Szanowni Odbiorcy! GUSTAW POLLAK, CZESKI CIESZYN.

Wielkość: px
Rozpocząć pokaz od strony:

Download "Szanowni Odbiorcy! GUSTAW POLLAK, CZESKI CIESZYN."

Transkrypt

1

2 1*1 Szanowni Odbiorcy! Najnowsze męskie i damskie materje na ubrania, zarzutki, płaszcze, kostjumy i sukienki, jak również nowości na jakie i suknie stroju śląskiego w bogatym wyborze do nabycia w wielkim składzie sukna GUSTAW POLLAK, CZESKI CIESZYN.

3 KALENDARZ Związku Śląskich Katolików na rok zwyczajny 1935 Rocznik XII. p f 3 3 ) i Nakładem Związku Śląskich Katolików. Czcionkami i drukiem Ludowej Drukarni Sembol i Ska w e Frysztacie.

4 Rok 1935 zwyczajnym o 365 dniach. Cztery p o ry roku. W io s n a zaczyna się 21 m arca o godz. 14 minut 18, w którym to czasie słońce w stępuje w znak B arana. W iosenne porównanie dnia z nocą. L a to rozpoczyna się 22 czerw ca o g. 9 minut 38, w którym to czasie słońce wstępuje w znak Raka. Letnie przesilenie słońca. Najdłuższy dzień, najkrótsza noc. J e s ie ń zaczyna się 24 września o g. 0 minut 39, w którym to czasie słońce w stępuje w znak W agi. Jesienne porów nanie dnia z nocą. Z im a rozpoczyna się 22 grudnia o g- 19 minut 37, w którym to czasie słońce wstępuje w znak Koziorożca. Zimowe przesilenie słońca. N ajkrótszy dzień, najdłuższa noc. Zaćmienia w roku W roku 1935 przypada pięć zaćmień słońca i dw a zaćmienia księżyca; z których atoli tylko pierw sze zaćmienie księżyca i trzecie zaćmienie słońca będą dostrzegalne częściow o w Europie. I. Częściowe zaćmienie słońca 5 stycznia Zaćmienie dostrzegalne będzie tylko na małej przestrzeni oceanu Lodow atego Południowego. Początek zaćm ienia o godz. 6 min. 32. Największe zaćm ienie o godz. 6 min. 35. Koniec zaćmienia o godz. g minut 39. II. Całkowite zaćmienie księżyca hj stycznia Początek zaćm ienia dostrzegalny w Europie wschodniej, Azji, w schodniej części oceanu Indyjskiego', Australji, na oceanie Spokojnym i w zachodniej części Ameryki Północnej. Koniec dostrzegalny w Europie, Afryce (za wyjątkiem części zachodniej), na oceanie Indyjskim, w Australji i północno-wschodniej części Ameryki Północnej. Początek zaćmienia o godz. 14 min. 53, Największe zaćmienie o godz. 16 min. 47. Koniec zaćmienia o godz. 18 min. 41. III. Częściowe zaćmieni słońca 3 lutego Zaćmienie dostrzegalne w północno-wschodniej części oceanu Spokojnego, w Am eryce Północnej, w Am eryce Środkowej, w północno-zachodniej części oceanu Atlantyckiego i południowej Grenlandji. Początek zaćmienia o godz. 15 min. 30. Największe zaćmienie o godz. 17. min. I 16. Koniec zaćmienia o godz. 19 min. 1. IV. Częściowe zaćmienie słońca 30 czerwca Zaćmienie dostrzegalne w Eu- j ropie północno-zachodniej i północnej, w f Grenlandji, Azji północnej i na oceanie ' Lodowatym Półn. Początek zaćmienia o godz. 19 min. 34. Największe zaćmienie 0 godz. 20 min. 59. Koniec zaćmienia o, godz. 22 min. 25. V. Całkowite zaćmienie księżyca 16 lipca Początek zaćmienia dostrzegalny w Afryce (za wyjątkiem części północnowschodniej), w Europie południowo-zachodniej, na oceanie Atlantyckim, w Ameryce Północnej (za wyjątkiem części północno-zachodniej), Ameryce Południowej 1 wschodtniej części oceanu Spokojnego. Koniec dostrzegalny na oceanie Atlantyckim, w Ameryce Północnej (za wyjątkiem części najbardziej w ysuniętych na północ), w Ameryce Południowej i wschodniej części oceanu Spokojnego. Początek zaćmienia o godz. 4 min. 12. Początek całkowitego zaćmienia o godz. 5 min. 9. Największa faza zaćmienia o godz. 6 rnin. 0. Koniec całkow itego zaćmienia o godz. 6 min. 50. Koniec zaćmienia wogóle o g. 7 min. 47. VI. Częściowe zaćmienie słońca 30 iipca Zaćmienie dostrzegalne na oceanie Lodow atym Południowym. Początek zaćmienia o godz. 9 min. 2. Największe zaćmienie o godz. 10 min. 16. Koniec zaćmienia o godz. 11 min. 30. VII. Pierścieniowe zaćmienie słońca 25 grudnia Zaćmienie dostrzegalne w południowej części Ameryki Południowej, Nowej Zelandji, południowej części oceanu Spokojnego, na oceanie Atlantyckim i oceanie Lodowatym Południowym. Początek zaćm ienia o godz. 16 min. 42. Początek centralnego zaćmienia o godz. 18 min. 18. Koniec zaćmienia o godzinie 21 min. 17. (Godziny podane według czasu środkowo-europejskiego.)

5 3 D w anaście znaków niebieskich. Znaki wiosenne: Znaki letnie: Znaki jesienne: Znaki zimowe: f t Baran Hig R ak r t W aga Koziorożec W# Byk f f i Lew qk Niedźwiadek W odnik 'jjf Bliźnięta Panna Je* Strzelec R yb y Ś w ięta ruchom e w roku 1935 Niedziela Z apu stn a: 3 marca. W niebow stąpienie P ań sk ie: 30 maja, Popielec: 6 marca. Zielone Ś w ią tk i: 9 czerwca. Wielkanoc: 21 kwietnia. Boże Ciało: 20 czerwca. Karnawał rozpoczyna się dnia 7 stycznia a kończy się 5 marca zatem 58 dni. POLOK FRANCISZEK. moto mechaniczno-ślusarska pracownia, handel cyklami i rowerami KARWIHA - SOLCA 143. P ier w sza kar w ińska m echaniczna stolarnia Sfenchły Leon, Karwina obole szkoły przemysjowej, Skład mebli od najtańszych do najwykwintniejszych. Skład trumien. Ramowanie i skład obrazów. Budujący mieszkania zwracajcie się z zaufaniem do powyższej firmy. Fachowe wykonanie, przy cenach najtańszych. Popierajcie "katolickie firmy stolarskie i składy mebli! Pierwszy karwiński zakład pogrzebowy Aug. Burda, Karwina 27 aranżuje p o g rze b y, uskutecznia dekoracje żałobne, I I * w ypożycza w o zy pogrzebowe. Filja: Sfonawa, obok żandarmerji.

6 Po czesku: Po niemiecku: Leden. Janner. STYCZEŃ Po słowacku: ma 31 dni Miesiąc lodu Po francusku: Januśr. Janvier. D nie 1 W 2 Sr 3 Cz. 4 P. 5 S. Św ięta rzym sko-katolickie Nowy S ok. Obrz. P. Jezusa Imienia Jezus, Makar, op. Genowefy, panny; Daniela Eugenjusza, męcz. Emiljanny, p.; Telesfora Bieg CMC CM Jf Jt* Ew. u św. Mat. Rozdz. 2, 1 12: Objawienie Pańskie 6 N 7 P. 8 W 9 Śr. 10 Cz. 11 P. 12 S. Obj. P. Trzech Króli Łucjana, m ; Walentyna Seweryna, op.; Edwarda, b. Marcelina; Marcjanny Agatona, p; Wilhelma Hygina, pap; Honoraty Arkadjusza, m.; Benedykta wf fff Ew. u św. Łuk. r. 2,42-52: 12-lefni Jezus w kościele 13 N 14 P. 15 W. 16 Sr. 17 Cz 18 P. 19 S. 1 po P. 3 Kr. Św. Rodziny Hilarego, b. D. K.; Feliksa Pawła, I go pust.; Maura Marcelego, pap. i m. Antoniego, opata Stolicy św. Piotra w Rzymie Marjusza, m.; Henryka W n w tmc. Ew. u św. Jan ar. 2,1 U : Gody w Kanie Galilejskiej 20 N 21 R 22 W. 23 Śr. 24 Cz 25 P. 26 S. 2 po 3 Kr. Fabiana i Sebast Agnieszki, panny i m. Wincentego, diak. i m. Zaślubiny N. M. P.; Rajmunda Tymoteusza, bisk. i m. Nawrócenie św. Pawła Polikarpa, bisk. i m. Ew. u św. Mat. r. 8, 1 13: 0 trędow. i słudze setnika 27 N 28 P. 29 W. 30 Śr. 31 Cz. 3 po 3 Kr. Jana Złotoust Walerego, bisk i w. Franciszka Salezego, bisk. Marcyny, p. m; Felicjana Piotra Nolaski; Jana Bosko r h C M ZHŚf j C A., ZJAW ISKA NIEBIESKIE. Nów dnia 5 o godzinie 6 m inut 20. Łagodnie. Pierw sza kw adra dnia 1 1 o godzinie 21 m inut 55. Zimno. Pełnia dnia 19 o godzinie 16 m inut 44. W ietrzno. (5 O statnia kw adra dnia 27 o godzinie 20 m inut 59. Śnieg. D ŁUG OŚĆ DNIA. O d godzin 8 m inut 9 przy końcu godzin 9 m inut 14. D nia przybywa o I godzinę 5 minut. PR Z E P O W IE D N IE PO G O D Y I PRZY POW IASTKI. N ow y rok pogodny Zbiór będzie dorodny. N a Agnieszkę pochm urno, a to len nie trudno, A jeśli jasno, to o len ciasno. Gdy W incenty na pogody, W ięcej wina niźli wody. Jak w św. Paw eł deszcz albo śnieg pada D obrych sie urodzajów spodziewać wypada, K iedy styczeń najostrzejszy, Tedy roczek najpłodniejszy G dy deszcz leje złe robi nadzieje. P raw dopodobny stan pogody. Z początkiem łagodnie, potem nieprzyjemne zimno i śnieg, 12 silny w iatr i bardzo zimno, 15 w iatr poczem do 18 bardzo zimno i dużo śniega, 19 do 23 ciepło i dość pięknie, jednak silny w iatr, 24 i 26 zimno bez wiatru, 26 i 27 zimno i śnieg, poczem aż do końca zimno.

7 STYCZEŃ Dzień N O T A T K I Dochody K(T Rozchody Kó h

8 Po czesku: Unor. LUTY Po niemiecku: Februar. Po słow acku: ma 28 dni. Miesiąc karnawałowy. Po francusku: Februar. Fevrier. D nie Św ięta rzym sko-katolickie Bieg ZJAW ISKA N IEBIESK IE. 1. P. 2. S. Ignacego, bisk. m;-brygidy M. B. Gromnicznej sjł ax G Nów dnia 3 o godzinie 17 m inut 27. Pochm urno. Ew. u św. Mat. r. 8, 23 27: 0 lodzi Piotrowei. 3 N 4 P. 5 W. 6 Śr. 7 Cz. 8 P. 9 S. 4 po 3 Kr. Błażeja; Oskara Andrzeja Korsini, bisk. i w. Agaty, p. i m ; Izydora Tytusa, bisk. wyzn; Doroty Romualda, opata Jana z Maty, opata Cyryla z Aleksandr., b. N. K. W K i Ew u św.mat.r. 13,24 30: O dobrem ziarnie i kijkolu- 10 N 11 P. 12 W. 13 Śr. 14 Cz. 15 P. 16 S. 5 po 3 Kr. Scholastyki, p. 3 Objaw. N. M. P. Lourdes, Siedmiu św. Zał. Zgr. Serw. Grzegorza II; Feliksa IV. Walentego, b. i m.; Agatona Faustyna i Jowity, mm. Juljanny, p. i m.; Samuela fff h p# t f n ' mw, UlK tmc Ew.u św. Mat. r. 20,1 16: 0 robotnikach w winnicy. 17 N 18 P. 19 W. 20 Śr. 21 Cz. 22 P. 23 S. Starozapustna. Faustyna Symeona, bisk i wyzn. Marcella, m ęcz; Konrada Leona, bisk; Zenobiego Fortunata i Feliksa Stolicy św. Piotra w Antj. Piotra Damjana Ew. u św. Łuk. r. 8, 4 15: 0 rozmaitej roli. m r t Pierwsza kw adra dnia 10 o godz. 10 m inut 25. Zimno. Pełnia dnia 18 o godzinie 12 m inut 17 Deszcz. O statnia kw adra dnia 26 o godzinie n m inut 14. D ŁUG OŚĆ DNIA. O d 9 godzin 17 m inut, z końcem m iesiąca 10 godzin 51 minut. D nia przybyw a o I godz. 34 minuty. P R Z E P O W IE D N IE PO G O D Y I PR Z Y PO W IA STK I. Gdy na Grom nice roztaje R zadkie bedą urodzaje. Po świętej D orocie W yschną chusty na plocie. Św ięty W alenty, gdy odm rozi pięty N a wyżywienie sprzedawaj sprzęty. Jeśli m róz w św ięto Macieja Czterdzieści dni tegoż nadzieja. Gdy mróz w lutym ostro trzym a W tedy już niedługa zima, 24 N 25 P. 26 W. 27 Śr. 28 Cz. Mięsopustna. Macieja Feliksa III, p. w. Aleksandra, bisk. i wyzn. Juljana; Gabrjela; Małg. z K. Romana, opata; Teofila <S CM c#? J f Jtf Je? Praw dopodobny stan pogody: Z początku pochm urno, 5 pięknie, poczem nieprzyjem nie, 9 w ielkie zim no, 10 bardzo zimny dzień, natom iast I I, 12 i 13 ciepło z deszczem, poczem obfite opady aż do 17, do końca miesiąca zimno, w iatr śnieg i nieprzyjem nie.

9 Dzień NOTATKI LUTY Dochody Rozchody Kć h Kó h i ' ' i

10 8 Po czesku: Brezen. Po słowacku: Marec. MARZEC ma 31 dni Miesiąc wiosny. Po niemiecku. Marz. Po fiancusku: Mars. D nie i p. 2 S. Święta rzym sko-katolickie Albina, bisk. i męcz. Pawła, m.; Lucjusza Bieg s a OJ Ew.u św. Ł )k r. 18, 31 43: Pan Jezus uzdrawia ślep. 3 N 4 P. 5 W. 6 Śr. 7 Cz 8 P. 9 S. Zapustna. Kunegundy, ces. Kazimierza, królewicza Euzebjusza, męcz. Popielec. Perpetuy i Felic. Tomasza z Akwinu, D. K. Wincentego K adł; Jana Boż. Franciszki Rzymianki, wd A, f# irt ZJAW ISKA NIEBIESKIE. Nów dnia 5 o godzinie 3 minut 40. Zimno. Pierwsza kw adra dnia 12 o godzinie 1 m inut 30. Chłodno. Pełnia dnia 20 o godzinie 6 minut 31 Ciepło. G O statnia kw adra dnia 27 o godzinie 21 m inut 51. Chłodno. Ew. u św. Mat. r. 4, 1 11: O kuszeniu Pana Jezusa 10 N 11 P. 12 W. 13 Śr. 14 Cz. 15 P. 16 S. 1 Postu. 40 męcz. z Sebasty Konstantyna, w7yzn.; Pelagji Grzegorza Wielk. p. D. K. 3 Such Teodory, m ęcz; Krystyny Matyldy, kr.; Leona Such. Klemensa Dworzaka Such. Hilarego; Feliksa UF# n n m m Ew. u św. Mat. r. 17,1 9: O Przemienieniu Pańskiem. 17 fi 18 P. 19 W 20 Śr. 21 Cz. 22 P. 23 S. 2 Postu. Patrycjusza, ap. Irl. Cyryla Jeroz., b i D. K. Józefa Oblubieńca N. M. P. Eugenjusza, Teodozji Benedykta, opata Katarzyny szwedzkiej Domicjana i Towarzyszy, m. Ew.u św.łuk r. 11,14 28: 0 uzdrowieniu opetanego. 24 fi 25 P. 26 W. 27 Śr. 28 Cz. 29 P. 30 S. 3 Postu. Gabrjela Archan. Zwiastowanie Najśw. M. P. Dyzmy, Ludgera Jana Damasceńskiego Sykstusa, p i m ; Jana Kap. Wiktoryna Wiktora G CMC Ew. u św. Jana r. 6,1 15: 0 nasyceniu mężów- 31 N 4 Postu. Teodula K1 JT m m D ŁU G O ŚĆ DNIA. Od godzin 10 m inut 54 do godzin 12 m inut 47. D nia przybyw a o i godz. 53 minut. Początek wiosny. P R Z E P O W IE D N IE POGODY I PR Z Y PO W IA STK I. Św ięty Józek wiezie traw y wózek Ale czasem smuci, bo śniega przyrzuci. N a św ięty Józef pogoda Będzie w polu uroda. Jasny św it na Zwiastowanie Znaczy czasy zdrowe, tanie. Co m arzec wypiecze To kw iecień wyciecze. K iedy starzec chory w marzec, bedzie zdrów Lecz gdy baba w m aju słaba, pacierz zmów. P raw dopodobny stan pogody. O d początku aż do 22 przeważnie zimno. D nia 22 ciepły deszcz, dnia 26 wyjaśnia się i bedzie pięknie i ciepło, ostatniego chłodno.

11 9 MARZEC Dzień N O TA TK I Dochody ~K6 n r Rozchody K6 h

12 10 Po czesku: Duben. Po słowacku: April. KWIECIEŃ ma 30 dni. Miesiąc pączków. Po niemiecku: April. Po francusku: Avril. Dnie 1 P. 2 W. 3 Śr. 4 Cz. 5 P. 6 S. Św ięta rzym sko-katolickie Hugona, bisk. Franciszka z Pauli, w. Benedykta z St., F. Izydora, bisk. D. K. Wincentego Fererjusza, w. Tymoteusza, m. Bieg s r ł nnh md. Ew. u św. Jana r. 8, 46 59: Żydzi chcą, P. J. ukamien. 7 N 8 P 9 W. 10 Śr. 11 Cz. 12 P. 13 S. 5 Postu. Celestyna I, p. i w. Amancjusza, bisk. i wyzn. Marji Kleofasowej Ezechjela, proroka 3 Leona I, p. i D. K. Sied Boleści N. M P.; Juljusza Hermenegilda, męcz, W Sf -ig m m Ew.u św. M at.r.21,1 9: Triumf.wjazd P. J. do Jeroz. 14 N 15 P. 16 W. 17 Śr. 18 Cz. 19 P. 20 S Palmowa. Justyna; Walerj. Anastazji, Rzymianki, męcz. Benedykta Józefa Labre Rudolfa; Aniceta, pap. i męcz. Wielki. Apolonjusza, męcz. Wielki. Leona IX, pap. w. Wielka. Agnieszki z M. Pul. Ew.u św.marka,r 16,1 7: O Zmartwychwst. Pańsk. 21 N 22 p 23 W 24 Śr. 25 Cz 26 P. 27 S. W ielkanoc. Anzelma, b. w. Pon. W ielb. Sotera i Kaja Wojciecha, bisk. i męcz. Fidelisa z Sigmaringen Marka ewangelisty M. B. Dobrej Piotra Kan.; Anastazego I, p. r* Ui/j* *#. J f ftje A, Ew. u św. Jana, r. 20,19 31: 0 niewiernym Tomaszu. 28 N Przew odnia. Pawła od Krz. 3 S 29 P. Piotra m. S 30 W. Katarzyny Seneńskiej 2 S ZJAW ISKA NIEBIESKIE. Nów dnia 3 o godzinie 13 m inut II. Zimno. Pierw sza kw adra dnia 10 o godzinie 18 m inut 42. Sucho, Pełnia dnia 18 o godzinie 22 minut 10. Ciepło. e O statnia kw adra dnia 26 o godzinie 5 m inut 21. Zmiennie. D ŁUGOŚĆ DNIA. Od godzin 12 m inut 51 do godzin 14 m inut 35. Dnia przybyw a o I godz. 44 minuty, P R Z E P O W IE D N IE PO G O D Y I PR Z Y PO W IA STK I. N a św iętego W ojciecha, naszego patrona Już się w polu ukryje naw et wrona. Jeśli na św iętego W ojciecha śnieg pada, Co trzecia kopa siana na łąkach przepada. Deszcz na św ięty M arek, To ziemia, jak skw arek. K iedy w kw ietniu słonko grzeje W tedy chłop nie zubożeje. G rzm ot w kw ietniu dobra nowina Bo mróz roślin nie podcina. K w iecień plecień bo przeplata, T rochę zimy trochę lata. N a świętego W ojciecha, Już w polu pociecha. Praw dopodobny stan pogody. D o 15 zim no i sucho, od 25 aż do końca ciepło, 28 grzm oty i nadal ciepło. '

13 i i KWIECIEŃ Dzień N O T A T K I Dochody Kć h Rozchody Kć h

14 12 Po czesku: Po niemiecku: Kv ten. M A J Mai. Po słow acku: ma 31 dni. Miesiąc Marji. Po francusku: Maj. Mai. Dnie 1 Sr 2 Cz 3 P. 4 S. Święta rzym sko-katolickie Św. Pracy, Filipa i Jakóba Atanazego, bisk. D. K. Król. NMP. Kor. Znalezienie Krzyża św. Bieg fft A # Ew. u św. Jana r. 10, 11 16: 0 dobrym Pasterzu. 5 N 6 P. 7 W. 8 S r 9 Cz P. S. 2 po W ielk. Piusa V. pap Jana w Oleju, ap. i ew. Benedykta II, pap. i wyzn. Op. św. Józefa; Stanisława Grzegorza z Naz., b. D. K. Antonina, arcyb. Florencji Eweljusza 1W tmc - m m m Ew.u św.j. r. 16,16 22: Malaczko, a nie ujrzycie Mnie 12 N 13 P. 14 W. 15 Śr. 16 Cz. 17 P. 18 S 3 po W ielk. Pankracego, m. Serwacego, męczennika Bonifacego, męczennika Jana Chrz. d. 1. S ; Zofji Jana Nepom ; Andrzeja Boboli Paschalisa Bajlona Wenancjusza; Feliksa <! C M c*k Ew.u św. J.r.1 6,5 11: 0 obietnicy Zesłania Ducha św 19 x\ 20 P 21 W. 22 Śr. 23 Cz. 24 P. 25 S. 4 po Wielk. Piotra Celest Bernardyna Seneńskiego Feliksa z Cantalice Ryty, wdowy; Heleny Jana Chrzciciela Rossi Najśw M. P. Wsp. Wiernych Grzegorza VII; Zofji B. g J? QX A A Ew. u św. J. r. 16, 23 30: 0 prawdziwej modlitwie. ZJAW ISKA NIEBIESKIE. N dw dnia 2 m aja o godzinie 22 m inut 36, Pięknie. 1 Pierw sza kw adra dnia 10 m aja o godz. 12 m inut 54- Łagodnie.. Pełnia dnia 18 m aja o godzinie io m inut 57. Stale pieknie. ^. G O statnia kw adra dnia 25 m aja o godz. 10 m inut 44. Opady. D ŁU GOŚĆ DNIA. O d godzin 14 m inut 39 do godzin 16 m inut I. D nia przybywa o I godzinę 22 m inuty. P R Z E P O W IE D N IE PO G O D Y I PRZY PO W IA STK I. Pierw szego m aja deszcz N ieurodzaje wieszcz. D eszcz w św iętego Florjana S krzynia grochem wypchana. L en zasiany w Stanisław a Urośnie ja k lawa. P ankracy, Serw acy i Bonifacy Źli na ogrody chłopacy. N a U rbana chwile jak ie Mówią, że i lato takie. G dy się maj grzm otem odezwie o w schodzie D obry rok na ziarno i zboże w urodzie. 26 N 27 P. 28 W. 29 Śr. 30 CZ 31 P. 5 po W ielk. Filipa z N ; M. z Ug Dni krzyżowe. Bedy i Jana Augustyna, bisk. i wyzn. Marji Magd. de Pazzis W niebowstąp. P ańsbie N. M. P. Pośr. łask; Anieli 4SSS&. fftf Suchy marzec m okry maj, Będzie żytko, gdyby gaj. Praw dopodobnie stan pogody. Piękna pogoda aż do 6, potem w ietrzno i dżdżysto, od 8 do 18 bardzo ciepło. Dnia 25 ciepły deszcz aż do 29, poczem aż^do końca pogodnie.

15 13 MAJ Dzień N O TA TK I Dochody Kć h Rozchody Kć h

16 14 Po czesku: Ć erven. Po słowacku: Junf. C Z E R W I E C Po niemiecku: Juni. ma 30 dni. Miesiąc Serca Jezusowego. Po francusku : Iuin. D nie Święta rzym sko-katolickie Bieg 1 s. Jakóba Strepy, bisk. i w. Ew.u św. Jana r. 15,26-27; 16,1-4: O świad. Ducha św N P. W. Śr. Cz. P. S. 6 po W ielk. Eugenjusza I, Klotyldy, królowej Franciszka Car. Bonifacego, bisk. i męcz. Norberta, arcyb. Roberta, op. i wyzn Wigilja, Medarda, bisk. i w. W n - ffi Ew. u św. Jana r 14, 23 31: 0 Zesłaniu Ducha św. 9 N 10 p 11 W. 12 Śr. 13 Cz. 14 P. 15 S. Z esłanie Ducha Św. Fel. 3 Pon. Z. św. Małgorzaty, wd. Barnaby, ap. Such. Leona III, p.; Jana F. Antoniego z Padwy, wyzn. Such. Bazylego W ielk, b. D. K. Such. Jolanty, wdowy; Wita * r t r * i C M S f c Ew.u św.m at.r.28,18 20: Dana Mi jest wszelka wł ZJAW ISKA NIEBIESKIE. Nów dnia i czerwca o godz. 8 m inut 52. Pięknie. 3 Pierw sza kw adra dnia 9 o godzinie 6 m inut 49. Deszcz. Pełnia dnia 16 o godzinie 21 m inut 20. Zmiennie. O statnia kw adra dnia 23 o godzinie 15 m inut 21. Ponuro. N ów dnia 30 o godzinie 20 m inut 45. Pogodnie. D Ł U G O ŚĆ D NIA. Od godzin 16 m inut 3 do godzin 16 m inut 20. D nia przybyw a o 17 m inut 16 Nf 17 P. 18 W. 19 Śr. 20 Cz 21 P. 22 S. Trójcy św. Jana Fr. Reg. Adolfa, biskupa Efrema, Dokt K. Juljanny Falkonieri, p. Boże Ciało. Sylwerjusza, p. Alojzego Gonzagi, wyzn Paulina, bisk. Noli J f JE? S J OJ A A P R Z E P O W IE D N IE PO G O D Y I PRZY PO W IA STK I. K iedy się M edard rozwodni Będzie lalo sześć tygodni K to *w Antoniego sieje tatarkę Sto m iarek zbierze za m iarkę. Ew. u św. Łuk. r. 14, 16 24: 0 wezwaniu na ujzta 23 N 24 P. 25 W. 26 Śr. 27 Cz. 28 P. 29 S 2 po Z. Św. Zenona; Wandy (Tp g Narodź św. Jana Chrzciciela Wilhelma, opata Jana i Pawła, bracia mm. Najśw. M. P. Nieust. Pomocy Serca P. Jezusa: Ireneusza m Piofra i Paw ła, ^erca M. Ew. u św. Ł u k. rozdz. 15, zgubionej owcy G dy św ięty P iotr z Pawłem płaczą L adzie tydzień słonka nie obaczą. Czerwiec stały, G rudzień doskonały. Praw dopodobny stan pogody. Początek piękny, od 9 do 10 deszcz, poczem rano mgła do 13, potem dżdżysto do 23, następnie pięknie aż do końca. 30 N 3 po Z. Św. Wspomn św P.

17 15 CZERWIEC Dzień NO TA TK I Dochody Kć h Rozchody Kć h

18 16 Po czesku: Ćervenec. LIPIEC Po niemiecku: Juli. Po słowacku: ma 31 dni Miesiąc sienny. Po francusku : Jtiiy- Juillet. Dnie 1 P. 2 W. 3 Śr. 4 Cz. 5 P 6 S Święta rzym sko-katolickie l Przenajdr. Krwi P. Jezusa Nawiedzenie N. M. P. Leona II, pap i w.; Anatola Wawrzyńca; Teodora Cyryla i Metody. Piotra Fourrier Bieg m m m Ew. u św. Łuk. r. 6,1 11: 0 cudownym połowie ryb 7 N 8 P 9 W. 10 Śr. 11 Cz. 12 P, 13 S. 4 p. Z. Św. Wilibalda Elżbiety, k r; Prokopa, m. 3 Zenona; Anatolji 7 Braci rr.m. Piusa I, pap. i m Jana Gwalberta Anakleta, pap. i męcz. Ew. u św. Mat. r. 5, 20 24: 0 miłości braterskiej. 14 N 15 P. 16 W. 17 Śr. 18 Cz. 19 P 20 S. 5 po Z. Św. Bonawentury Rozesłanie Apost: Henryka N. M. P. Szkaplerznej Aleksego, wyzn ; Bogdany Szymona z Lipnicy; Kamila Wincentego a Paulo; wyzn. Czesława, Hieronima, Emilji r t r t sh r*uls* r*jw* J f J f 0 3 a a Ew. u św. Marka r. 8, nasyceniu 4000 mężów 21 N 22 P. 23 W. 24 Śr. 25 Cz 26 P. 27 S. 6 po Z. Św. Andrzeja i Ben. Marji Magdaleny, pok Q Apolinarego, bisk. i wyzn. p# Kunegundy, księżnej Jakóba Starsz., ap. w* Anny, matki Najśw. M. P. Pantaleona, męcz. I I Ew. u św. Mat. r. 7, 15 21: 0 fałszywych prorokach ń ZJAW ISKA NIEBIESK IE. Pierw sza kw adra 8 lipca o godzinie 23 m inut 28. Parno. P ełn:a dnia 16 lipca o godz. 6 minut o. Deszcz. a O statnia kw adra dnia 22 lipca o-godz. 20 m innt 42. Ciepło. O Nów dnia 30 lipca o godz. lo minut 32. Pięknie. D ŁUGOŚĆ DNIA. Od godzin 16 m inut 19 do godzin 15 m inut 20. Dnia ubyw a o 59 minut. P R Z E P O W IE D N IE PO G O D Y I PRZY PO W IA STK I. Deszcz na Nawiedzenie Panny Potrw a pewno do Zuzanny. W św iętą M ałgorzatę skąd w iatr duje D rogę po zboże w te strony toruje. N a M agdalenę pogoda to pszczołom wygoda, A jak słota to lichota. W dzień św iętego Jakuba chm ury Będą w zimie śniega fury. K iedy człowiek łąkę kosi, L ada bab a deszcz uprosi. O d świętej H anki chłodne i poranki. wieczory 28 N 29 P. 30 W. 31 Śr 7 po Z. Św. Wiktora I, pap Marty, p; Feliksa II, pap Abdona; Rufina Ignacego Lojo'i ig m m m Praw dopodobny stan pogody. Z początku bardzo gorąco, od 5 dżdżysto aż do 21, poczem pięknie i ciepło aż do końca.

19 17 n o t a t k i LIPIEC Dochody K& h Rozchody Kć

20 18 Po czesk u: Srpen. SIERPIEŃ Po niemiecku A ugust. Po słow acku: ma 31 dni. Miesiąc żniw. Po francusku A vgu st. Aout. Dnie Św ięta rzym sko katolickie Bieg ZJAW ISKA NIEBIESKIE. 1 Cz 2 P. 3 S Piotra w okowach- Najśw. M P. Anielskiej Znalez. relik św. Szczepana 3 Pierwsża kw adra dnia 7 sierpnia o godz. 14 m inut 23 Parno. Ew.u św.ł uk.r.16,1 9: 0 niespr.wiedliw. włodarzu 4 N 5 P. 6 W. 7 Śr. 8 Cz. 9 P. 10 S. 8 po Z. Sw. Dominika, J. Vian N. M Panny Śnieżnej Przemienie Pana Jezusa Kajetana; Donata ) Emiljana; Sewera Romana, żołn. męcz. Wawrzyńca, archidjak., m. rh CM Je? Je? Ew.u św.łuk.r. 19,41 47: Pan J. płacze nad Jerozoli i fi 12 P 13 W. 14 Śr. 15 Cz 16 P. 17 S 9 po Z. Sw. Zuzanny, Aleks Klary, p; Hilarji Hipolita, żołn. m.; Jana Wigilja. Euzebjusza ( W niebow zięcie N. M. P. Joachima, ojca JNajśw. M P. Jacka Odrowąża, wyzn. Je? «2 4 2 A A. Ew. u św. Łuk. r. 1 8,9 14: 0 faryzeuszu i celniku. 18 N 19 P. 20 W. 21 Śr 22 Cz 23 P. 24 S. 10 po Z. Sw. Heleny, cesarz Juljusza, męcz.; Ludwika Bernarda z Clairv, op. D. K Joanny Franciszki de Ch. Tymoteusza, męcz; Hipolita Filipa Benirjusza, wyzn. Bartłomieja, ap. fff H Ew u św Marka r 7, : Uzdrów, głuchoniemego. 25 N 26 P. 27 W. 28 Śr. 29 Cz. 30 P. 31 S. 11 po Z. Sw. Ludwika IX, kr. Matki Boskiej Częstochowskiej Matki Boskiej Pocieszenia Augustyna, w Dokt. K. Ścięcie św. Jana Chrzc Q Róży Limańskiej, p Rajmunda, kard wyzn. n n JjUT. JHIC M Pełnia dnia (4 sierpnia o godzinie 13 m inut 44. Opady. <r O statnia kw adra dnia 21 o godzinie 4 m inut 17. Ciepło i pogodnie. Nów dnia 29 sierpnia o godzinie 2 m inut o. Niestała pogoda. D ŁUGOŚĆ D N IA. Od godz n 15 m inut 16 do godzin [13 m inut 38. D nia ubyw a o I godz 38 minut. PR Z E P O W IE D N IE PO G O D Y I PR Z Y PO W IA STK I. W aw rzyniec pokazuje Jaka jesień następuje. Na św ięty W aw rzyniec W olny przez pola gościniec. Gdy na Bernarda ziemia tw arda Zima będzie harda. Bartłomiej świadczy na wrzesień A z nim na całą jesień. W sierpniu mgły po gdrach pewne wody A mgły w dolinach pew ne pogody. Pogoda na W niebowzięcie, Ciężkie ziarno w net po sprzęcie. Praw dopodobny stan pogody. Z początku w ielkie gorąco, od 6 dżdżysto do 19, poczem dni piękne, potem aż do końca niestała pogoda.

21 19 SIERPIEŃ Dzień N O T A T K I Dochody KcT Rozchody Kg h

22 20 Po czesku: Za fi. Po słowacku Septem ber. WRZESIEŃ m a 30 dni. Miesiąc jesienny. Po niemiecku: Septem ber. Po francusku: Septem bre. Dnie Św ięta rzym sko-katolickie Bieg Ew. u św. Łuk r. 10, 23 37: Miłosierny Samaryt anin. 1 N. 2 P. 3 W. 4 Śr. 5 Cz. 6 P. 7 S. 12 po Z. Sw. Bronisławy, p. Stefana, kr.; Teodt ra Eufemji; Doroty Rozalji, p.; Róży z Witerbo Wawrzyńca Justynjana Eugenjusza; Petronju za 3 Melchiora; Reginy, p. m. j r t p#e CMr*w. J? J e? Ew.u św.łuk.r.17,17 19: Uzdrowienie 10 tredowat. 8 N. 9 P 10 W. 11 Śr. 12 Cz 13 P. 14 S. 13 po Z. Sw. Nar. N. M Panny Piotra Klawera Mikołaja z Tolentynu U Prota i Jacka, mm ; Teod. La Imienia Marji; Gwidona Juljana, męcz; Amata mm *8S8b Podwyższenie Krzyża św Ew.u św.ł uk.r.6,24 33 Nie można 2 panom służyć, 15 N. 16 P. 17 W 18 Śr. 19 Cz. 20 P. 21 S. 14 po Z. Sw. M. Boskiej Boi. Korneljasza, pap. i męcz. Stygmatów św. Franciszka Such. Józefa z Kupertynu Januarego Such. Eustachego; Filipiny Such. Mateusza, ap. ^ H t i. n Ew. u św. Łuk. rozdz. 7, 11-16: Młodzieniec z Naim 22 N. 23 P. 24 W. 25 Śr. Cz 27 P. 28 S. \ 15 po Z. Sw. Maurycego i T. Lina, pap. i męcz; Tekli, m. N. M. P. od wyk. niew. m Ładysława z Gielniowa Cyprjana i Justyny, mm Przeniesienie św % W acław a, męcz. rh Ew. u św. Łuk. rozdz. 14, 1 11: Uleczenie opuchłego 29 N. 30 P. 16 po Z. Sw. Michała Arch J Hieronima, Dokt. K, ZJAW ISKA N IEB IESK IE. 3 Pierw sza kw adra dn. 6 września o godz. 3 m inut 26. Ciepło, ale deszczowo.. Pełnia do 12 września o godzinie 21 m inut 18. Pięknie. C O statnia kwadra 19 września o godz. 15 m inut 23. Pięknie. Nów dnia 27 w rześnia o godzinie 18 m inut 29. Pochmurno. D ŁU G O ŚĆ DNIA. Od godiin 13 m inut 33 do godzin u m inut 46. D nia ubyw a o 1 godzinę 47 minut. P R Z E P O W IE D N IE PO G O D Y I PR Z Y PO W IA STK I, Św ięty Idzi Zboża w polu już nie widzi. G dy w narodzenie pogodnie Bedzie tak cztery tygodnie. Pogoda na N ikodem a C ztery tydnie deszczów niema. O dszedł Jakób, przyszedł Tomasz, P lacie długi, nagródź sługi bo masz. G rzm ot w dzień św iętego Michała Żyzność przyszła, Bogu chwała. G dy noc jasna na M ichała T o x\ma Vi sja, Po św iętym Michale, W olno paść zuchwale. Praw dopodobny stan pogody. Z początku aż do 4 pięknie ciepło i silny deszcz, poczem grzmi, następnie do 20 piękne pow ietrze, 30 deszcz.

23

24 22 Po czesk u: Po niemiecku: Rfjen. P A Z D Z I E R N I K O ktober. Po słowacku : ma 31 dni. Miesiąc winny. Po francusku : Oktem ber. O ctobre. Dnie 1 w. 2 Śr. 3 Cz. 4 P. 5 S. Św ięta rzym sko-katolickie Bł. Jana z Dukli; Remigjusza Aniołów Stróżów Teresy od Dzieciątka Jezus Franciszka Serafickiego Placyda i Towarz, mm. 3 Bieg Hit CM Js? J? 4 2 Ew.u św. Mat. r. 22, 35 46: Największe przykazanie 6 N. 7 P. 8 W. 9 Śr. 10 Cz 11 P. 12 S. 17 po Z. Sw. Brunona, w. Najśw. M P. Różańcowej Brygidy, wdowy; Pelagji Dionizego, Ludwika Zwyc. p Chocimem; Franc. B. Macierzyństwa Najśw. M. P. Maksymiljana; Serafina Ew. u św. Mat. r. 9, 1 8: Uzdrowienie paralityka. 13 N. 14 P. 15 W. 16 Śr. 17 Cz 18 P. 19 S. a a a r t 18 po Z. Sw. Edwarda, kr. A. r f Kaliksta I, p. m Teresy, p; Brunona Gerarda Majeli, wyzn Jadwigi, k s ; Małgorzaty Al. Łukasza ewang. Piotra z Alkantry C 8 f S «g Ew. u św. Mat. rozd. 22, 1 14: 0 uczcie weselnej- 20 N. 21 P. 22 W. 23 Śr. 24 Cz. 25 P. 26 S. 19 po Z. Sw. Jana Kantego Uiszuli z Towarzyszkami, m Filipa, bisk. i m; Marji Sal. Seweryna, bisk; Romana Rafała Archanioła Darji; Teodozjusza Ewarysta, pap. i męcz. m Ir t a ń t Ew. u św. Mat. r. 4,46 53: O uzdrów, syna ur^ęd król- 27 N. 28 P. 29 W. 30 Śr. 31 Cz. 20 po Z. Sw. Chryst. Króla 9 Św. P. ĆSR. Szym. i Tad Felicjana; Euzebji Alfonsa Rodrycjusza Wigilja Antonina, bisk. i w. '- W. Je? Je? ZJAW ISKA N IEB IESK IE. 1 Pierw sza kw adra dnia 5 października o godzinie 14 m inut 40. O pady. rf 1 Pełnia dnia 12 października o godz. 5 m inut 39. Pochmurno. <r O statnia kw adra dnia 19 października o godzinie 6 m inut 36. Pięknie, N ów dnia 27 października o godzinie 11 m inut 15. Mglisto, chłodno. D ŁU G O ŚĆ DNIA. O d godzin 11 m inut 42 do godzin 9 m inut 55. Dnia ubyw a o 1 godzinę 47 m inut. P R Z E P O W IE D N IE PO G O D Y I PRZY PO W IA STK I. N a św iętego Franciszka C hłop już w polu nic nie zyska. Św ięty Gaweł stoi za to, Jakie będzie przyszłe lato. O d świętej Orszuli Oczekuj śnieżnej koszuli. Ż łknie w polu wciąż traw a D la bydelka chudo N ie wesoła to spraw a Idzie Szym on z Judą. Miesiąc październy Marca obraz w ierny. G dy nierychlo liść opada Zima ostra byw a rada. Praw dopodobny stan pogody. Z początku deszcz, do 13 i 14 pochm urno, deszcz, 15, 16 pięknie, do 24 deszcz, poczem znowu pięknie, od 29 aż do końca mgła, chłodno.

25

26 24 Po czesku: Po niemiecku: L istopad. L I S T O P A D Movember. Po słowacku : ma 30 diii. Miesiąc mgły. Po francusku: Novem ber. Novem bre. Dnie Święta rzjm sko-katolickie ZJAW ISKA NIEBIESKIE. 1 P. 2 S. W szystkich Św iętych Dzień zaduszny a J E Pierwsza kwadra dnia 4 listopada o godzinie o m inut 12 Pogodnie. E w u św. Mat. 1>, 23 35: O złośliwym słudze. 3 fi. 4 P. 5 W. fi Śr. 7 Cz 8 P. 9 S. 12 po Z. Sw. Huberta, bisk. Karola Boromeusza Zacharjasza i Elżbiety J.eonarda, pust. Bi Antoniego Ba!.; Florencj. Klaudjusza; Bogdana Teodora, żołnierza a J E A, A, s 55 Ew. u św. Mat 22, 16 21: O monecie czynszowej- 10 N. 22 po Z. Sw. Andrzeja z Av. 11 P. Marcina, b. z Tours 12 W. 5 Braci Polaków, mm n 13 Sr. Stanisława Kostki, wyzn. n 14 Cz Józefaia, b. m; Klementyna m 15 P. Gertrudy, panny; Leopolda fs 16 S. Najśw. M. P. Ostrobramskiej Ew. u św. Mat 9, Wskrzeszenie córki Jaira. 17 N. 18 P. 19 W. 20 Śr. 21 Cz. 22 P. 23 S Ew. u św. Mat. 13,24 24 N. 25 P. 26 W. 27 Śr. 28 Cz. 29 P. 30 S. 23 po Z. Sw. Salomei; Grzeg Pośw. Baz ś<v. Piotra w R. Elżbiety Turyng., wdowy Feliksa Walezjusza, wyzn. Ofiarowanie Najśw. Marji P. Cecylji, p. i męcz ; Filomena Klemensa, pap. i męcz. m s h r * i r t 30: O dobrem ziarnie i kąkolu 24 po Z. Sw. Jana od Krzyża Katarzyny Aleksandryjskiej Sylwestra, op.: Leonarda # Walerjana, bisk. Grzegorza III, pap. i męcz Saturnina, bisk. i męcz. Andrzeja, ap CM jtr js? Pełnia dnia 10 listopada o godzinie 15 m inut 42. Pięknie i chłodno. O statnia kw adra dnia 18 listopada o godzinie 1 m inut 36. Zimno. N ów dnia 26 listopada o godzinie 3 m inut 36. Deszcz lub śnieg. DŁUG OŚĆ DNIA. Od godzin 9 m inut 51 do godzin 8 m inut 29. D nia ubyw a o I godzinę 40 minut. P R Z E P O W IE D N IE PO G O D Y I PR Z Y P O W IA S T K I Gdy wszyscy Święci jasnością nas raczą A Zaduszki nie popłaczą, Marcin śniegiem nie zawieje W tedy bracie miej nadzieje. N a W szech Św iętych sz tu k a : Utnij gałąź z buka. Gdy wilgoci niema, Będzie tęga zima W iatr od południa w wilią Marcina Pew nie będzie lekka zima. Jaki czas na Ofiarowanie Taka zima też nastanie. Gdy m iękko na Jędrzeja T o niedobra nadzieja. N a W szystkich Św. jeśli ziemia skrzepła, Cała zima będzie ciepła, A jeśli słotno, Będzie o drzewo m arkotno. Praw dopodobny stan pogody. Z początku pięknie, 5 i 6 w ielki wiatr, poczem 2 dni deszcz, potem znowu pięknie aż do 16, oprócz tego chwilowe deszcze, 17 pochm urno i zim no aż do 28, potem deszcz aż do końca.

27 25 LISTOPAD N O T A T K I Dochody Kc i h Rozchody K ć

28 26 Po czesku: Prosinec. Po słowacku : Decem ber. GRUDZIEŃ Po niemiecku: Dezem ber. ma 31 dni. Miesiąc wigilijny. Po francusku : Decem bre. Dnie Święta rzym sko-katolickie Bieg Ew. u św.łuk.r. 21,26 33: Znaki Sadu ostateczrlego. 1 f i. 2 P. 3 W. 4 Śr. 5 Cz. 6 P. 7 a. 1 Ad. Bożydara i Natalji Bibjany, p. i m.; Hip. Franciszka Ksawerego 3 Piotra Chryz.; Barbary Juljusza; Jana Cudotwórcy Mikołaja, bisk. i w. Ambrożego, bisk. i Dokt. K. A Ew. u św. Mat rozdz. 11, 2 10: Jan w więzieniu 8 N. 9 P. 10 W 11 Śr. 12 Cz 13 P. 14 S. 2 Adw. f i. P. N. M. P. Leokadji; Walerji Najśw. M. P. Loretańskiej Damazego I, pap. i wyzn. Aleksandra; Justyna Łucji, p. m.; Otylji, panny Spirydjona; Nikazego fftf mł n f i JUIC m Ew.u św. Jana r. 1,19 28: 0 świadectwie Jana Chrzc. 15 N. 16 P. 17 W. 18 Śr. 19 Cz. 20 P. 21 S. 3 Adw. Ireneusza; Krystyny Euzebjusza, b. i męcz. Florjana; Łazarza; Olimp Such. Oczekiwanie N. M. P. Urbana V, pap. Such. Bogumiła i Juljusza Such. Tomasza, ap. \m C * r*i s h c ir Ew. u św. Łuk. rozdz. 3, 1 6: 0 posłannictwie Jana 22 f i. 23 P. 24 W. 25 Ś r. 26 C z. 27 P. 28 S. 4 Adw. Zenona, żołn męcz. Wiktorji, panny i m. Wigilja. Adama i Ewy Boże N arodzenie 6 Szczepana, I-go męcz Jana, ap i ew. Młodzianków; Wiktora CM Je? J? a * a A Ew. u św. Łuk. rozdz. 2, 33 40: 0 Symeonie i Annie 29 f i. 30 P. 31 W. Vacat. Tomasza, bisk.; Daw. Sabina, b. m ; Anizji Sylwestra I-go; Melanji A ZJAW ISKA NIEBIESKIE. Pierw sza kw adra dnia 3 grudnia o godz. 8 m inut 28. Pogodnie. Pełnia dnia ro listopada o godzinie 4 m inut 10. Burzliwo. O statnia kw ardra dn. 17 grudnia o godz. 22 m inut 57. Zimno. Nów dnia 25 grudnia o godzinie 18 m inut 49. Śnieg i zimno. D ŁU G O ŚĆ DNIA. O d godzin 8 m inut 26 ubyw a dnia 22 m inuty potem do końca miesiąca przybyw a około 4 minuty. P R Z E P O W IE D N IE PO G O D Y I PR Z Y PO W IA STK I. G dy w św iętą Barbarę ostre mrozy To na pracę gotuj wozy. G dy na św iętą Barbarę błoto, Będzie zima ja k złoto. W igilja jasna, św ięty Jan ciemny Obiecują rok przyjem ny. W igilja piękna a jutrznia jasna Będzie stodoła ciasnia. Gdy się C hrystus przed pełnią urodzi W następny rok urodzaj dogodzi, K iedy Gody m róz poczyna Na W ielkanoc chlapanina. M roźny grudzień, wiele śniegu, Żyzny roczek będzie w biegu. Praw dopodobny stan pogody. I grudnia pięknie do 15 niestale, od 16 zimno aż do 20, potem do 29 pochmurno, śnieg, poczem bardzo zimno.

29 27 GRUDZIEŃ n o t a t k i Dochody K c Rozchody Kć

30 28 Za zw ykłe listy płaci się o * * * 9 E w L isty w m iejscu 00 h Do w szystkich innych miejscowości w republice do 20 g 100 h 50 h 100 h n n za każde dalsze 20 g (i w m iejscu) 30 h w ięcej. Taryfa pocztowa w Republice Czechosłowackiej. D ruki do 50 g 20 h 1 0 0,, ,, ,, , 3 0 0,, 120, ,, 4 0 0,, ,, Próbki tow arów N ajniższa o p ła ta '40 h d o 5 0 g 40» n n n Papiery kupieckie N ajm niejsza o p łata 100 h do 250 g Do N iem iec, Z a granicę Z a granicę Z a granicę W ęgier za każde najm niejsza 250 g 250 h P olski, 50 g 50 h. opłata 100 h A ustrji, g za każde Najmniejs W łoch I 50 g 50 h. opłata 250 h i Rum unji <* za każde listy do 2 0 g h _ dalsze 2 K ć za każ- 50 g 50 h. de dalsze 20 g 150 h. Do w szystkich innych kra- }ów za granicę do 20 g 2*50 K ć za każde dalsze 20 g 150 h. Z a listy polecone płaci się należytość w k ra ju 2 K, za granicę 2*50 K, oprócz należytości za list zw ykły. N ależytość za express w kraju listy 1 K, karty 1 K, za granicę listy 5 K, karty 5 K. Listy w artościow e: Do 1000 Kć i 20 g wagi 3 60 Kć, za każde dalsze 20 g 30 h. Do 2000 Kć 4-60 Kć, za każde dalsze 1000 Kć 1 Kć Do Węgier, Niemiec, Polski, Austrji za każdych 300 franków 20 centymów, do reszty zagranicy 50 centymów. W k ra ju : do do do Przekazy pocztowe: 200 Kć 1 Kć, 400 Kć 1-50 Kć, 600 Kć 2 Kć, 800 Kć 2-60 Kć, do do 1000 Kć 3 Kć. a za każde dalsze 200 Kć 50 h. Z a g r a n ic ę : do 100 Kć 2 Kć a za każde dalsze 100 Kć 50 h. Za telegraficzne przekazy pocztowe oprócz zwykłych należytości, należytość za telegram i należytość dla posłańca za osobne dostarczenie. N ależytość za telegram y: Za każdy telegram, czy państwowy, czy prywatny 4 Kć najmniejsza opłata. Zą każde słowo liczy się 40 h. Do państw sąsiednich 1 Kć. Za zwykłe telegramy nadane w niedzielę płaci się 100 /0 dodatek. N ależytość za pakiety: Najw iększa przypuszczalna waga 25 kg P ak iety bez podania w artości N a bliską odległość K do 1 kg 2 50» * 10» * * bliska odległość je st do 111 km N a dalszą odległość do 1 kg 3*50 K n 5 5 n » P ak ie ty z podaniem w artości P ośpieszne przesyłki pocztowe Należytość jak tylko zwykle i dodatek za podanie w artości do 500 Kć 50 b, od 500 do 1000 Kć 1 Kć, każde dalsze 1000 Kć o 1 Kć więcej, prócz tego przy podaniu w art. pona d 500 Ć 1-20 należ, m anip. Dopuszczalne pakiety 5 kg bez podania w artości. Należytość jak za p akiety zwykłe i dodatek za pośpieszne 1 K. Pakiety za pobraniem poczt. t ż i,2 8 g o S M * co ^ T3 * * tfl s. 5 S 5V " CJ -H N ależytości za rozmowy telefoniczne: Z a rozm ow y telef. w m iejscu 60 h, za pilne rozm owy 1 80 K, do 25 km 2 K, pilne 6 K, do 50 km 3 K, pilne 9 K, do 100 km 4 K, pilne 12 K, do 100 km 5 K. pilne 15 K, do 350 km 6*50 K, piln e 19'50 K, do 500 km 8 K, pilne 24 K, przez 500 km 10 K, pilne 30 K Skala stem plowa. Skala 1. za weksle krajow e w y za weksle wystawione Skrypty staw ione n a miesiące n a 6 miesięcy dłużae do 100 K 10 do 50K 10 K -20 przez przez 50 K n 400 n 600,, » 1' * * 400 ff fi 500 1» 1' * n 2 ' n * ,, przy kwotach przez 2000K » za każde dalsze 2000 K r » 8* należytość 2 K każdą po ' v 12*- czątkow ą kw otę liczy się n * n 16 jako pełną kwotę 2000 K. itd. za każde dalsze 1000 K należytości 2 K, każde początkowe 1000 K liczy się jako pełna kwota 1000 K. Skala II. Skala III Za doku men ta Za kontrakty do 10 K 10 do 10K 20 przez 10, n przez 10 K n n 20 n d 30 n 40 r 40 7) 30 D» r» 40 B rt V 40 n n 80 1 i> r n 50 n 1 0 0, 2* * 100 n V 100 n 200, n , 6 n 300 n V , 8*» 400 n V 400 n * n r> * 600 «700 7 V t 700 V V * 800 n D n 1000 lft- V V w 1000 rt itd. za każde dalsze Kć itd. za każde 500 Kć należynależytość 10 Kć a każde po- tość 10 Kć a każde poczatkoczątkowe 1000 Kć liozy się ja we 500 Kć liczy się jako pełną ko pełną kwotę 1000 Kć. kw otę 500 Kć. N ależytość stem plow a za rachunki kupieckie (bez k la u su li p łatn e i zaskarżalne**) do 20 K ć 2 h, przez 20 KĆ do 100 K ć 10 h, przez 100 Kó do 1000 Kć 20 h, za każdy ark u sz. Z klausulą płatne i zaskarła ln e u opłata stem plow a podw ójna. P okw itow nia do 3-99 Kć są wolne od stem pla. N N

31 29 0g01nv widok zakładów Centralnego stowarzyszenia spożywczego w ŁAZACH, gdzie znajduje s i ę : wielka piekarnia parowa, fabryka wędlin i kiełbas, prażarnia kawy, wyrób w ody sodowej i limonjady, rozlewnia piwa, warsztaty mechaniczne, oddział gospodarczy i centralne biuro stowarzyszenia. Stowarzyszenie posiada rozdzielni, 5 latek i nowocześnie zarządzony młyn walcowy. Jest największem stowarzyszeniem spożywczem na Śląsku Cieszyńskim.

32 30 JODOWE KĄPIELE Darków Sanatorium dom leczniczy dla dzieci Czsł. Śląsk Cieszyński Stacja kolei koszycko-bogum. II i Najsilniejsze jodowo-bromowe kąpiele na obszarze Ć. S. R. Sezon w zakładzie kąpielowym: od 1 maja do 31 października. Sanatorium czynne przez cały rok. (Prospekty w ysyła dyrekcja kąpieli.) nil Kupujcie darkowską jodową sól i wodę do leczenia domowego! i i iw p, mir i l

33 MÓDL SIĘ I PRACU J! Módl się, pracuj! W Bożej woli Bole twe i troski! Krzyż acz ciężki, nieś powoli!... Wszak Syn niósł go Boski! Krzyż, acz ciężki, nieś powoli! Krzyż to próba ducha! Bóg wie dobrze, co cię boli... Widzi cię i słucha! Bóg wie dobrze, co cię boli... I łzy twoje liczy! I oddalić w jego woli Kielich twój goryczy! Wierz i pracuj! W jego woli Zmienić w róże ciernie! On cię zdeptać nie pozwoli, Lecz służ Prawdzie wiernie! On cię zdeptać nie pozwoli! Stój, choć serce pęka! Szalę ludzkich łez, niedoli Waży Jego ręka! Szalę wielkich, małych doli On w swym sądzie trzyma! On Dawida procę woli, Niżli miecz olbrzyma! Módl się, pracuj! A powoli Zbłagasz wyrok Boży! On z utrapień cię wyzwoli, Koniec łzom położy! Wierz i pracuj! W Bożej woli Bole twe i troski! Krzyż, acz ciężki, nieś powoli W szak Syn niósł go B o sk i. T? Klemens Podwysocki.

34 Rachunek sumienia polskiego" katolika. I. Jaki z ciebie katolik? czynny, czy nieczynny? ; j... Z miljonów katolików, zaliczających się do Kościoła katolickiego, ilu też wspiera go rzeczywiście w jego żmudnej i wyczerpującej działalności i. w jego walce obronnej dla dusz przed zatruw a- jącemi je prądam i? Ogół katolików, ku wielkiemu zadowoleniu w rogów Kościoła, stoi na uboczu i patrzy obojętnie na zmaganie się duchow ieństw a i tej je otaczającej wiernej grom adki w spółpracow ników św ieckich... Jeśli m iędzy katolikami jest wielki procent katolików nieczynnych, to czy można się dziwić, że w pływ katolicyzmu na życie publiczne jest niew ystarczający, że sekciarstw o podnosi głowę i niewiara w ciska się w poszczególne W arstw y społeczeństw a? Nie w szystko zło moralne Kościół sam jeden zdoła opanować. W szyscy katolicy m uszą stanąć odw a żnie przy Kościele do pracy ułatwiającej mu szerzenie nauki Chrystusowej, do wprowadzenia w życie jego przykazań i do odpierania napaści na w iarę i Kościół. Jakże łatwo byłoby zgnieść napór niew iary, błędnow iarstw a i zepsucia obyczajów! II. Szczęście narodu tylko w bardzo głębokiem ukochaniu zasad Kościoła św.... C zy cały W schód stał się szczęśliw y, porzuciw szy praw dę o jedności Kościoła C hrystusow ego? C zy sek ty innowiercze, których liczba wynosi dzisiaj już kilkaset, przez odrzucenie ofiary m szy św., sakram entów kapłaństw a i m ałżeństwa, podniosły poziomi moralny swych w yznaw ców? Czy kraje katolickie, w których oziębłość religijna w zięła górę, zdołały się uchronić od wyniszczających je przew rotów i uratow ać w ew nętrzny porządek? Nie ale może to uczynić panowanie religijności w państw ie i ścisła w spółpraca jego obyw ateli z Kościołem, mającym w sobie niezniszczalny pierw iastek wszechm ocnej opieki Bożej. III. Szkodliwy typ katolika to katolik egoista i katolik tchórz. Są m iędzy nami i tacy, którzy chcieliby być katolikami, byleby Papież, Biskupi, Księża nie przypominali im ich katolickich obowiązków, nie wymagali od nich życia wedle przepisów wiary, nie w ytykali im ich religijnego zaniedbywania się jednem słowem, byleby Kościół nie mącił im ich miłego spokoju. Mówienie w ich obecności o Bogu, poruszanie spraw religijnych w rodzinie, na towarzyskich zebraniach, w potocznych rozmowach. przy omawianiu zagadnień publicznych, uważają za niewłaściwe i nieprzyjem ne, bo wyw ołuje ono wspomnienie pewnych obowiązków wobec religji, Kościoła, katolicyzm u... Kardynał Mercier, ów wielki kapłan i patrjota belgijski z czasów wszechświatowej wojny, umiejący w rozbitym swoim narodzie podtrzym ać ducha wiary w zwycięstwo, wypowiedział te proste, ale tak praw dziw e słow a: Katolik nie wspierający Kościoła w jego potrzebach, zwłaszcza duchowych, jest duchowym egoistą. A natchniony polski kaznodzieja, ksiądz Piotr Skarga wołał: A najszkodliwsi są katolicy bojaźliwi, małego serca, którzy się gniewem sprawiedliwym i świętym ku obronie czci Boga swego nie zapalają... Jeżeliś przełożonym... Są katoliccy przełożeni, którzy nietylko sami zaniedbują się w obowiązkach religijnych, ale nadto przeszkadzają w tem swoim podwładnym i wywierają na nich nacisk, aby nie w spółpracow ali z Kościołem w jego działalności religijno-oświatowej i moralnej. Ale podwładni o słabym duchu ulegają tem u naciskowi niesprawiedliwemu, podobni do owych zastraszonych chrześcijan, co to odstępowali Chry

35 stusa pod groźbami rzym skich urzędników... Dzisiaj potrzeba już pewnej odwagi do takiego publicznego w yznania swej w iaty. Dzisiaj już wielu katolików wstydzi się przystąpić do w ykonania najprostszych obowiązków religijnych, jakoby one były czemś ubliżającem dla nich. Zw łaszcza osoby, którym Bóg dozwolił wznieść się na wyższe stopnie społeczne, hołdują temu fałszywemu wstydowi, bo pomieszały sięt im, pojęcia o prawdziwej i sztucznej godności człowieka. V. Jakie praw a ma względem ciebie tw oja w iara? Tymczasem w iara i zasady katolickie mają pełne praw o obyw atelstw a w twoim domu, one pragną zasiadać z tobą u tw e go stołu i czuwać, aby, w m yśl powiedzenia św. P aw ła, naw et spożyw anie darów Bożych odbyw ało się ze wspom nieniem niebieskiego ich dawcy. Katolicyzm ma praw o do przeglądania twojej bibljoteki i czasopism, czy nie zawierają obrazy Bożej, posiewu antyreligijnego, trucizny moralnej. Praw dziw y katolicyzm domaga się u- działu w twoich rozmowach prywatnych, towarzyskich, w obradach urzędowych, ab y nie w ychodziły poza ramy, w skazane zasadam i katolickiej obyczajności. I kończy Ksiądz Biskup: U bolew am y głęboko nad smutnym stanem duchowym, w jakim jest pogrążone społeczeństwo. Jest skłócone w sobie, rozgoryczone d:o głębi. Czemu jest tak ciężko, czemu tak wielką jest rzesza tych, co się żalą i skarżą na obecne stosunki? Czemu tyle dokuczliwości, że się u niejednych aż w nienawiść przemienia? Bo zło wtargnęło w nasze społeczeństwo i usiłuje opanować chrześcijańską moralność. Trzeba się nam wszystkim szczerym katolikom złączyć silniej z Kościołem katolickim dla zwalczania tej naw ały zła, pragnącego poddać sobie w niewolę: duszę społeczeństw a. Zachęcajmy się wzajemnie, dodawajmy jedni drugim odwagi i otuchy, pociągajmy słabszych i zalęknionych do tej wzniosłej, zaszczytnej służby dla C h ry stu sa..." Gustaw Morcinek: Klejnot śląski. Z dziejów cudownego obrazu. Pierwsza pielgrzym ka - Obraz opuszcza Polskę. Spowiedź Augusta II. Akcje płatne w niebie z oprocentowaniem u Matki Boskiej. Kapłan patrjota. Generał Szeptycki. Dziwne koleje przechodziła ta ziemia śląska, którą sobie upodobała Panienka Św ięta Piekarska. Od czasów zamierzchłych, po ostatni dzień poniewierki, czyniły się na Śląsku zaw ieruchy wielkie, niosące z sobą pożogę, mory, głód i utiapienie ciężkie dla wszelkiego stworzenia. Ziemia ta by?a jakoby bezpańskiem rozdrożem, po ktorem chadzały i mijały się cudzoziemskie karaw any kupieckie i zbrojne centurje rzymskie, którędy w ałęsały się płow o w łose grom ady germ ańskie i srogie hordy tatarskie, dokąd zapuszczali się w żelazo zakuci knechtowie niemieccy, kudłaci W ołosi z owcami, szpetni Turkowic j bezbożni Szwedowie, bełkotliwi Husyci i mściwi Sasowie. Tędy też wędrowali skrzydlaci rycerze polscy na odsiecz W iedniowi śpieszący i wojska napoleońskie na Moskwę ciągnące. Tutaj też znachodzili bezpieczny schron w puszczach beskidzkich.królew scy tułacze: W ładysław Łokietek! i Jan Kazimierz, a przez lesiste wądolce spieszyli po koronę polską: niefortunny miłośnik naszej królowej Jadwigi książę rakuski Wilhelm, za nim drugi książę rakuski Maksymilian, co pod B y czyną gorzko zapłakał wzięty w polską niewolę, a przed nim jeszcze przeniew ierczy Henryk Walezjusz, wkońcu kurfirstow ie sascy, August II Mocny i August III Niedołęga. Na ziemi śląskiej król Sobieski lipy sadził, a w ich cieniu w y Kal. Zw. Śl. K atolików 3

36 34 tchnienia szukali niedobitkowie Konfederacji Barskiej, i tędy szedł po sw ą śmierć książę Józef Poniatow ski. Obcy wielmożowie szachrowali niem rawnie ziemią śląską, wydzierali ją sobie łakomie, dzielili zawistnie, a szare pogłowie zaś o siwych źrenicach i odrętw iałych sercach trw ało opornie i czekało lepszej doli, znajdując jedyną pociechę u swojej Panienki Świętej Piekarskiej. l, Z dziejów Cudownego Obrazu. Skąd się P iek ary w zięły, kto je założył. jaka ich zamierzchła przeszłość trudno wiedzieć. B yła to najpraw dopodobniej jedna z tych licznych osad, która musiała dostarczyć najbliższemu grodu, w tym w ypadku Bytomiu, szczodrej ży wności. O sada piekarska dostarczała Chleba i stąd ta nazwa. 0 samym zaś obrazie słyszym y po raz pieiwszy, kiedy tam tejszy proboszcz Jakób Raczkowski umieścił go w roku 1659 w bocznym ołtarzu. Niewiadomo skąd się wziął ten obraz w Piekarach. Tyle tylko jest pewnern, że okoliczny lud już w tedy garnął się do swej P anny Marji tłumami wielkimi. W okresie tym równocześnie zaczyna sie szerzyć zepsucie w śród ludności, czego źródło tkwiło w licznem zbiegowisku ze wszystkich stron świata, szukające m łatwego zarobku w licznych kopalniach rudy. Przeróżne obieżyświaty, włóczęgi i łotrzykowie niewiadomego pochodzenia,' łakomi rychłego zbogacenia się, przynieśli z sobą niew iarę i! kpiny z rzeczy św iętych, rozpustę i pijaństwo, siedem grzechów głównych, a zło przez nich szerzone rychło zapieniło się między ludem śląskim. 1 w tedy po raz pierw szy jak notuje pobożny a czcigodny ksiądz prebendarz mostowski, ks. Andrzej W iercioskowicz, w łasnoręcznym podpisem i pieczęcią zeznanie stw ierdzając zdarza się dziwna rzecz, co m iędzy cuda może być policzona. Oto widziałem jak pisze św iatła dwa nakształt świec, które z górki C erekw icy zwanej, spadały ku kościołowi w Piekarach i znowu wznosiły się wgórę, zstępując i wstępując przez całą godzinę, a deszcz w tedy był ulewny i trzecia godzina w n o c y... Pierwsza pielgrzymka do Piekar. A potem jeszcze, w 13 lat później, nawiedza pobliskie Tarnow skie G óry zaraza, okrutna, zstępuje na ono miasteczko Gniew Boży. Ludzie w tedy giną jak muchy, zdrow y człowiek padał na drodze jak się żali kronikarz następowały mdłości, okrutne, torsje ciężkie, biedaczyna taki żółknął w oczach, siniał, potem czerniał i ducha swego w boleściach srogich zagniewanemu Bogu, oddawał. Strach wielki spadł czarnemi skrzydliskami na tarnogórski naród, a nie widząc znikąd nijakiego poratowania, postanowił pójść w pokorze, z rozwiniętemi, przez w iatr chorągwiami, z krzyżem na przedzie, poprzez cm entarzyska zapowietrzonych, śpiewając błagalnie, by uprosić u Matki Bożej w Piekarach odwrócenie karzącej ręki Boskiej. Śliczna Gwiazdo! racz nam teraz Uskromnić niebo srogie, Które trapi ciężkim morem Zewsząd ludzie ubogie!... prosili nabożnie tarnogórscy pątnicy, ciągnący ogromną procesją w raz z innowiercami i heretykam i, również ciężko doświadczonymi, do obrazu Matki Boskiej Piekarskiej. I wyprosili w tedy pospólnie cud wielki, bo rychło potem minęło morow e pow ietrze, ci zaś, co jeszcze chorowali, od onej chwili wyzdrowieli. Działo siię to w roku B yła to pierw sza pielgrzym ka do' Piekar, która zapoczątkow ała, odtąd stale się pow tarzające wędrówki ludu śląskiego, do obrazu cudami słynącego. Tysiączne rzesze pątnicze zaczęły odtąd w ędrować ze w szystkich stron św iata do Piekar, a sław a cudu, jaki spraw iła Matka Boska Piekarska, rozniosła się rychło po dalekich krajach i obcych ziemiach Cudowny Obraz opuszcza Polskę. I kiedy niezadługo', bo w roku 1860, taka sam a sroga zaraza i m ór wielki nawiedziły Pragę, stolicę Czech, uciśnieni Prażanie zwrócili się z, pokorną prośbą do Jezuitów w Piekarach, dopraszając się wielce użyczenia im obrazu Matki Boskiej, co już raz zażegnała pomór ludzki. Ulitowali się Ojcowie Jezuici i ówczesny ksiądz biskup krakowski nad biednymi prażanami, w ysłuchali błagań samego ce

37 sarza Leopolda I, i obraz pod opieką dwóch księży przewieziono do nieszczęśliwego miasta. I stal się tam nowy cud, bo kiedy urządzono po zapowietrzonych ulicach miasta uroczystą procesję z obrazem Matki Boskiej Piekarskiej, w asyście licznego duchowieństwa i dworu królewskiego oraz ludu praskiego, zaraza w ygasła. Modlili się wrtedy przed cudownym o*- brazem i dziękowali za łaskę nietylko ludzie prości i kapłani, ale cesarz ze swoim dworem. A kiedy obraz ów ze łzami odsyłano na Śląsk, m nóstw o darów dołączono do niego, a sam cesarz ofiarował między innemi kosztownościami 14 szafirów ogromnej wartości oraz 15 różyczek z diamentów. Cesarzowa zaś w łożyła Dzieciątku Jezus diamentowy naszyjnik z 12 pięknych, ośmiokątnych gwiazd, a cesarzow a w dow a przypięła na czole Bogarodzicy kilka drogocennych karbunkułów, na kształt róży misternie rzezanych. Najgoręcej zaś dziękował i najrzewniej chyba w tedy płakał i kęs drogi odprow adzał odw ożony obraz, biedaczyna zakrystjan praski, któremu kark schnął boleśnie, a który uzdrowienie w y prosił sobie u obrazu, wzniesiony do k a plicy bez w ładzy w członkach. W rócił więc teraz obraz cudowny do P iekar, a sław a jego jeszcze w iększa rozniosła się po święcie i jeszcze większe tłum y nabożnego narodu do niego ściągała. Przeniesienie obrazu do Opola. 3ń Nadchodziły jednak ciężkie chwile dla św iata chrześcijańskiego. Otoi Turek przegrzeszony, zlorzeczony w róg Krzyża świętego, ruszył ze swych leży z ogromną potęgą na podbój świata. P rzerażenie padło na cały lud chrześcijański. Bo jeżeli nikogo nie będzie, coby mu się oparł, wr zgliszcza i gruzy zam ienią się m iasta i kościoły, w niewolę podłą pójdzie naród chrześcijański, haniebna śmierć przeklęte swe żniwo zbierze będzie szczodrze. Sprzym ierzone z Turkiem wojsko' w ę gierskie docierało już na przedroże B e skidów śląskich, spaliło już naw et Bielsko, a zagony jego dochodziły pod szańce jabłonkowskie od słowackiej strony i w tedy zatroskani Ojcowie Jezuici postanowili zabezpieczyć cudowny obraz Matki Boskiej i w yw ieźć go do Opola poza w y sokie rnury obronne, które łacno m ogłyby się oprzeć hordom tureckim, gdyby w kroczyły na ziemię śląską. Król Sobieski w Piekarach. W dw a lata później nadszedł król polski Jan II] Sobieski ze swoją 30-tysięczną arm ją skrzydlatą, śpiesząc pod W iedeń, żeby go oswobodzić z ciężkiej obieży, Turka odegmać z pod jego murów, chrześcijaństwo uratować. Nie omieszkał tedy nabożny a waleczny król polski n a łożyć drogi i w stąpić do kościoła w P iekarach, by się pomodlić przed tamtejszą Matką Boską i o zwycięstwo błagać. Nie zastał jednakże oryginału obrazu w Piekarach, gdyż znajdow ał się w Opolu. Modlił sięi więc przed jego kopją, wiernie oddaną, doznając tych samych łask, jakichby doznał przed oryginałem obrazu Matki Boskiej. W idać z tego, jak i z późniejszych cudów, że zrządzeniem Opatrzności Boskiej Piekary stały się nadal miejscem łaskami słynącem, chociaż posiadają tylko kopję pierwotnego obrazu, przechowywanego do dziś dnia w Opolu. Oryginał bowiem w rócił jeszcze raz na krótki czas do Piekar, lecz zagrożony niespokojnemi czasami w roku 1702, odesłany został powtórnie do Opola, skąd; mimo dekretu cesarza rakuskiego z roku 1712, nie wrócił więcej do Piekar. Spowiedź Augusta II. Oprócz bohaterskiego króla Jana 111 Sobieskiego, jeszcze jednego króla polskiego, Augusta II Sasa, miał w swoich podwojach kościół piekarski. Kiedy bowiem August II Mocny, luteranin, miał zostać królem polskim, przed obrazem Matki Boskiej Piekarskiej odnowił przyrzeczenie, dane na chrzcie św. w Badenie pod Wiedniem, i uczynił spowiedź u stóp ołtarza Matki Boskiej przed biskupem żmudzkim ks. Jerzym Kryspinem. Potem zatwierdził pacta conventa, a po skończonem nabożeństwie ksiądz biskup udzielił błogosławieństwa Augustowi II, a wkońcu zaintonowano pieśń Te Deum. Jako się w yżej rzekło, obraz Matki Boskiej, aczkolwiek, będący tylko kopją, nie skąpił nadal sw ych łask każdemu, kto się

38 .36 z ufnością uciekał do Matki Boskiej P iekarskiej, u której serce otw arte każdemu, a osobliwie nędzą strapionemu**. Od najdawniejszych czasów, aż do obecnych, znachodzili przed nim nędzą strapieni** ludzie utracone zdrowie, na oczy przeglądali ślepi, bezwładności w ciele pozbywali się, a przedew szystkiem zdrowie duszy i serca zyskiw ali szczodrze i zyskiw ać będą po w szystkie czasy, A przedew szystkiem za cudipwną sprawą Matki Boskiej najwięcej tego zdrowia duszy i serca uproisil dla ludu śląskiego świetlanej pamięci ks. Jan Alojzy Ficek, proboszcz w Piekarach. On to bowiem dokonał dzieła, które chyba cudem można nazw ać. W ybudow ał w spaniałą św iątynię, praw ie bez żadnych środków, mając w szystkiego przy rozpoczęciu budow y kilkanaście talarów, oraz, w yleczył lud śląski z najstraszniejszej niemocy, stokroć gorszej od zarazy: wykorzenił w śród niego okropny nałóg pijaństwa. Akcje płatne w niebie. Do tej nadludzkiej w prost pracy czerpał moc ów świątobliwy i wielki kapłan od Matki Boskiej, 'której wiernie służył, nazywając się Jej najniższym sługą** lub pieskiem Najświętszej Marji Panny**. P ragnąc zbudow ać kościół, godny sław y Matki Boskiej Piekarskiej, rozpisał akcje po 5 talarów, płatne w niebie, gdyż Pan Bóg będzie w ypłacał kapitał a M atka Boska procenty, a które zaręczone były wotywą, mającą być odprawianą za nabożnych akcjonarjuszów w każdą sobotę na potom ne czasy. I kościół zbudował z wdowich groszy biednego ludu śląskiego i z bogatych ofiar wielmożów przeróżnych, umiejąc trafić do ich serc swojem słowem. Dzisiaj ponad kominami dymiącemi i szybow em i w ieżami kopalń wznoszą się dwie wysokie, strzeliste wieże św iątyni Matki Boskiej, jako widomy znak laski Jej 'i mocy, udzielonych pieskowi Najświętszej Marji Panny. Drugą ogromną Jej łaską to ów dziw ny dar Jej najniższego sługi**, który zdołał w ciągu swego pracow itego i bogobojnego żyw ota w ytrzebić pijaństwo m iędzy ludem śląskim, wyzwolić go z tego strasznego nałogu i moralnie uzdrowić. Zabrał się do tej pracy ze św iętym zapałem. Gromił z kazalnicy, nauczał, prosił, zaklinał, a gdzie słow a nie starczyło, pisał książki i między lud w ysyłał. Z Piekar uczynił śląski Lipsk**, miejscowość jedyną na Śląsku, gdzie wychodziło najwięcej książek polskich, i to w okresie największego natężenia germanizacji, kiedy śląskiem u ludowi groziło w ynarodowienie. Dzięki tej niedocenianej może dzisiaj pracy jego, Ślązak nietylko wyzbył się strasznego nałogu pijaństw a, lecz zachow ał także swój język polski, nie pozw alając się w ynarodow ić Niemcom. Wojsko polskie w Piekarach. Kiedy zaś dnia 22 czerw ca 1922 roku wojska polskie pod dowództwem generała Szeptyckiego w kroczyły do odzyskanej ziemi śląskiej i zaw itały do Piekar a ślepy 87-letni starzec Hajda, śląski Wernyhora, sterany pracą i walką o polskość Śląska, w itał go drżącemi słowy, szczerze odpowiedział mu w zruszony generał Szeptycki, że przybył na to święte miejsce z polskim żołnierzem, aby uzyskać błogosław ieństw o Matki Boskiej Piekarskiej dla całej Polski i jej armji. Dzisiaj zaś z cudownego obrazu Matki Boskiej Piekarskiej, z najcenniejszego klejnotu śląskiego, płynie na całą ziemię piastow ską owa dziwna moc, co garnącego się do Niej Ślązaka uzdraw ia, krzepi i koi zbolałe serce. U Matki Boskiej Piekarskiej wciąż bowiem to serce otwarte każdemu, a osobliwie nędzą strapionemu**. Nie dajcie się bałamucić przy wpisach szkolnych i zapisujcie swe dzieci tylko do szkół polskich. Władze surowo zakazały wszelkie wpływanie i będą także' surowo karały wywieranie wszelkiego nacisku.

39 O masonerji słów kilka. W dzisiejszych czasach czyta się często w książkach i pismach o masonerji, ó intrygach i w pływ ach masońskich w życiu publicznem. W śród czytelników z pew nością dużo jest takich, którzy sobie należycie nie zdawają spraw y z tego, czerń właściwie jest m asonerja i jakie są jej cele. Nie od rzeczy tedy będzie zastanowić się bliżej nad jej istotą i jej podziemną, dla społeczeństw a ludzkiego bardzo niebezpieczną robotą. Zacznijmy od nazwy. Mason (maęon) w języku francuskim oznacza to samo, co u nas murarz. W roku 1717 połączyły się w Anglji 4 zawodowe związki (loże) m urarskie w jeden wielki związek (wielką lożę). Obok celów zawodowych na w zór korporacyj średniowiecznych, w ytknęły one sobie jako cel pielęgnowanie poczucia potrzeby uszczęśliwiania ludzi, dobroczynności i wolności od przesądów. Niebawem atoli tylko ta druga część pozostała jako program i do wolnomurarzy, czyli masonów, zaczęły się garnąć liczne jednostki ze sfer inteligencji, które pociągały idealne, jak się zdawało, dążności tych lóż i tajem niczość specjalnych obrządków i cerem o niału. Członkowie dzielili się początkowo na 3 stopnie, na uczniów, czeladników i mistrzów, czyli prezesów poszczególnych lóż. Później tych stopni było daleko w ięcej, a na w szystkich panow ała konspiracyjna tajemniczość. Po m iastach prow incjonalnych były loże prowincjonalne, które podlegały Wielkiej Loży w stolicy, zwanej Wielkim W schodem. Już W pierwszej połowie XVIII wieku zaczyna się wolnomurarstwo czyli m asonerja szerzyć w całej Europie, najprzód w e Francji, potem w; Niemczech i Szwajcarii; bardzo wcześnie także trafiła na drugą półkulę, do Ameryki. W ybitni mężowie, jak F ranklin i W aszyngton w Ameryce, Voltaire i Danton we Francji, Lessing i Herder w Niemczech biorą udział w ruchu m a sońskim. Do Polski przedostaje się m asonerja już za panow ania Augusta III i również licznych zyskuje zwolenników; później należą do niej wybitni członkowie komisji edukacyjnej i sejmu czteroletniego. Hum anitarność i miłość rodzaju ludzkiego, jak i chęć ulżenia jego doli, nie pozostała niestety zbyt długo celem masónerji. Rychło zw róciła ona ostrze swtcii ataków przeciw Kościołowi, którego naukę uznała za zabobon i przesąd. Dlatego też papież Klemens XII już w roku 1738 zabronił wszystkim praw owiernym kątolikom należenia do związków masońskich. Ale z drugiej strony przyznać trzeba, że hasła masońskie na pierw szy rzut oka w yglądały nietylko niewinnie, ale cechow ała je pewna wzniosłość, pew ny idea-' lizm, wskutek czego liczne jednostki w dobrej wierze dały się na nie skusić. Dla przykładu w ystarczy przytoczyć zdanie tak wybitnego w Niemczech męża, jak Herder, który, sam będąc superintendentem protestanckim, przypisuje dążnościom masonów dobroć i wielkoduszność (Menschengiite und Grossmut). Nie godził się tylko z tajnością i; tajem niczością i stw ierdził, że tajne związki, to ciemne zaułki, co boją się słońca, gdy tym czasem praw da jest jak Boże dziecię, Co w ciemnościach się nie kryje, słońca sięi nie b o i... Bądź co bądź z początku przynajmniej bronili masoni wstępu przedstawicielom wyznań niechrześcijańskich a niemiecki Związek Eklektyczny** w ydał naw et pod koniec XVIII wieku odpowiednią ustawę, ale stanowiska swego nie potrafił obronić i w walce tej z początkiem XIX wieku upadł. Masonerję uznał bowiem za nadzwyczaj dogodną dla celów swoich inny czynnik, a było nim międzynarodowe żydostwo. W Frankfurcie nad Menem powstaje bowiem przy udziale najbogatszych i najwpływow szych żydów, którzy tutaj oddaw na mieli swoją główną centralę, żydowska loża masońska Zur aufgehenden Morgenrote**, która wszczyna zaciętą walkę o dostęp żydów we wszystkich lożach, z których ich dotąd wykluczono. Zwycięża ostatecznie i odtąd żydzi prócz swoich w łasnych mają dostęp do wszystkich innych lóż na całym świecie. Odtąd właściw ą sprężyną, kierującą wszystkiemi poczynaniam i m asonerji jest międzynarodowe żydostwo. Konspiracja, zakulisow ość i tajem niczość organizacji masońskiej bardzo były na rękę żydostwu, nazyw anem u nie bez racji międzynarodo- 3?

40 88 wem m ocarstw em, którego celem ostatecznym jest zniszczenie rasy aryjskiej (narodów europejskich) i zapanowanie nad całym światem. Długo ludy europejskie nie zw racały żadnej praw ie uwagi na te plany żydow skie, zakrojone na tak olbrzymią skalę. Zdem askow ały je dopiero tak zw. P rotokoły Syońskie**, w ykradzioną w r w P aryżu członkowi W ielkiego W schodu" a następnie sprzedane rosyjskiemu pisarzowi W łodzimierzowi Sołotwjejowi, którego rodzina w ydała je w tłumaczeniu w roku Jest to albo protokolarny elaborat, żydowskich wtajemniczonych członków Wielkiego Wschodu dia użytku masonerji, albo tajny narodowy program żydowski, zgodny z planem, podboju św iata przez wojowniczy panjudaizm. Stopniowe zw ycięstw o nad św iatem nazyw a ją Protokoły*1 pochodem Symbolicznej Żmiji. Zwycięstw o to zaś chcą żydzi osiągnąć drogą fałszu i podstępu, przyczem liczą na naiwność, bezmyślność i wszelki brak krytycyzm u u w szystkich ludów aryjskich (europejskich). W edług Protokołów rasa aryjska w stosunku do żydowskiej jest pod względem rozumu niedorozwiniętą i niższą i dlatego nie jest w stanie przejrzeć ostatecznych zam iarów władców Syjonu, owszem sama pcha się w nastawioną na nią pułapkę. Dlatego też żydzi popierają wszelkie prądy, które osłabiają społeczeństw a europejskie i w y wołują w śród nich dezorganizację. Konkludują oni w sposób prosty: Pieniądz, giełdy, banki, handel i prasa są w 1rękach naszych, a tej potędze nic się oprzeć nie zdoła, to jest nasza niezwyciężona moc.** I rzeczywiście, obok pieniądza największą potęgą jest prasa, kształtująca w e w szy stkich krajach o p i n j ę publiczną, a ta w trzech czw artych częściach znajduje się albo wprost w rękach żydośtwa, albo pod jego w pływ em. TU otw iera się najwdzięczniejsze pole dla działalności w yw rotowej. Najskuteczniejszym środkiem osłabiania więzi każdego narodu jest budzenie nienawiści klasowej, podburzanie jednej w a r stw y narodu przeciwko drugiej. Na to w Protokołach** jest też położony szczególny nacisk. I tak w Protokole** XIII jest otw arte wyznanie: Żaden z aryjczyków naw et nie podejrzyw a, że w szystkie te, tak zw. wielkie socjalne problemy śą sztucznie w ysuw ane przez nas dla konsekwentnie obmyślonego politycznego n.iszego celu, którego przeniknąć tępe aryjskie głowy nie są zdolne.** Słowom tym nie można odmówić racji, jeżeli się zważy, jakiem ogromnem powodzeniem, cieszyły się zrodzone w mózgach żydowskich teorje marksizmu i ląssallzmu, w konsekwencjach swoich przecież z gruntu fałszywe. Ale to w szystko nic. Aranżerom tych szum nych haseł** chodzi tylko 0 to, ażeby tłum y ogłupić, otumanić, rozpuścić i obudzić instynkty zw ierzęce, których następstw em jest upadek materialny 1 kulturalny. Ale te teorje są tylko dla rasy niższego gatunku, za którą oni uważają rasę aryjską. O ile o nich samych chodzi, to u nich pojęcia wolności, równości i braterstw a są pustemi frazesami; twierdzą oni, zresztą całkiem słusznie, że sama przyroda stw orzyła nierówności intelektów, charakterów, zdolności, z czego w ynika już nierówność ludzi w stosunku do ich w łasnych praw. To też mają one mieć znaczenie haseł bojowych tylko do czasu, tylko do chwili, w której żydostw o zawładnie światem. W ówczas socjalizm, komunizm i bolszewizm będą poprostu zmiecione z powierzchni ziemi jako rzeczy zupełnie już niepotrzebne. P rotokoły1* (XI i XIII) zapowiadają, że po dokonaniu wszechświatowego przew rotu, po którym w ładza przejdzie w ręce żydostw a, zapanuje na świecie bat. Taką nagrodę z,a wierną pracę** dostaną socjaliści, komuniści, bolszewicy, różni demagodzy i w szelcy inni utopiści. Zniknie wolność słowa, swoboda prasy, prawo zawiązyw ania stowarzyszeń i związków, wyborów, miejsce wyznań religijnych zastąpi ogólna w iara państwowa, jednem słowem znikną wszystkie daw ne wolnościowe urządzenia a ich miejsce zajmie w szechw ładny terror, załatwiający się w krótki sposób z najlżejszą chociażby opozycją. Tak przedstawia się w ogólnych zarysach potw orny plan żydowski zaw ładnięcia światem. Zaznaczyć jednak należy i z naciskiem podkreślić, że przew rotne teorje socjalne mają żydzi tylko dla ludów aryjskich, nad którymi chcą zapanować, swoje własne społeczeństwo natomiast przed niemi chronią i pod tym względem są, żeby się

41 39 tak w yrazić, nieugiętymi k onserw atystami, uznającymi odwieczny porządek, określony prawam i natury. Postęp uznają jedynie na polu w ynalazków materialnych, natomiast w świecie idej wierzą, że p rawda jest jedna i absolutna i że dla niej niema i nie może być postępu. Dlatego w świecie nadzmysłowym postęp jest ideą fałszyw ą, służącą tylko dla zam askowania prawdy, dostępnej tylko dla nich, jako w ybrańców Bożych. Jak wyżej wspomniano, weszli żydzi we w szystkich krajach w szeregi masonerji i odgryw ają w niej rolę kierow ników. Działalność ich jest osłonięta głęboką tajemnicą, jakkolwiek wr wielu państwach związki masońskie są dozwolone i mogłyby w ystępow ać otwarcie. Ale ich knowania nie znoszą św iatła i dlatego są tern niebezpieczniejsze. Z niebezpieczeństw a tego nie zdają sobie niestety przeważnie spraw y narody europejskie, chociaż chodzi tu o ich najżyw otniejsze sprawy, bo o ich byt i przyszłość. Ileż to zawikłań m iędzynarodow ych a naw et zbrojnych konfliktów miało sw e źródło w podziemnych m achinacjach m asońskich a pośrednio żydow skich! Dziś m asonerja rz ą dzi jako anonimowy czynnik w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, gdzie liczy przeszło pół czw arta miljona członków a w Europie na zachodzie, szczególnie we Francji. W iem y, jakie są jej ow o ce, szczególnie w tem ostatniem państwie. Jej to w pływ y doprowadziły do rozdziału Kościoła i Państw a, do wypędzenia zakonów i do laizacji (usunięcia religji) szkoły. W prawdzie katolicy dzielnie się tam bronią, mają naw et kilka pryw atnych uniw ersytetów katolickich, ale bądź co bądź w yziew y masonerji zatruw ają tam powietrze, mnożą się skandale na tle finansowem, począwszy od osławionej Panam y a skończyw szy na świeżej aferze Staw i skiego i oszustwami na setki miljonów, rujnujących tysiące ludzi. Co zakonspirowane żydostwo zrobiło z Rosją, wiemy. Do w ładzy dorwały się tam różne Bronsteiny, Sobelsohny, Apfelbaumy, Nachamkesy itd. Wynikiem tych rządów zaraz w pierw szych latach rewolucji było w y m ordowanie praw ie całej inteligencji rosyjskiej, rzeź, wobec której blednie zupełnie wielka rewolucja francuska u schyłku XVIII wieku. Każdego musi dreszcz przechodzić, gdy czyta takie cyfry, jak zamordowanych 25 biskupów, 104 księży, lekarzy, profesorów, inteligencji różnych zawodów, oficerów, obywateli ziemskich, chłopów, robotników, służby bezpieczeństw a i policji, razem ponad 1 i pół miljona ludzi. Do tego doprowadził bolszewizm, który nie jest niczem innem, jak faktycznem zrealizowaniem opracowanego w jaczejkach masońskich przez żydów marksowskiego politycznego komunizmu, rujnującego doszczętnie cały dorobek kulturalny nieszczęśliwego narodu w imię ugruntowania stopniowego wszechświatowej w ładzy żydostwa. Nie udały się próby zagarnięcia rządów na W ęgrzech, w Niemczech i Austrji. Tylko że w Niemczech wypędza Hitler djabła Belzebubem i przez zwalczanie bezwzględne chrześcijaństwa wprow adza stosunki nie lepsze od bolszewizmu. Niedawno: prawdziwe orgje w ypraw iała masonerja w Hiszpanji; ofiarą jej padło tam mnóstwo kościołów, klasztorów i bezcennych dzieł sztuki, zniszczonych przez zfanatyzowane i zaślepione tłumy. Polsce udało się w r odrzucić inwazję bolszewicką i uniemożliwić dalszy jej pochód na kulturalny zachód. Ale mimo w szystko nie powinna ona ani chwili odwrócić uwagi od grożącego jej ciągle z tej stnony niebezpieczeństwa. Potęguje je wprost potworne zażydzenie kraju, dochodzące do 4 milionów głów; w ystarczy pomyśleć, że co ósmy człowiek w państwie, to żyd. A w śród tego mrowia żydowskiego są przecież, tak jak w Rosji, żyw ioły czyhające na jego zgubę; ich hasłem jest i pozostanie nadal podbój ludów i państw aryjskich aż do skutku. Nie należy wreszcie zapominać o tem. że obecny w szechśw iatow y kryzys ekonomiczny i wyrzucanie na ulicę w objęcia nędzy całych miljonów mas robotniczych nie odbyw a się bez udziału kapitału obrotowego, praw ie całkowicie skoncentrow a nego w rękach żydowskich. Budzenie nienawiści w śród mas, to także dla nich skuteczny sposób walki, bodaj czy nie najskuteczniejszy, bo jak mówi z rozbrajającą szczerością historyk żydowski Graetz rewolucja jest gwiazdą Judy,

42 40 Cześć dla boga murzyńskiego. Chociaż rok rocznie wielu misjonarzy stoi bóg Ogun, czy też jaki inny, których udaje się między ludy pogańskie, aby te tam jest niemało. Żelaziwo to kapłani raz nawracać na p)'awdziwą w.arę chrzęści- po raz skrapiają oliwą palmową. Ceremonjańską, to jeszeze dużo jest narodom które ja ta odbywa się w następujący sposób: kłaniają się bożkom pogańskim. Jeden z kapłauów napełnia czaszkę ludz- Na obrazku widzimy świątynię murzyn- ką do połowy oliwą, nabiera j e j w usta Wnętrze świątyni murzyńskiej. ską w której kapłani oddają cześć bożkowi i pryska mą s całej siły na stare żelaziwo, pogańskiemu. ^ dopóki płynu starczy. I to powtarza się Świątynie bóstw murzyńskich stanowią w dzień za dniem, przez lata całe, i to nędzne, okrągłe lepianki, pokryte słomą, jest najważniejsza czynność tamtejszych kaw których drzw i zastępuje mata. Wewnątrz płanów. Niewiele to, ale tacy bogowie i tego świątyni na kawałkach starego żelaziwo, przecież nie warta ją. Pastorzy szwedzcy za powrotem do Kościoła katolickiego. W łonie protestanckiego państwowego kościoła szwedzkiego szerzy się- coraz to silniej pogląd konieczności powrotu tego kościoła do katolicyzmu. Przyw ódca tego ruchu, lic. teol. Skredsvik, w raz ze swymi zwolennikami, również pastorami, chętnie zwie ten ruch katolickim". Uznając zasadniczo za praw dziw e w szystkie dogmaty Kościoła katolickiego, wstrzym ują się od oficjalnego przejścia na katolicyzm jedynie dlatego, że chcieliby to uczynić łącznie z całym kościołem szwedzkim, który przed oderw aniem sięi od Rzymu mógł szczycić się takimi świętymi, jak: Apostoł Północy, św. Ansgary, obrońca w iary C hrystusow ej, św. Eryk, św. B rygida, św. K atarzyna i inni. Dlatego, pozostając narazie w narzuconej im schizmie i herezji, postanaw iają głosić, że praw dziw y chrystjanizm jest tylko w Kościele katolickim..w w yniku tego w śród pastorów protestanckich coraz częściej dają się zauważyć objawy w prow adzania do obrzędów kościelnych różnych obrzędów katolickich, a jednocześnie słyszy się słowa

43 uznania dla Kościoła katolickiego i jego nauki. Niedawno pewien pastor z w yspy Gotland opracow ał dla państw ow ego kościoła szwedzkiego formularz mszy, prawie żywcem przetłum aczony z m szału katolickiego, przyczem uznaje m szę za rzeczywistą ofiarę, w czasie której ma być czczona Hostja. Ten sam pastor w w y wiadzie oświadczył, że uw aża luteranizm za błędny, w ierzy w nieomylność papieską i jest przekonany, że protestanci muszą pow rócić do Kościoła katolickiego. Inny pastor opowiada, że w Szwecji około stu pastorów odprawia już dzisiaj Mszę i dodaje, że czas najwyższy, aby zdem askow ać racjonalistycznych pastorów i superintendentów, jako wolnom y ślicieli". RUDOLF CHLEBOWCZYK. Pod płaszczem opieki św. Barbary. Był ranek czerw cow y. W ybiła godzina trzecia, kiedy ze snu się ocknął oberhajer" Harok. Już w ieczorem, długo nie mógł uisnąć. Gryzły go różne troski a teraz ledwie św itać zaczęło, znów te troski go obsiadły, budząc go ze snu. Szczególnie dziś rozm y ślał nad swojem życiem. Dlaczego to ży cie tak ucieka? Zda mu się, że tc tak niedawno, kiedy był kawalerem, a tu prawie dziś idzie z synem najmłodszym Francikiemi na kopalnię, bo go przyjęto do pracy. Ostatnie dziecko idzie z domu za chlebem. Boże mój w ierzyć się nie chce... Tak dumał, leżąc na łóżku. Miał czwo- 1 ro dzieci: trzech synów i córkę. N ajstarszy Tonek był rzeźnikiem. Żonaty już był, wiodło mu się dobrze. Ożenił się bogato, bo jako rzeźnik umiał składać pieniądze, to też i swoich miał na tyle, aby rzeźnię otworzyć. A interes szedł mu świetnie. Drugi syn Karlik był przy wojsku. I temu było dobrze. Umiał się obracać między ludźmi, to też i przy wojsku zaraz się przyzw yczaił, a że miał szkołę wydziałow ą skończoną, został za zupe dalej w wojsku. Był starszym feldweblem i o powrocie do domu ani nie chciał słyszeć. Trzecią była Hela. Ta była zamężna dwa lata. Spodobała się piekarzowi Zorychcie. a że on sam i jego rodzice byli uczciwi ludzie, to też bez wahania dał mu ją. Ci bardzo dobrze żyli piekarnia ich bogaciła. Nad temi trzema dziećmi, cieszyli się obaj Harokowie. Najmłodszy Francik, ten spraw iał najw iększy kłopot Harokom. Mieli zaw sze ten zamiar, że dziecka nie dają na kopalnię. H aroczka m iała Francika ogromnie rada. Może dlatego, że był najmłodszy i bała się o niego, żeby mu się co złego nie stało na kopalni a Harok, ten wiedział najlepiej, jaki ten chleb górniczy, czarny, skąpy, tw ardy, niebezpieczny i ciężki z jakim trudem trzeba go zdobywać, bo już niedługo a będzie lat czterdzieści, jak na kopalni pracuje. Niejedno przeżył i widział na kopalni a szczególnie w tedy, kiedy o m ały moment a byłby przyszedł o życie. Było to tak. Był strzelcem. W jego rajonie pracow ano na przekopie. Pam ięta, jakby to dziś było. Zmiana miała się ku końcowi, kiedy wozacz przyszedł po niego, bo było trzeba ośm strzałów oddać. W ziął dynamit z magazynu z torbą, zawiesił na ramieniu, na drugie ramię m aszynkę i poszedł. Kopacze mieli już w szystko przygotow ane i obficie cały przodek zlany wodą. Harok obejrzał w szystko, zm ierzył stan pow ietrza św iatłem lampy i zaczął ładować dynamit. Kopacze mti pomogli, no i raz dwa było w szystko gotowe. Przew ody strzałów spoił razem i zapiął na przew ody główne. Był bardzo ostrożny. Wiedział z czem robi. Czcił szczególnie św. B arbarę. To też zawsze westchnął do niej, jako patronki górników, aby go miała w swej opiece. Tak też i w tedy zrobił. Św. B arbara go też strzegła. Nim odszedł z przodku, jeszcze raz obejrzał w szystko, szczególnie zm ierzył powietrze

44 42 lampą, czy gazów niema. Kopacze zasunęli wejście grubemi drzewami, ażeby uchronić zabudowanie przed wybuchem. Pewny, że nie może się nic stać, zrobił znak krzyża ręką w powietrzu i poszedł z kopaczami. Najstarszy kopacz poszedł za przepierzenie, aby przypadkowo tam się ktoś nie znajdował i tak długo tam był w ukryciu, daleko od przodku, aż po wybuchu na dany znak dopiero opuszczał miejsce. Kiedy Harok przyszedł na miejsce z kopaczami, zdjął maszynkę z ramienia, co ją na rzemieniu nosił, zapiął przewody do niej, westchnął do św. B a rb a ry. i na hasło: Ognia!, nacisnął gwałtownie rączkę maszynki Cicho... nic... co to! Ogląda maszynkę druty w porządku naciska znów rączkę m a s z y n k i... c ic h o... n ic... To niemoiżebne! okrutny strach go obleciał to się mi jeszcze nie zd arzy ło... po trzeci raz naciska rączkę... znowu n ic Chryste Panie! Co teraz? Boże uchowaj! Odpiął maszynkę, zawiesił na ramię i za chwilkę idzie z, kopaczami powoli do przodku, oglądając przewody. Przyszedł do połow y drogi, został stać nagle i jakby go coś pchnęło, krzyczy: Nazad! Wrócili się i ledwie chciał znów zapiąć przewody do maszynki, ogłuszający huk i trzask dał się słyszeć, Strzały odeszły. Harok zbladł śmiertelnie. W ypadek ten zmroził wszystkim krew w żyłach. W szyscy widzieli w tem opatrzność Bożą. Harok wyglądał jak trup. Nie mógł sobie tego przedstawić, co to było, co go wpół drogi wróciło. Gdyby nie to, byliby praw ie w szyscy doszli do przodku i byłoby po nich. Przedziw na opieka św. B arbary. W ypadek ten tak go p rzy gniótł, że sobie postanowił absolutnie nie dać dziecka na kopalnię. Tak też i zrobił _ ale cóż... Francik, najmłodszy syn, tak sobie uwziął pracow ać w kopalni i tak prosił, ba naw et płakał, że mu ojciec i m atka nie chcą pozwolić. Haroczka go okrutnie kochała i w swej w yobraźni kopalnię dla jej Francika w i działa w najczarniejszych barwach. Zlały się dwa przeciwne prądy w tych trzech sercach i spraw iły ból obu stronom. A przecież Harokowie u stąp ili... Było to w zimie. Był bal górniczy i Harokowie siedzieli przy jednym stole ze szychtm istrzem Prochaską. Podczas debaty szychtm istrz zagadnął Haroków, że mając trzech synów, żadnego z nich nie dali na kopalnię. Harokowie wytłumaczyli swoje powody i obawy, ale szychtm istrz tak umiał przemówić do ich serc, że się Francikiem zaopiekuje, to też zgodzili się, aczkolwiek z ciężkiem sercem i takim to sposobem marzenia Francika się spełniły, został przyjęty na kopalnię. Tak sobie to Harok rozmyślał, leżąc na łóżku. Niech się dzieje wola Boża! szeptał. * * * Czas jeszcze był do wstawania, ale mimo to Harok w stał i zaczął się ubierać. H aroczka też już gotow ała śniadanie a Francik, dawno nie śpiąc, nie mógł się doczekać tej chwili, kiedy zjedzie do kopalni i co tam w szystko zobaczy. Jemu się praca w kopalni ogromnie podobała. Miał kolegów starszych od siebie, co już w kopalni pracowali i oni mu też dziwy o niej opowiadali. Najwięcej umiał opowiadać Hanys Somerów. Jak zaczął dziwy opowiadać, to Francik aż oniemiał czasem, niekiedy pocił się i włosy na głowie dębem mu staw ały ze strachu. Nic dziwnego, kiedy Hanys już trzy lata pracow ał w kopalni, to też niejedno widział i słyszał, ba, naw et i Pusteckiego (duch kopalni w górniczej wyobraźni) raz tak się zląkł, że o mało nie wyskoczył ze skóry. Raz tak było: Był łącznikiem. WoziJ węgle z rabunku na taczkach w Romanie (pokład węgla o tej nazwie). Ze trzech przodków wozili tacznicy węgle do jednej gospody (miejsce, skąd się ładuje węgle do wozów). Było to na popołudniowej zmianie. Kiedy się zmiana skończyła, kopacze odeszli pod szyb, by na pierwszej szali wyjechać a tacznicy i dwaj wozacze mieli czas, bo dopiero mieli na ostatniej szali w yjeżdżać na powierzchnię. Smigów Hanik miał karty, no i bez wszystkiego zasiedli do kart. Gra w karty w kopalni, to swawola i grzech przeciw Pusteckim u'\ tego on nie przebaczy. Gra w k arty tak ich zajęła, że zapomnieli pójść pod szyb. Śmiali się i grali zawzięcie, aż naraz okropny huk, w szystko się zatrzęsło. Dwoje drzwi z hukiem' się na oścież otw arły a jedne

45 W yrwane z zawiasów silą rzucone zo- ; stały na bok. Z hukiem i trzaskiem uderzył na nich ogromny prąd powietiiza, lampy im pogasił a karty rozleciały się na w szystkie strony. W stali po ciemku przerażeni. Jędrys P otyszów zaczął jęczeć, bo uderzyło go coś w głowę. Strach na nich uderzy! ogromny. Pierw szy się spamiętał Tobołów Leuś. Zapalił lampę i do dziś nikt z nich nie wie, jak się wystraszeni dostali pod szyb. Rankiem nowa parta znalazła rabunk zawalony aż po węgle i mocno zagazowany. Tak się Pustecki umie zemścić, kiedy jest rozgniewany. Tego nie zapomnę, mówił Hanys Sawerów, do śmierci, a Francik cały był spocony ze strachu. Albo raz było tak: Pustecki", gdzie się pokaże, to zawsze jest nieszczęście. Poznać go można po biado-zielonawem świetle. Paczkowałem w.,ludwiku". Ku końcu zm iany przyszedł oberhajer Rozbrój. Nie było węgla w przodku, więc dał mi karteczkę z meldunkiem, z poleceniem oddania jej staremu Fukałowi przy hasplu (mała maszyna do wyciągania wózków i pędzona tłoczonem powietrzem). W ziąłem karteczkę a przyszedłszy ku hasplu, widziałem, jak stary Fukała praw ie ciągnął wózki, więc czekam aż wyciągnie. Nagle praw ie w połowie pochylni przechodzi jakieś światło, takie zielonawe i naraz coś ogromnie strzeliło, haspel nagle zaczął się prędko obracać, taki trzask, huk a światło znikło. Fukała się ogromnie zląkł, prędko haspel zastawił, wyleciał jak oparzony, blady, trząsł się cały ze strachu i mówi: Hanys widziałeś! Pustecki! Nieszczęście! Lina urwana a pełne wozy uciekły na dół! Chryste Panie! Kto wie co się s ta ło!... A wiesz Francik, co było?! Kawał pochylni zawalony a pod zwal one mi wozami znaleziono B ernata Sojkę zabitego i tak zmiażdżonego, że nie można go było poznać! Tak to Hanys Saw erów umiał opowiadać a Francik coraz to więcej zaciekawiony, całą duszą, aczkolwiek ze strachem pragnął poznać kopalnię, jej tajem nice, jej siły i urok, czerpać z niej bujne obrazy fantazji, jakie tylko mógł sobie przedstawić i takim sposobem pokochał tę krainę gnomów, bez której nie chciał znać świata. 43 Tak to sobie Francik rozmyślał, leżąc na łóżku, lecz nareszcie w stał i po rannej modlitwie ubrał się i zasiadł z ojcem do śniadania. Ojciec daw ał mu w skazów ki, rady, pouczał, a matka, troskliwie kolo obydwu drepcąc, szykow ała im posiłek ku pracy. Tylko się Francik u Boga nie zaprzyj, a miej do św. B arbary zaufanie i często się do niej uciekaj w modlitwie, to Cię ona strzec będzie na każdym kroku, tak m ówiła m atka. A Harok mu jeszcze na to: Patrz, ile lat ja pracuję w kopalni, a że zaw sze Boską Opatrzność i św". Barbarę proszę o> opiekę, to jeszcze się mi nic złego nie przytrafiło. Tak to jest: Rtoiz Bogiem, Bóg z nim". Haroczka jeszcze Francika pogłaskała po głowie, szepcąc modlitwy za niego i poszli do pracy obydw aj z górniczem pozdrowieniem Szczęść Boże!. Dochodzili do kopalni razem z innymi, pozdrawiając się wzajemnie, bo też ze w szystkich stron zdążali górnicy w jednym celu, niby pszczoły do ula. Gdzie też to tyle ludzi się zmieści w tej kopalni, musi ona być ogrom na? m yślał Francik. Podziw iał ogromne budynki kotłow ni, hali maszyn, sortowni, w arsztatów. W ysoki dymiący komin zw racał jego u- w agę, jak też to można taki kolos zbudować, ale najbardziej zaciekawiała go ogrom na i w ysoka wieża z dwom a kołami i zawieszonemi na nich grubemi linami. Ojciec zaprow adził go do cechowni, kazał mu usiąść na fachach (skrzynia do przechow ania narzędzi), które trzem a rzędami stały przez całą cechownię i miał czekać na dalsze rozkazy. W szystko dziwiło Francika i ten stół w rogu cechowni na niewielkiem podwyższeniu, i te fachy w których górnicy narzędzia przechow y wali i różne przestrogi, zawieszone w ramach na ścianach, regulaminy, obrazek poznaw ania gazów w naturalnych barwach i róje schodzących się górników, ten gw ar, trzaskanie i dźwięk uderzanych 0 siebie narzędzi, te ściany zaprószone pyłem węglowym, ale najbardziej przykuł go ołtarz św. Barbary. Zapatrzył się nań w zachwycie. Widzi starego górnika, jak klęczy na kolanie przed św. B arbarą 1 jak jej oddaje chłopię młode, z prośbą o opiekę nad nim, jak św. B arbara jedną ręką błogosław i i górnikowi i chłopcu a

46 44 drugą ręką otacza płaszczem swoim chłopię i uśmiechnięta bierze go we swoją opiekę. Zachwycony tym obrazem, widzi, że górnik ten, to ojciec, a chłopię, to on i jak to słodkie oblicze śwr. B arbary do niego zwrócone zda się przem awiać: Tyś moją własnością, bo ojciec ciebie mnie oddaje - tak się rozmarzył, że mimowoli składa ręce i szepce: Św. Barbaro, bierz mnie w swą opiekę, Twoim chcę być i Twoim na zawsze zostanę. Nic ni 3 słyszał, nic nie widział, zapatrzony w jej święte oblicze snuł przedziwne obrazy przyszłości, a św. Patronka górników od tej chwili roztoczyła nad nim swą opiekę. P rzeżegnał się nabożnie, gdy klatka ruszyła i w ciągu minuty znalazł się pod szybem.. Nowe dziwy chw yciły go za serce. Te ganki na w szystkie strony widoczne, w mdławem świetle elektrycznem, zrazu podm urowane, później drzewem zabudowane, wniosły duszę jego w istną krainę nowych światów. Tu i tam całe rzędy wózków pełnych lub próżnych, czekały na sw ą kolej, konie wyprowadzano ze stajni i zaprzęgano, w dali migały św iatła rozchodzących się górników a w szędzie poza obrębem św iatła ciemności ogromne. Gdzieindziej przebiegła m ysz i przykuw ała myśli Francika, że... więc chodźmy wraz jak każe los, na szyb niech każdy bieży. Dopiero zapalenie świec na ołtarzu przez jednego z dozorców i wspólna modlitwa górników ocknęła go z zadumy. Po modlitwie zaczęło się cechowanie górników w wielkim katalogu przez szychtm istrza i powoli górnicy odchodzili ku szybowi. Francik został przydzielony starem u W idernowi, tym czasow o do polewania. Koledzy, ten i ów górnik coś mu powiedział na odchodnem, Hanys S aw e rów pomógł mu przy odbiorze lampy i znaczku, ażeby numeru jaki mu przypadł nigdy nie zapomniał i tak ani Francik nie wiedział, kiedy cały oszołomiony stanął w klatce, która powoli, majestatycznie zanurzyła się w ciemnej paszczy szybu. takie drobne stw orzenie może być w kopalni. R ozm arzony tylu cudami szedł za starym W iderną, a Hanys Saw erów, postępując z nim, ciągle mu coś pokazywał i tłumaczył. Zbliżali się do celu pracy i tu dopiero Francik podziwiał ganki wykute w samym węglu. Nie mógł sobie przedstawić tego ogromu w7ęgla, które błyszczało migotliwie w świetle lampki, tysiącami iskierek, jak roje świętojańskich robaczków. W iderna zatrzym ał się przed jednym gankiem, zagrodzonym łatami, na których widoczny był z drzew a zrobiony duży krzyż, wapnem czysto natarty. Tu mu Hanys tłum aczył, co to znaczy taki

47 znak. Gdzie ten krzyż zobaczysz, tam ci nie wolno ani kroku zrobić, bo tam pewna śm ierć; za takim krzyżem są albo gazy duszące, albo eksplodujące. A W i- derna dodał: To sobie dobrze zapamiętaj a i to jeszcze, żebyś odemnie parę. zmian nigdzie nie odchodził, bo ja odpowiadam za ciebie. Jak cię o wiszystkiem pouczę i w szystko pokażę!, to zobaczysz jak będziesz mial postępować. Tu się Hanys z nim rozstał, idąc do swej pracy, a F ran cik z W iderną, idąc jeszcze dalej, doszli wreszcie do celu. Zaczęła się praca w całej kopalni. Ruch i gw ar wszędzie. I tak powoli m ijały dni a Francik p rzy zwyczaił się i jeszcze bardziej pokochał kopalnię i oswoił się z nią oddał się jej całą duszą. Tak to powoli stał się z niego' praw dziw y górnik. H arokow ie też, w i dząc, że Francik żw aw y był do pracy, zapomnieli o troskach nad nim i naw et cieszyli się, że z taką chęcią pracuje. Tak minęło pół roku. Jednego dnia w rejonie Haroka zjawił się szychtm istrz Prochaska. Długo rozmawiali o Franciku. Szychtm istrz pokochał go i rzekł do Haroka: W asz chłopiec zdolny do w szy stkiego, biorę go nadal w swoją opiekę. Dam go teraz do taczek, bo chcę. aby każdej p racy skosztow ał. Um yśliłem sobie oddać go do szkoły górniczej. Będzie do mnie przychodził przez cały rok trzy razy w tygodniu a ja go przygotuję do egzaminu wstępnego. Potem mu ułatwię przyjęcie do szkoły. To Haroka ucieszyło ogromnie i nie wiedział, jak ma dziękow ać szychtm istrzow i. Francik został łącznikiem. W oził Węgle. T rzy razy w ty godniu chodził do szychtm istrza i tam pobierał naukę wstępna. W szychtm istrzu znalazł drugiego ojca. Tak mu był życzliwy. M inęły trzy lata. Francik przechodził różne prace w kopalni, to taczkow ał w rabunkach, to pomagał wozaczom, to w* odbudowie w starych gankach, to przy podsadzaniu próżnych miejsc, które chroniono przed zawaleniem, w szystkiem się interesow ał, aby ze w szystkiego coś korzystać. Przygotow anie w e wstępnej nauce u szychtm istrza skończyło się i został zapisany do egzaminu w szkole górniczej. Z rad rodzicielskich korzystał dużo a przestrogi brał sobie do serca. Z Bogiem i prośbą o opiekę do św. B arb a ry zaczynał 45 dzień każdy. Nadszedł dzień, kiedy odejść miał do szkoły, ponieważ egzamin w y padł nadspodziewanie. U Haroków postanowiono dzień ten uczcić i zaproszono szychtm istrza z rodziną na skromny w ieczór pożegnalny. Zeszli się wszyscy, ba naw et i Karlik otrzym ał urlop od wojska na trzy dni. Cieszyli się w szyscy w ten dzień razem. Haroczka z Helą krzątały się koło gości. W śród tej zabawy zabrał głos szychtm istrz Prochaska, a kierując sw ą mowę do Francika, zaczął: Idziesz na nowe to ry życia. Pamiętaj 0 tem zawsze, żeś górnik. Górnictwo to szlachetny stan. Ten czarny djament i górnik, który go dobywa, pchnął cały św iat na inne tory. Praw dą jest, że stan górniczy wielce trudny, niebezpieczny, żmudny, w yciskający gw ałtem pot z czoła, czasem i krew z żył wyciśnie, że ten chleb górniczy tw ardy, skąpy, czarny jak noc, lecz przez te trudy i mozoły jaki on piękny, nęcący, chwalebny, szlachetny,? to tylko dlatego, że go trzeba gw ałtem tej m atce ziemi z łona wydzierać, że nie można się cofać wstecz p^zed groźbą przeznaczenia, że w eodz:ennym boju o ten czarny kruszec i z niego płynący chleb i życie narażać trzeba tysiące ludzkich istnień. Tak, dlatego ten stan taki szlachetny, w zniosły i wspaniały. Ten stan górniczy trzeba umieć pokochać. A gdy trzeba ofiar dla niego, nie cofać się nigdy, kiedy zagraża życiu kolegom górników. Dla nich w groźnej chwili życia poświęcić się nakazuje ten stan i nieść z ochotą choćby i życie w ofierze, bo stan górniczy łączy górników w jednolitą rodzinę, bez względu na to, czy to górnik zw ykły, czy górnik na w yższem stanowisku. Jedna nasza górnicza krew, jeden nasz górniczy chleb i jedno nasze górnicze życie. A górnik, który nie porzucił swej w iary w Boga 1 ufności 'w św. Barbarę, temu górniczy stan niesie dobrobyt i szczęście w tem życiu. Poznasz Franciku nowe tajemnice stanu górniczego w szkole, korzystaj z nich dla tw ego dobra i dla dobra kolegów górników. A kiedy staniesz na wyższem stanowisku, nie wolno ci go nadużywać, w stosunku do swych podwładnych, pamiętaj, że każda krzyw da woła o oomstę do nieba. B ądź spraw iedliw ym dla każdego, a Bóg ci będzie błogosławił.

48 46 Okrzykiem Szczęść Boże! zakończył szychtm istrz swą mowę, a Francik, ukłoniw szy się, w gorących słow ach podziękował za dobre rady i życzenia. Potem wspólnie zaśpiew ano chórem pieśń górniczą Już się rozlega m iły głos i późnym wieczorem skończyła się pożegnalna biesiada i nazajutrz Francik był w szkole górniczej -w Mor. O straw ie. Życie potoczyło się dalej bez zmian. 1 * * j * Płynęły lata jak woda. Nadszedł czas, że Harok pożegnał się z kopalnią i poszedł na em eryturę. Tak sam o i szychtm istrz Prochaska. Francik został sztygarem i na prośbę podaną do dyrekcji kopalń hr. Larischa otrzym ał posadę na szybie Franciszki. Już trzy lata minęły, odkąd był na posadzie. Wiodło mu się dobrze. Życie prowadził według rad ojcowskich, zapam iętał sobie i rady Prochaski. Uczciwy został i w ierny stanu górniczemu, to też i górnicy i starsi urzędnicy mieli go w poszanowaniu. Harokowie byli dumni z niego, a szczególnie m atka, to już mu swej m acierzyńskiej miłości nie skąpiła. W idząc go w pełni lat, zagadnęła go czy już pomyślał też o założeniu w łasnego gniazda. Zmieszał się Francik, pokraśniał jak piwonja i trochę zmieszany spojrzał na matkę. Tak mamo odrzekł ukryw ałem dotychczas to przed wami i ojcem, ale dobrze, żeście mnie w tej sprawie zaczepili. To tak mówi m atka a ty nicponiu, naw et m atce nie powiesz, iż m asz znajomość! Ciekawa, jak to zwykle kobiety, pyta: Kto ona? Skąd? Francik. jeszcze bardziej zm ieszany, opowiedział w szystko. Był raz w Cieszynie przed rokiem. W racając, musiał w poczekalni czekać godzinę na pociąg i tak się poznał z pewną panną. Kto ona, tego mu zaraz nie powiedziała, ale uczucia ich serc związał figlarz Amor w net przy pierw szem w i dzeniu. Afekty zrodziły się w nierozerwalną miłość i tak się dowiedział, że to nie panna, ale wdowa. Żyła z mężem pól roku. Potom stw a nie ma. O trzym ała od rodziców restaurację., której ona sama prowadzić nie podoła, bo rodzice starzy. Rodzina to uczciwa, katolicka i byw a u nich często, więc widzi to wszystko. Interes idzie świetnie na ruchliwej ulicy Rogumińskiej. A m atka dziw nie oniemiała, że ten Francik taką tajemnicę względem niej dopiero teraz odsłania. A to ci hultaj! W szystko to dobrze, nic ci nie bronię, ale zaczekaj, zawołam ojca. Nadszedł ojciec i nastała żyw a debata. Zaskoczyło to Haroków niezmiernie. Ja ci tyle powiem mówi Harok: tylko ostrożnie! a m atka dodała: Dobrze i ja się zgadzam, ale przyprowadź ją do nas w niedzielę. Francik podziękował za zgodę rodziców i pokazał jej fotografję. Ale jeszcze jest sęk w tem, zaczął znowu Francik, nie wiem. co z tem zrobić i już mnie głowa nad tem boli dawno. A co takiego? rzecze matka. Sprawa ma się tak, że muszę w razie ożenku porzucić posadę na kopalni, aby ten interes dalej prowadzić! Cóż ty m yślisz odrzekł ojciec, ledwieś zaczął i już porzucać! Czy ty się zastanaw iasz nad tem! To Haroków zabolało-. Ale młode chęci mocniejsze od starych i Harokowie po czasie zaczęli ustępować. Poznali później przyszłą synową i sami odwiedzili jej rodziców. W szystko składało się - jak najlepiej, tylko o porzuceniu posady, Harokowie nie chcieli słyszeć. Z tem się nie mogli pogodzić. Ale dziwne w yroki Boże, * * * Nadszedł nowy rok W sam dzień Nowego Roku Harok się ciężko rozchorował. Zapanow ało w domu przygnębienie. Francik sprowadził lekarza. Cała rodzina zeszła się w smutku pogrążona. Lekarz obejrzał chorego, coś długo kręcił głową, przepisał lekarstwo, zakazał opuszczać łoże, nakazał spokój a na odchodnem, czego chory nie słyszał, powiedział do w szystkich: Niema nadziei, chory długo poleży, w nętrzności jego i organizm w yczerpane. Szczególnie serce słabe i kto wie, może będzie w krótce paraliż. Radzę zawołać księdza. Odżywiajcie chorego dobrze, bo jemu siły ogromnie się tracą. Zresztą będę wam ciągle do usług, o ile tego będzie choremu potrzeba i skłoniwszy się odszedł. Dopiero teraz jakby gromem rażeni zostali wszyscy. W mig się rozniosła wiadomość o chorobie Haroka i kto tylko mógł, śpieszy! do niego. Harokowie byli znani szeroko ze swej uczciwości, to też każdy współczuł

49 z nim. On sam nic się nie skarży}, sam poprosił księdza. I tak mijał dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, choroba nie ustępowała a Harok niknął w oczach. P rzyszła wiosna, ciepła, dziwnie w spaniała. Zbudził się cały świat. Życie p ły nęło jednostajnie. Kopalnie w rzały nieustannie pracą. Francik od pew nego czasu był zupełnie apatyczny. Nic dziwnego! Choroba ojca, spraw a m ałżeństwa, nieustępliwa natutfa rodziców, przeciwna porzuceniu jego stanowiska, gniotły go ogromnie. Od paru nocy nie dobrze wyspany, bo ojcu pogarszało się codziennie, czuwał przy1jego łożu nocami naprzem ian z braćmi i siostrą. I tak raz podczas zmiany usiadł w kopalni w e sw ym rejonie w pokładzie Wilhelma, tak się zatroskał, że ani nie wiedział, kiedy mu się oczy skleiły. I nagle staje nad przepaścią z m nóstwem znajom ych sobie tw arzy, gdy naraz ziemia się obrywa, powstał krzyk zgrozy, ludzie w okropnem zamieszaniu zapadają się z usuwającą ziemią w przepaść i jego porywają ze sobą. Na tyle się zdobył, że krzyknął: Św. Barbaro, ratuj! Ody wtem widzi jasność wielką a w niej św. B arbarę, tę samą, którą kiedyś podziwiał w dzień wstąpienia do pracy a przed nią klęczy jego ojciec i; coś ją błaga, w skazując na niego. A Ona dobrotliwie, gdy już miał runąć, otoczyła go swym płaszczem. Tak się zląkł, że się ocknął. Skoczył na równe nogi: Jezus, Barbaro św. co to było! Tak się przejął tem, że trząsł się jak osika. Nie mógł sobie tego na żaden sposób w ytłum aczyć. W róciw szy do- domu zastał ojca. w groźnym stanie, a przy nim lekarza, który nocą w ezwany przybył. Francik miał zmianę popołudniową. I ksiądz proboszcz przedtem dysponował Haroka na śmierć. Smutek był wielki w całym domu. Nikt nie spał. Już b y ł dzień, kiedy chory w e zwał w szystkie dzieci do siebie, do łoża. Każdemu błogostwit z osobna a Francika najdłużej zatrzym ał przy sobie i tak mówił: Ja odchodzę, zostawiając was tu w szystkich i W szystko co moje. W y starsi jesteście z domu oddani i co wam należało, to dałem wam, reszta Francikowi się należy. Szanujcie m atkę a tobie F ranciku oddaję m atkę w twoją opiekę. P rz y 47 rzeknij wobec wszystkich, ze jej s będziesz i nie dasz jej zrobić krzyw dy. Francik się na głos rozpłakał i uroczyście przyrzekł ojcu szanować wolę jego i wypełnić. Uścisnął dłoń ojca i pocałow ał ją. Jeszcze jedno, zaczął chory pragniesz ożenku wiedz, że dziś niczego ci nie broinięi, postąp tak, jak ci się podoba. Pam iętaj o- Bogu i o św. B arbarze. Tej nocy polecałem cię gorąco jej opiece i pewnie to raz ostatni, bo czuję mój koniec. A teraz dajcie mi spocząć, bom słaby - i głowa osunęła mu się na poduszki i zasnął po chwili. Słońce prażyło niemiłosiernie, w powietrzu. czuć było burzę. Był to dzień 14 czerw ca 1894 roku. Chory spał ciągle i czuwano wciąż, czy chociaż żyje. Po południu Francik wybierał się do pracy. Ojciec ciągle spał i nie mógł mu jak zw y kle powiedzieć Szczęść Boże!. Prosił m a tk ię, i siostrę, ażeby w złej dla ojca chwili posłano po niego na kopalnię. 1 poszedł. W kancelarii zameldował się u inżyniera, opowiadając w szystko, prosił o pozwolenie w razie nagłym, żeby mógł bez przeszkód kopalnię opuścić podczas zmiany, co* mu życzliwie zostało uwzględnione. P raca na kopalni w rzała w całej pełni, kiedy około wpół do siódmej wozacz przyniósł Francikowi karteczkę, a na niej tylko tyle: W racaj! Ojciec umiera! Francikiem aż z bolu zatrząslo, prędko- skreślił parę słów, oddał wozaczowi z poleceniem dania jej nadsztygarowi i pobiegł pod szyb. Za kilka minut śpieszył CO1Sil z szybu, drogą do domu. Przyszedł w sam czas. Ogromny szloch i płacz w domu tak podziałał na niego, że upadł na kolana przed łożem ojca, całował jego wychudłe ręce, oblewając je łzami. Ojciec go poznał i uryw anem i słowami mówił: Franciku synku m ó j---- na szyb n ie---- św. B arb aro.... dzięki----- jeszcze raz odetchnął, gdy wtem ziemia się zatrzęsła ogromny huk, trzask, i Oberhajer Harok skonał. W szyscy oniemieli. Nim się opamiętano, już krzyki, wołania, hałas nie do opisania, zaczęło się prawdziwe piekło. Szyb Franciszki w powietrzu! Fksulozja gazów! Strach co się robiło. Tyle ludzi w 'kopalni Jezus! Zmiłuj się Boże! Dopiero

50 48 teraz u Haroka zrozumieli, co to się stało a najbardziej Francik teraz widział, że ojciec sw ą śmiercią wyprosił mu u św. B arbary opiekę' jej, Ona go uchroniła, teraz rozumiał dziwne senne widzenie w kopalni, otw arły się mu oczy na w szy stko i zrozumiał ostatnie słowa ojca. Nie w rócę na kopalnię! Nigdy! I mimowoli pada zem dlony obok łoża, na którem spoczyw ały zw łoki ojca. Rzucorip się go cucić, przeniesiono do innego pokoju, gdzie za godzinę optrzytom niał. Katastrofa ta w dziejach górnictwa nie m iała równej sobie. Objęła szyb F ran ciszki i szyb Jan-Karol. Skutki były straszne. Mało co jeden wybuch zniszczył, to następny dopełnił. P ierw sze akcje ra tunkowe zginęły, drugim wybuchem uderzone. Więcej niż 200 górników straciło życie. Karwina i okolica pogrążyły się w ogromnej żałobie. S traszne sceny odgryw ały się na powierzchni, a jeszcze gorsze tam w kopalni, gdzie biedni górnicy przy życiu zostali, a drogę mieli odciętą. Pióro tego nie opisze. Górnik to bohater nad bohatery! Cześć ci górniku po w szystkie czasy, że dla dobra całej ludzkości niesiesz takie ofiary! O by ludzkość uznała twoje poświęcenie. Francik więcej kopalni nie oglądał. Osiadł w Boguminie. U STÓ P M ARJI. Przed Tobą padam niebios Dziewico, Słuchaj mej prośby, Boga Rodzico, Chcą się odrodzić i żyć na nowo, Oto cię proszę nieba Królowo. Zajmij się Pani moją istotą, Zwal ze mnie troski co mnie tak gniotą, Wlej w moje serce wiarę na nowo, Oto Cię proszę nieba Królowo! Niechaj spokojnie łódź życia mego, Płynie wśród morza rozhukanego Niech ją nadziei wiedzie Twe słowo, Oto Cię proszę nieba Królowo! Zapal w mem sercu ogień miłości, Pokaż mi drogę w raj szczęśliwości, Życiu mojemu wskaż drogę nową, Oto Cię proszę, nieba Królowo! Daj ciału zdrowia a spokój duszy, Niech zawsze w sobie złe chęci głuszy, Usłysz mię Pani, chcę żyć na nowo, O to Cię proszę, nieba Królowo! R udolf Chlebowczyk.

51 Pod opieką kapłana. (Epizod z w ojny francusko-niemieckiej.) Piotr Labordin był trębaczem francuskiego 4-go pułku strzelców w wojnie z Prusakami i w podziw wyprowadzał kolegów swoim humorem. Śmiał się nieustannie i sypał dowcipy, jak z rękaw a. C zęsto powtarzał, wskazując na-trąbę: Ona wam m arsz zw ycięski w yśpiew a!" Oczekując na chwilę triumfu, w y g ry w ał pobudki, alarm y i sygnały, czasem przypominał kolegom jaką piosnkę wiejską, wszystkie zaś tony jego trąbki dodaw ały sercom otuchy. Tymczasem triumf oddalał się od armji francuskiej z dniem każdym, stał się w idmem, a po straszliwej bitwie pod Mars la Tour, rozwiał się zupełnie. W bitwie tej trębacz został raniony. Byłby zginął, gdyby nie ksiądz Murot, dobry, św ięty ksiądz Murot, który dał mu przytułek u siebie, chociaż w jego plebanji Prusacy zaledwie nędzny barłóg zostawili. P ielęgnował go i opatryw ał, jak m atka dziecko, a gorączkowe wybuchy rozpaczy u- spokajał słowami św. Ewangelji. Księże pro b o szczu majaczył Piotr czy napraw dę P rusacy m ają zw yciężyć? Czy Bóg nas już opuścił? On dla Francji zawsze był dobrym... W szakże On, dla chwały Francji, zesłał niegdyś Joannę d Arc, a potem wielkiego Napoleona. Uspokój się, dziecko moje.... Bóg cuda czyni. Kampania nie skończony któż przewidzieć może, co jutro p rzyniesie? Ale zw yciężym y? Nieprawda, księże proboszczu? Zwyciężymy, dziecko moje, zw^ycięiżymy odpowiadał, tłumiąc łzy kapłan, który sam także gorąco prosił Boga o triumf dla ukochanej Francji. Zdrowie trębacza ćoraz więcej pozostawiało do życzen'a. Gasł w oczach. Zacny proboszcz, który go iak syna pokochał, trapił się tem wielce. Pewnego dnia w wiosce ziawili się Prusacy. Na szczęście zajrzeli tylko do plebanii, a w i dząc ruinę, opasły kapitan rzekł ze śmiechem: Kai. Zw. ŚJ. K atolików. 49 Nasi tu już byli, nie mamy tu copopasać. Jakoż tak się stało, że plebanję zostawili w spokoju, natomiast roztasowali się tuż przed jej oknami. Co oni robią, proboszczu? Czego chcą? dopytyw ał się trębacz z nienawiścią. Cicho, dziecko moje, zachowajmy wszelką ostrożność! rzekł proboszcz, kładąc palec na ustach. ~ Prow adzą jakieś n a ra d y... Co zam ierzają?... Nie w ie m... Kapitan i kilku oficerów, stojąc w pobliżu, rozprawiali głośno. Ksiądz Murot nastaw ił ucha i po chwili zawołał: Boże! ależ to nikczemne! Oddział naszych rozłożył się obozem o kilkaset kroków stąd za winnicą. Nic nie wiedzą 0 Prusakach... Trębacz z jękiem rzucił się na barłogu. Natychmiast trzeba ich zawiadomić szepnął. Spróbuję odparł ksiądz. Okazało się to niemożebnem; plebanja była otoczona ze w szystkich stron. Nadeszła noc. Zdawało się, że w szystko już we śnie spoczywa, ale proboszcz 1 trębacz czuwali; także Prusacy czuwali. Co teraz robią? zapytał Piotr. W tej chwili w y ru sz ą... odparł ksiądz M urot drżącym głosem. Jakoż odezwał się przytłumiony odgłos bębna, a następnie ostrożnego w ym arszu. Boże! Boże! Nasi niechybnie zginą! narzekał, łamiąc ręce ksiądz Murot. Nie zginą, księże proboszczu! zawołał trębacz; to rzekłszy, z wielkim w ysiłkiem >podniósł się z barłogu, otw o rzył okno,', porwał trąbkę i przyłożył ją do ust: W śród nocnej ciszy zagrzmiał sygnał alarmowy, który się rozniósł daleko, niby odgłos legendowy rogu Rolanda. Zdumieli się Prusacy i zatrwożyli. Skąd ten alarm? Cały ich zamysł przepadł. A trąbka coraz donośniej brzmiała, w ołając: Strzeżcie się! Prusacy id ą!... W reszcie kapitan pruski spostrzegł trębacza, rzucił się ku niemu z wściekłością, 4

52 50 w ydobył z olster pistolet i strzelił. Kula Niech żyje Francja! przeszyła serce ofiary trębacz pad} z Ale trąbka zrobiła sw oje: Francuzi okrzykiem: usłyszeli alarm. Pan Jezus w Ogrojcu. Żaden uświadomiony^ katolik nie da się 'obałamucić wrogom Kościoła Katolickiego J ludu polskiego. Nie pozwoli/lażeby z jego łatwowierności wrogowie jego się śmiali.

53 WYKONAŁO SIĘ! W spaniała rzeźba w kościele N. P. Marji w Krakowie.

54

55 K?aeik humoru. Dialog. Postaw isz jeszcze jedno piwo? Kto? Ty. Ja? Tak. Nie! 51 W szkole. Nauczyciel: Dokąd przyjdzie człow iek po śm ierci? Uczeń: Na cm entarz. O bjektywizm. Na roku spokojnej ulicy stoi kataryniarz i zawzięcie kręci korbą. Ma obwiązaną głow ę i budzi litość. Jeden z przechodniów podchodzi doń, daje mu jałmużnę i pyta: Dlaczego, staruszku, macie obwiązaną głow ę? Przecież nie wytrzymałbym przez cały dzień, słuchając tej kociej muzyki. * Pewien ojciec często pisał do syna, a ten rzadko odpisywał. Raz napisał mu ojciec w liście: posyłam ci 100 koron" a nic nie posłał Wnet przyszedł od syna list z zapytaniem:,a gdzie są pieniądze? bom list bez nich o- trzymał '. Na to ojciec mu odpisał: pieniądze są u mnie, a dostaniesz je leniuchu, gdy będziesz grzeczniejszy. Na Kubie. Fryzjer: Do jakiej partji politycznej należy pan dobrodziej? Klient: Do pańskiej!... F ryzjer: Dobrze! Ale przecież pan dobrodziej nie wie, do jakiej partji ja należę... - Klient: Tak! Ale pan ma b rzy t wę w ręce! * Porada bezpłatna. Ach doktorze, dobrze, że cię spotykam... P oradź mi co na katar. Noś pan chustkę do nosa. Czy w ystarczy? Jak nie w ystarczy jedna, noś pan dwie. Wyznanie. P odżyły już kaw aler do młodej panny: Gdybyś, droga pani, została moją żoną, to bym cię na rękach przez całe życie nosił! To pan tak silny? Tak, pani, mam siłę czterech koni. Nigdy bym nie przypuszczała... Na jednego, co praw da to pan wygląda... W irytacji. W restauracji siedziało tylko dwóch gości, a mimo to poszli poskarżyć się w łaścicielowi na brak należytej obsługi. Gospodarz zirytow any biegnie na salę i na cały głos w oła na kelnerów: Co u djabła! głupim dwom gościom nie możecie dać rady, a co będzie dopiero, gdy sala będzie pełna?

56 Ostatnie pożegnanie. Na pogrzebie pewnego dygnitarza, jeden z jego kolegów przem awiał nad otwartym grobem. Mowę swą zakończył słowami: Bądź zdrów, nieboszczyku! # Z zasady. Panie Piperholz, może mi pan zażyruje w eksel? Nie. Dlaczego? Z zasady. A cóż to za zasada? Zasada taka: nie żyruj, bo potem nie będziesz miał co żerow ać... Prawdziwe świadectwo. Jegom ość jakiś spotyka na ulicy m ałego żebraka, rzewnie płaczącego. Co ci się stało, m ały? zapytuje m iłosierny jegomość. A b o... b o... proszę pana, ten chłopak co tam pędzi, ukradł mi papier. Jaki papier? Papier, w którym było zaśw iadczone, jako ja jestem głuchoniem y od urodzenia * Z?gadki. Moryc, co to jest: zaczyna się na j, a kończy się na w? Uj, to jest przecie takie łatw e! To jest jedna para b u tó w!... T ak? To, jak jesteś taki mądry, to powiedz mi, co to jest: zaczyna się na d a kończy się na w. Może stać pod łóżkiem, pod stołem, lub wszędzie. Nie w iesz? Uj, przecie to takie łatwe! To jest druga para butów!... Nasze służące. Pani: Marysiu, czy nie słyszałaś, już trzy razy dzwoniono, a ty nie otw ierasz, dlaczego? M arysia: Proszę pani, to pewnie mój narzeczony. Nicpoń, obraził mnie w czoraj, niech za karę za drzwiam i p o sto i... To zależy. Panie Janie, czy to bardzo męcząca rzecz jeździć na row erze? To zależy. Od czego? Jeżeli się przejadzie kogo na ulicy i ciągną za to do policji, piszą protokóły to męcząca. Jeżeli zaś uda się uciec to nie. W oczekiw ana zw ycięzcy. Cóż tak wciąż stoisz nad w odą? Ano, bo widzisz przed tygodniem \ założyło się dwóch szkotów, który z nich dłużej pod, wodą w ytrzym a i żaden z nich dotychczas z w ody nie w yszedł. * Mieszczanin i wieśniak. Mieszczanin: Co to za śliczne pow ietrze macie tu na wsi! O ile tu świeżej oddychać, jak w mieście! W ieśniak: T o się wie; właśnie też mówiłem do -mojej starej: Dlaczego to tych wielkich miast nie budują na wsi? * Cud się stał. W pewnem mieście był robotnik nadzwyczaj małego wzrostu. Lubił się upijać. Pewnego wieczora wrócił pijany do domu i położył się do łóżka. W ódka sprawiła, że przew racał się na w szystkie strony. Nareszcie zaw ołał do żony: M atka! matka! Cóż takiego? pyta go żona. Cud się stał wielki! Urosłem tej nocy! I pierzyna mi za krótka i łóżko mi za krótkie! Nieboraczek leżał w poprzek łóżka. *

57 (Humoreska.) Pan Anzelm Anastazy dwojga imion nich kolej i obaj upili się ogromnie i w racali M oczygęba byt sobie obywatelem, a mianowicie zaszczyt przynosił swojemu nazwisku. Trzym ał się on tej zasady, że i roślina marnieje, jak nie byw a podlewaną, a cóż dopiero tak szlachetne stw o nocą do domu, śpiąc jeden w powo zie, drugi na koźle. W tem naraz konie stanęły. Stara to historia, że gdy młyn stanie, natenczas śpiący w nim m łynarz się obudzi. To też i pan M oczygęba i Jan równo rzenie jak człowiek! To też przy każdej sposobności rzetelnie pracow ał w rozmaitych młynach, a że miał żelazne zdrowie, Janie! zaw ołał ra n Moczygęba. cześnie się obudzili. nie zaniedbał obowiązków i w nikogo nie zawadził, gdy miał pod czupryną, więc też nikt mu zasad jego zbytecznie za złe Co, W ielm ożny Panie? Co się stało? Nie wiem, W ielmożny Panie. nie poczytyw ał. Konie stanęły! Miał pan Moczygęba starego woźnicę A stanęły, proszę Wielmożnego Jana, który zapatryw ał się na swojego Pana. pana i z równymi zapałem, jak tenże, r Gdzie jesteśm y? przyswajał sobie wilgoć, gdziekolwiek Kaci tam wiedzą, Wielmożny Panie. takową zastał, w butelkach, kuflach, kieliszkach i szklankach. Bogać, dobrze tam, W ielm ożny P a A to źle! Nie był ten zapał Jana panu Moczy- nie! gębie na rękę, ale że Jan zresztą był Janie! wierny, więc nie chciał pozbywać się Co, W ielm ożny Panie? starego sługi. Z drugiej strony jednakże było to rzeczą arcyniebezpieczną, Rano, proszę W ielmożnego Pana. A kiedy słońce w schodzi? gdy w mieście obaj, pan i woźnica zalali czuprynę, bo natenczas z powrotem A księżyc? To też pewnikiem będzie nad ranem. mogło się nieszczęście w ydarzyć. Eee, Janie, tak to dłużej być nie Hm, hm, Janie! może powiedział razu pewnego pan Co, W ielm ożny Panie? Moczygęba jeden z nas musi być trzeźwym! Pozwolę ci zatem co' trzeci ]raz. Przyw iąż konie do najbliższego drzewa, nakryj je dobrze, a potem przyjdź do gdy będziemy w mieście, pić do woli, mnie do powozu. Noc chłodna, a tyś stary. a ja się wtenczas w strzym am <d picia, M usimy zaczekać, aż rozwidnieje. ale pamiętaj, że następne dwa razy do mnie potem należą, a ty będziesz musiał Jan zeszedł z kozła, mrucząc coś pod pościć! nosem, że zaraz to mówił, iż tak będzie potem przyw iązał konie, nakrył ' Dobrze, wielm ożny Panie! odpowiedział Jan i odtąd ściśle się; tej kolei derami i wszedł do powozu i tak razem trzymali, dwa razy po sobie pan M oczygęba przyjeżdżał sam, podcięty do domu, Z rana ekonom wyszedł z domu, a zasnęli snem sprawiedliwego. a trzeci raz Jan był rzetelnie um alow a id^c przfcz podwórze, zdziwił się niemało, gdy lijrzał przed pałacem iandarę pań ny, podczas gdy pan jako tako s;ę trz y mał. ską, konie przyw iązane do drzewa, nakryte derami. Nie wiedząc, coby to Co się zaś w domu działo, to nie w chodzi w rachubę. miało znaczyć, zbliżył się cichaczem, W ten sposób zachowywali pan i sługa otw orzył drzwiczki i znalazł w powozie kolejki, a było z tem dosyć dobrze. pana M oczygębę i Jana, (.partych o> Razu pew nego jednakże zaszła w obrachunku pom yłka; kto w łaściw ie ją spow o w szystkie boki i chrapiących, aż szyby siebie ramionami, kiwających się l.a dował, trudno stwierdzić dosyć, że i landary drżały. pan Moczygęba i Jan sądzili, że to na No to przebudzenie!

58 W śród w ysp Oceanji znajduje się archipelag, tak zwane W yspy Admiralskie, do których należy Nowa Pom eranja, Mieszkańcy tych w ysp należą może do najdzikszych ludów na całym świecie, a najbrzydszą ich wadą jest ludożerstwo. Skądże biorą ludzi na pożarcie? Oto urządzają zwykłe wyprawy; łowieckie na swoich sąsiadów. Dotarłs>y do jakiejś osa- Pomiędzy ludożercami. śliwe dzieci, nie mogące się bronić, ani uciekać. W pierw szej chwili biedne ofiary zostaną ukryte w leśnej gęstwinie, potem w przeciągu kilku dni odbyw ają się praw dziw e szatańskie uczty i igrzyska, wojownicy na dalsze podążają łowy. Na obrazku widzimy przygotowanie do takiej ludożerczej uczty. Oto dzicy poj- Przygotowanie do uczty ludożerczej. dy, zwykle w dość odległych okolicach, gdyż w bliższych w szystka ludność została już wyjedzona, oblęgają ową osadę, staw iają czaty na ścieżkach i drogach, prześlizgują się do mieszkań i starają się uniemożliwić ucieczkę nieszczęśliwym ofiarom. Potem na dany znak wpadają w szyscy do wioski, zabijają dorosłych maczugami i chw ytają żyw cem nieszczęmali misjonarza, który przybył na te w y spy, aby ich pouczyć o Panu Bogu i wierze Jego świętej, aby im w skazać drogę do nieba. Zamiast wdzięczności ze strony dzikusów za słow a miłości ma go spotkać śmierć okrutna, a potem pożarcie przez tych, którym chciał dobrze czynić. Jeden z nich prowadzi go na miejsce stracenia, inni w ypraw iają szatańskie harce i gotują się do krw aw ej uczty. On nie wie. Kasiu, przyniosłem ci dwa jabłka, co je od pana otrzym ałem. A jakie śliczne? No to ja jedno, a ty drugie. E, nie chcę,, weź oba i zjedz! A czemu nie chcesz? Bo jedno spadło do gnojówki, a nie wiem które. Ostrożny Staś. Mamusiu, czy ten ząb, który mi jutro w yrw ie dentysta, też jeszcze muszę umyć? * Nasze dzieci. Gdzieś podział łupinę banana? pyta w tram w aju m atka m ałego Fredzia. Jest w kieszeni u tego pana, który siedział obok mnie.

59 T R Z E J BRACIA. (Bajka z tysiąca i jednej nocy, która jednakże i w obecnych czasach wydarzyć się może.) (Dla rolników.) U bram y potężnego miasta kalifów, stary i w ychudzony stróż temi słow y powitał obcego przybysza, na zgrabnym koniu siedzącego i domagającego się otwarcia bram y: Nieszczęsny, pocóż przybyw asz? Chcesz pomnożyć naszą nędzę a siebie samego zm arnow ać? Zdziwiony przybysz zapytał, co się stało i taką na to zapytanie odebrał odpowiedź: Snać z daleka przybyw asz cudzoziemcze, że nie wiesz, jakie nieszczęście spadło na kraj potężnego naszego kalifa: oto choć Bóg Mahometa każe świecić słońcu jak dawniej, a dcbre duchy zsy łają deszczu ile potrzeba jednak zboże nasze i proso nie daje takich plonów, jak dawniej i rok rocznie nawiedza nas klęska głodu, która zabiera dzieci nasze a wojowników naszych, osłabionych i bezbronnych w ydaje w ręce nieprzyjaciół. A czy nie próbowaliście środków jakich przeciwko tej klęsce? zapytał obcy przybysz. Na brodę proroka, tak! Przeklęta była ziemia nasza już od lat. Tedy ogłosił władca, Ałłah niechaj go strzeże, że odda córkę sw ą za żonę temu, kto złe duchy odpędzić zdoła. Ale nie pomogły żadne środki a tak i nadal głód cierpieć musimy. P rzybysz słuchał uważnie relacji stróża, który długo i szeroko opowiadał całą sprawę: jak najprzód kapłani i mędrcy zaklęciami chcieli oddalić klęskę, lecz to w szystko było napróżno a kalif i lud oddali się zupełnemu zwątpieniu i rozpaczy. W tedy zdarzyło się, że przybyli do m iasta dwaj cudzoziemcy ze W schodu, a każdy z nich miał z sobą worek tajemniczy. Kazali oni zaprowadzić się. przed kalifa, którem u zw ierzyli się, że zapomocą zaw artości swych w orków odwrócą klęskę i kraj uczynią tak bogatym, jakim był dawniej. Jakże się nazywali ci dwaj i cóż osiągnęli? w ykrzyknął przybysz. Jeżeli znałeś ich kiedy. odrzekł stróż tedy pożałuj ich z głębi serca; jeden z nich nosi miano fosforu", drugi zaś azotem" kazał się nazywać. Obaj oni teraz we więzieniu ślęczą, albowiem okazało się, że płonne były ich obietnice. Ten, którego azotem" zowią, obiecywał, że w ytw o rzy on zboże tak wysokie, jakiego jeszcze nikt nie widział; drugi zaś m ówił: cóż w am pomoże, gdy źdźbła będą wysokie a kłosy puste? i obiecywał w ytw orzyć ziarna wielkie i dorodne, jak orzechy laskowe. M ądry kalif przeznaczył dla każdego z nich po jednej prowincji, gdzieby mogli w ypróbow ać skuteczność cudow ną sw ych środków. I rzeczywiście po roku sprzątał azot" źdźbła w yższe od chłopa a ziarna zaś, które sprzątał fosfor", wielkie były jak głóg. Lecz. w drugim roku mniejsze już były tak źdźbła, jak i ziarna, a w trzecim roku już taki sam był nieurodzaj, taka sama klęska i nędza, jak przedtem. W tedy rozgniewał się kalif i obydwóch chwalców w trącił do więzienia, gdzie dotąd przebyw ają. O, prow adź mnie do kalifa! zaw ołał przybysz. Nieszczęsny! Czy chcesz się wtrącić w przepaść nieszczęścia? Co uczynić z a m ierzasz? Lecz cudzoziemiec nie skłaniał swego ucha ku przestrogom stróża. Gdy przywiedziono go do stóp tronu, skłonił się głęboko przed kalifem i w te przemówił słow a: W ładco w iernych! Słyszałem o klęsce, która naw iedziła kraj twój i pragnę ci dopomódz. A na tó sułtan: A czy słyszałeś także o cudzoziemcach, którzy w lochach moich jęczą? Ci tak samo przemądrzale mówili, jako i ty; czy chcesz dzielić ich losy? Stanie się, jak chce Ałłah! rzekł cudzoziemiec. Obdarz tam tych wolnością a ja w espół z nimi uratuję ziemie twoje. Tam ci nie są oszustami, jak zapew ne sądziłeś, oni tylko działali nie 55

60 56 W ładco wiernych! Niech Bóg Mahom eta odpłaci ci za twoją łaskę. My jednak nie możemy tu zostać na zawsze, gdyż Ałłah chce, aby potas, kw as fosforow y i azot dobro w yśw iadczali w szyst m ądrze: samolubstwo i niezgoda były przyczyną ich nieszczęścia. Jeżeli pozwolisz, panie, tedy opowiem ci ich dz.eje, które są zarazem i mojemi dzijj mi: VV dalekim kraju żył pewien kupiec, któremu wróżka dobroczynna podarowała talizman, zaw arty w trzech workach, nigdy niewyczerpanych. Potrzeba było tylko potrosze z każdego w orka w y sy pać na rolę. a najsuchszy naw et piasek przynosił' plony stokrotne, i Gdy kupiec uczuł zbliżającą się śmierć, przyw ołał trzech synów, których na cześć wróżki nazw ał w edług trzech istot, przebyw ających w workach, oddał im talizman i tak przem ówił: Oddaję wam te, trzy worki na wspólną własność. Przyniosą one wam bogactwo i zaszczyty, jeżeli żyć będziecie zgodnie i nigdy się nie rozłączycie. Istota zaw arta w jednym z worków, zwana azotem, każe szybko w yrastać roślinom; istota drugiego, fosfor, stara się 0 wielk;e kłosy i dorodne ziarno; isiota trzeciego worka, to jest potas dodaje roślinom zdrowia i siły, czyni ziarno pożywniejszem, a owocom dodaje smaku. Żadnego z tych przymiotów nie może zabraknąć roślinom, które ludzie hodują dla u trzy mania życia. Lecz, biada wam, jeżeli się będziecie sprzeczać 0l posiadanie worków' i rozłączycie się w niezgodzie. Tylko jeżeli trzy te istoty razem działają, w tedy następuje błogosław ieństw o w różki dobroczynnej, która mi te trzy worki w darze oddała. O tem pam iętajcie zaw sze. lo powiedziawszy kupiec, skonał; ale synowie nie byli zgodni między sobą i nie usłuchali rad ojca, lecz poszedłszy podzielili się spadkiem, tak, że każdy z nich otrzym ał jeden worek. N ajstarszy z braci zabrał w orek z istotą azotu, drugi z fosforem a trzeci z potasem. Tym najmłodszym zaś ja jestem, o panie! Dwa* moi bracia poszli ted y do rolników, obiecując im, że zapomocą sw ych w orków czarownych sprowadzą im bogate plony, jeżeli dostaną za to dużo pieniędzy. Rolnicy uwierzyli im i płacili dobrze. A gdy nakoniec ja przyszedłem do nich, przedkładając, że siła cudowna potasu niezbędna jest do osiągnięcia zdrow ego i pokim ludom i krajom. żywnego ziarna, w tedy wypędzili mnie. mówiąc, że nie mają pieniędzy. Lecz siła talizmanu skutkuje tylko w tenczas, jeżeli azot, fosfor i potas działają wspólnie, a ponieważ rolnicy nie mieli mego worka z istotą potasu, przeto plony- zawiodły; pieniądze w ydane zostały nadarmo. Gdy bracia moi przybyli znów w reku następnym,, wypędzono ich wśród wyzwisk i łajań. I oto przybyli teraz do ciebie, m ądry następco proroka, którego niechaj Ałłah błogosław i; jakże jednak mógł każdy z nich z osobna zdz,iał;ć cośkolwiek, jeżeli moc talizmanu traciła swą siłę naw et już wtedy, gdy mego worka jedynie brakło. Jeżeli jednak, o panie, zechcesz być w spaniałom yślnym i braci moich obdarzysz wolnością, tedy we trzech razem uczynimy kraj twój szczęśliwym po w szystkie czasy. A sułtan rzekł: * Jeżeli prawdę mówisz cudzoziemcze, tedy w nagrodę otrzym asz córkę moją za żonę, jeżeliś zaś skłamał, natenczas um rzesz! I posłał swego w ezyra z cudzoziemcem do więzienia. Tenże uścisnął braci swoich i rzekł: ; ;, B racia drodzy! Czy poznaliście teraz, jaką mi wyrządziliście krzywdę? Dlaczegóż chcieliście opuścić mnie, najm łodszego1pośród w as? Czy nie wiedzieliście, że bez potasu nic zdziałać nie mc^ żna? P rzyszedłem teraz, aby was w ybaw ić; przyrzeknijcie mi, że stać mi będziecie ku pom ocy ze swymi w orkam i a uzyskacie wolność. B racia zgodzili się chętnie, mówiąc: Przyznajem y, iż postąpiliśmy źle; odtąd już razem działać będziemy. I rozsypali bracia zaw artość swych w orków na pola, które też rodziły obfitość ziarna i słomy, owocu i wina. Odtąd ustała w kraju klęska głodu a kalif szczęśliwym się czuł i koniecznie najmłodszemu z braci, potasowi córkę swą za żonę dać chciał. Lecz ten rzekł: Zatem rozkaż, a przybędziem y do kraju twego w czasie zasiewów i postaram y się, ażeby zboża twoje rosły i aby drzew a rodziły owoce. Obdarzeni sowicie, pożegnali Kalifa

61 57 trzej bracia, cenieni i szanowani przeż w ysiał kalif gońców, aby sprowadzili do wszystkich. kraju trzech braci, zw anych: p o t a s, A gdy. nadszedł czas siewów, w tedy kwas fosforowy i azot. Wzrost katolicyzmu w Anglji i Ameryce. Jak wiadomo, Atiglja już w pierwszej połowie XVI wieku odpadła od Kościoła za sprawą króla Henryka VIII, który wbrew nauce kościelnej rozw iązyw ał dowolnie i coraz to nowe zaw ierał m ałżeństwa. W ierną Kościołowi pozostała jedynie Irlandja ze sw ą celtycką ludnością, za co przez długie wieki najsroższe znosić musiała prześladowania. Zdawało się, że Anglicy i wogółe cała, rasa anglosaska, opanowani są żądzą, zdobycia jak największej potęgi materjalnej i panowania nad wielką częścią świata i zapatrzeni w swoją wielkość, potrafią jedynie służyć swoim egoistycznym interesom. Tymczasem w najnowszych czasach jest tam widoczny ogromny naw rót do religijności, czego dowodem jest fakt, że najpopularniejszą książką przed 3 laty była tam Biblja, która się rozeszła aż w 4 miljonach egzem plarzy. Niemniej pocieszającym objawem jest tam żywotność i wzrost katolicyzmu. Niedawne to s,ą czasy, gdy w całej Anglji było zaledwie kilkakroć stotysięcy katolików, podczas gdy dziś bez katolickiej Irlandj liczy się ich już kilka miljonów. A konwertytyzm, czyli pow rót do katolicyzmu, rośnie z re ku na rok. Dosyć powiedzieć, że w angielskiej Izbie Lordów (naszym Senacie) zasiada już 43 katolików. Ruch ten zaznacza się zresztą na każdem polu. W Londynie istnieje już wolny uniwersytet katolicki (Catholic Tnith Society) przy Eccleston-Street, niedaleko* W estm instru. Jest także już prasa katolicka. Tygodnik katolicki The Uniwers" rozchodzi sięi w przeszło stu tysiącach egzemplarzy. Dalej obejmują katolicy w a żne placówki w służbie dyplomatycznej, jak w sekretariacie Ligi Narodów i w am basadach a w parlam encie coraz w ięcej liczą się z postulatam i ludności katolickiej. Zwrot ku katolicyzmowi widoczny jest także w piśmiennictwie angielskiem. C zasy takiego W altera Scotta z jego ży- w iolow ą nienawiścią do Kościoła katolickiego, minęły jąż bezpowrotnie. Głębokie wrażenie w yw arły i w yw ierają pisma św ietnych pisarzy duchownych, jak kard y n ała W isem ana i J. H. Neromana. W ielką poczytnością. cieszą się dzieła żarliwych obrońców myśli katolickiej, słynnych powieściopisarzy: Hilarego Belloca i G. K. Chertestona. Do konw ertytów należy utalentowana powieściopisarka S. K. Smith, żona pastora w Sussere oraz Compton-Mackenzie, również w ybitny powieściopiisarz. Niezmiernie ciekawem zjawiskiem jest zm arły przed laty autor Pana Św iata", Hugh Benson, syn anglikańskiego biskupa. Pan Świata" jest to fantastyczna powieść (tłumaczona także na język polski) o rewolucji w szechśw iatowej i mającym jakoby nastąpić ogólnym przewrocie koło roku Na pierwszy plan w ysuw a się w tei powieści dyktator Europy, Juljan Felsenburg. Cała Europa się laicyzuje (to jest pozbywa się religji w życiu pryw atnem i publicznem), religję się zakazuje i usuwa ze wszystkich szkół. Na całym świecie zupełny przewrót, Anglija traci Indje i inne bogate kolonje, wszędzie obejmują rządy masoni, pożoga w ojenna obejmuje Daleki W sch ód W, tem straszliwem zamieszaniu ratuje cywilizację opoka św. Piotra w Rzymie, katolicyzm. Jest to znamiennem, jeżeli się zw aży, że takie słow a dochodzą do nas z Anglji, z kraju, w którym, do niedawna o wszystkiem: innem mówiono, tylko nie o katolicyzmie. Jak widzimy, stosunki w Anglji, tej tw ierdzy najsilniejszej protestantyzmu, jak się zdawało, uległy gruntownej zmianie, Zkolei przejdźm y do klasycznego kraju dolara i mamony, do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej Obok miljonów bezrobotnych, głodujących ze swemi rodzinami i skazanych na krańcową nędzę, widzimy tam rozpasane marnotrawstwo, rozwięzłość obyczajow ą i straszliw e ze-

62 58 f * psucie u tych, którym los szczęśliw y pozwoli! zebrać olbrzymie fortuny. Na polu religijnem panuje w skutek pow stania-niezliczonych sekt poprostu chaos, jakiego się nie spotyka w żadnym innym, kraju, a przyczynia się do tego w ew nętrzna próżnia i czczość protestantyzm u. Żądny autorytet, żadna pow aga nie pow strzymuje jego nieuniknionego rozkładu. Doszło do tego, że pow staw ają\ tam sekty i zbory po to, ażeby po cerenionjale niby religijnym i odśpiewaniu pieśni, zaopatrzyć się w morfinęi, czy kokainę. Niektóre z tych sekt posunęły się już tak daleko, że jak np. w Los Angelos, św iątynię zastępuje w łaściw ie teatr z ceremoniami do tego stopnia śmiesznemi, że nie mają cne właściwie nic wspólnego z kultem religijnym. A cóż tu mówić dopiero o olbrzymich centrach głównych, jak Nev-York, Chicago, Milwaukee itp., tworzących gniazda wszelkiego rodzaju zboczeń, a co za tem idzie, zgnilizny moralnej, która prędzej, czy później, zaprow adzić musi tak potężne S tany Zjednoczone A. P. do katastrofy socjalnej i w reszcie politycznej, jeżeli stosunki te nie ulegną gruntownej zmianie. P ro testan tyzm amerykański, przesiąknięty naw skroś prądam i masońskiemi, z pew nością nic na to nie pomoże. To też zastanow ić nas musi, jakie stanowisko wobec tych stosunków zajął naw rócony na katolicyzm Japończyk, w y bitny socjolog, szef biura społecznego w Tokio, dr. Toyohiko Kagawa, którego w y wodami zajął się poważny odłam prasy amerykańskiej. W ystępuje on z śmiałem twierdzeniem,, że kryzys w szechśw iatow y może zw alczyć tylko Chrystus i jego nauka, wprowadzona w życie i moralność rasy białej". W zorem powinien być taki św. Franciszek z Assyżu. Nie w ystarczą żadne postępy techniki, jeżeli się do nich nie doda modlitwy, jeżeli się nie wróci do dawnej wiary, owszem cała ta niby wysoka cywilizacja europejska, którą w ' jej ostatniem zdegenerowanem stadjum obdarzono także i Japonję, skazana jest nieodwołalnie na zagładę, Czy te słowa, w ypowiedziane przez przedstaw iciela ra sy żółtej, patrzącego na św iat bez uprze dzeń, nie są znamienne i nie budzą pow ażnych myśli! A tymczasem gdy kościół anglikański ciągle się rozpada w niezliczone i budzące nieraz w prost śmieszność sekty a burżuazja szybkim krokiem zdąża do otchłani czerw onego przew rotu, który jej zgotuje niesław ny koniec, to Kościół katolicki coraz więcej zyskuje zwolenników, z dnia na dzień rośnie w siły i wzmacnia się. Na dowód niechaj posłużą cyfry. Ze wszystkich kościołów chrześcijańskich łącznie ze w szystkiem i sektami, najsilniejszą grupę tw orzą katolicy, których liczba przekracza 20 miljonów. Pieczę duchowną nad nimi roztacza 16 arcybiskupów i 104 biskupów. Tej liczbie odpowiadają, oprócz osobnych parafij, dziesiątki tysięcy szkół katolickich od najniższych do najw yższych. Do tych ostatnich należy w stolicy państwa, Waszyngtonie, uniw ersytet katolicki obok 14 innych, rozsianych po innych wielkich miastach. Naw iasem pow iedziaw szy, to i w angielskiej Kanadzie są 3, a w państw ach Ameryki Południowej także 3 uniwersytety katolickie. Tym zwartym; miljonom katolików przeciw staw ia się niezliczona, jak wyżej wspomniano ilość sekt i co gorsza, rekrutująca się z pośród nich potworna arm ja aż około 50 miljonów bezwyznaniowców. Nic dziwnego, że wobec tych stosunków autorytet Kościoła katolickiego ciągle w zrasta. Zwrot w opinji publicznej Stanów Zjednoczonych A. P. w stosunku do niedaw na tak lekceważonego i zwalczanego katolicyzmu najlepiej ilustruje taki fakt, jak kandydowanie na prezydenta katolika Al. Smitha, który, chociaż nie w ybrany, jednak zebrał na siebie olbrzymią, nieprawdopodobną w prost ilość głosów. Wielką, jest także liczba pracowników we winnicy P'ańskiej w tym kraju. W ym ienim y tylko jeden szczegół, że samych O. O. Jezuitów jest w Stanach Zjednoczonych ze w szystkich krajów najwięcej, bo aż 4.231, podczas gdy w kraju tak katolickim, jak Polska, jest ich zaledw ie kilkuset. Na nic się zatem przydadzą zakusy w rogów. Kościół nasz i na drugiej półkuli m a zapewnioną pomyślną przyszłość.

63

64 60 Zgon Kapłana-Obywatela W skołataną pierś społeczeństw a naszego nowy ugodził cios. Spodobało się Bogu zabrać z pośród nas jednego z najlepszych kapłanów, ś. p. dziekana Krzystka, proboszcza w Stonawie. Nad św ieżą stojąc mogiłą, zastanaw iamy się nad tern, kogo utrąciliśmy. I chociąż każda mogiła mówi nam dobitnie, iż znikome są spraw y tego św iata, to jednak i o tych sprawach rozw ażać nam należy, boć człowiek stw orzony jest z ciała i z duszy, a obowiązkiem jego- jest troszczyć się: o oboje. Zadanie to w całej pełni nie tylko względem siebie, lecz i względem swych rodaków spełnia} ś. p. Zmarły. Był wzorowym sternikiem swej parafji i jako taki zachęcał zaw sze owce do znoszenia wszelkich dolegliwości ży ciowych, gdyż wierzył' i do tej w iary innych pobudzał, że za grobem lepszy czeka nas żyw ot. Już nie podniesie się dłoń Jego, błogosławiąca wiernych, nie rozbrzmi głos ani ku upomnieniu grzeszników, ni ku utrw a leniu chwiejących się w wierze, ani ku chwale chodzących ścieżkami żyw ota wiekuistego4'. Umarł i nie powstanie aż na Kłos archanioła. Osieroceni my, a osierocenie to tem boleśniejsze, że chwile, które przeżyw am y, tak bardzo są doniosłe, tak bardzo trzeba nam było głosu umacniającego nas w wierze, że przem i ną te burze, które nami miotają. Spodobało się Bogu, aby głos ten zamilkł na wieki. Ale grób Jego tem głośniej przemawia do nas. W szak w nim spoczyw a ten, którego życie całe było zmaganiem się z przeciwnościami, było pasm em dni, obfitujących w wielkie cnoty Kapłana-Obywatela, którem u parafjanie niejedno zawdzięczają, a zaś na pierwsze miejsce tych w szystkich szlachetnych czynów Zmarłego w ybija się budowa kościoła, pięknego domu Bożego, którego powstanie Jemu Stoinawianie zawdzięczają. Cześć zm arłem u Duszpasterzowi, Przewodnikowi naszemu! Cześć stokrotna za Jego zbawienny w ysiłek życia, za Jego pasterzowanie wśród nas, w którem wskazyw ał nam drogę jasną obrony wiary1św. P rzyrzeknijm y Mu na cześć Prochów Jego, że z drogi, jaką nam wskazał, nie zejdziemy. Tak nam Boże dopomóż, a Jemu daj św iatło wiekuiste! Niech odpoczyw a w pokoju! Pogrzeb tego zacnego kapłana przybrał m anifestacyjny charakter. Tłumy tysięczne zebrały się na miejscu żałoby, aby oddać ostatni hołd zmarłemu Kapłanowi. 80 kapłanów kroczyło przed trumną. Ceremonje pogrzebowe odprawił kolega z ław y szkolnej, przew. ks. prałat Weissmann, wspomnienie pośmiertne wygłosił z głębokiem odczuciem straty sąsiad Zmarłego*, ks. Jakób Gazurek. Uroczystość pogrzebow ą zaszczycili swoją obecnością: p. Generalny Konsul dr. Leon Malhomme, dr. Wolf, dyr. Feliks, dr. W. Olszak z Karwiny, poseł Junga, p. Czepan za Patronat i inni. N.ad grobem pożegnał Zm arłego imieniem Związku Śląskich Katolików i imieniem ludu polskiego na Śląsku p. dr. Wolf, a za gminę przemówił p. Cygonek. Jaką gazetę powinniśmy czytać? Życie nasze, zw łaszcza w obecnych czasach, jest aż nadto szare, a często naw et sm utne i ponure. S taram y się odwrócić myśli od tej szarzyzny, uciec choć na chwilę od codziennych trosk, doznać uczucia ulgi i wytchnienia i w tym celu zazwyczaj bierzemy do ręki gazetę. Ale po przeczytaniu odrzucam y ją z niechęcią, bo o. czem pisze! O1 samych zbrodniach, m orderstw ach, zabójstwach, kradzieżach, włam aniach, oszustwach, defraudacjach, przestępstw ach przeciw moralności, wyuzdanej rozpuście, zamieszcza długie spraw ozdania z kryminalnych procesów i z chorobliwem upodobaniem prawie w yw leka na św iatło dzienne wszyst-

65 61 ko to, co wykazuje, jak nisko upadł dzisiejszy człowiek. A przytem jeszcze najrozm aitsze _sensacje pod nagłówkami, drukowanemi tłustemi czcionkami, ażeby tem lepiej w padały w oczy. A więc niepokojące wieści, jakoby już jutro groziła w ojna lub w szelkiego rodzaju przew roty. Tym czasem jest to wszystko z palca w yssane i obliczone na tumanienie łatw ow iernych czytelników. Pytam y, jaki pożytek przynoszą nam takie wiadomości, dalej sprawozdania o bezpłodnych naradach różnych rządów, wieści o buntach i rozruchach pospólstwa, o różnych katastrofach gdzieś w dalekim świecie i o niezliczonych zbrodniach? Zadaniem pisma, które za ciężko nieraz zapracowany grosz kupujemy, jest podawać nam zdrow y i pożyteczny pokarm dla naszego ducha, a nie truciznę. P am iętajmy o tem, że takie, pismo dostaje się także do rąk naszych dzieci. Doświadczenie zaś uczy, że czytanie takich rzeczy zabija z biegiem czasu poczucie prawdziwej moralności, wskazuje w prost drogę do zbrodni i wywołuje zbrodnicze instynkty, którym' człowiek w reszcie ulega. P rz y kładów nie potrzebujemy daleko szukać, bo nastręcza ich poddostatkiem życie codzienne. A jak wygląda dobra gazeta? Dobra gazeta nie rozpisuje się całetni szpaltami o bezpłodnych sprawach politycznych. Zamieszcza tylko to, co jest istotne i o czem czy telnicy wiedzieć powinni. Dobra gazeta unika sensacyj, o zbrodniach i zboczeniach ludzkich pisze jak najmniej i w odpowiedni sposób. Dobre pismo natom iast uw ydatnia to, co na uznanie zasługuje, unika świadomych przekręceń w przedstaw ianiu faktów i zajść, nie dopuszcza się świadomej przesady lub co gorsza kłam stw a, nie szczuje jednych ludzi przeciw1 drugim i nie przyjmuje korespondencyj i artykułów od jednostek o wątpliwej kwalifikacji moralnej. Jego hasłem będzie prawda i cnota, bo tylko z dobrego źródła może w ypływ ać zdrój uszlachetniający um ysły ludzkie. Na szczęście takich pism nam nie brak. Mamy tutaj w Czechosłowacji pisma katolickie W obronie praw dy" i Nasz Kraj, zasługujące pod k a ż d y m względem na zaufanie i poparcie. Komu nie w ystarcza, ten ma za kordonem Głos Narodu, Polonja" i inne dobre pisma codzienne, których tutaj wym ieniać nie potrzebujemy. Z tygodników zagranicznych dla rodzin katolickich najodpowiedniejszym jest wychodzący w Poznaniu Przewodnik Katolicki", Jest to pismo bardzo dobre, z obfitemi i przepięknemi ilustracjami, o ciekawej i doborowej pod każdym względem treści w starannej^ redakcji. Nie powinno go braknąć w żadnym domu katolickim., tembardziej, że cena 1 Kć za num er jest bardzo przystępna. Błogosławieństwo domu. Z Bogiem zawrzej swe przymierze, W ręce jego złó ż twe życie, Kochaj Go ze serca szczerze On ci da swych ła sk obficie. W domu twem szczęście zagości, M iłość zgoda zapanuje, Będzie chleba do sytości, N ędzy dom twój nieodczuje. R u d o l f C hlebow czyk. Miną cię wszelkie ciężary, Minie wróg z chwilami ziemi, N ie utracisz swojej wiary, Ojców mowy, ojców ziemi. Obdarz hojnie ubogiego, On prowadzi w dom twój Boga, Kochaj każdego bliźniego, I każdego swego wroga.

66 62 Dwudziesfopięciolecie Beskidu4* w Cieszynie. Oddział Pol. T ow arzystw a T atrzań skiego Beskid Śląski" w Cieszynie obchodził w minionym roku 1934 jubileusz swego dwudziestopięcioletniego istnienia. W naszych pięknych górach beskidzkich polska ludność śląska długo nie miała w łasnego dachu nad głpwą, a schroniska, które tam wzniesiono, były to w y łącznie schroniska niemieckie, w których niechętnym okiem na nią spoglądano. Dopiero w roku 1909 dzięki inicjatywie kilku szlachetnych jednostek z Górnego Śląska i miejscowej inteligencji powstało w Cieszynie Polskie T ow arzystw o Tuszynie. W ten sposób stanęło na Ropiczce w roku 1913 pierw sze w Beskidzie Śląskim polskie schronisko, skromne copraw da, ale własne. Ludność nasza przywiązała się też odrazu do tego własnego kącika i tłumnie go odwiedzała, zwłaszcza w niedziele i św:ęta. Była też Ropiczka ulubionym celem wycieczek szkolnych; na jej szerokim i przestronnym szczycie zażyw ały dzieci z zagłębia węglowego w śród gier i zabaw do syta zdrowego- pow ietrza górskiego i ożywczego św iatła słonecznego. Tę sielankę przerw ał niestety wyb:ich Schronisko na Stożku. rystyczne Beskid1", którego zadaniem było zapoczątkow ać polski ruch tu ry sty czny i stw orzyć dla niego w arunki istnienia. Chozdiło przedew szystkiem o założenie pierw szego polskiego schroniska, jeżeli Beskid" nie m iał stracić racji bytu. Najtrudniej było zebrać potrzebne fundusze, zw łaszcza, że program nowego Tow arzystw a w ówczesnych stosunkach śląskich nie rrógl liczyć na popularność i wydatniejsze poparcie. Ale trudności finansowe w reszcie szczęśliwie pokonano-, dzięki ofiarności mecenasza Cyryla Ratajskiego z Raciborza i zabiegom koło grom adzenia grosza dra Jana Kotasa, podów czas koncypjenta notarialnego w Ciewojny światowej. Pod sam koniec w roku 1918 straw ił schronisko ogień, podłożony zbrodniczą, dotąd niewyśledzoną ręką. Zam ierzano je odbudować na nowo. Ale tymczasem wojna się skończyła, a w krótce potem nastąpił krzywdzący podział kraju. W obec zupełnie zmienionych stosunków odstąpił zarząd Beskidu" od swego pierwotnego zamiaru i wybudował w latach obszerne schronisko na Stożku, między dolinami W isły i Olzy. Zmienione sto-suriki polityczne były też powodem, dla któiego w Czechosłowacji powstało w roku 1921 odrębne Polskie T ow arzystw o Turystyczne Be

67 63 skid z siedzibą w Orłowej z tymi samym programem co cieszyńskie. W tym samym roku połączy! się Beskid" w Cieszynie ze względu na przyszłość jako oddział z Polskiem Tow arzystw em Tatrzańskiem w Krakowie, które jest rozgałęzione po całej Polsce, tak, iż oficjalna jego nazwa brzmi obecnie Oddział Polskiego Tow arzystw a Tatrzańskiego,,Beskid Ślą~ ski w Cieszynie. Działalność Beskidu" orłowskiego dzięki usilnej p racy tam tejszego zarządu z prezesem W ład. W ójcikiem na czele doprowadziła do nader korzystnych wyników, których owocem jest wybudowanie i otw arcie w roku 1929 pięknego schroniska na Kozubowej. Ludność polska w Czechosłowacji zyskała w ten sposób trw ały punkt oparcia w sw o ich górach. Schronisko na Stożku było przedm iotem długoletnich starań i w ysiłków Beskidu" cieszyńskiego. Jakkolwiek otw arte już w roku 1922, dopiero w roku minionym zostało ostatecznie w ykończone. Zbudowane w stylu zakopiańskim na kam iennej podbudowie imponuje ono swemi rozmiarami, gdyż zajmuje blisko 400 n r zabudowanej przestrzeni. Na całość, licząc poddasze, składa się aż 27 ubikacyj i 3 obszerne w erandy. Do użytku turystów i gości służy 60 łóżek, nadto dostarcza ono więcej aniżeli drugie tyle noclegów wspólnych. Salę główną zdobi, świeżo sprawione urządzenie: z m otywami stylu istebniańskiego. Działalność Tow arzystw a-jubilata nie kończy się na trosce o schronisko i na pracach w górach. Szczególnie podnieść należy jego w ysiłki w kierunku propagandow ym, ażeby swoich i obcych zaznajomić z naszemi górami. Tu należy wym ienić jego' w ydaw nictw a, mianowicie 2 m apy turystyczne, Przew odnik po B e skidzie Śląskim i Śląsku Cieszyńskim" j Przewodnik po Cieszynie i okolicy, obydwa pióra dra Jana Galicza i bogato ilustrowane Roczniki z licznemi pracami różnych autorów o naszych górach. Roczników tych w yszło dotąd 5, dalsze mają się pojawiać co roku. Do najbliższych zamierzeń T ow arzystw a należy budowa m ałego schroniska na Kamiennym w W i śle, które w zimie szczególnie będzie miało wielkie znaczenie dla narciarzy, jako punkt łącznikowy między Baranią a Równicą. Na czele Tow arzystw a stali w tym 25- letnim okresie: Dr. F. Biały z Rybnika (bardzo krótko), następnie przez długie lata. bo aż do roku 1925 ś. p. ks. Józef Londzin, od roku 1925 do chwili obecnej dr. Jan Galicz. Odpowiedzialny i trudny urząd skarbnika podczas budowy schroniska pełnił insp. Karol Buzek. Beskidowi" cieszyńskiemu życzymy z okazji jego jubileuszu jak najpomyślniejszego rozwoju na najdłuższe lata i jak najlepszych wyników w jego zbożnej pracy. Z wycieczki do Norwegji. Czy w ycieczka do Norwegjj jest k w e st ją tylko czasu i pieniędzy? Pewnie, że trzeba mieć do dyspozycji ze trzy tygodnie z Hamburga na północ i powrót do Hamburga równe dwa tygodnie i pewną kw otę, leżącą ostatecznie w granicach możliwych. Nowym czynnikiem, utrudniającym znacznie w yjazd z Czechosłowacji zagranicę, jest ograniczenie w y wozu walut. Bez pozwolenia wolno w y wieźć Kć miesięcznie, a za tę kwotę daleko się nie zajedzie. Trzeba więc mieć pozwolenie Banku Narodowego w Pradze na w yw óz kw oty większej. Bank udziela tego pozwolenia indywidualnie, to znaczy nie grupa cala, lecz każdy uczestnik sam musi się, o nie postarać. Trzeba załączyć świadectlwo lekarskie, że kuracja zagranicą konieczna potrzebna, a ministerstwo surow o przypom niało 'lekarzom, aby w y dawali św iadectw a rzeczywiście tam, gdzie zachodzi potrzeba. Pew na nauczycielka z pod Pragi opow iadała mi, jakie to kłopoty miała z uzyskaniem takiego zaświadczenia. Lekarz szkolny kategorycznie odmówił jej, bo na poratow anie niby nerwów, zakładów w kraju dość i w yjazd zagranicę niepotrze

68 bny. Udała się do innego lekarza: chciałoby się jej do Norwegji. Lekarz odrazu w ystaw ił jej odpowiednie zaświadczenie, a gdy w domu zajrzała doń, stwierdziła z przerażeniem, iż lekarz napisał, że niezbędna jest dla niej kuracja na Adrjatyku. Do Hamburga przybyła grupa czechosłowacka już dzień przed terminem, bo chciała zwiedzić i miasto' i słynny zw ierzyniec Hagenbecka, w rozległym parku na przedmieściu Stellingen. ibzisiaj wogóle urządza się zwierzyńce na wzór hagenbeckowego: zw ierzęta nie są umieszczone w klatkach, lecz żyją na w olności w w a runkach możliwie takich, w jakich żyły u siebie, nim zostały schw ytane. W yjazd okrętu naznaczony był na godzinę 2 popołudniu. Koło południa zaczęli napływ ać turyści, czemu przypatryw aliśmy się z pokładu. Szły te rzesze bez przerw y, z pakunkami, kuframi, leżakami, a okręt wchłaniał to wszystko. Na molo stały tłumy krew nych lub ciekawych, bo odjazd parow ca zaw sze ściągnie.widzów. Odjazd opóźnił się o kilka minut, bo jeszcze po drugiej przybyw ali pasażerowie, zdyszani i spoceni. Ostatecznie przy muzyce kapeli okrętowej, żegnany przez tłum y publiczności z zabrzegu, parowiec ruszył, ciągniony w porcie przez m ały holownik. Gdy znalazł się poza portem, ruszył o w łasnych silach. Nie byliśmy jeszcze na morzu. Płynęliśm y Łabą. Jakiś komin i dwa m aszty sterczały z w ody: tu, na rzece, poprostu nie do uwierzenia, zatonął jakiś okręt angielski. Po 4 godzinach brzegi ustąpiły i znaleźliśmy się na pełnem morzu. Następny dzień, to niedziela. fw jednej dużej sali najprzód nabożeństw o katolickie, potem ewangelickie, oba z przem o wami, których treścią było przypom nienie bohaterów niemieckich, którzy zginęli w pamiętnej bitwie morskiej niemieckoangielskiej w S k ag er-p aku 1 Iipca Byliśmy na Morzu Północnem, rzadko kiedy spokojnem. Okręt chwiał się nieco, co w ystarczało, by jeden i drugi zachorow ał na chorobę morską. Dziwna ta choroba. Jedni mówią, że to choroba nerwowa, inni, że żołądkowa. To też rady, by nie zachorować, są różne. Jedni polecają, najeść się do syta. inni, nie jeść nic, inni, posilać się koniakiem. Kto ma pew ną dyspozycję, temu nic nie pomoże, zachoruje nawet przy lekkiem kołysaniu się okrętu: na innego znów huśtanie przy największej burzy nie działa. Pasażerowi robi się słabo, w oczach dwoi mu się, na czoło występuje zimny pot, poczem ; bez żenady składa poprzez barierę ofiarę bóstwom morza. Temsamem jednak ulga nie następuje. Zdaje się, jakoby wszystkie wnętrzności chciało w yrw ać z człow;eka. Depresja fizyczna i moralna jest wielka., Jest się obojętnym na wszystko. Najpiękniejszy widok nie interesuje. Dopiero gdy wyjdzie się na ląd, całe niedomaganie ustępuje, a to odrazu. Z czasem można się do kołysania przyzwyczaić, są jednak jednostki, które na okręcie stale chorują na tę chorobę morską. Popołudniu niem ieccy pasażerow ie urządzili sobie uroczystość. Byliśmy właśnie u Skager- Paku. P rz y dźwiękach hymnu niemieckiego zrzucono poświęcony dopołudnia w aw rzynow y wieniec do morza. Powoli śćmiewało się coraz bardziej, jednak znacznie później, niż u nas. O 10 wieczorem _ 3 sierpnia można jeszcze było czytać na pokładzie. We w torek rano byliśmy w Bergen, po stolicy Oslo drugiem nieście norweskiem. Liczy mieszkańców. Mżył deszcz, co - utrudniało zwiedzanie miasta. Jest to miasto stare z roku W roku 1906 i miasto drewniane spaliło się. Ocalało kilka jednopiętrowych drewnianych domów, które należały kiedyś do kupców niemieckiej Hansy. Zwiedzam y jeden, w którym umieszczone jest muzeum hanseatyckie. Co za stara, ciemna buda! Sypialnia kupca tak maleńka, iż zmieściło się tam ledwie łóżko. Z boku nad łóżkiem okienko. Przewodnik objaśniał nam jego cel. W ów czas m iasto liczyło na 6.C00 mieszkańców kawalerów. Przepisy dla tych kaw alerów były surowe. Żadna kobieta nie śmiała tam wejść. Z zewnątrz tedy przez owe okienko mogła usłać łóżko. Zwiedzany pustą salą Haakona, w której koronowano królów norweskich, targ, gdzie sprzedawano ryby. Zapach ryb dominuje w szędzie i jest charakterystyczny wogóle dla nuast norweskich. Po zwiedzeniu miasta, które malowniczo leży na stokach otaczających pagórków, udajem y się na okręt, który w porcie odszukujemy z trudnością. Marny przed sobą dw a dni na morzu. Gdyśmy

69 65 przejeżdżali przez kolo- podbiegunowe (661/2 szerok. półn.), załoga okrętu urządziła maskaradę-. Poprzebierali się, jak kto mógł, w prześcieradła, kołdry, jak u nas na balu m askowym i urządzili pochód z muzyką na pokładzie, obnosząc lalkę, którą jeden ubrany za pastora, ochrzcił. P asażerow ie jak dzieci to w arzy szyli pochodowi i fotografowali. Okręt zatrzym uje s'ę na morzu a łodzie motorowe, które okręt wiezie ze sobą spuszczone na wodę, przew ożą nas do brzegu.mamy z bliska obejrzeć sobie lodowiec Svartisen, który już z daleka św iecił w słońcu swym kolorem biało-zielonym. Po tym właśnie kolorze odróżnić można lodowiec od śniegu. P rzedstaw m y W fjordzie. sobie góry, pokryte ogromnemi masami śniegu, który topnieje i którego> w ody wielką rzeką spływ ają na dół do morza. A te m asy śniegu zam arzają na lód, podobnie i rzeka w biegu nagle zamarza. T a ki szeroki pas grubego lodu sięga z góry, 1500 m wysokiej, do doliny, do morza. Taki lodowiec Svartisen ma sob;e 600 kin2. Z brzegu mamy 20 minut, dróżką przez brzozowy lasek. Stoimy niebawem przed lodowcem. Co za m asy lodu, grubego na 6 metrów i więcej! Jest porysowany, popękany w szczeliny i jaskinie. Komenda okrętu przestrzegała, t y się nie w d rapywać na lód, bo możnaby się zapaść w jaką szczelinę. Svatisen tymczasem lśni się w słońcu, żarzy, gra kolorami, a do- Kal. Zw, Ś1 Katolików. łem sączy się woda, która w kaskadach i z wielkim szumem spływ a do morza. S yrena okrętow a w ola nas, to też w ra camy. Po drodze spotykamy dzieciaki, ofiarujące przechodzącym turystom buk eciki kwiatów. Jakże mile i sympatycznie różnią się te małe sprzedawaczki od swych kolegów południowych. W e W łoszech nie można się opędzić od tych natrętów. Narzucają się z widokówkami, czyszczą ci buciki, czy deszcz, czy nie deszcz, a odpędzisz, jednego, już dzięsięciu innych cię obstąpi. Tutaj całkiem inaczej. Stało to biedactwo przy drodze, bez słowa, skrom niutkie, spokojne, ledwie w yciągając rączkę i ofiarując kwiatuszek. Niejeden kupił z litości, mogąc przecie zerw ać takisam przy drodze. Przyroda, surowa, wycisnęła swe piętno na charakterze nietylko tych małych, lecz i dorosłych, gdyż i później nie zdarzyło się nam, by sję kto narzucał. Nie spotkaliśmy też ani jednego żebraka, któryby był w yciągał rękę o jałmużnę, cłjoć kraj ubogi. Spotkałem chłopa, który 'kosił siano. Znał język niemiecki. Dowiedziałem się, że ukończył uniwersytet w Oslo, że był egzaminowanym profesorem języka norweskiego i niemieckiego. Kryzys panuje i u nich, nie znalazł posady i już od trzech lat musiał pracow ać na ojcowiźnie. P rz y wsiadaniu na łódź mieliśmy drobny wypadek. Łódź, przepełniona ludźmi, najechała przy brzegu na kamienie, za- 5

70 66 skrzypiało coś, za chwilę woda zaczęła się w dzierać do łodzi. Dojechaliśmy je s z cze do okrętu. Pomyśleć, że parowiec n->jedzie na skałę i zadraśnie sobie albo rozerw ie dno! W krótce potem łódź leżała na okręcie a m arynarze latali dziurę. Koło południa Monte Rosa ruszyła w dalszą drogę na północ. Celem był P rz y lądek Północny, od którego dzieliło nas jeszcze 438 mil morskich. Tego dnia obserw ow aliśm y cudne zjaw isko: słońce północne. W miarę, jak posuwaliśmy się na północ, dzień staw ał się coraz dłuższy, słońce zachodziło coraz później i w schodziło coraz wcześniej. Dnia przybywało jak u nas na wiosnę, szybko, na łokcie, że o jedenastej, półdwunastej w nocy można było czytać. Znaleźliśmy sięi więc na szerokości geograficznej, gdzie słońce w lecie nie zachodzi całkiem pod horyzont. W y pogodziło się. W szyscy pasażerow ie w y legli na pokład. Przed północą megafony rozniosły po okręcie głos kom endanta: Hallo! hallo! Tu mostek komendanta Monte Rosy. Za pięć minut słońce osiągnie najniższy punkt na niebie. A słońce stało o północy na niebie, na chłopa nad horyzontem, świeciło nieco słabiej niż w dzień, trochę bladawo jak u nas przed zachodem. Nadeszła godzina pierw sza po północy, a ono nie myślało zajść, stało wciąż w jednem miejscu, tak się nam przynajm niej zdawało, a tym czasem zaczął się już następny dzień. W morzu odbijało się nie jako kółko, bo m orze nigdy nie jest całkiem spokojne, ale jako szeroka w stęga złocista, rozszerzająca się ku nam. P o jej obu stronach w oda przy bierała kolor seledynowy, który dalej przechodził w kolor czarny. Dwa razy. jeszcze mieliśmy to niezapomniane zjawisko, byliśmy w szyscy jak zaczarowani. A jednak, a jednak była w sali w ew nątrz grupka ludzi, grających w karty, którzy nie raczyli naw et w yjrzeć przez okno, by zobaczyć słońce północne. O kręt płynie w śród wysp. Na brzegu widzim y ludzi, witających nas zdała powiewaniem chustek, widzim y rybaków, w yjeżdżających w m ałych łódkach na połów ryb. Następnego dnia popołudniu płyniemy wciąż pośród wysp wzdłuż zachodniego w ybrzeża, którego góry pokryte są śniegiem. Mijamy Hammerfest, które zw iedzim y dopiero w drodze powrotnej. Zbliżamy się do jakiejś w yspy, białawej, szarej. C kręt zwalnia, byśm y się jej mogli lepiej przypatrzeć. Jest to w yspa ptasia. Tysiące i tysiące ptaków gnieździ się na niej. Na huk syreny zrywają się, roją niby pszczoły i znów wracają na skalę. Do Przylądku Północnego mamy jeszcze dwie godziny. Czy uda się wylądować czy nie? W iatry tu wieją silne, morze zawsze wzburzone, a mówi się, że na pięć w ypraw jednej się uda wysiąść na ląd. My mamy szczęście. Morze spokojne, okręt zatrzym uje się w zatoce Honnviken, a łodzie m otorowe przew ożą nas do brzegu. Punkt Europy, najdalej wysunięty na północ (71 10 ) leży nie na kontynencie, lecz na wyspie, zw anej i w języku norweskim Nordkapem. Jest to skała, 307 m w ysoka, której ściany są praw ie prostopadle. Stromemi serpentynami, podobnie jak w Tatrach, idziemy godzinę do góry. W stępujemy do chatki turystycznej, gdzie silęi posilamy herbatą lub kawą. Co za w spaniały byłby stąd widok, gdyby niebo nie było zamroczone! W iatr wieje zimny i mocny. Schodzimy o północy. W drodze powrotnej okręt zawija do portu w Hammerfest. Miasteczko to, leżące w Europie najdalej na północ, jest nieduże. Spotykam y dwie, może 12-letnie dziewczynki. Dwunastoletnie co do wzrostu. Bo to kobiety dorosłe, Laponki. Zw iedzam y kościółek ewangelicki i kapliczkę katolicką. W ławeczkach książki. Z jednej w ypisałem Ojczenasz, a czytelnik łatw o pozna pokrew ieństw o z językiem niemieckim: Fader vor, Du, som er i himlene, helliget vorde dit navn, til os komme dit rike, ske din vilje som i himlen saa ok paa jorden. Div os idak vort daglige bród og forlat os vór skyld, som og vir forlater vore skylonere, ok lev os ikke i fristelse, men frels o fra det onde. Amen. W dalszej drodze powrotnej wjeżdżamy międzyi Lofoty, grupy wysp. Jaka setka ludzi w łódkach lub na żaglowcach przyjęły nas z m uzyką. Podczas gdy my wysiadamy, by w drapać się na jaką górę, oni w szyscy wychodzą na nasz parowiec, aby go zwiedzić. Pogoda tego dnia jest piękna, a term om etr pokazuje 28 C.

71 67 W programie naszej w ypraw y mamy zwiedzenie kilku fjordów. P rzedstaw sobie, kochany czytelniku, że rzeka w górach np. W isła w W iśle lub Olza w Istebnej zapadnie się na tysiąc metrów. Będziesz miał jaki taki obraz fjordu. Rzeki, spływające z gór, przy ujściu do morza, zapadły się. Morze w darło się w te doliny na 100 lub 180 km wgłąb kraju. To fjord. Są to więc kanały, szersze lub węższe. Woda w nich przepiękna, niebieska, na więcej niż m głęboka. Okręt płynie wśród skał, że zdaje się m ógłbyś na prawo lub lewo ręką, ich dotknąć. A góry, pokryte śniegiem,, po obu stronach wznoszą się praw ie prostopadle na m. szcza się poprostu na tych linach w wózeczkach na dół. W racam y w 2 tygodnie po wyjeździe, do Hamburga. Na Łabie złapała nas ogromna burza. Dobrze, że nie na m orzu... W porcie zjaw iają się na pokładzie urzędnicy celni, każą na chybił trafił otw o rzyć w alizkę i przylepiają na niej k arteczkę; m ożna w ysiadać. Zrobiliśmy więcej niż km. W porównaniu do innych wypraw wycieczka do Norwegji jest praw dziw ym w ypoczynkiem', bo płynie się spokojn5e, na zw iedzanie miast i wycieczki lądowe czasu poddostatkiem, nie ma tej hecy jak przy m a sowych wycieczkach do Grecji czy Włoch. Nordkap i słońce północne. Woda, spadająca na 400 m prosto z góry, tworzy wodospady szumiące, białe. Ryk syreny w wąskich fjordach odbija się dosłownie tysiącznem echem, bo echo trw a ze 3 minuty, i zdaje się, jakbyśm y sły szeli granie armat, tak dobrze znane z czasów wielkiej wojny. Tam, gdzie fjord się kończy, leży osada, cztery czy pięć domów, na mapach zaznaczona jako miasteczko. Nieraz w ysiadam y na ląd1, by przejść się lub przejechać autem lub dwukołowym wózkiem dalej doliną. Spostrzegamy przy takiej przechadzce 2 stalowe liny, idące z góry na dół. Na wyżynie w ypasa się bydło, a mleko lub ser spu- Okręit nasz, Monte Rosa, to parowiec, który nie ma się czego wstydzić. Istne cacko. Nowy, w ygodny, czysty. W szystko tam jest. 1 restauracja i trafika i poczta, wymiana pieniędzy, własna drukarnia, i lekarz i szpitalik, fryzjernia, sklep z potrzebami fotograficznemu, księgarnia, bibljoteka i tej. W ikt doskonały i obfity, służba okrętow a grzeczna i usłużna. Na stole leży drukow any spis uczestników podróży. Są to przeważnie Niemcy, są też Francuzi, Włosi, Czesi, a jako ostatni, 839 pasażer figuruję ja, jedyny Polak, jako Pole aus W arschau. Mentalność niemiecka rozumuje, że Polak może być tylko z W arszaw y. Ks. prof. Juroszek.

72 Hymn Niepokalana. Choć grom niewiary ciągle uderza, IV karne szeregi wiernych żołnierzy, Nieprędko złamie wiarą szermierza, Co w swego wodza z ufnością wierzy. Tyś nam je st wodzem Panno wybrana, W Tobie nadzieja! Niepokalana! Wejrzyj o Pani na Twych rycerzy, Gotowych zawsze na wielkie czyny, Choć wróg mocniejszy na nas uderzy, Staniem do boju, Twe wierne syny. Bo wiara w Ciebie, niepokonana, H ięc bój wytrzymam! Niepokalana/ Pod Twym sztandarem zawsze czuwamy, Czy się wróg do nas śmiało nie zbliża, Twojej opieki zawsze doznany, Gdy staniem mężnie w obronie krzyża, W każdej potyczce pomoc Twa znana, Ty nas posilasz/ Niepokalana.' Za winy nasze proś Twego syna, Wskazuj nam ciągle drogę do krzyża, My Ciebie błagam Panno jedyna, Niech nas Twa miłość do Ciebie zbliża, Bo w niej ożyje dusza złamana, Panno jedyna/ Niepokalana! Twoi rycerze pełni nadziei, Przed ludem niosą krzyża kaganiec, Gotowi zawsze dla Twej idei, Krew swoją przelać za wiary szaniec, Pod Twą opieką zleczy się rana, Na bój nas prowadź/ Niepokalana! R udolf Chlebowczyk.

73 Dwaj wielcy uczeni-katolicy. 1 Pierw szy z nich, to profesor Calmette, niedawno zm arły w icedyrektor Instytutu Pasteur a. Pasteur, tw órca tego instytutu, jeden z największych uczonych XIX w ieku i największych synów Kościoła, powierzył C alm etteow i pierw szy swój Instytut w Indochinach. Tu Calmette oddal się badaniom jadu wężów, które zczasem doprowadziły go do odkrycia środka opóźniającego rozwój raka. W ynalazł p ó źniej serum przeciw ko zarazie, a co najważniejsze, szczepionkę, chroniącą niemowlęta przed zarażeniem się gruźlicą. Ten niestrudzony pracownik, ten pokorny pracow nik na niwie. nędzy ludzkiej, którego życzeniem było sprawienie mu jak najskromniejszego pogrzebu, chciał umierać jako wierzący katolik, tak jak umierał jego mistrz, Pasteur, który napisał te słow a: Szczęśliwi ci, którzy noszą w sobie Boga, ideał piękna, któremu podlega: ideał sztuki, wiedzy, ideał ojczyzny i cnót ewangelicznych." Gdy Calmette czul, że zbliża się jego ostatnia godzina, kazał przyw ołać w szy stkich lekarzy, którzy z nim w spółpracowali, aby w ich obecności przyjąć O statnie Namaszczenie. W iedza odkryła przed Calmette em istotę tajemnicy" i więcej jeszcze, szczęście poznania i miłość Boskiego M istrza. W kilka dni po śmierci Calm ette a, umierał w 80 roku życia, dyrektor Instytutu P asteur a, daw ny jego uczeń i współpracownik dr. Roux. Tysiące matek zawdzięcza mu życie swych dzieci. To ten, który wynalazł serum przeciw dyfterji. To ten, który w strzym ał pochód zniszczenia wścieklizny i dżumy. Uczony Roux był praw dziw ym ascetą. Posłuchajm y, co piszą o słynnym uczonym: Mówi się dużo o jego niezrów nanej prostocie, lecz jak daleko jeszcze jest się od rzeczywistości, którą w życiu sam stw orzył. Od czsau wojny dr. Roux nie brał urlopu. Zajm ował w Instytucie P a ste u ra dwa pokoje skromnie umeblowane. Nie trzym ał służby, jedynie zakonnica, Siostra Laura, troszczyła się o jego konieczne potrzeby, nikt więcej. W tem mieszkaniu pelnem prostoty zakonnej, przeżył dr. Roux swoje życie, pełne oddania się i poświęcenia dobru ogółu, życie rzadkiej ostrości dobrowolnego i wspaniałego ubóstwa. Za swoje odkrycia nie wziął żadnej nagrody pieniężnej. Nieraz, gdy tylko czas mu pozwolił, szedł piechotą, żałując groszy na tram w aj, ab y te zaoszczędzone drobne oddać ubogim. Dr. Roux, to chrześcijanin w życiu i w chwili śmierci. Czując, że kończy się jego doczesna pielgrzymka, poprosił kapłana, ażeby go wyspowiadał. Gdy się dowiedział, że sam kardynał Verdier przybył go odwiedzić i dodać mu odwagi w ostatnich chwilach życia, kazał wpuścić dostojnika Kościoła. Widzicie mówił później do otoczenia w izyta ta spraw iła mi wielką radość. Teraz już mogę odejść. Odszedł z krzyżykiem na piersiach, który był jego jedyną ozdobą i odznaczeniem najwyższem, choć innych odznaczeń nie brak mu było. W iedza uczy skromności i pokory, powiedział jeden z wybitnych ludzi, Painleve. Ale skromność Painleve go, daleką była od pokory chrześcijańskiej dra Roux, pełnej czci' dla Boga. Dziecięca logika. Sześcioletni Janek zaczyna ubierać się sam. Dlaczego przew racasz pończochę na drugą stronę? pyta go m atka. Bo na pierwszej jest dziura! brzmi odpowiedź. Kogut, którego jadłem wczoraj u w as na kolację, leżał mi na żołądku. O czw artej obudziłem się i nie mogłem już zasnąć. O czw artej, mówisz, rzeczyw iście o czw artej on zw ykle nas budził. W i dzisz, naw et po śm ierci nie przestał pełnić służby.

74 70 Dlaczego człowiek w każdym okresie życia jest inny? (W edług górala Sabaty.) Pow iada on, że na długo pized stworzeniem człow ieka zw ierzęta się zbuntow ały przeciw swemu królowi, lwu. Lew postanowił ukarać surowo najbardziej winnych: wołu, psa, osła i cielę, ale nie chciał karać w szystkich osobiście, bo mu się s nimi nie opłacieło babrać. Kazał więc, aby wół zjadł psa, osieł wołu, u cielę osła. Ponieważ giow y wszystkich były twarde, żadne ze zw ieiząt głów n'e zjadło. Lew pożar nakoniec cielę, lecz głowy jego również nie tknął, poczem w szystkie cztery głow y zakopał w ziemi. Po dłuższym czasie, gdy głow y zw ierząt już zgniły, Pan Bóg wziął z tego miejsca błota i ulepił człowieka. I dlatego to człowiek, zeby był i namon rzejsy, to je stw orzony z tyk bydlont. I kie je młody, to je głupi jak ciele. Kie zaś urośnie, to goni jak pies i nika, sie nie stanowi. Kie sie ożeni, to ciońgnie, j k wół, a kie starość nań przińdzie, to znowa zgłupieje, jak osieł. * * * INNE MYŚLI SABAŁY. Ni mos casu kozdemu świyntemu okwiarować paciyrza, to okwiaruj jedyn Nojświeńcej Panience M arijce, a ona ta sićkich dorówności podzieli i nikomu krziw dy nijakiej nie zrobi. * Padajom sićko, że ka djasci- ni mogom, to babę poślom, ale jo tak uwazujem, ze ka baba i janioł ni mogom, to jesce hłop poradzi, ino zeby mioł scipte rozumu w głowie, a nie śmieci. Nima takij biydy, coby sie jej hłop m ondry i rozumny obronić ni móg. * Ciekowi ze sm utke wnuku, to tak nijak zyć, jako niedźwiedziowi z kulkom w brzuku. W yzyń ze sobe smentek, to ci i zicie bedzie zaroz miyle. * SABALA PEWNY, ŻE PRZYJDZIE DO NIEBA. Do śmierci mu się nie śpieszyło, mimo, że ukończył 80 lat, bo sie Panu Jezusickowi naprzikrzać hańbieł. Ale o zbawienie swej duszy był spokojny, gdyż jak powiadał miał w niebie matkę, dziadka i babkę,. którzy go bardzo kiedyś lubili. Kizby oni ta djaści robieli w niebie tele casi, coby mi ta nie zrobieli jakiego miejsca za piecem w niebie. Jo nie przeklaśny, jo i pod ławom bede lezoł, coby ino w niebie. Obiektywizm. Na rogu spokojnej ulicy stoi k a ta ry niarz i zawzięcie kręci korbą. Ma obw iązaną głowę i budzi litość. Jeden z przechodniów podchodzi doń, daje mu jałm użnę i pyta: Dlaczego, staruszku, macie obw iązaną głow ę? Przecież nie w ytrzym ałbym przez cały dzień, słuchając tej kociej muzyki. Przesada. W kaw iarni dwaj panowie rozm aw iają:. W iesz, że będąc w Afryce, poznałem murzyna, który był tak czarny, że trzeba było zapalić lampę przy nim, żeby go zobaczyć. To jeszcze nic, ja znałem tak chudego człowieka, że musiał przynajmniej dw a razy w ejść do pokoju, aby go zauważyć. OSZCZĘDZAĆ znaczy kupować tanio towar jakościowy oszczędzać znaczy kupować u nas nasz towar, który jest najlepszy z pośród dobrego ręczymy zań swoją marką swojem nazwiskiem wierzcie nam wierzcie naszemu towarowi nasza marka Was nie zawiedzie odwiedźcie nas z pewnością Was zadowolimy. Drogerja m edycynalna - Parfumerja - Foto Otokar Sfiasny, K A R W IN A -S O L C A 80. Filja: K arw ina, ul. Komeńskiego 1691.

75 Już w historii biblijnej można czytać o tej strasznej chorobie ludzkiej, jaką jest trąd. Choroba ta jest znaną w e w schodnich i południowych krajach ciepłych, zaś w krajach zachodnich i północnych zimnych jest prawie że chorobą nieznaną, chyba, że w y darzył się w ypadek przywleczenia tej choroby przez któregoś z podróżników, który te kraje zwiedzał. Do niedawna lekarze nie byli w stanie leczyć jej, lecz w ostatnich czasach pojawiają się pogłoski, że chorobę trądu udało się ze skutkiem leczyć. TRĘDOWAty. 7i mogli uciec. W yspy takie nazywano wyspy trędow atych11. Pożywienie i wodę do picia dla trędow atych przywożono regularnie co pewien czas na oznaczone miejsca, skąd je sobie trędow aci sami odbierali. T rędow atym nie wolno było pozostaw ać na miejscu tam, gdzie składano pożywienie, lecz wolno im było zabrać pożywienie i wodę dopiero wtedy, gdy usunęli się stam tąd ci, którzy im pożywienie i, wodę przywieźli, W miejscu lub na wyspie trędow atych pozostawał chory aż. do śmierci. Trędowaty zostaje zawleczony na urittg i Uw wrzucony w morłe. Chory m trąd jest pokryty po całern ciele przez cale życie ropiącym i w rzodami, ą tylko śmierć w ybaw ia tych niesszezęśliwców od cierpień, jakie sprawia im ta choroba. T rąd jest zaraźliw y i jeżeli człow iek zdrow y zetknie się z trędow a tym, to natychm iast nabaw ia się tej choroby. Aby więc uchronić ludzi zdrowych od zakażenia się tą chorobą, każdego chorego usuwano natychm iast z pomiędzy zdrow ych i w ysyłano w miejsca, które były przeznaczone specjalnie dla trędowatych. Takie miejsca wyszukiwano na w yspach, z których chorzy na trąd nie Postępowanie takie działo się u ludów miniejwięcej już cywilizowanych. W zupełnie jednak inny sposób postępują z trędowatym i u poszczególnych niecywilizow anych plemion murzyńskich. 1am załatwia się tę sprawęi w zupełnie prosty i prym ityw ny, lecz okrutny sposób. Takiemu choremu na trąd, ażeby nie zarażał innych, zarzuca się z daleka pętlicę na nogę i tak uwiązanego wlecze się i topi w morzu, lub też jakiej najbliższej wodzie. O brazek nasz przedstaw ia.takiego nieszczęśliw ca trędow atego, którego krajowiec w lecze utopić w morzu.

76 72 Stanisław Łada. KUR 1 KUREK (Z opowiadań starego górnika.) Jeden się nazyw ał Kur, a drugi Kurek; byli to sobie dwaj górnicy, którzy zaw sze razem pracowali na dole.. Jak dwie sosny, przez las blisko siebie i posadzone w lesie, nie mogą się nigdy rozłączyć, tak Kur nie mógł się odłączyć od Kurka a Kurek nie mógł się pozbyć tow arzystw a Kura. Gdy byli młodzi, pracowali obok siebie na filarze, kołysząc się na drabinach, albo wyjm ując drzew o z filaru w czasie rabunku, a skoro tylko wypadło uciekać, zawsze Kur znalazł się obok Kurka, a Kurek obok Kura. To sam o w czasie rabunku na strzały: Kur zapalał lonty obok Kurka, a Kurek niedaleko Kura to samo czynił. Sami nie wiedzieli, dlaczego się tak składało. Być moiże sztygarow i, gdy roboty w yznaczał, łatw o było te dw a nazwiska wymówić razem, a być może, że robotę znali dobrze, a najlepiej ją w ykonywali, w łaśnie będąc razem. Teraz, gdy postarzeli się trochę, dostają ważniejsze chodniki i pochylnie do prowadzenia, gdzie trzeba umieć posuwać się w określonym kierunku i całą robotę podług wytkniętej linji utrzymać. Jeżeli w kopalni w ypadło pogłębić szybik, to nikt tego tak dobrze nie potrafił, jak w łaśnie Kur i Kurek. Jeden taki szybik pogłębiali razem przed św. B arbarą, akurat w sam ą w i gilię św ięta; trzeba więc było śpieszyć się, żeby zrobić określoną robotę w cześniej niż zwykle, oddawna bowiem jest w kopalni zwyczaj, że nocna zmiana kończy dniówkę o parę godzin wcześniej, poczem górnik wyjeżdża na górę i ma już święto. Wielkie to święto ta św. B arbara i stare, jak chyba same górnictwo; nie tak też dawniej je obchodzono. Kto żył i p racow ał w kopalni, ruszał do kościoła, dokąd tłum górników urządzał wspaniały pochód z muzyką i w ładzą kopalnianą na czele. Kur i Kurek pamiętali trochę te czasy i widzieli, jak ten zw yczaj zaczął upadać stopniowo, aż dziś doszło do tego, że mało kto już idzie z muzyką do kościoła, a co do zwierzchności i tak zw. urzędników, to ci albo do kościoła nie chodzą wcale, albo idą osobno, trzym ając się zdała od górników. Nie mogą sobie wym iarkować Kur i Kurek, czy takie przejście jest wyrazem opanowującej nas coraz więcej cywilizacji, czy stopniowem wkraczaniem w lepsze czasy, które podług pew nych obietnic mają nastąpić niedługo. Żal im jednak tych dawnych czasów, nietyle ze względu na ilość mundurów i kit u czapek górniczych, która co rok jest mniejszą, ile na obojętność dla tradycji, puszczanie w niepamięć tego>, co tak miłem jest dla starszych ludzi i drogiem było sercom naszych przodków. Dawniej w dzień św. B arbary górnicy ucztowali w dużym domu, gdzie urzędnicy bawili się na pierwszem piętrze, a robotnicy na dole, dziś pod tym względem panuje zupełna równość, bo jedni i drudzy nie ucztują wspólnie; minęła już bezpowrotnie jedyna okazja wzajemnego wypowiedzenia się chociaż raz w roku z tem, co boli, a co cieszy. Tak sobie gwarzą Kur i Kurek, siedząc w bliskości szybika na dużej skrzyni od prochu i popijając kawę. Niewiadomo dlaczego, ulżyło im się na wspomnienie; niektóre bardzo odległe zdarzenia wspominają, jak gdyby się: to działo wczoraj, albo dzisiaj zrana, a Kurek pierwszy raz w życiu zauważył, że oni dwaj ciągle razem pracują i że są chyba najlepszymi kolegami na kopalni. Kurek jest bardzo zabobonnym, wie on, że na dole istnieją jakieś siły w yższe, jakieś duchy kopalniane, a nad nimi zwierzchnik, gospodarz dołu, którego na dole nie wolno nazywać po imieniu, to jest Skarbnikiem, nie wolno też gwizdać na dole, ani kłaść się spać, szczególnie poprzek szyn. Nigdy nie widział Kurek tego ducha, za to często czuł go blisko siebie, bo Skarbnik, rozporządzając jakąś siłą niewidzialną, sam jest niewidzialnym, wie wszystko, widzi i mści się na zuchwalcu, co nie chce

77 uznać tej niewidzialnej potęgi. Ileż to w ypadków już było na dole, a szczególniej przed św. Barbarą, kiedy Skarbnik największe porządki w kopalni robi. Opowiada! mu to pewien sta ry górnik, n a zwiskiem Radomski, którego Skarbnik tak polubił, że oprow adzał go po całej kopalni, pokazywał, gdzie złoto leży ukryte w skale, gdzie dukaty, a gdzie talary; gdyby tak ludzie o tem w iedzieli... Są miejsca, gdzie tylko obuchem po trzykroć uderzyć, a w net ustąpi kamień ciężki, co1 ogromne b ry ły złota przygarnia. Radom ski wie o tem, ale mu nie wolno nikomu zdradzić tajemnicy, sam biedny był zaw sze, jednak nigdy talarka naw et nie dotknął; coby też go spotkało, gdyby pokusy usłuchał? Kurek przenosi się m yślą w św iat duchów, lecz Kur nie podziela jego wierzeń. Kur, człow iek taki dobry, serdeczny przy jaciel i najlepszy kam rat Kurka, w szystkie te wierzenia nazyw a bredniami; dla niego istnieje tylko to, co m ożna zobaczyć, czego można się dotknąć. Kur ściągnie na siebie kiedyś straszną karę za to niedowiarstwo, może go kamień przetrzaśnie, albo strzał dopadnie, bodaj i Kurkowi może się przy nim coś dostać. Powiadacie Kurze ciągnął Kurek, że gospodarza niema, bo go me widzicie, a toć i Boga nie widzicie, a jest On z wami; bez. to się wam nie pokazuje, że nie wierzycie w niego; a co to, czy on m a pierw szy się wam pokazać, czy mu 0 w as chodzi? Skoro z jego ręki chleb jecie, to i jego uznać musicie, a jak nie uznacie, to źle z wami będzie. Kur jednak niczego się nie bał; dla pewności nie gwizdał nigdy na uole, nie w ym aw iał imienia Skarbnika, nazywając go, gdy mówił o nim ten gospodarz*1, albo on, cóż go więc spotkać mogło? Na dole prawie przyznaw ał Skarbnikowi praw o rządzenia, zato skoro się na św ieże pow ietrze dostał, kpił z niego na funty, aż się Kurkowi zimno zrobiło ze stra chu. Długoby jeszcze Kurek o rozmaitych strachach gw arzył, gdyby mu Kur nie przerw ał. P rzestalibyście dzwonić po próżnicy, godzina późna, trzeba dziury nabijać 1 strzelać, kto wie, co dziś ustrzelamy przy święcie. Tó mówiąc, poprawił knota u lampy, w ziął lampę w jedną rękęi, a naboje dynamitowe w drugą i zeszedł po drabinie do szybika. Kurek poniósł za nim papierowe tutki z m iałem do zatkania dziur nabitych. Z ostatniego pomostu schodzjo się na same dno szybika przez mały otwór po drabince. W samym spodzie szybika powiercone już były dziury, które trzeba było nabić, zapalić lonty i uciekać po drabince. Robotę całą wykonywano w takim porządku, że Kur nabijał dziury i podpalał; przez ten czas Kurek powinien był pozbierać naczynia, w szystkie świdry, m łotki itp., w ynieść na górę i czekać na pomoście przy otworze na Kura. Skoro Kur zapalił lonty, wychodził śpiesznie po drabince, a Kurek za nim drabinkę w yciągał. Kurkowi śpieszyło się dniówkę jak najprędzej zakończyć i chociaż był senny bardzo i w oczach mu stę troiło, jednak powynosil instrumenta na górę i czekał na Kura przy drabince. Zapomniał już o strachach i o Skarbniku, i byłby może zdrzemnął się, gdyby nie ujrzał św iatła Kura, który spokojnie, bez żadnego hałasu, w yszedł po drabince. Kurek śpiesznie wyciągnął drabinkę i poszedł do skrzyni, przy której odpoczywali zwykle. Lecz Kura tam nie było... Kurkowi ciemno zrobiło się w oczach, pot zimny oblał całe ciało, toć on, Kur zapalił lonty i został w szybiku bez drabinki, za sekund parę będzie z Kura trup szkaradny, porozryw any na części bezkształtne. I chciał Kurek biec na pomoc, lecz nogi go nieść nie chciały, chciał krzyczeć, glos nie chciał w yjść z piersi. Tym czasem Kur spokojnie lonty zapalał i w nogi! obrócił się poza siebie drabinki niema. Zimno mu się zrobiło i strasznie; toż to śmierć przyłożyła już zimną kośę do jego ciepłej szyji, jedno pociągnięcie... Od nagłej, niespodziewanej śmierci, zachowaj nas Panie! w yrw ało się z piersi Kura. Już widział siebie w trumnie, a za trumną rodzina, żona, dzieci i ten najstarszy, co m a taki pociąg do książek, że pewnie księdzem zostanie, i córeczka m łodsza, co szyć już umie i chodzi jeszcze na naukę do pań i najmłodsza, co

78 n umie powiedzieć tylko tata i marna". Za niemi idzie Kurek, zakryj tw arz czapką i szlocha. Ratuj nas w każdej godzinie jęknęło z piersi, a ręka natrafiła machinalnie na coś drew nianego; to deska szeroka i gruba, którą Kur sobie pod nogi podkładał zw ykle, gdy dziurę wiercił. D eska ta stała teraz w kącie, w którym dziur nabitych nie było. Oburącz złapał Kur za deskę, stanął w kąćie szybika i deską się zastaw ił. W myśli jego powstało, że musi jakiś ślub uczynić Bogu, jeżeli wyjdzie stąd cato. W tem strzał, jeden, drugi itd. W desskę uderzają kamienie, większe, mniejsze, czasem deskę zasypuje miał lub mieszany rupieć. Lecz oto strzał ostatni. Kur nie wie, żyje, czy nie żyje, czuje tylko-, że ma okaleczone palce, co z zadeski w y staw ały lecz mniejsza o to, dałby sobie w szystkie palce uciąć, byleby w yjść stąd chociażby kaleką. Zgryźliw y dym od dynamitu zapycha mu gardło, źre oczy i dusi. W tem dym staje się widzialnym, nabien mlecznego koloru, ktoś lampkę prowadzi po spodzie szybika, widocznie szuka. To Kurek szuka trupa Kura. Kur chciałby się odezwać, ale mu głosu brak i boi się ruszyć, żeby nowe jakieś dziury nie wystrzeliły. Lecz Kurek nam acał już nogi Kura, powiódł rękę w yżej do kolan, do pasa, zatrzym ał rękę przy ustach i lampkę do sam ych ślepion Kura przystaw ił. Kur żyje. Teraz już niema strachu. Toż to święto święto będzie dla n ich!... Od tego czasu dużo w ody upłynęło w rzekach. Kur i Kurek już nie żyją. Do samej śmierci jednak Kur nie wierzył w duchy, a Kurek w ierzył jeszcze mocniej, sądząc, że w ową noc straszną widział jeżeli nie Kura, to przynajmniej jego ducha, co dla nas pozostanie zagadką. Targ przedświąteczny.

79 Mądre owady. (Z życia pszczół i mrówek.) Uczony francuski Bonier ogłosił cały szereg interesujących obserw acyj (spostrzeżeń) nad życiem pszczół. Najgłówniejsze znaczenie tych doświadczeń i badań polega na tem, że dotyczą one jednej z najbardziej zagadkowych stron natury, tak znanych powszechnie owadów, jak pszczoły i mrówki. Nigdzie w świecie zw ierzęcym, nie w y łączając najwyższych przedstawicieli zw ierząt ssących (człowiek oczywiście nie może tu być brany w rachubę) życie społeczne zbiorowe nie dochodzi do tak wysokiego rozwoju, tak zupełnej doskonałości, jak w świecie owadów, w śród pszczół i mrówek. Nowe doświadczenia i badania Gastona Bonier nad pszezoh rni mogą służyć za w ym ow ną pod tym względem ilustrację. Oto kuka z tych obserwacyj. Pszczelarzom od daw na już dobrze w iadomo, że pszczoły, udając się na zbieranie słodyczy z kw iatów, zaw sze dopełniają bardzo równomiernego podzlłu p a- cy; nigdy nie zauważono, aby pszczoły razem rzucały się na najbliższe od ułów rośliny miodonośne, przeciwnie, owady te zawsze stosują się do ilości roślin miodonośnych. Jeżeli ilość tych ostatnich w pobliżu ula jest niewielka, to zostawiają odpowiednią liczbę pszczół, reszta zaś nie dotyka tutaj kwiatów, lecz leci dalej i w ten sposób zbieranie słodyczy z. roślin, miodonośnych na pewnej przestrzeni jest praw idłow e, podzielone pom iędzy określoną liczbę pszczół. Można było przypuszczać, że obserw a cje te są tylko pozorne. Dla potw ierdzenia ich, w każdym razie, potrzebne były doświadczenia. Te właśnie doświadczenia zostały przeprowadzone przez Gastona Bonier. Ściął on dziesięć kw itnących gałązek jakiejś miodonośnej rośliny i umieścił je w szklance z w odą w sw ym ogrodzie, w ustronnem miejscu, zwykle wcale nieodwiedzanem przez pszczoły. W oda w szklance była zm ieniana; zam iast zw iędniętych gałązek wsadzano nowe. W : tych warunkach kw iaty zawsze w obfitości w ydzielały słodki sok. Na drugi dzień do szklanki przyfrunęła jedna pszczoła, którą Bonier zaraz obsypał czerwonym proszkiem, aby ją naznaczyć. O bejrzaw szy dokładnie kw iaty w szklance, pszczoła odfrunęła i pow róciła wkrótce z drugą pszczołą, którą obserw ator także obsypał czerwonym proszkiem. W yssaw szy słodycz, obie pszczoły odleciały i w dwadzieścia minut przyprow adziły z sobą jeszcze trzy tow a rzyszki, które Bonier także obsypał czerwonym proszkiem. Nazajutrz do tych pięciu pszczół przyfrunęła jeszcze jedna, ale, ujrzawszy swe tow arzyszki i jakby widząc, że liczba ich jest dostateczną do w yssania słodyczy z kwiatów, odfrunęła niezwłocznie i już nie w racała. W tedy Bonier postanow ił podwoić liczbę kwiatów w szklance i ku sw em u zdziwieniu w krótce mógł się przekonać, że liczba pszczół także się pow iększyła; do pięciu poprzednich przy łączyło się pięć nowych. Bonier pow tórzył tę próbę kilka razy i zaw sze z jednakow ym i rezultatam i. P rzytoczym y jeszcze szereg innych doświadczeń, z których widać, że pszczoły zdolne są do rozumnej i świadomej działalności. Na skale w cienistej części ogrodu, Bonier położył kaw ałek cukru, licząc, że sprowadzi to pszczoły. I nie omylił się. Po pewnym czasie-przyfrunęło kilka pszczół, które niezwłocznie obsypane zostały czerwonym proszkiem. Ten dosyć duży kaw ałek cukru przechodził siły kilku pszczół, to też pofrunęły do ula a następnie wróciły już nie same, lecz z tow arzyszkam i; te ostatnie nabrały na siebie Wt pobliskiej sadzawce możliwie jak największą ilość kropel w ody i zaczęły nią zwilżać cukier. P raca ta była ponaw ianą kilka razy, dopóki cukier nie zamienił się w syrop; w tedy pszczoły zabrały go do ula. Od tej chwili mówi Bonier praca pszczół przybrała taki kierunek: leciały ome najpierw do sadzawki, nabierały możliwie jak największą liczbę kropel wody, potem; rzucały się na cukier, zw ilżały go i zamieniony w syrop unosiły z sobą do ula. Trw ało %

80 76 to dopóty, dopóki Wszystek cukier nie został zebrany, przyczem i tutaj w pracy uczestniczyła określona liczba pszczół, inne pszczoły nie m ieszały się do tego. Jeszcze jedna ciekawa obserwacja tego samego badacza godna jest przytoczenia. Bonier w puszczał krople syropu w kw iaty, na których siadały pszczoły. Owady bardzo chętnie zabierały ten syrop, później jednak uczony badacz zabiiast sy ro pu wlewał krople czystego miodu z ułów. Pszczoły zdaw ały się być zdziwione taką zmianą; zaczęły zlatyw ać się w coraz w iększej liczbie i po pew nym czasie ukazał się cały ich rój, tak, że Bonier musiał włożyć siatkę, ponieważ pszczoły okazyw ały wielkie zaniepokojenie, rzucały się grupami w różne strony, staran nie badały wszystkie zakątki, widać było, że czegoś szukały i dopiero po pewnym czasie, przekonaw szy się o bezpodstaw ności obaw, w róciły do sw ego ula i uspokoiły się. Co to znaczy? Pszczoły wiedzą dobrze, że w przyrodzie niema gotowego miodu; miód gotow y wziąć można tylko z drugiego ula. Widząc, że pszczoły przynoszą w znacznej ilości gotowy miód, cała kolonja przychodzi do przekonania, że w sąsiedztwie ukazał się jakiś nowy uł, być może dzikich pszczół, i cała kolonja powstaje jak jeden m ąż, aby przyłapać na miejscu nieproszonych gości i wypędzić ich. I dopiero przekonaw szy się o swym błędzie, pszczoły uspokajają się i w szy stko w raca do daw nego trybu. Ten niepokój oraz przyczyny, które go wywołują, świadczą o wysokim rozwoju natury pszczół. W edług obserw acji Boniera, taka św iadoma celu działalność ujawnia się szczególniej w e wspólnej pracy pszczół. Każda pszczoła pojedyncza rzadko ujawnia zdolność świadomego postępowania, a gdy znajdzie się w nowych warunkach, to nie wie, jak ma sobie radzić; nie można jednak tego powiedzieć o całej kolonji lub ulu; za to w grom adzie pszczoły postępują zaw sze rozumnie i ze świadomością swego celu. Bonier nieraz miał sposobność przekonać się, jak pszczoła, znalazłszy się przed trudnem do rozwiązania zadaniem, które postawił jej badacz, pow racała do ula i dopiero potem przy pomocy kilku innych pszczół mogła podołać zadaniu, które przedtem przechodziło jej siły. Ten zbiorow y rozum obserwować mo- n żna nietylko u pszczół, ale i u mrówek, j u których dzięki właśnie takiemu zbiorowemu rozumowi ży^ie społeczne docho- ' dzi do w ysokiego stopnia rozwoju i doskonałości. Meller, który starannie badał kilka rodzajów m rów ek w Am eryce podzwrotnikowej, przyszedł do przekonania, że mrówki umieją hodować grzyby, które są ich jedynym pokarmem. Mrówki odcinają na drzewach kawałki liści, znoszą je do gniazd, rozcierają swemi łapkami, dopóki nie w ytw o rzy się specjalna masa. Ta masa jest jakby glebą., w której mrówki sieją grzyby, używane przez nie za pokarm. Zaznaczyć tu należy, że w przyrodzie niema wcale takich grzybów, jakie hodują m rów ki w Am eryce podzwrotnikowej. Są to specjalne gatunki, hodowane tylko przez mrówki i odpowiadające w zupełności ich wym aganiom. Jakkolwiek na pierw szy rzut oka obserwacje te w ydaw ały się fantastycznemi, to jednak w najnow szych czasach potw ierdziły je liczne badania. Zresztą nietylko mrówki am erykańskie odznaczają się zdolnością hodowania specjalnej formy grzybów ; kilka innych rodzajów mrów ek także hoduje grzyby, ale już innej formy, której także nie można spotkać w przyrodzie w stanie dzikim. W jednymi drugim w ypadku grzyby te zostały wyhodowane w ten sam sposób, jak człow iek w yhodował mnóstwo nowych form roślin, niespotykanych dotąd prawie że zupełnie w stanie dzikim. W jaki jednak sposób m rówki m ogły rozwiązać zadanie, które zdaw ać sięi mogło dostępne było tylko dla tak obdarzonego w yższym rozumem stw orzenia, jak człowiek? Jest to w każdym razie jedna z najw iększych zagadek natury.

81 Kilka słów o gazach trujących. W wojnie światowej wprowadzono na arenę now y środek w alki gazy tru jące. Pierw szy raz użyli ich Niemcy we Flandrji dnia 22 kw ietnia 1915 roku. Nagromadzili oni na pewnym; odcinku frontu w olbrzymich ilościach cylindry, napełnione sprężonym chlorem, odkręcili kurki, a wiatr, wiejący w stronę nieprzyjaciela. niósł chmurę wydobywającego się gazu, którego żniwo było straszne. Kilkanaście tysięcy Anglików zostało zatrutych na polu walki a Niemcy tak się przerazili swojem dziełem, że naw et nie w yzyskali uzyskanej w ten sposób przewagi. Od tej chwili datuje się praw dziw y rozwój wojny chemicznej. Zmobilizowano dla tej spraw y najtęższych chemików, zawrzało w laboratoriach i poszedł na front środek walki, k tó ry jest hańbą XX wieku. Początkowo próbowano użyć do walki najstraszniejszego z dotychczas znanych gazów, jakim jest tlenek węgla, czyli czad. Gaz ten znany jest i z życia ro dzinnego, powstaje bowiem przy spalaniu się węgla, przy niedostatecznym dopływie pow ietrza. C zęsto słyszy się o w y padkach zaczadzenia, pow stałych na skutek przedwczesnego zamknięcia zasuw przy piecach. Ten jednak gaz, bardzo trujący i zwodniczy, gdyż obecności jego nie odczuwam y, do1 celów wojennych zastosować się nie dał. gdyż jest lżeiszy od powietrza i uchodzi ku górze. Zdołano jednak wynaleźć inne, bardzo zabójcze gazy, a ilość ich z dniem każdym się powiększa. Zasadniczo gazy dzielimy na 4 grupy,.a to na gazy drażniące, trujące, parzące i duszące. Do pierwszej grupy zaliczamy te gazy, które działają drażniąco na poszczególne narząd y organizmu ludzkiego, a więc powodują łzawienie oczu, kichanie, w ym ioty, rozwolnienie itd. Są to gazy, o ile je tak możną nazwać, najbardziej humanitarne, gdyż nie zabijają człowieka, lecz go tylko na pewien czas ubezwładniaią. Często są używ ane i w czas:e pokoju, np. przy rozpraszaniu tłumów, poskramianiu buntów w więzieniach itd. O wiele groźniejsze są gazy trujące. gdyż przez ich wdechiwanie zatruw a się cały organizm. Do nich zaliczamy kwas pruski, czyli cjanowodór, chlor, tlenek węgla i cały szereg innych. Te powodują już śmierć człowieka, o ile w porę nie zabezpieczył się przed niemi. Do bardzo groźnych należą gazy parzące. Jest to najczęściej ciecz, którą się rozpyla na całych przestrzeniach, a ta parując, działa parzącoj na ciało ludzkie, podobnie jak pokrzywa. Bąble w ten ' posób powstałe, napełnione trującą cieczą, 77 szybko się powiększają i pękają, ciecz się rozlewa, powstają nowe bąble i w ten sposób w krótkim czasie człowiek pokryw a się cały ranami, które wżerają się coraz głębiej i następuje śmierć wśród strasznych męczarni. Oaz ten przenika przez buty i ubranie, a chcąc się przed nim. uchronić, należy włożyć gumowe ubranie i drewniane buty. Tego strasznego gazu użyli także pierw szy raz Niemcy pod miejscowością Ypern i od niej też nosi swą nazwę yperyt. Takim samym gazem, lecz o wiele bardziej zabójczym, jest tak zw. luizyt, inaczej zw any rosą śmierci". W ynaleźli go Amerykanie już pod koniec wojny, nie zdążyli jednak w y próbować go na ludziach. Doświadczenia atoli robione na zwierzętach wykazują, że najdrobniejsza cząstka teęo gazu paraliżuje natychm iast dane zwierzę. W reszcie ostatnia kategoria, to tnk zw. gazy duszące, działające na narządy oddechowe. Do nich należy fose-en. powodujący w ytw arzanie się ogromnej ilości piany w nłucach. która to piana nie dopuszcza do ołuc świeżego powietrza, człowiek sie dusi, tw arz przybiera barwę ziemistą i dopiero śmierć wyzwala go od tych strasznych męczarń. Nie wiadomo, ile innych gazów w ynaleziono od czasu ukończenia woiny. Sa to tajemnice, a państw a strzeea ich zazdrośnie. Od czasu do czasu ktoś iednak zdołał odsłonić rabka tych tajemnic i do naszej wiadomości dochodzą wieści krew w żyłach m w ibce?n niż podobno t3k>e?azy. ro d działaniem którvoh c z ło n e k dostaje obłędu, lub powodujące paraliż wzroku, tak, że człowiek patrzy, otwarte ma

82 78 oczy, nic jednakże nie widzi, gdyż nerw w zrokow y nie przekazuje mózgowi w ra żeń. I nadal pracują całe sztaby chemików, przygotow ując coraz, straszniejsze środki, których zgrozę pokaże przyszła wojna. Ktoś zapytany, jaki będzie obraz p rzy szłej wojny, odpowiada: Gazami w ytrują w szystko co żyje i prędko będzie koniec!" Otóż takie powiedzenie pomimo w szystkiego nie jest ścisłe i ; należałoby je sprostować. Użycie gazów n a ' froncie jest bronią obosieczną i niezawsze da się uskutecznić. Każdy żołnierz zaopatrzony jest w m askę przeciw gazow ą i do dyspozycji m a cały szereg urządzeń,, chroniących go przed gazami. Nigdy też wojska nie znajdują się w w iększych skupieniach, naw et w razie zaskoczenia nie będą wchodziły w grę wielkie ofiary. Gorzej spraw a ta przedstaw ia się z ludnością cyw ilną w m iastach i wsiach. W y obraźmy. sobie miljonowe miasta, gdzie taka m asa ludzi żyje na stosunkowo niewielkim terenie, a gdy pod osłoną nocy dziesiątki samolotów, zaopatrzonych w setki tysięcy kilogramów bcmb gazowych, zarzucą takie miasto, z jak wielkiemi ofiarami będziem y mieli do czynienia? Techniczną niemożliwością jest zaopatrzyć całą ludność w maski przeciwgazowe lub ubrania ochronne, jak również pouczyć w szystkich o metodach obrony. To też już w czasie pokoju pracuje się dużo na tem polu, urządza się odczyty i pokazy w ojny chemicznej, a ludność powinna pilnie korzystać z w szystkich tych imprez, gdyż dla niej to w największym stopńu przyszła wojna gazow a gotuje zniszczenie. Myśl. Nigdy w życiu nie myślałem, że bę.ię kiedyś dostaw cą tym czasem, ożeniwszy się,, jestem dostaw cą strojów dla mojej ukochanej małżonki. Święcone.

83 Mały bohater. M ały Jaś, syn protestanckich rodziców, niespełna lat dwanaście, w racał pewnego wieczoru do domu z nad morza, gdzie całe południe zabaw iał sięi łowieniem ryb na wędkę. Znużony usiadł na chwilę na wystającem urwisku jakiejś nadbrzeżnej skały, w yjął z kieszeni książeczkę, zawierającą ewangelję św. Łukasza i począł przew racać jej kartki. Po chwili za trzy m ał się przy pierw szym rozdziale i przeczytał: Bądź pozdrowiona łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś T y między niewiastami. Słowa te dziwnie w płynęły na umysł chłopaka. W stał i puścił się w dalszą drogę, zatopiony w myślach. Gdy przyszedł do domu, pobiegł do matki, i chwaląc się prostodusznie, zaw ołał: Mamusiu, żebyś wiedziała, jak piękne w yczytałem dziś pozdrowienie! Jakież, synku? zagadnęła matka. Bądź pozdrowiona, Marjo, łaski pełna, P a n... Dosyć, dosyć! Co gadasz, Janku? Zdaje się, że chcesz ująć sław y C hrystusowi, jak to katolicy robią, gdy pozdrawiają Marję! Żebym więcej tych słów nie słyszała z ust twoich. Ani mi się waż, Janku! bo in aczej!... A chłopczyna rozżalony, przeryw ając m owę matki, rzecze: Ale mamusiu, jeżeli Anioł je powiedział, to... Powiedziałam, że dosyć. Rozumiesz, Janku:? Nie usłuchasz m nie!? Zamilkł chłopczyna, więcej przestraszony, niż przekonany. Kiedy zaś poczciwy m alec znalazł się sam na sam, długo p racow ał myślą, mozolił się i biedził nad zrozumieniem zagadkowego zakazu m atki. Ale czem bardziej zagłębiał się w rozważaniu swojem, tem dziwniejszem wydawało mu się postępowanie kochanej m am y i już zgoła nie m ógł pojąć, dlaczego jemu nie wolno pow tarzać tego samego pozdrowienia, którem Anioł powitał Najświętszą Pannę z rozporządzenia Bożego. Buntow ał się jego ruchliwy rozumek, ale miłość synow ska stłum iła rokosz w sam ym jego zarodku. Od tego czasu m inęły cztery lata, a 79 chłopiec ani raz nie odw ażył się powtórzyć Zdrowaś Marjo!" Jednakże słowa te tak głęboko w biły się w jego serduszko, że ciągle stały mu w pamięci. Ile zaś razy brał Ewangelję do ręki, a oczy jego padły na wspom niane miejsce, zaw sze doznawał niewymownej pociechy i słodyczy. W reszcie któregoś dnia, gdy czytał ewangelję, natrafił na słowa hymnu: Wielbij duszo moja P a n a... iż wejrzał na niskość służebnicy Swojej". Albo więc odtąd błogosławioną mnie zwać będą w szystkie narody". Jaś rozumował i miał słuszność, że znalazł dowód, którym niezawodnie przekona m atkę i uzyska pozwolenie odm awiania Zdrowaś". Przecież Najśw. Panna sama oświadczyła o Sobie, iż w szystkie narody mają Ją w ysław iać, a więc i my. Przez kilka dni nosił się z tem nowem odkryciem i przygotow. ł s:ę do sta ow czej rozpraw y. Pewnego popołudnia, gdy m atka miała wrócić z miasta, w yszedł naprzeciw niej jak najpoważniej nastrojony i w ziął z sobą angielskie tłumaczenie Pism a św7. Zaledwie ją spotkał i na jej ręce złożył gorący synow ski pocałunek, zaw ołał radośnie : Mamo! mamo! Proszę przypatrzeć się, co tu napisano. Matka Pana Jezusa sama powiedziała, że wszystkie narody zwać Ją będą błogosławioną! Będę Ją więc mógł czcić, jak to katolicy czynią, gdyż odmawiają Pozdrowienie Anielskie? Nieprawdaż, m amusiu? Zaskoczona tą odważną i tak prostą u- wagą syna, pani Emilja wybuchnęła zrazu gniewem,' ale po chwili, uspokoiwszy się, spytała ostrym tonem: Czy może byłeś dziś na ulicy W..? A nie czekając odpowiedzi, rzekła z pogróżką: Poczekaj, jeżeli w/ tym czasie, kiedy mnie w domu n'ema, chodzisz do kościoła katolickiego, aby uczyć się tych rzymskich zabobonów, to dostaniesz t ką łaźnię, że jej nie zapomnisz do śmierci!

84 80 W szak to są rzeczy rzekło dziecko podrażnione które w yczytałem w tej tu Ewangelji! Poco więc, mamo, dajesz mi ją do ręki? Abyś czytał i znał Słowo Boże! A czy to wszystko, com powiedział, nie jest Słowem Bożem? Milcz! syknęła przez zaciśnięte zęby rozgniew ana do żyw ego matka. Chłopiec usunął się na bok, a pani Emilja, zw racając się do swego.towarzysza, pana N..., przyjaciela jej męża, odezwała się z westchnieniem: Mój Boże! ot, doczekałam się pociechy... Wie pan dobrze, jak strasznym ciosem jest dla matki śmierć kochanego dziecka. A jednak, mówię panu szczerze, że w olałabym raczej widzieć go na m a rach, aniżeliby miał kiedyś zostać katolikiem! A na to pan N... do zasępionego chłopaka: Oj, Janku, popraw się. To nie ładnie martwić matkę. Coby to było, gdyby się ojciec dow iedział? Nie myślałem, że mogę komuś przykrość sprawić powtarzaniem tego, com znalazł w Ewangelji św. odparł z zadąsaniem Janek. Pozwoli pani rzekł pan N... do pani Emilji a ja wybiję mu z głow y katolickie głupstwa. Atoli wszelkie je g o. usjłowania, jak to przyszłość w ykazała, rozbiły się o szlachetny upór chłopca. W skutek zbiegu tajem niczych okoliczności, które zastępują praw dziw e zrządzenia Boże, ojciec Janka umarł w sześć miesięcy potem. Panią Ernilję ogarnęła do tego stopnia niezmierna żałość, iż prawie w oczach zaczęła niknąć. Powinowaci liczyli dnie, i miesiące, pocieszając się, że w raz z upływem czasu przepisanego powszechnym zw yczajem na żałobę, skończy się także boleść, lecz niestety omylili się. Albowiem rok jeszcze nie minął, a ona poszła za mężem, a tak koniec jej cierpień był początkiem nieutulonego ich żalu i długich opłakiwań. Piętnastoletni Jaś dotkliwie odczuł tę stratę i gorące a szczere ronił łzy nad trumną matki i w tedy mu ani przez myśl nie przyszło, że to nieszczęście będzie dlań źródłem wielkiego błogosław ieństw a. Po pogrzebie zabrała go do siebie starsza jego siostra, która już od kilku lat była zamężna za jakiegoś pana B... Jaś pod opieką siostry więcej sam sobie zostawiony, mógł swobodniej bujać w now ym świecie religijnych myśli. Pew nego dnia a było to w uroczystość W niebowzięcia Najśw. Panny w ypadło Jankow i przechodzić około kościoła katolickiego', w którym właśnie odprawiało się wieczorne nabożeństwo. J rż zdała dolatywał jego uszu potężny śpiew, który w m iarę zmniejszania się odległości rósł, potężniał i wyraźniał, ą tak był harmonijny, iż nabierało się wrażenia, jakoby wierni, chcąc jak najgodniej w y śpiewać chwalę Marji, serca swoje spoili w jedną wielką a ognistą całość i głosy sw e zlali w jeden potężny glos. Ciekawością, zdjęty, postanowił Janek wejść na chwilę. Aliści zaledwie przestąpił próg św iątyni, stanął jak w ryty, rażony wspaniałością, czy rzewnością widoku. W zrok jego szybkim lotem przebiegł po rzeszy rozklęczonego u stóp ołtarza ludu i spoczął na obrazie Najśw. Marji Panny. Artysta po m istrzow sku przedstaw ił W niebowzięcie Bogarodzicy. Aniołowie unoszą w przestw orza sw ą. Królowę, otoczoną jasnością, a Jezus siedząc na obłokach, w y chodzi na Jej spotkanie i wita Matkę Swoją z otw artem i ramiony. Czego prędzej nie zdołał wyrazić, to dopowiedziało serce, już oddawna w Przeczystej Panience rozmiłowane. Niewypowiedziany zapał ogarnął w tedy duszę moją opowiadał później młodzieniec nieprzyw ykły do takich widoków w zimnych i m artwych murach zboru protestanckiego. Tymczasem kilku w y chowańców Sióstr Miłosierdzia zaczęło śpiewać miluchnym głosem,.zdrow aś M arjo. Jankowi zdawało się, że ta niewinnych dusz piosenka, to jakby dalekie echo odgłosu Archanioła, kiedy Najśw. Pannie zw iastow ał Boskie Jej macierzyństwo. Bóg wie, co się tam w duszy jego działo: dość, że był mocno wzruszony, a w yrazem tego by ły łzy rzęsiste a gorące, spływające jak perły na oblicze. Zamierzona chwilka pobytu w świątyni, przedł żom później na całą godzinę, postawiło go na przełom ie i zakończyła jedną epokę; w

85 jego życiu, a zaczęła drugą, świetniejszą, ze wszechm iar szczęśliwszą. Po skończonem nabożeństwie poszedł bowiem do zakrystii, rozm aw iał z księdzem m isjonarzem i wyllał przed nim sw o je zamysły. Niedługo potem czysta dusza Janka usłuchała Ducha św stukającego do niej raz po raz natchnieniami i w y rzekła się odszczepieństwa w tym samym kościele w święto Narodzenia Najśw. Marji Panny. Kto wje, czy to nie owe pierwsze Zdrowaś", pobożnie zmówione niewinnemi usty, utorowało mu przystęp do praw dy? Kai. Zw.^Śl. Katolików. Św. Stanisław Kostka. W szak nie mało trudności miał Janek do pokonania, które mu w ytrw ale staw iała siostra rodzona, fanatyczna protestantka. On zaś po jednej, drugiej, trzeciej nieudanej próbie nie dał za w ygraną, lecz modlił się nieustannie o naw rócenie zagorzałej w yznaw czyni w iary Lutra. Niekiedy szlachetny młodzian przemawiał do niej jak najczulej, nam aw iał ją, aby porzuciła protestanckie wyznanie, ale ona nie chciała o tem słyszeć i sprowadzała rozmowę zaraz na inny przedmiot. Pewnego dnia tak dalece postąpiła, że odezw ała się do niego z zimną krwią: W iesz co, Janku! W olałabym, aby 6

86 82 moje dzieci zaraz pom arły, niż,żeby odstąpiły od w iary ojców naszych. Z aprzysięgliśmy przecież wieczną nienawiść ku Rzymowi. Z mlekiem matki wyssaliśmy też hasło Precz z papiestw em! Chłopcy pani B... byli w tenczas pełni życia. W szelako w kilka dni później zachorował jeden ciężko na zapalenie g ardła, a drugi na febrę) brzuszną. Zacny nasz młodzian rzekł w tedy do niej niby natchniony z Nieba: Siostro kochana! Cóżeś sprawiła swojem złorzeczeniem macierzyńskiem! Pozwól mi przynajmniej, abym za nich zmówił Zdrow aś M arjo. Pani B... nie posiadała się z gniewu, lecz tym razem nie chciała się sprzeciwić bratu, bo na cóż nie zdobędzie się m atka dla ratowania ukochanych dziatek? Janek ukląkł przy łóżku dogoryw ających siostrzeńców i odm awiał głośno pozdrow ienie Anielskie, a ona mimowoli pierw szy raz w życiu pow tarzała za nim duchowo słowa cudownej modlitwy. Najśw. Panna, Pocieszycielka Strapionych, nie zawiodła też ufności, pokładanej w Jej pośrednictwie i wysłuchała prośbę, zanoszoną przez dwa szczerze się do Niej uciekające serca. Odtąd czem bardziej polepszało się zdrowie chłopczyków, tem więcej malała i nikła nienawiść matki ku Rzymowi, aż się przem ieniła w równie gorącą miłość katolickiej w iary. W e dw a miesiące potem powróciła i ona za laską Bożą na łono pierwotnej Matki Kościoła katolickiego'. Po uroczystem wyrzeczeniu się herezji, rzucając się w objęcia brata, zaw ołała w uniesieniu: Otóż teraz możemy powiedzieć, że jesteśm y rodzeństwem jednej i tej samej krw i j w iary! N. W. U fryzfera. Tam do licha, czy pan zw arjow ał?! Dlaczego położył mi pan na tw arz gorący ręcznik? B o... bo nie mogłem go utrzym ać w rękach... * W wytwórni filmowej. Reżyser: Pobiegnie pan na most, przeskoczy poręcz i rzuci się do wody. Ależ ja nie umiem pływ ać! odpowiada aktor. Nic nie szkodzi. W ody nie będziemy filmować. * Muszę ci przyznać, Kochanie, że ta babka, którą upiekłaś, jest bardzo ładna, ale do jedzenia absolutnie się nie nadaje. Że też w y mężczyźni musicie stale myśleć o żołądku. * Zadanie. Jeżeli na stole siedzą cztery muchy, a jedną z nich zabiję ile much na stole pozostanie? Jedna. Źle! Jakto? zostanie jedna zabita, panie profesorze. * Konkurent. Pani córeczka to naprawdę perła mówi starający się do matki swej ukochanej. C zy pan chcesz przez to powied z ie ć, że ja jestem ostrygą? Ależ szanowna pani, nigdy nie myślałem o perle praw dziw ej. Młoda żona do m ęża: Zgadnij kochanie, co na obiad ugotowałam,? Pokaż mi najpierw, to może zgadnę maleńka. Staś znalazł się pierw szy raz w hotelu. Czyta napis na ścianie: Na kelnera dzwoni się raz, na pokojówkę dwa razy, na posługacza trzy razy. Dziwi go to bardzo i pyta: Ojczulku, czy ten posługacz jest głuchy? r * * Ksiądz przem aw ia do nowożeńców:... a ty, żono, masz być posłuszną i tow arzyszyć wszędzie mężowi swemu, nie odstępując go na krok. Na miłość boską, księżę proboszczu, mój mąż jest przecież kom iniarzem!...

87 83 Dr. Leon Wolf. Ks. Józef Londzin. Ks. Józef Londzin urodził sięi w Zabrzegu w powiecie Bielskim 2 lutego 1863 r. Rodzice jego byli niezamożni chałupnicy i aczkolwiek syn ich w ykazyw ał wielkie zdolności jako uczeń tamtejszej szkoły ludowej, długo trw ało nim się zdecydowali posłać go na studja do gimnazjum niemieckiego w Bielsku. Z początku pokonać musiał trudności nauczenia się obcego języka, ale z czasem wyrobił się tak, że mógł naw et daw ać lekcje innym studentom, pochodzącym z zamożnych rodzin niemieckich i w ten sposób umożliw ił sobie utrzym anie i chlubne ukończenie studyj w gimnazjum. Podczas tych studyj doznał wiele p rzy krości, które później w płynęły na jego życie. Nauka w gimnazjum była w tedy jeszcze przywilejem synów zniemczonych mieszczan i synów urzędników lub w ielkich właścicieli ziemskich i przem ysłow ców. Nawet w głowach niektórych profesorów nie mogło się pomieścić, jak mogą synowie niezamożnych chłopów sięgać po ten przyw ilej dla siebie. Dlatego był m łody Londzin, podobnie jak i inni studenci ze stanu chłopskiego, narażony na różne poniżenia i docinki, p iz y każdej sposobności słyszał też pogardliwe przezwisko Bauernjunge" z różnymi przymiotnikami. Dla wielu niestety ta pogarda dla stanu chłopskiego, była bodźcem do zaparcia się swego ludu i do zgermanizowania się. Józef Londzin był jednakże młodzieńcem ambitnym, w jego nawskroś chłopskiej, śląskiej duszy budziły te docinki, jak czasem opowiadał, _ żądzę odwetu i już w tedy postanowił sobie pracować dla tego ludu, podnieść go z poniżenia i uległości i pokazać niemieckim panom, że ich stanow isko jest zależne od mas ludowych, a nie odwrotnie. Trzeba było tylko w ludzie samym wyrobić to poczucie siły przez zw artą organizację'. T a myśl nie opuszczała go w czasie jego studyj teologicznych w seminarium duchownem w Ołomuńcu i była mu przewodniczką w całem jego życiu. Po w y święceniu kapłańskiem w dniu 5 lipca 1889 otrzym ał z razu posadę jako wikary w Strumieniu i M iędzyrzeczu. Począł tu pracować nad uświadomieniem ludu, lecz zakres jego działania był dla jego szerokiego umysłu za ciasny. Cieszyn był wtedy już centrem zbudzonego życia narodowego, stam tąd trzeba było kierować gracami w śród ludu na całym Cieszyńskim Śląsku, marzeniem dla młodego wikarego było usadowić się w Cieszynie. Życzenia jego zostały spełnione, bo już w roku 1890 otrzym ał posadę starszego w ikarego i duszpasterza więźniów w Cie- Leć piosenko w kraj daleki, Echem odbij się o bory, Leć gdzie polskich pól zasieki, Leć ja k jeleń w biegu skory. LEĆ PIEŚNI M OJA... Tam gdzie straszne boje wrzały, Tam gdzie legli bracia mili, O budził się ptaczek mały, Sm utnó nad ich dolą kwili. N a zawody leć z wietrzykiem, Zanuć tam moją tęsknotą, I z pierwszym słońca promykiem, Sp łyń na rosy krople złote. Tam się rozpłyń moja pieśni, I o struny uderz lutni, I niech ci się Polska przyśni, Jej rycerze dumni, butni. R u d o lf C hlebow czyk. a

88 84 szynie. Dostał się odrazu w w ir pełnego życia społecznego i politycznego. Założony w r Związek Śl. Katolików, który już w roku 1884 przeprowadził swojego posła, ks. Ignacego Świeżego do Sejmu Krajowego a w roku 1885 do Rady Państw a, gotował się do nowych w yborów. Ksiądz Londzin objął redakcję Gwiazdki C ieszyńskiej, którą Paw eł Stalmach w roku 1887 odstąpił Katolickiemu T ow arzystw u P ra sowemu. Przyszło do porozumienia z Polskiem Tow arzystw em Ludowem, założonem przez Jerzego Cienciałę w roku 1884, a ks. Londzin w Gwiazdce um ieszczał płomienne odezwy do ludu. Dzień w yborów do Sejmu Śląskiego 30 czerw ca 1890 r. był dniem triumfu spraw y narodowej. W ybrani zostali trzej posłowie polscy: ks. Ignacy Świeży, Jerzy Cienciała i dr. Jan Michejda. Ale praca nie mogła ustać ani na chwilkę. Niemcy cieszyńscy i z innych m iast w ytężali w szystkie sw e siły, ażeby ratow ać swoje coraz bardziej rozpadające się stanowiska w śród ludu śląskiego-. Renegaci ze swoim, założonym przez senjora dra Teodora H aasego Nowym Czasem11 rzucali cały stek różnych oszczerstw na przewódców polskich, a szczególnie na Związek Śląskich Katolików, starając się obniżyć ruch polski w oczach ludu. Z drugiej strony szafowali pieniądzmi i przeciągali do renegackiego obozu kogo mogli. Szło o w ybory do R a dy Państwa, które się miały odbyć na wiosnę 1891, a w których chcieli zdobyć na nowo zabrany przez ks. Świeżego m andat poselski wiejski. Trzeba było przeciw działać. Ks. Londzin w słowach i w Gwiazdce rzuca między lud wezwanie: trzeba nam Po polsku myśleć, mówić i pisać". Razem z ks. Świeżym idzie między lud, ks. Świeży ogłasza odezwę, podkreślając ważność chwili: Bronić masz ludu śląski swej w iary i swoich obyczajów, bronić języka i narodowości, której zagraża już nie niebezpieczeństwo, ale zagłada. Lud zrozumiał, z wyborów w yszedł zwycięsko wspólny kandydat polski ks. Świeży, jako poseł do Rady Państw a. Ks. Londzin nie ustaw ał w pracy, o ile ks. Świeży w pracach swych postępował z wielkim namysłem i łagodnie załatwiać się starał wszelkie spraw y, ks. Londzin, jako natura bojowa, w ytężał wszystkie siły, aby postawić na swoim, aby zastępować zaw sze słuszność spraw y polskiej naprzekór wszystkich jej wrogów. Jego zasadą było uświadam iać lud, organizow ać go i skłonić do pokazania swej siły, tak jak to ongiś postanowił sobie jeszcze w gimnazjum. Nie ograniczył się wyłącznie do pracy politycznej. Zaraz po przybyciu do Cieszyna zgłosił się do pracy w założonej przez Stalmacha za inicjatywą Związku Śląskich Katolików, M acierzy Szkolnej. Zaraz w roku 1890 został jej sekretarzem, a ponieważ przewodniczący ks. Świeży sprawował mandat poselski, stał się wkrótce ks. Londzin głową i duszą tej instytucji. Zbierano pieniądze z tem, że w przyszłości otw orzy się polskie gimnazjum. Ks. Londzin nie ustaw ał w pracy, zbierał grosz do grosza, zachęcał lud do zbiórek, sam cały wolny czas poświęcał M acierzy Szkolnej, aż wreszcie potrafił skłonić nawet największych pesymistów do przystąpienia do dzieła. Ptosłowie czynili ogromne starania, Niemcy zaś przeszkadzali. A!e wreszcie w październiku 1895 r. otw arto gimnazjum polskie w w y najętym domu w Cieszynie. Nie skończyła się tem praca ks. Londzina, owszem jeszcze bardziej rozszerzyła, by ł on sekretarzem i zarazem skarbnikiem i jedynym bezpłatnym urzędnikiem biura, sam prowadził obszerną korespondencję, sam był buchalterem, sam każdy grosz na Macierz chętnie zapisyw ał i w ydaw ał liczne odezwy. Nie było to jednak wszystko. Oprócz pracy w Macierzy, w Redakcji i Związku zajmował się jeszcze ks. Londzin innemi organizacjami kościelnymi i społecznymi w Cieszynie, pracował w Dziedzictwie Błog. Jana Sarkandra, pisyw ał w Pośle" Związku artykuły, zachęcał do organizacji ludu wiejskiego i rolniczego. Założenie Kółek rolniczych popierał w Gwiazdce i Pośle" i sam przyczynił się do założenia tych Kółek w Czechowicach, Zarzeczu i w innych gminach. Cała jego działalność skierow ana była do stw orzenia silnej organizacji polskiego ludu przeciw ówczesnemu liberalizmowi niemieckiemu, przeciw budzącemu się w tedy w gminach Zagłębia międzynarodowemu socjalizmowi, oraz renegactw u, popieranem u moralnie i

89 85 materialnie przez nawskroś germańską Komorę Arcyksiążęcą. Ks. Londzin był w tym czasie praw ą ręką ks. Świeżego, lecz we wielu spraw ach przychodził sam z inicjatywą, a szczególnie organizowanie ludności było praw ie jego w yłączną zasługą. W obozie katolickim było w tedy wielu zacnych mężów, pracowników w śród polskiego ludu, jak: ks. Paździora, jeden z najdzielniejszych, ks. Janik, ks. Dziekan Henryk, ks. Dudek, ale pod w zględem organizacyjnym w szyscy oddawali pierw szeństw o ks. Londzinowi. P rac a ta przyniosła też owoce. P rz y szły w ybory do Sejmu Opawskiego w r Aczkolwiek katolicy byli w przeszynie. Ks. Londzin znów jest duszą agitacji. Zwołany w dniu 1 sierpnia 1897 wiec, na który ze wszystkich stron Śląska przybyło przeszło ludzi do Grabiny w Cieszynie, miał manifestować za upaństwowieniem i równouprawnieniem polskiego ludu. Niestety, rozbili go swemi burdami i dzikiemi wrzaskam i polscy1* socjaliści z zagłębia. W tedy pokazało się, że dla ruchu narodow ego rośnie w Zagłębiu przeszkoda i że dla tych, którzy chcą w alczyć za polskość śląskiego ludu p rzy był now y niebezpieczny przeciwnik. Lata do 1900 upłynęły ks. Londzinowi w śród nieustannej pracy w redakcji, w Związku Śląskich Katolików i Dziedzic- Widok ogólny Ligotki Kameralnej z filjalnym kościółkiem katolickim i zakładem wodoleczniczym. ważnej ilości na Śląsku, postawiono znów na kandydatów dwu ewangelików: p. J. Cieńciałęi i dra Michejdę a tylko jednego, ks. Świeżego, jako katolika. Jest to znakiem, że także w ów czas Związek Śląskich Katolików czynił wszystko, ażeby utrzym ać tylko zgodę dla dobra spraw y narodowej. W tej samej zgodzie przeprowadzono w ybory do Rady Państw a w r już w edług nowej ordynacji w yb orczej, wprowadzającej V. kurję. W IV kurji przeszedł ks. Świeży, w V-tej jednak w y szedł zwycięsko socjalista Cingr przeciw Cieńciale. Był to czas, kiedy ludność polska zaczęła wielką agitację za upaństwowieniem pryw atnego w ów czas gimnazjum w Cietwie. Dziedzictwo Błog. Jana Sarkandra, założone przez ks. Świeżego i innych polskich księży w roku 1873, wydało już cały szereg książek polskich i polskich kancjonałów, które krążyły wśród ludu i przyczyniły się wielce do rozbudzenia uświadomienia narodowego. W roku 1886 zakupiło ono dom na Starym Targu, który do dziś jest jego własnością. Ks. Londzin pracował w Dziedzictwie" już w latach od 1890', lecz z początku inne w a żniejsze spraw y nie pozwoliły się mu zająć niem intensywnie. P raca ks. Londzina nie uszła uwagi, zrozumieli, jakim poważnym przeciwnikiem jest dla ich planów ks. Londzin. Dlatego też nieustannie szły skargi na niego,

90 86 przedewszystkiem do znanego ze swej nieprzyjaźni do Polaków ks. kard. Koppa, biskupa wrocławskiego, Przychodziły stam tąd nagany i upomnienia, na które ks. Londzin odpowiadał z godnością. W reszcie w r. 1896, po wyborach, rozwiązał ks. kardynał Kopp Katolickie Tow arzystwo Prasow e, sądząc, że w ten sposób utrąci Gwiazdkę i uniemożliwi księżom, a przedew szystkiem ks. Londzjnowi, p racę publicystyczną. Nic się przez to nie stało. W ydawnictwo objął p. dr. Julian Kreissel, a w redakcji właściwej nic się nie zmieniło. Usiłowania Niemców, aby ks. Londzina przeniesiono z Cieszyna, spełzły na niczem, bo ks. Londzin stał się profesorem w gimnazjum polskiem. W zrastające coraz bardziej znaczenie ks. Londzina, a temsamem pierw szeństw o w ruchu narodowym Związku Śląskich Katolików, wzbudziło jednak także zazdrość w obozie ewangelickim narodowym. Szczególnie zazdroszczono mu jego stanowiska w M acierzy Szkolnej. Dopóki instytucja ta była słabą, nikt się o nią nie rw ał, gdy dzięki pracy w zrosła i okazała wspaniałe wyniki, zapragnęli także inni zaszczytów. Podnoszono błahe zarzuty, między innemi, że M acierz Szkolna musi mieć płatnego urzędnika, że nie w y pada, aby ks. Londzin sam był kasjerem i w szystko sam robił. Polskie T ow arzystw o Ludowe i Czytelnia Ludowa, którą katolicy, mając swoją siedzibę w Domu Dziedzictwa, zaniedbali, grupowali się w budynku Domu Narodowego. Różni działacze z Galicji tam mieli lepszy przystęp i tam schadzali się przeważnie z przeciwnikami Związku Śląskich Katolików. Raz po raz pojawiały się w krakowskiej Nowej Reformie insynuacje, jakoby Związek Śląskich Katolików miał na celu szerzenie nienawiści i niezgody wyznaniowej, zwalczanie ewangelików, Gwiazdka Cieszyńska zbijała te fałsze, ale napaści na Związek i jego funkcjonariuszy wciąż się powtarzały. W Galicji pojawiały się broszury, przedstawiające stosunki na Śląsku w ujemnem dla katolików świetle, napadano ks. Świeżego i ks. Londzina, przypisując im winę za wszelkie niedom agania w stosunkach narodowych. Odbiło się to na stosunkach politycznonarodowych. Ks. Św ieży w praw dzie starał się przejść nad tą niechęcią do porządku dziennego, lecz młoda generacja z ks. Londzinem na czele nie mogła znieść takiego postępowania. Wobec tego ksiądz Świeży, który uważał się za posła także ludności ewangelickiej, zrzekł się w roku 19001prezesury w Związku i m andatu poselskiego w Wiedniu, a przy wyborach do Rady Państw a w roku 1901 poparł kandydaturę dra Jana Michejdy. Z w iązek zaś w ystaw ił kandydaturę w IV. kurji dra Krejsla, w V. robotnika Cienciałę. Związek w ybory przegrał, w ybrany został w IV. kurji dr. Michejda a w V. socjalista Cingr. Nastąpiła konsternacja. W prawdzie w następnym roku przyjął jeszcze ks. Świeży kandydaturę do Śejmu przy w yborach, które się m usiały odbyć w listopadzie 1902, lecz przed samymi w yborami zaskoczyła go nagła śmierć w dniu 22 października Ks. Londzin podjął jego kandydaturę w okręgu Bielskim, ale przy w yborach przepadł m ałą różnicą głosów, nie otrzym aw szy z ewangelickiej strony należytego poparcia. Klęska Związku Śląskich Katolików przy w yborach dała powód jego przeciw nikom do tem w iększych napaści. W prasie tak śląskiej, jak i galicyjskiej, przedstawiano katolików-polaków jako masę nieuświadom ioną i obojętną, a przedew szystkiem w ystąpiono przeciw katolickiemu duchowieństwu. P o ustąpieniu ks. Świeżego wybrany został prezesem Związku Śląskich Katolików ks. Tom asz Dudek, on też objął prezesurę M acierzy Szkolnej. Właściwym szefem Związku, jak również i duszą Macierzy Szkolnej stał się ks. Londzin. Napaści, prow adzone przez obóz protestancki, skierow ały się także na teren Macierzy Szkolnej. W e lwowskiem Słowie Polskiem pojawiły się bezczelne oszczerstwa korespondenta cieszyńskiego w tym sensie, że ryba śmierdzi od głow y, z których można było tylko wnioskować, że gospodarka w M acierzy jest zła, że się m arnuje grosz publiczny. Cóż miał zrobić ks. Londzin, który całą swoją duszę włożył do M acierzy i w szystkie swoje siły, który na własne wygody i potrzeby zapomniał, byle tylko Macierzy" przysporzyć grosza i podnieść ją jak najw yżej?

91 87 1 Usunął się zupełnie ze Zarżądu Macierzy Szkolnej, a z nim wycofali się w szy scy katoliccy księża. Było to początkiem otwartego rozdwojenia między katolikami i ewangelikami. Zwołano W alne Zgromadzenie Związku Śląskich Katol. w dniu 20 lutego 1904 w ybrano nowy W ydział, który niebawem w ydał odezwę do ludu śliskiego, w zyw ającą do skupiania się przy sztandarze religijnym i narodowym, do walki przeciwko wrogom kościoła i wrogom narodowości. Po pierw szy raz wspomniano w tej odezwie o pobratymcach Czechach, którzy starają się Śląsk zagarnąć. zentantów i źastrzega Sobie zupełną samodzielność. Związek jednak nie wyrzekł się przez to pracy narodowej, owszem teraz dopiero postanowił użyć w szystkich sil, celem organizacji ludu i utrzym ania go w obozie narodowym. Ks. Londzin począł organizow ać oddziały miejscowe, a wraz z innymi zwrócił uwagę na Dziedzictwo Błog. Jana Sarkandra i na jego dom. W czasie, gdy księża zajęci byli sprawam i politycznemi i sprawam i M acierzy, rozpanoszyli się Niemcy w tymi domu. Różne niemieckie katolickie Vereiny, powołując się na to, że na zakupno tego domu dal ł Rynek w Jabłonkowie. Do otw artego rozdwojenia obozu narodowego doprowadziła dalsza kampanja protestancka przeciw Związkowi i kościołowi. W odpowiedzi na to W alne Zgromadzenie Związku Śląskich Katolików w dniu lii lutego 1905 uchwaliło rezolucję, protestującą przeciw napaściom na wiarę i kościół i w zyw ającą do stanowczego o- poru. Na tem sam em zgromadzeniu zapadła druga w ażniejsza uchw ala, że Związek nie uznaje odtąd R ady Narodowej jako wspólnej reprezentacji narodowej, odwołuje z niej w szystkich swoich reprewiększą subwencję ks. kardynał Kopp, zajęły praw ie cały dom. Trzeba ich było rugować, one odw oływ ały się do ks. kardynała,' który nakazał Dziedzictwu, aby je tam pozostawiono. Nie uląkł się tego ks. Dudek i ks. Londzin i w drodze procesów je ostatecznie wyrzucono, pomimo protestów z ich strony i ze strony ks. kardynała w roku Jeszcze długo potem pisał ks. kardynał listy, aby pozwolono na umieszczenie tych towarzystw w domu Dziedzictwa, odpowiadano mu

92 88 grzecznie, ale Niemców już do domu niewpuszczono. Jeszcze z drugiej strony groziła Dziedzictwu m aterjalna szkoda. Drukarze: Feitzinger w Cieszynie, Orel w e Frydku. i Axtmann we Frysztacie, którzy swego czasu na rachunek D ziedzictwa z jego zamówienia drukowali w ydaw nictw a kancjonałów, drukowali je nadal na w łasny rachunek. Częścią ugodowo, częsjcią w procesach sądowych, zmuszono nieuczciwych kupców do w ydania w ydrukow anych książek a do zapłaty odszkodowania. S prawiło to dużo kłopotów, drukarze się mścili i ze swej strony robili doniesienia o rzekomem nieprawnem wydawnictwie Dziedzictwa, ale dzięki energji ks. Londzina i pewnej fachowości ks. Dudka, w szystkie te spory zakończono pomyślnie dla Dziedzictwa. Dom Dziedzictwa zaś stał się odtąd ogniskiem polskiego katolickiego ruchu, a ruch ten był w ówczas wielki. Zaczęły się zgromadzenia, poczęto organizow ać Związek i ludność. Ks. Lc-ndzin w pracy się rozdwajał. Tym czasem zreform owano ordynację w yborczą do Rady Państw a, i w prow adzono równe, powszechne, bezpośrednie praw o w yborcze i rozpisano w y bory w roku Związek Śląskich Katolików, ufny w swe siły, postanowił iść do w yborów samodzielnie, odbył przeszło 100' zgromadzeń, agitację prowadził ks. Londzin. Niestety, w okręgu cieszyńsko-jabłonkowskim postawiono kandydata mało znanego i niezbyt obrotnego. Ksiądz Londzin został po raz pierw szy w ybrany posłem z okręgu bielskiego. Ewangelicy przekonali sięi w tedy, jak zgubną była ich kam panja przeciw katolikom. Dr. Michejda nie uzyskał większości, z okręgu cieszyńskiego wyszedł jako poseł socjalista polski dr. Kunicki, a taksamo we frysztackim w ybrano socjalistę posła Regera. Związek Śląskich Katolików w tedy odżył na nowo. Liczba członków w zrosła do przeszło , w ydano całe mnóstwo odezw, Gwiazdka Cieszyńska rozchodziła się coraz bardziej w śród ludu, a lud m a sowo uczęszczał na zrogm adzenia Związku. Ks. Londzin nie ustaw ał w pracy, zorganizowana 25-letnia rocznica założenia Związku Śląskich Katolików zebrała koło ludu polskiego w Cieszynie i na wiecu na Bobrku w dniu 6 w rześnia Następne w ybory do Sejmu Śląskiego w r. 1909, jeszcze w edług dawnej kurialnej ordynacji, przeprowadzono zgodnie z Tow arzystw em Ludowem. Z wyborów tych wyszli z ramienia bloku narodowego w powiecie frysztackim p. Franciszek Halfar, w powiecie cieszyńsko-jabłonkowskim dr. Jan Michejda. Lecz kandydujący w okręgu bielskim ks. Londzin przeciw Kożdoniowi przepadł przy ścisłych w y borach. Renegaci już rok przedtem założyli Ślązaka", który napadał i w yszydzał w szystko co polskie i prowadził agitację szczególnie w śród ludności ew angelickiej. Ewangelicy zaś naw et tak zwani narodowi nie oddali, z małymi wyjątkami, swych głosów za ks. Londzinem, pomimo odezw i agitacji ze strony zarządu Polskiego T ow arzystw a Ludowego, popierającego szczerze kandydaturę ks.- Londzina. Błąd ten naprawiono przy wyborach do R ady P ań stw a w r Polskie stronnictw a narodow e, nauczone smutnem doświadczeniem,, zabrały się zgodnie do pracy, a rezultatem tego było odebranie socjalistom mandatu w okręgu cieszyńskojabłonkowskim. W ybrani w tedy ks. Londzin i dr. Jan Michejda, reprezentują odtąd polską ludność Śląska Cieszyńskiego w parlam encie Austrji, aż do końca trw a nia tego państw a. Działalność ks. Londzina na polu parlamentarnem, to tak, jak cale jego życie, nieustanne poświęcenie dla społeczeństwa. Nie ma on ani jednej chwili dla siebie, dla własnej rozrywki, w chwilach wolnych pisze i snuje plany p racy dla swego- społeczeństwa. W obronie ludności wygłosił kilkanaście przemówień w parlamencie, chodzi za sprawami do różnych urzędów, naw et najdrobniejszych spraw i próśb ludzi pryw atnych nie lekceważy, każdego pomimo naw ału pracy wysłucha, za każdym się ujmuje, a ludzie, nawet nieraz niegodni, korzystają obficie z jego ofiarności. Takim pozostał przez całe swoje życie. Z w ażniejszych spraw, których załatwienie jest jego największą zasługą, to przemienienie założonych w r paralelek przy niemieckiem seminarjum nauczycielskiem w Cieszynie na samoistne polskie sem inarjum nauczycielskie i wybudowanie gmachu jego na Bobrku. W tej

93 BO Sprawie musiał staczać zacięte walki z Niemcami i całemi miesiącami pracować, zabiegać i odpierać coraz to nowe przeszkody. Nie zapomniał także o pracy nad organizacją społeczną ludności, jako skarbnik Błog. Jana Sarkandra starał się zawsze, aby to tow arzystw o było źródłem zdrowej ośw iaty dla polskiej katol. ludności. Poniew aż drukowanie w ydaw nictw n atrafiało zaw sze na przeszkody, postanowił w ydział otw orzyć w łasną drukarnię. Energicznym zabiegom ks. Londzina udało się po pokonaniu niezliczonych p rzeszkód uzyskać dla tej drukarni po dwu latach koncesję w roku Drukarnia ta była pod szczególną jego opieką. Ks, Londzin był niezrów nanym przyjacielem m łodzieży, ileż to studentów korzystało z jego w sparć. Będąc kuratorem Sodalicji P ań i Panien, organizuje i zakłada przy ich pom ocy w roku 1902 bezpłatną kuchnię dla studentów. W r powołuje do życia Opiekę nad kształcąca się młodzieżą katolicką imienia B łogosław ionego M elchiora Grodr.eckiego, u trzy muje tę organizację i doprowadza w re szcie do budowy internatu tego tow arzy-, stw a na Bobrku w roku Setki studentów zawdzięczało temu internatowi możliwość ukończenia studyj. Ks. Londzin jest równocześnie patronem Związku Katolickiej Młodzieży i Związku Niewiast Katolickich, przeprowadza ich organizację i opiekuje się jej rozwojem. Później podczas wojny organizuje polską Rodzinę opiekuńczą i przyczynia się do uratow ania wielu sierot i wdów przed najw iększą nędzą. W szystko dla ludu! było jego' dewizą życiow ą, a tę dewizę przeprow adzał konsekwentnie. Nie znał dla siebie żadnych wygód i rozrywek. Całe jego życie, to nieustanna praca dla idei, dla dobra i podniesienia polskiego ludu śląskiego, z którego pochodził, którego najwierniejszym zaw sze pozostał synem. I 3$ IH i $ i i $ ś i $ ra ś 1 $ i $ RS $ 1 $ III i $ rai $ ś i i ^ i $ i ę ~ $ NIE SIEJ N IG D Y ZŁEGO ZIARNA Nie siej nigdy złego ziarna, N a tej czarnej ziemi... Bo złe ziarno się rozpleni K łosam i bujnemi, Bo złe ziarno osty rodzi Chwasty i bodiaki... Przeklną ciebie dzieci własne, Ż eś siew rzucał taki. Nie siej nigdy złego słowa Między rodakami... Bo złe słowo rychło wschodzi, Serca, dusze plam i... Bo złe słowo w ciemność wiedzie, Grzech do czynów zbliża. : P łakać będą ci na ciebie, Coś ich w ziął z p od krzyża. N ie siej nigdy i zwątpienia O dobrej przyszłości, Bo siew taki w sercach gasi S kry szczerej miłości, Bo bez wiary w lepsze jutro Rychło zatoniem y... N ie siej, bracie słów zwątpienia, Z pracą nie zginiem y!!

94 Obowiązki i cele dobrego katolika. Człowiek modli się do Boga nietylko w kościele i nietylko myślą lub słowami, jego całe życie, każda praca i każda rozryw ka powinny był poczynane z myślą o Bogu i w chęci w yrażenia mu w dzięczności. Jeżeli postanow im y sobie, że ży cie nasze stanie się taką żyw ą modlitwą, że przed każdą pracą, uczynkiem, postanowieniem, zastanowim y się, czy są one godne człow ieka i Bogu miłe, to z pewnością cofniemy się przed niejednem złem, a dążyć będziem y do coraz w iększego duchowego rozwoju. Z chwilą, gdy maleńkie dzieciątko p rzy niesiono poraź pierw szy do kościoła, gdy spoczęły na nim ręce kapłana, udzielając mu C hrztu św., to stało się ono członkiem wielkiej rodziny chrześcijańskiej. Chrystus Pan przyjął je w poczet swoich dzieci, zaprosił do swojego jasnego k ró lestwa, dał mu możność rozwoju i postęipu w dobrem, dał prawo zdobywania życiem pracy i obowiązku żyw ota wiecznego. Nie należy więc w życiu późniejszem w yzbyw ać się tych praw, przeciwnie, należy je umacniać, w alczyć o nie w każdej chwili i o każdej porze, bo od nas samych zależy zabicie iskry Bożej w nas lub rozdmuchanie jej w płomień. Przed każdym1 człowiekiem stoją szeroko rozw arte w szystkie drogi świata, zarówno dobre, jak złe, a z chwilą kiedy zaczynam y myśleć, sami stanow im y o losie własnym. Dążymy do Boga, albo do z a tra ty... Z małych przewinień rosną wielkie grzechy. Od złych słów zaczynają się złe czyny. Od złych myśli zbrodnie. Małe zw ycięstw a nad sam ym sobą stają się przygotow aniem do wielkich zw y cięstw, poskramianie m ałych w ad staje się drogą przyszłej doskonałości, a chęć czynienia dobra, jeżeli ją tylko rozwijamy w sobie, stanie się niezawodną ścieżką, prowadzącą do Boga, który jest źródłem wszelkiego piękna i wszelkiej dobroci. Być katolikiem, to nietylko w yznaw ać Boga ustami, to w miłości tego Boga żyć. B yć katolikiem, to wcielać w czyn słow a C hrystusa, świecić św iatu przykładem cnoty i dobroci, miłości i poświęcenia. Być katolikiem, to spełniać radośnie i pogodnie, z myślą o Bogu. w szystkie swoje obowiązki życiowe. B yw a dziś, że słowo: Katolik, nie ma znaczenia czegoś wyraźnego ochrzcili go, chodzi do kościoła, gdy mu zostanie odrobina wolnego czasu, to naw et pacierz odmówi, ale poza tem w jego życiu przew ażnie niema nic ze wzniosłej Chrystusowej nauki, często katolik oszukuje jak żyd, błądzi jak poganin, kinie jak bolszewik. Określenie: katolik powinno być rów noznaczne z powiedzeniem to pełnowartościowy człowiek, można polegać na jego słowie, zaufać mu we wszystkiem, on słowa nie złamie, zaufania nie zawiedzie, nie masz w nim fałszu, jest praw y we wszystkiem, bo praw y jest do gruntu. Jest bowiem katolikiem. D obry katolik idzie w łaściw ą drogą odważnie, śmiało, a przedew szystkiem w y trw ale. A jakaż to droga? P racy, obowiązkowości, praw dy, miłosierdzia. W jaki sposób w ejść na nią? Nie kalać ust kłam stwem, złemi słow a mi, nie zanieczyszczać myśli przyziem nym brudem, skupiać całą siłę woli w dążeniu ducha ku wyżynom. Wielu katolików przystępuje do Sakramentu Pokuty i myśli: wyspowiadam się i będę grzeszył znowu, przy następnej spowiedzi otrzym am znowu rozgrzeszenie. Słyszałam naw et raz określenie: muszę grzeszyć, bo nie m iałabym się z czego spowiadać. I pow tarza się w tedy ustami: Zamieszkaj w duszy mojej Panie, a potem, nieraz zaraz na drugi dzień, w yprasza się Boga z serca i sadowi w niem ponownie grzech. Spowiedź św. jest na to, abyś sobie uzmysłowił twoje przewinienia, abyś się ich w ystrzegał, popraw ił z nich, byś przystępując do Sakram entów O łtarza, przyjm ow ał Boga do tw ojego serca i do twojego życia, nie w gościnę jednodniową, ale na stałe. W ielcy uczeni nie potrafią człowiekowi w skazać drogi życia, bo są tylko ludźmi,

95 jako i my nimi jesteśmy, mylą się często, dociekania jednych obalają nieraz cały plon życiowy drugich. Jeden wynalazek zastępuje drugi, doskonalszy. Jeden, zdaw ałoby się niew zruszony pewnik, rozpada się nagle, bo ktoś wpadł na inny, jeszcze pew niejszy, a i ten znowu po krótkiej chwili podkopie inna, nowa myśl twórcza. W iedzy człowieczej zakreślił bowiem Bóg granice dotąd a nie dalej. Nauka Chrystusowa natom iast ma, w swojej mądrości boskiej wskaźnik, nie ulegający nigdy zmianie, czy wahaniom, a tym, któ rzy idą jej śladami, daje zaw sze jedno wielkie i najpraw dziw sze szczęście pogodę ducha. Dobry katolik powinien czynić wokół siebie dobro, bez rozgłosu, bez trąb w łasnej chw ały, cicho i skromnie, jako najzw yklejszy czyn. Powinien być zadowolony z losu, jaki przypadł mu w udziale, a przynajmniej znosić go cierpliwie i z poddaniem woli Bożej. W szystkie ziemskie zaszczyty są marnością i jedynie ci, którzy uzyskają praw o do niebieskiej korony, nigdy go nie utracą. A uzyskać to prawo może każdy, gdy w czyn zamienia słowa Chrystusowe, gdy życie jego stanie się naśladow nictwem wzniosłego życia P an a naszego. Pow ołany do tej korony jest zarówno nędzarz, jak król, biedak, jak bogacz, starzec i młodzieniec, mężczyzna i kobieta, bo droga duchowego doskonalenia, droga uszlachetnienia samego siebie jest dostęipna dla każdego z nas. Trzeba tylko chcieć, bo chcieć to móc. Jako katolik powinieneś starać się oddziaływać na twoje otoczenie siłą twojej dobroci i prawdom ówności, obowiązkowości i silnej w iary. Na tem bowiem polega całe świeckie apostolstwo, aby działać siłą dobrego przykładu, nietylko słowami, ale całem życiem. D obry czyn rodzi i u drugich pragnienie spełnienia dobrego uczynku, pogodne znoszenie cierpień, udziela i drugim tej pogody, w zorow a rodzina wzbudza pragnienie, by m ieć podobną. Dobrze chowane dzieci stają się pożądanem towarzystwem!. By być dobrym katolikiem, nie trzeba od rana do w ieczora siedzieć w kościele, wyglądać jak chorągiew pogrzebowa i wciąż myśleć o śmierci. Nie, Chrystus P an nie bronił sw ym wyznawcom radości życia, kazał nam brać dzień dzisiejszy radośnie, a jutro przyjąć z ufnością. Jeżeli nasze życie będzie proste, uczciwe, nasza praca pełnowartościowa, to i czegóż mielibyśmy się lękać śmierci i jutra. Chwalmy P ana naszą pracą, spełnianiem obowiązków, życiem uczciwem, czystością obyczajów, pogodnym umysłem i dobrocią, która w życiu jest źródłem największych radości a życie nasze stanie się całe modlitwą, bo będziemy żyć jak Bóg przykazał. Chrystus Pan dzielił się z nami przaśnym chlebem swojego serca i nam czynić to kazał, więic dzielmy się sercem z drugimi a módlmy się nietylko w kościele, ale życiem całem, pogodnem, spokojnem, pracowitem, od grzechu dalekiem, a silą naszego przykładu porw iem y innych i będzie wkońcu jeden Pasterz i jedna owczarnia. M arja Czeska-M ączyńska., 91 To dopiero zrozumiał. Kulawy i jąkała. Pew ien chłop słuchał uważnie w ykładu Jąkała spotyka kulawego i mówi: o szkodliwości alkoholu. Po wykładzie Mogę pa pa nu po po ra dzić, przychodzi do mówcy, a dziękując mu, by pa pan m m mógł ch cho dzić powiada: prosto! Święta prawda! Poco nam jakieś Kulaw y: Cóż takiego? alkohole, skoro m am y swoje piwo i w ódkę, Jąkała: Niech pan krótszą nogę staw ia na chodniku a dłuższą na jezdni. * Kulawy, w ściekły rewanżując się: Muzykalni. Ja także mogę panu poradzić, byś Podoficer: W szyscy, którzy interesują się m uzyką, w ystąpią. się pan nie jąkał. O - o! Cóż t -t ta kie g go? Kulawy: Zamknij sobie pan gębę.

96 92 Rudolf Chlebowczyk. Hej, ty Olzo - rzeko cudowna... U stóp Beskidu rodzi się Olza i płynie poprzez wsi i miasta, het przez cały Śląsk i wpada gdzieś do Odry koło Bogumina. Stareńka Ona wiek jej okrutnie podeszły i ktoby tam jej lata zliczył. Toć to Ona wieki sobie liczy, a przecie zawsze jeszcze młoda, świeża, wspaniała, zawsze jednako płynie Jak kiedyś przed laty ba jak kiedyś przed wiekami. Taka Ona zawsze cudna, w swej postaci zawsze żywej i ponętnej. Spójrz na nią kiedy. Figlarz wietrzyk przyleci, szuśnie ją całusem po fa li... jak Ona wdzięczna, zaraz setki fal dźwiga, prosi i wdzięczy się: Całuj wietrzyku. Kiedy słoneczko wychodząc na dzienną przechadzkę, rzuci garść promieni w jej łonie, to aż się w stydzi swej nagości i zakryw a się gdzie może cieniem lasów, olch, brzóz, wierzb, ale przecie w dzięczy się i raduje. Niekiedy koza, sarna lub płow y zając, albo też krówka z błonia, pragnienie swe gasi w jej wodzie nie poskąpi jej nigdy. A latem w re w niej, kotłuje, każdy do wody jej śpieszy. Ile to figli śmiechu! I starsi i dzieci orzeźwiają swe ciało w jej łonie a ona razem z niemi cieszy się i weseli. Ma ona sw e tajemnice, które ubarwia ciemno-zieloną barw ą, na znak ich uszanowania. I biada temu, kto- nie usłucha przestrogi. Nie da sobie w ydrzeć tego-, co ukryw a przed okiem człow ieka a nieposłusznego karze utonięciem. Taka Ona! Nadejdzie wieczór, księżyc ten wiekowy jej kolega, osrebrzy jej tonie i sw ym m a towym uśmiechem powita ją uściska; w tedy taka złuda i piękność z niej bije, aż rybki z radości pluskają i patrzą na to kochanie. A kiedy w dzięczny słow ik zanuci w wiklinie, to śpiew ten tak ją roztkwila i rozmarza, obejmuje ją rozkoszne znużenie i do snu spokojnie układa. Czasem na jej brzegu rozbity obóz cyganów, zabrzm i ponurą dumką lub piosenką, albo pasterze spędzający sw e trzody z pastw isk zagrają skoczno na fujarkach to tak w swej toni wsłuchuje się w każdy dźwięk chw yta go, pieści i łowi falami znikające echo w oddali. Niekiedy gro źn a cbmurja nadciągnie, smaga jej w ody deszczem, błyskawicami a gburow aty piorun grozi jej pobiciem. W tenczas w pada w gniew, rzuca się jak wściekła, to kurczy swe fale, dźwiga grzbiet, pieni się, uderza w brzegi, zalew a pola i łąki, niszczy dorobek człowieka, w yryw a drzew a z korzeniami, zda się w tem gniewie zniszczy i siebie. Lecz i gniew przejdzie i znów przywdziewa szatę pokoju i zgody, w dzięczy się uśmiecha. Rób co chcesz, musisz ją kochać i oko pieścić jej widokiem. Lecz zima to najgorszy jej wróg. Kiedy nadejdzie i zawoła mróz, śnieg, wichurę do pomocy, wtedy wespół rzucają kajdany lodowe na Olzę, zasypią śniegiem, m rożą i pastwią się n a d nią, że ona biedaczka wpadnie w odrętw ienie i zda się kona powoli bez ratunku. A wróg czuwa całemi miesiącami. W tedy to litościwa wiosna użali się losu Olzy i kiedy w róg znużony czuwaniem, stopi lodowe kajdany ciepłem swej piękności i uwolni ją z więzienia. I tak mijają wieki i lata a Ona ciągle żyje, nie tracąc nic na swej dziwnie pięknej drodze życia, w dzięczy się, zaw sze miła, rozkoszna cudna. Dobywa się niekiedy westchnienie z piersi człowieka: Ej! Gdybyż to Ona umiała mówić wie Ona niejedno! Jak to! Chcesz słyszeć jej przeszłość! Nie trzeba jej o to prosić! Umie Ona mówić musisz jej rozumieć! Sam a ci opowie. I w jasną noc księżycową usiądź na urwistem jej brzegu, puść? swym myślom, niechaj bujają w przestworzu fantazji, usłyszysz jej skaigi, żale, jakie kiedy przeszła chwile, smutne czy wesołe. Słuchaj jak fala fali w zielonej rogoży dziwy jej życia opow iada i to takie dziwnie piękne, że aż wierzchołki drzew nad nią stojące, schylają swe korony, słuchając szeptów wieczornych modłów fal, rozigranem monotonnem szemraniem i wesołem płuskiem. Objęta i pieszczona srebrną poświatą księżyca roztkliwia się i szepce swe dzieje. Hej! Okrutnie to dalekie czasy, kiedym sam a opuszczona płynąć musiała.

97 93 W szędzie bór i bór albo pojedyncze olchy brzozy, w ierzby, albo też urwisko, czasem niewielka Jąka cicho bolały nad mem sieroctw em. Niekiedy dzik żłopał me w o dy, albo psotnik niedźwiedź w yjadłszy miód pszczołom, uciekał w me fale przed ich zemstą, czasem niezdara wilk tropiąc sw ą ofiarą na mem brzegu się zastanawiał. To ptaszki śpiewały, cześć Bogu oddając. To gospodarne i troskliwe bobry, pluskały w m ych wodach! Takie to miałam tow arzystw o1. Zaw sze mi było smutno1, ciężko i gdyby nie flirt słoneczka, pieszczoty księżyca, mruganie gwiazd, niewiem jakby dalej było'. Pragnęłam czegoś! Sama nie mogę określić czego-! Zda mi się czekałam ciepła, kochającego serca, kochania, radości, w esela. Czekałam człowieka! Aż oto raz m o je pragnienia spełniły się. Zagrała trąbka a echo jej płynęło het gdzieś naprzeciw mych fal. Zdumion i słucham. Raz po raz trąbka gra, aż dreszcz rozkoszy przejmuje. Aż tu staje przedemną młodzian, śliczny, smukły jak topola. Jeden rzut oka, poznaję, że niezw ykły to człowiek. W ytężam wzrok. Ach! Piastowicz! Hej królew iczu książę panie dokąd to Bóg prow adzi? Szukam braci! Dobrze idź w górę mej w ody a znajdziesz ich! Dziękuję za radę! Idę! I poszedł. Jam odechła głęboko. Tak to on - Piastowicz! Człowiek, po którym tak tęsknię i jego miłości pragnę! Ale czy zostanie ze mną? I znów niedługo, trąbka gra. To siostrzyca moja, Bobrówka echo trąbki niesie. Hej! A znów przeciągłe z innej strony echo płynie. Znaleźli się Piastowicze, bracia mili, zabłąkani w tej puszczy Śląska ziemicy. W łasnemi oczyma patrzałam na źródło, gdzie trzej bracia Piastowicze się cieszyli. Nietylko to, ale widziałam, kiedy Piastow icze na znak tego spotkania gród zbudowali, basztami i w ieżycą opatrzyli. Hej! Kawał to czasu ogrom ny a potem zaludniło się przyszli ludzie bogaci i nędzarze i zaczęli gniazdo Piasta rozszerzać. I urosło ono ładne, duże, o- gromne, bogate i groźne swem m ajestatem i stanęły osiedla i wicski! I człowiek już na zawsze pozostał a bór rzedniał coraz bardziej. Aż raz przed siedmiu w iekami w pada szarańcz tatarska, dzicz nieposkromiona. To było straszne' krw i, pożogi! Ile łez, Zarżnął Piastow icza i syny jego, lecz o- krutnie pobity, więcej nie wrócił. P rzed trzystu laty niespełna, zdradziecki Szwed, ręką zdrajcy prow adzony na łup polskiej ziemi, poił swe konie w mej wodzie i doczekawszy się srom otnej klęski u stóp Jasnej Góry, rozm yślał o hańbie, która go czekała. W ypędzony król polski Jan Kazimierz, słysząc o zw ycięstw ie Częstochowy, wraca do kraju, aby lud zagrzać męstwem. I szedł biedak naprzeciw mych fal, z garstką wiernych jego osofre, przez Bogumin, Frysztat, do K rakow a i niedola jego, b yła i moją. Kiedy czerń turecka zalała Europę, otoczyła Wiedeń, to nieustraszony Sobieski, zbiera zastępy skrzydlatych rycerzy, idzie na odsiecz, brodzi w mych wodach, Jesień na Śląsku.. ( Kopanie ziemniaków w Gnojniku na Kamieńcu. dąży na Kościelec, gdzie d o b ra, Czarna Księżna cieszyńska, m a sw ą mogiłę i tam u stóp ołtarza modli się i prosi o zwycięstwo. W idziałam okrutne boje trzydziestoletnie i siedmioletnie, te walki religijne. I prusak brodził w mych wodach, gdy szedł rozryw ać M acierz. Ach, były to rany okrutne! 1 mnie raz odrywano od M acierzy, to znów z nią łączono i tak ciągle w koło. Ale przecie człowiek mię pokochał, a ja znów jego i jakoś się żyje. Niekiedy wędrowllec, > porwany wirem życia gdzieś w obce kraje, wraca w pie" lesze rodzinne, stojąc na mym brzegu, duma: O' lube łany rodzinne moje, jak ja wciąż tęsknię za wami; oczy z radości zachodzą mi łzami, kiedy na wasze zielo

98 94 ne stroje, wzrok rzucę swój! Tu chcę na zaw sze z wami żyć. Czasem1prześladow any Ondraszek, gdy zmylił czujne oko władz, w racał do ulubionych swych gór i u mych wód w itał się z niemi gorąco, aż się echem rozlegało: Hej! W y góry moje, zdała się czerniące! W itajcie! Ja do w as przychodzę, me serce rw ie się do w as srodze, kiedy popatrzę, jak te szczyty lśniące, dźwigają czapki białego śniegu! O, lecę do w as w jelenims biegu! H ej! bo Wy góry jesteście przynętą dla każdej duszy w niewolę wziętą. Tak się umie Olza skarżyć, takie snuje opowieści życia swego i płynie zawsze jednakowo Jak kiedyś przed la ty... Poglądy lana Kochanowskiego na wychowanie dzieci. Któż z nas nie zna przecudnych Trenów, jakie ojciec poezji polskiej Jan Kochanowski napisał po śmierci córeczki swej Urszulki! Z w ierszy tych bije obok smutku i żalu, także głęboka m iłość ojcowska; Jan Kochanowski staw a przed oczyma naszemi, jako kochający ojciec rodziny, dla którego dom, żona i dzieci stanow ią najw yższe szczęście. I tak też było, zdaje się w istocie, bo i w innych utworach Kochanowskiego znajdujemy wzmianki i ustępy, które dowodnie wskazują na ten rys charakteru poety. Nawet w psalmach znajdujemy ustęp: Ojciec siędzie za swym stołem A dziateczki staną kołem Jako oliwki zielone... a w wierszu na wesele Jana Zamojskiego ułożonym, życzy poeta nowożeńcom tej zw łaszcza chwili, gdy Dziatwa kochana kołem w as otoczy Do serca w aszego o miłość zapuka." W obec tego w arto przyjrzeć się, jak się ów śpiewak rodzinny" zapatryw ał na w ychow anie dzieci: czy daw ał rady rodzicom, jakby te skarby swoje strzegli przed surowem i ciosami życia? czy opisyw ał stroje dziecinne i w ym yślne zabaw y? czy w skazyw ał na szkoły i zakłady zagraniczne, jako na źródła ośw iaty i ogłady? Otóż posłuchajm y: W jakiejż tęsknicy doma pozostały W ygląda ojca mdłego syn mały, K tóry mu kupić jarm ark obiecował, Ody się do m iasta rano w ypraw ow ał. W ięc się kłopoce, co tam ojca trzyma, Mniemając, że on inszej spraw y nie ma, Jeno pas kupić, albo czapkę nową, Albo nakoniec kukłę szelągową. A. ten, czego dom zasię potrzebuje Tym czasem chodząc po targu kupuje: Tu sól, tu garnce, tu kocioł miedziany, Tu krój, tu lemiesz, tu wóz okowany, Aż nic nakoniec niema w pacherzynie, Syna w żdy szklana banieczka nie minie." Zaiste musiał ten ojciec bardzo kochać syna, kiedy wśród1 kłopotliwych starań o sprawunki dla domu pam iętał o kupieniu zabaw ki dla niego. P rzyzn ać jednak musimy, że bynajmniej ten ojciec nie psuł syna sprawianiem w yszukanych i drogich zabaw ek. W iedział znać ten ojciec rozumny, że dawanie dzieciom zabawek coraz nowych, coraz droższych i w yszukańczych, w yrabia w nich żądze niesyte", których niczem później zaspokoić nie można. W innem miejscu daje Kochanowski radę młodzieży, aby nie pozwoliła wybujać nad miarę żadnemu uczuciu, aby one snać nie w y ro sły w namiętności: Bo tak wiedz, iż w człowieku są mocarki dziwne Nietylko sobie różne, ale i przeciwne: Jest bystra popędliwość, jest żądza niesyta, Bojaźń mdła, żałość smutna, radość niepokryta, Nad któremi jest rozum, jako hetman, który Ma strzedz, aby z nich żadna nie mogła wziąć góry." Aby zaś młodzież posiadała ten hart duszy, któryby hetmanił nad mocarkami" namiętnościami, o to powinni starać się rodzice przez stosow ne wychowanie:

99 95 przez, wszczepianie zasad religijnych, oraz hartow anie ciała i ducha. Tego sw ych dziatek starzy nauczajcie, To w ychow anie synom w aszym dajcie; A niech nie będą nazbyt pieszczonemi, Niech przyw ykają spać na gołej ziem i.. mówi poeta w jednej ze sw ych pieśni, a gdjy chwali życie wiejskie w Sobótkach11 W si spokojna, w si w esoła, Któryż głos twej chwale zdoła", zaznacza dalej, że tryb życia prosty, niewykwitny, obyczajny i surow y ułatwia dobre w ychow anie dzieci, bo Niedorośli wnukowie Chyląc się! ku starszej głowie W ykną przestaw ać na małe W styd i cnotę chować w cale. Na religijne wychowanie dziteci kładzie Jan Kochanowski wielką w agę i żąda, aby nie zasadzało się ono na słowach tylko i formach zewnętrznych, lecz żeby wpajano w dzieci bojaźń Boga, wiarę w nieśmiertelność duszy i miłość bliźniego: Dobrym chrześcianinem nie tego ja zowę Co umie dysputować i ma gładką mowę, Ale kto żywię według wolej Pana swego." Tego nauczyć dzieci jest w edług Kochanowskiego św iętym obowiązkiem rodziców wszelkiego stanu. Ostro zaś gani poeta tych, którzy za głów ny swój obow iązek względem dzieci uw ażają zebranie dla nich majątku, choćby drogą krzyw dy ludzkiej:... potrzeba koniecznie Złej najpierw sze początki żądze w ykorzenić A dziełem pracow itszem pieszczotę odmienić. Nie umie syn szlachecki na koń wsięść, i w łowy Na dziki zwierz z oszczepem jechać niegotow y; Lepiej kufla świadom y, albo k art pisanych." A ojciec, chcąc nastarczyć na wybryki synowskie Krzywo przysiągł, w ydarł sąsiadowi, Gotując niegodnemu spadek potomkowi." Na innem1 miejscu zaś czytam y: Wielki posag, rodziców postępki uczciwe A k temu obyczaje skromne i wstydliwe." Z tych kilku uryw ków, któreśm y przytoczyli, uwydatniają się wyraźnie poglądy Jana Kochanowskiego na sprawę wychowania: Dzieci są własnością narodu, a rodzice tylko szafarzami tej własności; mają oni obowiązek wychować dzieci tak, aby zdolne były służyć poczciwej spraw ie", jak Kochanowski wszelką pracę dla ojczyzny nazyw ał. W ołał też Kochanowski o zakładanie i Pomnik Mieszka I. w Cieszynie. popraw ianie szkół krajowych, aby m łodzież, w yjeżdżając po naukę zagranicę, nie nasiąkała obcemi obyczajami i nie z a prow adzała ich następnie w ojczystym kraju: Każda rzeczpospolita swoją sprawą stoi Do której jeszcze z młodu dzieci wieść p rzystoi; Bo jeśli co nowego sobie ulubują,

100 96 Wedle tego za czasem potem św iat budują." Tak oto zapatryw ał się Jan Kochanowski na wychowanie młodzieży męskiej. A jakżeż z niewiastami? Czy sądził może, że byle niewiasta piękną była i podobać się umiała, to już więicej przym iotów posiadać nie potrzebuje? Otóż: Mnie sam a tw arz nie uwiedzie*1 dodaje Kochanowski, gdy sław i w w ierszach sw ych piękną niewiastę, a dalej: Ja chcę podobać się w mewie Nauczonej białogłow ie11, czem w yraźnie zaznacza, że głupie i p ły t kie niew iasty u niego pow ażania nie m a ją. Jakżeż ma być płytkiego i lekkiego umysłu niewiasta, jeżeli Kochanowski przyznaje jej nietylko rów ność z m ężczyznami, ale naw et w yższość pod niejednym względem Równość przyznaje jej, gdy czyni ją zastępczynią w e w szystkich sprawach podczas niebytności w domu męża.....ciężar także domowy i społeczny nama Teraz w mej niebytności nieść musi sama, Strzegąc w domiu porządku, w arując szkody Dziatek lichych (m ałych) pilnując, zakładów zgody." W yższość zaś przyznaje poeta niewiastom pod względem moralności i czystości obyczajów; podnosi to-, że niewiasty nie pobłażają złemu, tak jak mężczyźni: Stateczniejsze zapraw dę niewiasty w tej mierze, Bo to dziewka od matki za testam ent bierze: Że cnotliwa nie siądzie nigdy przy wszetecznej, Za co samo-, Bóg świadek, godna sławy wiecznej." Nie jest też Kochanowski przyjacielem w ątłości cielesnej u niewiast, bo skreśliwszy charaktery bohaterek starożytnych, nadał temu utw orow i tytuł: W zór niew iast m ężnych". W idoczne więc, że pragnął, aby niew iasty polskie nie były słabe, uległe, pokorne, lecz przeciwnie: mężne, samodzielne i energiczne. 0 takich to niew iastach m ądrych, statecznych, cnotliwych a mężnych myślał niezawodnie Jan Kochanowski, gdy śpiew ał o żonie: Żona uczciwa ozdoba mężowi 1 najpew niejsza podpora domowi Na niej rząd w szystek, swego męża ona Głowy korona." W ytłumaczył mu. Dlaczego pan pije tyle piw a? pyta cudzoziemiec B aw arczyka. Bo po tych przeklętych preclach mam straszne pragnienie. To poco pan je precle? Abym miał apetyt na piwo! * To musi być straszne, jeśli żyrafa ma ból gardła. W yobraź sobie przestrzeń bolącą. Przypuszczam, że jest gorzej, kiedy słoń ma katar. Albo odciski u stonogi, co? Przy egzaminie. W seminarjum duchownem odbyw ały się ostateczne egzam ina przed w yśw ięcaniem teologów na księży. Eminencja z całą świtą był obecny. W śród egzaminu Eminencja szukał w katalogu kogoś z uczniów i znalazłszy, w yw ołuje nazw i skiem: Konarski: Ow raźno w staje i od- daw szy ukłon Jestem" rzecze. Trafiło prawie na największego trefnisia, czego się Eminencja nie spodziewał. Eminencja takie zadaje mu pytanie: Jest chwila w a żna. Człowiek bez chrztu umiera, tylko moment a życie uciecze. Trzeba go ochrzcić a wody' nie ma ani kropli a jakby na złość na piecu stoi garnek z polewką! Co w tej chwili zrobisz. W szystko ucichło-, bo pytanie trudne. Konarski niezrażonjr. Eminencjo, jeśli ta zupa będzie taka jaką m y teolodzy tu dostajemy na obiad, to zaraz będęi chrzcił, ale jeśli taką będzie, jaką Eminencja dostaje na obiad, to będę daw ał ostatnie pomazanie. * Ewa była chyba jedyną kobietą na świecie, która nie potrzebow ała być zazdrosną o męża, praw da? Są tacy, którzy powiadają, że każdego wieczoru liczyła z niepokojem żibra Adama.

101 ' : % Spółka rolniczo-handlowa ZIEMIA11 Czeski Cieszyn, Fabryczna 13. Telefon 90. Filja Bystrzyca IlilO* obok szk. wydziałowej. o Dostarcza wagonowo i w drobnem: karm y, zboża do siewu i do karmienia, wszystkie gatunki nawozów sztucznych, nasiona koniczyny, traw i buraków, materiały budowlane, smary, oliwę, benzynę i węgiel. Maszyny rolnicze. Ul l f l t l i o wszelkie gatunki zboża, nasion, 1 U 1 [ J U J o ziemniaków, siana i słomy. Dostarcza najtaniej i najkorzystniej motory SIEMENSA". Kupujcie Sprzedawajcie! tylko w Z IE M I"! 3

102 Książnica Cieszyńska : Nasz sklep Józef Eitenberg i $p. HANDEL Ż E L A Z A waour. HessaCz. Cieszyn, Dworcowa 7 0 dostarcza W am najtaniej wszystkie artykuły dla budowy «i.. i«.. i.. i rolnictwa 0 0 H i i i i i i kuchni Wyłączna sprzedaż wypróbowanych pieców Musgrave Original 0 które, kto raz kupi, poleca drugiemu. Farby i laki. Baterje Daimon* H Wielki wybór praktycznych artykułów podarunkowych. 0 W ie lk i w y b ó r nowoczesnego 0 narzędzia ogrodniczego Wolfa. Solidna obsługa. a Dobry towar. a ^

SCHEMAT KALENDARZA LITURGICZNEGO NA ROK PAŃSKI 2013 STYCZEŃ

SCHEMAT KALENDARZA LITURGICZNEGO NA ROK PAŃSKI 2013 STYCZEŃ SCHEMAT KALENDARZA LITURGICZNEGO NA ROK PAŃSKI STYCZEŃ 1 ŚWIĘTEJ BOŻEJ RODZICIELKI MARYI 3 4 (pierwszy piątek) 6 Niedziela po Narodzeniu Pańskim: OBJAWIENIE PAŃSKIE (adoracja Najśw. Sakramentu) 3 Niedziela

Bardziej szczegółowo

SCHEMAT KALENDARZA LITURGICZNEGO NA ROK PAŃSKI 2014 STYCZEŃ

SCHEMAT KALENDARZA LITURGICZNEGO NA ROK PAŃSKI 2014 STYCZEŃ SCHEMAT KALENDARZA LITURGICZNEGO NA ROK PAŃSKI 0 STYCZEŃ ŚWIĘTEJ BOŻEJ RODZICIELKI MARYI (pierwszy piątek) NIEDZIELA PO NARODZENIU PAŃSKIM 6 OBJAWIENIE PAŃSKIE Niedziela po Narodzeniu Pańskim: CHRZEST

Bardziej szczegółowo

Księga intencji mszalnych

Księga intencji mszalnych Księga intencji mszalnych na rok 2018 JEDNOŒÆ 2018 Pn Wt Śr Cz Pt So Nd 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 LUTY Pn Wt Śr Cz Pt So Nd 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10

Bardziej szczegółowo

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; 83-130 Pelplin e-mail: ksmdp@o2.pl www.pelplin.ksm.org.pl Nr rachunku: 18 1160 2202 0000 0000 5342 0223 Kalendarz formacyjny

Bardziej szczegółowo

Przystanek Alaska. w fotografii Krzysztofa Cieślawskiego

Przystanek Alaska. w fotografii Krzysztofa Cieślawskiego Przystanek Alaska w fotografii Krzysztofa Cieślawskiego STYCZEŃ 9 Marcjanny, Marcelego 10 Wilhelma, Jana Rajmunda, Marii 11 Honoraty, Zenona Pawła, Miłosza 1 Arkadiusza, Czesława Felicji, Tymoteusza Polikarpa,

Bardziej szczegółowo

Styczeń. Nowy Rok Mieczysława, Mieszka. Szymona, Edwarda. Anieli, Eugeniusza. Makarego, Izydora. Genowefy, Danuty

Styczeń. Nowy Rok Mieczysława, Mieszka. Szymona, Edwarda. Anieli, Eugeniusza. Makarego, Izydora. Genowefy, Danuty Kalendarz Styczeń 2 3 4 5 9 0 2 9 23 24 25 2 30 3 3 2 4 5 2 22 2 29 Nowy Rok Mieczysława, Mieszka Makarego, Izydora Genowefy, Danuty Anieli, Eugeniusza Szymona, Edwarda Święto Trzech Króli Melchiora, Kacpra,

Bardziej szczegółowo

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; 83-130 Pelplin e-mail: ksmdp@o2.pl www.pelplin.ksm.org.pl Nr rachunku: 18 1160 2202 0000 0000 5342 0223 Kalendarz formacyjny

Bardziej szczegółowo

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; 83-130 Pelplin e-mail: ksmdp@o2.pl www.pelplin.ksm.org.pl Nr rachunku: 18 1160 2202 0000 0000 5342 0223 Kalendarz formacyjny

Bardziej szczegółowo

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; 83-130 Pelplin e-mail: pelplin.ksm@gmail.pl www.pelplin.ksm.org.pl Nr rachunku: 18 1160 2202 0000 0000 5342 0223 Kalendarz

Bardziej szczegółowo

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; 83-130 Pelplin e-mail: ksmdp@o2.pl www.pelplin.ksm.org.pl Nr rachunku: 18 1160 2202 0000 0000 5342 0223 Kalendarz formacyjny

Bardziej szczegółowo

Styczeń Nowy Rok. Anieli, Eugeniusza. Lucjana, Juliana. Szymona, Edwarda Święto Trzech Króli. Seweryna, Mścisława

Styczeń Nowy Rok. Anieli, Eugeniusza. Lucjana, Juliana. Szymona, Edwarda Święto Trzech Króli. Seweryna, Mścisława Styczeń 0 0 Wilhelma, Jana Anieli, Eugeniusza Honoraty, Zenona Pawła, Miłosza 0 Makarego, Izydora Genowefy, Danuty Szymona, Edwarda Święto Trzech Króli Marcjanny, Marcelego Arkadiusza, Czesława Weroniki,

Bardziej szczegółowo

Styczeń. Poniedziałek. Nowy Rok Mieczysława, Mieszka. Genowefy, Danuty. Święto Trzech Króli Melchiora, Kacpra, Baltazara. Marcjanny, Marcelego

Styczeń. Poniedziałek. Nowy Rok Mieczysława, Mieszka. Genowefy, Danuty. Święto Trzech Króli Melchiora, Kacpra, Baltazara. Marcjanny, Marcelego Kalendarz Styczeń Nowy Rok Mieczysława, Mieszka Makarego, Izydora Genowefy, Danuty Anieli, Eugeniusza Szymona, Edwarda Święto Trzech Króli Melchiora, Kacpra, Baltazara Lucjana, Juliana Seweryna, Mścisława

Bardziej szczegółowo

STYCZEŃ / JANUARY / JANUAR TYDZIEŃ

STYCZEŃ / JANUARY / JANUAR TYDZIEŃ STYCZEŃ / JANUARY / JANUAR Nowy Rok Makarego, Izydora Genowefy, Danuty Anieli, Eugeniusza Szymona, Edwarda Lucjana, Juliana Seweryna, Mścisława Marcjanny, Marcelego Wilhelma, Jana 0 Honoraty, Zenona Arkadiusza,

Bardziej szczegółowo

STYCZEŃ / JANUARY / JANUAR

STYCZEŃ / JANUARY / JANUAR 0 0 STYCZEŃ / JANUARY / JANUAR Nowy Rok Makarego, Izydora Genowefy, Danuty Anieli, Eugeniusza Seweryna, Mścisława Marcjanny, Marcelego Wilhelma, Jana 0 Honoraty, Zenona Lucjana, Juliana Święto Trzech Króli

Bardziej szczegółowo

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; Pelplin Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Pelplińskiej ul. Bpa Dominika 11; 83-130 Pelplin e-mail: pelplin.ksm@gmail.pl www.pelplin.ksm.org.pl Nr rachunku: 18 1160 2202 0000 0000 5342 0223 Kalendarz

Bardziej szczegółowo

Kalendarz kresowy 2011

Kalendarz kresowy 2011 Kalendarz kresowy Dawny Lwów i Stanisławów NIEZALEŻNE PISMO POLAKÓW NA UKRAINIE Styczeń Lwowskie kamienice drugiej połowy XIX w. Danuty, Genowefy 0 Jana, Wilhelma Antoniego, Rościsława Felicji, Tymoteusza

Bardziej szczegółowo

CZWARTEK Thursday Donnerstag. Pauliny Balbiny. Franciszka Ksawerego. Leokadii Wiesława. Julii. Marii. Aliny Euzebiusza. Olimpii Łazarza.

CZWARTEK Thursday Donnerstag. Pauliny Balbiny. Franciszka Ksawerego. Leokadii Wiesława. Julii. Marii. Aliny Euzebiusza. Olimpii Łazarza. GRUDZIEN / DECEMBER / DEZEMBER Ambrożego Marcina Alfreda Izydora Tomasza Godzisława Eugeniusza Natalii Delfiny Celiny Waleriana Honoraty Zenona Tomasza Pauliny Balbiny Leokadii Wiesława Aliny Euzebiusza

Bardziej szczegółowo

113 LITANII. Wybór i opracowanie. ks. Jerzy Lech Kontkowski SJ

113 LITANII. Wybór i opracowanie. ks. Jerzy Lech Kontkowski SJ 113 LITANII Wybór i opracowanie ks. Jerzy Lech Kontkowski SJ Wydawnictwo WAM Księża Jezuici Kraków 2012 SPIS TREŚCI Słowo wprowadzenia... 7 Psalm 136(135)... 13 Część I Litanie do Trzech Osób Trójcy Świętej

Bardziej szczegółowo

Czwartek. Środa. Wednesday / Mittwoch. Thursday / Donnerstag

Czwartek. Środa. Wednesday / Mittwoch. Thursday / Donnerstag LISTOPAD 2017 November / November 44 45 46 47 48 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 SEWERYNA, WIKTORYNY BOGDANA, JERZEGO HUBERTA, SYLWII KAROLA, OLGIERDA ELŻBIETY,

Bardziej szczegółowo

Na serockim brzegu

Na serockim brzegu serockim Na brzegu 2012 Na serockim brzegu Grudzień 2011 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 Luty 2012 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20

Bardziej szczegółowo

Rzeszów. Autor zdjęć: Tadeusz Poźniak. Opracowanie i Druk: Grafmar Sp. z o.o.

Rzeszów. Autor zdjęć: Tadeusz Poźniak. Opracowanie i Druk: Grafmar Sp. z o.o. Rzeszów Rzeszów Autor zdjęć: Tadeusz Poźniak Opracowanie i Druk: Grafmar Sp. z o.o. www.grafmar.com.pl STYCZEŃ JANUARY 11 Matyldy 12 Honoraty Pawła Miłosza Benedykta Bogumiła Hilarego 1 5 8 10 NOWY ROK

Bardziej szczegółowo

Poniedziałek Wtorek Środa Czwartek Piątek Sobota Niedziela

Poniedziałek Wtorek Środa Czwartek Piątek Sobota Niedziela KALENDARZ 203 Styczeń 203 2 3 4 5 Nowy Rok Mieczysława, Mieszka Izydora, Makarego Danuty, Genowefy Anieli, Eugeniusza 7 8 9 0 2 3 Juliana, Lucjana Seweryna, Teofila Weroniki, Juliana Jana, Wilhelma Matyldy,

Bardziej szczegółowo

A.D Rok Jubileuszu 30-lecia powstania naszej parafii

A.D Rok Jubileuszu 30-lecia powstania naszej parafii A.D. 2017 Rok Jubileuszu 30-lecia powstania naszej parafii 2 luty - czwartek - Święto Ofiarowania Pańskiego - MB Gromnicznej 3 luty - I piątek miesiąca 11 luty - sobota - NMP z Lourdes - Dzień Chorych

Bardziej szczegółowo

kalendarz kresowy 2010

kalendarz kresowy 2010 kalendarz kresowy dawny lwów i stanisławów kurier galicyjski NIEZALEŻNE PISMO POLAKÓW NA UKRAINIE tel.: 0-00-, 0-00-0; www. kuriergalicyjski.info Styczeń Dawna siedziba Sejmu Galicyjskiego we Lwowie, późniejszy

Bardziej szczegółowo

Komunikat Kurii Metropolitalnej Szczecińsko-Kamieńskiej (do Księży Proboszczów posługujących w Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej)

Komunikat Kurii Metropolitalnej Szczecińsko-Kamieńskiej (do Księży Proboszczów posługujących w Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej) KURIA METROPOLITALNA SZCZECIŃSKO-KAMIEŃSKA WYDZIAŁ DUSZPASTERSKI ul. Papieża Pawła VI 4; 71-459 Szczecin tel. 91/454-22-92; fax 91/453-69-08 Szczecin, 30 września 2010 r. Znak: CK 98/2010 Komunikat Kurii

Bardziej szczegółowo

Przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro.

Przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro. A.D. 2014 JUBILEUSZ 25-LECIA PARAFII NMP KRÓLOWEJ POLSKI W NASUTOWIE W ROKU KANONIZACJI BŁ. JANA PAWŁA II Rok 2014 dla Wspólnoty Parafialnej w Nasutowie jest okazją do dziękczynienia i radosnego śpiewania

Bardziej szczegółowo

KALENDARZ DAT I OKRESÓW LITURGICZNYCH

KALENDARZ DAT I OKRESÓW LITURGICZNYCH KALENDARZ DAT I OKRESÓW LITURGICZNYCH 1. KALENDARZ OKRESÓW LITURGICZNYCH W KOŚCIELE KATOLICKIM 2012-2111 2. KALENDARZ DIECEZJI POLSKICH - 2013-02-28 3. WPROWADZENIA TEOLOGICZNO PASTORALNE DO KSIĄG LITURGICZNYCH

Bardziej szczegółowo

PORADNIE RODZINNE W PARAFIACH WARSZAWSKICH

PORADNIE RODZINNE W PARAFIACH WARSZAWSKICH PORADNIE RODZINNE W PARAFIACH WARSZAWSKICH PARAFIA DZIEŃ I GODZINA DYŻYRU ŚRÓDMIEŚCIE TELEFON, E-MAIL Archikatedra św. Jana Chrzciciela, ul. Świętojańska 8 poniedziałek, 18-21 22/831 02 89, (pon.-pt. 10-12,

Bardziej szczegółowo

KALENDARIUM ZAMIERZEŃ DUSZPASTERSKICH wrzesień sierpień 2017

KALENDARIUM ZAMIERZEŃ DUSZPASTERSKICH wrzesień sierpień 2017 KALENDARIUM ZAMIERZEŃ DUSZPASTERSKICH wrzesień 2016 - sierpień 2017 Data Temat Przedsięwzięcie wrzesień 1. Czwartek Wspomnienie św. Bronisławy 77.rocznica wybuchu II wojny św.; Nowy Rok Szkolny 2016/17

Bardziej szczegółowo

PORADNIE RODZINNE W PARAFIACH WARSZAWSKICH OTWARTE W LIPCU I SIERPNIU 2015 DZIEŃ I GODZINA DYŻYRU TELEFON, E-MAIL

PORADNIE RODZINNE W PARAFIACH WARSZAWSKICH OTWARTE W LIPCU I SIERPNIU 2015 DZIEŃ I GODZINA DYŻYRU TELEFON, E-MAIL PORADNIE RODZINNE W PARAFIACH WARSZAWSKICH OTWARTE W LIPCU I SIERPNIU 2015 PARAFIA Archidiecezjalna Poradnia Katolicka, ul. Nowogrodzka 49 Poradnia Stowarzyszenia Rodzina Rodzin, ul. Łazienkowska 14 Archikatedra

Bardziej szczegółowo

Kalendarz Kresowy 2015

Kalendarz Kresowy 2015 Kalendarz Kresowy 2015 Styczeń 2015 Ossolineum, obecnie biblioteka im. Stefanyka we Lwowie, fot. Maria Basza 5 Edwarda Szymona 12 Arkadiusza Benedykta Czesława 19 Arkadiusza Benedykta Henryka 26 Leona

Bardziej szczegółowo

Australia i Nowa Zelandia

Australia i Nowa Zelandia Australia i Nowa Zelandia Nowa Zelandia Hobbiton Po drugiej stronie świata w krainie kangurów i kiwi Zdjęcia i skład: Anna Maśka i Krzysztof Cieślawski Sydney Australian Day 26 stycznia styczeń 7 Lucjana,

Bardziej szczegółowo

Polska Akademia Umiejętności,

Polska Akademia Umiejętności, 2018 Polska Akademia Umiejętności, Kalendarz na rok Biblioteka Naukowa PAU i PAN w Krakowie kalendarz PAU 2018 26+1 kart.indd 1 24.10.2017 12:26:21 styczeń tydzień 1 styczeń tydzień 2 1 Mieczysława, Mieszka

Bardziej szczegółowo

Data Temat Przedsięwzięcie wrzesień 1. sobota Nabożeństwo Pierwszych Sobót Godz. 09:00 Msza święta; Nabożeństwo Różańcowe

Data Temat Przedsięwzięcie wrzesień 1. sobota Nabożeństwo Pierwszych Sobót Godz. 09:00 Msza święta; Nabożeństwo Różańcowe KALENDARIUM ZAMIERZEŃ DUSZPASTERSKICH wrzesień 2018 - sierpień 2019 Data Temat Przedsięwzięcie wrzesień 1. sobota Nabożeństwo Pierwszych Sobót Godz. 09:00 Msza święta; Nabożeństwo Różańcowe 2. niedziela

Bardziej szczegółowo

ANNO DOMINI luty - I piątek miesiąca. 2 luty - sobota - Uroczystość Ofiarowania Pańskiego - MB Gromnicznej. 1 marzec - I piątek miesiąca

ANNO DOMINI luty - I piątek miesiąca. 2 luty - sobota - Uroczystość Ofiarowania Pańskiego - MB Gromnicznej. 1 marzec - I piątek miesiąca ANNO DOMINI 2019 1 luty - I piątek miesiąca 2 luty - sobota - Uroczystość Ofiarowania Pańskiego - MB Gromnicznej 1 marzec - I piątek miesiąca 6 marzec - ŚRODA POPIELCOWA 4 kwiecień - czwartek - REKOLEKCJE

Bardziej szczegółowo

STYCZEŃ JANUARY JANUAR 2020 ŚRODA WEDNESDAY MITTWOCH TYDZIEŃ WEEK WOCHE WTOREK TUESDAY DIENSTAG PONIEDZIAŁEK MONDAY MONTAG

STYCZEŃ JANUARY JANUAR 2020 ŚRODA WEDNESDAY MITTWOCH TYDZIEŃ WEEK WOCHE WTOREK TUESDAY DIENSTAG PONIEDZIAŁEK MONDAY MONTAG STYCZEŃ JANUARY JANUAR 00 0 Nowy Rok Mieczysława, Mieszka Makarego, Grzegorza Danuty, Genowefy Eugeniusza, Tytusa Edwarda, Szymona Święto Trzech Króli Kacpra, Melchiora, Baltazara Juliana, Lucjana Seweryna,

Bardziej szczegółowo

DATY ORĘDZI MATKI BOŻEJ Z MEDZIUGORJA Z PODZIAŁEM NA KATEGORIE

DATY ORĘDZI MATKI BOŻEJ Z MEDZIUGORJA Z PODZIAŁEM NA KATEGORIE DATY ORĘDZI MATKI BOŻEJ Z MEDZIUGORJA Z PODZIAŁEM NA KATEGORIE Niniejszy daty orędzi z podziałem na kategorie stanowią dodatek do zbiorku Orędzia Matki Bożej z Medziugorja. Książka zawiera wszystkie orędzia

Bardziej szczegółowo

Projekt Przedsiębiorczo i społecznie w powiecie janowskim współfinansowany ze środków Funduszu Inicjatyw Obywatelskich

Projekt Przedsiębiorczo i społecznie w powiecie janowskim współfinansowany ze środków Funduszu Inicjatyw Obywatelskich janowscy liderzy ekonomii społecznej Projekt Przedsiębiorczo i społecznie w powiecie janowskim współfinansowany ze środków Funduszu Inicjatyw Obywatelskich AGNIESZKA BANASIAK-WIŚNIEWSKA. WIELOLETNI KOORDYNATOR

Bardziej szczegółowo

z indywidualnym projektem

z indywidualnym projektem 2012 styczeń z indywidualnym projektem Dla tych, którzy potrzebują niepowtarzalnego kalendarza proponujemy kalendarze z indywidualnym, autorskim projektem. Jesteśmy w stanie zaprojektować i wydrukować

Bardziej szczegółowo

Styczeń /31. Luty. Grudzień 2018 JANUARY / JANUAR / ЯНВАРЬ

Styczeń /31. Luty. Grudzień 2018 JANUARY / JANUAR / ЯНВАРЬ JANUARY / JANUAR / ЯНВАРЬ Styczeń Lucjana, Juliana Nowy Rok Mieczysława, Mieszka Seweryna, Mścisława Izydora, Makarego Marcjanny, Marceliny 0 Danuty, Genowefy Jana, Wilhelma Tytusa, Eugeniusza Honoraty,

Bardziej szczegółowo

PARAFIA ŚW. ANNY W NIEMYSŁOWICACH /FILIA W CZYŻOWICACH PW. NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA/

PARAFIA ŚW. ANNY W NIEMYSŁOWICACH /FILIA W CZYŻOWICACH PW. NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA/ PARAFIA ŚW. ANNY W NIEMYSŁOWICACH /FILIA W CZYŻOWICACH PW. NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA/ e-mail: parafianiemyslowice@op.pl; www.niemyslowice.pl tel.: 601-861-252 17.12. 31.12.2017 r. PORZĄDEK NABOŻEŃSTW

Bardziej szczegółowo

POLSKA. w AKwAreLAch. CZWÓRKA tel :

POLSKA. w AKwAreLAch. CZWÓRKA tel : POLSKA w AKwAreLAch CZWÓRKA tel. 12 4220420: ; e-mail: czworka@czworka.eu POLSKA w akwarelach kalendarz akwarelowy B4 2019 POLSKA - 16 planszowy, spiralowany - kalendarium 14 miesięczne (listopad 2018-grudzień

Bardziej szczegółowo

Z POLSKI MADE IN POLAND

Z POLSKI MADE IN POLAND Souvenir From POLand PAMIĄTKA Z POLSKI MADE IN POLAND KALENDARZE 2020 CZWÓRKA tel. 12 4220420: www.czworka.eu; e-mail: czworka@czworka.eu DOSTĘPNE TYTUŁY - Folk: B4, B5 RW-09 - Polska w akwarelach: B4,

Bardziej szczegółowo

8 GRUDNIA wyruszyliśmy do Kenii aby sfinalizować pierwszą edycję "PROJEKTU KENIA".

8 GRUDNIA wyruszyliśmy do Kenii aby sfinalizować pierwszą edycję PROJEKTU KENIA. GRUDNIA wyruszyliśmy do Kenii aby sfinalizować pierwszą edycję "PROJEKTU KENIA". I choć obawialiśmy czy podołamy wyzwaniu i założeniom projektu, teraz z dumą możemy powiedzieć - HURAAA! Udało się! Wróciliśmy

Bardziej szczegółowo

Niedziela Chrztu Pańskiego Łk 3, Trzy chrzty II Niedziela Zwykła J 2, Wszystko i cokolwiek III Niedziela Zwykła Łk 1, 1-4; 4,

Niedziela Chrztu Pańskiego Łk 3, Trzy chrzty II Niedziela Zwykła J 2, Wszystko i cokolwiek III Niedziela Zwykła Łk 1, 1-4; 4, 5 Spis treści Wstęp 11 Ku przemienionemu człowiekowi I Niedziela Adwentu Łk 21, 25-28. 34-36 15 Oczekiwać z nadzieją II Niedziela Adwentu Łk 3, 1-6 19 Między marketingiem a pustynią Niepokalane Poczęcie

Bardziej szczegółowo

C: 23, M: 42, Y: 95, K: 3. PANTON DS 12-1 C R: 192, G: 142, B: 55. C: 42, M: 58, Y: 100, K: 33. PANTON DS 42-3 C R: 117, G: 85, B:

C: 23, M: 42, Y: 95, K: 3. PANTON DS 12-1 C R: 192, G: 142, B: 55. C: 42, M: 58, Y: 100, K: 33. PANTON DS 42-3 C R: 117, G: 85, B: 0 Prace plastyczne dzieci z piotrkowskich przedszkoli samorządowych wykonane w roku 0 w ramach projektu PIOTRKÓW MOJE MIASTO Maria Maciejewska Samorządowe Nr Urząd Miasta Piotrkowa Trybunalskiego Pasaż

Bardziej szczegółowo

Parafia Rokitnica. Kalendarz

Parafia Rokitnica. Kalendarz Parafia Rokitnica Kalendarz 2012 KOŚCIÓŁ PARAFIALNY P.W. NAJŚW. SERCA PANA JEZUSA W ZABRZU ROKITNICY Wj eż d ż a ją c d o Ro k i t n i c y, z w ł a s z c z a d r o g a m i o d s t r o n y Mi e ch o w i

Bardziej szczegółowo

Styczeń January Januar Cieplice Zdrój wykorzystane modele: H2400. Grudzień /

Styczeń January Januar Cieplice Zdrój wykorzystane modele: H2400. Grudzień / Styczeń January Januar Cieplice Zdrój wykorzystane modele: H2400 Grudzień 2012 53/1 4 5 6 2 Mieczysława, Mieszka Izydora, Makarego Danuty, Genowefy Anieli, Eugeniusza Edwarda, Szymona Kacpra, Melchiora,

Bardziej szczegółowo

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać:

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Apteka, ul. Długa 147, 34-530 Bukowina Tatrzańska Apteka "U Kubusia", ul. Koścuszki 29, 34-530 Bukowina Tatrzańska Punkt Apteczny, ul. Polna 44, 34-406 Leśnica

Bardziej szczegółowo

5 Edyty, Sabiny. 6 Mikołajki Mikołaja, Emiliana. 12 Aleksandry, Dagmary. 13 Łucji, Otylii. 20 Bogumiły, Dominika. 19 Dariusza, Gabriela

5 Edyty, Sabiny. 6 Mikołajki Mikołaja, Emiliana. 12 Aleksandry, Dagmary. 13 Łucji, Otylii. 20 Bogumiły, Dominika. 19 Dariusza, Gabriela 0 GRUDZIEŃ DECEMBER / DEZEMBER / ДЕКАБРЬ 0 / Franciszka, Ksawerego 0 Julii, Bogdana Łazarza, Floriana / Wigilia, Adama, Ewy / Sylwester, Sylwestra, Melanii Barbórka Barbary, Piotra Daniela, Waldemara Bogusława,

Bardziej szczegółowo

Kwiecień 2017 Pn Wt Śr Cz Pt Sb Nd

Kwiecień 2017 Pn Wt Śr Cz Pt Sb Nd Kalendarz Kresowy Styczeń 0 0 Luty 0 Marzec 0 0 Kwiecień 0 0 Maj 0 0 Czerwiec 0 0 Lipiec 0 0 Sierpień 0 0 Wrzesień 0 0 Październik 0 0 Listopad 0 0 Grudzień 0 0 Kupując Kalendarz Kresowy, wspomagasz słowo

Bardziej szczegółowo

Kalendarium 2017/2018. Oratorium im. Św. Dominika Savio

Kalendarium 2017/2018. Oratorium im. Św. Dominika Savio Oratorium im. Św. Dominika Savio KALENDARIUM 2017-2018 WRZESIEŃ 2017 1. Pt 2. Sb 3. Nd 22 Niedziela Zwykła 4. Pn Rozpoczęcie roku szkolnego 5. Wt 6. Śr 7. Cz 8. Pt Spotkanie duszpasterzy młodzieżowych

Bardziej szczegółowo

STYCZEŃ JANUARY / JANUAR / ЯНВАРЬ

STYCZEŃ JANUARY / JANUAR / ЯНВАРЬ STYCZEŃ JANUARY / JANUAR / ЯНВАРЬ 0 Lucjana, Juliana Hilarego, Feliksa Dzień Babci Agnieszki, Jarosława Radomira, Walerego Nowy Rok Mieczysława, Mieszka Seweryna, Mścisława Pawła, Izydora Dzień Dziadka

Bardziej szczegółowo

8 00 /j. niem/ Za +ojca Roberta Wochnik, ciotkę Irngardę, wujków Huberta, Jerzego i Karola,

8 00 /j. niem/ Za +ojca Roberta Wochnik, ciotkę Irngardę, wujków Huberta, Jerzego i Karola, IV NIEDZIELA ZWYKŁA 31.01 8 00 /j. niem/ Za +ojca Roberta Wochnik, ciotkę Irngardę, wujków Huberta, Jerzego i Karola, ++ dziadków Wochnik, Forysch, ciotkę Albertynę Forysch 10 30 Za ++rodziców Karola i

Bardziej szczegółowo

Wydawnictwo WAM, 2013 HOMILIE NA ROK B; Andrzej Napiórkowski OSPPE. Spis treści

Wydawnictwo WAM, 2013 HOMILIE NA ROK B; Andrzej Napiórkowski OSPPE. Spis treści 5 Spis treści Wstęp 11 Ku przemienionemu człowiekowi I Niedziela Adwentu Mk 13, 33-37 15 Czuwać nad sobą! II Niedziela Adwentu Mk 1, 1-8 19 Wyznać grzechy Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny

Bardziej szczegółowo

Kalendarz Kresowy 2020 Kupując Kalendarz Kresowy, wspomagasz słowo polskie na Wschodzie

Kalendarz Kresowy 2020 Kupując Kalendarz Kresowy, wspomagasz słowo polskie na Wschodzie Kalendarz Kresowy 2020 Kalendarz Kresowy 2020 Styczeń 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 Kwiecień 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21

Bardziej szczegółowo

Akt poświęcenia narodu polskiego Sercu Jezusowemu

Akt poświęcenia narodu polskiego Sercu Jezusowemu 3 Akt poświęcenia narodu polskiego Sercu Jezusowemu Panie Jezu, my, naród polski, przed Tobą na kolana upadamy. Wobec Nieba i ziemi wyznajemy: Ty jesteś Bogiem naszym, Zbawicielem naszym, Ty jesteś Królem

Bardziej szczegółowo

6 Mikołajki Mikołaja, Emiliana. 13 Łucji, Otylii 20 Bogumiły, Dominika 27 Jana, Maksyma

6 Mikołajki Mikołaja, Emiliana. 13 Łucji, Otylii 20 Bogumiły, Dominika 27 Jana, Maksyma 0 GRUDZIEŃ DECEMBER / DEZEMBER / ДЕКАБРЬ 0 / Franciszka, Ksawerego Julii, Bogdana Łazarza, Floriana / Wigilia, Adama, Ewy / Sylwester, Sylwestra, Melanii Barbórka Barbary, Piotra Daniela, Waldemara Bogusława,

Bardziej szczegółowo

7.30 w int Józefa i Henryki w 85 i 78 urodz. podz. za otrzymane łaski i prośbą o zdrowie i Boże bł. dla nich i całej rodziny

7.30 w int Józefa i Henryki w 85 i 78 urodz. podz. za otrzymane łaski i prośbą o zdrowie i Boże bł. dla nich i całej rodziny 1 stycznia Niedziela Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi 6.00 w int. parafian 7.30 w int Józefa i Henryki w 85 i 78 urodz. podz. za otrzymane łaski i prośbą o zdrowie i Boże bł. dla nich i całej

Bardziej szczegółowo

Niedziela Chrztu Pańskiego (2) Mt 3, Nowe stworzenie II Niedziela Zwykła J 1, Rozpoznać Jezusa III Niedziela Zwykła Mt 4,

Niedziela Chrztu Pańskiego (2) Mt 3, Nowe stworzenie II Niedziela Zwykła J 1, Rozpoznać Jezusa III Niedziela Zwykła Mt 4, 3 5 Spis treści Wstęp 11 Ku przemienionemu człowiekowi I Niedziela Adwentu Mt 24, 37-44 15 Czuwać to myśleć o Bogu II Niedziela Adwentu Mt 3, 1-12 19 Jan Chrzciciel Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi

Bardziej szczegółowo

Gazetka Parafialna. Prószków Przysiecz m a j 2016 r. www.parafia-proszkow.pl, e-mail: poczta@parafia-proszkow.pl

Gazetka Parafialna. Prószków Przysiecz m a j 2016 r. www.parafia-proszkow.pl, e-mail: poczta@parafia-proszkow.pl Prószków Przysiecz m a j 2016 r. Gazetka Parafialna www.parafia-proszkow.pl, e-mail: poczta@parafia-proszkow.pl Przez cały miesiąc maj, codziennie w dni powszednie tygodnia, w Prószkowie o godz.18 00,

Bardziej szczegółowo

TUCHÓW SACRUM PROFANUM

TUCHÓW SACRUM PROFANUM TUCHÓW SACRUM PROFANUM 2015 Wydawca: Burmistrz Tuchowa ul. Rynek 1, 33-170 Tuchów www.tuchow.pl Fotografie: Maciek Maziarka Koncepcja i projekt: Małgorzata Wójcik, Maciek Maziarka, Jarosław Mirek I Nowy

Bardziej szczegółowo

Numer dekretu data wydania dekanat

Numer dekretu data wydania dekanat Lp. Parafialny Zespół Caritas 1 Parafialny Zespół Caritas Parafia p.w. Przemienienia Pańskiego ul. Letniskowa 35; 85-480 2 Parafialny Zespół Caritas Parafia p.w. Św. Kazimierza Królewicza ul. Dębowa 3;

Bardziej szczegółowo

Kalendarz Kresowy 2019

Kalendarz Kresowy 2019 Kalendarz Kresowy 0 tel.: +0 0 +0 Kalendarz Kresowy 0 Styczeń 0 0 Luty 0 0 Marzec 0 0 Kwiecień 0 0 Lipiec 0 0 Październik 0 0 Maj 0 0 Sierpień 0 0 Listopad 0 0 Czerwiec 0 0 Wrzesień 0 0 Grudzień 0 0 stycznia

Bardziej szczegółowo

Powiat Słupski.

Powiat Słupski. Powiat Słupski Starostwo Powiatowe w Słupsku 76-200 Słupsk ul. Szarych Szeregów 14 tel. 59 841 85 00 faks 59 842 71 11 e-mail: starostwo@powiat.slupsk.pl Kraina w Kratę Styczeń 1 1 2 3 4 5 6 Nowy Rok Mieczysława,

Bardziej szczegółowo

uzależnieni od sportu

uzależnieni od sportu uzależnieni od sportu 2013 Wydawca: Burmistrz Tuchowa ul. Rynek 1, 33-170 Tuchów www.tuchow.pl Fotografie: Wiktor Chrzanowski, Maciej Maziarka Koncepcja i projekt: Małgorzata Wójcik, Wiktor Chrzanowski,

Bardziej szczegółowo

Komenda Miejska Policji w Szczecinie

Komenda Miejska Policji w Szczecinie Komenda Miejska Policji w Szczecinie www.kmp.szczecin.pl fotografie Marek Łuczak Tomasz Gargula projekt graficzny, skład i przygotowanie do druku vdstudio tomasz gargula druk Drukarnia PAW www.paw.szczecin.pl

Bardziej szczegółowo

KALENDARZ GMINY CZARNA NA 2014 ROK TAJEMNICA MIEJSC...

KALENDARZ GMINY CZARNA NA 2014 ROK TAJEMNICA MIEJSC... KALENDARZ GMINY CZARNA NA ROK TAJEMNICA MIEJSC... Najlepsze życzenia na rok składają Przewodniczący Rady Gminy Czarna Zdzisław Jaromi Wójt Gminy Czarna Edward Dobrzański FOT. MATEUSZ KOT Medynia Głogowska.

Bardziej szczegółowo

1 Mało znane litanie do Świętych

1 Mało znane litanie do Świętych 1 Spis treści 2 Spis treści Słowo wstępne......5 Litania do Świętej Anny......7 Litania do Świętego Judy Tadeusza......9 Litania o Świętej Marii Magdalenie.... 11 Litania do Świętego Jerzego.... 13 Litania

Bardziej szczegółowo

JANUARY DECEMBER. Nowy Rok Mieczysława, Mieszka Lucjana, Juliana. Izydora, Pawła. Hilarego, Feliksa. Dzień Babci.

JANUARY DECEMBER. Nowy Rok Mieczysława, Mieszka Lucjana, Juliana. Izydora, Pawła. Hilarego, Feliksa. Dzień Babci. Styczeń 0 0 0 Nowy Rok Mieczysława, Mieszka Weroniki, Bogumiły Hilarego, Feliksa Izydora, Pawła Małgorzaty, Piotra Henryka, Marty Fabiana, Sebastiana Pauli, Tytusa Jana, Przybysława Feliksa, Honoraty Waleriusza,

Bardziej szczegółowo

miasto i gmina Serock

miasto i gmina Serock 2 09 2 09 miasto i gmina Serock miasto i gmina Serock Logo miasta i gminy Serock jest znakiem przedstawiającym kształt barwy błękitnej, nawiązujący do obrysu Zalewu Zegrzyńskiego oraz koło w barwie czerwonej

Bardziej szczegółowo

Rok liturgiczny (kościelny)

Rok liturgiczny (kościelny) Rok liturgiczny (kościelny) Adwent Okres Narodzenia Pańskiego Okres zwykły cz. I Wielki Post Triduum Paschalne Okres Wielkanocny Okres zwykły cz. II Przeczytajcie fragment Składu apostolskiego. Jakie fakty

Bardziej szczegółowo

Styczeń Pt 30 Wt

Styczeń Pt 30 Wt Styczeń 2018 1 Pn Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi Światowy Dzień Modlitwy o Pokój 6 So Uroczystość Objawienia Pańskiego VI Orszak Trzech Króli w Białymstoku Misyjny Dzień Dzieci 13 So Zjazd

Bardziej szczegółowo

Sakrament bierzmowania w maju i czerwcu 2019 r.

Sakrament bierzmowania w maju i czerwcu 2019 r. Sakrament bierzmowania w maju i czerwcu 2019 r. Dekanat Łódź-Bałuty DEKANAT DEKANATY ŁÓDZKIE DATA BIERZMOWANIA SZAFARZ BIERZMOWANIA Dobrego Pasterza 15 VI, godz. 18.00 bp Ireneusz Pękalski NMP Królowej

Bardziej szczegółowo

Kalendarz pracy na rok 2006/ śr 6 pt g Adoracja; godz Spotkanie KSM-u ( Ojciec )

Kalendarz pracy na rok 2006/ śr 6 pt g Adoracja; godz Spotkanie KSM-u ( Ojciec ) Wrzesień Październik 1 pt g. 19.15 - Spotkanie KSM-u (temat: zapoznanie 1 ndz Sesja Krajowej Rady - zakończenie się z rocznym kalendarzem pracy) 2 sob 2 pon 3 ndz 3 wt 4 pon Rozpoczęcie roku szkolnego

Bardziej szczegółowo

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać:

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Apteka, ul. Długa 147, 34-530 Bukowina Tatrzańska Apteka "U Kubusia", ul. Koścuszki 29, 34-530 Bukowina Tatrzańska Punkt Apteczny, ul. Polna 44, 34-406 Leśnica

Bardziej szczegółowo

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać:

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Apteka, ul. Długa 147, 34-530 Bukowina Tatrzańska Apteka "U Kubusia", ul. Koścuszki 29, 34-530 Bukowina Tatrzańska Punkt Apteczny, ul. Polna 44, 34-406 Leśnica

Bardziej szczegółowo

Uniwersytet Trzeciego Wieku w Gniewie

Uniwersytet Trzeciego Wieku w Gniewie Stowarzyszenie Gniewski Uniwersytet Trzeciego Wieku e-mail: uniwersytetgniew@gmail.com www.uniwersytetgniew.pl pl. Grunwaldzki 16/17 83-140 Gniew tel. 695 751 199 grudzień 2015 1 2 3 4 5 6 7 8 9 11 12

Bardziej szczegółowo

Spis treści MARYJNE I HAGIOGRAFICZNE. Kazanie do Mszy Świętej o NMP z Wieczernika Kazanie na nabożeństwo do Matki Bożej Pocieszenia...

Spis treści MARYJNE I HAGIOGRAFICZNE. Kazanie do Mszy Świętej o NMP z Wieczernika Kazanie na nabożeństwo do Matki Bożej Pocieszenia... 3 Spis treści MARYJNE I HAGIOGRAFICZNE O. KRZYSZTOF CZEPIRSKI OMI Ochrzczeni Duchem Świętym Kazanie do Mszy Świętej o NMP z Wieczernika... 7 Maryja mistrzynią dobrych spotkań z ludźmi Kazanie na nabożeństwo

Bardziej szczegółowo

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać:

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Apteka, ul. Długa 147, 34-530 Bukowina Tatrzańska Apteka "U Kubusia", ul. Koścuszki 29, 34-530 Bukowina Tatrzańska Punkt Apteczny, ul. Polna 44, 34-406 Leśnica

Bardziej szczegółowo

CZWARTEK WSPOMNIENIE ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU; I CZWARTEK MIESIĄCA

CZWARTEK WSPOMNIENIE ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU; I CZWARTEK MIESIĄCA Prószków Przysiecz p a ź d z i e r n i k 2018 r. Gazetka Parafialna www.parafia-proszkow.pl, e-mail: poczta@parafia-proszkow.pl W październiku w Prószkowie nabożeństwo różańcowe odprawiane jest w ciągu

Bardziej szczegółowo

Akt oddania się Matce Bożej

Akt oddania się Matce Bożej 3 Akt oddania się Matce Bożej (kard. Stefana Wyszyńskiego) Matko Boża, Niepokalana Maryjo! Tobie poświęcam ciało i duszę moją, wszystkie modlitwy i prace, radości i cierpienia, wszystko, czym jestem i

Bardziej szczegółowo

Styczeń N Orszak Trzech Króli w Białymstoku. Misyjny Dzień Dzieci. 12 So Kolęda z gwiazdą przegląd kolęd i pastorałek

Styczeń N Orszak Trzech Króli w Białymstoku. Misyjny Dzień Dzieci. 12 So Kolęda z gwiazdą przegląd kolęd i pastorałek Styczeń 2019 1 Wt Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi - Światowy Dzień Modlitwy o Pokój 5 So Zjazd Kolędowy 6 N Orszak Trzech Króli w Białymstoku Misyjny Dzień Dzieci 12 So Kolęda z gwiazdą przegląd

Bardziej szczegółowo

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać:

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Apteka, ul. Długa 147, 34-530 Bukowina Tatrzańska Apteka "U Kubusia", ul. Koścuszki 29, 34-530 Bukowina Tatrzańska Punkt Apteczny, ul. Polna 44, 34-406 Leśnica

Bardziej szczegółowo

Styczeń January Januar

Styczeń January Januar Styczeń January Januar 2013 PLEBISCYT Zwycięzca Plebiscytu Terra Flower Power 2013 Przecław wykorzystane modele: H1100 Grudzień 2013 53/1 1 2 3 4 5 Mieczysława, Mieszka Izydora, Makarego Danuty, Genowefy

Bardziej szczegółowo

Spis miedziorytów

Spis miedziorytów 0 KRZYSZTOF SKÓRCZEWSKI. Urodzony w r. w Krakowie. W latach studiuje w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie uzyskuje dyplom na wydziale grafiki. Od 0 roku bierze udział w konkursach i wystawach grafiki

Bardziej szczegółowo

5 Ustanowienie Eucharystii

5 Ustanowienie Eucharystii 5 Ustanowienie Eucharystii Lp. Forma - Nr zdjęcia i data wyk. - Lokalizacja (miasto, woj., obiekt) - Uwagi 1. U drzwi Twoich stoję, Panie, u drzwi Twoich stoję, Panie, czekam na Twe zmiłowanie, czekam

Bardziej szczegółowo

w każdy piątek Wielkiego Postu 22 Marzec: Dzie ń Skupienia dla Związku Podhalan Ameryki Północnej. Wieczerzy Pańskiej:

w każdy piątek Wielkiego Postu 22 Marzec: Dzie ń Skupienia dla Związku Podhalan Ameryki Północnej. Wieczerzy Pańskiej: 2015 Kalendarz Kalendarz na rok 2015 1 Stycze ń : Uroczysto ść Bożej Rodzicielki. 18 Luty: Środa Popielcowa. 7:00 pm (po polsku i po angielsku) Droga Krzyż owa 6:00 pm (po polsku) 7:00 pm (po angielsku).

Bardziej szczegółowo

środowisko moje marzenie

środowisko moje marzenie Czyste 206 środowisko moje marzenie Przemysław Ciepielowski klasa II, Zespół Szkół Publicznych w Bruśniku Uporządkowanie gospodarki wodno ściekowej zlewni rzeki Biała w ramach programu Czysty Dunajec Aleksandra

Bardziej szczegółowo

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać:

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Apteka, ul. Długa 147, 34-530 Bukowina Tatrzańska Apteka "U Kubusia", ul. Koścuszki 29, 34-530 Bukowina Tatrzańska Punkt Apteczny, ul. Polna 44, 34-406 Leśnica

Bardziej szczegółowo

Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków. Orlik krzykliwy

Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków. Orlik krzykliwy Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków 2019 Orlik krzykliwy Projekt Ochrona wybranych gatunków ptaków strefowych na 4 obszarach Natura 2000 w północno-wschodniej Polsce nr POIS.02.04.00-00-0032/16 Pod koniec

Bardziej szczegółowo

Luty Nowotaniec. Gmina Bukowsko

Luty Nowotaniec. Gmina Bukowsko Luty 2013 Nowotaniec 1 Pt Brygidy, Ignacego 2 So Marii, Mirosława 3 N Błażeja, Oskara 4 Pn Weroniki, Mariusza 5 Wt Adelajdy, Agaty 6 Śr Bohdana, Doroty 7 Cz Ryszarda, Teodora 8 Pt Jana, Hieronima 9 So

Bardziej szczegółowo

LITURGIA DOMOWA. Spis treści. Modlitwy w rodzinach na niedziele Okresu Wielkiego Postu 2016. Gliwice 2016

LITURGIA DOMOWA. Spis treści. Modlitwy w rodzinach na niedziele Okresu Wielkiego Postu 2016. Gliwice 2016 Spis treści Wprowadzenie do Liturgii Domowej na Okres Wielkiego Postu 2016... 2 Spotkania na niedziele Okresu Wielkiego Postu 2016: 1 Niedziela Wielkiego Postu [C]... 3 LITURGIA DOMOWA 2 Niedziela Wielkiego

Bardziej szczegółowo

POWIAT ŻUROMIŃSKI KALENDARZ 2019

POWIAT ŻUROMIŃSKI KALENDARZ 2019 POWIAT ŻUROMIŃSKI KALENDARZ 2019 STYCZEŃ 2019 Fot. Aleksander Adamski 1 2 3 4 5 6 Nowy Rok Makarego, Grzegorza Danuty, Genowefy Eugeniusza, Tytusa Edwarda, Szymona Święto Trzech Króli Mieczysława, Mieszka

Bardziej szczegółowo

Serock. w o biekt y wie

Serock. w o biekt y wie Serock w o biekt y wie Leszka Błachnio 2011 Urząd Miasta i Gminy w Serocku, ul. Rynek 21, 05-140 Serock, tel. 22 782 88 00, fax 22 782 74 99, umg@serock.pl, www.serock.pl Można być myśliwym Leszek Błachnio

Bardziej szczegółowo

Czy znacie kogoś kto potrafi opowiadać piękne historie? Ja znam jedną osobę, która opowiada nam bardzo piękne, czasem radosne, a czasem smutne

Czy znacie kogoś kto potrafi opowiadać piękne historie? Ja znam jedną osobę, która opowiada nam bardzo piękne, czasem radosne, a czasem smutne Czy znacie kogoś kto potrafi opowiadać piękne historie? Ja znam jedną osobę, która opowiada nam bardzo piękne, czasem radosne, a czasem smutne historie. Tą osobą jest Maryja, mama Pana Jezusa. Maryja opowiada

Bardziej szczegółowo

z Edmundem Bojanowskim

z Edmundem Bojanowskim 2018 z Edmundem Bojanowskim Daj Boże, abyśmy nowy rok rozpoczęli i przepędzili ku naszemu zbawieniu i pomnożeniu chwały Bożej S t y c z e ń 2018 1 Świętej Bożej Rodzicielki 2 3 4 5 6 Objawienie Pańskie

Bardziej szczegółowo

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać:

Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Przeterminowane leki,maści itp. można oddać: Apteka, ul. Długa 147, 34-530 Bukowina Tatrzańska Apteka "U Kubusia", ul. Koścuszki 29, 34-530 Bukowina Tatrzańska Punkt Apteczny, ul. Polna 44, 34-406 Leśnica

Bardziej szczegółowo

JUSTYNÓW Miłosierdzia Bożego 32,2 GOMULIN Św. Mikołaja Biskupa 32,3. PARZĘCZEW Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i Św.

JUSTYNÓW Miłosierdzia Bożego 32,2 GOMULIN Św. Mikołaja Biskupa 32,3. PARZĘCZEW Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i Św. Miasto Parafia na mszy % GÓRKA PABIANICKA Św. Marcina 7,5 ŁÓDŹ Św. Michała Archanioła 11,0 ŁÓDŹ Św. Marka Ewangelisty 12,1 ŁÓDŹ Zesłania Ducha Świętego 12,7 ŁASK Św. Faustyny Kowalskiej 12,8 ŁÓDŹ Św. Józefa

Bardziej szczegółowo

Spis treści MARYJNE I HAGIOGRAFICZNE

Spis treści MARYJNE I HAGIOGRAFICZNE Spis treści Słowo wstępne MARYJNE I HAGIOGRAFICZNE O. ANTONI BOCHM OMI Przygotować drogę Chrystusowi Kazanie odpustowe z okazji Narodzenia Świętego Jana Chrzciciela. 11 O. ANTONI BOCHM OMI Wzór odwagi

Bardziej szczegółowo