Tochman wêciek y pies. Wydaj się dobrze i tanio Jak założyć wydawnictwo. Agata Tuszyńska zagląda wgłąb siebie. Wygraj prenumeratę miesięcznika PRESS

Wielkość: px
Rozpocząć pokaz od strony:

Download "Tochman wêciek y pies. Wydaj się dobrze i tanio Jak założyć wydawnictwo. Agata Tuszyńska zagląda wgłąb siebie. Wygraj prenumeratę miesięcznika PRESS"

Transkrypt

1 Agata Tuszyńska zagląda wgłąb siebie Wydaj się dobrze i tanio Jak założyć wydawnictwo Wygraj prenumeratę miesięcznika PRESS LISTOPAD nr 3/2007 ISSN MECENAS PISMA Tochman wêciek y pies

2 Âwiat wg. Jerry'ego ROZBIEGÓWK A Przepis na wst p Gdzie si zacz łam ROZBIEGÓWK A To jeden z tych dni, gdy woda w kranie jest zawsze zimna, telefon zawsze głuchy, a poranna kawa niewyobrażalnie gorzka. A wierzcie mi, takie dni prędzej czy później przychodzą zawsze... Wypiłem więc gorzką kawę, obmyłem twarz w zimnej wodzie i odebrałem telefon od szefa... O ironio, nie był głuchy. Przejęty moją dalszą przyszłością, chciał niezwłocznie zamienić ze mną słówko. Lubię, gdy jest troskliwy. Siadaj. Usłyszałem od progu. A dzień dobry? Chyba byłem nazbyt bezczelny. Bez zbędnych uprzejmości, dla jednego z nas na pewno nie będzie dobry. Nie lubię Cię, Jerry. Nigdy Cię nie lubiłem. To jakby naturalna zależność, że robi mi się niedobrze na Twój widok, a Ty starasz mi się tego widoku oszczędzić. Ale dzisiaj mam okazję wytrzeć sobie but o Twoje przecenione portki i wierz mi, nie zmarnuję takiej szansy. Teraz wszystko było jasne; 7:45, a kawa na jego biurku dymiła spokojnie, nie odjęto od niej ani łyka. Więc na miłosierdzie nie ma co liczyć. A teraz wyjdź. Muszę wywietrzyć. Twoja aura przegrańca w tym pomieszczeniu jest niemal namacalna. Milczenie jest złotem, wstałem więc i skierowałem się ku wyjściu. Słyszysz to Jerry - rzucił odprowadzając mnie wzrokiem. Ten dźwięk rozbrzmiewający w Twojej głowie? To marsz pogrzebny na zgliszczach Twojej kariery... Zatrzymałem się, wsłuchując przez chwilę. Mógłbym przysiąc, że to Marsylianka. REDAKCJA redaktor naczelny Paweł H. Olek - Po tych Twoich komiksach do śmiechu było tylko konkurencji. Lunatyczny teatrzyk, a w nim tyle fabuły, co w filmach po 23:00 i nie chodzi mi tu bynajmniej o kryminały. Dosyć tego. Stąpasz po cienkim lodzie, a ja znajduję się tuż pod nim, miej to na uwadze. I zrobiło się tak jakoś nieprzyjemnie... W następnym numerze życzyłbym sobie zobaczyć kulturę obrazkową na najwyższym światowym poziomie. Chociaż nie wiem, czy większej przyjemności nie sprawiłoby mi wykopanie Cię z hukiem. Dekadencka subtelność z domieszką sarkastycznej dosadności... Tyle się przy nim uczę... kierownicy działów: public relations Anita Karwowska dziennikarstwo Alicja Bobrowicz fotografia Edyta Ganc kultura Anna Grzywacz zespół redakcyjny Andrzej Berezowski, Jan Dąbkowski, Anna Grzywacz, Agnieszka Juskowiak, Magdalena Karst, Adam Kisiołek, Marcin Łęczyński, Patrycja Mic, Agnieszka Wójcińska współpraca: Jan Brykczyński, Jolanta Chowaniec- Sośniak, Łukasz Cwojdziński, Marzena Indra, Łukasz Janicki, Piotr Kania stały felieton: Andrzej Zygmuntowicz projekt graficzny i skład DTP: Karol Grzywaczewski korekta: Joanna Sawicka WYDAWCA Instytut Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego koordynator wydawcy: Grażyna Oblas druk: Agora nakład: 10 tys. egz. fotografia na okładce: Jan Brykczyński tekst i rys. Jerry adres redakcji: PDF pismo warsztatowe Instytutu Dziennikarstwa UW ul. Nowy Świat 69, pok. 51 (IV piętro), Warszawa, tel , redakcja24@redakcja24.pl dyżury redakcyjne: wtorek, środa, czwartek 14:00-18:00 Kolegia: każda środa godz. 18:00 Zapraszamy do współpracy w redakcji i biurze reklamy więcej tekstów w portalu internetowym: Byç jak Jadwiga Roskoszna Działam trochę schizofrenicznie. Nie będę tym razem zachęcał do czytania PDF-u. Ale, jakby nie było, standardowo polecę nowe pismo na polskim rynku wydawniczym. Oczywiście o tematyce kulinarnej. W punkcie prasowym Ruchu, niedaleko Hali Mirowskiej, natrafiłem na pierwszy numer miesięcznika Przyślij przepis. To jedyne pismo zawierające tylko przepisy czytelników. Szukając nieustających inspiracji kulinarnych w otaczającej rzeczywistości, niezwłocznie je nabyłem. Doświadczenie kucharza gospodarstwa domowego, polecającego własne przysmaki, jest nieocenione. Dlatego w takim piśmie redaktor naczelny to postać drugoplanowa. Gwiazdą jest ekspert kulinarny, Krystyna Żółtańska, ubrana w kuchenny fartuch w kropki ze spiczastym kołnierzem. Spośród kilkudziesięciu przepisów (nadesłanych do numeru pierwszego!) uwagę przykuwa ten na knedle ze skwarkami, przysłany przez Jadwigę Rozkoszną. Każdemu przepisowi towarzyszy zdjęcie autora oraz historia z życia, związana z opisywaną potrawą. Fotografie nie są stylizowane, a zastawa stołowa przeciętna. Pani Jadwiga, w okularach pamiętających czasy Elvisa Presleya, zdradza, że nie je już knedli tak często jak kiedyś, gdyż są tuczące, ale za to raczy nimi regularnie męża i siostrę. Wnioskuję z wprawy nie wyszła, zwłaszcza, że przepis odziedziczyła po swojej babci. Redakcyjna kucharka Krystyna przepis na knedle ze skwarkami uzupełnia dobrą radą: skwarki najlepiej zrobić z boczku. Zastanawiające są ostatnie strony pisma, wypełnione kilkudziesięcioma listami i poradami redakcyjnymi. Przed wydaniem pierwszego numeru PDF-u próbowałem nakłonić zespół do napisania kilkunastu listów do redakcji. Tak dla rozkręcenia aktywności czytelników, argumentując, że każda redakcja tak czyni. Nikt listu nie napisał. Czy naprawdę wierzycie, że Jadwiga Roskoszna przysłała przepis kulinarny (podobnie jak pozostałe 70 osób) przed ukazaniem się pierwszego numeru Przyślij przepis? Ciekaw jestem Waszych opinii. Najciekawsze nagrodzimy. Paweł H. Olek (ostatnio bez pomiaru wagi, ze strachu) redaktor naczelny rys. Adam Kisiołek Muzyką interesowałam się od najmłodszych lat. Zawdzięczam to mamie. Pamiętam, jak razem słuchałyśmy audycji muzycznych w Radiu Wolna Europa i w Radiu Luksemburg. Jako nastolatka znajdowałam się w wymarzonej sytuacji miałam krewnych za granicą. Przysyłali mi płyty zachodnich artystów. To było na wagę złota. Ale muzyka pozostawała jedynie hobby, z którym nie wiązałam przyszłości. Chciałam zostać arabistką. Studiowałam orientalistykę i marzyłam o wyjeździe na stypendium do któregoś z krajów arabskich. Niestety były to czasy, gdy na takie stypendia wysyłano tylko mężczyzn. Byłam tym oburzona, próbowałam nawet zawalczyć o wyjazd do Kairu, ale szybko okazało się, że moja płeć jest przeszkodą nie do ominięcia. Zawalił mi się świat. Nagle zostałam z pytaniem czy jest sens uczyć się języka, skoro nie mogę pojechać do kraju, w którym ten język obowiązuje? Pewnego razu, jako studentka orientalistyki, zostałam zaproszona do audycji w Rozgłośni Harcerskiej, której autorką była moja koleżanka ze studiów, Sylwia Sokorska, córka ówczesnego prezesa Radiokomitetu. Tę audycję prowadził Tadeusz Sznuk. Po nagraniu Tadeusz powiedział, że mam całkiem fajny głos. Co to znaczy fajny? spytałam. Mogłabyś pracować w radiu odpowiedział. On w ogóle nie pamięta tego zdarzenia, a to był przełomowy moment w moim życiu. Przy tej audycji pracował także Witold Pograniczny. To on zaproponował, żebym przyszła do Polskiego Radia. Głównym powodem, który sprawił, że znalazłam się w gmachu radiowym na Malczewskiego, nie był jednak mój głos, ale znajomość języków obcych: angielskiego i francuskiego. Witek chciał, żeby był na miejscu ktoś, kto mógłby tłumaczyć tytuły i teksty zachodnich piosenek. Zagraniczne nagrania trafiały do naszego studia najróżniejszymi kanałami często przywoził nam płyty Witold Woyda, florecista, który dużo podróżował i sprowadzał dla nas całe angielskie top twenty. Nie pracowałam przy żadnej audycji, ale powoli stawałam się częścią radiowego życia. Któregoś dnia Andrzej Korzyński zaproponował, żebym zrealizowała własną audycję. Ponieważ siedziałam w tłumaczeniach, przyszedł mi do głowy pomysł, żeby zrobić program o dziewczynach Beatlesów. Wiele ich piosenek ma w tytułach kobiece imiona lub ich bohaterkami są kobiety, np. Julia, Michelle, Eleanor Rigby, I saw her standing there i wiele, wiele innych. I tak nagrałam swoją pierwszą audycję, a było to dla mnie skrajnie trudne. Wymaga bardzo dobrego warsztatu, chyba nawet lepszego niż w przypadku pracy na żywo, bo kiedy dziennikarz podczas nagrania pomyli się, to potem musi prawidłowo wejść z oddechem i intonacją. To trudne. Byłam załamana efektem, ale Andrzej coś we mnie dostrzegł i skierował do Staszka Młynarczyka na lekcje mowy mikrofonowej. Do dziś jestem wdzięczna Staszkowi za to, jak wiele mnie nauczył. W tym samym czasie zaczęłam na stałe pracować przy audycji Napisz proszę (od tytułu piosenki Haliny Frąckowiak), która polegał na tym, że ludzie pisali do nas listy, a my spełnialiśmy ich życzenia. Przychodziły do nas wory listów. Już wtedy wiedziałam, że nie zostanę orientalistką (choć studia skończyłam) i poszłam na podyplomowe dziennikarstwo. W międzyczasie zwolnił się etat w bardzo popularnej audycji Jedynki, Muzyce i aktualnościach. O to miejsce ubiegało się kilkoro młodych dziennikarzy i miałam tę świadomość, że muszę zrobić coś naprawdę ekstra, jeśli chcę o ten etat zawalczyć. To był czas wielkiej popularności Maryli Rodowicz i piosenki Małgośka. Postanowiłam, że zrobię reportaż oparty na tekście Małgośki. Na przykład, gdy Maryla śpiewała: białe koszule na sznurze schły, robiłam cięcie i wrzucałam fragment rozmowy z ekspedientką z Juniora, o tym czy są białe koszule (oczywiście nie było), kiedy będą i czy długo trzeba będzie stać w kolejkach. Robiąc ten materiał, wykorzystałam też fakt, że mój tata mieszkał w Falenicy po sąsiedzku z Agnieszką Osiecką i Danielem Passentem, i był jedyną osobą na ich ulicy, która miała telefon. Agnieszka i Daniel często przychodzili do mojego taty i krzyczeli pod płotem: panie Wacławie, to my, chcieliśmy zatelefonować. To sąsiedztwo sprawiło, że ja, jeszcze nikomu nieznana dziennikarka, mogłam tak po prostu pójść do wielkiej już wtedy Agnieszki Osieckiej, z ważącym chyba z siedem kilogramów magnetofonem, i porozmawiać z nią o jej piosence. Zrobiłam ciekawy reportaż taką opowieść o obyczajach tamtych lat który otworzył mi drzwi do wymarzonej audycji. Była to dla mnie niesamowita szkoła. W tej redakcji pracowało wiele radiowych talentów. Wśród nich byli znakomici felietoniści, jak Tadeusz Zimecki. Miałam wielką tremę, gdy musiałam skrócić jego felieton z czterech do dwóch stron. Poszłam kiedyś do Jurka Dąbrowskiego, który też był w radiu wielką postacią, ale miałam do niego większą śmiałość i poprosiłam o radę, jak skrócić tekst tak znakomitego autora. Bardzo prosto odparł Jurek czytasz pierwszą stronę, a potem mówisz, że teraz przechodzimy do meritum i od razu bierzesz czwartą. To oczywiście była lekcja pół żartem, pół serio, ale mistrzostwo tych ludzi polegało na tym, że każde napisane przez nich zdanie, było ważne. ycie pozaradiowe. Maria Szabłowska Magdalena Karst Pracując w redakcji muzycznej, spotykałam wielu artystów kultowych dla mojego pokolenia. Nie zapomnę mojego pierwszego spotkania z Czesławem Niemenem. To było w Studiu Rytm. Stał w tym swoim kapeluszu i ciemnych okularach. Był jak bóg. W tym czasie Andrzej Korzyński wraz Orkiestrą Polskiego Radia nagrał muzykę do filmu i chciał, żeby Czesław tego posłuchał. Andrzej założył taśmę na magnetofon, muzyka zaczęła grać, słuchaliśmy w skupieniu. W pewnym momencie Czesław powiedział, że magnetofon zwalnia; Andrzej odparł, że na pewno nie. Po jakimś czasie Czesław znowu mówi: ten magnetofon zwalnia. Andrzej się obruszył, powiedział, że to on nagrywał tę muzykę i że nic nie zwalnia. A Czesław swoje: minimalnie, ale zwalnia. W końcu zawołali technika, który dokonał pomiaru przy użyciu fachowego sprzętu. Magnetofon rzeczywiście zwalniał. Byliśmy zdumieni. Czesław miał absolutny słuch. A do tego był człowiekiem dobrym i pełnym ufności, za co często dostawał po głowie. Nie lubił dziennikarzy, tym bardziej pochlebiało mi jego zaufanie i wyrazy sympatii. Radio daje niezwykłą możliwość kontaktu z drugim człowiekiem. Tworzy się atmosfera intymności, szybko zapomina się o mikrofonie i tysiącach słuchaczy. Można wygodnie usiąść, swobodnie się zachowywać. Tego nie ma w telewizji bo telewizja usztywnia dziennikarza, nawet tego z dużym doświadczeniem. A w radiu jest jakaś magia, która sprawia, że ludzie się otwierają i mówią rzeczy, których nigdy nie powiedzieliby w innych okolicznościach. Radio daje też komfort w postaci braku popularności. Można całe lata pracować w radiu i być zupełnie anonimowym. Jak Piotr Kaczkowski, który nigdy publicznie nie pokazał swojej twarzy. Ale jest dla radiowca wielką frajdą, gdy ktoś rozpoznaje jego głos. Kiedyś, podczas pobytu w Sopocie, był sztorm, strasznie wiało. Poszłam do kiosku po gazety, opatulona w szalik, w kapturze na głowie. Nagle sprzedawczyni mówi: O, pani Maria Szabłowska! Poznałam panią po głosie. To są fantastyczne chwile. Przepracowałam w radiu trzydzieści lat. To są najlepsze lata mojego życia. Czy istnieje coś poza radiem? Marek Niedźwiecki ukuł kiedyś powiedzenie: Nie wierzę w życie pozaradiowe. Spotkałam Marka niedawno. Po wielu latach odszedł z Trójki i twierdzi, że na razie jest mu z tym dobrze. Mnie wyrzucono z Jedynki. Nie jest mi dobrze bez radia. Czuję się tak, jakby mnie wyrzucono z domu. 03

3 Zapisz to Kisch! Zapisz to Kisch! Moje zawstydzenie Chciałbym pisać tak, żeby czytelnik poczuł to, co czuje mój bohater mówi Wojciech Tochman. Emocje nie są niczym złym. Taki jest Wściekły pies. Rozmowa: Agnieszka Wójcińska, zdjęcie: Jan Brykczyński Rozmowa: Agnieszka Wójcińska, zdjęcie: Jan Brykczyński Właśnie ukazała się pana nowa książka Wściekły pies. Jaka jest jej myśl przewodnia? Wojciech Tochman: To jest pytanie raczej do czytelnika. Ja różnie o tym myślę. Dziś wydaje mi się, że opowiadam o szczególnej słabości, która manifestuje się okazywaniem naszej siły wobec słabszych. Nie wiem, czy to jest ludzkie, czy polskie, ale akcja wszystkich reportaży dzieje się w katolickiej Polsce. A może to książka o ludzkiej samotności. Albo o naszym lęku przed śmiercią. Każdy niech sam sobie na to pytanie odpowie. Jakie teksty znalazły się we Wściekłym psie? Książkę otwiera Mojżeszowy krzak. A kończy Amen. To opowieści o katastrofie pod Białymstokiem, w której zginęli maturzyści pielgrzymujący na Jasną Górę. O tym, jak lokalna społeczność nie umie sobie z tym faktem poradzić. Inna historia mówi o wsi, w której od wielu lat proboszcz molestuje dzieci, o jego nietykalności. Sporo piszę o rzeczach, z których wszyscy zdajemy sobie sprawę, ale o nich nie mówimy. W Polsce wciąż są tematy tabu, to niewiarygodne. A tytułowy Wściekły pies? Opowiada o homoseksualnym księdzu, który jest zakażony wirusem HIV. I o tym, jak on nie może być ani w Kościele, ani poza nim, wśród wiernych. Bierze tabletki, więc nie jest chory. Jest wykluczony. Bóg każe mu żyć, a on jest tym wkurzony. Martwię się, co z nim dalej będzie. Tekst jest trudny, także pod względem języka, szczegółów, zawiera obrazy i treści, które mogą wzbudzić sprzeciw z różnych względów. Nie pozostawi czytelnika obojętnym. I dobrze. Powiedział pan, że martwi się o swoich bohaterów. Często się to panu zdarza w pracy? Kapuściński mówił, że reporter musi być dobrym człowiekiem. Ja ująłbym to tak reporter po pierwsze musi być człowiekiem, a po drugie człowiekiem określonego zawodu. Bywa, że to się ze sobą kłóci. Reporter czasem sporo wie i chce wszystko napisać, a jako człowiek słyszy swój własny głos: zatrzymaj się, tej informacji nie dawaj do tekstu, bo zabijesz tym swojego bohatera. Wydaje mi się, że cały sekret prawdziwego wartościowego reportażu polega na tym, że reporter nie jest dyktafonem. Reporter zbiera fakty, całym sobą chłonie kolory, wrażenia, smaki, zapachy, ale przede wszystkim emocje: ludzki lęk, niepokój, żal, wściekłość, obrzydzenie. I ludzkie wątpliwości. Tym wszystkim wypełnia tę pustą przestrzeń, którą ma w sobie właśnie dla sprawy, o której ma pisać. To wszystko jest przez niego pielęgnowane, dojrzewa, niekiedy trwa to sporo czasu. I dopiero kiedy dojrzeje, jest oddawane czytelnikowi. Przeżyte, przemyślane. To mocno subiektywne. Reportaż musi być subiektywny, powtarzam to w kółko. Reportaż obiektywny nie istnieje. Obiektywna powinna być informacja, relacja. Reportaż jest wprawdzie zapisem faktów i one są święte, ale przede wszystkim to zapis wrażeń i emocji autora. To samo zdarzenie przez dwóch autorów zostanie zobaczone bardzo różnie. I różnie o tym napiszą. Bo jeden z nich zmarznie i napisze, że był paraliżujący mróz, a drugi akurat cieplej ubrany zwróci uwagę, że świeciło mocne słońce i było pogodnie. Subiektywizm to jest wielka zaleta reportażu. Jego podstawowa cecha. Ostatnio zresztą coraz bardziej jestem przekonany o tym, że reporter ma prawo wprost powiedzieć czytelnikowi, co myśli. Zrobiłem to w Amen. Odważne podejście. W tej chwili trzeba nazywać sprawy po imieniu, a nie bawić się w subtelne opisy świata. Używam mocnych barw, grubszych, odważniejszych kresek, głośniejszych dźwięków. Bo natłok informacji o ludzkim cierpieniu jest tak wielki, że to cierpienie się dewaluuje. Widzimy krew w telewizji i nic nas to nie obchodzi. Pijemy herbatę, jemy kolację. Więc chcę pisać tak, by czytelnik stracił apetyt. By go zabolało, by poczuł strach, mróz albo smród. Żeby się ubrudził, porzygał albo popłakał z bezradności. Chciałbym, by chociaż na chwilę wszedł w skórę bohatera. Żeby zadrżał i pomyślał: i mnie się to może przydarzyć. Ale widzi pan jakąś granicę tego subiektywizmu dla reportera? Fakty, jak powiedziałem, są święte. Ich musimy się trzymać. Natomiast sposób widzenia tych faktów i refleksja, która z nich wynika, to już czysty subiektywizm. W Amen, gdzie konkretem jest wypadek i kapliczka, wszystko inne jest niekonkretne, jest jedynie moim wrażeniem. Cytuję prawdziwe wypowiedzi. Ale dokonałem ich selekcji. Ludzie powiedzieli mi tam tysiąc innych słów, a ja je wyrzuciłem. Bo wydawały mi się nieważne. Nie obawia się pan, że zrobił to zbyt tendencyjnie? Wybrałem te, a nie inne wypowiedzi, nie po to, by potwierdzić jakąś tezę. Nigdy na początku pracy nie mam tezy. Teza jest wrogiem reportera, teza zabija reportaż. Ale mój mózg już na etapie, kiedy padają słowa rozmówcy dokonuje selekcji. Coś rejestruję, a czegoś nie. I nic na to nie poradzę. Mam jednak poczucie, że wszystko napisałem uczciwie. Czyli tak, jak to usłyszałem. Amen to drugi pana tekst traktujący o sprawie białostockich maturzystów. Najpierw był Mojżeszowy krzak, w którym pisze pan, że na płonący autobus patrzyli licealiści jadący innym autobusem i nic nie zrobili. Jaka zareagowano w Białymstoku na ten reportaż? Nie wiem, czy wszyscy w Białymstoku wiedzieli, że na płonący autobus patrzyli ludzie z innego autobusu. Że w tym innym autobusie jechali z młodzieżą z liceum katolickiego zakonnica, nauczycielka i ksiądz. Nie pobiegli z pomocą i zabronili tam iść swym pełnoletnim uczniom. Odjechali na Jasną Górę, aby się modlić. Nie oceniam tego. Napisałem o tym w Mojżeszowym krzaku prawie trzy miesiące po wypadku. Wcześniej nie zrobił tego żaden lokalny dziennikarz. Ciekawe dlaczego. I co działo się dalej, po publikacji? Nic, zero jakiejkolwiek reakcji. Nikt nie zauważył tego, co napisałem? Musieli to przeczytać, to dotyczyło bezpośrednio ich społeczności. Też tak myślę. Pisałem, jak płonęli młodzi mieszkańcy ich miasta. Ale to było lokalne tabu. Nawet anonimowo w Internecie nikt nie poruszył tej sprawy. Dopiero po drugim reportażu na ten temat, po Amen, pojawiły się głosy na forum. Dowiedziałem się z nich, że w tym katolickim autobusie były dwie dziewczyny, osiemnastolatki, które miały skończony kurs ratownictwa medycznego, a kapłan zabronił im pójść na ratunek kolegom. Co więcej, nauczycielka, która występuje w Mojżeszowym krzaku, chciała je wypuścić, była po stronie uczniów, tylko potem, w konfrontacji ze mną, trzymała stronę księdza. Nie podoba mi się, że po tym wszystkim zabroniono młodzieży o tym mówić, także w szkole. Oni zdali maturę i z taką traumą poszli w świat. Patrzyli na płonących kolegów i ich zostawili. Za to wyposażono ich w katolicką naukę. Tylko co z niej wynika? Że jak coś nie jest w życiu wygodne, to udawaj, że tego nie było? Upieraj się, nawet wbrew ludzkiej przyzwoitości i dziesięciu przykazaniom! Mojżeszowy krzak traktował o samej katastrofie. Amen był pisany rok po niej. Rozpoczyna się od kości znalezionej na miejscu wypadku. Kolejny fakt, o którym media nie pisały. Skąd pan się o tym dowiedział? Ta kość była przedmiotem sporu. Zadzwonił do mnie ktoś stamtąd i powiedział, że jest taka historia. W prokuraturze potwierdzono tę informację. Pojechałem tam, zacząłem rozmawiać z ludźmi. Co było dalej? Całej kuchni pani nie opowiem. Nie mogę. Ale trochę? Umówiłem się z matką jednej z dziewczyn, która zginęła w katastrofie. Przy pracy nad Mojżeszowym krzakiem sporo rozmawialiśmy i zachowaliśmy o sobie dobre wspomnienia. Po roku przyjechałem do tej pani ponownie, do jej domu. A tam, niespodziewanie dla mnie, czekało sześcioro rodziców, których ona zaprosiła na kolację. Długo rozmawialiśmy. Także dzień później, na cotygodniowym spotkaniu wszystkich rodziców ofiar. To, co usłyszałem, wzbudziło mój niepokój. Zapytałem, czy mogę do każdego z osobna zgłosić się na rozmowę później. I oni się zgodzili. Byłem u jednej z matek, rozmawiałem z nią cztery godziny. Potem musiałem wrócić do Warszawy. Kiedy znów wybrałem się do Białegostoku, dzwoniłem do kolejnych rodziców, ale oni odpowiadali, że wszystko co mieli do powiedzenia, już mi powiedzieli na wspólnym spotkaniu. Jeden z ojców wytłumaczył mi przez telefon, dlaczego wszyscy solidarnie odmawiają: bo pan rozmawia z mordercami naszych dzieci. Chodziło mu o dyrektorkę szkoły, katechetkę, nauczycielki. Wytworzyła im się wspólna tożsamość. Przestali myśleć indywidualnie. Potem mówiono, że nie rozmawiałem z tymi rodzicami. To bzdura. W Mojżeszowym krzaku cytuje pan matkę ofiary katastrofy. W Amen pojawiają się wypowiedzi sparaliżowanego po wypadku Kuby. Jak pan z nimi rozmawia? Normalnie. Trzeba być sobą, niczego nie udawać, bo bohater zawsze to wyczuje. Jeżeli coś mnie porusza, nie ukrywam tego. Ale nie mogę być bardziej poruszony od mojego rozmówcy. Jeżeli on nie płacze, to ja tym bardziej nie mogę płakać. Byłoby w tym coś niestosownego. Nie raz, nie dwa, kiedy w Bośni staliśmy nad masowym grobem musiałem hamować emocjonalne reakcje. Bo to jest ich cierpienie. Tych matek, które poszukują kości swych synów. One tam stały, miały kamienne twarze. I co? Mnie wolno było stać obok nich i chlipać? Nie. To była ich tragedia. Niedawno byłem w Srebrenicy na pogrzebie 445 mężczyzn, wykopanych z masowych mogił i zidentyfikowanych przez badanie DNA. Natężenie dramatu na tym cmentarzu, szlochu, wszechogarniającego lamentu było tak wielkie, że cały czas miałem szkliste oczy. Założy- łem ciemne okulary, żeby nikt tego nie zauważył. Choć wiem, że gdybym ich nie miał, zawziąłbym się i sprawiał wrażenie zimnego obserwatora. Ale z drugiej strony uważam, że reporter powinien kontaktować się ze swoimi emocjami, dać im dojść do głosu, wręcz je w sobie pielęgnować. Bo, żeby napisać o czymś dobry tekst, trzeba to w sobie przeżyć. Wiąże się z tym pewna trudność, bo kiedy siadam do pisania, emocje już muszę opanować. Żeby w tekście nie przerodziły się w śmieszną egzaltację. Pisanie to chłodna precyzja. Każde słowo musi być zważone bez żadnych uczuć, każde musi być użyte świadomie. Jednak radzenie sobie z emocjami w towarzystwie bohaterów bywa trudne. Doszedłem do tego, że jeśli coś w bohaterze mnie irytuje, a tak się czasem zdarza, to potrafię mu o tym powiedzieć. Potrafię skonfrontować go z tym, co on mówi. Jeden z moich bohaterów, młody chłopak, jest cały pokaleczony i nie chodzi. Spotykałem się z nim kilka razy. On w międzyczasie przejrzał moją stronę internetową i mówi do mnie: Hmm, jest pan wybitnym dziennikarzem. Hmm, może pan napisze wspaniały reportaż. Hmm, może pan dostanie za to nawet jakąś nagrodę. Miałem moment wahania, ale po sekundzie zapytałem wprost: wkurza cię to, że ktoś odnosi sukcesy? To był, jak sądzę, kluczowy moment naszej rozmowy. Przestaliśmy udawać. Co jest dla pana najtrudniejsze w rozmowach z bohaterami? Pierwszy kontakt. Dziennikarze, często zresztą zasłużenie, mają reputację hien, poszukiwaczy sensacji. Muszę więc szybko przekonać swojego rozmówcę, że mam uczciwe intencje. Często czuję się zażenowany, że przyjechałem do kogoś rozmawiać o jego wielkim cierpieniu, czasem bardzo świeżym. I może to mi pomaga, bo bohater moje zawstydzenie dostrzega. I chce mi jakoś moją pracę ułatwić. Mówi: to niech pan pyta. Skąd pan w sobie znajduje odwagę, żeby iść do tych osób, pytać o ich tragedie? Nie mam żadnej odwagi, to jest praca podszyta ciągłym lękiem. Czasem pukam do drzwi, nikt mi nie otwiera i jestem z tego powodu szczęśliwy. Że tym razem mi się upiekło. Zdarzyło mi się kiedyś jechać do kogoś pięćset kilometrów i zawrócić sprzed drzwi. Co takiego się wydarzyło? Młody chłopak wystąpił w programie telewizyjnym, w którym prosił swoją dziewczynę o wybaczenie jakiejś jego przewiny, a ona nie chciała tego zrobić. On się przed kamerą popłakał, widziało to całe miasteczko. Po emisji popełnił samobójstwo. Był synem samotnej matki. Pojechałem do niej. Mieszkała przy cmentarzu. Przez siatkę ogrodzenia było widać świeży grób, pełno wieńców. Zaparkowałem samochód pomiędzy wejściem do domu, a ogrodzeniem cmentarza. Zobaczyłem kobietę w czerni, która akurat wyszła z kamienicy, przeszła koło mojego samochodu i poszła w stronę świeżego grobu. Wszedłem do tego budynku, zapukałem, nikt mi nie otworzył. Wróciłem do samochodu. Ona znów przeszła obok, spojrzała na mnie i weszła do domu. A ja, zamiast pójść za nią, odjechałem. Żadna siła nie była mnie w stanie zmusić, żeby z nią rozmawiać. Bardzo często pisze pan o śmierci. To jeden z wielkich tematów reportażu, ale czemu w pana tekstach jest go aż tak dużo? Nie jest pani pierwszą osobą, która mnie o to pyta. I zawsze mnie to dziwi. Bo nie piszę o śmierci, tylko o życiu. Narodziny i śmierć są elementem każdego życia. Piszę więc o czymś absolutnie powszechnym, a nie nadzwyczajnym. Piszę o tym, co będzie doświadczeniem każdego z nas. Pan mówi, że to jest naturalna część życia. Fakt. Ale z drugiej strony co innego jak umiera osoba starsza, która przeżyła całe życie, a co innego jak matce umiera dwoje dzieci. Piszemy o samolocie kiedy spada, a nie kiedy leci. Naturalna śmierć osiemdziesięciopięciolatka może być cierpieniem dla jego bliskich, ale dla reportera nie jest interesująca. Bo nie jest czymś nadzwyczajnym. No, chyba, że tam jest coś jeszcze, jakiś szczegół, który tę spodziewaną śmierć ze starości czyni niezwykłą. Może ja piszę o tych śmierciach, które nie powinny były się wydarzyć? Które mogliśmy powstrzymać? W istocie piszę o tych, którzy umarli, a powinni żyć dalej. Śmierć, paradoksalnie, coraz częściej staje się tematem tabu. Choć jest jej tak dużo w przekazach medialnych, ludzie chętnie zepchnęliby ją na skraj świadomości. Mnie ekscytuje burzenie tego ludzkiego spokoju. Ale dlaczego? Nie wiem. Świat, gdyby chciał, mógłby powstrzymać wszystkie ludobójstwa, które się dzieją. Świat jest na tyle silny. Wyborcy mogliby zdyskwalifikować swoich polityków, którzy nie zareagowali na Srebrenicę, na Ruandę, którzy pozwalają na to, co się dzieje w Iraku. A jednak tego nie robią. Dlatego reportaże warto pisać tak, by czytelnik poczuł na własnej skórze strach, ból i upokorzenie. Co czyta Wojciech Tochman? Niedawno byłem w Iranie. Jestem w nim zakochany. Teraz głównie to mnie zajmuje. Kanon to: Historia Persji Bogdana Składanka, Zrozumieç Iran Marii Składankowej oraz Iran. Paƒstwo i Religia Małgorzaty Stolarczyk. Odnowiłem sobie Szachinszacha KapuÊciƒskiego. Do wszystkich Jego ksià ek cz sto wracam.byłem te w Kambod y. Przywiozłem 10 kilo ksià ek o czasie Czerwonych Khmerów. Odkryłem te zapomnianà rzecz: Kampucza, godzina zero Zbigniewa Domaraƒczyka. Ten Polak był pierwszym reporterem, który wjechał do Kambod y po upadku re imu Pol Pota. Napisane tak sobie, ale êródło wiedzy znakomite. W ksi garni ostatnio kupiłem: Dojczland Stasiuka (momentami super); åwiczenia z utraty Tuszyƒskiej (przejmujàcy zapis czasu odchodzenia); Tropami rena Wilka (do Rosji nie je d, ale lubi, jak on o niej pisze); Morze Johna Banville (wspaniała proza). Autor, do którego wracam: Emile M. Cioran. Wojciech Tochman (ur. 1969), absolwent dziennikarstwa na UW. Od 1990 r. jest reporterem zwiàzanym z Gazetà Wyborczà. Opublikował cztery ksià ki: Schodów si nie pali, JakbyÊ kamieƒ jadła, Córeƒka i WÊciekły pies. Jest dwukrotnym finalistà Nagrody Literackiej NIKE. Jego ksià ki sà tłumaczone m.in. na angielski, francuski, rosyjski, fiƒski i boêniacki. Zało ył Fundacj ITAKA, zajmujàcà si poszukiwaniem ludzi zaginionych i pomocà ich rodzinom

4 Samoobsługa Samoobsługa Wydawaj Założenie wydawnictwa zazwyczaj wiąże się z dużą inwestycją kapitał zakładowy wydawnictwa WAB wynosi 944 tys. zł, Bezdroża 455 tys. zł, a Prószyński i S-ka tys. zł. Opracowanie i wydrukowanie książki może pochłonąć dużo pracy różnych specjalistów i pociągnąć za sobą znaczne koszty, ale jest miejsce także dla małych wydawców, ograniczających wydatki i stanowiska. Tekst i zdjęcia: Jan Dąbkowski Start działalności By założyć komercyjne wydawnictwo, należy zacząć od zarejestrowania działalności gospodarczej (czternaście kroków jak założyć firmę, potrzebne formularze, ważne terminy i internetowe linki do informacji znajdziesz na stronie: htm). Firmę można stworzyć w ciągu miesiąca przy koszcie około 300 zł. Od początku trzeba prowadzić księgę przychodów i rozchodów, a dokumenty (od paragonika za nadanie paczki, po fakturę od księgarni) archiwizować przez pięć lat. Jeśli chcesz samodzielnie zajmować się księgowością, przeczytaj ustawę o podatku dochodowym od osób fizycznych i rozporządzenie w sprawie prowadzenia podatkowej księgi przychodów i rozchodów. By być na bieżąco z istotnymi zmianami prawa i stawek, warto zaprenumerować bezpłatne newslettery prawno-ekonomiczne (np. ze stron czy Utrzymanie nawet jednoosobowej firmy jest drogie, a składki ZUS w wysokości około 800 zł miesięcznie (dla rozpoczynających działalność połowa), doliczone do kosztów przygotowania książek wymagają prężnie działającego wydawnictwa. Autorzy i rękopisy Wybierz profil działalności tematykę, w której wydawane będą książki. Może to być młoda literatura i poezja, choć nie możesz liczyć, że każdy debiut będzie powtórzeniem sukcesu Doroty Masłowskiej, Mirka Nahacza czy Jacka Dehnela. Aby mieć szanse na dotacje, warto promować naukę wyszukując prace magisterskie czy doktorskie z praktycznym, a nie tylko teoretycznym podejściem do tematu. Gdy wydawnictwo zaistnieje na rynku, autorzy będą zgłaszać się sami. Można zorganizować warsztat z udziałem doświadczonego pisarza dla początkujących autorów czy konkurs, w którym nagrodą będzie wydanie zwycięskiej pracy. Twórców należy szukać na innych konkursach i imprezach literackich, a także na stronach publikujących dzieła amatorskie. Po spisaniu umowy autor otrzyma honorarium (ustne umowy są prawnie nieważne szczegóły w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych). Przygotowanie książki To jeden z największych kosztów związanych z wydaniem książki. Dzieło trzeba poddać redakcji (jeśli rękopis jest w języku obcym, to także przetłumaczyć), zrobić korektę i łamanie tekstu. Niektórzy wydawcy tną tu koszty, bo potrafią sami to wszystko robić. Na początku jednak lepiej rozdzielić role pomiędzy tłumacza (doświadczony przekłada stron dziennie, dostając w zależności od języka zł/str. maszynopisu, czyli 1800 znaków), redaktora (20-22 stron, 8-12 zł/str.) i korektora (40-44 stron, 1-3 zł/str.). Na koniec książkę czeka skład dtp (desctop publishing), czyli formatowanie, podpisy, przypisy, światła, czcionki (4-9 zł/str.). Dobry skład i ciekawa okładka są jednym z elementów, którymi przyciągnie się czytelnika. Każda publikacja musi być oznaczona numerem identyfikacyjnym ISBN (Międzynarodowy Znormalizowany Numer Książki). Numery są bezpłatne i należy się po nie zgłosić do Biblioteki Narodowej. Przy pierwszym wniosku o ich przyznanie otrzymuje się dziesięć numerów, a po wykorzystaniu dostaje się kolejne, liczone już w setkach. ISBN identyfikuje kraj, wydawnictwo, wydawcę i książkę na świecie. Druk Wybrać właściwą drukarnię można przeglądając nowe książki w księgarni czy bibliotece pod kątem odpowiadającego stylu druku. Jeśli książka zostanie wydana w dużym nakładzie, najlepiej wybrać drukarnię offsetową. Za stustronicową książkę z 2 tys. nakładu zapłacimy nawet 2-3 zł netto. Do małych nakładów lepsza będzie drukarnia cyfrowa. Dziesięć stustronicowych książek może kosztować niewiele ponad 100 zł netto (ponad 2 tys. zł w offsecie). Za około 400 zł netto wydrukowanych zostanie ponad siedemdziesiąt egzemplarzy tej samej książki (w offsecie cena prawie by nie wzrosła). Na stronach internetowych drukarni można wykalkulować cenę lub zapytać o koszt książki na podstawie podanych parametrów liczby stron, ilości sztuk, kolorów, jakości papieru itp. Jeśli daną książkę warto wydać ale nie opłaca się jej drukować Jeśli książka zostanie wydana w dużym nakładzie, najlepiej wybrać drukarnię offsetową. Za stustronicową książkę z 2 tys. nakładu zapłacimy nawet 2-3 zł netto. Na zdjęciu drukarnia offsetowa Efekt. najlepiej stworzyć e booka czy audiobooka. Można je zrobić z papierowych wersji, ale także z rękopisów przygotowując jak do druku. E booki można tworzyć nawet przy pomocy darmowego konwertera zwykłych plikiów pdf albo w bardziej zaawansowany sposób, przy pomocy programów graficznych. Wydanie audiobooka wiąże się z wynajęciem lektora i zaaranżowaniem studia nagraniowego. Jest to dodatkowy koszt, ale ta forma poznawania książek jest coraz popularniejsza. Dystrybucja Po wydaniu książki obowiązkowe egzemplarze należy wysłać piętnastu głównym polskim bibliotekom (ustawowo nie płaci się za znaczek pocztowy). Aby zachować jak najniższą cenę, a samemu nie stracić, sprzedawaj książkę bezpośrednio. Można to robić na własnej stronie czy aukcjach internetowych. Gdy korzystamy z usług pośredników w sprzedaży księgarni czy hurtowni trzeba się liczyć z oddaniem im ponad połowy ceny detalicznej. A i tak trzeba będzie ich przekonać, że publikacja się sprzeda. Książki można też zaproponować hurtowniom, ale małe nakłady ich raczej nie interesują. Są jeszcze sklepy internetowe, które stale się rozwijają i zwiększają obroty, przy tym są dużo bardziej otwarte na małe wydawnictwa. Ebooki czy audiobooki oprócz druku, oszczędzają także koszty dystrybucji. Książki można przesyłać mailem lub umieszczać na stronie, z której będzie można je ściągnąć. Promocja Plan promocji należy opracować pod kątem konkretnej grupy czytelników. Dotrzeć do nich można rozsyłając informacje na konkretne strony w Internecie dziecięce, kobiece, młodzieżowe, sportowe. Przygotowany w formie a newsletter o nowościach wydawnictwa wysyłamy do znajomych, klientów i mediów. Promujemy stronę internetową książki lub wydawnictwa. Można to robić umieszczając linki do strony na witrynach branżowych, forach i blogach, gdzie wpisujesz komentarze. Patronaty medialne czasem uzyska się za darmo, częściej za przekazanie egzemplarzy publikacji, czy wykupienie reklamy w danym medium. Spotkanie autorskie powinno się odbyć w miejscu dobranym pod kątem odbiorców książki albo otwartym dla większej grupy odbiorców w kawiarni, klubie książki. Aby ograniczyć koszty, można upiec ciasto. Wydrukuj ulotki i plakaty i umieść je w miejscach, gdzie bywają potencjalni czytelnicy w szkołach, ośrodkach kultury, kawiarniach. Wyślij informację do mediów. Dobrze też promować wydawnictwo na targach, imprezach związanych tematycznie z książkami, festiwalach literackich. Obecność i ciekawa prezentacja wprowadzi firmę do świadomości uczestników i uwiarygodni ją. Wydarzenia branżowo i tematycznie spójne z wydawnictwem to także szansa na poznanie innych zainteresowanych, w tym potencjalnych partnerów i klientów. Księgarnie oferują również pakiety promocyjne, wspierające sprzedaż książki. Największa polska sieć księgarska, Matras, posiadająca 120 punktów w 76 miejscowościach, za 7 tys. zł promuje książkę przez dwa tygodnie we wszystkich księgarniach sieci. Egzemplarze stoją w witrynie, inne w środku na wyeksponowanym miejscu i przy ka- sie. Dodatkowo reklama książki pojawia się na plakatach i ulotkach w księgarni. Opcja najtańsza kosztuje 300 zł i zakłada prawie identyczną promocję książki, ale w jednej wybranej księgarni. Matras, jak wiele innych księgarni, posiada także comiesięczny informator, w którym można wykupić miejsce reklamowe na okładce lub w środku pisma. Przechowywanie Druk cyfrowy niweluje problem magazynowania książek, bo umożliwia w miarę popytu dodrukowywanie po kilka sztuk książki. Przy dużych nakładach, do momentu dystrybucji trzeba zainwestować w magazyn. Odradzamy przechowywanie w piwnicach tam książki mogą zawilgotnieć. Gdy publikacja się zestarzeje, można umieścić jej elektroniczną wersję w bazie wyczerpane.pl. Chętny do kupna znalezionej tam książki zwróci się bezpośrednio do zarządzającej portalem drukarni cyfrowej i od niej dostanie gotową książkę. Potem drukarnia rozlicza się z wydawnictwem. Oryginalność Trzymając w ręku wydaną przez siebie książkę można poczuć satysfakcję i doświadczyć pierwszego sukcesu. Pozostała tylko obecność i widoczność publikacji w otoczeniu potencjalnych czytelników. Tu należy puścić wodze fantazji, bo innowacyjność najlepiej wybija się na tle dużego rynku. Potem należy już tylko liczyć, że autorzy np. młody literat czy naukowiec okażą się gwiazdami i zapewnią popularność i sprzedaż. Ale to wcale nie musi być cel. Do małych nakładów lepsza będzie drukarnia cyfrowa. Dziesięć stustronicowych książek może kosztować niewiele ponad 100 zł netto. Na zdjęciu drukarnia cyfrowa Sowa

5 Samoobsługa Pióro ostrzejsze od szabli Mi dzy słowami Czytamy dobre książki publikowane przez duże wydawnictwa. Istnieje jednak niewielka szansa, że wartościowa książka z niszowego wydawnictwa do nas dotrze. Recenzenci na ogół takie ignorują. Paweł Dunin Wąsowicz czyta i wydaje. Narzuciç swój zachwyt Paweł Dunin-Wàsowicz Szef wydawnictwa Lampa i Iskra Bo a i redaktor naczelny czasopisma Lampa. Odkrywca i wydawca Doroty Masłowskiej. Laureat Paszportu Polityki w 2005 roku (kategoria: kreator kultury). Wspólnie z Krzysztofem Vargà napisał ksià k Parnas Bis. Słownik literatury polskiej urodzonej po 1960 roku. Wydał tak e powieêç Rewelaja, Widmowa biblioteka. Leksykon ksià ek urojonych, Oko smoka. Literatura tzw. pokolenia brulionu wobec rzeczywistoêci III RP i ostatnio Rozmowy lampowe. Ukoƒczył studia dziennikarskie na UW w 1993 roku. rozmawiała Anna Grzywacz Czy każda książka ma szansę zostać zrecenzowana? Kiedy dziennikarz kulturalny, pracujący w wysokonakładowym piśmie, widzi książkę niszowego wydawnictwa, a zwłaszcza przysłaną przez samego autora, to wkłada ją do szafy i nie czyta. Generalnie omawiane są książki może z dziesięciu wydawnictw. Z niszowych nieliczne: Czarnego, Lampy i Ha-artu. Jeżeli nikt nie napisał na okładce pozytywnej opinii, nie ma noty rekomendującej z GW albo Polityki, to się tego nie czyta? Oczywiście, że nie. Dlatego tytuły wydawane przez moje wydawnictwo, oprócz książek Masłowskiej, nie sprzedają się. Ostatnia dobra książka polskiego autora? Wszystkie zwierzęta na poboczu autostrady Błażeja Dzikowskiego. Jestem przekonany, że nie przeczyta pani w żadnym wysokonakładowym piśmie recenzji tego zbioru opowiadań. Użyję tutaj słownictwa PiS-owskiego istnieje coś takiego jak układ. Są wydawnictwa, których książki się omawia i są takie, które się ignoruje. Wydawnictwo Zielona Sowa, które wydało tę książkę, nie jest za bardzo poważane w wysokonakładowych mediach. Trzy lata temu opublikowało Żywoty równoległe debiut poetycki Jacka Dehnela, o którym bardzo pozytywnie wyraził się Czesław Miłosz. W żadnym dużym opiniotwórczym piśmie nie ukazała się recenzja tego tomiku. Dlaczego? Istnieje wielka niechęć do czytania wśród krytyków i redaktorów. A poza tym, należy pisać o książkach, które są promowane, o których piszą wszyscy. Stąd zachwyt np. nad nową książką Michała Witkowskiego. Jedyna recenzja, która miała szanse merytorycznie wykazać jej wady, została spieprzona przez Magdalenę Miecznicką w Dzienniku z przyczyn politycznych. Napisała, że Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej jest po to, aby podobać się salonowi warszawskiemu. Mogła poprzestać na tym, że ta książka jest jej zdaniem po prostu niedobra. Nudna. Kto pisze recenzje dla pana? Wszystko to są znajomości. Znajomi znajomych. My sobie sami znajdujemy autorów. Na przykład czytamy blogi. Ale czegoś jednak pan wymaga od znajomych? Są kryteria pisania recenzji? Lubię, jak w recenzji są emocje. Wychowałem się na felietonach Piotra Bratkowskiego z cyklu Prywatna taśmoteka, które zresztą cztery lata temu wydałem dla przyjemności. Bratkowski miał pomysł na krytykę kulturalną: element naszej biografii styka się z utworem literackim lub płytą. Recenzent musi jednak znać proporcję pomiędzy podejściem emocjonalnym a merytorycznym. Przy recenzjach muzycznych wymagam, aby opisywały także teksty utworów. Jeżeli mam cztery strony w numerze na recenzje muzyczne, to wyrzucam te płyt zagranicznych i takie, w których autorzy tylko przyrównywali coś do ambientowej wersji zdubbowanego DJ Imperiala łamanego przez Przepraszam bardzo. Kompletnie mnie to nie interesuje. Myślę, że nie interesuje to również czytelnika Lampy, bo może to przeczytać w Exclusivie, Aktiviście albo Machinie. Niedawno wydał pan Rozmowy lampowe. Rozmówcy to zestaw sprzecznych ze sobą osobowości: Stanisław Lem, Endo, Piotr Wojciechowski, Grabaż, Wilhelm Sasnal Rozmawiam z ludźmi, których chcę poznać. Chce pokazać w tej książce, że różne dziedziny sztuki mają dużo ze sobą wspólnego. Więcej poezji jest w piosenkach Grabaża, niż w tym, co śpiewa Grzegorz Turnau. A jak rozmawiać z pisarzami? Chyba nie należą do gaduł. Dorota Masłowska na przykład unika wywiadów. Mówi w sposób prosty, naiwny. Panuje nad słowem dopiero, kiedy je napisze. W pierwszym wywiadzie do Lampy ponownie napisała odpowiedzi na pytania, które jej zadałem. Z kolei przed rozmową z Lemem nie mogłem spać. Niezwykle się przejmowałem. Miałem straszną historię, bo zapomniałem włączyć dyktafon przez pierwsze 40 minut. Okazał się bardzo sympatyczny, mówił tak ładnie. Generalnie w pytaniach warto referować twórczość rozmówcy, tak aby ktoś, kto jej nie zna, również miał pożytek z lektury zapisu rozmowy. Czego jeszcze nie należy czynić przy wywiadach? Prowadzący powinien uważać z komplementami wobec osoby, z którą rozmawia. A widziałem w tym roku i w Newsweeku, i w Machinie takie rozmowy, w których z tym przesadzono i wyglądało na podlizywanie się rozmówcy. Co oznacza bycie kreatorem kultury? W moim przypadku wywalenie większości zysków z Wojny polsko ruskiej... na rozkręcenie Lampy. Miałem nadzieję, że pismo będzie się samo finansować. Gdyby miało 5 tysięcy sprzedaży, to myślę, że pojawiłyby się realne reklamy. Skromnie, ale mogłoby się samo kręcić... Teraz nie sprzedaje się więcej niż 2 tys. egzemplarzy, a reklamy są sporadyczne. Dlaczego pismo się nie sprzedaje? Widocznie jest brzydkie i nieciekawe. Drukuje za długie teksty. Po co robić takie pismo? Bo się lubi to robić, ale coraz mniej się lubi A może literatura już tak ludzi nie interesuje? Bardzo możliwe. Z drugiej strony widziałem tłumy, które pierwszego dnia stały na wyprzedaży Pałacu Starej Książki. To było niesamowite. Sam stałem dwie godziny. To może jest to misja? Co to za przyjemność, gdy ulubioną książkę kisi się na półce? Przyjemność to pokazać ją, polecić komuś, przekazać swój zachwyt. A ja mam dodatkowo taką zdolność, by swój zachwyt komuś narzucić. To ja namówiłem Grabaża do powrotu do czynnego uprawiania rock n rolla. Piętnaście lat temu był dziennikarzem radiowym. Na boku miał zespół Lavina Cox, który wykonywał rap. Do dzisiejszego rapu zupełnie zresztą niepodobny. Paszport Polityki panu pomógł? Dzięki temu podtrzymuję związek z literaturą polską i być może za pięć lat wyłowię znowu autora, na którym zarobię bardzo dużo pieniędzy. rys. Adam Kisiołek Konflikt procedowania Andrzej Berezowski Oburzyła się Telewizja Publiczna na Polsat i jego dziennikarkę Małgorzatę Zienkiewicz za stwierdzenie: w TVP pracują komisarze polityczni. Oburzyła się do tego stopnia, że dopomina się przeprosin oraz 20 tys. zł na Centrum Monitoringu Wolności Prasy. Dotychczas nieskutecznie. Sprawa toczy się przed Sądem Okręgowym Warszawa- Praga. Na rozprawę zawezwano trzech świadków, w tym Jarosława Szczepańskiego, byłego rzecznika TVP. Szczepański został powołany na wniosek Zienkiewicz. Miał zeznać na okoliczność, z jakich źródeł czerpała autorka materiału informacje o politycznych wpływach w TVP. Żaden z zaproszonych świadków nie stawił się ani nie przedstawił uzasadnienia dla swojego niebytu, czym naraził się na możliwość kary finansowej. Świadkom się jednak upiekło. Bowiem... już sędzia Krzysztof Kluj wzywa na salę pierwszego z nich, już protokólantka kończy rozgrzewkę palców, by sprawnie zapisywać zeznania, gdy wstaje adwokat oskarżonej Marek Markiewicz (oskarżonej nie było na rozprawie), a zaraz za nim wydelegowany przez Polsat Maciej Grodzicki i proszą o odroczenie rozprawy, w związku z rozpoczęciem rozmów o polubownym zakończeniu sprawy. Powód reprezentowany przez Iwonę Kuś przychyla się do wniosku. Jeszcze tylko przyklaśniecie sędziego i strony rozejdą się do domów *** Ale sędzia nie klaszcze. Nawet nie pstryka palcami. Wskazuje, że sąd może odroczyć rozprawę z ważnej przyczyny, a konflikt procedowania to powód niewystarczający. Sugeruje, aby strony zamiast wniosku o odroczenie, złożyły zgodny wniosek o zawieszenie rozprawy. Napięcie na sali wzrasta, bowiem mecenas Kuś nie posiada tak daleko idących uprawnień. Sędzia apeluje do sumień mecenasów: Jeśli państwo nie zgodzicie się na zawieszenie, będę musiał ukarać świadków za nieprzyjście. Kuś bije się z myślami. Będzie czy nie będzie? mityguje sędzia. *** 45 sekund później sędzia dyktuje do protokołu: Przewodniczący stwierdza, że odroczenie rozprawy może nastąpić z powodu niestawienia się jednej ze stron i wskazuje stronom, że jedynym możliwym sposobem jest zawieszenie postępowania. Strony zgłaszają wniosek o zawieszenie postępowania. Przewodniczący z życzeniami owocnych negocjacji na ustach opuszcza salę. Ugoda dojdzie do skutku wynika z wypowiedzi Marka Markiewicza po rozprawie prezes telewizji, Andrzej Urbański, obwieścił, że nie będzie walczył z mediami prywatnymi. Tłumacząc obrazowo: nie będzie pielił z chwastów cudzych grządek. O co poszło? Według TVP nieprawdziwe były stwierdzenia, że w redakcjach informacyjnych telewizji publicznej pracują na etatach komisarze polityczni z PiS, którzy mogą wpływać na treść programów. Za nierzetelne TVP uznała również przytoczone przez Zienkiewicz dane o spadku oglądalności Wiadomości. Sformułowanie padło w felietonie wyemitowany 11 października 2006 r. w Wydarzeniach. Felieton dotyczył mediów publicznych. Obserwacja środowiskowa uczy, że dla zdecydowanej większości świeckich dziennikarzy poruszanie się w tematyce kościelnej jest jak spacer po polu minowym. A ponieważ w polskiej rzeczywistości od Kościoła ucieczki nie ma, jest bowiem niezależnie od różnych oczekiwań i życzeń nieusuwalnym elementem naszego życia codziennego i świątecznego, temat kościółkowy może się trafić każdemu żurnaliście, szczególnie w okresach spiętrzonych wydarzeń z Kościołem i ludźmi Kościoła w roli głównej, gdy siły dyżurnych dziennikarzy katolickich (patrz nr 1. PDF) są niewystarczające do zapełnienia wszystkich łamów spragnionych tej tematyki. Schody zaczynają się już na etapie kontaktów z hierarchami Kościoła katolickiego. Do kogo mówi się ekscelencjo, a do kogo eminencjo? A jeśli ekscelencja to biskup i arcybiskup, eminencja zaś to kardynał, można powiedzieć do ordynariusza diecezji ekscelencjo biskupie? (słyszałem coś takiego na własne uszy). No właśnie, a jaka jest różnica między ordynariuszem i sufraganem? I skoro każdy biskup musi mieć swoją diecezję, a każda diecezja może mieć tylko jednego biskupa jak rozumieć obecność w jednej diecezji ordynariusza i biskupów pomocniczych (czyli sufraganów)? Dlaczego na czele niektórych biskupstw stoją arcybiskupi, a innych biskupi, natomiast na czele metropolii zawsze arcybiskupi i tylko niektórzy z nich są kardynałami? I co to są te metropolie? Albo: dlaczego czasem przestawia się szyk, pisząc np. Józef kardynał Glemp? Czy to poprawne? (Tak, bo kardynał to jakby książę Kościoła). Jeden z wysokonakładowych tygodników, idąc tym śladem, napisał kiedyś o osobistym sekretarzu Jana Pawła II Stanisław arcybiskup Dziwisz, co wygląda mniej więcej tak, jak Lech prezydent Kaczyński. Widać nie było w redakcji nikogo, kto by miał na ten temat elementarną wiedzę. Im dalej w las, tym zawilej. Tytuł patriarchy kojarzy się z prawosławiem, ale przecież słychać czasem o katolickim patriarsze Wenecji czy Lizbony. Nie mówiąc o patriarsze Zachodu tytule, jakiego do niedawna jeszcze używał biskup Rzymu. Co do grzecznościowego tytułu biskupa Rzymu, czyli papieża, sprawa jest przynajmniej prosta. Do głowy Kościoła mówi się Wasza Świątobliwość i cześć, chociaż jeden z polskich dyplomatów przy Stolicy Apostolskiej rodem z PRL do dziś nie wyzbył się mówienia Jego ekscelencja dziennikarz Zbigniew Żbikowski o Jego Świętobliwości. No dobrze, a głowa autokefalicznego Kościoła prawosławnego, na przykład w Polsce, to też Jego Świątobliwość czy jakoś inaczej? I tu zaczyna się nowe pole minowe prawosławie. Pojawiają się igumeni, władycy, archimandryci... Kto jest kim i jak się do nich zwracać? Wydaje się, że dziennikarz kończący studia dziennikarskie powinien być dobrze przygotowany na takie niespodzianki, a umiejętność sprawnego, profesjonalnego poruszania się po różnych, czasami egzotycznych subobszarach naszej rzeczywistości (niezależnie od osobistego stosunku do nich), powinna być częścią jego warsztatu. Bo Jego Ekscelencja to nie tylko biskup. Taki tytuł przysługuje także ambasadorom nadzwyczajnym i pełnomocnym (skąd taka tytulatura, studencie?). A jeśli tak, to pytanie do przyszłych dziennikarzy na koniec czy premierowi lub prezydentowi przysługuje tytuł Jego Eminencji? rys. Łukasz Cwojdziński 08 09

6 Puls redakcji Puls redakcji Wszystko płynie Dziennikarz ekonomiczny nie ma lekko. Z zasady nie lubi go władza, najmniejszy błąd w cyferkach może zmienić układ na giełdzie, Puls Biznesu wydawany od 1997 roku przez szwedzki koncern Bonnier ogólnopolski dziennik ekonomiczno-gospodarczy. Wzorowany jest na szwedzkim Dagens Industri. Jego nakład to około 30 tysi cy egzemplarzy. Ukazuje si od poniedziałku do piàtku. Raz w miesiàcu dołàczany jest do niego presti owy dodatek Business Class. PB Ma stałe miejsce w pierwszej piàtce najcz Êciej cytowanych mediów w Polsce. a każdy czytelnik trzy razy sprawdza, czy to, co przeczytał, to prawda. Od tego zależą jego pieniądze. Sebastian Ogórek Na tablicy redaktorzy rozpisują gazetę strona po stronie Mogłoby się wydawać, że w Pulsie Biznesu pracują sami ekonomiści. W rzeczywistości to nie twardogłowi technokraci po SGH. Często do pisania o ekonomii i gospodarce przyciągnęła ich zwyczajna pasja. Część z nich skończyła polonistykę, historię czy psychologię. Choć dla niektórych może wydać się to dziwne ekonomia ich po prostu wciąga. Duża część to młodzi ludzie. Niektórzy dopiero uczą się dziennikarskiego fachu, jednocześnie studiując. Przykład Tomasza Siemieńca pokazuje, że w dzienniku możliwa jest kariera w iście amerykańskim stylu. Zaczynał od stażu na studiach, został współpracownikiem, następnie etatowym dziennikarzem, później redaktorem, aż w końcu wicenaczelnym. - W Pulsie Biznesu piszą ci, co mają otwarte głowy, samodzielnie znajdują ciekawe tematy, ale potrafią też słuchać propozycji wydawców. Bo praca redaktorska to nie tylko redagowanie tekstów, to także inspirowanie dziennikarzy mówi Tadeusz Markiewicz, szef działu informacji i wydawca. Początek, czyli dwa dni wcześniej Gazeta jest przygotowywana na dwa dni przed ukazaniem, tzn. że nad wydaniem środowym pracuje się już w poniedziałek wieczorem. W centrum redakcji, na podwyższeniu, siedzi kilku redaktorów. Każdy tekst jest czytany i poprawiany nawet przez trzy osoby. Czasami zajrzeć do niego chce jeszcze redaktor naczelny. Obok redaktorów wisi wielka tablica. Tam codziennie rano rozpisuje się gazetę, strona po stronie. Gdzie jaki artykuł, ile znaków, jakie zdjęcie. Każdy z redaktorów przygotowuje sobie kalendarium, rozmawia z dziennikarzami, sugeruje im, co jego zdaniem jest ważne. Po burzy mózgów powstaje hierarchia tematów w gazecie, która oczywiście może zmieniać się w ciągu dnia wydania opowiada Markiewicz. O dziewiątej rano jest kolegium, ale dziennikarze zjawiają się wcześniej. - Przychodzimy przed dziewiątą i idziemy do kuchni. Poranna kawa, herbata, przegląd prasy. Siadamy przy stole i opowiadamy, co działo się wczoraj wieczorem. Rano jest luźna atmosfera, dopiero z upływem godzin zaczyna się nerwówka opowiada Anna Dermont, która w PB pisze Gazele, reportaże o polskich firmach. Po kolegium dziennikarze zabierają się do pracy. Machina wydawnicza rusza. Czas przeszukać Internet w poszukiwaniu informacji związanych z tematami konferencji, przypomnieć sobie, co ostatnio wydarzyło się w firmie prezesa, z którym za godzinę jest umówiony wywiad. Przed redakcja się wyludnia. Większość wyruszyła już w miasto. Ci, którzy zostali, zbierają materiał przez telefon. Dziennikarz i prezes Normą jest, że dziennikarz, zarabiający niedużo powyżej średniej krajowej, rozmawia z prezesem spółki wartej miliardy złotych. Dlatego praca w gazecie ekonomicznej wiąże się z niesamowitą presją. Od tego, co się napisze, zależą często duże pieniądze. - Ostatnio mieliśmy taki przypadek, że dwa razy pisaliśmy o jednej z dużych spółek notowanych na giełdzie, kontrolowanej przez Skarb Państwa. W reakcji na nasze publikacje kurs tej firmy spadał. My podaliśmy informację, wnioski wyciągnęli inwestorzy mówi Tadeusz Markiewicz. Między innymi dlatego dziennikarze muszą składać deklaracje, że nie mają żadnych akcji czy udziałów w firmach, o których piszą. Najmniejsza sugestia może spowodować, że kurs akcji spadnie. Jednocześnie jest presja podawania najnowszych informacji. Są ekskluzywne informacje, które wiesz, że na 99 proc. są wiarygodne. Dajesz je do gazety, ale zawsze zostaje element ryzyka. Bo w głowie krążą myśli, że trzy źródła, w których sprawdzałeś informacje, mogły wprowadzić cię w błąd. Czekasz kilka dni, aż informację się sprawdzą. Jeśli jest to duże wydarzenie na rynku, a my o tym pierwsi informujemy, to jest duża radość i satysfakcja kontynuuje Markiewicz. Specjalista dziennikarz Gazeta ekonomiczna rządzi się swoimi prawami. Dziennikarz musi zdawać sobie sprawę, że pisze do dwóch osób na raz: kogoś, kto jest świetnie obyty z tematem i wyłapie najmniejszy błąd, oraz do laika, który chce się dowiedzieć z gazety czegoś nowego. Ważną sprawą przy dziennikarstwie ekonomicznym jest umiejętność przetłumaczenia branżowych zwrotów na ludzki język. Trzeba tak operować słowem, by każdy potrafił tekst zrozumieć, a jednocześnie nie zniknęła treść przekazu uważa Wojciech Staruchowicz, wieloletni dziennikarz ekonomiczny, a w PB pracujący jako redaktor. Aby umieć to zrobić, trzeba naprawdę dobrze znać temat. Bardzo przydatna jest głęboka wiedza ekonomiczna. Nie chodzi mi tu jednak o studia ekonomiczne, ale umiejętność odnalezienia się w zawiłościach prawnych i terminologicznych. Szczególnie ważne jest to przy pisaniu o giełdzie. Wtedy nie wystarczy dobra znajomość tematu, trzeba umieć przewidywać i prognozować, co się może wydarzyć uważa redaktor. Ważne jest, by dziennikarz wyspecjalizował się w jednej branży. W Polsce brakuje dziennikarzy zajmujących się tylko jedną branżą. Powszechnie uważa się, że skoro ktoś umie pisać, to napisze o wszystkim. Moim zdaniem tak nie jest. Aby być naprawdę dobrym, trzeba wejść w działkę, zrozumieć ją, zdobyć w niej kontakty. Wtedy też łatwiej będzie napisać tekst, który zrozumieją zarówno ludzie ze środowiska, jak i ktoś, kto tematem dopiero zaczyna się interesować - mówi Wojciech Staruchowicz. Szybciej niż informacja - Wszystko płynie - to jedyna stała rzecz przy tworzeniu tej gazety. Musimy być elastyczni i reagować na to, co się dzieje. Dlatego część stron nie jest planowana, czekamy na to, co się wydarzy mówi szef newsów. Puls ma dwa wydania. Jedno idzie tylko na Warszawę, a zamykane jest o godzinie 22.00, po zamknięciu amerykańskich giełd. Wydanie pozawarszawskie kończy się około Presja czasu jest zawsze, ale to tylko mobilizuje. Największe przygody, mamy wtedy, gdy coś ważnego wydarzy się o W tym momencie wydawca i dziennikarze mają godzinę, aby zmienić pierwszą stronę i część newsową. To nie jest łatwe, ale wykonalne mówi szef newsów. Zdarza się, że robi się coś na szybko. Skupiasz się na tekście, a okazuje się, że zdjęcie jest nie takie, jak powinno. Musi być w pionie, a jest w poziomie. Trzeba zrobić nowe, a ty autoryzujesz i kończysz tekst, a tu trzeba wysłać fotografa, który jak na złość jest zajęty. Załatwiasz więc, by złapali w danej firmie pana prezesa i zrobili mu zdjęcie jego aparatem. To zamieszanie też ma swój urok dodaje Anna Dermont. Dziennikarze jednak wiedzą, że nie pracują w bibliotece. Dla odstresowania w redakcji jest tarcza do rzutek z codziennymi turniejami. Zdarza się, że na tarczy zawiśnie jakiś nielubiany polityk. - Ulgą dla wydawcy jest to, że wydanie krajowe poszło do druku. mówią dziennikarze Pulsu. Dziennikarze Pulsu to nie twardogłowi technokraci. WSZ z redaktorem na pomidorowej W trakcie dnia dziennikarze nie idą na biznesowy lunch, ale na polski obiad do pobliskiego baru mlecznego. Bardzo dobry obiad ugotowany i podany przez panią Bogusię to koszt 10 zł, zupa 3,5 zł. Ponieważ w tym samym budynku, co PB siedzibę ma MTV, zdarza się, że przy jednym stoliku siedzi hiphopowiec Wujek Samo Zło i redaktor naczelny naszej gazety, Jacek Ziarno śmieje się Anna Dermont. Pracownicy dbają Jednak o wizerunek gazety na zewnątrz. Wymagamy, by na rozmowy z biznesmenami dziennikarze ubierali się w sposób odpowiadający randze spotkania. Natomiast do pracy mogą przychodzić ubrani jak chcą - mówi Tadeusz Markiewicz. Jeden z komentatorów Pulsu po redakcji chodzi w klapkach. Kiedy przyjeżdża ekipa telewizyjna z prośbą o wypowiedź, dziennikarz wyciąga z szafki marynarkę. Kamera kręci go od pasa w górę i oryginalnego obuwia nie widać. zdjęcia: Łukasz Janicki REKLAMA 10 11

7 Drugi plan Inwestycja w najlepszych Case study PUBLIC RELATIONS ABB IT Challenge i Konkurs o Nagrodę ABB to dwie równoległe imprezy promujące najlepsze prace naukowe studentów uczelni technicznych. Jest to sposób na promocję marki wśród przyszłych pracowników. Czy skuteczny? Marcin Łączyński Pani od literek Agnieszka Juskowiak Korektorki z Edipressu mają swoje biuro na Wiejskiej w Warszawie. Pokój, w którym ściśnięty jest cały serwis korektorski, w tym stanowisko Pani Elżbiety Szelest korektorki, to tzw. open space. Kilka stanowisk pracy. Anonimowe, bo brak przy nich wazonów, słoników na szczęście czy zdjęć w ramkach. Nie usłyszysz tu radia ani muzyki w tle. Tylko powolne stukanie w klawiaturę. W oknie odbija się światło z monitorów komputerów. Kiedyś ludzie potrafili pisać, teraz idzie im to znacznie gorzej. W zawodzie znalazła się przypadkiem. Była świeżo upieczoną absolwentką psychologii po Akademii Teologii Katolickiej. Zaczęła pracować w Ośrodku Badania Energii Jądrowej (OBEJ), który kiedyś mieścił się w Pałacu Kultury i Nauki. - W OBEJ musieli mieć psychologa, taka była moda, i zatrudnili mnie. W Ośrodku działało małe wydawnictwo. Czasami pomagała, sprawdzała teksty. Wyszła za mąż, zaszła w ciążę, urodziła dziecko i poszła na urlop macierzyński. - I mniej więcej po roku miałam dosyć. Matka Polka nie odda przecież dziecka do żłobka. Stwierdziła, że czas wyjść do ludzi. Szczęście, że nie polonistka W małym sklepiku przy Mokotowskiej znajdowała się Młodzieżowa Agencja Wydawnicza. Pani Elżbieta weszła tam któregoś dnia i spytała czy nie mają jakiejś pracy w nocy. W Sztandarze Młodych szukali korektorki. Pojechała na rozmowę z kierownikiem działu korekty, Hanną Nosińską. W Domu Słowa Polskiego dostała kawałek tekstu do przeczytania. - Nie pamiętam, co to był za tekst, ale pamiętam, że były w nim straszne literówki. Zapytano ją, co studiowała. Miała szczęście, że nie ukończyła polonistyki. Zaczęła przychodzić na dyżury korektorskie. - To Hania nauczyła mnie wszystkich znaków korektorskich. Przepracowałyśmy razem prawie 25 lat. Praca była dla niej bardzo wygodna, bo w nocy dziecko spało. Kolporterka Stan wojenny nie przerwał jej pracy. Otrzymała nawet specjalną przepustkę umożliwiającą poruszanie się po mieście w czasie godziny policyjnej. Przepustka ułatwiała tez inną działalność. Pani Elżbieta miała znajomych w Podziemiu. - Mogłam przejeżdżać przez blokady na mostach. Przewozić różne materiały. Zaczęła współpracować z pierwszym Tygodnikiem Solidarność, który mieścił się przy ulicy Batorego. Robiła tam korektę. Wtedy szukali Zbigniewa Bujaka, przewodniczącego Regionalnej Komisji Wykonawczej Regionu Mazowsze NSZZ Solidarność i interesowali się wszystkimi z branży wydawniczej, także korektorkami. Dlatego często łapała ją milicja i zdarzało się, że lądowała na dołku w Pałacu Mostowskich. Nie denerwowałam się. Dla mnie było normalne, że robię to, co robię. O dziecko się bałam, ale byli rodzice, więc gdyby chcieli mnie zamknąć, mały miałby opiekę. Zawsze miałam przy sobie grubą książkę i nie musiałabym umierać z nudów. Po co korekta? Pod koniec stanu wojennego zatrudniła się w tygodniku Kobieta i Życie. Było inaczej niż w Sztandarze. Poziom tekstów zupełnie inny. Po roku zrezygnowała i zatrudniła się w Życiu Warszawy. Jednocześnie cały czas współpracowała z Tygodnikiem Solidarność. Pamięta, gdy któregoś dnia ktoś z doradców redaktora naczelnego, Jakubasa, wpadł na pomysł, że korekta właściwie nie jest potrzebna. Autorzy potrafią pisać, więc nie ma potrzeby dodatkowego ich sprawdzania. Zwolniono wszystkie korektorki z Życia Warszawy, ją także. Pierwszy numer bez korekty, był ostatnim numerem jej pozbawionym. Teksty były w opłakanym stanie. Pani Elżbieta wróciła tam na chwilę, ale długo nie zagrzała miejsca, bo odeszła do Życia z kropką. Teraz pracuje w redakcji Przyjaciółki. W Internet nie wierzy - Kiedyś informacji szukało się w encyklopediach, teraz szuka się w komputerze. Kiedyś ludzie potrafili pisać, teraz idzie im to dużo gorzej. Na jej oczach zmieniały się co najmniej trzy pokolenia dziennikarskie. Twierdzi, że każde następne pisze coraz gorzej. - Teksty oddawane dzisiaj są gorszej jakości. Ludzie używają słów, których nie rozumieją. Pani Elżbieta nie lubi korzystać z Internetu jako źródła informacji. Nade wszystko przedkłada literaturę fachową: Sprawdzałam tekst dziennikarki zajmującej się zagadnieniami medycznymi. W jej tekście znalazłam błąd, dotyczący momentu wynalezienia penicyliny. Korzystając z informacji znalezionych w Internecie pomyliła się o 50 lat. Korektor? Nie polecam! Odradza zostanie korektorem, jeżeli już, to jako pracę dodatkową. Radzi opanowanie programów komputerowych oraz inwestowanie w wiedzę dotyczącą składu i łamania tekstów. W korekcie nie ma szans na dobry zarobek. Przeważnie korektorzy zatrudniani są na umowę-zlecenie. Głównym mankamentem zawodu jest całkowita odpowiedzialność za błędy w tekście. Jakikolwiek jest błąd, winna jest korekta. Nawet jeśli autor zrobił błąd w tekście i korekta tego nie wyłapała - to jej wina. Ciężko jest określić granice kompetencji korekty. Jak bardzo powinna ingerować w tekst. W dużej mierze zależy to od decyzji wydawcy. Czasem jest tak, że korekta może tylko wyłapywać literówki i wstawiać przecinki, a czasem jej wpływ na tekst jest bardzo duży. Starsi, doświadczeni autorzy, godzą się na to. Najgorzej jest z początkującymi, którzy ciężko znoszą poprawki w tekście. Rolą korekty jest udrożnić tekst, sprawić, aby czytelnik wiedział, o co chodzi. Zawsze jej wina Korektorki pracują przeważnie na komputerze, choć zdarza się, że wracają do starych, ale sprawdzonych metod sczytywania tekstu na papierze. Kiedy zaczyna się w redakcji piekło, a przychodzi taki moment, niezależnie od tego, czy jest to dziennik, tygodnik, czy miesięcznik, wtedy przestaje się pracować na komputerze, a robi wydruki i na nich pracuje. Nanoszę poprawki na papierze, ktoś je wprowadza i koleżanka czyta jeszcze raz. Nie jeden korektor przyzna, że w komputerze nie widać wszystkich błędów. A jeśli w tekście pojawi się błąd, zawsze obwiniana jest korekta. Można wyłapać sto poważnych błędów i nikt za to nie podziękuje, ale jeśli nie wyłapiesz tego jednego winna jest korekta. To specyfika tego zawodu. fot.: Patrycja Mic O główną nagrodę w konkursie ABB co roku walczy niemal 300 najzdolniejszych magistrów z uczelni technicznych Do obu konkursów można zgłaszać obronione prace inżynierskie, magisterskie i doktorskie. W ABB IT Challenge, ogłoszonym w tym roku po raz pierwszy, nagradzane są te analizujące nowe technologie informatyczne. Konkurs o Nagrodę ABB jest organizowany od 2003 roku i obejmuje znacznie szerszy zakres dziedzin, między innymi elektroenergetykę, automatykę przemysłową czy nanotechnologię. Przedsięwzięcia ABB dobrze obrazują widoczną od niedawna tendencję do łączenia działalności PR firmy z jej potrzebami kadrowymi, a także z jej wizerunkiem jako pracodawcy. Dbałość o renomę jest szczególnie istotna dla firm działających w sektorze przemysłu ciężkiego czy nowych technologii. W sytuacji spadającej podaży absolwentów uczelni technicznych, pracodawca musi aktywnie budować wizję swojej firmy jako idealnego miejsca pracy. Na konkurs średnio napływa około 300 prac, a firma, oprócz wręczania nagród, chętnie zatrudnia jego laureatów w Centrum Badawczym. W poprzedniej edycji konkursu Firma dla Inżyniera ABB zajęło siódme miejsce na liście najatrakcyjniejszych pracodawców dla obecnych i przyszłych inżynierów. Kampania promująca konkursy jest skierowana do precyzyjnie określonej grupy odbiorców. Celowo mniejszy nacisk, jak przyznaje Beata Syczewska z ABB, położono w niej na wykorzystanie mediów masowych, takich jak prasa ogólnokrajowa czy radio. Główną osią promocji były plakaty i informacje na uczelniach, a także artykuły i ogłoszenia w branżowych portalach internetowych i prasie specjalistycznej (np.: Nowy Przemysł ). Głównym wydarzeniem promującym całą akcję było podsumowanie poprzedniej edycji konkursu i inauguracja kolejnej podczas konferencji Warto pracować w Polsce, organizowanej przez Nowy Przemysł. dr hab. Michał Gajlewicz, Zakład Teorii Komunikacji Społecznej, Instytut Dziennikarstwa UW. Niewątpliwie forma kampanii i sposób doboru mediów jest adekwatny do celu i charakteru akcji. W zasadzie nie musi mieć ona charakteru perswazyjnego, skoro sama wysokość nagród (25 i 10 tys. złotych) jest czynnikiem wystarczająco motywującym do udziału w konkursie. W takiej sytuacji nie ma potrzeby wykorzystywać innych środków, chociaż należałoby zbadać czy, a jeśli tak, to jakimi kanałami informacja o akcji rzeczywiście dociera do wszystkich zainteresowanych. Bez takiego badania dość trudno ocenić skuteczność całego przedsięwzięcia. Od strony technicznej należy jednak ocenić je dobrze. Zarówno forma jak i treść ogłoszeń, a także dobór mediów są odpowiednie do skali przedsięwzięcia, choć ja osobiście mocniej zaakcentowałbym wysokość nagród i wyraźniej zaznaczył, gdzie można znaleźć więcej informacji o konkursie. REKLAMA 12

8 Warsztat subiektywny Warsztat subiektywny Âwiat ustawiony zapisu dokumentalnego. Albo weźmy na przykład fotografię mody. Jest zarówno formą inscenizowaną, ale zarazem zapisem dokumentalnym mówiącym o tym, co się w danym czasie nosiło. Co jest łatwiejsze? Odzwierciedlać czy kreować? Piotr Filutowski: Uważam, że odzwierciedlać jest równie trudno jak kreować. Jakby nie było, fotografia ma swoje prawa i zasady... trzeba je odnaleźć lub samemu wykreować. Mikołaj Grynberg: Z tym odzwierciedlaniem nie jest tak łatwo, gdy każdy widzi co innego. Grażyna Makara: I jedno, i drugie jest ciekawe... Trudno stwierdzić, co jest łatwiejsze. To zależy od tego, w jakim stanie emocjonalnym będzie się znajdował fotografujący oraz jego bohater. Wszystko zależy też od miejsca, chwili i przede wszystkim tematu, nad jakim się pracuje. Jaka jest rzeczywistość na Pana/Pani zdjęciu i jakiej ingerencji wymagała? Piotr Filutowski: Kolorowa i pozytywna. Kocham życie, jego energię i ludzi. Chciałbym tylko robić takie zdjęcia, ale zostałem fotografem, więc nie mogę. Czasem piękno siedzi w smutku, starości, chorobie... to absurd, ale myślę, że tak jest. Mikołaj Grynberg: Są różne szkoły. Ja buduję na pozytywnych emocjach. Szukam spotkania. Sam wybieram swoich modeli i to ja jestem odpowiedzialny za to, jakim to będzie dla nich doświadczeniem. Są też tacy portreciści, którzy potrzebują starcia ze swoim modelem. Grażyna Makara: Restauracja Stylowa istnieje od 50 lat. Jest w Krakowie dość modna; odwiedzają ją nawet wycieczki Anglików. Rzeczywistość Stylowej jest na co dzień zwykła, a życie toczy się normalnie. Moja Stylowa ma się nijak do szarej rzeczywistości. To taka moja wizja tego miejsca. Pracownicy Stylowej zostali ubrani w rzeczy z Punktu, znanego krakowskiego sklepu z niepowtarzalnymi ciuchami. W zasadzie to najpierw były ciuchy, a potem pomysł, aby modelkami były pracownice Stylowej. I tak narodził się projekt dokumentalny fot. Mikołaj Grynberg fot. Grażyna Makara Agencja Gazeta opracowała Edyta Ganc Czy fotografia dokumentalna ma wyłącznie dokumentować, a fotoreportaż dawać raport z zastanej rzeczywistości? A może przed zrobieniem zdjęcia warto ją lekko podkoloryzować? Na temat ingerencji, inscenizacji i kreacji w fotodokumencie wypowiedzieli się: Grażyna Makara, Piotr Filutowski i Mikołaj Grynberg. Czy bohater ustawiony na zdjęciu to bohater prawdziwy? Piotr Filutowski: Trudno mi odpowiedzieć; czasem tak, czasem nie... czasem sam fotograf powinien się tak ustawić, aby mieć ten jedyny kadr, a czasem może sobie pozwolić na ingerencję przez przesuwanie bohatera. To jest piękne w fotografii, że rządzi się własnymi prawami, nie zamykajmy więc jej, odbierajmy ją jako sztukę, bawmy się nią i reklamujmy. Mikołaj Grynberg: Nie ma prawdziwych bohaterów, są tylko dokumenty ze spotkania. Grażyna Makara: Bohater ustawiony jest oczywiście bohaterem prawdziwym. Odniosę się do mojego projektu Stylowa. Realizując go jakoś musiałam zaingerować w rzeczywistość. Bez ingerencji nie powstałby materiał o takim charakterze. Wykonanie projektu to nie była wyłącznie sama sesja zdjęciowa. Do Stylowej chodziłam przez 4 miesiące, aby w końcu sfotografować ją opierając się na swej koncepcji. Nie można tu mówić o jakimś ustawianiu bohaterów, oni po prostu przyjęli mój pomysł i za nim poszli. W jakim zakresie fotoreportaż i fotodokument może dopuszczać ingerencję w fotografowaną rzeczywistość? Piotr Filutowski: Moim zdaniem nie ma tu reguły, ważny jest sam przekaz fotografii. Nawet akt jest pewnego rodzaju dokumentem, tak więc zależy to tylko i wyłącznie od wykonawcy, a potem od odbiorcy. Pamiętajmy, że zawsze daną sytuację możemy zobaczyć od dwóch stron i przez sam fakt, jak tę sytuację odbieramy, automatycznie w nią emocjonalnie ingerujemy. Mikołaj Grynberg: Nie jestem fotoreporterem ani dokumentalistą, więc lepiej o to pytać fachowców. Ja używam wielu zabiegów (ingerencji), by moi bohaterowie mieli maksymalny komfort w tej niełatwej dla nieprofesjonalnego modela sytuacji. Gra yna Makara fotoreporterka Gazety Wyborczej (Kraków) i Agencji Gazeta. Swoje zdj cia publikuje w Polsce i zagranicà. Laureatka I miejsca w kategorii Portrety reporta w konkursie BZWBK Press Foto 2007 za projekt fotograficzny Stylowa. Jej cykl fotografii ArcykobiecoÊç wystawiono m.in. w londyƒskim Compleston Center Peccham jako cz Êç projektu Beetwen Nations. Była dwukrotnie nominowana do nagrody Grand Press Foto w 2005 i 2006 roku. Wi cej zdj ç na Grażyna Makara: W przypadku fotodokumentu ingerencja nie powinna być dopuszczalna. Stylowa to nie był rodzaj fotodokumentu, ale projekt fotograficzny. Przy założeniach, że realizuję fotodokument, nie śmiałabym nikogo przebierać, ustawiać i w coś ingerować. Uważam, że fotoreportaż też nie powinien zakładać ingerencji. Fotodokument powinien być odzwierciedleniem tego, co wokół poprzez nasze subiektywne spojrzenie. Ingerencja zewnętrzna nie może być w tym wypadku dopuszczalna, lecz jedynie subiektywny wybór danego elementu rzeczywistości, jaką fotografujemy. Czy fotografię inscenizowaną można zaliczyć do dokumentalnej? Piotr Filutowski: Podam przykład. Ktoś robi zdjęcia przedstawienia teatralnego lub baletu - jest to zarazem dokument jak i inscenizowana fotografia, lecz w tym przypadku nie przez samego fotografa. Przy wielu sławnych fotografiach dokumentalnych było manipulowano przez ustawianie... Mikołaj Grynberg: Fotografia inscenizowana jest dokumentem duszy tego, który inscenizuje. Grażyna Makara: To jest pytanie rzeka. Wyobraźmy sobie sytuację: w chałupie ludowej jest kobieta i jej ludowy strój. Jeśli każę ubrać się jej w ten strój i coś inscenizuję, to wtedy nazywam to projektem. Jeśli fotografuje tę kobietę w zastanej, naturalnej dla niej sytuacji, jest to rodzaj fot. Piotr Filutowski Mikołaj Grynberg z wykształcenia jest psychologiem. Brał udział w wystawach zbiorowych i pokonkursowych min.: Konkurs Polskiej Fotografii Prasowej 94 i 95, The Family 94, Visioni e Sansazioni Rzym 95, The life line Tallin 95, Taste Life 97, Oblicza Pragi - Galeria Luksfera 04. Ma w dorobku tak e wystawy indywidualne, takie jak: Poczàtek- Mała Galeria 95, Idzie Nowe - Galeria Baturo 96, Ró ni ludzie - Galeria CDQ 02, Czas poka e - Fabryka Trzciny 03. Jest laureatem nagród, m.in.: w Konkursie Polskiej Fotografii Prasowej oraz w Konkursie ILFORD 95 (nagroda za portret prof. Bardiniego, wyró nienie za portret red. Turowicza). Autor wieloetapowego projektu fotograficznego Du o Kobiet, w ramach którego fotografuje kobiety z ró nych miejsc Êwiata. Wi cej zdj ç na Piotr Filutowski warszawiak pracujàcy w Austrii. Absolwent Akademii Fotografii w Warszawie. Zdobył liczne wyró nienia w konkursach, m.in.: Warszawska Jesieƒ Fotograficzna, Festiwal Fotografii Artystycznej, Znajdà Pary w Warszawie i innych. Jego prace publikowano m.in. w Fotografii Cyfrowej i Foto. Autor projektu fotograficznego Mały ksià wystawianego w Galerii Obok ZPAF w Warszawie w paêdzierniku 2007 roku. Wi cej zdj ç na REKLAMA 14 15

9 Fotodokument Fotodokument Bli ej, znaczy lepiej Czy ciekawy temat to gwarancja dobrego materiału? Bywa z tym różnie. Fotoreportaż Magdy Wolnik zrealizowany w Mongolii ocenia Andrzej Zygmuntowicz w rozmowie z Edytą Ganc. Czy autorka wybrała ciekawy temat? Temat jest ciekawy. Odległa kultura i ludzie, którzy uważaja, ze domem może być namiot. To jest interesujące. Dobry temat nie stanowi jednak o tym, że fotoreportaż będzie zaraz ciekawy. Często genialne tematy są źle zrealizowane i wtedy przechodzi się koło nich obojętnie. Ten materiał jest niestety daleki od doskonałosci. Ma kilka obrazów, które rzeczywiscie są bardzo interesujące, ale i mnóstwo zwykłych fotografii czysto rejestracyjnych, które może zrobić każdy, kto znajdzie się w tym miejscu i z odległości przygląda się zdarzeniu. Za mało tu szczegółów związanych z napieciem, wysiłkiem i współpracą ludzi. Autorka skupiła się w dużej mierze na samym procesie wznoszenia namiotu i jego elementach konstrukcyjnych, a przecież ludzie powinni być równie ważni. Nie ma tu żadnego bohatera. Materiał dotyka ciekawego tematu, ale zabrakło w nim klarownych kadrów, które przyciągną oko widza i pokażą szczegóły: jak funkcjonuje wędrowna społeczność i jaki jest podział ról wewnątrz niej. Czy przy takim temacie warto wybrać jednego bohatera? Tak byłoby wygodniej. Najlepiej poprzez ojca, który tym wszystkim zarządza i jest odpowiedzialny za postawienie namiotu. On jest kluczową postacią w tym opowiadaniu. W materiale autorki nie jest on uwypuklony, brakuje go. Jeśli jest pokazany, to jako jedna ze statycznych postaci w tle. Kolejnym pomysłem może być założenie, że opowiadamy poprzez dzieci, dla których budowa jurty jest frajdą. Wtedy będzie to inna opowieść niż z perspektywy ojca. Jest to kwestia wyboru. Jak możemy urozmaicić taki materiał w trakcie realizacji? Po pierwsze powinniśmy zmieniać kadry. Przykładowo, wejść do środka namiotu i właśnie ze środka fotografować całe zdarzenie. W tym materiale jest kilka zdjęć o podobnych planach, opowiadających tę samą historię. Rozstawianie kolejnych elementów jurty to ciągle ta sama sytuacja, dlatego powinniśmy ją zróżnicować w kadrach. Opowiadać z innego punktu widzenia. Jeśli mamy już wykorzystać plan ogólny, to starać się pokazać tę pustą surową przestrzeń, na jakiej stawiany jest namiot. Które zdjęcia w tym zestawie się bronią? Zdjęcie pierwsze, otwierające, jest dobrym kadrem. Pełni ważną funkcję informacyjną w tym reportażu. Dowiadujemy się, że mamy do czynienia z rodziną, która żyje w sposób koczowniczy. Również zdjęcie, które kończy materiał, jest ciekawe. Mamy tu namiot koczowników oraz antenę satelitarną, synonim nowoczesności. Kadr ten jednak nie akcentuje anteny; jest tu zbyt wiele niepotrzebnych szczegółów. Moja rada na skadrowanie: antena powinna tu dominować na pierwszym planie jako pewien symbol. To zdjęcie mogłoby być zrobione szerokim kątem z żabiej perspektywy, tak, aby antena wyglądała nieco pomnikowo, monumentalnie. Antena na pierwszym, dominującym planie, a namioty na drugim. Jeśli założymy, że fotografujemy konkretne wydarzenie, to lepiej fotografować chronologicznie, czy może wybrać jakiś klucz? Jeśli chodzi o fotografowanie wydarzeń, to oczywiscie lepiej zachować chronologię, czyli narastanie napięcia, kulminację i opadanie napięcia. W przypadku tego materiału nie traktowałbym tego jako wydarzenie, ale pewien powtarzający się rytuał. Dom tej rodziny jest pakowany i rozpakowywany co jakiś czas. Nie trzymałbym się tu zbytnio chronologii, choć warto zachować dwa zdjęcia: otwierające i kończące materiał. Pozostałe zdjęcia można by dobierać poprzez ciekawe, zróżnicowane kadry. Zdjęcie zrobione w środku jurty też się wyróżnia ma ciekawy element: strumień światła padający na dziecko. Niestety, pozostali bohaterowie są słabo widoczni, głównie oglądamy ich plecy. Interesujące jest też zdjęcie, na którym mężczyzna leży na dachu, gdyż pokazuje element niebezpieczeństwa tej pracy. Niestety, fotografia jest w za szerokim planie i powinna być znacznie ciaśniej skadrowana. Trzeba było tam podejść i podejrzeć, co się rysuje na jego twarzy. Moja główna uwaga do tego materiału autorka była za daleko. Lepiej użyć szerokokątnego obiektywu, pozwalającego być bliżej ludzi i jednocześnie mieć drugi plan, by budować pewien nastrój. Brakuje mi zdjęć mówiących o wysiłku tej rodziny, która stawia swój dom. Nie ma też ujęć pokazujących ulgę bohaterów po tym, jak ich namiot już stoi. Rada dla autorki? Więcej odwagi w kontaktach z ludźmi i być jak najbliżej bohaterów swojej opowieści. Andrzej Zygmuntowicz Fotografik, urodzony w Absolwent Wydziału Mechaniki Precyzyjnej Politechniki Warszawskiej. KiedyÊ konstruktor sprz tu optycznego w PZO i naukowiec w Instytucie Meteorologii a po godzinach pracy fotograf. Od 1988 zajmuje si wyłàcznie fotografià. Mistrz w zawodzie fotograf (1984), członek Zwiàzku Polskich Artystów Fotografików (1988). Organizator ycia fotograficznego, m.in.: prezes Warszawskiego Towarzystwa Fotograficznego ( , 89-90), Zwiàzku Polskich Artystów Fotografików ( ), od 1992 szefuje Fundacji Konkurs Polskiej Fotografii Prasowej. Aktywny fotograf, autor ponad stu wystaw indywidualnych i uczestnik stu kilkudziesi ciu wystaw zbiorowych. Zilustrował wiele ksià ek kulinarnych, kilkadziesiàt kampanii reklamowych i kilkaset artykułów prasowych

10 Perły z lamusa Okolice Copyright Cole Weston Światowa sława Edwarda Westona rozpoczęła się w studiu fotograficznym w Los Angeles, gdzie artysta urzadzał wyuzdane całonocne sesje Agnieszka Juskowiak Edward Henry Weston urodził się 24 marca 1886 roku w Highland Park, w stanie Illinois. Większość dzieciństwa spędził w Chicago. Chodził do szkoły podstawowej w Oakland. Farma ciotki Przygodę z fotografią zaczął w wieku 16 lat, kiedy na urodziny dostał od ojca swój pierwszy aparat Kodak Bull s Eye 2. Na początku zaczął od fotografowania najbliższego otoczenia farmy ciotki oraz ludzi w miejskich parkach Chicago. W 1906 roku opublikował w piśmie Camera and Darkroom swoje fotografie z poprzednich lat. Po trzęsieniu ziemi 19 kwietnia 1906 przeprowadził się do Kalifornii, postanowił żyć z fotografowania. Wcześniej pracował jako mierniczy w San Pedro i Los Angeles. W 1908 roku Weston, chcąc poznać teorię fotografii, rozpoczął studia na Illinois College of Photography w Effington. Trwający 12 miesięcy kurs skończył w niespełna pół roku. Wrócił do Kalifornii, gdzie został członkiem Camera Pictorialists. Znalazł pracę w George Steckel Portrait Studio jako retuszer. W 1909 założył rodzinę: ożenił się z Florą Chandler, z którą miał czterech synów. Pepper, 1930 zdjęciowe, obfitujące w alkohol i narkotyki. Piktorializm W pracy odnosił sukcesy. Dzięki wysokiej jakości portretom i fotografiom tancerzy zdobył wiele nagród oraz międzynarodową sławę. Reprezentował głównie styl piktorialny. Artykuły o jego zdjęciach znalazły się w prestiżowych czasopismach poświęconych fotografii: American Photography, Photo Era i Photo Miniature, gdzie opublikował autorski artykuł o niekonwencjonalnych metodach fotografowania (Weston Edward, Weston s Methods, Photo Minature, 1917). W 1912 roku w swoim studiu w Tropico poznał fotografkę Margrethe Mather, która była jego asystentką, modelką, a także kochanką przez Nagie laski kolejne 10 lat. Miała na niego duży wpływ. Weston zwykł mawiać, że była pierwszą tak ważną kobietą w jego życiu*. Mather pokazała fotografowi inne oblicze artystycznego świata Los Angeles, obfite w alkohol i narkotyki. Rozpoczęły się także wyuzdane, całonocne sesje fotograficzne, z których słynęło później studio Westona. Fotograf mógł w pełni oddać się pasji, nie myśląc o życiu codziennym nie musiał pracować, bo do rodziny jego żony należała część Kalifornii oraz The Los Angeles Times. Uwodziciel Kilka lat później w Los Angeles poznał Tinę Modotti i jej męża Robo do Rose Richey, artystów z meksykańskiej bohemy. Weston namówił Tinę, aby pozowała mu do dość frywolnych aktów i wyprowadził się z domu do swojego studia przy South Brand Boulevard. Akty odgrywały ważną rolę w jego twórczości. Rosenblum przyzna, że ich chłodny i elegancki charakter (...) nie tylko jest wyrazem jego zainteresowania formalną perfekcją, ale również odzwierciedla własne erotyczne i seksualne tajemnice, z którymi nie umiał sobie poradzić przez większość życia. (...) W akcie znajdował wyzwanie całego życia (...) coś, co pozwalało mu wkroczyć we własną zmysłowość*. Westona i Modotti niemal natychmiast połączył romans, który był szeroko opisywany przez prasę. Żonaty fotograf z czwórką dzieci bardzo często uwodził swoje modelki. Prewizualizacja W 1922, przy okazji wizyty u siostry Modotti, Weston zwiedził zakłady ARMCO Steel Plant w Middletown, w Ohio. Wykonał tam kilka fotografii, które były punktem zwrotnym w jego karierze. Weston zaczynał już odchodzić od charakterystycznego dla niego stylu piktorialnego i poświęcił się fotografii czystej. Po całkowitym zerwaniu z piktorializmem, czego przykładem są zdjęcia pt. Armco z roku 1922, Weston rzucił się w wir życia ubogiego, ale za to wolnego artysty, do szaleństwa oddanego wysiłkowi twórczemu. Weston był wówczas przekonany, że fotograf (...) może pozbyć się dosłownego przedstawiania rzeczy i pójść w całkowicie dowolnym kierunku tak długo, jak tylko metody, jakimi się posługuje, są fotograficzne. Kontrolę nad formą i rozpiętością tonalną sprawował używając matówki w aparacie wielkoformatowym oraz poprzez odpowiedni wybór motywu i czasu naświetlania. Taki sposób pracy, który nazywał prewizualizacją, był czynnikiem decydującym o rezygnacji Westona z krótkotrwałych efektów świetlnych, z nastroju i ruchu, w celu wyłącznego skoncentrowania się na odkrywaniu charakterystycznych cech przedmiotu w momencie największej percepcji *. Meksyk Jesienią 1923 roku wyjechał wraz z Modotti do Meksyku. Gdy skończyły im się pieniądze, Nude, 1936 (227N) wynajęli mieszkanie El Buen Retiro w Tacubaya, na przedmieściach Meksyku. Weston otworzył tam studio portretowe. Fotografował ówczesną śmietankę artystyczną: Diego Riverę, Davida Siqueirosa i Jose Orozco. Tym samym stał się częścią ożywającego meksykańskiego ruchu artystycznego*. Jednak portrety nie przynosiły zbyt wielkiego dochodu. Z pomocą przyszła żona Westona przysyłała mu pieniądze w nadziei, że mąż wróci do rodziny. Istotnie, związek po dwóch latach się rozpadł, a Weston powrócił do Kalifornii. To wtedy właśnie wykonał fotografie, które uczyniły go popularnym: były to kolejne akty, pejzaże (podróż po pustyni Mohave) oraz zdjęcia natury. Pomiędzy 1927 a 1930 rokiem powstały znane zdjęcia muszli i papryki. Weston potrafił wydobyć ze zwykłych przedmiotów nietypową, ciekawą strukturę: Obok dobrze znanych muszli (...) fotografował również serię różnych naczyń kuchennych, których kształty wydawały się być piękne same w sobie. Fotografował je z bardzo bliska i z ogromną precyzją w celu odkrycia esencji tego, co znajdowało się przed (...) obiektywem. W ten sposób powstawał obraz, który był bardziej rzeczywisty i zrozumiały aniżeli sam przedmiot *. f/64 W 1929 roku przeniósł się do Carmel, ówczesnej mekki artystów w Kalifornii. Znów zaczął wykonywać akty. Wtedy zrobił swoje pierwsze zdjęcia skał i drzew w Point Lobos. W 1932, razem z Anselem Adamsem, Willardem Van Dyke em, Imogen Cunninghamem i Sonyą Noskowiak założył Grupę f/64, której nazwa nawiązywała do najmniejszej przesłony aparatu wielkoformatowego. Ustawiali ją aby uzyskać maksymalną ostrość dla pierwszego planu jak i tła. Siedem lat później Weston wykonał serię aktów na wydmach w Oceano, w stanie Kalifornia. Często uznawane są one za jego najlepsze prace. Eksperymentator Był pierwszym fotografem uhonorowanym w 1936 roku stypendium Guggenheima za pracę eksperymentatorską. Dzięki temu mógł przez dwa lata wraz z Charis Wilson (jego późniejszą żoną) poświęcić się fotografowaniu zachodnich i południowo-zachodnich części Stanów Zjednoczonych: Łącząc idee formalne, jakie przyswoił sobie pod koniec lat dwudziestych, z głębokim wyczuciem kalifornijskiego pejzażu, Weston stworzył najgłębszą i najbardziej osobistą fotografię w całej swojej karierze. Wybór tych zdjęć ukazał się w California and the West (Kalifornia i Zachód) w roku 1940, a dziesięć lat później w elegancko wydrukowanym portfolio pt. My Camera at Point Lobos (Mój aparat fotograficzny w Point Lobos)*. Zwieńczenie W 1946 pojawiły się oznaki choroby Parkinsona, która później uniemożliwiła mu aktywne życie zawodowe (swoje ostatnie zdjęcia zrobił w Point Lobos dwa lata później). Także w 1946 roku roku w Muzeum Sztuki Współczesnej w Nowym Jorku otwarto wielką retrospektywną wystawę, na której znalazło się blisko trzysta fotografii. Przez kolejne 10 lat postępowania choroby Weston nadzorował przygotowywanie wszystkich odbitek ze swoich negatywów, a wykonywali je jego synowie Brett i Cole. Z okazji pięćdziesięciolecia jego pracy twórczej w 1952 zostało wydane portfolio z odbitkami wywołanymi przez Bretta. W 1956 roku Instytucie Smithsonian odbyła się prezentacja pt. The World of Edward Weston, która była hołdem złożonym Westonowi, za wkład w amerykańską fotografię. Zmarł 1 stycznia 1958 roku w swoim domu w Wildcat Hill w Carmel (Kalifornia). Jego prochy zostały rozsypane nad Pacyfikiem, w Pebbly Beach na Point Lobos. Shell, 1927 (1S) Copyright Cole Weston *Cytaty pochodzą z Historii fotografii światowej Naomi Rosenblum Copyright Cole Weston Czeka na mnie Zdjęcie nie musi być idealne, musi być prawdziwe. Rozmowa z Piotrem Skórnickim o portrecie pewnego wędrowca. rozmawiała Agnieszka Juskowiak Wędrowiec, miejscowy? Piotr Skórnicki: To miejscowy bard, wędrowiec - człowiek poszukujący tak bym określił ten rodzaj odkrywania przez niego własnego ego: trochę rzeźbi, chodzi tu i tam, śpi gdzie się da i głównie cieszy się z faktu, że żyje. Nie ważne, ile ma i co. Kiedyś Bieszczady słynęły z tego, że przyciągały ludzi mających problemy ze sobą. Dzisiaj aż tylu ich tam nie ma, ale zdarzają się ludzie tacy, jak ten. Zdjęcie powstało, gdy był pan tam przypadkiem? Nie. Jeździłem do Cisnej, kiedy robiłem materiał dla National Geographic właśnie o tym miejscu. Byłem tam cztery razy. To dziwne miejsce. Ktoś mi powiedział: żyjesz całe lata normalnie, aż pewnego dnia budzisz się i od rana wiesz, że jesteś artystą. Jak się okazało, dużo w tym prawdy, ale by to odkryć musiałem poznać ludzi, pochodzić tu i ówdzie. Zdjęcie powstało w Siekierezadzie, legendarnej knajpie w Bieszczadach, gdzie spotykają się miejscowi artyści: rzeźbiarze, malarze, poeci. Każdy z nich ma coś do powiedzenia. To miejsce z duszą. Był pan tam cztery razy... Żeby zrobić dobry portret wystarczy moment i łut szczęścia? To trudne pytanie. Ja bardzo się angażuję, staram się poznać postać i nie być obojętny. A to wymaga czasu. Nie jest to praca w studiu, tylko życie, wszystko się zmienia, a ja nie chcę w te zmiany ingerować. Czas spędzony z obiektem jest moim sprzymierzeńcem. Ważne, by dostrzegać rzeczy pozornie błahe, które mogą stać się tłem fotografowanej postaci. Moment i szczęście, to nie wszystko. Nie wszyscy chcą być fotografowani... Bywają nieufni. Na widok fotografa często reagują nerwowo, takie czasy. W najlepszym razie są sztuczni. Jeśli jest czas, trzeba do minimum zmniejszyć dystans między dwojgiem obcych ludzi. Nie preferuję straszenia aparatem, bo to nie jest najlepszy sposób. Próbuję się wczuć w aurę życia drugiego człowieka, poznać ją i jego samego. Dopiero wtedy powstaje w mojej głowie obraz tej osoby, który staram się uchwycić w kadrze. Tworzę sobie jakąś wizję zdjęcia i dopiero wtedy próbuję je zrobić. Nie zawsze się to udaje. Tym razem się udało? Myślę, że tak. Pokazuję człowieka z jego problemem, jakim jest samotność, a luz podszyty jest smutkiem. Takie miało być. Jak zdobywał pan zaufanie człowieka na zdjęciu? To nie było trudne. Miałem wrażenie, że ma ochotę porozmawiać. Poza tym, poznałem go już podczas wcześniejszych wizyt w Cisnej. Dużo rozmawialiśmy. Nie było wielkiego przełamywania lodów. Może dlatego, że jak mi się zdaje, mieliśmy podobne marzenia. Siedział i czekał na pana. W pewnym sensie tak. To człowiek szukający towarzystwa, otwarty i bez uprzedzeń. Wybrał taki sposób na życie, na który rzadko kto się decyduje. Nie był bezdomny, jego dom to Bieszczady. Cały problem polegał na tym, żeby próbować go zrozumieć. Tacy ludzie jak on szybko wyczuwają, kiedy ktoś jest sztuczny. Jak według pana powinien wyglądać portret reportażowy? Portret reportażowy to karkołomne określenie, portret to portret. Jednak przy pracy nad fotoreportażem takie zdjęcie jest uzupełnieniem, częścią jakieś opowieści. Trudność wykonania takiego zdjęcia polega na tym, że robimy je z natury. Tu nie ma miejsca na tysiące świateł, jak w studiu, i ustawianie postaci. Nie wyobrażam sobie, bym prosił o to, żeby ktoś usiadł tak czy inaczej, żeby popijał piwo i był np. smutny. Autentyzm przekazu jest priorytetem. Czy wobec tego można poznać po portrecie reportażowym, że był ustawiany? Bałbym się to oceniać. Zadaniem fotografa jest uzyskanie naturalności i prawdy o postaci fotografowanej, a każdy ma swoje sposoby dochodzenia do celu. Portrety z natury są trudne dlatego, że trzeba wydobyć sedno w bliżej nieokreślonym momencie. Ważne, by uwiecznić to, co oddaje charakter człowieka i wpisuje się w opowieść o nim. To jest wyzwanie dla fotografa. Co jest takiego fascynującego w fotografowaniu ludzi? Dobre pytanie i wbrew pozorom bardzo osobiste. Żeby fotografować ludzi, trzeba ich kochać. Dla mnie największą wartością jest sam fakt bycia z ludźmi o innej konstrukcji psychicznej niż moja, uczestnictwo w ich radościach i lękach, poznawanie różnych barw człowieczeństwa. Nie bez znaczenia jest też bycie w miejscach, w których nigdy bym nie był. A wszystko dzięki temu, co robię. Zdjęcie jest produktem ubocznym? Z jednej strony rzeczywiście tak. Zdjęcie nie musi być idealne, ale musi być prawdziwe. Ważne jest to, jak podchodzimy do ludzi, czy możemy się wtopić na chwilę w ich życie. Jak nie czuję, że materiał jest w porządku, kontynuuję pracę nad nim. Jak czegoś mi brakuje, wracam. Przelewanie własnej wrażliwości na zdjęcie jest również bardzo istotne. To nie jest tak, że się naciska migawkę, bo jest fajny kadr. Jakim aparatem pan robił to zdjęcie? - AE 1 Canon. Stary, manualny, mały, niezawodny aparat. fot. Piotr Skórnicki 18 19

11 Kolumna Zygmunta Kolumna Zygmunta BanalnoÊç portretowych wizerunków Andrzej Zygmuntowicz W ostatnich tygodniach fotografia portretowa przypuściła zmasowany atak na nasze oczy, wypełniając tysięcznymi realizacjami niemal każdy kąt przestrzeni publicznej. Wielkie portrety pokrywały tablice bilbordowe i banery porozwieszane na wielu ważnych gmachach w centralnych punktach miast, tak, by każdy przechodzień i kierowca nie mógł nie zauważyć oblicza uwidocznionego na reklamowej powierzchni. Mniejsze formy były jeszcze bardziej wszechobecne od porządnych prezentacji na słupach ogłoszeniowych czy w podświetlanych gablotach na przystankach komunikacji miejskiej, trochę przypadkowych na latarniach, murach, ogrodzeniach, przygodnych barierkach i tablicach. Oglądaliśmy nieprzebrane ilości wizerunków. Czy nasze oko zatrzymywało się na nich? Czy patrzyliśmy, kto chce być naszym reprezentantem w najwyższym organie ustawodawczym? Niektórzy na pewno tak, by domalować lub dopisać małe co nieco, ale większość nie patrzyła ze zbytnią uwagą jaką fizjonomię ma wiszący na płocie osobnik z partii X. Bo akurat te wybory były głosowaniem za wizją Polski, a nie na konkretne osoby, stąd rola wizerunków poszczególnych kandydatów tak naprawdę była żadna. Gdy rola fotografii w przekonywaniu opinii publicznej jest pomijana, to i kandydaci nie dbają o swoje ciekawe wizerunki. Rodzi się pytanie, czy fotografia portretowa polityków musi być tak banalna, a przez to twarze naszych reprezentantów tak nijakie? Szczęśliwie ten brak szacunku dla wizerunku własnego oblicza pojawia się głównie w czasie kampanii wyborczych. Politycy zapatrzyli się chyba w portrety gwiazdeczek wszelkiego autoramentu, które przewijały się przez strony kolorowych czasopism. Tamte twarze w większości niczego nie wyrażają, mają być miłe, młode, wymuskane i uśmiechnięte. Politycy z plakatów wyborczych w ogromnej większości są tacy sami, o gładziutkiej skórze, bez żadnych zmarszczek, żyłek czy bruzdek, o fantastycznym, bijącym bielą uzębieniu, ciepłym spojrzeniu i ujmującym uśmiechu. Wpływ standardów kultury masowej jest wyraźnie widoczny, choć akurat politycy nie muszą udawać wymuskanych laleczek, bo nie o taką rolę w ich profesji chodzi. Te ugłaskane portrety nie pasują do rzeczywistych postaci, które, występując w telewizjach wszelakich, pokazują, że są z krwi i kości. Czy takich pięknisiów pudrujących noski możemy obdarzyć zaufaniem i powierzyć losy naszego nie do końca dobrze funkcjonującego kraju? Przy wyborach prezydenckich, gdy ilość kandydatów jest ograniczona do ledwie kilkunastu, rola fotografii portretowej zdecydowanie rośnie. Tam banalność przedstawienia przyszłego prezydenta może przynieść niemiłe skutki. Choć wiadomo, że to nie fotografia decyduje o ewentualnym zwycięstwie, jest jednak jednym z elementów urabiania opinii, budowania emocjonalnego stosunku do postaci ze zdjęcia. Prosty zabieg wprowadzenia elementów naturalnej scenografii tworzy cieplejszy, bardziej ludzki klimat wokół osoby. Podobnie pokazanie możliwie wiernie fizyczności kandydata wzmacnia zaufanie do niego. Wyczyszczenie tła i cyfrowa kosmetyka twarzy odejmują z kolei wiarygodność postaci. Obserwując ostatnią kampanię prezydencką z 2005 roku, warto porównać plakaty dwóch głównych kandydatów. Wygrał siedzący w gabinecie, pracujący dla społeczeństwa, nawet nie zdążył odłożyć pióra, o wyrazistej i ciekawie światłem wymodelowanej twarzy. Ten przegrany zaprezentował się na białym tle i był zdecydowanie ulepszony cyfrowo (identyczny z naturalnym), a domontowane na niektórych plakatach gwiazdy z flagi europejskiej za głową bohatera były wyraźnie ciałem obcym. Nie zbadano zdaje się wpływu tych fotografii na zachowanie się Polaków przy urnach, ale niewykluczone, że podświadomie część niezdecydowanych wybrała osobę prawdziwszą i ciekawiej, bardziej po ludzku, zaprezentowaną. Fotografowanie polityków ma niemal tak samo długą historię jak cała fotografia. Gdy w 1851 roku wynaleziono szklany negatyw, pozwalający na bardzo precyzyjne odwzorowywanie rzeczywistości i wykonywanie tysięcy kopii z jednego egzemplarza, wielu przywódców politycznych skorzystało z tego wynalazku, by spopularyzować siebie wśród społeczeństwa. Najbardziej klasyczne przykłady takiej działalności to seria portretów Napoleona III w niewielkim, poręcznym formacie, wykonana w paryskiej pracowni Andre Disderiego, który ów mały format, zwany carte-de-visite, opatentował. Podobnie królowa Wiktoria po śmierci księcia-małżonka Alberta, namówiona przez doradców, zgodziła się na masowe upowszechnienie wspólnych portretów małżeńskich zrobionych tuż przed jego śmiercią. W ten sposób wzmocniła swoją pozycję i pozytywne myślenie o monarchii i rodzinie królewskiej. Abraham Lincoln także skorzystał na nowym wynalazku. W swojej kampanii wyborczej posłużył się zdjęciem, które zrobił mu Matthew Brady, późniejszy dokumentalista wojny secesyjnej. Jego wygląd dojrzałego męża stanu, zamyślonego nad sprawami państwa i jego obywateli, budził zaufanie. Wszystkie opisane tu foto- grafie nie były specjalnie wyrafinowane, ale też fotografia w tamtym czasie była jeszcze w powijakach, raczkowały technika i technologia, a estetyka tego medium jeszcze na dobra nie istniała. Mimo to zauważono, jak wielką siłę przekonywania ma w sobie fotografia portretowa, jeśli tylko bohaterowie są należycie upozowani. Disderi, Mayall i Brady byli przede wszystkim dobrymi rzemieślnikami, jeszcze nie artystami, stąd ich prace nie porywają, ale są rzetelne i przekonujące. W tym samym czasie w Paryżu działał Felix Nadar. Początkowo chciał być karykaturzystą, ale rysowanie szło mu kiepsko, więc poduczył się fotografii, by na jej podstawie robić karykatury. Szczęśliwie nowa przygoda tak go pochłonęła, że poprzestał na fotografii, nie męcząc nikogo nieudanymi rysunkami. Jego zdjęcia do dziś uchodzą za wzór fotografii portretowej, skupionej na oddaniu fizyczności i emocjonalności bohatera. Wśród licznych klientów Nadara przewinęło się trochę ważnych polskich osobistości, funkcjonujących w stolicy Francji. Zatroskany, wychudzony Adam Mickiewicz z podpuchniętymi oczami, zasmucony duchowy przewodnik narodu na obczyźnie, książę Adam Jerzy Czartoryski, czy niemówiący po polsku ambasador Toskanii w Paryżu, książę Michał Józef Poniatowski, wnuk najstarszego brata króla Stanisława Augusta, od którego pochodzą wszyscy żyjący dzisiaj członkowie książęcej linii Poniatowskich. Nadar fotografował przede wszystkim najrozmaitszych artystów, politycy pojawiają się u niego zupełnie sporadycznie. Bliżej naszych czasów też znajdziemy wybitnych fotografów, do których zaglądali ludzie sztuki, ale też i politycy. Yousuf Karsh, Kanadyjczyk o ormiańskich korzeniach, zasłynął portretem Winstona Churchila, zrobionym zaraz po wyrwaniu z ust bohatera nieodłącznego cygara. Wyszedł portret zdecydowanego przywódcy politycznego o przenikliwym spojrzeniu. Nie mniej ciekawe są portrety Nikity Chruszczowa, rosyjskiego misia, i Fidela Castro, kubańskiego rewolucjonisty, wielbionego przez światowych lewaków różnej maści. Inny z wielkich portrecistów, Richard Avedon, też czasem fotografował słynne postaci, w tym amerykańskich prezydentów czy szefów ONZ, i niewykluczone, że to jego fotografie zainspirowały autorów plakatów wyborczych w naszej rodzimej kampanii, bo u niego też w kadrze jest tylko głowa lub trochę więcej na czysto białym tle, ale każdy z bohaterów jest tam do bólu prawdziwy, a przez to niebywale ciekawy jako człowiek. Chciałoby się na podstawie fotografii dowiedzieć czegoś więcej o kandydatach na posłów. Tym razem jeszcze się to nie udało, choć nie chce mi się wierzyć, że oni naprawdę lubią sobie pudrować noski przed zrobieniem zdjęcia. REKLAMA 20 21

12 Dziennikarz kulturalny Sub-kultura KULTURA KULTURA fot. domowe archiwum A. Tuszyńskiej Głowa prowadzi r k Zawsze pisała o sobie. Nawet wtedy, gdy opowiadała historie innych ludzi. Teraz zagląda w głąb siebie i w głąb własnego życia. Dzieli się swoim smutkiem, bo wierzy, że to ją ocali. O najbardziej osobistej ze swoich książek, w rozmowie z Magdaleną Karst opowiada Agata Tuszyńska W książce Ćwiczenia z utraty kilkakrotnie pisze Pani o tym, że w obliczu tragedii, jaką była choroba najbliższej osoby, Pani, pisarka, na długi czas utraciła umiejętności posługiwania się słowem. Pamięta Pani pierwsze napisane zdanie? To, po którym wiedziała już, że powstaną kolejne? Agata Tuszyńska: Nie pamiętam tego zdania. To ciekawe, ale właśnie zdałam sobie sprawę, że nie pamiętam też zdania, które tę książkę rozpoczyna. To bardzo dziwne, bo na ogół przywiązuję dużą wagę do pierwszego zdania każdej książki, którą czytam i kolekcjonuję te zdania w pamięci. Podpowiem Pani: Mężczyzna, którego kocham i z którym miałam się zestarzeć jest śmiertelnie chory. Szczere, przejmujące, dosadne. Trudno jest napisać takie zdanie? Trudność polegała przede wszystkim na tym, że przez wiele miesięcy w ogóle nie mogłam pisać. Żadne ze słów, jakie przychodziły mi do głowy, nie potrafiły dosięgnąć zdarzeń i uczuć, które miały reprezentować. Nagle słowa okazały się kompletnie bezużyteczne. Bardzo chciałam znów móc pisać. Wierzyłam, jak powielekroć w trudnych chwilach mojego życia, że tylko pisanie może mnie uratować. Ta książka tak naprawdę powstała już po śmierci Henryka. Bezpośrednim zapisem fot. A. Herman z okresu choroby są jedynie listy, które pisaliśmy i otrzymywaliśmy w tym czasie. Podczas krótkiego pobytu w Nowym Jorku, pisze Pani o tym w książce, w czasie spaceru z przyjacielem Piątą Aleją, wchodzicie do eleganckiego sklepu papierniczego i on kupuje dla Pani zeszyt z czarną okładką, ze śnieżnobiałymi kartkami w linie. Czy w tym zeszycie zaczęła się ta książka? Tak, to było w grudniu, w bożonarodzeniowych dekoracjach. Ale od chwili zakupu zeszytu do momentu, aż zaczął się zapełniać, minęło sporo czasu. Pisałam z trudnością, czarnym atramentem, jak zawsze. Pierwsze szkice, pierwsze notatki zawsze robię piórem na papierze. Głowa prowadzi rękę. Mam wrażenie, że wtedy myśli bardziej bezpośrednio przechodzą na kartkę. Moje zapiski w czarnym zeszycie były chaotycznie pisałam scenami, emocjami, urwanymi sekwencjami, bez chronologii. Zawsze chciałam napisać książkę jak kryminał, od początku do końca, w sposób linearny. Nie potrafię. Montuję materiał w ostatniej fazie pracy. Tutaj działo się podobnie. Czy wiele scen zapisanych w tym zeszycie nie znalazło się w książce? Sporo. Jestem pisarką, nie pamiętnikarką. Tekst musi być redagowany, słowa celne i dokładne. Wierzę w wielokrotne przepisywanie tekstu. Ufam czasowi. Wierzę w dystans, który wychładza żar. Tekst nie powinien płakać. Amerykańska pisarka Joan Didion opisała w książce śmierć swojego męża. Pani była na jej wieczorze autorskim. Dziwna koincydencja: najpierw bała się Pani spojrzeć jej w oczy, by jej nie zranić tak jak ja teraz się boję a potem zastanawiała się Pani czy napisanie takiej książki to ekshibicjonizm czy odwaga tak jak teraz ja się zastanawiam. Spotkanie z Didion było dla mnie ciekawym lustrem. Pamiętam, że odbyło się na jesieni, kiedy Henryk czuł się nieco lepiej, aczkolwiek nie opuszczało nas widmo śmierci. Obserwowałam tę kobietę z wielkim podziwem, a jednocześnie z pewną dozą zażenowania. Zastanawiałam się, czemu ma służyć jej męstwo, po co naraża się na konfrontację z publicznością. Komu pomaga, sobie czy im? Po powrocie do domu spytałam Henryka, dlaczego właściwie ona to zrobiła. Odpowiedź była krótka: bo jest pisarką. Mój mąż od początku swojej choroby namawiał mnie do pisania. Wiedział, że jeżeli nie opiszę tej tragedii, która nas spotkała i zaprzeczyła naszemu dotychczasowemu życiu, po prostu nie będę w stanie dalej funkcjonować. Oboje wiedzieliśmy, że jeśli chcę ocaleć, muszę to opisać. Pisanie jako terapia? Tak i nie. Nie lubię tego słowa, bo wydaje się umniejszać rangę literacką książki. Ale oczywiście opisywanie osobistego dramatu ma w sobie coś z terapii. Napisać przelać na papier własne myśli i lęki żeby się pozbierać i uporać z bólem. Didion starała się okiełznać żałobę. Oswoić. Zaakceptować. Słowo miało jej w tym pomóc. Ja pisałam dla siebie i dla tych, którzy przeżywają lub przeżyli podobną tragedię, ale przede wszystkim pisałam dla Niego. Bo o to prosił. Obiecałam, że opowiem o brawurowej walce, jaką wydał chorobie, dam świadectwo. Sprόbuję pokazać, dlaczego nie wolno marnować czasu i życia. Do czasu diagnozy oboje byliśmy pyszni, wydawało nam się, że władamy światem i potrafimy pokonać każdą przeszkodę sprawczą siłą woli. Nagle okazało się, że jest inaczej. Podczas miesięcy wojny z rakiem, jego bohaterskich miesięcy, nauczyłam się pielęgnowania nadziei, i wiem, że trzeba to robić za wszelką cenę. Najważniejsza okazała się dla nas wzajemna obecność, umiejętność uważnego bycia razem, dzielenia się sobą. Chciałam pokazać innym, że heroiczna walka o życie, wbrew diagnozom i przeczuciom, jest możliwa. To opowieść o końcu świata, jakim jest śmierć najbliższej osoby, i o tym, że świat się w tej chwili nie kończy. Ale to także książka o przyjaźni. Przyjaźń jest niezwykłą siłą. W ten sposόb chciałam podziękować przyjaciołom, którzy otoczyli nas żelaznym murem pomocy i bez których nie dalibyśmy rady przetrwać tak długo. Czy pisanie pomogło przezwyciężyć ból? Zdecydowanie nie pomogło przezwyciężyć bólu, ale pomogło mi zachować Henryka na dłużej. Najpierw nie mogłam zacząć tej książki, bo nie potrafiłam znaleźć właściwych słów, a potem nie chciałam skończyć. Myślałam co ze mną będzie, kiedy napiszę ostatnie zdanie? Ta książka nie jest aktem zgody, jest buntem. Nie pogodziłam się z losem. Nie widzę sensu w cierpieniu. Nic nie jest w stanie mnie pocieszyć. Kto był pierwszym czytelnikiem? Kobiety moje polskie przyjaciółki mieszkające w Toronto. Zwykle Henryk czytał moje książki jako pierwszy. Był człowiekiem pióra, wyrafinowanym czytelnikiem i ufałam mu bezgranicznie. W jego ocenie nie było kokieterii, ale trzeźwe spojrzenie osoby, która czuje literaturę. Teraz, bez jego opinii, nie wiem, jaka ta książka naprawdę jest. Nie wiem, czy byłby ze mnie zadowolony. Moje przyjaciółki były poruszone lekturą, ale uczestniczyły w rzeczywistości choroby na co dzień, zastanawiałam się, czy nie brakuje im dystansu. Wtedy poprosiłam o ocenę mojego wydawcę i moich bliskich z Polski. Podpowiedzieli, żeby więcej miejsca poświęcić osobie Henryka sprzed choroby, bo takiego go pamiętali. Posłuchałam tych rad. Pisząc biografie, musiała Pani wejść głęboko w życie innych ludzi. W dwóch ostatnich, bardzo osobistych książkach, uzewnętrznia Pani siebie. Czy te dwie sytuacje można jakoś porównać? Zawsze piszę o sobie. Na bohaterów swoich biografii wybierałam zawsze osoby, które są mi jakoś bliskie, w których losach odnajduję ślady własnego życia. Wybierałam postaci, ktόre odpowiadają na moje własne pytania. To prawda, że nie jest to mówienie o sobie wprost, ale ciągle w pewnym sensie o sobie. Biografie powstają na zasadzie literackiego śledztwa, staję się detektywem rozwiązującym tajemnicę życia innego człowieka. Poznaję georafię i geologię jego losu. Chodzę jego ścieżkami, dotykam jego przedmiotów. Ale to nie są moje ścieżki i nie moje przedmioty. W Rodzinnej historii lęku i Cierpieniach z utraty po raz pierwszy pisałam o sobie wprost. To było trudne. Wiem jednak, że konieczne. Agata Tuszyƒska åwiczenia z utraty Wydawnictwo Literackie Jesieƒ kulturalna Jesienna aura większość z nas nastraja refleksyjnie. Coraz więcej ponurych min na ulicach. Coraz częściej oglądamy się za siebie. Wspominamy tych, co odeszli. A w jesienniej kulturze? Babcia Aniela z filmu Doroty Kędzierawskiej pokaże nam, jak starzeć się pogodnie. Vaclav Havel powróci do prezydenckiej przeszłości z humorem i ironią. Joan Didion podejmie, w mądry i ciepły sposób, temat najtrudniejszy utratę ukochanej osoby. Lampka wina Filmy można dzielić według różnych kategorii. Mój autorski podział to: film chleb na tyle powszedni, że zapomina się o nim tuż po projekcji, film rzeka długi, nudny i pozostawia po sobie na tyle mało wrażeń, że nie warto doń wracać nawet w myślach, film opłacalny opłacało się zobaczyć oraz film wino delektujesz się nim od samego początku, a w miarę upływu czasu, masz ochotę jedynie na więcej. Pora umierać należy do tej ostatniej, wdzięcznej kategorii. Bo babcię Anielę kocha się od pierwszego REKLAMA wejrzenia. Pora umierać to świat dziewięćdziesięcioletniej damy, tak damy (!), który jest taki jak ona sama: pełen nieokreślonego wdzięku ukrytego w błysku oczu, burzy siwych włosów, swoistej elegancji i takim sposobie bycia, przez który można dostrzec bezmiar inteligencji i wrodzonego poczucia humoru, co zawsze jest dowodem tego pierwszego. W miarę trwania Pora umierać widz zakochuje się coraz bardziej. Bo babcia Aniela to superbabka. Skoro nie chce jej się zrobić herbatki, to zawsze zostaje naleweczka. Dba o eleganckie wysławianie się ( mówi się babciu, a nie babcia; tato, a nie tata ). Ma odwagę mówić, co myśli (do wnuczki powie: jesteś gruba jak beczka i jak tak dalej pój- Havel (nie)codzienny Polski czytelnik jest ostatnio zalewany wywiadami-rzekami z politykami z naszego podwórka. A tu pojawia się nowa propozycja z Czech Tylko krótko, proszę Vaclava Havla. Prezydenckie wspomnienia pisarza i dramaturga, które nareszcie są ciekawą alternatywą dla tych, którzy mają dosyć czytania o politycznej rzeczywistości w skali 1:1. Rozmowy przeplatane są fragmentami pamiętnika i służbowymi notatkami do najbliższych współpracowników. Obowiązki sprawującego najwyższy urząd w państwie zostają zderzone z codziennością na Hradczanach i prywatnym życiem Havla. To zderzenie pozwala zobaczyć w nim normalnego człowieka, któremu nieobce są na przykład kłopoty z drukarką. W dodatku ma własne zdanie na temat nowego kształtu Szerokiego Korytarza w prezydenckim pałacu ( wyszedł powiatowy dom kultury z czasów normalizacji ). A od czasu do czasu czuje się po prostu zgaszony, wypalony, oklapły. Pozwala sobie na wyznania i komentarze, pełne humoru dzie nie znajdziesz żadnego absztyfikanta ), jednak na co dzień nieczęsto usłyszy jej nikt inny, niż ukochany pies, Fela. Nazbyt rzadko jedyny syn Walduś znajduje dla niej czas, a telefon zazwyczaj przestaje dzwonić w momencie, gdy podnosi słuchawkę. Więc Fela jest i powiernikiem, i pocieszycielem, i często jedynym towarzyszem codzienności. I tak samo jak jego Pani nie będzie potrzebował do szczęścia więcej, niż to, co tak naprawdę może go uszczęśliwić: chętniej zje kanapkę z masłem niż karmę dla psów ( nie jesteś trendy mój drogi co w odpowiedzi usłyszy Fela). Wszystko w życiu Anieli jest takie jak ona sama: normalne, a jednocześnie pełne trudnego do uchwycenia ciepła, które opromieniowuje widza, zachwyca go i uwodzi. Dlatego ten film jest bardzo ważny. W dobie kolorów, szybkości, natłoku informacji, swą prostą czarno-białą formą pokazuje, co jest w życiu ważne. Jest swoistym moralnym drogowskazem, który w sposób równie mało skomplikowany jak kompilacja wspomnianych barw, pokazuje troszkę jak żyć, by tym życiem się cieszyć. A już kreacja Danuty Szaflarskiej, wcielającej się w postać Anieli, jest warta wzniesienia niejednego toastu. Zatem na zdrowie! Pora umierać, reż. Dorota Kędzierzawska, grają m.in. Danuta Szaflarska, Krzysztof Globisz Marzena Indra i dystansu. Chociaż twierdzi, że bulwarowość to pierwsza dziedzina, w której Czechy przegoniły Zachód. Zresztą na temat samego Zachodu i współczesności jest dużo błyskotliwych spostrzeżeń z perspektywy nie tylko wybitnego polityka, ale także człowieka literatury. Stąd ten chwilami luźny styl. Jest potrzebny, bo pozwala czytelnikowi odetchnąć od wielkiej światowej polityki, w której były prezydent tak zręcznie się obraca. W zapiskach sprzed dwóch lat, na wiadomość o zajęciu trzeciego miejsca w wyborze największego Czecha, Havel pisze z pokorą: Pomyślałem, że raczej zasługuję na tytuł największego głupca. To zdanie w ustach wielu polskich polityków niestety mogłoby zostać odczytane jako rozbrajająca szczerość. Vaclav Havel, Tylko krótko, proszę, przeł. Andrzej Jagodziński, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007 Anna Grzywacz Autoterapia Jako dwudziestolatka Joan Didion nie potrafiła zrozumieć, dlaczego wdowa po Dylanie Thomasie zdecydowała się napisać książkę po jego śmierci. Czterdzieści lat później, ona sama, po nagłym odejściu męża i w trakcie choroby córki Quintany, publikuje Rok magicznego myślenia. Utratę najbliższej osoby można przeżywać na różne sposoby. Nie ma jednej określonej definicji zachowań. Didion długo szukała przykładów w literaturze u Thomasa Manna, W. H. Audena czy C. S. Lewisa. Odnosiła się także do świata zwierząt (na przykład delfiny po utracie partnera odmawiają jedzenia) i naukowych wyjaśnień. Książka Didion będąca relacją 12 miesięcy jej życia, przejmuje, przemawia do nas siłą szczegółu, detalicznych opisów szpitalnych wizyt u córki i odtworzonym, co do minuty, ostatnim dniem życia jej męża Johna. Autorce udało się z zapisu traumatycznych doświadczeń, irracjonalnych zachowań, zaskakujących przemyśleń i ciągłych prób zrozumienia śmierci stworzyć mądry, przejmujący i bardzo potrzebny kawałek literatury. W 2005 roku Didion otrzymała za Rok magicznego myślenia National Book Award w kategorii literatura faktu. Jednak książkę można odbierać jako autobiografię albo nawet rodzaj autoterapii oswajania się z faktem, który jest nieodwracalny, poprzez słowa. Na spotkaniu promującym książkę Didion w Nowym Jorku przyszła Agata Tuszyńska, którą tak, jak kiedyś amerykańską pisarkę dziwiły motywy obnoszenia się ze śmiercią swojego męża. Niedługo potem ukazują się jej Ćwiczenia z utraty. Joan Didion, Rok magicznego myślenia, przeł. Hanna Pasierska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2007 Anna Grzywacz 22

13

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik! 30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik! Witaj w trzydziestodniowym wyzwaniu: Naucz się prowadzić dziennik! Wydrukuj sobie cały arkusz, skrupulatnie każdego dnia uzupełniaj go i wykonuj zadania

Bardziej szczegółowo

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze. Przedmowa Kiedy byłem mały, nawet nie wiedziałem, że jestem dzieckiem specjalnej troski. Jak się o tym dowiedziałem? Ludzie powiedzieli mi, że jestem inny niż wszyscy i że to jest problem. To była prawda.

Bardziej szczegółowo

Rozmowa ze sklepem przez telefon

Rozmowa ze sklepem przez telefon Rozmowa ze sklepem przez telefon - Proszę Pana, chciałam Panu zaproponować opłacalny interes. - Tak, słucham, o co chodzi? - Dzwonię w imieniu portalu internetowego AmigoBONUS. Pan ma sklep, prawda? Chciałam

Bardziej szczegółowo

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr ) AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr 4-5 2009) Ten popularny aktor nie lubi udzielać wywiadów. Dla nas jednak zrobił wyjątek. Beata Rayzacher:

Bardziej szczegółowo

Poradnik opracowany przez Julitę Dąbrowską.

Poradnik opracowany przez Julitę Dąbrowską. Poradnik opracowany przez Julitę Dąbrowską. Pobrany ze strony www.kalitero.pl. Masz pytania skontaktuj się ze mną. Dokument stanowi dzieło w rozumieniu polskich i przepisów prawa. u Zastanawiasz się JAK

Bardziej szczegółowo

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej: POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej: Ania (23 l.) Gdybym tylko mogła, nie słuchałabym wiadomości o polityce. Nie interesuje mnie to

Bardziej szczegółowo

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!! W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!! W dniu 30-04-2010 roku przeprowadziłem wywiad z moim opą -tak nazywam swojego holenderskiego dziadka, na bardzo polski temat-solidarność. Ten dzień jest może najlepszy

Bardziej szczegółowo

FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 )

FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 ) FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 ) Klient: Dzień dobry panu! Pracownik: Dzień dobry! W czym mogę pomóc? Klient: Pierwsza sprawa: jestem Włochem i nie zawsze jestem pewny, czy wszystko

Bardziej szczegółowo

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM KATARZYNA ŻYCIEBOSOWSKA POPICIU WYDAWNICTWO WAM Zamiast wstępu Za każdym razem, kiedy zaczynasz pić, czuję się oszukana i porzucona. Na początku Twoich ciągów alkoholowych jestem na Ciebie wściekła o to,

Bardziej szczegółowo

Wizyta w Gazecie Krakowskiej

Wizyta w Gazecie Krakowskiej Wizyta w Gazecie Krakowskiej fotoreportaż 15.04.2013 byliśmy w Gazecie Krakowskiej w Nowym Sączu. Dowiedzieliśmy, się jak ciężka i wymagająca jest praca dziennikarza. Opowiedzieli nam o tym pan Paweł Szeliga

Bardziej szczegółowo

mnw.org.pl/orientujsie

mnw.org.pl/orientujsie mnw.org.pl/orientujsie Każdy związek oparty na miłości i szacunku zasługuje na szczególną opiekę i ochronę państwa. natalia i marek Czy osobom hetero jest teraz lepiej, bo lesbijkom, gejom i osobom bi

Bardziej szczegółowo

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem Jesper Juul Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem Dzieci od najmłodszych lat należy wciągać w proces zastanawiania się nad różnymi decyzjami i zadawania sobie pytań w rodzaju: Czego chcę? Na co

Bardziej szczegółowo

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM? 3 ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM? Czy potrzeby Twoich rodziców są ważniejsze niż Twoje? Czy kłócisz się z mężem o wizyty u mamy i taty? A może masz wrażenie, że Twoi rodzice nie zauważyli,

Bardziej szczegółowo

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK Opracowała Gimnazjum nr 2 im. Ireny Sendlerowej w Otwocku Strona 1 Młodzież XXI wieku problemy stare, czy nowe, a może stare po nowemu? Co jest największym

Bardziej szczegółowo

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014 Imię i nazwisko Klasa III Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014 Zestaw humanistyczny Kurs fotografii Instrukcja dla ucznia 1. Wpisz swoje imię i nazwisko oraz klasę. 2. Bardzo uważnie czytaj tekst

Bardziej szczegółowo

WARSZTATY pociag j do jezyka j. dzień 1

WARSZTATY pociag j do jezyka j. dzień 1 WARSZTATY pociag j do jezyka j dzień 1 POCIĄG DO JĘZYKA - dzień 1 MOTYWACJA Z SERCA Ach, o ile łatwiejsze byłoby życie, gdybyśmy dysponowali niekończącym się źródłem motywacji do działania. W nauce języków

Bardziej szczegółowo

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2 PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2 (Redaktor) Witam państwa w audycji Blisko i daleko. Dziś o podróżach i wycieczkach będziemy rozmawiać z gośćmi. Zaprosiłem panią Iwonę, panią Sylwię i pana Adama, żeby opowiedzieli

Bardziej szczegółowo

Copyright 2015 Monika Górska

Copyright 2015 Monika Górska 1 To jest moje ukochane narzędzie, którym posługuję się na co dzień w Fabryce Opowieści, kiedy pomagam swoim klientom - przede wszystkim przedsiębiorcom, właścicielom firm, ekspertom i trenerom - w taki

Bardziej szczegółowo

Ile "zarobiłem" przez 3 miesiące prowadzenia bloga? (case study + 4 porady)

Ile zarobiłem przez 3 miesiące prowadzenia bloga? (case study + 4 porady) Maciej Wojtas Ile "zarobiłem" przez 3 miesiące prowadzenia bloga? (case study + 4 porady) made with Ile "zarobiłem" przez 3 miesiące prowadzenia bloga? (case study + 4 porady) 3 miesiące to data graniczna.

Bardziej szczegółowo

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1) FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1) Turysta: Dzień dobry! Kobieta: Dzień dobry panu. Słucham? Turysta: Jestem pierwszy raz w Krakowie i nie mam noclegu. Czy mogłaby mi Pani polecić jakiś hotel?

Bardziej szczegółowo

mnw.org.pl/orientujsie

mnw.org.pl/orientujsie mnw.org.pl/orientujsie Jesteśmy razem, kochamy się. Oczywiście, że o tym mówimy! Ale nie zawsze jest to łatwe. agata i marianna Określenie bycie w szafie nie brzmi specjalnie groźnie, ale potrafi być naprawdę

Bardziej szczegółowo

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy Miesiąc:. Punkt 1: Wyznacz Twoje 20 minut z finansami Moje 20 minut na finanse to: (np. Pn-Pt od 7:00 do 7:20, So-Ni od 8:00 do 8:20) Poniedziałki:.. Wtorki:... Środy:. Czwartki: Piątki:. Soboty:.. Niedziele:...

Bardziej szczegółowo

Grupa Wydawnicza Gazet Lokalnych

Grupa Wydawnicza Gazet Lokalnych Grupa Wydawnicza Gazet Lokalnych Od 2004 r. www.extrapolska.pl Wydawnictwo Gazet Regionalnych Spółka Extra Media jest wydawnictwem w 100% z kapitałem polskim, od ponad 10 lat działającym na krajowym rynku

Bardziej szczegółowo

Copyright 2015 Monika Górska

Copyright 2015 Monika Górska 1 Wiesz jaka jest różnica między produktem a marką? Produkt się kupuje a w markę się wierzy. Kiedy używasz opowieści, budujesz Twoją markę. A kiedy kupujesz cos markowego, nie zastanawiasz się specjalnie

Bardziej szczegółowo

Temat nr 1: Kosztorysowanie i ofertowanie Wprowadzenie. Kosztorysowanie w budownictwie

Temat nr 1: Kosztorysowanie i ofertowanie Wprowadzenie. Kosztorysowanie w budownictwie Temat nr 1: Kosztorysowanie i ofertowanie Wprowadzenie Kosztorysowanie w budownictwie Jesteś sprzedawcą - doradcą, przychodzi potencjalny Klient do Twojej firmy Jak go obsłużysz? Kosztorysowanie i ofertowanie

Bardziej szczegółowo

JAK BYĆ SELF - ADWOKATEM

JAK BYĆ SELF - ADWOKATEM JAK BYĆ SELF - ADWOKATEM Opracowane na podstawie prezentacji Advocates in Action, Dorota Tłoczkowska Bycie self adwokatem (rzecznikiem) oznacza zabieranie głosu oraz robienie czegoś w celu zmiany sytuacji

Bardziej szczegółowo

Część 4. Wyrażanie uczuć.

Część 4. Wyrażanie uczuć. Część. Wyrażanie uczuć. 3 5 Tłumienie uczuć. Czy kiedykolwiek tłumiłeś uczucia? Jeżeli tak, to poniżej opisz jak to się stało 3 6 Tajemnica zdrowego wyrażania uczuć! Używanie 'Komunikatów JA'. Jak pewnie

Bardziej szczegółowo

Jak Zarobić Na Fakcie Własnego Rozwoju I Edukacji. Czyli propozycja, której NIKT jeszcze nie złożył w e-biznesie ani w Polsce ani na świecie.

Jak Zarobić Na Fakcie Własnego Rozwoju I Edukacji. Czyli propozycja, której NIKT jeszcze nie złożył w e-biznesie ani w Polsce ani na świecie. Jak Zarobić Na Fakcie Własnego Rozwoju I Edukacji Czyli propozycja, której NIKT jeszcze nie złożył w e-biznesie ani w Polsce ani na świecie. Przede wszystkim dziękuję Ci, że chciałeś zapoznać się z moją

Bardziej szczegółowo

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch 1 2 Spis treści Wstęp......6 Rozdział I: Co wpływa na to, jakim jesteś ojcem?...... 8 Twoje korzenie......8 Stereotypy.... 10 1. Dziecku do prawidłowego rozwoju wystarczy matka.... 11 2. Wychowanie to

Bardziej szczegółowo

Piaski, r. Witajcie!

Piaski, r. Witajcie! Piszemy listy Witajcie! Na początek pozdrawiam Was serdecznie. Niestety nie znamy się osobiście ale jestem waszą siostrą. Bardzo się cieszę, że rodzice Was adoptowali. Mieszkam w Polsce i dzieli nas ocean.

Bardziej szczegółowo

Cena 24,90 zł. K U R S DZIENNIKARSTWA DLA SAMOUKÓW Małgorzata Karolina Piekarska

Cena 24,90 zł. K U R S DZIENNIKARSTWA DLA SAMOUKÓW Małgorzata Karolina Piekarska MAŁGORZATA KAROLINA PIEKARSKA Z zawodu dziennikarka prasowa i telewizyjna oraz pisarka, autorka powieści dla młodzieży. Z zamiłowania blogerka, której blog W świecie absurdów zyskał ponad 3 mln odsłon.

Bardziej szczegółowo

Nasza edukacja nie skończyła się wraz z otrzymaniem dyplomu ze studiów czy szkoły średniej Uczymy

Nasza edukacja nie skończyła się wraz z otrzymaniem dyplomu ze studiów czy szkoły średniej Uczymy odc. 12 W CO INWESTUJESZ? Możliwości lokowania pieniędzy jest wiele. Można kupić nieruchomości na wynajem, można zainwestować na giełdzie, w złocie, czy też w udziałach dobrze prosperującej firmy. A czy

Bardziej szczegółowo

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK Upadłam Nie mogę Nie umiem Wstać Sama po ziemi stąpam w snach Sama, samiutka próbuję wstać. Nie umiem Chcę się odezwać Nie wiem do kogo Sama tu jestem, nie ma nikogo Wyciągam

Bardziej szczegółowo

Tytuł ebooka Przyjmowanie nowego wpisujesz i zadajesz styl

Tytuł ebooka Przyjmowanie nowego wpisujesz i zadajesz styl Tytuł ebooka Przyjmowanie nowego wpisujesz i zadajesz styl pracownika Tytuł do pracy ebooka Jak prowadzić rozmowę kwalifikacyjną Jak powinny brzmieć pytania rekrutacyjne w razie potrzeby podtytuł Jak zorganizować

Bardziej szczegółowo

TEST TKK TWÓJ KAPITAŁ KARIERY

TEST TKK TWÓJ KAPITAŁ KARIERY 0 Rozpoznawanie predyspozycji zawodowych i zainteresowań - życiowym drogowskazem dla młodzieży TEST TKK TWÓJ KAPITAŁ KARIERY KLASA III 1 Zestaw testów powstał w wyniku realizacji projektu: Rozpoznawanie

Bardziej szczegółowo

PERSONA. PRZEWIDYWANY CZAS PRACY: minut

PERSONA. PRZEWIDYWANY CZAS PRACY: minut Opiszcie Waszego Użytkownika uwzględniając jak najwięcej szczegółów. Obserwujcie, rozmawiajcie, pytajcie by stworzyć profil Użytkownika jak najbliższy rzeczywistości. Możecie dodać informacje wykraczające

Bardziej szczegółowo

Temat nr 1: Kosztorysowanie i ofertowanie Wprowadzenie. Podstawy kosztorysowania

Temat nr 1: Kosztorysowanie i ofertowanie Wprowadzenie. Podstawy kosztorysowania Temat nr 1: Kosztorysowanie i ofertowanie Wprowadzenie Podstawy kosztorysowania Jesteś sprzedawcą - doradcą, przychodzi potencjalny Klient do Twojej firmy Jak go obsłużysz? Kosztorysowanie i ofertowanie

Bardziej szczegółowo

Program lojalnościowy w Hufcu ZHP Katowice

Program lojalnościowy w Hufcu ZHP Katowice Program lojalnościowy w Hufcu ZHP Katowice Co z tego będziesz miał, jak to działa i dlaczego, i co do tego ma hufiec Karolina Chrobok Program, którego dotyczy ta prezentacja jest częścią programu ogólnoświatowego

Bardziej szczegółowo

Rodzicu! Czy wiesz jak chronić dziecko w Internecie?

Rodzicu! Czy wiesz jak chronić dziecko w Internecie? Rodzicu! Czy wiesz jak chronić dziecko w Internecie? Okazuje się, że nie trzeba do tego wcale wiedzy komputerowej. Wśród przedstawionych rad nie ma bowiem ani jednej, która by takiej wiedzy wymagała. Dowiedz

Bardziej szczegółowo

2A. Który z tych wzorów jest dla P. najważniejszy? [ANKIETER : zapytać tylko o te kategorie, na które

2A. Który z tych wzorów jest dla P. najważniejszy? [ANKIETER : zapytać tylko o te kategorie, na które 1. Gdyby miał P. urządzać mieszkanie, to czy byłoby dla P. wzorem [ANKIETER odczytuje wszystkie opcje, respondent przy każdej z nich odpowiada tak/nie, rotacja] 1.1 To, jak wyglądają mieszkania w serialach,

Bardziej szczegółowo

Komunikacja i media. Komunikacja jest częścią każdego działania, w zależności od ich rodzaju, można mówić o różnych jej poziomach.

Komunikacja i media. Komunikacja jest częścią każdego działania, w zależności od ich rodzaju, można mówić o różnych jej poziomach. Komunikacja i media Uczniowie i uczennice mogą inicjować powstawanie i prowadzić szkolne media, istnieje przynajmniej jeden środek przekazu dla społeczności uczniowskiej. Władze SU i dyrekcja dbają o to,

Bardziej szczegółowo

Hektor i tajemnice zycia

Hektor i tajemnice zycia François Lelord Hektor i tajemnice zycia Przelozyla Agnieszka Trabka WYDAWNICTWO WAM Był sobie kiedyś chłopiec o imieniu Hektor. Hektor miał tatę, także Hektora, więc dla odróżnienia rodzina często nazywała

Bardziej szczegółowo

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni Biblia dla Dzieci przedstawia Kobieta Przy Studni Autor: Edward Hughes Ilustracje: Lazarus Redakcja: Ruth Klassen Tłumaczenie: Joanna Kowalska Druk i oprawa: Bible for Children www.m1914.org 2014 Bible

Bardziej szczegółowo

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni Biblia dla Dzieci przedstawia Kobieta Przy Studni Autor: Edward Hughes Ilustracje: Lazarus Redakcja: Ruth Klassen Tłumaczenie: Joanna Kowalska Druk i oprawa: Bible for Children www.m1914.org 2014 Bible

Bardziej szczegółowo

FILM - BANK (A2 / B1)

FILM - BANK (A2 / B1) FILM - BANK (A2 / B1) Pierre i Maria: Dzień dobry Pani! Pracownik: Dzień dobry! W czym mogę pomóc? Pierre: Jesteśmy zainteresowani założeniem konta w Państwa banku. Pochodzimy z Francji, ale teraz mieszkamy

Bardziej szczegółowo

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii. Rok 2017. Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii. Czego dowiemy się o podejrzanych? Jak potoczy się śledztwo? Czy przyznają się do winy? 1/5 Pierwszym oskarżonym będzie Profesor Tomasz

Bardziej szczegółowo

WYBORCZY PIERWSZY RAZ

WYBORCZY PIERWSZY RAZ Wyniki ankiety przeprowadzonej wśród licealistów z okazji Światowego Dnia Wyborów w 21 roku WYBORCZY PIERWSZY RAZ prezentację przygotował mgr Paweł Raźny STUDENCKIE KOŁO NAUKOWE PRAWA WYBORCZEGO UMK WYBORCZY

Bardziej szczegółowo

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Czy na pewno jesteś szczęśliwy? Czy na pewno jesteś szczęśliwy? Mam na imię Kacper i mam 40 lat. Kiedy byłem małym chłopcem nigdy nie marzyłem o dalekich podróżach. Nie fascynował mnie daleki świat i nie chciałem podróżować. Dobrze się

Bardziej szczegółowo

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś?

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś? Marcin Budnicki Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś? Uczę się w zespole szkół Nr 1 im. Komisji Edukacji Narodowej. Jestem w liceum o profilu sportowym. Jakie masz plany na przyszłość?

Bardziej szczegółowo

Miasto i Gmina Siewierz - http://www.siewierz.pl/ Data umieszczenia informacji: 2007-10-26 08:42:24

Miasto i Gmina Siewierz - http://www.siewierz.pl/ Data umieszczenia informacji: 2007-10-26 08:42:24 Miasto i Gmina Siewierz - http://www.siewierz.pl/ Data umieszczenia informacji: 2007-10-26 08:42:24 Dziennikarska kuźnia talentów Na zaproszenie Zespołu Szkół Siewierzu gimnazjaliści z terenu naszej gminy

Bardziej szczegółowo

REKLAMA. TRYB ROZKAZUJĄCY AUDIO A2 / B1. (wersja dla studentów)

REKLAMA. TRYB ROZKAZUJĄCY AUDIO A2 / B1. (wersja dla studentów) REKLAMA. TRYB ROZKAZUJĄCY AUDIO A2 / B1 (wersja dla studentów) Reklama jest obecna wszędzie w mediach, na ulicy, w miejscach, w których uczymy się, pracujemy i odpoczywamy. Czasem pomaga nam w codziennych

Bardziej szczegółowo

Spersonalizowany Plan Biznesowy

Spersonalizowany Plan Biznesowy Spersonalizowany Plan Biznesowy Zarabiaj pieniądze poprzez proste dzielenie się tym unikalnym pomysłem. DUPLIKOWANIE TWOJEGO BIZNESU EN101 W En101, usiłowaliśmy wyjąć zgadywanie z marketingu. Poniżej,

Bardziej szczegółowo

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych dr Renata Maciejewska Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie Struktura próby według miasta i płci Lublin Puławy Włodawa Ogółem

Bardziej szczegółowo

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka To My! Wydanie majowe! W numerze: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka Redakcja gazetki: redaktor naczelny - Julia Duchnowska opiekunowie - pan

Bardziej szczegółowo

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 3, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 3, s. 1 KARTA:... Z KLASY:... polonistyczna Ad@ i J@ś na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet, s. Nasze szkolne sprawy Przeczytajcie tekst opowiadania z podziałem na role. Zwróć uwagę na zachowanie bohaterów.

Bardziej szczegółowo

Obecny model edukacji głuchych: plusy i minusy

Obecny model edukacji głuchych: plusy i minusy + Konferencja Orzecznictwo dla dzieci i młodzieży z dysfunkcją słuchu Obecny model edukacji głuchych: plusy i minusy Warszawa 16 czerwca 2014 r. Ośrodek Rozwoju Edukacji Joanna Łacheta Pracownia Lingwistyki

Bardziej szczegółowo

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków.

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków. Cześć, Jak to jest, że rzeczywistość mamy tylko jedną i czy aby na pewno tak jest? I na ile to może przydać się Tobie, na ile to może zmienić Twoją perspektywę i pomóc Tobie w osiąganiu tego do czego dążysz?

Bardziej szczegółowo

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje. Igor Siódmiak Jak wspominasz szkołę? Szkołę wspominam bardzo dobrze, miałem bardzo zgraną klasę. Panowała w niej bardzo miłą atmosfera. Z nauczycielami zawsze można było porozmawiać. Kto był Twoim wychowawcą?

Bardziej szczegółowo

ISBN

ISBN Copyright by Wydawnictwo ASTRUM Sp. z o.o. Wrocław 2006 Wszelkie prawa zastrzeżone Redakcja Marcin Kosiński Redakcja techniczna Elżbieta Bursztynowicz Projekt okładki Piotr Bień Wydanie I Żadna część tej

Bardziej szczegółowo

EKONOMIA SŁUCHANIE (A2)

EKONOMIA SŁUCHANIE (A2) EKONOMIA SŁUCHANIE (A2) Witam państwa! Dziś w naszej audycji porozmawiamy o tym jak inwestować, żeby nie stracić, jak oszczędzać i jak radzić sobie w trudnych czasach. Do studia zaprosiłam eksperta w dziedzinie

Bardziej szczegółowo

Postawy gimnazjalistów wobec literatury

Postawy gimnazjalistów wobec literatury Postawy gimnazjalistów wobec literatury dr hab. prof. UJ Anna Janus-Sitarz Wyniki badania: Dydaktyka literatury i języka polskiego w świetle nowej podstawy programowej Warszawa, 13-14 marca 2015 r. Szkolne

Bardziej szczegółowo

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy? Praga Cieszyłam się jak dziecko. Po tylu latach Doczekałam się. Mój mąż spytał mnie: Jaki chcesz prezent na rocznicę?. Czy chce pani powiedzieć, że nigdy wcześniej? Jakby pan wiedział, przez pięćdziesiąt

Bardziej szczegółowo

PERSONA. PRZEWIDYWANY CZAS PRACY: minut

PERSONA. PRZEWIDYWANY CZAS PRACY: minut Opiszcie Waszego Użytkownika uwzględniając jak najwięcej szczegółów. Obserwujcie, rozmawiajcie, pytajcie by stworzyć profil Użytkownika jak najbliższy rzeczywistości. Możecie dodać informacje wykraczające

Bardziej szczegółowo

Test mocny stron. 1. Lubię myśleć o tym, jak można coś zmienić, ulepszyć. Ani pasuje, ani nie pasuje

Test mocny stron. 1. Lubię myśleć o tym, jak można coś zmienić, ulepszyć. Ani pasuje, ani nie pasuje Test mocny stron Poniżej znajduje się lista 55 stwierdzeń. Prosimy, abyś na skali pod każdym z nich określił, jak bardzo ono do Ciebie. Są to określenia, które wiele osób uznaje za korzystne i atrakcyjne.

Bardziej szczegółowo

8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia

8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia http://produktywnie.pl RAPORT 8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia Jakub Ujejski Powered 1 by PROINCOME Jakub Ujejski Wszystkie prawa zastrzeżone. Strona 1 z 10 1. Wstawaj wcześniej Pomysł, wydawać

Bardziej szczegółowo

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu Irena Sidor-Rangełow Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu Copyright by Irena Sidor-Rangełowa Projekt okładki Slavcho Rangelov ISBN 978-83-935157-1-4 Wszelkie prawa zastrzeżone.

Bardziej szczegółowo

Piotr Elsner odebrał nagrody w Pałacu Prezydenckim

Piotr Elsner odebrał nagrody w Pałacu Prezydenckim Piotr Elsner odebrał nagrody w Pałacu Prezydenckim Piotr Elsner, uczeń Szkoły Podstawowej im. Jana Brzechwy w Nowej Wsi Ełckiej, zajął trzecie miejsce w konkursie Mój Szkolny Kolega z Misji. Wczoraj, wspólnie

Bardziej szczegółowo

POLinfo.eu. O co chodzi z tym portalem? czyli dlaczego powinieneś włączyć się w tworzenie POLinfo.eu. Pomagamy rozwijać potencjał Juniorów

POLinfo.eu. O co chodzi z tym portalem? czyli dlaczego powinieneś włączyć się w tworzenie POLinfo.eu. Pomagamy rozwijać potencjał Juniorów 1 O co chodzi z tym portalem? czyli dlaczego powinieneś włączyć się w tworzenie 2 Bo Lubimy uczyć się z Internetu; Chcemy mieć więcej źródeł informacji; Może być przejrzysty; Wiedza może ważyć w bajtach

Bardziej szczegółowo

projekt biznesowy Mini-podręcznik z ćwiczeniami

projekt biznesowy Mini-podręcznik z ćwiczeniami DARMOWY FRAGMENT projekt biznesowy Mini-podręcznik z ćwiczeniami Od Autorki Cześć drogi Czytelniku! Witaj w darmowym fragmencie podręcznika Jak zacząć projekt biznesowy?! Jego pełna wersja, zbiera w jednym

Bardziej szczegółowo

Dzień dobry panie Adamie, proszę usiąść. No, to proszę dać mi ten wynik.

Dzień dobry panie Adamie, proszę usiąść. No, to proszę dać mi ten wynik. Dzień dobry panie Adamie, proszę usiąść. No, to proszę dać mi ten wynik. Panie Adamie, test przesiewowy i test potwierdzenia wykazały, że jest pan zakażony wirusem HIV. MAM AIDS??! Wiemy teraz, że jest

Bardziej szczegółowo

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży. Ankieta Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży www.fundamentywiary.pl Pytania ankiety i instrukcje Informacje wstępne Wybierz datę przeprowadzenia ankiety w czasie typowego spotkania grupy młodzieżowej.

Bardziej szczegółowo

Transkrypcja wideo: Co warto wiedzieć o sprzedaży mieszanej? Q&A https://www.youtube.com/watch?v=hwfkiyitvqa

Transkrypcja wideo: Co warto wiedzieć o sprzedaży mieszanej? Q&A https://www.youtube.com/watch?v=hwfkiyitvqa Transkrypcja wideo: Co warto wiedzieć o sprzedaży mieszanej? Q&A https://www.youtube.com/watch?v=hwfkiyitvqa Anna Pisu - infakt.pl: Cześć! W dzisiejszym odcinku księgowego Q&A doradca podatkowy infaktu

Bardziej szczegółowo

Ilustracje. Kasia Ko odziej. Nasza Księgarnia

Ilustracje. Kasia Ko odziej. Nasza Księgarnia Ilustracje Kasia Ko odziej Nasza Księgarnia Copyright by Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2014 Text by Katarzyna Majgier 2014 Projekt okładki i ilustracje Kasia Kołodziej 1. Wyobraźnia cioci Gosi

Bardziej szczegółowo

Co to jest komunikat? Zadanie 1

Co to jest komunikat? Zadanie 1 Co to jest komunikat? Zadanie 1 Pomysł na lekcję Dzieci będą miały okazję wspólnie zdefiniować słowo komunikat, wcielić się w role nadawców i odbiorców; odkryć, w których mediach nadawane są komunikaty,

Bardziej szczegółowo

SŁUCHANIE B1/B2. Fragment artykułu Są w Polsce dobrzy ludzie z importu (Krzysztof Rajczyk, Pani domu???)

SŁUCHANIE B1/B2. Fragment artykułu Są w Polsce dobrzy ludzie z importu (Krzysztof Rajczyk, Pani domu???) SŁUCHANIE B1/B2 Fragment artykułu Są w Polsce dobrzy ludzie z importu (Krzysztof Rajczyk, Pani domu???) Warszawski Ursynów w niczym nie przypomina jej rodzinnego Tokio. A jednak polubiła to wielkie blokowisko,

Bardziej szczegółowo

Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole A D E L E F A B E R E L A I N E M A Z L I S H

Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole A D E L E F A B E R E L A I N E M A Z L I S H Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole A D E L E F A B E R E L A I N E M A Z L I S H ZAMIAST ZAPRZECZAĆ UCZUCIOM NAZWIJ JE ZAMIAST -Tu jest za dużo słów. -Bzdura. Wszystkie słowa są łatwe.

Bardziej szczegółowo

Czym są Smaki z Polski? Zespół Smaki z Polski

Czym są Smaki z Polski? Zespół Smaki z Polski Czym są Smaki z Polski? Portal Smaki z Polski powstał 28 września 2013. Mamy apetyt stworzyć miejsce, w którym wszyscy ci, którzy lubią dobrze zjeść będą się czuli jak w najlepszej restauracji na świecie.

Bardziej szczegółowo

Ankieta dla ucznia kandydata na beneficjentów projektu. Europraktyki autostradą do zawodowego sukcesu młodzieży POWERVET PL01-KA

Ankieta dla ucznia kandydata na beneficjentów projektu. Europraktyki autostradą do zawodowego sukcesu młodzieży POWERVET PL01-KA Ankieta dla ucznia kandydata na beneficjentów projektu Europraktyki autostradą do zawodowego sukcesu młodzieży POWERVET-2016-1-PL01-KA102-25904 Imię:. Nazwisko:. Branża:. Zawód:.. (PO WER) I. Część językowa.

Bardziej szczegółowo

Indywidualny Zawodowy Plan

Indywidualny Zawodowy Plan Indywidualny Zawodowy Plan Wstęp Witaj w Indywidualnym Zawodowym Planie! Zapraszamy Cię do podróży w przyszłość, do stworzenia swojego własnego planu działania, indywidualnego pomysłu na życie i pracę

Bardziej szczegółowo

5. Wykonanie gazetki pod hasłem: Zanim zostali znanymi twórcami r.

5. Wykonanie gazetki pod hasłem: Zanim zostali znanymi twórcami r. 5. Wykonanie gazetki pod hasłem: Zanim zostali znanymi twórcami 5.02.2015r. Po kilku miesiącach przygotowaliśmy kolejną gazetkę naścienną. Tym razem dotyczyła znanych i powszechnie cenionych twórców, którzy

Bardziej szczegółowo

W otwartej Europie wszystkie języki są ważne

W otwartej Europie wszystkie języki są ważne W otwartej Europie wszystkie języki są ważne www.valuemultilingualism.org Tytuł: Dziennik Czas realizacji: 1 godzina lekcyjna na wprowadzenie do zadania Czas na wykonanie zadania określony przez nauczyciela

Bardziej szczegółowo

WERSJA: A ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

WERSJA: A ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2. WERSJA: A ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2. MĘŻCZYŹNI GF1 Przeczytam teraz Panu krótkie opisy różnych ludzi. Proszę wysłuchać każdego opisu

Bardziej szczegółowo

autorska KLASA MEDIALNA Liceum Ogólnokształcące Nr I im. Danuty Siedzikówy Inki we Wrocławiu

autorska KLASA MEDIALNA Liceum Ogólnokształcące Nr I im. Danuty Siedzikówy Inki we Wrocławiu autorska KLASA MEDIALNA Liceum Ogólnokształcące Nr I im. Danuty Siedzikówy Inki we Wrocławiu Dziś środki masowego przekazu to nie tylko prasa, radio i telewizja, kino. Od kilku lat trwa multimedializacja

Bardziej szczegółowo

Poznaj swojego klienta Stwórz AVATAR

Poznaj swojego klienta Stwórz AVATAR Poznaj swojego klienta Stwórz AVATAR str. 1 Poznaj swojego klienta - stwórz Avatar Avatar klienta to nic innego jak wzięcie pod lupę Twoich klientów lub potencjalnych klientów oraz dokładna ich analiza.

Bardziej szczegółowo

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r. Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej 29.01.2017r. - 04.02.2017r. Dzień I - 29.01.2017r. O północy przyjechałam do Berlina. Stamtąd FlixBusem pojechałam do Hannoveru. Tam już czekała na mnie

Bardziej szczegółowo

TRENER MARIUSZ MRÓZ - JEDZ TO, CO LUBISZ I WYGLĄDAJ JAK CHCESZ!

TRENER MARIUSZ MRÓZ - JEDZ TO, CO LUBISZ I WYGLĄDAJ JAK CHCESZ! TRENER MARIUSZ MRÓZ - JEDZ TO, CO LUBISZ I WYGLĄDAJ JAK CHCESZ! Witaj! W tym krótkim PDFie chcę Ci wytłumaczyć dlaczego według mnie jeżeli chcesz wyglądać świetnie i utrzymać świetną sylwetkę powinieneś

Bardziej szczegółowo

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki BARBARA PARK Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki Przełożyła Magdalena Koziej Ilustrowała Denise Brunkus Nasza Księgarnia Cody emu, który spóźnił się na autobus i zainspirował mnie do napisania tej książki

Bardziej szczegółowo

Zebrana w ten sposób baza może zapewnić stałe źródło dochodów i uniezależni Cię od płatnych reklam i portali zakupów grupowych.

Zebrana w ten sposób baza może zapewnić stałe źródło dochodów i uniezależni Cię od płatnych reklam i portali zakupów grupowych. Witaj! W poprzedniej części pisałem o tym jak ważne jest to, aby strona internetowa wyposażona była w odpowiednie narzędzia do zbierania adresów e-mail potencjalnych klientów. Zebrana w ten sposób baza

Bardziej szczegółowo

To wszystko dla Ciebie!

To wszystko dla Ciebie! To wszystko dla Ciebie! Cześć, usiądź wygodnie i uważnie przeczytaj, bo mam Ci do powiedzenia coś ważnego. Dziś po raz pierwszy odważyłam się napisać wprost do Ciebie, mojego czytelnika. To Ty jesteś tu

Bardziej szczegółowo

DLACZEGO WARTO WSPÓŁPRACOWAĆ Z DUŻE PODRÓŻE?

DLACZEGO WARTO WSPÓŁPRACOWAĆ Z DUŻE PODRÓŻE? DLACZEGO WARTO WSPÓŁPRACOWAĆ Z DUŻE PODRÓŻE? Duże Podróże to blog podróżniczy na którym zamieszczam relacje ze swoich wypraw w formie dopracowanych pod każdym względem opowieści. Porusza również tematy

Bardziej szczegółowo

ODKRYWCZE STUDIUM BIBLIJNE

ODKRYWCZE STUDIUM BIBLIJNE ODKRYWCZE STUDIUM BIBLIJNE EWANGELI JANA 6:44-45 Nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który mnie posłał, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Napisano bowiem u proroków: I będą

Bardziej szczegółowo

Profesjonalne CV oto podstawy dobrego życiorysu

Profesjonalne CV oto podstawy dobrego życiorysu Profesjonalne CV oto podstawy dobrego życiorysu Czy zastanawiałeś się nad tym, jak powinno wyglądać profesjonalne CV? Przeczytałeś masę poradników dostępnych w internecie i nadal nie wiesz, jak zabrać

Bardziej szczegółowo

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA autor Maciej Wojtas 1. SCENA. DZIEŃ. WNĘTRZE. 2 Biuro agencji reklamowej WNM. Przy komputerze siedzi kobieta. Nagle wpada w szał radości. Ożesz japierdziuuuuu... Szefie!

Bardziej szczegółowo

W ten dzień prowadziłem lekcję w dwóch klasach pierwszych.

W ten dzień prowadziłem lekcję w dwóch klasach pierwszych. 1.Przygotowanie Wybierając temat lekcji LDL kierowałem się moimi zainteresowaniami. Wybór nie mógł być inny niż sport. Znalazłem w Internecie nazwy różnych popularnych dyscyplin sportowych po polsku i

Bardziej szczegółowo

Zapis stenograficzny (259) 25. posiedzenie Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej w dniu 7 czerwca 2006 r.

Zapis stenograficzny (259) 25. posiedzenie Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej w dniu 7 czerwca 2006 r. ISSN 1643-2851 SENAT RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ Zapis stenograficzny (259) 25. posiedzenie Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej w dniu 7 czerwca 2006 r. VI kadencja Porządek obrad:

Bardziej szczegółowo

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca. Sposób na wszystkie kłopoty Marcin wracał ze szkoły w bardzo złym humorze. Wprawdzie wyjątkowo skończył dziś lekcje trochę wcześniej niż zwykle, ale klasówka z matematyki nie poszła mu najlepiej, a rano

Bardziej szczegółowo

Grupa docelowa: rodzice

Grupa docelowa: rodzice Wyniki badań ankietowych badania przeprowadzone przed wdrożeniem projektu Grupa docelowa: rodzice Na 37 osób uczestniczących w spotkaniu ankietę wypełniło 27 rodziców. Ankieta zawierała 9 pytań. Na pytanie

Bardziej szczegółowo

Kielce, Drogi Mikołaju!

Kielce, Drogi Mikołaju! I miejsce Drogi Mikołaju! Kielce, 02.12.2014 Mam na imię Karolina, jestem uczennicą klasy 5b Szkoły Podstawowej nr 15 w Kielcach. Uczę się dobrze. Zbliża się 6 grudnia. Tak jak każde dziecko, marzę o tym,

Bardziej szczegółowo