KURIER S ŁUPSKI. Stop elektrowniom wodnym POWIATOWY. Wichura szalała w całym powiecie słupskim. 7 str. Nie krępuj się, leć.

Transkrypt

1 596PK1A DAMNICA DĘBNICA KASZUBSKA GŁÓWCZYCE KĘPICE KOBYLNICA POTĘGOWO SMOŁDZINO SŁUPSK USTKA Wichura szalała w całym powiecie słupskim DWUTYGODNIK BEZPŁATNY NAKŁAD EGZ. 19 PAŹDZIERNIKA 2009 R. NR 19 (19)/2009 ISSN X Stop elektrowniom wodnym Słupscy wędkarze przyłączyli się do ogólnopolskiego protestu przeciwko budowie elektrowni wodnych. Zdaniem ekologów i naukowców, elektrownie wytwarzają niewiele prądu, a szkody, jakie wyrządzają przyrodzie są ogromne. List otwarty do rządu w sprawie elektrowni wodnych napisał doktor Roman Żurek z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie. Teraz do akcji włączyli się słupscy wędkarze. - Na zjeździe zarządu głównego Polskiego Związku Wędkarskiego wystąpiliśmy z inicjatywą wysłania podobnego listu do Ministerstwa Ochrony Środowiska - mówi Teodor Rudnik, prezes słupskich wędkarzy. - Wzywamy do wprowadzenia w trybie pilnym moratorium na budowę małych elektrowni wodnych z unieważnieniem pozwoleń już wydanych włącznie. Wędkarze i ekolodzy chcą nie tylko zakazać budowy nowych elektrowni. Żądają, żeby przy już istniejących wybudować przepławki lub udrożnić rzeki w ogóle. W Polsce działają 674 elektrownie wodne. 16 z nich funkcjonuje w naszym regionie. Zdaniem ich przeciwników, wytwarzają bardzo mało prądu, to zaledwie 0,5 procenta energii elektrycznej wytwarzanej w Polsce. - Starty, jakie powodują są nieporównywalnie większe twierdzi Zygmunt Wojcech, wędkarz ze Słupska. - Przez grodzenie rzek ryby nie mogą migrować i prawidłowo rozwijać się. Przy każdej elektrowni powstaje rozlewisko podobne do jeziora. Zupełnie zmienia się charakter rzeki, roślinność i gatunki ryb. Rozlewisko powstałe koło elektrowni staje się swego rodzaju osadnikiem ścieków. Strach pomyśleć, co mogłoby być, gdyby w elektrowni doszło do awarii. Zagrożenie na pewno jest ogromne. Ekolodzy twierdzą, - Udrożnienie rzek chociażby przez przepławki, jak ta w Słupsku, to szansa dla rzek twierdzi Zygmunt Wojcech. 7 str. że zakaz budowy elektrowni wprowadziło już większość krajów Unii Europejskiej na czele z Hiszpanią i Szwecją. W Polsce większość energii elektrycznej wytwarzają elektrownie węglowe. Tomasz Częścik t.czescik@agmedia.com.pl str. 2 Nie krępuj się, leć str. 3 Słupskie Pokopki str. 16 Władze aeroklubu słupskiego chcą utworzyć w Krępie Słupskiej lotnisko, przystosowane do obsługi ruchu pasażerskiego. Przedstawiły kilka wariantów rozbudowy i modernizacji, m.in. wydłużenie pasa startowego, remont infrastruktury wokół lotniska oraz drogi dojazdowej. Te zabiegi miałyby otworzyć lotnisko dla niewielkiego ruchu pasażerskiego. Nie wszystkim jednak propozycja aeroklubu przypadła do gustu. Zapiekanka ziemniaczana przygotowana przez panie z Koła Gospodyń Wiejskich z Bięcina i placki ziemniaczane ze słonecznikiem i żurawiną przyrządzone przez wójt gminy Damnica Marię Janusz te potrawy były hitem tegorocznych Słupskich Pokopek. Stacja Doświadczalna Oceny Odmian w Karżniczce w gminie Damnica po raz szósty zorganizowała święto ziemniaka. Haftowane darcie pierza str. 18 Igły nawleczone kolorowymi nićmi śmigają w ich rękach malując na białych płótnach kwieciste wzory. Mimo pilnej pracy, rozmowy nie milkną. Na tematy związane z haftami, ale nie tylko. Cotygodniowe spotkania pań z Koła Hafciarek w Smołdzinie dają im możliwość pobycia razem. Kiedyś gospodynie wspólnie darły pierze, teraz razem haftują. 625PK2A

2 Uwolnić rzeki KOMENTARZ OPINIE 2 nr 19 (19) 19 października 2009 PODPATRZONE Rzeki Pomorza oprócz Bałtyku niewątpliwie są największym skarbem naszego regionu. Skarbem, który przez lata był wykorzystywany za darmo. Myślę, że nadszedł czas, żeby zapłacić rzekom za to, co nam dały. Po stu latach warto wybudować przepławki przy istniejących już elektrowniach i udrożnić pomorskie rzeki. Na pewno jest to bardzo poważna inwestycja pod względem finansowym i technicznym. Nie mniej jednak opłacalna. Zyska przyroda i region. Może dzięki temu władze w regionie nie będą odwracały się od rzek. Postawią na nie w branży turystycznej. Rzeki, które powinny być magnesami napędzającymi ten biznes, podobnie jak ma to miejsce w Skandynawii, u nas cały czas są niewykorzystane. Wędkarze, ekolodzy i naukowcy chcą zakazać budowy nowych elektrowni. Jednak trzeba zadać sobie pytanie - co w zamian? Nasz kraj w czasie najbliższych 10 lat musi produkować aż 15 procent energii ze źródeł odnawialnych, obecnie produkujemy zaledwie sześć procent. Jeśli nie elektrownie wodne - to co? Wiatraki także wzbudzają wiele kontrowersji, zwłaszcza wśród obrońców ptaków, a ich budowa coraz mniej opłaca się gminom. Biznes jest biznes Wydawca: Redaktor naczelny: Redakcja: Sprzedaż reklam: Tomasz Częścik t.czescik@agmedia.com.pl Kolportaż: Druk: Biznes na wsi kwitnie. Dzisiaj na każdego trzeba mieć teczkę i kwit. Biznes men i łumen to na wsi chleb powszedni. Dlatego teczki wery impotent person cieszyły się dużym zainteresowaniem podczas Słupskich Pokopek. AG Media ul. Braci Gierymskich 2, Słupsk tel fax biuro@agmedia.com.pl Aleksandra Christyniuk tel redakcja@agmedia.com.pl kierownik redakcji Aleksandra Christyniuk tel reklama@agmedia.com.pl dyrektor działu sprzedaży Anna Pruszak tel specjalista ds. kolportażu Grzegorz Bełza g.belza@agmedia.com.pl Polskapresse Oddział Poligrafia ul. Połęże 3, Gdańsk Za treść reklam Wydawca nie odpowiada. Redakcja nie zwraca tekstów nie zamówionych. W przypadku ich wykorzystania zastrzega sobie też prawo do ich skracania i redagowania. Punkt widzenia: ekolodzy i naukowcy mówią nie elektrowniom wodnym Biały czy czarny prąd? Ekolodzy i wędkarze biją na alarm. Twierdzą, że elektrownie wodne degradują rzeki. Właściciele urządzeń uspokajają. Uważają, że to najczystszy ekologicznie prąd. Na rzekach Pomorza w regionie słupskim funkcjonuje kilkanaście elektrowni wodnych. Zdecydowana większość z nich została wybudowana przez Niemców na początku XX wieku. Elektrownie i urządzenia do spiętrzania wody przegrodziły rzeki. Ograniczyły tym samym migrację ryb i innych organizmów w rzekach. Jedną z możliwości przywrócenia do pierwotnego stanu rzek jest budowa przepławek przy istniejących już elektrowniach. toc Przeciw Ryszard Jopp, prezes Energa Elektrownie Słupsk Spółka - Jestem zwolennikiem ekologii i czystego środowiska. Uważam, że to właśnie gwarantują elektrownie wodne. Wystarczy wejść na pierwsze lepsze zestawienie w internecie i zobaczyć, ile kosztuje wyprodukowanie jednostki energii w elektrowni węglowej, a ile wodnej. Mówię n i e tylko o pieniądzach, ale o zanieczyszczeniu, które jest emitowane do środowiska. Do tego dochodzi energia cieplna, które powoduje efekt cieplarniany. Uważam, że ekologia powinna być promowana, ale zrównoważona. Jeśli elektrownie działają sto lat i przyroda się do tego przyzwyczaiła i dostosowała, to chyba wszystko jest dobrze. Przy okazji elektrownie to czyściciele rzek. Co roku z krat usuwamy setki ton śmieci, które spływają rzekami. PERSONALIA Magdalena Gryko zrezygnowała z funkcji wiceburmistrza Kępic. Była trzecim w tej kadencji zastępcą Marka Piotra Mazura. Gryko nie chce komentować powodów swojej decyzji. Funkcję będzie pełnić jeszcze do połowy listopada. Magdalena Gryko ma 32 lata, pochodzi ze Mzdowa. Zanim została wiceburmistrzem przez prawie dwa lata była inspektorem ds. promocji i rozwoju gospodarczego w Urzędzie Miejskim w Kępicach. Wcześniej przez blisko siedem lat pracowała w mediach, m.in. jako dziennikarz w Dzienniku Bałtyckim i dziennikarz oraz kierownik działu miejskiego w Głosie Pomorza. Jest absolwentką Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego, na którym ukończyła studia z zakresu prawa administracyjnego i samorządowego. Oprócz pracy w samorządzie angażuje się też w działalność organizacji pozarządowych. Społecznie działa w zajmującej się m.in. pozyskiwaniem funduszy unijnych w ramach programu Leader + Fundacji Partnerstwo Dorzecze Słupi. Pełni w niej funkcję sekretarza Rady Fundacji. Nie boimy się wyzwań NA CELOWNIKU Sławomir Ziemianowicz starosta słupski - Marszałek województwa przekazał nieodpłatnie starostwu Zakład Usług Wodnych. Dlaczego zdecydowaliście się przejąć ZUW? - Zakład Usług Wodnych zarządza wodociągami i kanalizacją w większości gmin powiatu, buduje także takie obiekty. Chcemy zaprosić wszystkie samorządy do tego, aby zostały współudziałowcami w ZUW. Myślę, że wspólnie z gminami będziemy bliżej problemów mieszkańców. - Powiat zastanawia się także nad przejęciem Aukcji Rybnej. Aukcja od początku boryka się z problemami. Czy nie boi się pan, że weźmiecie sobie na głowę problem? - Nigdy nie ma stuprocentowej pewności co do tego, jak będzie działała dana spółka. Marszałek zaproponował nam przekazanie aukcji i my się nad tym zastanawiamy. Znamy sytuację tej spółki, wiemy, że jest zadłużona, ale liczymy, że ze Słupska, czy Ustki będzie nam bliżej do problemów rybaków. Lepiej próbować działać niż zamykać, likwidować spółki. - Tyle, że lata funkcjonowania aukcji pokazują, że generuje długi. - Aukcja ma wiele zadań do spełnienia, m.in. ma chronić polski rynek rybny, kontrolować kwoty i limity połowowe. Ta spółka jest swoistym kanałem przepływowym pomiędzy rybakami i nabywcami. Mamy wolny rynek i rybacy mogą sprzedawać ryby tam gdzie chcą. Ostatnie lata pokazują jednak, że możliwość licytacji ceny jest dla rybaków korzystna. Ceny dorsza skoczyły. Rozmawiała Aleksandra Christyniuk Dyżur reportera Nasz dziennikarz Joanna Prokofiew czeka na sygnały i opinie Czytelników. tel W regionie słupskim jest kilkanaście elektrowni wodnych, jedna z nich znajduje się w Krzyni. Za Teodor Rudnik, prezes Zarządu Okręgu PZW w Słupsku - Z elektrowniami jest tak, jakby ktoś przegrodził żyły w organizmie człowieka. Jak człowiek mógłby żyć i funkcjonować w takich warunkach. Tak samo jest z przyrodą. Zwolennicy elektrowni twierdzą, że to biały prąd, ja uważam, że wyjątkowo czarny. Elektrownie wodne to nie tylko przegroda na rzece, to także śmiercio- nośne pułapki dla ryb, które giną w łopatach turbin. Udroż- nie- nie rzek ma ogromne znaczenie społeczne. My cały czas stoimy tyłem do rzeki. Jednak rozgrodzenie zapór i elektrowni daje świetną możliwość do rozwoju turystyki wędkarskiej, która w wielu krajach w Europie i na świecie ma coraz więcej zwolenników. Dzięki wędkarzom możemy przedłużyć sezon turystyczny na Pomorzu na cały rok. SONDA Mieszkańców Przewłoki w gminie Ustka zapytaliśmy o to, jak oceniają anomalia pogodowe Grzegorz Przeborowski mieszkaniec Przewłoki - W czasie ostatnich wichur nie było mnie w domu, bo byłem na zjeździe na uczelni. Wróciłem do Przewłoki w ostatni dzień szalejącego na Bałtyku sztormu. Wszędzie dookoła leżą połamane gałęzie, w lesie powyłamywane z korzeniami drzewa. Myślę, że człowiek nie może nic poradzić na siły natury. Możemy tylko zabezpieczyć to, co przed domem. Sąsiadom pozwiewało na przykład drewniane szopy. Ewelina Dziurdziewska mieszkanka Przewłoki - Dawno nie było tutaj takich sztormów. Podczas apogeum sztormu przejechałam się do kanału portowego w Ustce zobaczyć, czy woda nie wylała. Na szczęście nie połamały się drzewa na naszej posesji. Ale niektórym sąsiadom pozwiewało to, czego nie zdążyli pochować. Lena Skopińska mieszkanka Przewłoki - Nie pierwszy raz byliśmy świadkami sztormów i zmian pogody. Zaskakujące jest jednak to, że tak wcześnie w tym roku nadeszła zima. Trudno to nazwać jesienią, bo właściwie niedługo po wakacjach pogoda się zepsuła. Ważne, by na czas takich złych warunków atmosferycznych dobrze zabezpieczyć to, co trzymamy przed domem. jp

3 POWIAT nr 19 (19) 19 października 2009 W SKRÓCIE Cisza o markecie Na razie nic się nie dzieje w sprawie budowy pierwszego hipermarketu w gminie Słupsk. Firma rok temu kupiła sześć hektarów ziemi w Redzikowie. Grunt nadal leży odłogiem. Ziemię blisko rok temu w imieniu tajemniczego inwestora kupiła firma Baltico, która ma także swój oddział w Słupsku. Na ponad sześciu hektarach gruntów przyległych do trasy numer sześć w Redzikowie miał powstać ogromny hipermarket. Na razie nic się tam nie dzieje. - Nie mam żadnych informacji, kiedy inwestor wejdzie na ten teren mówi Mariusz Chmiel, wójt gminy Słupsk. - W słupskim oddziale dewelopera usłyszeliśmy, że inwestycja się opóźnia. - Możliwe, że prace zaczną się dopiero w roku 2012 mówi Tomasz Kirko z firmy Baltico w Słupsku. Przedstawiciel dewelopera nie chce zdradzić, jaki inwestor będzie stawiał sklep. tc Wiatr Pod wiatrakami Budowa nowego hipermarketu, który od kilku miesięcy wznosi się w Bolesławicach - na granicy ze Słupskiem, w sąsiedztwie marketu Obi i Real, rośnie w oczach. Według planów, roboty mają się zakończyć w marcu. Wylano fundamenty, jest już widoczny szkielet konstrukcji. Przypomnijmy. Nowy hipermarket w gminie Kobylnica będzie się nazywał Pod wiatrakami, należy do sieci STOP.SHOP. Sieć ma już dwa inne centra handlowe w Polsce. - Nie będzie to sklep typu OBI, czy Real - mówi Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica. - W centrum handlowym będą się znajdowały 22 sklepy. Największy będzie sklep sieci Piotr i Paweł. W galerii znajdą się sklepy z różnorodną ofertą konfekcji męskiej, damskiej i dziecięcej, sklep AGD sieci Avans. jp Aeroklub chce rozwoju lotniska w Krępie Słupskiej Nie (kręp)ujmy się, lećmy Idea przywrócenia lotniska w Redzikowie zdaje się być coraz mniej realna. Amerykanie, choć chcą się wycofać z budowy tarczy antyrakietowej, to jednak nie rezygnują z bazy w Redzikowie. To by oznaczało, że lotniska w podsłupskiej wsi nie da się wykorzystać dla celów innych niż militarne. Dlatego też władze aeroklubu słupskiego chcą działać na rzecz utworzenia lotniska przystosowanego do obsługi ruchu pasażerskiego w innym miejscu regionu. Szansę widzą w lotnisku aeroklubu w Krępie, gmina Słupsk. Na jego terenie zorganizowano konferencję poświęconą przyszłości i możliwości rozwoju tego obiektu. Władze aeroklubu przedstawiły kilka wariantów rozbudowy i jego modernizacji. Najważniejsze inwestycje dotyczyłyby wydłużenia pasa startowego, remontu infrastruktury wokół lotniska oraz remontu drogi dojazdowej. Te zabiegi miałyby otworzyć lotnisko dla niewielkiego ruchu pasażerskiego. - Status lotniska w Lotnisko w Krępie Lotnisko w Krępie wymaga doinwestowania. Redzikowie jest jaki jest. Na dziś ono nie istnieje, dlatego powinniśmy rozwinąć lotnisko w Krępie przekonuje prezes aeroklubu Władysław Pędziwiatr. Słupsk jest miastem, które dzięki lotnisku rekreacyjnoturystyczno-biznesowym mogłoby się rozwijać. A Krępa jest do tego znakomitym miejscem. Jest tu już pewna baza, którą warto wykorzystać. Z tym stwierdzeniem zgodzili się pozostali uczestnicy seminarium. Wśród nich byli posłowie Lotnisko w Krępie zajmuje obszar 85 hektarów. Pas startowy ma długość 900 metrów, a dodatkowe 300 jest aeroklubowi użyczone przez właściciela sąsiedniej działki. Władze aeroklubu chciałyby wydłużyć pas do 1600 metrów. i senatorowie ziemi słupskiej, władze lokalne gmin z regionu, przedstawiciele wyższych uczelni, świata biznesu oraz naukowcy. Nieprzekonanym pozostał tylko Mariusz Chmiel, wójt gminy Słupsk, na terenie której znajdują się lotniska w Redzikowie i Krępie. - Jestem zwolennikiem lotniska na terenie gminy zapewnia wójt Mariusz Chmiel. Nie jestem natomiast pewny, czy Krępa jest odpowiednim do tego miejscem. Lotnisko to jest dość daleko od drogi, a blisko osiedla mieszkalnego. Poza tym koszty modernizacji i przystosowania go do nowej roli byłyby dość duże. Może warto znaleźć lepsze miejsce. Wójt Chmiel obawia się, że aeroklub chce zmodernizować lotnisko głównie za pieniądze z kasy gminy. I na to nie chce się zgodzić. Dlatego jako jedyny z uczestników spotkania nie podpisał deklaracji, której sygnatariusze zobowiązali się do aktywnego działania na rzecz rozwoju lotniska w Krępie. Uczestnicy nie przejęli się natomiast ewentualnymi reakcjami strony amerykańskiej, która mogłaby z niechęcią przyjąć fakt uruchomienia lotniska w bliskiej odległości od Redzikowa. Chcą działać szybko i postawić Amerykanów przed faktem dokonanym, wykorzystując obecny zastój przy budowie jakichkolwiek instalacji wojskowych w Redzikowie. Łukasz Wójcik l.wojcik@agmedia.com.pl Słupskie Pokopki W Dębnicy Kaszubskiej trwa zbiórka pieniędzy na remont zabytkowego kościoła. Większość pieniędzy na ratowanie zabytku będzie pochodzić z funduszy unijnych. Parafianie zbierają na wkład własny do projektu. Władze samorządowe Dębnicy Kaszubskiej zawarły porozumienie z gminą Kępice i innymi samorządami z powiatu, dotyczące wspólnego programu ratowania wiejskich kościołów. Kępice w naszym imieniu napisały projekt do Pomorskiego Programu Operacyjnego na dotację na remont kościołów mówi Tadeusz Bejnarowicz, zastępca wójta gm. Dębnica Kaszubska. W program włączyło się pięć samorządów. My w ramach tego zadania chcemy wyremontować dwa kościoły w Budowie i Dębnicy Kaszubskiej. Mamy szansę uzyskać 85 procent dotacji na remonty kościołów. Wspólny projekt został już wstępnie pozytywnie zakwalifikowany. Teraz zostanie poddany tak zwanej ocenie merytorycznej. Jeśli uda się gminie uzyskać dotację, mieszkańcy chcą złożyć się na 15 procent wkładu własnego. W Budowie już zebrano pieniądze. W 11 3 Zapiekanka ziemniaczana z KGW Bięcino była hitem tegorocznych Słupskich Pokopek w Karżniczce. Parafianie zbierają na remont kościoła Co łaska na świątynię Fot. Tomasz Częścik Kościół w Dębnicy Kaszubskiej Parafianie z Dębnicy Kaszubskiej zbierają pieniądze na remont kościoła. Dębnicy Kaszubskiej zbiórka trwa. Na razie zebraliśmy 43 tysiące złotych mówi ksiądz Mieczysław Patałach, proboszcz parafii w Dębnicy Kaszubskiej. Mam nadzieję, że dzięki ofiarności parafian uda się zebrać brakującą kwotę. Kościół przejdzie gruntowny remont. W jego zakres wejdzie remont wieży, rekonstrukcja prezbiterium, renowacja uszkodzonego witraża w nawie głównej, wykonanie nowych witraży w miejsce okien w nawach bocznych oraz wiele pomniejszych prac. Jeśli projekt zostanie ostatecznie pozytywnie oceniony, prace remontowe zaczną się już w przyszłym roku. tc Budowę kościoła św. Jana Chrzciciela rozpoczęto około 1584 roku i trwała ona do 1604 roku. Z czasem kościół rozbudowano, w latach dodano transept i prezbiterium o konstrukcji szachulcowej. Pod koniec XX wieku dokonano kolejnej rozbudowy części wschodniej. 671PK1A

4 4 Nasze sprawy W SKRÓCIE Wspólne sprawy gminy Główczyce Dzięki projektowi Wspólna sprawa, który od lipca realizuje Ośrodek Pomocy Społecznej w Główczycach, dwunastu uczestniczących w nim mieszkańców gminy wzięło udział w szkoleniach, kursach i wyjazdach integracyjnych. W niedzielę, 18 października, byli na wycieczce w Szymbarku. Do tej pory, w ramach projektu, odbyły się dla nich m.in. warsztaty z doradcą zawodowym. - Na tych spotkaniach mieli okazję zapoznać się między innymi z metodami poszukiwania zatrudnienia, zasadami działania rynku pracy i o tym, jak przygotować dokumenty aplikacyjne wylicza Katarzyna Kamińska, koordynator projektu. - Każda z osób uczestniczących w projekcie dzięki warsztatom aktywizacji zawodowej mogła odkryć swój potencjał zawodowy i predyspozycje, aby trafnie wybrać szkolenia i kursy. Drugi etap warsztatów z doradcą zawodowym odbędzie się w listopadzie. W ramach projektu utworzony został także Klub Młodzieżowy dla 12-osobowej grupy młodzieży w wieku od 16 do 25 lat. Oprócz zajęć z doradcą zawodowym i psychologiem, które odbywają się raz w miesiącu, cztery osoby skierowano na kurs prawa jazdy. Po cyklu spotkań z doradcą zawodowym, trzy osoby skierowane zostały na kurs Profesjonalny fryzjer. Kolejne trzy, od 1 września poszerzają wiedzę z zakresu gastronomii na kursie Kucharz z elementami kuchni regionalnej. Pięć uczestniczek zdecydowało się na kształcenie w kierunku opiekuna osób starszych, a jedna rozpoczęła kurs zawodowy z zakresu usług kosmetycznych. Po zakończeniu wszystkich szkoleń zawodowych każda z uczestniczek projektu będzie w kursie komputerowym z modułem kasy fiskalnej. 1 września ruszył także kurs ECDL e-citizen dla grupy 8 osób, objętych Programem Aktywności Lokalnej. Zajęcia komputerowe odbywają się trzy, do czterech razy w tygodniu przez cały wrzesień. Kurs kończy się egzaminem z możliwością uzyskania certyfikatu Polskiego Towarzystwa Informatycznego. Pozostali uczestnicy Klubu Młodzieżowego (4 osoby) kończą naukę jazdy i przymierzają się do pierwszego egzaminu. Do Szymbarka pojechali uczestnicy Programu Aktywności Lokalnej. Zakatowali i wyrzucili Młody pies był mocno poraniony i wycieńczony, przeżył cudem. Teraz czeka na nowy dom. Wycieńczonego i okrutnie poranionego psa znaleźli słupszczanie w lesie koło Swochowa, w gminie Słupsk. Czworonogiem zajęli się weterynarze i członkowie Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Szefowa stowarzyszenie uważa, że zwierzak mógł być sparingpartnerem dla psów tresowanych do nielegalnych walk. Młodego kundelka zauważyli słupszczanie, którzy wybrali się do lasu koło Słupi na spacer. - Widok był straszny mówi Grażyna Buzuk. - Pies stał w bagnisku i się nie ruszał. Jego ciało to była jedna wielka rana. Nie wiem, jak ktoś mógł mu coś takiego zrobić i porzucić w lesie. Jak wspomina pani Grażyna, trochę trwało zanim udało się wziąć psa na ręce i zanieść do samochodu. Zwierzę było bardzo nieufne. Pies trafił do leczniczy przy ul. Rzymowskiego. Tam przeszedł operację. - Był w fatalnym stanie mówi Karolina Szeszko-Baran, lekarz weterynarii. - Miał poranioną głowę i oba boki. Był strasznie wycieńczony i przestraszony. Nawet teraz, po kilku dniach, gdy dochodzi już do siebie, najlepiej czuje się w swojej klatce. Opiekę nad psem przejął słupski oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, który szuka dla niego nowego domu. Barbara Aziukiewicz, szefowa towarzystwa podejrzewa, że młody kundelek mógł być wykorzystywany do trenowania psów do nielegalnych walk. - Wiele na to wskazuje mówi Aziukiewicz. - Rany, które ma, na pewno powstały od ugryzień, a jest ich bardzo dużo. Mogły to być nawet dwa psy, bo okaleczenia są z obu stron. Wygląda na to, że rannego psa ktoś wyrzucił w lesie. Szefowa Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami nie wyklucza, że o sprawie powiadomi policję i prokuraturę. Znaleziony kundelek ma mniej więcej dziewięć miesięcy. Mimo tego co przeszedł, jest bardzo pogodny i radosny. Chętni do jego przygarnięcia powinni skontaktować się z Barbarą Aziukiewicz, prezesem słupskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami jp toc Czy Stowarzyszenie Domu Maleńkiej Miłości przestanie istnieć? Dom niezgody Wójt gminy Kobylnica chce rozwiązania Stowarzyszenia Domu Maleńkiej Miłości, które pomagało w budowie domu pomocy społecznej. - Gmina przejęła tę inwestycję od Kościoła, chcemy stworzyć tu zakład opiekuńczo-leczniczy lub miejsce, w którym osoby niepełnosprawne miałyby opiekę mówi wójt Leszek Kuliński, jednocześnie członek zarządu stowarzyszenia. - Nie widzę dalszego sensu istnienia stowarzyszenia. Tymczasem wielu wolontariuszy i jego prezes, Teresa Szada-Borzyszkowska, była siostra Józefa, rozwiązać stowarzyszenia nie chce. Jak mówi, chce w nim nadal działać, podobnie jak ponad 20 osób, które chcą do niego wstąpić. Z miłości O powstającym od 2000 r. Domu Maleńkiej Miłości przy ul. Franciszkańskiej pisaliśmy latem br. Sprawa stała się głośna, gdy prowadzona przez Zgromadzenie Franciszkanek budowa DPS została przerwana, a inwestycja, wraz z działką przekazana przez przełożoną zgromadzenia za symboliczną złotówkę gminie Kobylnica. Wcześniej stowarzyszenie rozważało przekazanie jej Kościołowi lub innej wspólnocie zakonnej. Ponadto prezes Stowarzyszenia DMM, była już siostra Józefa, zaangażowana w powstanie na terenie gminy tej placówki opiekuńczej, została wykluczona ze zgromadzenia za nieposłuszeństwo wobec przełożonej. - Powodem było to, że nie chciałam pozostawić samotnych, starszych kobiet bez opieki mówiła podczas lipcowej konferencji prasowej siostra Józefa. Władze gminy Kobylnica mają co do tego miejsca konkretne plany - chcą, aby powstał tu zakład opiekuńczo-leczniczy, warsztaty terapii zajęciowej dla osób niepełnosprawnych, albo miejsce, w którym osoby z lekkim upośledzeniem miałby opiekę. - To cel zupełnie inny od zakładanego mówi Bożena Jakimowicz, która wspierała budowę DMM. - Siostry Franciszkanki budowały z pomocą społeczności lokalnej DPS, czyli miejsce, gdzie osoby potrzebujące mogłyby godnie doczekać kresu swoich dni. Prawo kanoniczne i poczucie sprawiedliwości nakazuje instytucjom kościelnym zachowanie celu darczyńców i zakazuje sprzedaży dzieł, które powstały z datków społecznych. Co dalej? Wójt Leszek Kuliński uważa natomiast., że cel zostanie zachowany, o czym świadczy m.in. zgoda Watykanu na przejęcia tego dzieła. - Mamy już dwie oferty na prowadzenie ZOL mówi wójt. - Mamy też wymagane zgody z Watykanu, od marszałka województwa i starosty. Rozpoczęliśmy prace nad dokumentacją tej inwestycji. Nie wiem, czemu miałoby służyć dalsze utrzymywanie stowarzyszenia, skoro inwestycja nie będzie prowadzona z pieniędzy zbieranych przez nie. Wójt nie widzi więc powodów, aby stowarzyszenie, które miało wspierać budowę Domu Maleńkiej Miłości działało nadal, dlatego na ostatnim posiedzeniu zarządu stowarzyszenia zaproponował jego rozwiązanie i na Siostra Józefa nadal czuje się zakonnicą. Ma nadzieję, że inwestycja w Kobylnicy wróci pod skrzydła Kościoła. Nowy biskup opolski, któremu podlega Zakon Franciszkanek, dostał niedawno pismo od Zakonu Klarysek, z prośbą, aby jeszcze raz przyjrzał się transakcji przekazania gminie Domu Maleńkiej Miłości. następnym chce to przegłosować. - Dlaczego wójt, który ma interes sprzeczny z celem stowarzyszenia nadal jest członkiem zarządu i działa na jego szkodę, dążąc do likwidacji pyta Bożena Jakimowicz, która jak deklaruje, chciała wraz z innymi osobami wstąpić do stowarzyszenia DMM, ale jej to uniemożliwiono. - Jeśli ktoś nie chce działać, może zrezygnować z członkostwa. Zakres działalności stowarzyszenia jest szerszy niż wspieranie budowy. Dlaczego wójt na zebraniu wycofał swoją rezygnację, a dwaj członkowie, którzy ją złożyli brali mimo to udział w głosowaniach? Z jakiego powodu zabrania wstąpienia do stowarzyszenia nowym członkom? Na ratunek - To prawda, dążę do zamknięcia stowarzyszenia, spośród dziewięciu członków zarządu wszyscy poza panią Teresą Szadą chcą jego rozwiązania wyjaśnia wójt. - Jako prezes ma obowiązek poinformowania o walnym zgromadzeniu, ale z tym zwleka. Nie jestem przeciwny dalszemu istnieniu stowarzyszenia, ale Teresa Szada powinna umożliwić osobom, które nie chcą w nim działać odejście. W stowarzyszeniu mogą działać inne osoby, ale już nie na mieniu komunalnym gminy Kobylnica. Nie chcę, aby stało się ono kołem ratunkowym dla funkcjonowania w budynkach nielegalnego domu pomocy społecznej, bo obawiam się, że taka działalność tam istnieje. Ta pani, mimo wykształcenia pielęgniarskiego, nie ma prawa prowadzić tam takiego domu, na to potrzeba zezwoleń. Wiele osób przymyka na to oczy. Proszę zadać sobie pytanie - czym jest opieka nad starszymi osobami w zamian za pieniądze z ich rent czy emerytur? Dwie prawdy Inaczej tę sprawę przedstawiają Teresa Szada- Borzyszkowska i Bożena Jakimowicz. - Siostra Józefa jest w trakcie procedury odwoławczej, nadal czuje się się zakonnicą i jako taka niesie pomoc osobom starszym tłumaczy Jakimowicz. - Wciąż się dokształca, niedawno ukończyła licencjat z pielęgniarstwa, ma więc nie tylko wielkie serce, ale też wiedzę i umiejętności, aby pomagać chorym. Wójt próbuje zastraszać siostrę, grozi jej eksmisję. Tymczasem jest ona z niepełnosprawną matką zameldowana w tym budynku na czas nieokreślony na podstawie najmu i ma prawo tam mieszkać. Wójt zaproponował jej jednopokojowe, a później dwupokojowe mieszkanie, w którym ona i jej matka nie mają warunków do życia. Nasyła na siostrę policję, aby sprawdziła czy osoby tam przebywające są tam zameldowane. Tymczasem, gdy chciała je tam zameldować Teresa Szada-Borzyszkowska, dawniej siostra Józefa, nadal wierzy, że Kościół odzyska Dom Maleńkiej Miłości. Jak mówi, mogłoby go poprowadzić inne stowarzyszenie. na pobyt czasowy, odmówił, choć nie ma takiego prawa.. Teresa Szada kilkakrotnie, także pisemnie, prosiła o tymczasowe zameldowanie trzech starszych kobiet. - Odmówiłem meldunku, bo ta pani chce tu prowadzić de facto DPS. Na 140 m kw. zameldowane są dwie osoby. Budynek jest ogrzewany elektrycznie, co jest bardzo kosztowne. Zaproponowałem mieszkanie jedno i dwupokojowe na terenie Słupska. Nie widzę powodu, dla którego w budynku, który docelowo pani Teresa i jej matka mają opuścić, miały być meldowane osoby z nią niespokrewnione. Teresa Szada ma żal do wójta, jak mówi, czuje się osaczona. - Wójt stwierdził, że zaproponował mi luksusowe mieszkanie mówi. - Żaden z zaproponowanych lokali nie nadawał się do zamieszkania przez osobę na wózku inwalidzkim, moja mama nie miałaby możliwości nawet skorzystania z toalety. Nie chcę luksusów, chcę tylko godnie żyć. Co do zarzutów, że prowadzę tu nielegalnie DPS to bzdura. Budynek, w którym obecnie mieszkam od 8 lat służy jako budynek mieszkalny, to w ogóle nie miał być DPS. Mieszkają ze mną, z własnej woli, starsze kobiety, które nie mają się gdzie podziać. Oczekują ode mnie pomocy i ja im ją ofiarowuję. Wójt zalecił przeprowadzenie kontroli, czy prowadzona jest tu działalność gospodarcza na zasadzie DPS. Urzędnik Urzędu Marszałkowskiego nie stwierdził takiej działalności, podobnie pisemnie poświadczyli to członkowie stowarzyszenia. Policja pyta Sprawa meldunku trafiła na policję i do prokuratury. Policjanci, z doniesienia wójta, skontrolowali, czy osoby mieszkające w budynku są tam zameldowane. - Wydział Przestępstw Gospodarczych, z doniesienia wójta o możliwości popełnienia przestępstwa, prowadzi postępowanie sprawdzające mówi Robert Czerwiński, p.o. rzecznika prasowego słupskiej policji. - Sprawdzamy wątki zawarte w zawiadomieniu, przesłuchujemy świadków. - Policja prowadzi, pod nadzorem prokuratury postępowanie w sprawie doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzania mieniem poprzez wprowadzenie w błąd pensjonariuszy co do legalności prowadzonej działalności domu pomocy społecznej mówi prokurator Renata Krzaczek- Śniegocka z Prokuratury Rejonowej w Słupsku. Aleksandra Christyniuk a.christyniuk@agmedia.com.pl

5 Nasze sprawy Inicjatywa mieszkańców gminy Kępice Łatwiej niepełnosprawnym Rodzice dzieci niepełnosprawnych z gminy Kępice chcą, by ich dzieci miały zorganizowany czas w formie Warsztatów Terapii Zajęciowej bądź Środowiskowego Domu Samopomocy. Propozycja odpowiedniej uchwały trafiła już do radnych. Obecnie niepełnosprawni spotykają się w gimnazjum w Kępicach. Zajęcia prowadzone są dwa razy w tygodniu po dwie godziny, w ramach Programu Integracji Społecznej. Niestety, skończą się w listopadzie. - Mój syn bardzo się przyzwyczaił do tego, że jeździ na zajęcia, czeka na nie, nie wyobrażam sobie, co będzie, jak się skończą mówi Wanda Madejska. Rodzice postanowili zatem wziąć sprawy w swoje ręce. Zebrali 50 podpisów i wystąpili z inicjatywą uchwałodawczą. Chcą, żeby ich dzieci miały zorganizowany czas. - W innych gminach bardziej dba się o niepełnosprawnych, w naszej jesteśmy traktowani po macoszemu uważają rodzice dzieci niepełnosprawnych. W sprawie stworzenia WTZ bądź ŚDS już dwa razy obradowała komisja infrastruktury, organizowano nawet wyjazd do gminy Polanów, gdzie z powodzeniem funkcjonuje WTZ. Do tej pory udało się jedynie uzyskać obietnicę radnych z komisji infrastruktury, że zabezpieczą w budżecie gminy pieniądze na zorganizowane zajęć dla dzieci niepełnosprawnych do czasu powstania WTZ bądź ŚDS. Zdaniem inicjatorów akcji, zaangażowanie władz Kępic jest jednak zbyt małe. Fot. archiwum UM Kępice Niepełnosprawne dzieci z Kępic spotykają się w miejscowym gimnazjum. Zajęcia pozostawiają wiele do życzenia, bo wszyscy uczestnicy warsztatów siedzą za stołem. - Na posiedzeniu komisji burmistrz rzucił jedynie, że naszym dzieciom można dać salkę w piwnicy w szkole mówi Władysław Żmuda-Trzebiatowski, ojciec niepełnosprawnego dziecka. - Jednak one potrzebują czegoś więcej. Takie zajęcia powinny być przeprowadzane profesjonalnie. Nie można chorych dzieci traktować po macoszemu. Żmuda-Trzebiatowski i pozostali rodzice nie tracą jednak nadziei. W najbliższych dniach spotkają się kolejny raz z radnymi liczą także na rozmowę z burmistrzem. Tomasz Częścik t.czescik@agmedia.com.pl 158PK4A UZDROWICIEL Z FILIPIN Joseph Santiago PALITAYAN Pomaga tysiącom ludzi na całym świecie! Teraz jest w Polsce! Znany 58-letni filipiński uzdrowiciel z wielkim doświadczeniem. Długoletni członek Stowarzyszenia Filipińskich Uzdrowicieli. Wywodzi się ze sławnej na świecie rodziny uzdrowicieli. Jego nazwisko i moc uzdrawiania znane są w: Azji, Europie i Stanach Zjednoczonych. Skuteczność jego uzdrowień potwierdzają liczni pacjenci np.: Pan Janusz Z. z Krakowa: po trzech wizytach u uzdrowiciela zeszły mi kamienie z nerek przeznaczone do operacji i zakończył się mój problem z prostatą, co potwierdziły badania USG. Pani Irena G. z Łodzi: po jednej wizycie u uzdrowiciela znikła mi torbiel na jajniku. Pani Julia K. z Piotrkowa Trybunalskiego: guz nowotworowy na głowie, trzustce i maksymalnie pół roku życia. Tak brzmiała diagnoza lekarska. Jedynym ratunkiem dla mnie okazał się uzdrowiciel, Pan Joseph, gdyż jego zabiegom energetycznym żyję już piąty rok, a guza nie ma. Uzdrowiciel pomaga w chorobach: serca, nerwicach, nowotworach i paraliżach, schorzeniach kręgosłupa i gruczołów prostaty, wrzodach żołądka, schorzeniach kamieni nerkowych i żółciowych oraz w kobiecych i wielu innych schorzeniach. Uzdrowiciel stosuje również zabiegi refleksologiczne, które immunologicznie oddziaływują na schorowane, wycieńczone chorobą ciało. Przyjazd uzdrowiciela do Polski to kolejna nadzieja dla setek chorych i cierpiących ludzi, którym konwencjonalna medycyna odmówiła możliwości wyleczenia. Przyjmujemy: 4 listopada - Słupsk 5 listopada - Gdynia 6 listopada - Gdańsk 7 listopada - Elbląg ZAPISY I INFORMACJE POD NUMEREM TELEFONU PK9A 61PK7A Stała ochrona i system zabezpieczeń obiektów przed insektami i gryzoniami Analiza zagrożeń i określenie infestacji z godnie z wymogami GMO, GHP, HACCP Krzysztof Fiedot Członek Polskiego Stowarzyszenia Pracowników DDD Ustka-Grabno, ul. Leśna 7 tel./fax , fax , tel. kom biuro@pestox.com.pl, 57PK2A 63PK6A

6 6 Gdzie świętować rocznice Głośno o pomniku Za i przeciw W Ustce powstanie Pomnik Pamięci Narodowej zdecydowali radni. Wniosek intencyjny w tej sprawie zgłoszony przez Artura Wdowiarka wywołał gorącą dyskusję podczas ostatniej sesji Rady Miasta. Za powstaniem pomnika emocjonalnie opowiadał się tylko sam wnioskodawca. Kolejni radni, którzy zabrali głos, mieli sporo zastrzeżeń do pomysłu. Zdaniem Krzysztofa Błądkowskiego w mieście są ważniejsze sprawy do załatwienia i sprawę należy odsunąć na kolejne lata. - Zróbmy pomnik Syrenki, bo projekt nam się sypie, a potem zastanowimy się nad kolejnym pomnikiem - proponuje radny. - W międzyczasie szkoły zajmą się wychowaniem patriotycznym młodzieży, która nie chodzi na uroczystości i coś w tym musi być. Podobnie brakuje na nich dorosłych. Podczas obchodów z okazji 1 września społeczeństwo Ustki dało obciach. Gdyby nie Kompania Honorowa Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej to publiczność zmieściłaby się w busie. Ostatecznie za posadowieniem pomnika w mieście głosowało ośmiu radnych, dwóch było przeciw, a czterech wstrzymało się od głosu. karo Artur Wdowiarek Radny miasta Ustka Utworzenie Pomnika Pamięci Narodowej jest konieczne, bowiem w mieście brakuje miejsca, w którym moglibyśmy godnie obchodzić święta narodowe. Uroczystości odbywają się przy Pomniku Państwa Podziemnego, który znajduje się na terenie gminy Ustka. Remontujemy pomniki niemieckie i bunkry, w których były baterie skierowane przeciwko naszym okrętom w czasie drugiej wojny. A w mieście brakuje miejsca, w którym można oddawać cześć tym, którzy polegli. Pamięci o poległych w państwie polskim nigdy nie za dużo. Włodzimierz Siudek Radny miasta Ustka Zainteresowanie udziałem w uroczystościach patriotycznych jest tak małe, że budowa kolejnego pomnika nie zyskuje mojej aprobaty. Jest wiele problemów miejskich i społecznych, które należy rozwiązać, więc nie jest to dobry czas na budowanie kolejnego pomnika. Moim zdaniem nie brakuje miejsc, przy których mogą spotykać się władze i mieszkańcy. Uroczystości możemy organizować wspólnie z gminą Ustka, na terenie której znajduje się Pomnik Państwa Podziemnego. Z Ustki może zniknąć kolejny zakład pracy Stocznia zwalnia ludzi MKJ Stocznia Ustka zamierza zwolnić wszystkich 139 pracowników. Do Powiatowego Urzędu Pracy trafiło już odpowiednie zawiadomienie w tej sprawie. Pierwsze wymówienia zostaną wręczone już z początkiem listopada. - MKJ Stocznia Ustka zgłosiła zamiar zwolnienia wszystkich pracowników, co właściwie oznacza likwidację firmy - mówi Marcin Horbowy, rzecznik Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku. - Podstawą zwolnień ma być brak zamówień na przyszły rok. Jednocześnie Jerzy Malek deklaruje, że jeśli będą jakieś zamówienia, lub uda się przenieść inną produkcję do stoczni, to wtedy do zwolnień nie dojdzie. Dlatego właśnie został zgłoszony dopiero zamiar zwolnienia. Może być również taka sytuacja, że po zwolnieniach część pracowników zostanie ponownie zatrudniona. Jakie w tej chwili są działania Urzędu Pracy, do którego może trafić duża liczba bezrobotnych? - Na razie wysłaliśmy pismo do Zarządu firmy, w którym prosimy o określenie grup wiekowych zwalnianych osób, ich wykształcenia i doświadczenia zawodowego oraz stażu pracy - tłumaczy Horbowy. - Wszystko po to, aby się przygotować do ich przyjęcia. Jednocześnie chcemy zorganizować spotkanie ze zwalnianymi pracownikami w celu rozpoznania ich potrzeb. Wtedy będziemy wiedzieli, ile osób będzie chciało skorzystać na przykład z dotacji na utworzenie własnej działalności, wziąć udział w szkoleniach czy skorzystać z innych form pomocy. Wówczas będziemy wiedzieli, na jakie pieniądze musimy się przygotować. Problem w tym, że Urzędowi Pracy kończą się pieniądze na różne formy pomocy bezrobotnym, w tym kursy i szkolenia. Jeśli jednak dojdzie do zwolnienia grupowego PUP ma dostać pieniądze z rezerwy budżetowej. Prawdopodobnie też nie wszyscy zwolnieni pracownicy trafią do pośredniaka. Być może część osób będzie mogła przejść na emeryturę, czy skorzystać z wcześniejszej emerytury. - Im mniej osób trafi do nas tym lepiej - mówi Horbowy. - Pracownicy z co najmniej rocznym stażem mogą liczyć na zasiłki dla bezrobotnych. Jeśli dostaniemy pieniądze, będziemy w stanie zorganizować szkolenia zaproponowane przez zwalnianych pracowników. Pod warunkiem jednak, że uzbiera się odpowiednio liczna grupa, bo trudno mówić o kursach dla indywidualnych osób. Większość pracowników stoczni mieszka w Ustce, więc jeśli spełni się najczarniejszy scenariusz, będą szukali pracy w mieście. - Niestety, o tej porze roku mamy niewiele ofert pracy dla bezrobotnych. A tutaj prawdopodobnie dojdzie nam kolejna spora grupa - mówi Barbara Szymańska, kierownik usteckiej Filii Powiatowego Jest szansa na pieniądze Pracownicy z MKJ Stocznia Ustka obawaiają się, że mogą stracić pracę. Janusz Chałubiński dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku - Kilka dni temu brałem udział w spotkaniu, na którym obecna była również minister pracy i polityki społecznej. Pani minister obiecała, że gdy rzeczywiście dojdzie do zwolnienia grupowego, dostaniemy na szkolenia odpowiednie pieniądze z rezerwy. Wcześniej jednak musimy dokładnie rozpoznać sytuację, aby wiedzieć, o jakie kwoty wystąpić do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Okolice Urzędu Pracy w Słupsku. - Oferty, jakie mogą wchodzić w grę dla zwalnianych pracowników stoczni, związane są głównie z budownictwem, pracodawcy poszukują na przykład konserwatorów, mechaników, operatorów maszyn. Jeśli uda się pozyskać pieniądze, zorganizujemy szkolenia dla tych, którzy będą chcieli zmienić zawód. Ale faktem jest, że część osób nie widzi się w nowej roli. I oni będą mogli liczyć na pomoc doradców zawodowych. W całym problemie jest jeszcze nadzieja, bo wpłynęło dopiero zawiadomienie o zamiarze zwolnienia. Nie jest to więc decyzja ostateczna. W środę odbyło się spotkanie Zarządu firmy z pracownikami stoczni. - Dowiedzieliśmy się na nim, że z dniem 1 listopada dostaniemy wymówienia z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia - powiedział nam jeden ze stoczniowców. - Jednocześnie usłyszeliśmy zapewnienie, że jeśli firmie uda się zyskać kolejne zlecenia, to wypowiedzenia zostaną cofnięte. Może więc jeszcze nie wszystko stracone... Roma Linke r.linke@agmedia.com.pl 551PK2A 143PK1A

7 Raport 7 Wichura w powiecie słupskim łamała drzewa i zrywała linie energetyczne Drzewa pękały jak zapałki Jedna osoba nie żyje, tysiące osób pozbawionych prądu tak wygląda powiat słupski po przejściu wichury. Wiatr wiał z siłą ponad 100, a w porywach do 130 kilometrów na godzinę. Żywioł wyrywał i łamał drzewa, przewracał reklamy, rwał linie energetyczne. Na morzu szalał sztorm, a port w Ustce zalała woda. Silny wiatr szalał ponad dobę. Jego apogeum to kilka godzin w nocy z środy na czwartek. Wówczas najwięcej razy musieli interweniować strażacy oraz energetycy. Zepchnął auto Drzewa padały Strażacy wyjeżdżali do powalonych drzew ponad 100 razy. - Pracowaliśmy non stop mówi Grzegorz Ferlin, zastępca komendanta Powiatowej Komendy Państwowej Synoptycy zapowiadają, że wiatr będzie stopniowo słabł. Po 20 października na morzu będzie wiać zaledwie z siłą 5 w 12-stopniowej skali Beauforta. Nadal będzie jednak wiać ze wschodu i północy. Może padać deszcz. Około godziny 22 na drodze koło wsi Komnino w gminie Smołdzino zginął 25-letni mężczyzna. - Jechał fiatem 126 p mówi sierżant Robert Czerwiński, p.o. rzecznika prasowego słupskiej policji. - Jak wynika z naszych wstępnych ustaleń, gdy wyjeżdżał zza pagórka uderzył w niego silny wiatr. Podmuch zepchnął lekkie auto na pobocze. Mały fiat uderzył w drzewo. 25-latek zginął na miejscu. Zdarzeń związanych z wichurą, na szczęście mniej tragicznych, było kilkaset. Straży Pożarnej w Słupsku. - Drzewa padały na terenie całego powiatu. Usuwaliśmy je z dróg i linii energetycznych. Na trasie Ustka Przewłoka d r z e w a wyrwane przez wiatr uszkodziły asfalt. Strażacy mieli pełne ręce roboty- co chwilę wyjeżdżali do połamanych drzew. Szacowanie strat po sztormie jeszcze trwa. Podobnie było na jednej z dróg w gminie Główczyce. W samym Słupsku spadające drzewa zniszczyły samochody zaparkowane przy ul. Koszalińskiej i Grottgera. - To był moment z tym drzewem mówi Katarzyna Głogowska, mieszkanka ulicy Koszalińskiej. - Wiatr wył jak oszalały. Drzewo pękło jak zapałka. Spadło na samochody. Widziałam, że kilka jest pogniecionych, są pobite szyby. Bez prądu Spadające drzewa niszczyły też linie energetyczne. Słupski Zakład Energetyczny odnotował uszkodzenia na terenie całego powiatu. Największe nasilenie awarii jed- nak było w gminach: Dębnica Kaszubska, Smołdzino, Ustka, Słupsk, Potęgowo i Kępice. Bez prądu było kilka tysięcy osób. Ponad sto osób usuwało awarie przez prawie dwie doby. - Do pracy rzuciliśmy wszystkich ludzi, którymi dysponujemy mówi Małgorzata Robińska, rzeczniczka słupskiego oddziału Energii. - Nasi ludzi robili co mogli. Prąd był systematycznie włączany w kolejnych miejscowościach. Na drogach W trakcie wichury służby odpowiadające za bezpieczeństwo nie odnotowały większych szkód na drogach. Autobusy jeździły praktycznie bez opóźnień. Najpoważniejszym wypadek miał miejsce na torach między Sycewicami a Reblinem. Pociąg relacji Szczecin Słupsk wjechał na drzewo, które runęło na tory. Jak twierdzi Beata Fierek, rzeczniczka Zakładu Linii Kolejowych w Szczecinie, maszynista nie miał szans wyhamować, bo drzewo spadło wprost przed nim. Kolejarz został lekko ranny. Ruch pociągów na tej trasie przywrócono po godzinie. Woda zabrała Ponad 20 milionów złotych to wstępne starty jakie poniósł Urząd Morski w Słupsku. Może zniszczyło większość zejść i zjazdów na plaże, obsunęły się klify koło Ustki oraz umocnienia wydm. Ponadto w Rowach rozszalały Bałtyk zabrał część plaży i wydm. Chociaż dramatyczne chwile przeżył ustecki port, straty tam nie są aż tak duże. W trakcie wichury powstała cofka. Woda z rzeki nie mogła ujść do morza. Cały teren portu znalazł się pod wodą. W porcie ogłoszono alarm. - Wyglądało to wszystko bardzo groźnie mówi Jerzy Duczmal, oficer usteckiego portu. - Na szczęście większych strat nie ma. Odnotowaliśmy kilka wgnieceń w umocnieniach brzegu. Sztorm porwał tablicę z kołem ratunkowym. Udało się ją nam uratować. Dopiero za kilka dni, gdy wiatr ucichnie, służby portu dokładnie przyjrzą się uszkodzeniom. Większych strat nie odnotowali także rybacy. Na wszystkich zacumowanych w Ustce kutrach pełnili wachty sztormowe. Przelewające się przez molo fale i szalejący sztorm przyciągnęły do Ustki miłośników mocnych wrażeń. - Niesamowity widok mówi Daniel Mączka ze Słupska. - Z kolegami staraliśmy się podejść jak najbliżej, ale woda nas zmoczyła. 569PK1A Tomasz Częścik t.czescik@agmedia.com.pl

8 8 Złóż wniosek o zasiłek Dla potrzebujących Do 30 listopada mieszkańcy Dębnicy Kaszubskiej mają czas, by złożyć wniosek o zasiłek rodzinny. Nowy okres zasiłkowy rozpoczyna się pierwszego listopada. Oznacza to, że zasiłki będą wypłacane do 31 października 2010 roku. - Jeśli ktoś złoży wniosek o zasiłek rodzinny w październiku, będzie miał wypłacane pieniądze od listopada. Zaś te osoby, które złożyły wnioski we wrześniu, będą miały wypłaty zasiłku już w październiku tłumaczy Krystyna Szustak, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Dębnicy Kaszubskiej. Zasiłek zostanie przyznany, jeśli dochód rodziny w przeliczeniu na osobę albo dochód osoby uczącej się nie przekracza 504 zł. Trzeba więc do wniosku dołączyć zaświadczenie o dochodach. Jeśli członkiem rodziny jest dziecko niepełnosprawne, kwota nie może być większa niż 583 zł. Wysokość zasiłku rodzinnego to 48 zł na dziecko do ukończenia 5 roku życia, 64 zł na dziecko powyżej 5 roku życia, do ukończenia 18 roku życia oraz 68 zł na dziecko powyżej 18 roku życia, do ukończenia 24 roku życia. - Osoby, które mają prawo do zasiłku rodzinnego, mogą być również uprawnione do specjalnych dodatków dodaje Krystyna Szustak. - To dodatki z tytułu urodzenia dziecka, opieki nad dzieckiem w okresie korzystania z urlopu wychowawczego, samotnego wychowywania dziecka, wychowywania dziecka w rodzinie wielodzietnej czy kształcenia i rehabilitacji dziecka niepełnosprawnego, rozpoczęcia roku szkolnego. jp Ulica Sportowa połączy Ustkę i Słupsk z Przewłoką Prawie jak obwodnica Prawdopodobnie już za dwa lata ulica Sportowa w Ustce zmieni wygląd i przeznaczenie. Pieniądze na przebudowę miasto ma dostać w ramach programu schetynówek - dotacji rządu na przebudowę dróg gminnych. Tymczasem mieszkańcy obawiają się, że wyremontowana droga podniesie ruch na tej trasie, co negatywnie wpłynie na bezpieczeństwo życia w tej okolicy. Obecnie, wyłożona betonowymi płytami droga, którą rzadko jeżdżą samochody, miałaby zmienić się w asfaltowy główny łącznik dla jadących ze Słupska w stronę Przewłoki i Rowów (gmina Ustka). Droga dzieli pas lasu od ciągu domków jednorodzinnych i leży w sąsiedztwie stadionu sportowego. Wraz z modernizacją przybyć miałoby miejsc parkingowych, powstałyby dwa ronda, nowe oświetlenie, kanalizacja deszczowa i pasy zieleni. Przebudowa ulicy umożliwi przeniesienie ruchu z centrum miasta, a budowa miejsc parkingowych da dodatkowe miejsca parkingowe w Ustce - mówi Mariusz Ożarek, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych. Sportowa miałaby pełnić rolę małej obwodnicy, ułatwiając przedostanie się w kierunku Przewłoki oraz z Przewłoki do Słupska. - Przewidujemy, że ruch na drodze do Przewłoki nie będzie duży szacuje Ożarek. Mieszkańcy ulicy Sportowej obawiają się, że w przyszłości ich ulica stanie się częścią obwodnicy Ustki, która będzie biegła od ulicy Zubrzyckiego do Słupskiej i dalej Sportową, aż do Grunwaldzkiej. - Zanim powstanie obwodnica minie wiele lat - przekonuje Jan Olech, burmistrz Ustki. - Jeśli dostaniemy pieniądze, realizacja byłaby najwcześniej w 2011 roku. To nie będzie ruchliwa ulica. Sportowa to droga gminna i nigdy nie będzie obwodnicą. Pierwszy raz widzę, że mieszkańcy nie chcą ulicy. Mieszkańcy ulicy Modernizacja ulicy Sportowej ma ruszyć w 2011 roku. Mieszkańcy ulicy Sportowej i sąsiednich ulic napisali oficjalny list do burmistrza, że nie chcą modernizacji tej ulicy. Sportowej i sąsiednich ulic napisali nawet oficjalny list do burmistrza, że nie chcą modernizacji tej ulicy. - Część uwag mieszkańców ulic Sportowej i Cisowej co do zaprezentowanego projektu zostanie uwzględniona powiedział Olech. - Będą m.in. postawione ekrany dźwiękoszczelne. Joanna Prokofiew j.prokofiew@agmedia.com.pl Nasze sprawy W SKRÓCIE Urząd w nowych godzinach Od 19 października Urząd Gminy Słupsk działa w nowych godzinach. Teraz jest czynny od 8 do od poniedziałku do piątku. - Zmiana podyktowana była chęcią zwiększenia dostępności urzędu dla osób pracujących tłumaczy Mariusz Chmiel, wójt gminy Słupsk. Nie pal. Wygraj kasę Nawet 500 złotych można wygrać w konkursie fotograficznym, organizowanym pod hasłem Dbam o zdrowie nie palę papierosów przez Starostwo Powiatowe w Słupsku i Powiatową Stację Sanitarno- Epidemiologiczną. Wystarczy tylko zrobić zdjęcie propagujące życie bez nikotyny. Zgłoszenia można przesyłać do 30 listopada. - Fotografie powinny ukazywać zalety życia bez nałogu nikotynowego wylicza Dagna Sikorska z Wydziału Polityki Społecznej w słupskim starostwie. Konkurs prowadzony będzie w dwóch kategoriach - dla młodzieży szkół gimnazjalnych i młodzieży szkół ponadgimnazjalnych. Każdy autor może nadesłać do pięciu prac w formacie od 15 na 21 cm (w tym zestawy zdjęć). Technika jest dowolna. Na laureatów czekają nagrody finansowe 500, 300 i 200 zł, rzeczowe i wyróżnienia. Wszystkie nagrodzone prace zostaną zaprezentowane na wystawie podczas uroczystego wręczenia nagród. jp PIOTR LASZUK 2 km od Borowego Młyna. Dom w zabudowie bliźniaczej o pow. ok. 150 m kw (4 pokoje, kuchnia z werandą, łazienka z wc, spiżarka, przedpokój) + budynki gospodarcze (garaż z kanałem, kuchnia letnia, dwa pomieszczenia gospodarcze, drewutnia, stodoła). Okna drewniane skrzynkowe, podwójne. Na podłogach w pokojach deski do wycyklinowania. W dwóch pokojach na ścianach tapety. W łazience z wc glazura,terakota. Ogrzewanie własne etażowe z piecem w piwnicy + dodatkowo zostały zachowane piece w trzech pokojach.duża działka o pow m kw, ogrodzona, ładnie zagospodarowana z jednej strony granicząca z rzeką. Cicha, spokojna okolica - idealne miejsce dla osób szukających odpoczynku i kontaktu z naturą. Cena zł Słupsk - centrum. Przestronne mieszkanie położone na pierwszym piętrze w zabytkowej, odremontowanej kamienicy. Składa się z trzech pokoi 55,21 m kw (przerobionych z dwóch), aneksu kuchennego z oknem (istnieje możliwość montażu drzwi co spowoduje samodzielność), widnej przestronnej j łazienki z wc w której komfortem jest jednocześnie kabina prysznicowa i wanna oraz przedpokoju z szafą typu Komandor która pozostaje w cenie mieszkania. Okna PCV, na ścianach gładzie na podłogach panele, w kuchni, łazience z wc glazura terakota nowego typu. Drzwi wewnętrzne typu Porta. Ogrzewanie własne gazowe, piec dwufunkcyjny, grzejniki konwektorowe. Cena: zł SŁUPSK, OS. AKADEMICKIE. Atrakcyjny dom wolno stojący, podpiwniczony, ocieplony. Komfortowo wykończony, okna PCV, Ogrzewamie własne gazowe + kominek w salonie. We wszystkich pomieszczeniach na dole i w przedpokoju i łazience na górze ogrzewanie podłogowe. Działka o pow m kw ładnie zagospodarowana. Cena: zł 30 km od Słupska, trasa Słupsk Lębork. Dom wolno stojący o pow. 94,25 m kw., częściowo podpiwniczony. DO REMONTU. Na parterze 3 pokoje, kuchnia, łazienka z wc. Na poddaszu 2 pokoje + wc. Ogrzewanie własne etażowe z piecem w piwnicy + dodatkowo kominek w dużym pokoju. Na działce o pow m kw. z licznymi nasadzeniami krzewów owocowych (aronia, czarna porzeczka) znajduje się również budynek gospodarczy z garażem. Cena zł MERKURY BIURO POŚREDNICTWA W OBROCIE MIESZKANIAMI I NIERUCHOMOŚCIAMI ul. Mikołajska 1/1, Słupsk, biuro@merkury.slupsk.pl, tel , kom , W spełnianiu swoich marzeń nie musisz być sam! Zaufaj profesjonalistom! 12 km od Słupska, przy trasie Słupsk - Sławno. 3 pokojowe mieszkanie o pow. 76 m kw. BEZCZYNSZOWE. Rozkładowe, dwustronne położone na parterze w budynku czterorodzinnym. Okna wymienione PCV. Balkon loggia. W pokojach, kuchni i przedpokoju panele podłogowe. Na ścianach tapety, na sufitach kasetony. W łazience i wc glazura, terakota + tapety wodoodporne. Drzwi zewnętrzne wymienione. Ogrzewanie własne. Do mieszkania przynależą dwie piwnice w jednej z których znajduje się - piec c.o oraz pomieszczenie gospodarcze na drzewo. Cena: do negocjacji Słupsk, Os. Niepodległości. Mieszkanie 2 pokojowe o pow. 45,9 m², rozkładowe na dziesiątym piętrze w wieżowcu, z balkonem typu loggia. Mieszkanie składa się z dwóch pokoi, widnej kuchni, łazienki z wc oraz przedpokoju. W pokojach oraz przedpokoju na podłodze panele, na ścianach gładź. W kuchni terakota, nad ciągiem kuchennym pas glazury, na ścianach tapeta natryskowa. W cenie pozostają meble w przedpokoju oraz wyposażenie kuchni (meble kuchenne, stół, krzesła, kuchenka). Wyposażenie łazienki stanowi wanna, umywalka oraz wc. Okna wymienione OCV + rolety wewnętrzne, drzwi zewnętrzne typu Porta. Mieszkanie usytuowane wschód-zachód, ciepłe, bardzo słoneczne. Do mieszkania przynależy piwnica o pow. 2,2 m². Cena: ZAMIANA Słupsk. Mieszkanie 3 pokojowe o pow. 72,60 m kw. położone na II pietrze w kamienicy. Okna częsciowo drewniane częsciowo PCV. Na podłogach w pokojach mozaika parkietowa, w przedpokoju deski. W łazience z wc glazura terakota, kabina prysznicowa. Ładna przestraonna kuchnia z wyjściem na balkon.niskie opłaty eksploatacyjne 143 zł z funduszem remontowym. ZAMIANA na mieszkanie 2-3 pokojowe z balkonem ok 50 m kw. w Ustce do II pietra. Ustka. Mieszkanie 2 pokojowe o pow. 34,62 m kw. położone na parterze w bloku czteropiętrowym. Okna wymienione drewniane. W pokojach oraz przedpokoju na podłodze panele, na ścianach gładź tynkowa. W kuchni na podłodze terakota, na ścianie pas glazury. W łazience z wc glazura i terakota nowego typu. Drzwi wejściowe i wewnętrzne wymienione. Opłaty wynoszą 220 zł/2 osoby. Cena: zł Słupsk, Os. Niepodległości. Dom w zabudowie szeregowej o pow. użytkowej 123 m kw. Podpiwniczenie: garaż, pralnia, dwa pokoje. Parter: salon z wyjściem na taras, kuchnia, wc, hol. Piętro: 3 pokoje w tym jeden z wyjściem na balkon, łazienka z wc. Poddasze: pokój rekreacyjny z kominkiem. Okna wymienione PCV, ogrzewanie centralne miejskie + dodatkowo dwa kominki. Działka o pow. 255 m kw.w rozliczeniu może być mieszkanie własnościowe z dopłatą. Cena zł, do negocjacji. ATRAKCYJNE MIESZKANIE 2 pokojowe 48,80 m kw DO WYNAJĘCIA w SAMYM CENTRUM SŁUPSKA. Dwa pokoje rozkładowe, kuchnia z nowoczesną zabudową szafek na wymiar, kuchenką z płytą ceramiczną i piekarnikiem (możliwość zainstalowania zmywarki). Duża łazienka z wc z kabiną prysznicową (dodatkowo w łazience zamontowano ogrzewanie podłogowe). Na podłogach w pokojach panele w pozostałych pomieszczeniach terakota. Duży słoneczny balkon. Istnieje możliwość umeblowania pokoi wg. potrzeb przyszłego najemcy. Dodatkowo do mieszkania przynależy piwnica oraz miejsce parkingowe przed budynkiem od strony wejścia. W pobliżu liczne punkty handlowe, park, szkoła podstawowa, gimazjum, przedszkole. Opłaty: 1600 wynajem opłaty eksploatacyjne z funduszem remontowym+światło. Ustka. Mieszkanie 3 pokojowe o pow. 47,11 m kw. położone na wysokim parterze w bloku czteropiętrowym, ocieplonym. Okna wymienione PCV, na podłogach w pokojach i przedpokoju panele. W łazience z wc glazura, terakota nowego typu. W cenie mieszkania pozostaje zabudowa kuchni na wymiar ( szafki stojące i wszące ). Drzwi wejściowe wymienione antywłamaniowe. Cena: km od Słupska. Budynek o pow. 170 m kw. składający się z części handlowo usługowej - sklep o pow. 70 m kw (sala sprzedaży, magazyn, biuro, zaplecze sanitarne) oraz części o pow. 100 m kw., którą można zaadaptować na mieszkanie dwupoziomowe. Ogrzewanie własne etażowe, siła, prąd, kanalizacja, zimna woda opomiarowana. Działka o pow m kw. w większej części ogrodzona płotem metalowym. Nieruchomość idealnie nadaje się na prowadzenie różnego rodzaju nieuciążliwej działalnosći, produkcji czy sklepu z jednoczesną funkcją mieszkalną. Możliwa zamiana na mieszkanie 2 pokojowe około 40 m kw w Słupsku. Cena zł POSZUKUJEMY NOWYCH OFERT SPRZEDAŻY I WYNAJMU DLA NASZYCH KLIENTÓW. NALEŻYMY DO STOWARZYSZENIA SŚPON I PFRN. ZAPRASZAMY 55PK15A

9 Nasze sprawy 9 Światowy Dzień Turystyki w Słupsku Siła w różnorodności Słupski ratusz był gospodarzem tegorocznych Wojewódzkich Obchodów Światowego Dnia Turystyki. Odbyły się one pod hasłem Turystyka świętowanie różnorodności. Impreza miała pokazać turystyczną różnorodność województwa. Dlatego w ratuszu można było zobaczyć i skosztować przysmaków regionalnej kuchni. Goście, w tym marszałek województwa pomorskiego, mogli podziwiać także wyroby miejscowych garncarzy i hafciarek. Marszałek Mieczysław Struk podkreślił, że w ostatnich latach doszło do integracji województwa. - Stworzyliśmy wiele produktów, imprez i miejsc, którymi możemy się pochwalić mówił Mieczysław Struk. Rozdano także nagrody dla osób i instytucji, które w 2008 r. wniosły największy wkład w rozwój turystyki w różnych regionach województwa. Za całokształt działalności Złotym Krzyżem Zasługi odznaczono Joannę Orłowską, długoletnią naczelniczkę Wydziału Promocji w starostwie słupskim, autorkę przewodników oraz podręczników hotelarstwa. Bożena Sikora, dyrektor Parku Krajobrazowego Dolina Słupi została wyróżniona Odznaką Honorową za Zasługi na Rzecz Rozwoju Turystyki. Nagrodę specjalną prezydenta Słupska otrzymała Barbara Siarkowska, dyrektor Centrum Kształcenia Praktycznego. Marszałek odznaczył m.in. miasto Stegna oraz zamek w Malborku za organizowanie ubiegłorocznych obchodów Światowego Dnia Turystyki. jp Nowa droga na osiedlu Zajęczym w Dębnicy Kaszubskiej Polał się asfalt Prawie dwa kilometry ulic oddano do użytku na osiedlu Zajęcze w Dębnicy Kaszubskiej. Niektórzy mieszkańcy czekali na porządne drogi prawie dwadzieścia lat. Najstarsze domu na osiedlu powstały na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego stulecia. Od tamtej pory mieszkańcy domków jednorodzinnych musieli brnąć w błocie lub piachu, żeby dojechać do swoich działek. To był koszmar mówi mieszkaniec ulicy Krótkiej. Do domów dojeżdżaliśmy zwykłymi drogami gruntowymi, bo tak do niedawna wyglądały nasze ulice. Jak padał deszcz, to były kałuże i błoto, gdy było sucho, był pył. Kolejne ekipy obiecywały nam naprawę, ale dopiero teraz się udało. Remont rozpoczął się w maju. Teraz do użytku oddano wszystkie drogi na osiedlu. Łącznie prawie dwa kilometry długości. Nowa kostka polbrukowa ułożona jest na ulicach Zajęczej, Krótkiej, Wodnej, Brzozowej, Wrzosowej i Słonecznej. Ponadto drogowcy wybudowali zupełnie nowy most na Skotawie. Remont miał poprawić jakość życia mieszkańców tej części naszej miejscowości mówi Tadeusz Bejnarowicz, zastępca wójta gminy Dębnica Kaszubska. Drugim ważnym powodem było podniesienie atrakcyjności inwestycyjnej. Chodzi nam o nowych mieszkańców, którzy interesują się kupnem działek. Taka inwestycja na pewno będzie miała także dobry fot. Tomasz Częścik Nowy most na Skotawie ma ułatwić przejazd mieszkańcom oraz turystom. wpływ na rozwój turystyki w Dębnicy Kaszubskiej. Budowa dróg na osiedlu Zajęcze nie jest jedyną inwestycją drogową w gminie. Obecnie trwa remont ulic w Motarzynie i Gogolewie. Remont ma zakończyć się do końca roku. Tomasz Częścik t.czescik@agmedia.com.pl W SKRÓCIE Mercedesem do pożaru W gminie Ustka będzie bezpieczniej latem i w ciągu roku. Strażacy ochotnicy z Rowów przez rok kwestowali na nowy samochód. Ich wysiłki zostały uwieńczone sukcesem 24 października dostaną nowego ratowniczo-gaśniczego mercedesa. Uroczyste przekazanie odbędzie się o godz. 14 w Rowach. Efekt zbiórki trwającej od 3 czerwca 2008 roku do 30 września 2009 roku to 10 tys. 150,13 zł. To już drugi, po OSP w Zaleskich, nowy samochód dla strażaków ochotników z gminy Ustka. Kosztuje 565 tys. zł. - Nie trzeba nikogo przekonywać, jak bardzo potrzebny był nam ten nowy samochód mówi Jadwiga Fudala, sołtys Rowów. - Ma napęd na cztery koła, łatwo więc pokonać mu trudne tereny gminy. Poprzedni sprzęt był już stary, przez co strażacy mieli problem z na miejsce akcji. Nowy samochód udało nam się pozyskać dzięki dobrej współpracy kilku samorządów województwa, powiatu i gminy Ustka. 24 października będziemy mieli trzy okazje do świętowania. W tym dniu przekazany zostanie sztandar dla naszej OSP, mija 50 lat jej funkcjonowania. Co stanie się z wysłużonym autem? - Ponieważ mamy tylko jeden garaż, będzie w nim stał nowy samochód, stary przekażemy innej jednostce dodaje sołtys. jp 140PK1A

10 10 Raport Głód ciągnie wilka do... lodówki Złodziej też człowiek, jeść musi Pomysłowość złodziei nie zna granic. Nie tylko jeśli chodzi o sposób dokonania przestępstwa. Złodzieje kradną, co wpadnie im w ręce - nawet zwierzęta gospodarskie. Funkcjonariusze pracujący na wsiach w naszym regionie bardzo często mają do czynienia z nietypowymi kradzieżami. Zwłaszcza jesienią i zimą nasilają się kradzieże zwierząt oraz kłusownictwo. Policjantów z Potęgowa zaalarmował jeden z mieszkańców, że z jego zagrody zginęły dwa króliki i dwie kaczki. Funkcjonariusze wykonali rutynowe czynności. W trakcie dochodzenia wpadli na trop dwóch braci - mieszkańców gminy Potęgowo. Okazało się, że to oni stoją za włamaniem. W mieszkaniu 32 i 35- latka funkcjonariusze znaleźli oprawione już zwierzęta. Ich tusze wisiały w szafie. Złodziej w lodówce Pomysłowością wykazał się także 58- letnie mieszkaniec Czerwieńca w gminie Potęgowo. Mężczyzna włamał się do mieszkania emeryta. Wybił szybę w oknie jego domu i wykradł następnie całą zawartość lodówki. Straty nie przekraczały 50 złotych Złodzieja zatrzymał jeden z dzielnicowych na przedmieściach. 58-latek ciągnął za sobą foliowy worek, w którym znajdowało się kilka kiełbas i drobne artykuły spożywcze, czyli łup z włamania. Włamywacz-głodomor był pijany. Fot. Archiwum Jak pszczoła do miodu Okradziona pasieka w Motarzynie 203PK5A Łupem złodziei padają różne przedmioty. Latem nieznani dotąd złodzieje połakomili się na ule w jednej z pasiek w Motarzynie, w gminie Dębnica Kaszubska. Przestępcy ukradli pięć uli wraz z pszczołami i miodem. Właściciel oszacował stary na 2,500 zł. - Złodzieje nie przebierają w środkach i swoich pomysłach przyznaje sierżant Robert Czerwiński, p.o. rzecznika prasowego słupskiej policji. - Sam prowadziłem takie sprawy. Pamiętam dochodzenie w sprawie kradzieży prosiaków. Dla wielu może wydać się to śmieszne, ale dla gospodarza to prawdziwy problem, czasem nawet tragedia. My musimy wykonać swoją normalną robotę jak w każdym innym przypadku, czyli zabezpieczamy ślady, przeprowadzamy przesłuchania. My musimy wykonać swoją normalną robotę, jak w każdym innym przypadku sierżant Robert Czerwiński, p.o. rzecznika słupskiej policji. Wyczyszczona lodówka emeryta z Potęgowa. Czerwiński przyznaje, że kradzieże inwentarza nasilają się jesienią i zimą, zwłaszcza w okresie świąt. Często bywa tak, że głównym motywem jest głód. - Zdarzają się takie przypadki, jednak to żadne usprawiedliwienie mówi policjant. Za kradzież grozi do pięciu lat więzienia. Jednak jeśli idzie z nim w parze włamanie, kara może być zwiększona do 10 lat. Tomasz Częścik t.czescik@agmedia.com.pl Fot. Archiwum 608PK1A

11 WEEKEND nr 19 (19) 19 października 2009 Wojciech Waglewski o sezonowości życia kulturalnego w Polsce To my potrzebujemy kultury Z Wojciechem Waglewskim, liderem legendarnej formacji Voo Voo, który wraz z Bartoszem Łęczyckim wystąpił podczas inauguracji roku kulturalnego w usteckim Domu Kultury, rozmawia Jakub Klimek. - Podczas koncertu wspomniał Pan o tym, że Ustka się zmieniła, czyli to nie pierwsza Pana wizyta w tym mieście? - To nie jest moja pierwsza wizyta w Ustce, ponieważ to właśnie tutaj znajduje się tak zwany Dom Pracy Twórczej ZAiKS. Jeździłem tutaj kiedyś z moimi dziećmi, tymi Fiszami i Amadami, kiedy jeszcze były małe. Poza tym kiedyś tutaj byłem ze świętej pamięci Grześkiem Ciechowskim, ale to było bardzo dawno i nieprawda (śmiech) i już wiem, że u państwa jest jakaś nowa promenada. - Powiedział Pan, że miasto się zmieniło. A jaka była publiczność? - To jest pytanie takie, jak jak się panu Polska podoba?. Trudno na nie odpowiedzieć. W ogóle jak powiem, że do niczego, beznadziejnie, to zaraz wywołam oburzenie. Ale trudno, spróbuję odpowiedzieć na Po premierze Z rączki do rączki w Nowym Teatrze Farsa śmiechu warta RECENZJA Aleksandra Christyniuk a.christyniuk@agmedia.com.pl Farsa to dla każdego teatru niemal murowany sukces zabawna sztuka, przy której widz może się naprawdę zrelaksować. To jednocześnie zdradliwy gatunek musi być bardzo dobrze zagrana: w tempie i precyzyjnie. Czy udało się to aktorom w spektaklu Z rączki do rączki? I tak, i nie. Komedia, której premiera odbyła się w Nowym Teatrze 11 października, to klasyka gatunku, zbudowana według instrukcji autora farsy nad farsami Mayday Raya Cooneya, jednego z najchętniej granych twórców sztuk komediowych na świecie. Jej autorem jest syn Raya Cooneya Michael. Z rączki do rączki opowiada o Eryku Swanie (Albert Osik, który jest także reżyserem spektaklu), który po utracie pracy po mistrzowsku opanował sztukę wyłudzania świadczeń z opieki społecznej. Pieniądze leją się do niego strumieniami, otrzymuje je na fikcyjnych współlokatorów, m.in. cudownie rozmno- Fot. Jakub Klimek Wojciech Waglewski podczas koncertu. to pytanie. My z Bartusiem (Bartosz Boruta Łęczycki przyp.red.) grywamy bardzo rzadko, są to na pewno spektakularne występy i one wymagają pewnej specyficznej atmosfery. Koncerty odbywają się albo w klubach bluesowo jazzowych i wtedy atmosfera jest hałaśliwa, publiczność jest rozgorączkowana. Wtedy ma miejsce rozpoznawanie utworów, ludzie tam klaszczą i tańczą. Druga atmosfera, to atmosfera parateatralna. Czyli publiczność siedzi i w skupieniu czeka i słucha tego, co za przeproszeniem z ust artysty popłynie. Obydwie są różne i obydwie są fajne. - A jaka była dzisiaj publiczność? - Większość rzeczy, które graliśmy, publiczność dopiero poznawała. Państwo tak siedzieli i słuchali tego, co jakby pierwszy raz im się przydarzyło. I to jest bardzo fajna przygoda. Mówiąc zupełnie egoistycznie, to przy tak małym instrumentarium ważne jest, abyśmy się dobrze słyszeli. Słyszeliśmy się fantastycznie, więc warunki ku temu, żeby koncert był świetny były spełnione. Ale nie mnie to oceniać. - Był to koncert z okazji inauguracji roku kulturalnego. Czego potrzebuje kultura w tak małych miastach? - Kultura nie potrzebuje niczego, to my potrzebujemy kultury. Często wspominam o naszych preferencjach estetycznych, które - niestety - są bardzo kiepskie, bo to widać na każdym kroku. Począwszy od takiej żoną rodzinę państwa Bassett. W oszustwie pomaga mu wuj George (Krzysztof Kluzik) oraz wciągnięty mimo woli Norman Bassett (Mateusz Młodzianowski). W prawdziwe kłopoty Eryk Swan wpada, gdy chce się wycofać z oszustwa okazuje się, że jest to trudniejsze niż wyłudzanie pieniędzy. Widzowie Nowego Teatru mieli już okazję oglądać w Słupsku świetnie zagrane farsy, m.in. Okno na parlament Raya Cooneya czy niedawno O co biega. Gatunek charakteryzuje się szybką akcją, błyskawicznymi zwrotami sytuacji, wyrazistymi postaciami, które pojawiają się na scenie z dokładnością co do sekundy. I wszystkie te elementy można było zobaczyć w komedii reżyserowanej przez Alberta Osika. Postacie były wyraziste on sam w roli Swana kolejny raz pokazał, że potrafi bawić się grą i bawić nią innych, Hanna Piotrowska w roli Sally trochę rozczarowała. Widać, że aktorzy mieli niewiele czasu na przygotowanie, bo na premierze zdarzały się pomyłki w tekście, początek był trochę sztuczny. Dużo w Z rączki do rączki hałasu, biegania od drzwi do drzwi, radosnej twórczości architektonicznej, czegoś takiego co mnie kompletnie poraża, gdy przekracza się granice Polski. Co wtedy zwraca moją uwagę, to taka radosna twórczość reklamiarska. Na przykład supermarket u Waldka itd. Nie wkurza mnie to, że są takie reklamy, bo w końcu jest wolny kraj i każdy może się reklamować, jak tylko chce. Wkurza mnie to, że to nikogo nie wkurza. Oburzamy się, że są jakieś obrazy czy reklamy, które obrażają czyjeś uczucia religijne, natomiast totalne nieporozumienia estetyczne nikogo nie dziwią. Dlatego myślę, że kultura wszędzie, czy to jest Warszawa, czy to jest Ustka, wymaga przyzwyczajenia nas do najprostszych potrzeb estetycznych. Jesteśmy przyzwyczajeni do sezonowego odbioru kultury. Jak są festiwale, t o tłumnie - obojętnie czy jest to Festiwal Awangardy we Wrocławiu, czy jest to Warszawska Jesień, czy festiwale jazzowe, to wtedy super wszyscy idziemy. Ale na co dzień kluby jazzowe i centra kultury świecą pustkami. Dlatego tak sobie myślę, że to chyba nie ma znaczenia, czy to jest Ustka, czy Warszawa, ponieważ my głównie mamy zmysł estetyczny kształtowany przez telewizję. A na temat telewizji nie chcę się wyrażać, gdyż nie chcę używać brzydkich wyrazów. - Dziękuję za rozmowę Albert Osik i Krzysztof Kluzik w nowej farsie. pomyłek. To chwyty charakterystyczne dla farsy, ale tu trochę męczące, zwłaszcza, że sztuka wydała się przekrzyczana i za długa. Czy warto zobaczyć ten spektakl? Tak, bo dobrze się przy nim wypoczywa. NA SCENIE Tribute to Komeda godz. 19, słupska Filharmonia: Paweł Kaczmarczyk i słupska orkiestra pod batutą Krzesimira Dębskiego zagra utwory Komedy. Słowiańskie korzenie 11 Glina opowiada o słowiańskim micie stworzenia świata. Ten wieczór zapowiada się niezwykle interesująco. A to za sprawą niezwykłego spektaklu, wystawy i widowiska. Glina w wykonaniu zespołu Gwiżdże w reż. Katarzyny Sygitowicz, oparta na zrekonstruowanym przez Przemysława Laskowskiego micie słowiańskim, powstawała przez kilka lat. Tę sztukę tworzyło wiele osób. - Sam czas tworzenia spektaklu to było coś pięknego nie tylko dla mnie, ale dla całego zespołu - wyjaśnia reżyserka Gliny. Fajnie jest grać na scenie. Przedstawiać widowni efekt swojej pracy, ale najważniejszy jest jednak sam akt tworzenia. I o nim też jest sztuka. Mit o stworzeniu świata. O tym, jak to było wg słowiańskiej mitologii. Człowiek powstał z gliny stąd tytuł spektaklu. Ale czy tylko o to chodzi? Czy może też o to, że nadal, jak glinę, formują nas obyczaje, społeczeństwo Jaki wpływ mają na dzisiejszych ludzi słowiańskie korzenie? Jakie mają znaczenie? Na takie pytania poszukują odpowiedzi aktorzy na scenie, a publiczność na widowni. Nie ma ładnie opisanych mitów słowiańskich, tak jak są np. greckie wyjaśnia Katarzyna Sygitowicz. Zapewne dlatego, tak trudno nam się z nimi identyfikować. Dla nas bóg zaświatów to Hades a nie Weles. A powinno być odwrotnie. To mitologia słowiańska powinna być nam bliższa. Często o tym myślałam, szukałam ciekawie opisanych mitów. Nie znalazłam, więc jak usłyszałam, że Przemek napisał rekonstrukcję słowiańskiej legendy, wiedziałam, że będę ją chciała przedstawić na scenie. Mojemu zespołowi też spodobał się ten pomysł. Przez kilka miesięcy chodziliśmy do pracowni garncarskiej, aby poznać glinę jako materiał. Ulepiliśmy dzbanki i miski, które służą nam za rekwizyty. Szukaliśmy informacji o pradziejach, co zaowocowało zbiorem materiałów bibliograficznych i ikonograficznych. Potem tworzyliśmy każdą scenę wspólnie. To teatr samorodny i dlatego stworzenie nowego spektaklu trwa tak długo. Może trwa długo, ale jaki jest tego efekt? Mogliśmy się o tym przekonać w sobotni wieczór, 17 października. Przedstawieniu towarzyszyła wystawa fotografii Michała Giedrojcia. jj Czy miłość wszystko wybaczy? Czy po 20 latach małżeństwa miłość jest jeszcze możliwa? Gdzie jest granica między miłością a nienawiścią, między prawdziwym uczuciem a przyzwyczajeniem? Ile małych zbrodni małżeńskich dzieje się w naszych domach każdego dnia? Nowy Teatr proponuje świetną sztukę, graną od lat na całym świecie pt. Małe zbrodnie małżeńskie. Autor, Eric-Emmanuel Schmitt, jest Francuzem mieszkającym w Belgii. To filozof, nauczyciel akademicki, dramaturg. Jego książki robią od kilku lat karierę na świecie. Małe zbrodnie.. to historia o kochającym się kiedyś małżeństwie, kłamstwie i nadziei na odnalezienie uczucia. Jej atutem jest lekka forma, choć to dramat, znajdziemy tu sceny zabawne, kryminalne i zmuszające do refleksji. Bohaterowie to Gilles i Lisa. On jest pisarzem, autorem kryminałów, cierpi na zanik pamięci z powodu wypadku, do którego doszło w jego domu. Po powrocie ze szpitala wraca do domu. W powrocie do życia pomaga mu żona. Kobieta opowiada mu historię ich związku. Tylko czy ta historia jest prawdziwa? Czy Gilles na pewno niczego nie pamięta? Co naprawdę wydarzyło się w ich domu? Czy Gilles uderzył się, upadając, czy ktoś go uderzył? Każde z małżonków skrywa przed drugim swój sekret. W sztuce zobaczymy dobrze znanych widzom Nowego Teatru Marcela Wiercichowskiego jako Gillesa (on również jest reżyserem) oraz Katarzynę Michalską. Historię małżeńskiego kryzysu i próbę jego przezywciężenia obejrzeć można 23 i 24 października o godz. 18. ach

12 12 Rozmawialiśmy już kiedyś na temat Przeciągu. Dobrych kilka lat temu. Tak, to była wtedy druga edycja, skromnego festiwalu. Ale przeciąg nabrał rozpędu. Przed nami VI edycja. Spodziewał się Pan, że impreza nabierze ogólnopolskiego wymiaru? - Nie, wtedy tak nie myślałem. Zależało mi tylko na tym, aby słupskiej publiczności prezentować różnorodną gitarową muzykę. Chciałem, aby przyciągała wielu słuchaczy. Na koncerty przychodzą młodsi i starsi słuchacze. Dobiera Pan tak wykonawców, aby każdy znalazł coś dla siebie? - Nie myślę o tym pod tym kątem. Ale staram się zaprezen- tować różną muzykę gitarową. Klasyczną, bluesa, jazz, eksperymentalną. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. I młodzież, i old boje. W tym roku będzie flamenco, z którym gitara chadza w parze. Na poprzednich festiwalach bywały gwiazdy niemałego formatu. Podobnie zapowiada się w tym roku. Chętnie przyjeżdżają do Słupska? Sami do nas dzwonią i proponują, że wystąpią. Szukają takich festiwali, a o naszym większość artystów słyszała i chce tu zagrać. Tak było z Krystyną Stańko czy Leszkiem Cichońskim w tym roku. Co innego z początku, kiedy musiałem gitarzystów namawiać. Teraz już tego nie ma. Przeciąg jest rozpoznawalnym festiwalem. Jak dzwonię do jakiegoś muzyka i proponuję mu udział, to najczęściej, wie o jaką imprezę chodzi. Koncerty odbywają się w różnych miejscach. Przede wszystkim w Rondzie, ale też w Filharmonii, czy Galerii Artelier. Od czego to VI Jesienny Przeciąg Gitarowy Coraz bardziej rozpoznawalny Rozmowa ze Zbigniewem Bałbatunem dyrektorem Jesiennego Przeciągu Gitarowego Profesjonaliści oceniali amatorów Sztuka konfrontacji zależy? Od rodzaju muzyki. Rondo to podstawa. Ale jak graliśmy klasyczną muzykę, to koncert odbył się na Zamku Książąt Pomorskich. Wszystko musi mieć swoją oprawę. W ubiegłym roku formacja Waglewski Fisz Emade zagrała w Filharmonii, w tym roku wystąpią tam Piotr Słapa i Krystyna Stańko&Hernan Romero. A jam session planujemy w Artelier. Podczas tegorocznej edycji uczestnicy będą mogli posłuchać muzyki i obejrzeć film. Tak, to nowy pomysł. Mam nadzieję, że spodoba się publiczności. Film jest związany z muzyką. Myślę, że przyszłe edycje zaowocują kolejnymi, nowymi środkami wyrazu. Jest artysta, o którym Pan marzy, żeby tu wystąpił? Są tacy muzycy, np. Al Di Meola, amerykański gitarzysta jazzowy lat 70., którego koncert dla każdego muzyka jest niczym biblia. Może to nie najlepsze słowo, ale o to chodzi. Poza tym Tommy Emmanuel, od którego trudnej sztuki gry fingerstyle uczył się Piotr Słapa. Ale tak najbardziej, to cieszy mnie to, że występowali u nas muzycy mało znani, którzy po kilku latach zdobywali popularność i sławę. Tak był z Łukaszem Kuropaczewskim, który wystąpił u nas podczas pierwszej edycji, jakostudent Akademii Muzycznej, a teraz podbija publiczność grając w wielkich salach koncertowych w Europie i USA. Tak było z Biffem, kiedy grali u nas mało kto ich znał, teraz wiele się o nich mówi. Podobnie z The Car Is On Fire, byli mało znani, teraz zapełniają stadiony. Rozumiem, że kolejne edycje nie są zagrożone Na pewno nie, mam różne pomysły nie będę ich na razie zdradzał i jeśli uda mi się je zrealizować, to słupska impreza będzie jedyną tego rodzaju w całej Polsce. I tego życzę. Joanna Jusianiec j.jusianiec@agmedia.com.pl Opera w Filharmonii Historia stara, jak świat Nowy Teatr, ul. Jana Pawła II 3, Tel godz. 18, cena biletu 25/20 zł 25.10, godz. 18, cena biletu 27/22 zł 17.10, godz. 18, cena biletu, , 21.10, godz. 19, cena biletów - 20 zł 22.10, godz. 19, cena biletów 20 zł 23.10, godz. 19, cena biletów 20 zł Informator Małe zbrodnie małżeńskie - Mała scena, cena biletu 25/20 zł Z rączki do rączki Ośrodek Teatralny Rondo, ul. Niedziałkowskiego 5a, Słupsk Tel Spektakl Glina w wykonaniu OTT Gwiżdże Jesienny Przeciąg Gitarowy (karnety na wszystkie koncerty w cenie 80 zł można kupić w OT Rondo) Marek Napiórkowski Trio Marek Napiórkowski - gitara, Robert Kubiszyn - gitara basowa, Cezary Konrad perkusja Egon Poka Experience feat. Leszek Cichoński Poznań Guitar Quartet , godz. 19 Premiera monodramu Wieszanie reż. Stanisław Otto Miedziewski, wyk. Hubert Gendig, Teatr Lalki Tęcza, ul. Waryńskiego 2, Słupsk, tel , tel , fax: , tecza@slupsk.net r. godz. 11, cena biletów dzieci 12 zł, dorośli 15 zł r., godz.11, 12, cena biletów dzieci 12 zł, dorośli 15 zł r., godz. 10, cena biletów dzieci 12 zł, dorośli 15 zł r., godz.11, cena biletów dzieci 12 zł, dorośli 15 zł 24.10, godz. 19, cena biletów 7 zł 30.10, godz. 20, bilety w cenie 10 zł Baśń o... Podwórko marzeń Nieznośne słoniątko Czerwony kapturek, Święto Krasnoludków Słupski Ośrodek Kultury, ul. Braci Gierymskich, Słupsk, tel Koncert Rock SOK: Kriegseisen (Trójmiasto), Iubaris (Trójmiasto), Medarth (Słupsk) Zaduszki Muzyczne wystąpią: Hoodoo Band (Wrocław), Button Band (Słupsk), Blues Mobile (Słupsk). Filharmonia Polska Filharmonia Sinfonia Baltica Impresariat Filharmonii, ul. Jana Pawła II 3, Słupsk; tel , wew , godz. 19, cena biletu 35 zł r., godz. 19, cena biletów 30 zł 30.10, godz. 19, cena biletu - 35 zł Madame Buterfly Giacomo Puccini Opera na estradzie Występują: Roma Jakubowska-Handke sopran, Katarzyna Suska mezzosopran, Krzysztof Bednarek tenor, Zbigniew Macias baryton, Sławomir Pietras narrator oraz orkiestra Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica pod dyrekcją Bohdana Jarmołowicza. Krystyna Stańko & Hernan Romero, Krystyna Stańko - śpiew, Łukasz Adamczyk - bass, Piotr Biskupski - perkusja i specjalny gość, z Nowego Jorku: wirtuoz gitary Hernan Romero Tribute to Komeda Koncert dla upamiętnienia 40. rocznicy śmierci Krzysztofa Komedy, jednego z największych kompozytorów muzyki jazzowej i filmowej.występują: Paweł Kaczmarczyk fortepian, Krzesimir Dębski aranżer, dyrygent, Polska Filharmonia Sinfonia Baltica Fot. Archiwum Oświadczyny będzie można wkrótce zobaczyć w Teatrze Lalki Tęcza. Trzy równorzędne nagrody po 400 złotych - przyznało jury w I Regionalnych Konfrontacjach Teatralnych w Kępicach. Jury, pod przewodnictwem Zbigniewa Kułagowskiego doceniło Chojnickie Studium Rapsodyczne z Domu Kultury w Chojnicach za wyraz artystyczny spektaklu Bóg się rodzi, Sekcję Teatralną Słupskiego Uniwersytetu Trzeciego za jasność i komunikatywność przekazu spektaklu Moje dni, natomiast Oświadczyny wyróżniono za grę aktorską. To ostatnie widowisko jest dobrze znane mieszkańcom gminy Kępice, bo grają w nim aktorzy Amatorskiego Teatru z Miejsko-Gminnego Domu Kultury w Kępicach. Spektakl Bóg się rodzi będzie można obejrzeć także w Teatrze Rondo w słupsku, aktorzy zostali bowiem zaproszeni w ramach wyróżnienia do występu przed szerszą publicznością. W Rondzie będzie można także zobaczyć inną sztukę Pieniądze i trzy kropki, zaprezentowaną podczas konfrontacji - Par 64 z Gminnego Ośrodka Kultury w Koczale, która opowiada o wpływie pieniędzy i internetu na życie młodych ludzi. Amatorski Teatr z Kępic zaprezentuje natomiast Oświadczyny w Teatrze Lalki Tęcza. To nie pierwszy występ dojrzałych już artystów z tej gminy w powiecie słupskim, są oni bowiem zapraszani przez ośrodki kultury z powiatu i tam prezentują tę i inne sztuki. Aktorzy-amatorzy z Kępic, skupieni wokół Jerzego Bohatkiewicza, przygotowują kolejną sztukę. Tym razem chcą wystawić Jeden z nas musi się ożenić Antoniego Czechowa. Konfrontacje zorganizowano w ramach wspólnego projektu, przygotowanego przez Słupski Uniwersytet Trzeciego Wieku i MGOK Kępice. Wsparło go finansowo słupskie starostwo. ach Przedstawienie odbędzie się 21 października o godz. 19. Madame Butterfly Giacomo Puccini można będzie ponownie wysłuchać na słupskiej scenie. Opera gościła u nas w styczniu tego roku. - Wracamy z nią, ponieważ cieszy się ogromnym zainteresowaniem wyjaśnia Joanna Kubacka, kierowniczka Impresariatu Artystycznego Filharmonii.- To jest opera w wersji estradowej. Śpiewacy śpiewają, oczywiście po włosku, a Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, miłośnik i znawca opery, występujący tu w roli narratora i przewodnika, opowiada o tym publiczności. Nie każdy zna dokładnie tę piękną historię, dlatego potrzebny jest ktoś, kto będzie to tłumaczył. A pan Pietras robi to znakomicie, przeplata swoją opowieść anegdotami, wybiega z opowieścią do przodu. Akcja opery rozgrywa się w roku 1904, w Nagasaki. Piękna i młoda Gejsza Cho- Cho-San, zwana Butterfly zakochuje się w młodym oficerze. Ten, dla żartu, oświadcza się dziewczynie. By poślubić oficera Butterfly musi wyrzec się swojej rodziny, kultury i życia do jakiego ją wychowano. Amerykaninowi jednak po jakimś czasie gejsza się nudzi i oficer wyjeżdża z Japonii. Do kraju kwitnącej wiśni powraca po latach wraz z nową małżonką. Nie spodziewa się, że Butterfly ciągle na niego czeka i gotowa jest umrzeć w imię miłości i honoru... jj Kino Milenium, ul. Stary Rynek 4, Tel , 18.10, godz , 16.00, 17.45, , 18.10, godz , 16.15, Odlot Gwiazda Kopernika 17.10, 18.10, godz Bękarty Wojny Kino Studyjne Rejs (MCK), Młodziezowe Centrum Kultury, ul. 3 Maja 22, Słupsk, Tel , godz. 16; 18.10, godz. 18, cena biletu 10/12 zł , godz.20; 18.10, godz. 18, cena biletu 10/12 zł 21-22, i 25.10, godz.18; , godz. 20, cena biletu 10/12 zł , godz.18; 25.10, godz. 16, cena biletu 10/12 zł WYSTAWY Wino truskawkowe, Polska, Słowacja, 2008, Reż. Dariusz Jabłoński No-Do. Wezwani, Hiszpania, 2009, Reż. Elio Quiroga Janosik. Prawdziwa historia, Polska, Węgry, Czechy, Słowacja, 2009, Reż. Agnieszka Holland, Kasia Adamik, 9, USA, 2009, Reż. Shane Acker, , godz. 18, cena biletu 10/12 zł, Wrogowie publiczni, USA, 2009, Reż. Michael Mann Słupsk, Galeria Kameralna ul. Partyzantów 31 a Komunikacja przestrzenna - wystawa Arkadiusza Karapudy, Igora Przybylskiego i Łukasza Rudnickiego. Wernisaż 23 października, godz. 17. Wystawa czynna do 20 grudnia, od poniedziałku do piątku w godz Słupsk, Baszta Czarownic Al. Francesco Nullo 8 Wystawa prac Marcina Roszkowskiego, specjalisty do spraw edukacji, promocji i wydawnictwa Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej w Słupsku. Wernisaż 23 października, godz. 18. Wystawa pt. No 18 będzie czynna do 20 grudnia, można ją oglądać codziennie oprócz poniedziałków w godz Ustka, Bałtycka Galeria Sztuki ul. gen. Zaruskiego 1 a mieć skorupę i piękny pozór - wystawa prac Oli Kujawskiej. Czynna do 16 listopada, codziennie w godz

13 Reklama PK13A

14 14 Na własne oczy Jedyny taki park wodny w powiecie słupskim Proszę państwa do wody Na tę chwilę mieszkańcy powiatu i miasta czekali całe lata. W Redzikowie rusza pierwszy w regionie park wodny. Oficjalne otwarcie parku wodnego zaplanowane jest na piątek. Teraz w kompleksie rekreacyjnym ekipy budowlane robią ostatnie poprawki. Wszystko zdaje się być dopięte na ostatni guzik. - Otwieramy oficjalnie 23 października mówi Mariusz Chmiel, wójt gminy Słupsk. - Jednak pierwsi goście będą mogli się kąpać od początku listopada. Największą atrakcją kompleksu rekreacyjnego będzie, oczywiście, zespół basenów. W jego skład wchodzi pływalnia oraz baseny ze zjeżdżalnią. Ponadto na miłośników sportu będzie czekać sala fitness, siłownia oraz kręgielnia z barkiem. Cennik Za godzinę trzeba zapłacić Aquapark od poniedziałku do piątku do godziny 15 bilet ulgowy 11 zł, bilet normalny 14 zł Aquapark od poniedziałku do piątku po godzinie 15 bilet ulgowy 14 zł, bilet normalny 16 zł Aquapark w soboty i niedziele do godziny 14 bilet ulgowy 13 zł, bilet normalny 16 zł Aquapark w soboty i niedziele po godzinie 14 bilet ulgowy 15 zł, bilet normalny 18 zł Siłowania 9 zł Kriokomora zabieg jednorazowy 25 zł Minibarek będzie także w pokoju zabaw dla dzieci. W drugim skrzydle kompleksu uruchomione będzie centrum odnowy biologicznej. W jego skład wejdą sauny sucha i mokra, solarium, jakuzzi solankowe, sale do masażu oraz kabina kriokomory. Budowa trwała dwa lata. Całość kosztowała 29 milionów złotych. Tomasz Częścik t.czescik@agmedia.com.pl Basen zewnętrzny będzie używany cały rok. Kręte schody prowadzą do zjeżdżalni. 273PK1A Rwąca rzeka ma być atrakcją dla wszystkich. Aquapark w pełnej okazałości. Kręgielnia ma przyciągnąć osoby, które nie chcą pluskać się w aquaparku. Na ten kompleks basenów mieszkańcy czekali lata. Fot. Tomasz Częścik Ostatnie poprawki w pokoju zabaw dla najmłodszych. Pierwszą osobą, która wypróbowała urządzenia w siłowni był wójt gminy Słupsk. Z kriokomory będzie można skorzystać dopiero po badaniu lekarskim.

15 Poradnik 15 Kiedy powinniśmy odwiedzić logopedę Aby język giętki Rozmowa z Beatą Waraksą logopedą w gabinecie logopedycznym przy ulicy Banacha 12 w Słupsku - Logopeda kojarzy się z lekarzem, którego trzeba odwiedzić, jeśli ma się problemy z prawidłowym mówieniem. Czy pomaga tylko dzieciom? - Jeśli chodzi o terapię logopedyczną, to wiekowych ograniczeń właściwie nie ma, bo gabinet logopedy może odwiedzić zarówno dziecko, jak i dorosły, który odczuwa jakieś braki, jeśli chodzi o prawidłową wymowę. Dobra dykcja jest przecież bardzo ważna w pracy - zarówno aktorów i dziennikarzy telewizyjnych czy radiowych, jak i pilotów wojskowych. Do gabinetu trafiają ludzie w przeróżnym wieku. Miałam pacjentów po pięćdziesiątce, którzy przeszli udar i teraz muszą ćwiczyć wymowę. Jednak najczęściej przychodzą do nas dzieci. - Zauważamy problem u dziecka. Kto powinien skierować je do logopedy? Pedagog szkolny, nauczyciel, rodzic? - Pierwszą osobą, która powinna zauważyć problem jest rodzic. Na szczęście rodzice są coraz bardziej wrażliwi. Coraz więcej słyszą i widzą. Jeszcze dziesięć lat Najwięcej sygnałów do temu nie wiadomo gabinetu logopedycznego było, kim jest trafia nie tylko od nauczycieli czy pedagogów szkol- logopeda i czym się zajmuje. Dlatego nych, ale od rodziców. profilaktyka logopedyczna była bardzo Zadają sobie pytania, czy wada wymowy dziecka to skromna. Teraz już powód do niepokoju, logopeda pracuje już czy też nieprawidłowość, z małymi dziećmi. która minie z wiekiem. - Proszę powiedzieć, kiedy mówimy o pierwszych wadach w wymowie? - Określa się je biorąc pod uwagę wiek dziecka. Dziecko 4, 5-letnie jeszcze może nie wymawiać prawidłowo pewnych głosek, natomiast 6, 7-letnie już powinno. To jest już wiek dojrzałości wczesnoszkolnej i dziecko powinno je wymawiać prawidłowo. Szczególnie alarmujące są sytuacje, gdy dzieci bardzo małe - 2, 3-letnie nie zaczynają mówić. Powinno to stanowić sygnał dla rodzica i powód do zaniepokojenia. Niektórzy rodzice uważają, że trzeba czekać, inni od razu przychodzą. W każdym wieku można się pozbyć zaburzeń mowy, ale im później przyjdziemy do logopedy, tym trudniej je wyleczyć. - W takim razie, co powinno nas zanie- 12PK3A 589PK1A pełne leczenie w zakresie stomatologii zachowawczej i stomatologii kosmetycznej implanty: chirurgia i protetyka leczenie i ekstrakcje zębów w znieczuleniu ogólnym wybielanie zębów pokoić w mowie naszego dziecka? - Jeżeli dwulatek w ogóle nie mówi i nie komunikuje się, to powinno się z nim udać do logopedy. Należy wiedzieć, że mowa i komunikacja to dwie różne rzeczy. Dziecko musi mówić tak i nie. Jeżeli nie stosuje tych dwóch podstawowych komunikatów lub komunikatów typu mama lub daj, to najwyższa pora, by zacząć szukać pomocy. Jeśli dziecko ma trzy lata i nie mówi sz, czyli mówi np. safa zamiast szafa, to jest to zgodne z normą, tak samo, jeśli mówi l zamiast r. Nie byłoby jednak zgodne z normą, gdyby nie potrafiło powiedzieć k lub g w tym wieku. Najczęściej rodzice przyprowadzają dzieci 3, 4, 5-letnie, które mówią przykładowo wujet Tazit zamiast wujek Kazik. W tym wieku jest to wadą wymowy, dużym zniekształceniem. Prawdziwą zmorą jest głoska r, trudna do wyartykułowania i wymagająca żmudnych ćwiczeń. - No dobrze, a co zrobić, jeśli dziecko już nie jest małe, ma na przykład 13 lat, wciąż jest pod opieką rodziców, a tylko ono uważa, że ma problem? - Oczywiście, zdarzają się takie przypadki, że dzieciom bardziej zależy na prawidłowej wymowie niż ich rodzicom. Ale generalnie są to jednak rodzice. Miałam siedemnastoletnią pacjentkę, która bardzo chciała prawidłowo wymawiać sz, bo zaczęła chodzić do kółka teatralnego. Był też 13 letni chłopiec, który chciał prawidłowo mówić r i to on sprowokował rodziców do tego, żeby nauczyć się prawidłowo mówić. Rodzice są coraz bardziej wrażliwi na punkcie swoich dzieci. I to jest bardzo dobre. - Proszę powiedzieć, w jakim wieku dziecko powinno już umieć prawidłowo mówić? - Ten próg dojrzałości to 6, 7 lat. Im wcześniej zacznie się terapię logopedyczną, tym lepiej. Im mózg jest młodszy, tym większe ma właściwości plastyczne. - Jakie rodzaje wad można wyróżnić? - Nieprawidłowości w sferze mowy dzielimy na wady wymowy, takie jak np. rerania i seplenienia. Wady wymowy są wtedy, kiedy dziecko nie mówi prawidłowo r, sz lub zamiast bułka powie pułka - tu mamy do czynienia z kolei z mową bezdźwięczną, kiedy dziecko nie umie powiedzieć Fot. ARCHIWUM Logopeda Beata Waraksa podczas zajęć z Szymonem. np. b i w to miejsce wstawia p. Reranie, seplenienie, mowa bezdźwięczna, zastępowanie t przez k, d - przez g są to typowe u dzieci nieprawidłowości związane z wymową głosek. Druga grupa to zaburzenia mowy, tak jak jąkanie, zacinanie, czy opóźniony rozwój mowy i wtedy ich podłoże jest neurologiczne. - Część tych zaburzeń wynika z nieprawidłowej budowy jamy ustnej, inne z uwarunkowań środowiskowych, np. w rodzinie czy wśród znajomych nieprawidłowo wymawia się pewne głoski. - Te pierwsze mogą wynikać z nieprawidłowości w budowie anatomicznej jamy ustnej, na przykład przyrośnięte wędzidełko, które utrudnia mówienie głoski r. Mogą to też być czynniki środowiskowe, czyli np. - tak, jak mówią rodzice, tak mówi ich dziecko. Rodzice często, zupełnie niepotrzebnie, w rozmowie z dzieckiem specjalnie seplenią lub spieszczają mowę. Mówi się również o czynniku genetycznym. Jąkanie zaś to inaczej nerwica mowy, bardzo trudna do wyleczenia. Może mieć różne postacie od lekkiego do ciężkiego jąkania, gdzie należy już leczyć w sposób bardziej zaawansowany, czyli wysyłać do ośrodków specjalistycznych. Tam pacjentem zajmują się w sposób ukierunkowany. Pierwszy kontakt należy jednak do logopedy. Joanna Prokofiew j.prokofiew@agmedia.com.pl ZDROWIE Testy dla małych alergików Centrum Zdrowia Salus jako jedyna placówka w Słupsku oferuje nową, bardzo cenną usługę przeznaczoną zwłaszcza dla dzieci cierpiących na alergię - testy alergiczne. Kosztują one 150 złotych i można z nich skorzystać rejestrując się w centrum przy ulicy Zielonej 8 w Słupsku. Laboratorium Analityczne wykonuje testy alergiczne z krwi obejmujące najczęściej występujące alergeny, jak np. trawy i drzewa, roztocza, alergeny zwierzęce, pleśń, jaja i ryby, mleko, zboża, orzechy, owoce i warzywa. Zaletą testów jest wykonanie całego profilu z jednego pobrania krwi. Do testów nie trzeba przerywać terapii, czyli można je wykonać w czasie, gdy pacjent bierze leki. Można wykonywać je u niemowląt, dzieci i osób dorosłych. - Diagnostykę alergiczną można zaczynać już w wieku niemowlęcym, wówczas najczęściej występuje alergia tłumaczy Tadeusz Wardziak, zastępca dyrektora ds. marketingu w CZ Salus. - Pobranie krwi do testów wykonywane jest w każdej z pięciu przychodni Salusa. jp Rak nie wyrok Z bezpłatnych badań w kierunku wykrycia raka jelita grubego i raka gruczołu krokowego można skorzystać w słupskim szpitalu. Słupski szpital otrzymał 12 milionów złotych na program walki z nowotworami wśród mieszkańców regionu środkowopomorskiego. Pieniądze są przeznaczone na profilaktykę, diagnostykę, leczenie, edukację i nowy sprzęt. Pochodzą z Norweskiego Mechanizmu Finansowego i z Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego. - Celem programu jest poprawa wykrywalności i leczenia chorób nowotworowych - mówi Renata Kiempa, autorka projektu, specjalista ds. pozyskiwania funduszy unijnych w szpitalu. W ramach programu realizowane są dwie akcje profilaktyczne - w kierunku wczesnego wykrywania raka jelita grubego i raka gruczołu krokowego. - Planujemy przebadać do czerwca 2010 roku 12 tysięcy osób - mówi Agnieszka Orłowska ze słupskiego szpitala. Program wczesnego wykrywania raka jelita grubego pn. Co w jelicie piszczy jest skierowany do wszystkich zainteresowanych, bez względu na wiek. Badania przesiewowe wykonują przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej w Słupsku i regionie. Kolejny program dotyczy profilaktyki raka gruczołu krokowego - nosi nazwę Prostata 2009 i jest skierowany do mężczyzn po 40 roku życia. Na badanie należy się umówić, rejestracja telefoniczna , w godz (badanie jest bezpłatne). Odbywa się ono na oddziale urologii w Słupsku, ul. Obrońców Wybrzeża 4, tel , wew ach

16 16 Fotoreportaż Karniżczka po raz szósty była gospdarzem Słupskich Pokopków Ziemniak w mundurku i jako sushi Zapiekanka ziemniaczana przygotowana przez panie z Koła Gospodyń Wiejskich z Bięcina i placki ziemniaczane ze słonecznikiem i żurawiną przyrządzone przez wójt gminy Damnica Marię Janusz te potrawy były hitem tegorocznych Słupskich Pokopek. Stacja Doświadczalna Oceny Odmian w Karżniczce od sześciu już lat gości rolników i mieszkańców powiatu, którzy świętują zakończenie zbiorów ziemniaków. Podczas imprezy można kupić ziemniaki i inne warzywa i owoce oraz posmakować wyjątkowych potraw i wypieków pań z kół gospodyń. Fot. APR-SAS Kulinarnymi umiejętnościami popisywali się w tym roku wójt gminy Damnica Maria Janusz i starosta słupski Sławomir Ziemianowicz. Uczestnikom imprezy bardziej przypadła do gustu damska kuchnia - placki ziemniaczane z żurawiną. Być może zapiekanka ziemniaczana z boczkiem podana na ostro była zbyt... ostra. Ale wybór potraw był naprawdę duży stoiska z potrawami z ziemniaków miało kilka kół gospodyń z gmin Główczyce i Damnica. Kolejki były bardzo długie, nic dziwnego, skoro można było skosztować m.in. zapiekanek ziemniaczanych, pierogów, oponek, placków, ziemniaków faszerowanych na różne sposoby, frytek, kotletów ziemniaczanych z przeróżnymi sosami, kiszek a nawet sushi z ziemniaków. Konkurs na najlepszą potrawę wygrała zapiekanka Wójt Damnicy i starosta słupski wspólnie gotowali potrawy z ziemniaków. ziemniaczana przygotowana przez Koło Gospodyń Wiejskich z Bięcina w gminie Damnica. Na scenie prezentowały się zespoły, m.in. Damniczanki i zespół Zgoda, o miano Sołtysa i Sołtyski Roku walczyli gospodarze sołectw z powiatu. Musieli zmierzyć się z takim konkurencjami, jak: obieranie ziemniaków, wykrojenie frytek, wykonanie najdłuższej obierki z ziemniaka oraz jazda na byczku Fernando. Tytuł Sołtyski Roku przypadł Ewie Kus z Kusowa, Sołtysem Roku został Rafał Knitter z Dębnicy Kaszubskiej. Aleksandra Christyniuk a.christyniuk@agmedia.com. 683PK1A SONDA Sołtysi z powiatu słupskiego rywalizowali w kulinarnych konkurencjach. Stoisko KGW w Główczycach cieszyło się dużym zainteresowaniem. Wójt Czesław Kosiak osobiście degustował potrawy ze swojej gminy Na stoisku KGW w Bięcinie można było znaleźć zapiekankę ziemniaczaną, pierogi, ciasta i piroga biłgorajskiego. Marianna Karczewska z Koła Gospodyń Wiejskich w Główczycach - Przygotowałyśmy na pokopki wiele potraw, m.in. pierogi, kopytka i ziemniaki faszerowane. Nasze wyroby można spotkać na wielu imprezach w powiecie, zawsze staramy się wprowadzić jakąś nową potrawę, tak, abyśmy i my uczyły się czegoś nowego. Z tego co widzimy, nasze potrawy cieszą się powodzeniem, bo ludzie chętnie je kupują. Barbara Mączka sołtys Bięcina (z prawej) - Koło Gospodyń Wiejskich z Bięcina bardzo się napracowało przy przygotowaniu potraw. Obrałyśmy ponad 150 kilogramów ziemniaków, ugotowałyśmy z nich m.in. zapiekankę ziemniaczaną, która wygrała konkurs na najlepszą potrawę, babki ziemniaczane, piroga biłgorajskiego, pierogi i placki ziemniaczane. Upiekłyśmy także ciasta. Bardzo lubimy wspólnie gotować na różne imprezy, to integruje mieszkańców, a poza tym uczymy się od siebie nowych przepisów. Ewa Pietka z KGW Stowięcino w gminie Główczyce Panie z KGW Stowięcino przygotowały m.in. sushi z ziemniaków i pierogi z ziemniakami. - Starałyśmy się tak dobrać potrawy, aby były naprawdę różnorodne. Mamy pierogi, gołąbki z ziemniakami, śledzie z ziemniakami, sushi ziemniaczane z łososiem i innymi produktami. Mamy również pięknie podany kompot owocowy. Nasze produkty cieszą się dużym zainteresowaniem, ludzie dziwią się, że można przygotować sushi z ziemniaków, to nasz przepis opracowany właśnie na tę imprezę.

17 Obok nas 17 Słonecznikowa historia Gogolewka Wieś w kwiatach tonąca Cała wieś tonie w słonecznikach tak można krótko powiedzieć o Gogolewku w powiecie słupskim. To pierwsza i jedyna wieś tematyczna w naszym regionie. Mieszkańcy nie tylko sieją słoneczniki na podwórkach. Od lat potrafią wspólnie pracować dla swojej małej ojczyzny. Gogolewo to niewielka miejscowość na pograniczu powiatu słupskiego i bytowskiego. Dawniej była własnością znanego pomorskiego rodu von Zitzewitz. Przez lata przechodziła w ręce kolejnych szlachciców. O dzisiejszym Gogolewku można powiedzieć, że leży na końcu świata. Daleko od obu miast powiatowych i daleko od głównych dróg. Jednak jest jedną z najładniejszych miejscowości na Pomorzu. Wszystko dzięki mieszkańcom zapaleńcom, którzy z Gogolewka uczynili wieś słonecznikową. Żółte kwiaty witają przyjezdnych już od progu. Rosną wszędzie, w każdym obejściu, na każdym trawniku, w zakątkach Gogolewka. Wszystko przez nauczycieli Słonecznikowa wieś to pomysł małżeństwa nauczycieli Beni i Marka Skrzypków. Oboje przyjechali na wieś prawie ćwierć wieku temu z miasta. - Z mężem chcieliśmy uczyć na wsi, chyba jeszcze podczas studiów wpadliśmy na taki pomysł wspomina Benia Skrzypek. - Najpierw była wieś Gogolewo, tuż nieopodal. Później trafiliśmy tu, jednak uczymy także w miejscowości po sąsiedzku, czyli w Nożynie. W roku 2000 nauczycielka trafiła na szkolenie liderów wiejskich. Tam dowiedziała się jak pracować z sąsiadami dla dobra ich miejscowości. - W trakcie tego szkolenia pojechałam do Austrii, gdzie pierwszy raz zobaczyłam wioski tematyczne wspomina Benia. - Chciałam coś takiego przenieść na nasz grunt. Pomysł nasunął się sam. Słonecznik to ulubiony kwiat mojego męża. Zaczęliśmy je siać u siebie na podwórku i w pobliskiej okolicy. Wieś się zaraziła Mieszkańcy zaczęli podpatrywać, co robią nauczyciele. Kolorowe kwiaty spodobały im się na tyle, że po kolei zaczęli je siać inni gospodarze. - Myślę, że można powiedzieć śmiało, że zaraziliśmy się wszyscy słonecznikami mówi Małgorzata Dawidowska, mieszkanka Gogolewka. - Najpierw pan Marek zaczął siać kwiaty. Widzieliśmy jak je dogląda i robi im zdjęcia. Później jakoś tak zaczęli robić to kolejni mieszkańcy. Teraz słoneczniki rosną przy większości domów, przy ulicach, na nieużywanych trawnikach, malujemy je na kamieniach, płotach, ścianach naszych domów a nawet przy ich numerach. Po prostu to słonecznikowa wieś. - Wysadzam minisłoneczniki mówi Irena Kupisz, mieszkanka Gogolewka, którą spotkaliśmy, gdy sadziła kwiaty koło sceny na wiejskim placu. - One nie wymagają szczególnej troski. Wystarczy je posadzić i żeby miały mokro. Są ładne, wyglądają jak duże słoneczniki, jednak w miniaturze. Te dla odróżnienia są kwiatami wielorocznymi. Przez lata mieszkańcy opracowali swoje metody wysiewu i pielęgnacji słoneczników. Jednym z patentów, żeby kwiaty zakwitły szybciej, jest ich wysianie na zimę. Kunszt uprawy słoneczników opanowali do tego stopnia, że co roku podczas Słonecznikowego Jarmarku wybierają największe i najładniejsze kwiaty. W tym roku najwyższy kwiat miał ponad trzy metry dwadzieścia centymetrów wysokości, a średnica największej słonecznikowej tarczy wyniosła aż 30 centymetrów. Słonecznikowa fundacja Słoneczniki stały się kołem zamachowym rozwoju Gogolewka. Dzięki nim ponad 80 mieszkańców wsi działa wspólnie przy upiększaniu swojej miejscowości. Powołali także Fundację Kaszubskie Słoneczniki, która koordynuje działania mieszkańców. - Przede wszystkim słoneczniki są ładne mówi Zbigniew Buzarewicz, mieszkaniec wsi. - A dzięki nim my mieszkańcy Gogolewka jesteśmy razem. To jest chyba najważniejsze. 655PK1A, Fot. W fundacji działa ponad 20 osób. Jej szefową została Benia Skrzypek. Fundacja specjalizuje się w pisaniu projektów, dzięki którym na rozwój wsi zdobywa pieniądze z Unii Europejskiej. Dzięki temu wsparciu powstała świetlica. Mieszkańcy sami wyremontowali starą, poniemiecką szkołę. Teraz mają gdzie się spotkać, a nawet zorganizować zabawę sylwestrową. W jednej z sal urządzili minimuzeum, gdzie gromadzą pamiątki ze swojej wsi. Świetlica nie jest jedynym projektem słonecznikowej wsi. - Świetlica była pierwsza mówi Benia Skrzypek. - Jednak przez lata tych projektów trochę zrobiliśmy. Dzięki nim nasza wieś pięknieje. Teraz pracujemy nad powstaniem przedszkoli wiejskich. Projekt Słonecznikowa Akademia Przedszkolaka jest realizowany wspólnie z sześcioma gminami województwa pomorskiego oraz Fundacją im. Jana Amosa Komeńskiego. Jego celem jest poprawa dostępności do edukacji przedszkolnej dzieci mieszkających w małych miejscowościach i wsiach. Powstaną punkty przedszkolne w wybranych sołectwach dla dzieci w wieku od trzech do pięciu lat. Innym projektem przygotowanym przez mieszkańców Gogolewka i fundację, jest szlak słonecznikowy. Ścieżka wytyczona po lasach i łąkach wiedzie przez najładniejsze miejsca w okolicy. Szlak jest jedną z tutejszych atrakcji turystycznych. Jeden z przystanków to miejsce, w którym według legendy miał nocować w marszu na Rosję Napoleon Bonaparte. Słoneczniki zmieniły naszą wieś, zbliżyły mieszkańców - mówi Benona Skrzypek. Święto Gogolewka Jednak największą atrakcją słonecznikowej wsi jest Jarmark Słonecznikowy. W ostatni weekend wakacji mieszkańcy oraz ich goście spotykają się na polanie, żeby wspólnie się bawić. Jarmark z roku na rok rozkręca się. W tym roku bawiło się na nim ponad 600 osób. W organizacji pomagali wszyscy, nawet najmłodsi mieszkańcy Gogolewka. - Pomagałem w budowie kramów mówi Przemek Kałach. - W sumie to byłem takim typowym pomagierem, przynieś, podaj, przytrzymaj. Jeździliśmy też po drewno do lasu. Zabawy przy tym było sporo. Mieszkańcy sami zadbali o strawę dla ducha i ciała. Była grochówka gotowana w kuchni wojskowej. Nie zabrakło też ciast z domowego wypieku. - Pomagałem sprzedać ciasta, chipsy i inne smakołyki mówi Kamil Dawidowski. - Mogłem pomóc, ale też dobrze się bawiłem. Goście jarmarku duzi i mali malowali słonecznikowe płoty. Rycerze z Bytowa urządzili pokaz walk oraz strzelnicę. Wielką atrakcję był też nocny pokaz kręcenia płonącym poi. Słonecznik to nie tylko symbol i ozdoba wsi. Jego ziarna weszły do menu w wielu gogolewskich domach. Przysmakiem i hitem na jarmarku jest domowy chleb ze słonecznikiem. - Chleb słonecznikowy to moja specjalność - mówi Irena Kupisz. - Przepis to moja tajemnica i nie chcę go zdradzać. Jednak powiem, że chleb cieszy się na jarmarku ogromnym powodzeniem. W tym roku go aż zabrakło. Tak smakował. Tomasz Częścik t.czescik@agmedia.com.pl

18 18 Reportaż Żyją wśród nas Haftowane darcie pierza Igły nawleczone kolorowymi nićmi śmigają w ich rękach malując na białych płótnach kwieciste wzory. Mimo pilnej pracy, rozmowy nie milkną. Na tematy związane z haftami, ale nie tylko. Cotygodniowe spotkania dają im możliwość pobycia razem. Kiedyś gospodynie wspólnie darły pierze, teraz razem haftują. Widać temat nie jest najważniejszy, liczy się samo spotkanie. Koło Hafciarskie przy Gminnym Ośrodku Kultury w Smołdzinie powstało ponad jedenaście lat temu, dokładnie 2 lutego 1998 roku. Z pierwszego 15-osobowego składu koła zostały tylko dwie osoby: założycielka koła Zofia Górecka i Paulina Szewczyk. - Reszta odeszła mówi pani Paulina. Jedne wyjechały ze Smołdzina, innym się znudziło, a kilka naszych koleżanek nie żyje. Prace niektórych z nich wiszą wciąż na ścianie w sali, w której się spotykamy. To tak, jakby nadal były z nami. Mulinowa numerologia Podczas wrześniowego wtorkowego spotkania, w ten dzień tygodnia zbierają się od lat, przy stole siedzą cztery kobiety. Ewa Żych, która rok temu dołączyła do koła, wyciąga z koszyka kawał płótna. Zastanawiam się, co z tego zrobić z pytaniem w głosie zwraca się do pozostałych. Serwetę czy kilka bieżników? Zanim hafciarki przystąpią do pracy drobiazgowo planują, jak wykorzystać do maksimum upolowany kawałek materiału. Upolowany, bo niełatwo dzisiaj w sklepach znaleźć odpowiednie płótno do haftu. Z samymi nićmi, tzw. muliną, też jest kłopot. Nici są coraz droższe, a do tego jeszcze teraz Ariadna, producent mulin, zmienił im numery i niełatwo się w tym połapać skarżą się kobiety. Kolory wykorzystywane do odpowiednich haftów określane są przez wytwórców nie nazwami, np. jasno czy ciemnozielony, ale numerami. Od września jeden z głównych producentów nici - Ariadna, w związku z tym, że zwiększył gamę kolorystyki produkowanych przez siebie nici z 210 do 330, zmienił też numerację kolorów. I tak jak kiedyś jakiś kolor miał numer 546, to teraz ma Idąc do sklepu operujemy numerami wyjaśniają hafciarki. Dlatego tak ważna jest dla nas ta numeracja. Jak planujemy wyhaftować coś dużego, to wiemy, że lepiej kupić od razu nici na zapas. Rzadko kiedy zdarza się bowiem, że jak zabraknie jakiegoś koloru i musimy go dokupić, to znajdziemy idealnie taki sam odcień. Zawsze będzie się nieco różnił. Inna partia, inny kolor. Trudno tego uniknąć. Może laik by się tego nie dopatrzył, Bo pożyteczne jest to, że hafciarki ze Smołdzina w całym kraju i poza jego granicami swoimi pracami oraz strojami ludowymi Kaszubów Słowińskich, w jakich występują na wszelkich imprezach, promują region słupski. Są wszędzie. ale wprawne oko hafciarek wyłapie każdy barwny niuans. Dlatego się pilnują i wolą kupić za dużo, niż za mało. Wyjazdy je rają Panie haftowały od zawsze. Tylko kiedyś samotnie, zamknięte w swoich domach. Po amatorsku, jak to same określają. Ponad 11 lat temu Danuta Grabowska, dyrektorka GOK w Smołdzinie, zatrudniła instruktorkę od haftu. I tak to się zaczęło Dużo się wtedy nauczyłyśmy wspomina pani Paulina. I spodobało nam się takie wspólne haftowanie. Ukierunkowałyśmy się na haft kaszubski i szkołę słupską. Żeby połączyć przyjemne z pożytecznym. Latem, podczas Dni Twórczości Ludowej, w Klukach, na targach w Warszawie, w Bytowie, Bielsku-Białej, Złotowie, Chojnicach. Kilkakrotnie odwiedziły Niemcy. W 2003 r. były tam dwukrotnie na Międzynarodowym Festiwalu Folkloru w Gredingu na Bawarii i w Mölln, w kraju związkowym Szlezwik-Holsztyn. Rok wcześniej i rok później odwiedziły niemiecki Ratzeburg, a w 2006 r. Rosję. - Rają nas te wyjazdy śmieje się pani Zofia. Inaczej nigdzie byśmy pewnie nie pojechały, niczego nie zobaczyły, nikogo nie poznały. A to jest taki nasz sposób na życie. Na emeryturze jesteśmy, ale żyjemy aktywnie. Nerwy w serwetkę Ich wystawnego stoiska zwiedzający zazwyczaj nie omijają. Zatrzymują się, podziwiają i kupują. A tanie te serwety czy bieżniki nie są. Kosztują w zależności od wielkości i liczby haftów, trudności wykonania. Na przykład serwetka 80x zł. Inna 200x260 dwa i pół tysiąca. Ale jej wykonanie trwało oczywiście z przerwami trzy lata. Nic dziwnego, że te haftowane cudeńka mają taką cenę. Wymagają wielogodzinnej pracy. Duże serwety robi się po kilka miesięcy. - Zwykle nie wyszywamy jednej serwety, tylko kilka na raz wyjaśnia Marianna Brach. Wtedy się tak szybko nie nudzi. Siedzi się przed telewizorem i dziubie tą igłą. Głowy nie podnosi, bo jak jakiś serial leci, to wystarczy słyszeć i tak się wie, o co chodzi. To dziubanie w płótnie może mocno podreperować domowy budżet. Serwety i serwetki, bieżniki, haftowane koszule to wszystko schodzi na pniu. Na przykład w Klukach. - Kiedyś jakaś Niemka koniecznie chciała kupić to, co miałam na sobie, czyli fartuch i koszulę, oczywiście haftowane opowiada pani Paulina. Mówię jej, że nie mogę, że to nie jest na sprzedaż, bo jakbym wróciła do domu. A całą tę rozmowę słyszał Henryk Soja, kierownik skansenu i mówi wesoło - Sprzedaj, jak tak bardzo chce, najwyżej okręcisz się jakimiś spodniami. Eksportowy towar Popyt na kaszubskie hafty jest. Przyjeżdżają po nie turyści z całej Europy. - Kiedyś był u mnie Włoch wspomina jedna z hafciarek. Chciał przed wyjazdem coś nabyć, na pamiątkę. Nie mógł się zdecydować co ma wziąć. I kupił wszystko. Wszystko co miałam. Serwety, serwetki, bieżniki. Hafciarki ze Smołdzina specjalizują się w hafcie kaszubskim szkoły słupskiej. Wzory, na podstawie rysunków m.in. na ceramicznych naczyniach, starych meblach, sprzętach gospodarstwa domowego, które odkryto na terenie Słupska lub w jego okolicach, opracowali kilka lat temu: etnograf Hugona Ostrowska- Wójcikowa oraz artyści plastycy Dorota Sikorska-Łaźny i Mieczysław Łaźny. Z okazji 35-lecia Muzeum Wsi Słowińskiej wydano tzw. teczkę, która zawiera wzory haftu kaszubskiego szkoły słupskiej. Haft kaszubski szkoły słupskiej ma ornamentykę florystyczną. Najczęściej występującym motywem dekoracyjnym jest stosowany w kilku odmianach tulipan: rozwinięty, w pączku, na sztywnej lub odchylonej nóżce. Poza tym motywy dawnych, słupskich garncarzy: stokrotka, niezapominajka i piwonia, nazywana na Kaszubach Marianna Brach, Zofia Walusiak i Paulina Szewczyk podczas wtorkowego spotkania. Haftowanie to dobry sposób na relaks. Wszystkie nerwy w serwetkę idą i człowiek się uspokaja. Jak ktoś patrzy z boku, to myśli, że to musi być denerwujące zajęcie. A jest wprost odwrotnie. kich wzorników haftów kaszubskich palmeta, w rozmaitych układach i barwach, znalazła i tutaj swoje miejsce, choć nie najważniejsze. Zastosowano też gałązki i pąki składające się z ulistnionego kwiecia. Na kolorystykę haftu szkoły słupskiej, analogicznie do kolorytu miejscowej ceramiki, składają się żółć, brąz, dwa rodzaje zieleni (jasna, soczysta-ciemna) oraz cztery rodzaje niebieskiego, od błękitu do granatu. Szkoła słupska jest najmłodsza. Najstarsza, żukowska liczy sobie już osiemset lat. - Haftowanie to naprawdę fajna rzecz - przekonują kobiety. Uspakaja, uczy wytrwałości. Szkoda, że nie udaje nam się młodych przekonać do tego zajęcia. Czasami ktoś przyjdzie, ale jak mu od razu nie wychodzi, to zaraz rezygnuje. A przecież wiadomo, że haftowania, tak jak innych rzeczy, trzeba się nauczyć. To wymaga czasu. - różą. Charakterystyczna dla wszyst- Joanna Jusianiec j.jusianiec@agmedia.com.pl Zofia Górecka - założycielka koła.

19 Reklama PK14A

20 20 Historia Opowieści z dreszczykiem (9) Jeden z Belowów ukazywał się jako duch Niewiele śladów pozostało po tajemniczej sekcie belowian, która przed ponad wiekiem rozpalała umysły mieszkańców powiatu słupskiego i sąsiednich. Najwięcej jest ich w legendach i opowieściach miejscowej ludności, spisanych w XIX wieku. Do dziś budzą dreszcze. Przypomnijmy: Dwa wieki temu w powiecie słupskim działał ruch religijny, którego wyznawcy przypominali amerykańskich Amiszów. Jego twórcami byli bracia von Below, właściciele majątków i pałaców w Gaci, w Redęcinie i koło Pieńkowa. Powiadali, że przebudzili się do nowego życia, więc nazywano ich też często Erweckungsbewegung, czyli Ruchem Przebudzonych. Belowianie opowiadali się za powrotem do pierwotnego chrześcijaństwa. Odrzucali oświeceniowy relatywizm moralny, używki, tańce i rozrywki, takie jak gra w karty. Szybko zwrócili się przeciwko instytucjonalnemu duchowieństwu, bo jak uzasadniali to belowowie - większość pastorów zatraciła żar szczerej wiary i stała się bezduszną biurokracją. - To niewierzący urzędnicy, którym bardziej chodzi o wełnę niż o zbawienie owczarni - mawiali. Mówili o nich nawiedzeni Belowianie izolowali się od sąsiadów, którzy pozostali w oficjalnym kościele. - Ich dzieci miały być chronione przed zetknięciem z dziećmi świata. Zabawy dziewczynek z lalkami, czy ślizganie się chłopców na łyżwach chłopców uznawali za grzech. Trzeba było założyć dla nich odrębną, prywatną szkołę, która istniała od 1943 do 1 maja 1867 roku - pisał w XIX wieku duninowski kantor Kannenberg. Nic dziwnego, że ci, którzy nie przyłączyli się do sekty (u szczytu rozwoju w I poł. XIX w. liczyła ok osób), rozpowszechniali o belowianach nieprzychylne opinie. Najłagodniejsze miano, jakim ich określali, to nawiedzeni. O Heinrichu von Below, najbardziej radykalnym religijnie z trójki braci mawiano, że po prostu zwariował. Pastor Zahn z Pieńkowa już po kilku latach zaczął dostrzegać u Heinricha von Belowa oznaki fanatyzmu. Mawiał, że godziny modłów organizowane przez tego Belowa to nie modły, lecz godzina krzyku. Below odciął się stwierdzeniem, że Zahn nie tylko tłumi działanie, ale wręcz obraża Ducha Świętego. Nabożeństwa przebudzonych rozpoczynały się o 6 wieczorem i często trwały aż do północy. Chorobliwa ostentacja 250PK9A Belowianom zarzucano też egzaltowaną ostentację i działania na pokaz. We wsi Wierszyno, koło Kołczygłów, do ruchu przyłączyła się wdowa po Franzu von Puttkamerze i jej pięć córek. Ich dwór stał się schronieniem dla prześladowanych przebudzonych pastorów, co przydawało im wszystkim męczeńskiej aureoli. Dzięki temu zdobyły wiele dusz. Jeden z gości tych kobiet podczas aresztowania wręcz żądał, by ostentacyjnie prowadzono go do Sławna z rękoma skutymi kajdanami. - pisał w 1861 badacz środkowopomorskiej sekty. Wtedy o tę dziwną sektę otarł się m.in. Otto von Bismarck, późniejszy kanclerz Rzeszy Niemieckiej, spowinowacony z wierszyńskim rodem poprzez małżeństwo z Joanną von Puttkamer. Diabeł von Below Ale najbardziej niesamowite historie zaczęły krążyć po śmierci twórców ruchu. Gustaw von Below miał przed śmiercią zawrzeć pakt z diabłem, a po śmierci straszyć w okolicach Gaci. Jeszcze w latach czterdziestych słyszeli o tym od miejscowych Niemców polscy przymusowi robotnicy. Niestety, nie wiadomo w czym miało przejawiać się to straszenie. Być może było ono zniekształconym echem tego, co już w 1861 napisał o jednym z Belowów sam Wangemann. Otóż trzej bracia belowowie mieli mieć czwartego brata, tyle że przyrodniego, który miał na imię Tytus. Ów w ogóle nie przejmował się wiarą i wiódł wybitnie niemoralne życie. Po jego śmierci opowiadano nieprawdopodobne wprost historie, że pojawiał się jako zjawa. Ale to nie należy do tematu naszej pracy, więc nie będziemy tego przytaczać zapisał dziewiętnastowieczny doktor nauk teologicznych. Fot. Archiwum Dwór w Gaci. Tu miał straszyć duch Belowa, który pod koniec życia skumał się z diabłem. Okres przebudzenia. Niezidentyfikowany pastor z jednej ze wsi pod Słupskiem. Fot. Archiwum Dziwna moc stolarza O ile w działaniach Belowów niektórzy upatrywali ingerencji diabła, to życie Carla Wolffa, stolarza z Duninowa, który był najbliższym współpracownikiem bogacza Belowa miało być dowodem na ingerencję Boga. Wolff miał 17 lat, gdy jako prosty żołnierz musiał iść na wojnę z Napoleonem. Walczył na pierwszej linii, potem jedenaście tygodni umierał w jakimś polowym lazarecie na tyfus. Ale ostatecznie nie skonał i uznał to za cud. Bóg doświadczał go też nieszczęściami. Syn wskutek nieszczęśliwego upadku był garbaty, a żona chorowita. W 1936 roku trafił do więzienia w Słupsku za nielegalne wykonywanie zawodu kapłana i tu znowu działy się cuda. Już po czternastu dniach mógł zamienić duszny karcer na jasną i przestronną celę, bo strażnik więzienny, wzruszony nauczaniem stolarza, chciał polepszyć mu los. Jeden ze współwięźniów, który dokuczał mu nieprzyzwoitymi słowami, zaraz potem miał tak straszny sen, że po przebudzeniu cały drżał i błagał Wolffa o przebaczenie. Gdy ośmiu bezbożnych chłopców z sąsiedztwa obrzuciło dom stolarza kamieniami Pan znowu tu był i tak prowadził kamienie, że nie wybiły ani jednej szyby - relacjonował Wagemann. Konstatował, że dokuczanie Wolffowi skończyło się dla łobuzów bardzo źle: Pan wymierzył im sprawiedliwość, tak jak tym w Sodomie. W krótkim czasie prawie wszystkich dosięgła nagła śmierć, a jeden nawet sam odebrał sobie życie. O Panie, jakże sprawiedliwe są twe wyroki zapisał. Z zachowanych relacji wynika, że Wolff, gdy umierał, był pewien, że idzie do nieba. Jakżeż wielkie byłoby moje cierpienie, gdybym żegnając się z tym światem nie miał pewności, że jestem zbawiony - powiedział 14 grudnia 1857 roku, leżąc na łożu śmierci. Joanna Barnowska (na podstawie materiałów zebranych przez Marcina Barnowskiego)