Sick to Death. 24 Styczeń 2011 juriusz Brak komentarzy

Wielkość: px
Rozpocząć pokaz od strony:

Download "Sick to Death. 24 Styczeń 2011 juriusz Brak komentarzy"

Transkrypt

1 Sick to Death 24 Styczeń 2011 juriusz Brak komentarzy W hostelu czekała mnie miła niespodzianka w postaci grupy z Białegostoku. Opowiadałem im o Petrze, oni mi o kolejnym dniu w Aqabie. Mieli średni przejazd przez granicę, bo kogoś ruszyło przeszukać ich busa i odkryto pana, który przemycał Nie wódkę, nie fajki, nie narkotyki, a PANTOFLE! Jakieś wielkie toboły pełne pantofli. Zatrzymali go i wyglądało na to, że nie będzie miał za wesoło. Nie wiedziałem, że jest to towar deficytowy w Jordanii. Nie wiem, czy przytachał to z Egiptu, Izraela, Sudanu, czy też bezcłówkowość Aqaby przekłada się również na pantofle. Gdy tylko pojawił się bufet, powróciły obrazy znane z dnia wcześniejszego. Walka nacji świata o posiłek. Gdyby ludzie zrozumieli, że chaos nie sprzyja szybszemu rozładowaniu tłoku, to mogłoby to być nawet sensowne. Niestety, wszyscy chcieli nabrać jak najwięcej, widząc to zaczynałeś zachowywać się jak oni, więc walka na całego. Przyznam, że w grupie przeżywało się to zabawniej niż samemu, chociaż granice chamstwa parę razy przekroczyliśmy. Najmniej poprawnym wyczynem wieczoru było zapytanie skierowane do jednego z Koreańczyków, który napakował sobie tonę żarcia na talerz i pakował jeszcze więcej: - Excuse me, are you from North Korea? Odpowiedzi nie było, ale zmył się, niemniej potem zrobił jeszcze parę kółek wokół bufetu. Na szczęście po polsku i wybitnie chamskie, ale niestety, rozbawiło mnie. Skierowane do naprawdę postawnej Japonki: - Z taką tłustą dupą, to myślę, że tylko sałatki sobie weźmiesz. Inny Koreańczyk cierpiał na jakieś zaburzenia termalne i chodził zakutany w puchową kurtkę z futrzanym kołnierzem. Chyba musiał myśleć, że wygląda w tym zajebiście, bo nie wierzę, że komukolwiek mogło być chłodno. Słowo pisane nie odda tego, ale gdy wisiał nad stołem próbując dopaść dań oddalonych o ponad metr, dopadł go okrzyk: - Wpierdol się tam cały z tym futrem! Tak się jakoś złożyło, że przyjaciele, w odróżnieniu ode mnie, mieli flaszkę. Widząc, że nasze zapasy nie są w stanie sprostać naszym zamiarom, kupiliśmy drugą, dokładnie taką samą. Cena hotelowa była sroga, dwadzieścia euro. Zrozumieliśmy nieco lepiej fenomen bezcłówki. Zakup pozwolił na oficjalne picie przy stoliku, a że raz lało się z jednej, a potem z drugiej, to już było naszą słodką tajemnicą. Puszka coli za dinara, poszło ładnie. Dołączyła do nas Ewa z recepcji. Parę rzeczy związanych z tą postacią nas intrygowało: gdzieś przewinął się motyw, że nie może wrócić do Polski i

2 córka musi ją odwiedzać w Jordanii, podobnie i to, że chciałaby mieć jordański paszport. Urzekła nas jej opowieść: - Nie ma księgi gości. Kiedyś była, ale Japończycy, Koreańczycy i Chińczycy wpisywali sobie porady jak kraść z lodówki i uciec, żeby nie zapłacić za pokój. Jest pomysł na zemstę: w każdym azjatyckim hotelu wpisujemy wskazówki po polsku. Oni mają swoje robaczki, pokonamy ich językiem Mikołaja Reja. Potem przyjechali lokalni, prym pośród nich wiódł starszy pan, który podarował Ewie żelazko z Aqaby. - Shukran Habibi! Shukran Habibi! (Dziękuję kochanie!) padło kilkadziesiąt razy. Posiedzieliśmy chwilę wspólnie, ale byłem po jedenastu godzinach zwiedzania, więc dość wcześnie pożegnałem towarzystwo w celu udania się na spoczynek. Z tego, co opowiadali później, było czego żałować. Udali się na tańce z Ewą i lokalnymi. Bawili się dość żywiołowo ( Ewie to brocha tańczyła ), raczej w odróżnieniu od lokalnych ( Patrzyli, że tańczymy, ale sami się nie ruszyli ). Potem jeden z Jordańczyków proponował Kaśce, że pojadą oglądać gwiazdy we dwoje. Astronom, a przynajmniej astrolog ani chybi! Nie przeszkadzały mu chmury, wiedział, że chce jej pokazać nieboskłon. Ta nie miała szans się wyrazić, Ewa (51l.) dopadła jej i warknęła: - Uważaj sobie, to mój chłopak! I tak Kaśce przepadła szansa na podziwianie nieba z jordańskim romantykiem. Płakała potem wiele dni i nocy, że pozbawiono jej szansy na tak unikatową rzecz jak romans z lokalnym astronomem. Rano znowu przyszło nam się rozstać. Oni udali się do Petry, a ja na autobus do Ammanu (5 JD). Chciałem pożegnać się z Ewą, bo wzbudzała we mnie pozytywna uczucia, chociaż tak naprawdę diabli ją wiedzieli. Kac ją jebie stwierdził dyplomatycznie Rafał, gdy dowiedziałem się, że nasza prawie gospodyni śpi i nie ma zamiaru zbyt szybko wstawać. Umówiliśmy się, że spotkamy się w Farah Hotel dnia następnego. Miałem wielką ochotę na trzeci dzień w Petrze, przy okazji mógłbym zgrywać przy nich fachowca, ale niestety, biletu nie można przedłużyć. Czyli jeżeli dwa dni warte były 26 JD, a trzy 31 JD, to nie można po dwóch dopłacić pięciu JD, tylko trzeba znowu kupić całodzienny za 21 JD. Nie wchodziło to w rachubę. Warto dodać, że skurwysyństwo biletowe rozpościera swe skrzydła także w stronę chorych: jeżeli kupisz sobie bilet na trzy dni, a drugiego się pochorujesz (nie takie niespotykane w tej części świata) to nie możesz prosić o zmianę dat na bilecie (w sensie: 1 zwiedzasz, 2 i 3 chorujesz, a 4 i 5 dopiero zwiedzasz). Mają być trzy dni po kolei, jak ci przepadnie, bo rzygałeś dalej niż widzisz, to twoja strata. Szkoda, że żądza zysku zabiła humanitaryzm i empatię. Pozostaje mieć nadzieję, że odpowiedzialni za to przeżyją kiedyś to, co zdarza się przeżywać

3 turystom w Jordanii. Gdy się żegnaliśmy, dostałem pewne skomplikowane zadanie: - Czekaj na nas jutro! - Dobra, napierdolę się i poczekam. - O właśnie, to twoje zadanie na dzisiaj i jutro! Przejazd do stolicy kraju sprawił, że zweryfikowałem me przemyślenia o ludzkości. Myślałem, że jakieś 90% człowieczeństwa to debile, okazało się, że liczba ta jest bardziej zbliżona do 95%. Po wizycie na stacji benzynowej i obserwacji ludzi w środowisku naturalnym jakim bez wątpienia jest sklep (obłęd konsumpcyjny), przesunąłem wskaźnik na 98%. Potem dopierdolili muzyką i telewizją, więc do Ammanu dojechałem w naprawdę kiepskim nastroju. We współpracy z Niemcem ugadaliśmy taksówkę, która okazała się być samowolą pana nie miał licznika, a w tym kraju, co dość dziwne, taksówki takowy posiadają. Niemiec trochę pokrzyczał na pana, że nas okłamał. Pan powiedział, że przeprasza, ale ma dużą rodzinę i musi dorabiać i obiecuje nas nie oszukać. Był dość przekonujący, więc Niemiec go przeprosił i pojechaliśmy. Farah Hotel próbuje być hostelem i nawet im to wychodzi, typowe hostelowe pokoje z łóżkami piętrowymi. W dzieciństwie chciałem mieć piętrowe łóżko, odkąd zacząłem jeździć po świecie jest mi dane z nawiązką w takowych pospać. Niestety, toalety nie są zbyt piękne, a i łazienki kasku nie zrywają, chociaż bywało gorzej. Ruszyłem na podbój Ammanu. Cudów się nie spodziewałem, ale było naprawdę kiepsko. Jeżeli ktoś zna Lonely Planet, to wie, że teksty o ukrytym pięknie i trudno dostępnych atrakcjach oznaczają, że jest beznadziejnie. Do Cytadeli przypadkiem wszedłem za darmo, ale jak ją zobaczyłem, to nie czułem się w obowiązku płacenia za wstęp. Atrakcja numer dwa, rzymski teatr, widać dość dobrze z zewnątrz i można sobie oszczędzić joda. Lepiej iść za niego na pyszny sernik i jeszcze nam zostanie trzysta fili. Inna flagowa atrakcja Ammanu to maszt z wielką flagą. Widać z wielu miejsc, nie miałem wielkiej potrzeby łażenia tam. Po paru godzinach wiedziałem, że nie chcę za nic więcej zwiedzać Ammanu. Miałem wspaniałą opinię o ludziach, co chwilę ktoś mnie pozdrawiał, nie wiem, ile razy usłyszałem Welcome to Jordan. Gdy poszedłem kupić orzeszki, to za jednego dinara dostałem wielki wór. Nie wiem, czy to była cena, czy z sympatii. W ogóle ich waluta jest koszmarna, prawie wszystkie ceny są zaokrąglone do pełnych dinarów, więc jest naprawdę drogo. Nawet nie ma jak dać kasy żebrakowi, bo jeżeli próbuje się zamykać dzienny budżet w dwudziestu euro, to trochę szkoda dać przynajmniej 5%, a znowu jak drobne dostaną, to zabiją. Przyszło do mnie żebrzące dziecko i powiedziało, że chciałoby dostać 20 JD. Oczy mi z orbit wyszły, a ten powiedział, że ostatecznie jest skłonny przyjąć dinara. Niestety, ja nie byłem skłonny mu go dać. Dopieprzył się też jakiś wariat, który próbował mnie kopnąć, ale miał taką koordynację ruchów z umysłem, że prawie upadł. Stanął z metr

4 przede mną, krzyknął i podskoczył z takim prawie wykopem, ale lądowanie poszło mu gorzej, ledwo złapał równowagę. Widząc to, pan ze sklepu wyszedł, przytrzymał go za ramię i dość skutecznie przywalił mu w pałę. Obłąkany uciekł smutno pojękując, a sklepikarz uśmiechnął się do mnie i rzucił Welcome to Jordan. Znalazłem monopolowy i kupiłem sobie arak. Ekipa z Białegostoku narzekała, że nie będzie tego piła, bo po pierwsze nie lubią, a po drugie, prawie miesiąc są w okolicy i parę razy musieli, a teraz mają go serdecznie dosyć. Pan zza lady zapytał ze dwa razy czy jestem pewien, że chcę to kupić. Miałem nadzieję, że nie będzie to bilet do zakładu dla niewidomych w Laskach. Flakon wyglądał nawet cywilizowanie, kolorowa etykieta z panem i dziewczyną na trawie. Pan pali sziszę, pani mu czyta, obok stoi arak, który na etykiecie ma dokładnie taki sam obrazek. Kompozycja szkatułkowa, a alkohole świata, aż chce się temat doktoratu zgłosić. Cena przyzwoita, 750 mililitrów za 4,5 JD. Woltaż powalający: 51,5%! Dokupiłem wodę mineralną i zasiadłem w hostelu. Próbowałem znaleźć kogoś ciekawego w common roomie, ale po dziesięciu minutach słuchania Japończyków wybrałem samotność. Chłopiec chciał wyrwać dziewczynkę poprzez upicie jej, kupił piwo Amsterdam (najlepsze na świecie nie jest, chociaż w Irlandii to był los biedaka), a ona jęczała, że to takie mocne i gorzkie. W odwodzie miał też Amstela, jak na dwie osoby to zrobili konkretny melanż. Poszedłem do pokoju, odpaliłem film z laptopa i popijałem, kibel przerobiłem na palarnię. Nie byłem prekursorem, wielkie okno dość dobrze wentylowało pomieszczenie. Chyba trochę kłamali z woltażem araku, ale dość dobrze mi się zasnęło. Rano efektów ubocznych właściwie brak, zebrałem się do życia i poszedłem na hostelowe śniadanie. Wypas to nie był, jakieś masło, dżemy, tosty i jajo. Ostatni punkt menu średnio mi smakował, ale wrodzona zachłanność sprawiła, że zżarłem. Dzień wcześniej zapisałem się na wycieczkę do Jerash, ale żeby takowa się odbyła musiały się zebrać cztery osoby. Nie zebrały się, byłem tylko ja i Chinka imieniem Wei. Początkowo myślałem, że to facet, ale jak zobaczyłem, że ma stanik, to zweryfikowałem swe sądy. Postanowiliśmy połączyć siły i jechać wspólnie komunikacją masową. Była przerażona tym, że musimy wszystko sami zorganizować i chyba nie wierzyła, że podołamy. Pani, to nie Chiny, tu jest dość prosto, tylko niestety, tanio nie będzie. Niemniej wszyscy opowiadają, że Jerash to must see Jordanii, świetnie zachowane rzymskie miasto, więc oszczędzać zacznę w następnym kraju, bo tu się nie uda. Pojechaliśmy taksówką na dworzec północny Tabarbour. Zaczęło się dobrze, bo pytam go ile, a on że zobaczymy. Ja, że żadne zobaczymy, ile za przejazd na dworzec. A on, że nie wie ile licznik pokaże. Nie ma to jak zrobić z siebie idiotę, ale jakoś tak mam z Azji wspomnienia, że włączenie taksometru to bardzo rzadko spotykany zwyczaj, zazwyczaj nie działają, a jeżeli nawet działają, to i tak nie będą chcieli włączyć.

5 Fakt, że był piątek nie ułatwiał życia, ale w końcu udało się znaleźć bus do Al Joun, czyli w stronę Jerash. Ledwo wyruszyliśmy zaczął się dramat życia. 30 minut siedziałem zielony i cierpiałem, ale dałem radę. Potem poległem, pierwszego pawia rzuciłem do jednorazówki. Cud, że pan zobaczył, że mi gorzej i pożyczył swoją. Poprawkę musiałem zrobić przez okno, bo już siatek nie było. Oczywiście autobus musiał podskoczyć na nierówności terenu i rozwaliłem czoło, ale to był najmniejszy z moich problemów. Miałem nadzieję, że kierowca nie będzie chciał ze mną rozmawiać o wizycie w automyjni, a niestety, miałby dość solidny argument. Gdy się przesiadaliśmy w Al Joun, musiałem odwiedzić śmietnik. Wysadzili nas przy atrakcji, okazało się, że dziesięć minut wcześniej mijaliśmy ją w drodze do Al Joun. Ma to sens, że ci nie powiedzą, tylko wiozą do końca, no bo bilet masz do Al Joun. Wtedy wymieniliśmy uwagi, że to jakaś bieda tu stoi i że oby Jerash było lepsze. Trochę nam pała siadła, ale weszliśmy, bilet skromne 12 dinarów i kolejny kosz na śmieci mój. Chwilę później musiałem wybiec zabytku, znowu kosz na śmieci. Następnie Chinka poszła na wyścig rydwanów i show gladiatorów, jedyne pięć dinarów. Centurion w oczekiwaniu na występ stał koło mnie, gadał przez komórkę i palił peta, wyglądało to cudownie kuriozalnie. Z tego co widziałem przez wejście, to przesadnie zajebiste to nie jest. Wlewałem w siebie diet pepsi, bo wiem, że nierzadko cola pomaga mi na takie problemy. Ludzie nie mogą w to uwierzyć i nawet mówią, że co robisz, wodę pij, ale naprawdę, konsultowałem z dwoma lekarzami. Najciekawsze jednak przyszło w świątyni Artemidy. Wybiegłem, kosz na śmieci (chwała, że ich tyle mają) i prawie zemdlałem. Telepie mnie całego, już nie mam czym i upadam na glebę. Dalej, nigdy w życiu tak nie rzygałem. Muszę Chince powiedzieć, że jestem winien koguta Asklepiosowi. Życie całe minęło, a człowiek nie był na Fuji. Podchodzi do mnie ktoś i chwyta za ramię. Chcę mu powiedzieć, że przepraszam że tu narzygałem i już kończę, bo zaraz umrę, ale nie mogę ani słowa dobyć, bo właśnie dokładam kolejnego pawia. Patrzę, przewodnik. No to zajebiście, będzie jeszcze nagroda finansowa pewnie. Prowadzi mnie podtrzymując na schody świątyni, jest kawałek cienia. Kazał mi się położyć. Mówił perfect po angielsku. Krzyknął coś i za chwilę pojawił się policjant turystyczny z lodem, którym obłożył mi czoło, przyniósł też dwie butelki zimnej wody mineralnej. Jedną wylał mi na głowę, drugą nakazał pić małymi łykami. Ustaliliśmy, że mam dobrą kombinację udaru słonecznego i zatrucia pokarmowego. Dziwne nieco, bo w Petrze było ciepło, biegałem w cholerę i nic. Wiele razy łaziłem całymi dniami w tropikach i nigdy mnie nic takiego nie spotkało. Kazał leżeć, a policjantowi powiedział, że jeżeli zemdleję, to ma mnie przewieźć do szpitala. Miałem nadzieję uniknąć tej atrakcji, jakieś ubezpieczenie miałem, ale w Jordanii to raczej tanie by nie było i pewnie okazałoby się, że tam drobnym drukiem jest napisane, że jednak mi nie pokryją kosztów leczenia, bo sam się rozchorowałem i to jeszcze im na złość. Leżałem więc i dokładałem starań, żeby nie zemdleć. Wei nie znała mitologii rzymskiej ani greckiej,

6 więc robiłem wykład podstaw, przy okazji przepraszając ją, że rujnuję jej dzień. Mówiła, żeby się nie przejmować, że uwielbia łazić z rzygającym białym po ruinach. Rozmowa o religii przyniosła niezłą zdobycz. Mówię, że nie jestem katolikiem, wprawdzie tak nas kierują jak się rodzimy, ale mnie się złożyło, że jestem ateistą, któremu najbliżej do buddyzmu. Ona podobnie, ale nie od katolicyzmu odeszła: - Też jestem niewierząca, chociaż należę do Komunistycznej Partii Chin. Jednak im też już za bardzo nie wierzę. Powiedziałem jej, że w Azji czuję się o wiele lepiej niż w Europie. Odparła, że jest to znak, że w poprzednim wcieleniu byłem Azjatą. Bardzo mi się to spodobało i trzymam się tej koncepcji. W końcu odważyłem się powstać. Niestety, ledwo wyszedłem na słońce, rozstałem się z wodą mineralną. Powoli szliśmy do wyjścia, starając się jak najmniej być na słońcu, ale to Mission Impossible, większość Jerash jest idealnie w słońcu. Z tego na ile mogłem się nim nacieszyć: nie warto, Baalbeck robi o wiele większe wrażenie, a jest taniej. Z tego co czytałem, większość ludzi ma podobne przemyślenia. Zaopatrzyłem się w siatkę na podróż i rozpoczęliśmy powrót do Ammanu. Poszło nieźle, z siatki skorzystałem dopiero w mieście. Wyprzepraszałem Chinkę na wszystkie strony, umarła niemal ze szczęścia, że kończy się jej gehenna ze mną. Pokarało ją za tę Komunistyczną Partię, chociaż było oczywiste, że nie jest sprzątaczką. Angielski perfect, studia w USA (i jeszcze mówiła, że to żaden problem), mieszkała i pracowała w Kuwejcie, no nie sądzę, że Chiny puszczają tam byle kogo, a jej rodzice sprzedają wodę na ulicach Szanghaju. Poczołgałem się do hostelu, padłem do łóżka, a potem zrobiłem sobie zimny okład z hotelowego ręcznika. Czułem się koszmarnie, byłem dramatycznie głodny, chociaż oczywiście łaknienia nie miałem żadnego. Ponad doba bez jedzenia i wiedziałem, że do końca dnia raczej nie dam rady. Bałem się, czy to coś poważnego (znaczy było bardzo poważne) i że może się skończyć powrotem do ojczyzny. Byłem parę razy w życiu zatruty, ale nigdy do takiego stopnia, było po 16, a me wnętrzności nie chciały podjąć negocjacji w sprawie wielce mnie interesującej. Padłem na dwie godziny bez życia i gdy się obudziłem, to było minimalnie lepiej. Przybyli przyjaciele z Białegostoku, poleciłem nie jeść jaj i podzieliłem się mym dramatem. Kazali mi pić z nimi. Początkowo walczyłem, ale w końcu Krystian jest po medycynie, więc nie miałem podstaw do dyskusji. O dziwo, po trochę whisky mi się poprawiło. Nie że bajka, ale lepiej. Wziąłem polopirynę, zapiłem ją i to było to. Wiedziałem, że wychodzę na prostą. Musiałem raz powstać w nocy, ale przyszłość mą widziałem niemal w barwach tęczy. Rano udało się zjeść tosty, jajka jakoś nie miałem ochoty dotykać. Przy

7 okazji dowiedzieliśmy się od rodaków, że jesteśmy niegrzeczni, bo się z nimi nie chcemy zaprzyjaźnić. Rzeczywiście, grupa ludzi w okolicach trzydziestki marzy o wspólnych wojażach z dwoma małżeństwami emerytów ponieważ pochodzą z naszego kraju. Gdy próbowali dogadać się po angielsku w recepcji, to nieco lepiej zrozumieliśmy problem. Byli cudowni, nie spodobał im się Farah Hotel i chcieli zmienić go na inny, więc poprosili hotelowego, żeby im zamówił taksówkę do tamtego. Plan na dzień kolejny zakładał Morze Martwe, Madabę i górę Nebo. Pierwsze jasne, w drugim mozaika cudna i rzymskie atrakcje, trzecie to miejsce, z którego Mojżesz oglądał Izrael, do którego nie było mu dane wkroczyć. Jak widać, problemy wizowe mają długą tradycję na Bliskim Wschodzie. Jest jeszcze rzeka Jordan, czyli gdzie Jezusa chrzcili. Niegdyś przybył papież i orzekł, że Jezus był chrzczony od strony Jordanii. Tę historię opowiedziano nam całkowicie poważnie. Cieszę się, że papież trzymał rękę na pulsie i wiedział, gdzie Jezus wlazł do rzeki. Niestety, współcześnie Jordan to strumyk, Izrael wypompował większość wody. Mówią, że jak się weźmie dobry rozbieg, to można przeskoczyć do ww. Kraju (raju). Niestety, o ile w chłodnych pomieszczeniach czułem się dobrze, o tyle wyjście na słońce powodowało zawroty głowy i mdłości. Nie było opcji, że dam radę, z żalem pozostałem w łóżku. Jedynym plusem zaistniałej sytuacji była oszczędność Jordania naprawdę ostro goli turystów, o ile góra Nebo i Madaba są po dinarze, to wstęp na plażę nad Morzem Martwym to 15 JD. Niemniej chciałem to zobaczyć, w końcu nie po to się człowiek ciągnie pół świata, żeby leżeć w hotelu. Pokój musiałem opuścić o 12, zostawiłem bety i bardzo ostrożnie poszedłem w miasto. Nie było rewelacyjnie, ale udało się zjeść kanapkę z frytkami i wypić colę. Ceny pocztówek i znaczków nie są przyjazne, pierwsze udało się po 250 fili, ale znaczki po jednym, chociaż cena nadrukowana to 0,8 JD. Usiadłem przy teatrze rzymskim i napisałem kartki, w tym oczywiście tę najważniejszą. Poszło szybko, mimo zmęczenia organizmu wiedziałem, co chcę przesłać. Słońce wywoływało we mnie wstręt, uciekałem do cienia, gdzie tylko było to możliwe. Koło 16 wróciłem do hostelu, mniej więcej wtedy miała wrócić grupa z wycieczki. Siedziałem na schodach, czytałem książkę i paliłem na tony, bo w końcu przestało mnie mdlić od papierosów. Chwilę po 16 zjawił się taksiarz, który miał zawieźć nas do Damaszku. Hotelowy pan uspokajał go, że tamci zaraz będą, ten chciał jak najszybciej jechać i patrzył z wyrzutem na mnie. Nie dość, że człowiek się pochorował okrutnie, to jeszcze taksiarz będzie go taksował wzrokiem. Me zdziwienie wzbudzili turyści zachodni, którzy przyszli, stanęli przed schodami i powiedzieli, żeby im załatwić kogoś do wniesienia bagaży. Hotel, gdzie nocka kosztuje pięć dinarów, a ludzie oczekują boya w liberii? Pojebało się coś chyba komuś. Ku memu wielkiemu zdziwieniu, koleś z obsługi wniósł im bety, mam nadzieję, że dali mu coś w zamian. Te ostatnie

8 godziny sprawiły, że naprawdę polubiłem pracujących w Farah Hotel. Mimo opuszczenia pokoju nie mieli problemu z tym, że korzystam z ich łazienki. Zgodzili się nawet na to, że im zostawię Newjack, a w zamian wezmę Annę Kareninę. Cud, bo rozmiarowo to wielka przepaść, chociaż może okładka u mnie (policjant przy kratach więziennych) zadecydowała o zgodzie na taką wymianę. Dzieło jest dość ciekawe, dziennikarz Ted Conover, został strażnikiem więziennym w Sing Sing. Trochę mu psychę pojechało, ale dar obserwacji ma bardzo dobry i można się dowiedzieć wielu naprawdę ciekawych rzeczy. Szczególnie urzekł mnie motyw mieszania kału z moczem, brania tego do ust i plucia strażnikom w twarz. Za ten numer przedłużają wyrok. Nie wpadłbym też na to, że strażniczki miewają romanse z więźniami. Jest dobrze zrobiony rys historii więziennictwa w USA i refleksje nad sensownością, a raczej braku tejże, systemu. Najładniejsza jednak jest historia o pewnym więźniu, który miał wytatuowany dość długi tekst po hiszpańsku. Autor spisał, przetłumaczył, poszukał i znalazł. Jest to nieco zmodyfikowany cytat z Dziennika Anne Frank : Piszę z pamięci, bo mój egzemplarz został w Ammanie, po tym odkryciu autor pojmuje dlaczego mu mówiono, że trzeba uważać, żeby nie zbliżyć się zbytnio z osadzonymi. Budzą się humanitarne odruchy, gdy dostrzega się w nich ludzi i to strasznie komplikuje pracę. W jakimś sensie rozumiem, przypierdol pałą komuś, gdy wiesz, że zabił bo nie miał na chleb i że płacze co noc za córką. Nie wydolisz psychicznie. Autor wysiedział ile musiał, ale naprawdę przejechało mu to psychikę. Wcześniej pisał o bezdomnych, więc widać, że nie odwalił się na salony, tylko interesuje go tak zwane człowieczeństwo w mniej medialnym wydaniu. Siedziałem na schodach, przepraszałem taksiarza, że musi czekać, aż w końcu koło 17 przyjechali przyjaciele. Zebraliśmy się ekspresowo i ruszyli w stronę granicy. Taksówka do Damaszku kosztowała po dwanaście JD od osoby. Nie jakoś bardzo tanio, ale w zamian nie trzeba było się bawić w dworzec i autobus, przy okazji była szansa, że i w Damaszku nie skończymy w krzakach. Na granicy przyszło mi wymienić pięć euro po koszmarnym kursie. Przegapiłem wcześniej, że jest podatek wyjazdowy w wysokości pięciu dinarów. W zamian dają ładny znaczek z Petrą. W pewnym sensie się ucieszyłem, bo to niemal pamiątka, chociaż pięć dinarów to dość droga pamiątka, niemniej lepsza niż jakby nasrali atramentem datę. Kawałek dalej przyszło zdobyć wizę syryjską, ale tu jest oficjalnie dostępna, więc nie ma tego dreszczu emocji, co przy przejściu z Libanu. Przede mną był hiszpański pracownik linii lotniczych. Chciał zapłacić dwadzieścia dolarów w dinarach, dowiedział, że się to będą 22 dinary. Wyjebał oczy i syknął syryjskim pogranicznikom: - Fucking bastards! Inglorious też jak nic! Mnie poszło lepiej, coś rzeźbili z kursem i wyszło taniej niż myślałem. Nie jakiś szał, ale ze dwa dolca do przodu. Formalności zajęły kilka minut, po których dane było mi wjechać do Syrii, jednego z krajów osi zła.

9 Object 1 Nie mogłem się wprost doczekać stad terrorystów i przesłuchań z podtapianiem. Oj, ale to chyba nie Syria je przeprowadza? Szkoda, ale i tak nie mogłem się doczekać rzeczywistości odmiennej finansowo i mentalnie od jordańskiej. Jordanię opuszczałem z mieszanymi uczuciami: z jednej strony naprawdę cywilizowani, przemili ludzie i łatwe podróżowanie, z drugiej koszmarne realia finansowe, niewiele lepsze alkoholowe. Główny sojusznik USA w regionie, dyżurne miejsce do kręcenia filmów (np. Hurt Locker). Przede wszystkim: kraj Petry. Najpiękniejszego co w życiu widziałem. Nie licząc oddalonej o kilka tysięcy kilometrów dziewczyny. Share on facebook Share on twittershare on naszaklasamore Sharing Services0 Bez kategorii al-joun, amman, jenot, jenoty, jordania, petra Zobacz więcej... Illumination 9 Styczeń 2011 juriusz 1 komentarz Od dawna wiadomo, że musi być równowaga. I tak, wspaniała Petra kontrowana jest oddaloną o cztery kilometry osadą Wadi Musa, co znaczy Dolina Mojżesza. Koszmar, życia nocnego brak, parę sklepów i nawet żadnej sensownej restauracji nie znalazłem. Na szczęście hotelowy wegetariański bufet był wspaniały tony jedzenia, wybór ogromny. Minus: to najpopularniejsza noclegownia w regionie, stada turystów, w tym azjatyckich. Wpuścić Koreańczyków na bufet znaczy zobaczyć, jak ktoś wpieprza w siebie więcej, niż waży. Walka o ogień, ale chyba są na to przygotowani, bo wystarczyło dla wszystkich. Moje wielkie szczęście w życiu odezwało się i tym razem wygrałem dość wiekowego Amerykanina, który był łaskaw podzielić się opowieściami o swoich wypróżnieniach. Nie wiem, dlaczego komuś może wydawać się, że interesuje mnie, jak mu się trawi na Bliskim Wschodzie i gdzie co zrobił. Już wcześniej widziałem, że koleś z dobrej kategorii. Woda w Jordanii jest dość droga i w łazience napisali, że proszą, żeby nie prać ciuchów samemu, że oferują usługę pralni za opłatą, a jak zobaczą, że pierzesz, to walną karę. Ja to zrozumiałem, ale on nie, opowiadał, że jest ostrożny i go nie złapią. Gdy w ten sposób zachowuje się dwudziestolatek z Rumunii, to ja to rozumiem, ale cholera, amerykański emeryt? Pozostawało się cieszyć, że następnego dnia wybywa. Siedzieć w dormitorium na dwanaście łóżek nie było sensu, integrowaliśmy się na tarasie większość historii o wjeździe do Izraela zasłyszałem od innych gości hotelowych. Na szczęście Valentine s Inn oferuje klientom wifi. Szło dobrze, po dwudziestu minutach wygrałem wirusa

10 i dzięki temu miałem co robić przez resztę wieczoru. Chwilę po 21 ludzie zaczęli składać się spać, sam dość styrany również położyłem się wcześnie plany na następny dzień miałem wielkie. Wstałem o 6:15, chciałem jechać busem o 7. Bufet śniadaniowy był nieco mniej dramatyczny, niż wieczorny, większość wolała pospać o godzinę dłużej, niż zwiedzać od świtu. Niemniej i parę minut po 7 pustek w Petrze nie było. Zamiast iść jak wszyscy, prosto przez Siq do Skarbca i w prawo do głównych atrakcji, odbiłem zaraz za wejściem w prawo zwie się to Wadi Muthlim. Oprócz mnie poszły tam tylko dwie osoby, para francuska, która na szczęście szła w takim tempie, że po pięciu minutach zostawiłem ich w tyle. Gdy potem trochę się zgubiłem i musiałem cofnąć, odkryłem, że para postanowiła skorzystać z samotności i rozpoczęli pewne przymiarki do współżycia. Nie zaprosili do zabawy, więc pozostawiłem ich i szedłem dalej. Jest super, przejście chwilami tak wąskie, że bałem się, czy wyrobię. Jeżeli ktoś oglądał 127 hours to będzie miał dodatkowe przemyślenia. Kolory skał bajka, a przez to, że jest się samemu, naprawdę można poczuć, jakby się odkrywało coś zapomnianego przez ludzi i czas tak jak dokonał tego w 1812 Johann Ludwig Burckhardt ( odkrył Petrę dla świata zachodu, lokalni raczej nie przegapiali czterdziestometrowych budowli wykutych w skale. Jeździł latami po regionie przebrany za beduina, pewnie też chciał uniknąć wyższych opłat dla turystów). W wielu miejscach można zobaczyć trochę wnęk w skale, wyglądają jak kapliczki. Chwilami jest trochę śmieci podobno gdy zdarza się, że popada, to zarówno Siq, jak i Wadi Muthlim, zmieniają się w rwące potoki, które niosą ze sobą wszelakie odpadki. W skalnych załomach można zobaczyć takie antyczne atrakcje, jak opony, deski czy jakieś żelastwo chyba lokalni uznali, że to dobre miejsce, żeby się tego pozbywać. Po przejściu Wadi Muthlim wychodzi się na otwartą przestrzeń kawałek w lewo i mamy takie atrakcje, jak Dorotheo s House, ale wybrałem sobie, że pójdę w prawo, mapa nie mówiła, co tam może być, a wrodzona ciekawość zachęcała. Spotkałem lokalną panią z dzieckiem i kozami, nie wiem, kto kogo się bardziej przestraszył wyłoniła się zza skały, ubrana cała na czarno i patrzyła, jakby chciała rzucić urok. Po mniej więcej dziesięciu minutach spaceru spotkałem jadących osłami do pracy w Petrze Beduinów. Zdurnieli, jak mnie zobaczyli, kazali natychmiast wracać, że to już nie tereny, gdzie można zwiedzać, że oni tam dalej mieszkają. Sprawdzili mój bilet i poinformowali, że mam szczęście, bo karą za wejście bez biletu jest miesiąc więzienia. Chyba im się coś popierdoliło, ale nie wnikałem. Dopilnowali, żebym nie zrobił ich w wała i grzecznie wrócił do części komercyjnej. Oczy bolały od patrzenia na to, co robią swoim zwierzętom jeden gnój tłukł osiołka gazrurką po świeżych, krwawiących ranach na grzbiecie. Doszedłem do grobu

11 Sekstiusza Florentinusa (namiestnik Petry w II wieku), gdzie już siedzieli inni Beduini i spożywali śniadanie. Zaprosili mnie, a że trochę już byłem przechodzony, to się zgodziłem. Starsza pani i wnuczka, miałem nadzieję, że czynią to z sympatii, a nie z wyrachowania. Musiało mnie pojebać, że tak w ogóle pomyślałem, chyba od tego ciągłego zachwytu nad Petrą przyszedł mi ten pomysł do głowy. Po miłej części herbacianej przeszli od razu do biznesu. Starsza na szczęście nie mówiła po angielsku, ale młodsza bardzo dobrze. Dobyła monety z czasów rzymskich i opowiedziała, że zostały tu znalezione i że są niesamowicie cenne. Domyślałem się i jej podziękowałem, ale była dość uparta. Żałowałem, że nie ma czegoś w stylu badziewie dla turystów za parę groszy, tu nawet nie chciałem pytać o cenę. Monety podobno są autentyczne, problem polega na tym, że nie wolno ich zabierać i sprzedawać, bo, jak mawiał wiemy kto, That belongs in a Museum! Aż kusiło nawiązać do archeologa-patrona wyprawy. Dziwi też, że procederu nie ukrócą, skoro jest nielegalny, żaden problem znaleźć sprzedawców, a nawet problem ich nie znaleźć, co drugi Beduin ma przy sobie kolekcję, którą będzie chciał nam sprzedać. W końcu udało się oddalić od dziewczynki i jej babci. Za napitek nic nie dałem, potem dowiedziałem się, że wypada dinara zostawić. Trochę kiepski interes, bo naprawdę nie miałem przesadnej ochoty na ciepłą, przesłodzoną herbatę, nieważne, że opowiadają, że jest bardzo wskazana w takich okolicznościach przyrody. Przeszedłem się przez Grobowce Królewskie, gdzie miała miejsce próba chóru akustyka rzeczywiście świetna, a chór był żeński i śpiewał w dość wysokich rejestrach. Postanowiłem iść do ostatniej wielkiej atrakcji Monastyru, czyli Ad-deir. Osiągnięcie stopni, które prowadzą do atrakcji, połączone jest z depresją. Stado lokalnych idiotów ze zwierzętami czeka na turystów. Za wiele do roboty nie mają, więc mogą zająć się czymś tak niesamowicie rozrywkowym jak znęcanie się nad zwierzętami. Gdy przechodziłem, chuj złamany przykładał zapalniczkę osłu pod oko, po czym ją odpalał. Zwierzę dostawało szału, próbowało uciekać, ale było przywiązane, więc tylko miotało się bezradnie w miejscu. Scenie przyglądali się koledzy pana, wszyscy świetnie się bawili, z osiołkiem na czele. Kusiło podejść i zajebać ich na miejscu. Zwierzętom zgotowano też inne atrakcje najczęściej są uwiązane w pełnym słońcu, nie widziałem, żeby dostawały cokolwiek do picia. Wiele zwierząt ma otwarte rany, zwłaszcza przy siodłach, ale też na zadzie i głowie tam je tłuką, żeby szybciej szły. Do Monastyru prowadzi osiemset schodków, rozumiem, że dla kogoś okolicach siódmego krzyżyka to może być problem (chociaż spotykałem ludzi w tym wieku, którzy byli w lepszej formie niż moi rówieśnicy), ale znacznie częściej widzi się tłustego faceta, która ma góra czterdzieści lat i dyżurną kamerę w ręce. Najlepiej jeszcze, jak za nim jedzie małżonka i dziecię, a

12 towarzyszy im grupa lokalnych pasterzy, którzy okładają zwierzęta kijami, łańcuchami, czy co tam znajdą pod ręką. Nie wiem, ile razy widziałem ten obrazek w drodze do Monastyru, ale zdecydowanie więcej, niż bym sobie życzył. Byłoby miło, gdyby władza się tym zainteresowała, tak w przerwie pobierania niesamowitych pieniędzy za wstęp. Niemniej złudzeń nie mam, chuja to ich obchodzi, interes się kręci, kasa jest, a zawsze znajdzie się wystarczająca liczba chętnych do przejażdżki. Najbardziej bawią potem opowieści o tym, że zwiedziło się Petrę w stylu Indiany Jonesa, bo przejechało się na koniu, a do Monastyru wjechało na ośle. Trzeba było jeszcze zrobić pustynię z czołgiem na modłę bohatera i pościg motorówkami w Wenecji. Po dotarciu do Monastyru czeka nas wielka nagroda. 45 metrów wysokości, 50 szerokości, I wiek naszej ery, drugie największe O JA PIERDOLĘ Petry. Być może dedykowany był królowi, a potem wykorzystywany jako Monastyr w naszym rozumieniu sprawy. Mniej ozdobiony niż Skarbiec, na górze zamiast pośród kanionów, największy obiekt ze wszystkich. Sam próg ma przynajmniej z półtora metra, nie wchodzi się. Jeżeli ktoś bardzo lubi dewastować rzeczy, które mają dwadzieścia wieków, może spróbować uprosić lokalnych, żeby mu pokazali, jak wejść na kopułę da się, niemniej nie wolno, ale wiem, że są wojacy, których to nie zraża. Dzięki trudnościom z dotarciem, jest tu znacznie mniej osób, niż przy innych flagowych atrakcjach. Po przejściu kolejnych kilkuset metrów, dociera się do miejsca, które zwą widokiem na koniec świata. Naprawdę jest przepięknie, chociaż nie polecam ludziom z lękiem wysokości. Koniec świata to góry i pustynia, prawdopodobnie widok ten nie zmienił się wiele (nie licząc trzęsień ziemi) od czasów Mojżesza. W tę stronę nie wybudowali fabryk, hoteli ani autostrady. Masaż dla oczu, a z racji tego, że mało kto dociera, to słyszymy jedynie ciszę, ewentualnie wiatr. Jest mniej upalnie niż w innych miejscach stanowiska, więc łatwo utknąć na trochę dłużej. Niemniej nie było jeszcze bardzo późno, a ja już wiedziałem, że przeszedłem naprawdę wszystko. No dobra, został grób Aarona, ale ten wymaga poświęcenia całego dnia, żeby się tam dostać i nikt tam nie chodzi. Hm, całego dnia? Większość czasów tutaj podanych było dla raczej spokojnych piechurów. No nic, przejdę się w tamtą stronę, lepsze to niż siedzenie w restauracji, czy powtórka z rozrywki. Książka głosiła, że należy przejść do Wężowego Pomnika i zapytać Beduinów o drogę. Niestety, Beduinów nie było, ale kierunek mógł być tylko jeden. Problemem był absolutny brak wytyczonej drogi, szedłem na wybitny azymut. Ilekroć kogoś spotykałem, weryfikowałem kierunek, nierzadko schodząc z dwieście metrów w lewo ubzdurałem sobie, że to musi być wysoko, więc mimowolnie ciągnąłem pod górę, a chwilami wcale nie było potrzeby. Wspinaczka zaczyna się dopiero później, Grób Aarona (a raczej Harouna w tej części świata) jest na wysokości 1350 metrów nad poziomem morza, najwyższe wzniesienie w okolicy. Niestety, Lonely Planet po Jordanii jest jednym z najgorszych, jakie miałem okazję używać i tej informacji

13 nie ma, dowiedziałem się potem. Tak bym szedł, byle w górę, a nie wiedząc nawet czego szukam, obawiałem się, że mogli go pochować gdzieś na zboczach. Niemniej szedłem przed siebie i bardzo mi się podobało. Jeszcze przez jakieś trzydzieści minut od Węża spotykałem lokalnych, a nawet ich osiedla ( Tea? Coffee? When you come back tea, coffee? ), ale potem i oni się skończyli. Rozpoczęło się podejście, nic ekstremalnego, ale w połączeniu z temperaturą trochę dawało w tyłek. Znacznie jednak bardziej brak jakiekolwiek oznakowania, a wkrótce i czegoś, co można by nazwać drogą. Nie było problemu, żeby iść, podłoże wszędzie było takie samo, ale za diabła nie miałem pomysłu, dokąd. Szukałem śladów obuwia i czasem się udawało ustalić, że tędy ktoś lazł, a mała szansa, że zmierzał do czegoś innego. Niemniej po jakimś czasie przestało mi zależeć na domniemanym miejscu pochówku Harouna, samo łażenie okazało się być cudowną zabawą. Nie było żywej duszy, chwilami trochę się bałem, że jak walnę betami o ziemię, to szybko mi nie pomogą. Na jakimś etapie uznałem, że dobra, wystarczy. Posiedziałem chwilę, popatrzyłem w dal i delektowałem się doskonałą samotnością, dźwiękiem pustyni, papierosami i wodą. Myślałem, że mam omamy, gdy usłyszałem jakiś hałas. Po chwili oczom mym ukazał się jeździec na ośle, o dziwo udający się w dół i strącający przy tym niemało kamieni. Zapytał, czy byłem przy grobie. Powiedziałem, zgodnie z prawdą, że nie mogę znaleźć. Wskazał jakiś kierunek, ale powiedziałem, że tu mi się też bardzo podoba, ważniejsze jest wspinanie się na szczyty, niż ich zdobywanie i że jak dobrze nie dam z buta, to zastanie mnie tu noc, a to mogłoby nie być ciekawe. Wydłużałem krok, on jechał sobie na ośle, dystans nas dzielący zwiększał się.przy zabudowaniach dopadła mnie dziewczynka prowadząca osła ze starszą kobietą. Poprosiła o papierosa dla matki. Gdy zobaczyłem, że kobieta ma coś z oczami i chyba jest niewidoma, albo prawie niewidoma, dałem jej dwa. Podała matce do ręki, a ta podziękowała w inną stronę niż byłem. Dość niesamowite spotkanie. Na biegu wpadłem jeszcze do muzeum, raczej żeby skorzystać z toalety, niż z potrzeby zwiedzania, niemniej przebiegłem kawałek ekspozycji, zanim poinformowano mnie, że zamykają i skierowano do wyjścia. Spotkałem Antoniego, który nabrał dziwnego przeświadczenia, że skoro jesteśmy z jednego miasta, to będziemy się przyjaźnić. Opowiadał o tym, że bardzo nie lubi ekipy z Białegostoku. Nie chciało mi się tego słuchać, byłem podkurwiony, że psuje mi jeden z najlepszych dni życia. Próbowałem pokierować rozmowę na inne tory, gdy mijaliśmy kolejną grupę Beduinów, a ci rzucili się oferować nam wielbłądy (dla szwagra za samochód), powiedziałem: - Jezu, wykończą mnie ci ludzie. Na to Antoni zareagował momentalnie: - TAK! Ja już przez nich nic nie zwiedziłem w Damaszku, od razu wiedziałem, co to za ludzie!

14 Zajęło mi parę sekund, zanim zrozumiałem, że to nie Beduini byli z nim w Damaszku. Ten szalał dalej: - Polskie chamstwo, od którego zawsze uciekam, ale znajdzie mnie nawet na końcu świata! - O rany, żebyś wiedział, jak bardzo się z tobą zgadzam pomyślałem sobie, ale postanowiłem nic nie mówić. Potem opowiadał, że czytał książkę o tym, jak grać na giełdzie, może mi pożyczyć. Autor zapewniał zyski na poziomie 1000%. Podstawowa mądrość książki dotyczyła tego, by sprzedawać, gdy jest drogo, a kupować, jak tanio. Szokujące odkrycie, zawsze myślałem, że należy robić na odwrót. Inne tematy rozmowy były równie ciekawe i wzbogacające mnie duchowo. Nie był nigdy w Gruzji ani Armenii, ale służył licznymi informacjami o cenach w tamtych krajach. Poinformowałem go, że nie, nie jest tam bardzo drogo. Powiedział, że nie wiem, a fakt, że chwilę tam spędziłem, nie przekonywał go. DYGRESJA: jedna z flagowych atrakcji Jordanii to Wadi Rum, np. Lawrence z Arabii był tam kręcony, a i oryginalny Lawrence działał tamże. Z wielkim żalem, ale odpuściłem, bo według wszelakich ustaleń zwiedzanie tego miejsca jest dość drogie. Słyszałem o kwotach na poziomie stu dinarów. Zawsze można coś kombinować, ale teren jest dość duży, więc wypada zaopatrzyć się w pojazd. To są chore pieniądze, wynajęcie jeepa samemu to jakieś JD. Jeżeli się do kogoś doczepimy, to i tak nie zejdziemy poniżej 50 JD. Mówię o kwocie za dzień, a podobno, żeby naprawdę nacieszyć się miejscem, wypada mieć ich dwa-trzy. Antoni jednak zwiedził na butach, przespał noc w namiocie przy wejściu za 3 JD i wrócił. Dla mnie takie coś nie ma wielkiego sensu, no ale jak kto lubi. Niestety, było to dodatkową siłą napędową dla jego opowieści o tym, kto przegrał życie, a kto je wygrał. Gdy powiedział mi, dokąd chce jechać, to ucieszyłem się, trasa była dość dziwna, ale przede wszystkim nie miała stycznych z moją. Jedyne, co miałem z tego spotkania, to przydał mi się jako statyw przy Skarbcu, poprosiłem o serię zdjęć. Kuriozum życie osiągnęło, gdy jakieś dwie Amerykanki zechciały nam pomóc i zaoferowały, że zrobią nam wspólne zdjęcie, bo przecież smutno mieć zdjęcie bez przyjaciela w takim miejscu. W sumie mógłbym się z tym zgodzić, ale zdecydowana większość moich przyjaciół była dość daleko. Gdy zapozowaliśmy, to namawiały nas, żebyśmy byli bardziej wylewni, więcej się uśmiechali, a najlepiej objęli taka kompozycja, męska przyjaźń z widokiem na Skarbiec. Poprosiłem, żeby lepiej robiła te zdjęcia i idziemy, bo szkoda dnia. Potem jakoś tak nawigowałem przez Siq, żeby mieć jak najwięcej czasu w ciszy, chciałem pożegnać się z miejscem, które po dłuższych przemyśleniach obwołałem najlepszym na świecie. Złożyło się na to kilka czynników, poczynając od wiadomego filmu, poprzez mnogość obiektów zabytkowych do możliwości ucieknięcia od

15 tłumów i zaznania idealnej samotności z widokiem na świat sprzed wieków. Jednak zanim ktoś pobiegnie pakować paszport, to niech pewne plusy nie przysłonią mu minusów. Opłata za bilet w 2009 nie była niska, ale to i tak małe miki wobec tego, jakie ceny obowiązują od Święta Zmarłych Bilet jednodniowy to 50 JD, dwa dni to 57, a trzy to 60. Przypominam, że jordański dinar ma sztywny kurs wobec dolara na poziomie 0,71, co łatwiej liczyć przez 1JD = 1 Euro. Bilet wstępu za 200 PLN na dzień, takich cen nie widziałem nigdy i nigdzie, przy tym Angkor Wat i Taj Mahal mają bardzo przystępne opłaty. To jeszcze nie koniec niezłych pomysłów: niemało osób wpadało do Petry z Izraela, odwalali dzień i wracali bez nocowania w Jordanii. Dla nich bilet kosztuje DZIEWIĘCDZIESIĄT DINARÓW! Jakieś 360 złotych!!! Nie brakuje opinii ludzi, którzy z tego powodu decydują się nie odwiedzać Petry, jeżeli ktoś dba o budżet, to naprawdę nie da rady. Sam nie dałbym rady za takie pieniądze, chociaż gdy płaciłem, to nie wydawało mi się, że to przesadnie tanio. Uzasadnienie działań jest oczywiście takie, że fundusze potrzebne są na prace konserwacyjne i archeologiczne w Petrze, ale bądźmy poważni, liczba odwiedzających waha się od dwudziestu do trzydziestu tysięcy miesięcznie, każdy musi zostawić przynajmniej 50 JD, więc otrzymujemy sumy na poziomie TYSIĘCY Euro miesięcznie, a to i tak bardzo zaniżone szacunki. Widziałem parę miejsc, gdzie trwają prace archeologiczne, które są i tańsze, i mniej popularne niż Petra, a jakoś dawali radę. Niby dbają o zachowanie miejsca, ale wystarczy zejść z najpopularniejszych dróg, żeby znaleźć wcale niemało śmieci i odpadków, pisałem gdzie. Żeby jeszcze bardziej się wkurwić, należy odkryć, że ludność arabska płaci jednego dinara i to za trzy dni. Odjazd cenowy zaczął się wkrótce po premierze pewnego filmu o archeologu i jego ojcu, jeszcze w 1991 roku bilet na jeden dzień kosztował 1,4 $, by rok później wystrzelić na 28$. Sytuacja wydawała się dość stabilna (drogo i to w chuj drogo, ale jeszcze warto zagryźć zęby, by to zobaczyć) aż przez ostatni rok doprowadzono ją do poziomu, który należy określić skurwysyństwem. Chciałbym wierzyć, że ludzie zbojkotują Petrę, wpływy z biletów spadną, w efekcie Ministerstwo Turystyki Jordanii obniży ceny do poziomu znanego z października 2009, ale nie wierzę w to. Wystarczy sobie poczytać forum Lonely Planet niemało osób rezygnuje z wizyty, ale są też głosy, że Petra warta jest takiej kasy, że to najlepszy widok świata i że przecież stać nas. Jeżeli ktoś uważa, że zostawił za mało pieniędzy, to może zdecydować się na opcję Petra by night, dwa razy w tygodniu stawiają świece i podobno jest fajnie, wtedy kosztowało to kolejne 12 JD, teraz pewnie lepiej. Impreza trwa półtorej godziny, idzie się w ciszy do Skarbca, który otoczony zostaje świecami (1500 sztuk mawiają), a potem siedzi się na macie, popija herbatę i słucha beduińskiej muzyki. Podobno warto, podobnie jak i odwiedzić Petrę, gdy spadnie śnieg, ale 12 JD to prawie 50 PLN, trochę drogo jak za półtorej godziny słuchania muzyki. Mam parę pomysłów dla Ministerstwa Turystyki:

16 Petra na LSD. Petra gejowska. Petra na wrotkach. Petra na paralotni. Petra z gitarą. Spacer po Petrze w masce Richarda Nixona. Cała sytuacja nie wynika jedynie z dziejów Indianina. W 2007 roku zorganizowano plebiscyt na nowe siedem cudów świata. Wybrano Wielki Mur, Koloseum, Chichen Itza, Machu Picchu, Chrystusa z Rio, Taj Mahal, no i oczywiście Piotrzycę. Głosowanie było kpiną, głosować mógł każdy i to kilka razy z liczącej siedem milionów ludności Jordanii oddano czternaście milionów głosów. I tak dziwne, że wszystkie nowe cuda nie są w Chinach i Indiach. W Brazylii podobno głosować można było darmowymi smsami, również inne kraje przeprowadziły odpowiednie kampanie, mające im zapewnić miejsca na nowej liście. Zaskakujące, że przy takim systemie przepadło Timbuktu i Angkor Wat. Szkoda też, że Świebodzin spóźnił się z Jezusem, który przecież jest większy niż ten z Rio, więc lepszy. Tradycyjnie oszukano Polaków, przerabialiśmy to wielokrotnie w historii naszej ojczyzny. Obecnie trwa wybór siedmiu cudów świata natury i u nas media agitowały, żeby głosować na Mazury, które są pośród 28 półfinalistów. W 2011 poznamy oficjalne wyniki plebiscytu, a biura podróży przerobią trochę swoją ofertę, dopisując gdzie trzeba, że oficjalnie ten adres uznano za cud natury. Pewnie znowu rozłoży się dyplomatycznie między kontynentami, ale jeżeli Mazury przebiją puszczę amazońską, to się ubawię. Wracając do Petry: Professor Henry Jones: Elsa never really believed in the grail. She thought she d found a prize. Indiana Jones: And what did you find, Dad? Professor Henry Jones: Me? Illumination. Trudno obwiniać cudowne dokonania Nabatejczyków o politykę turystyczną kraju, który pojawił się w miejscu ich ojczyzny dwa tysiące lat później, podobnie jak i o idiotów katujących zwierzęta. We współpracy z naturą stworzyli jedno z najbardziej niesamowitych miejsc jakie dane mi było zobaczyć. Gdzieś jeszcze kołacze się myśl, że trzęsienia ziemi, zwłaszcza to z 19 maja 363 roku, zniszczyły około połowy miasta starożytnej cywilizacji, trudno sobie wyobrazić jak wyglądało w dniach największej chwały. Połączenie powalających wizualnie budynków ze stosunkowo łatwą ucieczką w samotność wygrało Petrze pierwsze miejsce w rankingu moich ulubionych miejsc świata. Podobało mi się tam tak bardzo, że nawet nie narzekałem, gdy kupując pamiątkowy magnes zapłaciłem dwa zamiast jednego dinara. Nie mam szczęścia w życiu, okazało się, że wypisana cena nie dotyczy akurat tego, który wybrałem.

17 Object 2 Share on facebook Share on twittershare on naszaklasamore Sharing Services0 Bez kategorii brak Zobacz więcej... Pilgrim in an Unholy Land 2 Styczeń 2011 juriusz Brak komentarzy Zmobilizowaliśmy się i wstali o 6:30. W takie poranki szczególnie ciepło myślę o ludziach, którzy uważają, że podróżowanie w wersji uprawianej przeze mnie to bajka, tożsama z kurortami i wypoczynkiem. Pożegnaliśmy się z hotelem udało im się pohamować łzy przy rozstaniu i całą grupą, z Antonim gratis, ruszyliśmy na pobliski dworzec w końcu przydała się do czegoś lokalizacja hotelu. Dopiero tam zorientowałem się, że mam niewysłane pocztówki. Na szczęście nie było wśród nich najważniejszej kartki świata, ale parę innych owszem. Kupiliśmy bilety do Damaszku oczywiście od jakiegoś barana, który rzucił się nam w objęcia i próbowałem uprosić sprzedawcę tychże, żeby wysłał moje kartki. Najpierw myślałem, że nie rozumie, ale potem okazało się, że rozumie, ale to niewdzięczny kawał fiuta i tyle. Złamas i tak bilety warte 11$ sprzedał nam za 12,5$ (dolar traci na wartości, funt się umacnia, państwo wiecie o czym ja mówię). Mając dziesięć minut do oficjalnego odjazdu, zostawiłem bety i pobiegłem do George a. Dopadłem go, gdy otwierał swój przybytek. Początkowo chyba bał się, że stało się coś złego. Gdy złapałem oddech, wyjaśniłem mu, że bardzo go proszę o wysłanie tych kartek, bo to dla mnie ważne. Powiedział, że wyśle. Żaden z adresatów nie dostał nigdy nawet pół kartki, więc chyba zrobił mnie w wała, każda, którą sam wysłałem, dotarła do celu. Przebieżka kilkuset metrów w obuwiu subkulturowym (jak niegdyś określono me glany) sprawiła, że poranny prysznic oddalił się do świata bardzo odległych wspomnień. Gdy wsiadaliśmy do autobusu, bileter sprawdził nam paszporty. Jęczał, że nie mam wizy do Syrii, ale powiedzieliśmy mu, że będzie dobrze. Coś tam pomamrotał i się zamknął, niemniej mój nastrój był daleki od radości. Z jakimś obsuwem pojechaliśmy, patrzyłem przez okno i zastanawiałem się, co też ciekawego przyniesie nadchodzący dzień. Z racji rozmiarów Libanu, do miejsca nawiązującego do tytułu książki Nałkowskiej jest 109 kilometrów, droga dość dobra. Zanim jednak tam dotarliśmy, zatrzymaliśmy się dwa razy. Najpierw przy kantorze, ledwo wysiedliśmy, dopadła nas grupa żebrzących kobiet. Pewnie wszystkie busy zatrzymują się tam, więc siedzą i czekają na turystów. Postój drugi, piekarnia czyżby w Syrii panował jakiś kryzys z pieczywem? Bardziej lokalni od nas nabyli wypieki, my postaliśmy przy autobusie i leniwie popalili sobie. W końcu granica, formularz wyjazdowy. Wypełniamy to, Antoni pyta: - W miejscu numer paszportu mam podać numer mojego paszportu? Nie, mojego kusiło

18 powiedzieć, ale istniało ryzyko, że tak by wpisał. - Tak, dokładnie powiedziałem tonem nauczyciela z podstawówki. Sam błysnąłem w inny sposób. Nie zauważyłem, że piszę różowym długopisem, niestety pogranicznik jednak zwrócił na to uwagę i odmówił przyjęcia formularza w takim kolorze. Po chwili wypełniłem po raz drugi różowy długopis okazał się niegodny służb granicznych. Tak denerwowałem się całą sytuacją, że nawet nie zauważyłem, że mam niekonwencjonalny kolor pisadła. Świadomie raczej nie poszedłbym w taki luz, że czynię zadość biurokracji w barwie pink. Ostatecznie opuszczenie Libanu poszło nie najgorzej, machnęli, że mam spadać, krzyż i półksiężyc na drogę. Między posterunkami granicznymi są jakieś cztery kilometry. Żadne słowa tego nie opiszą, co można w ich trakcie przeżyć. Siedzę sobie przyklejony do szyby, podziwiam pas ziemi niczyjej, ładne górki, krzaki, szkoda byłoby zostać cofniętym na samym początku tak ładnie zaplanowanej wycieczki. Syryjska placówka sprawiła, że zatęskniłem za libańską, nawet jeżeli nie chciała przyjmować dokumentów na różowo, to przynajmniej wiedziałem, że papiery mam w porządku. Włażę do budy z flagą, w środku stado ludzi, chaos i hałas. Ogólnie zabawa w wizę to dość skomplikowany burdel: najpierw zapłać 30 dolarów facetowi w budce (oficjalnie 28$, ale reszta do dzisiaj nie nadeszła) i dostań na to papier. Potem część druga, ustaw się w kolejce do wjazdu pośród tłumu. Dość dużo okienek, większość dla obywateli Syrii, jedno dla pozostałych. Na personelu nie oszczędzali, liczba żołnierzy idzie w dziesiątki. Liczba obsługujących żołnierzy idzie w jednego, który co jakiś czas korzystał z niezbywalnego, ludzkiego prawa do zapalenia sobie i rezygnacji na ten czas z pracy. Czasem gdzieś wydzwaniał i gadał, niemniej nie wyglądało na to, że to sprawy wizowe. Czasem zastępował go kolega, ale raczej nie. Przecież nikomu się nie spieszy, poczekamy. Stoimy, jedni walczą mniej, inni bardziej, w końcu wrzuciłem paszport z kwitkiem za szybkę. Wiele to nie zmieniło, pan położył go z boku, zajął się obsługą innych petentów, ja zaś stałem i modliłem się. Po dobrych czterdziestu minutach pan wziął paszport, zeskanował do komputera, popatrzył chwilę na ekran, po czym przepisał ręcznie długopisem TRZY razy wszystkie moje dane, zadzwonił gdzieś, a następnie wbił wizę i wyrzucił go przez okienko. - Witaj w Syrii powiedział z uśmiechem Rafał, który przez cały czas trwania operacji stał w pobliżu i patrzył, jak mi idzie, czasem wspierając dobrym słowem ( No chyba już ci wbije to teraz Kurwa, dokąd leziesz, baranie? ). Gdy ma się wizę, to sprawa jest prosta i zajmuje o wiele mniej czasu, niemniej kołowanie wizy w Polsce to też trochę zabawy, zwłaszcza jak nie mieszka się w Warszawie. Wyszedłem na miękkich nogach i przepełniony szczęściem. Dalszy plan zakładał przesiadkę na autobus do Ammanu ekipa białostocka zakończyła już przygodę z Syrią, a mnie bardziej pasowało zacząć od Jordanii, by potem spokojnie ciągnąć się w

19 stronę Turcji. Myśleliśmy, że będziemy musieli jechać do Damaszku i tam dopiero łapać autobus na dalszą podróż (do tego doliczyć dyżurny przejazd między dworcami), ale okazało się, że nie jest tak źle. Usłyszawszy nasze plany busiarz wysadził nas na parkingu, gdzie od razu przesiedliśmy się na autobus do Ammanu. Wzięli 20$ od osoby, co było raczej wygórowaną ceną, ale nie chciało nam się walczyć, mieliśmy piękną wizję: dotrzeć na wieczór do Aqaby, głównego kurortu plażowego Jordanii, rzut kamieniem i godzinę promem od Egiptu. Granica z Jordanią była nudna, zwłaszcza w porównaniu z wyczynami wcześniejszymi braci syryjskich. Oczywiście, trochę podnosi człowiekowi ciśnienie, gdy musi zapłacić dziesięć dolarów za opuszczenie kraju, ale wiedziałem o tym wcześniej, więc nawet się porządnie nie wkurwiłem. W sumie cztery godziny pobytu w Syrii kosztowały mnie 40 dolarów amerykańskich za wizy i 250 funtów syryjskich za przygraniczny kibel (i znowu Rafał był mym wsparciem). Potem musieliśmy kupić sobie jordańskie dinary, które mają dość potężny kurs jeden wart jest euro! Na granicy nawet 1,02 euro. Ledwo zdobyliśmy dinary, przyszło pozbyć się dziesięciu na wizę. Był jeszcze wtedy taki manewr do zrobienia: jeżeli chcesz się tylko tranzytować przez Jordanię do Egiptu, to nie płacisz nic. Mówisz więc na granicy, że tak chcesz, następnie jedziesz do Aqaby, idziesz do biura imigracyjnego i zamieniasz wizę tranzytową na pobytu, oczywiście nic nie płacąc. Sprzedano mi tego newsa chwilę przed wybyciem z kraju, niestety, nie sprzedano go celnikom na granicy. Powiedzieli, że nie i że 10 JD i półksiężyc na drogę. Potem jeszcze kazali nam otworzyć bety, oczywiście po to, żeby nic nie znaleźć. Spodziewali się skacowanych islamskich ekstremistów? Może myśleli: aaa, to tak się teraz kanalie kamuflujecie, wydaje wam się, że jak czuć od was wódką, to pomyślimy, że nie możecie być terrorystami? Nie z nami te numery, otwierać plecaki. Nie pyskowałem przesadnie, jeszcze byłem w radosnym nastroju, że stosunkowo łatwo Syria poszła, niemniej jest to paranoja połączona z idiotyzmem, czyli dzień jak co dzień. Do Ammanu jeszcze trochę pojechaliśmy. Dworzec autobusowy nie wyglądał za bardzo, początkowo baliśmy się, że wysadzają nas gdzieś na zadupiu, ale po chwili udało się ustalić: to naprawdę dworzec. Oczywiście, nie ma na nim kas biletowych, czy rozkładu jazdy. Trzeba iść do jednej z licznych agencji, które mieszczą się przy pobliskiej drodze. Tam za 6,75 JD kupiliśmy bilety do Aqaby i szczęśliwi, że dzień tak dobrze się toczy, postanowiliśmy wykorzystać czas pozostały do odjazdu, żeby coś zjeść. Było już dobrze po 16, a my od rana bez posiłku. Pierwszy z brzegu lokal, obsługa przemiła, zrozumiała bez problemu, że nie jem mięsa, każdy coś dostał do jedzenia, jest świetnie. Po chwili prawie zemdlałem. Mówię do reszty grupy: patrzcie na to! To to był Antoni nalewający sobie kranową wodę do butelki. Ale przecież Bliski Wschód, przecież to niebezpieczne, nie przesadzam z paranoją bakteryjną, ale to już za wiele, jak to brać kranówkę w Jordanii? Chyba podobne przemyślenia miała obsługa, bo kelner zawołał kumpli z kuchni i wszyscy patrzyliśmy na ten sposób wsparcia finansów

20 podróżnych. Tamci się nawet śmiali, my nie potrafiliśmy jakoś przejść na ten etap percypowania dramatu, który rozgrywał się przed naszymi oczyma. Potem gdzieś polazł, a my poszliśmy w koszta, zamówili kawę i spokojnie czekali na autobus wiedzieliśmy, że do miejsca odjazdu mamy ze dwie minuty, więc stresu nie było. Odbiór lokalu popsuł nam pomysł pójścia do toalety syf, że o ja pierdolę, zasrana dziura, a obok wielka beczka ze zużytym papierem toaletowym, tam chyba powstały nieznane nauce formy życia, cuchnęło tak, że torsji dostałem. W autobusie było dość dużo osób, ale byli na to przygotowani, dali piętrowy,na szczęście nasze miejsca były na dole, był nawet działający kibel. Pierwszy raz na tym wyjeździe zobaczyłem muzułmankę w pełnym stroju. Nawet ręce miała w rękawiczkach, a jak chciała napić się coli, to puszka znikała w czarnych odmętach jej szaty, chwilę się kotłowała, by następnie niczym w sztuczce magika-amatora znowu pojawić się na zewnątrz. Starałem się nie wgapiać, ale wzrok sam uciekał w jej stronę. Gdyby tylko było jak, chętnie zapytałbym ją o parę spraw związanych z religią, chociaż byłoby to raczej niegrzeczne, abstrahując od faktu, że podróżujący z nią brat, czy mąż, zabiliby mnie na miejscu. Wyświetlono nam film, tytułu nie znam, ale historia raczej dość standardowa: młody, fajny, dowcipny chłopak-informatyk w okularach marzy o dziewczynce. Obiekt marzeń nie nosi tradycyjnego stroju, tylko zachodnie ciuchy. Następnie spędza jakieś 90 minut na zdobywaniu jej, a po drodze mają oczywiście miejsce bardzo śmieszne historie. Na przykład przypadek kłopotów z defekacją po zjedzeniu ostrego jedzenia. Można powiedzieć, że to jest ponad podziały kulturowe, prymitywne dowcipy o sraniu. Znajdziesz w filmach w Jordanii, tak samo jak w polskich, amerykańskich czy ogólnie azjatyckich. Kino gastrycznego niepokoju jako czynnik jednoczący ludzi, temat przynajmniej na doktorat. Aqaba to specjalna strefa wolnocłowa. Dlatego zanim dane jest wjechać, trzeba przekroczyć kolejną granicę. Wyglądało to idiotycznie, każdy musi pokazać paszport, a jego tobół przechodzi przez maszynę do prześwietlania bagażu. Pan odpowiedzialny za bezpieczeństwo Aqaby siedział i czytał gazetę, średnio go obchodziło, co też wyświetla się na ekranie. Niemniej pokazać ci, kto rządzi, jakoś muszą, a czyż istnieje lepszy sposób? Przynajmniej połowa przepisów celnych stworzona została, żeby zgnoić podróżnego i dowartościować urzędnika. Do centrum dojechaliśmy już dość późnym wieczorem, wzięliśmy pierwszy hotel w rozsądnej cenie (rozsądna cena 25 JD za pokój dla czterech osób, Al-Amer Hotel) i ruszyli zwiedzić jakiś monopolowy. Wcześniej odpadł nam Antoni, Kaśka nie wytrzymała i niemal wprost przekazała mu, że wystarczy. Badanie kwestii wolnocłowości regionu nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, flaszka kosztowała siedem dinarów, piwo po jednym. Bywało gorzej, bywało też lepiej, powiedzmy, że jak na kraj umiarkowanie przyjazny alkoholowo, to nawet nieźle. W drodze do i z monopolowego zobaczyliśmy jedną z

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1) FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1) Turysta: Dzień dobry! Kobieta: Dzień dobry panu. Słucham? Turysta: Jestem pierwszy raz w Krakowie i nie mam noclegu. Czy mogłaby mi Pani polecić jakiś hotel?

Bardziej szczegółowo

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik! 30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik! Witaj w trzydziestodniowym wyzwaniu: Naucz się prowadzić dziennik! Wydrukuj sobie cały arkusz, skrupulatnie każdego dnia uzupełniaj go i wykonuj zadania

Bardziej szczegółowo

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM KATARZYNA ŻYCIEBOSOWSKA POPICIU WYDAWNICTWO WAM Zamiast wstępu Za każdym razem, kiedy zaczynasz pić, czuję się oszukana i porzucona. Na początku Twoich ciągów alkoholowych jestem na Ciebie wściekła o to,

Bardziej szczegółowo

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r. Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej 29.01.2017r. - 04.02.2017r. Dzień I - 29.01.2017r. O północy przyjechałam do Berlina. Stamtąd FlixBusem pojechałam do Hannoveru. Tam już czekała na mnie

Bardziej szczegółowo

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy? Praga Cieszyłam się jak dziecko. Po tylu latach Doczekałam się. Mój mąż spytał mnie: Jaki chcesz prezent na rocznicę?. Czy chce pani powiedzieć, że nigdy wcześniej? Jakby pan wiedział, przez pięćdziesiąt

Bardziej szczegółowo

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze. Przedmowa Kiedy byłem mały, nawet nie wiedziałem, że jestem dzieckiem specjalnej troski. Jak się o tym dowiedziałem? Ludzie powiedzieli mi, że jestem inny niż wszyscy i że to jest problem. To była prawda.

Bardziej szczegółowo

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu Dzisiaj odwiedzę Muzeum- Zamek w Łańcucie! Zamek w Łańcucie był domem dwóch rodzin. Zamek wybudował czterysta lat temu książę Stanisław

Bardziej szczegółowo

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości Rozdział 1 Park Cześć, jestem Jacek. Wczoraj przeprowadziłem się do Londynu. Jeszcze nie znam okolicy, więc z rodzicami Magdą i Radosławem postanowiliśmy wybrać

Bardziej szczegółowo

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Czy na pewno jesteś szczęśliwy? Czy na pewno jesteś szczęśliwy? Mam na imię Kacper i mam 40 lat. Kiedy byłem małym chłopcem nigdy nie marzyłem o dalekich podróżach. Nie fascynował mnie daleki świat i nie chciałem podróżować. Dobrze się

Bardziej szczegółowo

Friedrichshafen 2014. Wjazd pełen miłych niespodzianek

Friedrichshafen 2014. Wjazd pełen miłych niespodzianek Friedrichshafen 2014 Wjazd pełen miłych niespodzianek Do piątku wieczora nie wiedziałem jeszcze czy pojadę, ale udało mi się wrócić na firmę, więc po powrocie do domu szybkie pakowanie i rano o 6.15 wyjazd.

Bardziej szczegółowo

Copyright 2015 Monika Górska

Copyright 2015 Monika Górska 1 Wiesz jaka jest różnica między produktem a marką? Produkt się kupuje a w markę się wierzy. Kiedy używasz opowieści, budujesz Twoją markę. A kiedy kupujesz cos markowego, nie zastanawiasz się specjalnie

Bardziej szczegółowo

Zaimki wskazujące - ćwiczenia

Zaimki wskazujące - ćwiczenia Zaimki wskazujące - ćwiczenia Mianownik/ Nominative I. Proszę wpisać odpowiedni zaimek wskazujący w mianowniku: ten, ta, to, ci, te 1. To jest... mężczyzna, którego wczoraj poznałem. 2. To jest... dziecko,

Bardziej szczegółowo

Trening INTEGRA Dodatkowe dialogi

Trening INTEGRA Dodatkowe dialogi Trening INTEGRA Dodatkowe dialogi Pobieranie pieniędzy z banku Wersja 1 - Chciałbym/abym wypłacić pieniądze. - Ile dokładnie? - 100 Euro - Proszę o okazanie dokumentu tożsamości. - Mam ze sobą mój paszport

Bardziej szczegółowo

Hektor i tajemnice zycia

Hektor i tajemnice zycia François Lelord Hektor i tajemnice zycia Przelozyla Agnieszka Trabka WYDAWNICTWO WAM Był sobie kiedyś chłopiec o imieniu Hektor. Hektor miał tatę, także Hektora, więc dla odróżnienia rodzina często nazywała

Bardziej szczegółowo

Copyright 2015 Monika Górska

Copyright 2015 Monika Górska 1 To jest moje ukochane narzędzie, którym posługuję się na co dzień w Fabryce Opowieści, kiedy pomagam swoim klientom - przede wszystkim przedsiębiorcom, właścicielom firm, ekspertom i trenerom - w taki

Bardziej szczegółowo

SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+)

SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+) SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+) Jeżeli jesteś żądny przygód nie boisz się nowych znajmości program ezamus+ jest właśnie dla Ciebie. Wyjazd na erazmusa sam czy ze znajomym sprawdzi

Bardziej szczegółowo

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady, Laura Mastalerz, gr. IV Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady, w których mieszkały wraz ze swoimi rodzinami:

Bardziej szczegółowo

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem Jesper Juul Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem Dzieci od najmłodszych lat należy wciągać w proces zastanawiania się nad różnymi decyzjami i zadawania sobie pytań w rodzaju: Czego chcę? Na co

Bardziej szczegółowo

Nasza Kosmiczna Grosikowa Drużyna liczy 77 małych astronautów i aż 8 kapitanów. PYTANIE DLACZEGO? Jesteśmy szkołą wyróżniającą się tym, że w klasach

Nasza Kosmiczna Grosikowa Drużyna liczy 77 małych astronautów i aż 8 kapitanów. PYTANIE DLACZEGO? Jesteśmy szkołą wyróżniającą się tym, że w klasach a Nasza Kosmiczna Grosikowa Drużyna liczy 77 małych astronautów i aż 8 kapitanów. PYTANIE DLACZEGO? Jesteśmy szkołą wyróżniającą się tym, że w klasach mamy dwie Panie, które zawsze gdy, ktoś z nas potrzebuje

Bardziej szczegółowo

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem! Proszę bardzo!...książka z przesłaniem! Przesłanie, które daje odpowiedź na pytanie co ja tu właściwie robię? Przesłanie, które odpowie na wszystkie twoje pytania i wątpliwości. Z tej książki dowiesz się,

Bardziej szczegółowo

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca. Sposób na wszystkie kłopoty Marcin wracał ze szkoły w bardzo złym humorze. Wprawdzie wyjątkowo skończył dziś lekcje trochę wcześniej niż zwykle, ale klasówka z matematyki nie poszła mu najlepiej, a rano

Bardziej szczegółowo

Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci!

Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci! W samo południe 14 Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci! przed czytaniem 1. W internecie można znaleźć wiele rzeczy. W internecie, czyli właściwie gdzie? Opracujcie hasło INTERNET na podstawie własnych skojarzeń

Bardziej szczegółowo

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA autor Maciej Wojtas 1. SCENA. DZIEŃ. WNĘTRZE. 2 Biuro agencji reklamowej WNM. Przy komputerze siedzi kobieta. Nagle wpada w szał radości. Ożesz japierdziuuuuu... Szefie!

Bardziej szczegółowo

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Joanna Charms. Domek Niespodzianka Joanna Charms Domek Niespodzianka Pomysł na lato Była sobie panna Lilianna. Tak, w każdym razie, zwracała się do niej ciotka Małgorzata. - Dzień dobry, Panno Lilianno. Czy ma Panna ochotę na rogalika z

Bardziej szczegółowo

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2 PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2 (Redaktor) Witam państwa w audycji Blisko i daleko. Dziś o podróżach i wycieczkach będziemy rozmawiać z gośćmi. Zaprosiłem panią Iwonę, panią Sylwię i pana Adama, żeby opowiedzieli

Bardziej szczegółowo

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy!

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy! Witajcie dzieci! To ja Kolorowy Potwór! Przez te kilka dni zdążyliście mnie już poznać. Na zakończenie naszych zajęć dotyczących emocji przygotowałem dla Was zabawę, podczas której sprawdzicie ile udało

Bardziej szczegółowo

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach Magdalena Bladocha Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach Dawno, dawno temu, a może całkiem niedawno. Za siedmioma morzami i za siedmioma górami, a może całkiem blisko tuż obok ciebie mieszkała

Bardziej szczegółowo

Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku...

Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku... Wyznania Wyznania Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku... Wolę być chwilą w Twoim życiu niż wiecznością w życiu innej!!! Nie wiem, czy chcesz ze mną chodzić,

Bardziej szczegółowo

Pan Toti i urodzinowa wycieczka

Pan Toti i urodzinowa wycieczka Aneta Hyla Pan Toti i urodzinowa wycieczka Biblioteka szkolna 2014/15 Aneta Hyla Pan Toti i urodzinowa wycieczka Biblioteka szkolna 2014/15 P ewnego dnia, gdy Pan Toti wszedł do swojego domku, wydarzyła

Bardziej szczegółowo

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK Opracowała Gimnazjum nr 2 im. Ireny Sendlerowej w Otwocku Strona 1 Młodzież XXI wieku problemy stare, czy nowe, a może stare po nowemu? Co jest największym

Bardziej szczegółowo

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej Chcielibyśmy podzielić się z wami naszymi przeżyciami, zmartwieniami, oraz pokazać jak wyglądała nasza fantastyczna przygoda w obcym ale

Bardziej szczegółowo

Spis treści. Od Petki Serca

Spis treści. Od Petki Serca CZ. 2 1 2 Spis treści Od Petki Serca ------------------------------------------------------------------------------3 Co jest najważniejsze? ----------------------------------------------------------------------------------------------4

Bardziej szczegółowo

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES PONIEDZIAŁEK, 13.05 Wczesnym porankiem nasz grupa składająca się z czterech uczniów klasy trzeciej i dwóch opiekunów udała się na lotnisko w Balicach,

Bardziej szczegółowo

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka Maciej Trawnicki Anioł Nakręcany - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka Wersja Demonstracyjna Wydawnictwo Psychoskok Konin 2018 2 Maciej Trawnicki Anioł Nakręcany Copyright by Maciej

Bardziej szczegółowo

Piaski, r. Witajcie!

Piaski, r. Witajcie! Piszemy listy Witajcie! Na początek pozdrawiam Was serdecznie. Niestety nie znamy się osobiście ale jestem waszą siostrą. Bardzo się cieszę, że rodzice Was adoptowali. Mieszkam w Polsce i dzieli nas ocean.

Bardziej szczegółowo

Spotkanie z Jaśkiem Melą

Spotkanie z Jaśkiem Melą Spotkanie z Jaśkiem Melą 20 października odwiedził nas Jasiek Mela najmłodszy zdobywca dwóch biegunów. Jednocześnie pierwszy niepełnosprawny, który dokonał tego wyczynu. Jasiek opowiedział o swoim wypadku

Bardziej szczegółowo

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych.

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych. Artykuł pobrano ze strony eioba.pl Zmienić osobowość Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych. Afirmacja to w działaniu potęga ale... Pewien

Bardziej szczegółowo

Chrzest. 1. Dziękuję za uczestnictwo w Sakramencie Chrztu Świętego

Chrzest. 1. Dziękuję za uczestnictwo w Sakramencie Chrztu Świętego Teksty podziękowań do każdego tekstu można dołączyć nazwę uroczystości, imię i datę Chrzest 1. Dziękuję za uczestnictwo w Sakramencie Chrztu Świętego 2. Serdecznie dziękujemy za przybycie na uroczystość

Bardziej szczegółowo

Zapoznaj się z opisem trzech sytuacji. Twoim zadaniem będzie odegranie wskazanych ról.

Zapoznaj się z opisem trzech sytuacji. Twoim zadaniem będzie odegranie wskazanych ról. 1. Podczas pobytu w Anglii rozbolał Cię ząb. Rozmawiasz z osobą pracującą w rejestracji przychodni. Podaj powód swojej wizyty. Dowiedz się, kiedy może przyjąć Cię dentysta. Zapytaj o cenę wizyty. Spędziłeś/aś

Bardziej szczegółowo

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii Polska Szkoła Sobotnia im. Jana Pawla II w Worcester Opracował: Maciej Liegmann 30/03hj8988765 03/03/2012r. Wspólna decyzja? Anglia i co dalej? Ja i Anglia. Wielka

Bardziej szczegółowo

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje. Igor Siódmiak Jak wspominasz szkołę? Szkołę wspominam bardzo dobrze, miałem bardzo zgraną klasę. Panowała w niej bardzo miłą atmosfera. Z nauczycielami zawsze można było porozmawiać. Kto był Twoim wychowawcą?

Bardziej szczegółowo

Uprzejmie prosimy o podanie źródła i autorów w razie cytowania.

Uprzejmie prosimy o podanie źródła i autorów w razie cytowania. Tytuł: Marzenie Franka Kupki Tekst: Anna Cwojdzińska Ilustracje: Aleksandra Bugajewska Wydanie I, lipiec 2012 Text copyright Anna Cwojdzińska Illustration copyright Aleksandra Bugajewska Uprzejmie prosimy

Bardziej szczegółowo

FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 )

FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 ) FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 ) Klient: Dzień dobry panu! Pracownik: Dzień dobry! W czym mogę pomóc? Klient: Pierwsza sprawa: jestem Włochem i nie zawsze jestem pewny, czy wszystko

Bardziej szczegółowo

Część I Konwersacja Przeprowadź z egzaminatorem trzy rozmowy na zaproponowane przez niego tematy.

Część I Konwersacja Przeprowadź z egzaminatorem trzy rozmowy na zaproponowane przez niego tematy. 1. tétel 1/1. oldal Zestaw abiturienta ZESTAW 1 Za chwilę przystąpisz do egzaminu ustnego. Zestaw pytań składa się z trzech części (zadań). W części II i III masz 30 sekund na zastanowienie się i przygotowanie

Bardziej szczegółowo

Część 11. Rozwiązywanie problemów.

Część 11. Rozwiązywanie problemów. Część 11. Rozwiązywanie problemów. 3 Rozwiązywanie problemów. Czy jest jakiś problem, który trudno Ci rozwiązać? Jeżeli tak, napisz jaki to problem i czego próbowałeś, żeby go rozwiązać 4 Najlepsze metody

Bardziej szczegółowo

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej. Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej. 34-letnia Emilia Zielińska w dniu 11 kwietnia 2014 otrzymała nowe życie - nerkę

Bardziej szczegółowo

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej: POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej: Ania (23 l.) Gdybym tylko mogła, nie słuchałabym wiadomości o polityce. Nie interesuje mnie to

Bardziej szczegółowo

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska spektakl edukacyjno-profilaktyczny dla najmłodszych. (Scenografia i liczba aktorów - zależne od wyobraźni i możliwości technicznych reżysera.) Uczeń A - Popatrz

Bardziej szczegółowo

Niektórym z nas konieczna okazała się pomoc. Dzieci z naszej grupy dorównują sprawnością starszakom. Brawo!

Niektórym z nas konieczna okazała się pomoc. Dzieci z naszej grupy dorównują sprawnością starszakom. Brawo! Pan Krzysztof Pardo, nasz instruktor wyjaśniał nam zasady postępowania w kolejnych konkurencjach. Konkurencje przygotowała nasza pani Ewa. Julka świetnie radzi sobie w biegu z piłeczką. Niektórym z nas

Bardziej szczegółowo

Jak Zarobić Na Fakcie Własnego Rozwoju I Edukacji. Czyli propozycja, której NIKT jeszcze nie złożył w e-biznesie ani w Polsce ani na świecie.

Jak Zarobić Na Fakcie Własnego Rozwoju I Edukacji. Czyli propozycja, której NIKT jeszcze nie złożył w e-biznesie ani w Polsce ani na świecie. Jak Zarobić Na Fakcie Własnego Rozwoju I Edukacji Czyli propozycja, której NIKT jeszcze nie złożył w e-biznesie ani w Polsce ani na świecie. Przede wszystkim dziękuję Ci, że chciałeś zapoznać się z moją

Bardziej szczegółowo

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz 19 grudnia 2017 r. odbyło się podsumowanie VIII edycji konkursu literackiego Mały Pisarz w SP nr 11 w Kielcach. Wzięły w nim udział dwie uczennice naszej

Bardziej szczegółowo

J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków,

J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków, J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków, którzy twierdzą, że właściwie w ogóle nie rozmawiają ze swoimi dziećmi, odkąd skończyły osiem czy dziewięć lat. To może wyjaśniać, dlaczego przesiadują

Bardziej szczegółowo

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr ) AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr 4-5 2009) Ten popularny aktor nie lubi udzielać wywiadów. Dla nas jednak zrobił wyjątek. Beata Rayzacher:

Bardziej szczegółowo

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994 Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994 NA SKRAJU NOCY Moje obrazy Na skraju nocy widziane oczyma dziecka Na skraju nocy życie wygląda inaczej Na moich obrazach...w nocy Życie w oczach

Bardziej szczegółowo

FILM - BANK (A2 / B1)

FILM - BANK (A2 / B1) FILM - BANK (A2 / B1) Pierre i Maria: Dzień dobry Pani! Pracownik: Dzień dobry! W czym mogę pomóc? Pierre: Jesteśmy zainteresowani założeniem konta w Państwa banku. Pochodzimy z Francji, ale teraz mieszkamy

Bardziej szczegółowo

Partnerski Projekt Szkół Comenius: Pilzno i Praga, 18 24. 03. 2012. Podsumowanie ewaluacji - wszystkie szkoły partnerskie

Partnerski Projekt Szkół Comenius: Pilzno i Praga, 18 24. 03. 2012. Podsumowanie ewaluacji - wszystkie szkoły partnerskie ARKUSZ EWALUACJI UCZNIA Partnerski Projekt Szkół Comenius: Pilzno i Praga, 18 24. 03. 2012 Podsumowanie ewaluacji - wszystkie szkoły partnerskie 1. Zawartość merytoryczną (naukową, poznawczą) programu

Bardziej szczegółowo

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni Biblia dla Dzieci przedstawia Kobieta Przy Studni Autor: Edward Hughes Ilustracje: Lazarus Redakcja: Ruth Klassen Tłumaczenie: Joanna Kowalska Druk i oprawa: Bible for Children www.m1914.org 2014 Bible

Bardziej szczegółowo

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni Biblia dla Dzieci przedstawia Kobieta Przy Studni Autor: Edward Hughes Ilustracje: Lazarus Redakcja: Ruth Klassen Tłumaczenie: Joanna Kowalska Druk i oprawa: Bible for Children www.m1914.org 2014 Bible

Bardziej szczegółowo

Przed-przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu

Przed-przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu Przed-przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury OPIS INSTYTUCJI Muzeum Pana Tadeusza znajduje się

Bardziej szczegółowo

Stenogram Nr 10 VN :22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA

Stenogram Nr 10 VN :22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA Stenogram Nr 10 VN780040 6:22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA Sylwia: Mamo chodź (Sylwia pozostawiona sama w kuchni na wysokim foteliku na około 20 minut) Mama: Zjesz Sylwia, to przyjdę. Sylwia: Teraz przyjdź.

Bardziej szczegółowo

Trzy kroki do e-biznesu

Trzy kroki do e-biznesu Wstęp Świat wokół nas pędzi w niewiarygodnym tempie - czy Ty też chwilami masz wrażenie, że nie nadążasz? Może zastanawiasz się, czy istnieje sposób, by dogonić ten pędzący pociąg życia pełen różnego rodzaju

Bardziej szczegółowo

TIMETABLE MÓJ ROZKŁAD JAZDY

TIMETABLE MÓJ ROZKŁAD JAZDY TIMETABLE MÓJ ROZKŁAD JAZDY ks. Łukasz Szymański TIMETABLE MÓJ ROZKŁAD JAZDY Wstęp Jedną z najsmutniejszych rzeczy w życiu jest dotrzeć do jego kresu, obejrzeć się z żalem za siebie i stwierdzić, że

Bardziej szczegółowo

Sprawozdania z wycieczki po Szlaku Piastowskim

Sprawozdania z wycieczki po Szlaku Piastowskim Wycieczka z cyklu: Szlak Piastowski W dniach 29 i 30 maja klasy 3a i 3b pojechały ze swoimi wychowawcami p. I. Wiącek i p. G. Ćwikła na wycieczkę, której trasa i nazwa wiążą się z dynastią Piastów: od

Bardziej szczegółowo

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie?

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie? CZAS PRZYSZŁY GRY 1. Gra ma na celu utrwalenie form i zastosowania czasu przyszłego niedokonanego i dokonanego. Może być przeprowadzona jako gra planszowa z kostką i pionkami, albo w formie losowania porozcinanych

Bardziej szczegółowo

Psychologia gracza giełdowego

Psychologia gracza giełdowego Psychologia gracza giełdowego Grzegorz Zalewski DM BOŚ S.A. Hipoteza rynku efektywnego 2 Ceny papierów wartościowych w pełni odzwierciedlają wszystkie dostępne informacje. Hipoteza rynku efektywnego (2)

Bardziej szczegółowo

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu Irena Sidor-Rangełow Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu Copyright by Irena Sidor-Rangełowa Projekt okładki Slavcho Rangelov ISBN 978-83-935157-1-4 Wszelkie prawa zastrzeżone.

Bardziej szczegółowo

Część 4. Wyrażanie uczuć.

Część 4. Wyrażanie uczuć. Część. Wyrażanie uczuć. 3 5 Tłumienie uczuć. Czy kiedykolwiek tłumiłeś uczucia? Jeżeli tak, to poniżej opisz jak to się stało 3 6 Tajemnica zdrowego wyrażania uczuć! Używanie 'Komunikatów JA'. Jak pewnie

Bardziej szczegółowo

Oferta. Niezale ne wyjazdy. Nie marnuj czasu. Podró uj tak, jak chcesz.

Oferta. Niezale ne wyjazdy. Nie marnuj czasu. Podró uj tak, jak chcesz. Oferta Niezale ne wyjazdy Nie marnuj czasu. Podró uj tak, jak chcesz. 01 Korzyści 04 dla Ciebie Nasz zespół 02 Oferta 03 Referencje Nie marnuj czasu. Podró uj tak, jak chcesz. Chcesz podróżować niezależnie,

Bardziej szczegółowo

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014 Imię i nazwisko Klasa III Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014 Zestaw humanistyczny Kurs fotografii Instrukcja dla ucznia 1. Wpisz swoje imię i nazwisko oraz klasę. 2. Bardzo uważnie czytaj tekst

Bardziej szczegółowo

EKONOMIA SŁUCHANIE (A2)

EKONOMIA SŁUCHANIE (A2) EKONOMIA SŁUCHANIE (A2) Witam państwa! Dziś w naszej audycji porozmawiamy o tym jak inwestować, żeby nie stracić, jak oszczędzać i jak radzić sobie w trudnych czasach. Do studia zaprosiłam eksperta w dziedzinie

Bardziej szczegółowo

Kielce, Drogi Mikołaju!

Kielce, Drogi Mikołaju! I miejsce Drogi Mikołaju! Kielce, 02.12.2014 Mam na imię Karolina, jestem uczennicą klasy 5b Szkoły Podstawowej nr 15 w Kielcach. Uczę się dobrze. Zbliża się 6 grudnia. Tak jak każde dziecko, marzę o tym,

Bardziej szczegółowo

I Komunia Święta. Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku

I Komunia Święta. Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku I Komunia Święta Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku Ktoś cię dzisiaj woła, Ktoś cię dzisiaj szuka, Ktoś wyciąga dzisiaj swoją dłoń. Wyjdź Mu na spotkanie Z miłym powitaniem, Nie lekceważ znajomości

Bardziej szczegółowo

GRAŻYNA KOWALCZYK. Zadanie finansowane ze środków Narodowego Programu Zdrowia na lata

GRAŻYNA KOWALCZYK. Zadanie finansowane ze środków Narodowego Programu Zdrowia na lata GRAŻYNA KOWALCZYK SĄ TYLKO DWA SPOSOBY NA ŻYCIE. JEDEN TO ŻYCIE TAK, JAKBY NIC NIE BYŁO CUDEM. DRUGI TO ŻYCIE TAK, JAKBY WSZYSTKO BYŁO CUDEM (Albert Einstein) Wykaz rzeczy niszczących i zagrażających życiu

Bardziej szczegółowo

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH PREZENTUJE: BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH SCENARIUSZ I RYSUNKI: DOROTA MILCZARSKA CZEŚĆ, pewnie często słyszysz, że mycie zębów jest bardzo ważne, no i że musimy to robić najlepiej po każdym

Bardziej szczegółowo

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!! W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!! W dniu 30-04-2010 roku przeprowadziłem wywiad z moim opą -tak nazywam swojego holenderskiego dziadka, na bardzo polski temat-solidarność. Ten dzień jest może najlepszy

Bardziej szczegółowo

Program lojalnościowy w Hufcu ZHP Katowice

Program lojalnościowy w Hufcu ZHP Katowice Program lojalnościowy w Hufcu ZHP Katowice Co z tego będziesz miał, jak to działa i dlaczego, i co do tego ma hufiec Karolina Chrobok Program, którego dotyczy ta prezentacja jest częścią programu ogólnoświatowego

Bardziej szczegółowo

CHORWACJA HOTEL DUBRAVKA *** nasza propozycja na Lato 2016

CHORWACJA HOTEL DUBRAVKA *** nasza propozycja na Lato 2016 CHORWACJA HOTEL DUBRAVKA *** nasza propozycja na Lato 2016 Hotel Dubravka *** Hotel Dubravka *** Atuty oferty Atrakcyjna oferta cenowa hotelu. Położony tuż przy złocistej plaży z długim wybrzeżem oraz

Bardziej szczegółowo

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki BARBARA PARK Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki Przełożyła Magdalena Koziej Ilustrowała Denise Brunkus Nasza Księgarnia Cody emu, który spóźnił się na autobus i zainspirował mnie do napisania tej książki

Bardziej szczegółowo

Moja przygoda w CzechachKarolina. Zaleńska

Moja przygoda w CzechachKarolina. Zaleńska Moja przygoda w CzechachKarolina Zaleńska Dzień I Wstałam o 7:00. Autobus miał wyjechać o 9:30 z Krakowa do Katowic. Po drodze na dworzec były straszne korki, ale zdążyłam. W czasie drogi bawiliśmy się

Bardziej szczegółowo

Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem!

Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem! Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem! Jako, że ostatnio mam przyjemność służbowo jeździć na Mazury, to bardzo ucieszyłem się z powstania połączenia ekspresowego na trasie z Warszawy do Giżycka.

Bardziej szczegółowo

W ten dzień prowadziłem lekcję w dwóch klasach pierwszych.

W ten dzień prowadziłem lekcję w dwóch klasach pierwszych. 1.Przygotowanie Wybierając temat lekcji LDL kierowałem się moimi zainteresowaniami. Wybór nie mógł być inny niż sport. Znalazłem w Internecie nazwy różnych popularnych dyscyplin sportowych po polsku i

Bardziej szczegółowo

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży. Ankieta Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży www.fundamentywiary.pl Pytania ankiety i instrukcje Informacje wstępne Wybierz datę przeprowadzenia ankiety w czasie typowego spotkania grupy młodzieżowej.

Bardziej szczegółowo

Pod hiszpańskim niebem

Pod hiszpańskim niebem Pod hiszpańskim niebem 7 dni z Erasmusem ciężko jest z całego pobytu na stypendium opisać tylko siedem dni moja erasmusowa przygoda trwała ich dokładnie sto dziewięćdziesiąt sześć i każdy z tych dni był

Bardziej szczegółowo

Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy

Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy Empatyczna komunikacja w rodzinie Beata Kosiacka, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie 27 marca 2012 r. EKONOMICZNY UNIWERSYTET DZIECIĘCY WWW.UNIWERSYTET-DZIECIECY.PL Porozumienie

Bardziej szczegółowo

JASEŁKA ( żywy obraz : żłóbek z Dzieciątkiem, Matka Boża, Józef, Aniołowie, Pasterze ) PASTERZ I Cicha, dziwna jakaś noc, niepotrzebny mi dziś koc,

JASEŁKA ( żywy obraz : żłóbek z Dzieciątkiem, Matka Boża, Józef, Aniołowie, Pasterze ) PASTERZ I Cicha, dziwna jakaś noc, niepotrzebny mi dziś koc, JASEŁKA ( żywy obraz : żłóbek z Dzieciątkiem, Matka Boża, Józef, Aniołowie, Pasterze ) PASTERZ I Cicha, dziwna jakaś noc, niepotrzebny mi dziś koc, nie potrafię zasnąć wcale! Dziwny spokój mnie nachodzi,

Bardziej szczegółowo

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś?

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś? Marcin Budnicki Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś? Uczę się w zespole szkół Nr 1 im. Komisji Edukacji Narodowej. Jestem w liceum o profilu sportowym. Jakie masz plany na przyszłość?

Bardziej szczegółowo

ALLELUJA. Ref. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja.

ALLELUJA. Ref. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja. ALLELUJA 1. Niech zabrzmi Panu chwała w niebiosach, na wysokościach niech cześć oddadzą. Wielbijcie Pana Jego Zastępy, Wielbijcie Pana Duchy niebieskie. Ref. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja. Alleluja,

Bardziej szczegółowo

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA UNIVERSIDADE DA BEIRA INTERIOR SEMESTR ZIMOWY 2014/2015 JOANNA ADAMSKA WSTĘP Cześć! Mam na imię Asia. Miałam przyjemność wziąć udział w programie Erasmus. Spędziłam 6 cudownych

Bardziej szczegółowo

Zapoznaj się z opisem trzech sytuacji. Twoim zadaniem będzie odegranie wskazanych ról.

Zapoznaj się z opisem trzech sytuacji. Twoim zadaniem będzie odegranie wskazanych ról. 11. W ramach wymiany młodzieżowej gościsz u siebie kolegę / koleżankę z Danii. Chcesz go / ją lepiej poznać. Zapytaj o jego/jej: miejsce zamieszkania, rodzeństwo, zainteresowania. Po przyjeździe do Londynu

Bardziej szczegółowo

a przez to sprawimy dużo radości naszym rodzicom. Oprócz dobrych ocen, chcemy dbać o zdrowie: uprawiać ulubione dziedziny sportu,

a przez to sprawimy dużo radości naszym rodzicom. Oprócz dobrych ocen, chcemy dbać o zdrowie: uprawiać ulubione dziedziny sportu, IMIENINY ŚWIĘTEGO STANISŁAWA KOSTKI- -Patrona dzieci i młodzieży (8 września) Opracowała: Teresa Mazik Początek roku szkolnego wiąże się z różnymi myślami: wracamy z jednej strony do minionych wakacji

Bardziej szczegółowo

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. W szpitalu

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. W szpitalu W szpitalu Maja była chora. Pani doktor skierowała ją do szpitala. Miała okropny kaszel. Miała zapalenie płuc. Jej siostra bliźniaczka Ola też była chora, ale ona nie musiała jechać do szpitala. W szpitalu,

Bardziej szczegółowo

Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole A D E L E F A B E R E L A I N E M A Z L I S H

Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole A D E L E F A B E R E L A I N E M A Z L I S H Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole A D E L E F A B E R E L A I N E M A Z L I S H ZAMIAST ZAPRZECZAĆ UCZUCIOM NAZWIJ JE ZAMIAST -Tu jest za dużo słów. -Bzdura. Wszystkie słowa są łatwe.

Bardziej szczegółowo

Numer 1 oje nformacje wietlicowe

Numer 1 oje nformacje wietlicowe Numer 1 oje nformacje wietlicowe Witajcie Kochane Świetliki! Macie przed sobą pierwszy numer naszej świetlicowej gazetki. Pozwólcie, że się Wam przedstawię : Jestem Miś no właśnie, nie mam jeszcze swojego

Bardziej szczegółowo

Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta

Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta Nie wiem zupełnie jak to się stało, że w końcu zdać mi się to udało... Wszystko zaczęło się standardowo: Samo południe plac manewrowy... Słońce jak zwykle zaciekle

Bardziej szczegółowo

Jak używać poziomów wsparcia i oporu w handlu

Jak używać poziomów wsparcia i oporu w handlu Jak używać poziomów wsparcia i oporu w handlu Teraz, kiedy znasz już podstawy nadszedł czas na to, aby wykorzystać te użyteczne narzędzia w handlu. Chcemy Ci to wytłumaczyć w dość prosty sposób, więc podzielimy

Bardziej szczegółowo

Wolontariat. Igor Jaszczuk kl. IV

Wolontariat. Igor Jaszczuk kl. IV Wolontariat Wolontariat ważna sprawa, nawet super to zabawa. Nabierz w koszyk groszy parę, będziesz miał ich całą chmarę. Z serca swego daj znienacka, będzie wnet Szlachetna Paczka. Komuś w trudzie dopomoże,

Bardziej szczegółowo

Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola?

Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola? Kurs online: Adaptacja do przedszkola Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola? Zanim zaczniemy przygotowywać dziecko, skoncentrujmy się na przygotowaniu samych siebie. Z mojego doświadczenia

Bardziej szczegółowo