Łukasz Orbitowski Tylko Maks Historia z dreszczykiem
|
|
- Elżbieta Piekarska
- 2 lat temu
- Przeglądów:
Transkrypt
1
2 Łukasz Orbitowski Tylko Maks Historia z dreszczykiem Narodowy Instytut Audiowizualny
3 Istnieje w świecie jedyna droga, którą nie może iść nikt poza tobą. Fryderyk Nietzsche
4 Prolog Wiosna 2013 Ogień ogarniał wnętrze Hali Stulecia. Płomienie, wściekłe salamandry, ślizgały się po scenie, pięły pod kopułę, błyskały w kolorowych szybach. Rusztowanie nie wytrzymało i oświetlenie runęło z trzaskiem, popękały szklane ślepia, kapała rozgrzana izolacja. Rzędy pomarańczowych krzeseł czekały na swoją kolej, a Jurek, który zrzucił z siebie przeciwnika, nagle zrozumiał, że może jednak zdoła uciec. Spróbował wstać i zaraz padł. Czad. Jest groźniejszy niż ogień, przeleciało mu przez głowę. Zaczął pełznąć, podciągał się na łokciach, z nosem tuż przy ziemi. Zerkał na boki. Po obu stronach wyrosły dwie drżące ściany o czarnych koronach, zaraz odetną mu drogę. Smartfon wypadł z kieszeni. Zamiast go podnieść, tylko pchnął w ogień. Wstał już ostrożniej i pokuśtykał ku wyjściu. Był przy drzwiach, kiedy zerknął za siebie. Przecież go tak nie zostawi. Wrócił do nieprzytomnego Dzieszyńskiego. Jest, jaki jest, nie powinien umrzeć. Dość już nieboszczyków w Hali. Dzieszyński leżał na plecach i chwytał w usta gorące powietrze. Bezwładny, więc ciężki jak wszystkie grzechy tego świata. Jurek wziął go pod ramiona i zaczął ciągnąć. Ogniste szczypce rozlewały się na całą salę, dotarły już do krzeseł. Oparcia topiły się niczym woskowe twarze. Jurek sapał. Zmienił pozycję, spróbował ponieść Dzieszyńskiego na plecach, przeszył go ból. Teraz za nadgarstki. Chciał krzyczeć: zbudź się, cholerny capie, bo zaraz będzie posprzątane. Cap tylko mruknął, machnął ręką, jakby się opędzał. Już między krzesłami. Roztopiony plastik śmierdział okropnie, snuło się czarne babie lato, a Jurek pojął, że jakoś mu się uda, tylko musi odetchnąć. Ciężko, gdy dym gryzie w oczy. Głowa Dzieszyńskiego spoczęła mu na stopach, schował twarz w dłoniach. Policzy do pięciu, nie więcej. Co ja sobie ubzdurałem? Włamania i romans, tajemnica zaklęta w Hali za dużo na jedną głowę. Obiecał sobie, że od jutra koniec. Zostawi wszystko za sobą. Schylił się, żeby podnieść Dzieszyńskiego i zamarł w półruchu, jak ciężarowiec, którego ogarnęły wątpliwości, czy zdoła poderwać sztangę. Spod sceny nadciągała tyraliera jeźdźców odzianych w kolczugi i skóry. Unosili pałki nabite gwoźdźmi, okładali karki krępych rumaków, brodate twarze przecinały głębokie blizny. Kilkunastu, stłoczonych, jakby gnali środkiem jaru. Niektórzy wlekli za sobą konających jeńców, inni nabili na włócznie posiniałe głowy. Gnali wprost na Jurka.
5 Nie jęknął. Tylko nie wy, nie teraz. Niech przynajmniej to będzie... Zakręciło mu się w głowie. Nieprzytomny uderzył o podłogę.
6 Rozdział 1 Miesiąc wcześniej Wiatr wzbijał biały puch nad kopułą Hali Stulecia. Na parterze łypało samotne światełko. Jurek zwalił plecak na ziemię, sam opadł na ławkę i długą chwilę bezmyślnie przyglądał się fioletowemu niebu, iglicy, którą upstrzyły ptaki i nagim gałęziom przypominającym połamane palce. Siódma, a jeszcze tak ciemno. Pomyślał, że może lepiej było zostać w Berlinie. Obrócił w ręce papierosa i złamał, zamiast zapalić. Powlókł się do drzwi. Pan Mareczek był krępym mężczyzną, ochroniarzem z dziada pradziada, którego przodkowie strzegli zapewne wrót zamku króla Łokietka. Poruszał się pochylony, jakby dźwigał niewidzialny ciężar. Wysunął wielką łapę i pociągnął Jurka do siebie. Ty jesteś ten nowy? Widziałem cię z kantorka. Mamy kamery. Pokazał gdzie. Będziesz sprawdzał, czy ktoś się nie szwenda. Co ty, kamienie w plecaku wozisz? Jurek nie odpowiedział. Pan Mareczek mruknął i puścił go przodem przez szklane drzwi. Po lewej był sklep z pamiątkami, po prawej schody. Już mieli zagłębić się w ciemnym korytarzu, gdy ktoś załomotał w szybę. Właściwie straceńczo walił, jakby próbował przebić ją własną głową. A głowa była siwa, obrośnięta rzadkimi włosami i ogromna, jej właściciel niewiele mniejszy, w długim brązowym płaszczu, wsparty na lasce i wściekły. Pan Mareczek dopadł drzwi, uchylił na palec i stanowczym tonem rozkazał odejść. Gość ani myślał mięknąć, coś tłumaczył. Pan Mareczek głuchy na słowa, zdawał się pęcznieć, nadymał sobą niebieski uniform i zdecydowanym ruchem zatrzasnął drzwi. Debil kompletny zwrócił się do Jurka. Przychodzi raz na parę dni, dobija się, zaczepia ludzi. Uważaj na niego, potrafi przywalić tą laską. Jurek zerknął za siebie. Brodacz opadł całym ciałem na szybę, wywiesił język, jakby była z cukru, sapnął, wzrok miał głodny. Gdy już zniknęli w korytarzu, odzyskał godność, odwrócił się i poczłapał w noc. Pan Mareczek najpierw pokazał Jurkowi kantorek ochroniarzy, wskazał szafkę, zrobił kawę po turecku i podsunął pod nos. Robota jest gówniana, lecz niemęcząca obwieścił. Wujo nie mógł nakręcić ci czegoś lepszego?
7 To nie jest mój wujek. Drugi mąż mamy. A mówią, że pan dyrektor nie dba o swoich w głosie pana Mareczka zabrzmiała nostalgia człowieka opuszczonego. Robiłeś już w ochronie? Ochraniałem kiedyś koncerty. Eeee, to dwie zupełnie różne sprawy Pan Mareczek opadł na krzesło. Z kalendarza nad nim spoglądała goła dziewczyna. Co godzinę robisz obchód. Przejdziesz się pod kopułę, zresztą, tam jest ciekawie, zaraz pójdziemy. Obejdziesz pomieszczenia magazynowe, warto zajrzeć do konferencyjnych, wyglądaj koniecznie przed budynek, koło szóstej przychodzą robotnicy od sceny, trzeba ich wpuścić. Wskazał na ponury barak za oknem. Tam mają swoje rzeczy, nic ci do nich. Biłeś się kiedyś? Zdarzało się. No to o tym zapomnij. Czasem obok budynku kręcą się tacy różni, rozumiesz, ale nie dobijają się do środka. Parki idą w krzaki. Za moich czasów takie rzeczy zwyczajnie się nie działy. Nie przychodziły nikomu do głowy. Zobacz. Wskazał na urządzenie przypominające pilota od telewizora, tyle że cięższe i z kilkoma zaledwie przyciskami. Kanciasty palec pana Mareczka zawisł nad największym, czerwonym. Coś zaczyna się wyrabiać, naciskasz, zamykasz się tutaj i czekasz na kawalerię. Będą do trzech minut. A w każdym razie powinni być. Papierosy na zewnątrz. Strasznie gonią. Nie do pomyślenia, co? Czekaj, jeszcze to. Cisnął na stół pęk kluczy i zaczął objaśniać. Cmokał przy tym i kręcił głową. Te do wejścia, te do biur Festiwalu, tylko uwaga, najpierw trzeba kartę przeciągnąć i kod wklepać, kartę akurat masz tutaj. Do magazynów. Do sal konferencyjnych. Pomieszczeń na piętrach. I tak dalej. Tylko nie noś ze sobą wszystkich naraz. Pan Mareczek sprawnym ruchem zanurkował pod biurko, pogmerał i wyłonił się z butelką koniaku, szczęśliwy jak dziecko. No, a teraz opowiadaj. Nalał do pełna, tak że Jurek musiał garbić się nad blatem, żeby nie rozlać. Niech będzie zgodził się Jurek. Jestem z nocy. Samolot? Pociąg z Berlina. Berlin... Myślałem o tym. Połowa znajomych wyjechała. A mi przeszło przez głowę, że pojadą tam, tu stawki skoczą. I nie pomyliłem się, oj nie... Stuknął się z Jurkiem. Co żeś tam robił? Fizolka. Trochę dziennikarki. Robotnik, a człowiek pióra. Pewno cię nie lubili. Robotnicy czy dziennikarze? zapytał Jurek. Pisanie było fajne, człowiek przynajmniej
8 nie gnuśniał. A czy ja tu gnuśnieję? Książki czytam, krzyżówkę rozwiążę, do żony zadzwonię, bo sama spać nie może. Nie żal tak było wracać? No, napijmy się jeszcze. Koniak był tani, wchodził jak woda. Jurek szybko opróżniał szklaneczkę i utwierdzał się w przekonaniu, że przyszłość nie musi być wcale taka zła. Co mam ci powiedzieć? zaryzykował. Twarz pana Mareczka pozostała obojętna. Całe życie we Wrocławiu. W Berlinie siedziałem pięć lat. Za długo. Myślałeś, że co? Wielka kariera? Raczej, że jakoś, no, włączę się tam w życie. Mama cisnęła? Mama już nie żyje. Pan Mareczek odchylił się na krześle, pogrzebał z wąsach, siwych, z brązowymi śladami od nikotyny. Wyglądało, że duma nad jakimiś słowami współczucia. Sięgnął po butelkę, wykonał gest, jakby zamierzał Jurkowi jeszcze nalać, gwałtownie cofnął rękę i flaszka wylądowała pod biurkiem. Dwie dobre rady, które masz ode mnie, a których nikt tutaj ci nie udzieli: nigdy nie pij w robocie i w żadnym razie nikomu nic o sobie nie mów.
9 Rozdział 2 Jurek zastanawiał się, kiedy ostatni raz widział Dzieszyńskiego, dyrektora Festiwalu, a przez krótki czas jego ojczyma. Kilkakrotnie odwiedzał matkę w Dzierżoniowie, raz chyba na Boże Narodzenie. Zapamiętał nastroszoną czuprynę i okulary, które zdawały się wyrastać z delikatnej twarzy. Po pogrzebie Dzieszyński dzwonił do Jurka jeszcze kilka razy, a potem zamilkł, o co Jurek się nie złościł, no bo i co siebie nawzajem obchodzili. Wszedł do hali, świeżo ogolony, pod sztywnym krawatem. Wnętrze, w porównaniu z piaskowym blichtrem elewacji, prezentowało się dość marnie, znać, że zabrakło pieniędzy. Beżowe ściany, popękana podłoga kojarzyła się Jurkowi z wrocławską dwójką, ogólniakiem, który ukończył. Rubinowe szyby, piękne w słońcu, tu wyglądały upiornie. Długowłosy chłopak, zakotwiczony na stoisku z pamiątkami zawołał, tak przestraszony, jakby świat miał runąć, i to w tej chwili. Jeszcze nieczynne! Ochrona. A, to ty. Chłopak wyraźnie się ucieszył. Uścisnęli sobie ręce. Miał na imię Paweł. Fajnie, że przyjechałeś, tutaj same stare dziady. Jeszcze nie było dziesiątej. Jurek przyjrzał się pamiątkowym gadżetom. Ciężkie albumy i błyszczące broszurki poświęcone Hali Stulecia, miniaturki budynku, w jednej bryle i w częściach do sklejania, T-shirty w różnych rozmiarach i kolorach, śmieszny pendrive, bo okrągły maleńka Hala, którą podepniesz do notebooków, smartfonów, czytników. Kilka rodzajów spinek do mankietów, plakaty. Jego uwagę przykuła dziwaczna figurka anioła rozkładającego skrzydła. Anioł był wykonany z gipsu, twarz miał smutną, a poważne oczy zdawały się śledzić krótki kabel, sterczący z tyłu figurki. Dysk zewnętrzny podpowiedział Paweł. Identyczny anioł był nad wejściem do Hali. Zniszczono go po wojnie. Strasznie droga ta figurka. Najpierw sprzedawali poniżej kosztów, ale ludzie rozbijali aniołki i wyjmowali dyski Paweł wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu. To teraz sobie stoi. Umówiłeś się z wujkiem? Widzę, że wszyscy o tym wiedzą. Smyk paple.
10 Smyk? Wicedyrektor Biura Festiwalowego, Robert Banach, zwany również Smykiem. Poznasz go, będzie kupa śmiechu. Swoją drogą, wpadnij dziś wieczorem do Pracoffni. A co tam? Parę piwek. Pamiętam tę knajpkę. Na Więziennej, nie? upewnił się Jurek, dając jednocześnie do zrozumienia, że powinien już iść. Poszedł, i to szybciej, niż sądził, poganiany przez wrzaski dobiegające od strony sekretariatu. Tylko zerknął za siebie. Paweł stał, opierając dłonie o szklaną ladę, jakby próbował ją od siebie odepchnąć. Sekretariat mieścił się w półkolistym korytarzu, cały zagracony, naznaczony śladami pośpiechu. Stały tutaj rzędy butli wody do dystrybutorów, czekające na rozparcelowanie, stos składanych krzeseł, a pod samą ścianą leżały paki styropianu i zafoliowane rury ciepłownicze. Przed drzwiami dziewczyna w typie sprytnej studentki zmagała się z zabiedzonym potworem. Potwór, odziany w sztruksowe spodnie i jak psu z gardła wyjęty sweter, wymachiwał ramionami, kręcił głową i wrzeszczał. Co ty się wygłupiasz? Teraz taka jesteś? Mówię wyraźnie. Pan dyrektor nie ma czasu! Akurat! Nie wejdziesz. Wyraźnie powiedział. Potwór znieruchomiał, tylko skronie mu pulsowały. Nagle ruszył do przodu i spróbował odsunąć dziewczynę, przestawić ją pod ścianę jak niepotrzebny klocek. Odepchnęła go ze zdumiewającą siłą. Stali naprzeciw siebie, dyszeli. Jurek, zbliżając się do nich, zwolnił, ręce trzymał luźno, a głowę wysoko. Czy pan jest głuchy? Nie słyszał pan, co ta pani powiedziała? Dziewczyna zerknęła na Jurka z mieszaniną nadziei i oburzenia. Potwór posłał mu wściekłe spojrzenie. Nie twoja rzecz, chłopie. No, już. Idziemy. Beze mnie. Jurek chwycił go. Nie przypuszczał, że ma tyle siły, nogi potwora zatrzepały w powietrzu, naparł nim na ścianę. Poczuł smród ciuchów przesiąkniętych potem, taniego alkoholu i fajek. Pójdziesz sobie czy mam cię zaciągnąć? syknął. Potwór gwałtownie sflaczał. Spokojnie, gościu. My się tylko droczymy. Postawiony na ziemię zgarbił się lekko, otrzepał sweter i wciągnął powietrze przez usta. Przetrzepał wszystkie kieszenie, jakby wracał z imprezy i sprawdzał, czy niczego nie zgubił. Buziaki, słonko! zawołał, wskazał na Jurka brudnym palcem A ty jeszcze będziesz mi
11 piwo stawiał! Spuścił głowę i powlókł się korytarzem. Jurek odprowadzał go wzrokiem i już chciał zwrócić się ku dziewczynie, żeby się przywitać, zapytać co to za jeden i czy często zdarzają się takie kłopoty. Była raczej drobna, o długich, kręconych włosach, które wyglądały na spalone słońcem. Pociągła twarz, ostry podbródek. Nosiła jednoczęściowy kostiumik, wystarczająco obcisły, by podkreślić wyraźne wcięcie w talii. Niczego sobie przeszło mu przez głowę. Uśmiechnęła się słabo, ucieszona swoim zakłopotaniem, jakby domyśliła się, o czym Jurek właśnie myśli. Uważaj! krzyknęła. Jurek zerknął za siebie, lecz było już za późno. Potwór szarżował, przy czym jego zamiary dały się odczytać wyłącznie z oczu, rozpalonych w zgasłej już twarzy. Gnał, pochylając głowę, machał ramionami, nogi rozrzucał śmiesznie na boki, jakby pędził przez pole minowe, odprowadzany przez serie z automatu. Jurek przyjął pozycję bojową, przysięgając sobie, że walnie sukinsyna, i to zdrowo. Tamten jednak wyhamował gładko, roześmiał się, kopnął Jurka w kostkę, obrócił się i popędził ku wyjściu. Jego śmiech niósł się po korytarzu. Umknąłby niezawodnie, gdyby nie drzwi, które otwierały się do środka. Chciał je pchnąć, odbił się jednak i zaskoczony klapnął na posadzkę. Paweł ze stoiska robił wielkie oczy. Jurek chwycił potwora, który nie przestawał rechotać, cisnął nim przez próg, stanął na lekko ugiętych nogach i patrzył, jak tamten zbiera się z ziemi, rozmasowuje stłuczone kolano i próbuje iść. No to ostro! wołał Paweł. Jurek tylko machnął ręką. Dziewczyna tkwiła w miejscu, jak ją zostawił, oparta o ścianę, z ręką przy ustach. Uśmiechnęła się na jego widok. Drugi dzień w ochronie i już takie kłopoty. Oficjalnie nawet nie jestem jeszcze w pracy. Wyciągnął dłoń. Anita Błaszczyk. Sekretarka dyrektora. Proszę, proszę, poprzedni ochroniarze nie mieli tyle roboty. Taki Mareczek, na przykład, trzyma się z boku, rozsądnie zresztą. Jakoś sobie poradzimy, no nie? Jurek nie rozumiał, dlaczego ma sobie radzić z czymkolwiek. Mam nadzieję, że nie sprałeś go mocno dodała. Miewa takie dni, po prostu, nic z tym nie zrobimy wzruszyła ramionami. To Zbyszek Dzieszyński. Syn dyrektora.
12 Rozdział 3 Dyrektor Dzieszyński wydawał się dyrektorem z urodzenia. Takim już w przedszkolu przypada rola starszego grupy. Potem wyżywają się w samorządach klasowych i szkolnych, traktując poważnie każdy okruch swej uczniowskiej chwały. W ogólniakach wyfruwają już ku Młodzieżowym Radom Miast i śnią tłuste sny o stażach w organizacjach pozarządowych. Strach pomyśleć, co dzieje się z nimi na studiach. Dyrektorzy odwieczni, których dyrektorowanie zapisano w gwiazdach już wtedy, gdy Ziemia była wielką kulą ognia. Na widok Jurka, Dzieszyński poderwał się zza ciemnego biurka, przeskoczył przez pokój, uścisnął mu rękę i pociągnął go ku kanapom w rogu gabinetu. Zawsze mam kłopoty z takimi spotkaniami. Co mam powiedzieć? Kopę lat? Że wcale się nie zmieniłeś? Pierwsze prawda, drugie nieprawda. Nawet głos miał dyrektorski, miękki, ale stanowczy. Siadaj, siadaj, napijesz się czegoś? A potem pytał o Niemcy, jak się żyje w Berlinie, bo choć nieustannie jeździ do Niemiec, to Berlin omija; gdzie jest lepiej, czy odczuwa te wielkie zmiany dokonujące się we Wrocławiu? Tymczasem pojawiła się Anita z kawą i posłała Jurkowi jeden z tych uśmiechów, które nie wiadomo co znaczą. Boże zagadał Dzieszyński to już będzie pięć lat, jak umarła. A co u ciebie? Odgruzowałem się trochę. Powiedz lepiej, jak widzisz Wrocław po latach. Przyjeżdżałeś tutaj w ogóle? Nie było po co Jurek wzruszył ramionami ty mnie tu ściągnąłeś. Przez twarz Dzieszyńskiego przeszedł grymas, brwi zjechały ku sobie. Przypominał teraz srokę, kokoszącą się nad zagrabionym zegarkiem. Trzeba sobie pomagać. Jakoś sobie radziłem. Tak, ale ja sobie nie radzę Dzieszyński promieniał radością człowieka sprawującego urząd. Wiesz w ogóle, co się tutaj dzieje? Robicie festiwal. Nie robicie, tylko robimy i nie byle jaki, ale festiwal z okazji stulecia Hali Stulecia Dzieszyński znowu się uśmiechnął. Tydzień koncertów, imprez i konferencji z udziałem międzynarodowej publiczności. Dyrekcja Hali złożyła całość kompetencji w me skromne dłonie. Pomyślałem zaraz, że się przydasz.
13 Nie przypuszczałem, że brakuje chętnych do pracy w ochronie. Dzieszyński wymierzył w Jurka palec, rzeczywiście skromny, z błyszczącym paznokciem. Kto mówi o ochronie? Funkcja nominalna. Naprawdę pomożesz, oprowadzisz, jak ktoś cię zapyta, pokierujesz gdzie trzeba. Niezwykle cenię sobie pana Marka, ale biorąc przykład z brzegu, on ni w ząb po niemiecku. Po południu Banach wpadnie, to cię oprowadzi. Kawa była gorąca, gorzka, a Jurek poszedł na całość. Rozumiem, że będę musiał wpadać raz na jakiś czas i meldować, czy wszystko gra. To dobre pieniądze rzucił Dzieszyński. A praca mało wymagająca. Nie męczy się rodziny, prawda? nabrał powietrza Mogę być z tobą szczery? Jurek wyobraził sobie, co by było, gdyby odparł, że jednak nie. Przytaknął. Dzieszyński nachylił się do niego. Traktowałem cię jak syna. Potem, kiedy umarła twoja mama, dobry Boże, to tak trudno powiedzieć. Twoja m-a-m-a przeliterował a moja Ewa, nie dałem sobie rady, choć myślę, że powinienem. Jestem ci coś winien. Przykro mi, że musiałeś poznać brata w podobnych okolicznościach. Głodne kawałki, pomyślał Jurek. Ciekawe, co na ten temat powiedziałby Zbyszek? Daruj. Zbyszek nie jest moim bratem. W pewien sposób... To twój syn. Szacunek, ale tylko twój syn. Dzieszyńskiemu spodobała się ta odpowiedź. W takim razie mogę ci spokojnie zamiast niego podziękować. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało. Sprawiał wrażenie... Jurek szukał słów jakby nie był sobą. Pochrzaniona sytuacja, przeszło mu przez głowę. Z matką nawet nie byli małżeństwem, a teraz Dzieszyński zgrywa tatuśka. Jak znam życie, Zbyszka też spuścił po brzytwie. A syn z krwi i kości. Nikt nie wie, jaki Zbyszek jest naprawdę rzekł smutno Dzieszyński. A ty zrobiłeś coś, na co mnie zawsze brakuje odwagi. Skoro tak, czy ja też mogę być szczery? Dzieszyński rozłożył ramiona, jakby chciał go objąć. Dlaczego mnie tu ściągnąłeś? Tak naprawdę? Nie wiadomo, czy czekał na to pytanie i jego twarz wyrażała radość, czy zaskoczenie. Podgarnął pod siebie co mógł. Notes, palmtopa, książkę i długopisy. Przypominał teraz smoka budującego leże ze skarbów. Szczerze? Nie skończyłeś studiów, nie podbiłeś Berlina i pewno większość ludzi mówiła ci, że to twoja wina. Ja tak nie uważam. Pamiętam ciebie przełknął ślinę jako mądrego, pracowitego chłopaka. Takim najłatwiej się pogubić. Niech będzie odrzekł Jurek. Ale w Berlinie nie było źle. A jednak jesteś tutaj ciągnął Dzieszyński. Naprawdę mi przykro, że nie mogę
14 zaproponować ci lepszej roboty. Tyle że płacę więcej, co nie? Uśmiechnął się szeroko na wspomnienie własnej hojności. Słuchaj, festiwal przewali się raz dwa i jeśli się sprawdzisz, zaraz ruszymy do następnych projektów. Tu jest Polska, tu nieustannie coś świętujemy. Zaraz będzie stulecie pierwszej światowej, pierwsza kadrowa, potem... Jurek rozłożył dłonie. Jak mam się wykazać? Siedząc w kantorku, włócząc się po Hali? Dzieszyński zmarszczył brwi, ale odpowiedział łagodnie. Myślisz, że łatwo jest robić wielkie imprezy? Jurek wzruszył ramionami. Potrzebuję kogoś, komu mogę zaufać. Gdyby ktoś podejrzany kręcił się przy Hali, zaraz jesteś u mnie. Zaproponuje ci pieniądze, ja dam więcej. Dziwne rozmowy, dziwne telefony, ludzie nie w tym miejscu, co trzeba, zaraz dajesz sygnał. Mam nadzieję, że mierzysz wysoko, rozumiemy się? Nie rozumiał, ale przytaknął bez mrugnięcia okiem. Wstał, podali sobie dłonie. Jak wszyscy to wszyscy... rzucił Dzieszyński, Jurek już trzymał dłoń na klamce. Także ci, którzy tu pracują. Jurek strząsał z siebie te słowa przez całą drogę do kantorka. *** Mógłby polubić to miejsce, tak różne od kanciap ochroniarskich, które widywał wcześniej. Bez pana Mareczka to niewielkie pomieszczenie nabrało niemal szpitalnej sterylności, przynajmniej takie wrażenie odniósł Jurek, stając w progu. Białe ściany, eleganckie szafki, rząd płaskich monitorów, miękkie krzesło i blat, na którym dałoby się postawić z dziesięć komputerów. Leżało jednak coś innego. Sznurowana teczka. Jurek, któremu w głowie dzwoniły jeszcze słowa Dzieszyńskiego, ledwo obrzucił ją wzrokiem. Włączył radio, nastawił wodę, pogapił się na robotników uwijających się na świeżo wzniesionej scenie i przeczuwał, że jeśli otworzy tę teczkę, nie spotka go nic dobrego. Pociągnął za sznurek. Pierwsze, co z niej wypadło, to karteczka złożona na dwoje, pośpiesznie nakreślone litery układały się w jedno zdanie: DZIĘKI ZA POMOC. A. Jurek obracał ją chwilę w dłoni, myśląc o tym, że nie wszystko jest takie beznadziejne w tym marcowym Wrocławiu, lecz zaraz zmienił zdanie. W teczce był pendrive, na pendrivie pliki. Na początku nic nie rozumiał: kolumny nazwisk, daty, komentarze, oceny. Miał przed sobą fragment kartoteki pracowników zatrudnionych przy festiwalu. Kiedy ich przyjęto, ile zapłacono, czy pracują, czy nie. Dalej, szczegóły, liczba przepracowanych godzin, zastrzeżenia, kopie pism przysyłanych do sekretariatu. Powoli wszystko układało się w całość. Zadzwonił telefon. Robert Banach, zwany Smykiem, znalazł wreszcie czas, żeby się spotkać. Jego głos dudnił w słuchawce, nierzeczywisty jak nagranie kogoś, kto dawno umarł. Jurek odparł, że zaraz przyjdzie, i wrócił do teczki z nadzieją, że jednak się pomylił. Ale nie.
15 W ciągu ostatniego roku, przy festiwalu pracowało pięćdziesięciu ośmiu ochroniarzy. Nikt, prócz pana Mareczka, dłużej niż dwa tygodnie, a wszyscy odchodzili na własną prośbę, w trybie natychmiastowym.
16 Rozdział 4 Jurka uderzył ogrom Hali. Potężna, betonowa konstrukcja zdawała się rozlewać nad jego głową. Jak wnętrze gigantycznej muszli, zagłębienie podobne jamom bez dna. Sklepienie połamane, a jednocześnie symetryczne. Po płaszczyznach ślizgało się światło. Mrużąc oczy, Jurek dostrzegł schody, wijące się spiralnie aż do koszyczka kopuły. Skrzyły się rubinowe okna. Beton wydawał się ciemniejszy niż w rzeczywistości, właściwie do betonu nie był podobny. Wnętrze Hali, ta ogromna, spleciona z kanciastych kształtów kopuła, wyglądała na odkrytą, nieuczynioną ludzką ręką, ale wielkim mozołem wyrywaną z ziemi i piasków. Poszli między pomarańczowe krzesła. Robert Banach był łysiejącym mężczyzną o donośnym głosie.. Lubił kolorowe marynarki, buty z czubem i sadził wielkie kroki, jakby w ten sposób próbował przydać sobie parę centymetrów wzrostu. Pracuję tu od pięciu lat i Hala powinna mi spowszechnieć. Ale gdzie tam! Ciągle się nią zachwycam. Banach puścił Jurka przodem. Przecież to cud świata! Jak wnętrze martwego słońca, pomyślał Jurek. Kaskady światła zaklętego w materię, a gdyby wyjrzał przez okno, dostrzegłby zasuszone planety krążące po nikomu niepotrzebnych szlakach. Rzeczywiście Jurek chciał wracać do domu. Do mieszkania, którego nawet nie widział. Maks Berg zbudował Halę w 1913 roku, z okazji stulecia zwycięstwa nad Napoleonem Banach uderzył w ton sentymentalny. Wrocław, Breslau, nie miał wówczas obiektu wystawowego z prawdziwego zdarzenia. Panowie naprawdę z tym się namęczyli. Posłuchaj tego, mój młody przyjacielu! zawołał w przestrzeń. Jego głos jakby zwolnił, rozbił się na wiele różnych głosów, przyspieszył znowu, pędząc pod kopułę. Nie znam drugiego miejsca z taką akustyką! Mieliśmy tu Torzewskiego, ponad rok temu. Szkoda, że nie widziałeś jego miny. Miał łzy w oczach, kiedy dziękował mi, że może tu zaśpiewać. Mówię ci, w Bazylice świętego Piotra nie zabrzmiałby lepiej! Jurek także krzyknął i się zasłuchał. Zeszli schodami, ku scenie, nad którą zamontowano już głośniki. Robotnicy w pomarańczowych kamizelkach wolno rozbierali rusztowania, jeździli taczkami i mocowali światła na wielkich podchwytnikach. Ich mrówcza krzątanina nie pasowała do monumentalnej całości. Jurkowi przypomniały się stare filmy s.f., w których zdezorientowani kosmonauci próbowali rozgościć się w ruinach pozostawionych przez
17 wymarłą cywilizację. Te wielkie budowle wzniesione ku nieznanym celom. Człowiek wydawał się przy nich zbyt banalny, niepotrzebny. Banach wyrwał go z zamyślenia. Czasem się zastanawiam, co Berg powiedziałby teraz, gdyby zobaczył Wrocław. Jak myślisz, Jurek? Myślę, że uciekłby jak najdalej stąd. Banach wybuchnął śmiechem i klepnął go w plecy. Stali już pod sceną, robotnicy uwijali się bez jednego słowa. Jurek zadarł głowę. Przyglądał się pierścieniom, zbiegającym się w mniejszej, ciemnej kopule na samym szczycie. Gmach, który miał stać wiecznie mruknął Banach. To budzi niewesołe myśli. Może dlatego nasze współczesne budynki są takie nietrwałe? Nie sądzisz? Z dołu loże powyżej przypominały groty olbrzymów. Krzesła wyglądały jak kości pokonanych wrogów, przestrzelone słońcem. Bo budujemy je tylko dla siebie powiedział. Bloki z klitkami, w których spędza się życie. Kościoły dla jednego pokolenia wiernych. Nie budujemy dla wnuków, w istnienie prawnuków nie chce się nam wierzyć. Banach znów się roześmiał, chciał poklepać Jurka, ale się powstrzymał. Czemu taki bystry chłopak robi w ochronie? A co jest złego w mojej pracy? odgryzł się Jurek, choć chciał zadać inne pytanie. Czy Banach oprowadza każdego ciecia, kucharkę i elektryka? Banach tymczasem rozgadał się na nowo. Czy ja powiedziałem coś takiego? Sam zaczynałem jako robotnik. Droga życiowa, która wam, młodym, wydaje się niewyobrażalna. Najpierw zawodówka. Potem praca i technikum zaoczne. Studia wieczorowe, robota, dał Bóg, lżejsza i mam to, co mam. Więc nie mów mi, że nabijam się z ciebie. Pan mnie po prostu klepie po plecach wypalił Jurek, aż Banachem zatrzęsło. Po prostu zastanawiam się, czy nie powinienem o czymś wiedzieć. Niby o czym? Dyrektor kazał mi się tobą zająć......a jestem zwykłym cieciem. Żadna tajemnica. Dyrektor był drugim mężem mojej mamy Jurkowi półprawda przeszła gładko próbuje mi pomóc. To wszystko. W Berlinie robiłbym coś podobnego. E, chyba nie. Właśnie tak. W każdym razie, skoro Dzieszyński tak zdecydował, to znaczy, że ma rację odezwał się Banach po chwili. To nieprawdopodobnie zajęty facet, a przy tym mój przyjaciel od lat dwudziestu. Gdyby coś się działo, cokolwiek... nie musisz zawracać mu głowy. Wystarczy, że zadzwonisz do mnie. Jurek kiwnął głową. Przez chwilę zastanawiał się, o co tu tak naprawdę chodzi. Myśli nie dokończył, bo jego uwagę przykuł drobiazg leżący na ziemi pośród śmieci.
18 A to co? podniósł to z ziemi i pokazał Banachowi. Myślałem, że moneta podrapał ale chyba srebrne. Trzymał starą obrączkę, grubą jak kabel od laptopa, pokancerowaną niemal ponad siły kruszcu. Dziwne, bo palec, z którego spadła musiał być bardzo mały. Kobieta? Dziecko? Banach nagle stracił rezon, trwało to jednak tylko chwilę. Nawet gdyby Hala zaczęła mówić, nawet różnymi głosami, nie zwracaj na to uwagi.
19 Rozdział 5 To było wnętrze z zamierzchłych czasów, za którymi nikt nie tęsknił. Niska piwnica o ceglanych łukach krzyżujących się na stropie. Bar był malutki, tak że chłopak i dziewczyna nalewający drinki nieustannie wpadali na siebie. Światło lampek i latarni obrócono ku czerwonym ścianom. Niekiedy jasną plamę obejmowała drewniana rama. Blask uchwycony. We wnęce naprzeciwko stało radio pamiętające zapewne czasy Maksa Berga, obok kilka książek w szarych oprawach. Świeczki zatknięte do butelek po winie, samowary na półkach, stary projektor filmowy, który już nigdy niczego nie wyświetli, papierzyska za szkłem, wielka karta z przekreślonym laptopem. Tutaj nie wolno, tu się rozmawia. Nawet głośniki były archaiczne, wielkie i poobdzierane. Wszystko, co mogło, ciążyło ku czerwieni. Nawet kaloryfer został przemalowany. Miękkie, niskie fotele i kanapy miały raczej krwawą barwę, a były tak niskie, że można by pomyśleć, że Pracoffnia na Więziennej to knajpa zgromadzenia karłów i garbusów, świętujących własną odmienność. Ale Anicie dobrze robił półmrok tego miejsca. Gdy skierowała się w stronę wiadomą i musiała przejść wąski korytarz, ściany wydawały się schylać ku jej biodrom. Jeszcze przez nią wszystko tu runie rzekł Jurek. Paweł się nie roześmiał, pozostawiając go sam na sam ze swoim skojarzeniem. Próbuję powiedzieć, że to całkiem niezła dziewczyna. Hm zgodził się Paweł. Powiedz lepiej, jak ci minął pierwszy dzień. A jak miał minąć? Jurek myślał o materiałach, które zastał w kantorku. Nakręcam się na robotę. Niepotrzebnie. Robota nakręci ciebie. Co masz na myśli? Paweł mrużył oczy, jakby patrzył w światło. To nie jest zwykłe miejsce. Kiedy dostałem tę pracę, kląłem na czym świat stoi. Daleko, a i za ladą każdy może stanąć. Napił się piwa, co też każdy może zrobić. A potem, cóż... To miejsce mnie uskrzydliło. Jurek zastanawiał się przez moment, czy nie zagadać go o odejścia ochroniarzy, ale odpuścił. Paweł mówił dalej. W Hali jaśniej się myśli, lepiej czyta, nie mylę się w rachunkach, jakiś taki bardziej skupiony jestem. Inni tak samo. Jacy inni?
20 Pana Mareczka widziałeś? Wiesz, jaki to był mruk? Był? Czasem czuję się tam jak w grocie solnej albo czymś w tym rodzaju. Dziwna budowla, nie? Ledwo sto lat stoi, a robi wrażenie strasznie starej. Katedra zgodził się Jurek. Anita już nadciągała. Fajna, zwyczajna, w gęstniejącym morzu przebierańców. Trąciła Jurka. No, opowiadaj. Bo ja wiem? Tu jest Polska, tu coś się dzieje. W Niemczech tak spokojnie. Co tam robiłeś? Odśnieżałem dla Turka. Wiosną i latem, proste prace remontowe. Myślałam, że w sporcie. W sporcie też. Turcy mają własne ligi, a ten mój robił gazetę. O sporcie, dla emigrantów. Jacy oni emigranci wtrącił Paweł. Siedzą tam od lat. Liga turecka jest inna, twardsza. Jurek rozparł się w fotelu, jak kot w pustym mieszkaniu. Grają na mniejszych boiskach, w swoich dzielnicach. Grają dziko powiedział. Wygląda to trochę jak bitwa. Krótkie podania, często niecelne, a jak patrzysz, to masz wrażenie, że piłkarzy jest więcej, powiedzmy, trzydziestu paru. To samo dotyczy siatkarzy. Do tego kibice. Kiedy pierwszy raz poszedłem mecz, myślałem, że nie wrócę żywy. Ryczący tłum starał się pokazać im tę turecką ekscytację: wyrzucił ręce wysoko, zrobił głupią minę błyskają flary! Faceci leją się po pyskach. Anita wodziła opuszkiem po brzegu kieliszka od martini. Turecki boks, to dopiero musi być jazda? Nie odpowiedział Jurek. Turecki żużel, to jest to! Paweł wlał w siebie resztę piwa, omiótł wzrokiem całą knajpę, spojrzał po Anicie i Jurku, jakby próbował wywróżyć przyszłość z ich min, ułożenia dłoni, tempa picia. Otarł wargi. No, czas podnosić żagle. Uścisnął Jurkowi rękę. Trzymajcie się, ancymony. Serwus odpowiedział zbaraniały Jurek. W tle plumkał sobie jazz. Jurek siedział w fotelu obok Anity, nachylali się ku sobie, żeby się w ogóle słyszeć. Dęciaki się darły, zawodziła Murzynka. Dziękuję ci. Za co? Za teczkę. Dajmy z tym spokój. Chcę, żebyś wiedział, w co się władowałeś. Dlaczego oni odchodzą? Nie mówmy o tym. Pił szóste piwo, Anita osuszała kolejne kieliszki martini. Sprawa nie idzie, sprawa pędzi, pomyślał i nagle uświadomił sobie, że nie pamięta, kiedy ostatni raz tak siedział. W knajpie,
Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-
Przedstawienie Agata od kilku dni była rozdrażniona. Nie mogła jeść ani spać, a na pytania mamy, co się stało, odpowiadała upartym milczeniem. Nie chcesz powiedzieć? mama spojrzała na nią z troską. Agata
Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.
Przedmowa Kiedy byłem mały, nawet nie wiedziałem, że jestem dzieckiem specjalnej troski. Jak się o tym dowiedziałem? Ludzie powiedzieli mi, że jestem inny niż wszyscy i że to jest problem. To była prawda.
Joanna Charms. Domek Niespodzianka
Joanna Charms Domek Niespodzianka Pomysł na lato Była sobie panna Lilianna. Tak, w każdym razie, zwracała się do niej ciotka Małgorzata. - Dzień dobry, Panno Lilianno. Czy ma Panna ochotę na rogalika z
KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM
KATARZYNA ŻYCIEBOSOWSKA POPICIU WYDAWNICTWO WAM Zamiast wstępu Za każdym razem, kiedy zaczynasz pić, czuję się oszukana i porzucona. Na początku Twoich ciągów alkoholowych jestem na Ciebie wściekła o to,
Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach
Magdalena Bladocha Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach Dawno, dawno temu, a może całkiem niedawno. Za siedmioma morzami i za siedmioma górami, a może całkiem blisko tuż obok ciebie mieszkała
Kto chce niech wierzy
Kto chce niech wierzy W pewnym miejscu, gdzie mieszka Bóg pojawił się mały wędrowiec. Przysiadł na skale i zapytał: Zechcesz Panie ze mną porozmawiać? Bóg popatrzył i tak odpowiedział: mam wiele czasu,
I Komunia Święta. Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku
I Komunia Święta Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku Ktoś cię dzisiaj woła, Ktoś cię dzisiaj szuka, Ktoś wyciąga dzisiaj swoją dłoń. Wyjdź Mu na spotkanie Z miłym powitaniem, Nie lekceważ znajomości
Spacer? uśmiechnął się zając. Mógłbyś używać nóg do bardziej pożytecznych rzeczy.
Zając wychodził z siebie ze złości i krzyczał: Biegniemy jeszcze raz, jeszcze raz wkoło! Nie ma sprawy, odparł jeż, Ile razy masz ochotę. Biegał więc zając siedemdziesiąt trzy razy, a jeż ciągle dotrzymywał
Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,
Laura Mastalerz, gr. IV Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady, w których mieszkały wraz ze swoimi rodzinami:
Hektor i tajemnice zycia
François Lelord Hektor i tajemnice zycia Przelozyla Agnieszka Trabka WYDAWNICTWO WAM Był sobie kiedyś chłopiec o imieniu Hektor. Hektor miał tatę, także Hektora, więc dla odróżnienia rodzina często nazywała
BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska
BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska spektakl edukacyjno-profilaktyczny dla najmłodszych. (Scenografia i liczba aktorów - zależne od wyobraźni i możliwości technicznych reżysera.) Uczeń A - Popatrz
Dzień dobry, panie Piotrze.
Staś był taki nieśmiały, że kiedy przyszedł listonosz, żeby doręczyć mu list, wstydził się powiedzieć dzień dobry. Staś lubił listonosza. Chciał z nim porozmawiać. Ale nie potrafił zdobyć się na odwagę.
Bangsi mieszkał na Grenlandii. Ogromnej, lodowatej
Bangsi mieszkał na Grenlandii. Ogromnej, lodowatej wyspie, białej jak jego futerko. Pewnego wieczoru miś usiadł na górce i patrzył przed siebie. To, co podziwiał, było niebieskie i pełne gwiazd. Miś nie
Ziemia. Modlitwa Żeglarza
Ziemia Ziemia, którą mi dajesz, nie jest fikcją ani bajką, Wolność którą mam w Sobie Jest Prawdziwa. Wszystkie góry na drodze muszą, muszą ustąpić, Bo wiara góry przenosi, a ja wierzę Tobie. Ref: Będę
Teksty Drugie 2005, 6, s. 210-215. Wiersze. Tadeusz Kantor. http://rcin.org.pl
Teksty Drugie 2005, 6, s. 210-215 Tadeusz Kantor Tadeusz KANTOR Alaube żeby tylko ta chwila szczególna nie uleciała, jest przed świtem godzina 4 ta nad ranem - ta szczególna chwila, która jest w ą t i
ĆWICZENIA W ZAPOBIEGANIU OSTEOPOROZY
ĆWICZENIA W ZAPOBIEGANIU OSTEOPOROZY Ćwiczenie 1. - Stajemy w rozkroku na szerokości bioder. Stopy skierowane lekko na zewnątrz, mocno przywierają do podłoża. - Unosimy prawą rękę ciągnąc ją jak najdalej
Copyright 2015 Monika Górska
1 Wiesz jaka jest różnica między produktem a marką? Produkt się kupuje a w markę się wierzy. Kiedy używasz opowieści, budujesz Twoją markę. A kiedy kupujesz cos markowego, nie zastanawiasz się specjalnie
INSCENIZACJA OPARTA NA PODSTAWIE BAJKI CZERWONY KAPTUREK
Pobrano ze strony http://www.przedszkole15.com.pl/ INSCENIZACJA OPARTA NA PODSTAWIE BAJKI CZERWONY KAPTUREK Jest to bajka, która pomoże dzieciom zrozumieć, jak należy dbać o przyrodę i zachować się w lesie.
Pokochaj i przytul dziecko z ADHD. ADHD to zespół zaburzeń polegający na występowaniu wzmożonej pobudliwości i problemów z koncentracją uwagi.
Pokochaj i przytul dziecko z ADHD ADHD to zespół zaburzeń polegający na występowaniu wzmożonej pobudliwości i problemów z koncentracją uwagi. TYPOWE ZACHOWANIA DZIECI Z ADHD: stale wierci się na krześle,
Pan Toti i urodzinowa wycieczka
Aneta Hyla Pan Toti i urodzinowa wycieczka Biblioteka szkolna 2014/15 Aneta Hyla Pan Toti i urodzinowa wycieczka Biblioteka szkolna 2014/15 P ewnego dnia, gdy Pan Toti wszedł do swojego domku, wydarzyła
Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY
Często będę Ci mówić, że to ważna lekcja, ale ta jest naprawdę ważna! Bez niej i kolejnych trzech, czyli całego pierwszego tygodnia nie dasz rady zacząć drugiego. Jeżeli czytałaś wczorajszą lekcję o 4
Drogi Doktorze! Drogi Doktorze!
Warszawa, 22 maja 1999 Nazywam się Łucja Kowalska i mam 9 lat. Piszę do Pana, ponieważ słyszałam o Panu na lekcjach języka polskiego. Pani powiedziała nam, że był Pan przyjacielem dzieci i dbał o nasze
Nazywam się Maria i chciałabym ci opowiedzieć, jak moja historia i Święta Wielkanocne ze sobą się łączą
Nazywam się Maria i chciałabym ci opowiedzieć, jak moja historia i Święta Wielkanocne ze sobą się łączą Jako mała dziewczynka miałam wiele marzeń. Chciałam pomagać innym ludziom. Szczególnie starzy, samotni
Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły.
SZKOŁA dla RODZICÓW Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły. (...) Dzieci potrzebują tego, aby ich uczucia były akceptowane i doceniane. Kto pyta nie błądzi. Jak pomóc
Wolontariat. Igor Jaszczuk kl. IV
Wolontariat Wolontariat ważna sprawa, nawet super to zabawa. Nabierz w koszyk groszy parę, będziesz miał ich całą chmarę. Z serca swego daj znienacka, będzie wnet Szlachetna Paczka. Komuś w trudzie dopomoże,
Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994
Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994 NA SKRAJU NOCY Moje obrazy Na skraju nocy widziane oczyma dziecka Na skraju nocy życie wygląda inaczej Na moich obrazach...w nocy Życie w oczach
Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.
Sposób na wszystkie kłopoty Marcin wracał ze szkoły w bardzo złym humorze. Wprawdzie wyjątkowo skończył dziś lekcje trochę wcześniej niż zwykle, ale klasówka z matematyki nie poszła mu najlepiej, a rano
"Chciałem cię chronić, będąc twoim cieniem..." Pearlic. Reda 2015.
CIEŃ Paulina Klecz "Chciałem cię chronić, będąc twoim cieniem..." Pearlic. Reda 2015. Projekt okładki: Łukasz Orzechowski Copyright Paulina Copyright Pearlic Klecz Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone.
ŻYCIE BEZ PASJI JEST NIEWYBACZALNE
1 ŻYCIE BEZ PASJI JEST NIEWYBACZALNE 2 Padał deszcz. Mówią, że podczas deszczu dzieci się nudzą. Nie oni. Ukradkiem wzięli rowery i postanowili pojechać przed siebie: -myślisz, że babcia nas widziała?
VIII TO JUŻ WIESZ! ĆWICZENIA GRAMATYCZNE I NIE TYLKO
VIII TO JUŻ WIESZ! ĆWICZENIA GRAMATYCZNE I NIE TYLKO I. Proszę wybrać odpowiednie do rysunku zdanie. 0. On wsiada do autobusu. On wysiada z autobusu. On jedzie autobusem. 1. On wsiada do tramwaju. On
FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)
FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1) Turysta: Dzień dobry! Kobieta: Dzień dobry panu. Słucham? Turysta: Jestem pierwszy raz w Krakowie i nie mam noclegu. Czy mogłaby mi Pani polecić jakiś hotel?
"PRZYGODA Z POTĘGĄ KOSMICZNA POTĘGA"
"PRZYGODA Z POTĘGĄ KOSMICZNA POTĘGA" Maciej Rak kl.4a 1 PEWNEGO DNIA W SZKOLE NA LEKCJI MATEMATYKI: PANI: Dzieci, proszę o ciszę!!! STAŚ: Słuchajcie pani, bo jak nie, to zgłoszę wychowawczyni żeby wpisała
HISTORIA WIĘZIENNEGO STRAŻNIKA
HISTORIA WIĘZIENNEGO STRAŻNIKA Tekst biblijny: Dz. Ap. 16,19 36 Tekst pamięciowy: Dz. Ap. 16,31 ( ) Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony, ty i twój dom. Bóg chce, abyś uwierzył w Jego Syna, Jezusa
Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku...
Wyznania Wyznania Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku... Wolę być chwilą w Twoim życiu niż wiecznością w życiu innej!!! Nie wiem, czy chcesz ze mną chodzić,
Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci!
W samo południe 14 Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci! przed czytaniem 1. W internecie można znaleźć wiele rzeczy. W internecie, czyli właściwie gdzie? Opracujcie hasło INTERNET na podstawie własnych skojarzeń
Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!
Proszę bardzo!...książka z przesłaniem! Przesłanie, które daje odpowiedź na pytanie co ja tu właściwie robię? Przesłanie, które odpowie na wszystkie twoje pytania i wątpliwości. Z tej książki dowiesz się,
Prawdziwa miłość ani nie poucza, ani nie straszy.
5 6 Tyle nam powiedział Święty Paweł, jaka może być miłość: cierpliwa, wytrwała... Widzimy taką miłość w życiu między ludźmi. Możemy ją opisać, używając słów mniej lub bardziej udanych, ale można się zgubić
W obecnej chwili w schronisku znajdują same psy, ale można oddać pod opiekę również inne zwierzęta, które czekają na nowy dom.
W obecnej chwili w schronisku znajdują same psy, ale można oddać pod opiekę również inne zwierzęta, które czekają na nowy dom. Mogą to być koty: Gdyby również zaszła taka potrzeba zaopiekowalibyśmy się
AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )
AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr 4-5 2009) Ten popularny aktor nie lubi udzielać wywiadów. Dla nas jednak zrobił wyjątek. Beata Rayzacher:
MAŁY, ALE WAŻNY. Gdy ciemno, szaro i ponuro, Gdy wiatr przygania burym chmurom, Kierowca stara się i trudzi, Aby Cię dostrzec w tłumie ludzi.
MAŁY, ALE WAŻNY Gdy ciemno, szaro i ponuro, Gdy wiatr przygania burym chmurom, Kierowca stara się i trudzi, Aby Cię dostrzec w tłumie ludzi. Gdy odblask wisi na Twym plecaku, Tornistrze, swetrze, a nawet
Miłosne Wierszyki. Noc nauczyła mnie marzyć. Gwiazdy miłością darzyć. Deszcz nauczył mnie szlochać A ty nauczyłeś mnie kochać!
Miłosne Wierszyki Noc nauczyła mnie marzyć. Gwiazdy miłością darzyć. Deszcz nauczył mnie szlochać A ty nauczyłeś mnie kochać! Miłość jedyna jest Miłość nie zna końca Miłość cierpliwa jest zawsze ufająca
Biblia dla Dzieci. przedstawia. Cuda Pana Jezusa
Biblia dla Dzieci przedstawia Cuda Pana Jezusa Autor: Edward Hughes Ilustracje: Byron Unger; Lazarus Redakcja: E. Frischbutter; Sarah S. Tłumaczenie: Katarzyna Gablewska Druk i oprawa: Bible for Children
Przyjazne dziecku prawodawstwo: Kluczowe pojęcia
Przyjazne dziecku prawodawstwo: Kluczowe pojęcia Co to są prawa?....3 Co to jest dobro dziecka?....4 Co to jest ochrona przed dyskryminacją?....5 Co to jest ochrona?....6 Co to jest sąd?...7 Co to jest
DOBRE MANIERY. DOBRE MANIERY: zachowanie społecznie właściwe. ETYKIETA: powszechnie przyjęte zasady właściwego zachowania.
DOBRE MANIERY DOBRE MANIERY: zachowanie społecznie właściwe. ETYKIETA: powszechnie przyjęte zasady właściwego zachowania. GRZECZNOŚĆ: dobre maniery i taktowne zachowanie. Dobre maniery świadczą o szacunku
ZASADY BEZPIECZNEGO ZACHOWANIA DLA NAJMŁODSZYCH, cz. 2.
ZASADY BEZPIECZNEGO ZACHOWANIA DLA NAJMŁODSZYCH, cz. 2. Dzieci z natury są spontaniczne i mało krytyczne. Trudno im również ocenić jak powinny zachować się w danej sytuacji, aby były bezpieczne. Nasze
Czerwony Kapturek inaczej
Czerwony Kapturek inaczej Grzegorz Korbański Na skraju lasu, koło wodospadów i kwiecistych ogrodów znajdował się mały, ale bardzo piękny domek. Domek był może i mały ale przyległo do niego wielkie gospodarstwo
WYBÓR SIEDMIU DIAKONÓW
WYBÓR SIEDMIU DIAKONÓW Teksty biblijne: Dz. Ap. 6, 1 7 Tekst pamięciowy: Gal. 6, 10 ( ) dobrze czyńmy wszystkim ( ) Nikt nie jest za mały, aby pomagać innym! Zastosowanie: * Pan Bóg pragnie, abyśmy otoczyli
Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu
Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu Dzisiaj odwiedzę Muzeum- Zamek w Łańcucie! Zamek w Łańcucie był domem dwóch rodzin. Zamek wybudował czterysta lat temu książę Stanisław
Taniec pogrzebowy. Autor: Mariusz Palarczyk. Cmentarz. Nadjeżdża karawan. Wysiadają 2 osoby: WOJTEK(19 lat) i ANDRZEJ,(55 lat) który pali papierosa
Taniec pogrzebowy Autor: Mariusz Palarczyk Cmentarz. Nadjeżdża karawan. Wysiadają 2 osoby: (19 lat) i,(55 lat) który pali papierosa Spogląda na puste miejsce na trumnę Szefie, tutaj? Ta, tutaj. Rzuca papierosa
Każdy patron. to wzór do naśladowania. Takim wzorem była dla mnie. Pani Ania. Mądra, dobra. i zawsze wyrozumiała. W ciszy serca
Autor wiersza: Anna Sobotka PATRON Każdy patron to wzór do naśladowania. Takim wzorem była dla mnie Pani Ania. Mądra, dobra i zawsze wyrozumiała. W ciszy serca uszczęśliwić mnie umiała. Myśli moje do Niej
Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole A D E L E F A B E R E L A I N E M A Z L I S H
Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole A D E L E F A B E R E L A I N E M A Z L I S H ZAMIAST ZAPRZECZAĆ UCZUCIOM NAZWIJ JE ZAMIAST -Tu jest za dużo słów. -Bzdura. Wszystkie słowa są łatwe.
Październik. TYDZIEŃ 3.: oto bardzo ważna sprawa strona lewa, strona prawa
Październik TYDZIEŃ 3.: oto bardzo ważna sprawa strona lewa, strona prawa Projekt sytuacji edukacyjnych (oprac. mgr Sylwia Kustosz, Edukator Froebel.pl) Przebieg spotkania w Porannym kole: PONIEDZIAŁEK:
Załącznik 3. Kwestionariusz Ergonomiczne stanowisko komputerowe
Załącznik 3. Kwestionariusz Ergonomiczne stanowisko komputerowe (Zmodyfikowany kwestionariusz występowania subiektywnych objawów zespołów przeciążeniowych oraz Zmodyfikowana lista kontrolna: Bezpieczeństwo
Bóg Ojciec kocha każdego człowieka
1 Bóg Ojciec kocha każdego człowieka Bóg kocha mnie, takiego jakim jestem. Raduje się każdym moim gestem. Alleluja Boża radość mnie rozpiera, uuuu (słowa piosenki religijnej) SŁOWA KLUCZE Bóg Ojciec Bóg
Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.
Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej. 34-letnia Emilia Zielińska w dniu 11 kwietnia 2014 otrzymała nowe życie - nerkę
Ulubione zabawki. "Pluszowy miś" Ola Szulejko. "Mój misiaczek" Karolina Parzybut. "Mój misiaczek" Karolina Parzybut
Ulubione zabawki "Pluszowy miś" Ola Szulejko Miś, miś, piękny miś, z którym każdy śpi dziś. Już zgadliście? Bo ja tak! To wasz wspaniały pluszak. Wasza mama i wasz tata, też z nim kiedyś spali. A wiecie,
Kielce, Drogi Mikołaju!
I miejsce Drogi Mikołaju! Kielce, 02.12.2014 Mam na imię Karolina, jestem uczennicą klasy 5b Szkoły Podstawowej nr 15 w Kielcach. Uczę się dobrze. Zbliża się 6 grudnia. Tak jak każde dziecko, marzę o tym,
to myśli o tym co teraz robisz i co ja z Tobą
DZIEŃ BEZ CIEBIE Dzień bez Ciebie Dzień bez Ciebie jakoś tak szary to brak mej części i mało widzę co istnieje najpiękniej gdy nie błyszczą Twe słowa tylko przy Tobie nie wiem czy się martwić to myśli
Tekst: Barbara Wicher Ilustracje: Ewa Podleś
Tekst: Barbara Wicher Ilustracje: Ewa Podleś Wydawnictwo Skrzat Kraków p 3...czytam zdania pojedyncze i złożone pierwsze czytanki Książki z serii Detektyw Łodyga na tropie zagadek przyrodniczych zostały
Filip idzie do dentysty. 1 Proszę aapisać pytania do tekstu Samir jest przeziębiony.
114 Lekcja 12 Tak ubrany wychodzi na ulicę. Rezultat jest taki, że Samir jest przeziębiony. Ma katar, kaszel i temperaturę. Musi teraz szybko iść do lekarza. Lekarz bada Samira, daje receptę i to, co Samir
Dzień dobry panie Adamie, proszę usiąść. No, to proszę dać mi ten wynik.
Dzień dobry panie Adamie, proszę usiąść. No, to proszę dać mi ten wynik. Panie Adamie, test przesiewowy i test potwierdzenia wykazały, że jest pan zakażony wirusem HIV. MAM AIDS??! Wiemy teraz, że jest
PRZEWODNIK DLA NAUCZYCIELI
6 PRZEWODNIK DLA NAUCZYCIELI Zabawki jako pomoce dydaktyczne Proponowane ćwiczenia Budowanie MATEMATYKA: podstawowe pojęcia matematyczne odkrywanie podstawowych cech przedmiotów kolor rozpoznawanie liczby
projekt biznesowy Mini-podręcznik z ćwiczeniami
DARMOWY FRAGMENT projekt biznesowy Mini-podręcznik z ćwiczeniami Od Autorki Cześć drogi Czytelniku! Witaj w darmowym fragmencie podręcznika Jak zacząć projekt biznesowy?! Jego pełna wersja, zbiera w jednym
Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii
Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii Polska Szkoła Sobotnia im. Jana Pawla II w Worcester Opracował: Maciej Liegmann 30/03hj8988765 03/03/2012r. Wspólna decyzja? Anglia i co dalej? Ja i Anglia. Wielka
Lena Szuluk 3a Internet Oszuści w Internecie Plączą się po świecie W sieci jest pełno zagadek
Lena Szuluk 3a Internet Oszuści w Internecie Plączą się po świecie W sieci jest pełno zagadek wiersze uczniów dla trzecich, które powstały w ramach obchodów DNI BEZPIECZNEGO INTERNETU 2014 w Szkole Podstawowej
TEST SPRAWDZAJĄCY UMIEJĘTNOŚĆ CZYTANIA ZE ZROZUMIENIEM DLA KLASY IV NA PODSTAWIE TEKSTU PT. DZIEŃ DZIECKA
TEST SPRAWDZAJĄCY UMIEJĘTNOŚĆ CZYTANIA ZE ZROZUMIENIEM DLA KLASY IV NA PODSTAWIE TEKSTU PT. DZIEŃ DZIECKA Drogi uczniu! Instrukcja dla użytkownika testu Najpierw przeczytaj uważnie tekst. Następnie rozwiązuj
ALLELUJA. Ref. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja.
ALLELUJA 1. Niech zabrzmi Panu chwała w niebiosach, na wysokościach niech cześć oddadzą. Wielbijcie Pana Jego Zastępy, Wielbijcie Pana Duchy niebieskie. Ref. Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja. Alleluja,
Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.
Igor Siódmiak Jak wspominasz szkołę? Szkołę wspominam bardzo dobrze, miałem bardzo zgraną klasę. Panowała w niej bardzo miłą atmosfera. Z nauczycielami zawsze można było porozmawiać. Kto był Twoim wychowawcą?
MAŁA JADWINIA nr 11. o mała Jadwinia p. dodatek do Jadwiżanki 2 (47) Opracowała Daniela Abramczuk
o mała Jadwinia p MAŁA JADWINIA nr 11 Opracowała Daniela Abramczuk Zdjęcie na okładce Julia na huśtawce pochodzą z książeczki Julia święta Urszula Ledóchowska za zgodą Wydawnictwa FIDES. o Mała Jadwinia
RYSZARD SADAJ KRAKÓW 2010
RYSZARD SADAJ KRAKÓW 2010 MARKOWI MIDURZE NIGDY BY DO GŁOWY NIE PRZYSZŁO, ŻE UŻYJE SUPER GLUE PRZECIWKO CZŁOWIEKOWI aatakowałem w tramwaju. Była wtedy jedenasta w nocy. Miałem w kieszeni tubkę super glue,
Scenariusz ślubowania uczniów klasy pierwszej
Scenariusz ślubowania uczniów klasy pierwszej Obsada: - prowadząca - Wielki Magik - pomocnicy magika (2 3 osoby) Pomoce: - 2-3 miotły - 2-3 zraszacze - 2-3 kredy - ołówek z biało-czerwoną kokardą - dyplomy
Podróże w czasie. Autor: Maja Kleiber Ilustracje: Maja Kleiber
Podróże w czasie Autor: Maja Kleiber Ilustracje: Maja Kleiber 1 Rozdział I Opowieści dziadka Ludwika Pewnego zwyczajnego, zimowego wieczoru, jak każdego dnia dziadek zaprosił nas przed kominek i zaczął
trzaskali zeń pieniędzy, ile chcieli, żyli w radości aż po ich koniec.
Nie chciało mi się dzisiaj poszczęścić, odpowiedział, ale dopadłem trzech żołnierzy. Oni są pewni. - Tak, trzech żołnierzy, odpowiedziała, Musi coś w tym być, że nie mogą ci uciec. Diabeł rzekł zaś dziko:
Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN
Olaf Tumski Olaf Tumski: Tomkowe historie 3 Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN 978-83-63080-60-0 Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo Kontakt:
Widziały gały co brały
Widziały gały co brały KATARZYNA JEZIERSKA-TRATKIEWICZ Widziały gały co brały Uwagi autorki i wydawnictwa Wszystkie informacje zawarte w tej książce zostały przez autorkę starannie zebrane i przygotowane
KULTURALNY UCZEŃ GATUNEK ZAGROŻONY WYGINIĘCIEM???
KULTURALNY UCZEŃ GATUNEK ZAGROŻONY WYGINIĘCIEM??? A MOŻE JUŻ WYGINIĘTY??? Gdzie ci... dżentelmeni??? Prawdziwi tacy? Orły, sokoły, herosy! Gdzie ci... dżentelmeni??? Gdzie oni są??? Gdzie oni są??? Dżentelmen
Czy znacie kogoś kto potrafi opowiadać piękne historie? Ja znam jedną osobę, która opowiada nam bardzo piękne, czasem radosne, a czasem smutne
Czy znacie kogoś kto potrafi opowiadać piękne historie? Ja znam jedną osobę, która opowiada nam bardzo piękne, czasem radosne, a czasem smutne historie. Tą osobą jest Maryja, mama Pana Jezusa. Maryja opowiada
Geneza. Plan wydarzeń
Geneza Geneza Pomysł napisania opowiadania o Lampo powstał, kiedy Roman Pisarski poznał historię psa, która została opisana we włoskiej gazecie. Plan wydarzeń 1. Pies przyjeżdża do Marittimy. 2. Zawiadowca
bab.la Zwroty: Korespondencja osobista Życzenia polski-polski
Życzenia : Ślub Gratulujemy! Życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze! Gratulujemy! Życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze! młodej parze Gratulacje i najlepsze życzenia w dniu ślubu! Gratulacje i najlepsze
Praca z rodzicami dziecka i nastolatka z ADHD
Praca z rodzicami dziecka i nastolatka z ADHD K A T A R Z Y N A O R K I S Z S T O W A R Z Y S Z E N I E N A R Z E C Z D Z I E C I Z N A D P O B U D L I W O Ś C I Ą P S Y C H O R U C H O W Ą Moment narodzenia
Marcin Ufnalski. Wiersz o Janie Pawle II. Laura Romanowska
Ojcze Janie Pawle, kiedy byłeś wśród nas, my, dzieci, i dorośli - bardzo kochaliśmy Cię. A kiedy Cię zabrakło, nie smucimy się, bo wiemy, że gdzieś z nieba patrzysz na nas i uśmiechasz się. Wielka radość
Widział, że Adam nie ma nikogo takiego jak on. Dlatego Pan Bóg powiedział: Niedobrze jest człowiekowi samemu.
Adam mieszkał w pięknym ogrodzie. Rosło tam wiele drzew, które dawały wspaniałe owoce: banany, jabłka i różne inne. Było tam mnóstwo zwierząt, żyjących ze sobą w zgodzie. Śpiewały ptaki, a barwne kwiaty
Świat naszym domem. Mała Jadwinia nr 29
o mała p Mała Jadwinia nr 29 Świat naszym domem Cieszę się, Boże, z serca całego, żeś dał świat piękny dla dziecka Twego. Nie będę śmiecić, mój dobry Panie, Niech ten świat zawsze pięknym zostanie. Opracowała
Gdy dziecko często wpada w złość
ZESPÓŁ PORADNI NR 3 Poradnia Psychologiczno - Pedagogiczna nr 6 Specjalistyczna Poradnia Wczesnej Diagnozy i Rehabilitacji 20-863 Lublin, ul. Młodej Polski 30 tel./ fax (81) 741-09- 30; 0-501-37-00-90
TWÓRCZOŚĆ POETYCKA UCZNIÓW GIMNAZJUM NR 3
TWÓRCZOŚĆ POETYCKA UCZNIÓW GIMNAZJUM NR 3 Wybór wierszy Wiktorii Molendy Żyjmy chwilą" Żyjmy chwilą, i łapmy momenty. Ludzie się mylą, Myśląc, że wiedzą, jacy jesteśmy. Kolekcjonujmy łzy, Ale tylko szczęścia,
bab.la Zwroty: Korespondencja osobista Życzenia chiński-polski
Życzenia : Ślub 祝 贺, 愿 你 们 幸 福 快 乐, 天 长 地 久 Gratulujemy! Życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze! młodej parze 致 以 我 对 你 们 婚 姻 真 诚 的 祝 福 Gratulacje i najlepsze życzenia w dniu ślubu! młodej parze 恭 喜 喜 结
s. Adriana Miś CSS Mały Ogrodnik Opowiadania o owocach Ducha Świętego Wydawnictwo WAM
s. Adriana Miś CSS Mały Ogrodnik Opowiadania o owocach Ducha Świętego Wydawnictwo WAM s. Adriana Miś CSS Mały Ogrodnik Opowiadania o owocach Ducha Świętego Wydawnictwo WAM Nierówna walka Tego dnia Ogrodnik
Pielgrzymka,18.01. 2013. Kochana Mamo!
Pielgrzymka,18.01. 2013 Kochana Mamo! Na początku mego listu chciałbym Ci podziękować za wiedzę, którą mi przekazałaś. Wiedza ta jest niesamowita i wielka. Cudownie ją opanowałem i staram się ją dobrze
STARY TESTAMENT. JÓZEF I JEGO BRACIA 11. JÓZEF I JEGO BRACIA
JÓZEF I JEGO BRACIA 53 Jakub miał wielu synów. Było ich dwunastu. Jakub kochał wszystkich, ale najbardziej kochał Józefa. Może to dlatego, że Józef urodził się, kiedy Jakub był już stary. Józef był mądrym
Zawsze w środy, zanim zadzwoni dzwonek, ja wcześniej muszę się udać do pracowni plastycznej. Przynoszę wodę. Oliwię zastałam w łazience. Myła ręce.
Kochany Pamiętniku! Pani zadała mi dziwną pracę domową. Miałam obserwować, co w ciągu dnia robią moje ręce. Zadanie to wydawało mi się trudne, ponieważ moim zdaniem niełatwo jest obserwować samą siebie.
Gwiazdkowa kolorowanka
Gwiazdkowa kolorowanka Na Święta Bożego Narodzenia szwajcarscy Maitres Chocolatiers Lindt przygotowali moc czekoladowych kreacji. Jest wśród nich słodki Lindt Bear o wielkim serduszku. Dlaczego Miś Lindt
kultura tradycja, historia, obyczaje Ernest Bryll poeta, pisarz, autor tekstów piosenek, dziennikarz, tłumacz i krytyk filmowy, także dyplomata. Autor licznych tomików poezji, sztuk scenicznych, oratoriów,
Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN 978-83-7859-138-2. Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
Andrzej Graca BEZ SPINY CZYLI NIE MA CZEGO SIĘ BAĆ Andrzej Graca: Bez spiny czyli nie ma czego się bać 3 Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN 978-83-7859-138-2
SCENARIUSZ Z UROCZYSTOŚCI Z OKAZJI DNIA MATKI I OJCA
SCENARIUSZ Z UROCZYSTOŚCI Z OKAZJI DNIA MATKI I OJCA Temat: Uroczystość z okazji Dnia Matki i Ojca PROGRAM UROCZYSTOŚCI: 1. Wiersz Powitanie Dziś piękny dzień Kochani - to wasze święto kochani więc Was
STARY TESTAMENT. JÓZEF I JEGO BRACIA 11. JÓZEF I JEGO BRACIA
JÓZEF I JEGO BRACIA 51 Jakub miał wielu synów. Było ich dwunastu. Jakub kochał wszystkich, ale najbardziej kochał Józefa. Może to dlatego, że Józef urodził się, kiedy Jakub był już stary. Józef był mądrym
Copyright by Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2007 Text copyright by Grzegorz Kasdepke, 2007 Illustrations copyright by Piotr Rychel, 2007
Copyright by Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2007 Text copyright by Grzegorz Kasdepke, 2007 Illustrations copyright by Piotr Rychel, 2007 Zagadka trzynasta, czyli kto popsuł latawiec?! Dla detektywa
Andrzej Dembończyk. KANDYDATKI NA ŻONĘ i inne scenariusze
Andrzej Dembończyk KANDYDATKI NA ŻONĘ i inne scenariusze Copyright by Andrzej Dembończyk & e-bookowo Grafika na okładce: shutterstock Projekt okładki: e-bookowo ISBN 978-83-7859-509-0 Wydawca: Wydawnictwo
Gra planszowa dla 2 5 graczy w wieku powyżej 4 lat
ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA: 1 plansza 1 dwunastościenna kostka 36 kartoników ze zdjęciami potwora Nessie 1 woreczek 12 figurek fotografów (3 żółte, 3 czerwone, 2 niebieskie, 2 czarne i 2 zielone) 1 figurka potwora
W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!
W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!! W dniu 30-04-2010 roku przeprowadziłem wywiad z moim opą -tak nazywam swojego holenderskiego dziadka, na bardzo polski temat-solidarność. Ten dzień jest może najlepszy
Bóg a prawda... ustanawiana czy odkrywana?
Bóg a prawda... ustanawiana czy odkrywana? W skali od 1 do 10 (gdzie 10 jest najwyższą wartością) określ, w jakim stopniu jesteś zaniepokojony faktem, że większość młodzieży należącej do Kościoła hołduje