Zasypała ich ziemia!

Transkrypt

1 Nr 1, STYCZEŃ/LUTY 2014 RZGOWSKA PRAWDA 1 ISSN GAZETA BEZPŁATNA Piszemy, jak jest! Groźne samowole Niefrasobliwością i brakiem wyobraźni wykazali się zarządzający Centrum Handlowym Ptak. Zasypała ich ziemia! Na terenie budowy hal Outlet Rzgów Centrum Targowego PTAK przy ul. Żeromskiego doszło do wypadku. Gdyby nie błyskawiczna interwencja kolegów, robotnik mógłby zginąć w wykopie. W sobotę (11 stycznia) ekipa robotników kontynuowała kopanie. - Dokopali się do rur. Dwaj robotnicy zeszli na dół, aby sprawdzić, czy koparka ich nie naruszyła. Wtedy (tuż przed godziną 9.00 rano przyp. red.) osunęła się na nich ziemia z trzymetrowego wykopu - mówi st. asp. Andrzej Rosiak, komendant policji w Rzgowie. Warstwa uwięziła jednego z mężczyzn od klatki piersiowej w dół. Pierwszej pomocy udzielili mu koledzy, przywrócili oddychanie. Po chwili na miejscu zjawiło się 18 strażaków (z czterech zastępów). Odkopali przysypanego mężczyznę, był przytomny, ale w szoku. Strażacy przekazali poszkodowanego pogotowiu, które przewiozło go do łódzkiego szpitala im. Kopernika. Z informacji uzyskanych w Komendzie Straży Pożarnej w Koluszkach wynika, że do zdarzenia doszło: na skutek zaniedbania podstawowych środków bezpieczeństwa wymaganych podczas realizacji tego typu prac wyciągano stalowe szalunki zabezpieczające wykop. Na miejscu zjawili się też urzędnicy z inspekcji pracy, którzy będą badać okoliczności tego wypadku. - Inspektor przesłuchał brygadzistę nadzorującego prace oraz drugiego z robotników, którego ziemia przysypała do połowy uda. W tej chwili trwają czynności kontrolno-wyjaśniające poinformował Kamil Kałużny, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy. - W tej sprawie prowadzimy dochodzenie. Zbieramy materiały, sprawdzamy uprawnienia tych pracowników, powołamy biegłego dodaje komendant Rosiak. Sprawą zajmuje się także pabianicka Prokuratura Rejonowa. Redakcja Rzgowskiej Prawdy wysłała do władz spółki Ptak z prośbą o przedstawienie stanowiska. Odesłano nas do firmy Frakop, która przeprowadzała te roboty. - To pierwszy taki przypadek w 25-letniej historii firmy. My też go badamy i będziemy wyjaśniać. Szczęście, że pracownikowi nic się nie stało - usłyszeliśmy. Wyjaśnianie zdarzenia może potrwać nawet kilka tygodni. Poszkodowany mężczyzna wrócił już do domu. jum., s. foto: KSP Koluszki Chcieć to móc, ale... burmistrz i przewodniczący nie chcą Grubo ponad milion dla firmy Roberta Bartoszewskiego Promujemy postawy obywatelskie *** Oddaj krew Radni się zbuntowali *** Spłonęła gorzałka Strażacy z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej wykryli w trakcie kontroli istotne nieprawidłowości i niedociągnięcia. Hale nie spełniają wymogów przeciwpożarowych - orzekli i zobowiązali szefostwo Ptaka do naprawy uchybień. Kontrola odbyła się dwukrotnie listopada i 9-13 grudnia ubiegłego roku. - Zareagowaliśmy na sygnał od policji - mówi brygadier Marek Duda, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Koluszkach. Stwierdziliśmy między innymi szereg samowolnych, niezgodnych z projektami przeróbek, zastawienie przejść i dróg ewakuacyjnych boksami, niewłaściwe zabezpieczenie przejść w ścianach oddzieleń przeciwpożarowych hal. Ponadto w trzech halach kupcy zabudowali boksy handlowe od góry, choć nie powinni tego robić, ponieważ w chwili ewentualnego zagrożenia - pożaru gwałtowanie przyspieszy to zadymienie hal i utrudni znacząco ewakuację osób z budynków. To nie cała litania braków. Stwierdzono także niesprawne urządzenia przeciwpożarowe, takie jak - oświetlenie awaryjne i przeciwpożarowe wyłączniki prądu, które nie były poddawane konserwacji i przeglądom, niewłaściwie działający system sygnalizacji pożarowej, a także ciśnienie wody w zewnętrznych hydrantach było zbyt niskie. - Niedociągnięcia nie były na tyle groźne, że mogłyby skutkować zamknięciem hal, ale z pewnością przy zaistnieniu zagrożenia utrudniłyby znacząco akcję ratunkową - tłumaczy bryg. kom. Marek Duda. - Z uwagi na to PSP w Koluszkach wyda jeszcze w styczniu 2014 roku decyzje administracyjne nakazujące w wyznaczonych terminach usunięcie stwierdzonych nieprawidłowości - dodaje. hod.

2 2 RZGOWSKA PRAWDA Starter Co Łask łączy ze Rzgowem W piątek (10 stycznia) w Sali Kolumnowej Sejmu RP podczas Gali Niezależnej Prasy Lokalnej prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej w Łodzi Ryszard Paweł Krawczyk został uhonorowany medalem Za mądrość i odwagę. Mądrość i odwaga prezesa RIO polega na odpowiedzi na pytanie burmistrza Łasku Gabriela Szkudlarka. Najogólniej rzecz ujmując, pisma samorządowe nie mogą publikować płatnych ogłoszeń. Stanowisko łódzkiej RIO jest bardzo istotne dla wszystkich lokalnych mediów w Polsce. To ważny sygnał dla władz, aby potrafiły odnaleźć w niezależnych wydawnictwach partnera do walki z patologiami, a nie traktowały ich jako konkurenta. Silne lokalne media stoją na straży demokracji. Mądra władza wspomaga je, aby jak najlepiej mogły spełniać funkcję kontrolną we wspólnym publicznym interesie. Twierdzenie RIO to skutek pytania burmistrza Łasku po tym, jak Mój Łask (starszy brat Rzgowskiej Prawdy - także wydawany przez Pavox ) wezwał go do zaprzestania łamania prawa w bezpłatnej Panoramie Łaskiej. W piśmie tym, wydawanym przez ratusz za pieniądze podatników, prywatni przedsiębiorcy wykupują ogłoszenia. Wcześniej Gabriela Szkudlarka upomniała Helsińska Fundacja Praw Człowieka, do której zwróciliśmy się z wątpliwościami dotyczącymi funkcjonowania Panoramy Łaskiej. HFPC zwróciła też m.in. uwagę na to, że wyłącznie niezależna prasa, dbająca o przestrzeganie zasad przejrzystości działania władz publicznych, oraz prawo dostępu obywateli do informacji jest filarem kształtowania się społeczeństwa obywatelskiego, w szczególności w skali lokalnej. Prasa wydawana przez samorządy z natury swej nie jest w stanie pełnić tej roli. Media samorządowe, z uwagi na wysoki stopień upolitycznienia, nie umożliwiają nieskrępowanej wymiany poglądów i opinii oraz nie pozwalają wyrażać krytyki negatywnych zjawisk. Jest to tym bardziej niepokojące, że media te utrzymywane są ze środków publicznych, a zatem powinny odzwierciedlać różnorodne poglądy przynależne różnym grupom społecznym, a nie tylko punkt widzenia aktualnie rządzącej siły politycznej. RIO przypomniała, że gminy i gminne osoby prawne prowadzące działalność wydawniczą podlegają w tym zakresie wielu ograniczeniom, zwłaszcza gdy chodzi o działalność wykraczającą poza zadania o charakterze użyteczności publicznej. Zadaniami takimi, zgodnie z art. 9 ust. 4 ustawy o samorządzie gminnym, są zadania własne gminy określone w art. 7 ust. 1 tej ustawy, których celem jest bieżące i nieprzerwane zaspokajanie zbiorowych potrzeb ludności w drodze świadczenia usług powszechnie dostępnych. Zdaniem RIO, publikowanie reklam i płatnych ogłoszeń niewątpliwie tych warunków nie spełnia. Zgodnie zatem z art. 9 ust. 2 ustawy o samorządzie gminnym, gminy oraz inne gminne osoby prawne mogą prowadzić działalność wydawniczą w tym zakresie wyłącznie w przypadkach określonych w ustawie o gospodarce komunalnej. Izba przypomniała, że zgodnie z wymogami tej ustawy, gospodarka komunalna może być prowadzona przez jednostkę samorządu terytorialnego, w szczególności w formie samorządowego zakładu budżetowego lub spółek prawa handlowego (art. 2), z tym że forma samorządowego zakładu budżetowego nie może być stosowana do prowadzenia działalności wykraczającej poza zadania o charakterze użyteczności publicznej (art. 7). Identycznie, a nawet gorzej niż w Łasku sytuacja przedstawia się w Rzgowie. Nasza Gmina jest wydawana przez Radę Miejską w Rzgowie. Na łamach tej propagandówki publikowane są ogłoszenia prywatnych firm, łącznie z firmą syna przewodniczącego Rady Miejskiej. Mało tego: z jednej strony płatne ogłoszenia, z drugiej - pismo jest sprzedawane, a więc organ publiczny zachowuje się tak, jak prywatny podmiot gospodarczy. W oparciu zatem o stanowisko prawników Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i wykładnię Regionalnej Izby Obrachunkowej redakcja Rzgowskiej Prawdy wzywa Radę Miejską w Rzgowie do zaprzestania łamania prawa przy wydawaniu Naszej Gminy. Najzdolniejsi uczniowie Urząd Marszałkowski w Łodzi nagrodził 550 najzdolniejszych uczniów gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych województwa łódzkiego. Wśród nich znalazła się Agnieszka Fryczka, uczennica Gimnazjum w Rzgowie. Stypendia przyznano w ramach projektu Łódzki Regionalny Program Wspierania Młodzieży Szczególnie Uzdolnionej - II edycja na rok szkolny 2013/2014. Zdolny uczeń będzie otrzymywać 450 zł brutto miesięcznie. Uroczystość wręczenia listów gratulacyjnych odbyła się 16 grudnia w Teatrze Wielkim w Łodzi. no. Promujemy postawy obywatelskie Nominowany Krystian Pamuła Uwaga, uwaga, szukamy prawdziwych obywateli. To takie osoby, którym nie jest obojętne, co dzieje się wokół, są społecznikami dbającymi o poprawę jakości życia publicznego w naszej małej ojczyźnie. Pierwszego obywatela już znaleźliśmy. Okazuje się, że są w Rzgowie dziennikarze obywatelscy. Do takich zaliczyć należy Krystiana Pamułę, który prowadzi stronę internetową: www rzgów.info.pl Pamuła jest inżynierem elektrykiem, ukończył też studia podyplomowe z zakresu specjalności eksploatacja dróg na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Posiada dyplom z egzaminu państwowego dla Członków Rad Nadzorczych Spółek Skarbu Państwa, uprawnienia budowlane i inne certyfikaty i szkolenia. Ma wieloletnie doświadczenie w administracji samorządowej powiatowej i gminnej. Jak pisze: zna Kodeks postępowania administracyjnego, ustawy o samorządzie gminnym, powiatowym; o pracownikach samorządowych; o finansach publicznych; o drogach publicznych; o utrzymaniu porządku i czystości w gminach, prawo budowlane; prawo zamówień publicznych i inne niezbędne do funkcjonowania gminy. Dzięki temu wie, kiedy władze gminy działają zgodnie z prawem, a kiedy nie, czy jest to w interesie mieszkańców czy nie. Swoją wiedzę i doświadczenie wprowadza w czyn. Na dzieli się z internautami swoimi spostrzeżeniami. Podoba nam się, że patrzy władzy na ręce. Dlatego nominujemy go do tytułu Obywatel Ziemi Rzgowskiej Czekamy na następnych kandydatów do nominacji, która już jest wyróżnieniem. Zwycięzcę wyłonimy w drodze plebiscytu na początku 2015 roku. Otrzyma specjalny certyfikat. Jerzy Romański oczernił i poniżył Grażynę Gałkiewicz Jerzy Romański przeprasza Grażynę Gałkiewicz za naruszenie jej dóbr osobistych w postaci godności, czci i dobrego imienia przez posądzenie jej o popełnianie przestępstw kradzieży na szkodę Gminy Rzgów. Oświadczam jednocześnie, że zarzuty te są bezpodstawne i nieprawdziwe. Przeprosiny tej treści zostały opublikowane w piątkowym wydaniu Dziennika Łódzkiego (20 grudnia 2013r.) i sobotnim Expressu Ilustrowanego (21 grudnia 2013). Zajęły po pół strony w wymienionych gazetach - tak chciał sąd. Jerzy Romański jest prezesem Ogólnopolskiej Federacji Kupców i Przedsiębiorców. Gremium to skupia przede wszystkim najemców Centrum Handlowego Ptak, konkurenta bizneswoman Grażyny Gałkiewicz. Prezes OFKiP jest w Rzgowie uważany za tubę propagandową lokalnej władzy. Red. Rzgów jak metropolia Na ostatniej wspólnej komisji Rady Miejskiej burmistrz przedstawił propozycję przystąpienia do Stowarzyszenia Łódzkiego Obszaru Metropolitalnego. Celem przyłączenia się gminy Rzgów jest rozwijanie współpracy partnerskiej między innymi samorządami. Poprzez takie zjednoczenie się gmin, powiatów i miast ościennych Łódź stanie się jedną wielką aglomeracją. W projekcie wzięło udział ponad 20 samorządów. Jak na tym może skorzystać gmina Rzgów? - Wiadomo, że w grupie lepiej. Takie przyłączenie ma wiele zalet. W tym wypadku mamy większy potencjał do pozyskiwania środków unijnych. Korzyści płyną także po stronie komunikacyjnej. Jest szansa, że będzie nas to mniej kosztowało. No i najważniejsze, mamy większy wpływ na podejmowanie decyzji, ponieważ wszystkie głosy liczone są na równi - mówił burmistrz. O tym, czy Rzgów przystąpi do projektu, zadecydują radni na najbliższej sesji. Szlachetna Paczka W ubiegłym roku w ramach Szlachetnej Paczki udało się pomóc 14 rodzinom. Obdarowani najczęściej prosili o żywność, odzież, obuwie, produkty chemiczne, koce, pościel i inne rzeczy codziennego użytku. Ofiarodawcy dokładali jeszcze inne dary, które sprawiłyby radość najmłodszym. Były to słodycze, książki i zabawki. W dniu finału darczyńcy przyjeżdżali do magazynu, który mieścił się w Szkole Podstawowej w Guzewie i przekazywali wolontariuszom paczki. Następnie społecznicy rozwozili je do rodzin. Radość, która panowała w czasie wręczania prezentów, jest nie do opisania. Były łzy wzruszenia, uśmiech i ogromne podziękowania, które bez wątpienia należą się darczyńcom i wolontariuszom. Dziękujemy więc: Klaudii Kajszczak, Izabeli Melon, Dominice Derlińskiej, Ani Gregorczyk, Magdalenie Kunce, Edycie Witczak, Ani Maślankiewicz, Mateuszowi Tomaszewskiemu i Karolowi Bikiewiczowi, za bezinteresowną pomoc i zaangażowanie w tę piękną inicjatywę. W akcję włączają się pracownicy instytucji państwowych, banków, lokalni przedsiębiorcy, Komenda Powiatowa Policji, komisariat w Rzgowie i Tuszynie, Przedszkole Miejskie w Rzgowie, radni, jednostki OSP, stowarzyszenie Mówimy NIE uciążliwym inwestycjom na terenie gminy Rzgów, osoby prywatne. Darczyńcy przyjeżdżają z okolic Rzgowa, Warszawy, przysyłają również paczki. foto: Szlachetna Paczka

3 RZGOWSKA PRAWDA 3 Wszystkie nasze rzgowskie sprawy: , redakcja@rzgowskaprawda.pl l Na pochwałę zasługuje policja, która pokazuje, że nie jest na prywatnych usługach przewodniczącego Marka Bartoszewskiego. To, że władza dała na dwa nowe etaty, nie oznacza, że kupiła sobie policję i komendanta na wyłączność. Jako mieszkaniec, gratuluję i życzę sobie, żeby było tak dalej l Irytuje, denerwuje i doprowadza do białej gorączki rzgowska przychodnia zdrowia. Jak wy nie dacie rady jakiejś zmiany wyegzekwować, to mieszkańcy są już bezsilni. Tyle skarg, co było do pani dyrektor tej placówki, tyle słów niecenzuralnych, jakie można usłyszeć, czekając w kolejce do lekarza, i nic nie pomaga. Nadal brak komunikacji między personelem a pacjentami. Do przychodni nie idzie się dodzwonić w godzinach Nie ma numerków, trzeba często stać w niekończących się kolejkach. Lekarze mają za mało punktów z NFZ, przyjmują w bardzo ograniczonym składzie jak na tak dużą gminę. Przykład ginekologów: jest 2, przyjmują dwa razy w miesiącu, pacjentki przyjeżdżają z całej gminy oraz Tuszyna i innych okolicznych miejscowości, wychodząc do ginekologa, kobiety spędzają w przychodni od 5 do 8 godzin, czekając na przyjęcie, a większość i tak jest nie przyjmowana. Co tam się dzieje, trzeba przyjść i zobaczyć na własne oczy. Nasza gmina wcale nie jest przystosowana pod młode osoby, które głównie używają telefonów i komunikują się dzięki internetowi. Wcale mi się nie uśmiecha wisieć na telefonie z głupim zapytaniem, kiedy lekarz przyjmuje, skoro takie informacje mogą być spokojnie zamieszczane i zmieniane w sieci bez większych kosztów. A tu biedny pan Gajda, nauczyciel były informatyki, stoi na straży strony www w Rzgowie, jakby nie można było zatrudnić wykwalifikowanych osób l Oj, ten Bartoszewski już przesadza. Co to za różnica: władca wodociągów czy kanalizacji. Władca to władca. Najważniejsze, że ukazany został problem l Nie podoba mi się, że w Waszej gazecie padło słowo dupa. Tę gazetę czyta młodzież i nauczy się brzydko mówić Od redakcji: - Do problemu dupy na łamach odnosi się na stronie 16 satyryk Szczepan Sadurski. l Nie wiem, ile jest położnych w Rzgowie, ale jedna jest tak niemiła i arogancka, że potrafi doprowadzić do płaczu świeżo upieczone mamy i nie tylko. Przychodząc do mieszkania rodziców krytykuje dosłownie wszystko. W ośrodku zdrowia, gdzie urzęduje ta pani, również można spotkać się z jej ordynarnym zachowaniem. Jeśli ta kobieta nie umie pracować z ludźmi, to dlaczego wybrała sobie ten zawód l Zauważyłem, że nasz przewodniczący Bartoszewski nie ma górnego zęba! Co ciekawe jeszcze w starym roku go miał. Śmiem twierdzić, że musiała być jakaś huczna zabawa sylwestrowa. Ciekawi mnie tylko, jak nasz Mareczek go stracił. Niech mi odpisze na tę migawkę, a co! l Ten burmistrz na czele z przewodniczącym doprowadzą naszą gminę do bankructwa l Burmistrz od 24 lat, przewodniczący podobny staż. Przecież to patologia l Śmiać mi się chce z tej strategii dla gminy Rzgów. Co nasi rajcy mogą wykombinować z taką dziurą w budżecie? To tak jakby dwóch bezdomnych, co siedzą u nas w parku, mając złotówkę w kieszeni, myśleli, co sobie za to kupią w ciągu miesiąca. Po prostu żenada l Bardzo podobała mi się szopka i życzenia świąteczne od mieszkańców. Wasz miesięcznik opisuje sprawy poważne, potrafi również podejść do czegoś z humorem. Bardzo podoba mi się ten styl. Przyznam szczerze, że takiej gazety jeszcze nie czytałam. Oby tak dalej l Od czego jest ta policja w Rzgowie! Zamiast zająć się prawdziwymi problemami, to oni skupiają się na pierdołach. Byłam świadkiem, jak dwóch funkcjonariuszy złapało kobietę obładowaną siatkami i prawili jej kazania, bo nie przeszła na pasach. Szkoda, że sami nagminnie łamią prawo, parkując w niedozwolonych miejscach lub wjeżdżając do parku po pięknej kostce granitowej l Jestem mieszkanką Rzgowa. Bardzo cieszę się z tej nowej gazety. Na każdy numer czekam z niecierpliwością. Mam tylko jedną prośbę. Niech te literki będą nieco większe. Jestem już wiekową osobą, oczy nie te co trzeba. Do tego apelu przyłącza się także moja przyjaciółka, która jest również waszą fanką l Bardzo podobają mi się zajęcia dla mieszkańców proponowane przez GOK i GOSTiR. Myślę, że w naszej gminie każdy znajdzie coś dla siebie. Najważniejsze, że wszystko odbywa się bezpłatnie l Jestem trochę zmieszany i nie wiem, co mam o tym sądzić. Doszły mnie słuchy, że radni coraz bardziej zaczynają się stawiać burmistrzowi i przewodniczącemu. Nie wiem, czy to show robione pod publiczkę, żeby nie wyjść na ubezwłasnowolnionych i niby każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie. Zbliżają się również wybory. Trzeba przecież walczyć o każdy głos. A może to wpływ gazety. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, we wszystkim szukam już jakiegoś podstępu l Dziękujemy Wam za tak dobrą, niezależną gazetę! l Mówi Zenon Wawrzyniak, radny miejski: - Czemu nie napiszecie tego, że radni dostają po 500 złotych diety. Czytając waszą gazetę, można odnieść wrażenie, że jesteśmy niewyobrażalnie bogaci, a tak przecież nie jest l Sądziłam, że ta gazeta będzie inna, a tu takie rozczarowanie. Fotożart był żenujący, to samo z szopką, a ściślej mówiąc wypowiedzią księdza ze rzgowskiej parafii. Przecież on nigdy nie prosił się o żadne pieniądze, a tu takie słowa. Nie przepadam za naszym lokalnym samorządem, ale uderzacie też w ludzi, którzy są niewinni. Mam nadzieję, że to się zmieni l Nie widziałem spacerujących po centrum Rzgowa krów. Po co zatem ten znak drogowy (na zdjęciu). Może chodzi o święte krowy z ratusza? Bez ogródek Nieokrzesani Przyznam szczerze, że nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po wkroczeniu do Rzgowa. Obawiałam się reakcji mieszkańców, którzy nie znali jeszcze wartości niezależnej gazety. Rzgowianie okazali się jednak bardzo gościnni. Przywitali mnie tak, że poczułam się jak u siebie w domu. Pomyślałam, że jeśli lud jest taki otwarty, to i z władzą nie będzie większego problemu. Teraz, gdy o tym pomyślę, chcę mi się śmiać. Ech, ja naiwna Rzgowski samorząd nie dość, że nieokrzesany, to jeszcze niezwykle prymitywny. Tych słów oczywiście nie kieruję do wszystkich. Są osoby, które nie przesiąkły emanującym w sali obrad chamstwem i grubiaństwem. Dziwi mnie jednak, że nie potrafią zwrócić uwagi tym, którzy psują wizerunek Rady Miejskiej. Na przykład przewodniczący Marek Bartoszewski. Czegoś takiego moje oczy jeszcze w życiu nie widziały. Ten Pan nie liczy się z nikim! Jeśli potrafi odebrać głos burmistrzowi, to kim są dla niego zwykli, szarzy mieszkańcy. Otóż uświadamiam, że są dla niego tymi z tyłu. Nie ma w tym zdaniu ani krzty przesady. To są słowa żywcem wyjęte z ust przewodniczącego, który tak nazwał publiczność uczestniczącą w sesji. Wobec radnych Bartoszewski również nie sili się na zbytnią uprzejmość, ostatnio zauważyła to nawet Krystyna Niewiadomska. Kolejny przyjemniaczek to Stanisław Bednarczyk. Wiceprzewodniczący rady rzadko wyraża swoje zdanie. Robi to dopiero wtedy, jak ktoś lub coś bardzo go zdenerwuje. Do białej gorączki najczęściej doprowadzają go mieszkańcy. Arogancki ton, twarz pełna purpury - to obraz Bednarczyka w pełnym ataku. I te komentarze typu: Ty matole! albo Ja ci jeszcze pokażę!. Ręce opadają Ja się pytam, co to ma być? Jak można tak odnosić się do ludzi, którzy głosowali na wielmożnych panów? Zalecam więc udanie się na przyspieszony kurs dobrego wychowania. W trybie natychmiastowym! Milena Chmielewska,,Rzgowska Prawda - bezpłatna gazeta dla gminy Rzgów. Adres redakcji: Pabianice, ul. Zamkowa 30 (wejście od ul. Waryńskiego), tel./fax: (42) , tel. (42) Redaktor naczelna: Magdalena Hodak (42) , redaktor odpowiedzialna: Milena Chmielewska. Linia reporterska tel.: Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca i zastrzega sobie prawo do skrótów. Przedruk części lub całości materiałów tylko za zgodą redakcji. Biuro ogłoszeń: ul. Waryńskiego 2, tel./fax ; redakcja@rzgowskaprawda.pl. Za treść ogłoszeń redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Prawa autorskie opracowań graficznych reklam i ogłoszeń zastrzeżone. Wydawca: PW PAVOX Spółka z o.o. (Pabianice, ul. Zamkowa 30). Projekt graf. GRAFIGA. Druk: POLSKAPRESSE Sp. z o.o. Oddział Poligrafia Drukarnia Łódź, ul. Skorupki 17/19. ISSN

4 4 RZGOWSKA PRAWDA Radni się zbuntowali Z porządku obrad sesji Rady Miejskiej zdjęto najważniejsze punkty związane z powołaniem spółki komunalnej i uchwaleniem budżetu. Radni stawiają się burmistrzowi, ten odpiera ataki, a wszystko przypomina tandetną komedię. W poprzednim numerze pisaliśmy o pomyśle powołania spółki komunalnej przez władze Rzgowa. Inicjatorem tej koncepcji był burmistrz Jan Mielczarek. Na wspólnej komisji Rady Miejskiej ( r.) przez wiele godzin omawiano ten temat. Mielczarek przedstawiał korzyści płynące ze stworzenia spółki. Główną zaletą była możliwość odliczania podatku VAT. Kolejny argument za to możliwość zarządzania składowiskiem odpadów (wg burmistrza wydzierżawienie wiąże się z dużym ryzykiem i kosztami ponoszonymi przez gminę). Takie uzasadnienia wydają się być racjonalne i zdawałoby się, że są one w stanie przekonać radnych. Nic dziwnego, że mieszkańcy obawiali się, iż powołanie spółki jest już przesądzoną sprawą. Nikt nie łudził się, że mogłoby być inaczej. A jednak, cuda się zdarzają Radni okazali się bardzo ostrożni. Krystyna Niewiadomska wprost powiedziała, że nie rozumie, po co takowa spółka miałaby zostać powołana i póki co gminie nie jest to potrzebne. Wątpliwości budziła również kwestia jej utrzymania. Radni poprosili więc burmistrza o przedstawienie prognozy finansowej spółki i jej statutu. Każdy chciał dokładnie przeanalizować dokumenty. Odbywająca się dwa dni później sesja Rady Miejskiej miała wszystko wyjaśnić. Okazało się jednak, że burmistrz nie przygotował wspomnianej wcześniej prognozy. Kiedy miał zostać zatwierdzony porządek obrad, radny Marek Skalski zabrał głos w sprawie wykreślenia punktu dotyczącego powołania spółki. Mężczyzna stwierdził, iż nie można głosować w tak ważnej sprawie bez zapoznania się z dokładnym kosztorysem. Ten wniosek poparli również inni radni. Było ich aż dziewięciu, od głosu wstrzymały się tylko dwie osoby: Piotr Salski i Marek Bartoszewski. Jan Mielczarek próbował przekonać zebranych, że tak naprawdę ten pomysł nie wymaga aż tak wielkich nakładów finansowych. Burmistrz szybko oszacował, że spółka będzie kosztować około 250 tys. złotych i jest to jedyny minus w związku z jej powołaniem. Według Mielczarka ta kwota szybko by się zwróciła. Spółka miałaby zadbać o drogi i porządek w gminie. W tym wypadku od wszystkich zakupionych produktów można by było odliczać podatek VAT. Kolejna zaleta spółki to sprawowanie pieczy nad składowiskiem odpadów. Aktualnie roczne jego utrzymanie kosztuje prawie 120 tysięcy (54 tys. zł - badania monitoringu, 25 tys. zł - składowanie osadów z kratek, 40 tys. zł - wynagrodzenie pracownika). Jeśli składowisko miałby przejąć prywatny przedsiębiorca, kwota uległaby podwyższeniu (250 tys. zł za wywóz osadów z kratek). Wypowiedź burmistrza wywołała lekkie poruszenie wśród radnych. Głos zabrał Zenon Wawrzyniak, który stwierdził, że te argumenty można było przelać na papier i nie byłoby żadnego problemu, a tak pozostał duży niesmak. Te słowa wywołały dyskusję między Mielczarkiem a radnymi. W pewnym momencie burmistrz nie wytrzymał. Zirytowany stwierdził, że całe zamieszanie w związku z utworzeniem spółki to po prostu czysta ciekawość, kto zostanie prezesem konsorcjum. Nazwiska jednak nie ujawnił. Więcej kontrowersji niż pomysł z utworzeniem spółki budził budżet na rok Tutaj radni nie szczędzili słów krytyki. Zacznijmy jednak od początku. Skarbnik Anna Czarnocka przedstawiła sytuację finansową gminy, która nie jest aż tak dobra, jak mogłoby się wydawać. Wzrost wydatków, niższe wpływy do kasy miasta spowodowane brakiem podwyżek podatków, które utrzymują się na tym samym poziomie od dwóch lat, nie sprzyjają w ustaleniu zadowalającego budżetu (tak przynajmniej twierdzi władza). Podjęto więc decyzję o wzięciu kolejnej pożyczki. Wpływ na to miał wzrost wydatków stałych (zwiększenie wynagrodzeń, odpraw, nagród jubileuszowych, nowe etaty w oświacie, zwiększenie dotacji na komunikację itp.) i tych inwestycyjnych. Warto zaznaczyć, że gmina na tę drugą pozycję wyodrębniła nieco ponad 1,5 mln złotych. Burmistrz w projekcie starał się ująć wszystkie proponowane wnioski. W efekcie budżet inwestycyjny miał wynosić ponad 8 mln złotych. W tym wypadku konieczne byłoby zaciągnięcie prawie siedmiomilionowej pożyczki. To wywołało oburzenie radnych. Pierwszy wystąpił Piotr Salski, który skrytykował sposób rozdysponowania pieniędzy przez władzę. W jego opinii przy tak małej nadwyżce budżetowej (900 tys. złotych), nie można planować takich kosztownych inwestycji. - To jest zabójcze dla gminy - grzmiał Salski. Z tym zgodził się również Marek Skalski, który odniósł się do opinii RIO na temat zdolności finansowej gminy. - Powinniśmy zacisnąć pasa. Według RIO od roku 2015 nie powinniśmy zaciągać kredytów. Ruszy transza funduszy unijnych. Skąd weźmiemy pieniądze ceniu tego punktu z porządku obrad sesji ( ). Ten wniosek złożył Zenon Wawrzyniak. Poparli go również inni radni. * * * Ostatnia wspólna komisja ( r.) miała definitywnie zakończyć sprawę budżetu i spółki. Niestety, zebrani po raz kolejny nie doczekali się konkretnych deklaracji. Wyjaśniła się jedynie kwestia wyposażenia spółki w kapitał (100 tys. złotych). Do przekazania radnym dokładnego schematu działania konsorcjum doszło dopiero w na wkład własny? Zastanówmy się, jak chcemy inwestować - mówił radny. Budżetem rozczarowany był również Wiesław Gąsiorek i wiceprzewodnicząca Regina Bagińska, która powiedziała, że nie będzie głosować za tym projektem na sesji. Starano się również znaleźć jakieś oszczędności. Marek Skalski zaproponował przyjrzenie się stałym wydatkom. Konieczne jest ograniczenie kursów PKS, ponieważ nie cieszą się one dużym zainteresowaniem. Wszyscy radni byli zgodni co do jednego. Nie ma zwiększonych wpływów, trzeba ciąć wydatki. Nie dziwi więc decyzja o wyrzutrakcie komisji. Niezmordowana Krystyna Niewiadomska zażądała szczegółowych wyliczeń dotyczących kwot z odzyskiwanego podatku VAT na podstawie roku ubiegłego. Uświadomiła wszystkich, że po powstaniu spółki, rada nie ma już do niej żadnych praw. Po przerwie poruszony został temat budżetu. Co ciekawe, burmistrz przygotował go w czasie komisji. Poprawiony projekt również spotkał się z dużą krytyką. Radni zarzucili Mielczarkowi, że wcale nie ma zamiaru oszczędzać i wydaje więcej niż może. Burmistrz nie zgodził się z tą opinią, twierdząc, że wykreślił kilka pozycji, co dało oszczędność na poziomie 2 mln złotych. Zauważył również, że nie da się postawić na rozwój gminy i być na zerowym bilansie. - Narzekacie, że zadłużamy gminę, a sami dokładacie nowe pozycje - powiedział. Pomiędzy radnymi, burmistrzem i przewodniczącym wywiązała się dyskusja. Co komu się należy i kto powinien dostać najwięcej. Były groźby, żale i pretensje. W efekcie z komisji nic nie wyszło. Czekamy więc na sesję. Odbędzie się 15 stycznia, wtedy dojdzie do głosowania nad projektem budżetu i utworzeniem spółki. Powrót do tematu Kuszeni i straszeni W poprzednim numerze pisaliśmy o niecodziennym sposobie wykupów gruntów pod budowę kompleksu Ptak Expo. Mieszkańców do sprzedaży ziem nachalnie namawiał zarząd CH Ptak, a także lokalni samorządowcy! Początkowo właściciele mieli otrzymać 35 zł za m2. Kiedy udałoby się sprzedać 95% potrzebnych gruntów, osoby miały dostać dopłatę w wysokości 15 zł za m2. Wizja szybkiego zarobku skusiła niektórych do sprzedaży swojego majątku. Spora grupa wstrzymywała się jednak z tą decyzją, uważając, że nawet 50 zł za m2 to stanowczo niska cena. Do akcji wkroczył więc burmistrz, przewodniczący i radni, którzy przekonywali niezdecydowanych do upłynnienia swoich terenów. Opornych straszono wywłaszczeniami i odejściem najpotężniejszego inwestora w gminie Rzgów. Właściciele czuli presję sprzedaży gruntów z każdej strony. Były pisma, telefony, spotkania, wizyty w domach. Niektórzy dla świętego spokoju pozbywali się ziem. Na innych już czekała uchwała z wywłaszczeniem. W tym wszystkim zapomniano o osobach, które jako pierwsze spieniężyły swoje działki. O dopłacie 15 zł za m2 mogli tylko pomarzyć. Według zarządu skupionych zostało ponad 90%. W tym wypadku o dodatkowych pieniądzach nie było mowy. Mieszkańcy poczuli się oszukani. Nie myśleli, że inwestor tak ich wykiwa. Sprawa ucichła, niesmak pozostał Obiecaliśmy powrócić do tematu. Zarząd CH Ptak nie odniósł się jednak do treści naszego artykułu. Asystentka prezesa Migdała powiedziała wprost, że raczej nikt nie będzie niczego prostował, ani dementował. Do właścicieli również nikt się nie odzywał. Parę osób postanowiło jednak działać. W związku z brakiem obiecanej dopłaty udali się do adwokata, który ma pomóc w wywalczeniu należnych pieniędzy. Sprawa jest w toku. Zamów ogłoszenie SMS-em! Jak zlecić ogłoszenie drobne? Po prefiksie i kropce wpisujemy treść ogłoszenia. Nie używamy polskich znaków, czyli np. zamiast ł wpisujemy l, zamiast ś - s. RZP.tresc ogloszenia Ogłoszenia wysyłamy na numer Koszt 7,38 PLN (z VAT) do 130 znaków ze spacjami.

5 RZGOWSKA PRAWDA 5 Chcieć to móc, ale burmistrz i przewodniczący nie chcą Samorządowcy zignorowali wniosek mieszkańców o transmitowanie on-line sesji Rady Miejskiej. Według władz to przedsięwzięcie wiąże się z dużymi kosztami, na które gminy nie stać. Sprawdziliśmy, że to tłumaczenie jest kompletnie pozbawione podstaw. O pomyśle transmisji sesji Rady Miejskiej on-line pisaliśmy w listopadowym numerze miesięcznika Rzgowska Prawda. Stowarzyszenia: Stowarzyszenie Obrony Mieszkańców Miasta i Gminy Rzgów, Mieszkańcy Romanowa w obronie środowiska ekologicznego, Stop fermom wiatrowym w pobliżu domów, Mówimy nie uciążliwym inwestycjom na naszym terenie, na ręce przewodniczącego złożyły wniosek o umieszczenie sesji Rady Miejskiej w Biuletynie Informacji Publicznej w formie on- -line. Na wspólnym posiedzeniu komisji Rady (20 listopada) temat został poruszony przez lokalnych samorządowców. Niestety, burmistrz na czele z radnymi odrzucili wniosek mieszkańców. Co więcej nie doszło nawet do głosowania. Jedynie Marek Skalski próbował uświadomić zebranym, że takie rozwiązania istnieją i decyduje się na nie coraz więcej miast i gmin. Te argumenty nie zdołały jednak przekonać reszty. Burmistrz wyśmiał pomysł, twierdząc, że ktoś mógłby oglądać poczynania rady z piwkiem w dłoni, paląc papierosa, a to już jest jawne lekceważenie. Radny Wiesław Gąsiorek, ironizując, zaproponował transmisje sesji RM w telewizji publicznej, a pozostali członkowie kompletnie zamilkli w tym temacie. Pomysł przeszedł bez echa. Wprawdzie przebąkiwano coś o stworzeniu kosztorysu, jednak do tej pory nie podano żadnych szczegółów. Przewodniczący 2 grudnia wystosował pismo do stowarzyszeń, w którym powoływał się na niedostateczne warunki techniczne, aby było można sprostać przedsięwzięciu (opublikowaliśmy je w świątecznym numerze RzP ). Twierdził, że mieszkańcy mogą przyjść na sesję, poczytać sobie protokół albo kupić płytkę CD z obrad. - Wiadomo, że nie zwolnimy się z pracy, aby obserwować sesje. Z kolei na nagraniu audio nie widać, jak głosują poszczególni radni. Nie jest to także zaznaczane w protokołach - tłumaczą mieszkańcy.. Postanowiliśmy więc sprawdzić, czy faktycznie potrzeba na ten cel tak dużych pieniędzy. Okazało się, że przedsięwzięcie nie jest tak kosztowne, jak twierdzili włodarze. Otóż, sesje Rady Miejskiej on-line cieszą się dużą popularnością, a burmistrzowie, prezydenci lub radni sami proponują takie rozwiązania. Łódź, Poznań, Katowice, Warszawa, Sosnowiec - w tych miastach mieszkańcy bez problemu mogą oglądać spotkania samorządowców. Nikt tam nie obraża się, że ktoś w tym samym czasie popija piwko lub je obiad. Przykład dają też mniejsze samorządy. Bogatynia, Ryglice, Halinów tam również postawiono na sesję on-line. Co ciekawe, w tych miejscowościach to właśnie burmistrzowie zaproponowali takie rozwiązanie. - Transmisje są u nas od ponad trzech lat. Zdecydowałam się na taki przekaz informacji, ponieważ pewien bloger przychodził na sesje, nagrywał to, co się dzieje i manipulował informacjami. Nie mogłam na coś takiego pozwolić, postanowiłam więc wprowadzić taki system. Jeśli chodzi o koszta, praktycznie ich nie ma. Jednorazowy zakup kamery, a obsługą serwera zajmuje się nasz informatyk z urzędu. Osobiście jestem bardzo zadowolona. Najbardziej chyba skorzystali na tym radni. Teraz mają szansę się promować, co czasami działa na niekorzyść władz. Cóż, są tego plusy i minusy - powiedziała nam burmistrz Ryglic Teresa Połoska. Takie rozwiązanie zastosowano również w Bogatyni. Rzecznik prasowy Marcin Kiersnowski chętnie opowiada o tym przedsięwzięciu. - Inicjatorem tego pomysłu jest burmistrz i przewodniczący Rady Miejskiej. Transmisje działają u nas już od ponad trzech lat. Władze chciały, aby każdy mieszkaniec mógł na bieżąco śledzić pracę radnych miejskich. Wiadomo, że nie wszyscy mogą przychodzić na sesję do urzędu. Powiem szczerze, że jesteśmy bardzo zadowoleni z tej formy przekazu informacji. Jest on powszechny i każdy ma do niego dostęp. Miesięczny koszt utrzymania i obsługi serwera wynosi 700 złotych. Myślę więc, że nie jest to powalająca kwota. Mamy stałe grono odbiorców. Plusem jest również możliwość archiwizacji i przy tej formie nie trzeba sporządzać protokołów z sesji. W Halinowie również chwalą sobie ten sposób przekazu. - W 2011 roku burmistrz zaproponował takie rozwiązanie radnym. Wszyscy zgodzili się i od tego momentu mieszkańcy mogą oglądać sesje Rady Miejskiej on-line. Z tego, co wiem, ludzie są zadowoleni. Obsługą serwera zajmuje się firma ze- wnętrzna. Raz na kwartał płacimy 1125 złotych. To nie są więc duże kwoty - opowiada informatyk. * * * Wymówka władz Rzgowa o dużych kosztach to wynik niezapoznania się z tematem, ślepego uporu albo działania z premedytacją. Śmiało można stwierdzić, że nasi samorządowcy kompletnie nie zainteresowali się wnioskiem, który złożyli ich wyborcy. Jaka jest przyczyna zignorowania postulatu mieszkańców? Czy nasza władza czegoś się obawia? Co chce ukryć? Czy radni obawiają się, że mieszkańcy zobaczą, jak bezkrytycznie przyklaskują burmistrzowi? Nowy - stary kandydat Rok 2014 to czas wyborów samorządowych. Swoich przedstawicieli wybierzemy jesienią. Radni już zabiegają o względy potencjalnych wyborców. Rozpoczyna się walka o zachowanie stanowisk. Mieszkańców interesuje jednak bardziej, kto zostanie nowym burmistrzem. Czy w tym przypadku możemy liczyć na niespodziankę? Kandydatura Jana Mielczarka na fotel burmistrza była jedną wielką niewiadomą. Wprawdzie Mielczarek zarzekał się, że w tym roku nie zamierza już startować (problemy zdrowotne i zasłużony odpoczynek), jednak nikt z mieszkańców Rzgowa nie do końca wierzył w jego obietnice. Ciężko przecież zrzec się stanowiska, które piastuje się od 24 lat! Jan Mielczarek związany jest z rzgowską ziemią od 1980 roku. Wtedy został zastępcą dyrektora SKR. Przez dziesięć lat nabrał doświadczenia i zdobył zaufanie ludzi. To przełożyło się na wyniki wyborów w 1990 roku. Mielczarek mógł świętować, został bowiem wójtem gminy. Przez szesnaście lat jego poparcie nie malało. Kiedy w 2006 roku Rzgów otrzymał prawa miejskie, fotel burmistrza po raz kolejny objął Jan Mielczarek. Nie dziwi więc, że i w tym roku postanawia kandydować. Mieszane uczucia budzi jednak sposób informowania o tej decyzji. Kiedy po raz pierwszy dziennikarki Rzgowskiej Prawdy pojawiły się na sesji Rady Miejskiej, burmistrz głośno powiedział, że nie ma zamiaru startować w wyborach. Mielczarek chciał odpocząć, zadbać o swoje zdrowie. Te słowa powtórzył jeszcze kilkakrotnie. Zdawałoby się, że burmistrz faktycznie chce odpuścić. Tak poważny człowiek nie rzuca przecież słów na wiatr. Jednak mieszkańcy z dystansem i rezerwą podchodzili do takich rewelacji. Lata doświadczeń nauczyły ich, że Jan Mielczarek często zmienia zdanie i decyzje. Wychodzi na to, że społeczeństwo zna swojego kandydata na wylot. Ostatnia wspólna komisja Rady Miejskiej rozwiała wszelkie wątpliwości. Burmistrz oficjalnie przyznał, że ma zamiar startować w wyborach samorządowych. Jan Mielczarek przedstawił propozycje inwestycji na rok Jedną z nich była budowa chodnika na ul. Krasickiego. Wtedy burmistrz wypowiedział kluczowe słowa: Nie chciałbym być w takiej sytuacji, że za rok mogę nie wygrać wyborów. Wszystko możliwe, wszystko przed nami i sąsiedzi z mojej ulicy powiedzą, że burmistrz sobie chodnik załatwił, a nas opuścił. Ująłem ten chodnik i prośbę o uwzględnienie. Jeżeli tym burmistrzem nie zostanę, to chociaż zróbcie mi pamiątkę. Dla wszystkich było już jasne, że Jan Mielczarek nie zamierza odpuszczać. No, chyba że po raz kolejny zmieni zdanie. PS. Próbowaliśmy potwierdzić na piśmie słowa Jana Mielczarka. Napisaliśmy do niego maila z pytaniem: Czy zamierza pan startować w przyszłorocznych wyborach? Przez prawie trzy tygodnie nie doczekaliśmy się odpowiedzi.

6 6 RZGOWSKA PRAWDA Kładka do naprawy Dziennikarka Milena Chmielewska Szalejący na początku grudnia orkan Ksawery spowodował wiele strat. W gminie Rzgów również dał o sobie znać. Zerwane linie wysokiego napięcia, powalone drzewa - to tylko nieliczne zniszczenia wyrządzone przez potężny wiatr. Ksawery nie oszczędził także kładki przy ul. Uczniowskiej w Starej Gadce. Jej stan techniczny woła o pomstę do nieba. - Strach tamtędy iść. Powyginane barierki, przecież to się może skończyć źle. Ksawery szalał na początku grudnia. Dlaczego do tej pory nikt z tym nic nie zrobił? - irytuje się czytelniczka. Do tablicy wywołaliśmy Adama Stawianego, kierownika referatu komunalnego. - Znamy sytuację. Materiały mieliśmy już zgromadzone. Lada dzień wejdziemy tam i zaczniemy naprawiać uszkodzenia. Pomysł z naprawą kładki przy Uczniowskiej narodził się już wcześniej. Pierwotnie miała ona zostać poszerzona tak, żeby mogły przejeżdżać tamtędy samochody. Niestety, mieszkańcy nie wyrazili zgody, obawiając się zwiększonego natężenia ruchu. Kładka ulegnie więc nieznacznemu poszerzeniu i zmieni się jej wygląd. Deski wymienimy na metalowe podłoże. Czekamy na efekty. Nowe auto dla policji O nową kia ceed wzbogacili się rzgowscy policjanci z pionu kryminalnego. Nieoznakowany pojazd ma znacząco ułatwić stróżom prawa pracę. Prezent sfinansowany został przez komendę wojewódzką policji, 35 tysięcy dołożyła gmina. Spłonęła gorzałka Na dyżurkę koluszkowskiej straży 9 stycznia przed godziną wpłynęło zgłoszenie o pożarze w Starej Gadce. Kiedy strażacy przyjechali na ul. Lucernianą, okazało się, że płoną budynki gospodarcze. Wewnątrz jednego z nich ujawniono trawione ogniem 1000-litrowe zbiorniki, najprawdopodobniej wypełnione alkoholem. Ponieważ na zbiorniki zawaliły się elementy konstrukcyjne, zlokalizowanie źródła ognia było utrudnione, mimo korzystania z kamer termowizyjnych. Równolegle broniono sąsiednie budynki przed rozprzestrzenieniem się żywiołu. Ponieważ właściciel posesji nie umiał dokładnie określić użytkownika płonących obiektów, na miejsce wezwano grupę poszukiwawczą z psem. Na szczęście w gruzowisku nie odnaleziono żadnych poszkodowanych. W akcji wzięło udział 65 strażaków z 15 zastępów (z PSP w Łodzi i Koluszek oraz 7 zastępów z okolicznych OSP). W tym także ratownicy z łódzkiej grupy poszukiwawczo-ratowniczej. Straty oszacowano na około 90 tysięcy złotych. jum. Czołowe zderzenie, tragiczna śmierć Trwa wyjaśnianie okoliczności śmierci 42-latki, która w nocy z 25 na 26 listopada zginęła w wypadku drogowym. Kobieta feralnej nocy jechała swoim fordem focusem krajową 14 (w kierunku Sieradza). Tuż przed godziną 2.00 z nieustalonych przyczyn na łuku drogi zjechała na przeciwległy pas ruchu i zderzyła się czołowo z jadącym w przeciwnym kierunku ciągnikiem siodłowym marki renault. 45-letni kierowca ciężarówki w ostatniej chwili próbował uniknąć zderzenia uciekając, wylądował w rowie i uderzył w drzewo. Ślady hamowania pochodziły z kół tylko jego pojazdu. Kobieta poniosła śmierć na miejscu. Jak wykazały badania krwi, była pod wpływem alkoholu miała nieco ponad 2 promile. wl. uhonorowana na gali Local Press 2013 Jury największego konkursu niezależnej prasy lokalnej uhonorowało Milenę Chmielewską wyróżnieniem w postaci nominacji. Na konkurs wpłynęło ponad 1100 prac z całej Polski. Do finału z województwa łódzkiego przedostał się jeszcze tylko dziennikarz z Nowego Łowiczanina. Jury wysoko oceniło tekst o pielęgniarkach paliatywnych pt. Gwardia ostatniej pomocy. Prezentujemy go obok. Gala finałowa obyła się 10 stycznia w Sali Kolumnowej Sejmu RP. Milena przyznaje, że była mocno podekscytowana. Coś takiego przeżywała po raz pierwszy w życiu. Na środek sali maszerowała na trzęsących się nogach. - Tremowały mnie kamery i błyski fleszy, ale ten dzień zaliczam do jednego z najbardziej udanych w moim życiu. Wyróżnienie zmotywowało mnie dodatkowo do dalszej solidnej pracy - stwierdziła tuż po otrzymaniu dyplomu. Przewodniczący jury red. Mariusz Szczygieł wyściskał naszą Milenę. Był pod wrażeniem, kiedy dowiedział się, że ma raptem 20 lat, a do naszej redakcji skierował ją Powiatowy Urząd Pracy w Pabianicach. - Niesamowite! Fantastyczne! - wykrzyknął i wyraził przekonanie, że nominacja to dobry początek jej dziennikarskiej kariery. - Niech będzie oszałamiająca - życzył. Konkursowi patronowała marszałek Sejmu Ewa Kopacz. W jej imieniu (przewodniczyła w tym czasie obradom Sejmu) do laureatów przemówił Adam Podgórski, zastępca szefa Kancelarii Sejmu. Oto treść jego wystąpienia: Szanowni Państwo, Marszałek Sejmu Ewa Kopacz z satysfakcją po raz trzeci objęła honorowym patronatem uroczystość ogłoszenia wyników i wręczenia nagród w konkursie Stowarzyszenia Gazet Lokalnych Local Press. Pozwolę sobie zacytować sformułowanie z opracowania naszego Biura Analiz Sejmowych( ) Prasa lokalna służy integracji środowiska lokalnego, umożliwia kultywowanie więzi społecznych, miejscowych tradycji, buduje też poczucie tożsamości. Marszałek Sejmu prosiła, bym podkreślił, że Wasza Praca jest dobrą służbą na rzecz obywateli, po prostu na rzecz sąsiadów. Jest też służbą trudną, bowiem, jak to często bywa, patrzenie władzy na ręce, wytykanie jej błędów, a nawet nieuczciwości, nie wywołuje, łagodnie rzecz ujmując, entuzjazmu tej władzy. A ta władza ma instrumenty w postaci ogłoszeń. Albo założenie własnej słusznej gazety. Niemądra władza lokalna nie widzi w lokalnej prasie ważnego partnera i potrzebnego recenzenta własnych poczynań, lecz często traktuje Was jako konkurenta do władzy, przeszkodę w rządzeniu. Dlatego też wasze zadanie jest tak ważne, ale i tak trudne. Kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego, utrwalanie demokracji w środowisku lokalnym jest niezbywalną misją prasy lokalnej. Co prawda nie jesteście ulubieńcami lokalnej władzy, ale jesteście solą lokalnej demokracji. I za wypełnianie tej misji budowania uczciwych demokratycznych małych ojczyzn my wszyscy jesteśmy wam szczerze wdzięczni. Szanowni Państwo, Marszałek Sejmu prosiła także, bym powiedział o roli prasy lokalnej w procesie wyborczym władzy samorządowej. Jest ona bezcenna. Dlatego tak ważny jest wasz obiektywny, uczciwy i sprawiedliwy osąd ludzi i środowisk. Wszystkim laureatom tegorocznego Local Press w imieniu Pani Marszałek gratuluję i życzę przede wszystkim satysfakcji z pracy i wdzięczności ludzi, którym służycie. red. foto: hod.

7 RZGOWSKA PRAWDA 7 Hospicjum często kojarzone jest z umieralnią, miejscem przejściowym. Niełatwo codziennie stykać się ze śmiercią, z ludźmi, którzy lada dzień mogą odejść. Nierzadko są to osoby młode. W tekście chcę pokazać, jak ciężką chorobą jest rak, który wyniszcza i zabiera najukochańsze nam osoby. Niech ten artykuł da także do myślenia, zburzy stereotypy. I będzie ukłonem i hołdem dla pielęgniarek, lekarzy i wszystkich osób związanych z tą instytucją. Niech wiedzą, że są doceniani, szanowani i podziwiani za ciężką pracę, w którą wkładają całe swoje serce. Stanisław Pan Stanisław z Kolumny wie, co to rak. Niedawno pochował swoją żonę. Zaczęło się niewinnie. - Żona powoli traciła pamięć, zgłosiła się do szpitala w Łasku, jednak wyniki były dobre. Ona czuła, że jest źle. Traci pamięć, a niby wszystko jest w porządku? Pojechaliśmy do Zduńskiej Woli, zrobiono badania, okazało się, że guz jest bardzo głęboko między oponami mózgowymi. To był szok - opowiada. Potoczyło się bardzo szybko. Rodzina jeździła po całej Polsce, szukając ratunku dla chorej. Dopiero w klinice w Poznaniu pacjentkę poddano zabiegowi z wykorzystaniem fal radiowych. Niestety, stadium choroby było już bardzo zaawansowane, więc fale polepszyły tylko w niewielkim stopniu stan zdrowia pacjentki. Bliscy trafili do pabianickiego hospicjum. - Wspaniałe siostry opiekowały się małżonką przez cztery miesiące, przychodziły, kiedy była potrzeba, nigdy nie odmówiły pomocy. Podarowały mi bardzo dużo, nie dawały zgubnej nadziei. Były z nami do ostatniego momentu, nawet jak moja żona już zmarła, pielęgniarka przyjechała do nas. Zupełnie inne podejście, tym kobietom należą się medale - mówi wzruszony pan Stanisław. Przyznaje również, że cały czas tliła się w nim nadzieja na pokonanie nowotworu, mimo iż lekarze nie dawali szans. - Do końca wierzyłem w cud, przecież cuda się zdarzają. Żona była pewna, że wyjdzie z tego. Do ostatniego momentu była świadoma, tylko że nie mówiła. Gasła, była coraz cichsza. Umarła spokojnie. Teraz pozostała tylko pustka i żal. Alina W tej samej miejscowości mieszka Alina. Jej mąż zmarł w wieku 57 lat. O chorobie najbliżsi dowiedzieli się po badaniach kontrolnych. - Męża bolało ucho, poszedł więc do lekarza. Doktorowi nie podobała się za to krtań, zlecił więc badania kontrolne. Tak wyszedł rak. Kobieta wraz z dziećmi szukała pomocy w całej Polsce. Niestety, nawet na chemioterapię było już za późno. Pacjent skierowany został do hospicjum. - Naprawdę nie można złego słowa powiedzieć. Pielęgniarka nauczyła mnie wielu rzeczy. Należy im się naprawdę godziwe wynagrodzenie za pracę, jaką wykonują. Dbają tak o pacjentów, że ja byłam w szoku. Zupełnie inna opieka niż w szpitalu. Widać, że siostry wkładają w pracę dużo serca i zaangażowania. Złego słowa nie można powiedzieć. Bardzo je podziwiam. Pacjent podczas opieki również nie szczędził gestów uznania dla naszych pielęgniarek. - Całował je po rękach, na kartce pisał, że chce poczekać na siostrę, żeby ona założyła opatrunek - dodaje pani Alina. Do końca swych dni poruszał się o własnych siłach. Lubił przesiadywać na podwórku, gdzie obserwował swoje gołębie. Jednak szybko postępująca choroba i prawdopodobnie bakteria spowodowały wyniszczenie organizmu. Mężczyzna szybko tracił na wadze, w ostatnich dniach widać było znaczne osłabienie. - Nic go nie bolało. Końcowe dwa dni widać było, że gaśnie. Pomału zamykał oczy. Teraz najgorsze są noce, bo w dzień się jeszcze coś zrobi, ale te samotne noce - urywa kobieta. Gwardia ostatniej pomocy Krystyna Ma 54 lata. Krystyna jest chora na nowotwór złośliwy oskrzela i płuca prawego z przerzutami do mózgu. Kiedy spotkałyśmy się, doznałam szoku. Sama otworzyła mi drzwi. Byłam zdziwiona, ponieważ nie wygląda na osobę, która nosi w sobie to paskudztwo. Zdradzić ją może jedynie chustka, którą nosi na głowie. - Tyle się mówi o profilaktyce, szkoda, że lekarze robią wielką łaskę, gdy prosi się ich o skierowanie na specjalistyczne badania. Nigdy nie zapomnę daty, kiedy dowiedziałam się, że jestem chora, to był styczeń. Już ubiegłego roku czułam się źle, jednak nikt nie chciał mi dać skierowania na prześwietlenie płuc, mówiono, że to kręgosłup. Tak mnie bolało, że spałam na siedząco. Wyobraża sobie pani taki ból, żadne tabletki mi nie pomagały. Ojciec chorował na raka płuc, czułam też, że ze mną jest coś nie tak. Na lekarzu wręcz wymusiłam to skierowanie - opowiada kobieta. - Jeszcze tego dnia, kiedy robiono mi prześwietlenie zadzwonili do mnie z przychodni, żebym skontaktowała się z lekarzem, wysłali mnie do szpitala. Już wtedy wiedziałam, że jest źle. Pani Krystyna nie poddawała się, rozpoczęła leczenie w bydgoskiej klinice. Poddano ją zabiegowi chemioterapii, który zaczął powoli skutkować. Niestety, pewnej nocy nastąpił przerzut do mózgu. - Nie pamiętam nic, postawiono na mnie krzyżyk. Pan doktor dał skierowanie do hospicjum. Jak siostry zaczęły przychodzić, leżałam, nie kojarzyłam nic. Pewnego dnia, jakimś cudem wstałam z łóżka, owinęłam się kocem i powiedziałam, że chcę jeść. Cały oddział się radował. Dostała ciężką chemię, po której poczuła się lepiej. Przyznaje, że wie, iż nie ma szansy na wyleczenie, cieszy się za to każdym dniem. - Może gdyby nie było przerzutów. Wiem, że nigdy nie będę zdrowa. Wraca mi pamięć, charakter pisma, to już jest duży sukces. Walczę o każdy dzień. Ważne jest, że żyję. Nie zadaję sobie pytania dlaczego ja, bo po co. Widziałam tylu młodych ludzi, co chorują. To jest straszne. Nie liczę na cud, bo to, że mogę sama mieszkać, sama funkcjonuję, już jest cudem samym w sobie. Teraz wiem - najważniejsze jest zdrowie, dopiero jak człowiek jest chory, wtedy docenia je. Owszem miałam chwilę załamania, ale dużym wsparciem była rodzina. Myślę, że wsparcie rodziny, przyjaciół dużo mi pomogły. Ryszard Walkę również podjął 58-letni Ryszard. O tym, że jest chory, dowiedział się przez przypadek. - Nic mnie nie bolało, zauważyłem tylko, że w moczu jest krew. Zaniepokoiło mnie to, więc poszedłem do lekarza, a on stwierdził, że to zaawansowana prostata. Mężczyzna przez trzy miesiące leczony był nie na tę przypadłość co trzeba, stwarzało to duże niebezpieczeństwo, ponieważ guz na pęcherzu osiągnął rozmiary pięści. Dopiero po tym okresie dostał skierowanie do szpitala. Po zrobionym wycinku wyszło, że to nie prostata, lecz guz na pęcherzu. Mężczyźnie udało się dotrzeć do urologa. W szpitalu w Tuszynie przeprowadzona została operacja. - Miałem dość naszej placówki, dali mi takie znieczulenie, że podczas przeprowadzanego wycinka wszystko czułem. Chory również leczy się w Bydgoszczy, poddany został zabiegowi chemioterapii i radioterapii. Do pabianickiego hospicjum trafił przez lekarza rodzinnego. - Nie myślałem, że ta instytucja jest aż tak potrzebna. One wiedzą, co robią. Są w stanie naprawdę bardziej pomóc. Jeżeli coś mi dolega, mogę zadzwonić i zawsze mi coś doradzą, przyjadą Monika Dziś 48-letnia Monika może powiedzieć, że jest zdrowa. Jednak koszmar, jaki przeżyła 11 lat temu, jest nie do opisania. - Miałam silne bóle podbrzusza. Lekarze mnie olewali. Rok trwało, zanim zdiagnozowali u mnie raka szyjki macicy. W pewnym momencie tak mnie bolało, że powiedziałam: nie wyjdę z gabinetu, póki nie skierujecie mnie do szpitala. Tam dopiero dowiedziałam się, że mam raka. Czekałam miesiąc, zanim trafiłam na oddział onkologii. W międzyczasie nikt nie interesował się, czy mnie boli, czy cierpię. Monika spędziła dwa miesiące na oddziale. Niestety, na operację było już za późno. Poddana za to została radioterapii i chemioterapii. Do hospicjum trafiła przez koleżankę. Czas oczekiwania wynosił trzy dni. - Jest kolosalna różnica między szpitalem a hospicjum. Jestem pełna podziwu, że tak o mnie dbali, tym bardziej że opiekowali się mną bardzo długo. Uważam, że hospicjum to wybawienie dla chorego. Jest się w domu z rodziną, pielęgniarka dojeżdża. To duży komfort. Proces leczenia trwał parę lat. Stopniowo poprawiał się stan zdrowia Moniki. Bardzo silny organizm szybko się regenerował. - Ważna jest też psychika, moja nie siadła. Nie można się załamywać. Nie rozpaczałam, mówiłam nie boję się śmierci, przecież każdego to czeka. Martwiłam się jedynie o córki, ponieważ jedna była w liceum, a druga w szkole podstawowej. Dużo przeszłam, ale choroba mnie wzmocniła. Jestem spełniona Tak mówi jedna z pielęgniarek, która wcześniej pracowała w szpitalu. - Lubię tę pracę i traktuję ją bardzo poważnie. Nie zamieniłabym swojego zawodu za nic w świecie. Wiem, że dzięki niej chorzy nie zostaną sami, że ktoś się nimi zaopiekuje, pomoże. Ciężkie jest na pewno pierwsze spotkanie z pacjentem i rodziną, wkraczamy na obcy teren, nie znamy się nawzajem. Wiem, że jest to ciężka praca, ale trzeba oddzielić grubą kreską sprawy rodzinne od zawodowych, ponieważ może dojść do tak zwanego wypalenia zawodowego. Był taki moment, kiedy przeżyłam bardzo jedną sytuacją. Pacjentowi urodziło się dziecko, byłam wtedy u niego, a dwa dni później zmarł. Niestety, tak też się zdarza, że odchodzą osoby młode. W tym zawodzie trzeba być silnym psychicznie. Będziemy się rozwijać Pabianickie Stowarzyszenie Opieki Hospicyjnej liczy 7 pielęgniarek, 4 lekarzy, psychologa i rehabilitanta. Działa na terenie powiatu pabianickiego, łaskiego, a także części łódzko-wschodniego. Pracownicy hospicjum opiekują się chorymi w ich domach. Prezes Elżbieta Ruta przyznaje, że praca nie tyle jest ciężka, co odpowiedzialna. - Pielęgniarki muszą być rzetelne, sumienne, przygotowane. Wykonując ten zawód, trzeba mieć dystans do śmierci, ponieważ cały czas ocieramy się o nią. To praca nie tylko z chorym, ale też z rodziną. Najtrudniejsze jest zawsze pierwsze spotkanie z pacjentem, musimy go oswoić, przekonać, że mamy wiedzę w tym temacie. Sądzę, że to specyficzny fach. Trzeba w nim być samodzielnym, musimy uzupełniać wiedzę. Mam nadzieję, że dane nam będzie pracować w domu pacjentów, ponieważ jest to dla nich duży komfort. Moim marzeniem jest hospicjum stacjonarne, a póki co - dalej się rozwijamy. Milena Chmielewska foto: Cel.

8 8 8 RZGOWSKA PRAWDA Powrót do tematu Po świńsku w Grodzisku Długa i żmudna walka stowarzyszenia Mówimy NIE uciążliwym inwestycjom na terenie gminy Rzgów przyniosła skutek. Naczelny Sąd Administracyjny przyznał rację mieszkańcom. W związku z planowaną budową tuczarni popełniono masę uchybień i nieprawidłowości. O sporze pomiędzy inwestorem a mieszkańcami Grodziska pisaliśmy w drugim numerze rzgowskiego dodatku do Nowego Życia Pabianic. W artykule pt. Po świńsku w Grodzisku napisaliśmy o kontrowersyjnej budowie tuczarni. Inwestycję zaplanowano w bardzo bliskim sąsiedztwie innych posesji. Ponadto mieszkańcy o jej budowie dowiedzieli się tuż po wydaniu przez starostę powiatowego pozytywnej decyzji. W efekcie nie mieli możliwości odwołania się od wystawionego orzeczenia. W świetle prawa jedyną osobą, która mogła to zrobić, była Dorota Cisowska-Karolczak. Kobietę od uciążliwej inwestycji dzieli zaledwie 5,5 m. Nic dziwnego, że podjęła walkę o unieważnienie pozwolenia na budowę chlewni. Poparli ją w tym inni mieszkańcy. Długa droga Zaczęło się w 2011 roku. Pozytywna opinia wydana przez starostę dała inwestorowi zielone światło do postawienia nieszczęsnej tuczarni. O decyzji nikt nie poinformował mieszkańców, którzy bezapelacyjnie byli stroną w tym postępowaniu administracyjnym. Nieuwzględnienie ich w rozpatry- waniu wniosku o pozwolenie na budowę miało swoją przyczynę. W tym wypadku inwestor nie musiał starać się o uzyskanie decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych. Procedura została kompletnie pominięta. Kiedy wszystko wyszło na jaw, okazało się, że sprawa z budową jest już przesądzona. Dokument uprawomocnił się i nikt nie mógł nic zrobić. Teoretycznie. A praktycznie jedyną osobą, która miała prawo do zaskarżenia tej decyzji była pani Dorota, bezpośrednia sąsiadka. W tzw. międzyczasie zawiązano także stowarzyszenie Mówimy NIE uciążliwym inwestycjom na terenie gminy Rzgów. Wszystko to miało pomóc w walce o dociekanie swoich praw. Pierwszym krokiem było wniesienie skargi do starosty. Jak można się domyślić, na niewiele się zdało. Starosta przecież sam wydał pozytywną opinię. Kuriozalne byłoby przyznanie się do popełnionego błędu. Postępowanie zostało jednak wznowione, lecz wynik nie był dla nikogo niespodzianką. - Stwierdzono, że decyzja została wydana w sposób prawidłowy. Bazując na tych samych dokumentach, które zawierały rażące uchybienia, oddalono moją skargę. Wytłumaczono, że hodowla nie będzie Inwestycję zaplanowano w bardzo bliskim sąsiedztwie innych posesji. przekraczała 40 DJP (dużych jednostek przeliczeniowych), co było kompletną nieprawdą, ponieważ przy planowanych 360 tucznikach poziom jednostek przekracza 50, a to bez wątpienia wpływa na środowisko - opowiada pani Dorota. Kobieta po pomoc udała się do wojewody łódzkiego. Po raz kolejny wszczęto postępowanie i po raz kolejny oddalono jej wniosek. Niejedna osoba załamałaby się i odpuściła. Jednak stowarzyszenie na czele ze swoja reprezentantką było na tyle zdeterminowane, że nie zamierzało składać broni. Główny Inspektor Budowlany był kolejną osobą, do którego się odwołano. Ten umorzył postępowanie, argumentując, że Dorota Cisowska-Karolczak nie może być stroną w postępowaniu administracyjnym. Jednym słowem - nieważne ile uchybień, błędów i nieprawidłowości było w wydanej opinii, według inspektora, kobieta nie ma żadnych praw, by ją podważać. Było to kompletną bzdurą, co później przyznał Wojewódzki Sąd Administracyjny. W styczniu 2012 WSA uchylił wydaną przez Głównego Inspektora Budowlanego decyzję odnośnie budowy tuczarni. Sędzia przyznał, że pani Dorota miała prawo wnosić uwagi na temat planowanej inwestycji. Sąd uznał również, że błędne wyliczenie DJP inwentarza spowodowało ciąg następstw prawnych, które doprowadziły do wydania błędnej decyzji. Wprawdzie Główny Inspektor Budowlany wraz z inwestorem wnieśli skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego i próbowali odwołać się od decyzji WSA, ale ich działania były jednak bezskuteczne. 20 grudnia NSA podtrzymał wyrok WSA. Od tej decyzji nie można już się odwołać. Teraz wszystko w rękach wojewody, który musi rozpatrzyć merytoryczny aspekt sprawy. Jednym słowem decyzja zostanie unieważniona, a co za tym idzie pozwolenie na budowę tuczarni staje się bezprawne. Budynek, w którym miała powstać chlewnia, zgodnie z prawem powinien zostać zburzony. Grodzisku groziła katastrofa ekologiczna? Mało kto zdaje sobie sprawę, jakie konsekwencje niosło za sobą wybudowanie tuczarni. 360 świń to niewyobrażalny fetor, który w znaczny sposób utrudniałby życie mieszkańcom. - Już ciężko jest wytrzymać, bowiem inwestor aktualnie hoduje około 100 sztuk. Latem nie możemy normalnie odpocząć w ogrodzie, ponieważ zapach jest nie do wytrzymania. Dodatkowo wszędzie jest pełno much - skarży się pani Dorota. Trudno sobie wyobrazić, co byłoby gdyby stowarzyszenie, pani Dorota i inni mieszkańcy zignorowali tę sprawę. Oprócz, delikatnie rzecz ujmując, nieprzyjemnego zapachu Grodzisku groziło sporo innych poważniejszych następstw związanych z budową tuczarni. Inwestycja wiąże się z ogromną emisją szkodliwych substancji do atmosfery, które są zabójcze dla środowiska. Problemem jest również brak odpowiedniej wielkości zbiornika do przechowywania gnojowicy. Wiadomo, że zimą nie wolno wylewać jej na pola. Musi być składowana w specjalnym miejscu. Według norm unijnych na 1 jednostkę DJP trzeba rozdysponować 10 m2 powierzchni. Z tego wynika, że zbiornik powinien mieć co najmniej 500 m2. Ten, który posiada inwestor, jest o wiele mniejszy niż zakładają przepisy. Czyli gdzie składowana byłaby znaczna część gnojowicy? Wątpliwości budziła także szczelność zasobnika, który ulokowany jest w pobliżu rowu melioracyjnego. Jeśli okazałoby się, że posiada on jakieś pęknięcia, a gnojowica dostałaby się do rowu, mogłoby dojść do ka- tastrofy ekologicznej. Warto również wspomnieć o przekroczeniu jednostek DJP, których byłoby 50, a nie jak zakładał projekt 37,8. Brak zrozumienia i zainteresowania Temat poważny nie zainteresował jednak lokalnych samorządowców. Radni nie mieli zamiaru zagłębiać się w problem, a przewodniczący Marek Bartoszewski (notabene z Grodziska) wykazał się kompletną ignorancją w stosunku do swoich wyborców. Nie dość, że nie kiwnął palcem, by zrobić cokolwiek w tym temacie, to na dodatek członków stowarzyszenia i mieszkańców, którzy głośno wyrażali swoją opinię, zaczął traktować w bardzo niekulturalny, wręcz chamski sposób. Również zachowanie burmistrza w tej kwestii pozostawia wiele do życzenia. Jan Mielczarek oskarżył członków stowarzyszenia o podpalenie słomy, która należała do inwestora. Wprawdzie po niedługim czasie przeprosił za wypowiedziane słowa, jednak niesmak pozostał do tej pory. Także sołtys Grodziska nie zamierzał interweniować w sprawię budowy tuczarni. Zrobiły to osoby kompletnie niezwiązane z gminą Rzgów. Walkę Doroty Cisowskiej- -Karolczak i innych mieszkańców poparli poseł Janusz Wojciechowski oraz senatorowie: Grzegorz Wojciechowski, Bogdan Pęk i Wojciech Skurkiewicz. Milena Chmielewska NAPISZ DO NAS redakcja@rzgowskaprawda.pl

9 RZGOWSKA PRAWDA 9 Koniec UE bliski Zamach na tradycję Sztuka wędzenia zejdzie do podziemia. Miasta podzielą się na rewiry wpływów. Dostawcy wędzonego towaru będą stale kontrolować swoje dzielnice, pilnując, aby do interesu nie dopchał się ktoś obcy. Po zmroku będą organizowane ustawki w celu dobicia targu. W Delikatesach zaś wędzone jadło otrzymamy spod lady, dla niepoznaki zapakowane np. w kartony po mleku. I tak jak w przypadku pędzenia bimbru, obok nielegalnej aparatury do destylacji staną nielegalne wędzarnie. MM, czyli Milicja Mięsna, będzie robić regularne naloty na mety, a kiedy jakiegoś obywatela przyłapie na posiadaniu kontrabandy, stłucze go, miast gumową pałką, kiełbasą (oczywiście niewędzoną, zgodną z obowiązującymi przepisami). Polacy będą ukrywać wędzone wyroby w tapczanie lub pod podłogą, konsumując je ukradkiem w piwnicy (uwaga na konfidentów). Czy coś Wam ta wizja przypomina? Tak, tak, na myśl od razu nasuwa się poprzedni, komunistyczny ustrój panujący w naszym kraju. I tak jak Polska Rzeczpospolita Ludowa upadła, gdy w kraju zabrakło mięsa, tak upadnie Unia Europejska, która chce nas pozbawić wszelkich smakowitości i rarytasów (kiedyś doczepili się już m.in. do bigosu i kiszonych ogórków). My, naród polski, zgody na to nie wyrażamy! Justyna Małycha Od września 2014 roku w członkowskich krajach UE wejdą nowe, restrykcyjne przepisy, które uniemożliwią wędzenie mięsa. - Przecież wszystkie zakłady padną! A w ogóle co to za wędlina - niewędzona, taka nie ma smaku! - załamuje ręce pracownik pabianickich zakładów Pamso. Problem jest poważny. Przez unijne przepisy przedsiębiorcy, którzy wykorzystują tradycyjne receptury, będą musieli się albo przebranżowić, albo zamknąć. Chodzi o zaostrzenie przepisów związanych z zawartością substancji smolistych w żywności. Obecnie wyroby mięsne mogą zawierać 5 mikrogramów benzopirenu na kilogram, ale od września dopuszczalne będą tylko 2 mikrogramy. Wiadomo już, że tradycyjne polskie wyroby tych norm nie spełnią. To może oznaczać koniec wędzenia w komorach opalanych drewnem. - Będziemy zmuszeni zmienić nieco recepturę i zaingerować w niektóre etapy, aby nasze wyroby otrzymały atest, ale na jakości nie stracimy - przekonuje przedstawiciel jednego z większych przedsiębiorstw w okolicach Rzgowa. Okazuje się, że rozporządzenie Unia Europejska wydała już w 2011 roku. Wcześniej, przez kilka lat badano zawartość substancji smolistych w żywności produkowanej w danym państwie. Wtedy (i dwa lata od momentu opublikowania rozporządzenia) był czas, aby branża zgłaszała uwagi. Unia mówi, że celem jest poprawienie jakości i bezpieczeństwa produk- tów, ale takie tłumaczenie nie satysfakcjonuje amatorów wędzonych wyrobów. - To głupie! Dlaczego czepiają się czegoś naturalnego, zamiast pozbyć się chemii w codziennych artykułach spożywczych? Niszczą to, co dobre, a nam serwują zmodyfikowaną genetycznie żywność - unosi się Jadwiga Piech. Wiele osób myśli podobnie. Wędzone mięso to standard we wsiach na terenie gminy Rzgów. Henryk Kucharski, dyrektor Zespołu Szkół nr 2 w sąsiednich Pabianicach, także nie jest zadowolony z tych restrykcji. - Nie wyobrażam sobie życia bez wędzonych wyrobów - mówi. Oferowana jest tu nawet specjalna klasa o profilu zawodowym wędliniarz. Uczą tam m.in. rozbierania tusz, obsługi maszyn, magazynowania przetworów mięsnych czy przygotowywania produktu do dystrybucji. Oczywiście nie brakuje zajęć poświęconych wędzeniu. - Niestety, nie ma chętnych do tej klasy, a bardzo byśmy chcieli, żeby wreszcie ruszyła. Zakłady Pamso gwarantują absolwentom pracę. W tym roku przeprowadzimy z nimi kampanię, aby zwiększyć nabór - dodaje dyrektor Kucharski. jum. foto: red. Wędzenie to metoda konserwacji żywności za pomocą dymu. Rozróżniamy trzy metody wędzenia: zimne (16-22 st. C), ciepłe (22-40 st. C) i na gorąco (40-90 st. C). Dzięki temu procesowi wędzone produkty (najczęściej mięsne bądź rybne) zyskują wyjątkowy smak, zapach i wygląd. Wędzenie odbywa się w specjalnych komorach, beczkach, a dym wytwarzany jest poprzez kontrolowane spalanie drewna. Trwa ono od kilkunastu minut do kilku tygodni (w zależności od rodzaju paleniska, żywności czy materiału). Najczęściej używane jest drewno drzew liściastych, np. dębu czy buku. Wędzenie nie tylko dodaje produktowi walorów smakowych i optycznych, ale także przedłuża jego trwałość, dzięki bakterio- i grzybobójczemu działaniu. Szpital czy POZ: gdzie się leczyć? Rozmowa z doktorem Piotrem Debichem, kierownikiem Oddziału Wewnętrznego I i kierownikiem Przychodni nr 3 Pabianickiego Centrum Medycznego. Panie doktorze, kto może trafić na oddział wewnętrzny? - O ile jest pełnoletni, praktycznie każdy. Niesiemy pomoc chorym zarówno w ostrych stanach zagrożenia życia, jak i osobom z chorobami przewlekłymi w okresie nasilenia objawów. Diagnozujemy pacjentów z długo utrzymującymi się bądź niepokojącymi objawami oraz otaczamy opieką tych w terminalnym okresie chorób nieuleczalnych. Czym dysponuje pana oddział? - Mamy 24-godzinny dostęp do laboratorium oraz Zakładu Diagnostyki Obrazowej. W ramach oddziału wykonujemy między innymi próby wysiłkowe, badania ekg metodą Holtera, usg serca, nakłucia jam ciała czy kardiowersje. Naszym atutem jest zespół lekarzy i pielęgniarek który nie tylko stale podnosi swoje kwalifikacje, ale z oddaniem i zaangażowaniem zajmuje się chorymi. A jaka jest pana zdaniem rola lekarzy POZ? - Oczywiście ciągła profilaktyka, diagnostyka oraz leczenie dzieci i dorosłych, ale również niedoceniana często opieka lekarsko-pielęgniarska w domu pacjenta nierzadko starszego lub niesamodzielnego wymagającego szczególnej troski i uwagi. Wykonywanie kontrolnych badań laboratoryjnych, iniekcji, zmian opatrunków, badań przesiewowych, szczepień ochronnych w tym znaczenie POZ jest bezdyskusyjnie nie do zastąpienia, nawet przez najlepiej wyposażony oddział szpitalny. Czy POZ-ty i szpital ściśle współpracują ze sobą? - Tak powinno być, lecz dopóki nie powstanie m.in. ogólnokrajowa baza danych medycznych, przepływ informacji między placówkami zapewniający ciągłość opieki jest znacznie utrudniony. A POZ-ty podlegające szpitalowi? - To jedna z inicjatyw PCM wprowadzana już w życie. Oddział wewnętrzny I rozpoczął współpracę z Przychodnią nr 3 przy ulicy Nawrockiego. Celem jest uzyskanie ciągłości opieki i diagnostyki w warunkach ambulatoryjnych i szpitalnych. Plan jest i już działamy. Mam nadzieję, że wkrótce sami pacjenci odczują tego pozytywne skutki. Oddaj krew Już 9 lutego przy budynku Urzędu Miejskiego w Rzgowie odbędzie się zbiórka krwi. Chętni od godziny do w specjalnym ambulansie będą mogli oddać cząstkę siebie i pomóc innym. Serdecznie zapraszamy. ZNAJDŹ I POLUB NAS NA FACEBOOKU

10 10 RZGOWSKA PRAWDA Koniec gehenny pani Izabeli BOSO, czyli Bystrym Okiem Subiektywnego Wieloletnia batalia z urzędnikami zakończyła się sukcesem. MieszObserwatora kanka Kalinka w końcu doczekała się udrożnienia rowu melioracyjchciałbym dowiedzieć się, co konkretnie robi doradca burmistrza Rzgowa - J.S. Mgliste opowieści o tworzeniu spółki komunalnej jakoś mnie ani zapewne większości rzgowian nie przekonują. Jakie korzyści ma gmina w związku z jego zatrudnieniem? Nie znamy zakresu jego obowiązków, więc nie wiemy, czy dobrze się z nich wywiązuje. Ponoć nie jest zatrudniony na stanowisku urzędniczym, jak mówiła sekretarz gminy. Wygląda na to, że doradca to nie urzędnik. Czyli, na jakim jest zatrudniony stanowisku. Szaletowej? I jeszcze jedno pytanie: ile ta fanaberia burmistrza kosztuje podatników? A może do opanowania (właściwie to udoskonalenia) sztuki wodolejstwa zaangażowałby pan burmistrz jako doradców fachowców od wody, to znaczy hydraulika albo strażaka. Ach, zapomniałem: strażaków-ochotników legitymujących się przynależnością do jedynie słusznej partii ma pan w swoim otoczeniu wielu. I z wdzięczności za poparcie i synekury chętnie panu nawet gratis pomogą. Mógłby pan burmistrz zatrudnić np. tancerkę z klubu go-go jako specjalistkę od dbania o wizerunek. Tylko tutaj jest jeden problem. Procent tancerek go-go z legitymacją partyjną PSL jest raczej znikomy. A zaryzykuję twierdzenie, że nawet żaden. Jeśli nawet pana kierowca jest z PSL, to i doradczyni tym bardziej powinna być upartyjniona. Ale takie zatrudnienie tancereczki mogłoby spowodować za dużo skojarzeń. Przecież takiej tancerce wpycha się w majtki pieniądze, a z tym pana doradcą to wygląda jakoś tak podobnie... Chociaż, nie! Jest różnica! Tancerka dostaje je za wykonaną pracę... Struś Izydor nego biegnącego obok jej posesji. Przypomnijmy: W pierwszym numerze Rzgowskiej Prawdy pisaliśmy o inwestycji na prywatnej posesji radnego miejskiego Mirosława Bednarczyka. Położone zostały tam rury odwadniające, a za jego działką odchwaszczono zaniedbany rów melioracyjny. Pracownicy gminy zapomnieli jednak o dalszych częściach, które były kompletnie niedrożne. Ten fakt najbardziej zbulwersował sąsiadkę radnego, Izabelę Hodurę. Kobieta, która dosłownie mieszka na krzyżówce rowów melioracyjnych, przez wiele lat prosiła o ich udrożnienie. Niestety, urzędnicy pozostawali głusi na jej apel. Kobieta wzięła więc sprawy w swoje ręce i sama w miarę możliwości dbała o ich odpowiedni wygląd. Każdego roku emerytka oczyszczała i udrożniała rów. W pewnym momencie zabrakło jej już sił na walkę i dalszą pracę na rzecz gminy. Z problemem zgłosiła się więc do naszej redakcji. Opublikowany artykuł na ten temat wywołał falę oburzenia radnych. Przyniósł jednak skutek, ponieważ nieszczęsny rów melioracyjny został wreszcie naprawiony. Załatwieniem tej sprawy zajęła się wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej Regina Krystyna Bagińska. W środę, 11 grudnia, przed posesją Izabeli Hodury zebrała się komisja spraw społecznych, by zbadać sprawę niedrożnych rowów melioracyjnych. Radna Bagińska do serca wzięła sobie problem emerytki. Na tę specjalną komisję wiceprzewodnicząca porzuciła eleganckie szpilki. Ubrana w kalosze razem z panią Izabelą przemierzała teren działki i ustalała, gdzie tkwi problem. Trzeba przyznać, że radna doskonale przygotowała się do tego spotkania. Regina Bagińska zapewniła emerytkę, że sprawa zostanie należycie załatwiona. Słowa dotrzymała, ponieważ parę dni po złożeniu deklaracji przy posesji pani Hodury pojawiła się ekipa, która oczyszczała i naprawiała rów. Teraz zalegająca woda powinna bez problemu spływać. Kobieta nie ma już więc powodów do zmartwień. Pracownicy zajęli się również rowami przydrożnymi. Mieszkańcy są bardzo zaskoczeni reakcją radnych. Jeszcze parę miesięcy temu nikt nie uwierzyłby, że uda się to wszystko tak szybko załatwić. Skarga oddalona Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił skargę złożoną przez Stowarzyszenie Obrony Mieszkańców Miasta i Gminy Rzgów oraz dwie prywatne osoby. Dotyczyła ona decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych dla obwodnicy Rzgowa. Rozstrzygnięcie miało zapaść już 2 grudnia. O godzinie 9.00 pod gmach sądu przybyło sporo mieszkańców. Ludzie z niecierpliwością oczekiwali na finał sprawy. Po odniesieniu się sądu do wszystkich uwag zawartych w skardze nastąpił czas na wystąpienie mecenasów i przedstawiciela Stowarzyszenia Obrony Mieszkańców Miasta i Gminy Rzgów Jarosława Świerczyńskiego, który przedstawił zebranym negatywne skutki budowy obwodnicy. Mężczyzna zauważył, że po wybudowaniu całej obwodnicy Rzgów zostałby podzielony na wschodni i zachodni. Zamknięte zostałoby główne skrzyżowanie, a pogorszenie komunikacji z 250 firmami spowoduje ich upadek. Wspomniał również o znacznym wydłużeniu drogi do urzędu lub szkoły. Władzom gminy zarzucił ignorancję w stosunku do mieszkańców, którzy oponowali przeciw zamknięciu skrzyżowania. Zaznaczył również, że samorządowcy powinni działać na korzyść wszystkich mieszkańców i firm, a budowa Ptak Expo nie może odbywać się ich kosztem. Po tej przemowie sąd postanowił przełożyć ogłoszenie wyroku. Odczytanie było 4 grudnia. Sędzia sprawozdawca Czesława Nowak-Kolczyńska oddaliła skargę złożoną przez mieszkańców. Wojewódzki Sąd Administracyjny musiał odnieść się do tych zarzutów, które odnoszą się do błędów i niezgodności z prawem w decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla obwodnicy. WSA nie mógł zająć się wszystkimi sprawami, które budziły niesmak wśród mieszkańców. Według sędziów włodarze gminy nie popełnili rażących błędów. Sędzia przyznała również, że zdarzyły się uchybienia, lecz nie na tyle duże, aby uznać skargę za zasadną. Przypomnijmy: W listopadzie ub. roku rzgowscy radni oświadczyli, że nie prowadzą żadnych prac związanych z budową obwodnicy Rzgowa, które w jakikolwiek sposób miałyby wpłynąć na ograniczenie ruchu na skrzyżowaniach dróg krajowych nr 1 z krajową nr 71 i wojewódzką 714. Zapewnili, że działania rady skupiają się na wybudowaniu węzła drogowego drogi krajowej przy ul. Rzemieślniczej i Kusocińskiego i ulicy Dąbrowskiego w Rzgowie celem obsługi Strefy Przedsiębiorczości (Ptak EXPO - przyp. red.). Powyższe oświadczenie jest nielogiczne, ponieważ budowa węzła jest pierwszym etapem budowy obwodnicy, więc drugie zdanie zaprzecza pierwszemu. Nie jest ono także prawdziwe, gdyż raport oddziaływania na środowisko, dla którego burmistrz wydał pozytywną decyzję, dotyczy budowy całej obwodnicy. Oświadczenie - zdaniem SOMMiGRz - zostało wydane w celu dezinformacji i wprowa- dzenia w błąd mieszkańców. SKO przyklasnęło decyzji burmistrza w rekordowym tempie. Stowarzyszenie mieszkańców zaskarżyło więc decyzję SKO do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Mieszkańcy wytknęli mnóstwo formalnych i merytorycznych niedociągnięć, błędów i sprzeczności, ale 4 grudnia ub. roku WSA skargę oddalił. foto: red. Mieszkańcy przewidują, że po wybudowaniu całej obwodnicy Rzgów zostałby podzielony na wschodni i zachodni. Zamknięte zostałoby główne skrzyżowanie, a pogorszenie komunikacji z 250 firmami spowoduje ich upadek.

11 RZGOWSKA PRAWDA 11 INFORMATOR RZGOWSKI Pogotowie Ratunkowe 999 Straż Pożarna 998 Policja 997 Pogotowie gazowe 992 Informacje - ogólna PKP PKS (42) celna (42) Gminna Przychodnia Zdrowia w Rzgowie (42) ul. Ogrodowa 11 (42) (godz ) Nocna i świąteczna pomoc lekarska (42) Gminna Przychodnia w Andrespolu (42) ul. Rokicińska Parafia rzymskokatolicka (42) Rzgów pl. 500-lecia Komisariat Policji w Rzgowie (42) pl. 500-lecia 6 ( ) Komisariat Policji (42) Tuszyn ul. Żeromskiego 31 (całą dobę) Komenda Powiatowa Policji 997 powiatu łódzkiego wschodniego 112 Koluszki ul. 11 Listopada 62F (44) (informacja całą dobę) Ochotnicza Straż Pożarna (42) Rzgów ul. Nadrzeczna 2 Biblioteka Publiczna w Rzgowie (42) Urząd Miejski w Rzgowie (42) pl. 500-lecia (42) Gminny Ośrodek Kultury (42) Rzgów ul. Rawska 8 Gminny Ośrodek Sportu, (42) Turystyki i Rekreacji, Rzgów ul. Szkolna 5 Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej (42) Rzgów ul. Rawska 8 Zakład Gazowniczy (42) Pabianice ul. Partyzancka 110 (czynny całą dobę) Zakład Energetyczny SA (42) Pabianice ul. Piłsudskiego 19 (całą dobę) Pytanie - odpowiedź Nasza redakcja otrzymała kolejny list. Tym razem problem dotyczy nowej hali sportowej. Jak wiadomo nie od dziś, Rzgów jest miastem sportu. Niedawno zbudowano halę sportową, o którą mieszkańcy Rzgowa zabiegali od dawna. Główną dyscypliną rzgowskiego sportu jest piłka nożna. Piłkarze Zawiszy Rzgów, chcąc odbywać treningi w okresie zimowym, musieli korzystać z sal gimnastycznych, za wynajem których płacił klub. Po powstaniu pięknej dumy Rzgowa - hali sportowej - uważałem, że teraz piłkarze Zawiszy mają bardzo duży komfort. Nie muszą tułać się po różnych obiektach, mając w końcu własną halę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że w hali sportowej w Rzgowie nie można grać w piłkę nożną. To niewiarygodne, nie mogłem w to uwierzyć. To chyba jakaś pomyłka, plotka. Niestety, to wszystko okazało się prawdą. Winę za wszystko ponoszą włodarze Rzgowa, którzy zapomnieli wpisać w projekt hali sportowej możliwość gry w piłkę nożną. Projektant w projekcie nie uwzględnił możliwości gry w nogę. Możecie w to uwierzyć? Kierownikiem technicznym (ciekawe, na czym polegają jego obowiązki i ile bierze za to kasy) jest prezes Zawiszy Rzgów - Jan Nykiel. Odpowiada Zbigniew Snelewski, kierownik referatu ds. inwestycji: - Od początku było wiadomo, że hala nie będzie przystosowana do gry w piłkę nożną. Tak zdecydowała rada miejska na czele z burmistrzem. Jeśli chcielibyśmy wpuścić tam piłkarzy, trzeba byłoby zabezpieczyć wiele przedmiotów. Pod sufitem wiszą talerze z nagłośnieniem, które są bardzo drogie. Ewentualne strącenie ich przez piłkę wiązałoby się z dużymi kosztami. Oczywiście piłkarze mają prawo odbywać tam treningi ogólnorozwojowe. Nikt im tego nie zabrania. Burmistrz Jan Mielczarek przesłał nam kopie dokumentów (na zdj.) na prace wykonane przez firmę RINSTAL. Właścicielem przedsiębiorstwa jest Robert Bartoszewski, syn przewodniczącego Rady Miejskiej Rzgowa Marka Bartoszewskiego. To nie cała dokumentacja finansowa. Reszty poradził szukać w internecie. Wniosek o udostępnienie faktur to następstwo publikacji tekstu Władcy kanalizacji, opublikowanego w pierwszym numerze Rzgowskiej Prawdy. Napisaliśmy o nagminnym wygrywaniu przetargów przez syna przewodniczącego RM. Oto fragment tekstu: Nie od dziś wiadomo, że w gminie królem usuwania awarii, budowy remontu wodociągów był Marek Bartoszewski, prowadzący formę Bart-Pol. Przez kilkanaście lat wygrywał przetargi na inwestycje wodociągowo-kanalizacyjne. Jak huragan przelatywał przez kolejne etapy i wymiatał wszelką konkurencję, zyskując miano barona kanalizacji. Jednak, jak śpiewała Anna Jantar, Nic nie może przecież wiecznie trwać. W 2001 roku zmieniono ustawę o samorządzie gminnym. Od tego momentu nikt ZNAJDŹ I POLUB NAS NA FACEBOOKU KOMUNIKAT DLA MIESZKAŃCÓW MIASTA I GMINY RZGÓW! Jeśli jesteś mieszkańcem miasta lub gminy Rzgów ta wiadomość dotyczy również CIEBIE!!! W nadchodzącym roku czekają nas wybory. To oznacza, że będziemy wybierać Nowych Sterników dla Naszego Miasta i Gminy. Podkreślam DLA NASZEGO MIASTA I GMINY!!! Czy w naszym mieście i gminie nie ma MŁODYCH, Mądrych, Wykształconych, Ambitnych Osób, które razem z mieszkańcami byłyby w stanie kierować naszym losem, losem mieszkańców miasta i gminy Rzgów? Czy znowu naszymi sprawami mają kierować osoby spoza naszego rejonu, które nie mają pojęcia, czego my, mieszkańcy, potrzebujemy, jakie mamy problemy. To ich nie interesuje, oni kończą pracę w urzędzie i opuszczają nasz rejon. Burmistrz przyjmuje mieszkańców przez 3 godziny w ciągu całego tygodnia i to jeszcze pod warunkiem, że mu coś nie wypadnie. Czy wszyscy starzy wyjadacze będą nietykalni? Może w końcu nadszedł ten czas, żeby zaufać MŁODYM, ZDOLNYM, WYKSZTAŁCO- NYM I AMBITNYM! JEŚLI NIE TERAZ, TO KIEDY? Dlatego zastanów się, czy ten komunikat nie jest skierowany właśnie do CIEBIE. Może to właśnie TY mógłbyś być jednym z wybranych do godnego reprezentowania wszystkich mieszkańców miasta i gminy Rzgów, ludzi, których widzisz codziennie na ulicy, w parku, w kościele, z którymi masz bezpośredni kontakt nie tylko w godzinach otwarcia urzędu. Jeżeli uważasz, że ty nie dasz sobie rady, to może masz wśród znajomych osobę, która podejmie się takiego wyzwania. Nie dajmy osobom z zewnątrz zniszczyć Naszego Miasta i Gminy Rzgów. NIECH NASZ LOS LEŻY W NASZYCH RĘKACH!!! Jan Nowak z Facebooka Rzgowskiej Prawdy Grubo ponad milion dla firmy Roberta Bartoszewskiego. Ale to jeszcze nie wszystko W latach syn przewodniczącego Rady Miejskiej wystawił faktury na prawie 1,2 miliona złotych! z radnych, samorządowców, burmistrzów itp. nie mógł startować i wygrywać w przetargach. Ale gdzie tu jest zmartwienie?! Zamiast przewodniczącego Bartoszewskiego oferty zaczął składać jego syn Robert, właściciel PHU RINSTAL. Nasz artykuł wywołał ogromne zainteresowanie rzgowian. W oparciu o Prawo prasowe oraz Ustawę o dostępie do informacji publicznej wnieśliśmy 27 listopada ub. roku o udostępnienie ksero faktur wystawionych przez Roberta Bartoszewskiego za wszystkie prace wykonywane w związku z usuwaniem awarii sieci wodociągowej i kanalizacyjnej, jak również za wszystkie roboty wykonywane na rzecz gminy Rzgów, a zlecone w ramach postępowań przetargowych. Otrzymaliśmy 126 sztuk faktur wystawionych przez GZWiK w Rzgowie i 9 sztuk faktur inwestycyjnych. Po podliczeniu okazało się, że RINSTAL w latach wystawił faktury na ,72 zł. Burmistrz napisał, że przesyła: kopie faktur na prace wykonane przez firmę RINSTAL związane z budową wodociągów zlecone w ramach postępowań do euro przeprowadzonych w procedurze konkurencyjnej przez Gminę Rzgów w latach Informacje o zamówieniach do tys. euro są umieszczane na naszej stronie internetowej w BIP i w postępowaniu tym może uczestniczyć każda firma, która złoży ofertę i spełni wymagania dotyczące doświadczenia w realizacji tego typu prac. Burmistrz poinformował, że na przestrzeni ostatnich lat było wiele firm realizujących zadania związane z budową wodociągów i kanalizacji i firma RINSTAL była jednym z wielu wykonawców. Jedynymi przetargami powyżej euro wygranymi przez firmę RINSTAL na przestrzeni ostatnich 8 lat były przetargi w 2009 i 2012 na usuwanie awarii wod-kan dla GZWiK w Rzgowie. Ogłoszenia o tych przetargach i o ich wynikach jest możliwe do odnalezienia w archiwum przetargów na stronie BIP Urzędu Miejskiego w Rzgowie. Odnaleźliśmy tylko jedną ofertę z r. z ceną zł z VAT. Wcześniejszy przetarg jest z r., ale w BIP, nie wiedzieć czemu, nie ma podanej całej kwoty. Wyszczególniono tylko jakieś śmieszne sumy: ROBOCIZNA Z NARZUTAMI - 17 ZŁ, STAW- KA PRACY SPRZĘTU Z NA- RZUTAMI: KOPARKA - 116,88 ZŁ, SAMOCHÓD CIĘŻAROWY - 95,63 ZŁ. Trudno uwierzyć, że tylko na taką kwotę wystawił rachunek za usuwanie awarii sieci wodociągowej i sieci kanalizacji sanitarnej na terenie gminy Rzgów. Panie burmistrzu, gdzie reszta specyfikacji? Na jaką kwotę opiewają faktury z przetargu opatrzonego datą ? red. Gminny Zakład Wodociągów (42) i Kanalizacji w Rzgowie ul. Stawowa 11

12 12 RZGOWSKA PRAWDA OGŁOSZENIA WYKOŃCZENIA wnętrz - tanio WYLEWKI, tynki - agregatem, solidnie PRZEPROWADZKI, Marecki WYLEWKI agregatem USŁUGI transportowe - przeprowadzki BIURO rachunkowe INFOKOM , (42) ul.broniewskiego7/9. HADWAO profesjonalne pranie dywanów, tapicerek DACHY, dekarstwo. blacharstwo (odśnieżanie) PRZESZYCIA przyjmę ,,DRWAL Drewono kominkowe, opałowe. Wycinka drzew LIKWIDACJA mieszkań, wywóz zbędnych rzeczy z piwnic, komórek, garaży KUPNO - SPRZEDAŻ SPRZEDAM komplet opon letnich 215/55 R16 stan dobry (320zł. za komplet) NAUKA - PARACA FRYZJERKĘ - zatrudnię ZATRUDNIĘ szwaczki (oraz dziewczynę do handlu na Ptaku) ZATRUDNIĘ kosmetyczkę i stylistkę paznokci (doświadczenie) INŻYNIERA budowy - kosztorysanta - w branży elektrotechnicznej. (42) SAUBER. Pranie dywanów i tapicerek. Środki szybkoschnące. W domu lub firmie FIRMA Drum zatrudni konstruktorkę odzieży damskiej (1/4 etatu, 1/2 etatu, cały etat) MAGAZYNIERA (tylko ze znajomością branży elektrotechnicznej). (42) RÓŻNE WRÓŻBY BIZNESPLANY, dotacje, dofinansowania NOWE szanse dla firm. masz zadłużenie, problemy? Zadzwoń! KREDYTY dla firm z problemami POŻYCZKI pozabankowe TOWARZYSKIE MAJA. Pabianice KASIA. Pabianice

13 RZGOWSKA PRAWDA 13

14 14 RZGOWSKA PRAWDA

15 RZGOWSKA PRAWDA 15

16 16 RZGOWSKA PRAWDA O wyższości dupy nad gównem HOROSKOP KOZIOROŻEC - jeśli nie uczysz się na błędach, które popełniasz, wiele w życiu wycierpisz. Niepotrzebnie starasz się wszystko obracać na swoją korzyść. WODNIK - w najbliższym czasie w twoim życiu pojawi się bardzo atrakcyjny Baran. Warto postawić na bliższą z nim znajomość. RYBY - kompromitujecie się, prowokując ciągłe kłótnie i spory. Musi być tak, jak wy to sobie wymyślicie, a to nie zawsze jest możliwe. BARAN - mając doświadczenia za winieneś zdawać sprawę, że należy uczucia innych. tak wiele sobą, posobie już szanować BYK - koncepcji na swój związek masz mnóstwo, ale żadnej z nich, póki co, nie wprowadziłeś w życie. Jeśli chcesz zmian, zrób coś, by do nich doszło. BLIŹNIĘTA - możecie zawsze być pewne, że partner udzieli wam wsparcia w potrzebie. Ale czy wy odwzajemniacie się im tym samym? RAK - oszukujesz się od dłuższego czasu. Wmawiasz sobie i najbliższym, że jesteś w tym związku szczęśliwy. A wiesz dobrze, że nie jest najlepiej. LEW - bądź pewien, że to nie jest najlepszy czas na zmiany w twoim życiu uczuciowym. Jeśli zamierzasz wprowadzać rewolucję, poczekaj z tym jeszcze trochę. PANNA - nie bądź aż tak bardzo zachowawcza. Odkryj bardziej swoje uczucia przed tym, który tak bardzo zaprząta twoje myśli. WAGA - skumuluj teraz pokłady swojej wrażliwości. Musisz stanąć na wysokości zadania i pomóc partnerowi przejść przez ciężkie chwile, które niedługo nadejdą. SKORPION - nie chcesz ryzykować, chowasz głowę w piasek, bo boisz się, że po raz kolejny zostaniesz dotkliwie zraniony. STRZELEC - wydawało ci się, że ta osoba jest jedną jedyną i nie wyobrażałeś sobie życia bez niej. Życie napisze dla was zupełnie inny scenariusz. Niestety, nie różowy. - czyli Sadurski poniżej pasa Dziś nie będzie o notablach miejscowości na R. Nikt nie lubi babrać się w błocie. Będzie o czymś pięknym i podziwianym przez poetów. O czterech literach, pośladkach, pupie, nad Wisłą powszechnie zwanej jako dupa. Gdyby Kopernik żył w XXI wieku, pewnie wciągając DUPALACZE zażartowałby, że świat kręci się wokół DUPY. Zresztą, jak mawia jurny królik: - Co tu kryć dupa jest stara jak świat. Z dupy Adama podobno powstała Ewa, choć niektórzy naukowcy katoliccy twierdzą, że chodzi o bardziej szlachetną część Adama. Potem była Sodoma i Gomora, gdzie dupczono ile wlezie, aż wszystkie tamtejsze dupy pochłonęło piekło. A taka Atlantyda - idę o zakład, że zniknęła z powierzchni Ziemi, ukarana przez ówczesnych bogów za beztroskie dupczenie na prawo i lewo. Prasłowianie przez cały rok wyczekiwali z lubością na noc Kupały (pierwotna nazwa: Dupały), podczas której, o zgrozo, dupczyli w systemie: każdy z każdym. Gdyby damy chowały swe czcigodne dworskie dupy przed Ludwikiem XIV, być może nie runęłaby Bastylia. No i jeszcze Rasputin - ten to miał nieziemską chrapkę na dupy, głównie płci odmiennej, choć są i tacy, którzy nie gardzą dupą płci nieodmiennej. O rzyci (czyli dupie) żartują juhasi, ale oni zawsze muszą być oryginalni, więc nie używają słowa powszechnie używanego w Europie środkowej, zaczynającego się na D. Dupa ma poczesne miejsce w światowej literaturze. Na przykład w 13. księdze Pana Tadeusza, której autorstwo przypisywane jest hrabiemu Fredrze, roi się od dup nie mniej niż późnym latem nad jeziorem Śniardwy od komarów. Mikołaj Rej ( ) pisał zbereźne fraszki, na przykład coś takiego: Tu ogień w rzyci srogi. Podobnie Jan Kochanowski ( ), Wacław Potocki ( ) i wielu innych czczonych obecnie i uznanych mistrzów mowy polskiej od spraw związanych z dupą nie uciekało. No i jeszcze dosyć krótka historia kina, nie mówiąc o jeszcze krótszej historii kina porno. Od tematu Dupy Maryni nie stronili nawet wielcy reżyserzy. A jak już jesteśmy przy temacie kina, o czym wszyscy wiemy, niejedna aktorka zrobiła karierę właśnie przez dupę. Można tak bez końca. Bo czy tego chcemy, czy nie, każdy z nas ma to COŚ, bez czego nie sposób usiedzieć w miejscu i wziąć dupę w troki. Nawet król, gdyby nie dupa, nie mógłby zająć tronu, zwanego niegdyś stolcem. Można oczywiście delikatniej: pupa. Ale pupa nikogo dziś nie rusza, a dupa owszem. Na przykład jeden z naszych czytelników zatelefonował zgorszony do redakcji, bo właśnie znalazł to obrzydliwe słowo. A jak to słowo, nie daj Boże, przeczyta osoba niepełnoletnia? Z pewnością powleką się purpurą jej dziewicze lica i już nigdy nie będzie tą niewinną, czystą istotą, którą była wcześniej. Nie wiem, skąd w epoce internetu oraz pornografii przed każdym stojącej (za przeproszeniem) otworem pomysł, że jedno czteroliterowe słowo, będące w powszechnym użyciu nie rzadziej niż pięcioliterowe słowo na literę k, to synonim wszechobecnego zła? Czy faktycznie słowo dupa ma aż tak magiczną i nisz- Między Rzgowem a prawdą O przewodniczącym Rady Miejskiej Marku Bartoszewskim Nie ma się co śmiać, tu trzeba współczuć czycielską moralnie moc? Szanujemy każdego czytelnika, dlatego szczerze przepraszamy pana, który do nas telefonował, za użycie słowa DUPA. Zapewne było ono niepotrzebne i użyte w nieodpowiednim miejscu. Jestem jednak pewien, że niniejszy felieton jest potrzebny i sprawę raz na zawsze wyjaśnia. Sprawę taką, że dupa to dupa, a nie coś innego. Na koniec kilka polskich porzekadeł o dupie, czyli przysłowia, które jak wiadomo są mądrością ludu. * Baba śląska: w barach szeroka, w dupie wąska. * Jak się nie odwrócić dupa zawsze z tyłu. * Taki z niego muzykant jak z koziego ogona klarnet, a z koziej dupy trąba. * Wyżej dupy nie podskoczysz. * Mów do słupa, a słup dupa. * Na św. Bartłomiej z dupą pod płomień! * Nie widziała dupa słońca, zagorzała od miesiąca. * Pasuje jak kij do dupy. * Samotny jak palec w dupie. Szczepan Sadurski UŚMIECHNIJ SIĘ Kobieta, której mąż często przychodził do domu pijany, postanowiła oduczyć go tego nawyku. W noc Halloween przebrała się za diabła i schowała się za drzewem, by zatrzymać go w drodze do domu. Kiedy nadszedł, wyskoczyła zza drzewa i stanęła przed nim z czerwonymi rogami na głowie, długimi pazurami i widłami w ręku. - Kim jesteś? - zapytał mąż. - Diabłem! - odpowiedziała. - W takim razie, ożeniłem się z Twoją siostrą. Dowcip nadesłał Czytelnik z Gadki Starej *** Premier przechadza się po Warszawie wraz ze swoją żoną. Oglądając wystawy sklepowe mówi do żony: - Popatrz! Spodnie 50zł, koszulka 40zł, futro 150zł. Nie wiem o co ludziom chodzi, że jest tak źle, jest dość tanio. Wszyscy mówią, że nikogo na nic nie stać. Żona popatrzyła na męża z ogromną czułością, jak tylko kobieta potrafi i mówi: - Kochanie. To jest pralnia. od J.B.