolesia z takim profilem: I am also a talent manager and recruiter especially for fashion, entertainment and anything sexy and fun. I also organize parties, mainly erotic and adult parties with kinky themes. If you think that is dirty thing, you should stop having sex. :) I am into BDSM, a kinky lifestyle, some people think it is weird, others even think it is sick, for me, it is just nontraditional fun and nice lifestyle. BDSM is not Violence. It is hard, involves power play, but it is CONSENSUAL and about Control. Violent people cant control themselves, Real BDSM people are Control Experts, not freaks. :) This lifestyle is based on High level of Trust, and requires good experience for both parties to have fun. No Pain No Gain. Zainteresowania: Photography, Fashion, BDSM, Kinky Parties, Entertainment, Sexy Smart Girls. Open Minded People. Human Rights, Peace Myślałem sobie: dobra, jeżeli trafię na imprezę BDSM w Bejrucie, to będę miał tak epicką historię do opowiadania, że nawet molestowanie z Sajgonu przy tym zblednie. Niestety, nie odpisał, chociaż deklarowałem, że BDSM bardzo mnie interesuje. Chciał dziewczynek, ewentualnie pary, gdzie dziewczynka pójdzie z nim do łóżeczka. Szczegółem ułatwiającym znalezienie Talal's New Hotel jest dość duży warsztat samochodowy naprzeciwko. Myślałem, że już witam się z gąską, ale okazało się, że zlokalizowanie kogoś z obsługi graniczy z cudem. W końcu udało się dowiedzieć, że doba liczy się od bodajże 14, rzeczy mogę zostawić, ale wrócić mam później. Właśnie to chciałem usłyszeć po nocy na lotniskach, w 6

7 samolotach i w krzakach. Godzina snu, zaczyna się robić ciepło, a tu nie ma jak gaci zmienić, o prysznicu nawet nie żartując. Westchnąłem, zostawiłem bety i dowiedziałem się od Holenderki, że ulicę obok jest lokal George'a, który mówi po angielsku (George, nie lokal) i przygotuje mi coś bez mięsa. Udało się znaleźć, zamienić kilka słów z dobrodziejem i dostać kanapkę bez mięsa, a także diet pepsi (jedno z drugim 4000 Lebanese Pound). Pooglądałem mapę w przewodniku, ustaliłem, którędy do centrum i poszedłem sobie w miasto. O istnieniu Bejrutu dowiedziałem się w okolicach 1990 roku. Na prośbę o film sensacyjny pani w wypożyczalni video dała mi Naked Gun. Była to nowość absolutna i obsługa chyba nie wiedziała, co to. Jak zapewne każdy kojarzy i może nawet pamięta, film otwiera panorama miasta, podpis Beirut, po czym widzimy salę napakowaną gwiazdami tamtych czasów: Chomeini, Idi Amin, Muamar Kadaffi, Jaser Arafat, Michaił Gorbaczow. Frank Drebin bije wszystkich, ściera Gorbaczowowi plamę z czoła, pod turbanem Chomeiniego odkrywa kolorowego irokeza, by na koniec walnąć się drzwiami w twarz. Odlot totalny, chyba dziś by nie przeszło, bo: po pierwsze kretyńska poprawność, po drugie większość ludzi nie rozpozna np. Ahmadineżada (zapewne wtedy też nie wszyscy dawali radę, ale chyba było lepiej), po trzecie Zucker zżera swój ogon i tłucze serię Scary Movie, która perłą nie jest, chociaż na tle innych komedii to nie ma dramatu (ale nie ma też komedii). Po czwarte po co robić inteligentne komedie i ryzykować kategorię wiekową, jak można robić dzieła gastrycznego niepokoju, czy też pokrzepiające historie rodzinne. No nic, Leslie Nielsen (z Kanady, Regina, czyli Saskatchewan) jako Frank Drebin sprawił, że odkryłem istnienie Bejrutu i skojarzyłem go sobie tak, jak większość osób: terroryści i wojna. Gdy planowałem wyjazd to byłem bardzo ciekaw jak się ma do tego rzeczywistość. Powiedz ludziom, że jedziesz do Bejrutu, to pytają, czy spisałeś testament i czy musisz. Gdy Frank wraca do USA to mówi: That's why I took my vacation in Beirut, to get her outta my mind, to find some peace. No, w jakimś sensie trafiłem tam w podobnych okolicznościach. Inny film, który sprawił, że napaliłem się na ten Bejrut jak Arab na kurs pilotażu, to Waltz with Bashir. Podchodziłem dość sceptycznie do izraelskiej animacji o zadymie w Libanie, ale niepotrzebnie: ten film jest tak zajebisty jak mało który, po to właśnie jest animacja, a nie do prób naśladowania rzeczywistości czy znowu robimy taki sam film jak pięć poprzednich Pixara. Gdybym miał wskazać na jedną z największych motywacji odwiedzenia Libanu, to wskazałbym na to dzieło. Wracając do przygód w Bejrucie, szedłem i podziwiałem miasto. Mą wesołość wzbudził napis Suki Bejrutu. Niby muzułmanie, niby purytańsko, a tu nawet drogowskaz. Gdy tak sobie szedłem, nagle oczom mym ukazał się hotel Continental. Otwarto go na kilka dni przed wybuchem wojny domowej, która trwała od 1975 do 1990 roku. Z racji jego wysokości zasiedli w nim snajperzy. Z poziomu ulic próbowano ich zestrzelić, w efekcie rozstrzelano dość dokładnie większość najwyższych pięter. Wygląda to niesamowicie, stałem z rozdziawionym ryjem i robiłem kolejne zdjęcia obiektowi, którego istnienie odkryłem dzięki Walcowi z Baszirem. Oczywiście nigdy nie zostanie wpisany na listę UNESCO, niemniej stanowi niesamowity zapis najnowszej historii miasta. Mam nadzieję, że nie znajdzie się bogaty inwestor, który odrestauruje obiekt, a potem zrobi w nim restauracje i pokoje dla bardzo bogatych. Pewnie kiedyś do tego dojdzie, ale na razie można stać z rozdziawionym pyskiem i patrzeć na wyrastające z dachu drzewa i tysiące dziur po kulach. Po tym widoku przeszła mi senność i byłem wdzięczny hotelarzowi, że wyprawił mnie na ten przymusowy spacer. Warto wspomnieć, że Continental nie jest jedyny - większość budynków nosi jakieś ślady strzelania. Ruin i gruzu nie brakuje. Kawałek dalej uniwersytet, dokładnie American University of Beirut, a przy nim gratisowe muzeum archeologii. Wielkie nie jest, ale można pooglądać trochę sumeryjskich artefaktów, a przy okazji dowiedzieć się, że przypowieść o Wieży 7

8 Babel została na chama zerżnięta z ich wierzeń, zaś sama wieża była zainspirowana Zigguratem sumeryjską świątynią o zmniejszających się tarasach. Budująca jest koncepcja powstania człowieka według Sumerów bogom nie chciało się pracować, więc ulepili nas z gliny. Ponieważ i ludziom praca przestała się podobać, to próbowali się zbuntować. Za karę skazano ich na śmiertelność. Niezła kara, jeżeli alternatywą jest wieczna praca na rzecz kogoś innego (tym samym widać, że sumeryjscy bogowie antycypowali istnienie Polski, ale byli zbyt humanitarni, by karać swych poddanych życiem w nadwiślańskim kraju). Wychodząc z parku uniwersyteckiego (w ojczyźnie takich cudów nie widziałem), wpadłem na strażnika z bronią. Przeprosiłem i miałem nadzieję, że nie spowoduję międzynarodowego skandalu. Na szczęście ten wyglądał, jakby wpadali na niego każdego dnia i miał na to wyjebane, ledwo mnie raczył zauważyć. Skonsultowałem z mapą, gdzie jestem i ruszyłem nad morze. Właściwie to byłem zaskoczony, że w ogóle jest jakaś plaża w Bejrucie. No jest, nawet kilka. Większość z nich przynależy do lokali, które mają wypisane DROGO! na frontonach. Nie sądzę, żebym odniósł sukces, próbując się tam wbić z uśmiechem na twarzy i hej, przyszedłem poplażować, nie chcę nic kupować. Do tego te kawałki skał wydarte morzu zdawały się raczej działać jak placebo na wielkich amatorów plażowania. Szkoda, bo tak pięknego, błękitnego nieba, chyba nigdy nie widziałem nad Europą, dodając do tego brud podróży i spaceru, dzieląc przez bezmiar Morza Śródziemnego, otrzymujemy wielką żądzę pokąpania się. Poczłapałem popatrzeć na Raouche czyli Pigeon's Rock, czyli dwie skały wystające z morza, gdzie ptaki mają swoje miejsca lęgowe. Całkiem ładnie wygląda, ale jakoś nie pojmuję, dlaczego uważa się to za wielką atrakcję. Pełno jej na pocztówkach, a tymczasem hotel jest o tyle ciekawszy. Zapewne związane jest to z faktem, że Bejrut niekoniecznie chce być jeszcze bardziej kojarzony z wojną, więc wolą promować się skałami, niż Continentalem. Zacząłem iść na bardzo szeroko rozumiany azymut w stronę hotelu. Gdy wylazłem na wiadukt, pod którym gnieździły się hordy busów, to postanowiłem znaleźć jakiś do dworca Charles Helou. Rozumiem, że patron był prezydentem tylko sześć lat, ale że nikt nie chce tam jechać? W końcu jakiś pan coś pokrzyczał i pokazał, żeby wsiadać. Zbierał ludzi, więc zanim zebrał komplet, to zasnąłem. Na kolanach miałem plecak, a w nim wszystkie pieniądze i dokumenty. Gdy się obudziłem, to nie wierzyłem, że nadal mam. W końcu Bejrut, wojna, terroryści i bandyci, turysta wyróżnia się na dwa kilometry, a tu nikt nie tknął, chociaż spałem tak, że na pewno bym się nie zorientował. Pan mnie obudził, wskazał inny bus i kazał przesiąść się do niego. Nie chciał pieniędzy. Cuda istnieją, wcisnąłem mu 1000, bo wydawało mi się, że tyle mniej więcej płacą lokalni. Kilka chwil później wjechaliśmy na Place des Martyrs, więc wysiadłem i poszedłem do meczetu. Bardzo mi się spodobał żyrandol, gigantyczny i pełen kryształu. Buty oczywiście należy zostawić na zewnątrz, ale jest to dobra wymiana, bo w środku mają puchate dywany, po których wspaniale się chodzi. Początkowo miałem minę zaraz wychodzę, nie będę przeszkadzał, ale zdałem sobie sprawę, że mają mnie w dupie. Ludzie spali na ww. dywanach, niektórzy coś czytali, paru wydawało się modlić, natomiast nikt nie sprawiał wrażenia bycia tam bo musi. Wszyscy zdawali się miło spędzać popołudnie wracałem z pracy, to sobie poszedłem do meczetu, tak pokimać i pomyśleć nad życiem. Najbardziej zagorzali katolicy jakich znam nie chodzą do kościoła spontanicznie. To musi być niedziela, jakieś święto, okazja, msza przynajmniej. A tu dzień, jak co dzień, wtorek i wcale niemało osób przyszło sobie posiedzieć u Allacha. Dla mnie to wielka różnica wobec modelu powszechnego w naszym kraju. Gdy już poleżałem na dywanie, to poszedłem poszukać uczciwego sposobu na wymianę eur na funty. Odwiedziłem SIEDEM banków. W żadnym nie chcieli wymienić, oferowali w zamian otwarcie konta. Cholernie mi potrzebne konto w Bejrucie. W końcu dotarłem do portu, gdzie oddałem 50 euro, za każde dostając 2175 funtów. W hotelu udało się dostać łóżko, rozpocząłem więc hostelową rutynę. Gdyby kiedyś chcieli kręcić tam pornosa pod prysznicem, to powinni upewnić się, że żaden z aktorów-aktorek nie będzie miał-miała więcej niż 160 centymetrów wzrostu. Nawet z takim, w rachubę wchodzą tylko igraszki horyzontalne. Wyczołgałem się i padłem spać. Po dwóch godzinach budzik pierdolnął mnie przez łeb, więc wstałem, wziąłem swego wiekowego laptopa i zasiadłem w common roomie. Było dennie, za nic nie mogłem rozbudzić w sobie 8

9 entuzjazmu do rozmów z innymi gośćmi. Oczywiście, powrócił nieśmiertelny dialog: - Where are you from? - Poland. - Holland? Chyba kurwa Agnieszka. Z Kasią Adamik w pakiecie. Siedziałem więc, pisałem do ludzi i piłem piwo Ałmaza, co znaczy diament. Tak daleko bym nie szedł, ale syfu nie ma, jak również i rewelacji. 4,1 alkoholu, cena hostelowa: 3000 LBP. Z ustaleń dnia, ceny zebrane: litr coli 2000, puszka diet coli 1000, 0,5l wody 500. Chwilę po 22 paliłem peta na balkonie i skłaniałem do położenia się celem odrobienia wcześniejszej nocy. Podeszła do mnie blond dziewoja i zapytała, gdzie tu można kupić alkohol. Jej akcent, aparycja i zainteresowania jasno wskazywały: Polka. Czyli jednak nie muszę samemu męczyć tematu. Nasi tu są i szukają alkoholu. Poszliśmy po piwo do właściciela przybytku, a chwilę później poznałem współtowarzyszy Katarzyny, Krystiana i Rafała. Z racji obłożenia hotelu, dostali miejsca na dachu. Było ciepło, więc dość dobry wybór, bo do tego nieco taniej. Pochodzili z miasta, gdzie niegdyś można było oddać głos na Kononowicza i potwierdzali krzywdzące stereotypy dotyczące spożycia alkoholu na wschodzie. Poszliśmy do sklepu George'a, gdzie dołączył do nas Alexander litrowy kolega z Rosji za 10 tysięcy LBP. Potem na scenę wkroczył mój Jacuś Soplica, a koło 2:30 zeszliśmy z niej. Te kilka godzin znajomości pozwoliły mi wiedzieć, że znalazłem ekipę uderzeniowo-szturmową, która sprawi, że w końcu będę miał jakieś zdjęcia z wyjazdu. Porównanie grafików pozwoliło ustalić, że na najbliższy tydzień mamy te same plany, więc postanowiliśmy jeździć wspólnie. Nie musieliśmy umawiać się co do kwestii alkoholowo-tytoniowych. Po wspólnie spędzonych czterech godzinach wszystko było jasne. Wizja suchego Bliskiego Wschodu odeszła w niebyt. 9

10 10

11 II. The Origins of Ruin Poranek rozpoczęliśmy od przezwyciężenia rezultatów spotkania. Nieźle skacowanych powitała nas ładna pogoda, zresztą tam chyba zawsze jest ładna pogoda bezchmurne niebo, słońce, domy w jasnych kolorach, gdzieś w dali Morze Śródziemne. Od razu powiedziałem w recepcji, że wyprowadzam się na dach, bo mam tam taką ekipę, że jak się rozkręcimy, to działania z lat będą wspominać jako względnie spokojny czas w dziejach Bejrutu. Odwiedziliśmy George'a, który wydawał się lubić nas bardziej z każdym zostawionym u niego funtem. Mnie z kolei cieszyła możliwość bezproblemowego dostania kanapki bez mięsa, czyli rzadka sytuacja, gdy wszyscy są szczęśliwi. Przy Place des Martyrs porobiliśmy zdjęcia intrygująco wyglądającemu rozwalonemu budynkowi. Okazało się, że to ruiny kina. Wybitnie imponujące i wybitnie depresyjne, symboliczne zderzenie wyższych wartości z dniem powszednim, gdyby to chciano pokazać w filmie, to wyglądałoby kiepsko, łopatologia na chama. Tu jednak nie było sztuki, tylko dzień powszedni na Bliskim Wschodzie. Mieliśmy niezłą siłę uderzeniową jeżeli chodzi o języki Krystian żył kiedyś w Libii i klecił trochę po arabsku, a Rafał znał francuski, tak więc dwa najbardziej przydatne w regionie obecne na pokładzie. Bejrut nie jest rajem dla piechurów. Co chwilę jakiś gruz, zbrojenia, wykopy czy śmieci, niemniej nie ma syfu, nie cuchnie, nie gniją pozostałości z targu z zeszłego tygodnia obok pawia z wczorajszej imprezy. W ogóle takich klimatów, które nam się lubią kojarzyć z Bliskim Wschodem za wiele nie ma, niemal Europa i można spokojnie zgodzić się, że Bejrut to Paryż regionu. Przekraczanie ulicy może nie ekstremalne, ale raczej daleko od standardów Europy. Do tego głośno, a powietrze ciężkie od spalin. Ma to jednak dość fajny klimat, bo bardzo dużo aut z poprzedniej epoki, oczywiście głównie francuskie. Lokalni dość różnorodni, obrazek w stylu dziewczynka w króciutkiej sukience, a obok zakutana całkowicie, niemal na każdym kroku. Czego im zazdrościłem, to wydaje się, że większość Bejrutczyków nie jest przesadnie zestresowanych, siedzą sobie spokojnie w sklepikach czy knajpach i czekają, co też dobrego dzień może przynieść. Turyści nie wzbudzają żadnych emocji, nikt nas nie zaczepiał, nie chciał nigdzie podwieźć ani nic sprzedać. Doczłapaliśmy do National Museum of Beirut i jest to całkiem fajne muzeum, pełno obiektów w dobrym stanie z czasów Fenicjan i Egiptu. Doznanie poza kulturalne: klimatyzacja, czyli zbawienie przy panujących temperaturach. Ubawił nas znak wskazujący muzeum: leżał połamany w krzakach koło budynku. Z rozmów nie o Bejrucie: - Kolesie chlali na potęgę kilka dni, jeden zmasakrowany idzie do kibla, siada i robi. Nagle pozostali słyszą krzyk, płacz, wrzask. Idą zobaczyć, pytają, co się dzieje. - Wysrałem jelita wyszlochał ze sracza. Wchodzą nie bardzo wierząc, ale patrzą i rzeczywiście. Dzwonią po karetkę, strach, przerażenie, impreza umarła. Karetka przybywa, wchodzi obsługa, patrzy i stawia diagnozę: - Nie, to nie jelita. To tasiemiec. Zapił go pan na śmierć i wyszedł. Pewnie jest to baśń, ale i tak fajna. Nie szło wykrzesać pasji do biegania od obiektu do obiektu, więc po krótkiej naradzie przy sokach (tam sok to nie jakieś dziwo z E332 i innymi, a wyciskane na oczach klienta cudo, smak niemal dowolny, cena na poziomie LBP, ale warto) postanowiliśmy jechać na plażę. Złapaliśmy taryfę, w której była już jedna pani i ugadali się na cztery dolary za przejazd. Gdy prawie się w coś wpierdoliliśmy, a nasz kierowca począł bić klakson, pani powiedziała, że jest jej wstyd za rodaków, że tu nikt nigdy nie myśli, że może komuś przeszkadzać i dlatego tak to wszystko wygląda. Niestety, po przyjeździe nad morze okazało się, że pan trochę inaczej liczy niż my i zaczął chcieć dziwnych kwot, oczywiście w dolarach. Coś mu tam kompromisowo daliśmy i poszli się schłodzić. Plażowanie 11

12 w Bejrucie jest dość dziwnym doświadczeniem: zaraz koło plaży jest szeroka droga, po której cały czas jeżdżą auta, więc na ciszę i czyste powietrze nie ma co liczyć. Patrząc na morze widzi się bezkres wody, modelowe niebieskie niebo i oczywiście słońce, które nawet na początku października daje dobre trzydzieści stopni. Zdecydowanie lepiej koncentrować swe obserwacje na tym kierunku. Kilka minut później byliśmy w wodzie, ja w kąpielówkach, które dostałem w prezencie od Rafała. Pokrzywdziło mnie stereotypowe myślenie, nie wydawało mi się, że na tym szlaku będą okazje do kąpania się, więc nie wziąłem swoich, a tu od razu. Plaża cieszy się popularnością wśród lokalnych, nie brakuje pań ubranych konserwatywnie. Od lat intryguje mnie, jak one bawią się nad morzem. Jakoś nie wydaje mi się, żeby to była bajka siedzieć zakutanym po czubek głowy w czarne ciuchy, gdy słońce daje, no ale taki determinizm kulturowy wygrały. Niemniej nie wyglądały na przesadnie cierpiące. Połaziliśmy nabrzeżem, a potem weszli w Hamrę główną ulicę, gdzie można zobaczyć dokładnie te same sklepy, co w każdym innym dużym mieście świata. Bez większego celu wchodziliśmy do antykwariatów, księgarń, gdzie indziej kupowali jakieś picie, jedzenie, ale jednak nie wystąpiło padnięcie na kolana nad tą częścią miasta. Podobała nam się informacja turystyczna na witrynie były zdjęcia z czasów ostatniej wizyty sąsiedniego Izraela, najlepsze: ktoś zakrwawiony leży na noszach, a przy nim stoi azjatycka turystka i pozuje do zdjęcia. Głupota nie ma granic. Odnieśliśmy za to pewien sukces z libańskim wojskiem: stanęliśmy w jednej z licznych fortyfikacji z worków z piaskiem i popijali kawę. Oczywiście kawa w Libanie to górna półka, mocna jak szlag, czarna jak gacie górnika i pełna smaku. Nie postaliśmy trzech minut, gdy przyszło do nas wojsko i rozpoczęło wytaczać z siebie wymiot werbalny na temat tego, że tam nie można stać. Kajamy się, sytuacja dość stresowa, bo mają broń ostrą, zero poczucia humoru i nasze próby załagodzenia nie przynoszą wielkich efektów. - Czy nie robiliście przypadkiem zdjęć? - rzucił nam ichni dowódca. - Nie, ale wrócimy jutro w dzień i wtedy sobie zrobimy odpowiedział z uśmiechem Rafał. Wydawało mu się, że w tym raczej życzliwym kraju pan żołnierz chciał upewnić się, czy mamy pamiątki. Na szczęście, pan żołnierz nie do końca zrozumiał, więc szybko zapewniliśmy go, zakrzyczeliśmy nawet, że w życiu, ani pół zdjęcia i że nigdy byśmy. Stali i patrzyli na nas, więc postanowiliśmy dyplomatycznie zejść ze sceny niepokonanymi i pożegnali się. Dobre dwadzieścia minut spaceru więcej i doszliśmy do Place Etoile. Zanim w ogóle było nam wolno tam wejść, musieliśmy przekonać panów na rogatkach, że nie mamy przy sobie broni ani materiałów wybuchowych. Wyjątkowo nie posiadaliśmy, więc wpuścili nas i mogliśmy nacieszyć się widokiem placu w świetle wieczoru. Z jednej strony, jest ślicznie! Z drugiej: miałem poczucie, że to jakiś żałosny wygaszacz ekranu, a autentyczny Bejrut to rozstrzelany hotel i ranne budynki, a nie śliczności wybudowane/odnowione w ostatnich latach. Niemniej ładnie iluminowane, pełne życia, bo wielu lokalnych spaceruje, niektórzy bawią się latawcami, randkowe pary, jedne w pełnym stroju, który kojarzy nam się z Bliskim Wschodem, inne wybitnie wyzwolone. Siedzenie tam i oglądanie tych wszystkich kontrastów pozwalam uznać sobie za największą kwintesencję stolicy Libanu, no z małą adnotacją: zamiast śladów wojny w murach - posterunki wojskowe gotowe do rzeźbienia nowych śladów wojny, gdyby tylko zaszła potrzeba. Dookoła jest wiele sklepików z pamiątkami, przeglądaliśmy sobie, czy nie ma czegoś wartego paru groszy. Skończyłem z serią pocztówek, a chwilę później w lokalu George'a. Gdzieś po drodze, zalęgł mi się w głowie wielki plan: maile mailami, ale mam przecież adres mej Małgorzaty. Będę jej pisał kartkę z każdego odwiedzanego kraju. Wybrałem tę, którą uważałem za najlepszą, zdjęcie z lat pięćdziesiątych. Pozostało jeszcze tylko napisać najlepszą pocztówkę świata. Zajęła mi dwa piwa, i o dziwo, po zakończeniu procesu twórczego byłem nawet trochę zadowolony. W głowie miałem oczywiście lepszą, ale i wersja spisana nie była zła. Kilka punktów do zajebistości dodała mi poczta libańska, bo wyemitowała znak z symbolem kraju, czyli cedrem, w wersji moro, więc mogłem sobie zrobić dopisek na temat. Gdy skończyłem przepisywać, popatrzyłem na me dzieło i pomyślałem sobie, że nie mam szans i że w dziejach świata jeszcze żaden chłop nie wygrał panny poprzez przesyłanie jej pocztówek z krajów na przysłowiowym końcu świata. Co więcej, wiedziałem, że piszę do filosemitki, a jestem w miejscu uważanym za wylęgarnię bandytów 12

13 islamskich, więc tragedia. Szybko porzuciłem te myśli, bo miałem jeszcze naście kartek do napisania, a spożycie powoli zmierzało w stronę poważnego tematu, czyli ponownego nawiązania kontaktu z naszym sowieckim przyjacielem z dnia wcześniejszego, Alexandrowem. Po bardzo długich przemyśleniach zdecydowałem się na kupno libańskiego wina. Nie było tanie, LBP, niemniej uznałem, że w życiu nie miałem okazji, więc chociażby dla spróbowania. Przypomnę, że litr wódki kosztował 10 tysięcy. Wino niestety nie rozkurwiało sufitów, pocieszano mnie, gdy narzekałem, że George opowiadał, że będzie super, a nie jest: - Nie kupiłeś tego w winotece, tylko w mordowni, czego oczekujesz? Nie wiem, czego oczekiwałem, ale mnie oczekiwał Alexandrow i schlanie się z widokiem na dachy Bejrutu. Czekały na mnie też pewne wyrazy uznania: - Wódka na wino, pijesz jakbyś był z Białegostoku. Rano nasza pasja do zwiedzania była umiarkowana. Nieco rozerwało nas odkrycie, że jakaś Libanka zrobiła sobie pranie i wywiesiła je na naszym dachu. Poprzymierzaliśmy jej ciuchy, całkiem dobrze leżały, niestety bielizny nie było. Zanim się umyliśmy, pojedli w zaprzyjaźnionym lokalu i zdecydowali zebrać, to była 11:30. Tłumaczyliśmy George'owi, że ma nam wódkę schłodzić na wieczór, a ten matoł upierał się, że wódki nie można za długo chłodzić, bo butelka pęknie. Musiał mieć zajebistą zamrażarkę albo chujową wódkę. Drugie przebadaliśmy dwukrotnie, w pierwsze nie wierzyliśmy, więc wychodziło jasno, że matoł. Odkryliśmy też, że nasze więzi przyjaźni ( My friends! przez wszystkie czasy i przypadki) dojechały do tego etapu, że uważał, że nie musi wydawać niczego poniżej 1000 LBP. Nie darliśmy mordy, bo był miły i pomocny, ale trochę się obawialiśmy, co będzie za kolejne dwa dni. Do będzie zaokrąglał każdą cenę? Odwiedziliśmy sklep Virgin. Przy wejściu pełna kontrola toreb i ciuchów. No miło, dbają o nasze bezpieczeństwo, ale jeżeli ktoś będzie chciał się wysadzić w powietrze, to raczej nie przyjdzie z bombą w plecaku i nie da go do przeszukania. Na dworcu poszło nam świetnie: znaleźliśmy busiarza, który za 1000 zawiezie nas do kolesia, który za kolejny 1000 zawiezie nas do kogoś, kto zawiezie nas na Cola Bus Station, czyli drugi dworzec autobusowy Bejrutu, skąd odchodzi większość połączeń (wszystkie chyba tak naprawdę, ale nie sprawdziłem do końca, więc wolę asekuracyjnie napisać) krajowych. W pierwszym busie spędziliśmy jakieś dwadzieścia minut, zanim przemieścił się chociażby o metr. Potem już jakoś dociągnęliśmy się do dworca, znaleźli bus do Byblos i opuścili Bejrut. Spodziewaliśmy się miasta, a tu tak jakoś na obrzeżach stolicy, środek niemal autostrady, pan nas wysadza i mówi, że to Byblos. Kurwa, no dobra, ale dokąd? Na szczęście jechała wypasiona terenówka, a jej pasażerowie opowiedzieli nam, że to naprawdę Byblos, mamy przejść pod autostradą i będziemy w mieście. Samo centrum jest mierne, więc pognaliśmy w stronę atrakcji, w skład których wchodzą ruiny. Droga do tychże prowadzi przez uliczkę, gdzie lokalne stada sprzedają pamiątki. Krupówki na potęgę, połączone z dość dziwnym podejściem do klienta. Chyba pierwszy raz w życiu opierdalano mnie, że chcę coś kupić. Jeżeli nie masz zamiaru kupować, to nie oglądaj głosiła inna wywieszka. Sama sprzedająca to typowy cham i skurwysyn-skurwycóra (czy to nie jest seksistowskie, że nie ma żeńskiej wersji?). Dość ciekawy sposób na pozyskanie klienteli, chociaż można powiedzieć, że skuteczny, bo kupiłem koszulkę (cztery dolca) i coś, co wziąłem za koraliki (tysia libańskiego), a okazały się być muzułmańskim różańcem. No cóż, własną ignorancję można wykazać na wiele sposobów, mnie udało się w ten. Gdy już nacieszyliśmy się ofertą pamiątkarską z Chin, przeszliśmy do wspomnianych ruin. Wiele z nich pochodzi z czasów takich jak lat przed naszą erą, więc jeżeli ktoś spodziewał się dobrze zachowanych monumentów, to może przeżyć poważny zawód. Chociaż to nie do końca tak, zapewne jak na 2500 lat to są zajebiście zachowane budowle, ale na zblazowane oko turysty XXI wieku to jednak nie jest to, co sprawia, że odpala mu się jęczenie z zachwytu. Jasne, że połaziliśmy, powygłupiali się, zadumali nad losami ludzkimi i naturą przemijalności rzeczy, ale dość podejrzanie szybko poczytaliśmy przewodnik i zlokalizowali plażę. Najpierw jednak centrum miasta: Krystian z Katarzyną postanowili kupić sobie stylowe zdjęcia Bejrutu (5000 sztuka) i wysłać je do domu. 13

14 Operacja taka warta jest LBP, więc można to przeżyć. Czuliśmy się bardzo niekomfortowo, bo na poczcie mówili po angielsku i byli przemili. Człowiek całe życie ma skojarzenie, że poczta to trauma, a tu mu burzą spokój świata i takie coś wklejają, podłe. Dla równowagi, pan w kantorze okazał się być synem kurwy i polskiego biznesmena, bo wymienił mi euro po niższym kursie niż wywieszony. Gdy wydarłem mordę, to odpowiedział, że wywieszony kurs jest dla banknotów powyżej 50 euro. Zaoferowałem mu, że dobra, oddawaj dwa razy dwadzieścia, dam ci 50, ale nie wyrażał woli współpracy. Wziąłem moje oszukane funty, powiedziałem mu, że jest chujem, a także pozwoliłem sobie poinformować go o tym, co jego żona robi, gdy on tak siedzi w kantorze i że mam nadzieję, że zdechnie z całą swoją rodziną w wyjątkowo nieprzyjaznych okolicznościach. Na wyjściu trzasnąłem drzwiami, bo gdy nie pozostaje człowiekowi żadne pole manewru, to chociaż tyle może zrobić. W pizzerii (rewelacyjne rozwiązanie dla wegetarian w każdym miejscu świata) już myśleliśmy, że nas oszukują, a tu po 20 minutach sami przynieśli resztę. I gdy tak siedzieliśmy spokojnie przy pizzy i coli (piwo nie było opcją) zatrzymał się przy nas znajomy białostockiej ekipy. Na imię było mu Antoni, a poznali się przypadkiem w Damaszku. Później opowiedziano mi, że pierwszym zdaniem, jakie zamienili z rodakiem, było: co się pchasz bez kolejki? Potem okazało się, że to nasz, co gorsza z mego miasta. Pogadaliśmy chwilę, on poszedł swoją drogą, a my na plażę. Udzieliliśmy mu porad co do noclegu w Bejrucie, nie zrobił na mnie niemal żadnego wrażenia. Trochę zbyt modelowo podróżniczo wyglądający koleś po czterdziestce, wysoki, czapka, siwe włosy, lekka nadwaga. W tak niepozorny sposób na scenę wkroczyła gwiazda, która już wkrótce miała rozbłysnąć pełnym blaskiem. Chwilę później byliśmy na plaży, gdzie atmosfera była dość dziwna: tony śmieci wywalone na kamieniste wybrzeże. Odchodząc kawałek od nich wydawało się, że kupujemy sobie ze dwie godziny miłego plażowania, ale życie zweryfikowało nasze pomysły: śmieci mają to do siebie, że przyciągają różne żyjątka, na przykład komary. W kilka chwil byliśmy załatwieni, tłuczesz ich setkę na minutę, a plecy i tak masz jak Holocaust. Jedyny ratunek był w wodzie, co nie było jakimś wielkim dramatem dzień ciepły, morze przyjemne ale jednak, po jakimś czasie ma się dosyć. Wtedy poszliśmy po kawę do plażowego lokalu. Miło było, że pozwolili nam korzystać ze sracza, a na pytanie, o opłatę rzucili: - It's free! Welcome to Lebanon. Musieliśmy też przyznać im rację, że ich kawa jest magnifique. Gdy już nacieszyliśmy się plażą do wyrzygania (wielka w tym zasługa odoru bijącego ze śmieci), rozpoczęliśmy odwrót w stronę stolicy. Kawałek na butach, autostrada i łapiemy cokolwiek, bo i tak wiadomo, że jedzie do Bejrutu. Ugadaliśmy się na 2000 za twarz, podwiózł nas na dworzec Charles Helou. Po drodze musiały mieć miejsce jakieś dramatyczne wydarzenia, które sprawiły, że ceny przejazdów wzrosły o 100%, gdyż po przywiezieniu nas na miejsce pan zażyczył sobie czterech tysięcy. Nie miał żadnych racjonalnych przesłanek, by umotywować swoją prośbę, ale darł się na nas jakbyśmy byli odpowiedzialni za wszystkie działania wojenne, jakie miały miejsce w okolicy w ciągu ostatnich stuleci. Zrobiło się zbiegowisko, wrzask na całego. My też, ogólnie każdy znalazł sobie do pogadania kogoś, z kim mógł wykrzykiwać w języku jakim znał. Najlepiej miał Krystian, arabski pozwalał mu pogadać z każdym. Nieźle też szło Rafałowi, francuski minimalnie zmniejszał liczbę interlokutorów. Z angielskim pozostawaliśmy daleko w tyle, Katarzyna mogła dorzucić coś po niemiecku, ale nie miało to większego sensu. W końcu dotarliśmy do takiego etapu wrzasku i ilości osób biorącej w tymże wrzasku udział, że lokalni uznali, że należy wezwać policję. Troje z nas było za, ale Krystian powiedział, że woli iść na wódkę niż męczyć się z bandą bejruckich pojebów, więc dorzucił panu trochę LBP, co pozwoliło ponownie zapanować pokojowi na Bliskim Wschodzie. Nam natomiast pozwoliło w miarę spokojnie opuścić kolegów pracujących w transporcie szosowym, którzy jeszcze bardzo zawzięcie debatowali nad całym zajściem, i zająć się oczekiwaniem, aż wódka się schłodzi, przy na szczęście schłodzonym piwie. Powróciliśmy z tym do hotelu i rozpoczęli kolejne posiedzenie na dachu. Ku naszemu lekkiemu zaskoczeniu odkryliśmy, że nie jesteśmy jedynym dachem, gdzie dzieje się coś ciekawego. Niemniej to u nas było aż tak ciekawie, że z wizytą przybył jeden z braci, właścicieli hotelu. Zanim daliśmy sobie wyjaśnić, że drzemy mordę do i poza granice 14

15 rozsądku, musiał wypić dwie kolejki. W końcu obiecaliśmy się hamować i gdzieś do 2 hamowaliśmy. Powoli zaczęło być widać pewien rozdźwięk między nami a Antonim, który dzięki naszym wskazówkom znalazł bez problemu hotel. Póki co, nic nie zwiastowało mającej nadejść tragedii (trudno, żeby zwiastowało taką, która już miała miejsce). Rano bardzo nam się nie spieszyło. Recepcjonista tylko załamał ręce, gdy o 9 poprosiliśmy o piwo. Zanim je podał na mą biedną głowę spadł opierdol, że po północy mamy być cicho, bo inaczej wlepią nam 10 tysięcy kary. Policzyliśmy sobie na osobę, wyszło, że w najgorszym razie jakoś damy radę uregulować. Mając w pamięci przejścia z busiarzami, zdecydowaliśmy się na taksówkę. Było nas pięć osób, ale na szczęście nie stanowiło to większego problemu dla taksiarza. Ugadaliśmy trasę, wyszło, że jeżeli damy po jakieś za osobę, to mamy niemal cały dzień wycieczki. Nie poszło nam za szybko, więc uznaliśmy, że trochę szkoda marnować więcej dnia, bo co, będziemy siedzieć i oglądać te pieniądze, które zaoszczędziliśmy na taryfie, ale nigdzie nie zdążyliśmy pojechać? Pierwszy przystanek był w Sidon. Ładne, portowe, niegdyś fenickie. Jeszcze przed miastem, za 1000 LBP, można wejść do zamku morskiego z XIII wieku. Widoki pocztówkowe, można sobie zrobić modelowe zdjęcie wrażliwego turysty z lokalnymi dziećmi. Oczywiście to zdjęcie nie będzie za darmo, ale czy ktoś jeszcze wierzy w piękne dzieci pozujące do zdjęć za darmo? Następny postój: UNESCO World Heritage Site, wykopaliska archeologiczne Al-Bass. Miła obsługa, udała, że wierzy w moje Euro26 i pozwoliła wejść za No jest to niezłe wow z czasów rzymskich, mozaiki, bramy, kolumny o wysokości jakiś dwudziestu metrów, a przede wszystkim ogromny hipodrom, twierdzą, że najlepiej zachowany na świecie. Trochę smutna była refleksja, że rzymska droga z II wieku naszej ery wygląda lepiej niż niejedna polska autostrada z XXI wieku. Można rozszerzyć tę refleksję na inne wytwory architektoniczne naszych czasów. Zaczęły się rysować pewne tendencje rozłamowe z Antonim. Ruin zwiedzać nie poszedł, co z jednej strony można mieć w dupie (jego sprawa), z drugiej napawa zdziwieniem: po kiego się ciągnął pół kraju, żeby nie zwiedzić jednej z flagowych atrakcji Libanu? Zamiast tego leżał z wywalonymi nogami w taksówce, więc sprzedaliśmy mu newsa, że w tym kręgu kulturowym pokazywanie komuś podeszwy może zostać uznane za zgniotę cię jak robaka no i adresat może nie być tym zachwycony. Oczywiście Liban jest na tyle cywilizowany, że mała szansa, żeby ktoś gardłował o coś takiego, niemniej wiem, co czuję, gdy widzę półnagich poddanych jej królewskiej mości w centrum Krakowa. Jedną z opowieści Antka skomentowano dość wulgarnie, ale trafnie zarazem: jeżeli posuwa żonę tak, jak gada, to ona musi zasypiać z nudów. Udało nam się nieco zaprzyjaźnić z taksiarzem, był wybitnie miły, naprawdę rzadko spotykane pośród przedstawicieli tego zawodu. Rozbawił mnie informując, że wyglądam jak modelowy Hezbollah czyli na czarno, wysokie glany i nieogolony ryj. Mówił, że naprawdę mogę próbować sił na tej drodze kariery i że to dobre miejsce do tego celu Tyre znajduje się blisko granicy z Izraelem i to właśnie stąd wystrzeliwane jest wiele z rakiet spadających na ww. kraj. Widać, że coś jest inaczej, checkpointów wojskowych tony, nawet na standardy zmilitaryzowanego kraju, to tam widziałem najwięcej ONZów i żołnierzy. Miałem pewien pomysł jak region ożywić turystycznie: w Wietnamie, oczywiście za drobną opłatą, można postrzelać z karabinu z czasów wojny. Tutaj mogliby zrobić ofertę: 10 dolarów za wystrzelenie rakiety na Tel Awiw, 20 za Jerozolimę. Jestem pewien, że znalazłoby się paru idiotów, którzy chcieliby skorzystać. Przemieściliśmy się do centrum Tyru. Po drodze naszą wesołość wzbudziła dwójka lokalnych chłopców, którzy próbowali sprzedawać nam żywą rybę do taksówki. O tak, niczym Gollum wpieprzę surową i trzepoczącą się. Po krótkim spacerze po porcie (modelowe miejsce do robienia pięknych, wakacyjnych zdjęć pełnych koloru, którymi potem torturuje się znajomych przez przynajmniej dwa miesiące) wzięliśmy taksiarza na kawę. Wspominamy bezcenne dialogi z życia, mnie powaliło: - Prawosławni? - Nie, z Kielc. 15

16 Nie był to wielki dzień w kwestii podboju Libanu, poprosiliśmy pana, żeby zabrał nas na plażę w centrum Bejrutu. W drodze powrotnej Antoni zaczął łapać wiatr w żagle i więcej się odzywać, co chwilami było nieco męczące, niemniej znacznie częściej pocieszne. Dowiedziałem się, że jeżeli uda mi się wjechać do Iranu, to muszę koniecznie przywieźć stamtąd dywan, bo na tym najlepiej się zarabia. Gdy już podnieśliśmy ryje z podłogi taksówki, to zapytałem, jak logistycznie to widzi? Na plecach z dywanem pół świata? Antek ciągnie temat, że najlepiej kupić używany dywan za dolarów, a potem sprzedać go za kilka tysięcy (też dolarów). Pomysł świetny, ale ucięliśmy tę rozmowę, bo za szybko odnieśliśmy wrażenie, że donikąd nie prowadzi. Taksówka w końcu wyszła po 22 tysiące na twarz, w sumie 110 LBP, kwota którą zapłaciliśmy bez większego bólu, a która zapewne sprawiła, że facet pił przez kolejne dwa dni i nie schodził z żony. Po jakieś 40 PLN wyszło za pół dnia wożenia po kraju i pokazanie ciekawych miejsc, dobry interes i dla nas. Nagrodą zaś były jakieś dwie godziny nad morzem w środku października. Jeszcze zanim dojechaliśmy nad morze, przejechaliśmy koło czegoś, co wyglądało wybitnie przerażająco. Wielki, szary, betonowy mur z drutem kolczastym. Odbijają się od niego kartony niesione przez wiatr. Mignęła mi brama wjazdowa, w środku ponuro, brudno i odrażająco. Zapytaliśmy na migi kierowcy, co to jest. Odpowiedź zbyt oczywista, by samemu wymyślić: obóz uchodźców palestyńskich. Sprowadziło to parę mniej radosnych tematów, zaś nasze wypowiedzi raczej nie kwalifikowały się do nagrody Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie. Wiedzieć, że adres musiało zmienić jakieś 800 tysięcy Palestyńczyków to jedno, zobaczyć jakie paru z nich ma życie to drugie, zdecydowanie bardziej ryjące banię. Media masowe jakoś nie pchają się tam z kamerami, więc nie mamy utrwalonego obrazu życia na uchodźstwie. Nie byłoby chyba źle, gdyby raz na jakiś czas spróbowali wyjaśnić nam, dlaczego mieszkańcy sąsiednich krajów tak słabo lubią Izrael. W takim Libanie może dlatego, że im wpierdolili niemal z dnia na dzień set tysięcy ludzi, których tamci nie chcieli? Albo może za imprezę z 1982? O tym, że skurwysyny strzelają rakietami w Izrael mogę dowiedzieć się bez problemu, ale skąd im ten pomysł przyszedł do głowy, to już wiedza nieco bardziej tajemna. Jedni mają szabasowe windy, inni betonowy mur i drut kolczasty. Czyż Leibniz nie miał racji? Czyż nie żyjemy w najlepszym z dostępnych światów? Im dłużej trwało nasze plażowanie, tym bardziej widzieliśmy, że z Antkiem się nie dogadamy, bo trudno odpowiedzieć coś sensownego na obserwację, że słońce w Libanie wydaje się być bardziej okrągłe niż w Polsce, a morze jest słone. Gdyby miał sześć lat i radość odkrywania świata, to nawet byłoby może trochę pocieszne, ale nie chłop ponad cztery dychy! Krystian wyznał, że ma przy sobie Polsen (lek na bezsenność) i że może tak dyskretnie damy go znajomemu do wódki, co zapewni dłuższy okres ciszy, ale uznaliśmy rozwiązanie za zbyt drastyczne. Droga do hotelu prowadziła przez Burger Kinga, gdzie znaki zakaz palenia należało traktować w gatunku dowcipu. Pewnie im firma-matka kazała powiesić, oni uznali, że co się będziesz z głupim kłócił i powiesili. Widok lokalnych petujących, gdzie popadnie, poprawiał nieco humor w kwestii podejścia do przepisów. Naprawdę, nie mam misji dmuchania ludziom dymem w twarz, ale zajebać się idzie z jaką determinacją męczy się palących w niektórych krajach. W efekcie gdy tylko człowiek może sobie popalić, to korzysta z okazji i ma ochotę nadymić w twarz wszystkim krzycząc, że WOLNO MI. Bo zaraz nie będzie wolno nawet na własnym balkonie. Wolno było też iść do Georga i zapalić sziszę. Jest to sprawa poważna: pali ją chyba każdy w Libanie, pewnie na piąte urodziny wręcza się pierwszy zestaw, co bardziej fanatyczni już na porodówkę przynoszą wersję dla niemowląt. Do wyboru tytonie smakowe, poszliśmy w jabłko i czereśnię. Dla osoby, która żywi się papierosami, to za słabe, ale wcale przyjemne. Nie wiem, ile to można palić, ja po 40 minutach miałem taką hiperwentylacją owocową, że podziękowałem. Tanie to jest, ale jednak nie moja ścieżka używek. Paliliśmy też dlatego, że musieliśmy poczekać aż nasz przyjaciel Alexandrow zostanie doprowadzony do stanu nas interesującego. Potem czekała go krótka wycieczka na dach, gdzie dokonał swego żywota. Podobnie jak my. Różnica była taka, że my następnego poranka powstaliśmy, a Alexandrow skończył na śmietniku historii i hotelowym. W okolicach 9 rozpoczęliśmy walkę z wrodzonym lenistwem i żądzą odkrywania skarbów Libanu. Ostatecznie podzieliliśmy się na dwie grupy: ja z Antonim wybraliśmy 16

17 się do Baalbeck, ekipa białostocka pozostała w mieście, by spokojniej spędzić dzień. Początkowo wydawało mi się, że grupa białostocka przesadza z narzekaniem na Antoniego, więc mimo towarzyszącego kaca byłem nastawiony dość pozytywnie. Dwa polskie sępy wolały iść w ciężkim upale dobre pięćdziesiąt minut na dworzec Cola niż płacić za taksówkę. Potem spędziliśmy dwadzieścia minut w busie, który wydawał się kłamać, że w końcu powlecze się do Baalbeck. Na szczęście na nudę narzekać nie mogłem, bo miałem Antoniego, który mówił cały czas. Gdyby chociaż przez jego połowę z sensem... Odkrywszy me humanistyczne zainteresowania próbował do nich nawiązać. Szło mu epicko, jeszcze zanim ruszyliśmy wiedziałem, że czytał świetną książkę (autor i tytuł zapomniani) o tym, że jeżeli czegoś pragniesz, to będziesz to miał. Trzeba tylko chcieć! Mnie po takiej przemowie chciało się co najwyżej wyrzygać Alexandrowa. Podobnie po historiach o tym, jak można zarobić na lataniu z Europy do Dubaju i przywożeniu sprzętu elektronicznego i szlachetnych kamieni. Nie mogłem uwierzyć, że koleś, który zajmuje się sztuką, prowadzi galerię, opowiada bez żenady klimaty z początku lat dziewięćdziesiątych i wożenia przez granicę swetrów i pomarańczy. Rozmawialiśmy także o literaturze, jakość tych rozmów była wysoka. Fajna książka, a na końcu on ją morduje - hm, może Dostojewski? Ale tam dużo wcześniej niż na końcu. Popularny amerykański pisarz, który jest płetwonurkiem tak, jasne, od razu wiem o kogo chodzi. Notowałem sobie te brednie, bo nie miałem nic lepszego do roboty, najlepsza książka świata Faraon. Podobno była to również ulubiona książka Józefa Stalina. Dowiedziałem się też o wielu ciekawych filmach, których tytuły również uległy zapomnieniu. Grunt to umieć zainteresować słuchacza. Potem tematy egzystencjalne: - W Warnie, w Bułgarii, nie mieli kaloryferów, więc byłem zdziwiony, że mają je w Syrii. Rzeczywiście, ujawnia się tu pewien wzorzec. Gdybym się bardzo chciał zagłębiać, wyszedłbym z tego, że w Bułgarii ze względów oszczędnościowych uznano, że nie ma po co robić, bo jak będzie zimno, to się farelki przyniesie, a w Syrii pewnie jakiś Francuz budował i z tak zwanego automatu zrobił. Niemniej nie chciałem, największym problemem wydawały się próby zainteresowania odbiorcy historiami i wzbudzenia nimi jego podziwu. Efekt był idealnie odwrotny, na zmianę się irytowałem, wkurwiałem i odczuwałem zażenowanie. Opowieści o członkostwie w elitarnych stowarzyszeniach marszandów, gdzie bardzo trudno zostać przyjętym i takich osób jest tylko ileś tam. Właśnie po to uciekam ze świata zachodniego, żeby nie słuchać bredni o tym, ile kto ma i jaki jest wspaniały. Wiśnia na torcie bajań z sabałowego lasu: znam się na świecie. W połączeniu z odbywaniem właśnie pierwszej podróży poza Europę, połączonej z debiutem lotniczym, no i oczywiście nieznajomością żadnego języka. Do tego znawstwa doszła fachowa diagnoza lekarska, że po alkoholu mam następnego dnia depresję. O, ja też, nawet wtedy ją miałem. Jeszcze dodać, że Saddam Husajn wyciął kurdyjski wrzód Syrii i można się domyślać w jak świetnym nastroju dotarłem do Baalbeck. Zamiast koncentrować się na podziwianiu krajobrazu, który dość ładnie się różnicował doliny, nawet niemało zieleni, górki, chyba winnice nawet mi mignęły. Wystarczy wyjechać poza Bejrut i Liban całkiem zmienia oblicze. Podobnie jak w Tyrze, i w Baalbeck jest dość mocno wojskowo tam wiemy przez kogo, tu przez granicę z Syrią. Odniosłem wrażenie, że Liban ma przesrane z Izraelem się nie lubią i co jakiś czas działania wojenne, z Syrią również się nie lubią i oficjalnie nie można przekroczyć granicy. Baalbeck słynie z dwóch rzeczy: wspaniałych rzymskich ruin i bycia kwaterą główną Partii Boga, znanej szerzej jako Hezbollah. Doedukowałem się co do drugiego: założone w 1982, Iran przysłał 1200 osób z Gwardii, żeby pomogły w wojnie z Izraelem. Wielu miejscowych podchwyciło pomysł i dołączyło, czyniąc sytuację jeszcze ciekawszą, bo poza Izraelem walczyli z Armią Południowego Libanu. Idea główna: pozbyć się wpływów zachodu z regionu, czytaj Izraela. Wprowadzić państwo wyznaniowe na wzór Iranu, pożegnać ONZ z kraju. Poza tym prowadzą szpitale, szkoły i gospodarstwa rolne o tym jakoś nigdy nie słyszałem. Oczywiście, że jest to sposób na pozyskiwanie nowych członków, ale podobno naprawdę dużo pomagają Palestyńczykom. No a jak pomożesz komuś, kto siedzi w krańcowej biedzie i na kogo wszyscy leją, to masz szansę zyskać nowego przyjaciela. Za terrorystów uznaje ich USA, Izrael, Australia i Kanada, ale kraje europejskie odmówiły takiej klasyfikacji. 17

18 Finansowanie: głównie z Iranu. Metoda działania: terroryzm postrzegany jako jedyna możliwość walki biednych z bogatymi. Jednak po roku 2000, kiedy to wojska izraelskie wycofały się z Libanu, trochę przyhamowali, potępili nawet zamachy z 11 września i siedzą względnie spokojnie (poza tym, że zadyma z 2006 była w dużej mierze ich zasługą). Jeszcze dobrze nie wysiadłem z autobusu, a już chciano mi sprzedać koszulkę z logiem Hezbollahu. Po sprawdzeniu w kilku miejscach, że trzy dolary to dobra cena, nabyłem sobie pamiątkę. Przyznać trzeba, że trochę poszaleli, w logo mają rękę z karabinem, książkę, globus, gałązkę i dwa hasła że zwyciężą i że są ruchem oporu. Gdyby chcieli się wypromować i sprzedawać np. samochody, to raczej by nie chwyciło. Postanowiłem nie nosić tej koszulki w krajach, gdzie niemało osób wie o co chodzi i może się nieco podkurwić, gdy zobaczą zachodniego matoła w barwach lokalnych radykałów. Chyba trochę jakby się wystąpiło w koszulce popierającej Radio Maryja. Przeszliśmy do ruin, gdzie powitał wstęp za 12 tysięcy funtów, więc dość srogo. Jednak ledwo wlazłem, to wiedziałem, że było warto: trzy świątynie, najbardziej wyjebana to rzymska Jowisza, postawiona na Baala, która została postawiona na wcześniejszej, nie wiadomo jakiej. Rzadko staję z rozdziawionym ryjem i robię japierdolę,alecudo, tam mniej więcej tak zareagowałem. Ze świątyni Jowisza największej w całym Imperium zostało sześć kolumn, każda 22 metry wysokości. Próbowałem sobie wyobrazić jak to mogło wyglądać 2000 lat temu i nie podołałem. Chyba nawet współczesny człowiek padłby z wrażenia, gdyby dane mu było zobaczyć w pełnym rozkwicie. Obok jest jeszcze świątynia Bachusa, również wow i malutka świątynia Wenus, tu dla odmiany bez wow. Łaziliśmy po tym z dobrą godzinę, a gdy tylko udawało się być samemu, to osiągałem stany radości i poczucia otrzymania wielkiej nagrody od Libanu za wizytę. Na szczęście większość czasu nie było mi dane zaznać spokoju, Antonio nie mógł wytrzymać dłużej niż minuty milcząc, a i przecież zdjęcia trzeba sobie porobić. Dzięki pierwszemu jestem bogatszy o wiedzę, że Daniken podejrzewa ingerencję istot pozaziemskich w budowle w Baalbeck miałoby to być ich lądowisko w dawnych czasach, jeszcze nawet przed świątynią Baala. Wolę wersję, że zbudowali to ludzie, zapewne nie do końca z własnej woli, raczej dlatego, że klimat sprzyjał takim pomysłom, a władza lubi podlizywać się bogu (można to zaobserwować także w innych krajach i epokach, np. w Polsce w roku 2010). Ciekawe, czy tysiące bezimiennych osób miało poczucie robienia czegoś sensownego? Tachali te kamienie, stawiali je i niektórzy mogli po latach popatrzeć i pomyśleć sobie ale pokazaliśmy!. Czy raczej kurwowali na czym świat stoi i myśleli sobie, że za co też los ich pokarał, że trzeba wznosić gigantyczne budowle dla kogoś, a nie posiedzieć sobie z dziewczynką i kumplami. Chyba się nie dowiemy, ale czego by nie myśleli o tym wszystkim, sensowności roboty, czy raczej umiarkowanie socjalnym programie zatrudnienia: cudo, którego dokonali, wprawia w zachwyt dwadzieścia wieków później. Ciekaw jestem, co z dokonań naszych czasów znajdzie takie uznanie i jakoś nie widzę wielu opcji. Produktami współczesnego niewolnictwa są z jednej strony tony papierów, pliki Excela, Powerpointa i Worda, zaś z drugiej jeansy i tani sprzęt komputerowy. Nawet zakładając dramatyczny upadek ludzkości, obawiam się, że nasi potomkowie nie będą przesadnie dumni. No cóż, w Polsce za to będą największe wykopaliska pomników papieskich na świecie, oglądającym je na pewno będą towarzyszyły uczucia podobne do moich w Baalbeck. Był to dzień wielkich wrażeń także w dziedzinie fizjologii człowieka. Na terenie zabytku jest dostępny kibel, niestety kosztuje 1000 LBP. Można posnuć przemyślenia, czy to uczciwe skoro już zapłaciło się 12 za bilet i czy to sensowna cena wobec realiów kraju, niemniej chyba lepiej nie snuć tych przemyśleń, bo z terrorem turystyki się nie wygra, a na tym polu obowiązuje logika pobierania możliwie największej opłaty. Zapłaciłem jednej z dwóch pań, druga podała mi za to mydło, ręcznik i życzyła miłego dnia. Pewien Brytyjczyk uznał, że jest lepszy sposób, powiedział, że nie ma i uciekł. Ambasador swego kraju, attache kulturalny. Przebił go jednak zawodnik z Polski, pierwszy numer startowy, Antonio. Antonio uznał, że po co płacić, skoro można wyszczać się z boku świątyni Bachusa, gdzie nikt nie patrzy. Nie wiem, za jakie winy musiałem to przeżyć, modliłem się do Baala, żeby go nie złapali, bo wtedy mnie zawoła, żebym tłumaczył, a takiego wstydu mógłbym nie wytrzymać. 18

19 Poszliśmy przejść się po czwartym co do wielkości mieście Libanu. Było podejrzanie miło, najpierw chcieliśmy kupić kawę, ale nie udało się. Dostaliśmy za darmo. Prezent od ludzi Libanu dla gości. Potem Antonio wpakował nas do jakiegoś sklepu, gdzie chciał zrobić interes życia, niestety korzystając ze mnie jako tłumacza. Zanim wszystko się zaczęło, próbowałem wyjaśnić, że tutaj nie będzie po ludzku spytasz o cenę, pan ją poda, a ty zdecydujesz, czy ci pasuje, czy nie, tylko zacznie się wielka ekstaza targowania, rozmów na tematy wszelakie, pokazywania zdjęć, a pewnie nawet i poczęstunku. Pierwsza cena za srebrny czajnik to było 30$, które szybko zmieniło się w 20$, ale jednak nie był zainteresowany. Przepraszałem na ósmą stronę, na szczęście sprzedawca był ekstremalnie sympatyczny i nie męczył jakoś przesadnie. Podawanie ceny w dolarach nie wydawało się być wałem, widziałem, że waluta krąży i zwyczajowo przeliczana jest po kursie 1500 funtów. Potem nastąpił obiad, mnie udało się dostać wegetariańską kanapkę za 2500, jemu zwykłą za 3500, co stało się przyczyną wielu narzekań i pytań o to, jak żyć po tak dramatycznym przepłaceniu, a także rozważań, czy nie warto przejść na wegetarianizm, skoro jest taniej. Na pociechę miał to, że woda była w dowolnej ilości za darmo. Postanowiłem uwierzyć w to, że jest w miarę nieskażona i że nie zaprowadzi mnie do szpitala. Złapaliśmy powrotny bus do Bejrutu. Antonio wyczytał, że przy wjeździe do Baalbeck są jakieś gigantyczne kamienie, bodajże 20 ton każdy. Gdy jakiś chłopaczek zagadał w busie, jak nam się podoba jego ojczyzna, to nie mogłem mu spokojnie odpowiedzieć, bo ciągłe spytaj o kamień, spytaj o kamień! wcinało się w rozmowę. Spytałem, powiedział, że nie bardzo rozumie i że przeprasza za swój angielski. Nakazałem się nie przejmować i zapewniłem o wybitnych zdolnościach językowych. Kamieni nie widziałem, ale przeżyłem to spokojnie. Jechaliśmy tak do Bejrutu, ludzie się zmieniali, ja pisałem pocztówki, oglądałem sobie, co też za oknem się przesuwa. Byłem zaskoczony, że dziewczynki w full chustach bez żadnego problemu, ani krępacji siadały koło mężczyzn, w tym i obcokrajowców. Chwilami miałem podejrzenia, że może je to kręci, bo tłok jak diabli, wtulam się w okno, a tu kolejna się dosiada, prawie już jakąś mam na kolanach, cała przytulona i wydaje się całkiem dobrze bawić. Człowieka nachodzą myśli, żeby zagadać, zostać przyjacielem brata, zeżreć ze starym barana, ożenić się i spokojnie sobie siedzieć w dość przyjaznym i ładnym kraju, który w dzień możesz ze trzy razy przejechać. No czasem wojna, ale wtedy to przynajmniej masz wkurw i motywację do działania, a nie takie czołganie się z dnia w kolejny dzień, w kolejny tydzień, miesiąc, rok. Libanki to cuda na ziemi, a poza modelami w strojach konserwatywnych nie brakuje też dziewczynek w spódnicach krótszych niż moje gacie. Chyba na tym terenie miał miejsce taki metysaż, że powstała nowa, piękna jakość. Pod wieczór dotarliśmy na dworzec Cola. Perspektywa spaceru z powrotem nie zachwycała, ale niespiesznie ruszyliśmy. Oczywiście od razu dopadł nas taksiarz, który upierał się, że wojsko zamknęło jakieś tam ulice i że nie uda nam się przejść. Po kilku metrach się odpieprzył, a ja znalazłem jakiegoś mniej ofensywnego. Okazało się, że jedyny język jaki znamy obaj to niemiecki. Niestety, jego był na o wiele wyższym poziomie niż mój. Próbuję coś tam powiedzieć, jeszcze bardziej zrozumieć, a tu Antonio co on mówi, tłumacz, no co on mówi?. Nie zdzierżyłem, wydarłem się, że ma chociaż nie przeszkadzać i poprosiłem taksiarza o powtórkę. Ten powiedział, że może nas wziąć za tyle, a jeżeli za drogo, to autobus numer 15 rozwiąże nasze problemy. Rzeczywiście autobus ten łączy oba dworce, a przy okazji oferuje możliwość poznania zakamarków Bejrutu. Jechaliśmy przez takie krzaki, że zastanawiałem się, czy zaraz nas rozstrzelają, czy tylko okradną. Nie chcieli za bilet, ale uparłem się i zapłaciliśmy. Czekał nas tradycyjny bejrucki wieczór, George już nawet nie pytał, czego chcemy, a na recepcji tylko głębiej oddychali, gdy się wtaczaliśmy po kolejne piwa. Mieliśmy nowe współlokatorki na dachu dwie Amerykanki, które uczyły angielskiego w Syrii. Przyjechały do Bejrutu poimprezować i kupić ciuchy, nie pierwszy raz. Bardzo skarżyły się, że tam nie mają Zary ani H&M, więc trzeba się męczyć taki kawał drogi, żeby jakieś sensowne ubrania kupić. Serce się krajało nad tak ciężkim losem. Pozostaje nadzieja, że uczą syryjskie dzieci wartości zachodnich ubrania tylko z firmowymi metkami, ciuchy tylko ze sklepów, które produkują w trzecim świecie, najlepiej przy użyciu niewolniczej siły roboczej. Jakże głębokie refleksje potrafią wywołać podróże! Antonio robił to, co robią ludzie, którzy mają kłopoty z samooceną: opowiadał na czterdziestą stronę o tym jaki Baalbeck 19

20 jest wspaniały i jak bardzo Białostocczanie przegrali życie, że go nie widzieli, a on wygrał, bo widział. Po jakiejś godzinie tych treści, pomysł z Polsenem zaczął wydawać się coraz bardziej na miejscu. Nasz grafik zakładał opuszczenie Bejrutu następnego poranka. Im bliżej terminu, tym bardziej się denerwowałem; nie miałem wizy syryjskiej, a oficjalnie nie można bez niej wjechać do ww. kraju. Innej granicy nie ma, bo Izrael przecież nie istnieje, do Syrii prowadzi jedyne przejście lądowe, którym można opuścić Liban. Pozostawała wiara w drogę nieoficjalną, niemniej wizja zostania uwięzionym przerażała, głównie z powodu braku alternatyw, chyba tylko prom na Cypr, a nie jestem pewien, czy to nie wakacyjne połączenie sezonowe. Postanowiłem sięgnąć po ulubiony środek do zwalczania nerwów i strachu, który wcześniejsze dwie godziny mroził się u Georga. 20

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1) FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1) Turysta: Dzień dobry! Kobieta: Dzień dobry panu. Słucham? Turysta: Jestem pierwszy raz w Krakowie i nie mam noclegu. Czy mogłaby mi Pani polecić jakiś hotel?

Bardziej szczegółowo

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM KATARZYNA ŻYCIEBOSOWSKA POPICIU WYDAWNICTWO WAM Zamiast wstępu Za każdym razem, kiedy zaczynasz pić, czuję się oszukana i porzucona. Na początku Twoich ciągów alkoholowych jestem na Ciebie wściekła o to,

Bardziej szczegółowo

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy? Praga Cieszyłam się jak dziecko. Po tylu latach Doczekałam się. Mój mąż spytał mnie: Jaki chcesz prezent na rocznicę?. Czy chce pani powiedzieć, że nigdy wcześniej? Jakby pan wiedział, przez pięćdziesiąt

Bardziej szczegółowo

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady, Laura Mastalerz, gr. IV Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady, w których mieszkały wraz ze swoimi rodzinami:

Bardziej szczegółowo

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Czy na pewno jesteś szczęśliwy? Czy na pewno jesteś szczęśliwy? Mam na imię Kacper i mam 40 lat. Kiedy byłem małym chłopcem nigdy nie marzyłem o dalekich podróżach. Nie fascynował mnie daleki świat i nie chciałem podróżować. Dobrze się

Bardziej szczegółowo

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze. Przedmowa Kiedy byłem mały, nawet nie wiedziałem, że jestem dzieckiem specjalnej troski. Jak się o tym dowiedziałem? Ludzie powiedzieli mi, że jestem inny niż wszyscy i że to jest problem. To była prawda.

Bardziej szczegółowo

Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci!

Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci! W samo południe 14 Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci! przed czytaniem 1. W internecie można znaleźć wiele rzeczy. W internecie, czyli właściwie gdzie? Opracujcie hasło INTERNET na podstawie własnych skojarzeń

Bardziej szczegółowo

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r. Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej 29.01.2017r. - 04.02.2017r. Dzień I - 29.01.2017r. O północy przyjechałam do Berlina. Stamtąd FlixBusem pojechałam do Hannoveru. Tam już czekała na mnie

Bardziej szczegółowo

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik! 30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik! Witaj w trzydziestodniowym wyzwaniu: Naucz się prowadzić dziennik! Wydrukuj sobie cały arkusz, skrupulatnie każdego dnia uzupełniaj go i wykonuj zadania

Bardziej szczegółowo

Zaimki wskazujące - ćwiczenia

Zaimki wskazujące - ćwiczenia Zaimki wskazujące - ćwiczenia Mianownik/ Nominative I. Proszę wpisać odpowiedni zaimek wskazujący w mianowniku: ten, ta, to, ci, te 1. To jest... mężczyzna, którego wczoraj poznałem. 2. To jest... dziecko,

Bardziej szczegółowo

Pod hiszpańskim niebem

Pod hiszpańskim niebem Pod hiszpańskim niebem 7 dni z Erasmusem ciężko jest z całego pobytu na stypendium opisać tylko siedem dni moja erasmusowa przygoda trwała ich dokładnie sto dziewięćdziesiąt sześć i każdy z tych dni był

Bardziej szczegółowo

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości Rozdział 1 Park Cześć, jestem Jacek. Wczoraj przeprowadziłem się do Londynu. Jeszcze nie znam okolicy, więc z rodzicami Magdą i Radosławem postanowiliśmy wybrać

Bardziej szczegółowo

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem Jesper Juul Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem Dzieci od najmłodszych lat należy wciągać w proces zastanawiania się nad różnymi decyzjami i zadawania sobie pytań w rodzaju: Czego chcę? Na co

Bardziej szczegółowo

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii Polska Szkoła Sobotnia im. Jana Pawla II w Worcester Opracował: Maciej Liegmann 30/03hj8988765 03/03/2012r. Wspólna decyzja? Anglia i co dalej? Ja i Anglia. Wielka

Bardziej szczegółowo

FILM - BANK (A2 / B1)

FILM - BANK (A2 / B1) FILM - BANK (A2 / B1) Pierre i Maria: Dzień dobry Pani! Pracownik: Dzień dobry! W czym mogę pomóc? Pierre: Jesteśmy zainteresowani założeniem konta w Państwa banku. Pochodzimy z Francji, ale teraz mieszkamy

Bardziej szczegółowo

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Joanna Charms. Domek Niespodzianka Joanna Charms Domek Niespodzianka Pomysł na lato Była sobie panna Lilianna. Tak, w każdym razie, zwracała się do niej ciotka Małgorzata. - Dzień dobry, Panno Lilianno. Czy ma Panna ochotę na rogalika z

Bardziej szczegółowo

FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 )

FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 ) FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 ) Klient: Dzień dobry panu! Pracownik: Dzień dobry! W czym mogę pomóc? Klient: Pierwsza sprawa: jestem Włochem i nie zawsze jestem pewny, czy wszystko

Bardziej szczegółowo

Friedrichshafen 2014. Wjazd pełen miłych niespodzianek

Friedrichshafen 2014. Wjazd pełen miłych niespodzianek Friedrichshafen 2014 Wjazd pełen miłych niespodzianek Do piątku wieczora nie wiedziałem jeszcze czy pojadę, ale udało mi się wrócić na firmę, więc po powrocie do domu szybkie pakowanie i rano o 6.15 wyjazd.

Bardziej szczegółowo

SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+)

SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+) SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+) Jeżeli jesteś żądny przygód nie boisz się nowych znajmości program ezamus+ jest właśnie dla Ciebie. Wyjazd na erazmusa sam czy ze znajomym sprawdzi

Bardziej szczegółowo

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz 19 grudnia 2017 r. odbyło się podsumowanie VIII edycji konkursu literackiego Mały Pisarz w SP nr 11 w Kielcach. Wzięły w nim udział dwie uczennice naszej

Bardziej szczegółowo

LP JA - autoprezentacja JA - autoidentyfikacja MY ONI 1. SZKOŁA: nie było jakiejś fajnej paczki, było ze Ŝeśmy się spotykali w bramie rano i palili

LP JA - autoprezentacja JA - autoidentyfikacja MY ONI 1. SZKOŁA: nie było jakiejś fajnej paczki, było ze Ŝeśmy się spotykali w bramie rano i palili LP JA - autoprezentacja JA - autoidentyfikacja MY ONI 1. SZKOŁA: nie było jakiejś fajnej paczki, było ze Ŝeśmy się spotykali w bramie rano i palili papierosy a później wieczorem po szkole tez Ŝeśmy się

Bardziej szczegółowo

Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak...

Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak... Wielka przygoda Rozdział 1 To dopiero początek Moja historia zaczęła się bardzo dawno temu, gdy wszystko było inne. Domy były inne zwierzęta i ludzie też. Ja osobiście byłem inny niż wszyscy. Ciągle bujałem

Bardziej szczegółowo

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy Miesiąc:. Punkt 1: Wyznacz Twoje 20 minut z finansami Moje 20 minut na finanse to: (np. Pn-Pt od 7:00 do 7:20, So-Ni od 8:00 do 8:20) Poniedziałki:.. Wtorki:... Środy:. Czwartki: Piątki:. Soboty:.. Niedziele:...

Bardziej szczegółowo

Wizyta w Gazecie Krakowskiej

Wizyta w Gazecie Krakowskiej Wizyta w Gazecie Krakowskiej fotoreportaż 15.04.2013 byliśmy w Gazecie Krakowskiej w Nowym Sączu. Dowiedzieliśmy, się jak ciężka i wymagająca jest praca dziennikarza. Opowiedzieli nam o tym pan Paweł Szeliga

Bardziej szczegółowo

Trening INTEGRA Dodatkowe dialogi

Trening INTEGRA Dodatkowe dialogi Trening INTEGRA Dodatkowe dialogi Pobieranie pieniędzy z banku Wersja 1 - Chciałbym/abym wypłacić pieniądze. - Ile dokładnie? - 100 Euro - Proszę o okazanie dokumentu tożsamości. - Mam ze sobą mój paszport

Bardziej szczegółowo

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej Chcielibyśmy podzielić się z wami naszymi przeżyciami, zmartwieniami, oraz pokazać jak wyglądała nasza fantastyczna przygoda w obcym ale

Bardziej szczegółowo

Nasza Kosmiczna Grosikowa Drużyna liczy 77 małych astronautów i aż 8 kapitanów. PYTANIE DLACZEGO? Jesteśmy szkołą wyróżniającą się tym, że w klasach

Nasza Kosmiczna Grosikowa Drużyna liczy 77 małych astronautów i aż 8 kapitanów. PYTANIE DLACZEGO? Jesteśmy szkołą wyróżniającą się tym, że w klasach a Nasza Kosmiczna Grosikowa Drużyna liczy 77 małych astronautów i aż 8 kapitanów. PYTANIE DLACZEGO? Jesteśmy szkołą wyróżniającą się tym, że w klasach mamy dwie Panie, które zawsze gdy, ktoś z nas potrzebuje

Bardziej szczegółowo

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych dr Renata Maciejewska Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie Struktura próby według miasta i płci Lublin Puławy Włodawa Ogółem

Bardziej szczegółowo

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES PONIEDZIAŁEK, 13.05 Wczesnym porankiem nasz grupa składająca się z czterech uczniów klasy trzeciej i dwóch opiekunów udała się na lotnisko w Balicach,

Bardziej szczegółowo

CHORWACJA HOTEL DUBRAVKA *** nasza propozycja na Lato 2016

CHORWACJA HOTEL DUBRAVKA *** nasza propozycja na Lato 2016 CHORWACJA HOTEL DUBRAVKA *** nasza propozycja na Lato 2016 Hotel Dubravka *** Hotel Dubravka *** Atuty oferty Atrakcyjna oferta cenowa hotelu. Położony tuż przy złocistej plaży z długim wybrzeżem oraz

Bardziej szczegółowo

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej. Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej. 34-letnia Emilia Zielińska w dniu 11 kwietnia 2014 otrzymała nowe życie - nerkę

Bardziej szczegółowo

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!! W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!! W dniu 30-04-2010 roku przeprowadziłem wywiad z moim opą -tak nazywam swojego holenderskiego dziadka, na bardzo polski temat-solidarność. Ten dzień jest może najlepszy

Bardziej szczegółowo

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem! Proszę bardzo!...książka z przesłaniem! Przesłanie, które daje odpowiedź na pytanie co ja tu właściwie robię? Przesłanie, które odpowie na wszystkie twoje pytania i wątpliwości. Z tej książki dowiesz się,

Bardziej szczegółowo

Trzy kroki do e-biznesu

Trzy kroki do e-biznesu Wstęp Świat wokół nas pędzi w niewiarygodnym tempie - czy Ty też chwilami masz wrażenie, że nie nadążasz? Może zastanawiasz się, czy istnieje sposób, by dogonić ten pędzący pociąg życia pełen różnego rodzaju

Bardziej szczegółowo

Moja przygoda w CzechachKarolina. Zaleńska

Moja przygoda w CzechachKarolina. Zaleńska Moja przygoda w CzechachKarolina Zaleńska Dzień I Wstałam o 7:00. Autobus miał wyjechać o 9:30 z Krakowa do Katowic. Po drodze na dworzec były straszne korki, ale zdążyłam. W czasie drogi bawiliśmy się

Bardziej szczegółowo

Uprzejmie prosimy o podanie źródła i autorów w razie cytowania.

Uprzejmie prosimy o podanie źródła i autorów w razie cytowania. Tytuł: Marzenie Franka Kupki Tekst: Anna Cwojdzińska Ilustracje: Aleksandra Bugajewska Wydanie I, lipiec 2012 Text copyright Anna Cwojdzińska Illustration copyright Aleksandra Bugajewska Uprzejmie prosimy

Bardziej szczegółowo

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr ) AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr 4-5 2009) Ten popularny aktor nie lubi udzielać wywiadów. Dla nas jednak zrobił wyjątek. Beata Rayzacher:

Bardziej szczegółowo

Tak prezentują się laurki i duży obrazek z życzeniami. Juz jesteśmy bardzo blisko.

Tak prezentują się laurki i duży obrazek z życzeniami. Juz jesteśmy bardzo blisko. Przygotowujemy laurki dla dzielnych strażaków. Starałyśmy się, by prace były ładne. Tak prezentują się laurki i duży obrazek z życzeniami. Juz jesteśmy bardzo blisko. 182 Jeszcze kilka kroków i będziemy

Bardziej szczegółowo

Kielce, Drogi Mikołaju!

Kielce, Drogi Mikołaju! I miejsce Drogi Mikołaju! Kielce, 02.12.2014 Mam na imię Karolina, jestem uczennicą klasy 5b Szkoły Podstawowej nr 15 w Kielcach. Uczę się dobrze. Zbliża się 6 grudnia. Tak jak każde dziecko, marzę o tym,

Bardziej szczegółowo

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu Dzisiaj odwiedzę Muzeum- Zamek w Łańcucie! Zamek w Łańcucie był domem dwóch rodzin. Zamek wybudował czterysta lat temu książę Stanisław

Bardziej szczegółowo

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014 Imię i nazwisko Klasa III Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014 Zestaw humanistyczny Kurs fotografii Instrukcja dla ucznia 1. Wpisz swoje imię i nazwisko oraz klasę. 2. Bardzo uważnie czytaj tekst

Bardziej szczegółowo

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA autor Maciej Wojtas 1. SCENA. DZIEŃ. WNĘTRZE. 2 Biuro agencji reklamowej WNM. Przy komputerze siedzi kobieta. Nagle wpada w szał radości. Ożesz japierdziuuuuu... Szefie!

Bardziej szczegółowo

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka To My! Wydanie majowe! W numerze: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka Redakcja gazetki: redaktor naczelny - Julia Duchnowska opiekunowie - pan

Bardziej szczegółowo

Autor: Małgorzata Osica

Autor: Małgorzata Osica projekt "Staże zagraniczne dla uczniów i absolwentów szkół zawodowych oraz szkolenia kadry kształcenia zawodowego Program Operacyjny Wiedza Edukacja Rozwój współfinansowany z Europejskiego Funduszu Społecznego

Bardziej szczegółowo

Wszystko to zostało razem zapakowane i przygotowane do wysłania.

Wszystko to zostało razem zapakowane i przygotowane do wysłania. Witajcie, Zastanawiałem się od czego zacząć, bo od mojej prośby do Was o wsparcie mnie w przygotowaniu pomocy dzieciom i młodzieży w mieście Embu w Kenii minęło już prawie trzy miesiące, a mnie się wydaje

Bardziej szczegółowo

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2 PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2 (Redaktor) Witam państwa w audycji Blisko i daleko. Dziś o podróżach i wycieczkach będziemy rozmawiać z gośćmi. Zaprosiłem panią Iwonę, panią Sylwię i pana Adama, żeby opowiedzieli

Bardziej szczegółowo

Tłumaczenia: Love Me Like You, Grown, Hair, The End i Black Magic. Love Me Like You. Wszystkie: Sha-la-la-la. Sha-la-la-la. Sha-la-la-la.

Tłumaczenia: Love Me Like You, Grown, Hair, The End i Black Magic. Love Me Like You. Wszystkie: Sha-la-la-la. Sha-la-la-la. Sha-la-la-la. Downloaded from: justpaste.it/nzim Tłumaczenia: Love Me Like You, Grown, Hair, The End i Black Magic Love Me Like You On mógłby mieć największy samochód Nie znaczy to, że może mnie dobrze wozić Lub jeździć

Bardziej szczegółowo

Obóz odbywał się od 6 do 28 lipca i z naszej szkoły pojechały na niego dwie uczennice. 5.07.2011 r. (wtorek)

Obóz odbywał się od 6 do 28 lipca i z naszej szkoły pojechały na niego dwie uczennice. 5.07.2011 r. (wtorek) Moscovia letni obóz językowy dla ludzi niemalże z całego świata. Wyjazd daje możliwość nauki j. rosyjskiego w praktyce, a także poznania ludzi z różnych stron świata. Obóz odbywał się od 6 do 28 lipca

Bardziej szczegółowo

JĘZYK. Materiał szkoleniowy CENTRUM PSR. Wyłącznie do użytku prywatnego przez osoby spoza Centrum PSR

JĘZYK. Materiał szkoleniowy CENTRUM PSR. Wyłącznie do użytku prywatnego przez osoby spoza Centrum PSR AKCEPTACJA - ZROZUMIENIE K: (mówiąc bardzo podniesionym tonem) Co wy tutaj sobie myślicie? Że nie mam co robić, tylko tracić czas! T: Wydaje mi się, że jest Pan zdenerwowany! Ma Pan wiele rzeczy do robienia,

Bardziej szczegółowo

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca. Sposób na wszystkie kłopoty Marcin wracał ze szkoły w bardzo złym humorze. Wprawdzie wyjątkowo skończył dziś lekcje trochę wcześniej niż zwykle, ale klasówka z matematyki nie poszła mu najlepiej, a rano

Bardziej szczegółowo

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje. Igor Siódmiak Jak wspominasz szkołę? Szkołę wspominam bardzo dobrze, miałem bardzo zgraną klasę. Panowała w niej bardzo miłą atmosfera. Z nauczycielami zawsze można było porozmawiać. Kto był Twoim wychowawcą?

Bardziej szczegółowo

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca Kategoria: Edukacja 10 najlepszych zawodów 10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca 10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca Dodano: 2011-12-30 17:55:39 Poprawiony: piątek, 30 grudnia 2011

Bardziej szczegółowo

Język polski marzec. Klasa V. Teraz polski! 5, rozdział VII. Wymogi podstawy programowej: Zadania do zrobienia:

Język polski marzec. Klasa V. Teraz polski! 5, rozdział VII. Wymogi podstawy programowej: Zadania do zrobienia: Język polski marzec Klasa V Teraz polski! 5, rozdział VII Wymogi podstawy programowej: równoważnik, zdania: pojedyncze, złożone (zdania składowe); pisownia nie z różnymi częściami mowy; redagowanie kartki

Bardziej szczegółowo

Podsumowanie ankiet rekolekcyjnych. (w sumie ankietę wypełniło 110 oso b)

Podsumowanie ankiet rekolekcyjnych. (w sumie ankietę wypełniło 110 oso b) Podsumowanie ankiet rekolekcyjnych. (w sumie ankietę wypełniło 0 oso b) Czy sposób przeprowadzenia rekolekcji (cztery niedziele, zamiast czterech kolejnych dni) był lepszy od dotychczasowego? (=tak; =nie)

Bardziej szczegółowo

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY Często będę Ci mówić, że to ważna lekcja, ale ta jest naprawdę ważna! Bez niej i kolejnych trzech, czyli całego pierwszego tygodnia nie dasz rady zacząć drugiego. Jeżeli czytałaś wczorajszą lekcję o 4

Bardziej szczegółowo

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat BURSZTYNOWY SEN ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat Jestem bursztynnikiem. Myślę, że dobrym bursztynnikiem. Mieszkam w Gdańsku, niestety, niewiele osób mnie docenia. Jednak jestem znany z moich dziwnych snów.

Bardziej szczegółowo

"PRZYGODA Z POTĘGĄ KOSMICZNA POTĘGA"

PRZYGODA Z POTĘGĄ KOSMICZNA POTĘGA "PRZYGODA Z POTĘGĄ KOSMICZNA POTĘGA" Maciej Rak kl.4a 1 PEWNEGO DNIA W SZKOLE NA LEKCJI MATEMATYKI: PANI: Dzieci, proszę o ciszę!!! STAŚ: Słuchajcie pani, bo jak nie, to zgłoszę wychowawczyni żeby wpisała

Bardziej szczegółowo

4. Rozmawiasz z pracodawcą odnośnie Twojej pracy wakacyjnej. Omów: - wynagrodzenie - obowiązki - godziny pracy - umiejętności

4. Rozmawiasz z pracodawcą odnośnie Twojej pracy wakacyjnej. Omów: - wynagrodzenie - obowiązki - godziny pracy - umiejętności 1. Chcesz zapisać się na kurs języka w Londynie. W rozmowie z pracownikiem szkoły językowej omów następujące kwestie: - twój poziom znajomości języka - koszty - prowadzący - zajęcia dodatkowe 2. Jesteś

Bardziej szczegółowo

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach Magdalena Bladocha Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach Dawno, dawno temu, a może całkiem niedawno. Za siedmioma morzami i za siedmioma górami, a może całkiem blisko tuż obok ciebie mieszkała

Bardziej szczegółowo

Jak Zarobić Na Fakcie Własnego Rozwoju I Edukacji. Czyli propozycja, której NIKT jeszcze nie złożył w e-biznesie ani w Polsce ani na świecie.

Jak Zarobić Na Fakcie Własnego Rozwoju I Edukacji. Czyli propozycja, której NIKT jeszcze nie złożył w e-biznesie ani w Polsce ani na świecie. Jak Zarobić Na Fakcie Własnego Rozwoju I Edukacji Czyli propozycja, której NIKT jeszcze nie złożył w e-biznesie ani w Polsce ani na świecie. Przede wszystkim dziękuję Ci, że chciałeś zapoznać się z moją

Bardziej szczegółowo

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH PREZENTUJE: BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH SCENARIUSZ I RYSUNKI: DOROTA MILCZARSKA CZEŚĆ, pewnie często słyszysz, że mycie zębów jest bardzo ważne, no i że musimy to robić najlepiej po każdym

Bardziej szczegółowo

Rozmowa ze sklepem przez telefon

Rozmowa ze sklepem przez telefon Rozmowa ze sklepem przez telefon - Proszę Pana, chciałam Panu zaproponować opłacalny interes. - Tak, słucham, o co chodzi? - Dzwonię w imieniu portalu internetowego AmigoBONUS. Pan ma sklep, prawda? Chciałam

Bardziej szczegółowo

Hektor i tajemnice zycia

Hektor i tajemnice zycia François Lelord Hektor i tajemnice zycia Przelozyla Agnieszka Trabka WYDAWNICTWO WAM Był sobie kiedyś chłopiec o imieniu Hektor. Hektor miał tatę, także Hektora, więc dla odróżnienia rodzina często nazywała

Bardziej szczegółowo

Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy

Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy Empatyczna komunikacja w rodzinie Beata Kosiacka, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie 27 marca 2012 r. EKONOMICZNY UNIWERSYTET DZIECIĘCY WWW.UNIWERSYTET-DZIECIECY.PL Porozumienie

Bardziej szczegółowo

CO NAPISAĆ - kiedy dziewczyna wyśle Ci TYLKO oczko, uśmieszek lub buziaczek?

CO NAPISAĆ - kiedy dziewczyna wyśle Ci TYLKO oczko, uśmieszek lub buziaczek? CO NAPISAĆ - kiedy dziewczyna wyśle Ci TYLKO oczko, uśmieszek lub buziaczek? Jeżeli będziesz miał odpowiednio fajnie zrobiony profil: Bardzo dobre zdjęcie (góra 2 zdjęcia) Powypełniane rubryki (aby Twój

Bardziej szczegółowo

Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem!

Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem! Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem! Jako, że ostatnio mam przyjemność służbowo jeździć na Mazury, to bardzo ucieszyłem się z powstania połączenia ekspresowego na trasie z Warszawy do Giżycka.

Bardziej szczegółowo

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków.

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków. Cześć, Jak to jest, że rzeczywistość mamy tylko jedną i czy aby na pewno tak jest? I na ile to może przydać się Tobie, na ile to może zmienić Twoją perspektywę i pomóc Tobie w osiąganiu tego do czego dążysz?

Bardziej szczegółowo

Singapur. Singapur był końcowym portem naszego rejsu z Hongkongu, statkiem Sapphire Princess

Singapur. Singapur był końcowym portem naszego rejsu z Hongkongu, statkiem Sapphire Princess 2017.11 Singapur Singapur był końcowym portem naszego rejsu z Hongkongu, statkiem Sapphire Princess 2 Panorama miasta widziana z pokładu statku zbliżającego się do brzegu była naprawdę fascynująca. 3 Statek

Bardziej szczegółowo

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy!

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy! Witajcie dzieci! To ja Kolorowy Potwór! Przez te kilka dni zdążyliście mnie już poznać. Na zakończenie naszych zajęć dotyczących emocji przygotowałem dla Was zabawę, podczas której sprawdzicie ile udało

Bardziej szczegółowo

Leśnicka Łucja Kołodziej Alicja Kościelniak Stefania Bryniarski Wojciech

Leśnicka Łucja Kołodziej Alicja Kościelniak Stefania Bryniarski Wojciech Rok akademicki 2015/16 Leśnicka Łucja Kołodziej Alicja Kościelniak Stefania Bryniarski Wojciech Nazwisko i imię studenta Rok akademicki 2015/16 Nazwisko i imię studenta luucja@gmail.com a.e.kolodziej@gmail.com

Bardziej szczegółowo

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK Opracowała Gimnazjum nr 2 im. Ireny Sendlerowej w Otwocku Strona 1 Młodzież XXI wieku problemy stare, czy nowe, a może stare po nowemu? Co jest największym

Bardziej szczegółowo

Zapoznaj się z opisem trzech sytuacji. Twoim zadaniem będzie odegranie wskazanych ról.

Zapoznaj się z opisem trzech sytuacji. Twoim zadaniem będzie odegranie wskazanych ról. 1. Podczas pobytu w Anglii rozbolał Cię ząb. Rozmawiasz z osobą pracującą w rejestracji przychodni. Podaj powód swojej wizyty. Dowiedz się, kiedy może przyjąć Cię dentysta. Zapytaj o cenę wizyty. Spędziłeś/aś

Bardziej szczegółowo

JASEŁKA ( żywy obraz : żłóbek z Dzieciątkiem, Matka Boża, Józef, Aniołowie, Pasterze ) PASTERZ I Cicha, dziwna jakaś noc, niepotrzebny mi dziś koc,

JASEŁKA ( żywy obraz : żłóbek z Dzieciątkiem, Matka Boża, Józef, Aniołowie, Pasterze ) PASTERZ I Cicha, dziwna jakaś noc, niepotrzebny mi dziś koc, JASEŁKA ( żywy obraz : żłóbek z Dzieciątkiem, Matka Boża, Józef, Aniołowie, Pasterze ) PASTERZ I Cicha, dziwna jakaś noc, niepotrzebny mi dziś koc, nie potrafię zasnąć wcale! Dziwny spokój mnie nachodzi,

Bardziej szczegółowo

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych.

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych. Artykuł pobrano ze strony eioba.pl Zmienić osobowość Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych. Afirmacja to w działaniu potęga ale... Pewien

Bardziej szczegółowo

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA UNIVERSIDADE DA BEIRA INTERIOR SEMESTR ZIMOWY 2014/2015 JOANNA ADAMSKA WSTĘP Cześć! Mam na imię Asia. Miałam przyjemność wziąć udział w programie Erasmus. Spędziłam 6 cudownych

Bardziej szczegółowo

WAŻNE Kiedy widzisz, że ktoś się przewrócił i nie wstaje, powinieneś zawsze zapytać, czy możesz jakoś pomóc. WAŻNE

WAŻNE Kiedy widzisz, że ktoś się przewrócił i nie wstaje, powinieneś zawsze zapytać, czy możesz jakoś pomóc. WAŻNE Cześć, chcemy porozmawiać z wami na pewien bardzo ważny temat. Dotyczy on każdego z nas bez wyjątku. Każdy z nas przecież może stłuc sobie kolano podczas jazdy na rowerze, skaleczyć się w palec przy robieniu

Bardziej szczegółowo

Wywiady. Pani Halina Glińska. Tancerka, właścicielka sklepu Just Dance z akcesoriami tanecznymi

Wywiady. Pani Halina Glińska. Tancerka, właścicielka sklepu Just Dance z akcesoriami tanecznymi Wywiady Pani Aleksandra Machnikowska Przedsiębiorca od 2009 roku, najpierw w spółce cywilnej prowadziła sklep Just Dance. Od 2012 roku prowadzi restaurację EL KAKTUS. W styczniu 2014 restauracja EL KAKTUS

Bardziej szczegółowo

PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET

PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET 1 / 1 1 PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET 2 / 1 1 CZĘŚĆ PIERWSZA: OGARNIJ, CZEGO TY W OGÓLE CHCESZ?! Jaki jest Twój cel? Czy potrafisz sobie odpowiedzieć, czego dokładnie chcesz? Co jest dla Ciebie

Bardziej szczegółowo

Copyright 2015 Monika Górska

Copyright 2015 Monika Górska 1 To jest moje ukochane narzędzie, którym posługuję się na co dzień w Fabryce Opowieści, kiedy pomagam swoim klientom - przede wszystkim przedsiębiorcom, właścicielom firm, ekspertom i trenerom - w taki

Bardziej szczegółowo

Spersonalizowany Plan Biznesowy

Spersonalizowany Plan Biznesowy Spersonalizowany Plan Biznesowy Zarabiaj pieniądze poprzez proste dzielenie się tym unikalnym pomysłem. DUPLIKOWANIE TWOJEGO BIZNESU EN101 W En101, usiłowaliśmy wyjąć zgadywanie z marketingu. Poniżej,

Bardziej szczegółowo

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu Irena Sidor-Rangełow Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu Copyright by Irena Sidor-Rangełowa Projekt okładki Slavcho Rangelov ISBN 978-83-935157-1-4 Wszelkie prawa zastrzeżone.

Bardziej szczegółowo

Część 4. Wyrażanie uczuć.

Część 4. Wyrażanie uczuć. Część. Wyrażanie uczuć. 3 5 Tłumienie uczuć. Czy kiedykolwiek tłumiłeś uczucia? Jeżeli tak, to poniżej opisz jak to się stało 3 6 Tajemnica zdrowego wyrażania uczuć! Używanie 'Komunikatów JA'. Jak pewnie

Bardziej szczegółowo

Człowiek biznesu, nie sługa. (fragmenty rozmów na FB) Cz. I. że wszyscy, którzy pracowali dla kasy prędzej czy później odpadli.

Człowiek biznesu, nie sługa. (fragmenty rozmów na FB) Cz. I. że wszyscy, którzy pracowali dla kasy prędzej czy później odpadli. Człowiek biznesu, nie sługa. (fragmenty rozmów na FB) Cz. I Piotr: Ludzie nie rozumieją pewnych rzeczy, zwłaszcza tego, że wszyscy, którzy pracowali dla kasy prędzej czy później odpadli. Kasa nie może

Bardziej szczegółowo

Interesant. Doradca. Przykład krótkiego dialogu poradnictwa z pięcioma etapami 1

Interesant. Doradca. Przykład krótkiego dialogu poradnictwa z pięcioma etapami 1 Przykład krótkiego dialogu poradnictwa z pięcioma etapami 1 Doradca Interesant Dobry wieczór, Panie Piesczek. Nazywam się Monika Kowalska. Rozmawialiśmy w tamtym tygodniu przez telefon. Proszę wejść. Tak,

Bardziej szczegółowo

Program lojalnościowy w Hufcu ZHP Katowice

Program lojalnościowy w Hufcu ZHP Katowice Program lojalnościowy w Hufcu ZHP Katowice Co z tego będziesz miał, jak to działa i dlaczego, i co do tego ma hufiec Karolina Chrobok Program, którego dotyczy ta prezentacja jest częścią programu ogólnoświatowego

Bardziej szczegółowo

CZYTANIE B1/B2 W małym europejskim domku (wersja dla studenta) Wywiad z Moniką Richardson ( Świat kobiety nr????, rozmawia Monika Gołąb)

CZYTANIE B1/B2 W małym europejskim domku (wersja dla studenta) Wywiad z Moniką Richardson ( Świat kobiety nr????, rozmawia Monika Gołąb) CZYTANIE B1/B2 W małym europejskim domku (wersja dla studenta) Wywiad z Moniką Richardson ( Świat kobiety nr????, rozmawia Monika Gołąb) Proszę przeczytać tekst, a następnie zrobić zadania: Dziennikarka.

Bardziej szczegółowo

Bóg a prawda... ustanawiana czy odkrywana?

Bóg a prawda... ustanawiana czy odkrywana? Bóg a prawda... ustanawiana czy odkrywana? W skali od 1 do 10 (gdzie 10 jest najwyższą wartością) określ, w jakim stopniu jesteś zaniepokojony faktem, że większość młodzieży należącej do Kościoła hołduje

Bardziej szczegółowo

projekt biznesowy Mini-podręcznik z ćwiczeniami

projekt biznesowy Mini-podręcznik z ćwiczeniami DARMOWY FRAGMENT projekt biznesowy Mini-podręcznik z ćwiczeniami Od Autorki Cześć drogi Czytelniku! Witaj w darmowym fragmencie podręcznika Jak zacząć projekt biznesowy?! Jego pełna wersja, zbiera w jednym

Bardziej szczegółowo

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. W szpitalu

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. W szpitalu W szpitalu Maja była chora. Pani doktor skierowała ją do szpitala. Miała okropny kaszel. Miała zapalenie płuc. Jej siostra bliźniaczka Ola też była chora, ale ona nie musiała jechać do szpitala. W szpitalu,

Bardziej szczegółowo

Spotkanie z Jaśkiem Melą

Spotkanie z Jaśkiem Melą Spotkanie z Jaśkiem Melą 20 października odwiedził nas Jasiek Mela najmłodszy zdobywca dwóch biegunów. Jednocześnie pierwszy niepełnosprawny, który dokonał tego wyczynu. Jasiek opowiedział o swoim wypadku

Bardziej szczegółowo

Karta pracy 8. Przed imprezą

Karta pracy 8. Przed imprezą Karta pracy 8 Przed imprezą Mini rozmowy 1 D: - W weekend jest impreza u Agi. Mogę iść? R: - Impreza? Z jakiej okazji? D:- Są jej urodziny. R: -Kiedy dokładnie? D: - W piątek, zaczyna się o siódmej. Mogę

Bardziej szczegółowo

I się zaczęło! Mapka "Dusiołka Górskiego" 19 Maja 2012 oraz zdjęcie grupowe uczestników.

I się zaczęło! Mapka Dusiołka Górskiego 19 Maja 2012 oraz zdjęcie grupowe uczestników. I się zaczęło! Dnia 19-05-2012 roku o godzinie 8:00 po odprawie wystartowali zawodnicy na Dusiołka Górskiego (po raz trzeci) na trasę liczącą 38 km z bazy czyli z Zajazdu w Wiśniowej. Punktów kontrolnych

Bardziej szczegółowo

Oferta. Niezale ne wyjazdy. Nie marnuj czasu. Podró uj tak, jak chcesz.

Oferta. Niezale ne wyjazdy. Nie marnuj czasu. Podró uj tak, jak chcesz. Oferta Niezale ne wyjazdy Nie marnuj czasu. Podró uj tak, jak chcesz. 01 Korzyści 04 dla Ciebie Nasz zespół 02 Oferta 03 Referencje Nie marnuj czasu. Podró uj tak, jak chcesz. Chcesz podróżować niezależnie,

Bardziej szczegółowo

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży. Ankieta Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży www.fundamentywiary.pl Pytania ankiety i instrukcje Informacje wstępne Wybierz datę przeprowadzenia ankiety w czasie typowego spotkania grupy młodzieżowej.

Bardziej szczegółowo

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie Szybciej poznaję ceny. To wszystko upraszcza. Mistrz konstrukcji metalowych, Martin Elsässer, w rozmowie o czasie. Liczą się proste rozwiązania wizyta w

Bardziej szczegółowo

Spis treści. Od Petki Serca

Spis treści. Od Petki Serca CZ. 2 1 2 Spis treści Od Petki Serca ------------------------------------------------------------------------------3 Co jest najważniejsze? ----------------------------------------------------------------------------------------------4

Bardziej szczegółowo